Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Specjaliści twierdzą, że odnaleźli wrak HMS Endeavour, okrętu Jamesa Cooka. Legendarny odkrywca pływał na tej jednostce w latach 1768-1771 gdy poznawał nieznane wcześniej wody południowego Pacyfiku. Dotychczas jednak nie było wiadomo, gdzie znajduje się jednostka. Wiadomo było, że po podróży Cooka okręt został sprzedany, miał wielu właścicieli, w końcu został przemianowany na Lord Sandwich i wziął udział w wojnie o niepodległość USA. Lord Sandwich był w tym czasie pierwszym lordem admiralicji, więc taka nazwa miała sens. Z opisu jednostki, jej wymiarów wiemy, że 'Lord Sandwich" to "Endeavour" - mówi doktor Kathy Abbas z Rhode Island Marine Archeology Project. To niedochodowa organizacja, która od ponad 20 lat bada historię morską stanu Rhode Island. Teraz jej przedstawiciele informują, że wrak Lorda Sandwicha został odnaleziony w porcie w Newport. Abbas mówi, że w 1778 roku jednostka została wysłana przez rząd Wielkiej Brytanii, by dowodzić bitwą o Rhode Island. Amerykańska armia znajdowała się na lądzie, a Francja wysłała jej na pomoc flotę. Brytyjczycy zdali sobie sprawę z niebezpieczeństwa i wysłali 13 okrętów do zablokowania miasta. Wszystkie zostały zatopione na dość płytkich wodach. Specjaliści odkryli, że wraki brytyjskiej floty znajdują się w 9 różnych miejscach, a w jednym z nich, gdzie znaleziono 5 wraków, znajduje się też Lord Sandwich. Teraz eksperci chcą lepiej zbadać i opisać wszystkie jednostki. HMS Endeavour to jedna z najbardziej zasłużonych jednostek w historii. Zwodowana w 1764 roku jako Earl of Pembroke została w 1768 kupiona przez brytyjską marynarkę i wysłana z misją naukową na Pacyfik z zadaniem badania tamtejszych wód. Pod dowództwem Cooka statek opłyną Przylądek Horn, dotarł do Tahiti, Nowej Zelandii i Australii. « powrót do artykułu
  2. Najnowsze badania pokazują, że by wykształcić tolerancję na wysokość, zamiast rzeczywiście trenować w górach, lepiej zostać na nizinach i podkręcić temperaturę na sali gimnastycznej. W artykule opublikowanym na łamach pisma Frontiers in Physiology naukowcy sugerują, że wykorzystanie podwyższonej temperatury to skuteczniejsza metoda poprawy tolerancji wysokości i wydolności fizycznej niż inna popularna ostatnio strategia - trening w warunkach hipoksji (niedotlenienia) normobarycznej. Wykazaliśmy, że gdy czas trwania i częstotliwość treningów wykonywanych w gorącu lub na wysokościach są takie same, te pierwsze są bardziej osiągalną i oszczędzającą czas metodą poprawy tolerancji wysokości - podkreśla dr Ben J. Lee z Uniwersytetu w Coventry. W ramach badania, które stanowiło część doktoratu Lee, poproszono 21 rowerzystów (w wieku 22 ± 5 lat, wzroście 1,76 ± 0,07 m i wadze 71,8 ± 7,9 kg), by przed i po serii 10 sesji treningowych poddali się testowi tolerancji małych ilości tlenu (ang. hypoxic stress test, HST) i sprawdzianowi szybkościowemu. Codzienne godzinne sesje odbywały się albo w gorącu, albo w warunkach hipoksji. By sprawdzić, jak organizm reaguje na ćwiczenia wykonywane w różnych warunkach, ochotnikom pobierano też krew. Okazało się, że trening w gorącu zmniejszał obciążenie fizyczne (ustalono to, mierząc temperaturę ciała i tętno) i poprawiał wyniki sprawdzianu szybkościowego. Ponieważ wyniki odpowiadały rezultatom treningu w warunkach hipoksji, a badania krwi wykazały, że reakcja stresowa na poziomie komórkowym także była taka sama, de facto testowane metody niewiele się od siebie różnią. Akademicy są świadomi ograniczeń uzyskanych wyników. Wspominają, że odnoszą się one raczej do sportowców amatorów, a nie wyczynowców. Poza tym rowerzystów nie testowano na wysokościach tylko za pomocą sztucznie obniżonej zawartości we wdychanym powietrzu. « powrót do artykułu
  3. Twórcy AdBlocka Plus poinformowali, że wkrótce wprowadzą w swoim oprogramowaniu mechanizm, który pozwoli użytkownikom płacić za odwiedziny na ulubionych witrynach. Ma to zrekompensować wydawcom witryn straty poniesione wskutek blokowania reklam. Usługa płatności została opracowana wspólnie z firmą Flattr, założoną przez Petera Sunde, jednego z byłych założycieli serwisu The Pirate Bay. Twórcy AdBlocka oraz firma Flattr zatrzymają dla siebie 10% kwoty, jaką użytkownicy będą płacili wydawcom. Użytkownik określi, ile chce zapłacić w ciągu miesiąca danym witrynom. NIe będzie musiał płacić za konkretne artykuły czy usługi. Następnie wpłacona przez użytkownika kwota będzie, po potrąceniu prowizji przez AdBlocka i Flattr, dzielona pomiędzy odwiedzane witryny z uwzględnieniem zaangażowania użytkownika w przeglądanie każdej z nich. Przedstawiciele AdBlocka mówią, że do końca roku usługa powinna być dostępna dla wszystkich użytkowników tego programu. Witryny, które miałyby otrzymywać płatności, będą musiały zarejestrować się w systemie Flattr. Wydawca AdBlocka już wcześniej znalazł sposób na zarabianiu na swoim oprogramowaniu. Od pewnego czasu wydawcy reklam mogą mu płacić za przepuszczanie ich treści przez filtry oprogramowania i wyświetlanie ich użytkownikowi. Założony w 2010 roku Flattr dokonał do tej pory ponad 30 000 indywidualnych płatności. Teraz baza jego klientów może znakomicie się powiększyć, gdyż AdBlock Plus został dotychczas pobrany ponad 500 milionów razy. « powrót do artykułu
  4. Po raz pierwszy od dłuższego czasu udział Windows w rynku desktopowych systemów operacyjnych spadł poniżej 90%. System z Redmond stracił w ciągu miesiąca niemal 2 punkty procentowe i obecnie należy doń 88,77% rynku. Co interesujące, niewielką stratę zanotował też Linux, którego udziały zmniejszyły się o 0,2%, a jednocześnie wzrosły udziały Mac OS X. Zwiększyły się one aż o 1,8%. Obecnie do systemu Apple'a należy 9,57% rynku desktopów. Główną przyczyną spadku udziału Windows jest coraz mniejsza popularność systemów Windows 7 oraz Windows XP. Udziały starszego z nich zmniejszyły się poniżej 10%, jednak wciąż jest on używany na 9,7% komputerów. Spadają też udziały Windows 7, który po raz pierwszy od lat jest używany na mniej niż 50% komputerów. Jednocześnie jednak popularność Windows 10 nie rośnie na tyle szybko, by mógł on odrobić straty powodowane przez starsze systemy. Niektórzy eksperci uważają, że rosnące od kilku miesięcy udziały systemu Mac OS X spowodują, że stanie się on bardziej atrakcyjnym celem dla cyberprzestępców. Sytuację może poprawiać fakt, że dotychczas odkryto niewiele dziur w tym OS-ie. Zdaniem F-Secure znanych jest jedynie 115 luk w Mac OS X. « powrót do artykułu
  5. Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) oznajmiła, że porzuca satelitę ASTRO-H. Urządzenia zostało wystrzelone 17 lutego, a jego zadaniem była obserwacja promieniowania X z czarnych dziur. Kolejne podobne urządzenie - tym razem zbudowane przez Europejską Agencję Kosmiczną - trafi w przestrzeń kosmiczną dopiero w 2028 roku. ASTRO-H, zwany też Hitomi, był wspólnym przedsięwzięciem JAXA, NASA i innych organizacji. Przed miesiącem, 26 marca, utracono kontakt z Hitomi i dotychczas nie udało się go odzyskać. Doszliśmy do wniosku, że satelita znajduje się w takim stanie, że nie podejmie swoich zadań - poinformował Saku Tsuneta, dyrektor generalny należącego do JAXA Instytutu Badań Kosmicznych i Aeronautycznych. Japończycy skupią się teraz na zbadaniu przyczyn, dla których utracono kontakt z satelitą. Specjaliści uważają, że oba panele słoneczne satelity odłamały się u podstawy. Przez chwilę wydawało się, że uda się odzyskać kontrolę nad satelitą, gdyż odebrano trzy sygnały. Teraz JAXA informuje, że nie pochodziły one z Hitomi. « powrót do artykułu
  6. Ludzie od dawna zastanawiają się, czy jesteśmy jedynym gatunkiem we wszechświecie, który stworzył cywilizację techniczną. Przed 50 laty Frank Drake zaproponował równanie, mające pomóc określić, ile cywilizacji technologicznych istnieje w naszej Galaktyce. Niemożność odpowiedzi na pytanie, czy kiedykolwiek we wszechświecie istniała zaawansowana cywilizacja wynika z trzech wielkich niewiadomych w równaniu Drake'a. Od dłuższego czasu wiemy, ile mniej więcej istnieje gwiazd. Nie wiedzieliśmy jednak, ile z tych gwiazd posiada planety, na których potencjalnie może istnieć życie, jak często życie może wyewoluować do formy inteligentnej oraz jak długo może istnieć cywilizacja zanim ulegnie zagładzie - mówi profesor Adam Frank z University of Rochester. Jednak teraz, dzięki Teleskopowi Keplera, wiemy, że co piąta gwiazda ma planetę w ekosferze, czyli znajdującą się w takie odległości od gwiazdy, że mogą istnieć tam warunki potrzebne do powstania i utrzymania życia. Jedna z trzech wielkich niewiadomych nie jest już problemem - mówi Frank. Naukowiec dodaje jednak, że wciąż nie mamy pojęcia, jak długo cywilizacja może istnieć. Sam fakt, że ludzie posługują się technologią od mniej więcej 10 000 lat nie mówi nam kompletnie nic na temat tego, czy inne społeczności są w stanie przetrwać tak długo, czy dłużej - stwierdza. Frank wraz z Woodruffem Sullivanem z University of Washington postanowili nieco inaczej spojrzeć na równanie Drake'a, by wyeliminować z niego jak największą część niepewności. Zamiast pytać jak wiele cywilizacji może istnieć obecnie, zapytaliśmy czy jesteśmy jedynym gatunkiem, jaki kiedykolwiek rozwinął cywilizację techniczną. Ta zmiana podejścia eliminuje niepewność dotyczącą czasu istnienia cywilizacji i pozwala nam na skupieniu się na kwestii 'archeologii kosmicznej' - jak często w historii wszechświata życie mogło wyewoluować do formy zaawansowanej - mówi Sullivan. Obaj uczeni postanowili wyliczyć nie prawdopodobieństwo powstania zaawansowanych form życia, ale prawdopodobieństwo, że one nie powstaną. Wyliczyli też prawdopodobieństwo, że homo sapiens jako jedyni stworzyli zaawansowaną cywilizację oraz że już wcześniej takie cywilizacje powstawały. Oczywiście nie mamy pojęcia, jakie jest prawdopodobieństwo, że na danej planecie nadającej się do zamieszkania powstanie zaawansowany technologicznie gatunek - mówi Frank. Jednak za pomocą naszej metody możemy dokładnie obliczyć, jak niskie jest prawdopodobieństwo, że jesteśmy jedyną cywilizacją w historii wszechświata. Nazywamy to granicą pesymizmu. Jeśli rzeczywiste prawdopodobieństwo jest większe niż granica pesymizmu, wówczas zaawansowane cywilizacje prawdopodobnie powstawały już wcześniej. Frank i Sullivan zaproponowali wzór, w którym liczba egzoplanet w ekosferze (Nast) wynika z ogólnej liczby gwiazd (N*), odsetka gwiazd posiadających planety (fp) oraz średniej liczby planet w ekosferze tych gwiazd (np). Wychodząc od takich obliczeń uczeni zaproponowali "archeologiczną formę" równania Drake'a: A=Nast*fbt, w którym ostania część, fbt, to prawdopodobieństwo pojawienia się technologicznie zaawansowanego gatunku na planecie. W ten sposób można wyliczać prawdopodobieństwo istnienia innych cywilizacji dla wybranego obszaru, czy będzie to wszechświat czy Droga Mleczna. Sullivan i Frank wzięli pod uwagę to, co wiemy o egzoplanetach oraz liczbę gwiazd szacowaną na 2x1022. Na tej podstawie stwierdzili, że ludzkość jako jedyna stworzyła zaawansowaną cywilizację tylko wówczas, jeśli prawdopodobieństwo powstania cywilizacji na zdatnej do zamieszkania egzoplanecie jest mniejsza niż 10-22. To niezwykle małe prawdopodobieństwo. Dla mnie oznacza to, że prawdopodobnie we wszechświecie wcześniej wyewoluowały inteligentne gatunki korzystające z technologii. Jeśli nawet we wszechświecie istniały bądź będą istniały zaawansowane cywilizacje, to spotkanie z którąś z nich jest mało prawdopodobne. Wszechświat ma ponad 13 miliardów lat. Jeśli nawet w Drodze Mlecznej powstały tysiące cywilizacji i każda z nich istniała tak długo, jak cywilizacja człowieka - około 10 000 lat - to wszystkie one już prawdopodobnie wyginęły. A inne nie wyewoluują zanim my wyginiemy. Jeśli mielibyśmy spotkać inną zaawansowaną technologicznie cywilizację, to musiałaby ona istnieć znacznie dłużej niż nasza własna cywilizacja - mówi Sullivan. Biorąc pod uwagę olbrzymie odległości pomiędzy gwiazdami oraz stałą prędkość światła, nigdy możemy nie mieć szansy na kontakt z inną cywilizacją. Jeśli cywilizacja taka znajduje się w odległości 20 000 lat świetlnych, to każda wymiana kontaktów trwałaby 40 000 lat - dodaje Frank. « powrót do artykułu
  7. W Wielkiej Brytanii powstał 40% Anti-aGin, który wg firm Warner Leisure Hotels i Bompas & Parr, zapobiega starzeniu. Zwiera on ponoć kilka korzystnych dla skóry składników, w tym kolagen i przeciwutleniacze. O ile czysty kolagen ma zapobiegać wiotczeniu i wygładzać zmarszczki, o tyle związki z zielonej herbaty odpowiadają za odtruwanie, olejek z oczaru wirginijskiego działa przeciwbakteryjnie, wąkrota azjatycka (Centella asiatica), zwana też gotu kola, pomaga zlikwidować cellulit i uszkodzenia słoneczne, a także zapobiega tworzeniu blizn, rumianek regeneruje i relaksuje, bogata w składniki mineralne pokrzywa wspomaga odnowę komórkową, a łopian likwiduje mikropęknięcia. Twórcy wymieniają też inne składniki, w tym kolendrę, kardamon, olejek herbaciany czy korzeń dzięgla litworu. Do głównych składników należą kolagen, niezbędny w dżinie jałowiec, korzeń dzięgla litworu, kolendra, lukrecja, kardamon i łopian. Olejków oczarowego i herbacianego dodaje się najmniej. Nasi goście mają przeważnie ponad 50 lat, ale są młodzi sercem i lubią udzielać się towarzysko, pić i tańczyć do późnej nocy - podkreśla Marc Caulfield, szef marketingu Warner Leisure Hotels. Pozostaliśmy wierni recepturze prawdziwego dżinu, ale nadaliśmy mu też odmładzającą moc [...] - dodaje Harry Parr, współzałożyciel zajmującej się projektowaniem żywności Bompas & Parr. Eksperci pozostają sceptyczni co do twierdzeń pomysłodawców i twórców trunku. Wg nich, nie ma np. naukowych dowodów, że suplementy kolagenowe poprawiają stan skóry. Chętni mogą kupić 700-ml Anti-aGin za 34,99 GBP (51 dol.). Alkohol jest sprzedawany w Internecie za pośrednictwem witryny drinksupermarket.com, a także we wszystkich 13 hotelach sieci Warner Leisure. « powrót do artykułu
  8. Zdaniem badaczy z Instytutu Chemii im Maksa Plancka oraz Instytutu Cypryjskiego w Nikozji już w najbliższych dekadach Afryka Północna i Bliski Wschód mogą stać się tak gorące, że ludziom trudno będzie tam mieszkać. To zaś oznacza, że gwałtownie może wzrosnąć liczba migrantów "klimatycznych" z tych regionów. Niemieccy i cypryjscy uczeni twierdzą, że nawet jeśli średnie temperatury na Ziemi nie wzrosną o ponad 2 stopnie Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną, to i tak na wspomnianych obszarach będzie niezwykle gorąco. Naukowcy spodziewają się bowiem, że średnie temperatury w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie będą rosły dwukrotnie szybciej niż średnia światowa. To oznacza, że do połowy wieku dzienne temperatury w tych regionach mogą sięgać 46 stopni Celsjusza. Tak gorące dni będą miały tam miejsce pięciokrotnie częściej niż na przełomie XX i XXI wieku. W połączeniu z coraz większym zanieczyszczeniem powietrza spowodowanym zapyleniem z pustyń, znacznie pogorszą się warunki do życia, co zmusi wielu ludzi do emigracji. Na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej mieszka ponad 500 milionów ludzi. Od 1970 roku liczba wyjątkowo gorących dni zwiększyła się tam dwukrotnie. Zespół pracujący pod kierunkiem Josa Lelievelda, dyrektora Instytutu Chemii im. Maksa Plancka i profesora w Instytucie Cypryjskim, postanowił sprawdzić, jak w XXI wieku będą zmieniały się temperatury na północy Afryki i Bliskim Wschodzie. Z przeprowadzonych przez uczonych symulacji wynika, że letnie temperatury w tych regionach będą rosły dwukrotnie szybciej niż średnia światowa. Do połowy wieku w ciągu najgorętszych dni temperatury nie będą tam spadały poniżej 30 stopni Celsjusza w nocy, a w dzień sięgną 46 stopni Celsjusza. Do końca wieku temperatury za dnia sięgną tam 50 stopni Celsjusza. Co więcej, fale upałów będą miały tam miejsce 10-krotnie częściej niż obecnie. Jeszcze w latach 1986-2005 w ciągu roku było tam 16 niezwykle gorących dni. Do połowy wieku będzie ich 80, a pod koniec wieku - aż 118. A i to pod warunkiem, że po roku 2040 emisja gazów cieplarnianych zacznie się zmniejszać. Jeśli wzrost emisji dwutlenku węgla będzie taki jak obecnie, to ludzie ludzie żyjący na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej będą doświadczali około 200 wyjątkowo gorących dni rocznie - mówi Panos Hadjinicolaou z Instytutu Cypryjskiego. Zmiany klimatycznie znacząco pogorszą warunki życia na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Coraz dłuższe fale upałów w połączeniu z burzami piaskowymi z pustyni mogą spowodować, że niektóre regiony nie będą nadawały się do zamieszkania, co z kolei wywoła presję migracyjną - dodaje Lelieveld. Niekorzystny wpływ burz piaskowych już jest widoczny. Od początku wieku ilość pyłu pustynnego nad Arabią Saudyjską, Irakiem i Syrią wzrosła o 70%. Główną przyczyną tego wzrostu jest rosnąca liczba burz piaskowych spowodowana coraz bardziej przedłużającymi się suszami. Na większości obszarów Ziemi mamy do czynienia z szybszym wzrostem temperatur zimowych, jednak w Afryce i na Bliskim Wschodzie wzrost ma miejsce głównie latem. Jest to powodowane głównie obecnością Sahary i innych pustyń. Gorące i suche obszary nie schładzają się przez parowanie, więc nie rekompensują w nocy dziennych wzrostów temperatury. O bilansie energetycznym powierzchni tych obszarów decyduje wypromieniowywane ciepło, zatem wpływ gazów cieplarnianych jest na te obszary nieproporcjonalnie duży. « powrót do artykułu
  9. Najnowsze badania zespołu z Uniwersytetu w Birmingham pokazały, że szczepienie na grypę jest najskuteczniejsze, gdy podaje się je rano. Wyniki opublikowane w piśmie Vaccine sugerują, że podanie szczepionek rano, a nie po południu wywołuje większą odpowiedź immunologiczną. Brytyjczycy wzięli pod uwagę dane zebrane w 24 praktykach lekarza rodzinnego w regionie West Midlands. W latach 2011-13 podczas dorocznych szczepień przeciwko grypie przeprowadzono klasterowe badanie randomizowane. Dwieście siedemdziesiąt sześć osób w wieku ponad 65 lat zaszczepiono przeciwko 3 szczepom wirusa grypy albo w godzinach porannych (9-11), albo popołudniowych (15-17). Miesiąc później w przypadku 2 z 3 szczepów w kohorcie szczepionej rano zaobserwowano znacząco większy wzrost stężenia przeciwciał. W przypadku 3. szczepu nie stwierdzono różnic między osobami szczepionymi rano i po południu. Wiemy, że istnieją dobowe fluktuacje w odpowiedziach immunologicznych i chcieliśmy sprawdzić, czy to może się rozciągać na odpowiedź przeciwciał na szczepienie. Ustalenie, że poranne szczepienia generują o wiele skuteczniejszą reakcję, wpłynie nie tylko na harmonogram szczepień na grypę, ale i na ogólne strategie szczepienia - podkreśla dr Anna Phillips. Rokrocznie znaczącą część zasobów przeznacza się na zapobieganie infekcjom grypowym, zwłaszcza u starszych dorosłych, ale mniej niż połowa [pacjentów] wytwarza wystarczającą liczbę przeciwciał, by ochrona była pełna. Nasze badania pokazują, że zmiana pory szczepienia na poranki może poprawić skuteczność działań prewencyjnych, nie zwiększając kosztów opieki zdrowotnej - dodaje prof. Janet Lord. Brytyjczycy planują teraz badania na większą skalę. Chcą w ten sposób stwierdzić, czy strategia porannego szczepienia przynosi korzyści szerszej populacji 65+, w tym diabetykom i pacjentom z upośledzającymi odporność chorobami wątroby i nerek. Studium ma też określić, czy szczepienie rano daje podobne efekty w przypadku obowiązkowych dla seniorów szczepionek przeciwko penumokokowym zapaleniom płuc. « powrót do artykułu
  10. Wszechobecne na Ziemi kryształy cyrkonu mogły powstać wskutek uderzeń asteroid, a nie - jak się obecnie sądzi - w wyniku procesów tektonicznych. Występujący na naszej planecie cyrkon liczy sobie około 4 miliardów lat, jest więc zaledwie o kilkaset milionów lat młodszy od samej Ziemi. Przed 10 laty grupa naukowców stwierdziła, że cyrkony powstawały wskutek zderzeń płyt tektonicznych. Jednak nowe dowody sugerują, że w czasie, gdy na Ziemi pojawiły się cyrkony, tektonika płyt jeszcze nie miała miejsca. Dlatego też pojawiła się hipoteza, zgodnie z którą cyrkony powstały wskutek uderzeń asteroid. Niektóre z nich mogły mieć wiele kilometrów średnicy. Hipotezę tę postanowili sprawdzić naukowcy z Trinity College w Dublinie. Wpadli oni na pomysł, by zbadać jeden z młodszych kraterów uderzeniowych i przekonać się, czy powstały w nim cyrkony. Uczeni wybrali się do Kanady, gdzie prowadzili badania w kraterze Sudbury. To jeden z najstarszych znanych kraterów uderzeniowych, przy tym dobrze zachowany. Podczas ekspedycji zebrano tysiące kryształów cyrkonów. Ich badania wykazały, że skład cyrkonów znalezionych w liczącym 2 miliardy lat kraterze Sudbury jest nie do odróżnienia od składu cyrkonów liczących 4 miliardy lat. To, co odkryliśmy było dość nieoczekiwane. Wielu specjalistów sądziło, że bardzo stale kryształy nie mogły powstać w kraterach uderzeniowych, ale teraz wiemy, że mogły. Wielu rzeczy jeszcze nie rozumiemy, ale wydaje się, że możemy teraz opowiedzieć bardziej spójną historię młodości Ziemi. Historia ta pasuje do hipotezy mówiącej, że na początku swojego istnienia Ziemia była znacznie częściej bombardowana przez asteroidy niż w czasach późniejszych - stwierdził doktor Gavin Kenny. Uczony przypomina, że już dwa lata wcześniej pojawiły się badania, z których wynikało, że okres Wielkiego Bombardowania zbiega się z okresem powstania cyrkonów. Teraz mamy dowód na obecność cyrkonów w jednym z najstarszych znanych kraterów uderzeniowych. « powrót do artykułu
  11. Podając myszom jedną z form witaminy B3 - rybozyd nikotynamidu (ang. nicotinamide riboside, NR) - naukowcy odtworzyli zdolność ich narządów do regeneracji i wydłużyli im życie. Autorzy publikacji z pisma Science, którzy opisali korzystny wpływ NR na działanie komórek macierzystych, uważają, że metoda ma potencjał w zakresie leczenia chorób degeneracyjnych. Gdy myszy i inne ssaki się starzeją, możliwości regeneracyjne pewnych narządów (np. wątroby i nerek) oraz mięśni (w tym serca) spada. Prowadzi to do wielu zaburzeń typowych dla starzenia. By zrozumieć, na czym dokładnie polega pogorszenie zdolności regeneracyjnej w przebiegu starzenia, Hongbo Zhang z Politechniki Federalnej w Lozannie nawiązał współpracę z kolegami z Politechniki Federalnej w Zurychu, Uniwersytetu w Zurychu oraz naukowcami z Brazylii i Kanady. Wykorzystując kilka markerów, był w stanie zidentyfikować mechanizm molekularny, który reguluje działanie mitochondriów i zmiany związane ze starzeniem. Choć rolę metaboliczną mitochondriów opisano już bardzo dokładnie, my jako pierwsi potrafiliśmy wykazać, że ich prawidłowa funkcja jest istotna dla komórek macierzystych - podkreśla Johan Auwerx. W normalnych warunkach, przynajmniej w młodym organizmie, komórki macierzyste reagują na sygnały wysyłane przez ciało i regenerują uszkodzone narządy, różnicując się do konkretnych dojrzałych komórek. Naukowcy postanowili zrewitalizować komórki macierzyste z mięśni starszych myszy. Podaliśmy 2-letnim gryzoniom [...] rybozyd nikotynamidu. Związek ten [...] jest prekursorem dinukleotydu nikotynoamidoadeninowego (NAD+), cząsteczki odgrywającej kluczową rolę w aktywności mitochondrialnej. Nasze wyniki są wyjątkowo obiecujące: regeneracja mięśni jest u takich myszy o wiele lepsza i żyją one dłużej od gryzoni, którym nie podano NR. Równolegle prowadzone badania wykazały, że porównywalne efekty występują w przypadku komórek macierzystych mózgu i skóry. Opisane eksperymenty mogą mieć bardzo ważne skutki dla medycyny regeneracyjnej. Nie mówimy o wprowadzeniu do organizmu obcej substancji, ale raczej o odtworzeniu jego zdolności do samonaprawy, a wszystko dzięki produktowi, który można spożyć z pokarmem - wyjaśnia Auwerx, dodając, że nie chodzi wyłącznie o starzenie, ale także o leczenie chorób występujących u młodych ludzi, np. dystrofii mięśniowych. Dotąd nie zaobserwowano skutków ubocznych podawania NR, nawet dużych dawek. Akademicy przestrzegają jednak przed huraoptymizmem i podkreślają, że rybozyd nikotynamidu wzmaga działanie wszystkich komórek, także tych patologicznych. Jak wielu przypadkach, również i tu potrzeba dalszych pogłębionych badań. « powrót do artykułu
  12. Internet Explorer nie jest już najpopularniejszą przeglądarką internetową na świecie. Po wieloletniej dominacji produkt Microsoftu stracił palmę pierwszeństwa na rzecz Chrome'a. Z analiz Net Applications wynika, że obie przeglądarki Microsoftu - IE oraz Edge - straciły w kwietniu aż 2 pp. udziałów rynkowych i utraciły tym samym pozycję lidera, gdyż w tym samym czasie udziały Chrome'a zwiększyły się o 2,6 pp. Obecnie na rynku desktopów do IE (liczonego łącznie z Edge'em) należy 41,35% udziałów. Liderem został Chrome z udziałami sięgającymi 41,66%. Na odległym trzecim miejscu jest Firefox, który posiada zaledwie 9,78% rynku. Internet Explorer traci już od dłuższego czasu, jednak od kilku miesięcy notowane są spadki o ponad 1 pp co miesiąc. Wydaje się, że na gwałtowny spadek popularności Internet Explorera ma wpływ polityka samego Microsoftu. W sierpniu 2014 roku firma ogłosiła, że użytkownicy starszych wersji IE powinni do końca roku przesiąść się na IE11, gdyż koncern zakończy wsparcie dla starszych przeglądarek, w tym dla najpopularniejszej z nich - IE8. Znaczna część użytkowników, postawiona przed taką alternatywą, zaczęła najwyraźniej rozglądać się za innym produktem niż Internet Explorer. W efekcie od sierpnia 2015 IE stracił aż 17,1 punktów procentowych, czyli 29% rynku. Na nowego lidera rynku od dawna wyrasta Chrome. Jeśli obecne trendy się utrzymają, może ona na długie lata zająć pozycję Internet Explorera. Od dawna zmniejszają się tez bowiem udziały Firefoksa. Przeglądarka Mozilli, która w swoim czasie chciała rzucić wyzwanie Microsoftowi, posiada obecnie tyle rynku, co w lutym 2006 roku, zaledwie 16 miesięcy po swoim debiucie. Wówczas jednak jej głównym rywalem był IE. Obecnie Firefox ma dwóch dużych przeciwników, a udziały przeglądarki Mozilli spadają. « powrót do artykułu
  13. W ramach prowadzonej właśnie masowej restrukturyzacji Intel wycofuje się z rynku SoC (system-on-chip) dla smartfonów i tabletów. Koncern zakończy wytwarzanie procesorów Atom oraz produktów o nazwach kodowych SoFIA, Broxton oraz Cherry Tail. Zasoby przeznaczone obecnie na produkcję wymienionych układów zostaną przekierowane do produktów o większym marginesie zysku, które pomagają rozwijać nową strategię. Rynek smartfonów jest od dawna niezwykle konkurencyjny, przedsiębiorstwa działają tam z małym marginesem zysku, a biorąc pod uwagę fakt, że nastąpiło na nim spowolnienie, decyzja Intela o wycofaniu się z niego jest jak najbardziej uzasadniona. Analityk Patrick Moorhead zwraca uwagę, że Intel działa na wielu segmentach rynku mobilnego. Poza procesorami Atom Intel produkuje modemy z serii 7000 dla smartfonów, tabletów i pecetów. Niejasna jest ich strategia odnośnie SoC i modemów. Nie wyjaśnili też strategii odnośnie tanich tabletów. Ze zdaniem tym zgadza się Will Strauss, prezes firmy Forward Concepts. Intel nie powiedział, że wycofuje się z rynku mobilnego. Mają sprawdzone modemy 4G i procesor aplikacyjny x86. Zdaniem obu analityków z punktu widzenia Intela ma sens skupienie się na rynku 5G oraz najnowocześniejszych technologiach. Wszystko wskazuje na to, że koncern takie ma właśnie zamiary. Dyrektor generalny Intela Brian Krzanich stwierdził bowiem, że 5G to kluczowa technologia dająca dostęp do chmur obliczeniowych w czasach, w których świat będzie na bieżąco ze sobą podłączony. Krzanich zasugerował też, że Intel chce być liderem technologii 5G. Strauss podejrzewa, że Intel chce przekierować zasoby z produkcji modemów 4G na 5G. W końcu 5G będą z pewnością bazowały na 4G. To będzie wymagało miliarda lub dwóch inwestycji, ale Intel jest w stanie ponieść takie koszty - stwierdził. « powrót do artykułu
  14. Kształt guza odpowiada za to, czy komórki są w stanie przerzutować. Wykorzystując sztuczne środowiska tkankowe o różnych kształtach, naukowcy z Uniwersytetu Illinois badali nowotwory skóry. Odkryli, że im bardziej zakrzywione były hodowle, tym więcej komórek na krawędziach zawierało markery charakterystyczne dla komórek macierzystych (to właściwość kluczowa dla rozprzestrzeniania się do innych tkanek). Zespół prof. Kristophera Kiliana specjalizuje się w inżynierii tkankowej, uzyskując na tej drodze modele guzów. W ramach najnowszego studium Amerykanie hodowali w środowiskach 2D i 3D kolonie mysich nowotworów skóry. Miały one różne kształty i wzorce. Wszystko po to, by sprawdzić, czy kształt guza przyczynia się do aktywacji nowotworowych komórek macierzystych (NKM). Naukowcy sprawdzali też, gdzie w guzie pojawiały się NKM. Autorzy publikacji z pisma Nature Materials zauważyli, że NKM pojawiały się najliczniej na krawędziach wyhodowanych środowisk, a zwłaszcza w rogach i wzdłuż krzywych wypukłych. Było to dość zaskakujące. Normalne komórki macierzyste preferują miękkie, gąbczaste i położone w środku lokalizacje, dlatego w przypadku nowotworów wszyscy zakładali, że NKM będą się [również] znajdować pośrodku guza. Odkryliśmy, że geometryczne ograniczenia, takie jak te występujące na styku guza i zdrowej tkanki, wydają się aktywować nowotworowe komórki macierzyste na obwodzie. By potwierdzić zdolność do rozprzestrzeniania się, wykonano szereg testów, w tym analizy genetyczne. Przeprowadzono też badania z innymi liniami nowotworowymi (ludzkiego raka szyjki macicy, nowotworu płuc i raka prostaty). Okazało się, że reagowały tak samo, jak to zaobserwowano w przypadku komórek nowotworu skóry. W dalszym etapie Kilian nawiązał współpracę z weterynarzem prof. Timothym Fanem. Naukowcy testowali komórki macierzyste nowotworów skóry na żywych myszach i zauważyli, że komórki z "uwzorcowanych" środowisk o wiele częściej prowadziły do powstania guzów niż komórki pobrane ze zwykłych hodowli szalkowych. Odkryliśmy, że gdy myszom podano komórki, które w wyniku inżynierii [tkankowej] miały cechy NKM, częściej tworzyły się guzy i że z większym prawdopodobieństwem występowały przerzuty do płuc. Analogicznie w guzie w regionach, w których rozwijają się opisane wyżej kształty, może następować aktywacja komórek. Następnie odrywają się one i tworzą guzy. Chirurdzy mogą więc oglądać obwód guza i na tej podstawie decydować, które okolice będą bardziej problematyczne - gdzie trzeba wyciąć większy, a gdzie mniejszy margines tkanki. Kilian sądzi, że zdobycze inżynierii środowiska guza można wykorzystać w spersonalizowanej medycynie. Można sobie wyobrazić, że pacjent ma guz danego rodzaju. Specjaliści odtwarzaliby go z własnych komórek chorego i dysponując modelem, testowaliby na nim różne leki. Później wybierano by te, które oddziałują zarówno na komórki guza, jak i NKM. « powrót do artykułu
  15. Po zaledwie trzech dniach przebywania na diecie wysokotłuszczowej do mózgów karmionych nią myszy dociera mniej glukozy niż przy normalnej diecie. Poziom glukozy w mózgu powraca do normy dopiero po miesiącu i odbywa się to kosztem reszty organizmu. Odkrycie naukowców z Instytutu Badań nad Metabolizmem im. Maksa Plancka w Kolonii przynosi kolejne dowody na szkodliwy wpływ złego odżywiania się. Wysokotłuszczowa dieta w ciągu zaledwie trzech dni zmniejsza ilość glukozy trafiającej do mózgu. Mózg głoduje, pomimo że myszy spożywają dużą liczbę kalorii. Odpowiedzialna za ten stan rzeczy jest proteina GLUT-1, najważniejszy transporter glukozy przez barierę krew-mózg - mówi Alexander Jais, główny autor badań. Naukowcy spekulują, że działanie GLUT-1 jest upośledzane przez wolne nasycone kwasy tłuszczowe, które są toksyczne dla komórek bariery krew-mózg. Niedobory glukozy zauważono w podwzgórzu odpowiedzialnym za regulację metabolizmu oraz w korze mózgowej, dzięki której uczymy się i zapamiętujemy. Mózg, broniąc się przed głodem, pobudza makrofagi do produkcji czynnika wzrostu VEGF, który z kolei zwiększa produkcję GLUT-1 i uwalnia tę proteinę bezpośrednio do komórek bariery krwi-mózg. Po czterech tygodniach, pomimo tego, że myszy pozostają na diecie wysokotłuszczowej, poziom glukozy w mózgu powraca do normy. Odbywa się to jednak kosztem reszty organizmu. Nazywamy to samolubnym mózgiem, gdyż uzyskuje on glukozę zwiększając zapotrzebowanie organizmu na słodycze i - w dłuższym okresie - zmniejszając jej dostarczanie do mięśni i tłuszczu. Komórki w mięśniach stają się oporne na insulinę, która reguluje poziom glukozy w komórkach. W efekcie prowadzi to do rozwoju cukrzycy - mówi Jais. « powrót do artykułu
  16. Ludzie, którzy łatwo empatyzują z innymi, niekoniecznie dobrze ich rozumieją. Okazuje się wręcz, że nadmierna empatia może utrudnić zrozumienie. Zespół psychologów z Würzburga i Lipska sprawdzał, czy empatia i mentalizacja (zdolność rozumienia stanów innych ludzi) się ze sobą łączą. Udana interakcja społeczna bazuje na naszej zdolności współodczuwania i rozumienia myśli czy intencji innych ludzi - wyjaśnia dr Anne Böckler, dodając, że dotąd nie było wiadomo, czy i ewentualnie do jakiego stopnia te 2 zdolności są skorelowane - czy ludzie, którzy bez problemu empatyzują z innymi, potrafią także łatwo wychwycić ich myśli/intencje. Oprócz tego Niemcy sprawdzali, czy sieci neuronalne odpowiedzialne za wymienione zdolności wchodzą ze sobą w interakcje. Psycholodzy mogli to ocenić dzięki odpowiednio zaplanowanym eksperymentom. Okazało się, że ludzie, którzy byli empatyczni, niekoniecznie rozumieli innych na poziomie poznawczym. Wygląda więc na to, że umiejętności społeczne bazują nie na jednej, lecz na wielu niezależnych zdolnościach. Zespół zauważył ponadto, że sieci mózgowe odpowiedzialne za empatię i przyjmowanie perspektywy poznawczej wchodzą ze sobą w kontakt. W bardzo emocjonalnych sytuacjach, np. gdy ktoś opowiada o śmierci bliskiej osoby, aktywacja wyspy, która wchodzi w skład sieci empatii, może u pewnych ludzi zahamować rejony mózgu istotne dla przyjmowania czyjejś perspektywy. W takim przypadku nadmierna empatia upośledzi społeczne zrozumienie. Uczestnicy studium oglądali sekwencje wideo, których narrator wypowiadał się mniej lub bardziej emocjonalnie. Później mieli ocenić, jak się czuli i jak bardzo współczuli bohaterowi(om) filmu, a także odpowiedzieć na parę pytań, np. co mogli czuć, wiedzieć i zamierzać uwiecznieni na nim ludzie. Dzięki takiemu schematowi badania naukowcy mogli sprawdzić, jaki procent ochotników z wysoką empatią znajduje się wśród ludzi osiągających dobre lub złe wyniki w teście przyjmowania perspektywy poznawczej i na odwrót. Za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) obserwowano, kiedy uaktywniają się jakie obszary mózgu. « powrót do artykułu
  17. Elon Musk, właściciel SpaceX, wywołał prawdziwą burzę, oświadczając na Twitterze, że jego firma ma zamiar wysłać na Marsa kapsułę Dragon już w 2018 roku. O tym, że Mars jest celem SpaceX wiadomo od dłuższego czasu, nikt się jednak nie spodziewał, że przedsiębiorstwo Muska chce rozpocząć misję już za dwa lata. Na razie dysponujemy jedynie wpisem Muska, na witrynie SpaceX próżno szukać oficjalnego oświadczenia. Wiele rzeczy pozostaje więc w świecie domysłów. Wiadomo jednak, że jeśli rzeczywiście marsjańska misja SpaceX ruszy już w 2018 roku będzie to misja bezzałogowa, a jej celem ma być próba umieszczenia dużego ładunku na powierzchni Czerwonej Planety. Ładunkiem tym ma być kapsuła Dragon, która miałaby wystartować na pokładzie rakiety Falcon Heavy. Jeśli przedsięwzięcie się powiedzie, będzie to najcięższy ładunek umieszczony przez człowieka na Marsie. Musk w swoim wpisie nazwał kapsułę Red Dragon. Być może tak będzie brzmiała oficjalna nazwa urządzenia, które miałoby wylądować na powierzchni Czerwonej Planety. « powrót do artykułu
  18. Jak donosi serwis Re/code, Google tworzy własny wydział hardware'owy. Na jego czele stanął były prezes Motoroli Rick Osterloh. Google przejęło Motorolę w 2011 roku, a na czele firmy stanął właśnie Osterloh. W roku 2014 Motorola została sprzedana Lenovo. W ubiegłym miesiącu Osterloh opuścił Motorolę i teraz został zatrudniony przez Google'a. Zaoferowano mu stanowisko starszego wiceprezesa, co oznacza, że kierowany przez niego wydział będzie miał tę samą rangę, co wydziały zajmujące się Androidem, reklamami, wyszukiwaniem czy YouTube'em. Zdaniem redaktorów Re/code w skład Google Hardware Division wejdzie większość zespołów zajmujących się obecnie sprzętem. Będą to grupy odpowiedzialne za urządzenia Nexus, Chromecast czy Chromebook oraz Google Glass, OnHub czy ATAP (Advanced Technology and Projects). OnHub to pomysł Google'a na stworzenie rutera, który z czasem stanie się jednym z elementów inteligentnego domu. Urządzenie jeszcze nie ujrzało światła dziennego. Z kolei grupa ATAP nie wyprodukowała żadnego urządzenia, a niedawno jej szefowa, Regina Dugan, która w przeszłości stała na czele DARPA, porzuciła Google'a i przeszła do Facebooka. Przed Osterlohem stoi więc niełatwe zadanie ożywienia inicjatyw hardware'owych Google'a, z których również te bardziej znane, jak Project Ara czy Google Glass, nie odniosły dotychczas sukcesu. « powrót do artykułu
  19. Użytkownicy holenderskiego Tweakers Forum alarmują, że jeden ze sprzedawców na Grouponie rozprowadza podrobione karty pamięci firmy SanDisk. Karty te, rzekomo urządzenia SanDisk MicroSD, rzeczywiście mają reklamowaną pojemność i działają, jednak ich wydajność jest znacznie niższa niż opisana na opakowaniu. Wiadomo, że sprzedawca działa na terenie Wielkiej Brytanii, gdzie sprzedaje karty jako Connectronics. W ofercie ma urządzenia o pojemnościach 8, 16, 32, 64 i 128 gigabajtów. Jednak zamiast obiecywanego na opakowaniu transferu 48 MB/s użytkownicy kart mogą liczyć na maksymalny transfer rzędu 25 MB/s. Na pierwszy rzut oka opakowanie wygląda na autentyczne, jednak użytkownicy Tweakers Forum zwracają uwagę, że umieszczone na nim zdjęcie smartfonu jest nieostre, a z tyłu w opisie znajdują się literówki. SanDisk potwierdził, że karty są podrobione. Sprzedawca fałszywych kart twierdzi, że to oryginały i nadal je sprzedaje. Przedstawiciele Groupona dali sobie 10 dni na rozwiązanie problemu. « powrót do artykułu
  20. W ubiegłym tygodniu na najpopularniejszej na świecie witrynie z torrentami, The Pirate Bay, pojawiły się złośliwe reklamy. Próbowały one przekierować użytkownika na witrynę, na której zestaw hakerski narzędzi Magnitude usiłował wykorzystać dziury we Flash Playerze i Internet Explorerze. Jeśli atak się powiódł, na komputerze ofiary instalowany był złośliwy kod typu ransomware o nazwie Cerber. Oprogramowanie początkowo domaga się okupu w wysokości 1,24 bitcoina (521 USD), a po tygodniu suma rośnie dwukrotnie. Zajmująca się bezpieczeństwem firma RiskIQ informuje, że ci sami przestępcy usiłowali też przekonać użytkowników, iż korzystają z nieaktualnej wersji Flash Playera i powinni zainstalować poprawkę. W rzeczywistości poprawka była kolejnym szkodliwym oprogramowaniem. « powrót do artykułu
  21. Przed paroma laty Gérard Niyondiko i Moctar Dembele, młodzi inżynierowie z Afryki, wymyślili mydło chroniące przed ukąszeniami komarów przenoszących malarię. Wynalazek to część kampanii wymierzonej w wyeliminowanie malarii i ocalenie do końca 2018 roku 100.000 żyć. Start-up Faso Soap z siedzibą w Burkina Faso (Afryka Zachodnia) oferuje jedno z najbardziej obiecujących rozwiązań zapobiegających malarii. Mydło zawiera mieszankę naturalnych olejków eterycznych, które mają odstraszać komary przez co najmniej sześć godzin po użyciu. W 2013 r. projekt wygrał główną nagrodę Global Social Venture Competition (GSVC). Z Lyonu do Wagadugu ITECH, szkoła inżynieryjna z Lyonu, zapewniła badaczom pomoc techniczną przy tworzeniu pierwszych prototypów mydła oraz ulepszaniu właściwości organoleptycznych. Dzięki temu poprawiono zapach i wrażenia dotykowe. By uzyskać bazę tłuszczową, użyliśmy oleju kokosowego i masła shea. Aktywna substancja odstraszająca komary została wyprodukowana na bazie koktajlu z olejków eterycznych [m.in. ze źdźbeł trawy cytrynowej zwanej także palczatką] - mówi Pascale Cottin, dyrektor Laboratorium Kosmetyków ITECH. Dlaczego mydło? Wyzwaniem dla zespołu było znalezienie formuły, która ustabilizuje olejki eteryczne w końcowym produkcie kosmetycznym. W ten sposób wpadliśmy na pomysł, aby zrobić [właśnie] mydło - powiedział Niyondiko, współzałożyciel Faso Soap. W naszym kraju większość populacji żyje poniżej granicy ubóstwa i ludzie nie mogą sobie pozwolić na regularne kupowanie leków, kremów/sprejów przeciwko komarom czy moskitier. [Mając to na uwadze], zaproponowaliśmy więc odstraszający komary ogólnodostępny artykuł, który jednocześnie wykazuje działanie larwobójcze [...]. Mydło jest używane zarówno do mycia ciała, jak i prania ubrań. To jeden z niewielu produktów, który znajduje się w 95% tutejszych gospodarstw domowych. Co ważne, w bardzo gorących regionach mydło jest często stosowane w godzinach wieczornych, gdy komary zaczynają gryźć. Wiadomo też, że mydliny redukują rozwój larw komarów w stojącej wodzie. Komercjalizacja mydła pozwoli Faso Soap dotrzeć do najbardziej odległych obszarów. Dzięki dystrybucji w zaledwie 5 krajach kampania obejmie aż 50% zagrożonej populacji. Crowdfunding pomoże ocalić 100.000 istnień ludzkich Nadszedł czas, aby zacząć komercjalizację naszego wynalazku, a także ukończyć najważniejszą formułę chemiczną [...] - tłumaczy Gérard Niyondiko. Zbieranie funduszy na finansowanie projektu 100 000 vies rozpoczęło się 12 kwietnia i potrwa do 21 maja. W ten sposób do końca 2018 r. będzie można pomóc w walce z malarią aż 100 tysiącom osób. To bardzo istotne, bo wg Światowej Organizacji Zdrowia, co dwie minuty malaria zabija jedno dziecko. Z funduszy uzyskanych za pośrednictwem portalu crowdfundingowego Ulule będziemy wspierać badania nad istniejącymi prototypami - potwierdza Gérard Niyondiko. Dzięki 33.000 dolarów sfinansujemy m.in. przeprowadzenie testów w specjalistycznym laboratorium. Kolejne 66.000 dolarów pozwoli na przetestowanie mydła w naturalnym środowisku. Na stworzenie własnego laboratorium i przygotowanie fazy produkcyjnej potrzebujemy 112.000 dolarów. Crowdfunding to konieczność, jeśli mydło ma naprawdę ujrzeć światło dzienne. Dotąd, choć setki ludzi deklarowały pomoc przy dystrybucji czy marketingu, każdorazowo chęć współpracy znikała, gdy okazywało się, że Faso Soap nie istnieje, bo najpierw musi przejść testy laboratoryjne. W 2015 r. Niyondiko dostał od nigeryjskiej Fundacji Tony Elumelu grant w wysokości 5 tys. dolarów, ale z oczywistych względów taka kwota nie wystarczyła do zakończenia koniecznych etapów. Jeśli wyniki czerwcowych testów wydajności będą pomyślne, pierwsze mydła zostaną sprzedane w 2017 r. O Faso Soap Start-up Faso Soap powstał w 2013 roku w Burkina Faso z inicjatywy Gérarda Niyondiko. Jego celem jest walka z malarią za pomocą naturalnego mydła odstraszającego komary. Faso Soap chce upowszechnić swój produkt w najbardziej narażonych populacjach Afryki. Zdobywając 3 lata temu GSVC Grand Prize, Niyondiko i Dembele mieli, odpowiednio, 35 i 22 lata. Panowie znali się z uczelni - obaj studiowali w Międzynarodowym Instytucie Inżynierii Wody i Środowiska w Wagadugu. « powrót do artykułu
  22. Mozilla opublikowała Firefoksa 46 wraz z którym załatała 14 dziur - w tym 4 uznane za krytyczne - znalezionych w poprzedniej wersji przeglądarki. Niektóre z tych luk były związane z błędami w obsłudze podsystemu pamięci, co pozwalało na wykonanie dowolnego kodu. Cztery kolejne dziury uznano za niebezpieczne. Jedna z nich występowała w wersji Firefoksa dla Androida i pozwalała napastnikowi na wykorzystanie JavaScriptu do odczytania danych geograficznych oraz informacji z czujników ruchu. Stanowiła ona więc poważne zagrożenie dla prywatności użytkownika. Użytkownicy Firefoksa powinni jak najszybciej zainstalować najnowszą wersję przeglądarki. « powrót do artykułu
  23. Na znalezionej w marokańskiej jaskini kości udowej hominida widoczne są ślady zębów. To wskazuje, że żyjący przed 500 000 lat nasz przodek został pożarty przez dużego mięsożercę. W środkowym plejstocenie wcześni ludzie prawdopodobnie konkurowali z dużymi mięsożernymi drapieżnikami. Dotychczas jednak mieliśmy niewiele dowodów na istnienie takiej konkurencji. Autorzy najnowszych badań wykazali na kości pęknięcia i inne ślady wskazujące, że była ona przeżuwana. Widać na niej m.in. wgłębienia, a obie miękkie końcówki kości są całkowicie zmiażdżone. Uczeni uważają, że ofiara została zjedzona przez hieny wkrótce po śmierci. Nie jest jednak możliwe ustalenie, czy człowiek został przez nie upolowany, czy też zwierzęta zadowoliły się zwłokami. Niezależnie jednak od tego, badania te przyniosły pierwszy dowód wskazujący, że nasi przodkowie byli źródłem pożywienia dla zwierząt w środkowym plejstocenie w obecnego Maroka położonego w pobliżu Casablanki. Inne zdobyte w okolicy dowody wskazują, że ludzie żywili się też mięsożercami. Wygląda więc na to, że nasi przodkowie raz byli myśliwymi, a innym razem ofiarami miejscowej fauny. « powrót do artykułu
  24. Probiotyki hamują u myszy związaną z menopauzą utratę gęstości kości. Naukowcy ze Szkoły Medycyny Emory University i Uniwersytetu Stanowego Georgii wywoływali u samic menopauzę, usuwając im jajniki. Wyniki opisane na łamach Journal of Clinical Investigation sugerują, że probiotyki mogą stanowić tani sposób na pomenopauzalną osteoporozę. Od jakiegoś czasu wiadomo było, że układ odpornościowy bierze udział w osteoporozie poprzekwitaniowej, specjaliści nie mieli jednak pojęcia, jaki mechanizm leży u podłoża tego zjawiska. Zespół z Emory i Georgia State ustalił, że u myszy spadek poziomu estrogenu zwiększa przepuszczalność jelit, co sprawia, że produkty bakteryjne aktywują komórki odpornościowe jelita. W odpowiedzi komórki immunologiczne dają sygnał do rozkładu kości. Co istotne, badania wykazały, że probiotyki uszczelniają jelita i tłumią sygnał zapalny napędzający komórki odpornościowe. Nasze badania unaoczniają rolę, jaką mikroflora jelit odgrywa w modulowaniu przepuszczalności jelit i stanu zapalnego w kontekście spadku poziomu stężenia steroidów płciowych - podkreśla dr Roberto Pacifici. Ekipa Pacificiego podawała myszom 2 razy w tygodniu Lactobacillus rhamnosus GG (LGG), bakterie występujące m.in. w jogurtach. Miesiąc po usunięciu jajników u gryzoni z grupy kontrolnej gęstość kości spadła o połowę, zaś u myszy poddawanych terapii probiotykowej w ogóle się nie zmieniła. Amerykanie podkreślają, że typ stosowanych bakterii ma znaczenie. Gdy myszom podawano pozbawione probiotycznych właściwości pałeczki okrężnicy (Escherichia coli), nic się nie działo. Zastosowanie zmutowanych LGG, które wskutek defektu nie mogły skutecznie przywierać do komórek jelita, osłabiało korzystny efekt. Gdy probiotyk wykorzystywano u samic z zachowanymi jajnikami, prowadziło to do wzrostu gęstości kości. Określając wpływ mikrobiomu jelit na spadek gęstości kości, naukowcy badali też myszy wychowywane w jałowym środowisku. Ponieważ wykluczało to interwencję chirurgiczną, by wywołać menopauzę aplikowano leuprolid (analog hormonu uwalniającego gonadotropinę, który hamuje uwalnianie hormonów przez jajniki). U pozbawionych mikrobiomu samic zabieg ten nie wywoływał spadku gęstości kości. To oznacza, że by spadek stężenia steroidów doprowadził do zmniejszenia gęstości kości, konieczna jest obecność pewnych bakterii jelitowych - wyjaśnia prof. Rheinallt Jones, dodając, że obecnie są prowadzone badania, które mają ocenić, jak spadek poziomu hormonów płciowych oddziałuje na różnorodność mikrobiomu. Jedna możliwość jest taka, że niedobór steroidów prowadzi do zubożenia mikrobiomu, co nasila utratę kości i że probiotyki zachowują większą bioróżnorodność. « powrót do artykułu
  25. Apple to wciąż jedno z najbardziej dochodowych przedsiębiorstw na świecie. Mimo to przedsiębiorstwo informuje o pierwszym od 2003 roku kwartalnym spadku przychodów. W drugim kwartale 2016 roku przedsiębiorstwo zanotowało 50,6 miliarda USD przychodu, a dochód netto wyniósł 10,5 miliarda dolarów. Rok wcześniej przychód firmy wyniósł 58 miliardów dolarów, a dochód to 13,6 miliarda USD. Pogorszenie wyników finansowych było większe niż spodziewali się analitycy. Co gorsza, zdaniem ekspertów Apple nie może spodziewać się szybkiego polepszenia sytuacji. Samo Apple ocenia, że w trzecim kwartale bieżącego roku przychody wyniosą pomiędzy 41 a 43 miliardy USD. Od ponad 10 lat Apple notowało wzrosty sprzedaży i przychodów. Obecnie w każdej z głównych kategorii firma notuje kilkunastoprocentowy spadek sprzedaży. Przedsiębiorstwo sprzedaje obecnie o 16% mniej iPhone'ów, o 19% mniej iPadów, a sprzedaż urządzeń z linii Mac zmniejszyła się o 12%. Firma nie znalazła jeszcze nowego przebojowego produktu, który pozwoliłby zrekompensować jej spadki, a pokładane w iWatchu nadzieje spaliły na panewce. Spadek sprzedaży odbił się też na cenie akcji Apple'a, która zmniejszyła się o 7,71%. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...