Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36965
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Analiza globalnego dziennego spożycia wapnia przez dorosłych pokazała znaczące różnice między regionami. Najmniejsze jest ono we wschodniej Azji, a największe w Europie Północnej. Prof. Ethan Balk z Brown University podkreśla, że dane sugerują, że w wielu regionach świata istnieje zagrożenie dla zdrowia kości. Poza Ameryką Północną i większością Europy, a zwłaszcza Europą Północną, spożycie [wapnia] jest niższe niż trzeba dla dobrego zdrowia kości. W wielu częściach świata niskie średnie spożycie wapnia plasuje gros ludzi w grupie podwyższonego ryzyka złamań i osteoporozy. Balk i jego współpracownicy, m.in. z International Osteoporosis Foundation, przejrzeli literaturę przedmiotu oraz inne źródła danych nt. średniego dziennego spożycia wapnia przez dorosłych z całego świata. Ostatecznie udało im się uzyskać informacje odnośnie do obywateli aż 74 państw. Autorzy raportu z pisma Osteoporosis International przyznają, że nie wszystkie badania można uznać za nowe. Różniły się one także reprezentatywnością dla danego kraju i wielkością próby. Tak czy siak, to wystarczyło, by stworzyć globalną mapę. Widać na niej, że w południowej i wschodniej Azji spożycie wapnia jest najniższe (często niższe niż 400 mg dziennie) i tylko w Europie Północnej spożycie przekracza 1000 mg dziennie. Ze średnimi wartościami między 400 a 700 mg Ameryka Środkowa i Południowa plasują się w środku stawki. Balk podkreśla, że zalecenia odnośnie do spożycia Ca są różne w poszczególnych krajach, ale i tak w większości państw średnie spożycie jest niższe od wytycznych. Autorzy pracy mają nadzieję, że ich mapa przyczyni się do promowania większego spożycia wapnia, zwłaszcza w pacyficznej Azji i w rejonach, dla których brakuje danych. « powrót do artykułu
  2. Plemię Mohawków Akwesasne (St. Regis Tribe) pozwało do sądu Amazona i Microsoft oskarżając obie firmy o naruszenie należących do plemienia patentów. Pozew może być przejawem narastającego trendu wykorzystywania przez trolle patentowe plemion indiańskich do osiągnięcia swoich celów. Do niedawna sporne patenty należały do firmy SRC Labs, która sprzedała je Akwesasne. Firma występuje jako drugi z pozywających Amazon i Microsoft. SRC Labs to przedsiębiorstwo, które niczego nie wytwarza, a utrzymuje się właśnie z pozwów o naruszenie patentów. Jest ona co najmniej drugą firmą, która kieruje pozwy za pośrednictwem plemienia. W USA plemiona indiańskie cieszą się pewnym rodzajem suwerenności, dzięki której – jak mają nadzieję trolle patentowe – pozwani nie będą mogli dokonać niektórych czynności umożliwiających ewentualne podważenie patentu. SRC Labs idzie więc drogą firmy Allergan, która w ubiegłym miesiącu przekazała plemieniu Akwesasne sześć patentów dotyczących leku Restasis. Teraz Allergan, powołując się na immunitet plemienia, domaga się przerwania przeglądu tych patentów dokonywanego przez Patent Trial and Appeals Board. Allergan może jednak stracić patenty, gdyż już przegrał o nie spór przed sądem okręgowym. Jednak metoda wymyślona przez prawników firmy szybko znalazła naśladowców. W ubiegłym miesiącu Apple zostało pozwane przez MEC Resources, trolla patentowego należącego do związku plemion Mandan, Hidatsa i Arikara. MEC Resources domaga się opłat licencyjnych za patenty wykorzystane w iPadzie 4. Obecnie nie wiadomo, czy nowa taktyka trolli patentowych zda egzamin. Dotychczas bowiem w tej sprawie wypowiedział się jeden sędzia federalny, który wyraził poważne wątpliwości co do możliwości „wynajęcia” suwerenności od plemienia. Nie wiadomo zatem, jakie w takich sprawach będą zapadały wyroki. Z punktu widzenia trolli patentowych warto spróbować nowej strategii, gdyż może ona przynieść spore korzyści. Przykładem może być tutaj suwerenność, jaką cieszą się stanowe uniwersytety. Przynajmniej w dwóch sprawach, korzystając z tej suwerenności, uniwersytety doprowadziły do zatrzymania procesu sprawdzania patentu przez Patent Trial and Appeals Board. Uczelnie mają też sporą przewagę przed sądami, gdyż oskarżony przez nie podmiot nie może wystąpić do sądu z wnioskiem o wydanie wyroku deklaratoryjnego. Dzięki temu to uniwersytet decyduje gdzie i kiedy prowadzi spory patentowe. Istnieje jednak zasadnicza różnica pomiędzy immunitetem, jakim cieszą się uniwersytety, a tym przyznanym plemionom. W przeciwieństwie bowiem do suwerenności uniwersytetów immunitet plemienia może zostać zmieniony lub unieważniony przez Kongres. I o to właśnie stara się senator Claire McCaskill, która uznała, że umowa pomiędzy Allergan i Akwesasne bazuje na absurdalnej luce prawnej i proponuje takie zmiany przepisów, zgodnie z którymi immunitet plemion nie będzie obejmował spraw patentowych. Trolle patentowe najwyraźniej uznają, że sojusz z plemionami im się opłaci i są w stanie zainwestować w to sporo pieniędzy. Umowa pomiędzy Allergan a St. Regis Tribe przewiduje, że firma zapłaci plemieniu 13,5 milionów dolarów po zawarciu umowy i będzie płaciła po 15 milionów dolarów za każdy rok, w którym patenty pozostaną ważne. Nie wiadomo, jaką umowę zawarło plemię z SRC Labs, jednak z informacji zawartych na witrynie St. Regis Tribe wynika, że dojdzie do podziału ewentualnego odszkodowania, jakie w przypadku przegranego procesu zapłacą Amazon i Microsoft. SRC Labs i St. Regis twierdzą, że Microsoft narusza sześć patentów dotyczących dużych wieloprocesorowych systemów komputerowych i procesorów konfigurowalnych. Amazon został pozwany o naruszenie trzech z tych patentów oraz dwóch kolejnych, z których jeden opisuje uchronienie przez wymazaniem danych z pamięci DRAM podczas rekonfigurowania tej pamięci, a drugi metodę zwiększenia wydajności przesyłu danych z pamięci poprzez ich rekonfigurację. « powrót do artykułu
  3. Christopher Doughty z Uniwersytetu Północnej Arizony wykazał, że odchody dinozaurów w znacznym stopniu użyźniały glebę. Teoria sugeruje, że duże zwierzęta spełniają nieproporcjonalnie dużą rolę w rozprzestrzenianiu składników odżywczych. Trudno o lepszy sposób na przetestowanie tej hipotezy niż porównanie żyzności w kredzie - kiedy po naszej planecie chodzili najwięksi znani roślinożercy, zauropody - i karbonie - okresie geologicznym poprzedzającym wyewoluowanie czworonożnych roślinożerców. W obu tych okresach rośliny były przysypywane szybciej, niż mogły zostać rozłożone, dzięki czemu wytworzył się węgiel. Doughty pobierał jego próbki z kopalni na terenie USA. Mierząc zawartość pierwiastków w węglu, naukowiec odkrył, że w kredzie pierwiastki potrzebne roślinom, np. fosfor, występowały w większych ilościach i były lepiej rozproszone niż w karbonie. Dane pokazały też, że nie było różnicy w zawartości/dystrybucji pierwiastków nieistotnych dla roślin i zwierząt, np. glinu. To oznacza, że duzi roślinożercy w pewnym sensie odpowiadali za wzrost swojego pożywienia i bujność habitatów. Doughty podkreśla, że ponieważ populacje współczesnych dużych zwierząt są zagrożone wymarciem, perspektywy ekosystemów również nie prezentują się dobrze: mniejsza liczebność dużych zwierząt oznacza bowiem mniejszy wzrost roślin. Z badania wypływają 2 wnioski. Po pierwsze, w szybkim tempie tracimy pozostałe przy życiu duże zwierzęta, np. słonie leśne, a przez spadek żyzności strata ta krytycznie upośledzi funkcjonowanie ekosystemów. Po drugie, połączenie idei, że duże zwierzęta spełniają nieproporcjonalnie dużą rolę w rozprzestrzenianiu składników odżywczych, z regułą, że rozmiary zwierząt rosną z czasem, oznacza, że [tak jak zasugerował James Lovelock w hipotezie Gai] planeta [naprawdę] dysponuje mechanizmem zwiększania żyzności w miarę upływu lat. Dzięki temu [istniejące] życie sprawia, że Ziemia jest bardziej przyjazna dla jeszcze większej ilości życia. « powrót do artykułu
  4. Badacze z duńskiego Uniwersytetu w Aarhus opublikowali wyniki swoich 13-letnich badań nad wpływem topnienia lodowców na wody przybrzeżne północno-wschodniej Grenlandii. Topnienie lodowców od lat przyciąga uwagę opinii publicznej i naukowców. Niewiele jednak wiadomo, w jaki sposób duże ilości słodkiej wody wpływają na środowisko morskie. Od 2003 roku prowadzony jest program monitorowania ekosystemu Grenlandii. Po kilkunastu latach badań uczeni donoszą, że słodka woda z lodowców gromadzi się na powierzchni i wpływa do grenlandzkich fiordów. Pomiary przeprowadzono w systemie fiordów Young Sound. Wykazały one, że w badanym okresie zasolenie wód powierzchniowych zmniejszyło się o 1,5 promila, co oznacza, że grubość powierzchniowej warstwy słodkiej wody zwiększyła się z 1 metra w roku 2003 do niemal 4 metrów w roku 2015. Część tej słodkiej wody pochodzi najprawdopodobniej z topnienia grenlandzkich lodów położonych na północ od Young Sound. Woda ta jest transportowana wzdłuż wybrzeży przez prąd wschodniogrenlandzki. Następnie trafia ona do fiordów, gdzie wpływa na produktywność i strukturę lokalnych ekosystemów. Im więcej świeżej wody na powierzchni tym trudniej jest wznieść się bogatej w składniki odżywcze wodzie znajdującej się na większych głębokościach. Proces wypływania takich wód jest niezwykle ważny, gdyż zawarte w nich składniki odżywcze zyskują dostęp do światła słonecznego, dzięki czemu w lecie rozwijają się algi, stanowiące część planktonu. Algi te są podstawą łańcucha pokarmowego dla całego życia w oceanach. Mniej alg oznacza np. mniej ryb, a ryby stanowią 88% grenlandzkiego eksportu. Eksperci zauważają, że topnienie lodów w północno-wschodniej części Grenlandii jest znacznie wolniejsze niż w części południowej i zachodniej. To zaś oznacza, że w innych częściach wyspy niekorzystne zmiany mogą mieć znacznie bardziej dramatyczny przebieg niż w systemie Young Sound. W skali globalnej zwiększone topnienie pokryw lodowych przyczynia się do wzrostu poziomu oceanów i może wpłynąć na cyrkulację termohalinową. Może na tym ucierpieć np. Prąd Zatokowy, dostarczający ciepło w okolice Europy. « powrót do artykułu
  5. Niskie dawki alkoholu poprawiają zdolność mówienia w języku obcym. Dobrze wiadomo, że alkohol upośledza funkcje motoryczne i poznawcze. Szczególnie wrażliwe na ostre skutki alkoholu są funkcje wykonawcze: zdolność zapamiętywania, zwracania uwagi czy hamowania niewłaściwych zachowań. Zważywszy, że funkcje wykonawcze są ważne przy mówieniu w języku nieojczystym, można by się spodziewać, że alkohol upośledzi tę umiejętność. Z drugiej strony alkohol podwyższa pewność siebie i zmniejsza lęk społeczny, a to powinno poprawić zdolności językowe prezentowane w kontakcie z drugą osobą. By wyjaśnić tę kwestię, zespół z Uniwersytetu w Liverpoolu, Królewskiego College'u Londyńskiego i Uniwersytetu w Maastricht badał wpływ niskich dawek alkoholu na umiejętność konwersowania po holendersku. W badaniu wzięli udział Niemcy (50), którzy studiowali na Uniwersytecie w Maastricht i dopiero ostatnio nauczyli się mówić, czytać i pisać po holendersku. Ochotników wylosowano do 2 grup. Jedna spożywała niską dawkę alkoholu, druga kontrolny napój bezalkoholowy. Później wszyscy mieli przez parę minut pogawędzić z eksperymentatorem po holendersku. Dawka alkoholu różniła się ze względu na masę ciała badanych, ale generalnie była odpowiednikiem nieco mniej niż 460 ml 5% piwa dla 70-kg mężczyzny. Rozmowa była nagrywana. Zdolności językowe uczestników eksperymentu oceniało 2 Holendrów (nie wiedzieli oni, czy dana osoba piła alkohol, czy nie). Badani także oceniali własne umiejętności zademonstrowane w czasie pogawędki. Okazało się, że ochotnicy, którzy pili alkohol, byli znacznie wyżej oceniani przez obserwatorów, zwłaszcza pod względem wymowy. Alkohol nie miał wpływu na samoocenę zdolności językowych. Nasze wyniki pokazują, że [...] alkohol może korzystnie wpływać na wymowę w niedawno opanowanym języku obcym. Stanowi to poparcie dla przekonania osób dwujęzycznych, że niska dawka alkoholu poprawia ich zdolność wypowiadania się w 2. z języków - podkreśla dr Inge Kersbergen z Uniwersytetu w Liverpoolu. Ważne, by podkreślić, że uczestnicy opisywanego studium spożywali niskie dawki alkoholu. Wyższe dawki mogłyby nie wpłynąć dobrze na wymowę w języku obcym - dodaje dr Frtiz Renner z Uniwersytetu w Maastricht. « powrót do artykułu
  6. Toshiba padła ofiarą ataku typu ransomware, w wyniku którego zamknęła część swoich linii produkujących pamięci NAND. To spowodowało zmniejszenie dostaw tego typu układów na rynek. Jak informują media, wstrzymanie produkcji trwało 3-6 tygodni, w czasie których eksperci likwidowali szkodliwe oprogramowanie na firmowych komputerach. Później produkcja ponownie ruszyła pełną parą. Jednak koszty dla Toshiby musiały być ogromne. Szacuje się, że przerwa oznaczała, że nie wyprodukowano około 100 000 plastrów, czyli 50 milionów układów NAND o łącznej pojemności 400 petabajtów. Kości NAND osiągają obecnie wysokie ceny ze względu na duży popyt ze strony producentów smartfonów i serwerów. Podaż tego typu układów jest stosunkowo niewielka, gdyż producenci NAND mają problemy z przestawieniem swoich linii na tańsze w produkcji kości 3D NAND. Jedynie Samsung jest obecnie w stanie dostarczać znaczące ilości tych układów. Wielu dystrybutorów i odbiorców układów NAND miało nadzieję, że w ostatnim kwartale bieżącego roku ceny kości spadną, jednak zmniejszenie produkcji przez Toshibę zapobiegło korekcie cen. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy zbadali dobrze zachowany gruczoł kuprowy skamieniałości ptaka sprzed 48 mln lat i znaleźli w nim oryginalne cząsteczki łoju i wosku. Skamieniałość pochodzi z nieużywanej już kopalni łupków bitumicznych Messel w Hesji. Miejsce to jest znane z zachowania niesamowitych szczegółów fosyliów, w tym melaniny u większości zwierząt, a także iryzacji u ciem i chrząszczy. Znalezienie nietkniętych gruczołów kuprowych, a w nich cząsteczek wosku, stanowi, wg paleontologów, kolejny kamień milowy w rozumieniu fosylizacji. Gerald Mayr z Naturmuseum Senckenberg, z którym od jakiegoś czasu współpracuje dr Jakob Vinther z Uniwersytetu w Bristolu, odnotował zachowanie gruczołów kuprowych u niektórych ptaków z Messel. Niestety, wszystkie znalezione wcześniej skamieniałości zostały umieszczone na podstawkach z żywicy i pomalowane pokostem. Zazwyczaj w takich fosyliach zachowuje się tylko melanina; keratyna i inne białka przepadają - wyjaśnia Vinther. Pewne tłuszcze czy inaczej mówiąc - lipidy, mogą się zachować - wiemy to dzięki ekstraktom z osadów i skamieniałych roślin. Można się zatem spodziewać, że woskowy materiał świetnie się zachowa i da nam wgląd w to, co [jeszcze] da się znaleźć w skamieniałościach kręgowców. Po kilku latach prowadząca wykopaliska w Messel ekipa z Naturmuseum Senckenberg natrafiła na kolejną ptasią skamieniałość z gruczołem kuprowym. Vinther skontaktował się wtedy z Rogerem Summonsem i Shane'em O'Reillym z MIT-u, którzy mieli się zająć analizą związków organicznych. Michael Ackermann, preparator z Senckenberga, wyłuszczył skamieniały wosk i owinął go w sterylną folię aluminiową. Podczas analizy, która objęła także próbki kontrolne z osadów i ptasich piór związanych ze skamieniałością, wyłonił się klarowny wzorzec: gruczoł kuprowy świetnie utrwalił woskowe związki wytwarzane przez ptaka. O'Reilly nie miał najmniejszego problemu z dostrzeżeniem różnicy między cząsteczkami lipidów z osadów (łupków) i gruczołu kuprowego. Te drugie były bowiem o wiele dłuższe i bardziej złożone. Kolejnym krokiem ma być poszukanie skamieniałych gruczołów kuprowych u dinozaurów. Odkryliśmy sfosylizowany materiał woskowy u ptaka i prawdopodobnie poszukamy genezy tego ważnego gruczołu u dinozaurów - sprawdzimy, czy te gady także używały tłustej wydzieliny do higieny swoich piór - podsumowuje Vinther. « powrót do artykułu
  8. W pobliżu piramid w Gizie znaleziono głowę drewnianej statuy, która najprawdopodobniej przedstawiała Anchnesmerire II, żonę faraona Pepiego I z VI dynastii. Egipskie Ministerstwo Starożytności poinformowało, że nie zachowała się dobrze i w związku z tym trzeba ją będzie poddać renowacji. Wcześniej w październiku podczas tych samych wykopalisk archeolodzy natrafili na fragment obelisku z różowego granitu z czasów panowania VI dynastii. Anchnesmerire II (in. (Anchnespepi II) była córką wyższego urzędnika górnoegipskiego, najprawdopodobniej nomarchy z Abydos. Owocem jej związku z Pepim I był Pepi II, który w wieku zaledwie 6 lat(!) odziedziczył tron po przyrodnim bracie Merenre I i panował ponoć aż 94 lata. « powrót do artykułu
  9. Chiny budują gigantyczny system inwigilacyjny. Jego szkielet będzie stanowiło 600 milionów kamer przemysłowych rozmieszczonych w całym kraju oraz sprzęt i oprogramowanie zdolne do rozpoznania twarzy każdego mieszkańca Państwa Środka. Będzie on wykorzystywał scentralizowaną państwową bazę danych, w której znajdą się m.in. miliardy zdjęć z serwisów społecznościowych. Jak donosi South China Morning Post, system ma być zdolny do zidentyfikowania twarzy każdego z mieszkańców w ciągu zaledwie 3 sekund. Dokładność wskazań ma wynosić 90%. Prace nad systemem ruszyły w 2015 roku pod egidą Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, któe współpracuje z firmą z Szanghaju. Wiadomo, że system będzie wykorzystywał chmury komputerowe do przetwarzania obrazów przechwyconych przez kamery. Firmą, która pomaga w jego zbudowaniu, jest Isvision używająca technologii rozpoznawania twarzy i kamer CCTV od 2003 roku. Pierwsze kamery umieszczono na Placu Tiananmen oraz w Tybecie i Xinjiangu, prowincjach szczególnie inwigilowanych przez Pekin. South China Morning Post informuje też, że projekt napotyka na poważne trudności. Pierwszą z nich są gigantyczne rozmiary bazy danych biometrycznych. Same dane o twarzach zajmują 13 terabajtów, a pełna baza, zawierające dodatkowe informacje na temat mieszkańców Chin, liczy sobie 90 TB. Na kolejny problem zwraca uwagę jeden z chińskich badaczy, który zauważył, że niektórzy zupełnie niezwiązani ze sobą ludzie mają tak podobne twarze, iż nawet ich rodzice nie potrafią ich rozróżnić. Zwrócono też uwagę na kwestie bezpieczeństwa. Już wkrótce na rynku pojawią się dyski twarde o pojemności przekraczającej 13 terabajtów, a to oznacza, że znacznie wzrośnie ryzyko skopiowania i wyniesienia danych. Firma, która stworzyła bazę na zlecenie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego nie obawia się wycieku danych. "Pobranie całej bazy jest równie trudne jak wystrzelenie rakiety wyposażonej w głowicę atomową. Wymagałoby to współpracy wielu wysokich rangą urzędników, którzy jednocześnie musieliby wprowadzić swoje klucze bezpieczeństwa", twierdzą przedstawiciele przedsiębiorstwa. « powrót do artykułu
  10. Okresowe głodówki na przestrzeni 16 tygodni pomagają zwalczyć otyłość i inne zaburzenia metaboliczne. Pierwsze korzyści są widoczne już po 6 tygodniach. Zespół, którego pracami kierował Hoon-Ki Sung z The Hospital for Sick Children w Ontario, chciał sprawdzić, jakie reakcje wywołuje post na poziomie molekularnym. Naukowcy prowadzili badania na myszach. Przez 16 tygodni stosowali okresowy post; oznacza to, że po 2 dniach normalnego jedzenia następował dzień głodówki. Spożycia kalorii nie modyfikowano w żaden inny sposób. Po 4 miesiącach gryzonie z poszczącej grupy ważyły mniej niż myszy z grupy kontrolnej. Zaobserwowano także, że u zwierząt tych zmniejszyła się ilość białej tkanki tłuszczowej. Mimo wysokotłuszczowej diety, zwiększyła się za to ilość tłuszczu brunatnego, który spala kalorie, generując ciepło. Autorzy publikacji z pisma Cell Research zauważyli także, że układy glukozowy oraz insulinowy poszczących zwierząt pozostawały bardziej stabilne. W dalszych eksperymentach podobne korzyści obserwowano już po 6 tygodniach. Akademicy odkryli, że okresowy post łagodzi reakcję immunologiczną w adipocytach. Zauważono zmiany w szlakach genowych związanych z układem odpornościowym i reakcjami organizmu na stan zapalny. Jak tłumaczą naukowcy, aktywowane są przeciwzapalne makrofagi, które stymulują adipocyty, by spalały zmagazynowany tłuszcz, generując ciepło. Podczas okresowego postu podwyższa się poziom czynnika wzrostu śródbłonka naczyniowego (ang. vascular endothelial growth factor, VEGF), który pomaga w tworzeniu nowych naczyń i aktywuje makrofagi przeciwzapalne. Okresowy post bez ograniczania spożycia kalorii może być zarówno prewencyjną, jak i terapeutyczną strategią walki z otyłością i zaburzeniami metabolicznymi - podkreśla Kyoung-Han Kim. Co zaskakujące, wywołane postem zmiany we wzroście komórek naczyń i następujące później zmiany immunologiczne pojawiają się nawet po pojedynczym cyklu 24-godzinnej głodówki i całkowicie znikają, gdy mysz zaczyna ponownie jeść - podsumowuje Yun Hye Kim. « powrót do artykułu
  11. Walenie to posiadacze jednych z największych mózgów na Ziemi. Absolutnym rekordzistą jest kaszalot spermacetowy, którego mózg jest sześciokrotnie większy od mózgu człowieka. Teraz, po przebadaniu 90 gatunków waleni naukowcy wykazali, że im większy mózg, tym bardziej złożone struktury i zachowania społeczne. Społeczności delfinów i wielorybów są co najmniej tak złożone, jak społeczności naczelnych, mówi biolog ewolucyjna Susanne Shultz z University of Manchester. Bardzo lubią zabawę, uczą się od siebie i komunikują w złożony sposób. Nasze problemy ze zrozumieniem, jak bardzo te zwierzęta są inteligentne, wynikają z trudności z ich obserwowaniem i zrozumieniem ich wodnego świata. Widzimy jedynie niewielką część tego, co one potrafią, dodaje uczona. Naukowcy skompilowali bazę danych, w której zawarli informacje na temat wielkości mózgu, struktur społecznych i zachowań kulturowych różnych gatunków waleni. Największe mózgi w stosunku do wielkości ciała posiadają orki, szablogrzbiety waleniożerne oraz grindwale. Orki wykazują preferencje kulinarne ukształtowane przez czynniki kulturowe, stadami rządzą samice, które uczą inne orki, polują zespołowo, dodaje Shultz. Badania wykazały na przykład, że te same gatunki różnią się co do preferencji kulinarnych. Niektóre stada orek wolą żywić się łososiami, inne polują na foki, jeszcze inne na rekiny lub na inne walenie. Wszystko zależy od kultury danej grupy. Podobne złożone zachowania zaobserwowano wśród innych waleni. Na przykład samice kaszalotów spermacotywych zanim udadzą się na polowanie organizują swoim dzieciom opiekę ze strony innych członków stada. Zauważono też, że różne stada kaszalotów wydają różne dźwięki w zależności od tego, gdzie żyją. Przypomina to dialekty ludzkiego języka. Delfiny butlonose używają gąbek do ochrony swoich pysków podczas polowań i żyją w grupach o ustalonej strukturze. Jednocześnie jedne z największych waleni, na przykład płetwale błękitne, płetwale zwyczajne czy humbaki mają najmniejsze mózgi względem rozmiarów ciała i nie tworzą złożonych struktur społecznych. Zwykle żyją samotnie, a w grupy łączą się tylko w okresie rozrodczym oraz w pobliżu bogatych źródeł pożywienia. « powrót do artykułu
  12. We wsi Gemert w Brabancji Północnej otwarto wczoraj (17 października) 1. na świecie drukowany w 3D betonowy most. Jest on przeznaczony przede wszystkim dla rowerzystów. Jako pierwsi - w kaskach ochronnych i kamizelkach - przejechali po nim przedstawiciele władz. Most nie jest duży [zaledwie 8-m], ale fakt, że wykonano go za pomocą drukarki, sprawia, że jest wyjątkowy - podkreśla Theo Salet z Uniwersytetu Technologicznego w Eindhoven. Prace nad mostem, który składa się z ok. 800 warstw, trwały 3 miesiące i zaczęły się w czerwcu. Jak tłumaczą przedstawiciele uniwersytetu, wykorzystano wzmocniony, sprężony beton. Jedną z korzyści drukowania jest to, że potrzeba o wiele mniej betonu niż przy konwencjonalnej technologii wypełniania formy. Drukarka odkłada beton tylko tam, gdzie powinna. Projektanci dodają, że przeprowadzono, oczywiście, testy bezpieczeństwa. Choć łączący 2 większe drogi most jest przeznaczony głównie dla rowerów, mogą po nim przejechać także ciężarówki. Marinus Schimmel, szef prowadzącej testy firmy BAM Infra, wyjaśnia, że druk 3D oznacza, że potrzeba mniej deficytowych zasobów i mniej surowca się marnuje. To zaś doskonale wpisuje się w misję BAM - poprawianie mobilności i zrównoważonego rozwoju społeczeństwa za pomocą infrastruktury. « powrót do artykułu
  13. Archeolodzy z Izraelskiej Służby Starożytności odkryli pierwszą znaną rzymską strukturę publiczną znajdującą się w Jerozolimie. Pozostałości najprawdopodobniej teatru pochodzą z II/III wieku naszej ery i znaleziono je pod tunelami Ściany Zachodniej na terenie Starego Miasta. Specjaliści sądzą, że początki budowli sięgają rządów cesarza Hadriana (117-138 n.e.) i służyła ona jako odeon, budowla przeznaczona na występy muzyczne i teatralne. Odkrycie uznano za sensację archeologiczną. Potwierdza ono źródła pisane, które donosiły o teatrze w pobliżu Wzgórza Świątynnego. Archeolodzy, którzy prowadzili wykopaliska, spodziewali się jednak znaleźć pozostałości rzymskiej drogi. Zamiast tego odkopali okrągły budynek znajdujący sie pod Łukiem Wilsona. To współczesna nazwa starożytnego kamiennego łuku z czasów Drugiej Świątyni. Dotychczas odkopano widownię, która mogła pomieścić 200 osób i wydaje się niedokończona. Izraelska Służba Starożytności informuje, że źródła pisane donoszą o wielu podobnych strukturach jakie miały znajdować się w Jerozolimie, jednak podczas prowadzonych w mieście od 150 lat współczesnych prac archeologicznych żadnej z nich nie znaleziono. Dlatego też nowe odkrycie ma olbrzymie znaczenie. To najprawdopodobniej najważniejsze stanowisko archeologiczne w kraju, pierwsza odkryta w Jerozolimie publiczna struktura z okresu rzymskiego. Wiemy dużo o domach, o instalacjach, systemach doprowadzania wody, ulicach, ale po raz pierwszy może zbadać tego typu strukturę, mówi doktor Yuval Baruch, główny archeologi Izraelskiej Służby Starożytności w Jerozolimie. Budynek mógł być miejscem spotkań rzymskiej administracji lub halą koncertową, a jego lokalizacja pod łukiem, który służył mu za dach, pozwoliła na zinterpretowanie jego przeznaczenia. "To dość mała struktura w porównaniu z rzymskimi teatrami. Ten fakt oraz lokalizacja pod zadaszeniem, w tym przypadku pod Łukiem Wilsona, sugeruje, że mamy tu do czynienia z odeonem. Mógł być to ewentualnie buleuterion, miejsce obrad rady miejskiej. Ściana Zachodnia to jedna z ostatnich pozostałości po budowlach otaczających Drugą Świątynię, która w 70 roku po Chrystusie została zniszczona przez Rzymian. « powrót do artykułu
  14. Walcząc z epidemią otyłości, Uniwersytet Przyrodniczy w Nankinie zaoferował studentom program, którego uczestnicy otrzymują oceny uzależnione zarówno od osiągnięć akademickich, jak i postępów w odchudzaniu. Wykładowca Zhou Quanfu wymyślił program, gdy dowiedział się, że większość studentów z nadmierną wagą nie ćwiczy, bo uważa, że to bezcelowe. By zmotywować podopiecznych, zaproponował, aby oceny w większym stopniu zależały od postępów w odchudzaniu niż od osiągnięć akademickich. W ten sposób ocena studenta w 60% zależy od utraty wagi w wyznaczonym czasie, a w 40% od wyników w nauce. By otrzymać pełną ocenę, uczestnicy programu muszą do końca semestru zrzucić co najmniej 7% początkowej wagi. Podczas kwalifikacji studenci przeszli badania lekarskie. Przyjęto 50 osób, u których tłuszcz stanowi ponad 30% masy ciała, a wskaźnik masy ciała przekracza 28 (zdrowy BMI wynosi 18,5–24,99). Odchudzanie polega na ćwiczeniach i na zmianie diety. O ile reszta studentów ma WF tylko raz w tygodniu, o tyle uczestnicy programu biorą w tym czasie udział w trzech półtoragodzinnych treningach. Muszą uprawiać jogging, chodzić po schodach, ćwiczyć na bieżni, robić przysiady czy pamiętać o treningach ciężarowych. Oprócz tego wszyscy prowadzą dzienniczki dietetyczne (zliczają kalorie) i wklejają zdjęcia posiłków na grupie na WeChacie (później dostają informację zwrotną od dietetyka). Podobno roczny program okazuje się sukcesem; jeden z jego uczestników zszedł już ze 110 do 84,5 kg. Walka z otyłością w Chinach ma ogromne znaczenie, gdyż zgodnie z szacunkami Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Pekińskiego, do 2030 r. nadwagę lub otyłość będzie mieć 28% (ok. 50 mln) dzieci i młodzieży w wieku 7-18 lat. « powrót do artykułu
  15. Naukowcy pracujący przy instrumentach LIGO i VIRGO potwierdzili odkrycie, o którym informowaliśmy w sierpniu – po raz pierwszy udało się bezpośrednio zaobserwować fale grawitacyjne oraz emisję światła pochodzące ze zderzenia gwiazd neutronowych. Gdy wspomniane gwiazdy krążyły wokół siebie doszło do emisji fal grawitacyjnych, które obserwowano przez około 100 sekund. Gdy gwiazdy się zderzyły, rozbłysk światła był widziany z Ziemi po około 2 sekundach od zarejestrowania fal grawitacyjnych. W ciągu dni i tygodni następujących po zderzeniu obserwowano inne rodzaje emisji, w tym emisję w zakresach ultrafioletu, podczerwieni, światło widzialne, fale radiowe i promieniowanie rentgenowskie. Obserwacje zderzenia gwiazd neutronowych były też niepowtarzalną okazją do przeprowadzenia wielu badań. Na przykład dzięki teleskopom Gemini Obserwatory, Hubble'a i European Very Large Telescope naukowcy dowiedzieli się, że podczas kolizji doszło do syntezy wielu materiałów, w tym złota i platyny. To z kolei pozwoliło na rozwiązanie zagadki pochodzenia pierwiastków cięższych od żelaza. Możliwość obserwowania rzadkiego wydarzenia zmieniającego nasze rozumienie działania wszechświata jest niezwykle ekscytująca. Dzięki temu wielu specjalistów mogło w końcu osiągnąć postawione sobie cele badawcze i jednocześnie obserwować zjawisko zarówno w formie tradycyjnej jak i fal grawitacyjnych, mówi France A. Cordova, dyrektor National Science Foundation. Sygnał grawitacyjny GW170817 wykryto po raz pierwszy 17 sierpnia bieżącego roku. Zauważono go w bliźniaczych detektorach LIGO umiejscowionych w Hanford w stanie Waszyngton i Livingston w Luizjanie. Informacje z detektora Virgo z okolic PIzy pozwoliły na ściślejsze określenie źródła sygnału. Mniej więcej w tym samym czasie gdy sygnał został wykryty w jednym z detektorów LIGO teleskop kosmiczny Fermi zarejestrował rozbłysk gamma. Analizy przeprowadzone przy użyciu oprogramowania LIGO-Virgo wykazały, że jest mało prawdopodobne, by sygnały pochodziły z różnych źródeł. Kolejna analiza pokazała, że i drugi z detektorów LIGO zarejestrował wspomniany sygnał. O zjawisku poinformowano ośrodki naukowe na całym świecie, dzięki czemu można było skierować teleskopy w odpowiednie miejsce. Dane z LIGO pokazały, że w odległości około 130 milionów lat świetlnych od Ziemi znajdują się dwa krążące wokół siebie obiekty. Masę obu obiektów oszacowano na 1,1-1,6 masy Słońca, co wskazywało, że nie są to czarne dziury, a gwiazdy neutronowe. To było niezwykle cenne odkrycie, gdyż wcześniej rejestrowano wyłącznie fale grawitacyjne pochodzące z czarnych dziur. Taki sygnał trwa ułamki sekund. Tymczasem sygnał z gwiazd neutronowych nie tylko rejestrowano przez 100 sekund, ale też był on obecny we wszystkich częstotliwościach pracy LIGO. Przeprowadzone przez nas analizy wykazały, że błędny sygnał o takiej sile może się zdarzyć rzadziej niż raz na 80 000 lat, mówi Laura Cadonati, profesor fizyki na Georgia Tech. To odkrycie otwiera nowe możliwości przed astrofizyką. Zostanie ono zapamiętane jako jedno z najintensywniej badanych zjawisk astrofizycznych w dziejach, dodaje uczona. Odkrycie rozwiązało kilka zagadek, na przykład pozwoliło stwierdzić, że krótkotrwałe rozbłyski gamma rzeczywiście mają związek z łączeniem się gwiazd neutronowych, ale pojawiły się też nowe pytania. Na przykład źródło rozbłysku gamma znajdowało się wyjątkowo blisko Ziemi, jednak sam rozbłysk był zadziwiająco słaby jak na tę odległość. Naukowcy już pracują nad modelami wyjaśniającymi, dlaczego tak się stało. Mimo, że amerykański LIGO jako pierwszy odkrył sygnał, to europejski Virgo odegrał kluczową rolę w badaniach. Jego orientacja względem źródła sygnału w momencie jego zarejestrowania dostarczyła danych, które po połączeniu z danymi z LIGO pozwoliły na precyzyjne zlokalizowanie źródła sygnału. To najdokładniej zlokalizowane ze wszystkich dotychczas odkrytych źródeł fal grawitacyjnych. Tak duża precyzja położenia źródła pozwoliła na przeprowadzenie wielu przełomowych badań, stwierdził Jo van den Brand z Narodowego Holenderskiego Instytutu Fizyki Subatomowej, rzecznik projektu Virgo. To wspaniały przykład efektywności pracy zespołowej, pokazujący jak ważna jest koordynacja i współpraca naukowa, dodaje dyrektor Federico Ferrini z European Gravitational Observatory. Przed mniej więcej 130 milionami lat dwie gwiazdy neutronowe krążyły wokół siebie w odległości około 300 kilometrów, a im bliżej siebie były, tym większą miały prędkość. Gwiazdy zaburzały czasoprzestrzeń, emitując fale grawitacyjne. W momencie zderzenia połączyły się w jeden ultragęsty obiekt emitując promieniowanie gamma. Teraz pomiary fal grawitacyjnych i promieniowania gamma potwierdziły ogólną teorię względności, która przewiduje, że fale grawitacyjne powinny poruszać się z prędkością światła. Przez najbliższe tygodnie i miesiące teleskopy z całego świata będą obserwowały i badały to, co pozostało ze zderzenia obu gwiazd. Gdy planowaliśmy LIGO pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, wiedzieliśmy, że będziemy potrzebowali całej międzynarodowej sieci obserwatoriów fal grawitacyjnych, w tym obserwatoriów znajdujących się w Europie. Dopiero taka sieć pozwoli na zlokalizowanie źródła fal grawitacyjnych, dzięki czemu można je będzie obserwować za pomocą teleskopów optycznych. Teraz możemy potwierdzić, że sieć obserwatoriów wspaniale działa i wraz z teleskopami optycznymi zapowiada nową erę w astronomii. A będzie jeszcze lepiej, gdyż planowane są obserwatoria w Indiach i Japonii, mówi Fred Raab, odpowiedzialny w LIGO za obserwacje. LIGO zostało sfinansowane przez amerykańską Narodową Fundację Nauki (NSF), a zarządzają nim specjaliści z California Institute of Technology i MIT. Rozbudowa detektora do Advanced LIGO została również sfinansowana przez NSF, ale zyskała też wsparcie finansowe ze niemieckiego Towarzystwa im. Maxa Plancka, brytyjskiego Science and Technology Facilities Council oraz Australian Research Council. W pracach LIGO Scientific Collaboration bierze udział ponad 1200 naukowców z około 100 instytucji z całego świata. Z kolei w prace Virgo zaangażowanych jest ponad 280 naukowców z 20 europejskich instytucji badawczych m.in. z Francji, Włoch, Holandii, Węgier, Polski i Hiszpanii. Detektor Virgo znajduje się w Pizie w European Gravitational Observatory, które jest finansowane ze środków francuskich, włoskich i holenderskich. « powrót do artykułu
  16. Naprawę serca po zawale można wspomagać za pomocą "łaty" z kardiomiocytów, w której zachodzi nadekspresja genu aktywującego cykl komórkowy. Dzięki temu rosną one i dzielą się szybciej. Podczas eksperymentów na myszach naukowcy z Uniwersytetu Alabamy w Birmingham (UAB) wykazali, że nadekspresja aktywatora cyklu komórkowego CCND2 nasilała namnażanie przeszczepionych kardiomiocytów. Prowadziło to do odtworzenia mięśnia sercowego w regionie uszkodzonym przez zawał, większych rozmiarów przeszczepu, poprawy funkcjonowania serca i mniejszej martwicy. Przeszczepione komórki nie tylko regenerowały mięsień, ale i nasilały tworzenie nowych naczyń (angiogenezę) na granicy martwicy. Amerykanie sądzą, że zadziałał tu mechanizm parakrynny (wydzielane substancje, np. cytokiny lub czynniki wzrostu, działają w takim przypadku miejscowo, na ograniczoną liczbę komórek). Ekipa z UAB wykorzystywała kardiomiocyty uzyskiwane z ludzkich indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych - hiPSC-CMs (od ang. human induced pluripotent stem cells-derived cardiomyocytes). Autorzy publikacji z pisma Circulation Research wykazali, że w hodowlach nadekspresja CCND2 w hiPSC-CMs zwiększała proporcję komórek z markerami faz S i M cyklu komórkowego oraz cytokin. Kiedy hiPSC-CMs z nadekspresją CCND2 wstrzykiwano do rejonu martwicy i na granicy martwicy i prawidłowej tkanki, po 4 tygodniach frakcja wyrzutowa lewej komory była większa, a rozmiar martwicy mniejszy niż u myszy, którym wstrzyknięto hiPSC-CMs bez nadekspresji CCND2. Trzeba jednak zaznaczyć, że obie iniekcje prowadziły do poprawy (w porównaniu do zwierząt z grupy kontrolnej). Oprócz tego Amerykanie zauważyli podwyższoną liczebność hiPSC-CMs; zmierzono to za pomocą bioluminescencji i markerów. « powrót do artykułu
  17. Szef Alibaba Cloud Simon Hu zapowiada, że w ciągu 2-3 lat będzie to największa, po AWS, chmura na świecie. Chmura należąca do Alibaba Group już w tej chwili jest trzecią – po Amazon Web Services i Microsoft Azure – największą z publicznie dostępnych chmur. Hu twierdzi, że w ciągu najbliższych lat zarządzane przez niego przedsiębiorstwo prześcignie chmurę Microsoftu. Zdaniem chińskiego menedżera, sukces na rynku chmur bardziej zależy od doświadczenia w zarządzaniu infrastrukturą o wielkiej skali niż od technologii. Alibaba i Amazon to wielcy operatorzy internetowi, dlatego też to właśnie oni będą dominowali na rynku chmur. Mimo, że USA przewodzą światu pod względem rozwoju chmur, to wielki chiński rynek z jego olbrzymim sektorem produkcyjnym i największą populacją na świecie będzie szybko rozwijał coraz dojrzalsze zastosowania dla chmur. W końcu, jak twierdzi Hu, na rynku będą liczyły się tylko przedsiębiorstwa z USA i Chin. Alibaba Cloud skorzysta też na coraz śmielszym wychodzeniu chińskich firm na rynek międzynarodowy oraz na rządowym programie reaktywacji Jedwabnego Szlaku, w ramach którego Państwo Środka chce budować infrastrukturę łączącą je z Azją Środkową, Europą, Bliskim Wschodem i Afryką. Alibaba Cloud buduje swoją potęgę na rynku wewnętrznym. Jest już największym chińskim operatorem chmury, a 30% z 500 największych firm działających w Państwie Środka korzysta właśnie z Alibaba Cloud. « powrót do artykułu
  18. Kanadyjczycy odkryli nowy mechanizm komórkowy, który może się przyczyniać do załamania komunikacji między neuronami w przebiegu choroby Alzheimera (ChA). Naukowcy z McGill University stwierdzili, że w tkance mózgu chorych RNA kodujące białka synaptyczne są rozkładane szybciej niż w zdrowych komórkach. Oprócz tego występuje niedobór białka RBFOX1, które pomaga stabilizować te RNA. Ludzkie komórki produkują tysiące różnych RNA. Są one stale rozkładane, a stosunek produkcji do rozkładu określa, ile konkretnego RNA występuje w danej komórce. Niestety, naukowcy nie wiedzą zbyt dużo o tym, jak rozkład RNA jest kontrolowany, głównie dlatego, że metody pomiaru są drogie i nie nadają się do stosowania w ludzkich tkankach. Wcześniejsze badania Hameda S. Najafabadiego pokazały, że degradacja RNA spełnia istotną rolę w różnych ludzkich chorobach. Większość jego wyników pochodzi jednak z badań na liniach komórkowych. Chcieliśmy bezpośrednio zmierzyć tempo rozkładu RNA w ludzkich tkankach, ale nie dało się tego zrobić dostępnymi metodami. Na szczęście Kanadyjczycy znaleźli sposób na obejście problemu. Zdaliśmy sobie sprawę, że modelując proces produkcji i rozkładu RNA, możemy opracować matematyczną metodę obliczania rozkładu RNA z wykorzystaniem istniejących technologii genomicznych. Chcąc przetestować nowe podejście, Najafabadi poprosił o pomoc Haniego Goodarziego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Goodarzi hodował komórki i mierzył tempo rozkładu RNA tradycyjnymi metodami, a ekipa z McGill szacowała prędkość degradacji za pomocą swojej metody matematycznej. Okazało się, że Amerykanie i Kanadyjczycy uzyskali takie same rezultaty. W dalszym etapie Najafabadi i Rached Alkallas zastosowali metodę matematyczną do analizy ogólnodostępnych danych dot. tkanek mózgu osób zmarłych na alzheimera. Analizowali też tkanki ludzi niecierpiących na ChA. Porównanie tych 2 grup pokazało, że u chorych zachodził szybszy rozkład RNA i występował niedobór RBFOX1. Jak podkreśla Najafabadi, trzeba znaleźć odpowiedzi na parę pytań, m.in.: skąd niedobór RBFOX1 w alzheimerze, czy zmniejszona ilość tego białka to czynnik ryzyka, czy cecha późniejszych etapów ChA i wreszcie, czy kontrolując aktywność RBFOX1, można odtworzyć, przynajmniej częściowo, normalne działanie neuronów? « powrót do artykułu
  19. Stres jest tak samo szkodliwy, jak niezdrowa dieta. Zespół prof. Laury Bridgewater z Brigham Young University odkrył, że gdy samice myszy wystawiano na oddziaływanie stresu, ich mikrobiom zmieniał się podobnie jak u myszy na wysokotłuszczowej diecie. Stres może szkodzić na wiele sposobów. Nasze badanie wskazuje na pewne novum, bo wiąże go ze specyficznymi zmianami w mikroflorze samic. Czasem myślimy o stresie jak o czysto psychologicznym fenomenie, ale wywołuje on unikatowe zmiany fizyczne. Bridgewater i współpracownicy z Uniwersytetu Jiao Tong w Szanghaju zebrali dużą grupę 8-tygodniowych myszy. Połowie samców i połowie samic podawano wysokotłuszczową karmę. Po 16 tygodniach wszystkie myszy wystawiano przez 18 dni na działanie lekkiego stresu. By ocenić ewentualny wpływ na mikrobiom, przed i po stresie naukowcy ekstrahowali z odchodów zwierząt bakteryjne DNA. Mierzono także lęk (badano, jak często i gdzie myszy się przemieszczają na specjalnej arenie). Autorzy publikacji ze Scientific Reports natrafili na różnice międzypłciowe. Okazało się, że na wysokotłuszczowej diecie samce przejawiały silniejszy lęk niż samice. Samce z wysokotłuszczowej grupy wykazywały też zmniejszoną aktywność w reakcji na stres. Tylko u samic stres powodował zaś taką zmianę mikrobiomu, jak u zwierząt karmionych wysokotłuszczową paszą. Choć badania prowadzono wyłącznie na zwierzętach, naukowcy sądzą, że uzyskane wyniki odnoszą się do ludzi. [...] Kobiety częściej chorują na depresję i zaburzenia lękowe, które wiążą się ze stresem. To studium sugeruje, że możliwym źródłem różnic międzypłciowych mogą być różne sposoby reagowania na stres przez mikrobiom. « powrót do artykułu
  20. Światło jest od dawna używane w medycynie do obrazowania, diagnozowania oraz leczenia. Jednak emitowane z zewnątrz światło laserowe penetruje ciało na niewielką odległość. Można ją zwiększyć umieszczając w organizmie chorego światłowód, jednak musi być on następnie chirurgicznie usunięty, co wiąże się z ryzykiem i zniszczeniem otaczających tkanek. Inżynierowie z Pennsylvania State University oznajmili właśnie, że stworzyli pierwszy bazujący na organicznym polimerze zbudowanym z kwasu cytrynowego elastyczny światłowód, który współpracuje ze światłem o dowolnej długości i jest biodegradowalny. Nowy światłowód można więc wykorzystać do precyzyjnego dostarczenia impulsu światła o dowolnej długości w dowolne miejsce organizmu. Nasz biodegradowalny światłowód może zostać potencjalnie wykorzystany na przykład do usunięcia guza nowotworowego za pomocą światła laserowego. Włókno pozwoli też na obrazowanie głęboko położonych tkanek, monitorowanie skutków leczenia. Innym przykładem jest możliwość stosowania terapii fotodynamicznej, czyli dostarczania światła w celu aktywowania leków przeciwnowotworowych, mówi Jian Yang, profesor inżynierii biomedycznej na Penn State. Olbrzymią zaletą światłowodu jest fakt, że można go pozostawić w organizmie pacjenta, gdzie ulegnie biodegradacji. Na tym jednak zalety się nie kończą. Światłowód może być elastyczny, charakteryzować się małymi stratami światła, można manipulować jego indeksem refrakcji, dzięki czemu możliwe będzie skupienie światła na wybranym obszarze. Można wyposażać go w różne rdzenie, w zależności od tego, czy chcemy odebrać sygnał z tkanek potraktowanych barwnikiem fluorescencyjnym, obrazować tkanki, dostarczać leki czy precyzyjnie umieszczać nanocząstki z lekami. Na razie technologia znajduje się na wczesnej fazie rozwoju. Sprawdziła się ona w laboratorium. Obecnie naukowcy pracują nad udoskonaleniem technologii wytwarzania nowego światłowodu tak, by możliwe było wyciąganie dłuższych włókien o mniejszych stratach światła. Trwają też prace nad włókami o specjalistycznych zastosowaniach. Rozpoczynamy też badanie włókna pod kątem zastosowań biologicznych i biomedycznych – stwierdza profesor Zhiwen Liu. « powrót do artykułu
  21. Aligatory amerykańskie (Alligator mississippiensis) polują na 3 gatunki rekinów, w tym na rekiny wąsate (Ginglymostoma cirratum). Dr James Nifong z Uniwersytetu Stanowego Kansas i Russell Lowers z Centrum Kosmicznego im. Johna F. Kennedy'ego wykazali, że aligatory z wybrzeża atlantyckiego i ciągnącego się wzdłuż Zatoki Meksykańskiej jadają małe rekiny oraz płaszczki. W artykule udokumentowaliśmy, że aligatory zjadają 3 [...] gatunki rekinów i jeden gatunek płaszczki [czyli spodouste, Elasmobranchii]. Przedtem dysponowaliśmy tylko paroma obserwacjami z wyspy u wybrzeży Georgii, nowe odkrycia dokumentują zaś występowanie takich interakcji od atlantyckiego wybrzeża Georgii, przez Florydę, po tzw. wybrzeże zatokowe [...] - opowiada Nifong. Mimo różnic między słodką i słoną wodą, rekiny i płaszczki dość często dzielą wody z aligatorami. W silnie zasolonych środowiskach [zaradne] aligatory wyszukują słodką wodę. Kiedy pada naprawdę mocno, mogą [na przykład] sączyć deszczówkę z powierzchni słonej wody. Typowa dieta aligatorów składa się ze skorupiaków, ślimaków i mniejszych-średnich ryb, ale ponieważ są one oportunistami, rekiny także mogą trafić do ich menu. W ramach badań Nifong płukał żołądki ponad 500 aligatorów. Oprócz tego gadom zakładano nadajniki GPS, które pozwalały śledzić ich ruchy. Autorzy publikacji z pisma Southeastern Naturalist ustalili, że aligatory pływają między słodkimi ciekami/zbiornikami a estuariami, gdzie mieszają się wody słodka i słona i gdzie występują młode rekiny (ang. shark nurseries). Częstotliwość, z jaką jeden drapieżnik zjada inne drapieżniki, jest kwestią dynamiczną. Jeśli mały rekin przepływa obok aligatora, a ten czuje, że sobie z nim poradzi, to na niego zapoluje. Analizowaliśmy też jednak pewne stare opowieści o większych rekinach zjadających mniejsze aligatory. Nifong przekopał się przez doniesienia medialne z końca XIX w., które opisywały starcia między dużymi grupami rekinów i aligatorów, do których dochodziło po powodziach i wysokich falach pływowych. Podczas jednego z historycznych incydentów rekiny zwabiła ponoć krew wypływająca z ryb zjadanych przez aligatory. Gdy aligatory zostały wymyte do morza, rekiny zaatakowały. « powrót do artykułu
  22. Eksperci ujawnili szczegóły ataku KRACK (key reinstallation attack), największego od lat zagrożenia dla sieci Wi-Fi. Udany atak pozwala na kradzież informacji, wstrzykiwanie danych i manipulowanie nimi. Najbardziej zagrożeni są użytkownicy urządzeń z Linuksem i Androidem. Atak przeprowadzony jest podczas handshake'u, czyli wymiany informacji pomiędzy urządzeniami nawiązującymi połączenie. Handshake jest częścią procesu uwierzytelniania wykorzystywaną przez powszechnie używany protokół WPA2. W tym przypadku wykorzystywany jest tzw. 4-way handhake, w czasie którego tworzony jest też klucz służący szyfrowaniu komunikacji. Atak KRACK polega na nakłonienia urządzenia do ponownego zainstalowania już wykorzystywanego klucza. Napastnik, odpowiednio manipulując danymi, może doprowadzić do sytuacji, w której urządzenie ofiary ponownie zainstaluje wcześniej używany klucz, co z kolei prowadzi do zresetowania powiązanych z nim parametrów. Zwykle klucz jest instalowany po odebraniu trzeciej z czterech wiadomości w 4-way handshake. Jednak wiadomość ta może się zagubić, a jeśli tak się stanie, to urządzenie po raz kolejny wyśle trzecią wiadomość. Klient może zatem wielokrotnie otrzymać trzecią wiadomość, wielokrotnie zainstalować klucz szyfrujący, resetując za każdym razem jego parametry. Udany atak pozwala m.in. na odszyfrowanie pakietów, wstrzykiwanie w nie złośliwych danych i manipulowanie nimi. Na atak szczególnie narażeni są użytkownicy Linuksa i Androida, gdyż używany tam klient wpa_supplicant usuwa klucz szyfrujący z pamięci zaraz po jego pierwszym zainstalowaniu. Przez to przechwytywanie ruchu wysłanego przez wpa_supplicant jest bardzo łatwe. Problem występuje głównie po stronie klientów, zatem większość ruterów nie będzie wymagała poprawek. W najbliższym czasie należy spodziewać się aktualizacji, które uczynią atak KRACK niemożliwym. « powrót do artykułu
  23. W osadach i frakcji ciekłej ścieków w Szwajcarii wykryto w zeszłym roku 3 tony srebra i 43 kilogramy złota o wartości ok. 3 mln franków szwajcarskich (3,1 mln dol.). Badanie rządowe wykazało, że to pokłosie produkcji zegarków, leków i działalności zakładów chemicznych. "Słyszy się opowieści o wściekłych ludziach wrzucających biżuterię do toalety, ale, niestety, nie znaleźliśmy żadnych pierścionków" - opowiada autor raportu Bas Vriens z Instytutu Badawczego EWAG (od niem. Eidgenössische Anstalt für Wasserversorgung, Abwasserreinigung und Gewässerschutz). Ilości złota i srebra były bardzo małe (mikrogramowe), ale gdy się je zsumuje, wychodzą całkiem niezłe statystyki. Naukowcy sprawdzają, czy warto ekstrahować te metale. Obecnie są one spalane wraz z osadami(jak dotąd nie zidentyfikowano opłacalnej ekonomicznie metody). Wyższe stężenia złota wykryto na zachodzie - w Jurze. Naukowcy sądzą, że ma to związek z produkcją zegarków. Podobnie było w Ticino, bo jak tłumaczą specjaliści, tutaj z kolei znajdują się rafinerie złota. Jak podkreśla Vriens, to jedyny region, gdzie odzyskiwanie metali miałoby sens. Stężenia metali (oprócz srebra i złota wykrywano np. także śladowe ilości gadolinu) mieściły się w szwajcarskich normach. Nie ma sensu, by ludzie gotowali wodę z kranu, by usunąć złoto czy srebro, bo już ją przefiltrowano, nim została wprowadzona do sieci wodociągowej. « powrót do artykułu
  24. Jeśli oceany będą ocieplały się w takim tempie, jak przewiduje IPCC należy spodziewać się, że do roku 2100 straty finansowe spowodowane przez huragany wzrosną o ponad 70%. Autorzy badań, których wyniki opublikowano w piśmie Sustainable and Resilient Infrastructure, skupili się na 13 kalifornijskich hrabstwach położonych w odległości do 50 kilometrów od wybrzeża. Wykorzystano model oceniający wielkość i siłę huraganów oraz drogę ich przemieszczania się oraz intensywność opadów. Symulowano dwa scenariusze. Jeden, w którym w latach 2005-2100 nie dochodzi do ocieplenia się oceanów i drugi, biorący pod uwagę największe ocieplenie przewidziane przez IPCC. Wedle scenariusza, w którym temperatura oceanów jest w 2100 roku taka sama, jak w roku 2005, straty w regionie spowodowane przejściem silnego huraganu – którego ryzyko wystąpienia wynosi 2% w ciągu 50 lat – wyniosą około 7 miliardów dolarów. W scenariuszu ocieplającego się oceanu ten sam huragan będzie znacznie silniejszy i straty nim spowodowane sięgną 12 miliardów USD. W modelu wykorzystano dane na temat huraganów z ostatnich 150 lat zgromadzone przez NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration), następnie dwa opisane wyżej scenariusze wykorzystano do symulowania huraganów przez najbliższe 100 000 lat i oceniono straty spowodowane przez każdy z nich, który uderzył na badany obszar. Dane z huraganów nałożono na informacje będące w posiadaniu Federal Emergency Management Agency. W bazie HAZUS zgromadzono dane o każdym z budynków i jego mieszkańcach. Biorąc pod uwagę prędkość wiatru szacowano zniszczenia, koszty napraw oraz koszy zwiąane z niemożliwością używania budynku czy straty wynikające z przerwania prowadzenia produkcji, biznesu itp. Z badań wynika, że ocieplające się oceany nie doprowadzą do częstszego pojawiania sie huraganów. Jednak wiatry będą wiały silniej, a huragan będzie obejmował większą powierzchnię. Podczas szacowania kosztów wzięto tylko pod uwagę straty spowodowane przez wiatr i opady. Nie brano strat związanych z podtopieniami i powodziami. Badania wykazały, że u wybrzeży Kalifornii należy liczyć się ze znaczym wzrostem szkód. Musimy się odpowiednio przygotować dostosowując budynki i infrastrukturę, mówi David Rosowky z University of Vermont. Uczony zwraca też uwagę, że sytuacja dynamicznie się zmienia. W ostatnim sezonie huraganów mieliśmy do czynienia aż z trzema katastrofalnymi zdarzeniami tego typu. Huragany Harvey, Irma i Maria pokazują, że dotychczasowe szacunki dotyczące pojawiania się bardzo silnych wiatrów były zbyt ostrożne. « powrót do artykułu
  25. W katastrofalnym, jak mówią eksperci, sezonie lęgowym w kolonii we wschodniej Antarktyce zmarły właściwie wszystkie pisklęta pingwina białookiego (Pygoscelis adeliae). Przeżyły tylko 2 młode. Prawie 100% śmiertelność piskląt była wywołana dużą ilością lodu. To powodowało, że dorosłe ptaki musiały się dalej wyprawiać po jedzenie. To 2. fatalny sezon lęgowy na przestrzeni 5 lat - w 2015 r. nie przeżyło ani jedno pisklę. Organizacje ekologiczne nawołują, by na terenie wschodniej Antarktyki ustanowić nowy obszar chroniony - to pomogłoby kolonii pingwinów złożonej z ok. 36 tys. osobników. Wg WWF-u, zakaz połowu kryla wyeliminowałby zbędną konkurencję ze strony człowieka. Wniosek dotyczący obszaru chronionego ma być rozpatrywany na dzisiejszym spotkaniu Komisji ds. Zachowania Żywych Zasobów Morskich Antarktyki (The Commission for the Conservation of Antarctic Marine Living Resources, CCAMLR) w Hobart. Ryzyko otwarcia tych rejonów dla eksploracyjnego połowu kryla w okresie, [...] gdy pingwiny walczą ze skutkami porażek reprodukcyjnych ostatnich lat, jest nieprawdopodobne. Dlatego też CCAMLR musi działać, by w wodach wschodniej Antarktyki ustanowić nowy morski obszar chroniony - podkreśla Rod Downie z WWF-u. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...