Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37629
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Z dokumentów dostarczonych wczoraj do sądu w Kalifornii wynika, że Apple projektując iPhone’a inspirowało się pracami Sony. Przed sądem trwa proces Apple’a przeciwko Samsungowi, w którym amerykańska firma oskarża koreański koncern, iż jego produkty zbyt mocno przypominają jej własne urządzenia. Samsung prawdopodobnie posłuży się teraz argumentem, iż Apple samo wzorowało się na innych. Nie jest tajemnicą, że Steve Jobs podziwiał Sony za firmowe projekty. Teraz z wewnętrznych dokumentów Apple’a dowiadujemy się, że na rok przed powstaniem iPhone’a projektantom zadano pytanie „Jak zrobiłoby to Sony?“. Na dostarczonych przez koncern z Cupertino rysunkach CAD widać elementy wyraźnie wzorowane na ówczesnych projektach Sony. Co więcej, rysunki projektantów Apple’a zostały przez nich opatrzone nazwą japońskiej firmy. Ponadto w e-mailu z marca 2006 roku, który został wysłany przez Richarda Howartha, jednego z ważnych członków zespołu projektowego, do Jonathana Ive, menedżera ds. projektów czytamy, iż wygląd iPhone’a zaproponowany przez jednego z designerów jest w stylu Sony. Należy tutaj podkreślić, że załączone rysunki nie przypominają ówczesnych projektów Sony. Niemniej jednak projektanci Apple’a wzorowali się na japońskiej firmie.
  2. Niewielkie ilości glonów z rodzaju Trentepohlia od lat porastają skały żłobów lodowcowych na północnych zboczach siedmiotysięcznika Minya Konka (in. Gongga Shan) w Chinach. Od 2005 r. sporo się jednak zmieniło, m.in. skala zjawiska. W dolinie rzeki Yajiageng regularnie pojawiają się spektakularne szkarłatne dywany, które zapewniły jej nazwę Doliny Czerwonych Kamieni. Naukowcy z Chińskiej Akademii Nauk ustalili, że to zakwit nowej odmiany Trentepohlia jolithus - T. jolithus var. yajiagengensis. T. jolithus var. yajiagengensis rosną wyłącznie na lokalnie występujących skałach. Zarówno zjawiska naturalne - nasilone spływy kohezyjne lub rumoszowe (ang. debris flow) w obrębie obszarów zalewowych z lata roku 2005 - jak i działalność człowieka (turystyka i budowa dróg) dostarczyły glonom dużo substratu. Skały zostały odsłonięte, a latem lodowce gwarantują algom odpowiedni mikroklimat - wilgotne, zamglone powietrze. Komórki nowej odmiany zawierają dużo karotenoidów, prawdopodobnie astaksantyny. Chronią one przed promieniowaniem ultrafioletowym na większych wysokościach (glony te występują na powierzchni skał zalegających na wysokości 1900-3900 m n.p.m.). Nie wiadomo, w jakich barwach maluje się przyszłość "czerwonych dywanów". Za glonami podążą zapewne inne organizmy, które mogą je przepędzić ze zdobytych przyczółków. Z drugiej jednak strony wskutek globalnego ocieplenia rejon ciągle nawiedzają kolejne spływy kohezyjne, co, oczywiście, kończy się wyłonieniem nowych habitatów. Jak zatem widać, na dwoje babka wróżyła...
  3. Na mocy specjalnego aktu prawnego do grudnia br. wszystkie produkty tytoniowe mają być w Australii sprzedawane w gładkich - pozbawionych logo i innych elementów komunikacji marki - opakowaniach. Znajdować się na nich mają jedynie zdjęcia obrazujące skutki palenia oraz ostrzegawcze napisy. Rebranding uzasadniają m.in. wyniki badań Melanie Wakefield z Cancer Council Victoria, która ustaliła, że jednolicie oliwkowe pudełka w większym stopniu ograniczają atrakcyjność marki niż ostrzeżenia obrazowe (bez względu na ich wielkość). Większe ostrzeżenia graficzne trudniej zignorować, ale ich wpływ może być umniejszany przez kolorowy i kreatywny design na pozostałej, stosunkowo niewielkiej, powierzchni paczki. W związku z tym musieliśmy przeprowadzić konfrontacyjny eksperyment - wyjaśnia Wakefield. Zespół z antypodów poprosił 1200 palaczy, by ocenili online zdjęcia opakowań 6 popularnych marek papierosów. Aby porównać wpływ pudełek markowych, gładkich oraz uwzględniających piktogramy o różnej wielkości, ochotników losowano do kilku scenariuszy opakowaniowych. Palacze postrzegali gładkie opakowania jako mniej atrakcyjne od opatrzonych znakami towarowymi. Sądzili, że zgromadzone w nich papierosy będą palone przez osoby o mniej pożądanych cechach: nudniejsze, odnoszące mniej sukcesów i mniej modne. Badani oglądający gładkie pudełka uznawali też, że palenie wyciąganych z nich papierosów nie będzie tak satysfakcjonujące i przyjemne. Ogólnie ustaliliśmy, że oliwkowe opakowania redukowały elementy atrakcyjności marki w większym stopniu niż piktogramy o wzrastającej wielkości. W drugiej części studium Australijczycy mieli sobie wyobrazić, że skończyły im się papierosy. Prezentowano im rzędy paczek i proszono o dokonanie wyboru. Okazało się, że rzadziej wybierano gładkie pudełka, przy czym wielkość umieszczonego na nich piktogramu nie miała żadnego znaczenia.
  4. Apple nie tylko jest największym klientem przemysłu półprzewodnikowego, ale jego zamówienia rosną szybciej, niż jakiejkolwiek innej firmy. Zdaniem IHS iSuppli koncern wyda w bieżącym roku na zakupy półprzewodników 28 miliardów dolarów. Przed rokiem wydatki zamknęły się kwotą 24 miliardów USD. Kwoty, jakie wydaje Apple są znacznie większe od drugiego najważniejszego klienta firm produkujących półprzewodniki - Samsunga. Dzięki temu amerykański koncern utrzyma pozycję najważniejszego gracza, którą zajął w 2010 roku. Apple współpracuje z ponad 150 różnymi firmami produkującymi komponenty do urządzeń elektronicznych czy oferującymi różnego typu usługi na rynku półprzewodników. Wiadomo, że Apple podbił rynek smartfonów i tabletów, ale nie wszyscy wiedzą, że firma angażuje się tez w inne działania, ma zamiar zdominować łańcuch dostaw komponentów elektronicznych. Tak silna pozycja daje jej znaczące korzyści, pozwalając na dyktowanie cen, kontrolowanie planów dotyczących produkcji oraz uzyskanie gwarancji dostaw na czas. Dla Apple’a oznacza to, że mogą oferować bardziej zaawansowane produkty za niższą cenę oraz dostarczyć je szybciej i pewniej niż konkurencja - mówi Myson Robles-Bruce z IHS. Jedynym regionem, w którym Apple nie jest wśród najszybciej zdobywających rynek klientów przemysłu półprzewodnikowego jest Japonia. Analitycy sądzą, że w bieżącym roku koncern stanie się 2. co do znaczenia klientem amerykańskiego przemysłu półprzewodnikowego. Najważniejsze na tym rynku jest Cisco, które wciąż wydaje na zakupy u amerykańskich producentów miliard dolarów więcej. Różnica ta szybko się jednak zmniejsza. Specjaliści prognozują, że w roku 2013 wydatki Apple’a na rynku półprzewodników wzrosną o kolejne 12,3 procenta. Apple nadal będzie wiodącym kupcem na rynku, gdyż ma jasną wizję przyszłości, wybiegającą na kilka lat naprzód. W wizji tej mieści się nie tylko plan udoskonalania już istniejących produktów, ale również osiągnięcie sukcesu na innych polach, takich jak np. rynek telewizyjny - podkreśla Robles-Bruce.
  5. W Herkulanum odkopano kompletny drewniany dach. Dotarcie do niego i badanie budowy zajęło specjalistom trzy lata. Dzięki niemu po raz pierwszy mogli przyjrzeć się oryginalnej rzymskiej konstrukcji tego typu. Dach przykrywał okazały dom najznamienitszego mieszkańca miasta, prokonsula Marcusa Noniusza Balbusa. W 32 roku p.n.e został on wybrany trybunem ludowym, a jako prokonsul był zarządcą senackiej prowincji Krety i Cyrenajki. Najbardziej dekoracyjną częścią domu była trzypiętrowa wieża, na której szczycie znajdowała się okazała jadalnia o wysokości 9 metrów. Jej podłogę i ściany wyłożono kolorowym marmurem, a goście prokonsula mogli sycić oczy wspaniałym widokiem na Zatokę Neapolitańską i wyspy Ischia oraz Capri. Teraz przed archeologami willa odkryła swój kolejny skarb - drewniany dach z 250 części, który udało się złożyć w całość. To pierwsza kompletna rekonstrukcja drewnianego rzymskiego dachu - cieszy się Andrew Wallace-Hadrill, dyrektor Herculaneum Conservation Project. Dach i wyjątkowy dom zachowały się dzięki wybuchowi Wezuwiusza, który w 79 roku zniszczył Pompeje. W drugim dniu po eksplozji wiatr zmienił kierunek i przez Herkulanum przeszła fala piroklastyczna o temperaturze 400 stopni Celsjusza. Miasto zostało pogrzebane pod materiałem, który stwardniał tak bardzo, iż archeolodzy musieli czasem używać młotów pneumatycznych. Wysiłek się jednak opłacił. W miejscu, które było niegdyś plażą znaleziono dach, a po jego ułożeniu uczeni domyślili się, iż został on zerwany przez falę piroklastyczną odwrócony do góry nogami i rzucony na plażę. Niezwykły zbieg okoliczności spowodował, że dach zachował się w doskonałym stanie. Mokry piasek może przechowywać drewno przez wieki. Dodatkowo całość została szczelnie przykryta materiałem wulkanicznym, który bardzo stwardniał, pozwalając na przeprowadzenie obecnie szczegółowych badań. Z kąta wiązań można było obliczyć wysokość szczytu dachu oraz dowiedzieć się, w jaki sposób łączyły się ze sobą poszczególne elementy - mówi Wallace-Hadrill. Co więcej przetrwały też duże elementy podwieszanego sufitu zdobiącego jadalnię. Na niektórych widać nawet oryginalną farbę i pokrywające sufit złote liście. Archeolodzy próbują teraz odtworzyć zdobienia sufitu. Sądzą, że były one dopasowane do podłogi, ułożonej z 36 różnych rodzajów marmuru. Na razie dowiedzieli się, że sufit był niezwykle kolorowy. Ozdobiono go taką feerią barw, że dzisiaj prawdopodobnie uznalibyśmy go za przeładowany. Specjalistów uderzyło też niezwykłe podobieństwo rzymskiego dachu do dachów renesansowych włoskich pałaców. Dotychczas uważano, że pierwsze drewniane sklepienia kasetonowe pojawiły się w renesansowej Francji. Teraz wiemy, że tworzyli je już rzymscy budowniczowie.
  6. Blue Reef Aquarium w Portsmouth zostało obdarowane ogromnym małżem. Datowanie ujawniło, że żył on przed ok. 145 mln lat. Największą niespodzianką był jednak wynik rezonansu magnetycznego. Na skanach widać bowiem gładki, kulisty obiekt wielkości piłeczki golfowej, najprawdopodobniej perłę. Jak można się domyślić, ma ona ogromną wartość, ale że ta naukowa przewyższa jubilerską, eksperci postanowili zachować skamieniałość w całości. Prehistoryczny małż był ok. 10-krotnie większy od współczesnych perłopławów. Został wyłowiony przez trawler z dna cieśniny Solent. Po zmyciu warstw mułu stało się jasne, że ukrywały one pokaźną skamieniałość (o średnicy prawie 18 cm i grubości ok. 7,5 cm). Najpierw tajemniczy obiekt był wystawiany w lokalnych sklepach rybnych. Później jeden z klientów/zwiedzających powiadomił o znalezisku Blue Reef Aquarium. Koniec końców po rozmowie telefonicznej jurajski mięczak trafił do akwarium. Gdy wieści o odkryciu się rozniosły, swoją pomoc zaoferowała firma Cobalt, z której usług diagnostyki obrazowej korzysta m.in. brytyjski odpowiednik NFZ-etu (NHS). Eksperci doliczyli się ponad 200 pierścieni przyrostu rocznego, co oznacza, że jurajski okaz był naprawdę długowieczny.
  7. X Prize Foundation poinformowała, że pierwszą firmą, która zgłosiła do konkursu Archon Genomics X PRIZE jest firma Life Technologies Corporation. Główną nagrodą w konkursie jest 10 milionów dolarów. Wygra je to przedsiębiorstwo, które zsekwencjonuje w krótkim czasie genom 100 osób w cenie 1000 USD od osoby. Zespół z Life Technologies wykorzysta swoje najnowsze urządzenie - Ion Proton Sequencer. Bazuje ono na nowym półprzewodnikowym urządzeniu, które - jak pierwsze - pozwala na bezpośrednią konwersję sygnałów chemicznych do informacji cyfrowej. W 2006 roku, gdy ogłoszono konkurs, koszt takiego przedsięwzięcia wynosiłby 100 milionów dolarów, a sekwencjonowanie trwałoby 33 lata. Nowy Ion Proton Sequencer został stworzony z myślą o wykonaniu sekwencjonowania genomu w cenie 1000 dolarów w ciągu kilku godzin. Technologie półprzewodnikowe zmieniają sekwencjonowanie tak, jak zmieniły każdą inną dziedzinę przemysłu, w której są obecne - mówi doktor Jonathan Rothberg, szef zespołu, który stanął do konkursu. Zespoły naukowe mogą się rejestrować do marca przyszłego roku. Trzydziestodniowe zawody potrwają przez cały wrzesień 2013. Każda z grup będzie miała za zadanie wykonanie sekwencjonowania DNA 100 osób w wieku 100 lat każda. Po zakończeniu zawodów ich wyniki zostaną publicznie udostępnione, dzięki czemu będą mogli z nich korzystać specjaliści z całego świata.
  8. ARM poinformował o wzroście kwartalnych zysków aż o 23% w stosunku rok do roku. Firma zarobiła 46,9 miliona funtów. W odniesieniu sukcesu pomogło przygotowywanie przez Microsoft systemu Windows RT oraz zapowiedź pojawienia się m.in. tabletu Surface. W bieżącym kwartale zobaczyliśmy jak wielu rynkowych liderów zapowiada ekscytujące produkty. Od Della i Microsoftu prezentujących pecety i serwery po Freescale i Toshibę, które pokazały urządzenia wbudowane - mówi Warren East, dyrektor wykonawczy ARM. Koncern ostrzegł jednocześnie, że nie jest odporny na sytuację rynkową. Znaczna część dochodów ARM-a pochodzi z licencjonowania swoich technologii. Niepewna sytuacja rynkowa powoduje, że bardzo trudno jest przewidzieć, ile licencji uda się sprzedać w kolejnych kwartałach.
  9. Dieta obfitująca w sól zmniejsza zawartość wapnia w organizmie. Odkrycie naukowców z University of Alberta wyjaśnia, czemu miłośnicy słonych potraw częściej zmagają się z osteoporozą czy kamicą nerkową (American Journal of Physiology – Renal Physiology). Kanadyjczycy prowadzili badania na modelu zwierzęcym i hodowlach komórkowych. Zespół prof. Todda Alexandra odkrył, że poziom sodu i wapnia jest kontrolowany przez tę samą cząsteczkę. Gdy przez dużą zawartość soli w jedzeniu stężenie sodu staje się zbyt wysokie, organizm pozbywa się go z moczem. Niestety, sód pociąga za sobą wapń. Spora zawartość wapnia w urynie prowadzi z kolei do kamicy, a niedobór pierwiastka w kościach skutkuje osteoporozą. Nasze badania sugerują, że kiedy ciało próbuje się pozbyć sodu za pośrednictwem moczu, dokładnie w tym samym czasie eliminuje też wapń. To bardzo istotne, bo stężenia Na we współczesnej diecie są coraz wyższe, co oznacza, że nasze organizmy wydalają coraz więcej i więcej wapnia. Ustalenia zespołu [z University of Alberta] potwierdzają, że dieta niskosodowa i obniżenie zawartości sodu w przetworzonych pokarmach są bardzo ważne - podkreśla Alexander. Kanadyjczycy zadali sobie pytanie, czy związek odpowiedzialny za wchłanianie sodu może także odpowiadać za absorpcję wapnia. Okazało się, że tak. Stwierdziliśmy, że cząsteczka odpowiedzialna za reabsorpcję sodu w organizmie wpływa też na retencję wapnia. Kiedy dana osoba je za dużo soli, związek ten "nieco sobie odpuszcza", przez co niewychwytywany Na może zniknąć z organizmu via pęcherz. Eksperymenty prowadzone na myszach, u których rzeczona molekuła w ogóle nie występowała, ujawniły, że kości ich stawu kolanowego ulegały znaczącemu pocienieniu. W moczu wykrywano zaś wysokie stężenia Ca.
  10. Przez kilkanaście dni lipca satelity NASA obserwowały niezwykle intensywne topienie się lodu na Grenlandii. Przez 30 lat prowadzenia satelitarnych badań wyspy nie zauważono, by topnieniu ulegały tak olbrzymie obszary. Zwykle w ciągu lata w sposób naturalny topnienie występuje na mniej więcej połowie Grenlandii. Na większych wysokościach woda błyskawicznie ponownie zamarza, więc lodu nie ubywa. W pobliżu wybrzeży część wody ponownie tworzy lód, a część spływa do oceanu. Jednak w bieżącym roku sytuacja uległa zmianie. Przez kilka dni topiło się aż 97% powierzchni Grenlandii. Naukowcy nie wiedzą jeszcze, czy ze zjawiskiem tym będzie związany większy niż zwykle ubytek lodu. Pokrywa lodowa Grenlandii jest bardzo rozległa i ma zróżnicowaną historię zmian. Opisywane tu zjawisko, w połączeniu z innym, naturalnym, ale rzadko występującym, olbrzymi cieleniem się lodowca Petermann to tylko część bardziej złożonej historii. Obserwacje satelitarne pomagają nam zrozumieć, w jaki sposób takie wydarzenia są zależne od siebie i od całego systemu klimatycznego - mówi Tom Wagner z NASA. Wielkie topnienie zauważył Son Nghlem, który analizował dane z indyjskiego satelity Oceansat-2. To było tak niezwykłe, że początkowo sądziłem, iż mogło dojść do jakiegoś błędu - mówi. Uczony skontaktował się z Dorothy Hall z Goddard Space Flight Center oraz Thomasem Mote z University of Georgia i Marco Tedesco z City University of New York. Wszyscy oni używają różnych metod i instrumentów. I wszyscy potwierdzili, że wykazują one topnienie lodu na niezwykłą skalę. Jeszcze 8 lipca topnienie występowało na 40% powierzchni Grenlandii, by 12 lipca objąć 97%. W tym samym czasie nad Grenlandię napływały wielkie ilości ciepłego powietrza, których obecność zaczęto odnotowywać już w maju. Topnienie zauważono nawet w okolicach Summit Station, znajdującej się w pobliżu najwyżej położonego punktu na Grenladnii. Rdzenie lodowe z Summit Station dowodzą, że ostatnio lód topniał tam w 1889 roku. Ich badanie pokazuje również, że do podobnych wydarzeń dochodzi w tamtym regionie średnio raz na 150 lat. Mamy więc najprawodpodobniej do czynienia z naturalnym zjawiskiem. Jeśli jednak w najbliższych latach będziemy obserwowali to samo, trzeba będzie zacząć się martwić - mówi Lora Koenig, glacjolog z Goddard.
  11. Firma BitTorrent rozpoczyna testy systemu, który umożliwi jej dzielenie się wpływami z reklam z właścicielami treści, które są pobierane przez użytkowników serwisu. Do testów wybrano piosenki wykonawcy hip-hopu DJ Shadowa. Jego muzyka jest promowana na stronie BitTorrenta. Za każdym razem, gdy użytkownik pobiera plik z utworami DJ Shadowa, system proponuje mu również pobranie jednej lub więcej aplikacji, takich jak np. odtwarzacz RealPlayer. Gdy aplikacja zostaje pobrana jej twórca płaci BitTorrentowi a serwis dzieli się pieniędzmi z DJ Shadowem. Rebecca Lieb, analityk w Altimeter Group, chwali pomysł BitTorrenta. Uważa to za interesujący sposób na zapewnienie sobie nowych źródeł dochodu. Jej zdaniem za jakiś czas BitTorrent zacznie domagać się od twórców i ich wydawców opłat za promowanie ich w swoim serwisie. „Biznes muzyczny to ciężki kawałek chleba. Ludzie zrobią dużo, by zostać zauważeni. Jeśli nie jest się znanym nie jest łatwo wybić się na iTunes, tak, jak nie było łatwo 20 lat temu trafić do galerii Tower Records“ - mówi Lieb. „BitTorrent rozgląda się za możliwością zarabiania na swojej niezwykle popularnej aplikacji i zaczyna traktować ją jak media“ - dodaje.
  12. Naukowcy z University of Coventry przeanalizowali zależności między bohaterami 7 utworów literackich: od starożytnych eposów po współczesne powieści fantasy. Wykazali się, że sieć powiązań w Iliadzie czy staroirlandzkim poemacie Táin czyli uprowadzenie stad z Cuailnge (Táin Bó Cúailnge) jest bardziej prawdopodobna - w większym stopniu odpowiada realiom - niż w Nędznikach Wiktora Hugo czy Harrym Potterze J.K. Rowling. Zespół, którego artykuł ukazał się w piśmie Europhysics Letters, zajmował się 3 "klasykami": 1) Iliadą Homera, 2) Beowulfem, epickim poematem heroicznym nieznanego autora, jednym z najstarszych dzieł literatury staroangielskiej oraz 3) Táin Bó Cúailnge. Z wielu nowszych dzieł wybrano sztukę Ryszard III Szekspira, Drużynę pierścienia J.R.R. Tolkiena, Nędzników Wiktora Hugo oraz Harry'ego Pottera Joanne Kathleen Rowling. Wyliczono popularność wszystkich postaci. Bazowano przy tym na liczbie związków z innymi bohaterami i na tym, czy to wrogowie, czy przyjaciele. Poza tym fizycy przyjrzeli się ogólnej dynamice związków między "obsadą". Wyniki potwierdziły przypuszczenia historyków: starożytne/średniowieczne eposy musiały, przynajmniej częściowo, przedstawiać istniejące społeczności. Pozostałe dzieła były zaś, tak jak się zresztą zakłada, czystą fikcją literacką. W mitach i w realnie istniejących sieciach społecznych występują podspołeczności, które nie znają nikogo innego. W utworach fikcyjnych mamy zaś do czynienia z systemem doskonale połączonym - wszyscy są powiązani ze wszystkimi. W rzeczywistości mamy popularnych ludzi z setkami znajomych, kilka osób z ok. 70 i wiele jednostek z o wiele mniejszą ich liczbą. Tymczasem postaci znające i kontaktujące się np. z Harrym Potterem znają również i spotykają się z Hermioną czy Ronem - wyjaśnia Pádraig Mac Carron. Iliady, Beowulfa i Táin Bó Cúailnge nie można uznać za relacje historyczne, lecz sportretowane tam społeczeństwa wydają się wiarygodne. Nie wydarzenia ani nawet nie ludzie, ale społeczeństwa jako całość tak.
  13. Apple zaczyna odczuwać skutki coraz ostrzejszej konkurencji. Co prawda w bieżącym roku koncern będzie prawdopodobnie najbardziej dochodową amerykańską firmą, ale zanotowano spadek sprzedaży iPhone’ów. W drugim kwartale 2012 roku (to dla Apple’a 3. kwartał podatkowy) firma odnotowała 20% wzrost dochodu w stosunku rok do roku. Przychody koncernu sięgnęły 35 miliardów USD, a dochód zamknął się olbrzymią kwotą 8,8 miliarda. Jednak w tym samym czasie sprzedaż iPhone’ów wyraźnie spadła. Początkowo przewidywano, że nabywców znajdzie 30,5 miliona urządzeń. Później prognozy skorygowano do 28,4 miliona, a ostatecznie sprzedano 26 milionów smartfonów. Główny konkurent Apple’a, Samsung, sprzedał w tym samym czasie prawdopodobnie aż 50 milionów smartfonów. Sam tylko Galaxy S III znalazł 19 milionów nabywców.
  14. Eterna Cadencia, niewielka księgarnia i wydawnictwo z Buenos Aires, stworzyło "Książkę, która nie może czekać". Wydrukowano ją specjalnym tuszem, zaczynającym się starzeć po otwarciu stanowiącego część kompletu worka. Ostateczne odliczanie 60 dni uruchamia poruszenie kartek. "El Libro que No Puede Esperar" to antologia najlepszych nowych latynoamerykańskich autorów. Posługując się znikającym atramentem, Argentyńczycy chcieli uświadomić ludziom, że jeśli nie będą czytali debiutantów, nawet najbardziej zdeterminowani (i obiecujący) zrezygnują w końcu z pisania 2. książki. Reakcja mediów i krytyków była bardzo przychylna. Dziennikarze wąchali książkę na wizji, jakby zapach cyklamenowego tuszu miał im ujawnić jakąś tajemnicę. Później przyszła kolej na najważniejszy test w księgarni. Okazało się, że cały nakład rozszedł się jednego dnia. Pojawiły się też zamówienia na kolejne egzemplarze. W ten sposób Eterna Cadencia zyskała pewność, że w dobie cyfryzacji jest jeszcze nadzieja dla papierowych wydawnictw i że nowi pisarze będą czytani, a zatem nowo powstała platforma przyda się przy następnych publikacjach.
  15. NASA poinformowała o zakończonym sukcesem teście nadmuchiwanej osłony termicznej (Inflantable Reentry Vehicle Experiment - IRVE-3). To jeden z etapów na drodze ku stworzeniu osłony, która mogłaby być rozwijana przez pojazdy kosmiczne podczas wchodzenia w atmosferę Ziemi czy innych planet. Niewielka rakieta Black Brant XI wyniosła IRVE-3 na wysokość 463,5 kilometra. Tam ładunek został uwolniony. Osłona termiczna została napompowana i całość opadła na Ziemię. Kamery i czujniki temperatury na bieżąco przekazywały informacje na Ziemię. Po 20 minutach od startu IRVE-3 opadł na powierzchnię Atlantyku w odległości koło 181 kilometrów od Północnej Karoliny. Wszystko poszło dobrze,jak w zegarku. IRVE-3 spisał się tak, jak przewidywaliśmy. Wszedł w atmosferę Ziemi z prędkością Mach 10 i przetrwał temperaturę oraz działające na niego siły. Czujniki zanotowały temperaturę dochodząca do 538 stopni Celsjusza oraz przeciążenia rzędu 20 G - mówi Neil Cheatwood, główny naukowiec w Langley Research Center. Specjaliści podkreślają, że szczególnym osiągnięciem jest fakt, iż IRVE-3 nie został zbudowany z metalu czy kompozytu, jak większość osłon termicznych. Stworzono go z wysokiej jakości włókien. Całość wygląda jak grzyb o średnicy 3 metrów. Zbudowano go z połączonych kelvarowych pierścieni pokrytych materiałem odpornym na działanie wysokich temperatur. W testach pomagała NASA amerykańska Marynarka Wojenna, która wypożyczyła swoją eksperymentalną szybką łódź M80 Stiletto. Dzięki niej udało się podjąć IRVE z powierzchni oceanu, co pozwoli na przeprowadzenie bezpośrednich badań osłony.
  16. Coraz popularniejsze stają się operacje plastyczne polegające na "odchudzaniu" palców u stóp. W Nowym Jorku wyspecjalizował się w tym podiatra dr Oliver Zong. Kiedy Zong, dyrektor chirurgii w FootCare, zaczynał ok. 10 lat temu, właściwie nikt nie słyszał o zmienianiu kształtu palców. Na początku zajmowaliśmy się głównie ich skracaniem. Obecnie pacjenci skupiają się na drobniejszych cechach budowy stóp. Lekarz podkreśla, że dla niektórych osób niewłaściwa grubość palców bywa źródłem prawdziwych katuszy. Mężczyzna o inicjałach E.R. wyznał np. Zongowi, że przez lata ukrywał, za gruby jego zdaniem, paluch prawej stopy. W tym przypadku w grę wchodziła jednak również deformacja anatomiczna. Wystająca kość wypychała paznokieć, a ten zahaczał się o obuwie. Okazało się, że oba problemy można było rozwiązać jednocześnie, przeprowadzając liposukcję i usuwając nieco tkanki kostnej. Ponieważ pacjent miał też palec młotkowaty, chirurdzy skorygowali i tę wadę. Wielu podiatrów nie pochwala praktyk Zonga. Jeśli nie ma wskazań, np. dolegliwości bólowych, ryzyko w postaci znieczulenia, ewentualnego zakażenia, odnowienia wady czy zdeformowania palców, jeśli zabieg się nie uda, zdecydowanie przewyższa, wg nich, korzyści. Członkini Amerykańskiej Podiatrii Medycznej dr Hillary Brenner uważa, że taka operacja to "uraz dla stóp". W jej gabinecie pojawiały się kobiety, które domagały się usunięcia małego palca, by stopa lepiej pasowała do ciaśniejszych butów. Pani doktor konsekwentnie jednak odmawiała. "Po co naprawiać niezepsute rzeczy?" - pyta retorycznie. Zong nie pozostaje swoim adwersarzom dłużny. Podkreśla, że nie powinno się wprowadzać zakazów, dopóki zabiegi są bezpieczne i uzasadnione z kosmetycznego punktu widzenia. Gdyby zabronić operowania stóp, tak samo należałoby postąpić w przypadku operacji przeprowadzanych na innych częściach ciała. Czym się bowiem różni dobrze działający nos z garbkiem od sprawnej stopy z przygrubym paluchem? Wg nowojorczyka, i tu, i tu najistotniejsze są efekty psychologiczne, czyli poprawa samooceny i wzrost pewności siebie.
  17. Profesor Hans Dam z University of Connecticut dowodzi, że organizmy wywołujące „czerwony zakwit“ alg są znacznie bardziej niebezpieczne niż sądzono. Plankton z gatunku Alexandrium tamarense zawiera bowiem nie jedną, a dwie różne toksyny. Jedna z nich jest niebezpieczna dla małych organizmów, druga dla dużych. Jeśli to zabija wielokomórkowe organizmy za pomocą jednej trucizny, a niewielkie protisty za pomocą drugiej, to może stać się zabójcą światowych oceanów - stwierdził naukowiec. Zdaniem uczonego masywne „czerwone zakwity“ mogą być przyczyną uszkodzenia całego łańcucha pokarmowego. Alexandrium tamarense jest w niewielkich ilościach nieszkodliwy dla człowieka. Może jednak kumulować się na kolejnych ogniwach łańcucha pokarmowego do tego stopnia, że nawet człowiekowi może grozić choroba lub śmierć po zjedzeniu organizmu morskiego. Uczeni zauważyli, że o ile toksyna zawarta w Alexandrium nie powinna szkodzić jednokomórkowym organizmom, to niektóre jednokomórkowe drapieżniki odczuwają negatywne skutki jej wchłonięcia, a nawet giną po zjedzeniu ofiary. Śmierć następuje wskutek uszkodzenia błony komórkowej organizmu. Nie wiadomo, czy i w jaki sposób można kontrolować „czerwony zakwit“. Już wcześniej łączono go z działalnością człowieka i powodowanymi przez nas zanieczyszczeniami rzek, jednak poza tym istnieje wiele innych mechanizmów pojawiania się zakwitu i nie wiadomo, co jest jego główną przyczyną. Profesor Dam nie wyklucza, że algi stają się z czasem coraz bardziej toksyczne.
  18. Zwiększone spożycie przeciwutleniających witamin C i E oraz selenu może obniżyć ryzyko rozwoju raka trzustki aż o 2/3. Naukowcy, którzy odpowiadają za realizację studium European Prospective Investigation of Cancer (EPIC) w brytyjskim hrabstwie Norfolk, uważają, że jeśli uda się wykazać, że w grę wchodzi związek przyczynowo-skutkowy, rakowi trzustki będzie można zapobiec w 1 przypadku na 12 (8%). Rak trzustki zajmuje 3. miejsce wśród nowotworów przewodu pokarmowego. Szacuje się, że stanowi ok. 3% nowotworów złośliwych. Czynniki ryzyka to, m.in.: uwarunkowania genetyczne, palenie i cukrzyca typu 2. Wydaje się, że ważną rolę odgrywa również dieta, ponieważ wskaźnik zachorowalności jest bardzo różny w poszczególnych krajach. Mając to na uwadze, autorzy raportu, który ukazał się w piśmie Gut, przyjrzeli się stanowi zdrowia i menu ponad 23,5 tys. osób w wieku od 40 do 74 lat, które trafiły do EPIC w latach 1993-97. Uczestnicy prowadzili szczegółowy dziennik żywieniowy, ujawniając rodzaje i ilości spożywanych pokarmów. Mieli także opisywać metody przygotowywania posiłków. Każdy wpis z dzienniczka dopasowywano do jednej z 11 tys. pozycji. Wartość odżywczą wyliczano za pomocą programu komputerowego o wiele mówiącej nazwie DINER (kolacja). W ciągu 10 lat od momentu zwerbowania do studium raka trzustki stwierdzono u 49 osób (55% stanowili mężczyźni). Do 2010 r. liczba chorych wzrosła do 86 (mężczyźni stanowili 44%). Średnio od postawienia diagnozy pacjenci przeżywali pół roku. Akademicy z Uniwersytetu Wschodniej Anglii porównali skład diety prawie 4 tys. osób zdrowych i ludzi, którzy zapadli na raka trzustki w ciągu dekady od przystąpienia do studium. Okazało się, że w porównaniu do ludzi spożywających tygodniowo najmniej selenu (dolnych 25%), u ankietowanych stanowiących górny kwartyl ryzyko wystąpienia raka trzustki spadało prawie o połowę. Ochotnicy, którzy spożywali najwięcej witamin C i E oraz selenu, chorowali o 67% rzadziej (porównywano ich, oczywiście, do dolnych 25% spożycia). Naukowcy uważają, że przeciwutleniacze neutralizują rodniki, oddziałują na indywidualne predyspozycje genetyczne i stymulują reakcję układu odpornościowego.
  19. Niedźwiedzie polarne przetrwały kilka okresów ocieplenia, a w czasie ich trwania krzyżują się z niedźwiedziami brunatnymi. Do takich wniosków doszli uczeni z Pennsylvania State University oraz University at Buffalo na podstawie analizy genetycznej niedźwiedzi. Wykazała ona, że w okresach chłodniejszych gatunek rozkwita, a w cieplejszych jego liczebność spada. Wtedy też dochodzi do krzyżowania się z niedźwiedziami brunatnymi. Dzieje się tak dlatego, że wycofujące się lody powodują zmiany w zasięgu występowania obu gatunków, a ich terytoria zaczynają się pokrywać. Naukowcy wykonali szczegółowe sekwencjonowanie genomu jednego niedźwiedzia polarnego, trzech niedźwiedzi brunatnych i jednego baribala oraz mniej dokładne - 23 niedźwiedzi polarnych, w tym szczątków liczących sobie 120 000 lat. Genom niewielu kręgowców został tak dokładnie zbadany - mówi Stephan Schuster z Penn State. Na podstawie tych badań stwierdzono, że niedźwiedź polarny jako odrębny gatunek powstał 4-5 milionów lat temu. Dotychczas, na podstawie badań fragmentów DNA sądzono, że niedźwiedzie polarne zamieszkują Ziemię od 600 000 lat. Oznacza to, że zwierzętom udało się przetrwać kilka okresów ocieplenia klimatu. Z jednej strony daje to nadzieję, że i tym razem gatunek sobie poradzi. Naukowcy zwracają uwagę, że nie jest to jednak pewne, gdyż ciągle spadająca liczba niedźwiedzi oznacza ich mniejsze zróżnicowanie genetyczne, co może mieć decydujące znacznie dla przetrwania.
  20. Trening stroboskopowy, angażowanie się w aktywność fizyczną podczas noszenia specjalnych okularów, zwiększa retencję (przypomnienie pierwotne) w zakresie krótkotrwałej pamięci wzrokowej. Efekty utrzymują się przez 24 godziny. W eksperymentach wzięli udział studenci z Duke University. Ćwicząc, np. rzucając do siebie piłkę, nosili okulary: albo ograniczające widzenie do krótkich mignięć, albo zwykłe z przezroczystymi szkłami. Przed i po treningu badani, także osiągający sukcesy sportowcy, rozwiązywali na komputerze test na pamięć wzrokową. Zadanie polegało na rozpoznaniu 8 wyświetlanych na moment liter. Po upływie pewnego czasu, który się zresztą zmieniał, ochotników proszono o przypomnienie sobie jednej z nich. Przy prostych próbach odroczenia właściwie nie było, bo o literę pytano tuż po zakończeniu wyświetlania, lecz na trudniejszych poziomach pytanie padło po upływie 2,5 s. Ponieważ ludzie nie wiedzieli, którą literę będą musieli wymienić, musieli przechowywać w pamięci wszystkie. Każdy człowiek ma w mózgu pamięciowy bufor, który przechowuje dane przez określony krótki czas. Wydaje się, że noszenie w czasie treningu fizycznego okularów stroboskopowych zwiększa zdolność utrzymywania informacji w tym buforze - tłumaczy psychiatra prof. Greg Applebaum. By normalnie funkcjonować, badani musieli dostosowywać przetwarzanie wzrokowe. Gdy już zdejmowali okulary, poprawę dot. pamięci wzrokowej widać było jeszcze po 24 godzinach. Wcześniejsze studium Applebauma i Stephena Mitroffa wykazało, że trening stroboskopowy usprawnia percepcję wzrokową, w tym zdolność wykrywania drobnych wskazówek ruchowych oraz przetwarzania prezentowanej na moment informacji wzrokowej. Dotąd nie było jednak wiadomo, jak długo korzyści się utrzymują ani jaki mechanizm leży u ich podłoża. Teraz udowodniono, że przynajmniej częściowo, chodzi o poprawę pamięci wzrokowej.
  21. Toshiba zapowiedziała zmniejszenie produkcji układów flash o 30%. To reakcja na nadprodukcję i związane z nią niskie ceny. Japońska firma zredukuje produkcję w fabryce Yokkaichi. Analityków zaskoczyła nie sama decyzja Toshiby, ale tak znaczne zmniejszenie produkcji. Faktem jest, że popyt nie jest tak duży, jak przewidywano. Jednak w ciągu najbliższych miesięcy zadebiutuje nowy iPhone, a Apple jest największym klientem Toshiby. Należałoby zatem spodziewać się, że zamiast zmniejszać produkcję Japończycy będą tworzyli zapasy. Nie tylko Toshiba, ale i inni główni producenci kości flash - Samsung, Micron czy SanDisk - przeżywają obecnie kłopoty. Ich przyczyną jest znaczny spadek popytu na karty pamięci. A wszystkie wymienione firmy znaczną część swojej produkcji kierowały na rynek tych właśnie urządzeń. Zmniejszony popyt spowodował, że ceny układów NAND spadły w ubiegłym roku aż o 60%. Specjaliści przewidują, że w bieżącym roku zmniejszą się o kolejne 35-40 procent.
  22. Po wprowadzeniu w Nowej Zelandii prawa „trzech ostrzeżeń“ piractwo zmniejszyło się o połowę. Nowe przepisy pozwalają na nałożenie grzywny w wysokości 15 000 nowozelandzkich dolarów na osoby, przyłapane po raz trzeci na nielegalnym pobieraniu chronionych treści. Jak poinformowało Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego Nowej Zelandii (Rianz), pomiędzy październikiem 2011 a kwietniem 2012 wysłano 2766 listów z ostrzeżeniami. Dla niewielkiej liczby użytkowników było to już trzecie ostrzeżenie. Żaden z nich nie stawił się jednak przed trybunałem ds. praw autorskich. Prawo „trzech ostrzeżeń“ weszło w życie we wrześniu ubiegłego roku. Jeszcze w sierpniu 200 najbardziej popularnych filmów zostało nielegalnie pobranych 110 000 razy. We wrześniu liczba ta spadła do 50 000. Od tamtej pory utrzymuje się na stałym poziomie. Rianz zapowiada, że chce zwiększyć liczbę wysyłanych ostrzeżeń do 5000 miesięcznie. Najpierw jednak chce obniżyć ich koszty. Obecnie organizacja płaci dostawcom internetu 25 dolarów za każde ostrzeżenie. Stara się obniżyć tę cenę do 2 USD. Wysyłanie 5000 ostrzeżeń miesięcznie oznaczałoby, że w ciągu roku otrzyma je co 20 Nowozelandczyk korzystający z sieci P2P. Zdaniem Rianz poziom piractwa w Nowej Zelandii jest wciąż bardzo wysoki. W lutym 41% miejscowych internautów korzystało „z usług naruszających prawa autorskie“. Średnia dla całego świata wynosi 28%.
  23. Nokia chce zerwać ze swoją tradycją udostępniania telefonów tak szeroko jak to tylko możliwe. Koncern negocjuje obecnie umowy na wyłączność z europejskimi firmami telekomunikacyjnymi. Forbes donosi, że fińska firma chce podążyć śladami Apple’a. Jej telefony będą działały tylko w sieciach wybranych operatorów, a w zamian telekomy wezmą na siebie część kosztów związanych z promocją i sprzedażą smartfonów Nokii. Podpisanie tego typu umów powinno zachęcić firmy telekomunikacyjne do zwiększenia wysiłków na rzecz promocji urządzeń Nokii z Windows 8. Z drugiej strony pozwoli na zmniejszenie jej kosztów. Oszacowano, że w USA sprzedaż pojedynczego telefonu Nokii z Windows związana jest z wydaniem aż 450 dolarów na marketing.
  24. Muchy domowe (Musca domestica) przypieczętowują swój los, uprawiając głośny seks. Kopulując, wydają charakterystyczne bzyknięcia, przez co stają się łatwym celem dla nocków Natterera (Myotis nattereri). Oba gatunki spotykają się np. w oborach. Normalnie nocą owady są niewidoczne dla nietoperzy, bo rzadko latają, a sygnał odbijający się od sufitu maskuje ultradźwięki odbite od chodzących po nim much. Sytuacja zmienia się, gdy skrzydlaci amanci i amantki postanawiają przedłużyć gatunek. Stefan Greif z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka zastanawiał się, co sprawia, że od czasu do czasu nockom Natterera udaje się złapać w oborze jakąś muchę. Sfilmował 9 tysięcy siedzących i spacerujących po powałą okazów. Żaden nie padł łupem latającego ssaka. Nietoperze atakowały za to ok. 1/4 kopulujących much (wyliczenia z 4 lat obserwacji wskazują na 26% współczynnik ataków), a nieco ponad 50% polowań kończyło się sukcesem. W dodatku w większości przypadków ślad ginął i po samcu, i po samicy. Naukowiec stwierdził, że na efekty polowania nie wpływała większa powierzchnia odbijania ultradźwięków, związana z połączeniem dwóch muszych sylwetek. Gdy bowiem powiesił sklejone ze sobą pary martwych owadów, nietoperze nawet nie próbowały atakować. Gwoździem do trumny okazały się za to drgania i kliknięcia skrzydłami, praktykowane przez samce w czasie uprawiania seksu. Na M. nattereri sygnał ten działa elektryzująco. Słysząc nagrania kopulujących much, podczas eksperymentów rzucały się na głośniki. Niemiec sądzi, że choć jego pracownią stała się obora w pobliżu Marburga, nocki podobnie namierzają muchy także w innych środowiskach, np. na łące czy w lesie. Przedmiotem przyszłych badań ma się też stać antyintuicyjna strategia erotyczna (samców) much, która zamiast gwarantować bezpieczeństwo, wabi drapieżniki. Greif i pozostali autorzy raportu, który ukazał się w piśmie Current Biology, podkreślają, że kopulacja to ryzykowne zachowanie, związane z ograniczoną świadomością tego, co się dzieje wokół. Sto lat temu biolodzy przekonywali, że spółkujące zwierzęta są w większym stopniu zagrożone wykryciem (rośnie więc także ryzyko zjedzenia przez drapieżniki). Co ciekawe, w późniejszym okresie zdobyto zaledwie parę dowodów potwierdzających słuszność tej hipotezy. Seks z dreszczykiem wydaje się domeną nielicznych, w tym nartników z gatunku Gerris gracilicornis. Gdy samica wzbrania się przed kopulacją, używając specjalnych wewnątrzpochwowych tarcz, samiec zaczyna wystukiwać odnóżami na wodzie pewien rytm. Początkowo sądzono, że chodzi o zademonstrowanie swojej jakości, ale okazało się, że to raczej rodzaj szantażu. Wabi bowiem w ten sposób pluskolcowate, drapieżne pluskwiaki, które poruszają się pod powierzchnią wody grzbietem w dół. W przypadku tych owadów zagrożona jest jednak tylko tkwiąca na dole zdesperowana samica, a wibrując skrzydłami, samiec muchy domowej naraża siebie i partnerkę. W przypadku szarańczy Chortoicetes terminifera samce stają się z kolei przypadkowymi ofiarami drapieżnych os (parazytoidów). Jaja są co prawda składane w samicy, ale połączony z kochanką penisem samiec zostaje pogrzebany wraz z nią. W tych przypadkach rzeczywiście ryzyko upolowania kopulujących par jest wyższe niż wyliczone dla pojedynczych osobników.
  25. Serwis HotHardware, powołując się na zaufane źródło, twierdzi, że TSMC rozważa budowę fabryki specjalnie dla Apple’a. Miałaby ona zostać specjalnie przystosowana do potrzeb amerykańskiego koncernu i jego planów rozwojowych. Powstanie takiej fabryki, dzięki której Apple miałoby np. jako pierwszy producent dostęp do technologii 20 nanometrów, na nowo zdefiniowałoby zarówno sposób pracy firm produkujących na zlecenie - jak TSMC - jak i stosunki zarówno pomiędzy zleceniodawcą i zleceniobiorcą oraz pomiędzy TSMC a jego innymi klientami oraz konkurentami. Od lat 60. do drugiej połowy lat 80. firmy same produkowały swój sprzęt. Jednak w miarę jak z jednej strony produkcja stawała się coraz bardziej ustandaryzowana, a z drugiej szybko rosły jej koszty, związane np. z koniecznością wymiany linii produkcyjnych na coraz nowocześniejsze, małe i średnie firmy, które mie były w stanie, jak Intel czy IBM, inwestować potężnych kwot, zaczęły szukać możliwości outsourcingu. W ten sposób narodził się obecny model, w którym firmy takie jak TSMC czy Foxconn produkują podzespoły i sprzęt, sprzedawany później pod markami ich klientów. To właśnie założony w 1987 roku TSMC (Taiwan Semiconductor Manufacturing Company) był pierwszą firmą pracującą tylko na zlecenie. Przez 20 lat ten model się sprawdzał, zmiany technologiczne następowały szybko i regularnie. Wszystko zmieniło się przy przejściu z technologii 40 na 28 nanometrów. Proces okazał się znacznie bardziej skomplikowany niż poprzednio, mimo, że poważne problemy pojawiły się już przy 40 nanometrach. TSMC ciągle jeszcze nie wdrożyła w pełni procesu 28 nanometrów. Firma przewiduje, że prace zakończą się w pierwszym kwartale przyszłego roku. Jeszcze większe problemy prognozowane są przy zmianie procesu technologicznego na 20 nanometrów. Pilotażowa produkcja ma się rozpocząć w 2013 roku. Umowa między Apple’em a TSMC, na podstawie której ta druga firma ma wybudować dedykowaną Apple’owi fabrykę daje amerykańskiemu koncernowi wczesny gwarantowany dostęp do technologii 20 nm w zamian za spore inwestycje w jej rozwój. Dla Apple’a, który chętnie przyswaja nowe technologie, oznacza to wyprzedzenie konkurencji. Dla TSMC - zdobycie finansowania na dalszy rozwój. Inwestorzy TSMC niejednokrotnie sygnalizowali, że martwi ich wysoki poziom wydatków na inwestycje. Tymczasem TSMC już przymierza się do inwestycji w technologię 16 nm oraz litografię w ekstremalnie dalekim ultrafiolecie (EUV), która ma pracować z technologią 10 nm. Jedna umowa Apple’a i TSMC to zła wiadomość dla innych klientów tajwańskiej firmy. Qualcomm, Samsung czy Texas Instruments bardzo ostro konkurują z firmą założoną przez Jobsa i Wozniaka. Jednak dotychczasowi klienci raczej nie porzucą TSMC. Zmiana producenta - a nie jest ich wielu - to proces kosztowny i długotrwały.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...