Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2174
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    110

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. Można podważyć, ale podważać nie trzeba, bo w dużej części te dane same się podważają Przede wszystkim - co to jest TED? Ano "Technology, Entertainment, Design"... I jaka jest idea tego: " Wszyscy dostają 18 minut, by zarazić swoją ideą, pasją, opowiedzieć o wynalazku, natchnąć nadzieją." (http://wyborcza.pl/1,75400,13585185,TEDx__Polacy_pokochali_idee__ktore_kreca_swiatem.html) Takie rzeczy często określa się jako "urzędowy optymizm"... i to jest niezłe określenie. Urzędowy nie w sensie dosłownym, ale... wiadomo o co chodzi. A co do konkretów. Statystyka to statystyka i chyba nie muszę tutaj wchodzić w szczegóły. No nie? Jedno to dane i ich obróbka, a drugie interpretacja wyników. I tym i tym można się fajnie bawić. Np. kryterium "skrajna bieda". Przyjęte mniej niż dwa dolary dziennie. Z waloryzacją czy bez? No i za 0 dolarów dziennie można mieć wszystko, co do życia potrzebne (warunki naturalne), a drugiej strony i 20 dziennie może nie wystarczyć na życiowe minimum (np. w Szwajcarii). Czyli i kryterium do d*py, i "postęp" też. A i jeszcze trzeba te dwa dolce zarobić, co nie zawsze w statystykach jest uwzględniane. Edukacja. Ok. 8 lat szkoły, 10 lat... coraz więcej. Fajnie? No nie bardzo, bo ta nauka, to we współczesnym superkonkurencyjnym świecie zwykle ciężka i bardzo stresująca praca. Gorsza często niż praca dorosłych. A przecież dzieci pracować nie powinny, no nie? I tak współczesny świat z jednej strony zakazuje pracy dzieci, a z drugiej zmusza je do jeszcze cięższej pracy już od szóstego roku życia, a czasem i wcześniej, już w przedszkolu. Przed cywilizacją nauka była całkiem naturalna - zabawa, pomoc dorosłym itd., bez przymusów i bez stresu. Czyli postęp? I tak dalej. Ale ogólnie dziewczyna sympatyczna i dla wielu przekonująca... jak będę chciał sprzedawać superhiperekstragarnki, to... Bardzo prawdopodobna przyszłość gatunku Hs. Już teraz łowienie ryb w Bałtyku i wielu innym miejscach niewiele różni się od łowienia w kałuży na wysypisku. http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31513%2Cludzie-na-calym-swiecie-zjadaja-mnostwo-plastiku-nie-wiedzac-o-tym.html Itd. Wodę mam ze studni - głębokość 12 m, dolomit, przepływowa. Najlepsza we wsi, inni założyli wodociąg. Kiedy jest awaria wodociągu albo jakiś syf nim płynie, a zdarza się to dosyć często, po wodę przychodzą do mnie. No i oni mają cywilizaję i technikę, a ja wodę Acha... studnia to cywilizacja i technika, pompa, którą wrzuciłem też. Ale i bez tego - 100 m dalej ta woda wypływa ze zbocza jako źródło.
  2. Kurcze, już nie wiem, jak pisać, żebyś załapał o co chodzi... Ty cały czas piszesz o Afordancji - jaki Afordancja ma wybór, jakie możliwości, jak technika i "postęp" czy "rozwój" ułatwiają mu życie. Ok. Tylko nie bierzesz pod uwagę, że poza Afordancją na tej planecie żyje jeszcze 7,59 innych ludków. "Afordancji" jest wśród nich kilka %, może z 5. Reszta, 95%, nie ma praktycznie żadnego wyboru, żadnych możliwości, a "postęp" i "rozwój" raczej utrudniają im życie niż ułatwiają... Te 95% musi od rana do nocy zapier*alać, żeby mieć chociaż minimum konieczne do przetrwania. Niekiedy wygląda to tak: "Dzieci zaczynały "pracę" wraz ze wschodem słońca. Bez butów poruszały się wśród skrawków metalu, potłuczonego szkła i zardzewiałych gwoździ, szukając plastikowych opakowań i puszek po napojach, które można było sprzedać na dalszy przerób. Dzienny zarobek sięgał dzięki temu od dolara dwudziestu do dolara pięćdziesięciu centów, a na kilogram ryżu trzeba było 90 centów. Wyżywić się w jednej rodzinie średnio potrzebowało od sześciu do ośmiu osób, zatem możemy się domyślać, jak wielki głód towarzyszył wszystkim każdego dnia. Praca na wysypisku wymagała kreatywności. Jedni szukali resztek jedzenia psujących się niezmiernie szybko w kambodżańskim upale. Drudzy specjalizowali się w dostarczaniu większych worków po cemencie i materiałach budowlanych, które następnie służyły jako wielkie torby na plastik i puszki. Kontakt z zawartymi w nich substancjami chemicznymi powodował, iż średnio po dziewięciu miesiącach pracy z workami dzieci i dorośli zaczynali kaszleć krwią. Codziennie na wysypisku umierali ludzie wyczerpani egzystencją w skrajnie trudnych warunkach. Odchodzili po latach ciężkiej harówki wśród śmieci, zdolni zarobić jedynie dolara dziennie.Schmid orientował się, iż z każdym kolejnym rokiem na wysypisku było coraz gorzej. Nie dawało się wyżyć nawet z odpadów, ponieważ na wysypisko trafiało mniej i mniej materiałów nadających się do powtórnego wykorzystania. Inwestorzy z Wietnamu przejmowali kambodżańskie hotele i przerabiali także ich śmieci. Jedyną kartą przetargową zdolną zabezpieczyć rodzinom jakikolwiek skrawek niepewnej przyszłości w slumsach stawały się ich własne dzieci. To z kolei stanowiło prostą drogę do dziecięcej prostytucji. Schmid widział na własne oczy, jak matki malują usta swoich pięcioletnich córek, żeby wyróżniały się z tłumu dzieciarni i przyciągały więcej klientów. 15-letnie dziewczynki mają już swoje dzieci, ponieważ na żadne środki zabezpieczenia nie ma co liczyć. Na wysypisku nikt nie używa prezerwatyw i koło się zamyka. Wykorzystywane seksualnie dzieci rodzą dzieci, które niedługo także zostaną sprzedane za niewielkie kwoty. Oczywiście, jeżeli będą miały "szczęście" (bo w przypadku takiego środowiska bardziej adekwatne byłoby nazwanie szans na przeżycie pechem) i nie umrą wcześniej na wszechobecne w tej społeczności malarię, tyfus czy gorączkę Denga. Zabójcze dla zdrowia były także warunki zdobywania pożywienia. Na wysypisku liczy się każdy szczur czy bezdomny pies. Schmid widział na własne oczy, jak dzień po dniu o godzinie 18:20 rozpoczynało się polowanie na nietoperze. Dzieci czyhały na nie, brodząc po szyję w ściekach, by patykami strącać ssaki polujące na komary mnożące się na ludzkich nieczystościach. Od czasu do czasu niektórzy z najmłodszych nie mieli już szczęścia i sami tonęli, a ich ciała były niesione wraz z nurtem szlamu i śmieci." "W 2013 roku w Tajlandii spotkał na swojej drodze małą żebraczkę. Gdy wkładał do jej puszki trochę pieniędzy, traf chciał, że chusta okrywająca dziecko zsunęła się, odsłaniając straszliwie poparzoną twarz. (...) Przechodnie powiedzieli mu, że to mała Kambodżanka, którą specjalnie okaleczono, żeby zarabiała więcej, biorąc ludzi na litość. (...) Dziewczynka miała na imię Waew (wymowa to "łej"), pochodziła z Battambang, miała ośmioro rodzeństwa, żyła w skrajnej biedzie. Zadłużony u wietnamskich lichwiarzy ojciec nie miał wyjścia i musiał sprzedać dwie córki. Jednak zdrowych dziewczynek nie chciał nikt, opłacałyby się dopiero wtedy, jeżeli byłyby kalekie - wtedy kolejny syndykat handlujący ludźmi wziąłby je do Tajlandii i posadził na ulicy jako małe, poszkodowane żebraczki. Taki los spotkał Waew, o twarzy i ciele okaleczonych palnikiem przez własnego ojca. (...) Waew miała wówczas [kiedy spotkała S.] 13 lat i od dekady żyła w taki sposób na ulicy. Była również wykorzystywana seksualnie, regularnie trafiała do więzienia. Wszystko, co wyżebrała, musiała oddawać swoim katom. O żadnej szkole czy opiece lekarskiej nie było mowy." (cytaty z https://businessinsider.com.pl/smiling-gecko-jak-znany-fotograf-hannes-schmid-pomaga-kambodzy/1jgqgs6) Wszystkie statystyki pokazują, że w skali świata procentowo coraz mniej jest "Afordancji", a coraz więcej tych dzieciaków z wysypisk. Po prostu - nie ma nic za darmo. To że "Afordancje" mają coraz większy "wybór" dzieje się kosztem zwiększania się ilości tych, którzy żadnego wyboru nie mają. Też kosztem coraz większej ilości wykitowanych nażartych plastikiem wielorybów, ptaków, żółwi, ryb i innych zwierzaków... itd., itp,. etc. Tak wygląda współczesny świat. Tak wygląda "postęp" i "rozwój" w wykonaniu Homo sapiens sapiens. Tu możesz sobie poczytać o niewolnictwie - nie tym w starożytności, a w 21 w.: http://web.archive.org/web/20060517222805/http://maitri.diecezja.gda.pl/gazetka/spis/wplywy/niewolni.htm I tak dalej.. Tak, tak będzie dla 5% ludzi, ale 95% będzie musiało jeszcze szybciej zapier*dalać i jeszcze mniej z tego będą mieli. Przecież ja tu żadnych "kogosiów" nie oceniam... Piszę o cywilizacji, procesach, zjawiskach, o działalności gatunku Hs jako całości. Oceniam gatunek jako całość, a nie konkretnych ludzi. 15000 lat temu proporcje były odwrotne - 95% ludzi miało wszystko, co im było do życia potrzebne i to niewielkim kosztem, przeciętnie 3 godz. "pracy" na dobę. A z resztą czasu mogli robić, co im się zachciało.
  3. Pdp. w okolicach roku. Pierwsze: stale robisz błąd, zapominając, że Ty, Twoje otoczenie itd., to nie jest próbka reprezentatywna dla świata. To jakieś 5% albo i mniej. Drugie: z tą pracą fizyczną przy której masz 100% czasu na swoje rozmyślania... ano masz, ale raczej bardzo krótko, bo już po kilku minutach możesz nie mieć palca, ręki albo i życia, jeśli z rusztowania spadniesz. Popracuj trochę fizycznie, to zobaczysz jak z tym rozmyślaniem faktycznie jest, szczególnie kiedy np. masz sekundowe normy albo wokół Ciebie ciężki sprzęt jeździ itp., itd. Trzecie: idziesz do sklepu i płacisz... forsą. Ale czy na pewno forsą? Czy może raczej swoim życiem? Jakąś jego częścią, minutami czy nawet latami (pamiętaj o "Pierwsze"). Zresztą nie tylko 95% to dotyczy, bo tych 5%, którzy jedzą marchewki, a nie tylko je oglądają, np. ludzi z korpo i innych takich, też. Mam wielu znajomych w "tym" świecie. Zresztą niektórzy już - dużo za wcześnie - przenieśli się na "tamten". Inni wylądowali na krócej lub dłużej w psychiatrykach (nerwice, załamki, deprechy) albo tam trafić powinni, itd. Wielu z tych, którzy próbują, zjadają rybki w Morzu Śródziemnym. I nie tylko rybki, i nie tylko tam. A proszę - chociażby sprawa wieku emerytalnego. Poza tym ten czas pracy jest "eksportowany" do Azji, teraz zaczyna też do Afryki. Licz średnią dla całego świata.
  4. Popatrz na drugą kolumnę tabeli. W trzeciej dane są niepełne, czyli trzeba +/- coś tam na podst. porównania danych z drugiej. Ale i sama druga dużo pokazuje. Tak, ale dotyczy to arystokracji, a poza tym to już ok. 5+ tys. lat rolnictwa w tej części Europy. Nie, nie ma takiego założenia. Z emergencją (jedna z moich ulubionych zabawek) itd., o czym dalej piszesz, oczywiście się zgadzam. To są procesy poza kontrolą, i co jeszcze gorsze - z reguły nieodwracalne, chociaż wyjątki są, np. Amazonia. Chodzi mi przede wszystkim o to, o czym tu od początku piszę i co jest też w tytule ("Na pewno dokonaliśmy postępu?) - że wartościujących określeń "postęp" i "rozwój" trzeba używać bardzo ostrożnie, bo może to być nie "postęp" i "rozwój", a "podstęp" i "rozbój"... Są konteksty. Problem zaczyna się wtedy, kiedy odrywa się pojęcie od kontekstu w jakim było użyte Nie całkiem to tak. Neolit to już rolnictwo jako główna forma gospodarki, dlatego w różnych miejscach Europy i Bliskiego Wschodu zaczyna się w różnym czasie (-10000 do -4000). Powrót do gospodarki naturalnej w większej skali w praktyce nie był już możliwy. -10000 istniały już duże miasta (Bliski Wschód), zaczynały tworzyć się państwa, itd. Łowiectwem można było coś tam uzupełnić, ale tylko tyle. Nie wyżywisz miasta czy chociażby większej osady polowaniem i zbieraniem korzonków albo robali z próchniejących drzew, tym bardziej, że środowisko już silnie zmienione. Poza tym szybko zanika konieczna wiedza. Hmm... islamu tam nie widzę... Kalifat to nie islam, chociaż islam był w nim religią dominującą, ale tylko tyle. Chodzi tu pewnie ("średniowiecze") o Kalifat Abbasydów. Było to wtedy najpotężniejsze i najbogatsze państwo w tej części świata. Część chrześcijańska to w porównaniu do Kalifatu była bida z nędzą podzielona na dziesiątki księstw i księstewek walących się po mordach o byle co. Międzynarodową walutą w Europie były dirhemy Kalifatu. Europejskie pieniądze miały znaczenie tylko lokalne. Poza tym: "Rządy Haruna ar-Raszida (786–809) i jego następców odznaczyły się jako lata ogromnego dorobku intelektualnego. Wielu średniowiecznych myślicieli i filozofów żyjących pod rządami muzułmanów, narażając się ogółowi na opinię ateistów lub heretyków, odgrywało znaczącą rolę w przekazywaniu greckich, hinduskich oraz innych, przedmuzułmańskich źródeł wiedzy światu islamu, a za jego pośrednictwem – chrześcijańskiemu zachodowi (m.in. myśli Arystotelesa). Aleksandryjska matematyka, geometria i astrologia, nad którą pracowali swojego czasu jednostki jak Euklides lub Ptolemeusz, były ulepszane i rozszerzane przez uczonych muzułmańskich, takich jak matematyk Al-Chuwarizmi, od którego swoją nazwę wzięła algebra, filozof Al-Farabi, czy lekarz Al-Razi." (https://pl.wikipedia.org/wiki/) I to nie była edukacja tylko dla elit - szkoły istniały przy każdym meczecie, a przy niektórych były to prawdziwe uniwersytety. Arabska medycyna była na nieporównywalnie lepszym poziomie niż europejska, a przy tym była łatwo dostępna. A co do samego islamu, czy mógł wydłużyć życie? Statystycznie tak - podstawowa higiena jest w islamie religijnym obowiązkiem; lichwa, a nawet pożyczki na procent są zakazane; jest religijny obowiązek dzielenia się, i to działało (i działa) całkiem nieźle, z zasady nikt nie powinien być głodny; itd. Poza tym np. zakaz jedzenia wieprzowiny (włośnica i nie tylko), picia alkoholu i inne takie. Idź na jakiś protest rolników, to się przekonasz Tylko ostrożnie, bo po zębach można dostać.
  5. To nie jest - obiektywnie - z reguły ani sprawa braku jedzenia, ani lepszego/stabilniejszego życia. Pomijając sytuacje takie, jak np. ograniczenie dostępnego terenu lub (teraz) obiektywna albo subiektywna potrzeba zdobycia forsy, działa raczej mechanizm, który psychologicznie można porównać do pułapki kredytowej albo czegoś w tym rodzaju. Łatwo w to wejść, wydaje się, że to jest bardzo korzystne, a później praktycznie nie ma drogi powrotu, z wyjątkiem szczególnych sytuacji, takich jak całkowity upadek cywilizacji na dużym terenie (Amazonia itp.). Może i pytali, ale raczej by nie dostali sensownej i racjonalnej odpowiedzi. Ani lepsze, ani stabilniejsze. 1. Po przejściu na rolnictwo drastycznie skraca się czas życia - zajrzyj do tabelki, którą wkleiłem w nocy tutaj: 2. Z poprzednim powiązane - pogarsza się zdrowotność. Zwiększa się gęstość zaludnienia, wcześniej ograniczana przez środowisko, co powoduje łatwiejsze przenoszenie się chorób, tym bardziej, że: 3. ogólnie pogarsza się zdrowotność z powodu mniej urozmaiconej diety, częstszych okresów głodu i pracy, często wyczerpującej fizycznie. 4. Niekorzystnie zmienia się struktura społeczna. W grupach łowiecko/zbierackich regułą jest pierwotny komunizm (się nie śmiać, to bardzo sensowne określenie). Nie ma własności prywatnej (pomijając rzeczy osobiste, broń itp.), czyli nie ma też struktury warstwowej, podziału na lepszych i gorszych, niewolnictwa itd. To, co upolowane lub zebrane, dzielone jest na wszystkich. 5. Praca. W przypadku grup zbieracko/łowieckich używanie pojęcia "praca" nie jest właściwe. "Pracy" nie ma, na tej samej zasadzie, co pracą nie jest jedzenie czy sikanie. Lepsze byłoby określenie "żerowanie" - czynność całkowicie naturalna, jak u innych zwierząt. Przejście do rolnictwa to zmienia, powoduje, że pojawia się "praca" - przerwany zostaje bezpośredni związek wykonywania czynności z konsumpcją efektu. Nie ma natychmiastowej nagrody. Naturalna staje się kalkulacja "niech ktoś to zrobi, a ja później zjem co tam wyrośnie". Oranie czy nawadnianie pola nie jest naturalną częścią żerowania, czyli wysiłek staje sprzeczny z biologią. Najlepszym wyjściem jest całkowite pozbycie się wysiłku, np. przez nałapanie niewolników - oni niech robią, a ja będę jadł. 6. Naturalną konsekwencją pracy jest powstanie własności prywatnej. Dżungla czy sawanna są wspólne dla całej grupy, każdy ma tam równe prawa. Pole, które ja uprawiam, staje się moje i to co tam wyrośnie też. No i z tego wynika (4) ze wszystkimi skutkami, takimi jak np. gromadzenie majątku. 7. Jeśli jest gdzieś majątek, to zawsze pojawią się chętni, żeby ten majątek odebrać... No i mamy wojny. 8. Nieprawdą jest, że rolnictwo daje stabilizację. Przeciwnie - jeden rok suszy czy nalot szarańczy może być katastrofą dla społeczeństwa rolników. W przypadku łowców/zbieraczy podobne zdarzenia nie powodują praktycznie żadnych negatywnych skutków - susza ułatwia polowanie, a szarańcza to doskonałe papu... itd. 9. To tyle w skrócie. W sumie - rolnictwo to pułapka, z której praktycznie nie ma później już wyjścia, bo naturalne środowisko zostaje zniszczone. W przypadku grup zbieracko/łowieckich pojęcie "odpoczynek" nie ma sensu podobnie jak pojęcie "praca", której jest przeciwieństwem. Nie ma pracy i nie ma odpoczynku. Oczywiście, po biegu za zającem będzie chwila odpoczynku, ale to nie jest odpoczynek w takim sensie o jaki pytasz.
  6. Badania akademickie nie są potrzebne. Po pierwsze - porównaj sobie ile lat rządził Lenin, a ile Stalin. Po drugie - XX Zjazd itd. Stalinizm został potępiony, znaczna część dokumentów ujawniona i tak dalej. A Lenin wiecznie żywy nadal był potrzebny, czyli fakty nie tyle nawet były utajnione (chociaż dostęp był trudniejszy), co przede wszystkim nie było odpowiedniej "reklamy". W tym nie chodziło (i nie chodzi, np. Płn. Korea) o ateizm, a o władzę. Religia władzę daje w sposób, który można określić jako naturalny. Czyli chcąc przejąć władzę w społeczeństwie tak religijnym jak było to w Rosji, i z tak silnymi strukturami kościelnymi, trzeba było na miejsce dotychczasowej religii wprowadzić nową. Komunizm, ten praktyczny, nie był ateizmem. To była nowa religia. Sam ateizm nie potrzebuje ani Wielkiego ateisty, ani jakichś makaronów. Latający Potwór to przecież oczywiste jaja i nic więcej.
  7. Niekoniecznie, ale to osobny temat. Nie o to chodzi. Czym innym jest taka operacja, a czym innym sztuczne podtrzymywanie życia np. w sytuacji, kiedy nawet pacjent już tego nie chce. A do statystyki ten czas wchodzi. A propos statystyki - tu jest ciekawa tabelka (z Wiki https://pl.wikipedia.org/wiki/Oczekiwana_dalsza_długość_trwania_życia) ------------------------------------------------------------------------------ Oczekiwana długość trwania życia w momencie narodzin obejmuje śmiertelność noworodków, ale bez uwzględniania śmiertelności dzieci nienarodzonych. Era Oczekiwana długość trwania życia w momencie narodzin (lata) Oczekiwana długość trwania życia w starszym wieku Paleolit górny 33 W oparciu o dane dla ostatnich populacji łowców-zbieraczy, szacuje się, że w wieku lat 15 oczekiwana dalsza długość życia wynosiła 39 lat (co daje łącznie 54 lata)[3]. Neolit[4] 20 Epoka brązu i Epoka żelaza[5] 26 Starożytna Grecja[6] 28 Starożytny Rzym[7] 20–30 W wieku lat 10 oczekiwana dalsza długość życia wynosiła około 35-37 (co daje w sumie 45–47 lat) Rdzenna ludność Ameryk (przed dotarciem tam Krzysztofa Kolumba)[8] 25–30 Kalifat islamski w średniowieczu[9] 35+ Wyspy Brytyjskie w średniowieczu[10][11] 30 W wieku 21 lat dalsza oczekiwana długość życia wynosiła 43 lata (co daje w sumie 64 lata życia)[12]. Wyspy Brytyjskie we wczesnych czasach nowożytnych[13] 25–40 Początek wieku XX[14] 31 Średnia światowa w 2010 roku[15] 67,5 Średnia światowa w 2015 roku[15] 71 *Prognoza na 2030[15] 75 -------------------------------------------------------------------------- Neolit to początek rolnictwa i cywilizacji (ok. -10000). Czyli inaczej - początek "pracy". Wcześniej "praca" nie istniała. Czyli te 54 lata łowców-zbieraczy, to w całości czas "dla siebie". W skali świata? Rośnie. Nie tylko długość w latach i osobo/latach, ale też intensywność, czyli po ludzku mówiąc - zapierdol. Co do reszty - tak, są marchewki. Ale te marchewki możesz jeść Ty, mogę ja, reszta załogi Kopalni, i jeszcze kilka % ludzi na świecie. Cała reszta może je tylko oglądać, a jak dobrze pójdzie, to trochę polizać. Oni przede wszystkim muszą uciekać przed kijem. O marchewkach mogą tylko pomarzyć. Taka jest rzeczywistość cywilizowanego świata. Zajrzyj do statystyk. A jeśli chcesz mówić o przyspieszaniu czegokolwiek, to powiedz to np. biorobotom w magazynach Amazona czy w szwalniach w Bagladeszu... Ciekawe w jakim stanie stamtąd wyjdziesz Nie, nie w tym rzecz, chociaż trzeba brać pod uwagę tysiące lat koewolucji Hs i środowiska. Tego nie są w stanie zastąpić badania laboratoryjne itd., przynajmniej na razie. I na to jest mnóstwo przykładów, jeden z ostatnich - biel tytanowa (TiO2).
  8. No tak, masz rację... durna baba nie ma pojęcia o tym, o czym pisze. Ale Ksen pojęcie o tym ma. I o DM i DE też. A też o tym, że cała współczesna fizyka i kosmologia to pierdoły i krasnoludki co pałą mieszają. No i ... ok., wystarczy.
  9. Statystyki, że dawniej średnio 40 lat, teraz 70 są mocno mylące. Wlicza się w to śmiertelność noworodków i dzieci. Też - dla naszego czasu - życie praktycznie tylko formalne, sztucznie podtrzymywane przez medycynę. Jeśli to wszystko się odliczy, wątpliwe, czy chociażby 10 lat się "zarobi". I w takim układzie trzeba liczyć procenty. Efektywnie przeciętny współczesny człowiek, którego dopadła już cywilizacja, ma prawdopodobnie tego życia dla siebie mniej więcej tyle, co niewolnik w Rzymie. A może nawet mniej, bo teraz jest więcej "musisz". Taki fragment z Floydów mi się przypomniał: Run, rabbit run. Dig that hole, forget the sun, And when at last the work is done Don't sit down it's time to dig another one Obiektywnie? Subiektywnie? Materialnie? Psychicznie?
  10. To tylko przykład totalnego idiotyzmu (zarówno odległość, jak i plastik). I nie tylko o żarcie oczywiście chodzi. To tylko pozornie tak wygląda. Biorąc pod uwagę całość to jest coś w tym stylu: https://autokult.pl/32745,rozbieganie-silnika-diesla-zobacz-skad-sie-bierze-i-co-zrobic I do podobnych skutków najprawdopodobniej doprowadzi, bo to już całkiem wymknęło się spod kontroli. Tyle że nie pojedynczego silnika to dotyczy, a całego świata. Oszczędność życia czy raczej pogoń za złudzeniem? Ile przeciętny współczesny człowiek ma tego życia dla siebie? Odpowiedź jest prosta - mniej niż kiedykolwiek w historii gatunku.
  11. Tak, praktycznie cała współczesna fizyka wzięła się stąd, że "równania się nie zgadzały". I Twój komputer też. Wynalazek braciszka Ockhama to przydatny sprzęt, ale umiejętnie trzeba nim machać, bo nie tylko palec, ale i łeb można sobie nim odciąć.
  12. Kurcze oczy przetrzyj... Nie widzisz, że temu światu już całkiem odjebało? TO JEST ZWYKŁA CEBULA. No i ten plastik... Jakoś mi się rzymska uczta skojarzyła. Żreć i rzygać, żreć i rzygać... Taki jest współczesny świat. Tyle, że zamiast ołowiu ma plastik.
  13. No to przyjrzyj się tej fotce: Masz tu pełną optymalizację - odległość 5000 km, plastikowa tacka, plastikowy kondon i dwie gównoklejki... Zwykła cebula, żeby chociaż halal albo koszerna była... Paranoja.
  14. Pewnie dlatego, że już całkiem zasrany, i to dosłownie. Gdyby to rozmarzło od ciepła silników, to smród pewnie byłby od Delhi do Pekinu.
  15. Rekordu chyba nie pobiłeś... Jeden ruski inżynier genialny z czasów Loni Breżniewa wymyślił mosty... zawieszone na stale pracujących silnikach odrzutowych! W ogóle mieli wtedy pieprznięte pomysły - odwrócenie biegu syberyjskich rzek, sztuczne Słońce nad Syberią, roboty ziemne bombami atomowymi i inne takie. Na szczęście niewiele im z tego wyszło, chociaż jedną czy dwie góry atomówkami wysadzili, żeby tamę zrobić. No i Morze Aralskie udało im się wysuszyć (nawadnianie pół z bawełną, gównianą zresztą)... widziałem to z 11 km, widok niesamowity. A Hyperloopów i innych takich. Kiedy się trochę z boku na to wszystko patrzy, to wygląda jakby świat sraczki jakiejś potężnej dostał i cały czas bał się czy do klopa zdąży... Paranoja. Transport by ograniczać trzeba, a nie ułatwiać i przyspieszać. Dochodzi już do totalnego idiotyzmu. Do sklepu u mnie na wsi płyn mlekopodobny (prawdziwego mleka, z krowy, a nie z fabryki, oczywiście nie ma) 400 km jedzie. Jajka ze 200. Inne rzeczy podobnie. Kiedyś o kartofle zapytałem czy chińskie, bo zielone całkiem były (solanina). Odpowiedź była całkiem serio - "Nie, z Hiszpanii"... Sklep na wsi, kurza mać. Zresztą: https://finanse.wp.pl/rolnicy-na-tropie-przekretow-sklepow-publikuja-zdjecia-w-sieci-6382285677024897a Itp., itd., etc.
  16. Eee tam... zawsze lubiłem egzaminy i różne inne takie sprawy. Bawiło mnie to i nadal bawi, kiedy coś takiego mi się zdarza. Coś jak szybki pokerek
  17. Nie o to chodzi - "dźwięk" to nie sama fala, a pomiar, wynik pomiaru jej charakterystyki (własności). O tyle jest to tu istotne, że artykuł dotyczy właśnie teorii pomiaru. Muszę odpadać od kompa, dlatego tylko: tak, też uważam, że rzeczywistość istnieje, ale jej interakcje z "obserwatorami" (pomiary) mogą być różne. A inaczej - każdy "obserwator" ma własną rzeczywistość, która może być "przeliczona" na rzeczywistość innego obserwatora. To tak w skrócie.
  18. Nie w tym rzecz. Dla kamienia dźwięk nie istnieje. Dźwięk to wrażenie, subiektywne, a czy fala będzie się nazywać akustyczna czy dźwiękowa, to nie ma żadnego znaczenia. Czy kamień odczuwa ból, kiedy pizgniesz go młotkiem?
  19. Całkiem nie tak to wygląda. Na milionie kubitów 99% by można osiągnąć zupełnie abstrakcyjną precyzję pojedynczej operacji.
  20. Jeśli mnie też o brak tolerancji posądziłeś, to błąd A o nowoczesność, to drugi błąd Całkiem nienowoczesny jestem (-10000 l.) i dlatego tatuaże mi zupełnie nie przeszkadzają. Różne ozdóbki to raczej norma wtedy była, a nie coś dziwnego. A poza tym każdy ze swoją skórą może robić co chce.
  21. Akurat nie Falę akustyczną tak, ale "dźwiękiem" ona się stanie dopiero kiedy aktywuje odpowiedni odbiornik i zostanie w systemie nerwowym przetworzona na dźwięk. Dźwięk jest subiektywnym wrażeniem spowodowanym (zwykle!) obiektywną falą ak., ale może być też tylko subiektywnym złudzeniem, bez obiektywnej przyczyny. Eee tam... żeby tylko tatuaże robił... Gorzej, że foty też robi i filmy, i to ostro zwariowane I też nimi się chwali. https://andrzejdragan.com/
  22. No ale orangutan... A przy okazji: Orang Hutan to po malajsku człowiek leśny, czyli też ludź. PS - masz cierpliwość... mi nie wystarczyło
  23. https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/170629221-Rosjanie-Stalin-najwybitniejsza-postacia-w-historii-swiata-Putin-drugi.html http://wyborcza.pl/7,75399,24673780,stalin-plus-czyli-aprobata-rosjan-dla-wodza-szybuje.html
×
×
  • Dodaj nową pozycję...