-
Liczba zawartości
37634 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Firma WhiteHat Security informuje, że po raz kolejny poprawiło się bezpieczeństwo witryn internetowych. Na 7000 witrynach monitorowanych przez przedsiębiorstwo średnia liczba dziur spadła z 230 w roku 2010 do 79 w roku 2011. Od 2007 roku, kiedy to dziur było 1111, WhiteHat Security notuje ciągły spadek średniej liczby luk na witrynę. Rosnące bezpieczeństwo witryn przyczynia się do zmiany zachowania cyberprzestępców. W przeszłości uruchamiali one automaty, które masowo atakowały dziesiątki tysięcy witryn. Teraz specjaliści obserwują rosnącą liczbę ataków precyzyjnie wymierzonych w słabiej zabezpieczone strony. Z kolei świadomość, że przeprowadzane są celowane ataki skłania menedżerów IT w firmach do większej dbałości o bezpieczeństwo. Do zwiększenia świadomości użytkowników i właścicieli witryn przyczyniają się też nagłaśniane przez media ataki na wielkie korporacje. W ciągu ostatnich miesięcy ich ofiarami padały AT&T czy Sony.
-
Wczoraj serwery Microsoftu zainstalowały oprogramowanie Skype na komputerach wielu użytkowników, nie pytając ich o zdanie. Najprawdopodobniej wskutek błędu w Windows Server Update Services (WSUS) doszło do instalacji oprogramowania na tych komputerach, które zostały skonfigurowane tak, by poprawki były wgrywane automatycznie bez pytania użytkownika o zgodę. Microsoft wycofał poprawkę i oznaczył ją jaką nieważną. Obecnie nie jest ona instalowana. WSUS jest coraz popularniejsza wśród firm i organizacji zarządzających wieloma komputerami. Usługa daje większą kontrolę nad obciążeniem sieci i instalowanymi poprawkami. Użytkownicy mogą m.in. zdecydować, jakiego rodzaju poprawki mają być automatycznie zainstalowane. Feralna instalacja Skype’a była oznaczona jako poprawka nie mająca związku z bezpieczeństwem. Sam fakt zainstalowania się Skype zaskoczył pracowników Microsoftu. Na microsoftowym TechNet możemy przeczytać dyskusję, w czasie której Doug Neal z Microsoftu mówi, że poprawka ta nie jest w stanie zainstalować się na komputerach, na których wcześniej nie był zainstalowany Skype. Jednak kilku użytkowników TechNetu, zarządzających dużymi sieciami, poinformowało, że nagle Skype został zainstalowany tam, gdzie go wcześniej nie było.
-
Australijscy fizycy rozszyfrowali, w jaki sposób hemoglobina przystosowała się do przenoszenia tlenu u gatunków o różnej temperaturze ciała. Dr Christopher Garvey z Australian Nuclear Science and Technology Organisation wyjaśnia, że tlen łączy się żelazem cząsteczki hemu. By do tego doszło, będąca teramerem cząsteczka hemoglobiny musi się nieco rozpakować i "uelastycznić". Zespół, którego artykuł ukazał się w Journal of the Royal Society Interface, przyglądał się stabilności termodynamicznej, ruchom konfiguracyjnym i siłom działającym wewnątrz hemoglobiny 3 gatunków zwierząt endotermicznych - dziobaka, kury domowej i człowieka - oraz jednego ektotermicznego - krokodyla różańcowego. Dziobak ma najniższą temperaturę ciała wśród kręgowców (34°C), a kura wysoką - 42,8°C. Badając roztwory Hb, naukowcy wykorzystali kilka zjawisk/metod, m.in: dichroizm kołowy czy niespójne, elastyczne rozpraszanie neutronów (ENS). Symulacja komputerowa pomogła w określeniu sekwencji aminokwasowych determinujących miękkość cząsteczki hemoglobiny przy różnych temperaturach. Obserwując hemoglobinę w różnych temperaturach, naukowcy zauważyli, że przy temperaturze odpowiadającej ciepłocie ciała danego gatunku Hb błyskawicznie z dość sztywnej stawała się elastyczna. Choć hemoglobiny wszystkich gatunków miały podobną budowę, temperatura zmiękczenia zależała od sekwencji aminokwasów otaczających po obu stronach otwory, które odgrywają ważną rolę w regulacji absorpcji tlenu. To one okazały się podstawowym czujnikiem temperatury u kur i człowieka. U organizmów endotermicznych siły molekularne wydają się przystosowane do tego, by przy średniej temperaturze ciała umożliwić fluktuacje konformacyjne. W hemoglobinie gatunku ektotermicznego - krokodyla różańcowego - duża siła utrzymuje wąską amplitudę ruchów cząsteczki w całym zakresie temperatury, w jakiej zwierzę żyje (stąd brak przeskoków elastyczności hemoglobiny). Wg Garveya, zmiany w "miękkości" Hb są ewolucyjnym przystosowaniem organizmów stałocieplnych.
-
Co komu przyjdzie ze znalezienia bozonu Higgsa czy odkrycia wszystkich izotopów wszystkich znanych pierwiastków, skoro czas istnienia tych izotopów liczony jest w milionowych częściach sekundy? Nauki podstawowe są przez wiele osób postrzegane jako marnotrawstwo olbrzymich pieniędzy. John Womersley, szef brytyjskiej Rady ds. Infrastruktury Naukowo-Technologicznej, postanowił obliczyć finansowe koszty i korzyści działalności akceleratora Tevatron. Akceleratory to niezwykle drogie urządzenia, w których przeprowadzane są eksperymenty nie mające żadnego bezpośredniego przełożenia na życie przeciętnego człowieka. Womersley dowodzi jednak, że uprawianie nauki dla samej nauki przynosi społeczeństwu olbrzymie korzyści. Budowę Tevatronu zakończono w marcu 1983 roku. Akcelerator działał do września 2011. Womersley szacuje, że koszty jego budowy i utrzymania wyniosły w sumie około 4 miliardów dzisiejszych dolarów. Bezpośrednie korzyści finansowe z funkcjonowania akceleratora można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza z nich to wykształcenie 1414 doktorów. Tyle właśnie osób doktoryzowało się dzięki Tevatronowi. Amerykańskie Census Bureau szacuje, że w 2002 roku posiadacz tytułu doktorskiego z fizyki był dla gospodarki wart 2,2 miliona USD. Według dzisiejszej wartości dolara jest to 2,8 miliona. Kwota ta określa wartość osoby z doktoratem w porównaniu z tą samą osobą bez doktoratu. Wartość wszystkich doktorów wykształconych przez Tevatron wynosi zatem 3,96 miliarda USD. Kolejną bezpośrednią korzyścią finansową są magnesy nadprzewodzące. Tevatron był pierwszym urządzeniem, w którym wykorzystano magnesy produkowane na skalę przemysłową. Żeby akcelerator mógł powstać konieczne było rozwiązanie wielu problemów inżynieryjnych. Obecnie magnesy nadprzewodzące wykorzystywane są m.in. w produkcji i przesyłaniu energii oraz w medycynie. Wartość światowego rynku magnesów nadprzewodzących wynosi 5 miliardów dolarów. Womersley argumentuje, że jeśli budowa Tevatrona jedynie o rok lub dwa lata przyspieszyła powstanie rynku masowo produkowanych magnesów nadprzewodzących, to akcelerator przyniósł w tym momencie korzyści rzędu 5-10 miliardów USD. W końcu Womersley skupił się na przemyśle komputerowym. Prowadzone w akceleratorze eksperymenty wymagały znacznego zwiększenia mocy obliczeniowych komputerów. Wartość przemysłu komputerowego to obecnie 150 miliardów dolarów rocznie. Jeśli założymy, że uczeni pracujący nad budową akceleratora przyspieszyli rozwój przemysłu komputerowego o zaledwie 3 miesiące, to tym samym przynieśli gospodarce korzyści rzędu około 40 miliardów dolarów. Z wyliczeń Womersleya wynika zatem, że zainwestowane w Tevatron 4 miliardy dolarów przyniosły dochód około 50 miliardów dolarów. Oczywiście wszelkie tego typu wyliczenia są bardzo nieprecyzyjne, pokazują jednak, że nawet pozornie najbardziej nieopłacalne badania naukowe przynoszą społeczeństwu olbrzymie korzyści. Nawet jeśli mówimy tylko o korzyściach finansowych. W sieci można zapoznać się z wystąpieniem Womersley'a i wykorzystanymi przezeń materiałami.
-
Pojedyncza dawka nowej szczepionki przez całe życie chroni myszy przed uzależnieniem od nikotyny. Wątroba zwierząt ulega przekształceniu w fabrykę monoklonalnych przeciwciał usuwających alkoloid, gdy tylko ten pojawi się w krwioobiegu. W ten sposób nigdy nie dociera on do serca czy mózgu. Wcześniejsze szczepionki przepadały na etapie testów klinicznych, ponieważ wszystkie bezpośrednio dostarczały przeciwciała, które utrzymywały się tylko kilka tygodni. Później drogą iniekcję trzeba było powtarzać. Jak dodaje dr Ronald G. Crystal z Weill Cornell Medical College, tego typu pasywne szczepionki dają sprzeczne rezultaty, być może dlatego, że poszczególne osoby potrzebują różnych dawek, zwłaszcza gdy znowu zaczynają palić. Jak wyjaśnia Crystal, aktywna szczepionka zawiera fragmenty obcej substancji, np. wirusa. Układ odpornościowy je wykrywa i zaczyna zwalczać, dzięki czemu wykształca się odporność. Niestety, nikotyna jest małą cząsteczką, system immunologiczny jej nie dostrzega, dlatego nie można wyprodukować szczepionki aktywnej. W wersji biernej aplikuje się gotowe przeciwciała wywołujące odpowiedź immunologiczną. Z podanych wcześniej powodów zespół z Weill Cornell nie zamierzał korzystać i z niej, wyprodukowano więc 3. typ - szczepionkę genetyczną. Początkowo testowano ją na myszach z różnymi chorobami oczu i guzami. Później na bazie tego samego modelu stworzono broń przeciw uzależnieniu od nikotyny. Akademicy wykorzystali sekwencję genetyczną przeciwciała nikotynowego stworzonego przez dr. Jima D. Jandę z Instytutu Badawczego Scripps. Umieszczono ją w wirusie zależnym od adenowirusów (ang. adeno-associated virus, AAV). Uwzględniono także informację, która kierowała szczepionkę do hepatocytów. Sekwencja genetyczna ulegała w komórkach wątroby insercji. W ten sposób poza tymi samymi substancjami co zwykle uwalniały one również przeciwciała. Podczas eksperymentów w organizmie gryzoni stale powstały duże ilości przeciwciał (ustalono to na podstawie badań krwi). Okazało się też, że jedynie niewielka ilość administrowanej nikotyny trafiała do mózgu. W ramach monitoringu zachowania w klatkach zainstalowano czujniki podczerwieni. Okazało się, że u zaszczepionych myszy po podaniu nikotyny aktywność się nie zmieniała, za to zwierzęta nieszczepione się wyciszały, co oznacza, że nikotyna dotarła do mózgu i serca. Amerykanie przygotowują się do testów szczepionki na szczurach i naczelnych. Jeśli zakończą się sukcesem, rozpoczną się badania na ludziach. Crystal dodaje, że ze względu na bezpieczeństwo szczepionki można by ją podawać osobom, które nigdy nie paliły. Na takiej samej zasadzie, na jakiej rodzice decydują się zaszczepić dziecko przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego [HPV], mogliby też rozważać szczepienie przeciw nikotynie.
-
By dostarczyć tlen do krwi osób z ostrą niewydolnością płuc czy niedrożnością dróg oddechowych, naukowcy ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie opracowali wypełnione gazem mikrocząstki, które można wstrzyknąć bezpośrednio do krwioobiegu. Kieszonkę z tlenem otacza pojedyncza warstwa lipidów. Amerykanie ujawniają, że kroplówka z mikrocząstkami, którą podawano królikom z niskim poziomem tlenu we krwi, w ciągu kilku sekund przywracała niemal prawidłową saturację. Przy kompletnie niedrożnej tchawicy infuzja utrzymywała zwierzęta przy życiu aż przez kwadrans, zmniejszając częstość uszkodzenia narządów i zatrzymania krążenia. Zawiesina mikrocząstek to doskonałe przenośne rozwiązanie. Można w ten sposób ustabilizować pacjenta, dając ekipie karetki czy lekarzom w szpitalu więcej czasu na przeprowadzenie np. tracheotomii. Dr John Kheir przewiduje, że w przyszłości strzykawki z mikrocząstkami znajdą się na wyposażeniu izb przyjęć, ambulansów i helikopterów transportowych. Mikrocząstki będą zapewne administrowane przez krótki czas, ok. 15-30 min, ponieważ ich zawieszenie w płynnym medium niesie ze sobą ryzyko przeciążenia układu krążenia (przewodnienia). Kheir rozpoczął badania nad wstrzykiwalnym tlenem w 2006 r., po tym gdy u jednej z jego małych pacjentek z zapaleniem płuc o ciężkim przebiegu doszło do krwawienia do płuc, znacznego obniżenia saturacji krwi tlenem oraz uszkodzenia mózgu. Dziewczynka zmarła, zanim lekarze zdążyli podłączyć ją do płucoserca. Na samym początku pobieraliśmy sobie krew, mieszaliśmy ją z mikrocząstkami i widzieliśmy, jak na naszych oczach z niebieskiej staje się czerwona. Później, by zoptymalizować działanie i zapewnić chorym bezpieczeństwo, naukowcy eksperymentowali z różnymi stężeniami i wielkościami cząstek. Jak można przeczytać na łamach czerwcowego Science Translational Medicine, lipidy i tlen miesza się za pomocą sonikatora ultradźwiękowego. Gaz zostaje zamknięty wewnątrz cząstek o średnicy 2-4 mikrometrów. Jednym z kluczy do sukcesu projektu była możliwość podania skoncentrowanego tlenu w małej ilości cieczy. [...] Znajduje się w niej 3-4-krotnie więcej tlenu niż w naszych własnych erytrocytach. Nad dożylnym podawaniem tlenu pracowano już we wczesnych latach 90., ale tworzyły się m.in. groźne zatory gazowe. My przezwyciężyliśmy ten problem, pakując gaz do małych, odkształcalnych cząstek. Dramatycznie zwiększają one powierzchnię wymiany gazowej i są w stanie przecisnąć się przez naczynia włosowate, w których wolny gaz by utknął.
-
Po trzydziestu latach poszukiwań dwóch łowców skarbów znalazło kilkadziesiąt tysięcy złotych i srebrnych monet pochodzących z I wieku przed naszą erą. Skarb warty jest obecnie około 15 milionów funtów. Reg Mead i Richard Miles rozpoczęli swoje poszukiwania na wyspie Jersey gdy córka jednego z farmerów powiedziała im, że jej ojciec pracując w polu znalazł srebrne monety. Kobieta pozwoliła im prowadzić poszukiwania, jednak mogli to robić jedynie przez 10-15 godzin rocznie. Nie potrafiła też wskazać im dokładnie miejsca, w którym ojciec trafił na monety. Powiedziała mi, że w ziemi schowany był garnek, na który natrafili pewnego mokrego zimowego dnia. Gdy go wyciągnęli monety walały się wszędzie. Napełnili nimi niewielki worek, a resztę monet wrzucili z powrotem do dziury - opowiada Mead. Obaj panowie wypytali kobietę o szczegóły i z jej opisu stwierdzili, że monety mają 2 do 3 tysięcy lat. W końcu, po 30 latach poszukiwań, trafili, dzięki silnemu wykrywaczowi metali, na gliniany blok zawierający od 30 to 50 tysięcy srebrnych i złotych monet. Monety pochodzą z Armoryki, to dzisiejsza Bretania i część Normandii. Rzymianie, po podbiciu tych terenów, włączyli je do prowincji Galia Lugdunensis. Specjaliści uważają, że monety zostały ukryte przed oddziałami Juliusza Cezara, które dokonywały podboju. Skarb przetransportowano do Jersey Museum, gdzie monety zostaną oczyszczone i zbadane. Doktor Philip de Jersey, były ekspert Oxford University ds. celtyckich monet uważa, że każda z monet jest obecnie warta 100-200 funtów. Zatem znalezisko ma olbrzymią wartość także z materialnego punktu widzenia. Olgę Finch z Jersey Museum cieszy natomiast fakt, że odkrywcy skarbu wezwali specjalistów, by go wydobyli. Dzięki temu możliwe będzie zbadania całego kontekstu archeologicznego i poszerzy naszą wiedzą o ludziach, którzy monety ukryli. Miejsce znalezienia skarbu nie zostało ujawnione w obawie przed złodziejami. Nie wiadomo natomiast, kto obecnie jest właścicielem skarbu i na jaką nagrodę mogą liczyć znalazcy. Co prawda Mead, Miles i właściciel pola przed laty zawarli umowę dotyczącą podziału bogactwa, nie wiadomo jednak, czy jest ona ważna z punktu widzenia prawa. Prawo Wielkiej Brytanii przewiduje, że muzea i agendy rządowe mogą odebrać znalazcy zabytki, jednak powinny zapłacić za nie pełną wartość rynkową. Wyspa Jersey nie jest jednak formalnie częścią Wielkiej Brytanii i obowiązują tam inne przepisy. Szukam takich rzeczy od 1959 roku i nigdy na nic podobnego nie trafiłem. To pole przeszukiwaliśmy od 30 lat - stwierdził Mead.
-
Nakaz przeszukania posiadłości Dotcoma był wadliwy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Nowozelandzki sąd orzekł, że nakaz przeszukania posiadłości Kima Dotcoma, założyciela serwisu Megaupload, był wadliwy. Nakaz nie opisywał odpowiednio przestępstw, w związku z którymi został wydany - stwierdziła sędzia Helen Winkelmann. Po wydaniu wyroku policja rozpoczęła konsultacje z rządowym biurem prawnym, by zdecydować, jakie działania powinny zostać teraz podjęte. To kolejne zwycięstwo oskarżanego o piractwo serwisu i jego właściciela. Wcześniej Kim Dotcom został zwolniony za kaucją. Ponadto w marcu nowozelandzka sędzia Judith Potter orzekła, że nakaz zajęcia majątku Dotcoma jest nieważny. Natomiast w kwietniu amerykański sędzia federalny Liam O’Grady, który nadzoruje śledztwo przeciwko Megaupload, wyraził wątpliwości, czy FBI ma prawo postawić serwisowi jakiekolwiek zarzuty natury kryminalnej. -
Podczas budowy metra w Salonikach trafiono na 70-metrowy odcinek rzymskiej drogi, która była w starożytności główną arterią miasta. Wyłożona marmurem droga zostanie podniesiona tak, by można ją było podziwiać gdy metro będzie już gotowe. Na miejscu znaleziono też pozostałości lamp, narzędzi oraz kolumn. Wiek drogi oceniono na około 1800 lat. Badania wykazały, że została ona zbudowana na starszej o 500 lat greckiej drodze. Starożytna droga i równoległe do niej drogi boczne przebiegają podobnie jak drogi współczesne - powiedział archeolog Viki Tzanakouli. Znajdująca się 7 metrów pod poziomem gruntu droga biegnie mniej więcej tak samo jak współczesna ulica Egnatia. Prace nad metrem w Salonikach zostały rozpoczęte w 2006 roku. Już w tej chwili są one opóźnione o 4 lata. Winny opóźnień jest zarówno kryzys finansowy jak i konieczność przerywania prac na potrzeby wykopalisk archeologicznych. W 2008 roku robotnicy trafili na ponad 1000 grobów. W niektórych z nich znajdowała się biżuteria, monety i inne dzieła sztuki.
-
Już wkrótce może się okazać, że wcale nie potrzebujemy DJ-ów na imprezach. Pracy pozbawi ich Shimi - muzyczny towarzysz skonstruowany przez robotyków z Centrum Technologii Muzycznej Georgia Tech. Maszyna wybiera muzykę, tańczy i dobiera playlistę do reakcji odbiorców. Twórca 30-cm robota, prof. Gil Weinberg, zaplanował, że audytorium tegorocznej konferencji I/O Google'a w San Francisco zaprezentuje się "trzyosobowy" band, który zatańczy do muzyki skomponowanej w laboratorium. Shimi to stacja dokująca dla iPhone'a czy smartfona z Androidem. Wykorzystuje bibliotekę utworów muzycznych z urządzenia przenośnego. Nie tylko podryguje, ale i dzięki kamerze z telefonu rozpoznaje gesty użytkownika. Poza tym wybiera utwory na podstawie rytmu wystukiwanego przez człowieka. By szybko się nie znudzić, różne rodzaje muzyki okrasza różnymi stylami tańca. Śledzi ruchy właściciela i obraca się, co gwarantuje, że do ucha zawsze dociera dźwięk najwyższej jakości. Wielu ludzi myśli, że roboty są ograniczone zaprogramowanymi instrukcjami. Shimi pokazuje, że to nieprawda i że maszyny mogą być twórcze i interaktywne - podkreśla doktorant Mason Bretan. Amerykanie planują, by w przyszłości sterować robotem za pomocą przeczącego kręcenia głową czy machania dłonią, które oznaczałoby pominięcie kolejnego utworu albo zwiększenie/zmniejszenie głośności. Shimi ma także wychodzić z inicjatywą - uzupełniać playlistę o nowe utwory, dopasowane do własnych wyborów człowieka. Komercjalizacja robota, który trafi ponoć do sklepów w okolicach przyszłorocznych wakacji, to działka firmy Tovbot. Shimi jest 3. robotem muzycznym Centrum Technologii Muzycznej. Wcześniej zaprojektowano tu Haile, perkusistkę, która słucha grających ludzi, analizuje w czasie rzeczywistym i zaczyna improwizować w tym samym stylu, oraz Shimona - interaktywnego marimbistę.
-
Apple uzyskał w amerykańskim sądzie wyrok, na podstawie którego może domagać się zablokowania w USA sprzedaży tabletu Galaxy Tab 10.1. Wyrok wydała sędzia Lucy Koh z San Jose, która wcześniej odrzuciła identyczne żądania amerykańskiego koncernu. Apple odwołało się jednak do federalnego sądu apelacyjnego, a ten nakazał sędzi Koh ponowne rozpatrzenie sprawy. Chociaż Samsung ma prawo do konkurowania, nie ma prawa do nieuczciwego konkurowania i zalewania rynku produktami naruszającymi prawo - napisała sędzia Koh w uzasadnieniu. Zakaz sprzedaży tabletu wejdzie w życie gdy tylko Apple wykupi weksel o wartości 2,6 miliona dolarów. Z pieniędzy tych zostanie wypłacone Samsungowi ewentualne odszkodowanie, gdyby okazało się, że zakaz został wydany niesłusznie. Koncern z Cupertino prowadzi od 2 lat ostrą batalię sądową, której celem jest ograniczenie wpływów Androida. W ubiegłym tygodniu sąd w Chicago odrzucił złożony przez Apple’a wniosek o zakazanie sprzedaży smartfonów Motoroli. Samsung zapowiedział odwołanie się od wyroku. Podkreślił, że zakaz nie wpłynie na jego wyniki finansowe.
-
Prezydent Republiki Malediwów Mohammed Waheed Hassan ogłosił, że cały kraj zostanie zamieniony w rezerwat morski. Tym samym powstanie największy tego typu rezerwat na świecie. Obecnie na Malediwach istnieją obszary chronione, jednak ustanowienie rezerwatu oznacza znacznie lepszą ochronę zasobów naturalnych. Prezydent stwierdził, że zakazane zostanie np. używanie trawlerów podczas połowu ryb. Już teraz Malediwy są sanktuarium dla rekinów, żółwi i wielu gatunków ryb występujących w Oceanie Indyjskim. Handel tymi produktami jest na Malediwach zakazany. Prezydent Hassan wyraził jednocześnie nadzieję, że rezerwat zostanie ustanowiony w ciągu 5 lat. Sue Liberman, zastępca dyrektora Pew Environment Group mówi, że decyzja Hassana jest bardzo istotna z punktu widzenia ochrony środowiska. Technicznie rzecz ujmując oznacza to zakaz takiego wykorzystywania zasobów, który prowadzi do ich wyczerpania. Zakazane zostanie przemysłowe łowienie ryb czy wydobywanie surowców. Co, oczywiście, nie oznacza zakazu odłowu rekreacyjnego czy żeglarstwa. To tak, jakby na lądzie ustanowić park narodowy. Na razie nie wiadomo, jaki obszar obejmie park. Prawdopodobnie Hassan miał na myśli całą strefę ekonomiczną należącą do Malediwów. Obejmuje ona obszar 200 mil morskich od granic lądowych państwa. Wody otaczające Malediwy są zamieszkiwane m.in. przez 1100 gatunków ryb, 5 gatunków żółwi morskich 21 gatunków waleni i 187 gatunków koralowców. W skład Malediwów wchodzi około 1200 wysp, z czego zamieszkanych jest około 200. Nie wiadomo, jak decyzja o ustanowieniu rezerwatu wpłynie na ekonomię kraju. Co prawda rybołówstwo jest drugim, po turystyce, źródłem PKB Malediwów, jednak w ostatnich latach gwałtownie spada liczba odławianych ryb. Niewykluczone, że dzięki ustanowieniu rezerwatu zwiększy się znaczenie turystyki, która obecnie zapewnia Malediwom 28% PKB i 90% wszystkich wpływów podatkowych.
-
Kwas dokozaheksaenowy (DHA), wielonienasycony kwas tłuszczowy omega-3, i kurkumina, składnik przyprawy curry, pomagają zachować zdolność chodzenia po mikrourazach rdzenia kręgowego. Eksperymenty prowadzono na szczurach, które stanowiły model mielopatii szyjnej. Mielopatia szyjna to skutek bezpośredniego naciskania na rdzeń kręgowy przez zwapniałe tkanki lub kości ze zwyrodnieniami. W grę mogą także wchodzić uszkodzenia powstałe w wyniku poruszania głową/szyją oraz ucisk naczyń doprowadzających krew do rdzenia. Powyżej miejsca ucisku uszkodzone zostają sznury tylne rdzenia, a poniżej dochodzi do demielinizacji dróg korowo-rdzeniowych. U pacjentów pojawiają się problemy z chodzeniem, bóle kończyn, osłabienie i zanik mięśni. Choroba ma charakter postępujący i stanowi główną przyczynę związanych z kręgosłupem zaburzeń chodu u osób powyżej 55. roku życia. Podczas gdy operacja może usunąć nacisk i zapobiec dalszym uszkodzeniom, nie naprawia szkód poczynionych neuronom i nerwom. Chcieliśmy [więc] sprawdzić, czy suplementacja pomoże w regeneracji rdzenia - wyjaśnia dr David Geffen ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Podczas eksperymentów naukowcy podzielili szczury z chorobą przypominającą mielopatię w szyjnym odcinku kręgosłupa na 3 grupy. Jedna jadła karmę o składzie analogicznym do typowej diety zachodniej (bogatej w nasycone tłuszcze i cukier). W drugiej była to standardowa pasza, uzupełniona o DHA i kurkuminę. Trzecia grupa (kontrolna) żywiła się standardową karmą bez dodatków. Amerykanie nie bez powodu wybrali DHA i kurkuminę. Kwas dokozaheksaenowy uczestniczy w naprawie błon komórkowych, a kurkumina jest silnym przeciwutleniaczem i wpływa na naprawę tkanek. Oba związki zmniejszają stan zapalny. "Mózg i rdzeń kręgowy współpracują ze sobą. Lata doświadczeń pokazują, że suplementy takie jak DHA i kurkumina korzystnie wpływają na mózg, podejrzewaliśmy więc, że to, co dobre dla mózgu, będzie też dobre dla rdzenia. Nie mogąc znaleźć danych na poparcie tej tezy, pokusiliśmy się o własne studium - podkreśla prof. Fernando Gomez-Pinilla. Na samym początku zbadano chód gryzoni. Potem testy powtarzano w tygodniowych odstępach. Po 3 tygodniach u szczurów na zachodniej diecie wystąpiły problemy, które z biegiem czasu się nasilały. Zwierzęta z grupy z suplementacją radziły sobie od nich znacznie lepiej nawet po 6 tyg. studium. By ocenić stan rdzenia, akademicy badali poziom 3 markerów: 1) uszkodzenia błon, 2) naprawy neuronalnej i 3) komunikacji międzykomórkowej. Okazało się, że w pierwszej grupie stężenie markera uszkodzenia błon komórkowych było wyższe, a w grupie jedzącej kurkuminę i DHA przypominało wartości stwierdzane u zwierząt kontrolnych (oznacza to, że suplementy odsuwają w czasie moment ujawnienia uszkodzeń rdzenia). Wśród zwierząt żywionych karmą naśladującą zachodnią dietę poziom markerów naprawy neuronalnej i komunikacji międzykomórkowej był z kolei niższy niż w grupie kwasowo-kurkuminowej (w tej ostatniej znowu przypominał odczyty z grupy kontrolnej). DHA i kurkumina wydają się uruchamiać kilka mechanizmów molekularnych, które zachowują funkcje neurologiczne - podsumowuje Gomez-Pinilla. Jak widać, warto sięgać po curry i potrawy z ryb, bo DHA występuje w największych ilościach właśnie w tłuszczu rybim.
-
Spośród 27 tys. uczniów biorących udział w 5. edycji Ogólnopolskiego Konkursu Nauk Przyrodniczych „Świetlik”, 457 odpowiedziało poprawnie na co najmniej 95 proc. pytań konkursowych i zostało laureatami konkursu. Konkurs dla uczniów klas 1-6 odbył się 20 marca br. w 833 szkołach podstawowych. Nagrodzeni zostali także uczniowie, którzy uzyskali wysoki wynik, czyli udzielili 80-95 proc. prawidłowych odpowiedzi. Łącznie przyznano ponad 1,3 tys. nagród rzeczowych, takich jak: edukacyjne filmy przyrodnicze, gry planszowe, gry edukacyjne, bajki w formie audiobooków, książki popularno-naukowe, ilustrowane encyklopedie, przewodniki i albumy, książki beletrystyczne dla dzieci i młodzieży, prenumeraty magazynów, zestawy LEGO, programy komputerowe czy bezprzewodowe myszy komputerowe. Wszystkim uczestnikom i laureatom konkursu serdecznie gratulujemy! Organizatorem tegorocznej edycji konkursu jest Fundacja Uniwersytet Dzieci, a honorowy patronat nad nim objęli: Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Dziekan Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UJ. Sponsorami nagród w konkursie są, m.in.: Merlin.pl, BP, www.krainaplanszowek.pl, Best Film CO Sp. z o.o., Granna Sp. z o.o., Społeczny Instytut Wydawniczy Znak sp. z o.o., Wydawnictwo BIS sp. z o.o., Bliżej Przedszkola, Bright Junior Media, Wydawnictwo Olesiejuk, Victor Gimnazjalista, Victor Junior, Microsoft Sp. z o.o., Wydawnictwo G+J RBA Sp. z o.o. & Co. Sp. Komandytowa, Wydawnictwo Pascal, Wydawnictwo Zakamarki, Wydawnictwo Epideixis, Wydawnictwo Muchomor Sp. z o.o., Księgarnia Akademicka.Com. Patronat medialny nad konkursem objęli: Animal Planet, Bliżej Przedszkola, Wrota Małopolski, EduInfo.pl, Dziecko w Rzeszowie, Przyrodnicze.pl, Zabawna Kraina, Kopalnia Wiedzy, PTOP
-
W Atenach doszło do zamachu na siedzibę Microsoftu. Uzbrojony mężczyzna wjechał w wejście budynku półciężarówką wypełnioną kanistrami z benzyną, a następnie podpalił pojazd. W tym samym czasie co najmniej dwie osoby uzbrojone w pistolety i broń automatyczną trzymało w szachu ochronę budynku. Podczas ataku nikt nie odniósł obrażeń, zniszczeniu uległo wejście do siedziby Microsoftu. Obecnie nie wiadomo kto stoi za zamachem, ani z jakiego powodu zaatakowano koncern z Redmond. Grecja przez kilkadziesiąt lat nie potrafiła poradzić sobie z marksistowskimi terrorystami z Organizacji Rewolucyjnej 17 Listopada. Wielokrotnie atakowali oni Amerykanów i amerykańskie firmy. Jednak przed 10 laty organizacja została rozbita. Obecnie w Grecji działa kilka niewielkich organizacji terrorystycznych. W lutym w ateńskim metrze znaleziono mały ładunek wybuchowy. Do jego podłożenia przyznała się skrajnie lewicowa organizacja.
-
Nanodiamenty pomagają detergentom z proszków do prania usuwać skrystalizowany tłuszcz z czyszczonych powierzchni przy niższej temperaturze. Chcąc zmniejszyć zużycie prądu i zrozumieć ewentualne oddziaływania nanodiamentów i detergentów w produktach codziennego użytku, chemicy, fizycy oraz inżynierowie z Uniwersytetu w Warwick i Aston University wyszli z "Inicjatywą Czyszczenia w Niskich Temperaturach". Pracami zespołu kierował dr Andrew Marsh z Wydziału Chemii Uniwersytetu w Warwick. Odkryliśmy, że 5-nm diamenty zmieniały sposób, w jaki detergenty zachowywały się przy 25 stopniach; w przypadku jednego z komercyjnych detergentów ilość usuwanego tłuszczu się podwoiła. Nawet przy 15 stopniach Celsjusza udawało się zsolubilizować nieusuwalne w innym razie tłuszcze. We wstępie do artykułu opublikowanego w piśmie Applied Materials and Interfaces akademicy ujawnili, że diamenty o średnicy ok. 5 nm w znacznym stopniu polepszały usuwanie trójglicerydów z hydrofobowych powierzchni. Badania prowadzono w temperaturze pokojowej z wykorzystaniem jonowych i niejonowych substancji powierzchniowo czynnych. Z nanodiamentów i surfaktantów przygotowano koloidy i oceniano ich zdolność usuwania zabrudzeń w temperaturach od 15 do 25 stopni Celsjusza. Okazało się, że tłuszcz był usuwany skuteczniej zarówno przy zastosowaniu koloidu, jak i po wcześniejszym pokryciu międzyfazowego lipidu nanocząstkami. W ten sposób zdobyto dowód, że to nanodiamenty odgrywają kluczową rolę w zwiększeniu skuteczności detergentów.
-
Firma SpaceX zakończyła testy silnika Merlin 1D, który w 2013 roku wyniesie w przestrzeń kosmiczną rakietę Falcon. To kolejna wersja silnika, który był używany podczas dotychczasowych trzech startów Falcona. Merlin 1D to najbardziej efektywny silnik startowy jaki kiedykolwiek stworzono. Jego współczynnik ciągu do ciężaru wynosi aż 150. Dla porównania warto wspomnieć, że współczynnik ten dla silnika wykorzystywanego w samolocie Concorde wynosił 5,4, dla silnika myśliwca F-22 jest równy 7,95, a dla silnika promów kosmicznych - 73,2. Dotychczas najbardziej efektywnym silnikiem był radziecki NK-33, który mógł pochwalić się współczynnikiem rzędu 136,8. Merlin 1D, mimo swojej mocy, może służyć do wynoszenia rakiet z astronautami na pokładzie, gdyż spełnia odpowiednie wymogi bezpieczeństwa. Podczas testów silnika symulowano warunki, jakie będą panowały w czasie lotu. Silnik pracował nieprzerwanie przez 185 sekund. Był wielokrotnie restartowany. Dzięki Merlinowi 1D zamontowanemu w rakietach Falcon 9 i Falcon Heavy, SpaceX będzie mogła dostarczyć na orbitę pełną gamę ładunków - stwierdził Elon Musk, dyrektor SpaceX. W skład pierwszego stopnia rakiety Falcon będzie wchodziło 9 silników Merlin 1D, które zapewnią pojazdowi ciąg rzędu 1,5 miliona funtów.
-
Dowód na średniowieczne pochodzenie wilczycy z Kapitolu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Przez długi czas zakładano, że wilczyca kapitolińska, rzeźba stanowiąca symbol Rzymu, powstała w starożytności. Pierwsze wątpliwości zgłosiła w 1997 r. konserwator Anna Maria Caruba, która zauważyła, że sylwetkę zwierzęcia odlano w całości, a technika ta była typowa dla średniowiecza. Badania naukowców z Università del Salento potwierdziły jej przypuszczenia. Wg datowania radiowęglowego, wilczycę wykonano między 1021 a 1153 r. n.e. Od 1471 r. wilczyca jako dar papieża Sykstusa IV znajduje się w zbiorach Muzeum Kapitolińskiego. Jakiś czas temu okazało się, że by jak najwierniej oddać legendę o założeniu Rzymu, w XV w. do wilczycy dodano sylwetki Romulusa i Remusa. Naukowcy przeprowadzili datowanie 14C, stosując akceleratorową spektrometrię masową (AMS). Badano próbki organiczne z procesu odlewniczego. Kiedyś uważano, że rzeźba powstała w jakimś etruskim warsztacie w V w. p.n.e. (ewentualnie przypisywano ją Wulce - jedynemu znanemu z imienia artyście etruskiemu, który żył i tworzył w VI w. p.n.e.). Teraz Umberto Broccoli, szef Wydziału Kultury rzymskiego Ratusza, twierdzi, że wilczyca z Palazzo dei Conservatori na Kapitolu to średniowieczna kopia oryginalnego etruskiego dzieła. Broccoli podkreśla, że po raz pierwszy rzeźbę przypisał Etruskom niemiecki historyk Johann Joachim Winckelmann, który dokonując takiej kategoryzacji, powoływał się na sposób reprezentowania sierści zwierzęcia. -
Najwyższa temperatura stworzona przez człowieka
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Relativistic Heavy Ion Collider (RHIC) wygenerował najwyższą stworzoną przez człowieka temperaturę. Podczas przeprowadzanych tam eksperymentów zmierzono temperaturę około 4 bilionów stopni Celsjusza. To 250 000 razy więcej niż w centrum Słońca. Relativistic Heavy Ion Collider to należący do Brookhaven National Laboratory akcelerator, w którym zderzane są jony złota przyspieszone do prędkości bliskiej prędkości światła. Wyzwalająca się podczas zderzeń energia jest tak olbrzymia, że dochodzi do rozpadu protonów i neutronów na kwarki i gluony, z których powstaje plazma kwarkowo-gluonowa. Taki stan materii istniał przez milionową część sekundy po Wielkim Wybuchu. To właśnie dzięki jego uzyskaniu udało się osiągnąć temperaturę rzędu bilionów stopni. Spodziewaliśmy się osiągnąć takie temperatury - po to RHIC został zbudowany - ale nie sądziliśmy, że zaobserwujemy też zachowania właściwe dla niemal idealnej cieczy - mówi Steven Vigdor, odpowiedzialny w Brookhaven za fizykę cząstek. Co ciekawe, takie zachowania materii stwierdzono w ekstremalnie różnych temperaturach. Inni fizycy obserwowali podobne zachowania atomów złapanych w pułapkę i schłodzonych niemal do zera absolutnego. To temperatura dziesięć milionów bilionów razy niższa niż uzyskana przez nas w RHIC. To tylko jedno z wielu niespodziewanych podobieństw pomiędzy naszymi badaniami a wynikami innych zespołów. Jedność fizyki to cudowna rzecz - stwierdził Vigdor. Na razie do Księgi Rekordów Guinessa trafił RHIC, ale niewykluczone, że jego rekord został już pobity przez Wielki Zderzacz Hadronów (LHC). Gęstość energetyczna LHC jest trzykrotnie większa niż RHIC. To przekłada się na 30-procentowy wzrost absolutnej temperatury od tego, co osiągnięto w RHIC. Powiedziałabym, że rekord należy do ALICE - mówi Despina Hatzifotiadou z CERN-u. Zespół pracujący przy ALICE nie opublikował jednak żadnych oficjalnych pomiarów temperatury, zatem rekord należy do RHIC. -
Brazylijskie więzienia naprawdę muszą być przeludnione, skoro tamtejszy system penitencjarny zatwierdził taki sposób skrócenia sobie wyroku. Każda przeczytana książka, nie byle jaka, bo z zakresu literatury, filozofii czy nauki, oznacza odjęcie od czasu odsiadki aż 4 dni. Zgodnie z rządowym wnioskiem, rocznie będzie można przeczytać do 12 pozycji. Po wypożyczeniu skazany będzie miał miesiąc na zapoznanie się z dziełem i napisanie eseju. Wymogi formalne? Prawidłowe wykorzystanie akapitów i marginesów, brak poprawek oraz czytelne, spójne pismo. Specjalny zespół zdecyduje, którzy z więźniów osadzonych w zakładach karnych stanów Parana, Mato Grosso do Sul, Rondônia i Rio Grande do Norte nadają się do wzięcia udziału w programie "Odkupienie przez czytanie". Jak widać, książki rzeczywiście są w stanie przenieść człowieka w inne miejsce...
-
Hynix, drugi co do wielkości producent układów pamięci, postanowił zadebiutować na rynku SSD. Koreańska firma ogłosiła powstanie pierwszego dysku SSD własnej produkcji. Dwuipółcalowe urządzenie korzysta z układów NAND wykonanych w technologii 20 nanometrów. Oferowane jest w pojemnościach 128 i 256 gigabajtów. Dysk wyposażono w interfejs SATA III. Hynix zapewnia, że prędkość odczytu danych wynosi 510, a prędkość zapisu to 470 MB/s. Maksymalna prędkość liczba operacji wejścia/wyjścia to 55 000 na sekundę w czasie odczytu i 85 000 na sekundę w czasie zapisu. Urządzenia korzystają ze 128-bitowego algorytmu szyfrującego AES i technologii kolejkowania zadań (NCQ). Średni czas bezawaryjnej pracy wynosi 1,5 miliona godzin. Zużycie prądu to 0,82 W w czasie pracy i 0,26 W w czasie oczekiwania.
-
Zespół Microsoft Connected Car zdradził, że pracuje nad zintegrowaniem urządzenia Kinect z samochodem. Niewykluczone, że w przyszłości Kinect zostanie wbudowany w deskę rozdzielczą. Dzięki takiemu rozwiązaniu samochód będzie mógł rozpoznać kierowcę oraz pasażerów, reagować na ich głos i ruchy. Pozwoli to nie tylko na sterowanie różnymi elementami pojazdu, ale może posłużyć zwiększeniu bezpieczeństwa. Jeśli np. urządzenie wykryje, że kierowca stracił przytomność czy zasnął, będzie mogło uruchomić hamulce. Jednak plany microsoftowego zespołu nie ograniczają się do Kinecta. Samochody przyszłości mają korzystać z całej gamy produktów z Redmond. Bing wraz z Bing Maps ułatwią planowanie podróży, a chmura Azure pozwoli na przechowywanie map, muzyki czy filmów, które będą mogli obejrzeć pasażerowie. Oczywiście ambitne plany Microsoftu wymagają znacznego udoskonalenia samego urządzenia i oprogramowania. Błędy w interpretacji ruchów gracza mogą co najwyżej skończyć się śmiercią wirtualnej postaci, błędy podczas jazdy samochodem mogą mieć prawdziwie tragiczne konsekwencje.
-
U zdrowych młodych dorosłych, których przez 2 godziny wystawiano na oddziaływanie ozonu, pojawiały się zmiany fizjologiczne typowe dla chorób sercowo-naczyniowych. To niezwykle istotne spostrzeżenie, ponieważ ozon przygruntowy powstaje m.in. w wyniku reakcji fotochemicznej spalin. Jak donoszą autorzy artykułu z pisma Circulation, u biorących udział w eksperymencie odkryto dowody stanu zapalnego naczyń, zmniejszonej zdolności rozpuszczania ewentualnych skrzepów oraz zmiany w działaniu autonomicznego układu nerwowego, który kontroluje bicie serca. Wszystkie zaobserwowane zjawiska były czasowe i odwracalne. Ostatnie badania epidemiologiczne wspominały o związkach między ostrym narażeniem na ozon a zgonem, ale przed omawianymi badaniami doktora Roberta B. Devlina z laboratorium badawczego amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska nie było wiadomo, jaki patomechanizm leży u podłoża tego zjawiska. W studium Devlina wzięło udział 23 ochotników w wieku 19-33 lat. Wszyscy przeszli 2 kontrolowane ekspozycje: 1) oddychali czystym powietrzem i 2) powietrzem z ozonem o stężeniu 0,3 ppm. Ekspozycje rozdzielono w czasie (między jedną a drugą musiały minąć co najmniej 2 tygodnie). Każda sesja składała się z poprzeplatanych kwadransów jazdy na rowerze stacjonarnym i odpoczynku. Po ekspozycji żaden z badanych nie zgłaszał jakichkolwiek dolegliwości, jednak bezpośrednio po wdychaniu ozonu i następnego dnia rano testy wykazały: 1) wzrost stężenia interleukiny-1 beta (IL-1β), ważnego mediatora odpowiedzi zapalnej, 2) zmniejszenie poziomu inhibitora aktywatora plazminogenu typu 1. (ang. plasminogen activator inhibitor 1, PAI-1) oraz plazminy, co wpływało na zdolność rozpuszczania skrzepów, a także 3) zmianę rytmu serca, czyli zmianę funkcjonowania autonomicznego układu nerwowego. Wzrosty i spadki określano w porównaniu do odczytów po oddychaniu czystym powietrzem.
-
Ocalony gatunek zagrożony przez ołowianą amunicję
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Los skrajnie zagrożonego kondora kalifornijskiego będzie niepewny dopóty, dopóki z użycia nie zostanie wycofana myśliwska amunicja zawierająca ołów. Walka o zachowanie kondora kalifornijskiego trwa od lat, a w pewnym momencie gatunek wymarł na wolności. Ten potężny ptak, którego rozpiętość skrzydeł może przekraczać 3 metry, znalazł się w poważnych tarapatach. Pod koniec lat 80. ubiegłego wieku żyły tylko 22 osobniki, z czego większość w niewoli. Postanowiono wówczas wyłapać żyjące ptaki i spróbować uratować gatunek. W Wielką Sobotę 1987 roku złapano AC-9, ostatniego wolno żyjącego kondora. Wdrożono najprawdopodobniej najdroższy w historii USA program uratowania gatunku. W 2007 roku roczny koszt jego prowadzenia wynosił 2 miliony USD rocznie. Zanotowano jednak spore sukcesy. W 2003 roku po raz pierwszy od 22 lat żyjące na wolności młode wzbiły się w powietrze. W 2006 roku po raz pierwszy od ponad 100 lat kondory założyły gniazdo na północy Kalifornii. W maju bieżącego roku media doniosły, że na świecie żyje 405 kondorów kalifornijskich, z czego 226 na wolności. Wszystkie ptaki są oznakowane, a specjaliści starają się przeprowadzać u nich okresowe badania. Niestety, z najnowszego numeru Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS) dowiadujemy się, że kondory nadal są zagrożone. Wiele ptaków cierpi z powodu zatrucia ołowiem. Naukowcy przeanalizowali wyniki 1100 próbek krwi pobranych w latach 1997-2010 od 150 kondorów. Przy określaniu poziomu alarmowego korzystają oni ze wskazań dotyczących dzieci. CDC zaleca, by dzieci, w których krwi koncentracja ołowiu przekroczyła 450 ng/ml przechodziły leczenie. Ten sam poziom u kondora uznaje się za kwalifikujący do leczenia. Wspomniana analiza danych wykazała, że każdego roku u około 20% populacji zanotowano przekroczoną normę ołowiu, a aż 48% dzikich ptaków miało zbyt wysoki poziom w ciągu swojego życia. W jednej z próbek poziom ołowiu wyniósł aż 6100 ng/ml. Głównym zagrożeniem dla ptaków jest amunicja zawierająca ołów. Gdy myśliwy postrzeli zwierzę, ale go nie odnajdzie, padlinożerny kondor żywiąc się na takiej ofierze, pochłania znaczną ilość ołowiu. Analiza piór wykazała, że poziom powyżej 450 ng/ml utrzymuje się u ptaków przez ponad miesiąc. Jest on od 1,4 do 14,4 raza wyższy od normy. Aby sprawdzić, jak bardzo ołów szkodzi ptakom naukowcy skupili się na zmierzeniu biomarkera działania ołowiu - kwasu delta-aminolewulinowego (ALAD), którego dehydrataza jest hamowana przez ołów. Odkryli, że przy poziomie 450 ng/ml aktywność ALAD jest aż o 90% niższa. Nawet przy stężeniu ołowiu wynoszącym 200 ng/ml aktywność wynosiła zaledwie 40% normy. O tym, że odpowiedzialna za zatrucia jest właśnie amunicja myśliwska świadczą znalezione w 79% próbek sygnatury izotopów ołowiu 207 i 206. W 2008 roku w Kalifornii wydano zakaz używania ołowianej amunicji do polowań w wielu miejscach, w których występują kondory. Badania dowiodły jednak, że nie poprawiło to sytuacji. Wystarczy bowiem, że kilka osób nie przestrzega zakazu, a pozostawione przez nie szczątki zwierząt mogą przyczynić się do zatrucia dużej liczby ptaków. Obecnie około 100 organizacji ekologicznych domaga się, by użycie ołowianej amunicji było regulowane na szczeblu ogólnokrajowym przez EPA. Agencja twierdzi, że nie ma takich uprawnień. -
Nowe badania znacząco zmniejszyły wcześniejsze przewidywania dotyczące emisji dwutlenku węgla spowodowanej wycinką lasów tropikalnych. W pracach prowadzonych przez niedochodową organizację ekologiczną Winrock International brali udział specjaliści z NASA, Applied GeoSolutions oraz University of Maryland. Na podstawie danych z satelitów ocenili, że w latach 2000-2005 emisja spowodowana wycinaniem lasów tropikalnych wynosiła 810 milionów ton CO2 rocznie. To trzykrotnie mniej niż mówiły wcześniejsze szacunki. Dla badanego okresu stanowi to zaledwie 10% całej emisji powodowanej przez człowieka. Największą emisję spowodowaną deforestacją zanotowano w Brazylii i Indonezji. Te dwa kraje odpowiadały za 55% całego dwutlenku węgla uwolnionego do atmosfery. Niemal 40% wyciętych lasów stanowiły lasy w regionach suchych. Jednocześnie likwidacja drzew w tamtych regionach odpowiadała za 17% emisji, co wskazuje, jak duży wpływ ma wycinanie wilgotnych lasów tropikalnych. Specjaliści uważają, że relatywny udział deforestacji w emisji CO2 będzie spadał, gdyż rośnie emisja z innych źródeł. Podkreślają przy tym, że lasów tropikalnych wciąż ubywa w zastraszającym tempie, a ich zachowanie jest konieczne dla zachowania bioróżnorodności. Lasy te pełnią też olbrzymią rolę w regulacji cyklu obiegu wody. Ich znikanie ma duży wpływ na cały klimat. Opisane wyżej badania są pierwszymi, podczas których do oceny wpływu deforestacji na emisję CO2 wykorzystano dane satelitarne.