Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36965
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Samica makaka sulaweskiego (Macaca tonkeana) z włoskiego Parco Abatino zjadła zmumifikowane szczątki swojego dziecka. Warto dodać, że na co dzień małpy te są wegetarianami. Autorzy publikacji z pisma Primates opisali zdarzenia, które doprowadziły do niezwykłego zachowania i próbowali je jakoś wyjaśnić. Arianna De Marco, Roberto Cozzolino i Bernard Thierry opowiadają, że młoda samica Evalyne urodziła dziecko, które przeżyło tylko 4 dni (wg naukowców, tyle czasu wystarczyło do wykształcenia więzi). Początkowo samica nie reagowała w nietypowy sposób. Wszystko zmieniło się jednak w momencie, gdy na wybiegu zobaczyła swoje odbicie. Stała się bardzo pobudzona i krzyczała. Potem przez 25 dni nosiła martwe młode i od czasu do czasu podejmowała czynności pielęgnacyjne (robiła to nawet wtedy, gdy ciało zaczęło się rozkładać). Naukowcy podkreślają, że podobne zachowania dokumentowano już wcześniej u naczelnych. Prymatolodzy nie potrafili i nadal nie potrafią jednak stwierdzić, czy są one formą żałoby, czy też raczej niemożnością zrozumienia pojęcia śmierci. Wskutek postępującego rozkładu noworodkowi odpadła głowa, oddzieliło się też futro i ciało. Pozostał szkielet z resztkami mięśni. Po 3 tygodniach Włosi zobaczyli, że matka zjada fragmenty tkanek młodego: odrywa zmumifikowane mięśnie i je przełyka. Następnie Evalyne przeżuwała kości. Zostawiła tylko jedną (naukowcy potraktowali to jako zatrzymanie czegoś, co przypominałoby o stracie). Choć prymatolodzy nie wiedzą, czemu do tego doszło, sugerują, że mogło zadziałać połączenie kilku czynników. Wspominają o młodym wieku matki, braku doświadczenia i problemach ze zrozumieniem zaistniałej sytuacji. De Marco i inni sądzą też, że pomagając w zachowaniu anatomicznego kształtu dziecka, mumifikacja utrwaliła matczyne zachowania. « powrót do artykułu
  2. Od ponad 700 lat w klasztorze franciszkanów w Folloni w pobliżu włoskiej Montelli przechowywane są fragmenty tekstyliów. Legenda mówi, że są to pozostałości po worku z chlebem, który pojawił się na klasztornych schodach zimą 1224 roku. Pożywienie zostało przysłane braciom przez św. Franciszka, który przebywał w tym czasie we Francji. Posłańcem świętego był zaś anioł. Teraz duńsko-włosko-holenderski zespół naukowy zyskał możliwość przebadania tekstyliów. Grupa, na czele której stał profesor Kaare Lund Rasmussen z Uniwersytetu Południowej Danii przeprowadziła badania izotopem węgla C-14, które ujawniły, że tekstylia powstały w latach 1220-1295. Ich wiek jest więc zgodny z treścią legendy, mówi profesor Rasmussen. Uczeni jednak na tym nie poprzestali. Poszukiwali w materiale śladów ergosterolu. To związek chemiczny grupy steroidów, który wchodzi w skład błon komórkowych grzybów. Jego obecność byłaby silnym dowodem na to, że materiał miał kontakt z przetwarzanymi produktami rolnymi powstającymi wskutek warzenia czy pieczenia. Odkrycie ergosterolu nie jest wystarczającym powodem, by jednoznacznie stwierdzić, że materiał miał kontakt z chlebem, jednak w połączeniu z datowaniem radiowęglowym dane naukowe wskazują, że relikwia jest autentyczna – stwierdzili naukowcy. Nie wiadomo też, kiedy materiał mógł mieć ewentualnie kontakt z chlebem. Wiadomo, że przez 300 lat po 1224 roku był wykorzystywano jako przykrycie ołtarza. Później został zamknięty i był chroniony, więc mało prawdopodobne, by do kontaktu z ergosterolem doszło po tym czasie. Równie dobrze mógł mieć on kontakt z chlebem w czasach świętego Franciszka, jak i przez trzy kolejne wieki. Klasztor w Folloni cieszy się dużym zainteresowaniem naukowców, gdyż prawdopodobnie został założony osobiście przez św. Franciszka, a na jego terenie przez trzy kolejne wieki znajdował się cmentarz. Klasztor został zniszczony w 1732 roku podczas trzęsienia ziemi, odbudowano go. Kolejne burzliwe czasy nadeszły w 1807 roku wraz z wojnami napoleońskimi. Z klasztoru zrabowano wówczas relikwie. Część worka powróciła już w 1817, ale druga część została klasztorowi zwrócona dopiero w 1999 roku. Święty Franciszek zmarł w roku 1226 w wieku 44 lat i zaledwie dwa lata później został kanonizowany przez papieża Grzegorza IX. « powrót do artykułu
  3. W końcu wyjechaliśmy na urlop. A że u nas pogoda już zimno-deszczowo-jesienna, wybraliśmy się do Włoch. Z Wrocławia wyruszyliśmy nieco po 1 w nocy, na miejscu, w Varese Ligure, byliśmy o 18. Miasteczko na fotkach wygląda rewelacyjnie, więc nie możemy się doczekać, aż je zwiedzimy. Dzisiaj jednak jedziemy do Parku Narodowego Cinque Terre. W planach zwiedzania jest też Genua oraz okolice Varese Ligure. Trzymajcie kciuki, żeby Mikiemu (labradorowi) się spodobało. W ubiegłym roku w Danii (wyspa Romo - polecamy) był przez cały tydzień nieszczęśliwy. Wracamy w przyszłą niedzielę, więc od poniedziałku znowu będę notki. « powrót do artykułu
  4. Dominujące samice surykatek wykorzystują agresję do kontroli innych samic. Okazuje się jednak, że przez stres podporządkowane samice są mniej skłonne do pomagania grupie. Niedominujące samice pomagają wychowywać młode samicy alfa. Pilnują ich i karmią, a także podnoszą alarm, gdy zbliża się niebezpieczeństwo. Badając zachowanie surykatek, które żyją w stadach składających się nawet z 50 osobników, naukowcy zdobywają cenne informacje dot. współpracy u innych gatunków, w tym u ludzi. Prof. Ben Dantzer z Uniwersytetu Michigan podkreśla, że o ile zestresowane podrzędne samice stawały się mniej współpracujące, o tyle samce przejawiały w takich warunkach bardziej kooperacyjne zachowanie. Zespół Dantzera sprawdzał, jak manipulacja stresem wpływa na poziom hormonów u niedominujących surykatek z Kalahari. Na przestrzeni ostatnich 19 lat współautorzy badania - Tim Clutton-Brock z Uniwersytetu w Cambridge i Marta Manser z Uniwersytetu w Zurychu - kompilowali dane behawioralne (śledzili zwierzęta, które dzięki oznakowaniu barwnikiem można było łatwo zidentyfikować). W ciągu roku biolodzy często odwiedzali grupy surykatek, by oceniać zaangażowanie niedominujących osobników w opiekę nad młodymi i nasilenie agresji samic alfa. Choć tak jak wykazały wcześniejsze badania, stresowanie osobników podporządkowanych może hamować ich rozmnażanie, istnieją także dodatkowe koszty takiego zachowania w postaci stłamszenia ich skłonności do współpracy/pomocy - podsumowuje Dantzer. « powrót do artykułu
  5. Australijska policja poszukuje osoby, która strzałem w głowę zabiła mierzącego 5,2 m krokodyla różańcowego. Wg władz, śmierć samca może wyzwolić bardziej agresywne zachowania wśród młodszych krokodyli z tej okolicy. Ciało krokodyla znaleziono w czwartek w rzece Fitzroy w stanie Queensland. Zgodnie z prawem stanowym, za nielegalne zabicie krokodyla grozi grzywna w wysokości 28.383,75 AUD (22.530 USD). Ludzie muszą sobie uświadomić, że śmierć tego zwierzęcia zaburzyła równowagę w populacji krokodyli w rzece Fitzroy. Można się więc spodziewać wzrostu agresji u młodszych gadów. Będą one bowiem walczyć o pozycję dominującego samca, która właśnie się zwolniła - wyjaśnia Michael Joyce z Departamentu Środowiska Queensland. Wg niego, samiec był nie tyle zagrożeniem, co ważną częścią ekosystemu. Liczebność krokodyli różańcowych znacznie wzrosła, od kiedy w latach 70. XX w. objęto je ochroną. Ostatnie ataki rozbudziły dyskusję na temat ich kontrolowania. « powrót do artykułu
  6. Wielka Brytania zgodziła się na współfinansowanie wielkiego wykrywacza cząstek, który zostanie zbudowany w USA. Rząd Wielkiej Brytanii przeznaczy 65 milionów funtów (ok. 88 milionów USD) na Deep Underground Neutrion Experiment (DUNE), który powstanie w nieczynnej kopalni złota w Lead w Południowej Dakocie. W ubiegłym miesiącu rozpoczęły się tam prace, którym celem jest wykopanie czterech wielkich grot. Stanie tam wielki modularny wykrywacz. To jeden z najbardziej ekscytujących eksperymentów fizycznych na świecie. Jesteśmy zadowoleni, że bierzemy w tym udział, mówi Jo Johnson brytyjski minister ds. uniwersytetów, nauki, badań i innowacji. Brytyjski wkład stanowi niewielką część środków potrzebnych na zbudowanie DUNE, ale umowę podpisano w bardzo dobrym momencie. Stany Zjednoczone próbują bowiem nakłonić inne kraje do zaangażowania się w projekt. To tak jak z każdą inną inwestycją. Ci, którzy zaangażują się w nią wcześniej zachęcają innych pokazując im, że inwestycja jest realizowana, mówi Edward Blucher, fizyk z University of Chicago i rzecznik prasowy DUNE. DUNE będzie wykrywaczem neutrin bazującym na akceleratorze. Urządzenie będzie wykrywało neutrina wystrzeliwane z położonego 1300 kilometrów dalej Fermilab. W ich sygnałach będą poszukiwane nieścisłości, które mogą prowadzić do opracowania nowych teorii fizycznych. Badane będą też oscylacje neutrin i antyneutrin, co ma pomóc w zrozumieniu materii i antymaterii. Osoby zaangażowane w projekt mają nadzieję, że wykrywacz zostanie zbudowany w 2019 roku, a prace nad całą instalacją zakończą się w roku 2024. DUNE to tylko jedna część projektu. Drugą jest źródło neutrin w Fermilab, infrastruktura w Południowej Dakocie oraz kriostaty zawierające 70 000 ton ciekłego argonu są formalnie częścią projektu partnerskiego o nazwie Long-Baseline Neutrino Facility (LBNF). Projekt LBNF/DUNE będzie finansowany głównie przez amerykański Departament Energii, który przeznaczył nań 1,5 miliarda dolarów. Kwota ta ma pokryć 75% kosztów LBNF i 25% kosztów DUNE. Samo DUNE ma kosztować 480 milionów USD. Blucher zwraca uwagę, że dokładne określenie kosztów jest trudne ze względu właśnie na próby umiędzynarodowienia projektu. Różne kraje w różny sposób wyliczają bowiem kwestie księgowe. Wkład Wielkiej Brytanii to stworzenie kluczowych wewnętrznych elementów DUNE oraz systemu gromadzenia danych. Minister Johnson zauważył, że Wielka Brytania sporo inwestuje w fizykę cząstek. Jest ona drugim, po Niemczech, największym sponsorem CERN-u, na którego działalność przeznacza rocznie około 175 milionów dolarów. « powrót do artykułu
  7. Komórki macierzyste enkapsulowane w nanożelu mogą pomóc w naprawie uszkodzonego serca. Podczas zawału dochodzi do uszkodzenia ściany serca. Naukowcy próbowali różnych metod naprawy, np. implantowali bezpośrednio do ściany komórki macierzyste. Niestety, często się tam one nie utrzymywały (retencja była niska) albo dochodziło do uruchomienia reakcji immunologicznej. Kolejny sposób zakładał wstrzykiwanie hydrożeli, a więc żeli, w których fazą rozproszoną jest woda, a fazą formującą rozmaite polimery. Wykorzystywano naturalne polimery w rodzaju keratyny czy kolagenu, ale nie dość, że są one drogie, to ich poszczególne partie mogą mieć różny skład. So Ke Cheng, Hu Zhang, Jinying Zhang enkapsulowali więc ludzkie komórki macierzyste serca (ang. human cardiac stem cells, hCSCs) w termowrażliwym nanożelu P(NIPAM-AA); P(NIPAM-AA) to poli(N-izopropyloakryloamid-co-kwas akrylowy). Okazało się, że nanożel nie wpływał niekorzystnie na wzrost czy funkcje komórek macierzystych. U immunokompetentnych myszy (czyli osobników z prawidłowo funkcjonującym i w pełni dojrzałym układem immunologicznym) enkapsulowane w nanożelu hCSCs nie wywoływały też układowego stanu zapalnego ani nie prowadziły do miejscowej infiltracji limfocytów T. U myszy i świń z ostrym zawałem wstrzyknięcie enkapsulowanych hCSCs zachowywało funkcje serca i zmniejszało wielkość blizn. Iniekcja hCSCs w soli fizjologicznej wpływała za to niekorzystnie na proces gojenia. « powrót do artykułu
  8. W danych z odkrytych w ubiegłym roku fal grawitacyjnych znaleziono dowody, że oscylują one pomiędzy formami nazwanymi „g” oraz „f”. Fizycy wyjaśniają, że fenomen ten jest podobny do oscylacji neutrin, które przybierają formy elektronową, taonową i mionową. Autorzy badań, Kevin Max ze Scuola Normale Superiore di Pisa, Moritz Platscher z Instytutu Fizyki Jądrowej im. Maxa Plancka oraz Juri Smirnov z Uniwersytetu we Florencji opublikowali wyniki swojej pracy na łamach Physical Review Letters. Wyjaśniają, że odkrycie może pomóc w odpowiedzi na pytanie, z czego składa się pozostałe 95% wszechświata. Niewykluczone, że odpowiedzią mogą być modyfikacje grawitacji, a nie nieznane cząstki. Rozumiemy jedynie 5% materii. Większość fizyków, zastanawiając się, z czego zbudowanych jest pozostałych 95% wszechświata dyskutuje o alternatywnym modelu fizyki cząstek z nowymi cząstkami. Jednak eksperymenty prowadzone m.in. w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC), nie wykazały dotychczas istnienia nieznanych cząstek. To każe nam zapytać, czy nie powinniśmy raczej modyfikować grawitacyjnych części teorii – mówi Smirnov. W naszej pracy zapytaliśmy się, czego możemy spodziewać się gdy zmodyfikujemy grawitację i okazało się, że grawitacja bimetryczna – bigrawitacja – charakteryzuje się własnymi cechami, można ją więc odróżnić od innych teorii. Niedawne odkrycie fal grawitacyjnych przez LIGO otworzyło nowe okno, przez które możemy zajrzeć do ciemnych zakątków wszechświata. Na końcu będziemy musieli odpowiedzieć na pytanie, czy natura wybrała ogólną teorię względności, bigrawitację czy jeszcze inną teorię. Nam pozostaje badać wszystkie możliwe sygnały, dodaje uczony. Najlepszą teorią opisującą grawitację jest obecnie ogólna teoria względności, wedle której hipotetyczna cząstka zwana grawitonem przenosi oddziaływania grawitacyjne. Natomiast hipoteza o bigrawitacji mówi o dwóch elementach, „g” i „f”, z których pierwszy oddziałuje na materię, a drugi nie. Z bigrawitacji wynika zatem, że mamy dwa grawitony, z których jeden ma masę, drugi jej nie posiada. Grawitony te są stworzone z różnych superpozycji „g” i „f” i w różny sposób wchodzą w interakcje z materią. Istnienie dwóch grawitonów prowadzi do pojawienia się oscylacji. Teoria Einsteina przewiduje istnienie jednego mediatora interakcji grawitacyjnych. Porusza się on z prędkością światła i nie ma masy. Pod koniec lat 30. próbowano opracować teorię, w której pojawiałby się mediator posiadający masę i poruszający się wolniej niż prędkość światła. To się nie udało. Opracowano ją dopiero w roku 2010, a bigrawitacja to odmiana tamtej teorii, która mówi nie o jednym, a o dwóch mediatorach, z których jeden ma masę, a drugi nie, wyjaśnia Max. Fizycy wykazali, że fale grawitacyjne oscylują pomiędzy typem „g”, który można wykryć, oraz niemożliwym do wykrycia typem „f”. Już wcześniejsze badania sugerowały, że takie oscylacje mogą mieć miejsce, jednak wydawało się, że łamią one podstawowe prawa fizyki, jak na przykład zasadę zachowania energii. Nowe badania wykazały, że oscylacje takie są zgodne z zasadami fizyki jeśli uznamy, że masy grawitonu są wystarczająco duże, by wykryć je współczesnymi metodami. Kluczem do zrozumienia fenomenu oscylacji neutrin jest przyjęcie, że neutrino elektronowe nie ma określonej masy, jest superpozycją masz wszystkich trzech neutrin. Z matematycznego punktu widzenia możemy powiedzieć, że funkcja falowa opisująca ich ruch w przestrzeni miesza je i dlatego neutrina oscylują. To samo ma miejsce w bigrawitacji. „G” jest mieszaniną grawitonu posiadającego masę i grawitonu, który masy nie posiada. Gdy fala grawitacyjne przemieszcza się po wszechświecie oscyluje pomiędzy falami typu „g” i „f”. Możemy jednak zarejestrować tylko formę „g”, gdyż nasze urządzenia są zbudowane z materii. Forma „f” nam umyka niezauważona. Jednak, jeśli hipoteza bigrawitacji jest prawdziwa, oscylacje pozostawią swój ślad w sygnale fali grawitacyjnej. I to właśnie wykazaliśmy, stwierdza Platscher. « powrót do artykułu
  9. Noc Laboratoriów po raz trzeci we Wrocławiu Wrocławskie firmy, uczelnie, instytucje państwowe i naukowe w nocy 14 października otworzą drzwi do swoich pracowni badawczych, na co dzień niedostępnych dla laików. Nokia Networks, organizator III Nocy Laboratoriów, wraz z kilkunastoma partnerami akcji szykuje warsztaty, pokazy i wyjątkowe w tym roku atrakcje. W 2015 i 2016 roku na nocne zwiedzanie wyruszyło w sumie ponad 8000 osób! Rok temu otworzono dla nich 33 laboratoria, w których przeprowadzono ponad 85 warsztatów oraz 90 różnych prezentacji. Wstęp jest bezpłatny, ale warto pamiętać, że w ubiegłym roku wejściówki rozeszły się w kilka dni, a miejsca na niektóre warsztaty czy wykłady były zajęte już po kilku godzinach od uruchomienia zapisów! W tym roku zapisy ruszają 7 października. Noc Laboratoriów to jedyna i niepowtarzalna okazja dla mieszkańców Wrocławia i okolic, by zobaczyć od środka niedostępne na co dzień miejsca, jakimi są laboratoria. Na gości czekają warsztaty i pokazy z zakresu biologii, chemii, fizyki, telekomunikacji, kryminologii czy dźwięku - zdradza Marcin Wolniak z Nokii. Dla inżynierów, melomanów, alergików... Uczestnicy tegorocznej edycji poznają najnowocześniejsze technologie, nad którymi pracują wrocławscy naukowcy. Odkryją między innymi zastosowania produktów 3M, z którymi każdy z nas spotyka się na co dzień, a melomani będą mogli zajrzeć do dźwiękowego laboratorium firmy Dolby. Przyszli inżynierowie nie tylko zwiedzą laboratoria Nokii, w których m.in. będzie można za pośrednictwem gogli z wirtualną rzeczywistością zmontować stację bazową, ale też przekonają się, jak zjawiska elektromagnetyczne wpływają na urządzenia elektroniczne i systemy radiowe. W Instytucie Elektrotechniki każdy będzie mógł zobaczyć... święcącego ogórka, a w laboratorium PAN przekonać się, że pole magnetyczne milion razy większe od ziemskiego i temperatury bliskie zera bezwzględnego nie są niczym niezwykłym. Nie tylko alergicy w Laboratorium Szkoleniowym Euro-immun dowiedzą się, jak za pomocą jednego testu zbadać alergię na kilkadziesiąt alergenów. A specjaliści z dziedziny kryminalistyki Uniwersytetu Wrocławskiego przedstawią tajniki poszukiwania śladów zbrodni. Atrakcją będzie wizyta w Hydropolis, które pokochali turyści, a które weźmie udział w Nocy Laboratoriów po raz pierwszy. Placówkę, która rozpoczęła działalność w grudniu 2015 roku, odwiedziło już prawie pół miliona osób spragnionych wiedzy o wodzie. Goście jednego z "7 nowych cudów Polski" dowiedzą się, jak samemu otrzymać wodę gazowaną, stworzą pastę do zębów dla słonia oraz zobaczą ciecz, która pozornie przeczy prawom fizyki. Wrocławskie uczelnie bez tajemnic Podczas Nocy Laboratoriów 2017 zadebiutuje także Uniwersytet SWPS we Wrocławiu - tutaj dowiemy się, do czego służą pomiary reakcji skórno-galwanicznej (pozwalają badać nasze emocje oraz... kłamstwa). Dzięki eye-trackerowi uczestnicy warsztatów dowiedzą się, na co naprawdę zwracają uwagę znajomi, kiedy oglądają zdjęcia choćby z wakacji. Nowym partnerem Nocy jest też Uniwersytet Ekonomiczny - naukowcy z Wydziału Inżynieryjno-Ekonomicznego podzielą się wiedzą o tym, czy woda z kranu jest zdatna do picia, jak robić domowe sery, warzyć piwo oraz pokażą, co drzemie w dżemie. Po raz kolejny zaprasza Uniwersytet Przyrodniczy - tym razem naukowcy z Wydziału Biotechnologii i Nauk o Żywności odkryją przed uczestnikami świat jedzenia odbierany wszystkimi zmysłami. Będzie więc o tym, dlaczego jemy oczami i jakich informacji o zawartości talerza dostarcza nam wzrok. Ale będzie też o tysiącach substancji, które składają się na zapach naszych ulubionych potraw, o zdrowych sposobach na małe przekąski, doświadczaniu jedzenia za pomocą dłoni i o tym, czy nasze zamiłowanie do chipsów i frytek może mieć coś wspólnego z ich chrupkością. W Katedrze i Zakładzie Histologii i Embriologii Uniwersytetu Medycznego znajdziemy się oko w oko z największym mikroskopem, jaki zna współczesna medycyna, będziemy mogli obejrzeć ludzkie i zwierzęce komórki, a także przygotujemy własne preparaty. Politechnika Wrocławska, najlepsza dolnośląska uczelnia, zaprasza na spotkanie z naukami ścisłymi: matematyką, chemią i fizyką. Tym razem zobaczymy je w nietypowych odsłonach, a więc dowiemy się, co łączy matematykę z muzyką, chemię z kuchnią molekularną, a fizykę z medycyną. Odwiedzimy Pracownię Tyfloinformatyczną, gdzie prowadzone są prace nad wykorzystaniem najnowszych technologii, m.in. drukarek 3D czy technologii haptycznych, do wspomagania nauki osób z niepełnosprawnościami. Uczelnia zaprasza na wykład historyka, dr. Marka Buraka, który opowie o tajemniczych badaniach, jakie prowadzono w Technische Hochschule Breslau podczas II wojny światowej. Nocna nauka dla najmłodszych Wrocławskie Centrum Badań EIT+, Ogrody Doświadczeń Humanitarium, Wrocławski Park Technologiczny i Fundacja ProMathematica zapraszają na warsztaty, podczas których najmłodsi uczestnicy Nocy Laboratoriów sami sprawdzą, czy uda się dokonać niemożliwego: stworzyć świetlika, napompować balon śniegiem, uwolnić dżina z lampy lub wystrzelić rakietę i spowodować wybuch piany. Dzięki nowym partnerom szykującym niezwykłe atrakcje Noc Laboratoriów 2017 będzie niezapomnianą przygodą z nauką! O akcji Organizowana przez firmę Nokia Noc Laboratoriów jest pierwszym tego typu wydarzeniem (a trzecią już edycją) we Wrocławiu i w Polsce. W ramach Nocy Laboratoriów wrocławskie firmy i organizacje zapraszają mieszkańców stolicy Dolnego Śląska do zwiedzania przestrzeni, w których na co dzień trwają prace nad najnowocześniejszymi rozwiązaniami w obszarach technologii, chemii, biologii i innych obszarów nauki. Wszystkich spragnionych wrażeń i chętnych do odkrywania tajników nauki zapraszamy na to niezwykłe wydarzenie. « powrót do artykułu
  10. Brazylijskie żabki Brachycephalus ephippium i B. pitanga nie słyszą swoich własnych zawołań. To unikatowy przykład sytuacji, kiedy w królestwie zwierząt energochłonny sygnał komunikacyjny utrzymuje się nawet wtedy, gdy docelowi odbiorcy tracą możliwość jego wykrywania. Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z czymś takim. Te żabki wydają dźwięki, których nie mogą usłyszeć - opowiada prof. Jakob Christensen-Dalsgaard z Uniwersytetu Południowej Danii. Biolog przeprowadzał badania audiologiczne płazów w swoim laboratorium. Jego ustalania potwierdziły badania anatomiczne specjalistów z Uniwersytetu w Cambridge. Brytyjczycy udowodnili bowiem, że część ucha odpowiedzialna za słyszenie dźwięków o dużej częstotliwości jest u obu gatunków częściowo niedorozwinięta. Ponieważ żabki są jaskrawo ubarwione (pomarańczowe), prowadzą dzienny tryb życia i wiadomo, że wykorzystują sygnały wizualne, naukowcy dywagują, że komunikacja wzrokowa zastąpiła u nich komunikację akustyczną. Ruch gardzieli towarzyszący generowaniu dźwięku przez reklamującego się samca może stanowić sygnał wizualny, a w takim razie dźwięk byłby produktem ubocznym prawdziwego zachowania sygnalizacyjnego. Dodatkowo, podobnie jak wiele innych jaskrawo ubarwionych żab, B. ephippium i B. pitanga są bardzo toksyczne, co może obniżać ryzyko upolowania. « powrót do artykułu
  11. Dobry tłuszcz (brunatny) pomaga spalać kalorie, natomiast "zły" (biały) przyczynia się do ich magazynowania. Ostatnio zespół ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis opracował metodę przekształcania, przynajmniej u myszy, białej tkanki tłuszczowej w brunatną. Autorzy publikacji z pisma Cell Reports mają nadzieję, że dzięki uzyskanym wynikom uda się opracować skuteczniejsze metody leczenia m.in. otyłości i cukrzycy będącej powikłaniem nadmiernej wagi. Naukowcy odkryli, że blokowanie aktywności pewnego białka w białej tkance tłuszczowej (ang. white adipose tissue, WAT) uruchamia jej przekształcanie w beżową tkankę tłuszczową (formę pośrednią między tłuszczem białym i brunatnym). Gdy białko blokowano i nie mogło ono spełniać swojej funkcji, komórki zaczynały spalać kalorie. Nasze badanie sugeruje, że obierając na cel białko z białej tkanki tłuszczowej, możemy przekształcić zły tłuszcz w tłuszcz zwalczający otyłość - wyjaśnia dr Irfan J. Lodhi. Zespół Lodhiego przeprowadził serię eksperymentów na myszach. Amerykanie wyhodowali szczep gryzoni z WAT niewytwarzającą kluczowego białka. Myszy te miały więcej tkanki beżowej i były szczuplejsze od innych gryzoni (nawet gdy dostawały tyle samo pokarmu). Spalały także więcej kalorii. Normalnie myszy mają w brunatnej tkance tłuszczowej bardzo niski poziom białka zwanego PexRAP. Kiedy gryzonie umieścimy w chłodnym środowisku, stężenie PexRAP spada również w WAT, pozwalając białym adipocytom zachowywać się podobnie do komórek brunatnych. Zimno sprawia [zaś], że tkanki beżowa i brunatna spalają zmagazynowaną energię i generują ciepło. Kiedy ekipa Lodhiego blokowała PexRAP, myszy przekształcały WAT w spalającą kalorie tkankę beżową. Wyzwaniem będzie znalezienie bezpiecznych sposobów [blokowania PexRAP], tak by człowiek się nie przegrzewał lub nie miał gorączki - podsumowuje Lodhi. « powrót do artykułu
  12. Na Uniwersytecie w Manchesterze powstał pierwszy na świecie programowalny robot molekularny, który może wykonywać proste zadania, w tym budować inne molekuły. Robot, wielkości milionowych części milimetra wykorzystuje niewielkie ramię, którym jest w stanie poruszać inne molekuły. Robot składa się ze 150 atomów wodoru, węgla, tlenu i azotu. Urządzenie działają poprzez przeprowadzanie reakcji chemicznych w specjalnym roztworze, który może być precyzyjnie kontrolowany z zewnątrz, co pozwala zlecać robotom wykonywanie konkretnych zadań. W przyszłości takie roboty mogą zostać wykorzystane w medycynie czy inżynierii, gdzie być może zbudują molekularne fabryki i linie produkcyjne. Cała materia jest wykonana z atomów i to właśnie one tworzą molekuły. Nasz robot został złożony z atomów, w podobny sposób jak każdy z nas może zbudować prostego robota z klocków Lego. Robot reaguje na proste komendy, które są przekazywane w postaci impulsów chemicznych przygotowanych przez naukowców, wyjaśnia główny autor badań profesor David Leigh. To sytuacja podobna do sposobu, w jaki roboty są używane na linii produkcyjnej w fabryce samochodów. Te roboty podnoszą części i odpowiednio są pozycjonują, dzięki czemu mogą budować samochód. Podobnie jak roboty w fabryce, tak i ich molekularne wersje mogą być programowane do pozycjonowania i mocowania części w różny sposób, budując w ten sposób różne struktury, wyjaśnia uczony. Stworzenie molekularnych programowalnych robotów niesie ze sobą kolosalne korzyści. Produkcja w tej skali oznacza znaczne zmniejszenie zapotrzebowania na materiały, może przyspieszyć i udoskonalić prace nad nowymi lekami, znakomicie zmniejsza zużycie energii i znacząco przyspiesza miniaturyzację. Molekularne roboty mogą więc znaleźć wiele różnorodnych zastosowań. Robotyka molekularna sięga granic miniaturyzacji maszyn. Naszym celem jest zaprojektowanie i stworzenie jak najmniejszych maszyn. To dopiero początek, ale naszym zdaniem za 10-20 lat molekularne roboty będą już w praktyce wykorzystywane w molekularnych fabrykach, prognozuje profesor Leigh. Zbudowanie takich robotów jest trudne, ale techniki ich budowy opierają się na bardzo prostych procesach chemicznych. Wystarczy wiedza o tym, jak atomy i molekuły reagują ze sobą i jak większe molekkuły są zbudowane z mniejszych, wyjaśnia Leigh. W ten sam sposób tworzymy obecnie leki czy tworzywa sztuczne, budując je z prostszych struktur chemicznych. « powrót do artykułu
  13. Naukowcy wyliczyli, że wymarła „diabelska żaba” Beelzebufo dysponowała taką siłą zgryzu (zwarcia), że mogła zjadać małe dinozaury. Międzynarodowy zespół zaczął badania od współczesnej żaby rogatej Ceratophrys cranwelli, którą ze względu na kulisty kształt i charakterystyczny otwór gębowy nazywa się żabą Pac-Manem. Okazało się, że duże żaby rogate mają podobną siłę zgryzu, jak ssaki-drapieżniki. Większość żab ma słabe szczęki i zazwyczaj żywi się drobnymi ofiarami, jednak w odróżnieniu od nich żaby rogate polują z zasadzki na zwierzęta swoich gabarytów - w tym na inne żaby, węże i gryzonie. Mocne szczęki odgrywają kluczową rolę w chwytaniu i obezwładnianiu ofiary - podkreśla dr Marc Jones z Uniwersytetu w Adelajdzie. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports odkryli, że małe C. cranwelli z głową o szerokości 4,5 cm gryzą z siłą około 30 niutonów (N) lub, inaczej, 3 kg. Przeskalowując wynik w oparciu o zestawienie siły zgryzu z wielkością głowy i ciała, naukowcy wyliczyli, że duże żaby rogate z głowami o szerokości 10 cm mogą osiągać siłę rzędu 500 N. To wynik porównywalny ze ssakami i gadami o zbliżonych gabarytach głowy. Podobnie postrzegałoby się umiejscowienie 50 l wody na czubkach palców - opowiada prof. Kristopher Lappin z California State Polytechnic University. Przechodząc do Beelzebufo, naukowcy oszacowali siłę zwarcia na 2200 N, co można porównać do takich współczesnych drapieżników, jak wilki czy samice tygrysów. Z taką siłą zgryzu Beelzebufo mogła obezwładniać małe i młode dinozaury [...] - wyjaśnia dr Jones. Podczas eksperymentów akademicy wykorzystali wykonany na zamówienie przetwornik siły. To pierwszy raz, kiedy zmierzono siłę zgryzu u żaby. Na podstawie własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że żaby rogate gryzą mocno i nie chcą puścić. Ugryzienie Beelzebufo [z pewnością] musiało robić wrażenie. Zdecydowanie nie chciałbym go doświadczyć na własnej skórze - zaznacza Lappin. « powrót do artykułu
  14. W Układzie Słonecznym zaobserwowano niezwykły obiekt znajdujący się w pasie asteroid pomiędzy Marsem a Jowiszem. Składa się on z dwóch krążących wokół siebie asteroid wykazujących cechy komet, w tym jasną komę i długi warkocz. We wrześniu 2016 roku asteroida 288P zbliżyła się do Słońca i była dobrze widoczna z Ziemi. Specjaliści postanowili skorzystać z okazji i rozpoczęli badania za pomocą Teleskopu Hubble'a. Okazało się, że obiekt składa się nie z jednej, a z dwóch asteroid o podobnej masie i wielkości krążących wokół siebie w odległości około 100 kilometrów. Już samo to odkrycie było ważne, gdyż dzięki temu, że asteroidy krążą wokół siebie możliwe było zmierzenie ich masy. Obserwacje ujawniły też aktywność systemu. Odkryliśmy silne wskazania, że w związku z ogrzewaniem przez Słońce dochodzi tam do sublimacji lodu. To proces podobny do tego, w jakim powstaje warkocz komety, mówi Jessica Agarwal z Instytutu Badań Układu Słonecznego im. Maxa Plancka. Z tego też powodu 288P jest pierwszą znaną podwójną asteroidą klasyfikowaną też jako kometa z pasa asteroid. Zrozumienie pochodzenia i ewolucji komet pochodzących z tego pasa jest kluczowwe dla zrozumienia powstania i ewolucji całego Układu Słonecznego. To właśnie w kometach naukowcy dopatrują się np. źródła wody na Ziemi. Obiekt 288P jest unikatowy również jeśli spojrzymy na niego jako na podwójnego asteroidę. Duża odległość pomiędzy obiema składowymi, ich niemal identyczny rozmiar, aktywność podobna do aktywności komet oraz wysoce eliptyczna orbita czynią obiekt wyjątkowym wśród nielicznych znanych nam asteroid podwójnych. Lód na powierzchni obiektu w pasie asteroid nie może przetrwać tak długo jak Układ Słoneczny, ale przez miliardy lat może być skutecznie chroniony zaledwie kilkumetrową warstwą pyłu, stwierdza Agarwal. Naukowcy sądzą, że 288P jest obiektem podwójnym od zaledwie 5000 lat. Najprawdopodobniej powstał on wskutek rozpadu oryginalnej asteroidy. Siły związane z sublimacją spowodowały zaś znaczne oddalenie się obu fragmentów. Uczeni mówią, że potrzebnych jest więcej prac teoretycznych i obserwacyjnych podobnych obiektów, jednak wątpią, czy – ze względu na unikatowe cechy 288P – szybko uda się zauważyć drugi podobny obiekt. « powrót do artykułu
  15. Eksperci z Talos Group ostrzegają, że kod, który zainfekował oprogramowanie CCleaner jest bardziej niebezpieczny niż początkowo sądzili. Specjaliści znaleźli bowiem drugi zestaw szkodliwego kodu, który jest pobierany po infekcji. Wydaje się, że atakuje on wybrane witryny internetowe. Przestępcy zainfekowali wersję 5.33 CCleanera, a oprogramowanie ze szkodliwym kodem było rozpowszechniane przez ponad miesiąc. Wiadomo, że pobrano je miliony razy. Drugi zestaw szkodliwego kodu, o którym obecnie informuje Talos, atakuje sieci takich firm jak Cisco, Samsung czy Microsoft, próbując ukraść ich własność intelektualną. Infekcję rozpoczyna plik GeeSetup_x86.dll, który najpierw sprawdza, czy ma do czynienia z 64- czy 32-bitowym systemem operacyjnym, a następnie pobiera odpowiedniego trojana i instaluje go w systemie. Trojanem dla systemów 32-bitowych jest TSMSISrv.dll, a dla 64-bitowych – EFACli64.dll. « powrót do artykułu
  16. Google i przeżywające kłopoty finansowe HTC ogłosiły zawarcie zaskakującego porozumienia. Jeszcze niedawno spodziewano się, że Google może kupić HTC, tymczasem umowa przewiduje inne rozwiązanie. Otóż część pracowników HTC stanie się pracownikami Google'a, a na konto tajwańskiej firmy wpłynie z tego tytułu 1,1 miliarda dolarów. W ramach transakcji Google otrzyma też licencje na własność intelektualną HTC. HTC pozostanie więc niezależną firmą i nadal będzie produkowało smartfony. Google przejmuje część pracowników, ale nie fabryki. O umowie poinformował Rick Osterloh, były dyrektor przejętej przez Google'a Motoroli, a obecnie wyższy rangą wiceprezes w dziale sprzętowym Google'a. Grupa utalentowanych pracowników HTC przejdzie do Google'a. Ci przyszli nasi pracownicy to wspaniali ludzie, z którymi już współpracowaliśmy przy linii smartfonów Pixel. Z niecierpliwością czekamy na to, czego będziemy w stanie dokonać razem jako zespół. Wygląda więc na to, że Google przejął zespół stojący za smartfonami Pixel. Dotychczas smartfony te miały różnych producentów. Modele z roku 2016 były produkowane przez HTC, a te, które zadebiutują w bieżącym roku są wytwarzane przez HTC (mniejsza wersja) i LG (większa wersja). Z raportu złożonego przez Google'a do Federalnej Komisji Komunikacji wiemy, że inżynierowie Google'a nie byli w zbyt dużym stopniu zaangażowani w produkcję tych smartfonów. Teraz, wraz z przejęciem zespołu z HTC, może się to zmienić, dzięki czemu Google być może zacznie sprzedawać telefony różniące się od produktów konkurencji. Nie można wykluczyć, że Google zacznie produkować własne układy scalone typu SoC system-on-a-chip) oraz wbuduje w telefon koprocesory TPU (tensor processing unit), powstałe z myślą o maszynowym uczeniu się. Dla HTC 1,1 miliarda dolarów to spory zastrzyk gotówki, który pozwoli firmie na rozwijanie kolejnych modeli smartfonów i obecność na rynku rzeczywistości wirtualnej. « powrót do artykułu
  17. Ankieta przeprowadzona przez Royal Society of Arts (RAS) sugeruje, że roboty mogą już w przyszłej dekadzie mogą zastąpić miliony ludzi, zwiększyć produktywność i doprowadzić do wzrostu płac. RAS, czyli Królewskie Towarzystwo Wpierania Sztuki, Przedsiębiorczości i Handlu to niezwykle prestiżowa instytucja o ponad 250-letniej tradycji. Wśród jej byłych i obecnych członków znajdziemy Karola Dickensa i Stephena Hawkinga, Adama Smitha i Karola Marksa. Na zlecenie RAS witryna YouGov przeprowadziła ankiety wśród liderów biznesu, pytając ich o przyszłość automatyzacji i sztucznej inteligencji. Z uzyskanych danych wynika, że w przyszłej dekadzie w samej tylko Wielkiej Brytanii roboty zastąpią ludzi na 4 milionach miejsc pracy, wykonując najczęściej powtarzane i uciążliwe czynności. Oznacza to, że automatyzacja dotknie 15% obecnej brytyjskiej siły roboczej. Wyniki uzyskane przez RAS są istotne nie tylko ze względu na prestiż tej organizacji, ale również na fakt, że jej dyrektor wykonawczy, Matthew Taylor, jest obecnie doradcą brytyjskiego rządu ds. przyszłego rynku pracy. Jego zdanie ma więc wpływ na politykę państwa. Z badan wynika, że automatyzacja dotknie w największym stopniu sektora finansowego, księgowego, transportu i dystrybucji, mediów, marketingu i reklamy. Wspomnianych już przedsiębiorców pytano o to, w których sektorach – ich zdaniem – zautomatyzowanych zostanie ponad 30% miejsc pracy. Około 30% przedsiębiorców uważało, że będzie to sektor finansów i księgowości, nieco ponad 20% stwierdziło, że transport i dystrybcja, zdaniem 20% zmiany tego typu zajdą w przemyśle wytwórczym, a 17% uznało, że zautomatyzowanych zostanie ponad 30% miejsc pracy w mediach, marketingu, reklamie, PR i sprzedaży. Zdaniem 15% przedsiębiorców dotkną one też handlu detalicznego, a 12% uważa, że pojawią się one w sektorze IT i telekomunikacyjnym. Najmniej odpowiedzi dotyczyło sektora usług medycznych, rozrywki, usług turystycznych, budownictwa i edukacji. Przewidywania RSA są więc znacznie bardziej ostrożne niż innych. Przed 4 laty naukowcy z University of Oxford prognozowali, że nowa technologia może zastąpić 35% pracowników, a przed dwoma laty Bank of England prognozował, że roboty wyprą z rynku nawet 15 milionów osób. W wielu sektorach widać oznaki nadchodzących zmian. Sieć supermarketów Asda ma w zachodnim Londynie w pełni zautomatyzowane magazyny, firma księgowa PwC automatyzuje prace biurowe, a firma prawna Linklaters pracuje nad oprogramowaniem, które zastąpi młodszych księgowych i prawników zajmujących się wynajdowaniem potrzebnych danych. Roboty i sztuczna inteligencja "bez wątpienia spowodują utratę niektórych miejsc pracy, niezależnie od tego, czy będą to automatyczne samochody zastępujące taksówkarzy czy roboty, które zastąpią pracowników magazynowych, ostrzega RSA. Jednak, jak zauważają przedstawiciele organizacji, roboty uwolnią ludzi od najprostszych czynności, zwiększą produktywność, a dzięki nim ludzie będą mogli skupić się na zadaniach niedostępnych dla maszyn. Analizy RAS wykazały też, że automatyzacja wpłynie przede wszystkim na zmianę charakteru różnych zawodów, a mniej na utratę zawodów. W dłuższym terminie przyczyni się zaś do utworzenia nowych zawodów i zwiększenia zamożności społeczeństw. Roboty wkraczają też do domów opieki. Jedna z takich instytucji w Lincoln chce wykorzystywać roboty do przypominania starszym osobom o potrzebie wzięcia lekarstw i monitorowania czynności wykonywanych przez pacjentów. Londyńska firma Three Sisters Home Care rozpocznie wkrótce testy robota do podnoszenia ludzi, więc do czynności tej będzie zaangażowana jedna osoba, a nie dwie. Jeśli nie muszę wysyłać pracownika do przenoszenia pacjenta, mogę mu polecić by zrobił herbatę i poszedł pogawędzić z pacjentem. W ten sposób jego czas zostanie lepiej wykorzystany, niż gdyby miał nosić ludzi czy gotować im posiłki, mówi dyrektor Three Sisters. RSA ostrzega też, że Wielka Brytania musi więcej inwestować w robotykę. Inaczej zostanie z tyłu za USA, Francją, Hiszpanią, Niemcami czy Włochami, gdzie firmy już teraz kupują więcej robotów niż przedsiębiorstwa brytyjskie. Sztuczna inteligencja i roboty mogą zapełnić te miejsca pracy, które są słabo płatne, nudne, brudne i niebezpieczne, takie, których nikt nie chce się podejmować. Nowoczesna technologia może znacząco poprawić wydajność pracy w Wielkiej Brytanii, stwierdzili przedstawiciele RSA. « powrót do artykułu
  18. Badając mutualistyczny związek między reprezentującą rodzinę ogórecznikowatych Cordia nodosa z peruwiańskiego lasu deszczowego i mrówkami Allomerus octoarticulatus, naukowcy zauważyli, że stopień ekspresji 2 genów wpływa na zakres ochrony zapewnianej zielonemu gospodarzowi. U ok. 400 gatunków tropikalnych wyewoluowały wyspecjalizowane struktury zwane domicjami. Dają one schronienie koloniom mrówek, które chronią gospodarza głównie przed roślinożernymi owadami. Ponieważ w lasach deszczowych występuje bardzo dużo nadrzewnych mrówek, tropikalne drzewa są często całkowicie pokryte mrówkami - opowiada prof. Megan Frederickson z Uniwersytetu w Toronto. Kanadyjka opowiada, że badane przez jej zespół rośliny są atakowane przez koniki polne, chrząszcze i gąsienice. Choć są one niewielkie, mogą wyrządzić spore szkody. Ponieważ mrówki jedzą [z kolei] dużo owadów i innych stawonogów, zmniejszają zagęszczenie takich roślinożerców na drzewach. Wiedząc, że sposób zdobywania jedzenia często determinuje zakres korzyści odnoszonych przez roślinnego partnera, naukowcy skupili się na 2 genach A. octoarticulatus, które regulują żerowanie. Autorzy publikacji z Proceedings of the Royal Society B podawali niektórym koloniom związek nasilający aktywność produktów genów i sprawdzali, jak to wpływa na zachowanie. Później schwytali mrówki i zabrali je na badania do Toronto. Odkryliśmy, że gdy aktywowaliśmy produkty tych 2 genów, do atakowania roślinożerców przystępowało więcej robotnic. Skutkowało to mniejszym uszkodzeniem drzew. Ekspresja genów u robotnic korelowała także z tym, czy kolonia wykryła pasikonika [...]. Wcześniej biolodzy niewiele wiedzieli o genach czy mechanizmach molekularnych, które sprawiają, że jedne mrówki są lepszymi ochroniarzami od innych. Frederickson sugeruje, że być może opisane badanie pozwoli naukowcom zrozumieć, czemu pewne zwierzęta są lepszymi zapylaczami czy rozsiewaczami nasion. « powrót do artykułu
  19. W 2014 roku astronomowie z Columbia University stworzyli hipotezę wyjaśniającą niezwykłą jasność niektórych wybuchów we wszechświecie. Teraz w Nature Astronomy opublikowano wyniki badań potwierdzających tę hipotezę. Badania, przeprowadzone również przez uczonych z Columbia, wykazały, że bardzo duża jasność nowych klasycznych jest spowodowana zderzeniami wielu fal gazu wyrzucanego we wczesnej fazie eksplozji z różną prędkością. Wielokrotne zderzenia prowadzą do powstania potężnej fali uderzeniowej, w wyniku której pojawia się olbrzymia ilość ciepła i światła. Kilka lat temu zdaliśmy sobie sprawę, że bardzo jasna emisja gamma z nowych może być wyjaśniona potężną falą uderzeniową, tak potężną, że musi być ona również ważnym źródłem światła widzialnego. To fascynujące, że chociaż ludzkość obserwuje nowe od czasów starożytnych, to zrozumienie ich mechanizmu napędowego wciąż ewoluuje, mówi Brian Metzger, jeden z autorów wspomnianej hipotezy i współautor obecnych badań. Eksplozje nowych powstających z białych karłów w układach podwójnych są tak jasne, że biały karzeł wydaje się ponad milion razy jaśniejszy niż wcześniej. Dotychczas sądzono, że nowe są tak jasne, gdyż gazowa powłoka odrzucana podczas eksplozji jest bardzo gorąca. Jednak w 2010 roku satelita Fermi zarejestrował silne promieniowanie gamma pochodzące z nowej. Odnotowano je w tym samym czasie, co silne promieniowanie w zakresie widzialnym. Obecność promieniowania gamma wskazywała na istnienie silnych fal uderzeniowych. Cztery lata później zespół z Columbia University zaproponował wyjaśnienie, zgodnie z którym znaczna część światła widzialnego jest generowana przez te same fale uderzeniowe, które tworzą promieniowanie gamma. Hipoteza była śmiała, a na jej poparcie brakowało dowodów. W ubiegłym roku, 25 października w gwiazdozbiorze Strzelca odkryto nową klasyczną V5856 Sgr. Jej obserwacje wykazały, że emisja promieniowania gamma i światła widzialnego były w jej przypadku silnie skorelowane czasowo. Taką korelację, zdaniem Metzgera, można zrozumieć tylko wówczas, gdy światło widzialne pochodzi z tych samych fal uderzeniowych, które spowodowały emisję promieni gamma. Od pewnego już czasu rozumiemy fale uderzeniowe w nowych, ale dotychczas postrzegano je jako zjawisko poboczne eksplozji. Teraz wiemy, że są one głównym jej elementem, mówi Metzger. « powrót do artykułu
  20. Choć seniorzy z cukrzycą typu 2. mają prawidłową lub nawet większą od rówieśników gęstość kości, częściej dochodzi u nich do złamań. Ryzyko złamań biodra jest wyższe nawet o 40-50%. Naukowcy z Instytutu Badań nad Starzeniem Hebrew SeniorLife odkryli, że starsi dorośli z cukrzycą typu 2. cierpią na deficyty warstwy korowej kości. Autorzy publikacji z Journal of Bone and Mineral Research sugerują, że u starszych diabetyków zmieniona może być mikroarchitektura istoty korowej. Stąd zwiększone ryzyko złamań. W studium uwzględniono ponad 1000 osób biorących udział w Framingham Study. Dzięki skanowaniu w wysokiej rozdzielczości naukowcy zauważyli, że u seniorów z cukrzycą typu 2. występowały problemy z warstwą korową, których nie uwidaczniały standardowe badania gęstości kości. Złamania u seniorów z cukrzycą typu 2. to poważny problem z zakresu zdrowia publicznego. [Niestety] w związku ze starzeniem społeczeństwa i przybierającą na sile epidemią cukrzycy będzie on tylko przybierać na sile. Nasze badania wskazują deficyty szkieletowe, które przyczyniają się do podwyższonego ryzyka złamań u starszych cukrzyków. [Miejmy nadzieję], że ostatecznie przyczyni się to do opracowania nowych/ulepszonych metod zapobiegania i leczenia - podsumowuje dr Elizabeth Samelson. « powrót do artykułu
  21. Emocjonalna reakcja na porażkę skuteczniej poprawia wyniki uzyskiwane następnym razem w podobnym zadaniu. Ustalenie, jak wykonanie różni się przy koncentrowaniu na uczuciach lub na myślach, może realnie wpłynąć na podejście do własnych porażek lub na to, jak są one traktowane przez pracodawców. Niekiedy literatura przedmiotu skupia się raczej na typach emocji czy myśli, lecz my byliśmy zainteresowani różnicą między reakcją emocjonalną vs. poznawczą - opowiada prof. Noelle Nelson z Uniwersytetu Kansas. Nelson, Selin Malkoc z Uniwersytetu Stanowego Ohio i Baba Shiv ze Stanfordzkiej Szkoły Biznesu przeprowadzili 3 eksperymenty. W jednym studenci szukali w Internecie blenderów i składali raport, na jaką najniższą cenę natrafili. Mogli za to zdobyć nagrodę pieniężną. Wyszukiwanie było jednak ustawione i komputer informował wszystkich badanych, że najkorzystniejsza cena była o 3,27 dol. niższa od tego, co udało im się znaleźć. Nikomu nie udało się więc wygrać 50 dol. Następnie niektórych ochotników proszono o skoncentrowanie się na emocjach, zaś innych o skupienie się na reakcji poznawczej. Okazało się, że podczas kolejnego podobnego zadania studenci, którzy skupiali się na emocjach, wkładali w wykonanie więcej wysiłku. Myśli, jakie przychodzą ludziom do głowy, np. racjonalizacja porażki, bywają destrukcyjne, natomiast pozwolenie sobie na złe samopoczucie lub nawet skupianie się na negatywnych emocjach po porażce pomagają dobrze pokierować przyszłym procesem podejmowania decyzji (przynajmniej gdy zadanie jest podobne do tego, w którym wcześniej poniosło się porażkę). Nasze wyniki przydadzą się konsumentom, pracodawcom, nauczycielom i wszystkim innym, którzy spotykają się z porażką podczas podejmowania decyzji - uważa Nelson. W ramach przyszłych badań psycholodzy skupią się na typach emocji i myśli. Niewykluczone bowiem, że pewne uczucia są skuteczniejsze od innych, a określone myśli szkodzą/pomagają bardziej od pozostałych. Autorzy publikacji z Journal of Behavioral Decision Making podkreślają, że uzyskane wyniki odnoszą się do osób stosujących techniki automotywowania. Naturalna tendencja jest taka, by tłumić emocje i racjonalizować porażkę, ale jeśli ludzie będą wiedzieć, że negatywne emocje [korzystnie] oddziałują na zachowanie, przezwyciężą naturalną tendencję i skupią się na negatywnych uczuciach. « powrót do artykułu
  22. Japońsko-amerykańsko-południowokoreańskie konsorcjum zostało wybrane przez Toshibę spośród chętnych do zakupu Toshiba Memory. Jak informuje agencja Kyodo, Toshiba kończy negocjacje z innymi oferentami i będzie rozmawiała tylko ze wspomnianym konsorcjum, które w ubiegłym tygodniu podpisało zobowiązanie do przeprowadzenia szybkich negocjacji. Toshiba Memory zostanie sprzedane za około 21 miliardów dolarów. Nowym właścicielem stanie się konsorcjum, na którego czele stoi amerykański fundusz Bain Capital, a w skład którego wchodzą Innovation Network Corp of Japan, Development Bank of Japan, południowokoreański SK Hynix, a mniejszymi udziałowcami są Apple, Dell i inne amerykańskie firmy IT. Toshibie zależy na sprzedaży Toshiba Memory. Gdyby nie sprzedaż Toshiba musiałaby, po raz drugi z rzędu, poinformować w rocznym raporcie, że jej zobowiązania przekraczają posiadane aktywa. To zaś oznaczałoby, że firma zostałaby usunięta z Giełdy Tokijskiej. Podobno członkowie zarządu Toshiby rozważali jeszcze ofertę złożoną w ostatniej chwili przez Western Digital, z którym Toshiba wspólnie inwestuje w fabrykę pamięci flash Yokkaichi. Ostatecznie jednak wybrano wspomniane konsorcjum. W najbliższym czasie możemy spodziewać się oficjalnego oświadczenia Toshiby w tej sprawie. « powrót do artykułu
  23. Komórki uwalniają egzosomy, czyli wyspecjalizowane pęcherzyki transportujące. Trafiają one do łatwo dostępnych płynów ustrojowych, np. krwi, śliny czy moczu. Naukowcy z MIT-u oraz innych uczelni opracowali metodę ich przechwytywania i diagnozowania w ten sposób nowotworów czy wad wrodzonych. By wyizolować egzosomy z pełnej krwi, nowe rozwiązanie wykorzystuje technologię mikrocieczową i fale dźwiękowe. Koniec końców naukowcy chcą stworzyć przenośne urządzenie, które szybko zbada krew pacjenta, zastępując bardziej uciążliwe i czasochłonne ultrawirowanie. Egzosomy często zawierają specyficzne cząsteczki, które stanowią sygnaturę określonych nieprawidłowości. Jeśli wyodrębni się je z krwi, można przeprowadzić analizy [...] - opowiada Ming Dao. W 2014 r. ten sam zespół, w skład którego wchodzili m.in. Subra Suresh z Uniwersytetu Technologicznego Nanyang czy Tony Jun Huang z Duke University, odkrył, że można oddzielać komórki, wystawiając je podczas przepływu przez wąski kanalik na oddziaływanie fal dźwiękowych. Naukowcy podkreślają, że to delikatniejszy sposób niż inne metody sortowania komórek, które wymagają chemicznego znakowania bądź stosowania większych sił. Nieco później akademicy odkryli, że na tej drodze można wyizolować z próbki krwi rzadkie komórki, np. nowotworowe. W ramach nowego studium zespół postanowił wychwytywać egzosomy, których przeciętna wielkość waha się od 30 do 150 nanometrów. Uprzednie badania wykazały, że związki z egzosomów można uznać za markery m.in. nowotworów czy choroby nerek. Obecne metody izolowania egzosomów wymagają jednak wirowania przy wysokich obrotach, które niekiedy zajmuje całą dobę. Sama wirówka jest duża, a generowane siły odśrodkowe mogą uszkadzać pęcherzyki. Fale akustyczne są o wiele delikatniejsze. Podczas oddzielania siły działają na cząsteczki tylko przez sekundę lub krócej, a to duży plus - przekonuje Dao. Urządzenie składa się z kanału mikroprzepływowego i 2 przetworników akustycznych. Kiedy wytworzone przez nie fale dźwiękowe się spotykają, tworzą fale stojące, które generują serie węzłów ciśnieniowych. Gdy komórka bądź cząstka przepływa przez kanał i napotyka węzeł, ciśnienie spycha ją dalej od środka. Wielkość przesunięcia zależy od rozmaitych właściwości, w tym od wielkości i ściśliwości. W ten sposób można posegregować komórki różnej wielkości, nim dotrą do końca kanału. By wyizolować egzosomy, naukowcy musieli zbudować urządzenie składające się z 2 takich jednostek. W pierwszej fale dźwiękowe usuwają z krwi komórki i płytki. W drugiej jednostce mikroprzepływowej wykorzystywane są fale dźwiękowe o wyższej częstotliwości. Za ich pomocą oddzielane są egzosomy i nieco od nich większe pęcherzyki zewnątrzkomórkowe. Dzięki nowej technice przetworzenie 100 ml "surowej" krwi zajmuje mniej niż 25 minut. Chcieliśmy, by ekstrakcja egzosomów wysokiej jakości była tak prosta, jak wciśnięcie guzika [...] - podkreśla Huang. « powrót do artykułu
  24. Gąbki spełniają ważną rolę w wielu ekosystemach, zwłaszcza raf koralowych. Indonezyjskie rafy koralowe, zlokalizowane w obrębie tzw. koralowego trójkąta, należą do najbogatszych na świecie. Wiedza nt. różnorodności gąbek i kilku innych morskich taksonów w tym rejonie jest jednak mocno niekompletna. Z tego powodu często są one pomijane w monitoringu czy programach ochronnych. Jak podkreślają autorzy publikacji z pisma ZooKeys z kilku instytucji - włoskich Università Politecnica delle Marche i Università di Genova, indonezyjskiego Sam Ratulangi University oraz hiszpańskiej firmy farmaceutycznej PharmaMar - większość informacji o indonezyjskich gąbkach pochodzi ze starej i fragmentarycznej literatury. Niestety, nadal brakuje danych porównawczych. By uzupełnić tę lukę w wiedzy, w ramach kilku ekspedycji biolodzy badali okolice Celebesu Północnego, głównie Parku Narodowego Bunaken. W sumie odnotowano 94 gatunki gąbek pospolitych (Demospongiae) z 33 rodzin. Wśród nich znajduje się aż 6 gatunków nowych dla nauki. Odkryto także 2 nieznane wcześniej związki symbiotyczne. Zespół dodaje, że 7 gatunków - Tethytimea tylota (Hentschel, 1912), Rhabdastrella distincta (Thiele, 1900), Thoosa letellieri (Topsent, 1891), Theonella mirabilis (de Laubenfels, 1954), Tedania (Tedania) coralliophila (Thiele, 1903), Podospongia colini (Sim-Smith and Kelly, 2011) i Amphimedon cf. sulcata (Fromont, 1993) - odnotowano i zebrano po raz pierwszy od pierwotnego opisania. W związku z imponującą bioróżnorodnością obszary te są ważnymi ośrodkami turystyki nurkowej i pilnie wymagają opracowania zasad zrównoważonej turystyki - podsumowują autorzy raportu. « powrót do artykułu
  25. Do listy przyczyn nieskuteczności chemioterapii można dopisać bakterie. Okazuje się bowiem, że w niektórych guzach trzustki występują bakterie, a część z nich zawiera enzym dezaktywujący lek często stosowany w terapii różnych nowotworów, także trzustki. Naukowcy z Instytutu Nauki Weizmanna wykazali na modelu mysim, że dołączenie do chemioterapii antybiotyku daje lepsze rezultaty niż sama chemioterapia. Bakterie odkryte przez Izraelczyków żyją nie tylko w guzach, ale i w komórkach nowotworowych. Ponieważ temat jest tak nowy, najpierw użyliśmy różnych metod, by udowodnić, że wewnątrz guzów naprawdę są bakterie. Później zdecydowaliśmy się sprawdzić, jaki może być ich wpływ na chemioterapię - opowiada dr Ravid Straussman. Akademicy wyizolowali bakterie i testowali, jak wpływają one na wrażliwość komórek raka trzustki na gemcytabinę. Okazało się, że niektóre bakterie znosiły jej działanie. Dalsze badania zademonstrowały, że bakterie metabolizują chemioterapeutyk. Autorzy publikacji z pisma Science wskazali też gen odpowiedzialny za to zjawisko - CDD (deaminazy cytydyny). Jak tłumaczą, CDD występuje w 2 formach: krótkiej i długiej. Tylko bakterie z długim genem potrafią inaktywować gemcytabinę. By wykazać, że bakterie z długim genem żyją w guzach, zespół zbadał ponad 100 zmian. Mikroorganizmy zwizualizowano za pomocą licznych metod (to istotne, zważywszy, że w grę może wchodzić zanieczyszczenie). Co ciekawe, Straussmana zainspirował właśnie wcześniejszy przypadek zanieczyszczenia. Jego grupa poszukiwała dowodów, że w środowisku nowotworu normalne komórki mogą się przyczyniać do oporności na chemioterapię. Podczas testów naukowcy natrafili na próbkę prawidłowych komórek skóry, które sprawiały, że komórki rakowe były oporne na gemcytabinę. Namierzanie przyczyny doprowadziło Izraelczyków do bakterii, które przypadkowo skaziły komórki skóry. Prawie je wyrzuciliśmy, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się pociągnąć badania. Ujawniwszy, jak bakterie rozkładają lek, Straussman zaczął się zastanawiać, czy inne bakterie także dysponują podobnym mechanizmem inaktywującym i czy takie mikroorganizmy można znaleźć w ludzkich guzach. Podczas badań na mysim modelu raka trzustki eksperymentowano z 2 grupami bakterii: z aktywnym genem CDD i po knock-oucie genowym, czyli usunięciu sekwencji kodującej deaminazę. Okazało się, że tylko grupa z nietkniętym genem CDD wykazywała oporność na podany gryzoniom lek. Po aplikacji antybiotyku i w tej grupie pojawiła się jednak reakcja na chemioterapeutyk. Izraelczycy zastanawiają się, czy takie bakterie występują również w innych typach nowotworów, a jeśli tak, jaki mają wpływ na guzy i ich wrażliwość na leki. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...