Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36971
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Sugestia, że sierść mamutów mogła mieć jasny odcień, pojawiła się w 2006 roku po analizie DNA z kości. Wcześniej zakładano, że prehistoryczne zwierzęta były pokryte ciemnym futrem. Znalezienie twardego dowodu zajęło trochę czasu, ale w końcu stało się i oczom ciekawskich ukazał się rudowłosy osobnik z Jakucji. Młody (3-4-letni) Jukka został znaleziony w klifie przez poszukiwaczy ciosów. Później przejęła go organizacja Mammuthus, dzięki której doskonale zachowanym zwierzęciem zajęli się eksperci. Badanie ciała wykazało ponoć, że ok. 10 tys. lat temu mamut padł ofiarą dwóch drapieżników: wschodniosyberyjskiego lwa jaskiniowego (Panthera leo vereshchagini) oraz człowieka. Rany świadczą o tym, że ludzie wyrwali go (dosłownie) z pazurów kotów. Jukka miał świeże złamanie nogi oraz poważne rany. Poza tym na skórze widać było zabliźnione zadrapania. Na ciele zachowały się też nacięcia, które wyglądały na zadane uzbrojoną w nóż ludzką ręką.
  2. Wojna secesyjna (1861-1865) była najbardziej krwawym konfliktem w historii USA. Jednak mimo licznych badań i publikacji na ten temat może się okazać, że liczba jej ofiar, uznawana dotychczas za oficjalną, jest znacząco zaniżona. Problem z policzeniem żołnierzy, którzy polegli podczas czteroletnich walk wynika z faktu, że ani Unia, ani Konfederacja nie prowadziły szczegółowych statystyk. W raportach wojskowych podawano ogólną siłę oddziału czy jej zmniejszenie się po bitwie, a nie informowano o dokładnej liczbie zabitych. Ponadto znaczna część archiwów Konfederacji uległa zniszczeniu w ostatnich dniach wojny, gdy wojska Unii zdobyły jej stolicę - Richmond. Dotychczas uważano, że w wojnie domowej poległo około 620 tysięcy żołnierzy. Większość z nich straciła życie poza polem bitwy - zmarli w wyniku chorób i odniesionych ran. Jednak profesor J. David Hacker z nowojorskiego Binghamton University uważa, że liczba ofiar była znacznie większa. Uczony wykorzystał niedawno zdigitalizowane dane ze spisów powszechnych z lat 1850-1880 oraz zaawansowane metody statystyczne i na ich podstawie stwierdził, że śmierć poniosło 650-850 tysięcy żołnierzy. Za najbardziej prawdopodobną liczbę Hacker uznaje około 750 tysięcy. Z jednej strony, zwiększenie liczby poległych o 20% niczego nie zmienia. Z drugiej jednak strony, jako historyk specjalizuję się w demografii i powinniśmy jak najdokładniej oszacować straty, by dowiedzieć się, jaki wpływ miała wojna na historię kraju - powiedział uczony. Hacker sprawdził ilu białych mężczyzn było w wieku poborowym w roku 1860 i porównał, ilu z nich żyło w roku 1870. Porównał długość życia oraz szanse na przeżycie kolejnych lat u mężczyzn w podobnym wieku w latach 1850-1860 i 1870-1880. Wziął pod uwagę inne czynniki, takie jak śmiertelność wśród żołnierzy z zagranicy, stosunkowo niewielką liczbę zabitych czarnych żołnierzy i porównał te dane z szansami kobiet na przeżycie. Na tej podstawie był w stanie ocenić liczbę „nadmiarowych“ przypadków śmierci z lat 1860-1870. Profesor Hacker przyznaje, że taka metoda musi być obarczona sporym marginesem błędu, dlatego też nie chciał oceniać stopnia dokładności swoich obliczeń. Nie był też w stanie oszacować liczby zabitych po każdej ze stron, ani też stwierdzić, ile osób zmarło już po wojnie, ale wskutek odniesionych podczas niej ran. Biorąc pod uwagę wyliczenia Hackera oraz wcześniejsze szacunki innych historyków można stwierdzić, że Wojna secesyjna pochłonęła życie od 617 877 do 851 066 żołnierzy. Inny uczony, profesor McPherson zauważa, że jeśli rzeczywiście poległo około 750 000 żołnierzy, to straty te są takie, jakby obecnie zginęło 7,5 miliona obywateli USA. Nie wiadomo, czy obliczenia Hackera zostaną szeroko uznane przez amerykańskich historyków. Nie jest to jednak wykluczone, gdyż od dawna mówiono, iż liczba ofiar została zaniżona. Liczbę 620 000 przyjęto bowiem na podstawie wyliczeń dokonanych pod koniec XIX wieku przez dwóch byłych oficerów Unii - Williama Foxa i Thomasa Livermore’a. Bazowali oni na raportach z pól bitew, liczbie wniosków o przyznanie renty wdowom i sierotom oraz innych źródłach, które obarczone były poważnymi błędami.
  3. Elastyczne plastikowe teleskopy wykorzystujące fotonowe sita mogą być niezwykle tanią, łatwą w przygotowaniu alternatywą dla uszkodzonych teleskopów kosmicznych czy zestrzelonych przez wroga satelitów szpiegowskich. Geoff Andersen i jego koledzy z US Air Force Academy pracują nad systemami opierającymi się na fotonowych sitach. Zwykłe teleskopy wykorzystują soczewki i lustra do skupiania światła za pomocą zjawisk odbicia i refrakcji. Tymczasem fotonowe sita wykorzystują zjawisko dyfrakcji. Sito to niezwykle cienki dysk z tworzywa sztucznego, w którym znajdują się miliony mikroskopijnych otworów. Każdy z nich pod innym kątem ugina światło. Jeśli użyjemy fotonowego sita, to, w porównaniu do tradycyjnych rozwiązań, do ogniska dotrze mniej światła. Oznacza to, że technika ta nie nadaje się do obserwowania odległych, niewyraźnych obiektów i daje tylko czarno-biały obraz. Jednak mimo tych wad ma i olbrzymie zalety. Sita są tanie w produkcji, lekkie, można je wytwarzać na masową skalę, można je też zginać i zawijać bez obawy o uszkodzenie. To sprawa, że korzystające z nich plastikowe tanie teleskopy można szybko wyprodukować i błyskawicznie zastąpić nimi uszkodzone bądź celowo zniszczone urządzenie pracujące na orbicie. Andersen pracuje właśnie nad stworzeniem teleskopu o średnicy 20 centymetrów, który zostanie wysłany na orbitę na pokładzie mikrosatelity CubeSat. Uczony ma nadzieję, że jego urządzenie trafi tam w 2014 roku, a przeprowadzone przez nie obserwacje Słońca dowiodą, że teleskop z fotonowymi sitami może pracować jako tymczasowy zastępnik droższych bardziej skomplikowanych urządzeń. Pracami Andersena zainteresowana jest też DARPA, która chciałaby zbudować plastikowy teleskop o średnicy 20-metrów i obserwować za jego pomocą Ziemię. Takie urządzenie pozwoliłoby na obserwowanie obiektów mniejszych od 1 metra. Andersen przypomina, że w 2007 roku Chiny zaprezentowały system rakietowy, którego celem jest niszczenie satelitów. To pokazuje, że warty miliardy dolarów system może zostać zniszczony w dowolnej chwili - mówi uczony.
  4. Podczas badań na myszach wykazano, że w płucach estrogen jest metabolizowany do toksycznych pochodnych. W kontakcie z dymem papierosowym ich poziom wzrasta. W ramach leczenia czy zapobiegania rakowi płuc w przyszłości moglibyśmy obierać na cel szlaki metaboliczne estrogenu - uważa dr Jing Peng z Fox Chase Discover. Naukowcy od dawna wiedzieli, że dym papierosowy jest najważniejszą przyczyną raka płuc. Ostatnie badania sugerowały jednak, że estrogen także odgrywa jakąś rolę w patomechanizmie choroby. Gdyby się to potwierdziło, mielibyśmy do czynienia z kolejnym nowotworem powiązanym z estrogenem; estrogenowrażliwy jest np. rak sutka. Amerykanie badali płuca zdrowych gryzoni i stwierdzili, że występują w nich wysokie stężenia rakotwórczych 4-hydroksyestrogenów (4-OHEs). 4-OHEs pomagają w aktywacji procesów sprzyjających wzrostowi komórek i generują wolne rodniki (indukcja uszkodzeń DNA może zaś prowadzić do transformacji nowotworowej komórki). Gdy przez 2 miesiące myszy wystawiano na oddziaływanie dymu papierosowego, poziom 4-OHEs wzrósł. Sądzimy, że metabolity estrogenów mogą uszkadzać komórki płuc i przyczyniać się do raka tego narządu - podkreśla dr Margie L. Clapper. Uważamy, że pewnego dnia poziom toksycznych metabolitów estrogenów będzie użytecznym narzędziem przewidywania ryzyka wystąpienia raka płuc albo przebiegu choroby. Jeśli np. poziom [4-OHEs] okazałby się szczególnie wysoki, mogłoby to sugerować, że dana osoba jest podatna na raka płuc albo że w jej przypadku rokowania są gorsze - podsumowuje Peng.
  5. Wyobraźmy sobie, że do skrzyni z piaskiem wkładamy jakiś przedmiot, np. filiżankę, a po chwili wyjmujemy jego dokładną kopię. Piasek samoczynnie połączył się tak, by stworzyć pożądany kształt. Wizja rodem z literatury fantasy oraz... laboratoriów MIT-u. W maju podczas IEEE International Conference on Robotic and Automation naukowcy z Distributed Robotics Laboratory wygłoszą odczyt na temat algorytmów, które umożliwią powstanie takiego „inteligentnego piasku“. Zaprezentują też wyniki swoich eksperymentów, podczas których testowali swój pomysł na kostkach o objętości 1 cm3. Każdą z kostek wyposażono w procesor i magnesy na czterech bokach. Uczeni z MIT-u proponują nowe podejście do rekonfigurowalnych robotów. Dotychczas pokazywano urządzenia, które łączą się ze sobą jak klocki. Tym razem pomysł polega na tym, by w jednym miejscu zgromadzić dużą liczbę miniaturowych robotów - to analogia do kamiennego bloku z którym pracę rozpoczyna rzeźbiarz - a te, komunikując się ze sobą zdecydują, które roboty będą potrzebne do utworzenia zadanego kształtu, a które „odpadną“ od całości. „Inteligentny piasek“ ma być wielokrotnego użytku. Po spełnieniu swojego zadania będzie mógł powrócić do reszty robotów i tworzyć nowy kształt. Z punktu widzenia techniki obliczeniowej największym problemem jest stworzenie algorytmu, który będzie działał przy bardzo ograniczonych zasobach. W obiekcie wielkości ziarna piasku zmieści się procesor o niewielkiej mocy obliczeniowej i niewiele pamięci. Naukowcy muszą więc dopilnować, by nawet pojedyncze bity informacji nie zostały zmarnowane. Najprościej byłoby przekazać do każdego ziarna informację o całym kształcie, który ma zostać zbudowany. Jest to jednak nierealne ze względu na ograniczone zasoby obliczeniowe ziaren. Uczeni wpadli zatem na inny pomysł. Zadany obiekt ma zostać przedstawiony jako dwuwymiarowa siatka, a każde z ziaren ma za zadanie jedynie sprawdzić, czy jest ziarnem skrajnym czyli takim, któremu brakuje jednego z sąsiadów. Skrajne ziarna występują w dwóch miejscach - na końcach stosu ziaren oraz w miejscu, gdzie w piasek włożono modelowy kształt. Gdy już skrajne ziarna się zidentyfikują, przesyłają informację na ten temat do innych ziaren. W ten sposób określany jest kształt, który należy skopiować. Algorytm automatycznie wylicza odległość, na jaką należy wysłać informację o kształcie tak, by włożony przedmiot oraz nowo tworzony kształt nie pokrywały się. Ponadto dzięki określaniu odległości, w bardzo prosty sposób można skalować wzorcowy przedmiot i tworzyć jego kopie zadanej wielkości. Po tym, gdy informacja dotrze do ziaren, które mają tworzyć kopię, pozostają one połączone, a reszta ziaren się od nich odłącza.
  6. Usunięcie receptora lipoproteinowego SR-BI ogranicza wzrost raka piersi. Badacze z Uniwersytetu Thomasa Jeffersona prowadzili eksperymenty w warunkach in vitro i na modelu mysim. SR-BI jest receptorem dla tzw. dobrego cholesterolu HDL. Rozpoczynając nowe badania, Christiane Danilo i Philippe G. Frank bazowali na wcześniejszych ustaleniach, że u myszy na diecie wysokocholesterolowej rozwijają się bardziej zaawansowane guzy, które wytwarzają więcej SR-BI. Zespół manipulował poziomem receptora w liniach komórkowych ludzkiego raka piersi. Badał też wpływ SR-BI na tworzenie się guza u myszy. Ablacja receptora z komórek raka piersi ograniczała ich namnażanie, migrację oraz inwazyjność. Podczas eksperymentów na zwierzętach wykazano, że tego typu zabieg chronił przed wzrostem guza. Dr Frank podkreśla jednak, że trzeba kolejnych badań, by [dokładniej] scharakteryzować rolę SR-BI w progresji guza.
  7. TomTom informuje, że w niektórych modelach nawigacji satelitarnej tej firmy występuje błąd w oprogramowaniu, który uniemożliwia skorzystanie z urządzenia. Wskutek błędu odbiorniki GPS nie są w stanie określić swojej lokalizacji. Użytkownicy widzą szary ekran oraz informację o braku sygnału GPS. Pierwsze błędy zaczęły pojawiać się 31 marca. Tymczasowym obejściem problemu jest przytrzymanie włącznika urządzenia przez około 20 sekund. TomTom przygotował już odpowiednie poprawki. Użytkownicy tych urządzeń, których dotknęły problemy powinni odwiedzić witrynę TomTom na której znajdą instrukcję zainstalowania poprawki.
  8. Naukowcy z Case Werstern Reserve University zidentyfikowali punkt, w którym negatywne myślenie doprowadza do uruchomienia spirali depresyjnej. Dzięki temu rozwój choroby można wychwycić na bardzo wczesnym etapie. Jaclene Zauszniewski opracowała krótki 8-pytaniowy kwestionariusz (Depression Cognition Scale, DCS). Odpowiedzi na pytania o bezradność, beznadziejność, bezcelowość, bezwartościowość, bezsilność, samotność, pustkę wewnętrzną oraz bezsensowność udziela się na skali, której jeden koniec stanowi stwierdzenie "zdecydowanie się zgadzam", a drugi "zdecydowanie się nie zgadzam". Podczas badań w USA i na świecie za pomocą DCS udawało się wyłapać pacjentów z zaawansowanymi objawami depresji, ale psychologom zależało na czymś innym. Na wskazaniu punktu, w którym negatywne myślenie ustanawia wzorzec zapoczątkowujący kliniczną depresję (nawet wtedy, gdy brak innych związanych z depresją symptomów emocjonalnych czy fizycznych). W studium Zauszniewski wzięło udział 629 zdrowych osób w wieku od 21 do 84 lat. Siedemdziesiąt procent próby stanowiły kobiety. Większość badanych ukończyła college i miała dochody wyższe niż 40 tys. dolarów. Na pytania odpowiadano za pośrednictwem Internetu. Punktację z DCS porównywano z wynikami uzyskanymi w Center for Epidemiologic Studies Depression Scale (CES-D). Ponieważ druga ze skal stanowi coś w rodzaju złotego standardu, na DCS można było wyznaczyć wynik graniczny, przy którym sugerowano, by pacjenci skorzystali z treningu metod eliminowania negatywnego myślenia. Okazało się, że wartością graniczną był wynik równy 7.
  9. Zwykle rośliny i zapylające je owady dostosowują się do siebie nawzajem w ramach koewolucji. Okazuje się jednak, że w przypadku przedstawicieli rodziny obrazkowatych (Araceae) relacja była zdecydowanie jednostronna, bo rośliny wykształciły zapach, naśladując pierwotną woń swoich zapylaczy, czyli poświętnikowatych (Scarabaeidae). Florian Schiestl z Uniwersytetu w Zurychu odkrył, że wiele cząsteczek zapachowych, wykorzystywanych przez chrząszcze do komunikacji chemicznej, funkcjonuje również u obrazkowatych. Dzięki rekonstrukcji filogenetycznej ustalono, że wonie te występowały u przodków poświętnikowatych. Oznacza to, że owady z jury posługiwały się takimi samymi lub podobnymi zapachami, by znaleźć pożywienie albo partnera. Jako że prehistoryczne chrabąszczowate nie zapylały roślin - pierwsi zapylani przez nie przedstawiciele rodziny Araceae pojawili się dopiero ok. 40 mln lat później - należy wyciągnąć wniosek, że w trakcie ewolucji Araceae zaczęły naśladować ich zapach [najprawdopodobniej na przełomie kredy i paleocenu], by wabienie zapylaczy stało się skuteczniejsze. Szwajcarzy skoncentrowali się na roślinnych lotnych związkach organicznych (LZO) oraz zdolności do wykrywania/produkcji LZO przez poświętnikowate. Strukturę filogenetyczną związaną z wytwarzaniem/detekcją metoksylowanych związków organicznych odkryto u owadów, ale nie u roślin. U obrazkowatych w przypadku większości LZO sprawdzał się wzorzec ewolucji skorelowanej z zapylaniem przez poświętnikowate. U chrząszczy nie natrafiono za to na ślad związku między wykrywaniem/produkcją LZO a odwiedzaniem kwiatów Araceae (wyjątkiem był skatol, in. 3-metyloindol, metylowa pochodna indolu). Uprawdopodobnia to hipotezę ewolucji sekwencyjnej.
  10. Podczas dorocznej konferencji brytyjskiego Stowarzyszenia Nauczycieli i Wykładowców wezwano do wprowadzenia bardziej rygorystycznych przepisów mających chronić dzieci przed przemocą w grach komputerowych. Nauczyciele ze szkół podstawowych i przedszkoli alarmują, że pod wpływem gier dzieci stają się coraz bardziej agresywne i uzależniają się od fantastycznych światów, które oddzielają je od rzeczywistości. Już cztero- i pięciolatki bawią się podczas przerw w zajęciach w wypadki samochodowe czy udają, że z wyimaginowanych ran leci im krew. Nauczyciele twierdzą, że bez widocznego powodu w klasach jest coraz więcej przepychanek, dzieci często wymieniają ciosy. Otyłość, wykluczenie społeczne, samotność, upośledzona sprawność fizyczna - to cechy dzieci, które całymi godzinami w swoich pokojach grają w gry wideo. Istnieje też wyraźna korelacja pomiędzy tymi dziećmi, które przyznają się do grania, a tymi, które przychodzą do szkoły naprawdę zmęczone - mówi Alison Sherratt z podstawówki Riddlesden St Mary’s Church of England. Wielu rodziców nie zajmuje się swoimi dziećmi, nie interesuje się, co robią całymi godzinami w pokojach, nie przejmuje się oznaczeniami wieku na pudełkach z grami komputerowymi.
  11. Bogata w tłuszcze dieta szybciej niszczy naczynia krwionośne szybciej, niż dotychczas przypuszczano. Takie wnioski płyną z badań, które na myszach przeprowadziła Marie Billaud i jej koledzy z University of Wirginia. Naukowcy porównywali podatność dwóch rodzajów arterii - dużej tętnicy szyjnej oraz małej tętnicy piersiowo-grzbietowej. Podczas badań wykorzystano dwie grupy myszy. Pierwszą z nich karmiono dietą bogatą w tłuszcze, druga grupa żywiona była w tradycyjny sposób. Okazało się, że po zaledwie 6 tygodniach w małych naczyniach zaszły znaczne zmiany właściwości strukturalnych i mechanicznych. U myszy na diecie wysokotłuszczowej podatność małej tętnicy uległa znacznemu zmniejszeniu. Odnotowano też gromadzenie się kolagenu w tętnicy. W dużym naczyniu nie znaleziono żadnych zmian. Pokazuje to, że już we wczesnym stadium otyłości zachodzą zmiany strukturalne właściwości małych i dużych tętnic, a zwiększona sztywność tętnic obserwowana jest tylko w małych naczyniach. To oznacza, że małe arterie szybciej niż duże padają ofiarą choroby i może to odgrywać rolę w rozwoju nadciśnienia spowodowanego długotrwałym spożywaniem wysokokalorycznego pożywienia - stwierdzili uczeni.
  12. Unia Europejska rozpoczęła śledztwo przeciwko Motorola Mobility. Wszczęto je po skargach Microsoftu i Apple’a. Oba koncerny twierdzą, że Motorola ogranicza konkurencję, łamiąc zasadę, iż prawa do korzystania z opatentowanych technologii należy sprzedawać na uczciwych i rozsądnych warunkach. Motorola jest właścicielem patentów, które są wykorzystywane przez konkurencję do zapewnienia kompatybilności pomiędzy urządzeniami różnych producentów. Obowiązujące w UE prawo mówi, że pewne podstawowe patenty, niezbędne do wykorzystywania przyjętych standardów, muszą być licencjonowane na równych niedyskryminujących zasadach. Zarówno Microsoft, jak i Apple twierdzą, że Motorola nie oferuje licencji na uczciwych zasadach. Komisja Europejska oświadczyła, że zbada skargi obu firm, a w szczególności sprawdzi „czy wnosząc skargi do sądów i wykonując ich wyroki wobec flagowych produktów Apple’a i Microsoftu - takich jak iPhone, iPad, Windows i Xbox - Motorola nie naruszyła swoich zobowiązań wobec organizacji standaryzujących“. Jeśli KE uzna, że Motorola naruszyła przepisy, firmie może grozić grzywna w wysokości do 10% rocznych światowych zysków.
  13. Choć witamina D kojarzy się raczej z zapobieganiem krzywicy, okazuje się, że wpływa również na długość przeżycia pacjentów z oddziałów intensywnej terapii (QJM: An International Journal of Medicine). Prof. Howard Amital z Uniwersytetu w Tel Awiwie (TAU) przeprowadził półroczne studium. Okazało się, że pacjenci z niedoborami witaminy D żyli średnio o 8,9 dnia krócej od osób z prawidłowym poziomem witaminy. Co więcej, wykazano, że stężenie witaminy D korelowało z liczbą białych krwinek. W badaniu obserwacyjnym uwzględniono 130 ludzi w wieku powyżej 18 lat, których przyjęto na oddział intensywnej terapii szpitala stowarzyszonego z TAU. Wszyscy wymagali wentylacji mechanicznej. Z próby wyeliminowano chorych przyjmujących przed hospitalizacją suplementy z witaminą D. Po przyjęciu do szpitala pacjentów podzielono w oparciu o stężenie witaminy D na 2 grupy: 1) osób, u których stężenie witaminy D wynosiło 20 nanogramów na mililitr krwi lub więcej oraz 2) osób, u których stężenie witaminy D nie osiągało 20 ng/ml, co interpretowano jako niedobór. Do 2. grupy zaliczono 107 chorych. Izraelczycy wyliczyli, że pacjenci w stanie krytycznym z prawidłowym poziomem witaminy D żyli średnio 24,2 dnia, a ludzie z niedoborami 15,3 dnia. Występowała też u nich wyższa liczba leukocytów. W ten sposób potwierdziły się wieloletnie przypuszczenia naukowców, że witamina D odgrywa ważną rolę w działaniu układu odpornościowego.
  14. Próbując postawić się w czyjejś sytuacji, często stwierdzamy, że druga osoba czuje się tak jak my. Dotyczy to zwłaszcza nieprzyjemnych stanów wisceralnych, np. przejmującego zimna. Okazuje się jednak, że w takim rozumowaniu istnieją polityczne ograniczenia: ktoś reprezentujący przeciwną opcję, nie może się czuć tak samo... Ed O'Brien z University of Michigan oraz Phoebe C. Ellsworth dali badanym, którzy stali zziębnięci na przystanku autobusowym, do przeczytania krótkie opowiadanie. Bohaterem był lewicowy, progejowski demokrata albo republikański zwolennik tradycyjnych małżeństw. Bez względu na przekonania polityczne, człowiek ten decydował się na podróż autostopem. Była zima, a on gubił się, nie mając wody, jedzenia czy dodatkowych ubrań. Badanych pytano, co najbardziej doskwierało autostopowiczowi: niska temperatura, brak picia czy głód. Proszono też o ocenę stopnia wygłodzenia, wychłodzenia i spragnienia nieszczęśnika oraz ujawnienie własnych preferencji politycznych. To samo zadanie wykonywała też grupa osób siedzących w ogrzewanej bibliotece. Jeśli autostopowicz reprezentował tę samą opcję polityczną co oni, ludzie stwierdzali, że jest mu równie zimno jak im. Gdy jednak reprezentował partię przeciwników, ocena osób stojących na przystanku i grzejących się w bibliotece okazała się podobna - zagubionemu było ciepło (komuś o tak różnych poglądach nie mogło przecież być tak samo zimno). W drugiej wersji opisanego eksperymentu ochotników częstowano wywołującą pragnienie słoną przekąską. Po przeczytaniu tej samej historii byli mniej skłonni twierdzić, że zwolennikowi innej partii chce się pić (tak) jak im.
  15. IBM zdobył właśnie kontrakt na budowę systemu komputerowego, który ma przetwarzać eksabajt danych na dobę. Dla porównania, we współczesnym internecie przetwarzanych jest około 499 petabajtów danych dziennie. Eksabajt to 1024 petabajty, zatem system IBM-a będzie musiał poradzić sobie z dwukrotnie większą ilością danych niż ogólnoświatowa sieć. Tak potężny system będzie potrzebny, by przetworzyć dane pochodzące ze Square Kilometer Array (SKA). To projektowany największy na świecie system radioteleskopów, który będzie 50-krotnie bardziej czuły niż jakikolwiek współczesny radioteleskop. SKA będzie korzystał z niewielkich teleskopów rozrzuconych na przestrzeni ponad 3000 kilometrów, co pozwoli symulować jeden gigantyczny radioteleskop. Budowa SKA rozpocznie się w 2016 roku, a 8 lat później teleskop ma pracować pełną parą. IBM połączył siły z Holenderskim Instytutem Radioastronomii Astron i mają w ciągu najbliższych 5 lat w ramach projektu DOME opracować założenia systemu, który będzie w stanie poradzić sobie z olbrzymią ilością danych dostarczaną przez SKA. System ma nie tylko przyjąć eksabajt informacji dziennie, ale również będzie musiał je przetwarzać i przechowywać. Specjaliści będą musieli opracować technologie, które jeszcze nie istnieją. Skupią się przede wszystkim na zaawansowanych akceleratorach i łączeniu układów scalonych w trójwymiarowe struktury. Będą prowadzili badania na polu optyki, nanofotoniki, pamięci zmiennofazowych, postarają się też znacznie unowocześnić napędy taśmowe do przechowywania danych. Szczególny nacisk będą musieli położyć też na energooszczędność.
  16. Zapalenie układowe nasila objawy depresji oraz zmiany metaboliczne w częściach mózgu odpowiedzialnych za nastrój i motywację (The Journal of Nuclear Medicine). Liczne eksperymenty na gryzoniach pokazały, że stan zapalny w organizmie wpływa na mózg. Podobne wyniki uzyskano w czasie studiów na ludziach, w ramach których ochotnicy wykonywali różne zadania na komputerze. Pojawiały się zmiany w zachowaniu, uzyskano też charakterystyczne wyniki badań obrazowych. Amerykańscy naukowcy jako pierwsi zmierzyli jednak aktywność mózgu w czasie, kiedy wolontariusze odpoczywali. Dr Jonas Hannestad i inni zebrali grupę 9 zdrowych osób. Podano im endotoksynę, która wywoływała zapalenie układowe oraz lekkie objawy depresji, takie jak zmęczenie i obniżone zainteresowanie kontaktami społecznymi. Innego dnia ochotnicy zażywali placebo. Ponieważ próba była podwójnie ślepa, ani naukowcy, ani sami zainteresowani nie wiedzieli, kiedy zaaplikowano jaki środek. Każdorazowo wykonywano pozytonową tomografię emisyjną (PET) z użyciem 18F-fluorodeoksyglukozy (FDG). Metoda ta pozwala dokładnie zmierzyć metabolizm glukozy w mózgu. Naukowcy skupili się na 3 rejonach: wyspie, ciele migdałowatym oraz zakręcie obręczy. Zmiany w zachowaniu oceniano za pomocą skali depresji Montgomery-Asberg (Montgomery-Asberg Depression Rating Scale, MADRS). Ponieważ badani odpoczywali, wszelkie zaobserwowane zmiany w mózgu można przypisać wyłącznie zapaleniu układowemu - podkreśla Hannestad. W porównaniu do placebo, po podaniu endotoksyny Amerykanie zaobserwowali podwyższony normalizowany metabolizm glukozy w obrębie wyspy oraz obniżony na obszarze kory obręczy. Nie zaobserwowano różnic w zakresie aktywności ciała migdałowatego (normalizowany metabolizm glukozy to stosunek aktywności metabolicznej regionu do całości mózgu).
  17. Samsung wybuduje swoją pierwszą fabrykę w Chinach. Zakład, w którym będą produkowane układy dla smartfonów, tabletów i odtwarzaczy MP3 będzie początkowo kosztował 2,3 miliarda dolarów. Wartość inwestycji będzie stopniowo zwiększana aż do 7 miliardów dolarów. Koreańska firma od dawna rozważała budowę fabryki w Chinach, jednak obawiała się kradzieży technologii. Nowy zakład ma rozpocząć produkcję pod koniec 2013 roku. Analitycy chwalą decyzję Samsunga. Zauważają, że dzięki niej firma znajdzie się bliżej swoich klientów. Będzie mogła dzięki temu w znacznym stopniu zrezygnować ze skomplikowanego systemu magazynowania i transportu, a jej produkty szybciej trafią do rąk jej głównych odbiorców - producentów elektroniki takich jak Foxconn.
  18. Od końca ubiegłego roku obserwujemy rosnące zainteresowanie Internet Explorerem. Przeglądarka, która od dawna traci rynkowe udziały, zaczęła je zyskiwać i najwyraźniej odbywa się to kosztem jej konkurencji. Być może jesteśmy świadkami odwrócenia niekorzystnego dla Microsoftu trendu. Jeszcze pomiędzy listopadem a grudniem 2011 Internet Explorer zanotował sporą stratę. Jego rynkowe udziały spadły z 52,64% do 51,87%. W tym samym czasie Firefox zanotował spadek z 22,14% do 21,83%, a Chrome wzrósł z 18,18% do 19,11%. Miesiąc później rynkowe udziały Internet Explorera wynosiły już 52,96%. Firefox doświadczył kolejnego spadku, do 20,88%, a udziały Chrome’a zmniejszyły się do 18,94%. Korzystny dla IE trend uległ nieco zahamowaniu pomiędzy styczniem a lutym, kiedy to udziały tej przeglądarki zmniejszyły się z 52,96 do 52,84%. Lekki wzrost (z 20,88 do 20,92) zanotował Firefox, a udziałem Chrome’a stał się niewielki spadek z 18,94 do 18,90%. W marcu IE znowu mógł się pochwalić wzrostem i to aż o 1 punkt procentowy. Obecnie rynkowe udziały przeglądarki Microsoftu wynoszą 53,83%, czyli najwięcej od września ubiegłego roku. Firefox ciągle traci i należy doń 20,55% rynku. Stracił też Chrome. Z udziałami rzędu 18,57% ma najgorszy wynik od listopada 2011. Spadki Firefoksa nie dziwią, przeglądarka ta traci rynek od dłuższego czasu. Spadek popularności Chrome’a można zapewne tłumaczyć faktem, że Google ukarał sam siebie za nielegalne płatne linki. Na wzrost popularności IE mogły wpłynąć święta i związane z tym zakupy komputerów z preinstalowanym systemem Windows 7. Warto tutaj jednak zauważyć, że konsumenci podczas instalowania systemu mogą dokonać wyboru przeglądarki oraz że korzystny dla IE trend utrzymuje się wyjątkowo długo. Dotychczas bowiem przeglądarka Microsoftu błyskawicznie traciła rynek, a ewentualne zwyżki udziałów nie były tak spektakularne jak ostatnio.
  19. Przodkowie człowieka wykorzystywali ogień już ok. miliona lat temu, czyli o 300 tys. lat wcześniej niż dotąd sądzono. Spopielone mikroresztki roślinne oraz leżące nieopodal kości zwierząt i kamienne narzędzia znaleziono w jaskini Wonderwerk w RPA (Proceedings of the National Academy of Sciences). Odkrycia dokonała międzynarodowa ekipa, której pracami kierowali naukowcy z Uniwersytetu w Toronto i Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Sugeruje to, że już Homo erectus uczynił z ognia część swojego codziennego życia - uważa antropolog Michael Chazan. Francesco Berna i Paul Goldberg z Uniwersytetu w Bostonie przeprowadzili analizę osadów sprzed miliona lat, z której wynikało, że zarówno kości, jak i drewno spalono raczej na miejscu i nie przyniosły ich tutaj woda czy wiatr. W jaskini znaleziono także odbarwienie powierzchni typowe dla palenia ognia.
  20. Dziewięć na 10 leków pomyślnie przetestowanych na myszach i innych modelach zwierzęcych nie działa u ludzi. Prof. Joseph Garner ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda twierdzi, że przyczyn należy upatrywać w chłodzie, w jakim są hodowane laboratoryjne gryzonie. Jeśli chcesz zaprojektować lek, który pomoże pacjentom w szpitalu, nie powinieneś polegać na zwierzętach przeżywających stres termiczny i radzących sobie z tym faktem, zwiększając tempo przemiany materii. To zmienia wszystkie aspekty ich fizjologii, m.in. to, jak szybko wątroba rozkłada lek. [...] Zwiększa się ryzyko, że lek zadziała inaczej u myszy i [grupy docelowej, czyli] ludzi. Zespół Garnera zaproponował proste rozwiązanie tego problemu. Wystarczy zapewnić zwierzętom materiały do budowy gniazd. Dysponując przytulnym lokum, myszy naturalnie wyregulują temperaturę i będą lepszym modelem działania leku u ludzi. Mając wybór, myszy preferują temperatury rzędu 30-32 stopni Celsjusza, ale wskutek uregulowań federalnych w amerykańskich laboratoriach utrzymuje się temperaturę 20-24 stopni. "Zimny chów" ma swoje uzasadnienie. Po pierwsze, niższe temperatury pomagają stłumić agresywne tendencje myszy. Po drugie, samice produkują w takich warunkach więcej mleka. U gryzoni hodowanych w temperaturze 18-20 st. Celsjusza zmienia się działanie układu odpornościowego, może też dojść do zmniejszenia tempa wzrostu. Ponieważ laboratoria z różnych względów nie podniosą temperatury, zespół Garnera postanowił zbadać inne opcje. W najnowszym studium uwzględniono 36 samców i 36 samic z trzech popularnych szczepów. Naukowcy stworzyli kilka zestawów eksperymentalnych, w których za pomocą wąskiego korytarza połączono ze sobą 2 klatki. W jednej temperatura wynosiła tylko 20 st. Celsjusza, a wewnątrz umieszczano różne ilości podartego papieru do budowy gniazda. W drugiej utrzymywano stałą temperaturę 20, 23, 26, 29, 32 lub 35 stopni Celsjusza, nie udostępniając materiału do konstruowania schronienia. Myszy miały więc do wyboru: siedzieć bezczynnie w chłodnej klatce, wybrać cieplejszą klatkę, zacząć więcej jeść i zwiększyć tempo przemiany materii albo wybudować gniazdo. Poszczególne szczepy i płci wykazywały nieco inne preferencje. Nikt nie zdecydował się na "cierpienie z bezczynności"; zwierzęta wolały przenieść się do cieplejszego pomieszczenia lub wybudować gniazdo. Im więcej materiału, tym silniejsza chęć pozostania w chłodniejszej klatce. Pociąg do budowy gniazda był tak silny, że niektóre gryzonie godzinami zbierały skrawki papieru, by przenieść je w cieplejsze miejsce i tam skonstruować dom. Takie zachowanie myszy świadczy o tym, że funkcja gniazda wykracza poza dostarczanie ciepła. Być może chodzi o wygodę czy ochronę, zmniejszającą poziom stresu i lęku. Myszy budujące gniazda mniej jadły, bo nie musiały sprostać wzrastającym potrzebom metabolicznym. Samice wolały wyższe temperatury od samców (o ok. 5 st.), są bowiem drobniejsze i dysponują mniejszą ilością tłuszczu, który można by spalić, by się trochę ogrzać. Myszom wystarczy 6 g materiału na gniazdo, ale potrafią wykorzystać nawet 10 g. Doświadczona osoba potrafi na podstawie kształtu gniazda stwierdzić, czy zwierzętom jest za ciepło, czy za zimno. W ten sposób można też wykryć chorobę albo wpaść na trop samicy przygotowującej się do porodu.
  21. Heksagonalny azotek boru (h-BN) może być idealnym dielektrykiem w kolejnych generacjach podzespołów elektronicznych. Charakteryzuje się on bowiem bardzo równomiernym przepływem elektronów. Międzynarodowy zespół naukowców badał, jak h-BN zachowuje się w roli warstwy przedzielającej dwie warstwy przewodzące. Uczeni odkryli, że liczba elektronów tunelowanych przez taki dielektryk zależy wykładniczo od liczby jego warstw. Azotek boru to, podobnie jak grafen, struktura dwuwymiarowa. W przeciwieństwie do grafenu jest on jednak izolatorem. W miarę miniaturyzacji tranzystorów h-BN będzie prawdopodobnie najlepszym materiałem używanym w roli dielektryka - powiedział Liam Britnell z University of Manchester. Członkiem grupy badawczej był jeden z odkrywców grafenu, Konstantin Novoselov, oraz inni uczeni z Wielkiej Brytanii, Rosji, USA, Singapuru i Holandii. Britnell uważa, że przyszłe tranzystory mogą być zbudowane z grafenu i azotku boru. Oba materiały mają bowiem podobną strukturę siatki krystalicznej, ale odmienne właściwości elektroniczne. O tym, jak obiecujące może być połączenie obu materiałów pisaliśmy w notce Azotek boru lepszy dla grafenu niż krzem. Podczas swoich najnowszych badań uczeni skupili się na badaniu diod tunelujących [polecamy tekst W warstwach nadzieja - red.], w których h-BN wykorzystano w roli izolatora pomiędzy takimi materiałami jak grafen, grafit i złoto. Precyzyjne pomiary wykazały, że już pojedyncza warstwa heksagonalnego azotku boru działa efektywna bariera, a przepływ prądu zmniejsza się wraz ze wzrostem liczby warstw. Do całkowitego zatrzymania tunelowania elektronów pomiędzy warstwami grafenu dochodzi, gdy przedzielimy je więcej niż sześcioma warstwami h-BN. Naukowcy mówią, że teraz skupią się na poszukiwaniu półprzewodnika, który uzupełni konfigurację h-BN/grafen. Byłoby wspaniale znaleźć taki materiał. Chcemy połączyć w warstwy grafen, h-BN i inne materiały i stworzyć z nich nowe struktury trójwymiarowe. Mamy nadzieję, że dzięki temu odkryjemy nowe właściwości fizyczne oraz nowe sposoby tworzenia elektroniki - stwierdził Britnell.
  22. Microsoft oznajmił, że w związku ze sporem patentowym, który toczy z Motorolą przed niemieckim sądem, likwiduje swoje centrum dystrybucyjne w Niemczech. Wolelibyśmy pozostawić je w Niemczech, gdzie znajdowało się od wielu lat. Niestety, oceniamy, że w związku z pozwem złożonym przez Motorolę ryzyko prowadzenia biznesu jest zbyt wysokie - oświadczyli przedstawiciele koncernu. Centrum dystrybucyjne, obsługiwane na zlecenie firmy z Redmond przez Arvato, zostanie przeniesione do Holandii. Motorola oskarżyła Microsoft o naruszenie patentów dotyczących technologii wideo. Wyrok zapadnie 17 kwietnia i może skończyć się nawet wydaniem Microsoftowi zakazu sprzedaży m.in. Windows 7. To uderzyłoby w interesy koncernu w wielu krajach, do których oprogramowanie trafia właśnie z centrum dystrybucyjnego w Niemczech. Wydaje się, że Niemcy stały się ostatnio terenem walki na patenty pomiędzy światowymi gigantami. Warto przypomnieć, że to właśnie niemiecki sąd zakazał Samsungowi sprzedaży tabletu Galaxy Tab 10.1, gdyż był zbyt podobny do tabletu Apple’a. Holandia będzie dla Microsoftu bezpieczniejszym krajem, gdyż tamtejsze sądy nie wydają tak chętnie jak niemieckie wyroków zakazujących sprzedaży.
  23. Amerykańskie Archiwum Narodowe zrobiło prezent genealogom i historykom. Po raz pierwszy w historii i po raz pierwszy w internecie udostępniło każdemu chętnemu wyniki spisu powszechnego. Do sieci trafiło 3,9 miliona zeskanowanych stron zawierających szczegółowe dane pozyskane w 1940 roku. Na razie możliwe jest wyszukiwanie tylko pod kątem miejsca zamieszkania. Jednak szybko się to zmieni. Już 300 000 osób zadeklarowało chęć pomocy przy zbudowaniu, na podstawie udostępnionych skanów, bazy danych, którą będzie można też przeszukiwać po nazwiskach. Według amerykańskiego prawa szczegółowe dane, zebrane podczas odbywających się co 10 lat spisów powszechnych, mogą być publikowane najwcześniej po 72 latach. Nieprzypadkowo do pierwszej powszechnej publikacji wybrano spis z 1940 roku. Kraj wychodził właśnie z Wielkiego Kryzysu i był w przededniu przystąpienia do II wojny światowej. Z otwarcia archiwów ucieszą się też zwykli Amerykanie, wśród których coraz popularniejsze staje się poszukiwanie swoich korzeni. To jak Gwiazdka - powiedział David Ferriero, szef Archiwum, który mógł poszukać danych o swoich włoskich przodkach. Ferriero poinformował, że w 1940 roku pracowało około 120 000 rachmistrzów spisowych, którzy zebrali informacje o 132 163 569 obywatelach kraju. Do dzisiaj żyje ponad 21 milionów osób, które spisano przed 72 laty. Spis z 1940 roku był 16. spisem zorganizowanym od powstania USA. Był też pierwszym, w którym zadano liczne pytania o status społeczno-ekonomiczny. Władze chciały bowiem zmierzyć, jak się powodzi obywatelom po Wielkim Kryzysie. Zaglądając na stronę http://1940census.archives.gov dowiemy się m.in. jak i ile ludzie zarabiali, czy mieli w domu radio i toaletę spłukiwaną bieżącą wodą.
  24. Krótsze sesje intensywnych ćwiczeń są korzystniejsze - czytaj: zdrowsze - od dłuższych sesji o umiarkowanej intensywności, które pozwalają spalić tę samą liczbę kalorii (Journal of Epidemiology). Naukowcy z Queen's University ustalili, że ludzie wykonujący najintensywniejsze ćwiczenia zmniejszają ryzyko rozwoju zespołu metabolicznego aż o 2/3, w porównaniu do osób, które nie ćwiczą tak energicznie, ale spalają w sumie tyle samo kalorii na jednostkę wagi ciała (w tym wypadku funt). Za energiczne ćwiczenia uznawano np. bieg, a wśród ćwiczeń o umiarkowanej intensywności wymieniano m.in. marsz oraz rekreacyjną jazdę na rowerze. Kanadyjczycy podkreślają, że na razie stwierdzili istnienie korelacji. By doprecyzować, czy jest to związek przyczynowo-skutkowy, konieczne są dalsze badania. Obecne zalecenia sugerują co najmniej 150 min ćwiczeń umiarkowanych lub 75 min intensywnych tygodniowo (założenie jest takie, że przy energicznym ruchu w ciągu minuty spala się 2-krotnie więcej kalorii). Kanadyjczycy sądzą, że takie ujęcie zagadnienia jest półprawdą, ponieważ sugeruje, że przewaga ćwiczeń intensywnych nad umiarkowanym wysiłkiem polega wyłącznie na skróceniu czasu przeznaczanego na ruch. Ian Janssen i Robert Ross wykorzystali dane 1841 dorosłych, biorących udział w studium National Health and Nutrition Examination Survey amerykańskiego Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (u ok. 1/3 ochotników zdiagnozowano zespół metaboliczny). Badani przez tydzień nosili przyspieszeniomierz, który zbierał informacje o aktywności właściciela, w tym o intensywności ćwiczeń. Niestety, urządzenia nie można było używać w wodzie, nie wiadomo też, czy dobrze działało u osób wybierających intensywne ćwiczenia wymagające niewiele ruchu, np. jeżdżenie na rowerze stacjonarnym. Zgodnie z oczekiwaniami, okazało się, że im bardziej ktoś był aktywny, tym mniejsze ryzyko wystąpienia zespołu metabolicznego. Stwierdzono jednak, że ruch ruchowi nierówny, bo prawdopodobieństwo wystąpienia zespołu metabolicznego u osób poświęcających 150 min na umiarkowane ćwiczenia było ok. 2,4 razy wyższe niż u miłośników intensywniejszego ruchu, którzy ćwiczyli 75 min tygodniowo. O tym, że ważna jest intensywność wysiłku, świadczy fakt, że przy przejściu od 0 do 500 MET w ramach umiarkowanego ruchu wyrażonego w minutach na tydzień (MET to tzw. równoważnik metaboliczny; 1 MET odpowiada zużyciu O2 w spoczynku) skorygowana częstość zespołu metabolicznego spadała o 15,5%, a przy 0-500 MET dla ruchu intensywnego aż o 37,1%. Zespół z Uniwersytetu Królowej wziął poprawkę na różne czynniki, które potencjalnie mogły wpływać na wyniki, w tym płeć, palenie, picie czy przynależność etniczną.
  25. Jak podają Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH), w porównaniu do lat 60., Amerykanki rodzą obecnie o 2-3 godziny dłużej. Naukowcy proponują więc, by przedefiniować, co rozumie się pod pojęciem "normalny poród siłami natury". Dłużej trwa pierwsza faza porodu. Nawet kiedy weźmie się pod uwagę zmianę czynników demograficznych [starszy średni wiek matki, wyższą wagę ciała oraz to, że same noworodki są większe], poród nadal pozostaje dłuższy - podkreśla Katherine Laughon z Narodowego Instytutu Zdrowia Dziecka i Ludzkiego Rozwoju (National Institute of Child Health and Human Development). Amerykanka podkreśla, że nie udało się w pełni ustalić, co stanowi przyczynę zaobserwowanego zjawiska. Częściowym wyjaśnieniem może jednak być znieczulenie zewnątrzoponowe: teraz o wiele popularniejsze niż przed półwieczem. Analiza, której wyniki ukazały się w piśmie American Journal of Obstetrics & Gynecology, bazowała na danych z 2 studiów: 1) Collaborative Perinatal Project (CPP) oraz 2) Consortium on Safe Labor (CSL). Pierwsze obejmowało lata 1959-1966 i dotyczyło ok. 39,5 tys. kobiet, które urodziły donoszone dziecko. Drugie przeprowadzono w latach 2002-2008, uwzględniając 98 tys. pań, które również urodziły w terminie. U żadnej z kobiet nie wywoływano porodu. Wszystkie ciąże były pojedyncze, a dzieci ułożyły się główkowo. W porównaniu do CPP, kobiety objęte CSL były starsze (26,8 ± 6,0 versus 24,1 ± 6,0) i cięższe (BMI wynosiło 29,9 ± 5,0 versus 26,3 ± 4,1 kg/m2). Współczesnym kobietom znacznie częściej podawano znieczulenie zewnątrzoponowe (odsetek wynosił 55%, w porównaniu do 4% 50 lat temu). Laughon podkreśla, że obecnie kobiety częściej przechodzą cesarskie cięcia (12% vs. 3% 50 lat temu) i częściej podaje im się wywołującą skurcze oksytocynę, dlatego grupa pań rodzących siłami natury może się różnić od kobiet rodzących spontanicznie w latach 60. Wyliczono, że w przypadku pierwiastek pierwsza faza porodu jest teraz średnio o 2,6 godz. dłuższa niż w latach 60. W grupie matek z doświadczeniem różnica spada do 2 godzin.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...