Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36965
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. IBM i Georgia Institute of Technology (Gatech) współpracują w ramach ogłoszonego przez DARPA programu Intrachip/Interchip Enhaced Cooling (ICECool) i już mogą pochwalić się pierwszymi interesującymi osiągnięciami. Celem tego programu jest m.in. opracowanie technologii chłodzenia płynem stosów układów elektronicznych ułożonych w formie 3-D. Pracujący nad rozwiązaniem problemu eksperci zapewniają, że ich pomysł – polegający na wykorzystaniu izolującego dielektrycznego chłodziwa – pozwoli na obniżenie kosztów chłodzenia superkomputerów poprzez pompowanie chłodziwa przez mikrokanaliki znajdujące się w samych układach scalonych. To pozwoli na efektywne chłodzenie nawet najcieńszych układów 3-D, gdyż pomiędzy każdą z kości w stosie będzie przepływał płyn chłodzący. Naszym prototypem badawczym był ośmiordzeniowy superkomputer wykorzystujący procesor Power7. Na tylnej stronie układu zastosowaliśmy mikrokanaliki służące do odprowadzania ciepła, a system nasz porównywaliśmy ze standardowym superkomputerem z Power7 chłodzonym powietrzem, mówi Tim Chainer, główny badacz z należącego do IBM-a Thomas J. Watson Research Center. W wyniku wprowadzonych przez nas usprawnień obniżyliśmy temperaturę na połączeniach o 25 stopni Celsjusza, używając przy tym o 7% mniej energii oraz korzystając ze znacznie prostszego systemu chłodzącego. Pracujemy też na przezwyciężeniem Prawa Moore'a poprzez umożliwienie układanie kości w architekturze 3-D na dowolną wysokość, dodaje uczony. W ramach badań eksperci przetestowali kilkanaście płynów chłodzących i zdecydowali się na wykorzystanie Solstice ze R-1234ze firmy Honeywell International, gdyż jest on płynny w temperaturze pokojowej i odparowuje w temperaturze typowego pracującego układu elektronicznego, odbierając podczas tego procesu ciepło. Jako że Solstice ze R1234ze wraca do stanu płynnego w temperaturze pokojowej w przeciwieństwie do wielu innych płynów chłodzących nie wymaga zastosowania kompresora. Wystarczy skierować go do układu miedzianych rurek, a po uzyskaniu formy płynnej może być ponownie pompowany pomiędzy układy scalone. Chłodziwo Honeywella jest też dielektrykiem, nie musi więc być izolowane od metalowych części układów scalonych w tym połączeń TSV, gdyż nie wywołuje spięć. Optymalną architekturą, w jakiej można je zastosować jest stos składający się z układów grubości 50 mikrometrów, pomiędzy którymi występują 100-mikrometrowe przerwy. Płyn jest podawany z jednej strony takiego stosu, a z drugiej odbierana jest para, która po przepuszczeniu przez rodzaj destylatora staje się płynem i nadaje się do ponownego użycia. Spodziewamy się, że Honeywell, 3M i inni producenci płynów chłodzących rozpoczną badania nad optymalnym płynem dla przemysłu półprzewodnikowego. W tej chwili jednak Solstice R-1234ze jest najlepszym płynem, na jaki trafiliśmy, mówi Chainer. Nie tylko IBM i Gatech biorą udział w programie ICECool. Boeing i Raytheon pracują nad chłodzeniem instalacji radarowych i innego sprzętu pracującego na wysokich częstotliwościach. Program ICECool jest prowadzony od czterech lat, a obecnie jego uczestnicy pracują nad przeniesieniem wyników swoich badań z laboratoriów do fabryk. Pierwsze komercyjne produkty powstałe w ramach ICECool mają trafić na rynek już w przyszłym roku. « powrót do artykułu
  2. Policja, która prowadzi dochodzenie w sprawie kradzieży zwierząt, m.in. 2 pekariowców obrożnych (Pecari tajacu), z Zulia Metropolitan Zoological Park w Maracaibo, uważa, że były one przeznaczone do zjedzenia. To kolejny przejaw głodu w Wenezueli. Załamanie socjalistycznej gospodarki doprowadziło do chronicznego braku jedzenia. Miliony ludzi szukają go, gdzie tylko się da, w tym w koszach na śmiecie. Prezydent Nicolas Manduro obwinia o zaistniałą sytuację protesty opozycji, które miały skutkować zablokowaniem ulic i autostrad. Wspomina też o ekonomicznej wojnie, prowadzonej przez adwersarzy przy pomocy Waszyngtonu. Jak wylicza dyrektor zoo Leonardo Nuñez, w ostatnich tygodniach ukradziono nie tylko pekariowce, ale aż 10 różnych gatunków, w tym poćwiartowanego bawołu. Falą kradzieży zarządzali, wg niego, dilerzy narkotykowi, którzy chcieli sprzedać zwierzęta na mięso. Kryzys wpływa także na dostawy jedzenia dla ogrodów zoologicznych. W samym tylko Caracas na początku sierpnia śmierć głodową poniosło aż 50 zwierząt. Rząd temu zaprzecza, twierdząc, że zwierzęta są traktowane jak rodzina. « powrót do artykułu
  3. Naukowcy z Uniwersytetu Queensland przybliżyli się do opracowania nowych leków na choroby zapalne, w tym na alergie czy pokrzywkę. Australijczycy zbudowali bowiem molekularne przełączniki, które pomagają kontrolować odpowiedź immunologiczną na wiele częstych alergenów. Jak wyjaśnia dr Abishek Iyer, ludzkie komórki odpornościowe odpowiadają na alergeny, uwalniając histaminę i inne związki prozapalne. Możemy zażyć leki antyhistaminowe, ale one nie wpływają na przyczynę stanu zapalnego, który niekiedy prowadzi do chorób przewlekłych, w tym astmy. Opracowany przez nas przełącznik molekularny wyłącza ważne białko z powierzchni ludzkich komórek odpornościowych, które kontroluje, jak nasz układ immunologiczny reaguje na wiele alergenów ze środowiska. To nowe podejście do zarządzania ryzykiem wystąpienia ciężkich alergii i reakcji zapalnych [...]. Na testy z udziałem ludzi trzeba jednak jeszcze poczekać. Dr Robert Reid dodaje, że naukowcy stworzyli drobnocząsteczkowe związki, wyłączające komórki wyzwalające reakcje alergiczne (są one selektywnymi agonistami receptora białka Ca3 z układu dopełniacza). Testy na zwierzęcych modelach ludzkich chorób zapalnych udowodniły ich skuteczność. W przyszłości drobnocząsteczkowe związki mają pomóc w zrozumieniu podstaw molekularnych ludzkich odpowiedzi immunologicznych i zaprojektowaniu lepszych lekarstw na choroby zapalne. « powrót do artykułu
  4. Bułgarscy archeolodzy odkryli w Perperikonie zbiornik na wodę z II w. n.e. Uważają, że korzystano z przez bardzo długi czas. Na zbiornik natrafiono w południowej części stanowiska, przy głównej drodze do starożytnego miasta. Naukowcy podkreślają, że starożytni budowniczowie wykazali się niezwykłymi umiejętnościami. W skale utworzono bowiem niezwykle złożony i bardzo precyzyjny system żłobień. Choć prace inżynieryjne przeprowadzono ok. 1800 lat temu, ostatnie ulewne deszcze pokazały, że wszystko nadal działa bez zarzutu i woda bez problemu spływa do niecki. Prof. Mikołaj Owczarow, szef wykopalisk, ujawnia, że zachowały się ślady wylewki z brązu. Prawdopodobnie miała ona kształt głowy. Zbiornik i fontanna tworzyły bogato zdobiony kompleks architektoniczny z kolumnadą. Wiele rzeczy w Perperikonie zachwyca, gdy weźmie się pod uwagę, że ktoś stworzył je tak dawno temu. W tym przypadku mogę jednak powiedzieć [bez cienia wątpliwości], że system zrobiłby wrażenie na każdym hydroinżynierze. Archeolodzy podejrzewają, że natrafili na część świątyni. Przyszłe wykopaliska rozstrzygną, czy mają rację. Starożytne trackie miasto Perperikon znajduje się we Wschodnich Rodopach, ok. 15 km na północny wschód od dzisiejszego Kyrdżali. « powrót do artykułu
  5. Grupa biologów z New York University (NYU) znalazła niespodziewane dodatkowe źródło rozwoju mózgu. Ich odkrycie każe na nowo spojrzeć na budowę układu nerwowego. Na łamach Science informują oni, że komórki glejowe, uważane przez długi czas za działające pasywnie komórki wspierające komórki nerwowe, pełnią zasadniczą rolę w rozwoju mózgu. Musimy zrewidować nasz zorientowany na komórki nerwowe obraz mózgu i docenić znaczenie komórek gleju. Podczas naszych badań odkryliśmy, że nie da się zrozumieć rozwoju mózgu, koordynacji, tożsamości i timingu współpracy komórek nerwowych bez brania pod uwagę gleju, mówi Vilaiwan Fernandes z Wydziału Biologii NYU. Zwykle neurobiolodzy skupiają się na badaniach komórek nerwowych, gdyż to tam przetwarzane są informacje. Jednak uczeni z Nowego Jorku stwierdzili, że biorąc pod uwagę rozmiar gleju, musi on pełnić większą rolę, niż mu się przypisuje. W swoich badaniach skupili się na całym układzie wzrokowym muszki owocówki. U muszek, podobnie jak u ludzi, występują powtarzające się mini-obwody, które wykrywają i przetwarzają światło na całej powierzchni pola widzenia. W miarę, jak mózg się rozwija, konieczne jest koordynowanie pracy rosnącej liczby neuronów siatkówki z neuronami w odległych obszarach mózgu. Nowojorscy uczeni zauważyli, że koordynacja ta odbywa się za pośrednictwem komórek gleju, które przekazują z siatkówki do mózgu sygnały, dzięki którym komórki w mózgu stają się odpowiednimi komórkami nerwowymi. Działając jako przekaźnik sygnałów, glej sprawuje precyzyjną kontrolę nie tylko nad tym, gdzie i kiedy powstanie neuron, ale i jakiego typu będzie to neuron - mówi profesor Claude Desplan, jeden z autorów badań. « powrót do artykułu
  6. Ludzkie antydepresanty gromadzą się w mózgach bassów, sandaczy amerykańskich i kilku innych ryb z regionu Wielkich Jezior Północnoamerykańskich. Naukowcy z Uniwersytetu w Buffalo, SUNY Buffalo State i 2 uczelni z Tajlandii odkryli wysokie stężenia leków i ich metabolitów w tkance mózgu 10 gatunków ryb z rzeki Niagara, która przepływa z jeziora Erie do jeziora Ontario. Aktywne składniki antydepresantów, które wydostają się z oczyszczalni ścieków, gromadzą się w mózgach ryb. To zagrożenie dla bioróżnorodności [...]. Leki te mogą wpływać na zachowanie ryb. My co prawda nie przyglądaliśmy się zagadnieniom behawioralnym, ale inne zespoły badawcze wykazały, że antydepresanty mogą oddziaływać na żerowanie i pozostałe instynkty (niektóre ryby przestają częściowo reagować na obecność drapieżników) - opowiada prof. Diana Aga. Biolodzy podkreślają, że takie zmiany mogą prowadzić do zaburzenia delikatnej równowagi między gatunkami, co z kolei niekorzystnie wpływa na ekosystem. Odkryte stężenia leków przeciwdepresyjnych nie stwarzają zagrożenia dla ludzi, którzy zjedliby ryby; zwłaszcza w USA, gdzie większość osób nie zjada narządów, np. mózgu. Zagrożenie stwarzane przez leki dla bioróżnorodności jest jednak realne, a naukowcy dopiero zaczynają rozumieć potencjalne skutki tego zjawiska - dodaje dr Randolph Singh. Zużycie antydepresantów rośnie w ostatnich latach (w USA w okresie od 1999-2002 r. do 2011-14 r. wzrosło z 7,7% do 12,7%), a oczyszczalnie ścieków nie nadążają za tym trendem, dlatego leki dostają się do środowiska. Autorzy badania, którego wyniki ukazały się w piśmie Environmental Science and Technology, przyglądali się występowaniu związków z produktów kosmetycznych i leków w narządach i mięśniach 10 gatunków ryb: sandacza amerykańskiego, bassa małogębowego, bassa wielkogębowego, wzdręgi, bassa czerwonookiego, rokiela białego, morona białego, miękławki, pstrąga tęczowego i okonia żółtego. Okazało się, że antydepresanty i ich metabolity znajdowały się w mózgach wszystkich badanych gatunków. Najwyższe stężenie pojedynczego leku występowało w mózgu bassa czerwonookiego, który miał ok. 400 nanogramów norsertraliny, metabolitu sertraliny, leku przeciwdepresyjnego z grupy SSRI, na gram tkanki mózgowej. Poza tym stwierdzono u niego szereg innych związków, w tym Citalopram (również z grupy selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny SSRI) i norfluoksetynę, aktywny metabolit fluoksetyny (SSRI). Jak podkreślają naukowcy, w ponad połowie próbek mózgu poziom norsertraliny wynosił co najmniej 100 nanogramów na gram. Podobnie jak u opisanego wyżej bassa, u wielu ryb występowała mieszanina antydepresantów i ich metabolitów. Dowody na to, że leki przeciwdepresyjne mogą zmieniać zachowanie ryb, pochodzą głównie z badań laboratoryjnych, podczas których zwierzęta wystawia się na oddziaływanie wyższych stężeń niż występujące w rzece Niagara. Antydepresanty wykryte w mózgach ryb przez zespół Agi gromadziły się jednak przez dłuższy czas, osiągając niejednokrotnie poziomy sporo wyższe niż w rzece. U bassów małogębowych, wielkogębowych, czerwonookich, rokieli białych i sandaczy amerykańskich szacowane stężenie sertraliny było np. 20 lub więcej razy wyższe niż w rzece. Poziom norsertraliny był zaś często nawet kilkaset razy wyższy niż w Niagarze. Aga podkreśla, że na razie nie przeprowadzono badań, które by pokazały, jaka ilość antydepresantów zagraża rybom ani jak liczne leki synergicznie wpływają na zachowanie. Pani profesor dodaje, że oczyszczanie ścieków koncentruje się na zabijaniu patogennych bakterii i usuwaniu ciał stałych, np. ludzkich ekskrementów. Antydepresanty, które występują w moczu pacjentów, są natomiast w dużej mierze ignorowane. Oczyszczalnie skupiają się na eliminowaniu azotu, fosforu i rozpuszczonego węgla organicznego, ale istnieje wiele nietraktowanych priorytetowo związków o istotnym wpływie na środowisko. Ryby stykają się z tym koktajlem przez 24 godziny na dobę i teraz znajdujemy leki w ich mózgach. « powrót do artykułu
  7. Ubytek masy mięśniowej to skutek starzenia, który może prowadzić do upadków czy problemów z poruszaniem. Można temu jednak zapobiec, jedząc białko. Dodatkowo najnowsze badania pokazują, że równe rozłożenie białka na 3 posiłki wiąże się u seniorów z większą masą i siłą mięśni. Kanadyjski zespół, w skład którego wchodzili naukowcy z Instytutu Badawczego Centrum Zdrowia McGill University (RI-MUHC), Uniwersytetu Montrealskiego oraz Uniwersytetu w Sherbrooke, badał zarówno ilość, jak i rozkład białka na posiłki u ludzi w wieku 67 lat i starszych. Większość seniorów, zwłaszcza w Ameryce Północnej, spożywa większość dziennego białka podczas lunchu [obiadu] lub kolacji. Chcieliśmy sprawdzić, czy ludzie, którzy dodali źródła białka do śniadań, [...] mają większą siłę mięśni - opowiada dr Stéphanie Chevalier z RI-MUHC. Dr Chevalier współpracowała z dr Hélène Payette, która prowadzi badanie podłużne NuAge (Nutrition as a Determinant of Successful Aging). Naukowcy z RI-MUHC analizowali dane kohorty z NuAge (losy blisko 1800 osób śledzono przez 3 lata). Przyglądali się wzorcom spożycia białka 827 zdrowych mężczyzn i 914 zdrowych kobiet w wieku 67-84 lat z Quebecu. W ten sposób próbowali wykryć powiązania z różnymi zmiennymi, w tym siłą, masą mięśniową czy mobilnością. Zaobserwowaliśmy, że ochotnicy obojga płci, którzy spożywali białka w zrównoważony sposób w ciągu dnia [w ramach 3 posiłków] mieli większą siłę mięśniową niż ci, którzy zjadali ich więcej na kolację, a mniej na śniadanie. Rozkład spożycia białka w ciągu dnia nie wiązał się jednak z ich mobilnością - wyjaśnia dr Samaneh Farsijani. Wszystkie tkanki ciała są zbudowane z białek, a te z aminokwasów. Jeśli spożycie białek spada, ich synteza w organizmie nie przebiega prawidłowo, co prowadzi do spadku masy mięśniowej. Nasze badanie bazuje na dowodach naukowych, które pokazują, że starsi ludzie powinni spożywać więcej białka na posiłek, ponieważ potrzebują większego zastrzyku aminokwasów do syntezy białka - wyjaśnia Chevalier, dodając, że jednym z aminokwasów niezbędnych do odnowy białek jest leucyna. W ramach przyszłych badań interesująco byłoby się [zatem] przyjrzeć [różnym] źródłom białka i ich składowi. « powrót do artykułu
  8. Firma Trend Micro odkryła szkodliwe oprogramowanie, które w czasie infekcji nie zapisuje żadnych plików na twardym dysku. Przez to trudniej jest je wykryć i przeanalizować. Początkowo eksperci nie wiedzieli, w jaki sposób szkodliwy kod jest rozpowszechniany. Odkryto jednak, że infekcja rozpoczyna się od klipsu USB. Na klipsie znajduje się skrót o tej samej nazwie co klips. Jeśli użytkownik otworzy skrót, w pamięci komputera wykonywany jest szkodliwy kod, a do rejestru Windows dodawany jest odpowiedni wpis, który automatycznie jest wykonywany i pobiera trojana Powmet. Koń trojański pobiera następnie skrypt PowerShell, a ten ładuje do systemu tylne drzwi. Podczas całej procedury żadne pliki nie są zapisywane na dysku, co czyni szkodliwy kod unikatowym. Obecnie nie wiadomo, skąd pochodzą wspomniane klipsy USB, ani jak trafiły w ręce ofiar infekcji. Backdoor, który ostatecznie infekuje komputery, najwięcej ofiar znalazł w regionie Azji i Pacyfiku. « powrót do artykułu
  9. Podczas targów IFA przedstawiciel Microsoftu, Terry Myerson, poinformował, że Fall Creators Update będzie można pobierać od 17 października bieżącego roku. To już druga tegoroczna duża poprawka dla systemu Windows 10. W bieżącym roku od 5 kwietnia możemy instalować Creators Update (nazwa kodowa Redstone 2). Teraz przyszedł czas na Fall Creators Update (Redstone 3). Wiadomo też, że na początku przyszłego roku udostępniona zostanie Redstone 4. W Fall Creators Update znajdzie się wiele mniejszych i większych poprawek, udoskonaleń oraz nowych funkcji i mechanizmów. Po jej zainstalowaniu Windows 10 będzie wspierał okulary do rzeczywistości wirtualnej takich producentów jak Acer, Dell, Lenovo czy HP. Same okulary zadebiutują wraz z Fall Creators Update. System zostanie też wzbogacony o aplikację wideo Story Remix oraz zyska całkowicie odświeżoną aplikację do obróbki fotografii. Zmiany zajdą też w przeglądarce Edge, menedżerze zadań czy w Windows Defenderze. Prawdopodobnie najpełniejszą i najbardziej aktualną listę zmian można znaleźć w opublikowanym w sieci dokumencie Brandon's Guide to the Windows 10 Fall Creators Update. « powrót do artykułu
  10. U północno-wschodnich wybrzeży Tunezji, przy Nabulu, odkryto rozległe podwodne ruiny rzymskiego miasta. Potwierdza to teorię, że w IV w. n.e. starożytne miasto Neapolis zostało częściowo zalane przez tsunami. Archeologom udało się także wykazać, że niegdyś Neapolis było największym centrum produkcji garum - słonego sosu ze sfermentowanych ryb (podstawowego składnika wykwintnej kuchni starożytnego Rzymu). To bardzo ważne odkrycie - podkreśla Mounir Fantar z Tunezyjskiego Instytutu Dziedzictwa Narodowego, szef tunezyjsko-włoskiej ekipy, która natrafiła na ruiny. Jak powiedział w wywiadzie udzielonym AFP, archeolodzy zidentyfikowali m.in. pozostałości ulic i ok. 100 pojemników na garum. Prawdopodobnie właśnie garum notable z Neapolis zawdzięczali swoje bogactwo. Zespół Fantara rozpoczął poszukiwania starożytnego portu w 2010 r. Dzięki sprzyjającej pogodzie, udało się to jednak dopiero latem tego roku. Ruiny mają powierzchnię ponad 20 hektarów. Odkrycie potwierdza, że Neapolis zostało częściowo zalane przez tsunami z 21 lipca 365 r. Wg historyka Ammianusa Marcellinusa, to samo tsunami poważnie uszkodziło Aleksandrię i Kretę. Miasto zmieniało się wielokrotnie: zaczęło się od osady greckiej, potem nastąpił okres rządów kartagińskich, rzymskich, a na końcu arabskich. Do niedawna tunezyjski rząd w żaden sposób nie chronił stanowiska, dlatego na ruinach Neapolis powstawały hotele i inne budynki. Ponieważ w czasie trzeciej wojny punickiej Neapolis opowiedziało się po stronie Kartaginy, miasto zostało ukarane swego rodzaju wymazaniem z historii - w literaturze rzymskiej z długiego okresu nie ma o nim bowiem prawie żadnych wzmianek. « powrót do artykułu
  11. Wystarczy 15 minut przyglądania się zdjęciom wychudzonych modelek, by zmieniło się nasze postrzeganie idealnego kobiecego ciała. Czworo brytyjskich badaczy opisuje wyniki swoich badań przeprowadzonych na ludziach, którzy wcześniej nie byli poddani ekspozycji na współczesne media. Naukowcy wybrali się na nikaraguańskie Wybrzeże Moskitów, gdzie we wsiach nie ma prądu elektrycznego, więc mieszkańcy nie mają możliwości oglądania telewizji czy korzystania z komputerów. Uczeni poprosili 80 osób w różnym wieku i różnej płci, by na ekranie komputera złożyły z dostępnych fragmentów ciało idealnej kobiety. Następnie badani przez 15 minut oglądali katalogi z modą. Części z nich pokazano standardowe katalogi z wychudzonymi modelkami, a części katalogi z modelkami plus size. Następnie ponownie poproszono badanych o stworzenie ciała idealnej kobiety. Okazało się, że ci, którzy oglądali standardowe katalogi stworzyli przy drugiej próbie kobietę, która była chudsza od ideału z pierwszej próby. Osoby oglądające katalogi z modelkami plus size tworzyli zaś grubsze ideały. Zdaniem naukowców, wskazuje to, że wystarczy 15-minutowa ekspozycja na zdjęcia kobiecego ciała, by zmieniło się postrzeganie idealnej kobiecej budowy. Uczeni zauważają, że nie badali, jak długo ludzie znajdują się pod wpływem oglądanego obrazu, przypuszczają jednak, że tam, gdzie ekspozycja jest ciągła, gdzie w telewizji i na komputerach oglądamy wychudzone kobiety, obrazy takie mogą długotrwale wpływać na postrzeganie ciała. « powrót do artykułu
  12. Dotąd stan zapalny postrzegano jako objaw bezdechu sennego, wydaje się jednak, że w rzeczywistości kolejność ich pojawiania może być odwrotna. Bezdech senny dotyczy 17-24% mężczyzn i 5-9% kobiet. Wg naukowców, różnicę można wyjaśnić tym, że u mężczyzn przeważnie występuje więcej tłuszczu brzusznego, który jest głównym czynnikiem ryzyka bezdechu i wiąże się z bardziej nasilonym stanem zapalnym. Tradycyjnie stan zapalny uznawano za konsekwencję spadku poziomu tlenu w czasie przerw w oddychaniu [...]. Choć to, oczywiście, prawda, kilka badań wykazało, że obniżenie stanu zapalnego [...] zmniejsza także nasilenie bezdechu sennego, co sugeruje, że w grę może wchodzić inny kierunek zależności - opowiada prof. Jordan Gaines z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Naukowcy pracowali z grupą 51 pacjentów z bezdechem sennym (w momencie rozpoczęcia studium mieli oni od 5 do 12 lat). Podczas 2 wizyt (jedna odbyła się na początku studium, a druga 8 lat później), ochotnicy brali udział w badaniach snu, określano także ich stan fizyczny i pobierano krew. Naukowcy określali nasilenie bezdechu, mierzyli wzrost i ważyli, a także oznaczali poziom białka C-reaktywnego (CRP), markera stanu zapalnego. Okazało się, że u chłopców wzrost obwodu w pasie dodatnio korelował ze wzrostami CRP. Poza tym wzrosty CRP przepowiadały bezdech w okresie dojrzewania. Łącznie nasze wyniki sugerują, że stan zapalny mający swe źródło w tłuszczu brzusznym poprzedza rozwój bezdechu, a nie po prostu występuje jako skutek zaburzenia. Inne badania wykazały, że utrata wagi może zmniejszyć natężenie bezdechu. Nasze wyniki to potwierdzają, wskazując, że nawet na tak wczesnych etapach życia jak dojrzewanie, podobnie jak u dorosłych, czynniki metaboliczne napędzają rozwój bezdechu. Prof. Alexandros Vgontzas podkreśla, że zdobyta wiedza może zmienić sposób leczenia bezdechu u dzieci i dorosłych. Zwykle zaleca się maski CPAP, które wytwarzają stałe dodatnie ciśnienie w drogach oddechowych, ale wielu pacjentów, zwłaszcza z łagodną postacią zaburzenia, nie zauważa, by dawały one jakieś korzyści. Maski CPAP działają, zwłaszcza u osób z ciężkim bezdechem, ale co z tymi z łagodną postacią bezdechu, którzy nie zauważają korzyści i nie chcą z nich korzystać? Jeśli wyniki opisywanego studium uda się powtórzyć, być może zaczniemy szukać interwencji biologicznych zamiast mechanicznych w rodzaju CPAP. Vgontzas dodaje, że ostatnie studium wspomoże lekarzy w formułowaniu prognoz. Mamy, dajmy na to, 30-letniego mężczyznę z chrapaniem i/lub łagodnym-umiarkowanym bezdechem. Sprawdzenie nasilenia jego stanu zapalnego -CRP - powinno pomóc w przewidzeniu, czy w przyszłości jest on zagrożony wystąpieniem ciężkiego bezdechu lub innych problemów kardiometabolicznych, np. nadciśnienia czy cukrzycy. Osoba z wysokim CRP powinna być ściśle monitorowana, by temu zapobiec. « powrót do artykułu
  13. Po kilkudziesięciu latach poszukiwań udało się trafić na nową, którą po raz pierwszy opisali koreańscy astronomowie przed 580 laty. Dnia 11 marca 1437 roku zauważyli oni na niebie nową jasną gwiazdę. W Prawdziwych zapiskach o rządach króla Sejonga, opisujących rządy (1418-1450) Sejonga Wielkiego uznawanego za najlepszego władcę Korei, czytamy, że nowa gwiazda pojawiła się obok innej, znajdującej się w ogonie Gwiazdozbioru Skorpiona. Nova Scorpii AD 1437 była widoczna przez dwa tygodnie, a później zniknęła. Przez 30 lat jej szukałem, mówi główny autor najnowszych badań Michael Shara, kurator kolekcji astrofizyki w American Museum of Natural History w Nowym Jorku. Opisy pozostawione przez królewskich astronomów sugerują, że była to klasyczna nowa, powstała w układzie podwójnym. Niemal 75% wszystkich gwiazd znajduje się w układach podwójnych, stwierdza Shara. Poszukiwania nowej trwały niezwykle długo, gdyż opieranie się na zapiskach sprzed wieków nie jest prostym zadaniem. Autorzy żadnych ze starych zapisków jakie sprawdzaliśmy nie nadawali gwiazdom w gwiazdozbiorach nazw czy numerów. Początkowo sądziliśmy, że nowa znajdowała się pomiędzy pewnymi dwiema gwiazdami, ostatecznie okazało się jednak, że była pomiędzy dwiema znajdującymi się nieco powyżej gwiazdami. Gdy poluźniliśmy ograniczenia dotyczące jej lokalizacji, jakie same sobie narzuciliśmy, znaleźliśmy ją w ciągu 90 minut, mówi Shara. Odkrycia dokonno dzięki analizie danych z Southern African Large Telescope i teleskopów Swope oraz du Pont z Las Campanas Observatory. Uczeni przyjrzeli się też zdigitalizowanym wersjom płyt fotograficznych z archiwum Uniwersytetu Harvarda, na których znajdowały się obrazy z ponad 100 lat obserwacji nieba. W końcu w Gwiazdozbiorze Skorpiona znaleziono grupę pozostałości po nowej. Gdy naukowcy obliczyli ruch gwiazd na przestrzeni ostatnich wieków okazało się, że przed niemal 600 laty pewien układ podwójny znajdował się w odpowiednim miejscu, by pozostawić po sobie te resztki. Położenie układu odpowiadało obserwacjom koreańskich astronomów. To jednak nie wszystko. Na archiwalnych zdjęciach z lat 30. i 40. ubiegłego wieku naukowcy zauważyli, że tenże układ podwójny był źródłem krótkich, mniejszych i znacznie mniej jasnych eksplozji znanych jako nowa karłowata. To potwierdza hipotezę, jaką Shara i jego koledzy wysunęli przed 30 laty. Stwierdzili oni wówczas, że źródłem nowych karłowatych są te same układy podwójne, które są źródłem klasycznych nowych. Posłużę się tutaj analogią pomiędzy gąsienicą a motylem. Gdyby długość ludzkiego życia wynosiła tylko kilka dni nie wiadomo, czy odkrylibyśmy, że gąsienice i motyle to te same stworzenia. Musielibyśmy żyć znacznie dłużej. Czas jaki upływa pomiędzy pojawieniem się klasycznej nowej a nowej karłowatej to 2-5 wieków. Sądzimy, że nowa i nowa karłowata to ten sam układ, ale na różnym etapie ewolucji. Jeśli zrozumiemy nowe klasyczne i nowe karłowate lepiej zrozumiemy gwiazdy podwójne, które stanowią większość gwiazd we wszechświecie, wyjaśnia Shara. Uczony wraz ze swoim zespołem chcą teraz zbadać inne nowe, które zauważono przed wiekami i więcej dowiedzieć się na temat ich ewolucji. Chcemy znaleźć co najmniej pół tuzina nowych, by z większa pewnością móc powiedzieć, że nowe stają się nowymi karłowatymi, dodaje kurator. « powrót do artykułu
  14. Zespół naukowców przeprowadził pierwszą pogłębioną analizę kliknięć ustami, wydawanych przez ludzi posługujących się echolokacją. Lore Thaler z Uniwersytetu w Durham, Galen Reich i Michael Antoniou z Uniwersytetu w Birmingham i in. zajęli się 3 niewidomymi dorosłymi, którzy zaczęli się posługiwać echolokacją w życiu codziennym w wieku 15 lat bądź wcześniej. Klikanie ustami przydaje im się przy różnych czynnościach i sytuacjach, np. w nieznanych miastach czy podczas jazdy na rowerze. Choć samo istnienie ludzkiej echolokacji jest dobrze udokumentowane, szczegóły mechanizmów akustycznych nie są do końca jasne. Autorzy publikacji z pisma PLoS Computional Biology sporządzili fizyczne opisy kliknięć używanych przez badanych do echolokacji. Nagrali i przeanalizowali tysiące kliknięć, w tym przestrzenną ścieżkę dźwięków w kontrolowanym akustycznie pomieszczeniu. Akademicy zauważyli, że kliknięcia miały unikatowy wzorzec akustyczny i były bardziej ukierunkowane niż ludzka mowa. Trwały ok. 3 milisekund. Częstotliwość szczytowa (ang. peak frequency) mieściła się w przedziale 2-4 kHz, a dodatkową energię odnotowano w okolicach 10 kHz. Zespół wykorzystał też nagrania, by zaproponować matematyczny model, dzięki któremu będzie można syntetyzować kliknięcia ustami wykonywane przez echolokujących ludzi. Naukowcy chcą się nimi posłużyć, by sprawdzić, w jaki sposób ujawniają fizyczne cechy obiektów. Ponieważ w takich badaniach trzeba by przeprowadzić bardzo dużo pomiarów, trudno by je było zrealizować z udziałem ludzi. [Tymczasem te] wyniki pozwalają nam stworzyć wirtualnych ludzkich echolokatorów - podsumowuje Thaler. « powrót do artykułu
  15. Jeszcze rok temu producent rozruszników serca twierdził, że doniesienia o występujących w nich błędach w oprogramowaniu są fałszywe i wprowadzające w błąd. Teraz zaś ostrzega klientów przed tymi błędami i zachęca do zastosowania łatek. Informacje o potrzebie ich zainstalowania otrzymało około 465 000 pacjentów w USA. Rozruszniki serca są wyposażone w moduł łączności bezprzewodowej, dzięki czemu można je zdalnie konfigurować czy konserwować. Okazało się jednak, że rozruszniki firmy Abbott Laboratories zawierają krytyczne dziury, które umożliwiają napastnikowi przejęcie kontroli nad urządzeniem. W przypadku udanego ataku nieuprawniona osoba może uzyskać dostęp do rozrusznika i wydawać mu komendy za pomocą urządzenia radiowego. Komendy te mogą prowadzić do zmiany ustawień rozrusznika czy negatywnie wpłynąć na jego pracę, napisali przedstawiciele Abbott Laboratories w otwartym liście do lekarzy. Poprawienie błędnego oprogramowania będzie wymagało od pacjentów wizyty w klinice. Tam lekarz wprowadzi rozrusznik w tryb serwisowy i zaktualizuje oprogramowanie. Abbott Laboratories ostrzega, że w przypadku niektórych pacjentów zadanie musi zostać wykonane w miejscach, gdzie jest łatwy dostęp do defibrylatorów i innych urządzeń wspomagających pracę serca. Istnieje bowiem niewielkie niebezpieczeństwo wystąpienia błędu podczas aktualizacji oprogramowania. Obecnie nie wiadomo, ile osób poza USA korzysta z rozruszników Abbott Laboratories. « powrót do artykułu
  16. Larwy pszczół stają się robotnicami, bo zjadana przez nie pierzga zawiera dużo roślinnego miRNA, które opóźnia ich rozwój i utrzymuje jajniki w nieaktywnym stanie. Naukowcy od dawna wiedzieli, że dieta odgrywa ważną rolę w złożonym procesie określania, czy dana larwa stanie się robotnicą, czy królową-matką. O ile robotnice żywią się głównie pierzgą, o tyle królowa jest karmiona mleczkiem pszczelim - galaretowatą substancją wytwarzaną przez gruczoły gardzielowe młodych robotnic. W porównaniu do mleczka, pierzga zawiera o wiele więcej roślinnego miRNA, dlatego naukowcy zastanawiali się, czy regulujące ekspresję roślinnych genów jednoniciowe cząsteczki RNA mogą wpływać także na rozwój owadzich kast. By to ustalić, zespół Xi Chena z Uniwersytetu Nankińskiego przeprowadził eksperyment. Okazało się, że gdy pszczoły hodowane w laboratorium karmiono sztuczną pierzgą suplementowaną roślinnym miRNA, rozwijały się one wolniej, były mniejsze i miały mniejsze jajniki niż larwy hodowane bez suplementów (by uniknąć przekarmienia i wywołania skutków suprafizjologicznych, w ramach pilotażowego studium określono ilości 16 reprezentatywnych roślinnych miRNA w pierzdze). Co ciekawe, roślinne miRNA miało podobny wpływ na larwy muszek owocowych, chociaż Drosophila melanogaster nie są owadami społecznymi. Dalsze badania pokazały, że najczęstsze miRNA z pierzgi (miR162a) wpływa na gen amTOR pszczół, który pomaga określić kastę. Wyniki badań ukazały się w piśmie PLoS Genetics. « powrót do artykułu
  17. Największy śródlądowy zbiornik wodny, Morze Kaspijskie, powoli odparowuje, a jego zmniejszający się poziom jest związany z ociepleniem klimatu. W latach 1996-2015 poziom wody w Morzu Kaspijskim zmniejszał się średnio o 7 centymetrów rocznie i jest niższy o 1,5 metra. Obecnie poziom Morza jest zaledwie o 1 metr wyższy niż podczas historycznego minimum z lat 70. ubiegłego wieku. Autorzy najnowszych badań stwierdzili, że pomiędzy badanymi przez nich okresami 1979-1995 i 1996-2015 temperatura powietrza nad powierzchnią Morza Kaspijskiego zwiększyła się o około 1 stopień Celsjusza, a wzrost ten jest prawdopodobnie spowodowany globalnym ociepleniem. Dla nas, jako dla specjalistów od nauk o Ziemi, to interesujące miejsce do badań, gdyś możemy skonstruować budżet wodny dla tego zbiornika. Tym, co kontroluje jego poziom w długich przedziałach czasowych jest najprawdopodobniej parowanie, które z kolei jest niemal całkowicie zależne od temperatury, mówi współautor badań Clark Wilson z University of Texas. Ich wyniki zostały opublikowane w Geophysical Resaerch Letters, oficjalnym periodyku Amerykańskiej Unii Geofizycznej. Obecne badania rozpoczęto po tym, jak Wilson i jego współpracownik Jianli Chen wykorzystali Morze Kaspijskie do kalibracji danych z satelitów GRACE. Porównując dane uzyskane z pomiarów satelitarnych oraz pomiarów polowych udało się udoskonalić dokładność pomiarów z satelitów. Przy okazji naukowcy zauważyli, że poziom wód Morza Kaspijskiego ulega znaczącym zmianom. Uczeni, chcąc poznać ich przyczynę, przyjrzeli się trzem możliwym źródłom zmiany poziomu wód: rzekom wpadającym do Morza Kaspijskiego, opadom oraz parowaniu. Zebrali dane dotyczące rzek oraz opadów i parowania z modeli klimatycznych. Następnie obliczali, jak bardzo każdy z tych czynników wpływał w latach 1979-2015 na poziom Morza Kaspijskiego. Z badan wynika, że jeszcze w latach 1979-1995 poziom morza rósł średnio o 12 centymetrów rocznie. Jednak w 1996 roku rozpoczął się proces odwrotny i do roku 2015 średnio spadał on o 7 centymetrów rocznie. Obliczenia wykazały, że parowanie jest odpowiedzialne za połowę zmniejszania się poziomu wód, a druga połowa spowodowana jest przez opady i wody niesione przez rzeki. Za parowanie zaś w głównej mierze odpowiada rosnąca temperatura oraz takie czynniki jak wilgotność na powierzchni oraz wiatr. Interesującym aspektem tych badań jest stwierdzenie, że przewidziany przez modele klimatyczne spadek poziomu wody w ciągu ostatnich dwóch dekad prawdopodobnie nie może zostać uzupełniony przez wodę niesioną przez rzeki oraz że rosnące parowanie jest główną przyczyna nierównowagi. Jeśli temperatury w regionie Morza Kaspijskiego nadal będą rosły, trzeba spodziewać się wzrostu parowania. O ile rzeki nie będą odpowiednio zwiększały ilości wody lub odpowiednio nie wzrosną opady w basenie Morza Kaspijskiego, trzeba spodziewać się dalszego spadku jego poziomu, powiedziałą Anny Cazenave, geolog z Laboratoire d'Etudes en Géophysique et Océanographie Spatiales w Tuluzie. W latach 70. ubiegłego wieku poziom Morza Kaspijskiego był aż o 29 metrów niższy od średniej. Ponownie zaczął on rosnąć w 1978 roku. Jeśli obecne spadki będą kontynuowane, należy spodziewać się ponownego historycznego minimum. Zwiększone parowanie będzie miało największy wpływ na północną część morza. W tamtym regionie na znacznych obszarach ma ono głębokość nie przekraczającą 5 metrów. Jeśli obecny trend będzie kontynuowany, to północ zbiornika zniknie w ciągu najbliższych 75 lat. Morze Kaspijskie jest domem dla wielu unikatowych gatunków z przeszłości, które pozostały w nim, gdy wydzieliło się ono przed 300 milionami lat od Oceanu Tetydy. Co prawda większość tych gatunków zamieszkuje środkową i południową część Morza, jednak niektóre używają części północnej do składania jaj. Czyni tak na przykład 90% światowej populacji jesiotrowatych. Spadek poziomu morza negatywnie wpłynie też na sztucznie utworzone z zatoki Morza Kaspijskiego jezioro Kara Bogaz Goł, w którym znajdują się jedne z najbogatszych na świecie złóż soli morskiej. W kolejnym etapie badań Wilson i jego koledzy chcą wykorzystać modele klimatyczne do sprawdzenia, jaki wpływ na Morze Kaspijskie będą miały różne scenariusze zmian klimatycznych. « powrót do artykułu
  18. Fińsko-brazylijski duet zbadał geometryczne twory ziemne z południowo-zachodniej Amazonii. Nazywa się Geoglifami z Acre, ponieważ większość znajduje się właśnie w brazylijskim stanie Acre. Wg autorek publikacji z American Anthropologist, spełniały one ważną funkcję rytualną. Geoglify budowano i wykorzystywano między 1050 r. p.n.e. a 950 r. n.e. Dotąd zarejestrowano prawie 500 takich miejsc (pojawiła się oficjalna propozycja, by wpisać je na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO). Tworzą one różne kształty, m.in. kwadraty, okręgi, litery U, elipsy czy ośmiokąty. Miewają nawet parę metrów głębokości i niekiedy kilkaset metrów kwadratowych powierzchni. Prof. Pirjo Kristiina Virtanen z Uniwersytetu w Helsinkach i dr Sanna Saunaluoma z Uniwersytetu w São Paulo wykazały, że niegdyś geoglify były ważnymi przestrzeniami rytualnymi. Dzięki ich specyficznemu ukształtowaniu pewni członkowie animistycznych społeczności mogli się komunikować z różnymi bytami: duchami przodków czy ciałami niebieskimi. Geometryczne wzory spełniały funkcję wrót czy ścieżek do zdobywania wiedzy i mocy innych bytów. Inspirowane cechami i umaszczeniem zwierząt wzorce geometryczne nadal oddziałują na myślenie Indian z Amazonii. Występują w ich ceramice, tkaninach, biżuterii i sztuce. Współcześni Indianie chronią geoglify jako miejsca święte i w odróżnieniu od innych Brazylijczyków, nie uprawiają tam roli ani nie budują domów. Dzięki temu zachowały się one do dziś w całkiem dobrym stanie. « powrót do artykułu
  19. Jeśli chcemy dowiedzieć się, jak może zmieniać się klimat naszej planety, powinniśmy poszukać wskazówek w przeszłości. Pozostaje jedynie pytanie, jak daleko w przeszłość powinniśmy sięgnąć, by odnaleźć okres, w którym zachodziły podobne zmiany klimatyczne co obecnie. Wiemy na pewno, że od czasu prowadzenia pomiarów przez człowieka, Ziemia nie doznawała podobnych zmian. Wykorzystując pośrednie pomiary temperatury, czyli badając zmiany w skałach czy lodzie, możemy stwierdzić, że od czasu epoki lodowej nie mieliśmy do czynienia z podobnym ociepleniem. Oczywiście samo wychodzenie z epoki lodowej wiązało się ze znaczącym ociepleniem klimatu, ale jego natura była inna, związane było ono ze zmianami orbity ziemi, topniejącym lodem i wzrostem koncentracji gazów cieplarnianych. Jeśli chcemy znaleźć okres gwałtownego ocieplania się klimatu spowodowany wyłącznie przez gazy cieplarniane musimy cofnąć się o 56 milionów lat do paleoceńsko-eoceńskiego maksimum termicznego (PETM). Wiemy, że zostało ono zapoczątkowane przez nagły wzrost dwutlenku węgla w atmosferze, co pociągnęło za sobą wzrost temperatury i zmianę pH oceanów. Wiemy, że w czasie PETM w ciągu 20 000 lat średnia temperatura na Ziemi wzrosła o około 5 stopni Celsjusza i że powrót do wcześniejszych warunków klimatycznych trwał około 200 000 lat. Nie wiemy natomiast, jak wiele węgla trafiło do atmosfery i jakie było jego źródło. Autorzy najnowszych badań, których wyniki opublikowano w Nature, stwierdzili, że w atmosferze znalazło się dodatkowo 10 000 gigaton węgla, co sugeruje, że uwolnił się on z wulkanów. To niepokojące odkrycie, gdyż potwierdza tylko, że podczas tak katastrofalnego i gwałtownego zjawiska jak PETM stężenie CO2 w atmosferze zwiększało się znacznie wolniej niż obecnie. Międzynarodowy zespół naukowy, badający obecnie to zjawisko, postanowił podejść do problemu odmiennie niż inne grupy. Uczeni wzięli pod uwagę pewne wartości graniczne. Jedną z nich była temperatura. Musieli sprawdzić, jak wiele węgla powinno trafić do atmosfery, by średnie temperatury na Ziemi wzrosły o 5 stopni Celsjusza. Drugi to izotopy węgla. Powinno uwolnić się tyle pierwiastka, by zmienić stosunek izotopów, chociaż w tym przypadku diabeł tkwi w szczegółach i skład izotopowy zależy od źródła emisji węgla. Trzecim ograniczeniem jest zmiana pH oceanów. Dwutlenek węgla rozpuszcza się w oceanach zmniejszając wartośc pH. Rozmiar zmiany powie nam, jak wiele węgla się rozpuściło, a zatem jak wiele węgla było w atmosferze. Do sprawdzenia pH oceanów posłużyły naukowcom izotopy boru. Informacje o nich uzyskano z muszli organizmów z osadów w Północnym Atlantyku. Pomiary wykazały, że podczas PETM pH oceanów zmniejszyło się o 0,27 co biorąc pod uwagę ich olbrzymią objętość jest znaczną zmianą. Chcąc przełożyć dane na konkretne wartości naukowcy wykorzystali modele opisujące zależności pomiędzy klimatem a oceanami. Przeprowadzili tygodniowe symulacje dla całego trwającego 200 000 lat okresu PETM i na każdym kroku sprawdzali, czy dana ilość węgla w atmosferze prowadziłaby do konkretnych zmian w pH oceanów, temperaturze atmosfery i stosunku izotopów węgla. Ostatecznie stwierdzili, że w czasie PETM w ciągu 50 000 lat do atmosfery trafiło dodatkowo 10 000 gigaton węgla. Daje to średnio 0,2 gigatony rocznie. Szczytowa roczna dodatkowa emisja wynosiła 0,6 gigaton, chociaż niewykluczone są krótkie okresy jeszcze większej emisji. Dla porównania – obecna emisja powodowana przez człowieka to 10 gigaton rocznie. Wielkość emisji oraz zbadanie składu izotopowego węgla pozwoliły naukowcom stwierdzić, że pierwotnym podstawowym źródłem dodatkowego węgla w atmosferze była działalność wulkaniczna. Wulkany odpowiadały za ponad 75% dodatkowej emisji. Pierwszym i podstawowym powodem, dla którego powinniśmy się martwić obecnymi zmianami klimatycznymi jest fakt, że obecna antropomorficzna emisja jest znacznie wyższa. Gdyby porównać to do dzisiejszej emisji to PETM rozpocząłby się w ciągu 200-500 lat, napisali autorzy wspomnianych badań. Tymczasem procesy, które rozpoczęły PETM, trwały 100 razy dłużej. To oznacza, że obecnie mamy do czynienia z rekordowo szybkim, o ile nam wiadomo, zwiększaniem się stężenia węgla w atmosferze. Oczywiście nie można wykluczyć, że Ziemia w przeszłości już czegoś takiego doświadczyła, jednak dotychczas nauka nie znalazła żadnych wskazówek, by tak rzeczywiście było. Badania potwierdziły też, że powrót do stanu pierwotnego trwał bardzo długo. Wzrost temperatury i stężenia dwutlenku węgla mógł przyczynić się do rozrostu świata roślinnego, jednak nie wydaje się, by to z kolei miało jakiś znaczący wpływ na wychwytywanie węgla z atmosfery. Wręcz przeciwnie, dowody wskazują na to, że to chemiczne wietrzenie skał oraz rozpuszczanie węgla w oceanach przyczyniało się do oczyszczania atmosfery. Badania przynoszą też i dobre wieści. Pierwsza z nich dotyczy metanu uwięzionego w postaci klatratów w oceanach czy zamkniętego w wiecznej zmarzlinie. Jakaś część tego gazu mogła uwolnić się w czasie PETM, ale nic nie wskazuje na to, że był to masowy proces. To zaś sugeruje, że ocieplanie się klimatu wcale nie musi doprowadzić do kolejnej katastrofy, czyli gwałtownego uwolnienia metanu do atmosfery. Z badań wynika też, że wrażliwość klimatu na dwutlenek węgla nie rośnie w miarę wzrostu temperatury. Jeśli by tak było, to można by się obawiać, że im więcej CO2 wyemitujemy do atmosfery, tym gwałtowniejsze zmiany będą w niej zachodziły. Warto jednak pamiętać, że PETM było okresem niezwykle szybkich, gwałtownych i dramatycznych zmian. Poziom obecnej emisji dwutlenku węgla sugeruje zaś, że czekają nas zmiany jeszcze bardziej gwałtowne. Takie, jakich Ziemia nigdy w przeszłości nie doświadczyła. « powrót do artykułu
  20. W skamieniałościach z Chin, które liczą sobie 520 mln lat, odkryto bardzo wczesne przykłady symbiozy 2 gatunków bezkręgowców. Paleontolodzy, m.in. z Uniwersytetu w Leicester, wykazali, że na 2 robakach morskich żyły mniejsze robakowate zwierzęta. Choć związki symbiotyczne, w ramach których różne organizmy wchodzą ze sobą w bliski kontakt, są w naturze powszechne, niewiele prehistorycznych przykładów obejmuje zwierzęta o miękkim ciele (normalnie nie ulegają one fosylizacji). Mimo że oba gatunki robaków - Cricocosmia jinnigensis i Mafangscolex sinensi - znajdowano już wcześniej, to pierwsza sytuacja, by odkryto przyczepione do nich inne stworzenia. Mniejszy gość, nowy gatunek o łacińskiej nazwie Inquicus fellatus, miał do 3 mm długości i przyczepiał się do sztywnej skóry gospodarza tylnym końcem. Naukowcy podkreślają, że choć I. fellatus był przyczepiony do robaków, brak raczej wskazówek, że żerował, penetrując skórę gospodarzy. Autorzy publikacji z Nature Ecology and Evolution uważają więc, że nie ma mowy o relacji bezpośrednio pasożytniczej. Kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy dużego robaka, który ciasno zwinięty, niemal przytulał masę mniejszych stworzeń, podejrzewaliśmy, że odkryliśmy dorosłego z młodymi. Dokładniejsze zbadanie pod mikroskopem dużej mocy pokazało jednak, że robaki większy i małe należały do różnych gatunków, dlatego nasza pierwotna teoria upadła. Zdaliśmy sobie sprawę, że bardziej prawdopodobna jest relacja symbiotyczna - podkreśla prof. Sarah Gabbott. Zadaliśmy też sobie pytanie dot. ewentualnego pasożytnictwa [...]. Zauważyliśmy jednak, że małe organizmy przyczepiały się do dużego zawsze tylną, a nie gębową częścią [...]. Dowody na relacje symbiotyczne są rzadkie w zapisie kopalnym bezkręgowców. Ten piękny przykład pokazuje, jak tego typu związki zaczęły się rozwijać w kambrze, kiedy to ekosystemy stawały się coraz bardziej złożone - dodaje dr Greg Edgecombe z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Akademicy zaznaczają, że opisywane skamieniałości z kambru to najstarsze przykłady 2 aspektów symbiozy: 1) specyficznego wyboru gospodarza i 2) zdolności do zmiany pierwotnego wyboru i skolonizowania nowego gospodarza. Mimo że w złożu skamieniałości (Fossillagerstätte) znajdowało się wiele innych gatunków morskich robaków, tylko C. jinningensis i M. sinensi spełniały funkcję gospodarzy. Były one blisko spokrewnione, miały podobną morfologię i dzieliły niszę ekologiczną, co mogło pozwolić I. fellatus opanować najpierw jednego robaka, a potem skolonizować następnego [...] - podsumowuje Xiaoya Ma z Uniwersytetu Junnanu i Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. « powrót do artykułu
  21. Analitycy banku Goldman Sachs informują, że na całym świecie rosną wpływy przemysłu muzycznego. Wzrost ten jest w dużej mierze napędzany popularnością serwisów streamingowych. Specjaliści oceniają, że do roku 2030 wpływy te sięgną 41 miliardów dolarów rocznie. Lwia część przychodu, bo aż 34 miliardy USD, będzie pochodziła właśnie z płatnych usług streamingowych. Przychody z występów artystów wzrosną do ponad 6 miliardów dolarów rocznie. W związku z rosnącymi przychodami zwiększy się też wartość rynkowa koncernów nagraniowych. Szybki wzrost wpływów ze sprzedaży muzyki było widac już w ubiegłym roku. Wtedy to w samych Stanach Zjednoczonych wartość sprzedaży muzyki sięgnęła 16 miliardów dolarów, czyli o 50% więcej niż w roku 2015. Po raz pierwszy od 20 lat przemysł muzyczny zanotował tak wielki wpływ przychodów. Przez wiele lat główną polączką tego przemysłu było nielegalnie kopiowanie i pobieraniaz sieci płyt CD i DVD. « powrót do artykułu
  22. Obecnie żyjące walenie składają się z dwóch podrzędów – drapieżnych zębowców, takich jak orka, oraz majestatycznych spokojnych fiszbinowców, jak płetwal błękitny, które filtrują wodę wyłapując z niej niewielkie stworzenia. Okazuje się jednak, że przodkowie współczesnych fiszbinowców dysponowali niezwykle ostrymi zębami i prawdopodobnie aktywnie polowali na ofiary. Paleontolodzy z Museums Victoria oraz Monash University stworzyli cyfrowe modele zębów skamieniałych fiszbinowców oraz współcześnie żyjących zwierząt. Nasze wyniki pokazały, że dawne fiszbinowce miały niezwykle ostre zęby, których zadaniem było przecinanie ciała ofiary, mówi Erich Fitzgerald z Museums Victoria. Zdaniem naukowców obecny sposób odżywiania się fiszbinowców wyewoluował po tym, gdy straciły one swoje zabójcze zęby. Jeszcze do niedawna uważano, że przodkowie fiszbinowców filtrowali wodę dzięki zębom ustawionym blisko siebie na wzór zygzaka. Podobnie ustawione zęby mają niektóre gatunki fok z Antarktyki. Teraz okazuje się, że ewolucja przebiegła inną drogą. Walenie całkowicie zmieniły swój sposób odżywiania się", stwierdził Devid Hocking z Monash University. Uczeni nadal prowadzą swoje badania, chcąc zrozumieć ewolucję fiszbinowców, największych zwierząt na Ziemi, które żywią się jedynymi z najmniejszych zwierząt. « powrót do artykułu
  23. Od wczoraj każdy zainteresowany Wszechświatem może wziąć udział w niecodziennym eksperymencie kosmicznym. Do udziału w projekcie, którego celem jest odkrycie ciemnej materii, potrzebny jest jedynie smartfon. Eksperyment jest możliwy dzięki specjalnej aplikacji CREDO Detector, która dostępna będzie od środy na stronie: http://credo.science Po jej uruchomieniu oraz włączeniu modułu GPS, smartfon zamieni się w detektor i wyśle naukowcom informacje, gdzie i kiedy została zarejestrowana cząstka promieniowania kosmicznego. Te dane będą analizowane w Akademickim Centrum Komputerowym Cyfronet AGH, które na bieżąco będzie informować o postępach w poszukiwaniu śladów ciemnej materii – wyjaśnił autor aplikacji dr inż. Piotr Poznański z Politechniki Krakowskiej. Aplikacja CREDO Detector będzie miała swoją premierę właśnie w środę, podczas dwudniowego (środa, czwartek) seminarium w Instytucie Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie. Na sympozjum fizycy z Polski i zagranicy przedyskutują możliwości i perspektywy projektu CREDO. Środowa sesja jest otwarta dla wszystkich chętnych. Twórca CREDO Detector zwrócił uwagę, że z aplikacji najlepiej korzystać w nocy, kiedy telefon nie jest wykorzystywany do innych celów. Testy aplikacji potrwają przez miesiąc. W tym czasie zostanie sprawdzona jej podstawowa funkcjonalność, niezawodność, częstotliwość rejestrowania cząstek promieniowania kosmicznego oraz komunikacja z centrum analizującym dane - powiedział Poznański. Spodziewa się on, że po wrześniowych testach aplikacja uzyska nowe możliwości i w jesieni zacznie się prawdziwa przygoda naukowa, do której włączać się będą coraz liczniejsi badacze z nurtu tzw. obywatelskiej nauki. Tym bardziej, że naukowcy z projektu CREDO pracują także nad małymi stacjonarnymi detektorami, które można będzie postawić w szkołach, uczelniach, urzędach, domach. Kluczem do sukcesu jest stworzenie jak najliczniejszej społeczności badaczy. Jeśli projekt ma się udać, uczestników musi być ok. miliona. Oznaczałoby to stworzenie największej współpracy naukowej na świecie– mówił współtwórca projektu CREDO dr Michał Krupiński z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN. Jak dodał, każdy uczestnik projektu będzie mógł sprawdzać na bieżąco, ile cząstek udało mu się wykryć i czy podobne zdarzenia zostały zarejestrowane w innych częściach świata. Wszystkie zebrane dane będą ogólnodostępne. Osoby badające promieniowanie swoimi smartfonami będą również współautorami publikacji naukowych, które powstaną w trakcie realizacji projektu – zwrócił uwagę Krupiński. Zdaniem uczonych CREDO ma ogromny potencjał badawczy. Oprócz poszukiwań ciemnej materii naukowcy chcą również prowadzić w ramach projektu badania geofizyczne i zweryfikować hipotezę o istnieniu związku pomiędzy zmianami natężenia promieniowania kosmicznego a trzęsieniami ziemi. Dotychczas nie dysponowaliśmy odpowiednim narzędziem, które pozwoliłoby prowadzić takie badania. Czy wspólnie odkryjemy coś nowego? Jeżeliby się to udało, takie odkrycie z pewnością zasługiwałoby na Nagrodę Nobla – powiedział lider projektu CREDO Piotr Homola. Międzynarodowy projekt CREDO (Cosmic-Ray Extremely Distributed Observatory, tj. skrajnie rozproszone obserwatorium promieniowania kosmicznego) zainicjowali przed rokiem naukowcy z krakowskich ośrodków: Instytutu Fizyki Jądrowej PAN, Politechniki Krakowskiej, Akademii Górniczo-Hutniczej. Do projektu włączyli się badawcze z Czech, Słowacji, Węgier. Od ponad pół wieku fizycy i kosmolodzy próbują dociec, czym jest ciemna materia. Tego zagadkowego składnika Wszechświata nie widać, a - jak oceniają naukowcy - ma decydujący wpływ na ewolucję kosmosu. Wszystkie dotychczasowe próby uchwycenia cząstek ciemnej materii kończyły się niepowodzeniem. « powrót do artykułu
  24. Pobocza dróg północnych Chin są gęsto obsadzone drzewami z rodzaju Paulownia. Zrzucają one jesienią liście, których znaczna część jest spalana w zimie. To przyczynia się tylko do powiększenia zanieczyszczania powietrza w Państwie Środka. Teraz grupa naukowców na czele której stał Hongfang Ma z Uniwersytetu Technologicznego Qilu odkryła wieloetapowy, ale prosty, sposób na zamianę liści w obiecujący materiał do wykorzystania w przemyśle elektronicznym. Uczeni najpierw wysuszyli liście, następnie je pokruszyli na proszek, a ten przez 12 godzin był podgrzewany w temperaturze 220 stopni Celsjusza. W wyniku tego procesu powstał proszek złożony z miniaturowych węglowych sfer. Te potraktowano następnie roztworem wodorotlenku potasu, a później w serii skoków podgrzano z 450 do 850 stopni Celsjusza. Dzięki temu otrzymali węglowy wysoce porowaty proszek o bardzo dużej powierzchni. Dzięki obecności licznych porów materiał ma niezwykłe właściwości elektroniczne. Przeprowadzone testy wykazały, że nowy materiał doskonale nadawałby się do produkcji superkondensatorów. Jego pojemność wynosi 367 faradów/gram, czyli ponad 3-krotnie więcej niż w niektórych grafenowych superkondensatorach. Superkondensatory przechowują znacznie więcej energii niż standardowe kondensatory, można je szybko ładować i rozładowywać. Dlatego też nowe materiał do ich budowy cieszą się olbrzymim zainteresowaniem, gdy suerkondensatory mogą być szczególnie przydatne przy produkcji samochodów elektrycznych czy w technologiach komputerowych. « powrót do artykułu
  25. Grupa technicznych nurków zeszła do zalanych korytarzy Hoyo Negro w południowym Meksyku, docierając nawet na głębokość 55 m. Było warto, bo udało się znaleźć kości ssaków z ostatniej epoki lodowcowej. W czasie ostatniej epoki lodowcowej poziom morza był niższy. Zwierzęta wchodziły do jaskini, by wpaść do dołu-pułapki. Nurkowie sfotografowali materiał przed wydobyciem. Jak zapewnia dr Blaine Schubert z Uniwersytetu Stanowego Wschodniego Tennessee, materiał kopalny zachował się świetnie, co pozwoli zrekonstruować różne aspekty anatomii, powiązania ewolucyjne i zachowanie. Różnorodność [odkrytej] fauny daje zupełnie nowy obraz tego regionu podczas szybkiej klimatycznej i środowiskowej zmiany. Jak dotąd paleontolodzy natrafili na szczątki 3 różnych naziemnych leniwców (wśród nich znajduje się nowy gatunek), niedźwiedzi krótkopyskich, lwów górskich, kotów szablozębnych, gomfoterów, a nawet człowieka. To najstarszy i najbardziej kompletny szkielet wczesnego człowieka w obu Amerykach [...]. Najważniejsze wydają się [jednak] szczątki niedźwiedzia krótkopyskiego Arctotherium [angustidens]. To nie tylko najbardziej kompletny i obfity materiał z jednej lokalizacji, ale i pierwsze dowody na to, że zwierzęta te przechodziły z Ameryki Południowej do Północnej. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...