Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags 'matka'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 34 results

  1. Matki przekazują swoim dzieciom kolor włosów, oczu czy choroby dziedziczne. Jak dowodzą najnowsze badania Wexner Medical Center na Ohio State University, mogą też przekazywać korzyści ze zdrowego trybu życia. Okazuje się bowiem, że nawet umiarkowana ilość ćwiczeń fizycznych w czasie ciąży i po niej zwiększa w mleku matki ilość składników, które redukują u dziecka ryzyko takich chorób jak cukrzyca, otyłość czy choroby serca. Już wcześniej nasze badania wykazywały, że aktywność fizyczna matki poprawia zdrowie dziecka. Chcieliśmy jednak poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego tak się dzieje, mówi główna autorka badań, Kriston Stanford. Jako, że dysponujemy dowodami, iż mleko matki odgrywa tutaj zasadniczą rolę, chcieliśmy wyizolować te składniki, które poprawiają zdrowie dziecka. Na potrzeby swoich badań naukowcy badali myszy, których matki prowadziły mało aktywny tryb życia i karmili te myszy mlekiem matek, które w czasie ciąży były aktywne. Okazało się, że myszy odnosiły korzyści z picia takiego mleka. To zaś dowiodło, że korzyści zdrowotne są przekazywane za pośrednictwem mleka, a nie wyłącznie za pośrednictwem genów. W kolejnym etapie badań naukowcy przyjrzeli się mleku 150 kobiet. Odkryli, że w mleku tych pań, które w ciągu dnia przeszły dłuższy dystans, występuje więcek składnika o nazwie 3SL. Wzrost 3SL niekoniecznie był związany z intensywnością ćwiczeń. Zatem nawet aktywność fizyczna o umiarkowanej intensywności zwiększa ilość tego składnika w mleku, mówi profesor Stanford. Ćwiczenia fizyczne są bardzo korzystne dla zdrowia kobiety zarówno w czasie ciąży jak i po porodzie. A wszystko, co poprawia zdrowie matki, poprawia też zdrowie dziecka. Wiele jednak kobiet z różnych względów nie może karmić piersią lub też nie powinno ćwiczyć w czasie ciąży. Dlatego też naukowcy starają się wyizolować 3SL z mleka i chcą sprawdzić, czy z mleka aktywnych fizycznie kobiet można przygotować preparat, który pomoże dzieciom kobiet nieaktywnych fizycznie lub niekarmiących piersią. « powrót do artykułu
  2. Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) dowiedli, że miejsce urodzenia matki jest związane z ryzykiem wystąpienia autyzmu u jej dziecka. Uczeni wykorzystali dane ze zróżnicowanego rasowo hrabstwa Los Angeles i odkryli, że w porównaniu z dziećmi białych Amerykanek dzieci pochodzących z zagranicy Czarnych, Filipinek, Wietnamek oraz kobiet urodzonych w Ameryce Centralnej i Południowej są narażone na większe ryzyko autyzmu. To samo dotyczy dzieci Czarnych i hiszpańskojęzycznych kobiet urodzonych w USA. Badacze wzięli pod uwagę wiele różnych czynników, takich jak wiek matki, poziom wykształcenia, status ekonomiczny, posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego i wiele innych, o których wiadomo, że mają wpływ na ryzyko wystąpienia autyzmu. Po ich uwzględnieniu istotnym czynnikiem okazało się właśnie miejsce urodzenia matki. Epidemiologia od dawna korzysta za badań nad migracjami ludności, co pozwala zrozumieć, w jaki sposób czynniki środowiskowe i genetyczne wpływają na ryzyko wystąpienia choroby w populacji. Fakt, że w USA 22% chłopców w wieku 6 lat to dzieci imigrantów otwiera przed nami unikatową możliwość badania wpływu narodowości, rasy i pochodzenia na spektrum autyzmu - powiedziała główna autorka badań, doktor Beate Ritz. Analizami objęto dzieci, urodzone w hrabstwie Los Angeles u których w latach 1998-2009 zdiagnozowano autyzm. Dzieci w chwili diagnozy liczyły sobie 3-5 lat. We wspomnianym okresie urodziło się ponad 1,6 miliona dzieci, a autyzm zdiagnozowano u 7540. Okazało się, że w porównaniu z dziećmi białych Amerykanek urodzonych w USA dzieci Czarnych urodzonych poza granicami Stanów Zjednoczonych były narażone na o 76% wyższe ryzyko rozwinięcia się autyzmu. W przypadku dzieci kobiet urodzonych w Wietnamie ryzyko było o 43% wyższe, a dzieci matek pochodzących z Filipin były o 25% bardziej narażone. Jeśli kobieta urodziła się w Ameryce Centralnej lub Południowej to jej urodzone w USA dziecko miało o 26% większą szansę rozwoju autyzmu. W przypadku kobiet Czarnych i hiszpańskojęzycznych urodzonych w USA ryzyko takie było wyższe o, odpowiednio, 14% i 13%. Istnieje wiele czynników, dla których dzieci matek urodzonych za granicami USA częściej cierpią na autyzm. Ich matki wyjechały, czy to samodzielnie czy z własnymi rodzinami, do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia, uciekając przed wojnami, głodem, biedą czy katastrofami naturalnymi. To czynniki stresowe, związane też często z niedożywieniem i brakiem opieki lekarskiej. Po przyjeździe do USA stres psychologiczny nie znika natychmiast. Ludzie znajdują się w obcym kraju, często bez znajomości języka, niejednokrotnie jako nielegalni imigranci, nie jest im łatwo znaleźć pracę i wykupić ubezpieczenie zdrowotne. Odkrycie, że również miejsce urodzenia się matki jest istotnym czynnikiem wpływającym na rozwój chorób ze spektrum autyzmu wskazuje, iż specjaliści muszą zwiększyć swoje wysiłki w celu wczesnego wykrycia i leczenia tych chorób w dużych zróżnicowanych etnicznie społecznościach imigrantów, stwierdziła doktor Ritz. « powrót do artykułu
  3. Foki szare (Halichoerus grypus) mają różne osobowości, które wpływają na stopień, do jakiego strzegą i opiekują się młodymi. Naukowcy z dwóch brytyjskich uniwersytetów (St Andrews i w Durham) badali kolonię fok ze szkockiej wyspy North Rona. Zauważyli, że samice tego gatunku przejawiały wiele stylów opieki rodzicielskiej. Niektóre były niezwykle troskliwe, inne nie za bardzo. Obserwację prowadzono w czasie dwóch sezonów rozrodczych (między wrześniem a listopadem). Naukowcy posłużyli się zdalnie sterowanym pojazdem wyposażonym w kamerę. W ten sposób mogli ocenić reakcje 28 fok na zewnętrzne bodźce, także te zagrażające. W jednym ze scenariuszy z pojazdu odtwarzano wycie wilków. Niektóre zwierzęta w ogóle się nim nie interesowały, a u części sytuacja ta wzbudzała agresję i odpychanie maszyny pyskiem. Na razie zespół nie umie wyjaśnić, czemu zakres reakcji jest tak szeroki. W ciągu 11 minut akademicy zliczali częstotliwość kontroli rodzicielskich, gdy matki unosiły głowę, by sprawdzić, co się dzieje z młodym. Ich zadanie ułatwiał fakt, że rozmnażając się, foki powracają w to samo miejsce, poza tym poszczególne osobniki łatwo odróżnić, bo mają unikatowe umaszczenie. Nasze badania pokazują, że nie ma czegoś takiego jak przeciętna foka. Poszczególne osobniki zachowują się różnie, a różnice te są konsekwentnie podtrzymywane. Nie wiadomo, czemu samice przejawiają stałe wzorce sprawdzania, co się dzieje z młodymi. Można by się spodziewać, że powinny zmieniać swoje zachowanie w zależności od sytuacji, ale nieuważne matki pozostawały nieuważne - wyjaśnia dr Sean Twiss z Durham University. Naukowcy oceniali także reakcje samców na zdalnie sterowany pojazd. Niektóre zaczynały uciekać, a część, zwłaszcza osobniki dominujące, próbowała go zastraszać, np. otwierając pysk. Zarówno u samic, jak i u samców zachowanie nie było związane z takimi czynnikami, jak wielkość czy wiek. Przyszłe badania mają pomóc w zrozumieniu natury i skutków ekologicznych międzyosobniczego zróżnicowania zachowań (czy stałe w czasie wzorce zachowania ograniczają zdolność jednostek i potencjalnie całych gatunków do przystosowania się do zmiany klimatu, habitatu i dostępności zasobów).
  4. Płody mogą wysłać organizmowi matki komórki macierzyste, które różnicując się w komórki serca, dokonują naprawy schorowanego narządu. Choć eksperymenty prowadzono na myszach, zespół Hiny Cahundry z Mount Sinai School of Medicine uważa, że właśnie w ten sposób można wytłumaczyć wysoki odsetek samoistnych wyleczeń u kobiet, które w okresie okołoporodowym zmagały się z kardiomiopatiami. W eksperymentach Amerykanów zwykłe samice spółkowały z samcami, u których we wszystkich tkankach ciała wytwarzało się białko wzmocnionej zielonej fluorescencji (ang. ang. enhanced green fluorescent protein, EGFP). Dzięki temu łatwo było prześledzić obecność komórek pochodzących od dziecka w organizmie matki. Ekipa zauważyła, że multipotencjalne komórki macierzyste płodu wszczepiały się wybiórczo w uszkodzonych strefach matczynego serca (komórki multipotencjalne to komórki poszczególnych listków zarodkowych: ektodermy, endodermy czy mezodermy; mówi się, że są ukierunkowane tkankowo, czyli mogą się przekształcać wyłącznie w komórki narządów powstających z danego listka). Różnicowały się one w rozmaite linie komórek serca - w warunkach in vivo w komórki nabłonka, komórki mięśni gładkich oraz kardiomiocyty. W warunkach in vitro płodowe komórki wyizolowane z serca matki powtarzały te same szlaki różnicowania, tworząc dodatkowo naczynia krwionośne i bijące kardiomiocyty. Akademicy mogli to wszystko sprawdzić, ponieważ u ciężarnych samic wywoływano zawał, a po 2 tygodniach zabijano, by przeprowadzić sekcję. Wydaje się zatem, że komórki macierzyste płodu mogą trafiać do krwiobiegu matki. Ponieważ utrzymują się potem przez dziesięciolecia w tkankach, mamy do czynienia z mikrochimerami. Podobne działania leżą w interesie płodów, ponieważ poprawiając stan zdrowia matki, zwiększają własne szanse na przeżycie.
  5. Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine postanowili sprawdzić, jak stan psychologiczny matki wpływa na rozwijający się płód. Po zbadaniu matek pod kątem depresji Amerykanie stwierdzili, że dla dziecka najbardziej liczyła się stałość środowiska. Najlepiej radziły sobie maluchy, których matki albo były zdrowe przed i po ich narodzinach, albo przed i po chorowały na depresję. Zespół Curta A. Sandmana zauważył, że zmiana warunków spowalniała rozwój. Musimy przyznać, że siła związku nas zaskoczyła. Kalifornijczycy podkreślają, że nie sugerują bynajmniej, że kobiety chorujące na depresję w czasie ciąży należy pozostawić samym sobie. Bardziej rozsądnym podejściem byłoby ich leczenie, ale problem polega na tym, że przed urodzeniem dziecka kobiety rzadko poddaje się badaniom przesiewowym pod kątem depresji. Sandman dodaje, że w dłuższej perspektywie czasowej depresja matki może prowadzić do problemów neurologicznych i psychiatrycznych u potomstwa. Jego publikacja z zeszłego roku zademonstrowała np., że u starszych dzieci, których matki były w czasie ciąży bardziej lękowe (lęk często towarzyszy depresji), występują różnice w budowie pewnych obszarów mózgu. W badaniu podłużnym uwzględniono wtedy 35 kobiet. Poziom lęku oceniano w 19., 25. i 31. tygodniu ciąży. W wieku 6-9 lat poziom rozwoju neurologicznego dzieci określano za pomocą rezonansu magnetycznego mózgu. Używając techniki morfometrii bazującej na wokselach (ang. voxel-based morphometry, VBM), naukowcy odkryli, że lęk odczuwany przez matkę zmniejszył lokalnie gęstość istoty szarej. Kiedy wzięto poprawkę na ogólną objętość istoty szarej, tydzień ciąży, w którym dzieci przyszły na świat, ręczność oraz poziom stresu poporodowego, okazało się, że lęk odczuwany w 19. tygodniu ciąży (ale nie w 25. i 31.) wpływał na ograniczenie ilości substancji szarej m.in. w korze przedczołowej, korze przedruchowej, przyśrodkowym płacie skroniowym, bocznej korze skroniowej, zakręcie zaśrodkowym, a także móżdżku.
  6. Chińscy uczeni wykazali, że stres wywołany u młodych rezusów poprzez oddzielenie ich od matek wpływał negatywnie na ich życie nawet trzy lata później. Małe rezusy zabierano matkom z różnych powodów - samicom brakowało mleka, by karmić młode, były zbyt niedoświadczone lub też młode były zbyt słabe albo panowały bardzo niekorzystne warunki pogodowe. Naukowcy porównali 22 rezusy wychowywane przez matki z 13 małpami, które przebywały przez miesiąc w inkubatorze, a później zostały umieszczone w jednym pomieszczeniu ze swoim rówieśnikiem. Po około siedmiu miesiącach wszystkie małpy umieszczono w bardziej naturalnym środowisku, w którym grupy były przemieszane wiekowo, a zwierzęta mogły swobodnie przemieszczać się pomiędzy zamkniętymi pomieszczeniami a klatkami stojącymi na zewnątrz budynków. Okazało się, że zwierzęta, które oddzielono od matek, wykazywały związane z tym problemy przez nawet trzy lata. Wolniej reagowały na stres, były bardziej podatne na depresję, mniej się poruszały, ssały palce i kciuki, wykazywały więcej lęku w porównaniu ze zwierzętami wychowywanymi przez matki. Stwierdzono również, że we włosach zwierząt oddzielonych w młodości od matek jest mniej kortyzolu - hormonu pomagającemu organizmowi zareagować na stres - a kortyzol z krwi słabiej wspomaga ciało w reakcjach. Xiaoli Fenga oraz Lina Wang z Uniwersytetu w Hongkongu uważają, że przyczyną zaburzeń u małp są zmiany w mózgu wywołane w młodości uwalnianiem kortyzolu w odpowiedzi na sytuację stresową, jaką był brak matki. Mogło to doprowadzić do słabszego rozwoju niektórych obszarów mózgu, takich jak hipokamp. Powrót małp do normalnego życia społecznego nie jest w stanie całkowicie odwrócić tych zmian. Wyniki badań są zbieżne z tym, co wiemy o ludziach, którzy w dzieciństwie przeżywali jakiś poważny stres związany z wykorzystywaniem bądź złym traktowaniem. Również i homo sapiens wykazują wówczas długoterminowe problemy, np. depresję czy zachowania aspołeczne.
  7. Plezjozaury nie były jajo-, ale żyworodne. Świadczy o tym odkrycie doktorów F. Robina O'Keefe'a z Marshall University i Luisa Chiappe z Instytutu Dinozaurów Muzeum Historii Naturalnej Hrabstwa Los Angeles. Panowie zauważyli bowiem, że jeden z wystawianych obecnie eksponatów jest podwójną skamieniałością matki i płodu. W 1987 r. został on znaleziony przez Charlesa Bonnera na ranczu w hrabstwie Logan w Kansas. Mierząca prawie 4,7 m skamieniałość sprzed 78 mln lat reprezentuje gatunek Polycotylus latippinus. Paleontolodzy znaleźli m.in. żebra embrionu, 20 kręgów, biodra i kości kończyn. Chociaż żyworodność udokumentowano u kilku innych grup mezozoicznych gadów wodnych, po raz pierwszy odkryto coś, co świadczyłoby o takim samym rodzaju reprodukcji u plezjozaurów. W odróżnieniu od pozostałych wodnych gatunków, plezjozaury rodziły tylko jedno duże młode. Niewykluczone też, że tworzyły grupy i angażowały się w opiekę nad dziećmi. Naukowcy od dawna wiedzieli, że ciała plezjozaurów nie były dobrze przystosowane do wspinania się na brzeg, by złożyć w gnieździe jaja, dlatego też brak dowodów na żyworodność tych gadów wydawał się wręcz zdumiewający. […] Płód był bardzo duży w porównaniu do matki […]. Wiele współczesnych zwierząt, które rodzą pojedyncze duże młode, cechuje uspołecznienie i sprawowanie opieki matczynej. Spekulujemy więc, że plezjozaury mogły przejawiać podobne zachowania, upodobniając swoje życie społeczne bardziej do tego prowadzonego przez delfiny niż inne gady – opowiada O'Keefe. Skamieniałość matki jest prawie kompletna – brakuje tylko fragmentów szyi i czaszki. Cenny podwójny okaz został jakiś czas temu poddany konserwacji.
  8. W Wielkiej Brytanii podsumowano wyniki wieloletnich badań, podczas których ludzie w wieku 10-15 lat, pochodzący z 40 000 gospodarstw domowych odpowiadali na pytania dotyczące poczucia szczęścia. Badania wykazały, że na dziecko bardziej wpływa to, czy matka jest szczęśliwa w związku, niż czy jest szczęśliwy ojciec. Dzieci z 60% badanych rodzin stwierdziły, że są „całkowicie zadowolone" ze swojej sytuacji rodzinnej. Jednak w przypadku tych rodzin, gdzie matka była niezadowolona ze związku tylko 55% dzieci było „całkowicie zadowolonych". Tymczasem tam, gdzie, gdzie matka odpowiadała, że jest „całkowicie zadowolona" ze związku ze swoim partnerem aż 73% dzieci informowało, że są „całkowicie zadowolone". Naukowcy sprawdzali też czy istnieją różnice pomiędzy małżeństwami a związkami nieformalnymi oraz badali interakcje między rodzicami a dziećmi. Okazało się, że najszczęśliwsze są te dzieci, które mieszkają z obojgiem rodziców, nie mają młodszego rodzeństwa, nie kłócą się regularnie z rodzicami, w rodzinach których je się wspólnie co najmniej trzy kolacje w tygodniu oraz w których matka jest zadowolona ze swoich relacji z partnerem. Doktor Maria Iacovou komentuje: wyniki te pokazują, że najważniejsze są relacje w rodzinie oraz szczęście rodziców. W przeciwieństwie do potocznego poglądu, zgodnie z którym dzieci są zainteresowane tylko grami wideo i oglądaniem telewizji odkryliśmy, że są najbardziej szczęśliwe, gdy mają dobre stosunki z rodzicami i rodzeństwem. Posiadanie starszego rodzeństwa nie wpływa na poczucie szczęścia, ale młodsze rodzeństwo obniża poziom satysfakcji z życia. I jest on tym niższy im więcej młodszych dzieci w rodzinie. Najważniejsze pozostają jednak relacje z rodzicami. Na przykład tylko 28% dzieci, które kłócą się z rodzicami częściej niż raz w tygodniu i nie omawiają z nimi ważnych spraw, jest szczęśliwych. Badania były prowadzone przez naukowców z Understanding Society.
  9. Pracując na modelu zwierzęcym, amerykańscy naukowcy wykazali, że niedożywione noworodki o niskiej wadze są zaprogramowane na to, by jeść więcej. Dzieje się tak z powodu utraty neuronów w rejonie podwzgórza odpowiedzialnym za kontrolę ilości zjadanego pożywienia. To pomogłoby wyjaśnić, czemu niska waga urodzeniowa często łączy się z otyłością na późniejszych etapach życia (Brain Research). Specjaliści z Centrum Medycznego Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles podejrzewają, że jeśli dieta matki jest zbyt uboga, przejadanie się zostaje zapisane na poziomie nerwowych komórek macierzystych jeszcze przed narodzinami dziecka. Zespół porównywał zwierzęta z niską i prawidłową wagą urodzeniową. Okazało się, że u tych pierwszych podział i różnicowanie nerwowych komórek macierzystych zachodzą w mniejszym stopniu. W ramach wcześniejszych badań ustalono, że niska waga urodzeniowa i przyspieszony wzrost wyrównujący w późniejszym okresie wiążą się z podwyższonym ryzykiem osteoporozy, otyłości, cukrzycy typu 2., nadciśnienia i chorób sercowo-naczyniowych w dorosłości. Dr Mina Desai podkreśla, że prawidłowe odżywianie kobiet w czasie ciąży stanowi, jak widać, doskonałą metodę zapobiegania otyłości i wynikającym z niej chorobom. Ponieważ naukowcy stwierdzili, że przy nieprawidłowej diecie zmianie ulega rozwój nerwowych komórek macierzystych, sugeruje to, że ograniczony wzrost płodowy wiąże się ze zmianami poznawczymi i/lub w zachowaniu.
  10. Analiza genetyczna mysiego mózgu wykazała, że o ile w rozwijającym się mózgu dochodzi do preferencyjnej ekspresji matczynych genów, to do osiągnięcia dorosłości role się całkowicie odwracają i zaczynają dominować geny odziedziczone po ojcu. Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda donoszą o zidentyfikowaniu w mózgu gryzoni 1300 genów, które do pewnego stopnia wykazują odchylenie rodzicielskie. Dotąd w mózgu znano 45 genów związanych z rodzicielskim piętnem genomowym (imprintingiem genomowym, ang. genomic imprinting), a w przypadku organizmu wspominano o mniej niż 100. Najnowsze badania Amerykanów sugerują jednak, że mogą one być znacznie bardziej rozpowszechnione niż wcześniej sądzono. Autorami studium są Catherine Dulac, szefowa Wydziału Biologii Molekularnej i Komórkowej, oraz dr Christopher Gregg, który na co dzień pracuje w jej laboratorium. Naznaczenie genetyczne wiąże się z różnym wzorcem metylacji genów w komórkach jajowych i komórkach. Za jego pośrednictwem każde z rodziców tak oddziałuje na rozwój dziecka, by przebiegał on w kierunku najkorzystniejszym i jednocześnie jak najmniej kosztownym dla ostatecznego przekazania rodzicielskiego materiału genetycznego. Geny matki i ojca zachowują się więc podczas rozwoju embrionalnego jak podczas przeciągania liny. Co więcej, ich wpływ może się utrzymywać długo po urodzeniu, nawet po osiągnięciu przez potomstwo dorosłości. Nasze studium pokazuje, że rodzicielskie odchylenie w ekspresji genów to podstawowy sposób genetycznej regulacji w mózgu. Mimo mamiących raportów, nasze rozumienie systemów neuronalnych zarządzanych przez imprinting genomowy było bardzo ograniczone – zaznacza Dulac. Dulac i Gregg przyglądali się mózgom 15-dniowych płodów i dorosłych myszy. Okazało się, że ekspresja genów zw. z imprintingiem zachodziła w ok. ¼ obszarów mózgu. Wiele z nich znajdowało się w rejonach odpowiadających za odżywianie, odczuwanie bólu, kontakty społeczne, zachowania apetytywne (poszukiwawcze) czy rozród. Zespół oparł się na wcześniejszych rezultatach Davida Haiga, także z Harvardu, który analizując rzadkie zaburzenia genetyczne, wykazał, że określone geny matczyne i ojcowskie mogą dawać o sobie znać w dorosłości. Wcześniejsze badania dostarczały dowodów na istnienie genetycznej wojny matki i ojca wyłącznie podczas rozwoju płodowego. Dulac i inni wykazali, że w mózgu płodu 61% zw. z imprintingiem genów pochodzi od matki. Do osiągnięcia dorosłości stajemy się jednak świadkami spektakularnej przemiany – zarówno w korze, jak i podwzgórzu dojrzałych osobników ok. 70% takich genów pochodziło od ojca. Matka ma więc wpływ na mózgowy rozwój płodowy, a ojciec na działanie dorosłego mózgu. Niewykluczone więc, że dzieciństwo to okres genetycznej szamotaniny, gdzie szala zwycięstwa zaczyna się powoli przechylać na stronę ojca.
  11. U większości gatunków pszczół, gdy robotnice składają jaja, zawsze wylęgają się z nich trutnie. Wyjątkiem są pszczoły południowoafrykańskie (Apis mellifera capensis). Składają one jaja, z których wylęga się potomstwo płci żeńskiej, ale tylko wtedy, kiedy umiera królowa. Madeleine Beekman i Ben Oldroyd z Uniwersytetu w Sydney usunęli z ośmiu kolonii pszczół południowoafrykańskich królowe i ich jaja. Okazało się, że trutówki fizjologiczne – czyli robotnice z rozwiniętymi i funkcjonującymi jajnikami - niemal natychmiast złożyły własne jaja. Australijczycy ponownie umieścili w ulach jaja matek, lecz robotnice wolały wykarmiać na nowe królowe własne larwy (Molecular Ecology). Entomolodzy uważają, że zachowanie A. m. capensis ułatwia ich hodowlę. Śmierć królowej nie stanowi bowiem większego problemu.
  12. W czasie ciąży i wkrótce po urodzeniu dziecka kobiety nie realizują wszystkich wytycznych lekarza, a są raczej skłonne adaptować praktyki stosowane na tym samym etapie życia przez ich matki i babki. Profesor Paula Nicolson i dr Rebekah Fox z Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej Royal Holloway, University of London przyglądały się metodom opieki nad dzieckiem, wdrażanym przez trzy pokolenia kobiet, które rodziły w latach 70., 80.i po roku 2000. W wywiadzie panie wyjawiły, że oferując radę, ich matki i babki chciały jak najlepiej. W przypadku starszych ankietowanych opinie krewnych stanowiły główne źródło informacji. Dwie pozostałe grupy musiały natomiast uzgadniać pozyskane w ten sposób wskazówki z tym, co słyszały od lekarzy prowadzących czy położnych oraz z wiadomościami rodem z Internetu i poradników. Prof. Nicolson docenia zdolność współczesnych kobiet do odfiltrowania – mimo nacisków medycznych i medialnych – najlepszych dla nich porad ze wszystkich dostępnych źródeł. Każde z tych 3 pokoleń znalazło sposób na opieranie się czemuś, co było uznawane za niewłaściwe [...] i z większym prawdopodobieństwem stosowało się do rad matek i babek, nawet jeśli oznaczało to postępowanie wbrew zaleceniom profesjonalisty. Ciężarne dyskutowały zalecenia z krewnymi. W jednym z przypadków rozmawiano o sugestii dotyczącej ograniczenia spożycia kofeiny. Kobieta nie przestała pić herbaty, która zawiera teinę (tak nazywa się kofeinę herbacianego pochodzenia), ponieważ jej babka utrzymywała, że pomagała jej zwalczyć poranne nudności. Nicolson sądzi, że panie przywiązujące wagę do zdrowego trybu życia, tzn. takie, które nie palą, regularnie się gimnastykują, nie zażywają narkotyków i piją umiarkowane ilości alkoholu, są najlepiej "dostrojone" do własnego organizmu. To najprawdopodobniej one wykorzystają porady, ale nie będą nimi ograniczone. Jak zauważają Brytyjki, zbyt sztywne podchodzenie do sugestii rodzi lęk, podobnie jak brak pewności siebie, a to może mieć niekiedy gorsze skutki od wypicia lampki wina. Z pełnymi wynikami badań można się zapoznać na łamach pisma Journal of Health Psychology.
  13. Kobiecy dotyk sprawia, że ludzie podejmują większe ryzyko finansowe. Psycholodzy tłumaczą, że w grę wchodzi skojarzenie z dotykiem matki, który w dzieciństwie zapewniał poczucie bezpieczeństwa i zachęcał do odważniejszego poznawania świata. Jonathan Levav z Columbia University i Jennifer J. Argo z Uniwersytetu Alberty postanowili sprawdzić, czy fizyczny kontakt wpływa także jakoś na podejmowanie ryzyka przez dorosłych. Eksperyment obejmował inwestowanie pieniędzy i gry hazardowe. Na początku badani byli witani na różne sposoby: przez kobietę lub przez mężczyznę, poprzez lekkie, uspokajające dotknięcie w ramię, uścisk dłoni lub słownie, bez żadnego kontaktu fizycznego. Na końcu wolontariusze wypełniali kwestionariusz, który miał pomóc w ustaleniu, jak bezpieczni się czuli. Psycholodzy odkryli, że dotykani ludzie czuli się bezpieczniejsi i podejmowali większe ryzyko od pozostałych. Działo się tak jednak tylko i wyłącznie wtedy, gdy dotykała ich kobieta. Efekt był silniejszy, gdy zastosowano poklepywanie w ramię niż podczas uściśnięcia dłoni. Podsumowując, amerykańsko-kandyjski zespół stwierdził, że kobiecy dotyk działa na dorosłych tak samo jak na niemowlęta i małe dzieci.
  14. Ptasie mamy komunikują się ze swoimi pisklętami jeszcze przed wylęgiem, zostawiając im wiadomość w jaju. Badacze z Wydziału Zoologii Uniwersytetu w Cambridge wyjaśniają, że zmieniając warunki panujące w jaju, samice kanarków informują rozwijające się młode o sytuacji, z jaką spotkają się na zewnątrz. W odpowiedzi pisklęta dostosowują sposób dopominania się o pożywienie. Jeśli wiadomość "wspomina" o hojnych rodzicach, pojawiwszy się na świecie, pisklęta energiczniej domagają się pożywienia. Młode, które będą wychowywane przez gorszych czy ograniczonych zasobami rodziców, po wylęgu prezentują mniej roszczeniową postawę. Pamiętając o komunikacie z jaja, pisklęta szybciej przybierają na wadze, ponieważ dopasowują swoje żądania do możliwości dostawczych matki i ojca. W ten sposób mogą uniknąć proszenia w sytuacji, kiedy nie dostaną pokarmu, lub bezczynności, gdy dałoby się uzyskać więcej. Zespół z Cambridge zamieniał jaja pomiędzy gniazdami kanarków, przez co młode wychowywały się w środowisku, którego się nie spodziewały. Ta praca zmienia nasze rozumienie środowiska prenatalnego u ptaków. Od jakichś 20 lat wiedzieliśmy, że zapewnione przez matkę substancje z jaja mogą wpłynąć na rozwój pisklęcia. Powszechne założenie było jednak takie, że są to środki, za pomocą których matki manipulują młodymi w sposób odpowiadający bardziej im samym niż pisklętom. My wykazaliśmy, że jest dokładnie na odwrót: substancje zamknięte w jaju są dostosowane do młodego. Jeśli eksperymentalnie zaburzymy komunikat z jaja, to raczej pisklę zostanie bezpośrednio ukarane, a nie matka – podsumowuje dr Rebecca Kilner.
  15. Niemowlęta dwujęzycznych matek, które regularnie używają obu języków podczas ciąży, wykazują inne preferencje językowe od dzieci mam jednojęzycznych. Krista Byers-Heinlein i Janet F. Werker z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej oraz Tracey Burns z Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju badały dwie grupy noworodków: 1) angielskich "monolingwistów" (których matki posługiwały się w czasie ciąży wyłącznie angielskim) oraz 2) bilingwistów (dzieci kobiet używających zarówno filipińskiego języka tagalskiego, zwanego oficjalnie pilipino, jak i angielskiego). Za wskaźnik zainteresowania bodźcem panie psycholog uznały intensywność odruchu ssania. Im większa, tym dziecko bardziej zaintrygowane sytuacją. W pierwszym eksperymencie dzieci słuchały 10-minutowej mowy. Co minutę następowało przełączenie między tagalską a angielską wersją językową. Okazało się, że dzieci matek jedno-, czyli anglojęzycznych były bardziej zainteresowane angielskim niż tagalskim, a dwujęzyczne ssały jednakowo silnie podczas kwestii angielskich i tagalskich, co oznacza, że tak samo im się podobały. Prenatalne wystawienie na oddziaływanie dwóch języków wyraźnie zmienia preferencje językowe maluchów. Niemowlęta są wstępnie przygotowane do słuchania i nauki obu ojczystych, choć lepiej byłoby chyba mówić macierzystych, języków. Sprawdzając, czy dwujęzyczne noworodki potrafią odróżnić języki, panie psycholog odtwarzały zdania w jednym z nich tak długo, aż dzieci całkowicie traciły zainteresowanie nim. Potem maluchy słyszały zdania wypowiadane w drugim języku bądź w tym samym, ale przez inną osobę. Ssały mocniej przy dźwiękach drugiego języka, ale nie reagowały na dodatkowe zdania z zakresu pierwszego. Oznacza to, że dwu- i jednojęzyczne niemowlęta odróżniają od siebie poszczególne języki i nigdy ich ze sobą nie pomylą.
  16. Mózgi małp, których matki przeszły w czasie ciąży grypę, przypominają mózgi ludzi ze schizofrenią (Biological Psychiatry). W ramach wcześniejszych badań wykazano, że dzieci kobiet chorujących w czasie ciąży na grypę częściej zapadają w późniejszym życiu na schizofrenię. Drążąc głębiej to zagadnienie, Sarah Short i Chris Coe z University of Wisconsin zarazili 12 ciężarnych samic rezusa łagodną grypą. Wydawało się, że 19 młodych rozwijało się prawidłowo, ale rezonans magnetyczny wykazał, że w mózgach roczniaków, co stanowi odpowiednik 5-7-latków u ludzi, występują cechy typowe dla schizofrenii, w tym zmniejszona ilość substancji szarej w korze oraz powiększony układ komorowy. U młodych małpek, których matki przeszły ciążę, nie chorując, nie zauważono podobnych anomalii. Na kolejnych etapach eksperymentu Amerykanie zamierzają monitorować zachowanie rezusów pod kątem ewentualnych zachowań schizofrenicznych.
  17. Czy DNA ojca może wpływać negatywnie na długość życia potomstwa wyłącznie dlatego, że... pochodzi od ojca? Wygląda na to, że tak. Świadczą o tym wyniki studium przeprowadzonego przez zespół prof. Tomohiro Kono z Tokijskiego Uniwersytetu Rolniczego. Aby ocenić wpływ pochodzenia DNA rodziców na długość życia potomstwa, badacze wyhodowali myszy o genomach uzyskanych z DNA dwóch samic. Aby tego dokonać, pobrano niedojrzałe komórki jajowe od jednodniowych samic myszy, a następnie zmodyfikowano aktywność ich genów tak, by uzyskać komórki praktycznie identyczne w stosunku do plemników. DNA uzyskanych komórek wszczepiono następnie do dojrzałych komórek jajowych pozbawionych własnego materiału genetycznego (każda komórka jajowa została zapłodniona materiałem genetycznym z dwóch "plemników"), zaś zapłodnione komórki wszczepiono do organizmów matek zastępczych. Do przeprowadzenia eksperymentu wykorzystano łącznie 13 myszy uzyskanych dzięki połączeniu DNA pozyskanego od dwóch samic oraz 13 osobników spłodzonych w sposób naturalny. Jak się okazało, zwierzęta z pierwszej grupy żyły niemal o 1/3 dłużej (841,5 dni vs 655,5 dni) od zwierząt z grupy kontrolnej. Co więcej, cieszyły się one pełnią zdrowia, zaś ich układ odpornościowy działał nieco lepiej niż u osobników z grupy kontrolnej. Zmodyfikowane zwierzęta były także wyraźnie mniejsze i lżejsze od zwierząt z grupy kontrolnej. Przyczyna zaobserwowanego zjawiska nie została dotychczas jednoznacznie ustalona. Na podstawie wcześniejszych badań prof. Kono uważa jednak, że wydłużenie życia może być związane z zablokowaniem aktywności genu Rasgrf1. Wiadomo bowiem, że jego kopia otrzymana od ojca jest zwykle bardziej aktywna od tej odziedziczonej po matce, zaś jednym z podstawowych efektów jej działania jest pobudzenie wzrostu zwierzęcia. Być może jest więc tak, że otrzymanie obu kopii Rasgrf1 od samic może odpowiadać za niewielką masę ciała badanych myszy, a wydłużenie życia jest nowym, nieznanym dotychczas efektem działania tego genu. Odkrycie dokonane przez zespół prof. Kono potwierdza, że dla funkcjonowania organizmu istotna jest nie tylko sama treść informacji genetycznej, lecz także aktywność poszczególnych genów. Dokładniejsze zrozumienie tego zjawiska jest niezwykle ważne także z punktu widzenia badań nad fizjologią organizmu człowieka.
  18. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że wydarzenia z wczesnego dzieciństwa mogą ukształtować umysł na całe życie. Okazuje się jednak, że analogiczny proces zachodzi (przynajmniej u myszy) także na poziomie genów. O odkryciu informują badacze z Instytutu Maxa Plancka w Monachium. Celem studium była ocena wpływu oderwania mysich osesków od ich matek na występowanie tzw. zmian epigenetycznych, czyli pobudzenia lub zahamowania aktywności genów niezależnej od zmian sekwencji DNA. Główny autor eksperymentu, dr Christopher Murgatroyd, tłumaczy jego przebieg: rozdzielaliśmy oseski i ich matki na trzy godziny dziennie przez dziesięć dni. (...) Był to bardzo łagodny stres, a zwierzęta nie odczuły zmian pod względem żywieniowym, lecz czuły się opuszczone. Jak się okazało, zmiany związane z osamotnieniem pojawiały się także na poziomie fizjologii organizmu i utrzymywały się przez całe życie zwierząt. Gryzonie oderwane od matek badano pod kątem tzw. wzoru metylacji, czyli liczby i rozmieszczenia grup metylowych (-CH3) przyłączonych do poszczególnych odcinków DNA. Głównym celem tej modyfikacji jest blokada aktywności genów, co oznacza, że kodowane przez nie substancje są wytwarzane w mniejszej ilości. Jak wykazało badanie wzoru metylacji u zwierząt biorących udział w eksperymencie, osobniki oddzielane w dzieciństwie od matek wykazywały znacznie podwyższoną aktywność (i osłabioną metylację) genu kodującego wazopresynę - jeden z hormonów stresu. Jak tłumaczy dr Murgatroyd, samotność pozostawia permanentny znak na genie wazopresyny. Zostaje on zaprogramowany, by w przyszłości produkować więcej [hormonu]. Efektem tej zmiany było m.in. osłabienie pamięci i zdolności do radzenia sobie ze stresem. Przeprowadzony eksperyment dostarcza ważnych danych na temat wpływu stresu na organizmy ssaków. Badania będą musiały, oczywiście, zostać powtórzone na ludziach, lecz już dziś można przypuszczać, że rozwiązanie przynajmniej niektórych problemów związanych z traumą i innymi zaburzeniami psychicznymi może leżeć w naszych genach, nawet jeśli sama sekwencja DNA jest poprawna.
  19. Po raz pierwszy naukowcy dowiedli, że 28-letnia matka, która zmarła na białaczkę, podczas ciąży przekazała komórki nowotworowe swojej córce. Dokonali tego specjaliści z Instytutu Badań nad Rakiem w Surrey (Proceedings of the National Academy of Sciences). To bardzo rzadkie zjawisko, dotąd tylko w 17 przypadkach dziecko wydawało się dzielić z matką nowotwór. Zazwyczaj w grę wchodziła białaczka bądź czerniak. W zwykłych okolicznościach układ odpornościowy dziecka rozpoznawał i niszczył matczyne komórki nowotworowe, lecz tutaj z jakiegoś powodu mechanizm się nie sprawdził. W 2006 roku pewien Japończyk przywiózł do tokijskiego szpitala 11-miesięczną dziewczynkę. Okazało się wtedy, że cierpi ona na białaczkę, podobnie jak jej matka, która zmarła 3 miesiące po porodzie. Po zastosowaniu analizy genetycznej i porównaniu próbek krwi matki i córki okazało się, że występują w nich dokładnie takie same komórki nowotworowe. Jak to stwierdzono? U konkretnej osoby do nowotworów prowadzą losowe mutacje. Oznacza to, że choć usłyszeli tę samą diagnozę, guzy dwóch ludzi się od siebie różnią, chyba że w obu przypadkach komórki pochodzą z tego samego źródła. Skoro u matki i córki występowała identyczna mutacja, a wykazano, że dziecko nie odziedziczyło tego genu po matce, komórki nowotworowe musiały pokonać barierę łożyska. Wydaje się, że w tej i innych sytuacjach przekazania nowotworu z matki na potomstwo matczyne komórki przechodzą przez łożysko do rozwijającego się płodu i udaje im się skutecznie zaimplantować, ponieważ pozostają niewidoczne dla układu odpornościowego – tłumaczy profesor Mel Greave, autor studium. Tym samym udało się rozwiązać problem medyczny nękający naukowców od wieku. Owszem, matka może "zarazić" dziecko nowotworem. Brytyjczycy opisali też mechanizm, za pośrednictwem którego komórki nowotworowe oszukały układ odpornościowy dziewczynki. Okazało się, że brakowało w nich pewnego fragmentu DNA, pozwalającego na określenie ich "molekularnej tożsamości". W takich okolicznościach organizm nie traktował najeźdźców jak obcych i nie organizował obrony.
  20. W czasie pierwszego miesiąca życia młodych samice rezusów (Macaca mulatta) zachowują się bardzo podobnie do ludzkich matek: wyolbrzymiają swoje gesty, podtrzymują wzajemne spojrzenie oraz "całują" niemowlęta. Jak zauważa Pier Francesco Ferrari z Università degli Studi di Parma, przedtem sądzono, że tego typu wzajemna komunikacja jest charakterystyczna dla ludzi i dzielą ją z nami, choć tylko częściowo, jedynie szympansy. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Przez pierwsze dwa miesiące życia Włosi obserwowali kontakty w 14 parach niemowlę-matka. Zauważyli, że młode i samica spędzali więcej czasu na wpatrywaniu się w siebie wzajemnie niż w inne rezusy. Matki wykonywały też charakterystyczne cmoknięcia ustami (odpowiednik naszych całusów), które niemowlęta starały się naśladować. Samice trzymały swoje dzieci i aktywnie szukały ich spojrzenia. Niekiedy chwytały głowę młodego i delikatnie obracały ją w kierunku swojej twarzy. Gdy matki były fizycznie oddzielone od młodych, starały się jak najbardziej przybliżyć do nich twarz. Zachowanie to całkowicie zanikało, gdy małpiątka kończyły miesiąc. To dość zagadkowe, ale musimy wziąć pod uwagę, że rozwój rezusów jest dużo szybszy od ludzkiego. Większość umiejętności 2-tygodniowego rezusa można porównać do zdolności 8-12-miesięcznego dziecka ludzkiego. Z tego powodu niezależność od matki pojawia się bardzo wcześnie. Potem młode stają się w większym stopniu zainteresowane kontaktami z rówieśnikami. Ferrari podkreśla, że dzięki badaniom jego zespołu można stwierdzić, że emocjonalna komunikacja między młodym a matką nie jest unikatowa dla naszego gatunku, a korzenie ewolucyjne takiego zachowania sięgają, jak widać, dość głęboko.
  21. Pszczeli ul uchodzi za wzór gniazda idealnego, w którym każdy zna swoją rolę i dba o dobro ogółu. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana - siedziba tych szlachetnych owadów jest bowiem pełna spiskowców, którzy tylko czekają na okazję, by nieco poleniuchować i przy okazji zwiększyć udział swojego materiału genetycznego w genomie populacji. Populacja pszczół skupiona jest wokół królowej, zwanej także matką. To ona odpowiada za składanie jaj, otrzymując w zamian pełną opiekę ze strony robotnic oraz nasienie od samców, czyli trutni. Wszystko wydaje się więc doskonale funkcjonować, lecz... to tylko pozory. Wewnątrz ula pszczoły wciąż trwa bowiem walka o możliwość rozmnażania "na własną rękę". Część robotnic składa własne, niezapłodnione jaja. Wykluwają się z nich w pełni sprawne, lecz niezdolne do płodzenia własnego potomstwa samce. Królowa i jej służba pilnują co prawda, by robotnice nie rozmnażały się zbyt intensywnie, lecz dla tych ostatnich gra jest warta świeczki. Jeżeli bowiem jaja zostaną zaakceptowane, przyszła matka zostaje otoczona opieką i nie musi brać udziału w ryzykownych zajęciach, takich jak poszukiwanie pożywienia. Efektem jest trzykrotne wydłużenie czasu życia. Aby sprawdzić, jak intensywna walka o rozmnażanie się zachodzi wewnątrz ula, zespół Denise Alves z Uniwersytetu w Sao Paolo postanowił zbadać 45 populacji pszczół Melipona scutellaris, znanych z niezwykle rozbudowanego życia społecznego. Do badania pobrano łącznie materiał genetyczny od niemal 600 samców. Wyniki studium zaskoczył nawet samych autorów. Jak się bowiem okazało, aż 11% osobników pochodziło nie od królowej, a od robotnic - to odsetek znacznie wyższy od spodziewanego. Jakby tego było mało, aż 77% robotnic-matek należało do potomstwa... poprzedniej królowej, a nie tej dominującej w ulu w momencie wykonania testów. Jak twierdzi pani Alves, badania przeprowadzone przez jej zespół są pierwszymi, w których udało się ustalić rodzicielstwo trutni z tak wysoką precyzją. Dzięki najnowszemu studium odkryto także, że walka o rozsiewanie własnego materiału genetycznego zachodzi nie tylko pomiędzy królową-matką i robotnicami, lecz także pomiędzy potomstwem dawnej, obalonej już królowej.
  22. Datowane na epokę kamienia figurki kobiet o obfitych kształtach mogły nie przedstawiać bogiń płodności, lecz stanowić pierwsze zabawki edukacyjne – przekonują archeolodzy. W ciągu kilkudziesięciu lat w Çatalhöyük, stanowisku archeologicznym w Anatolii w Turcji, wykopano niemal 2 tys. figurek. Ostatnie odkryto w zeszłym tygodniu. Niektóre przedstawiają ludzi, inne owce, kozy lub krowy. W latach 60. część badaczy zaczęła twierdzić, że postaci z dużymi piersiami i masywnymi brzuchami to boginie płodności. Współcześni eksperci nie podzielają jednak ich opinii. Wg nich, można mieć wątpliwości, czy figurki uznane przed 40 laty za kobiety (a przynajmniej spora ich część) nie są przypadkiem mężczyznami. Profesor Lynn Meskell z Uniwersytetu Stanforda uważa, że skoro większość rzeźb przedstawiała krowy lub owce i kozy, mogły one być reprezentacjami zwierząt, z którymi [w neolicie] obcowano na co dzień. W takich okolicznościach stanowiłyby one pomoce edukacyjne. Wszystkie znaleziono w śmieciach – nie umieszczono ich w niszach, na platformach czy w pochówkach. Prawdopodobieństwo, że mamy do czynienia z ikonami religijnymi w postaci bogiń-matek, jest zatem niewielkie. Pani archeolog uważa, że kobiece figurki stanowią mniej 5% "urobku" z Çatalhöyük.
  23. Kleopatra VII była ostatnią królową starożytnego Egiptu i rządziła swoim państwem od 51 roku p.n.e. Zespół Hilke Thuera z Austriackiej Akademii Nauk odnalazł w Efezie grób siostry słynnej władczyni Arsinöe. Została ona zamordowana na jej rozkaz i wszystko wskazuje na to, że matka obu pań była czarnoskóra. Do tej pory sądzono, że korzenie Kleopatry są greckie, a konkretnie macedońskie. Znalezienie grobu i szkieletu członkini dynastii Ptolemeuszów jest czymś niezwykłym dla archeologa. Fakt, że Arsinöe miała afrykańską matkę, daje niezwykły wgląd w sytuację rodziny Kleopatry i w relację sióstr - uważa doktor Thuer. Kiedy stałem w laboratorium, zajmując się kośćmi rodzonej siostry królowej, i myślałem, że ona dotykała kiedyś Kleopatry, Cezara czy Marka Antoniusza, jeżyły mi się włosy na szyi - wyznaje inny członek ekipy, Neil Oliver. Siostry żyły w burzliwych czasach ekspansji Cesarstwa Rzymskiego i ostro ze sobą rywalizowały. To dlatego naukowcy podejrzewają, że Kleopatra kazała Markowi Antoniuszowi wyeliminować młodszą konkurentkę. BBC nakręciło film o życiu Kleopatry i jej morderczych zapędach w stosunku do dwóch braci oraz siostry. Specjaliści ds. medycyny sądowej zbadali odnalezione szczątki, a także zrekonstruowali twarz księżniczki Arsinöe. Dokumentacja naukowa zostanie zaprezentowana 23 marca przez doktora Fabiana Kanza z Wiedeńskiego Uniwersytetu Medycznego na konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Antropologów Fizycznych w Chicago. Aktualizacja Autor znanego bloga Archeowieści, Wojciech Pastuszka, opublikował wpis, który każe podać w wątpliwość informacje BBC. W artykule "Kleopatra była Mulatką?" zauważa on, że czaszka, na podstawie której przesądzono o afrykańskim pochodzeniu Arsinöe, zaginęła w czasie II wojny światowej. Pomiary, na których się oparto, zostały wykonane w latach 20. ubieglego wieku. Co jeszcze bardziej istotne, nie ma żadnych dowodów na to, by grobowiec rzeczywiście zawierał szczątki Arsinöe. W końcu, nie ma żadnych dowodów na to, by Kleopatra i Arsinöe miały tę samą matkę.
  24. U wybrzeży Australii pływa 1-2-miesięczne niemowlę humbaka (Megaptera novaeangliae), które najwyraźniej uznaje jacht za swoją matkę. Po raz pierwszy widziano je w niedzielę na północ od Sydney. W poniedziałek waleń próbował ssać łódź, której nie odstępował ani na jedno uderzenie płetw. Ratownicy wyprowadzili jacht na otwarte wody. Wyczerpany maluch wreszcie odłączył się od niego, nadal jednak pozostaje w pobliżu. Ludzie mają nadzieję, że wkrótce odpłynie dalej i zacznie szukać matki albo innych długopłetwców. Prognozy nie są dobre, ale to jedyny słuszny wybór. Osesek nie może być karmiony, w dodatku nie wiemy, co moglibyśmy mu podać, ponieważ nie został odstawiony od piersi – tłumaczy Chris McIntosh z National Parks and Wildlife. Sezon migracji humbaków jest w pełni, dlatego kilka innych osobników również widziano w okolicach plaż. Trzymamy kciuki za powodzenie akcji...
  25. Smaki z pokarmów zjadanych przez karmiące matki trafiają do mleka w ciągu kilku minut. Potem utrzymują się w nim przez jakiś czas. Banany można wykryć do godziny po spożyciu, a mentol nawet po ośmiu godzinach (Physiology and Behavior). Naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze zbadali grupę 18 pań. Poproszono je o dostarczenie niewielkich ilości mleka, pobranych przed i po zjedzeniu kapsułek o rozmaitych smakach. Czas, po jakim smak pojawiał się w mleku i z niego znikał, różnił się znacząco u poszczególnych kobiet, ale w żadnym przypadku nie utrzymywał się dłużej niż 8 godzin. Wg dr Helene Hausner, która przewodniczyła pracom zespołu, różnorodność smaków matczynego mleka zwiększa skłonność dziecka do akceptowania nowych smaków i ich zmienności w trakcie jedzenia. Przygotowuje więc oseska do doświadczeń, które staną się jego udziałem, gdy do menu zostaną wprowadzone pokarmy stałe. Hausner wyjaśnia, że owoce niecytrusowe zmieniają smak mleka na krótko, ale już marchew i owoce cytrusowe wpływają na niego silniej. Podobny efekt można uzyskać, zmieniając co pewien czas sztuczne odżywki.
×
×
  • Create New...