Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Xenoboty – powstały pierwsze żywe roboty. Tak science-fiction stało się rzeczywistością

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 18.01.2020 o 14:08, Antylogik napisał:

Którego sformułowania kolega nie rozumie?

Problem w tym, że na ile je rozumiem to oba są głupie.

Więc proszę o wyjaśnienie w jaki sposób sposób reprodukcji jest związany z leczeniem chorób, w jaki sposób reprodukcja umożliwia tworzenie darmowej energii, w jaki sposób to cena energii warunkuje perpetuum mobile lub odwrotnie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, peceed napisał:

Problem w tym, że na ile je rozumiem to oba są głupie.

Więc kolega wyjaśni dlaczego uważa je za głupie, to będziemy mieć punkt wyjścia do wykazania, że kolega się jak zwykle myli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 14.01.2020 o 17:18, ex nihilo napisał:

Może i tak, ale pod warunkiem, że będzie to symetryczne, czyli wierzący (w dowolnego boga) nie będą mieszać swojej wiary do spraw pozareligijnych - dotyczących też ateistów czy wyznawców innych religii.

Niestety to nie jest symetryczne tylko zmanipulowane i  - tak jak pisałam - świadczące ponownie o tym że ateiście nie mają pojęcia o tym czym jest wiara.

Po pierwsze ateiście nawet nie wiedzą czym się różni słowo "Bóg" o "bóg". I nie chodzi tu o szacunek.
Po drugie ateizm de facto z punktu widzenia zasady jest .. wiarą. Tak samo nie ma on dowodu na poprawność swojej ideologii.
Po trzecie ateizm, wbrew faktom i logice uważa, że nie jest ideologią stosując zmanipulowany wytrych że "nie obchodzi go kwestia Boga (czy boga)
Po czwarte dowody które uznają ateizm jako obiektywny wynikają wprost z przyjęcia "wiary ateistycznej" jako założenia, a więc są sprzeczne logicznie
Po piąte jak wynika z powyższych ateizm jest wewnętrznie sprzeczny logicznie i ideologicznie.
Dlatego  nie można ateizmu traktować jako "uniwersalny obiektywizm" i "punkt wyjścia" a ateiści sami w sobie startują z pozycji błędnej więc nieuprawnionej.
Po szóste ateiści wciąż myślą że chodzi o rodzaj praktyki, i nie mają pojęcia że chodzi o istnienie lub nie paradygmatu (mniejsza o to jak się nazywa).
Po siódme, każda religia (nie sekta) stoi wyżej od ateizmu z tego prostego faktu, że wie na czym polega, a ateizm nie wie na czym polega religia.

ergo ... ex nihilo i Salomon nie naleje, więc proszę ogranicz swoje ateistyczne próby rozgrywania ludzi uznających potrzebę paradygmatu za kluczową przynajmniej do czasu aż zrozumiesz powżysze punkty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę mówić tylko za siebie, ale podejrzewam że dużo kolegów i koleżanek którzy są nazywani z tekstami i wrzocani do wspólnego worka ma podobnie. 

Dlatego wolę nazywać się anty-teistą i nie wierzę we wszystkich poznanych przezemnie Bogów. Nie interesowałem się wszystkimi bo szkoda mi na to czasu i nie widzę w tym sensu, ale teraz z perspektywy czasu jak sie już za to zabrałem łatwo mi było wytłumaczyć sobie jak glupia i naiwna jest podstawa chrześcijaństwa. Mysle Ergo Sum ze twoja wiara jest gdzieś zbtych kręgów kulturowych wiec rozwine myśl. Biblia to ewidentny spis praw i bajek ułatwiających kontrolę ludzi, a pamiętajmy ze uważamy jest za słowo Boże. Uważam że  każdy kto przeczyta ze zrozumieniem np. Księgę powtorzonego prawa jest w stanie zrozumieć że ten wszechmocny i miłosierny Bóg nie jest ani wszechmocny ani miłosierny. To określenie wszechmocny jest najbardziej irytujace, szczególnie jak np. Lekarz anty-teista kogos uratuje to niby tak go Bóg prowadził mimo ze on sam nie wierzy, tylko poświęcił ten czas na naukę, ale jak katolik z premedytacją kogos zabije to juz sprawa diabła i wolnej woli ludzkiej.

 Co się tyczy Jezusa i nowego testamentu to taka moja teoria: istnieje wiele dowodów na to ze taka osoba istniała lub sa to połączone życiorysy kilku osób. Jak dla mnie facet wyprzedził o conajmniej kilkanaście wieków swoje pokolenie i prawdopodobnie byl ponadprzeciętne inteligentna osobą, wiedział jak Biblia jest wykorzystywana do zawlaszczania władzy, ale wiedział też że musi tym prostym niepismiennym ludziom jakieś inne wytyczne moralne niż tylko oko za oko, kamieniowania za cudzołożenie i namawianie do anty-teizmu czy zmiany Boga. Wielu ludzi to rozumiało  i chętnie przychodziło posłuchać co ma do powiedzenia. Nie mogło to się podobać ani Żydom ani rzymianom, chociaż Piłat prawdopodobnie go rozumiał. Ale jak sie skończyło wiemy.

Jezus miał pecha bo jego uczniowie kilkadziesiąt lat pozniej ubarwili jego historię i w gruncie rzeczy zastapili jeden zamordyzm innym, takim w wersji light i to w sumie tylko dlatego że nie mieli jaj powiedziec ze Biblia to takie tam opowiadania a nie jakieś słowo Boga ojca. No może poza św Markiem ktory tam napomknął, że nauki Jezusa nadpisuja prawo mojzeszowe, ale większość myśli że chodzi tylko o jedzenie kotletów ze świń, a pedałów trzeba dalej kamieniować. 

I teraz mi powiedz jakie prawo moralne albo logikę maja ludzie którzy na tej podstawie zabraniają ludziom którzy w to wierzą korzystania np. z prezerwatyw. Szczególnie w krajach gdzie panuje przemienienie i szerzy sie AIDS. Jakim prawem w polsce ktoś utrudnia dostęp ludziom którzy w te bzdety nie wierzą do tabletek "dzień po" ? 

O taką symetrię najprawdopodobniej chodziło ex nihilo.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, Ergo Sum napisał:

Po drugie ateizm de facto z punktu widzenia zasady jest .. wiarą. Tak samo nie ma on dowodu na poprawność swojej ideologii.

Owszem, ale wiarą "nie symetryczną", tzn. ateista wierzy, że NA PEWNO, nie ma absolutnie ŻADNEGO Boga, natomiast Teista najczęściej wierzy w mnóstwo różnych rzeczy, które sumując są mniej prawdopodobne od wiary Ateistów. Ponieważ zakładając istnienie jakiś konkretnych cech przypisywanym dowolnemu Bogu należy założyć również  że pewnej ilości z tych cech nie ma, a za to sa inne - równie prawdpodobne etc. Czyli np. że Bóg ma nie trzy osoby a cztery albo dwie etc. ect. Dopiero Teistyczna wiara w Boga z minimalną ilość najbardziej generalnych cech, w ogólności z jedną cechą np. niepoznawalna istotna panująca nad nami (i koniec) zbliża się swoim poziomem wiary do Ateistów. Ateista z zasady będzie zatem wierzącym ale zawsze (albo zazwyczaj) mniej niż Teista. 

Dopiero agnostyk/sceptyk jest prawdziwie nie wierzącą w nic osobą - zakłada po porostu że albo najbardziej ogólny z możliwych opisów Boga jest prawdziwy lub nie jest i tyle. 

Z kolei anty-teista jest rodzajem aktywisty który zwalcza teistów/religię, co moim zdaniem jest nieco nie fair ponieważ odbierając komuś wiarę nalezy dać coś w zamian. Wiara jest wielu ludziom potrzebna. 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 minutes ago, Warai Otoko said:

Z kolei anty-teista jest rodzajem aktywisty który zwalcza teistów/religię, co moim zdaniem jest nieco nie fair ponieważ odbierając komuś wiarę nalezy dać coś w zamian. Wiara jest wielu ludziom potrzebna.

Masz rację, powinienem nazywać się sceptykiem a anty-teistą tylko jak ktoś mnie wqrzy nachalnością i wyimaginowaną wyższością swojej wiary nad moją niewiarą. 

Swoją drogą jestem ciekaw czy ktoś oglądał poniższą debatę ( swoją drogą najlepszą merytorycznie debatę pomiędzy ateistą a osobą wierzącą ) i jeśli tak to jak oceniacie to co o wierze mówi Peterson.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, dexx napisał:

Masz rację, powinienem nazywać się sceptykiem a anty-teistą tylko jak ktoś mnie wqrzy nachalnością i wyimaginowaną wyższością swojej wiary nad moją niewiarą. 

hehe, faktycznie, czyli jesteś (ja zresztą chyba też) okresowo anty-teistą :P

Co do Sama Harrisa i Jordana Petersona, nie wiem czy widziałem akurat tą debatę, ale słuchałem nie raz i jednego i drugiego i uważam, ze obaj są wartościowi. Natomiast nie wiem co dokładnie masz na myśli pytając o to co o wierze myśli Peterson. Ogólnie patrząc, uważam, ze ma rację uznając że religie są użytecznymi modelami rzeczyiwstości (nie używa takich pojęć, ale moim zdaniem o to chodzi), np.  kiedy mówi o głębokiej wiedzy zapisanej w mitach religijnych etc. Coś jest również w tym, że religia chrześcijańska w wielu aspektach jest lepszym modelem od innych religii. Lecz to jest kwestia sporna, i pod pewnymi względami pewnie jest gorsza - kwestia aksjologiczna. Natomiast Peterson myli się moim zdaniem, cicho zakładając że użyteczność religijnego modelu rzeczywistości w jakiś sposób zwiększa prawdopodobieństwo istnienia Boga czy jakoś usprawiedliwia logicznie wiarę w niego (chyba, że w sensie pragmatycznym). Peterson nie wspomina również, ze model użyteczny nie znaczy najlepszy możliwy. Sam Harris natomiast jest najłagoniejszy z całej czwórki anty-teistów i chyba sam nie zalicza siebie do grona "wojujących" :P co czyni go najrozsądniejszym z całej bandy (oczywiście nie tylko przez to) - na pewno rozsądniejszym od Richarda Dawkinsa, który w tej kwestii wydaje mi się być wręcz śmieszny. Krótko mówiąc Dawkinsa zupełnie nie szanuje jako filozofa, Petersona jak najbardziej a Sama Harrisa chyba najbardziej :P , choć Peterson chyba się ciekawiej słucha. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

16 hours ago, Warai Otoko said:

Z kolei anty-teista jest rodzajem aktywisty który zwalcza teistów/religię, co moim zdaniem jest nieco nie fair ponieważ odbierając komuś wiarę nalezy dać coś w zamian. Wiara jest wielu ludziom potrzebna. 

Jak napisałeś to ostatnie zdanie to skojarzyło mi się z Petersonem. Odniosłem wrażenie, że jedyny powód dla którego broni on wiary, to dlatego że uważa że nie ma nic innego do zaproponowania w zamian. 
 

15 hours ago, Warai Otoko said:

Sam Harris natomiast jest najłagoniejszy z całej czwórki anty-teistów i chyba sam nie zalicza siebie do grona "wojujących" :P co czyni go najrozsądniejszym z całej bandy (oczywiście nie tylko przez to) - na pewno rozsądniejszym od Richarda Dawkinsa, który w tej kwestii wydaje mi się być wręcz śmieszny. Krótko mówiąc Dawkinsa zupełnie nie szanuje jako filozofa, Petersona jak najbardziej a Sama Harrisa chyba najbardziej :P , choć Peterson chyba się ciekawiej słucha. 

Ja tam wszystkich z nich lubię posłuchać w debatach, chociaż faktycznie Dawkins potrafi być bardzo bezpośredni. Często też korzysta z okazji i wykorzystuje głupie argumenty, najczęściej gorzej przygotowanych przeciwników w debacie do ośmieszenia ich co najczęściej wg mnie psuje cały obraz.  Bardzo fajna odbyła się pomiędzy nim a Johnem Lennoxem, a to wg mnie dlatego, że Lennox był dobrym partnerem do rozmowy na temat wiary. 

Ja najbardziej lubię merytoryczne rozbijanie argumentów i twierdzeń, a świetnym tego przykładem jest Anthony Magnabosco, jego hobby to tzw. Street Epistemology czyli przeprowadza z ludźmi krótkie wywiady w miejscach publicznych na tematy takie jak wiara, karma itd . i praktycznie przy pomocy samych pytań uświadamia ludziom, jak często infantylne są powody dla których wierzą w te rzeczy.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.01.2020 o 23:03, Ergo Sum napisał:

Po pierwsze ateiście nawet nie wiedzą czym się różni słowo "Bóg" o "bóg". I nie chodzi tu o szacunek.

Bo nie muszą wiedzieć, choć wypadałoby, bo przecież jakąś tam wiedzę z języka polskiego czy filozofii wynieśliśmy. Niemniej w kontekście poznawczym to (niekoniecznie) ich pole zainteresowań. Równie dobrze można mieć pretensje, że ktoś nie ma pojęcia o czymś hobby, specjalizacji naukowej/zawodowej czy o horoskopach.

W dniu 21.01.2020 o 23:03, Ergo Sum napisał:

Po drugie ateizm de facto z punktu widzenia zasady jest .. wiarą. Tak samo nie ma on dowodu na poprawność swojej ideologii.

Nie, nie jest. To do znudzenia obalany błąd logiczny. Ateizm odrzuca definicje i istnienie czegoś takiego jak Bóg (jakikolwiek) czy wiara w bóstwa, które istnieją na potrzeby religii. Nie jest więc ani wiarą, ani niewiarą, tylko brakiem wiary.

Reszta punktów bazuje na błędnych założeniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.01.2020 o 23:03, Ergo Sum napisał:

Po pierwsze ateiście nawet nie wiedzą czym się różni słowo "Bóg" o "bóg".

Tylko że... wydaje mi się, że akurat tutaj Nihilo prawidłowo użył wersji z małej litery. Napisał "wierzący (w dowolnego boga)". Słowo "bóg" z małej litery oznacza to samo, co "bóstwo", czyli może oznaczać zarówno chrześcijańskiego Boga (nazwa własna), jak i greckiego Zeusa czy Posejdona, prasłowiańskiego Swarożyca itd. itp. Czyli takie użycie pasuje z przymiotnikiem "dowolnego". Napisać "wierzący w dowolnego Boga" to tak jak napisać "wierzący w dowolnego Swarożyca" (po co pisać "dowolnego", skoro wiadomo, że chodzi o jednego?)

Chyba, że ja o czymś nie wiem...

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, wilk napisał:

To do znudzenia obalany błąd logiczny.

To raczej nie jest błąd logiczny, a świadoma manipulacja po to, żeby ustawić teizm i ateizm na tym samym poziomie logicznym - jako tezę wymagającą dowodu.

Co do całości tekstu Ergo Sum: nie chciało mi się odpowiadać, bo to już tyle razy było mielone, nie tylko tu przecież, że... Ale "wyznawcy" tak po prostu mają, inaczej wyznawcami pewnie by nie byli :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, wilk napisał:

Nie jest więc ani wiarą, ani niewiarą, tylko brakiem wiary.

Niestety muszę się nie zgodzić. Ateizm to nie jest brak wiary, a właśnie niewiara. "Niewierzący" piszemy razem właśnie po to, by wskazać, że to cecha stała, wewnętrzna ateisty, a nie jego bieżący stan, w którym w ogóle nie zastanawia się nad wiarą. "Nie wierzący" dotyczy teraźniejszego stanu, w którym nie ma świadomości wiary w coś. Inaczej można powiedzieć "nie jest wierzący" zamiast "jest niewierzący". Przykładowo: 1) On nie ma świadomości, że można wierzyć w Boga. Czyli teraz jest nie wierzący (nie jest wierzący). 2) On ma świadomość, że można wierzyć w Boga. Czyli teraz jest niewierzący (uznaje, że Boga nie ma).

Z logicznego punktu widzenia przeciwieństwem wiary jest brak wiary. Oznacza to świat bez tej wiary - nie zastanawiam się czy Bóg jest, czy go nie ma. To na pewno nie jest ateizm. Jest to dowód na to, że ateizm nie oznacza braku wiary. Niewiara jest stanem aktywnym tak samo jak wiara. Dlatego będzie jej bliżej do wiary. Czy więc ateizm - niewiara w boga - jest rodzajem wiary? W pewnym sensie tak, dlatego że dopóki nie mamy wiedzy o całym Wszechświecie fizycznym i niefizycznym, dopóty będzie istnieć niepewność. I wszelkie analizy jakie wykonujemy i wszystko co przewidujemy musimy skorygować o tę niepewność. Załóżmy, że na 99,99% Bóg nie istnieje. Ateiści biorą to za pewnik, a teiści będą uznawać, że dopóki nie jest to 100%, to będą w niego wierzyć.

Można przetestować pewność ateistów, czy raczej jest to wiara. Powiedzmy, że ateista może wziąć udział w grze: jest samobójca stojący na dachu bardzo wysokiego budynku, powiedzmy jak World Trade Center. Nie ma żadnych zabezpieczeń (zwykłe ubranie), nikt go nie chroni ani z góry ani z dołu. Czy samobójca zginie, jeśli skoczy z tego budynku? Jeżeli ateista poprawnie przewidzi, to wygra 1 mld zł. Jeżeli błędnie przewidzi, straci swoje dziecko / swoje życie. Normalnie ateista powiedziałby, że zginie na 100%. Wydaje się, że nie ma możliwości, by ktokolwiek przeżył taki skok. Tylko cud mógłby go uratować. W zasadzie tylko Bóg. Zatem - jeśli ateista nie wierzy w Boga - powinien postawić życie swojego dziecka (czy swoje), aby wygrać olbrzymie pieniądze, bo przecież ma pewność, że żaden bóg go nie uratuje. Czy więc to zrobi? A może wcale nie jest tak racjonalny jak mu się wydaje? Jeżeli boi się zagrać, to znaczy, że jego ateizm jest tylko wiarą, która została wystawiona na próbę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę się czepiać, ale w Twoim eksperymencie dużo zależy co znaczy przeżyć, ale myślę że już powiedzenie że wyjdzie bez uszczerbku na zdrowiu załatwia sprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, wilk napisał:

Nie, nie jest. To do znudzenia obalany błąd logiczny. Ateizm odrzuca definicje i istnienie czegoś takiego jak Bóg (jakikolwiek) czy wiara w bóstwa, które istnieją na potrzeby religii. Nie jest więc ani wiarą, ani niewiarą, tylko brakiem wiary.

Brakiem wiary jest sceptycyzm/agnostycyzm - odrzucenie wiary w Boga implikuje jednocześnie że MUSISZ zakładać że żadnej formy Boga nie ma, a to założenie nie jest mozliwe do naukowej weryfikacji a jest sensowne - więc osoba która odrzuca pewną możliwość niestety wierzy że jej nie ma... Czyli jest to pewna forma wiary, ale odmienna oczywiście od Teistycznej. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, wilk napisał:
W dniu 21.01.2020 o 23:03, Ergo Sum napisał:

Po drugie ateizm de facto z punktu widzenia zasady jest .. wiarą. Tak samo nie ma on dowodu na poprawność swojej ideologii.

Nie, nie jest. To do znudzenia obalany błąd logiczny.

Tak, tak jest, pod warunkiem, że Ergo bierze pod uwagę różnice semantyczne "wiary", która może być przekonaniem o istnieniu Boga,  (Ty tak pojmujesz "wiarę"), jak również osobistym przeświadczeniem/założeniem o słuszności czegoś, np wierzę, że jesteś uczciwy.

"Wierzę, że Boga nie ma" nie musi być wiarą (religią), może być deklaracją ... z pewną dozą niepewności.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale po co w ogóle to "wierzę"? Do czego to potrzebne?
"Nie ma ani dowodu, ani chociażby silnych poszlak na istnienie (tu wpisać co się chce)" i koniec, to wystarcza. Żadna "wiara" nie jest potrzebna.
Jeśli ateista (itp.) twierdzi, że "nie wierzy, że coś tam" albo "wierzy, że nie coś tam", to sam się do pułapki pakuje. I to niezależnie od takich czy innych kombinacji semantycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, ex nihilo napisał:

Ale po co w ogóle to "wierzę"? Do czego to potrzebne?

A które znaczenie "wierzę"?:D  Polska języka trudna rzecz ze słowami wieloznacznymi. Wiara Lecha też wtrąciłaby swoje 3grosze.:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, ex nihilo napisał:

Ale po co w ogóle to "wierzę"? Do czego to potrzebne?

Bo np. boi się śmierci i chce wierzyć, że jak umrze, to dusza pofrunie do nieba. Wprawdzie do tego Bóg nie jest potrzebny, ale jeśli za niebo uznamy Boga, to już tak.

11 minut temu, ex nihilo napisał:

Jeśli ateista (itp.) twierdzi, że "nie wierzy, że coś tam" albo "wierzy, że nie coś tam", to sam się do pułapki pakuje.

Przecież sam się nie pakuje, a jedynie odpowiada teiście. Przecież ateiści nie żyją tylko w swoim gronie, zawsze będą napotykać mniej lub bardziej wierzących i będą reagować na ich poglądy. Stąd musi powiedzieć, że "nie wierzy", bo to jest to samo jak by powiedział, że "zgodnie z jego światopoglądem nie istnieją żadne siły nadprzyrodzone" etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 minuty temu, Astro napisał:

Nadmiar filozofii, a RZECZ jest bardzo prosta. Polecam zapoznanie się z powszechnie (obecnie) obowiązującymi zasadami ortografii. Imiesłowy przymiotnikowe z "nie" pisze się łącznie (też ciężko mi to przyszło zaakceptować, ale UDAŁO się w końcu).

Twój komentarz przypomina wymądrzanie się dziecka, które nie rozumie danego zjawiska, ale zapamiętało o nim jak jest napisane w książce i teraz może się pochwalić "wiedzą". Nie muszę się z niczym zapoznawać, bo znam te sztuczne nowe zasady, które wprowadzono tylko dlatego, że sami poloniści mieli problem, kiedy pisze się razem a kiedy oddzielnie, co świadczy o ich niskiej inteligencji, bo to czysta logika językowa. Skoro twierdzisz, że ja filozofuję, to można mieć wątpliwości także co do twojej inteligencji, bo zwyczajnie tego nie rozumiesz o czym ja mówię. Co więcej, nie masz nawet wiedzy na temat ortografii, ponieważ obecne zasady pozwalają nadal używać starych zasad. Mój wywód przywołuje owe zasady tylko w celu wyjaśnienia na czym polega różnica między niewiarą a brakiem wiary, a nie w celu uczenia najnowszych zasad ortografii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Antylogik napisał:

Niestety muszę się nie zgodzić. Ateizm to nie jest brak wiary, a właśnie niewiara.

Masz rację, chodziło mi o to, że o ile wierzący wierzy w istnienie boga, to ateista nie "wierzy w nieistnienie" (stąd ta niewiara się tam pojawiła) tylko nie uznaje takiego sposobu wyjaśniania zjawisk, nie używa wiary do opisu nauki.

5 godzin temu, Warai Otoko napisał:

więc osoba która odrzuca pewną możliwość niestety wierzy że jej nie ma

Nie muszę wierzyć, że na Marsie nie ma tańczących hipopotamów w sukienkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Antylogik napisał:

Bo np. boi się śmierci i chce wierzyć, że jak umrze, to dusza pofrunie do nieba. Wprawdzie do tego Bóg nie jest potrzebny, ale jeśli za niebo uznamy Boga, to już tak.

Jeśli wierzy, to wierzy, i tyle.
Ale nawet w takim przypadku (z tym niebem) wierzyć nie musi - wystarczy, że dopuści taką możliwość.
 

2 godziny temu, Antylogik napisał:

Przecież sam się nie pakuje, a jedynie odpowiada teiście. Przecież ateiści nie żyją tylko w swoim gronie, zawsze będą napotykać mniej lub bardziej wierzących i będą reagować na ich poglądy. Stąd musi powiedzieć, że "nie wierzy", bo to jest to samo jak by powiedział, że "zgodnie z jego światopoglądem nie istnieją żadne siły nadprzyrodzone" etc.

Nie musi powiedzieć, że "nie wierzy". Może powiedzieć np. że "nie ma na to dowodów", "nie wiem, może tak, ale musisz to udowodnić" itp., itd., etc.
Chodzi o przesunięcie z poziomu "wiary", która z natury rzeczy dowodu nie wymaga, na poziom "wiedzy", czyli tego, co dowodu wymaga.
"Światopogląd" nie określa tego, skąd akurat taki się wziął - równie dobrze może wynikać z wiedzy, jak i z wiary, albo dowolnej mieszanki jednego z drugim.

Wchodzenie w zabawy semantyczne z pojęciem "wierzyć" nie ma żadnego sensu, bo zawsze będą istnieć silne skojarzenia z tym znaczeniem 'wierzę", który dowodu nie wymaga - nawet jeśli to będzie zaprzeczenie, czyli "nie wierzę". I to jest ta pułapka: brak wiary (wmoja = 0) zostaje uznany za jakąś antywiarę (wmoja = - wtwoja) i stąd bierze się pozorna symetria, która zresztą w niektórych przypadkach może być prawdziwa.

Od co najmniej pół wieku nie używam w odniesieniu do siebie "wierzę" czy "nie wierzę", niezależnie od kontekstu. Jeśli już coś podobnego, to "nie jestem wierzący" albo "jestem niewierzący" w przypadku wiary religijnej. No i jakoś żyję... nawet całkiem nieźle (chociaż w zimie gorzej). Nie jest to jakieś sztuczne wyłączenie słowa ze słownika, ale po prostu to pojęcie nie ma w moim przypadku zastosowania. Nie potrafię "wierzyć", muszę mieć jakieś konkretne podstawy. Bez tego po prostu "nie wiem", i tyle. A kiedy "wiem", to jest to tylko rozkład prawdopodobieństw (obiektywnych lub subiektywnych) wszystkich możliwości z pozostawieniem rezerwy na te, których nie znam. Czyli np. w przypadku "bogów" uznaję, że ich pozaumysłowe istnienie jest skrajnie mało prawdopodobne (brak podstaw od innej oceny) i w tym "skrajnie mało" mieszczą się wszystkie ewentualne "boskie" byty.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie używaj "wierzę"/"nie wierzę" i niczego nie musisz dowodzić, no chyba, że chcesz się pobawić ;)
Zresztą nawet w przypadku "nie wierzę" dowodzić nie musisz, wystarczy "abo tak", bo przecież wiara niczego poza tym nie wymaga jako warunku koniecznego :D
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, ex nihilo napisał:

Wchodzenie w zabawy semantyczne z pojęciem "wierzyć" nie ma żadnego sensu,

Zdecydowanie protestuję przed takim spłyceniem, ponieważ przy nieuzgodnionych definicjach Wieżę Babel w języku polskim (i tu w dyskusji) mieć będziemy.

"Wierzyć" jest wieloznaczne: https://sjp.pwn.pl/sjp/wierzyc;2536254.html  i Twój apel nihilo to próba narzucenia Twojej "wizji" tego słowa.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie neguję, że jest wieloznaczne, ale w niektórych sytuacjach i kontekstach rozumiane jest zwykle jednoznacznie i to w sposób niekoniecznie zgodny z intencją tego, kto je użył. Wtedy, chociaż nie tylko wtedy, lepiej zamienić je na jakieś jednoznaczne, no chyba, że świadomie się decyduje na wypowiedź wieloznaczną. Tylko tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
59 minut temu, ex nihilo napisał:

A kiedy "wiem", to jest to tylko rozkład prawdopodobieństw (obiektywnych lub subiektywnych) wszystkich możliwości z pozostawieniem rezerwy na te, których nie znam. Czyli np. w przypadku "bogów" uznaję, że ich pozaumysłowe istnienie jest skrajnie mało prawdopodobne (brak podstaw od innej oceny) i w tym "skrajnie mało" mieszczą się wszystkie ewentualne "boskie" byty.

Właściwie to w tym fragmencie mieści się cała esencja rozwiązania problemu. Można się pokusić o taką ogólną definicję ateisty: twierdzący, że z prawdopodobieństwem P > 0,5 siły nadprzyrodzone nie istnieją. Skrajnym ateistą byłaby osoba, która twierdzi, że P = 1. Wtedy ktoś taki wziąłby udział w grze, którą zaproponowałem wcześniej. Inni mieliby lub mogliby mieć wątpliwości. Jeżeli jednak za skrajnie wysokie P uznamy 0,999, to taka osoba także powinna wziąć udział w tej grze. Dlatego to byłby sprawdzian czy rzeczywiście ktoś jest ateistą na te 99,9%.

Jednak rodzi się tutaj nowy problem: jak obliczyć P? Mówisz o subiektywnych i obiektywnych P, ale to pierwsze właśnie teista będzie podwyższał, a ateista obniżał, co tak naprawdę sprowadza problem do początku, czyli że ten wierzy, a ten nie - symetrycznie. Nie można więc subiektywnym P się posługiwać, a jedynie obiektywnym. Ale w takim razie jak wyznaczyć to obiektywne P? Bo żadne cuda się nie zdarzają i nigdy się nie zdarzyły? Mogę opisać wydarzenie, które zaprzecza temu stwierdzeniu. Otóż kilka lat temu zmarła bliska mi osoba. Następnego dnia osoba z domu, w którym mieszkała zmarła, zauważyła, że wiszący na ścianie zegar tykający stanął, dlatego chciała wymienić baterię. Wtedy zauważyła, że zegar stanął dokładnie o tej godzinie, o której zmarła tamta osoba. Nikt tego zegara nie ruszał, bo spokojnie sobie tykał na ścianie. Poczuła się nieswojo z tego powodu, ale ponieważ sama jest osobą niewierzącą albo słabo wierzącą, uznała to za dziwny zbieg okoliczności i wymieniła baterię. Następnego dnia ta sama osoba doznała szoku, gdy zauważyła, że zegar znowu stanął dokładnie o tej samej godzinie... Po tym zostawiono ten zegar, który już zawsze wskazywał ciągle tę godzinę. Jakie jest prawdopodobieństwo, że to zwykły zbieg okoliczności? Możesz oczywiście nie wierzyć w to zdarzenie i sam byłbym sceptyczny, gdyby ktoś mi to opowiedział, kogo nie znam, ale ta historia musiała zdarzyć, bo potwierdziła ją jeszcze jedna osoba przebywająca w tym czasie. Obie te osoby nigdy wcześniej nie opisywały takich zdarzeń ani nie miały skłonności do koloryzowania itp. Podobno także u innej osoby, z nieco dalszej rodziny zegar stanął o tej samej porze, co już w ogóle jest zagadką, ale to akurat jest mniej pewne, więc mogę ręczyć tylko o tym pierwszym. W każdym razie po raz pierwszy w moim życiu zdarzyło się coś, co zachwiało mój ateistyczny obraz świata.

Warto dodać, że opisane zdarzenie nie jest jakimś wyjątkiem, ale opisywana jest przez wielu na całym świecie. Jest "naukowa" hipoteza, wg której może być to niezwykły efekt psychokinezy:

https://calpara.org/2018/01/26/anomalous-physical-effect-reported-around-the-time-of-death/

Jeśli odpowiada za to silna emocja wywołująca psychokinezę (czyli w moim przypadku: do rodziny dzwoni ktoś ze szpitala i mówi, że osoba umarła => wywołuje to tak silne emocje, że psychicznie wpływa na zegar, który się zatrzymuje), to jaka siła za tym stoi? Przecież to jest siła nadprzyrodzona, która obala fundamenty twardych racjonalistów.

Wg statystyk anomalne zdarzenia tego typu są zbyt często, by uznać je za przypadek. Warto w tym kontekście poczytać pracę Radina i Nelsona:

https://www.semanticscholar.org/paper/Meta-analysis-of-mind-matter-interaction-1959-to-Radin-Nelson/08039542fc1844dd221d879f79e52da37194a0ed

"Meta-analysis of 515 RNG experiments conducted by 91 researchers over a span of 41 years
indicates the presence of a small magnitude, but statistically highly significant and repeatable
mind- matter interaction effect. The overall results cannot be attributed to chance, or selective
reporting problems, or variations in design quality."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na opisywanej przez nas przed kilkunastoma miesiącami planecie hyceańskiej K2-18b odkryto najsilniejsze dotychczas wskazówki mogące świadczyć o istnieniu życia pozaziemskiego. Naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge poinformowali właśnie, że dzięki Teleskopowi Webba zauważyli w atmosferze K2-18b sygnały świadczące o istnieniu tam siarczku dimetylu (DMS) i/lub disiarczku dimetylu (DMDS). Na Ziemi związki te powstają wyłącznie w wyniku działania organizmów żywych. To oznacza, że albo na K2-18b istnieje życie, albo zachodzi tam nieznany nauce proces chemiczny, albo... że to fałszywy sygnał.
      W przypadku opisywanych tutaj badań wartość odchylenia standardowego wynosi 3 sigma, co oznacza, że istnienie 0,3-procentowe prawdopodobieństwo, iż zaobserwowany sygnał jest fałszywy. Wartość odchylenia standardowego, od której w nauce ogłaszane jest odkrycie wynosi 5 sigma. Przy tym poziomie prawdopodobieństwo, iż zarejestrowane dane są przypadkowym fałszywym sygnałem wynosi poniżej 0,00006%. Naukowcy z Cambridge mówią, że potrzebują od 16 do 24 godzin obserwacji za pomocą Teleskopu Webba, by (ewentualnie) zwiększyć poziom ufności do 5 sigma.
      K2-18b krąży w ekosferze chłodnego karła K2-18 znajdującego się w odległości 120 lat świetlnych od Ziemi w Gwiazdozbiorze Lwa. Jest ona 8,6 razy bardziej masywna od Ziemi. Rozmiary plasują ją pomiędzy wielkością Ziemi a Neptuna. W Układzie Słonecznym nie istnieje żaden „mini-Neptun”, dlatego słabo rozumiemy takie światy. Jeśli zaś K2-18b jest rzeczywiście planetą hyceańską, jeśli taki typ planet istnieje, mogą być one dobrym celem poszukiwania życia. Tradycyjnie życia poszukiwaliśmy na mniejszych skalistych planetach, jednak atmosfery większych światów hyceańskich jest łatwiej badać, mówił przed kilkunastoma miesiącami Nikku Madhusudhan z Uniwersytetu w Cambridge.
      Termin „planety hyceańskie" został ukuty – na podstawie badań K2-18b – przez naukowców z Uniwersytetu w Cambridge na określenie hipotetycznej klasy planet. Pochodzi od połączenia słów „wodór” (hydrogen) i „ocean”. Oznacza potencjalnie nadające się do zamieszkania gorące planety pokryte oceanami, które posiadają bogatą w wodór atmosferę. Zdaniem brytyjskich uczonych mogą być bardziej powszechne niż planety typu ziemskiego.
      Badacze z Cambridge obserwują K2-18b za pomocą Teleskopu Webba. Już wcześniej za pomocą instrumentów NIRISS i NIRSpec zauważyli sygnały, które mogą pochodzić od siarczku dimetylu. Niedawno potwierdzili je za pomocą instrumentu MIRI. To niezależna linia dowodowa, zdobyta za pomocą instrumentu, którego wcześnie nie wykorzystywaliśmy. Działa on w zakresie fal świetlnych, który nie nakłada się na zakres wcześniej używanych instrumentów. Sygnał jest silny i czytelny, mówi główny autor badań, profesor Nikku Madhusudhan.
      Dotychczas przeprowadzone badania wskazują jednak, że poziom DMS/DMDS w atmosferze K2-18b jest tysiące razy wyższy, niż w atmosferze Ziemi i wynosi ponad 10 części na milion. Wcześniejsze prace teoretyczne wskazywały, że atmosfera planet hyceańskich może być bogata w gazy zawierające siarkę. Nasze obserwacje zgadzają się z teoretycznymi obliczeniami. Biorąc pod uwagę to, co dotychczas wiemy o tej planecie, najbardziej możliwym scenariuszem jest świat hyceański, w którego oceanie istnieje życie, dodaje uczony.
      Naukowiec studzi jednak zapał i podkreśla, że jest zbyt wcześnie, by ogłaszać istnienie życia na egzoplanecie. Może bowiem istnieć nieznany nam proces chemiczny, w wyniku którego powstają DMS i DMDS. Dlatego też chce przeprowadzić eksperymenty i badania teoretyczne, by sprawdzić, czy wspomniane związki mogą powstawać w procesach nie związanych z biologią i w takiej ilości, jak zostały zaobserwowane.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kosmiczna niezwykłość, która rzuca wyzwanie naszemu rozumieniu wszechświata, pokazuje, jaki los może spotkać Drogę Mleczną. Międzynarodowy zespół naukowy, który pracował pod kierunkiem ekspertów z CHRIST University w Bangalore, badał olbrzymią galaktykę spiralną położoną w odległości miliarda lat świetlnych od Ziemi. W centrum galaktyki znajduje się supermasywna czarna dziura o masie miliardy razy większej od masy Słońca, która napędza gigantyczne dżety radiowe o długości 6 milionów lat świetlnych.
      Badana galaktyka jest jedną z największych znanych galaktyk spiralnych. Równie wyjątkowe są jej dżety. Tak potężne znajdowano dotychczas niemal wyłącznie w galaktykach eliptycznych, nie spiralnych. To oznacza, że potencjalnie i Droga Mleczna mogłaby wygenerować w przyszłości tak potężne dżety. Jeśli by do tego doszło, mogłoby to oznaczać masowe wymieranie na Ziemi w wyniku intensywnego promieniowania
      To odkrycie skłania nas do przemyślenia ewolucji galaktyk, zwiększania masy czarnych dziur i oraz sposobu, w jaki kształtują one swoje otoczenie. Jeśli galaktyka spiralna jest w stanie nie tylko przetrwać, ale i rozwijać się w tak ekstremalnych warunkach, co to oznacza dla przyszłości Drogi Mlecznej? Czy nasza galaktyka doświadczy w przyszłości takiego wysokoenergetycznego zjawiska, które będzie miało poważne konsekwencje dla życia?, zastanawia się główny autor badań, profesor Joydeep Bagchi.
      Badacze wykorzystali Teleskop Hubble'a, Giant Metrewave Radio Telescope oraz Atacama Large Millimeter Wave Array za pomocą których przyjrzeli się galaktyce 2MASX J23453268−0449256. Ma ona średnicę 3-krotnie większą od Drogi Mlecznej. W jej wnętrzu odkryli supermasywną czarną dziurę emitującą potężne dżety. Właśnie te dżety są najbardziej zaskakujące. Obowiązuje bowiem pogląd, zgodnie z którym tak aktywne dżety powinny zniszczyć delikatną strukturę galaktyki spiralnej.
      Tymczasem 2MASX J23453268−0449256 ma dobrze widoczne ramiona, niewielką poprzeczkę oraz otaczający ją niezakłócony wewnętrzny pierścień gwiazd o średnicy 4,4 kpc (ponad 14 000 lat świetlnych). Galaktykę otacza rozległe halo gorącego gazu emitującego promieniowanie rentgenowskie. Halo powoli stygnie, jednak potężne dżety działają jak piec, uniemożliwiając tworzenie się tam gwiazd, pomimo wystarczającej do ich powstania ilości materiału.
      Centralna czarna dziura w Drodze Mlecznej – Sagittarius A (Sgr A*) – ma masę 4 milionów mas Słońca i jest wyjątkowo spokojna. Jednak, jak mówią badacze, może się to zmienić, jeśli wchłonie duża chmurę gazu, gwiazdę czy galaktykę karłowatą. W takiej sytuacji mogłyby pojawić się duże dżety. Takie zjawiska, zwane rozerwaniami pływowymi (TDE – tidal disruption event), obserwowano już w innych galaktykach. Gdyby Sgr A* zaczęła napędzać dżety, to ich wpływ zależałby od siły, kierunku i emisji energii. Taki dżet skierowany w pobliże Układu Słonecznego mógłby pozbawić planety atmosfery, doprowadzić do uszkodzeń DNA w wyniku zwiększonego promieniowania. pozbawić Ziemię warstwy ozonowej i doprowadzić do masowego wymierania.
      Autorzy badań zauważyli też, że 2MASX J23453268−0449256 zawiera 10-krotnie więcej ciemnej materii niż Droga Mleczna. Jej obecność może być kluczowa dla stabilności tej szybko obracającej się galaktyki. Fascynującym tematem przyszłych badań może być przeanalizowanie zależności pomiędzy ciemną materią, aktywnością czarnej dziury a strukturą tej galaktyki.
      Ze szczegółami można zapoznać się na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania próbek asteroidy Bennu dostarczonych na Ziemię przez misję OSIRIS-REx wykazały, że znajdują się tam molekuły, które na Ziemi są niezbędnymi składnikami do powstania życia. Znaleziono też ślady świadczące o obecności słonej wody. Mogła ona być miejscem, w którym dochodziło do interakcji i łączenia się tych molekuł.
      NASA zastrzega, że odkrycie nie jest równoznaczne z odkryciem życia na asteroidzie. Sugeruje ono jednak, że we wczesnym Układzie Słonecznym powszechnie istniały warunki niezbędne do powstania życia, a to zwiększa prawdopodobieństwo znalezienia go na innych ciałach niebieskich.
      Na łamach Nature i Nature Astronomy ukazały się dwa artykuły, w których naukowcy z NASA i innych instytucji – zarówno z USA, jak i Niemiec, Japonii, Francji, Wielkiej Brytanii czy Australii – omawiają wyniki swoich badań.
      W Nature Astronomy zespół prowadzony przez Daniela P. Glavina z NASA informuje, że na asteroidzie zidentyfikowano 14 z 20 podstawowych (kanonicznych) aminokwasów białkowych, z których powstają białkna na Ziemi oraz wszystkie pięć podstawowych zasad azotowych nukleotydów, które ziemskie organizmy żywe wykorzystują do przechowywania i przekazywania informacji genetycznej. Odnotowano też bardzo wysoki poziom amoniaku. Jest on bardzo ważny z punktu widzenia biologii, gdyż reaguje z formaldehydem – również znalezionym w próbkach z Bennu – i w odpowiednich warunkach tworzy bardziej złożone molekuły, jak aminokwasy.
      Wszystkie elementy niezbędne do powstania życia, które znaleziono na Bennu, zidentyfikowano już wcześniej na innych skałach pochodzenia kosmicznego. Tym razem jednak mamy dziewicze próbki pobrane w przestrzeni kosmicznej, co wspiera hipotezę mówiącą, że obiekty, które powstały z dala od Słońca, mogły być waźnym źródłem rozprzestrzeniania się życiodajnych molekuł po Układzie Słonecznym.
      Glavin i jego koledzy szukali molekuł niezbędnych do powstania życia. Tymczasem Tim J. McCoy, kurator zbiorów meteorytów z Narodowego Muzeum Historii Naturalnej, szukał na Bennu informacji o środowisku, w jakim molekuły te powstały. Wraz z zespołem informuje na łamach Nature o znalezieniu 11 minerałów, które powstają, gdy zawierające sole woda odparowuje przez długi czas, pozostawiając po sobie kryształy soli. Podobne co na Bennu solanki prawdopodobnie istnieją na planecie karłowatej Ceres oraz księżycu Saturna, Enceladusie.
      Naukowcy już wcześniej wykrywali na znalezionych na Ziemi meteorytach różne produkty takiego odparowywania, jednak dotychczas nie mieli okazji badać ostatecznych produktów takiego odparowywania trwającego przez tysiące lub więcej lat. Na Bennu znaleziono też kilka minerałów, w tym sodę naturalną, tzw. tronę, których nigdy wcześniej nie zaobserwowano na próbkach pochodzących spoza Ziemi.
      Badania dostarczają wielu nowych informacji, ale pozostawiają bez odpowiedzi liczne pytania. Niemal wszystkie aminokwasy są chiralne, a więc występują w dwóch wariantach, będących swoim lustrzanym odbiciem. Organizmy żywe na Ziemi wykorzystują wyłącznie konformację L- (są lewostronne). Tymczasem na Bennu występowały one w postaci mieszaniny racemicznej, czyli zawierającej równe ilości obu wariantów. To najprawdopodobniej oznacza, że na wczesnej Ziemi aminokwasy również występowały w postaci takich mieszanin. Zatem wciąż jest tajemniczą, dlaczego życie wybrało lewo-, a nie prawostronność.
      Misja OSIRIS-REx została wystrzelona w 2016 roku. W 2020 informowaliśmy, że padła ofiarą własnego sukcesu i pobrała tak dużo próbek, iż pojemnik się nie zamyka, więc NASA musi znaleźć awaryjne rozwiązanie problemu. Próbki trafiły na Ziemię w 2023 roku. W międzyczasie zaś, gdy było wiadomo, że misja OSIRIS-REx z powodzeniem pobrała próbki z Bennu i gdy rozpoczął się powrót pojazdu, specjaliści zaczęli zastanawiać się, co dalej. Plan misji zakładał bowiem od początku, że OSIRIS-REx po uwolnieniu pojemnika z próbkami odleci w kierunku zewnętrznych obszarów Układu Słonecznego. Naukowcy chcieli więc wykorzystać sprawny, posiadający paliwo pojazd. Tym bardziej, że został on zaprojektowany nie do przelotu obok wybranego celu, a do zadań związanych z bliskim spotkaniem i prowadzeniem badań. W końcu zdecydowano, że pojazd poleci do 400-metrowej asteroidy Apophis. Tej samej, która w 2029 roku zbliży się do Ziemi na odległość mniejszą niż satelity na orbicie geosynchronicznej.
      Przemianowana na OSIRIS-APEX misja będzie przez 18 miesięcy towarzyszyła asteroidzie. Co prawda nie pobierze żadnych próbek, ale wykona manewr polegający na podleceniu bardzo blisko i uruchomienie silników, wskutek czego być może uda się odsłonić część tego, co znajduje się pod jej powierzchnią. Naukowcy chcą się dowiedzieć, jaki będzie wpływ fizyczny przyciągania ziemskiego na asteroidę, mają też nadzieję poznać jej skład.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wszystkie organizmy żywe wykorzystują metale w czasie podstawowych funkcji życiowych, od oddychania po transkrypcję DNA. Już najwcześniejsze organizmy jednokomórkowe korzystały z metali, a metale znajdziemy w niemal połowie enzymów. Często są to metale przejściowe. Naukowcy z University of Michigan, California Institute of Technology oraz University of California, Los Angeles, twierdzą, że żelazo było tym metalem przejściowym, który umożliwił powstanie życia.
      Wysunęliśmy radykalną hipotezę – żelazo było pierwszym i jedynym metalem przejściowym wykorzystywanym przez organizmy żywe. Naszym zdaniem życie oparło się na tych metalach, z którymi mogło wchodzić w interakcje. Obfitość żelaza w pierwotnych oceanach sprawiła, że inne metale przejściowe były praktycznie niewidoczne dla życia, mówi Jena Johnson z University of Michigan.
      Johnson połączyła siły z profesor Joan valentine z UCLA i Tedem Presentem z Caltechu. Profesor Valentine od dawna bada, jakie metale wchodziły w skład enzymów u wczesnych form życia, umożliwiając im przeprowadzanie niezbędnych procesów życiowych. Od innych badaczy wielokrotnie słyszała, że przez połowę historii Ziemi oceany były pełne żelaza. W mojej specjalizacji, biochemii i biochemii nieorganicznej, w medycynie i w procesach życiowych, żelazo jest pierwiastkiem śladowym. Gdy oni mi powiedzieli, że kiedyś nie było pierwiastkiem śladowym, dało mi to do myślenia, mówi uczona.
      Naukowcy postanowili więc sprawdzić, jak ta obfitość żelaza w przeszłości mogła wpłynąć na rozwój życia. Ted Present stworzył model, który pozwolił na sprecyzowanie szacunków dotyczących koncentracji różnych metali w ziemskich oceanach w czasach, gdy rozpoczynało się życie. Najbardziej dramatyczną zmianą, jaka zaszła podczas katastrofy tlenowej, nie była zmiana koncentracji innych metali, a gwałtowny spadek koncentracji żelaza rozpuszczonego w wodzie. Nikt dotychczas nie badał dokładnie, jaki miało to wpływ na życie, stwierdza uczona.
      Badacze postanowili więc sprawdzić, jak przed katastrofą tlenową biomolekuły mogły korzystać z metali. Okazało się, że żelazo spełniało właściwie każdą niezbędną rolę. Ich zdaniem zdaniem, ewolucja może korzystać na interakcjach pomiędzy jonami metali a związkami organicznymi tylko wówczas, gdy do interakcji takich dochodzi odpowiednio często. Obliczyli maksymalną koncentrację jonów metali w dawnym oceanie i stwierdzili, że ilość jonów innych biologiczne istotnych metali była o całe rzędy wielkości mniejsza nią ilość jonów żelaza. I o ile interakcje z innymi metalami w pewnych okolicznościach mogły zapewniać ewolucyjne korzyści, to - ich zdaniem - prymitywne organizmy mogły korzystać wyłącznie z Fe(II) w celu zapewnienia sobie niezbędnych funkcji spełnianych przez metale przejściowe.
      Valentine i Johnson chciały sprawdzić, czy żelazo może spełniać w organizmach żywych te funkcje, które obecnie spełniają inne metale. W tym celu przejrzały literaturę specjalistyczną i stwierdziły, że o ile obecnie życie korzysta z innych metali przejściowych, jak cynk, to nie jest to jedyny metal, który może zostać do tych funkcji wykorzystany. Przykład cynku i żelaza jest naprawdę znaczący, gdyż obecnie cynk jest niezbędny do istnienia życia. Pomysł życia bez cynku był dla mnie trudny do przyjęcia do czasu, aż przekopałyśmy się przez literaturę i zdałyśmy sobie sprawę, że gdy nie ma tlenu, który utleniłby Fe(II) do Fe(III) żelazo często lepiej spełnia swoją rolę w enzymach niż cynk, mówi Valentine. Dopiero po katastrofie tlenowej, gdy żelazo zostało utlenione i nie było tak łatwo biologicznie dostępne, życie musiało znaleźć inne metale, które wykorzystało w enzymach.
      Zdaniem badaczy, życie w sytuacji powszechnej dostępności żelaza korzystało wyłącznie z niego, nie pojawiła się potrzeba ewolucji w kierunku korzystania w innych metali. Dopiero katastrofa tlenowa, która dramatycznie ograniczyła ilość dostępnego żelaza, wymusiła ewolucję. Organizmy żywe, by przetrwać, musiały zacząć korzystać z innych metali. Dzięki temu pojawiły się nowe funkcje, które doprowadziły do znanej nam dzisiaj różnorodności organizmów żywych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wszystkie wyżej zorganizowane formy życia, od roślin i grzybów, po ludzi i zwierzęta, są eukariontami, organizmami zbudowanymi z komórek posiadających jądro komórkowe. To odróżnia je od prokariontów nie posiadających jądra komórkowego. Pochodzenie eukariontów to jedna z największych zagadek biologii.
      Według dominującej obecnie hipotezy w pewnym momencie doszło do połączenia dwóch prokariontów, archeona z nadtypu Asgard i bakterii. Bakteria utworzyła mitochondrium. W ten sposób powstał przodek eukariontów, który miał do dyspozycji na tyle dużo energii, że mógł rozwinąć się w złożoną komórkę, jaką znamy dzisiaj. Jedną z cech definiujących takie złożone komórki eukariotyczne jest ich zdolność do endocytozy, czyli pochłaniania innych komórek.
      Prokarionty nie są w stanie pochłaniać innych komórek. Nie mają wystarczająco dużo energii, by przeprowadzić ten proces. A przynajmniej tak do niedawna uważano. Naukowcy z Uniwersytetu w Jenie poinformowali właśnie o potwierdzeniu „niemożliwego” – prokariotycznej bakterii, zdolnej do pożerania innych komórek.
      Profesor Christian Jogler i jego zespół od ponad 10 lat prowadzą badania mające wyjaśnić powstanie eukariontów. Skupili się na prokariotycznych bakteriach Planctomycetes. To unikatowe organizmy, które ze względu na niezwykłą biologię komórek są uznawane przez niektórych za możliwych przodków eukariontów. Pomysł, że doszło do fuzji dwóch różnych prokariontów w jednego eukarionta nie przekonuje mnie z punktu widzenia biologii komórki. Nikt nigdy czegoś takiego nie zaobserwował, a taka hybryda prawdopodobnie nie mogłaby przetrwać ze względu na różne struktury błony komórkowej i układy molekularne, mówi profesor Jogler.
      W 2014 roku jego zespół znalazł w Morzu Bałtyckim nieznane wcześniej Planctomycetes. Te bakterie zmieniają kształt, potrafią „chodzić” po powierzchni, wyjaśnia uczony. Mają unikatową budowę jak na prokarionty. Ich istnienie wzmocniło hipotezę, że komórki eukariotyczne mogły powstać z Planctomycetes. W 2019 roku profesor Takashi Shiratori i jego zespół z Uniwersytetu w Tsukubie donieśli, że zaobserwowali u Planctomycetes proces pochłaniania innych komórek podobny do endocytozy. Wydawało się więc, że pogląd, jakoby prokarionty nie były zdolne do endocytozy, został obalony.
      Szczerze mówiąc, nie wierzyłem doktorowi Shiratoriemu, przyznaje Jogler. Niemieccy uczeni postanowili podważyć wyniki Japończyków. Po roku intensywnych badań stwierdzili jednak, że Shiratori i jego zespół mieli rację. W opublikowanym właśnie artykule badacze z Jeny nie tylko potwierdzili spostrzeżenia uczonych z Tsukuby, ale poinformowali też, że odkryte przez nich w Morzu Północnym bakterie Uabimicrobium helgolandensis również żywią się innymi bakteriami. A po analizach genetycznych tych bakterii Niemcy doszli do wniosku, że drapieżne Planctomycetes są pomostem pomiędzy prokariontami i eukariontami. Ich zdaniem odegrały one znaczącą rolę w pojawieniu się eukariontów, a może nawet i pojawieniu się życia.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...