Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36965
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Japońska sonda krążąca na orbicie Księżyca dokonała zaskakującego odkrycia. Znalazła tlen pochodzący z Ziemi. Eksperci sądzą, że może on nam wiele powiedzieć na temat dawnej atmosfery naszej planety. Obecnie dysponujemy niewieloma wiarygodnymi danymi na ten temat. Erozja i aktywność geologiczna zniszczyły je z czasem. Ziemski tlen na Księżycu daje nadzieję na zalezienie nienaruszonego źródła cennych informacji. Przez około pięć dni w każdym miesiącu Księżyc jest chroniony przez magnetosferę Ziemi. Wtedy to moga nań dotrzeć wolno poruszające się jony tlenu. Naukowcy sądzą, że sonda Kayuga odkryła właśnie takie jony, które zostały uwięzione w księżycowym regolicie, luźnej zwietrzałej skale pokrywającej Srebrny Glob. Znaleźliśmy dowód, że jony z ziemskiej atmosfery zostały przetransportowane na Księżyc, gdzie mogą pozostać przez miliardy lat, stwierdził główny autor badań, Kentaro Terada z Uniwersytetu w Osace. Odkrycie szczególnie zainteresowało naukowców badających moment, w którym na Ziemi pojawiła się fotosynteza. Mniej więcej 2,45 miliarda lat temu na naszej planecie doszło do Wielkiej Katastrofy Tlenowej. Ilość tlenu w atmosferze znacząco wzrosła. Okoliczności tej nagłej zmiany pozostają tajemnicą. Jeśli ślady tego wydarzenia przetrwały w postaci jonów tlenu na Księżycu specjaliści mogą wiele dowiedzieć się o ewolucji atmosfery Ziemi. Księżyć może zawierać wiele interesujących informacji. Niewykluczone, że na jego powierzchni znajdują się skamieniałe ziemskie organizmy przyniesione tam przez meteoryty przed miliardami lat. « powrót do artykułu
  2. Gorzka czekolada z dodatkiem oliwy z oliwek poprawia profil ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Zespół dr Rosselli Di Stefano z Uniwersytetu w Pizie porównywał wpływ spożycia gorzkiej czekolady z oliwą extra virgin lub czerwonymi jabłkami Panaia z dużą zawartością polifenoli na postępy miażdżycy u zdrowych osób, obarczonych czynnikami ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Badanie naprzemienne objęło 26 ochotników (14 mężczyzn i 12 kobiet) z co najmniej 3 czynnikami ryzyka chorób sercowo-naczyniowych: paleniem, dyslipidemią (stanem, gdy stężenia lipidów i lipoprotein w osoczu odbiegają od przyjętych norm), nadciśnieniem czy rodzinną historią chorób sercowo-naczyniowych. Przez 28 dni codziennie jedli oni 40 g gorzkiej czekolady. Przez 2 tygodnie zawierała ona dodatkowo 10% oliwy extra virgin, a w ciągu innych 14 dni 2,5% jabłek Panaia. Dwa rodzaje czekolady podawano w losowej kolejności. Rozwój miażdżycy monitorowano, oceniając zmiany metaboliczne (m.in. poziom karnityny), profil lipidowy, ciśnienie krwi, a także stężenie krążących komórek progenitorowych dla śródbłonka (ang. endothelial progenitor cells, EPCs). EPCs są kluczowe dla naprawy i podtrzymania funkcji śródbłonka. Na początku studium i po interwencji pobierano próbki krwi i moczu. Mocz badano pod kątem zawartości metabolitów za pomocą spektroskopii magnetycznego rezonansu jądrowego. Poziom krążących EPCs oceniano na drodze cytometrii przepływowej. Oprócz tego monitorowano palenie, wskaźnik masy ciała (BMI), ciśnienie, glikemię (poziom cukru we krwi), a także profil lipidowy. Po 28 dniach Włosi zauważyli, że gorzka czekolada z oliwą wiązała się ze znacząco podwyższonym poziomem EPCs oraz spadkiem poziomu karnityny (zarówno w porównaniu do punktu wyjścia, jak i spożywania czekolady z jabłkiem). Czekolada z oliwą poprawiała też poziom dobrego cholesterolu HDL oraz obniżała ciśnienie (w porównaniu do początku studium). Czekolada jabłkowa nie wywoływała znaczącego spadku stężenia trójglicerydów. Odkryliśmy, że zjadanie codziennie małych porcji gorzkiej czekolady z dodatkiem naturalnych polifenoli z oliwy extra virgin wiąże się z poprawą profilu ryzyka sercowo-naczyniowego. Nasze badanie sugeruje, że oliwa może być dobrym dodatkiem do żywności, który pomoże zachować komórki naprawcze EPCs. « powrót do artykułu
  3. U pacjentów z otyłością olbrzymią wydziela się za mało hamujących uczucie głodu hormonów sytości, co może prowadzić do dalszego rozwoju otyłości. Dzieje się tak, bo w błonie śluzowej górnych odcinków przewodu pokarmowego występuje za mało komórek enteroendokrynnych, które je uwalniają. Okazuje się, że można to jednak naprawić za pomocą operacji bariatrycznej. Komórki enteroendokrynne stale analizują treść pokarmową. W czasie posiłku uwalniają do krwiobiegu hormony, np. peptyd YY (PYY) czy cholecystokininę (CCK). Uczucie sytości powstaje w ośrodkowym układzie nerwowym. Naukowcy z Wydziału Biomedycyny Uniwersytetu w Bazylei, Szpitala Uniwersyteckiego oraz Szpitala im. św. Klary szukali powodów zmniejszonego wydzielania hormonów sytości. Badali próbki tkanek z przewodu pokarmowego, m.in. dwunastnicy, 24 szczupłych ochotników i 30 otyłych pacjentów (tych ostatnich przed i 3 miesiące po laparoskopowej rękawowej resekcji żołądka). Zespół dr Bettiny Wölnerhanssen wykazał, że liczba komórek enteroendokrynnych jest u osób otyłych znacząco mniejsza niż u ludzi z normalną wagą. To prowadzi do uwalniania mniejszych ilości hormonów sytości i zmian w zakresie łaknienia. Szwajcarzy wykazali także, że u otyłych pacjentów występują zmienione wzorce ekspresji czynników transkrypcyjnych potrzebnych do rozwoju z komórek macierzystych 2 linii komórek nabłonkowych: wydzielniczych i odpowiadających za wchłanianie. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports uważają, że zaburzenia różnicowania tych komórek mogą wpłynąć na stężenie uwalnianych hormonów. Co ważne, po operacji liczba komórek enteroendokrynnych i wzorzec czynników transkrypcyjnych prawie całkowicie wróciły do normy. Niestety, ludzie otyli są często stygmatyzowani. Powszechne przekonanie jest takie, że przyczyną nadmiernej wagi jest brak samokontroli i dyscypliny - podkreśla Wölnerhanssen. Tymczasem nie ma najmniejszych wątpliwości, że istotną rolę odgrywają czynniki metaboliczne. Opisane studium pokazuje, że istnieją strukturalne różnice między ludźmi otyłymi i szczupłymi, które mogą wyjaśnić brak uczucia sytości u tych pierwszych. « powrót do artykułu
  4. Dane 280 000 pacjentów zebrane przez 16 lat wskazują, że temperatura otoczenia może być wyzwalaczem ataku serca. Istnieje sezonowa zmienność w liczbie przypadków ataku serca. Ich liczba spada latem, a rośnie zimą. Nie jest jasne, czy ma to związek z niższymi temperaturami czy ze zmianami zachowania, mówi główny autor badań, doktor Moman A. Mohammad z Wydziału Kardiologii Uniwersytetu w Lund. Podczas badań naukowcy wykorzystali bazę danych SWEDEHEART, w której opisano przypadki wszystkich pacjentów, którzy pomiędzy 1 stycznia 1998 roku a 31 grudnia 2013 roku zostali przyjęci do szpitali z powodu ataków serca. Dla każdego takiego przypadku naukowcy zgromadzili dane meteorologiczne z lokalnych stacji pogodowych, by sprawdzić, jakie warunki panowały w czasie ataku. Obliczono też średnie temperatury zarówno dla całego kraju, jak i dla sześciu regionów opieki zdrowotnej, na jakie podzielona jest Szwecja. Zastosowano podział na trzy grupy: temperatury poniżej 0 stopni Celsjusza, 1-10 stopni Celsjusza i powyżej 10 stopni Celsjusza. Naukowcy zbadali też związek pomiędzy średnią dzienną liczbą ataków serca a średnią minimalną temperaturą powietrza. W bazie SWEDEHEART opisano 280 873 przypadki, a zespół Mohammada zgromadził dane meteorologiczne dla 99% z nich. Okazało się, że średnia dzienna liczba ataków serca była znacząco wyższa w dni chłodne w porównaniu z dniami ciepłymi. Gdy średnie dzienne temperatury były niższe niż 0 stopni Celsjusza dochodziło każdego dnia do 4 ataków serca więcej niż wówczas, gdy średnia wynosiła powyżej 10 stopni Celsjusza. Naukowcy zauważyli też, że liczba ataków rośnie, gdy wieje silniejszy wiatr, słońce krócej świeci i gdy powietrze jest bardziej wilgotne. Analizy prowadzono na podgrupach pacjentów, w których osobno zgromadzono ludzi z nadciśnieniem, cukrzycą, osoby starsze, osoby, które wcześniej doświadczyły ataku serca czy też przyjmujące różne leki. Okazało się, że we wszystkich grupach istniał stabilny związek pomiędzy warunkami pogodowymi a atakami serca. Uzyskane przez nas wyniki konsekwentnie pokazuję, że w temperaturach poniżej 0 stopni Celsjusza dochodzi do większej liczby ataków. Stwierdzenie to, prawdziwe zarówno na poziomie podgrup, w skali całego kraju jak i w skali regionalnej sugeruje, że temperatura powietrza jest wyzwalaczem ataku serca, mówi Mohammad. Gdy jest nam zimno, obkurczają się naczynia krwionośne, zwiększa się ciśnienie krwi, rośnie częstotliwość pracy serca, przyspiesza się metabolizm i nasz organizm się ogrzewa. U większości zdrowych ludzi mechanizm ten jest dobrze tolerowany. Jednak u osób z płytkami miażdżycowymi w tętnicach wieńcowych może dojść do zawału, dodaje uczony. « powrót do artykułu
  5. W przyszłym roku na angielskich autostradach rozpoczną się testy autonomicznych ciężarówek jeżdżących w ciasnych kolumnach. Grupy będą składały się z maksymalnie trzech pojazdów połączonych bezprzewodowo. Przyspieszenie i hamulec będą kontrolowane przez pojazd prowadzący. Celem testów jest sprawdzenie, po brytyjskich drogach samochody ciężarowe mogą jeździć bardzo blisko siebie. Nowoczesna technologia ma umożliwić sytuację, w której ciężarówki będą na tyle blisko, iż skorzystają z tunelu aerodynamicznego tworzonego przez wiodący pojazd, dzięki czemu osiągnięte zostaną duże oszczędności na paliwie. Podobne testy prowadzono już w innych krajach Europy i w USA, jednak eksperci kwestionowali przydatność tego rozwiązania w Wielkiej Brytanii. Rząd w Londynie dofinansuje testy kwotą 8,1 miliona funtów. Podczas jazd próbnych we wszystkich pojazdach będzie siedział kierowca, by w razie potrzeby przejąć kontrolę nad pojazdem. Inwestujemy w technologię, która poprawi jakość ludzkiego życia. Łączenie ciężarówek w ścisłe kolumny pozwoli firmom przewozowym zaoszczędzić na paliwie, zmniejszy się emisja spalin oraz korki na drogach. Najpierw jednak musimy upewnić się, że to bezpieczna technologia i sprawdzi się na naszych drogach, dlatego inwestujemy w testy, mówi Paul Maynard, minister transportu. Jednak prezes brytyjskiego Automobile Association, Edmund King, ma sporo zastrzeżeń. Jego zdaniem kolumna trzech ciężarówek będzie utrudniała życie innym kierowcom. Zasłoni znaki drogowe i może utrudniać dostęp do bocznych dróg. Mamy jedne z najbardziej zatłoczonych autostrad w Europie, z wieloma wjazdami i wyjazdami. Łączenie pojazdów może działać na wielokilometrowych pustynnych autostradach w Arizonie czy Nevadzie, ale to nie jest Ameryka, stwierdza King. Podobnego zdania jest dyrektor Fundacji RAC, który zauważa, że łączenie ciężarówek może zapewnić oszczędności przy podróżach długodystansowych, ale na naszych zatłoczonych autostradach, gdzie samochody stoją w korkach, a kierowcy wciskają się przed siebie by zająć lepszą pozycję, korzyści z tego rozwiązania nie są takie pewne. « powrót do artykułu
  6. Naukowcy z Uniwersytetu Technologicznego Nanyang opracowali metodę przekształcania wytłoków browarnianych w ciekłą pożywkę dla drożdży piwnych. Drożdże piwowarskie dodaje się do brzeczki piwnej, by wywołać fermentację alkoholową. Ich enzym (zymaza) rozkłada glukozę, fruktozę, sacharozę i maltozę na alkohol etylowy i dwutlenek węgla. Proces warzenia wymaga więc dużych ilości drożdży. Wytłoki browarniane stanowią nawet 85% odpadów. Mają one niewielką wartość, dlatego często wykorzystuje się je jako kompost lub paszę dla zwierząt. Profesor William Chen wyjaśnia, że w ramach nowego procesu odpady browarnicze przekształca się w cenną ciekłą pożywkę. Cenną, bo za litr pożywki dostępnej obecnie w handlu trzeba zapłacić 30 USD. Tutaj zaś koszty są o wiele niższe. Chen i doktorantka Sachindra Cooray pracowali nad nową metodą aż 2 lata. Wynalazek przyciągnął już uwagę międzynarodowych kompanii browarniczych, np. Heineken Asia Pacific (HAP). Chen prowadzi obecnie rozmowy, które pozwolą licencjonować lub skomercjalizować technologię. Opracowaliśmy metodę wykorzystania mikroorganizmów spożywczych do przekształcania wytłoków browarnianych w podstawowe składniki odżywcze, które mogą być z łatwością "spożyte" przez drożdże. [Oznacza to], że ok. 85% odpadów można obecnie zmienić w wartościowe zasoby, co znacząco ogranicza [...] koszty produkcji i jednocześnie przyczynia się do wzrostu samowystarczalności. Prof. Xu Rong dodaje, że rozrastająca się globalna populacja wystawia na próbę/wyczerpuje konwencjonalne źródła pokarmu, stąd potrzeba wymyślania nowych produktów i procesów, które sprostają zapotrzebowaniu. Naukowcy z Singapuru wyliczają, że rocznie na świecie produkuje się przeszło 193 mld l piwa (można nim wypełnić 77 tys. basenów olimpijskich). W ten sposób powstaje 39 mln t wytłoków. Innymi słowy, na każde 5 l produkowanego piwa przypada 1 kg wytłoczyn. W projekcie badawczym, którego wyniki opublikowano na łamach pisma ABM Express, wykorzystano odpady HAP. Jak wyjaśniają Singapurczycy, gdy drożdże fermentują słód (skiełkowane i wysuszone ziarna zbóż, np. jęczmienia) i chmiel, wykorzystywane są cukry, białka itp., pozostaje zaś lignina. Choć generalnie uznaje się ją za nieprzydatną w przemyśle spożywczym, pewne mikroorganizmy umieją ją rozłożyć na mniejsze (odżywcze) związki. To z kolei można zmiażdżyć i przekształcić w łatwą do strawienia przez drożdże ciecz. « powrót do artykułu
  7. Nowotwór trzustki to jeden z najbardziej śmiertelnych nowotworów. W ciągu 5 lat od diagnozy umiera aż 90% chorych. Jedną z przyczyn jest fakt, że choroba rozwija się bezobjawowo, brak też nieinwazyjnych metod diagnostycznych, które pozwoliłyby wykryć nowotwór na wczesnym etapie. Na University of Washington powstała aplikacja, która pozwala w banalnie łatwy sposób samodzielnie sprawdzić swoje zdrowie pod kątem nowotworu trzustki. BiliScreen wykorzystuje aparat w smartfonie, algorytmy komputerowego rozpoznawania obrazów oraz systemy maszynowego uczenia się do wykrycia podniesionego poziomu bilirubiny w białku oka. Szczegółowy opis działania apliacji zostanie zaprezentowany 13 września podczas International Joint Conference on Pervasive and Ubiquitous Computing. Jednym z najwcześniejszych objawów raka trzustki – i wielu innych chorób – jest zabarwienie skóry i białek oczu na żółto. Jest to spowodowane zwiększeniem poziomu bilirubiny we krwi. Możliwość wyłapania żółtaczki na bardzo wczesnym etapie, zanim jeszcze staje się ona widoczna dla gołego oka, pozwoli na wczesną diagnostykę. Podczas wstępnych testów klinicznych za pomocą aplikacji BiliScreen zbadano 70 osób. Program wykorzystywano wraz z wydrukowanym w technologii 3D pudełkiem, za pomocą którego kontrolowano ilość światła docierającego do oczu. Testy wykazały, że BiliScrenn prawidłowo identyfikuje żółtaczkę w 89,7% przypadków. Problem z nowotworem trzustki polega na tym, że gdy już pojawią się objawy, jest zwykle za późno. Jeśli ludzie mogliby przeprowadzać prosty test raz w tygodniu, w zaciszu mieszkania, niektórzy byliby w stanie wyłapać chorobę na tyle wcześnie, że uratuje to ich życie, mówi główny autor badań Alex Mariakakis z Paul G. Allen School of Computer Science & Engineering. BilliScreen powstał na podstawie wcześniejszego narzędzia, które pozwalało na diagnozowanie żółtaczki u niemowląt za pomocą wykonanego zdjęcia. Narzędzie BiliCam prawidłowo zdiagnozowało poziom bilirubiny u 530 dzieci. Obecnie poziom bilirubiny wykonuje się na podstawie testów krwi. Te zaś nie są zlecane dorosłym osobom jeśli nie ma ku temu wyraźnych powodów. Wymagają ponadto dostępu do laboratorium i są zabiegiem inwazyjnym. BiliScreen ma być łatwy w obsłudze i nieinwazyjny. Na razie BiliScreen wymaga dodatkowych akcesoriów: albo użycia okularów z wzorcem kolorów kalibrującym aparat, albo wykorzystania pudełka, które blokuje światło z otoczenia. Metoda z pudełkiem daje nieco lepsze wyniki. Naukowcy przygotowują się do przeprowadzenia szerzej zakrojonych testów swojego narzędzia. Chcą też udoskonalić je na tyle, by do sprawdzenia poziomu bilirubiny wystarczył sam aparat, bez używania dodatkowych akcesoriów. « powrót do artykułu
  8. Japońska firma pogrzebowa Nissei Eco Co. oferuje usługę dla oszczędnych klientów - ceremonię odprawianą przez mechanicznego kapłana buddyjskiego. Za zaledwie 50 tys. jenów (ok. 460 dol.) sutry zaśpiewa ubrany w tradycyjne szaty humanoidalny robot Pepper. Umieranie nie jest w Kraju Kwitnącej Wiśni tanie. Pogrzeb może kosztować nawet milion jenów (9200 USD), a zakup parceli na cmentarzu jeszcze więcej. Nissei Eco wykorzystuje roboty produkowane przez SoftBank, by w ramach szerszej inicjatywy wprowadzić innowacje do branży, która opiera się uwspółcześnieniu. Usługa ma przemawiać zwłaszcza do nastawionych bardziej świecko klientów, szukających alternatyw dla tradycyjnych rytuałów związanych ze śmiercią. W związku ze zmianami demograficznymi (migracją do miast) obowiązujący od okresu heian system danka, w ramach którego rodziny mogły w zamian za ofiary liczyć na zaspokojenie swoich potrzeb duchowych przez daną świątynię buddyjską, stracił na znaczeniu, dlatego przemysł pogrzebowy zaczął eksperymentować z nowymi usługami. Zmiana trybu życia i szybkie starzenie społeczeństwa zwiększyły zapotrzebowanie na tańsze i wygodniejsze pogrzeby. W Tokio, gdzie kwatery na cmentarzach są zazwyczaj drogie, powstały np. skomputeryzowane przybytki, w których przechowuje się tysiące urn. Za pomocą panelu dotykowego można je wydostać z magazynu i umieścić na specjalnym ołtarzyku. Innym sposobem na wyznaczanie tanatycznych trendów są tokijskie targi Life Ending Industry Expo. Zwiedzający zapoznają się tu z najnowszymi produktami i usługami, np. wypróbowują współczesne trumny czy biorą udział w głosowaniu na najprzystojniejszego mnicha. Gwiazdą tegorocznej edycji był ponoć właśnie recytujący sutry Pepper. « powrót do artykułu
  9. Globalne ocieplenie może spowodować, że w ciągu najbliższych kilku dekad znacząco rozszerzy się zasięg chrząszcza bielojada (Dendroctonus frontalis), jednego z najbardziej agresywnych gatunków owadów zabijających drzewa. Zasięg tego zwierzęcia jest ograniczany przez roczne ekstrema temperaturowe w ich dolnym zakresie. Globalne ocieplenie powoduje jednak, że średnia wyjątkowo niskich temperatur rośnie szybciej niż średnia temperatura na Ziemi. To zaś może spowodować, że w ciągu kilkudziesięciu lat chrząszcz bielojad, który zamieszkuje Amerykę Środkową i południowy wschód USA pojawi się w całych Stanach Zjednoczonych i na południu Kanady. Rozszerzanie się szkodnika na północ już jest widoczne. Od kilku lat chrząszcze zaczęły pojawiać się na amerykańskim północnym wschodzie. Na Long Island w Nowym Jorku zauważono go po raz pierwszy w 2014 roku, a do Connecticut trafił w roku 2015. Autorzy najnowszych badań, Corey Lesk i Radley Horton z Columbia University uważają, że przed rokiem 2020 chrząszcz na stałe zadomowi się wzdłuż atlantyckiego wybrzeża USA aż do Nowej Szkocji. Ich zdaniem do roku 2050 aż 78% lasów od Maine po Ohio będzie miało klimat sprzyjający szkodnikowi, a do 2080 klimat, w którym chrząszcz bielojad dobrze sobie radzi będzie panował na obszarze 700 000 kilometrów kwadratowych północnego-wschodu USA i południa Kanady. Zagrożonych będzie 71% obszarów sosny czerwonej i 48% drzewostanu sosny Banksa. Praca na temat chrząszcza bielojada to część większych badań, w ramach których Lesk i Horton skupili się na ryzykach związanych ze zmianami w ekstremach temperaturowych. Wiele gatunków jest wrażliwych na wyjątkowo niskie i wyjątkowo wysokie temperatury występujące na zamieszkanym przez nie obszarze. Naukowcy skupili się na bielojadzie, gdyż ma on onlbrzymi wpływ na lasy, dysponujemy bardzo dobrą, sięgającą 100 lat wstecz, dokumentacją wpływu niskich temperatur na zasięg chrząszcza. Ponadto, jak informuje US Forest Service, w latach 1990-2004 roczne straty w drzewostanie spowodowane działalnością bielojada wynosiły 100 milionów dolarów. Naukowcy podkreślają, jak bardzo wzrosły najniższe temperatury. W ciągu ostatnich 50 lat na wielu obszarach USA temperatury podczas najzimniejszej nocy w roku zwiększyły się o 6-7 stopni Fahrenheita, podczas gdy średnie roczne temperatury wzrosły o 1 stopień Fahrenheita. Horon i Lesk przewidują, że do roku 2050-2070 na północnym-wschodzie USA i południowym-wschodzie Kanady minimalne roczne temperatury wzrosną o dodatkowe 6,3-13,5 stopni Fahrenheita. Szybki wzrost temperatur jest mocno skorelowany z rozszerzaniem się zasięgu szkodnika. Od roku 1980 w stanie New Jersey chrząszcz bielojad zwiększał swój zasięg na północ w tempie 64 kilometrów na dekadę. Jeszcze szybciej wędrują najbardziej na północ wysunięte przyczółki. Te od 2002 roku zwiększają zasięg w tempie 85 kilometrów na dekadę. Podczas swoich badań naukowcy wykorzystali 27 różnych modeli klimatycznych i dwa modele emisji gazów cieplarnianych. Wzięli też pod uwagę scenariusz, w którym chrząszcz bielojad nie jest w stanie przemieścić się na obszarach, na których sosny rzadko występują. Problem jednak w tym, że na wielu obszarach USA bielojad w jakiś sposób pokonał tereny z rzadko rosnącymi sosnami. Po wzięciu pod uwagę wszelkich niewiadomych naukowcy stwierdzili, że niepewność dotycząca dat pojawienia się bielojada na różnych obszarach Stanów Zjednoczonych i Kanady wynosi ± 43 lata. Badania nie dają jednak odpowiedzi na wszystkie pytania. Ich autorzy nie sprawdzali, co się stanie, jeśli minimalne temperatury będą rosły szybciej, niż przewidują modele klimatyczne czy jeśli cyrkulacja powietrza lub pokrywa śniegu zmienią się w nieprzewidywalny sposób. Bez odpowiedzi pozostają pytania, jak chrząszcz bielojad zareaguje na susze czy fale upałów, jak wrażliwe na jego ataki będą sosny występujące bardziej na północy oraz jak na rosnące temperatury zareagują gatunki będące naturalnymi wrogami bielojada, jak na przykład chrząszcze z rodziny przekraskowatych. « powrót do artykułu
  10. Niska temperatura powietrza jest zewnętrznym wyzwalaczem zawału serca. Generalnie wiadomo, że istnieje sezonowe zróżnicowanie częstości występowania zawałów serca, ze spadkiem liczby przypadków latem i szczytem w zimie. Badanie obserwacyjne prof. Davida Erlinge z Uniwersytetu w Lund trwało 16 lat i objęło ponad 280 tys. pacjentów. Szwedzi oceniali związek między występowaniem zawałów serca i warunkami pogodowymi, w tym temperaturą, opadami, ciśnieniem atmosferycznym oraz ilością słońca. Naukowcy wykorzystali bazę danych SWEDEHEART, by zidentyfikować zawały, które wystąpiły między 1 stycznia 1998 i 31 grudnia 2013 r. Naukowcy śledzili warunki pogodowe, w czasie których dochodziło do zdarzeń sercowych. Posłużyły im do tego dane ze stacji meteorologicznych Szwedzkiego Instytutu Meteorologii i Hydrologii (SMHI). Wyliczano średnią minimalną temperaturę dla całego kraju i 6 regionów opieki zdrowotnej. Klasyfikowano ją na 3 przedziały: 10°C. Oceniano związek między średnią liczbą zawałów dziennie i średnią temperaturą minimalną. Okazało się, że w okresie objętym badaniem odnotowano 280.873 zawały (dane meteorologiczne objęły 99% z nich). Średnia liczba zawałów dziennie była znacznie większa przy niższych temperaturach. Wyniki były takie same dla wszystkich regionów opieki zdrowotnej. Gdy średnia dzienna temperatura była ujemna, w porównaniu do temperatur powyżej 10°C, oznaczało to 4 dodatkowe zawały dziennie. Ponadto liczba zawałów była większa przy wyższych prędkościach wiatru, krótszym nasłonecznieniu i wyższej wilgotności powietrza. Analogiczne wyniki uzyskano dla zawałów serca z uniesieniem i bez uniesienia odcinka ST. Szwedzi analizowali także związek między występowaniem zawału serca i pogodą w podgrupach, np. seniorów, pacjentów z nadciśnieniem, cukrzycą czy wcześniejszymi zawałami. Okazało się, że we wszystkich korelacja kształtowała się podobnie. Nasze wyniki konsekwentnie wskazywały na większą częstość występowania zawałów przy temperaturach poniżej zera. Wyglądały one podobnie w wielu podgrupach pacjentów, a także w skali kraju i regionów. To sugeruje, że temperatura powietrza jest wyzwalaczem zawału - podkreśla dr Moman A. Mohammad. Organizm reaguje na zimo, obkurczając obwodowe naczynia krwionośne. Zmniejsza to przewodnictwo cieplne skóry, co z kolei prowadzi do wzrostu ciśnienia tętniczego. Oprócz tego pojawiają się dreszcze i wzrost tętna. Większość zdrowych ludzi dobrze toleruje te mechanizmy. U osób z blaszkami miażdżycowymi w naczyniach wieńcowych może jednak dojść do wyzwolenia zawału. Ponieważ badanie miało charakter obserwacyjny, Mohammad podkreśla, że w grę mogą wchodzić dodatkowe czynniki. Infekcje dróg oddechowych i grypa są znanymi czynnikami ryzyka zawału, które wykazują zmienność sezonową. Nie można też wykluczyć, że na większą częstość zawałów przy niskich temperaturach wpływają zależne od pór roku zachowania, np. zmiany dietetyczne czy ograniczona aktywność fizyczna. « powrót do artykułu
  11. Polska firma Acid Wizard Studio udostępniła na The Pirate Bay swoją grę Darkwood. Tytuł można pobrać bezpłatnie, a jedyne, o co proszą jej twórcy, to dobrowolne zapłacenia jeśli gra nam się podoba. Horror Darkwood był rozwijany przez wiele lat i nie obyło się bez poważnych kłopotów. Acid Wizard Studio zostało założone przez trzech przyjaciół, którzy rzucili pracę by skupić się na rozwoju gry. Zebrali oni pieniądze za pośrednictwem serwisów crowfundingowych i obiecali ukończenie gry w 2014 roku. Termin ten był jednak wielokrotnie przekładany, co wywołało lawinę nieprzychylnych komentarzy. Przed kilkoma dniami gra w końcu ujrzała światło dzienne i zadebiutowała na platformie Steam. Zaczęła zbierać entuzjastyczne opinie. Dobre komentarze i rosnąca popularność gry spowodowały, że Acid Wizard Studio zostało zalane mailami. Wiele z nich to były wiadomości od oszustów. Smutny fakt jest taki, że otrzymaliśmy wiele oszukańczych listów. Ich autorzy twierdzili, że są blogerami czy prowadzą konto na YouTube i prosili o bezpłatny klucz do gry. Potem klucze te sprzedawali na czarnym rynku. Mamy tego dość. Działalność oszustów spowodowała, że nie jesteśmy w stanie podarować kluczy ludziom, których nie stać na kupienie Darkwood, mówią przedstawiciele Acid Wizard Studio. To jednak nie jedyny problem. Twórcy gry najwyraźniej nie przygotowali się na to, co ich czeka po debiucie. Na platformie Steam można otrzymać zwrot pieniędzy za grę, jeśli nie korzystało się z niej dłużej niż 2 godziny. Podobnie jest i z Darkwood. Jednak i tutaj jest wiele osób nadużywających cierpliwości i dobrego serca deweloperów. Gdy czytamy, że ktoś chce, byśmy oddali mu pieniądze, bo jego rodzice wkurzą się, gdy na koniec miesiąca zobaczą rachunki... to dość przygnębiające. Założyciele Acid Wizard Studio postanowili więc udostępnić grę dla wszystkich. Można ją bezpłatnie pobrać z The Pirate Bay. Mają przy tym jedną prośbę. Jeśli podoba ci się Darkwood i chcesz, byśmy nadal tworzyli gry, pomyśl o jej kupieniu, na przykład na Steamie, GOG czy w Humble Store. Podkreślają jednak, by nie kupować klucza do gry na witrynach zajmujących się sprzedażą takich kluczy. Robiąc to żywisz raka, który żeruje na twórcach gier. « powrót do artykułu
  12. Wokół gwiazd położonych w odległości ponad 1300 lat świetlnych od Ziemi krążą dwa „gorące Jowisze”. To planety podobne wielkością do Jowisza, na powierzchni których jest jednak znacznie cieplej. Nowe światy, EPIC 211418729b i EPIC 211442297b, zauważono po raz pierwszy w połowie 2015 roku w ramach przedłużonej misji K2 Teleskopu Keplera. Teraz zespół astronomów z California Institute of Technology (Caltech), potwierdził, iż rzeczywiście mamy do czynienia z planetami. Amerykanie prowadzili obserwacje pomiędzy styczniem 2016 a majem 2017. Wykorzystali w tym celu teleskopy Keck II oraz Gemini North oraz instrument HIRES z Keck I i dane fotometryczne z teleskopów w Arizonie, Chile i RPA. Odkryliśmy dwa gorące Jowisze, które wcześniej w ramach kampanii K2 uznano za kandydatów na planety, czytamy w artykule opublikowanym na łamach arXiv.org EPIC 211418729b ma średnicę 0,94 średnicy Jowisza i masę o 85% większa ond niego. Okrąża on swoją gwiazdę w ciągu 11,4 dnia, a jej temperatura równowagi wynosi 719 kelwinów. Układ planetarny znajduje sie w odległości około 1570 lat świetlnych od Ziemi. Z kolei EPIC 21144227b ma średnicę 111% średnicy Jowisza, a jej masa wynosi 0,84 mas wspomnianej planety. Temperatura równowagi wynosi w tym przypadku 682 kelwiny, planeta położona jest w odległości 1360 lat świetlnych od Ziemi i obiega swoją gwiazdę w ciągu 20,3 dnia. Naukowcy podkreślają, że obie planety mają jeden z najdłuższych czasów obiegu wśród pozasłonecznych gazowych olbrzymów, których masę znamy. « powrót do artykułu
  13. Drugiego września na skwerze o powierzchni 554 m2 u zbiegu ulic Dekerta, Wałowej i Kiełkowskiego w Krakowie odbędzie się uroczyste otwarcie pierwszego w Polsce ogrodu motyli. Jest on obsadzony roślinami (kwiatami i krzewami) atrakcyjnymi dla motyli, znajdują się tam również domki dla owadów. Jak tłumaczą pomysłodawcy crowdfundingowego projektu, ten kieszonkowy park to niewielka, wypełniona roślinnością i małą architekturą przestrzeń miejska pomiędzy budynkami. Wśród traw mają się znajdować imitujące świetliki lampki solarne. Oprócz tego projekt przewiduje drewnianą instalację ze słowem motyl w różnych językach czy płyty chodnikowe z grami podwórkowymi. Przy zasadzonej w centrum wiśni ozdobnej umieszczono tablicę informująca o inicjatywie. Pomysł 50 studentów z Uniwersytetu Jagiellońskiego tak się spodobał, że na platformie Polak Potrafi zebrano aż 116% potrzebnej kwoty (23.272 PLN). Partnerami akcji "Na rogu Dekerta" są Zarząd Zieleni Miejskiej i Fundacja Architects PL. Zaangażował się w nią także UJ oraz członkowie lokalnego stowarzyszenia Podgórze PL. Wpisy na temat projektu i jego realizacji ukazują się w mediach społecznościowych (na Facebooku, Instagramie i Twitterze) oraz na witrynie internetowej narogudekerta.pl. « powrót do artykułu
  14. Powstał pierwszy doustny środek na jaskrę, niebezpieczną chorobę oczu. Koncepcja tabletki z cytykoliną, powstrzymującą śmierć komórek siatkówki oka, powstała w Lublinie. Tu też zainicjowano badania nad jej skutecznością. Tabletki z cytykoliną mają wspierać standardową terapię leczenia jaskry i wzmacniać jej efekty. W wrześniu wprowadza je na rynek jeden z amerykańskich koncernów farmaceutycznych. Będą dostępne także w Polsce – poinformował prof. Robert Rejdak, kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. To w Lublinie zrodziła się koncepcja, aby do leczenia jaskry zastosować cytykolinę doustnie w tabletkach, tu zainicjowano badania nad jej skutecznością, zarówno doświadczalne, jak i kliniczne – podkreślił Rejdak. W środowisku lubelskich okulistów i farmakologów od 20 lat prowadzone były badania nad neuroprotekcją, czyli dziedziną farmakologii zajmującą się bezpośrednią ochroną komórek nerwowych przed degeneracją. Podobnymi badaniami zajmowały się też inne ośrodki na świecie, jednak stosowane substancje często wywoływały skutki uboczne, które uniemożliwiały ich stosowanie. Lubelscy naukowcy, współpracujący z zespołem prof. Pawła Grieba z PAN w Warszawie, postanowili zająć się cytykoliną. Ja - jako neurofarmakolog i okulista, przyglądając się tej substancji stwierdziłem, że ona bardzo pasuje do dynamiki i charakteru jaskry. Po raz pierwszy na świecie mój zespół zaproponował zastosowanie u pacjentów z jaskrą cytykoliny w postaci doustnych tabletek – powiedział Rejdak. Neurolodzy znali cytykolinę już wcześniej. Była stosowana w zastrzykach domięśniowych lub wlewach dożylnych w leczeniu udarów, w stanach zagrażających życiu. Nie w każdym przypadku przynosiła pacjentom korzyści. Natomiast skuteczna okazała się podana doustnie w przypadkach jaskry. Wraz z zespołem prof. Jerzego Toczołowskiego, prof. Zbigniewa Stelmasiaka, prof. Konrada Rejdaka i dr. Marka Kamińskiego, badaliśmy pacjentów z jaskrą leczonych tabletkami z cytykoliną, różnymi metodami, zwłaszcza testami elektrofizjologicznymi. Następnie prace te zostały przeniesione do Tybingi, do ośrodka kierowanego przez prof. Eberharta Zrennera, gdzie były lepsze warunki. Tam badałem istotę aktywności farmakologicznej cytykoliny – opowiadał Rejdak. Badania wykazały bardzo wysoką skuteczność cytykoliny jako środka, który chroni, a przede wszystkim hamuje śmierć komórek zwojowych siatkówki oka. Nasze wyniki potwierdzone zostały przez inne niezależne ośrodki naukowe, m.in. we Włoszech i Korei. Powstały liczne publikacje naukowe na ten temat – dodał. Po sukcesie licznych badań, substancją leczniczą zainteresował się przemysł farmaceutyczny. Rejdak nie brał udziału w komercjalizacji pomysłu. Prace nad cytykoliną to jeszcze część mojej habilitacji, dlatego uważam, że to takie moje dziecko naukowe. Cieszę się, że niezależne gremia się tym zainteresowały. Trzeba podkreślić zasługi środowiska lubelskiego, bo rzadko się w okulistyce zdarza, by Polacy wymyślili jakąś terapię od początku i przeprowadzili badania - zaznaczył. Ja się mogę tylko cieszyć, że jest środek dostępny dla pacjentów. Z punktu biznesowego może byłoby mądrzejsze, gdyby to opatentować, ale ja zawsze na bieżąco publikowałem wszystkie wyniki badań, były powszechnie dostępne. Gdybym miał jeszcze raz to robić, zrobiłbym tak samo – dodał Rejdak. Jaskra jest niebezpieczną chorobą oczu, na świecie cierpi na nią około 70 mln ludzi, a 6 mln jest niewidomych z jej powodu. W Polsce na jaskrę choruje około 200 tys. osób, a 600 tys. jest nią zagrożonych. Jaskra przebiega w sposób wolny, postępujący, trwa całe lata. Na początku jest trudna do zdiagnozowania, wymaga długiego leczenia. Leczona jest metodami skierowanymi wprost do oczu, kroplami, zabiegami laserowymi i chirurgicznymi, ukierunkowanymi na obniżenie ciśnienia wewnątrz gałki ocznej. Tabletki z cytykoliną mają wspierać standardową terapię, wzmacniać jej efekty. Cytykolina stabilizuje błony komórkowe neuronów, hamuje ich rozpad. Nie wykazuje toksyczności ani działań ubocznych. Została uznana za nutraceutyk, środek pomiędzy lekiem a suplementem diety, może być przyjmowana codziennie, latami. Tabletka jest łatwa do stosowania dla osób starszych, a takie zwykle dotyka jaskra – zaznaczył Rejdak. Będziemy prowadzić dalsze badania nad tym środkiem. Sprawdzimy czy można go stosować w bardzo wczesnych stanach jaskry, gdzie ją tylko podejrzewamy, zanim włączymy krople czy zabiegi laserowe bądź inne - dodał Rejdak. « powrót do artykułu
  15. Związki występujące głównie w kakao - monomery epikatechiny - pomagają komórkom beta trzustki uwalniać więcej insuliny i lepiej reagować na podwyższony poziom glukozy we krwi. Jak podkreślają naukowcy z Brigham Young University i Virginia Tech, jest jednak jeden pewien haczyk. Trzeba by zapewne jeść sporo kakao i nie mogłoby być w nim zbyt dużo cukru - opowiada prof. Jeffery Tessem. Podczas eksperymentów Amerykanie zauważyli, że dodatek monomerów epikatechiny do wysokotłuszczowej diety sprawia, że zwierzęta są mniej otyłe i lepiej radzą sobie z podwyższonymi poziomami glukozy. Zainspirowani poczynionymi odkryciami, naukowcy postanowili sprawdzić, jakie zjawiska zachodzą na poziomie komórek beta. Komórki są lepiej chronione, skuteczniej sobie radzą ze stresem oksydacyjnym. Monomery epikatechiny sprawiają, że mitochondria komórek beta są silniejsze, przez co powstaje więcej ATP (źródła energii), a to z kolei przekłada się na uwalnianie większych ilości insuliny. Choć w ostatniej dekadzie przeprowadzono sporo badań nad podobnymi związkami, dotąd nikt nie potrafił wskazać, które z nich są najbardziej korzystne i w jaki dokładnie sposób działają. Ostatnie badanie, którego wyniki ukazały się w Journal of Nutritional Biochemistry, pokazują, że najskuteczniejsze są najmniejsze związki - monomery epikatechiny. Amerykanie nie zalecają jednak sięgania po czekoladę czy batoniki. Wg nich, należy poszukać sposobów ekstrahowania wspomnianych wcześniej monomerów z kakao, a także produkowania większych ich ilości. « powrót do artykułu
  16. Chroniczne szumy uszne prowadzą do zmian w 2 sieciach mózgowych, a te z kolei sprawiają, że mózg jest bardziej uważny i rzadziej odpoczywa. Badania szumów usznych komplikuje zmienność populacji pacjentów. W grę wchodzi wiele zmiennych, w tym czas trwania choroby, jej przyczyna, natężenie, towarzysząca utrata słuchu, wiek, rodzaj słyszanego dźwięku, zajęte ucho itp. Trudno się więc dziwić, że badania dają niespójne rezultaty. Zmienność dosłownie nas zalewała, dlatego znalezienie jakiejkolwiek spójności, czegoś, co daje nam obiektywną miarę szumów usznych, jest bardzo ekscytujące - podkreśla prof. Fatima Husain z Uniwersytetu Illinois. Za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) Amerykanki sprowadziły szumy uszne do przedklinka. Przedklinek ma powiązania z 2 odwrotnie działającymi sieciami: grzbietową siecią uwagi (ang. dorsal attention network, DAN), która jest aktywna, gdy coś przyciąga czyjąś uwagę, oraz siecią stanu spoczynku (ang. default-mode network, DMN), która dochodzi do głosu, kiedy ktoś odpoczywa i nie myśli o niczym konkretnym. Gdy DMN jest aktywna, DAN jest wyłączona i na odwrót - wyjaśnia główna autorka studium, Sara Schmidt. Okazuje się jednak, że u pacjentów z szumami usznymi przedklinek jest silniej połączony z DAN, a słabiej z DMN. Gdy rośnie natężenie szumów, nasilają się zjawiska obserwowane w obwodach neuronalnych. Dla pacjentów z szumami usznymi to potwierdzenie [realności ich objawów]. Wreszcie mamy obiektywną i niezmienną miarę tinnitusa. Dodatkowo wyniki pokazują, że pacjenci z szumami nigdy naprawdę nie odpoczywają, nawet w stanie spoczynku. To by wyjaśniało, czemu wielu ludzi wspomina o częstszym zmęczeniu. Oprócz tego ich uwaga jest powiązana z szumami w większym stopniu niż to konieczne, przez co na inne rzeczy pozostaje mniej zasobów - opowiada Husain. Jak podkreślają autorki publikacji z pisma NeuroImage: Clinical, osoby ze świeżo zdiagnozowanymi szumami usznymi nie wykazują różnic w łączności przedklinka (skany ich mózgu wyglądają jak w grupie kontrolnej). Rodzą się więc pytania, kiedy i jak zaczynają się zmiany w sieci połączeń mózgu i czy można im jakoś zapobiec, ewentualnie złagodzić. Nie wiemy, co się dzieje w grupie świeżo zdiagnozowanych pacjentów, dlatego kolejnym krokiem będą badania podłużne, w czasie których będziemy śledzić losy ludzi po wystąpieniu szumów. Zobaczymy, czy uda się wytropić, kiedy zaczną się pojawiać zmiany w przedklinku - podsumowuje Schmidt. « powrót do artykułu
  17. Większość sprzedawanych płetw rekinów i skrzeli płaszczek, które używane są w tradycyjnej medycynie, pochodzi od gatunków zagrożonych, donoszą naukowcy z Uniwersytetu w Guelph. Uczeni wykorzystali techniki analizy genetycznej i stwierdzili, że 71% badanych płetw i skrzeli kupionych w różnych miejscach to części ciał zagrożonych gatunków. Handel nimi jest zakazany. Pomimo kontrowersji wokół zupy z płetw rekina oraz faktu, że wiele gatunków tych ryb jest zagrożonych, wciąż istnieje wielki rynek na płetwy. Rośnie też zapotrzebowanie na potrawy ze skrzeli płaszczek, mówi profesor Dirk Steinke z Centrum Genomiki Bioróżnorodności. To problem, z którym trudno walczyć, gdyż płetwy rekinów są suszone i przetwarzane zanim jeszcze zostaną sprzedane, trudno więc zidentyfikować gatunek od którego pochodzą, dodaje uczony. Pozyskiwanie płetw rekina to wyjątkowo okrutny proceder. Płetwy odcina się żywym zwierzętom, które z powrotem wrzuca się do wody, gdzie giną w cierpieniach. Do wyobraźni ludzi nie przemawia ani fakt, że zwierzęta umierają straszną śmiercią, ani to, że płetwy rekina często zawierają wysokie stężenia neurotoksyny BMMA. Każdego roku zabija się w ten sposób 70-100 milionów rekinów. Rosnąca świadomość powoduje jednak, że w krajach Zachodu wprowadzane są zakazy polowania na rekiny dla płetw. Zakazuje się też importowania produktów z gatunków zagrożonych, ale – jak dowodzą powyższe badania – zakazy te są zuepłnie nieskuteczne. Naukowcy przeanalizowali próbki kupione w 129 miejscach w Kanadzie, Chinach i na Sri Lance. Należały one do 20 gatunków rekinów i płaszczek. Okazało się, że 12 z nich to gatunki zagrożone, a handel nimi jest zakazany na podstawie międzynarodowej konwencji CITES. Byliśmy zaskoczeni, że można kupić płetwy i skrzela rekina wielorybiego. To majestatyczne zwierzę jest chronione CITES od 2003 roku, mówi Steinke. « powrót do artykułu
  18. Liczne skamieniałości, głównie z Alp, które obejmują osobniki z wszystkich grup wiekowych, pozwoliły szczegółowo odtworzyć biologię i tryb życia niedźwiedzia jaskiniowego (Ursus spelaeus). Kristof Veitschegger z Uniwersytetu w Zurychu zaprezentował ustalenia zespołu na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Paleontologii Kręgowców w Albercie. Samce niedźwiedzia jaskiniowego ważyły 400-500 kg, a samice 225-250 kg. Masywne rozcierające zęby trzonowe oraz wyniki analizy izotopów azotu z kości wskazują, że U. spelaeus był głównie roślinożerny, a jego podstawowy pokarm stanowiły liście. Od czasu do czasu niedźwiedzie jaskiniowe i ludzie się spotykali, ale większość naukowców uważa, że U. spelaeus nie padły ofiarą ludzkich polowań, ale masywnych zmian klimatycznych, do których doszło po wycofaniu lodowców z Europy. Zbierając dane nt. relatywnej wielkości mózgu współczesnych i wymarłych niedźwiedzi, Veitschegger odkrył, że U. spelaeus miał bardzo mały mózg w stosunku do swoich gabarytów. Miarą potencjalnych możliwości intelektualnych danego organizmu jest współczynnik encefalizacji (ang. encephalization quotient, EQ); pokazuje on, ile razy mniejszy bądź większy jest przeciętny mózg przedstawiciela danego gatunku od mózgu, którego można by się spodziewać na podstawie gabarytów. I tak u najbliższego żyjącego krewnego U. spelaeus - niedźwiedzia brunatnego - EQ wynosi 0,83, a u biruanga (niedźwiedzia) malajskiego aż 1,31. U niedźwiedzia jaskiniowego współczynnik encefalizacji sięgał zaś zaledwie 0,60. Wg Veitscheggera, oznacza to, że podczas ewolucji wzrost rozmiarów nie korelował ze zmianami wielkości mózgu (mózg nie nadążał za ciałem). Mogło jednak być też tak, że relatywnie mały mózg odzwierciedlał niskoenergetyczną dietę (inne niedźwiedzie jedzą o wiele więcej białka zwierzęcego) i zmienne środowisko, które wymagało dłuższych okresów hibernacji. Szwajcar dodaje, że po długiej ciąży niedźwiedzice jaskiniowe rodziły prawdopodobnie liczne młode. Analiza mikroskopowej struktury kości kończyn wskazuje, że U. spelaeus rosły szybciej, ale dojrzałość płciową osiągały później niż inne niedźwiedzie. « powrót do artykułu
  19. Amazon uruchomił dzisiaj Amazon Macie, system sztucznej inteligencji, który analizuje to, co dzieje się z danymi przechowywanymi w chmurze AWS i wszczyna alarm, gdy zauważy coś niepokojącego. Gdy algorytmy Macie uznają, że danym użytkownika coś grozi, są one na przykład narażone na wyciek czy dostęp mogły uzyskać do nich nieuprawnione osoby, właściciel danych jest automatycznie informowany o problemie. Macie wykorzysta mechanizmy przetwarzania języków naturalnych za pomocą których będzie identyfikował i klasyfikował szczególnie wrażliwe dane, takie jak numery kont bankowych, kart kredytowych, prywatne klucze szyfrujące czy dane osobowe. Będzie też prowadził nieprzerwany monitoring tego, co dzieje się z danymi i poszukiwał niepokojących sygnałów. Ucząc się zachowań użytkownika będzie w stanie wyłowić nie tylko podejrzaną aktywność, ale również sytuacje, w których to sam użytkownik przypadkowo narazi dane. Amazon Macie będzie można do pewnego stopnia dopasować do własnych potrzeb. Użytkownicy AWS będąq mogli np. zdefiniować, jak system ma się zachowywać w sytuacji alarmowej, może np. zresetować listę kontroli dostępu czy zażądać od użytkowników zmiany hasła. « powrót do artykułu
  20. Porównanie dwóch różnych aktywności fizycznych wykazało, że obie korzystnie działają na mózg osób starszych spowalniając proces starzenia się, ale tylko taniec prowadził do widocznych zmian w zachowaniu. Badania, których wyniki opublikowano we Frontiers in Human Neuroscience wykazały, że u starszych aktywnych fizycznie osób można odwrócić efekty starzenia, a taniec daje najlepszy efekt. Ćwiczenia fizyczne spowalniają a nawet odwracają związane z wiekiem spadki zdolności mentalnych i fizycznych. W naszym badaniu wykazaliśmy, że dwa różne typy aktywności fizycznej – taniec i trening wytrzymałościowy – zwiększają te obszary mózgu, którego kurczą się z wiekiem. Jednak tylko w przypadku tańca zauważono widoczne zmiany w zachowaniu pod względem poprawy równowagi – mówi doktor Kathrin Rehfeld z Centrum Chorób Neurodegeneracyjnych w Magdeburgu. Średni wiek ochotników, którzy brali udział w badaniach, wynosił 68 lat. Każdy z nich został zapisany na 18-miesięczny kurs tańca lub wytrzymałości i giętkości. U obu grup doszło do zwiększenia hipokampu, który jest odpowiedzialny za pamięć, uczenie się i utrzymywanie równowagi, a jednocześnie jest podatny na kurczenie się z wiekiem i na choroby neurodegeneracyjne. Zbawienne skutki aktywności fizycznej były dobrze znane, jednak dotychczas nie wiedziano, czy różne rodzaje aktywności wywierają różny efekt. Aby to sprawdzić w grupie uprawiającej fitness prowadzono wiele powtarzających się ćwiczeń, jak np. jazda na rowerze czy Nordic walking, a grupa taneczna co tydzień uczyła się czegoś nowego. W grupie tanecznej staraliśmy się, by ćwiczący mieli ciągle jakieś nowe wyzwania, by ciągle musieli się uczyć. Największym wyzwaniem dla nich było przypomnienie sobie wcześniej nauczonych ruchów pod presją czasu i bez pomocy instruktora, mówi doktor Rehfeld. Naukowcy sądzą, że to właśnie te ciągłe nowe wyzwania były przyczyną dla której widoczny był większy postęp i polepszona równowaga u osób tańczących. Obecnie zespół doktor Rehfeld opracowuje program, który w największym stopniu będzie zwalczał neurodegeneracyjne skutki starzenia się. « powrót do artykułu
  21. Słynna tabliczka Plimpton 322 dowodzi, że to Babilończycy, a nie Grecy, wynaleźli trygonometrię. Dotychczas wiedzieliśmy, że Babilończycy zajmowali się badaniem boków trójkąta, jednak przypuszczano, że nie odkryli oni miary kąta, a więc to starożytni Grecy stworzyli trygonometrię. Część badaczy twierdziła jednak, że na glinianej tabliczce Plimpton 322 zapisano tablicę sekansów. Teraz naukowcy z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii w Sydney odkryli, że licząca sobie 3700 lat tabliczka jest najstarszą starożytną tabelą trygonometryczną. Była prawdopodobnie wykorzystywana przez skrybów do obliczeń potrzebnych podczas budowy pałaców, świątyń czy kanałów. Plimpton 322 została odkryta na początku XX wieku w południowym Iraku przez Edgara Banksa. Składa się z 4 kolumn i 15 rzędów liczb zapisanych systemem sześćdziesiątkowym. Dotychczas najpowszechniej przyjęta interpretacja tabliczki mówiła, że służyła ona pomocą nauczycielowi matematyki. Wielką zagadką było dlaczego starożytni skrybowie trudzili się, by stworzyć złożoną tablice i uporządkować w niej liczby. Odkryliśmy, że Plimpton 322 opisuje trójkąty prostokątne za pomocą nowej trygonometrii bazującej na stosunkach względem siebie, a nie na kątach czy okręgach. To fascynująca praca genialnego umysłu, stwierdzają australijscy badacze. Taka tablica pozwala na wykorzystanie jednego znanego stosunku boków trójkąta prostokątnego do określenia stosunków dwóch pozostałych, nieznanych. Za ojca trygonometrii uznaje się Hipparcha, autora pierwszej znanej tablicy trygonometrycznej. Plimpton 322 jest o ponad 1000 lat starsza od Hipparcha. Tabliczka ta otwiera nowe pole do badań nie tylko przed historykami matematyki, ale może być przydatna również we współczesnej edukacji. To trygonometria prosta i bardziej dokładna, na której możemy i my skorzystać. Istnieją olbrzymie zbiory babilońskich tablieczek, ale dotychczas zbadano niewielką część z nich. Świat matematyki dopiero się przekonuje, że starożytni mają na swoim koncie złożone osiągnięcia matematyczne, z których możemy wiele się nauczyć, mówi profesor Norman Wildberger, współautor artykułu na temat Plimptona 322, który został opublikowany w Historia Mathematica. Wildberger i jego kolega doktor Daniel Mansfield chcieli przygotować dla studentów pierwszego roku matematyki zajęcia na temat różnych interpretacji tabliczki Plimpton 322. Gdy się jej przyjrzeli, stwierdzili, że w 15 rzędach opisano sekwencje 15 różnych trójkątów prostokątnych o coraz mniejszym nachyleniu. Część tabliczki jest odłamana i bazując na wcześniejszych badaniach obaj naukowcy stwierdzili, że oryginalnie tabliczka składała się z 6 kolumn i 38 rzędów. Uczeni dowiedli też, że tabliczka nie mogła być po prostu pomocą nauczyciela matematyki. Plimpton 322 to potężne narzędzie, którego można używać do badań geodezyjnych i w architekturze podczas projektowania pałaców czy piramid schodkowych, mówi Mansfield. Zabytek, który pochodził prawdopodobnie z sumeryjskiego miasta Larsa jest datowany na lata 1822-1762 przed Chrystusem. Znajduje się on obecnie w Bibliotece Zbiorów Rzadkich i Manuskryptów Columbia University. Na tabliczce zanotowano znacznie większe liczby niż te używane podczas nauki twierdzenia Pitagorasa. W szkole zwykle wykorzystuje się cyfry 3, 4 i 5 do zaprezentowania prawdziwości równania a2 + b2 = c2. Tymczasem w pierwszym rzędzie Plimpton 322 zapisano 119, 120 i 169. « powrót do artykułu
  22. Egipskie Ministerstwo Starożytności poinformowało, że na pustynnym obszarze Beir al-Shagala w pobliżu oazy Ad-Dachla archeolodzy odkryli 5 grobowców z czasów panowania rzymskiego (sprzed ponad 2 tysięcy lat). Zespół natrafił na szereg artefaktów, w tym na maskę pogrzebową, ceramikę, kadzielnicę, 2 małe sfinksy z piaskowca oraz 2 ostrakony. Na jednym z ostrakonów widnieją hieroglify, a na drugim tekst zapisany hieratyką. Jeden z grobowców ma formę piramidy, a charakterystyczną cechą innego jest sklepiony sufit. Wszystkie zbudowano z suszonej cegły. « powrót do artykułu
  23. Kofeina czasowo zmniejsza zdolność kubków smakowych do wykrywania słodyczy, przez co pokarmy i napoje wydają się mniej słodkie. To z kolei sprawia, że na takie właśnie produkty mamy większą ochotę. Naukowcy z Uniwersytetu Cornella wyjaśniają, że kofeina jest silnym antagonistą receptorów adenozynowych. Kofeina przypomina endogenną adenozynę, dlatego łączy się z jej receptorami, prowadząc do ich zablokowania (co ważne, adenozyna jest sygnałem zmęczenia, a jej uwalnianie i gromadzenie w komórkach stanowi sygnał do zmniejszenia aktywności neuronów oraz przejścia w stan spoczynku). Amerykanie dodają, że zahamowanie receptorów co prawda nas budzi, ale i zmniejsza zdolność do wyczuwania słodyczy, przez co mamy chętkę na większą jej porcję. Autorzy publikacji z Journal of Food Science uważają, że uzyskane wyniki pozwalają wnioskować, że receptory adenozynowe modulują smak. [...] Jeśli jesz coś bezpośrednio po wypiciu kawy lub innego kofeinowego napoju, prawdopodobnie będziesz inaczej postrzegać smak tego produktu/potrawy - podkreśla prof. Robin Dando. W ramach ślepego badania ochotników podzielono na 2 grupy. Jedna piła bezkofeinową kawę, do której w laboratorium dodano 200 mg kofeiny. Druga grupa piła zwykłą kawę bezkofeinową. W napojach obu grup znajdował się cukier. Ludzie, którzy pili kawę z dodatkiem kofeiny, oceniali ją jako mniej słodką. W drugiej części studium ochotnicy ujawniali swój poziom czujności i oceniali zawartość kofeiny w swojej kawie. Badani wspominali o podobnym wzroście czujności po wypiciu próbek kawy kofeinowej i bezkofeinowej (nie umieli odróżnić, co spożyli). Sądzimy więc, że może chodzić o efekt placebo lub o warunkowanie na prostą czynność picia kawy. Coś jak z psem Pawłowa. Po akcie picia kawy - z jej smakiem i aromatem - następuje zazwyczaj pobudzenie. Dlatego ludzie czuli się czujni nawet pod nieobecność kofeiny. Ważna wydaje się sama czynność picia [...] - podsumowuje Dando. « powrót do artykułu
  24. Analizy związków organicznych z ceramiki ze stanowiska na Sycylii znacząco przesunęły początki winiarstwa na terenie Włoch. Pozostałości wina znaleziono bowiem w dużym pojemniku z początków IV w. p.n.e., czyli z epoki miedzi, in. chalkolitu. Tradycyjnie uważano, że hodowla winorośli i produkcja wina rozwinęły się na tych terenach w środkowej epoce brązu (1100-1300 r. p.n.e.); zakładano tak na podstawie odzyskanych pestek. Zespół dr. Davida Tanasiego z Uniwersytetu Południowej Florydy w Tampie przeprowadził analizy resztek z nieszkliwionej ceramiki ze stanowiska na Monte Kronio w Agrigento. Naukowcy zastosowali 3 techniki: 1) fourierowską spektroskopię osłabionego całkowitego odbicia w podczerwieni (ATR/FT-IR), 2) skaningową mikroskopię elektronową z dyspersją energii promieniowania rentgenowskiego (SEM/EDX) oraz 3) spektroskopię korelacyjną COSY. Okazało się, że w resztkach znajdował się kwas winowy i jego sodowe sole (naturalnie występują one w winogronach i procesie wytwarzania wina). Autorzy publikacji z Microchemical Journal podkreślają, że rzadko udaje się określić skład takich resztek, bo wymaga to, by ceramikę odkopać w nietkniętym stanie. Obecnie naukowcy próbują określić, czy wino z południowo-zachodniej Sycylii było czerwone czy białe. « powrót do artykułu
  25. Jak donosi Helsingin Sanomat, sąd w Helsinkach skazał dwóch założycieli serwisu The Pirate Bay na grzywnę w wysokości 400 000 euro. Kwotę taką w ramach odszkodowania dla firm nagraniowych mają zapłacić Fredrik Neij i Gottfrid Svartholm Warg. Żaden z nich nie stawił się w sądzie, a sąd nie zna miejsca ich pobytu. Pozew przeciwko Neij i Wargowi wniosła IFPI (International Federation of the Phonographic Industry) oraz fińska organizacja antypiracka. Obaj pozwani są Szwedami. W ubiegłym roku sąd w Helsinkach skazał na 350 000 euro grzywny innego założyciela TBP, Petera Sunde. Nie wiadomo, czy grzywna została zapłacona. Jest to mało prawdopodobne. Tym bardziej, że Sunde groził, iż pozwie studia nagraniowe do sądu za znieważenie. Mężczyzna opuścił bowiem serwis wiele lat temu, ale wciąż jest pozywany w związku z jego działalnością. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...