-
Liczba zawartości
37632 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
W porównaniu do człowieka współczesnego i większości naszych przodków, neandertalczycy mieli wyjątkowo masywne prawe ramię. Silnie zaznaczoną asymetrię przypisywano działalności myśliwskiej, ale najnowsze badania antropologiczne wskazują, że nie chodziło o posługiwanie się włócznią, lecz o wielogodzinne wyprawianie skór. Jednym słowem: neandertalczycy nie byli takimi maczo, jak dotąd sądzono i dużo czasu poświęcali na obowiązki domowe. W niektórych przypadkach kości prawego ramienia były u neandertalczyków aż o 50% wytrzymalsze, podczas gdy u dzisiejszych ludzi różnica między stroną prawą i lewą wynosi zaledwie ok. 5-15%. Wcześniej zakładano, że asymetria szkieletowa była wynikiem częstego posługiwania się przez praworęcznych neandertalczyków włóczniami, jednak teraz naukowcy z Uniwersytetów w Cambridge i Oksfordzie oraz Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii sugerują, że rozwijała się ona pod wpływem wielogodzinnego skrobania skór, z których później przygotowywano zapewne ubrania. Neandertalska asymetria jest w dzisiejszych czasach czymś niespotykanym. Wyjątek stanowią niektórzy sportowcy, np. krykieciści czy tenisiści - tłumaczy dr Colin Shaw. Szczątki kostne sugerują, że neandertalczycy robili coś intensywnego bądź powtarzalnego - być może czynność charakteryzowała się obiema wymienionymi cechami - co miało decydujące znaczenie dla ich przeżycia. Pytanie co... Twierdzenie, że asymetria to skutek polowania, upowszechniło się w połowie lat 90., jednak przekrój kości miał niewłaściwy kształt, by powstać przez rzucanie oszczepem. Mimo to eksperci sugerowali, że byłoby to możliwe, gdyby myśliwi dźgali oburęcznie, wykonując ruch à la bilardzista. Chcąc określić wpływ powtarzanego skrobania skóry i oburęcznego posługiwania się włócznią podczas zabijania zwierzyny z bliska na muskulaturę, a ostatecznie na kościec, brytyjsko-amerykański zespół poprosił 2 grupy praworęcznych mężczyzn o wykonywanie takich właśnie zadań. Podczas elektromiografii skupiono się na mięśniach barku i klatki piersiowej, bo ich aktywność stanowi dobrą wskazówkę odnośnie do obciążenia kości ramiennej. Przy oburęcznym pchnięciu włócznią aktywność mięśniowa była o wiele wyższa w ramieniu lewym niż prawym. Wydaje się, że dzieje się tak, bo gdy oszczep sięga celu, lewa ręka pozostaje najbliższym punktem kontaktowym. Siła reakcji jest kontrowana głównie przez [...] układ mięśniowo-szkieletowy po lewej stronie ciała. Symulacja jednoręcznego skrobania wymagała większej aktywności mięśniowej po prawej stronie ciała, w dodatku dokładnie w tych rejonach, które mogłyby doprowadzić do rozrostu kości ramiennej. Sugeruje to, że coś innego niż polowanie - zapewne pochłaniające sporo czasu wyprawianie skór - odpowiadało za charakterystyczną morfologię górnej połowy ciała neandertalskiego mężczyzny. Na korzyść najnowszej hipotezy przemawia fakt, że przy szkieletach neandertalczyków bardzo często znajdowano kamienne skrobaczki (racloir), które pomagały usunąć tkanki miękkie z wyprawianych skór. Bazując na badaniach etnograficznych tradycyjnych społeczeństw z Etiopii, Kolumbii Brytyjskiej czy Alaski, wiemy, że nawet doświadczonej osobie wyprawienie jednej skóry zajmuje ok. 8 godzin. Jeśli pomnożyć to razy kilka - w końcu każdy członek prehistorycznej grupy musiał mieć się w co przebrać, o materiale na posłanie nie wspominając - rozrost prawej ręki przestaje właściwie dziwić. Dzisiaj sprawianiem skór zajmują się raczej kobiety, ale nie wiadomo, jak było z równouprawnieniem za plejstoceńskich czasów, bo antropolodzy nie dysponują wystarczającą liczbą żeńskich szkieletów.
-
Obserwacje pracy działających baterii siarkowo-litowych pozwoliły na obalenie jednej z najpopularniejszych teorii ich dotyczących i umożliwią w przyszłości udoskonalenie tych obiecujących urządzeń. Baterie siarkowo-litowe są bardzo interesującą alternatywą dla litowo-jonowych. Ich gęstość energetyczna jest bowiem pięciokrotnie większa i są znacznie tańsze. Takie właściwości są niezwykle pożądane w rozwijającym się przemyśle samochodów elektrycznych. Niestety, te alternatywne źródła energii mają olbrzymią wadę - bardzo szybko się zużywają. Cykl życia baterii siarkowo-litowych jest bardzo krótki. Po kilkudziesięciu cyklach ładowania/rozładowywania staje się ona bezużyteczna. Nie nadaje się zatem do samochodów elektrycznych, gdzie musi przetrwać wiele tysięcy cykli podczas 10-20 lat użytkowania pojazdu - mówi Johanna Nelson ze SLAC National Accelerator Laboratory na Stanford University. Obecnie uważa się, że przyczyną tak szybkiego zużywania się baterii jest zachodząca w nich reakcja chemiczna, wskutek której z katody ubywa siarki. Podczas pracy baterii prąd produkowany jest gdy jony litu reagują z cząstkami siarki na katodzie. Produktem ubocznym reakcji jest powstawanie wielosiarczków litu. Problemy zaczynają się wówczas, gdy wielosiarczki trafią do elektrolitu i na stałe zwiążą się z litem z anody. Nelson i jej koledzy wykorzystali krystalografię rentgenowską oraz transmisyjną mikroskopię rentgenowską do sprawdzenia tego, co dzieje się wewnątrz pracującej baterii. Odkryli, że zawartość siarki w katodzie praktycznie nie uległa zmianie. Spodziewaliśmy się, że siarka całkowicie zniknie z katody i utworzy wielosiarczki w elektrolicie. Tymczasem okazało się,że większość siarki zostało na swoim miejscu, a cząsteczki utraciły niewielką część masy. Co prawda utworzyły wielosiarczki, ale większość z nich pozostawała w pobliżu katody. Nelson wyjaśnia, na czym polegał błąd poprzednich zespołów naukowych, które badały baterie siarkowo-litowe. Zwykle zużywali oni baterię, rozbierali ją na części, zmywali elektrolit i przeprowadzali analizę za pomocą mikroskopu elektronowego lub krytalografii rentgenowskiej. Jeśli jednak tak zrobisz, to zmyjesz wielosiarczki luźno związane z katodą. I wówczas na katodzie nie widzisz siarki. Co więcej okazało się, że nie występuje jeszcze jeden prognozowany problem. Wcześniejsze eksperymenty wykazały, że pod koniec cyklu rozładowywania baterii powstają kryształy Li2S. Wspólnie z wielosiarczkami mogą one tworzyć izolującą błonę, która uniemożliwia ruch elektronów i jonów litu. Bardzo mocno rozładowywaliśmy baterie i nigdy nie zauważyliśmy Li2S w postaci kryształów - mówi Nelson. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda mają nadzieję, że ich odkrycia skierują badania nad udoskonaleniem baterii siarkowo-litowych na właściwe tory.
-
Brytyjski sąd skazał Apple’a na... publikację reklamy z informacją, że Samsung nie skopiował wyglądu iPada. Reklama ma przez pół roku być widoczna na brytyjskiej witrynie Apple’a. Koncern musi również wykupić reklamę w dziennikach i magazynach. Sędzia Colin Birss uznał, że jest mało prawdopodobne, by klienci pomylili tablety Samsunga z iPadem. Publiczne twierdzenia, że koreańska firma „ukradła“ wygląd iPada były zatem dla niej krzywdzące. Stąd taki, a nie inny wyrok. Apple zapowiada odwołanie się, a sędzia Birss wyraził zgodę na skierowanie sprawy do sądu wyższej instancji. Jeśli wyrok zostanie utrzymany amerykański koncern będzie musiał wykupić reklamę w Financial Times, Daily Mail, Guardian Mobile i T3.
-
W zamku Lengberg we wschodnim Tyrolu znaleziono biustonosze z XV w. Ich wygląd był bardzo współczesny, co zaskoczyło i archeologów, i specjalistów od mody, ponieważ uznawano, że ta część garderoby powstała dopiero w XIX w. W związku z pracami rekonstrukcyjnymi, które rozpoczęły się przed 2 laty, archeolodzy zajęli się kilkoma częściami zamku. Ich pracami kierował Harald Stadler z Uniwersytetu w Innsbrucku. Dzięki temu w południowym skrzydle w pomieszczeniu na 2. piętrze odkryto pachę sklepienia wypełnioną wieloma warstwami suchego materiału, na który składały się słoma, gałązki, obrabiane drewno, skóra (głównie w postaci butów) oraz tekstylia (ponad 2700 kawałków z lnu oraz lnu połączonego z wełną). Historia budowli, a także badania nad technikami konstrukcyjnymi autorstwa Martina Mittermaiera i Waltera Hausera sugerowały, że znaleziska powinno się datować na XV w., kiedy na zlecenie Virgila von Grabena dobudowano jeszcze jeden poziom zamku. Wypełnienie pustej przestrzeni miało zapewne stworzyć warstwę izolacyjną, nie da się też wykluczyć, że w ten sposób próbowano wyrównać podłogę. Choć do odkrycia doszło w 2008 r., przed rozgłoszeniem wiadomości należało przeprowadzić datowanie radiowęglowe. Potwierdziło ono wstępne przypuszczenia co do wieku garderoby. W zeszłym roku Beatrix Nutz wygłosiła nawet wykład na ten temat, ale sensacyjna wiadomość nie wydostała się poza kręgi naukowe aż do lipca br., kiedy to w należącym do BBC History Magazine ukazał się artykuł pt. "Średniowieczna bielizna". Niektóre elementy ubrania zachowały się prawie w całości. Poza majtkami z łatwością można było rozpoznać koszule z zakładkami na rękawach i kołnierzu (niewielki obwód mankietów wskazuje, że należały do kobiet lub dzieci). Największą sensację wzbudziły, oczywiście, 4 lniane biustonosze (zaklasyfikowano je w taki właśnie sposób ze względu na obecność charakterystycznie ukształtowanych miseczek). Dwa stanowiły połączenie biustonosza i krótkiej koszulki. Kończyły się tuż pod piersiami, ale nad miseczkami doszyto materiał zakrywający dekolt. Trzeci bardziej przypominał współczesne biustonosze: szyjący pomyślał o szerokich ramiączkach i prawdopodobnie zapięciu na plecach, które się, niestety, nie zachowało. Czwarty egzemplarz najlepiej odpowiadał dzisiejszym bieliźnianym wzorcom. Każdą z miseczek półgorsetu wykonano z 2 pionowo zeszytych kawałków lnu. Poniżej po lewej stronie umieszczono kawałek materiału z sześcioma dziurkami (choć po prawej brakuje odpowiadającego elementu, konstrukcja wskazuje na możliwość dopasowywania przez sznurowanie). Dotąd nic nie wskazywało na istnienie przed XIX w. biustonoszy z wyraźnie wyodrębnionymi miseczkami. Średniowieczne źródła wspominały jedynie o torebkach czy kieszonkach na piersi, ewentualnie o koszulkach z torebkami. Wiadomo też, że chcąc ujarzmić biust większych rozmiarów , przewiązywano go taśmami. By określić wiek biustonoszy z zamku Lengberg, z 2 pobrano włókna. Analizą zajęli się specjaliści z Politechniki Federalnej w Zurychu. Datowanie radiowęglowe przeprowadzono też w przypadku pary majtek. Wyniki wskazywały na XV w.
-
Astronomowie odkryli najstarszą znaną nam galaktykę spiralną. Znajduje się ona w odległości 10,7 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Gdy popatrzymy na najstarsze galaktyki, to wyglądają one dziwnie. Są nieregularne, a nie symetryczne. Większość z nich wygląda jak wrak pociągu. Naszą pierwszą myślą było ‚dlaczego ta galaktyka jest tak różna i tak piękna' - mówi profesor Alice Shapley z University of California, LosAngeles. Główny autor badań, David Law z University of Toronto, wyjaśnia: „istnienie tej galaktyki jest zadziwiające. Według obecnego stanu wiedzy galaktyki spiralne z dobrze uformowanymi, dużymi ramionami po prostu nie istnieją na tak wczesnym etapie ewolucji wszechświata“. Law i Shapley przeanalizowali około 300 odległych galaktyk i okazało się, że spiralna BX442 jest jedną z zaledwie 30 tak masywnych. Następnie użyli teleskopu Kecka, by uzyskać lepszy obraz. Po analizie światła z 3600 lokalizacji wewnątrz i na zewnątrz BX442 okazało się, że mają do czynienia z masywną galaktyką spiralną. Początkowo myśleliśmy, że to iluzja, że obraz nas zwodzi. Gdy jednak przeprowadziliśmy analizy spektrum światła galaktyki okazało się, że spiralne ramiona, które widzimy, rzeczywiście do niej należą - mówi Shapley. Naukowcy sądzą, że na niezwykły kształt BX442 w jakiś sposób wpłynęła widoczna na górze zdjęcia pobliska galaktyka karłowata.
-
Pozbawienie ludzi snu przez parę godzin po stresującym zdarzeniu zmniejsza ryzyko wystąpienia zespołu stresu pourazowego (ang. Post-Traumatic Stress Disorder, PTSD). Psycholodzy z Uniwersytetu Ben-Guriona (BGU) i Uniwersytetu w Tel Awiwie przeprowadzili serię eksperymentów i zauważyli, że pozbawianie snu przez ok. 6 godzin od traumatycznego zdarzenia ogranicza rozwój typowych dla PTSD zachowań. Często osoby zajmujące się kimś, kto przeżył traumę, np. ekipy medyczne, próbują zwalczyć stres podopiecznego i zakładają, że dobrze mu zrobi, gdy odpocznie i wszystko prześpi. Ponieważ pamięć odgrywa ważną rolę w rozwoju PTSD [a w czasie snu dochodzi do konsolidacji śladów pamięciowych], postanowiliśmy określić skutki deprywacji sennej bezpośrednio po ekspozycji na uszkadzający bodziec - tłumaczy prof. Hagit Cohen z BGU. W ramach eksperymentów szczury pozbawiane snu po urazie (ekspozycji na woń drapieżnika) nie przejawiały zachowań świadczących zapamiętaniu zdarzenia, natomiast grupa kontrolna, której pozwolono spać po traumatycznym zdarzeniu, pamiętała (wystąpiły symptomy przypominające PTSD). Zastosowanie modelu szczurzego uzasadnia fakt, że podobnie jak w przypadku ludzkich populacji przeżywających silny stres, u 15-20% zwierząt pojawiają się długoterminowe zaburzenia zachowania.
-
W odległości zaledwie 33 lat świetlnych od Ziemi odkryto obiekt UCF-1.01. To prawdopodobnie egzoplaneta mniejsza od Ziemi. Jeśli te przypuszczenia się sprawdzą, będzie to najbliższa tak mała egzoplaneta. Dotychczas znaleziono niewiele planet pozasłonecznych mniejszych od Ziemi. Teleskop Spitzera przeprowadzał badania już znanych planet. Teraz po raz pierwszy za jego pomocą odkryto nieznany wcześniej obiekt, co dowodzi, że można go wykorzystywać nie tylko do badań, ale i poszukiwań niewielkich egzoplanet. Znalezienie UCF-1.01 było całkowitym zaskoczeniem. Kevin Stevenson z University of Central Florida badał wraz z kolegami egzoplanetę GJ 436b. To obiekt wielkości Neptuna, krążący wokół czerwonego karła GJ 436. W danych przekazywanych przez Spitzera zauważono okresowe spadki w ilości podczerwieni docierające do teleskopu. I nie były to spadki powodowane obecnością GJ 436b. Stevenson i jego zespół sięgnęli do archiwum i okazało się, że teleskop zauważył zmiany ilości światła już dawno oraz że są one regularne. To sugeruje, iż wokół GJ 436 krąży jeszcze jedna planeta. Dokładniejsze badania wykazały, że UCF-1.01 ma średnicę około 8400 kilometrów. Średnica Ziemi to około 12 800 kilometrów. Nowo odkryta planeta obiega swoją gwiazdę w odległości siedmiokrotnie większej niż dystans pomiędzy Ziemią a Księżycem. Czas obiegu UCF-1.01 wokół gwiazdy wynosi zaledwie 1,4 ziemskiego dnia, a na powierzchni panuje temperatura około 600 stopni Celsjusza. Oprócz UCF-1.01 uczeni zauważyli dane, mogące wskazywać na obecność jeszcze jednej planety. UCF-1.02, jeśli istnieje, jest również mniejsza od Ziemi. Obecnie nie dysponujemy narzędziami, które pozwoliłyby na badanie tak małych planet. Z około 1800 gwiazd, które Teleskop Keplera zidentyfikował jako mogące posiadać systemy planetarne, jedynie w przypadku 3 udało się dowieść, że krążą wokół nich planety mniejsze od Ziemi.
-
Steven Sinofsky poinformował o dacie premiery systemu Windows 8. Obie wersje, pełna oraz aktualizacja, ukażą się 26 października. Prace nad Windows 8 rozpoczęły się zanim jeszcze do rąk użytkowników trafił Windows 7. Najnowszy OS z Redmond został po raz pierwszy zaprezentowany 1 czerwca ubiegłego roku. Kolejne wersje udostępniono w lutym 2012 (Consumer Preview) i w maju (Release Preview).
-
Kochany, śpiewaj dla mnie, gdy jest chłodniej, bo wtedy wyglądasz na bardziej pociągającego - zdają się komunikować samice pasówki płowej (Melospiza lincolnii), które dłużej przysłuchują się trelom samców, kiedy na dworze jest rześko, by nie powiedzieć zimno. Latem 2011 r. podczas badań na terenach lęgowych w Kolorado Michaël Beaulieu i Keith Sockman z Uniwersytetu Karoliny Północnej nagrywali śpiewy samców M. lincolnii. Stwierdzili, że ptaki nieśmiało zaczynały swoje trele tuż przed świtem w okolicach 5, o wpół do szóstej poczynały sobie najśmielej, by do szóstej w dużej mierze zamilknąć. Ornitolodzy szybko zwrócili uwagę na fakt, że godzina ich największej akustycznej aktywności pokrywała się z najzimniejszym okresem doby, kiedy temperatura oscylowała wokół 6 stopni Celsjusza. Podczas eksperymentów w laboratorium Amerykanie skorzystali z pomocy hodowlanych samic pasówki. Odtwarzali im nagrane wcześniej pieśni. Jeden z koncertów odbywał się przy niskiej temperaturze (1°C), a drugi przy całkiem przyjemnych 16°C. Okazało się, że gdy było chłodniej, samice spędzały przy głośniku średnio 7,5 min, a przy wyższych wskazaniach słupka rtęci traciły zainteresowanie średnio po 5 min. Kiedy po paru dniach oba zestawy odgrywano przy jednakowej temperaturze 16°C, panie wybierały trele zasłyszane przy 1°C. Sugeruje to, że niska temperatura nie tylko wpływa na (postrzeganą) atrakcyjność, ale i wzmacnia pamięć serenad. Wg Beaulieugo i Sockmana, samiec małego gatunku ptaka, który przy niskiej temperaturze dysponuje energią potrzebną do utrzymania ciepłoty ciała i wydawania z siebie dźwięków, zapewne prezentuje się samicy jako dobra partia. Nie dość, że przetrzymał zimną noc, to jeszcze potrafi dać z siebie wszystko, nim w ogóle pomyśli o udaniu się na żer. Niewykluczone też, że wybór tak wczesnej pory został podyktowany wpływem temperatury na fizyczne właściwości pieśni. Poza tym kto wie, czy sprawność intelektualna samic nie jest po prostu największa o świcie.
-
Google poinformował, że obszedł sądowy zakaz importu kilkunastu urządzeń Motoroli. Koncern nie zdradził, w jaki sposób to uczynił. Zakaz wydała Komisja Handlu Międzynarodowego, która uznała, że urządzenia naruszają jeden z patentów Microsoftu. Przyznany w 2002 roku patent opisuje sposób synchronizacji kalendarza pomiędzy różnymi urządzeniami. Motorola licencjonowała ten patent w latach 2002-2007, później jednak nie odnowiła umowy. Microsoft wniósł sprawę do sądu po tym, jak Motorola przestała licencjonować naszą własność intelektualną, ale nadal używała naszego wynalazku w swoich produktach - powiedział wiceprezes David Howard. Nie wiadomo, w jaki sposób Google poradził sobie z problemem. Funkcja synchronizacji jest wykorzystywana przede wszystkim przez użytkowników biznesowych, zatem jej ewentualne usunięcie z Androida - systemu popularnego przede wszystkim wśród osób prywatnych - nie powinno stanowić większego problemu. Teraz wszystko zależy od tego, czy władze uznają, że zastosowany przez Google’a sposób rzeczywiście spowodował, że urządzenia nie naruszają już patentu Microsoftu.
-
Sędzia David Harvey, który miał w marcu 2013 roku przewodniczyć rozprawie ekstradycyjnej Kima Dotcoma, założyciela serwisu Megaupload, zrezygnował z prowadzenia sprawy. Wszystko przez ubiegłotygodniową niefortunną wypowiedź, nagłośnioną wczoraj przez media. W ubiegłym tygodniu powstała grupa lobbingowa „A Fair Deal“. Jej uczestnicy domagają się, by rząd Nowej Zelandii, podpisując z USA, Australią i innymi krajami Pacyfiku nową umowę o wolnym handlu nie zgadzał się na zapisy jeszcze bardziej restrykcyjnie chroniące praw autorskich. Podczas konferencji założycielskiej sędzia David Harvey powiedział: Spotkaliśmy wroga. Tym wrogiem są Stany Zjednoczone. Sędzia Harvey przyznał, że jego wypowiedź może wskazywać na brak bezstronności i zrezygnował z prowadzenia sprawy Dotcoma. Do prowadzenia procesu ekstradycyjnego wyznaczono sędziego Nevina Dawsona. To ten sam sędzia, który zwolnił Dotcoma z aresztu.
-
Wyraz triumfu jest uniwersalny dla wszystkich kultur. Zwycięzca wyrzuca w górę ręce, często zaciskając pięści, dodatkowo na twarzy pojawia się charakterystyczny grymas. Amerykańscy psycholodzy wykazali także, że ekspresja triumfu różni się od dumy (Evolution and Human Behavior). Odkryliśmy, że triumf obejmuje inne zachowania niż duma, w dodatku pojawiają się one szybciej po zwycięstwie. Triumf ma własną sygnaturę ekspresji - natychmiastową, automatyczną i uniwersalną - tłumaczy David Matsumoto z San Francisco State University. W ostatnim czasie Matsumoto sprawdzał, czy analizując w 2008 r. zdjęcia sportowców z olimpiady, nie oznaczył przypadkiem błędnie wyrazów triumfu jako dumy. Dotąd triumfowi jako emocji poświęcono bardzo mało badań. Niektórzy psycholodzy wierzą, że to podkategoria dumy, ale Amerykanin uważa, że mamy do czynienia z dwiema odrębnymi emocjami. Uczestnikom najnowszego studium pokazywano zdjęcia zawodniczek i zawodników dżudo z 17 krajów, którzy właśnie wygrali medalową walkę na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Atenach (2004). Z listy należało wybrać nazwę emocji najlepiej pasującej do uwiecznionego zachowania. Panel sędziów tworzyli Amerykanie, ale w jednym z 3 eksperymentów uwzględniono dwie grupy mieszkańców Korei Południowej. Jak można się domyślić, naukowcom chodziło o zbadanie przedstawicieli dwóch kultur: indywidualistycznej i kolektywistycznej. W pierwszym eksperymencie do zdjęć trzeba było dopasować nazwę emocji (na liście znalazły się m.in. gniew, pogarda, obrzydzenie, strach, radość, smutek czy zaskoczenie). W grupie 1. do standardowej listy dopisano dumę, w grupie 2. triumf, a w 3. i jedno, i drugie. Okazało się, że grupa 1. oznaczała niektóre ekspresje jako dumę, grupa 2. określiła wszystkie zachowania mianem triumfu, a w grupie 3. pewne pozy/miny systematycznie nazywano triumfem, a inne dumą. W drugim studium zadanie badanych było takie samo, lecz na liście uwzględniono więcej pozytywnych emocji. Psycholodzy obawiali się bowiem, że mogli zniekształcić wyniki, ograniczając liczbę pozytywnych kategorii. W trzecim studium wzięły udział dwie grupy Koreańczyków. Uzyskano bardzo spójne wyniki. Za każdym razem na zdjęciach zaliczonych do kategorii "triumf" sportowcy wyrzucali ręce nad głowę, zaciskali pięści, a na twarzy pojawiał się grymas (czasem zwycięzcy krzyczeli). W przypadku dumy ręce odciągano od tułowia (zawodnik opierał je np. po bokach), dłonie pozostawały otwarte, głowa była odchylona do tyłu, a na twarzy malował się lekki uśmiech. Największe różnice obserwuje się w wyrazie twarzy. Kiedy ktoś triumfuje po walce [...], jego twarz wygląda agresywnie. W niczym nie przypomina to delikatnego uśmieszku dumnej z siebie osoby. Matsumoto tłumaczy, że triumf to deklaracja sukcesu, podczas gdy duma świadczy o tym, że ktoś się dobrze ze sobą czuje/ma o sobie dobre mniemanie. To ostatnie wymaga samoanalizy, czyli czasu, co wyjaśnia, czemu ekspresja triumfu wyprzedza przejawy dumy. Analiza zdjęć wykorzystanych w studium ujawniła, że ekspresja triumfu występowała średnio 4 s po walce, a duma dopiero po 16 s. Matsumoto sądzi, że przejawy triumfu mogły spełniać ważną rolę w ewolucji, np. pomagając w sygnalizowaniu statusu i dominacji we wczesnych społeczeństwach.
-
Awaria elektrowni atomowej Fukushima Daiichi przyczyni się do 130 przypadków śmierci i 180 przypadków nowotworów, wyliczyli naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Do tych liczb należy dodać niemal 600 osób, które straciły życie podczas ewakuacji. Większość materiału radioaktywnego z uszkodzonej elektrowni trafiło do oceanu. Na lądzie pozostało tylko 19% skażonego materiału, a zatem stosunkowo niewiele. Skłoniło to część specjalistów do przypuszczeń, że wypadek nie będzie miał większych konsekwencji dla ludzi. Miesiąc po awarii szef Komitetu Naukowego ds. Wpływu Promieniowania Atomowego stwierdził, że zdrowie publiczne nie ucierpi. Doktor John Ten Hoeve i profesor Mark Z. Jacobson postanowili sprawdzić tego typu opinie. Użyli rozwijanego przez 20 lat trójwymiarowego modelu atmosfery, by przewidzieć rozprzestrzenianie się materiału radioaktywnego. Na to nałożyli model badający wpływ radiacji na ludzi. Tego typu badania obarczone są dużym marginesem błędu. Dlatego też uczeni dowiedzieli się, że wskutek awarii umrze od 15 do 1300 osób (najbardziej prawdopodobna liczba to 130), a od 24 do 2500 osób zachoruje na nowotwory (najbardziej prawdopodobna liczba to 180). Najwięcej ofiar będzie w Japonii, a wpływ na Azję czy Amerykę Północną będzie niewielki. W USA z powodu awarii umrze od 0 do 12 osób, a na nowotwory zachoruje od 0 do 30. Naukowcy zauważyli również, że w czasie ewakuacji zmarło około 600 osób. Byli to przeważnie ludzie starsi oraz chronicznie chorzy, którzy nie wytrzymali stresu. Z symulacji wynika, że ewakuacja zapobiegła 245 przypadkom śmierci z powodu podwyższonego poziomu promieniowania. A to oznacza, że mogła przyczynić się do większej liczby zgonów niż sama katastrofa. Uczeni przestrzegają jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków. Pamiętajmy, że należy działać tak, jakby miał sprawdzić się najgorszy scenariusz - mówi Jacobson. Naukowcy przeprowadzili też podobną symulację do hipotetycznej identycznej katastrofy w Diablo Canyon Power Plant w pobliżu kalifornijskiego miasta San Luis Obispo. Okazało się, że mimo czterokrotnie mniejszej gęstości zaludnienia liczba ofiar śmiertelnych i przypadków zachorowań byłaby o 25% wyższa niż w Japonii. Stałoby się tak dlatego, że znacznie większa część materiału radioaktywnego z Diablo Canyon pozostałaby na lądzie i zagroziła mieszkańcom San Diego i Los Angeles. Jacobson podkreśla, że w symulacjach skupiono się tylko na niewielkim fragmencie kosztów awarii. My sprawdzaliśmy tylko wpływ na zdrowie związany z przypadkami raka. A przecież Fukushima to olbrzymie zanieczyszczenie wody i gleby, wywrócenie do góry nogami życia wielu ludzi, spadek zaufania do rządu, olbrzymie koszty finansowe oraz cierpienie wielu ludzi - zauważa uczony.
-
Znerwicowany gryzoń ocalił tropikalne lasy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Kiedyś rośliny z dużymi nasionami polegały na pomocy trąbowców gomfoterów. Mimo że duże neotropikalne ssaki wyginęły ok. 10 tys. lat temu, drzewa nie podzieliły ich losu. Długo nie było wiadomo dlaczego, teraz ujawniono, że dzięki zapobiegliwym aguti, które bezustannie zakopują i przenoszą nasiona. W ramach eksperymentu do ponad 400 nasion przymocowano niewielkie nadajniki radiowe. W ten sposób międzynarodowy zespół naukowców ustalił, że aż 85% trafiło do kryjówek aguti. Okazało się jednak, że zamiast zjadać zapasy, gryzonie urządzały ciągłe przeprowadzki spiżarni. Jedno z badanych nasion było przenoszone aż 36 razy (zwykle zwierzęta poprzestawały jednak na góra 5 razach). By przyłapać aguti na wykopywaniu, biolodzy musieli się posłużyć zdalną kamerą. Stwierdzili, że częste przenoszenie zdobyczy było spowodowane wzajemnym podkradaniem. Przez to 35% nasion kończyło w odległości ponad 100 m od rośliny macierzystej. Aguti przemieszczały nasiona na skalę, jakiej nikt z nas się nie spodziewał - podkreśla Patrick Jansen ze Smithsonian Tropical Research Institute (STRI). Oznakowując nasiona, byliśmy w stanie śledzić je podczas wędrówek w pyskach aguti, sprawdzać, czy nie zostały zabrane w korony drzew przez wiewiórki i czy nie skończyły przypadkiem w norach kolczaków. To pozwoliło nam lepiej zrozumieć, w jaki sposób poszczególne gatunki gryzoni przyczyniają się do rozprzestrzeniania nasion [...] - podsumowuje Ben Hirsch, naukowiec z STRI i Uniwersytetu Stanowego Ohio. -
Dzięki Street View zwiedzimy antarktyczne obiekty historyczne
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
We wrześniu 2010 r. użytkownicy aplikacji Street View Google'a mogli po raz pierwszy odbyć wirtualną podróż po Antarktydzie. Od 17 lipca br. oprócz panoram z pingwinami maskowymi z Halfmoon Island da się również podziwiać antarktyczne obiekty historyczne, np. wnętrze chaty Ernesta Henry'ego Shackletona z 1908 r. czy okolice bazy Roberta Falcona Scotta z 1911 r. Na oficjalnym blogu Google'a napisano, że dzięki współpracy z dwiema instytucjami - Polarnym Centrum Geoprzestrzennym University of Minnesota i Nowozelandzkim Zarządem Dziedzictwa Antarktycznego - dodano panoramiczne zdjęcia wielu ważnych lokalizacji. Poza wymienionymi na początku, znalazły się wśród nich np. ceremonialne miejsce na biegunie południowym, South Pole Telescope (SPT), radioteleskop zbudowany w stacji Amundsena-Scotta czy kolonia pingwinów Adeli z Przylądka Roydsa na Wyspie Rossa (tego samego, na którym założono bazę Shackletona). -
Do sądu wróciła sprawa Hansa Reisera, linuksowego guru skazanego za zamordowanie żony. Tym razem odbyła się krótka, jednodniowa rozprawa, podczas której ława przysięgłych uznała, że Reiser ponosi finansową odpowiedzialność za morderstwo i przyznała jego dzieciom odszkodowanie. Reiser, twórca systemu plików ReiserFS, został w 2006 roku oskarżony o zamordowanie żony Niny. Początkowo twierdził, że wróciła ona do Rosji, skąd pochodziła. Jednak gdy nie dano mu wiary, w zamian za zamianę wyroku z 25 lat do dożywocia na 15 lat do dożywocia, pokazał, gdzie ukrył ciało zamordowanej. Teraz, pracujący pro bono prawnicy z kancelarii Morrison & Foerster, wnieśli przeciwko mordercy sprawę o odszkodowanie. Sąd uznał, że Reiser ma zapłacić swojemu 12-letniemu synowi i 11-letniej córce po 25 milionów dolarów odszkodowania oraz skazał go dodatkowo na 10 milionów grzywny. Prawnik dzieci, Arturo Gonzalez stwierdził, że nie ma pojęcia, czy Reiser ma jakiekolwiek pieniądze. Zdecydował się jednak na wniesienie sprawy, gdyby okazało się, że morderca ukrył jakiś majątek lub też gdyby w przyszłości zarobił jakieś pieniądze. Podczas obecnego procesu Reiser powtórzył to, co twierdził na wcześniejszej rozprawie. Upierał się, że jego żona cierpiała na zespół Munchausena. To zaburzenie podczas którego osoba mająca innych pod swoją opieką krzywdzi ich - nawet zabija - by wzbudzić sympatię i współczucie dla siebie.
-
Współczesne innowacyjne rozwiązania technologiczne w edukacji dostarczają nie tylko narzędzi do nauki języka obcego, ale również wprowadzają oraz rozwijają nowe metody nauki. Narzędzia online do wykorzystywane w e-learningu oraz urozmaicające tradycyjna metodę nauki języka obcego przedstawia poniższy opis. Dla pełnego zrozumienia został on podzielony na ćwiczenie wszystkich umiejętności językowych oraz wzbogacony o dodatkowe formy do samodzielnej, praktycznej nauki języka. Umiejętność słuchania ze zrozumieniem Umiejętność słuchania ułatwia naukę mówienia – jedną z najtrudniejszych umiejętności w procesie uczenia się języka obcego. Ważnym czynnikiem jest systematyczność, a taką możliwość daje nam obcowanie z materiałem autentycznym tak często jak to tylko możliwe. Narzędzia, które ułatwiają nam nabycie tej umiejętności, są: - podkasty, kilkuminutowe audycje na różne tematy – w zależności od zainteresowań odbiorców, popularne wśród miłośników iPodów lub iPadów. Słuchane wielokrotnie pomagają oswoić się z naturalnym językiem, słownictwem oraz akcentem, podnoszą efektywną naukę, jednocześnie wpływają na satysfakcję odbiorcy. - Lyrics Training, doskonałe narzędzie dla miłośników muzyki. Proponujemy ćwiczenie umiejętności słuchania ze zrozumieniem poprzez słuchanie utworów muzycznych wraz z tekstem do uzupełnienia w wielu wersjach językowych (brytyjskiej, amerykańskiej, kanadyjskiej, etc.) oraz o różnych stopniach trudności. Dla chętnych do rozwijania tej umiejętności, a tym samym wzbogacenia tematyki zajęć oraz dostarczania zagadnień do późniejszych konwersacji, proponujemy także: - filmy w oryginale - webinary tematyczne - kanał YouTube - TEDy – konferencje i wykłady online; wybór tematyczny TEDów jest tak duży, że nawet najbardziej wymagający odbiorca znajdzie coś dla siebie. Umiejętność czytania ze zrozumieniem Jest to kolejna umiejętność odgrywająca istotna rolę w nauce. Pozwala rozwijać zasób słownictwa, dostarcza wyrażeń do budowania własnych wypowiedzi, uczy myślenia w języku obcym. Nauka jest tym przyjemniejsza, im bardziej ciekawa jest tematyka. Ćwiczenie tej umiejętności można doskonalić poprzez czytanie: - artykułów z prasy zagranicznej w oryginalnej wersji językowej - e-booków - blogów - podkastów w formie prezentacji w wersji audio Umiejętność mówienia Jest to najtrudniejsza z umiejętności, na jej skuteczność wpływają pojedyncze umiejętności nabywane w całym procesie edukacji, pomagają cechy charakteru, a kontrowersyjne tematy często staja się skutecznym bodźcem. Ćwiczenie mówienia mogą nam ułatwić i uprzyjemnić liczne narzędzia internetowe. - podkasty, tworzone przez uczniów na zadany temat, indywidualnie lub w grupie, mogą stać się elementem konwersacji. Jeśli są samodzielnie stworzonym materiałem, podnoszą stopień przyswajania wiedzy oraz ułatwiają jej zapamiętywanie. Dodatkowym atutem może być tematyka – im ciekawsza, tym chętniej realizowana. - webinary - vocaroo – program do nagrywania własnych wypowiedzi. Umiejętność pisania Ćwiczenie tej umiejętności również może stać się przyjemne, najważniejsze jest by uczeń miał poczucie ćwiczenia form praktycznych, niezbędnych w środowisku biznesowym oraz codziennym. W tym celu doskonale sprawdzają się: - blogi o tematyce ogólnej, hobbystyczne, a także specjalistyczne. Bloga można komentować lub pisać samodzielnie lub w grupie, wspólnie tworzyć zawartość bloga lub dzielić się wiedzą. - wiadomość e-mail. Ćwiczenie pisania także może przybrać formę wymiany korespondencji. W ten sposób można nauczyć się tworzenia zapytań ofertowych, fakturowania w języku obcym, tworzenia umów, monitów i innych. Przykłady narzędzi internetowych wykorzystywanych w edukacji można mnożyć. Powyższe przykłady stanowią tylko zarys możliwości jakie proponujemy oferując najbardziej innowacyjne rozwiązania w edukacji, stając w obliczu nowych wyzwań jakie stawia przed nami nowoczesna edukacja w XXI wieku. Jednak w nauce języka obcego, ćwiczenie poszczególnych umiejętności to nie wszystko. Sporo uwagi należy poświęcić innym istotnym zagadnieniom w kontekście wyzwań innowacyjnej edukacji. Gramatyka Wciąż ważnym aspektem pozostaje ćwiczenie struktur gramatycznych. Formę klasycznych wykładów mogą przybrać materiały szkoleniowe w formie pojedynczych, tematycznych webinarów, będących instrukcją dla uczących się oraz umożliwiających wielokrotne powracanie do szkolenia, jeśli tylko u uczącego się zajdzie taka potrzeba. Tego typu szkolenia mogą tworzyć zarówno lektorzy, jak i uczniowie. Należy pamiętać by teoria wciąż była poparta praktyką, zatem ćwiczenia w wersji tradycyjnej lub online są elementem niezbędnym. Słownictwo Trudno wyobrazić sobie przyswajanie wiedzy w języku obcym bez rozwijania słownictwa. Tutaj ponownie należy podkreślić, iż nieocenionym, przynoszącym ogromne efekty wymogiem jest systematyczność. Gwarancją sukcesu jest również ciągłe utrwalanie nowo-nabytego słownictwa. W tym celu warto praktykować znajomość słownictwa poprzez: - czytanie - gry słownikowe - krzyżówki - quizy Godna polecenia jest strona quizlet, gdzie można nie tylko samodzielnie tworzyć popularne fiszki w wersji online dostosowane do naszych indywidualnych potrzeb. Wystarczy wybrać słówka, które chcemy zapamiętać, a następnie skorzystać z możliwości programu w przyjemny sposób ćwicząc zapamiętywanie nowego słownictwa. Doskonałym uzupełnieniem wzbogacania słownictwa jest wersja mobilna ćwiczenia słówek (tzw. m-learning). Wystarczy smartphone, aplikacja do nauki słówek, trochę czasu oraz dobre chęci. Case study Skuteczną formą nauki jest praca w grupie nad wspólnym projektem. Pomaga rozwijać komunikację w grupie, rozwijać zainteresowania, jednocześnie praktykując wiedzę językową. Takie możliwości dają nam: - Facebook, portal społecznościowy, gdzie tworząc własną stronę możemy pracować nad jednym bądź wieloma projektami, wymieniając swoje opinie na dany temat. - WordPress, strona, dzięki której możemy wspólnie tworzyć tematyczną stronę internetową lub bloga. - forum, służące komunikacji między uczestnikami, pomagające we wspólnej pracy metodą projektu. Lekcja języka obcego odbywa się przy pomocy dostępnych programów, przyjaznych dla odbiorcy, takich jak: - program PowerPoint - Prezi – strona do tworzenia prezentacji oraz dodawania materiałów dodatkowych, takich jak muzyka, wizualizacji. Dostępna także w wersji mobilnej. - Edmodo – edukacyjny portal społecznościowy, pozwalający na interakcję student-student lub nauczyciel-student. - mybrainshark – strona internetowa, umożliwiająca prezentację lekcji online, z możliwością nagrywania, tworzenia własnego materiału online, dzielenia się kontentem, ćwiczy również umiejętności komunikacyjne. Lektor Rozwiązania technologiczne służą jedynie jako narzędzie do nauki języka obcego, urozmaicające tradycyjne metody nauki. Obecność lektora jest w dalszym ciągu niezbędna. Zmienia się jednak jego podejście – współtworzy on zawartość lekcji online, tworzy ćwiczenia do zadań, współpracuje w grupą online, monitoruje postępu uczniów – wzbogacając nowe rozwiązania edukacyjne, jest nie tylko pedagogiem, ale również innowatorem.
-
Na polskim rynku pojawiła się słowacka firma Piano Media, która pomaga mediom internetowym we wprowadzeniu płatnych treści. Chęć skorzystania z jej usług wyraziły 42 serwisy należące do sześciu wydawnictw. Znajdują się wśród nich m.in. Gazeta Wyborcza czy Forbes. Dostęp do płatnej części serwisów będzie kosztował 19,99 złotych miesięcznie. Piano Media zajmie się pobieraniem opłat oraz dystrybucją pieniędzy pomiędzy wydawcami. Część z płaconych przez internautów kwot słowacka firma zostawi dla siebie. Myślimy, że ludzie kupią płatne treści kosztujące tyle co jedna czy dwie filiżanki kawy - mówi Peter Richards, menedżer Piano Media na Polskę. Od dzisiaj na witrynach, które są zainteresowane współpracą z Piano Media, pojawi się logo tej firmy. Będzie to informacja, iż od września część treści witryny będzie dostępna tylko za opłatą. Oczywiście większa część witryn nadal będzie udostępniana bezpłatnie, co ma przyciągnąć użytkowników. Jednak z najbardziej wartościowych treści będą mogli skorzystać tylko abonenci. Piano Media proponuje jeden profil, dający dostęp do wszystkich płatnych serwisów. Raz płacisz, raz się logujesz i masz dostęp do całości. Nie wierzymy w model, w którym ludzie kupują wiele subskrypcji. Chodzi o wygodę - stwierdził Richards. Dotychczas zainteresowanie ofertą Słowaków wyraziły Agora, Murator, Ringier Axel Springer, Media Regionalne, Polskapresse oraz Edytor.
-
Muzyczna rękawica autorstwa inżynierów z Georgia Tech poprawia czucie i możliwości ruchowe osób po urazie rdzenia (ang. spinal cord injury, SCI). Urządzenie o nazwie Mobile Music Touch (MMT) przypomina rękawiczkę na rower z przymocowaną na wierzchu kostką z elektroniką. Używa się jej w połączeniu z keyboardem. Wibracje wskazują uczącej się gry osobie, który klawisz należy w danym momencie wcisnąć. Podczas testów przypadkowo okazało się, że trenując z MMT, kilku pacjentów z tetraplegią (porażeniem czterokończynowym) doświadczyło poprawy czucia w palcach. Po wstępnych rezultatach z 2011 r. podejrzewaliśmy, że rękawiczka może pomóc osobom z SCI. Byliśmy jednak zaskoczeni, jak bardzo "poprawiły się" one w czasie studium. Posługując się MMT, niektórzy uczestnicy zaczęli np. odczuwać, po raz pierwszy od wypadku, teksturę prześcieradła i ubrań - podkreśla dr Tanya Markow. Markow pracowała z ludźmi z ograniczonym czuciem lub ruchomością rąk. W każdym przypadku uraz rdzenia nastąpił ponad rok przed rozpoczęciem eksperymentu. Podczas 2-miesięcznego studium trzy razy w tygodniu przez pół godziny ochotnicy ćwiczyli grę na keyboardzie. Połowa wspomagała się rękawicą MMT. MMT łączy się bezprzewodowo z wyposażonym w odpowiednią aplikację komputerem, odtwarzaczem MP3 lub smartfonem. W czasie, gdy podświetlają się odpowiednie klawisze, użytkownik rękawicy czuje drgania w okolicy palca, którym powinien się posłużyć. Później wystarczy zapamiętać sekwencję ruchów i ćwiczyć ich płynność. Ponieważ nauka gry na pianinie nie była głównym celem studium, uczestnicy używali MMT także w innych okolicznościach. Mieli nosić rękawiczkę po 2 godziny 5 razy w tygodniu (już bez stukania w keyboard). Ponieważ wcześniejsze wyniki sugerowały, że bierne korzystanie z drgającego urządzenia przyspieszało opanowywanie utworów i czas przechowywania ich w pamięci, Amerykanie mieli nadzieję, że pojawi się również efekt rehabilitacyjny. By ocenić ewentualną poprawę, pod koniec studium uczestnicy przeszli szereg testów na sprawność chwytania i wrażliwość dotykową. Okazało się, że osoby korzystające z systemu MMT wypadały znacznie lepiej niż pacjenci uczący się gry na pianinie w zwykły sposób. Niektórym badanym łatwiej było pochwycić przedmioty. Jeden z ochotników przyznał, że zaczął odczuwać gorąco kubka z kawą od razu po dotknięciu, a nie dopiero po jakimś czasie. Markow sądzi, że poprawa zdolności motorycznych jest skutkiem wznowienia aktywności mózgowej, która u części ludzi z SCI ulega uśpieniu. Wibracje mogą wyzwalać aktywność kory ruchowej dłoni, co z kolei prowadzi do wyładowań w całej korze motorycznej. Mając to na uwadze, w przyszłych badaniach zespół z Georgia Tech chciałby uwzględnić funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). MMT stanowi twórcze rozwinięcie Piano Touch, rękawicy z 2008 r. (opracował ją zespół studenta Kevina Huanga). Sprzęt do rehabilitacji dłoni może się niektórym wydawać nudny i monotonny, poza tym nie zapewnia żadnego sprzężenia zwrotnego ani zachęt. Mobile Music Touch radzi sobie ze wszystkimi tymi wyzwaniami i czyni cuda w przypadku pacjentów z SCI z osłabionym czuciem i słabością - podsumowuje Thad Starner, lider ekipy, która podchwyciła pierwotny pomysł Huanga. Na szczególne podziękowania zasługuje Deborah Backus, dyrektor działu badań nad stwardnieniem rozsianym w Shepherd Center, ponieważ to ona w znacznym stopniu odpowiada za ewolucję MMT.
-
Inżynierowie z Tajwanu zbudowali prawdziwy generator liczb losowych. Tego typu urządzenie zwiększy bezpieczeństwo danych, pozwalając na lepsze ich szyfrowanie. Obecnie stosowane generatory są w rzeczywistości generatorami liczb pseudolosowych, gdyż podawane przez nie liczby nie są całkowicie losowe. Tajwańczycy z Narodowego Uniwersytetu Tsing Hua wykorzystali bazujące na memrystorze pamięci rezystywne (RRAM). Oba urządzenia przechowują dane nie w formie ładunku elektrycznego ale rezystancji. Są zwykle zbudowane z odpowiedniego materiału umieszczonego pomiędzy elektrodami. Zmieniając napięcie na elektrodach zmienia się oporność materiału. Tajwańczycy opracowali własny RRAM, który nazwali contact RRAM (CRRAM). Standardowy RRAM zbudowany jest z materiału umieszczonego pomiędzy elektrodami, tymczasem CRRAM to warstwa ditlenku krzemu znajdująca się pomiędzy drenem tranzystora a wolframowym stykiem. Całość jest mniejsza niż standardowe pamięci RRAM. Ponadto w CRRAM prąd przepływa przez niewielką część układu, dzięki czemu efektywnie wyłapuje i uwalnia elektrony uwięzione tymczasowo w ditlenku krzemu. Proces więzienia i uwalniania elektronów jest całkowicie przypadkowy, dzięki czemu uzyskujemy generator liczb losowych. Tych naturalnych fluktuacji nie można przewidzieć, gdyż nie wpływa na nie ani oprogramowanie, ani żadne wykorzystywane przez ludzi równania. Nie można zatem odgadnąć, jakie liczby zostaną wygenerowane. To pozwoli na udoskonalenie systemów szyfrujących - mówi profesor Chrong-Jung Lin. Uczony zdradził, że kluczem do sukcesu jest niewielka powierzchnia - o wymiarach 80x80 nanometrów - na której przebiega cały proces. Dzięki niemu zaburzenia w przepływie elektronów tworzą silny szum odpowiadający za 10-procentową zmianę rezystancji materiału. Sygnały generowane w tradycyjny sposób osiągają wartość 1-2 procent i wymagają wzmocnienia, co prowadzi do błędów - dodaje Lin. Miniaturowy układ stworzony przez Tajwańczyków zużywa niewiele prądu, idealnie zatem nadaje się do zabezpieczenia transakcji dokonywanych za pośrednictwem urządzeń przenośnych.
-
Akumulacja sodu w mózgu markerem neurodegeneracji w SR
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Wykryta za pomocą rezonansu magnetycznego akumulacja sodu w mózgu może być biomarkerem degeneracji neuronów w przebiegu stwardnienia rozsianego (Radiology). Dr Patrick Cozzone z Centre de Résonance Magnétique Biologique et Médicale (CRMBM) odkrył, że u pacjentów z wczesnymi stadiami SR sód gromadził w specyficznych rejonach mózgu, natomiast u osób z bardziej zaawansowaną chorobą akumulację obserwowano w całym narządzie. U tych ostatnich nagromadzenie Na w istocie szarej rejonów motorycznych było bezpośrednio skorelowane ze stopniem przejawianej niepełnosprawności. Naukowcy z różnych europejskich instytucji badali rzutowo-remisyjną postać stwardnienia rozsianego (ang. relapsing-remitting multiple sclerosis, RRMS). Najczęściej wykorzystywanym jądrem rezonansowym jest proton, jednak autorzy opisywanego studium skorzystali z jąder sodu (23Na; generalnie MRI pozwala na sporządzenie map gęstości jąder pierwiastków o niezerowym momencie magnetycznym, a więc m.in. wodoru, sodu, fosforu czy azotu). Eksperymenty prowadzono na aparacie wytwarzającym pole magnetyczne o natężeniu 3 tesli. By opracować [i skalibrować] techniki wykonywania sodowego MRI na pacjentach, przez 2 lata współpracowaliśmy z chemikami i fizykami. Wreszcie za pomocą specjalnego sprzętu i oprogramowania zbadano 26 chorych z SR, w tym 14 osób z wczesnym etapem choroby (poniżej 5 lat) i 12 z chorobą zaawansowaną (trwającą dłużej niż 5 lat). Wyodrębniono też dopasowaną pod względem wieku i płci grupę kontrolną. Okazało się, że u chorych z wczesną postacią RRMS anormalnie wysokie stężenia sodu występowały w specyficznych rejonach mózgu, m.in. pniu mózgu, móżdżku i biegunie skroniowym. U chorych z zaawansowanym RRMS wysokie stężenia sodu stwierdzano w całym mózgu, także w prawidłowo wyglądającej tkance. Uznając poziom Na za biomarker degeneracji neuronów, będzie można oceniać skuteczność opracowywanych farmaceutyków. -
Joaquin Almunia, unijny komisarz ds. konkurencyjności, rozpoczął śledztwo przeciwko Microsoftowi. Amerykański koncern, wbrew umowie z Unią Europejską, usunął z systemu operacyjnego ekran wyboru przeglądarki. Przed kilku laty Microsoft, oskarżany o to, że nieuczciwie faworyzuje Internet Explorera dołączając go do systemu Windows, został zmuszony do prezentowania użytkownikom ekranu wyboru oprogramowania do przeglądania internetu. Umowa przewidywała, że taki ekran będzie prezentowany na terenie UE do 2014 roku. Jednak w lutym 2011 roku, po opublikowaniu Service Packa 1 dla Windows 7 ekran zniknął. Przez rok nikt nie zwrócił na to uwagi. Dopiero teraz Komisja Europejska poinformowała Microsoft o wszczęciu śledztwa. Koncern z Redmond natychmiast przeprosił i poinformował, że usunięcie ekranu wyboru nie było zamierzonym działaniem, a efektem błędu w SP1. Jednak jeszcze w grudniu ubiegłego roku firma zapewniała, że ekran działa tak, jak powinien. Microsoft dostarczył już odpowiednie oprogramowanie przywracające ekran wyboru. Firma zatrudniła też zewnętrznego konsultanta, który ma wyjaśnić, jak doszło do usunięcia ekranu.
-
Kieliszek to nie okulary, nie kojarzy się z inteligencją
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Wystarczy wziąć do ręki kieliszek z winem czy kufel piwa, by współpracownicy i szef zaczęli gorzej oceniać nasze możliwości intelektualne. Psycholodzy nazwali zaobserwowany efekt "odchyleniem upojonego idioty". Naukowcy z Univeristy of Michigan i Uniwersytetu Pensylwanii podkreślają, że choć wypełniony winem kieliszek jest dla wielu osób atrybutem wysublimowanego intelektualisty, w rzeczywistości naczynie z procentami wpływa na nasz image negatywnie. Psycholodzy przeanalizowali 5 studiów, które łącznie objęły ponad 1300 ochotników. Wyniki sugerują, że dzierżenie w dłoni kieliszka z winem może [...] obniżyć postrzeganą inteligencję. Odchylenie upojonego idioty bywa zatem kosztowne w sytuacjach służbowych, które zakładają spożycie alkoholu. W jednym ze studiów mężczyźni i kobiety oceniali inteligencję osób trzymających w dłoni szklankę piwa, wina lub wody. Okazało się, że postaci z alkoholem uznawano za znacząco mniej inteligentne. W innym eksperymencie należało ustosunkować się do argumentów wysuwanych przez ludzi wyposażonych w piwo lub napój bezalkoholowy. Także i tutaj piwoszy uznawano za mniej błyskotliwych, a ich argumenty za mniej przekonujące. W 3. ze studiów 300 menedżerów wyższego szczebla przeprowadzało rozmowy kwalifikacyjne podczas kolacji. Kandydaci mogli zamawiać wino albo napój bezalkoholowy. Decydując się na wino, popełniali poważny błąd, ponieważ potencjalni pracodawcy uznawali, że w mniejszym stopniu nadają się do objęcia stanowiska. Co ciekawe, sami przepytywani sądzili, że kieliszek wina im pomoże. Analizując podłoże opisanego zjawiska, Scott Rick (University of Michigan) i Maurice E. Schweitzer (Uniwersytet Pensylwanii) stwierdzili, że związek spożycie alkoholu-upośledzenie możliwości poznawczych jest nam tak dobrze znany, że wystarczy wskazówka w postaci widoku napoju wyskokowego, by priming objawił się w całej swej krasie. Amerykanie podkreślają, że odchylenie nie jest napędzane przekonaniem, że mniej inteligentni ludzie częściej spożywają alkohol. -
Specjaliści z ImagineOptix Corporation i North Carolina State University opracowali nową technikę zamiany światła niespolaryzowanego w spolaryzowane. Dzięki niej projektory wykorzystujące ciekłe kryształy mogą być niemal dwukrotnie bardziej wydajne pod względem energetycznym. Wszystkie projektory ciekłokrystaliczne korzystają ze światła spolaryzowanego. Jednak efektywne źródła światła emitują je w postaci niespolaryzowanej, konieczna jest zatem jego konwersja. Najczęściej stosuje się w tym celu filtry. Jednak powodują one olbrzymie straty, sięgające ponad 50% pierwotnie wygenerowanego światła. Jakby tego było mało, to utracone światło jest zamieniane w ciepło, stąd konieczność używania głośnych wentylatorów, które i tak nie zapobiegają znacznemu ogrzewaniu się projektorów. Nowa technologia umożliwia zamianę niemal 90% światła niespolaryzowanego w spolaryzowane. System składa się z kilku nieruchomych elementów. Najpierw niespolaryzowane światło przechodzi przez macierz soczewek, które skupiają je na kratownicy, w której znajdują się okrągłe otwory. Następnie trafi na siatkę polaryzacyjną zbudowaną z ciekłych kryształów. Siatka łączy światło z otworów w pary o przeciwnej polaryzacji. Później światło przechodzi przez płytkę półfalową, nadającą wszystkim promieniom taką samą polaryzację. W końcu trafia ono na drugą macierz soczewek, które łączą poszczególne promienie w jeden. System ten można szeroko zastosować w komercyjnych rozwiązaniach. Projektory korzystające z baterii będą dzięki niemu pracowały niemal dwukrotnie dłużej. Wszystkie projektory ciekłokrystaliczne będą mogły zapewnić dwukrotnie większą jasność przy tym samym poborze energii. Nie możemy jedynie obiecać, że lekcje czy spotkania na których wykorzystana zostanie nowa technologia staną się przez to dwukrotnie bardziej interesujące - powiedział doktor Michael Escuti, jeden z autorów badań.
-
Naukowcy z Brigham and Women's Hospital (BWH) odkryli, że u kobiet w średnim wieku i starszych zaburzenia lękowe w postaci fobii wiążą się z krótszymi telomerami. Studium sugeruje zatem, że lęk fobiczny stanowi czynnik ryzyka przyspieszonego starzenia. Telomery to ochronne sekwencje z nukleotydów, które zabezpieczają przed "przycinaniem" chromosomów po ich podwojeniu w czasie podziału komórki. Charakterystyczna natura telomerów jest cennym narzędziem badawczym. Jeżeli bowiem wiadomo, że skracają się one po każdym podziale komórkowym, to pomiar ich długości stanowi wskaźnik biologicznego "wieku" komórki (czytaj: liczby przeprowadzonych podziałów). Jak dotąd postarzałe, skrócone, telomery zostały przez naukowców powiązane z podwyższonym ryzykiem nowotworów, chorób serca czy demencji. W ramach przekrojowego badania, którego wyniki ukazały się w PLoS ONE, Amerykanie uzyskali próbki krwi od 5243 kobiet w wieku od 42 do 69 lat (brały one udział w Studium Zdrowia Pielęgniarek, ang. Nurses' Health Study). Naukowcy określili długość telomerów oraz przyjrzeli się wynikom kwestionariuszy dot. fobii. Okazało się, że wysoki poziom lęku fobicznego współwystępował ze znacznie krótszymi telomerami. Różnica długości telomerów pomiędzy kobietami z silnymi fobiami i osobami zdrowymi odpowiadała dodatkowym 6 latom życia. Wielu ludzi zastanawia się, czy i [ewentualnie] jak stres przyspiesza starzenie. Nasze studium wskazuje na korelację między rozpowszechnioną formą lęku a mechanizmem przedwczesnego starzenia. Należy jednak pamiętać, że ten typ badania nie pozwala na ustalenie związku przyczynowo-skutkowego i kierunku zależności: czy najpierw pojawia się lęk, czy skrócenie telomerów - podsumowuje dr Olivia Okereke z Wydziału Psychiatrii.