Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

MrVocabulary (WhizzKid)

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1373
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    25

Zawartość dodana przez MrVocabulary (WhizzKid)

  1. Mój wujek powiedział mi kiedyś, że jak on się nudzi, to myśli, a jak myśli, to się nie nudzi. Chociaż czasami to są takie momenty, że myśleć aktywnie nie idzie, a spać nie ma jak Zasada jednak jest dobra ^^ Swoją drogą, ciekawe jak to się ma do innych kultur - tacy Indianie potrafią stać w zupełnym bezruchu godzinę, albo i dłużej. W niektórych krajach Afrykańskich autobusy jeżdżą losowo, i czasem ludzie pod jakimś drzewem siedzą po 2-3 dni nie robiąc zupełnie nic. Ciekawe jak do nich się odnosi pojęcie "nudy".
  2. Nie napisałem, że wymrzemy, tylko że będzie stagnacja. Z tego samego powodu staramy się nie podpalać Luwru. Ja płaczę nad kulturą, która z tymi ludźmi umarła, nad samymi ludźmi też - a więc i tym samym nad wyginięciem całego kontekstu kulturowego. Ale po naszych przodkach przynajmniej została kultura. Co do ściany dworca: ONA faktycznie nie jest unikalna. Ale język Bo i owszem, szczególnie jako język izolowany. Większość ludzi jednak myśli słowami. Przez naukę obcych idiomów poznaje się ciekawe spojrzenie na świat. Np. Amerykanie się dziwią, że ichnie "luck" i "happiness" to po polsku zwyczajnie "szczęście". Albo taki "odpoczynek", który się wziął ze zwrotu "od początku", który też mówi wiele o pozostałościach naszej polskiej, codziennej, filozofii. Swoją drogą - sentyment też do czegoś służy, inaczej natura by go nam nie dała. No i postęp powoduje wymieranie języków, ale ochrona języków wcale nie zahamuje postępu, no bo jak? W Malezji wyniki studentów się zwiększyły, od kiedy zaczęto tam wykładać w ich języku narodowym (mimo, że od podstawówki się tam uczą angielskiego).
  3. Tak, ale ten język nie umarł dlatego, że język był gorszy, ale dlatego, że biali wymordowali prawie całe plemię. Oczywiście, że z obiektywnego punktu widzenia to po prostu jest, ale to nie znaczy, że nam to na dobre wyjdzie. Podobnie jak strata ptaków - no przecież wybijają je pestycydy i turbiny elektrowni wiatrowych. Taka kolej rzeczy, że bez kciuka przegrywają z człowiekiem. Nie rozumiem też, co wymarcie języków ułatwia, czego nie można pokryć naturalną dla człowieka wielojęzycznością. Obecnie w polskim większość wyrazów jest obcego pochodzenia - ale nie zawsze dało się pewne wyrazy spolonizować, np. angielskie "highway" kiepsko by brzmiało jako "hajłej", ale włoskie "autostrada" się przyjęło. Jeśli już porównujemy kultury do praw biologicznych, to rozważ to. Podobnie, jak najzdrowsze dzieci to dzieci małżeństw mieszanych (a najlepiej - różnokolorowych), tak samo kultury powinny się wymieniać. A w przyrodzie zbytnia specjalizacja gatunku prowadzi do jego wymarcia. Jak dla mnie zlanie się wszystkich języków i kultur w jedną to będzie tragedia i stagnacja, jakiej ludzkość nigdy dotąd nie zaznała...
  4. Każdy język to nośnik kultury. Kultura się rozwija przez zróżnicowanie. Np. w języku polskim dawanie rad często nie polega na dzieleniu się informacją, a wyrażaniem sympatii (np. kiedy mama po raz setny Ci mówi, żebyś założył czapkę, bo zimno). Niewiele języków ma rozróżnienie między odmianą form deprecjatywnych i niedeprecjatywnych (te króle / ci królowie). A u nas to jest zakorzenione w kulturze. Więc tak, to robi wielką różnicę. Ponadto jesteś niezbyt bystry, bo w artykule jest napisane, że połowa języków jest zagrożona wyginięciem. Statystycznie co 2 tygodnie ginie jeden język, z 13 000 wszystkich w historii zostało ich już tylko 7 000. A każdy z nich wnosił coś w globalną czy lokalną kulturę. Nie wiem jak Ty, ale ja sądzę, że o kulturę - a szczególnie o jej zróżnicowanie - należy dbać. Bądź co bądź, nawet myśl chrześcijańska była zrewidowana kilka razy pod wpływem innych kultur, przez co odeszła od ortodoksji, z czego wszyscy się chyba cieszymy. I nasz kultura też miała wpływ na cudze. Ostatnio czytałem ciekawą książkę porównującą polskie i amerykańskie zwyczaje. Jedną z różnic było np. to, że w USA nie zaczepia się obcych dzieci, nigdy nie poucza się rodziców, i ogólnie dzieci nie mają interakcji z obcymi prawie wcale. W Polsce natomiast dzieci są traktowane jak dobro społeczne - ludzie w tramwajach często uśmiechają się czy robią miny do dzieci, matki pilnują nawzajem swoje dzieci w przychodni (w USA to nie do pomyślenia, a ja to widzę za każdym razem, gdy czekam w kolejce), babcia w parku wyrazi wspomnianą troskę dając radę mamie, żeby cieplej dziecko ubrała. W Szwecji dzieciom wolno wszystko, a w jednym z Afrykańskich plemion dorośli w ogóle się nie odzywają. To wszystko, oprócz tego, że jest ciekawe i mówi nam wiele o nas - tak jak historia, z tym, że te języki i kultury jeszcze żyją - to pragmatycznie daje podwaliny choćby psychologii, która kontrastując wspomniane przykłady może wypracować optymalny model, albo indywidualny dla danych cech osobowości. Polacy już skorzystali na tak szerokim ostatnio kontakcie z kulturą anglosaską, w której domyślną reakcją na kontakt wzrokowy jest uśmiech - i Polacy faktycznie statystycznie się więcej uśmiechają, co nam dobrze robi po komunistycznej tradycji. I tak, przejmujmy się każdym językiem, bo za 100 lat będzie ich zaledwie 3 000, a potem jeszcze mniej, i różnorodność - podobnie jak bioróżnorodność - zostanie w końcu utracona. A to niedobrze.
  5. Zawsze mnie smuci śmierć każdego języka. To takie zubażające, że 80% ludzkości posługuje się natywnie jednym z kilkudziesięciu największych języków. A monojęzyczność to tak naprawdę wynalazek naszych czasów i ludzie na ogół posługiwali się więcej niż jednym językiem...
  6. Ja jestem oburęczny, i to faktycznie śmierdzi. Oburęczność mi zdiagnozowano w wieku 14 lat, czyli długo po tym, jak nauczyłem się używać prawej ręki do wszystkiego (w dzieciństwie używałem rąk naprzemiennie). I faktycznie, jestem beznadziejnym przypadkiem dysgrafii (praktycznie kodem kreskowym piszę), a z dysortografią, dyskalkuli i wymową obcych głosek zmagałem się całe lata. Szkoda, że nie powiedzieli mi o oburęczności wcześniej, nie miałbym problemów z Arabskim ;P
  7. Nie widzę związku. Wielbłądy żyją dłużej od psów i jakoś nie przodują w byciu społecznym. Żółwie też nie. Nie bardzo rozumiem skąd ten pomysł :-)
  8. I znów, nie neguję troski tych zwierząt. Po prostu uważam zakres tej troski za węższy niż u ludzi :-)
  9. Ty się ucz. Miłość długotrwała jest u człowieka zlokalizowana w części mózgu większej i bardziej aktywnej niż u zwierząt. Jest też powiązana z planowaniem długoterminownym, które u psowatych nie ma takiego zasięgu jak u ludzi. W ogóle niewiele zwierząt (wyjątkami są bodajże bobry czy delfiny) postrzega związki długoterminowo, tj. na lata. U psowatych, zależnie od gatunku, przywiązanie jest na ogół do stada, a nie do jednostek. Udomowienie psa i następstwa to kwestia tylko i wyłącznie strategii przeżycia u tychże. Po prostu bardziej się to opłaca - każdy pies coś dostaje od swojego pana. Bezinteresowność i złożoność tego uczucia w porównaniu z człowiekiem jest więc dużo niższa. Ponadto nawet u innych naczelnych - np. goryli - agresja między osobnikami tego samego gatunku jest 100 razy częstsza. Różnice w uczuciach społecznych są i to bardzo duże, a to, że wolisz głaskać psy nie zmienia tego ani trochę. To, że psy mają uczucia jest pewne, alem moim zdaniem porównywanie tych społecznych, wyższych uczuć między człowiekiem a psem jest dla mnie niepoważne. Ponadto jesteś w błędzie, jeśli sądzisz, że rozmawianie z psami zwalnia Cię z obowiązku podawania argumentów i rozróżniania strony czynnej i zwrotnej czasownika.
  10. Nie mówię, że nie mają uczuć. Behawioryzm to szerokie pojęcie, znaczące coś innego w biologii, a co innego w naukach humanistycznych. Chodzi mi o to, że jeśli założymy istnienie np. "bezinteresowności" u ludzi, to u zwierząt to się nie bardzo zdarza. Fakt, bycie miłym jest... przyjemne dla większości ludzi. Ale jeśli nie patrzeć na korzyści z długotrwałej postawy, to ludzie mają zdolność robienia czegoś nie mając z tego żadnych korzyści i nie przewidując takowych. Nie znam natomiast psa, który by był miły dla kogoś, kto go kopie, albo dla kogoś spoza stada. Nie, żeby psy nie były fajne. Ale jak pies zasadza byle jakiej napotkanej suce i lubi tylko tych, co go głaszczą albo dają jeść - to czuję się obrażony porównując miłość ludzką do zwierzęcej. Podobnie by było ze wstydem. Złość czy strach natomiast istnieją u ludzi i zwierząt na podobnej płaszczyźnie. Ale nie miłość - szczególnie jako świadomy wybór, a nie odruch.
  11. Pies chce należeć do stada, aby przeżyć. To się nazywa behawioryzm. Nie obrażaj mnie porównując to do miłości. Co do sterylizacji ludzi, którzy wyrzucają zwierzęta na pastwę losu, to się zgadzam.
  12. To proste. Ilość zakazów teoretycznie rośnie, ale to dlatego, że jest coraz więcej niebezpieczeństw. Popatrz np. na bezstresowo wychowywane dzieci - kompletna degrengolada. Dorośli też nie wszyscy są mądrzy. Dlatego jest władza, że takich rzeczy zabraniać. Każdy z nas z chęcią dokonałby linczu np. na pedofilach, dopóki nas ktoś nie oskarży. Dlatego wszyscy się zgadzamy na instytucję policji. Innymi słowy: te chamy są po to, żeby przeciętny Kowalski się nie zachlał, nie ściągał pedofilii, nie wpędzał rodziny w długi, nie rozkładał ekonomii, nie kradł, nie monopolizował rynku, nie zabija, nie gwałcił, nie wyzywał słabszych, nie potrącał ludzi po pijaku itd. Prawda jest taka, że ludzie pojedynczy są na ogół głupi, ale w tłumie - zawsze. Kraj to dość dużo. Ja się cieszę z zakazu sprzedawania narkotyków np. - przecież trudno uzależnić dorosłego, najczęściej się młodych uzależni. Podobnie z hazardem - gdyby Ci ludzie nie byli częścią społeczeństwa, to proszę bardzo, nawet niech robią pod siebie. Ale Ci kolesie na ogół a) dają kasę mafiozom mają rodziny, które przez to cierpią c) są balastem dla społeczeństwa, bo są bezproduktywni. Niestety, każdy jest częścią społeczeństwa - to FAKT i nie podlega dyskusji. Niestety, zasada "spontanicznego porządku" działa tylko do pewnego momentu...
  13. Z demokracją problem nie polega na tym, że się zamienia w pseudodemokracją, ale w ochlokrację. To, jak jest, wynika m.in. z tego, jak Ty wykonujesz swoją pracę i na kogo głosujesz, tylko że 38 mln razy bardziej. Do tej pory strony typu napisy24 zdjęli z Internetu "bo tak", po dwóch przyznali "sorry, byliśmy w błędzie". Wspomnę tylko, że zabezpieczyli wtedy też prywatne komputery rodziców właściciela serwisu, którzy prowadzili działalność gospodarczą i mieli tam dane klientów. Właśnie dobrze, że to uregulują, żeby TAKIE chore zdarzenia nie miały miejsca. Swoją drogą, ja zupełnie nie rozumiem Waszego fanatyzmu w kwestii wolności słowa. Jak rzekł mikroos, z wolnością słowa idzie pewna odpowiedzialność. Niestety, mamy ochlokrację - każdy debil może robić co chce, a niestety większość ludzi jest jaka jest... Jeśli odnosicie wrażenie, że ludzie są mądrzy, to spójrzcie poza Kopalnię Wiedzy, bo tutaj towarzystwo jest względnie elitarne. Przeciętny przechodzień to niestety debil. A debile wolność zamieniają w swawolę. Jeśli takie rzeczy jak wspomniany problem e-hazardu się zdarzają, to coś jednak jest nie tak i trzeba to ukrócić. Chciałem też zauważyć, że najprężniejszy rozwój polski następował pod koniec dwudziestolecia międzywojennego, kiedy to panowała demokracja elitarystyczna; taki polityk musiał być wykształcony i mieć klasę, ale przynajmniej się znał na tym, co robił, i miał jakieś normalne cele. Jednocześnie gamonie z ulicy nie próbowali się wybić ze swoimi wiejskimi pomysłami typy "wystrzelmy widły w kosmos to upolujemy anioła". I jakoś wszyscy byli zadowoleni. Natomiast rzeka szamba, która leci tutaj na tę ustawę, to argumentacja typu "wiem, że robią złe rzeczy, ale można przeszkadzać złym ludziom inaczej. Ja nie chcę, żeby tak było, bo jest możliwość na zajście okoliczności umożliwiających powstanie szansy na to, że kiedyś kolega kuzyna mojej ciotki z drugiej linii będzie miał z powodu tej ustawy problemy". To jeszcze może zlikwidujmy więzienia, bo przecież ktoś z Was niesłusznie do takiego trafi jako więzień polityczny za obrazę prezydenta - przecież to się dzieje cały czas [/sarkazm]...
  14. Tak - po przeczytaniu 50 jego książek mam przeciwne wnioski
  15. Co do zwiększania inteligencji, ewolucji i kosmitów - poczytaj Lema :-)
  16. Takie wyliczenia nadal będą bez sensu, bo o ile planety już umiemy wykrywać, to są na ogół duże i trudno rozpoznać ich właściwości. Najzwyczajniej brakuje nam do tego danych i przez dłuższy czas brakować będzie :\ Ale kto wie, kto wie...
  17. To miła odmiana w porównaniu z tym, co mówiło się 5-10 lat temu - że nasz system planetarny jest jakiś wyjątkowy. Star Trek wiedział lepiej
  18. Kto wie, może jakiś Rosjanin schowa się w amerykańskim łaziku...
  19. Trudno przewidzieć odkrycia. Żeby takowych dokonać, trzeba eksplorować wszystkie możliwe ścieżki. Podobnie jak mikroos uważam, że to faktycznie dobry temat do pogadanki dla dzieciaków - nie dość, że o fizyce, to także o obrazowości dawnych i współczesnych wierzeń. Myślenie o takich rzeczach rozwija, no i nikt nie może powiedzieć: "ale tym to się nikt nie zajął". Szczególnie, że - jak przypuszczam - te badania nie były pracochłonne. Inna sprawa, że wiele artykułów się pisze, aby mieć dorobek naukowy. Ja np. piszę teraz z kolegą artykuł o procesach myślowych podczas mówienia kontrastując dwa języki. Niby mało ważne, bo każdy mówić umie, ale na postawie tych badań dało się uprościć obcokrajowcom naukę odmiany w j. polskim. Nigdy nie wiadomo, do czego się takie badania przydadzą - może w jakimś nowym kinowym hicie anioł będzie "logiczniej" przedstawiony. Istotniejsze chyba jednak jest to, że nauka to na ogół dużo małych kroczków. Mam na komputerze chyba z 15 artykułów o odmianie przez przypadki, a nadal uczy się ich metodą z dwudziestolecia międzywojennego, bo nie bardzo dało radę się nowo pozyskaną wiedzę dotąd zastosować ;-)
  20. Ja też Wam życzę wszystkiego dobrego, a także wszelkim innowiercom, agnostykom, ateistom i niektórym apostatom ;-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...