Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Rosjanie odwołali swoje rewelacje dotyczące znalezienia nieznanych mikroorganizmów w Jeziorze Wostok. Obecnie twierdzą, że doszło do zanieczyszczenia próbek. Władimir Koroliow, dyrektor laboratorium genetycznego poinformował agencję Interfax, że nie znaleziono nieznanych form życia. Znaleźliśmy niewiele mikroorganizmów. Wszystkie były zanieczyszczeniami. Odkryliśmy jeden szczep bakterii, którego nie było w płynie wykorzystywanym do wiercenia, jednak bakterie te mogły użyć nafty jako źródła energii. Dlatego nie możemy stwierdzić, że odkryliśmy nieznane dotychczas bakterie - stwierdził Koroliow. Uczony dodał, że jego laboratorium musi poczekać na czyste próbki wody. Prędko ich nie otrzyma, gdyż zaprojektowany przez jego instytut specjalistyczny sprzęt do ich pobrania zostanie wykorzystywany dopiero w przyszłym roku. Próbki wody z jeziora Wostok są badane w kilku rosyjskich laboratoriach. Dotarcie do tego jeziora Rosjanie porównali z lądowaniem na Marsie, gdyż mają nadzieję, że znajdą w nim nieznane formy życia.
  2. Ładni ludzie są postrzegani jako ładni nawet wtedy, gdy wykrzywiają twarz w grymasie obrzydzenia, zaskoczenia, strachu czy gniewu. Z drugiej strony osoby o mniej atrakcyjnej aparycji są postrzegane jako niezbyt ładne nawet przy najpiękniejszym uśmiechu. Psycholodzy z Uniwersytetu w Portsmouth podkreślają, że dla odbiorcy ważna jest nie tyle mina, co budowa twarzy. Dr Ed Morrison postanowił sprawdzić, czy postrzeganie piękna zależy w większym stopniu od zaplecza, czy od tego, jaki użytek robimy z wrodzonych cech. Okazało się, że to pierwsze, bo badani oceniali atrakcyjność tak samo, bez względu na wyraz twarzy modelki/modela. Jak chwalą się Brytyjczycy, to pierwsze studium, w ramach którego porównywano atrakcyjność min malujących się na tej samej twarzy ze zróżnicowaniem międzyosobniczym. Twarde tkanki nie podlegają zmianom, dlatego wydaje się, że ludzie, tak mężczyźni, jak i kobiety, potrafią stwierdzić, czy bazowa struktura twarzy jest atrakcyjna. Nie ma przy tym znaczenia, jaką emocję ktoś wyraża. Ustalono, że choć miny miały drobny wpływ na ocenę atrakcyjności jednej i tej samej twarzy, to w ogólnym rozrachunku podczas podejmowania decyzji odnośnie do atrakcyjności liczyły się one w o wiele mniejszym stopniu niż różnice w wyglądzie poszczególnych osób. Co ciekawe, szczęśliwy wyraz twarzy nie był wcale oceniany jako bardziej atrakcyjny od neutralnego. Morrison podkreśla, że mina wydaje się sygnałem powiązanym nie tyle z atrakcyjnością, co z oceną sensowności rozpoczynania zalotów. Obrzydzenie czy pogarda jasno pokazują, że nie warto się angażować, natomiast uśmiech lub neutralny wyraz twarzy zwiększają prawdopodobieństwo, że wysiłek rozrodczy się opłaci. Podczas eksperymentu 128 osób poproszono o ocenę atrakcyjności 30 mężczyzn i kobiet (wszystkich fotografowano w "wersji" szczęśliwej, neutralnej, smutnej, zaskoczonej, przestraszonej, rozzłoszczonej i zniesmaczonej). Okazało się, że kobiety i mężczyźni podobnie oceniali atrakcyjność danej twarzy. Oznacza to, że na decyzję nie wpływała ani płeć oceniającego, ani bohatera zdjęcia.
  3. Z badań, podczas których wykorzytano dane z 30 lat obserwacji satelitarnych dowiadujemy się, że północne szerokości geograficzne coraz bardziej przypominają te południowe. Międzynarodowy zespół naukowców przeanalizował związek pomiędzy zmianami w temperaturze powierzchni i wzroście roślin na północ od 45 stopnia szerokości geograficznej północnej. Wyniki badań wykazały, że obecnie tereny te przypominają pod tym względem sytuację, jaka jeszcze roku 1982 panowała na szerokościach o 4-6 stopni mniejszych.. Wyższe szerokości północne robią się coraz cieplejsze, zmniejsza się pokrywa śniegów i lodów Arktyki, wydłuża okres wegetacji roślin, których pokrywa jest bardziej obfita. Zmienia się charakterystyka obszarów arktycznych, co prowadzi do zniszczenia tamtejszego ekosystemu - mówi Ranga Myneni z Boston University. W wyniku ocieplania się klimatu i mocniejszego wzrostu roślin, obszar zwiększonej produktywności biomasy rozszerzył się na trzecią część obszarów arktycznych, zwiększając się o około 9 milionów kilometrów kwadratowych. To powierzchnia niemal równa powierzchni kontynentalnych USA. Krajobraz zaczyna przypominać ten, który w 1982 roku można było spotkać 400-700 kilometrów na południe. To tak, jakby w ciągu 30 lat Winnipeg z Manitoby przenieść do Minneapolis - stwierdził Compton Trucker z Goddard Space Flight Center. Zazielenienie Arktyki jest lepiej widoczne w Eurazji niż w Amerykce Północnej. Działa tutaj sprzężenie zwrotne. Im bardziej ociepla się klimat, tym mniejsza jest pokrywa śniegów i lodu, a wolne od niej woda i ląd absorbując więcej energii słonecznej, dodatkowo się ocieplają. Naukowcy obawiają się, że w niedalekiej przyszłości może dojść do uwolnienia się olbrzymiej ilości metanu zamkniętego w wiecznej zmarzlinie, co przyspieszy ocieplanie się klimatu. Naukowcy chcieli się też dowiedzieć, do jakich zmian może dojść w najbliższych dziesięcioleciach. Z badań, podczas których wykorzystano 17 modeli klimatycznych wynika, że do końca wieku średnie temperatury w Arktyce mogą być takie, jak średnie temperatury w latach 1951-1980 na obszarach położonych o 20 stopni na południe. Uczeni zauważają też, że mocnejszy wzrost roślin nie będzie trwał nieprzerwanie. Ich zdaniem na północ zawitają susze, pożary lasów i pojawią się tam nieznane obecnie choroby i szkodniki. Ponadto wzrost roślinności zależy też od dostępności wody i nasłonecznienia. Dzięki danym satelitarnym zidentyfikowaliśmy obszary, które są cieplejsze i bardziej suche oraz takie, które są cieplejsze i bardziej mokre. Jedynie tam, gdzie jest cieplej i bardziej mokro ma miejsce dodatkowy wzrost - informuje Ramakrishna Nemani z Ames Research Center. A Sangram Ganguly z Bay Area Environmental Research Institute dodaje, że arktyczna roślinność bardziej bujnie rosła w latach 1982-1992 niż w latach 1992-2011, gdyż pojawiły się niedobory wody. Naukowców niezwykle martwią zanikające różnice pomiędzy różnymi porami roku. Wiele organizmów jest zależnych od tych zmian. Dość wspomnieć zimujące niedźwiedzie czy migrujące ptaki. Nie wiadomo, jaki wpływ będzie miało nań zanikanie pór roku.
  4. Kobiety, które zażywają aspirynę (ASA), rzadziej zapadają na czerniaka. Im dłużej ją przyjmują, w tym większym stopniu obniżają ryzyko zachorowania. W ramach Inicjatywy Zdrowie Kobiet (Women's Health Initiative) przez średnio 12 lat obserwowano Amerykanki w wieku 50-79 lat. W sumie odnotowano 548 przypadków czerniaka. Na początku studium pytano o przyjmowane leki, dietę i aktywność. Gdy zespół dr Jean Tang ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda przeanalizował dane 59806 białych kobiet w wieku pomenopauzalnym, okazało się, że ochotniczki przyjmujące więcej aspiryny rzadziej zapadały na czerniaka. Ogólnie, w porównaniu do pań niezażywających aspiryny, u jej zwolenniczek ryzyko zachorowania było o 21% niższe. Przejście z jednej kategorii długości stosowania ASA do drugiej (mniej niż rok, 1-4 lata, 5 lat lub dłużej) wiązało się ze spadkiem prawdopodobieństwa zachorowania aż o 11%. Oznacza to, że wśród kobiet przyjmujących aspirynę przez ponad 5 lat ryzyko czerniaka było o ok. 30% niższe niż w grupie, która w ogóle po nią nie sięgała. W przypadku innych NLPZ i paracetamolu nie wykryto związku ze spadkiem ryzyka tego nowotworu. Autorzy raportu z pisma CANCER wzięli poprawkę m.in. na karnację skóry, wykorzystanie preparatów z filtrami anty-UV czy częstość/intensywność opalania (ekspozycję słoneczną). Już od jakiegoś czasu wiadomo, że niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ), a do takich należy aspiryna, wiążą się z obniżonym ryzykiem raków żołądka, jelita grubego i piersi. Badania nad wpływem NLPZ na czerniaka nie dawały, niestety, jednoznacznych rezultatów, dlatego Tang postanowiła się zająć tym zagadnieniem. Naukowcy przekonują, że choć studium miało charakter obserwacyjny i bazowało na doniesieniach uczestniczek, wydaje się, że ASA wykazuje działanie chemoprewencyjne.
  5. Zespół z California Institute of Technology (Caltech) stworzył układ scalony, który potrafi podjąć prawidłową pracę pomimo poważnych uszkodzeń. Naukowcy z laboratorium High-Speed Integrated Circuits przeprowadzili niezwykłą demonstrację. Za pomocą silnego lasera uszkodzili elektroniczne wzmacniacze w wielu miejscach, a układy w czasie krótszym niż sekunda ponownie pracowały prawidłowo. Po prostu wysadziliśmy połowę wzmacniacza i odparowaliśmy wiele jego podzespołów, takich jak np. tranzystory, a on był w stanie przywrócić niemal idealną pracę - mówi profesor Ali Hajimiri. Zaprojektowany na Caltechu wzmacniacz zawiera liczne elementy monitorujące temperaturę, przepływ prądu, napięcie i moc. Informacje są przekazywane do specjalnych obwodów działających jak mózg urządzenia, które analizują wydajność wzmacniacza i dostosowują pracę poszczególnych części tak, by całość działała optymalnie. Co ciekawe wspomniene obwody nie korzystają z algorytmu wskazującego im, jak należy zachować się w różnych scenariuszach uszkodzeń. Samodzielnie, na podstawie zebranych danych, starają się przywrócić optymalną pracę całego wzmacniacza. Instruujesz układ jak ma pracować, a on sam szuka sposobu, by wykonać zadanie. Wyzwaniem jest fakt, że mamy tutaj ponad 100 000 tranzystorów. Nie da się przewidzieć wszystkiego, co może się wydarzyć i nie musimy tego przewidywać. Układ zaprojektowaliśmy tak, że potrafi on samodzielnie określić optymalny stan każdego podzespołu w każdej sytuacji. Nie potrzebuje zewnętrznych instrukcji - mówi Steven Bowers, który pracował nad wspomnianym wzmacniaczem. Naukowcy zbadali 20 różnych układów scalonych i stwierdzili, że wzmacniacze zdolne do samodzielnej naprawy zużywają o około 50% więcej energii, a ich ogólna wydajność jest bardziej przewidywalna i powtarzalna niż zwykłych układów.
  6. Największe z dotychczasowych badań na mumiach wykazały, że choroby układu krążenia towarzyszą ludzkości znacznie dłużej niż się powszechnie sądzi. Były one częścią życia Homo sapiens na długo zanim dotknęły ją takie plagi współczesności jak powszechne palenie tytoniu, niezdrowa dieta czy brak ruchu. Badania tomograficzne przeprowadzone na 137 mumiach aż u co trzeciej z nich wykazały oznaki mieżdżycy tętnic. Ponad połowa badanych mumii pochodziła z Egiptu, a reszta z Peru, zachodniej części Ameryki Południowej i Aleutów. Mumie były datowane na lata 3800 p.n.e do 1900 n.e. Co ciekawe, średni wiek mumii z objawami miażdżycy wynosił w chwili śmierci około 43 lat. Mumie bez oznak miażdżycy miały w chwili śmierci średnio 32 lata. Naukowcy nie byli w stanie stwierdzić, czy miażdżyca przyczyniła się do śmierci. Doktor Randall Thompson, kardiolog z Saint Luke's Mid American Heart Institute mówi, że najbardziej zaskoczyła go miażdżyca u mieszkańców Aleutów. Wskazuje to, że choroba ta występowała też w społecznościach myśliwsko-zbierackich. Myślę, że współcześni ludzie mogą czuć się mniej winni występowaniu chorób serca. Prawdopodobnie zbytnio rozpropagowaliśmy teorię, że zdrowy tryb życia może wyeliminować ryzyko - stwierdził uczony. Przypomina jednocześnie, że przed setkami czy tysiącami lat niektóre ludy były narażone na inne czynniki ryzyka, jak np. długotrwałe przebywanie w pomieszczeniach, w których paliło się ognisko i związane z tym długotrwałe oddychanie dymem. Z kolei doktor Frank Ruehli z Uniwersytetu w Zurichu zauważa, że miażdżyca była powszechna w starożytności i może to wskazywać na predyspozycje genetyczne. Oczywiście istnieje wiele innych przyczyn chorób serca, których nie jesteśmy w stanie rozpoznać na podstawie badań tomograficznych mumii. Jednak powszechność występowania miażdżycy w starożytności nie oznacza, co podkreślają uczeni, że współczesny styl życia jej nie sprzyja. Olbrzymia liczba badań bezsprzecznie wykazała związek pomiędzy paleniem tytoniu, niezdrową dietą i brakiem aktywności fizycznej z występowaniem chorób układu krążenia.
  7. Węszenie pełni u szczurów funkcję komunikacyjną. Nie chodzi przy tym o proste rozpoznanie po zapachu, ale o zasygnalizowanie pozycji w hierarchii społecznej i zapobieganie agresji. Dr Daniel W. Wesson ze Szkoły Medycznej Western Reserve University ma nadzieję, że odkrycie to pomoże w zidentyfikowaniu rejonów mózgu krytycznych dla interpretowania wskazówek komunikacyjnych. Przełożyłoby się to lepsze rozumienie ludzkich zaburzeń funkcjonowania społecznego. Biolog posłużył się radiotelemetrią oddychania przez nos. Okazało się, że gdy dwa gryzonie do siebie podchodziły, jeden komunikował dominację, węsząc częściej. Zwierzę podporządkowane węszyło z kolei mniej. Jeśli szczur zajmujący niższą pozycję w hierarchii wyłamywał się z tej konwencji, ważniejszy osobnik stawał się agresywny. Zauważyłem, że badanie rejonu pyska często prowadziło do spadku intensywności węszenia u drugiego [podległego] osobnika. Zależność wzajemnego węszenia od statusu zademonstrowano w ramach 2 paradygmatów badawczych [...]. Gdy mniej ważny szczur nie ograniczał częstotliwości węszenia, czas latencji agonistycznego zachowania dominatora ulegał skróceniu [...]. Wesson sądzi, że dominujące szczury prezentował sygnał unikania agresji. Węszenie przypominałoby zatem uderzanie w pierś u dużych małp. W odpowiedzi podporządkowane zwierzę może odwrócić wzrok lub, jak w przypadku szczurów, ograniczyć węszenie. Autor artykułu z pisma Current Biology dywaguje, że węszenie spełnia funkcje komunikacyjne u wielu gatunków zwierząt, ale ponieważ sami tak nie postępujemy, nie zdajemy sobie sprawy z rozpowszechnienia tego zachowania. Amerykanin jest dumny ze swego odkrycia, ponieważ to pierwsza nowa forma zachowania komunikacyjnego szczurów, jaką udało się opisać od lat 70. XX w. Wtedy wykazano, że gryzonie te posługują się ultradźwiękami.
  8. Czy związek emocje-stan zdrowia obowiązuje tylko w "rozpieszczonych" krajach Pierwszego Świata, a w krajach biedniejszych bardziej liczą się czynniki istotne dla przetrwania? Okazuje się, że uczucia wpływają na dobrostan ludzi z całego świata, a niski dochód wręcz nasila oddziaływanie pozytywnych stanów ducha na zdrowie. Zespół prof. Sarah Pressman przeanalizował próbę 150 tys. ludzi ze 142 państw. Warto przypomnieć, że wcześniejsze studia dotyczyły państw uprzemysłowionych. Zastanawialiśmy się, czy fakt, że emocje oddziałują na nasze zdrowie, nie wynika przypadkiem z tego, że możemy sobie pozwolić na taki luksus. Chcieliśmy ocenić wpływ emocji na zdrowie w miejscach, gdzie ludzie walczą z głodem, bezdomnością i poważnymi zagrożeniami, a więc czynnikami, które wydają się istotniejszymi korelatami dobrostanu. Psycholodzy zauważyli, że związek między pozytywnymi emocjami (radością, miłością, szczęściem) a zdrowiem był silniejszy w państwach z niższym PKB. U obywateli Malawi, gdzie produkt krajowy brutto wynosił 900 dol. na człowieka, emocje o znaku dodatnim oddziaływały na dobrostan mocniej niż w przypadku Amerykanów, u których PKB per capita sięgał 49800 dol. Wrogi Amerykanin z nadciśnieniem może zażyć leki. Malawijczyk nie. Medyczne interwencje osłabiają wpływ emocji na zdrowie. Pressman i inni wzięli pod uwagę dane z sondażu Instytutu Gallupa. Sprawdzano, czy dzień przed badaniem ankietowani odczuwali radość, miłość, szczęście, zgryzotę, smutek, stres, nudę, depresję lub gniew. Pod uwagę wzięto też zdrowie fizyczne, stopień zaspokojenia potrzeb i bezpieczeństwo. W przypadku tego ostatniego sprawdzano, czy jednostki bez obaw wybrałyby się gdzieś nocą, czy też zostały napadnięte i okradzione.
  9. Entomolog Phil Kaufman z University of Florida ostrzega, że tegorocznego lata Florydę może czekać inwazja olbrzymich komarów. Owady z gatunku Psorophora ciliata już w ubiegłym roku były bardzo dokuczliwe. Tym razem może być gorzej. Nie byłoby to zaskoczeniem, biorąc pod uwagę ich liczbę z ubiegłego roku - mówi Kaufman. Psorophora ciliata jest kilkukrotnie większy od innych komarów. To agresywny gatunek, a jego ugryzienie jest wyjątkowo bolesne. Owad naturalnie występuje na wschodzie Ameryki Północnej. Samice składają jaja w ziemi, w pobliżu rzek i strumieni. Mogą one całymi latami czekać na pojawienie się dogodnych warunków, czyli powodzi. Wówczas zaczynają się lęgnąć młode. Już larwy budzą przerażenie. To wszystkożerne stworzenia, która żywią się nie tylko, jak ma to miejsce w przypadku innych gatunków komarów, materią roślinną, ale polują też na larwy komarów, pożerają również kijanki. Natomiast dorosłe osobniki przyciągają uwagę swoimi rozmiarami i wyglądem - biało-czarny wzór na ciele powoduje, że przypominają inwazyjnego azjatyckiego komara tygrysiego. Na szczęście są też i dobre wiadomości. Psorophora ciliata rzadko przenoszą choroby, więc ich ugryzienie jest bezpieczne dla ludzi i zwierząt. Ponadto jak dotychczas nie znaleziono dowodu, by ludzka działalność wpływała na ich populację.
  10. Firma Patriot prawdpodobnie wycofuje się z rynku dysków SSD. Stał się on zbyt konkurencyjny. Obecnie działają na nim dziesiątki przedsiębiorstw. Jako, że zdecydowana większość z nich nie produkuje samodzielnie kontrolerów czy układów NAND, jedynym sposobem na konkurowanie pomiędzy sobą jest obniżanie cen. Na rynku SSD największe szanse mają zatem ci producenci, którzy albo samodzielnie produkują podzespoły, albo też mają silną markę. Patriot to firma, która może pochwalić się znaną marką na rynku pamięci komputerowych. Jednak nie udało się jej powtórzyć tego sukcesu na rynku SSD. O wycofywaniu się Patriota z rynku dysków może świadczyć zarówno zniknięcie z firmowej witryny niemal wszystkich SSD z wyjątkiem SATA II Torqx, jak i fakt, że Newegg informuje o wyprzedaniu wszystkich dysków tej firmy, a na stronach Bestbuy pozostał jeden model. Największy wybór jest w serwisie Amazon.
  11. FDA zezwoliła na wykorzystanie polimerowego implantu, którym zastąpiono 75% czaszki anonimowego mężczyzny. Zabieg miał miejsce 18 lutego, jednak dopiero teraz poinformowano o nim opinię publiczną. Twórcą implanu jest firma Oxford Performance Materials z Connecticut, która wykorzystuje drukarkę 3D i opracowany przez siebie polimer do tworzenia kości. W 2000 roku OPM nabyła firmę PEKK, która pracowała nad biokompatybilnym polimerem. Przez kolejne lata materiał udoskonalano, a teraz uznano, że jest gotowy do wszczepienia go pacjentowi. Nowy polimer jest biokompatybilny, jego właściwości mechaniczne są takie jak ludzkich kości, a sam materiał jest przezroczysty dla promieni X i innych, dzięki czemu nie przeszkadza w diagnostyce obrazowej. Uzyskanie akceptacji FDA dla materiału i techniki odtwarzania kości daje nadzieję wielu ludziom. Zdaniem OPM w samych tylko Stanach Zjednoczonych nowa technika może pomóc około 500 osobom - od robotników budowlanych, którzy ulegli wypadkom w pracy, po rannych żołnierzy.
  12. Podczas prac na stanowisku Wadi Takarkori na Saharze archeolodzy znaleźli 20 szkieletów z epoki kamiennej. Wszystkie znajdowały się wewnątrz lub w pobliżu schroniska skalnego. Ich wiek oceniono na 8-4,2 tys. lat. To musiało być miejsce pamięci. Ludzie utrzymywali je latami i pochowali tam wiele pokoleń - opowiada Mary Anne Tafuri z Uniwersytetu w Cambridge. W schronisku natrafiono na 15 szkieletów kobiet i dzieci. W pobliskich tumulusach w późniejszym okresie pochowano 5 mężczyzn i nastolatków. Tafuri i Savino di Lernia prowadzili wykopaliska w południowo-zachodniej Libii w latach 2003-2006. Poza ludzkimi szkieletami odkryto kości zwierząt oraz naczynia ze śladami najstarszego znanego fermentowanego nabiału z Afryki. Radiodatowanie ujawniło, że większość szczątków ze schroniska pogrzebano 7300-5600 lat temu. Pochówki tumulusowe zaczęto konstruować ok. 4,5 tys. lat temu, gdy rejon stał się suchszy. Potwierdzają to rysunki naskalne, w których wymagające większej ilości wody krowy zostały zastąpione kozami. Gdy porównano skład izotopowy szkliwa i okolic starożytnego cmentarzyska, w oczy rzuciły się podobieństwa. Oznacza to, że zmarli musieli mieszkać w pobliżu schroniska.
  13. Należąca do Google'a Motorola Mobility zwolni 1200 pracowników. W sierpniu ubiegłego roku pracę straciło juz 4000 osób. W rozesłanym pracownikom mailu poinformowano, że koszty są zbyt wysokie, operujemy na rynkach, gdzie nie jesteśmy konkurencyjni i tracimy pieniądze. Zwolnienia obejmą pracowników w USA, Chinach i Indiach. W grudniu ubiegłego roku Google poinformowało, że Motorola zatrudnia 11 113 osób. Zwolnienia obejmą zatem ponad 10% pracowników. Od czasu przejęcia Motorola Mobility przez Google'a firma wykazuje stratę operacyjną. W trzecim kwartale ubiegłego roku sięgała ona ponad 500 milionów dolarów, a w czwartym kwartale - ponad 350 milionów USD. Firma traci też rynek smartfonów i tabletów. Google już wcześniej obiecał, że nie będzie traktował Motoroli w sposób uprzywilejowany względem innych producentów korzystających z Androida. Ostatnio jednak pojawiły się informacje, że wyszukiwarkowy gigant obawia się coraz silniejszej pozycji Samsunga na rynku Androida i może użyć Motoroli, by temu przeciwdziałać.
  14. Wkrótce w Journal of Selected Areas in Communications ukaże się artykuł, którego autorzy - naukowcy z Georgia Institute of Technology (Gatech) - opiszą teoretyczny model grafenowej anteny zdolnej do przesyłania danych z prędkością do 100 terabitów na sekundę. Elektrony w grafenie poruszają się niezwykle szybko, a naukowcy uważają, że możliwe jest wykorzystanie plazmonów pojawiających się na powierzchni, do nadawnia i odbierania sygnałów o częstotliwości liczonej w terahercach. Zdaniem uczonych z Gatechu grafenowa antena może być zbudowana z pasków o szerokości od 10 do 100 nanometrów i długości 1 mikrometra. Takie urządzenie bez problemu zmieściłoby się np. wewnątrz telefonu komórkowego. Z obliczeń wynika, że gdyby dwie tego typu anteny byłu oddalone od siebie na odległości 1 metra, mogłyby przesyłać pomiędzy sobą dane z prędkością 10 Tb/s. Zbliżenie anten na odkegłość kilku centymetrów spowodowałoby zwiększenie transferu danych do 100 Tb/s. Użytkownicy telefonów komórkowych czy tabletów mogliby zatem błyskawicznie wymieniać olbrzymie ilości danych. Oczywiście do wykorzystania możliwości takiej anteny nie wystarczy wbudowanie jej w urządzenie przenośne. Konieczne byłoby zastosowanie tez nowych podzespołów zdolnych do przetworzenia i przechowania takiej ilości danych w samym urządzeniu. Wąskim gardłem całego systemu byłby też punkt, w którym grafenowa antena jest fizycznie połączona z elektroniką zbudowaną z innych materiałów. Ponadto, nawet jeśli grafenowa antena powstanie, wciąż pozostaje problem masowej produkcji tego typu urządzeń.
  15. Rośliny - np. kawowiec i cytrusy - częstują pszczoły nektarem z dodatkiem kofeiny. Ponieważ alkaloid poprawia pamięć owadów, w ten sposób zwiększa się prawdopodobieństwo, że wrócą one do kwiatów tego samego rodzaju i zbierając pokarm, pomogą gospodarzowi w rozprowadzaniu pyłku. Gdy podczas eksperymentów naukowcy z Uniwersytetu w Newcastle upon Tyne karmili pszczoły roztworem cukru z kofeiną, prawdopodobieństwo zapamiętania przez nie zapachu było 3-krotnie wyższe niż w grupie pojonej wyłącznie wodą z sacharozą. Zapamiętanie cech kwiatów jest dla pszczół trudne ze względu na szybkie tempo przemieszczania się z kwiatka na kwiatek. Odkryliśmy, że kofeina pomaga owadom zapamiętać lokalizację roślin - opowiada dr Geraldine Wright. Pszczoły, które żerowały na kofeinowym nektarze, są pokryte pyłkiem z kofeiną. Ponieważ by zdobyć więcej nektaru, szukają one innych kawowych roślin, sprzyja to skutecznemu zapylaniu. W ramach studium akademicy stwierdzili, że nektar przedstawicieli rodzajów Coffea i Citrus często zawiera niewielkie ilości kofeiny. Poza robustą i arabiką, alkaloid wykryto w kwiatach grejpfrutów, cytryn, pomelo i pomarańczy. Kofeina spełnia u roślin funkcję obronną i dla wielu owadów, m.in. dla pszczół, jest gorzka, dlatego zdziwiło nas, że znaleźliśmy ją w nektarze. Co istotne, alkaloid występuje w na tyle niskich stężeniach, że nie oddziałuje na smak, ale na zachowanie już tak - wyjaśnia prof. Phil Stevenson z Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew. Wpływ kofeiny na pamięć był zauważalny zarówno po upływie doby, jak i 3 dni. W porównaniu do grupy sacharozowej, po 24 godzinach zapach kwiatów pamiętało 3-krotnie więcej owadów kofeinowych. Po 72 h zwierzęta nagrodzone alkaloidem nadal wypadały 2-krotnie lepiej.
  16. Naukowcy z Hiszpanii i Australii donoszą o odkryciu pierwszego biomateriału, który zabija bakterie tylko i wyłącznie dzięki swym właściwościom fizycznym. Materiałem tym pokryte są skrzydła cykad. Uczeni zauważyli na ich powierzchni liczne tępo zakończone szpikulce, które rozrywają przynajmniej niektóre z lądujących nań bakterii. Szpikulce nie przebijają bakterii, a działają raczej jak tępe gwoździe na napełniony wodą balon. Gdy taki balon wyląduje na powierzchni pokrytej gwoździami, są one zbyt tępe, by go przebić. Jednak pod wpływem grawitacji balon będzie wciskał się pomiędzy gwoździe, co z czasem spowoduje przerwanie jego powierzchni. Taki sam mechanizm prowadzi do rozerwania błon komórkowych bakterii znajdujących się na powierzchni skrzydeł cykad. Przynajmniej w przypadku tych bakterii, których błony komórkowe są wystarczająco elastyczne. Naukowcy, chcąc sprawdzić czy dobrze rozumieją ten mechanizm, prowadzili testy, podczas których poddawali bakterie działaniu mikrofal. Pozwalało to na manipulowanie sztywnością ich błon komórkowych. Następnie umieszczali bakterie na skrzydłach. Tam, gdzie błony były bardziej elastyczne, dochodziło do ich rozerwania. Sztywne błony pozostały nienaruszone. To pierwszy przypadek biomateriału, który dzięki odpowiedniemu kształtowi potrafi zabić bakterie.
  17. Przechodzenie na odnawialne źródła energii, takie jak energia wiatrowa czy słoneczna, wiąże się z koniecznością zastosowania na szeroką skalę systemów przechowywania energii. Słońce i wiatr nie dostarczają jej przecież w sposób ciągły. Tymczasem systemy energetyczne nie są wyposażone w odpowiednie urządzenia. Na przykład w Stanach Zjednoczonych infrastruktura energetyczna może przechowywać mniej niż 1% wyprodukowanej energii. Obecnie jedynie około 3% energii jest produkowane w USA ze źródeł odnawialnych, jednak zainteresowanie nimi rośnie. Dlatego też naukowcy z Uniwersytetu Stanforda przeprowadzili symulację, w której USA pozyskują ze źródeł odnawialnych 80% zużywanej energii, w związku z czym muszą wyposażyć infrastrukturę energetyczną w urządzenia do jej przechowywania. Uczeni chcieli w ten sposób sprawdzić, jaki będzie stosunek ilości energii zużytej do wyprodukowania takich urządzeń do ilości energii, jaką urządzenia takie będą w stanie przechowywać. O ile wiemy, to pierwsze w historii badanie, którego celem była ocena energetycznych kosztów zastosowania na masową skalę urządzeń do przechowywania energii - mówi profesor Sally Benson, współautor badań. Najbardziej znaną metodą przechowywania energii w skali całych sieci energetycznych jest budowa elektrowni szczytowo-pompowych. To zamknięte tamą zbiorniki, do których woda pompowana jest w czasie niskiego poboru energii. Nadmiarowa energia z sieci jest wówczas używana do napełnienia zbiornika, a gdy nadchodzi szczyt i rośnie zużycie energii, woda jest spuszczana przez turbiny, które produkują energię. Profesor Benson wraz z doktorem Charlesem Barnhartem porównali energetyczny bilans elektrowni szczytowo-pomopowych z pięcioma najbardziej obiecującymi technologiami budowy akumulatorów: kwasowo-ołowiowych, litowo-jonowych, sodowo-siarkowych, wanadowych akumulatorów przepływowych i cynkowo-bromowych. Pierwszym krokiem było obliczenie ilości energii potrzebnej do stworzenia urządzenia. Wzięliśmy pod uwagę całość wydatków energetycznych, od wydobycia surowców, takich jak lit czy ołów, poprzez samą produkcję, aż po wydatki energetyczne związane z jego zainstalowaniem w miejscu docelowym. Badania ujawniły, że całkowity bilans energetyczny - zatem koszt produkcji w porównaniu z ilością przechowywanej energii - produkcji każdego z akumulatorów był wyższy od kosztu budowy elektrowni szczytowo-pompowej. Takie rozwiązanie podpowiada też intuicja. Akumulatory są zbudowane z metali, czasem rzadkich, do których wydobycia i oczyszczenia trzeba zużyć dużo energii. Elektrownia szczytowo-pompowa składa się z powietrza, wody i brudu. To po prostu dziura w ziemi i betonowa zapora - mówi Barnhart. Po ocenie kosztów budowy uczeni przystąpili do szacowania kosztów utrzymania urządzenia czy struktury przez 30 lat. Urządzenie do przechowywania energii powinno wytrzymać kilkadziesiąt lat. W przeciwnym razie trzeba będzie znowu wydobywać materiały, budować urządzenia i transportować. A to wszystko wymaga energii. Zatem im dłużej takie urządzenie pracuje, tym mniej energii kosztuje w jednostce czasu - dodaje Barnhart. Podczas obliczeń uczeni wykorzystali stworzoną przez siebie matematyczną formułę ESOI (Energy Stored On Investment). Obliczenia wykazały, że wskaźnik ESOI dla elektrowni szczytowo-pompowej wynosi 210. To oznacza, że w założonym przez nich przedziale czasowym 30 lat elektrownia przechowa 210 razy więcej energii niż wydatkowano na jej budowę i utrzymanie. Wszystkie akumulatory spisały się znacznie gorzej. Najlepsze z nich, urządzenia litowo-jonowe, mogły pochwalić się wskaźnikiem ESOI wynoszącym 10. Najgorszy wynik - ESOI 2 - osiągnęły akumulatory kwasowo-ołowiowe. To, zdaniem uczonych, już teraz wyklucza te urządzenia z roli przyszłych zbiorników na energię.
  18. Zmiany neurochemiczne, które leżą u podłoża ludzkich emocji i zachowań społecznych, pozostają w dużej mierze nieznane. Ostatnio jednak naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) odnieśli na tym polu spory sukces, mierząc uwalnianie neuroprzekaźnika hipokretyny i stwierdzając, że jej poziom rośnie, gdy jesteśmy szczęśliwi, a spada, gdy odczuwamy smutek. Odkrycia zespołu sugerują, że wzrost stężenia tego peptydu może podwyższać zarówno nastrój, jak i czujność. Oznacza to, że w przyszłości dałoby się w ten sposób leczyć choroby psychiczne związane z nieprawidłową chemią mózgu, a więc np. depresję. Amerykanie pokusili się też o pomiar wydzielania hormonu koncentrującego melaninę (ang. melanin concentrating hormone, MCH). Ustalili, że jego stężenie było minimalne w stanie czuwania i rosło w czasie snu. Wygląda więc na to, że MCH odgrywa pewną rolę w wywoływaniu senności. W sierpniu 2000 r. ukazały się wyniki innych badań ekipy Jerome'a Siegla. Naukowcy zademonstrowali wtedy, że w porównaniu do zdrowych osób, ludzie z narkolepsją (niekontrolowanym zapadaniem w sen) mają o 95% mniej neuronów hipokretynowych. Ponieważ narkolepsji często towarzyszy depresja, laboratorium Siegla zaczęło się przyglądać związkom tej ostatniej z hipokretyną. W ramach najnowszego studium dane nt. hipokretyny i MCH pozyskiwano bezpośrednio z mózgów 8 pacjentów, hospitalizowanych w Centrum Medycznym Ronalda Reagana UCLA z powodu trudnej do opanowania epilepsji. Ochotnikom wszczepiano elektrody. Jak tłumaczy dr Itzah Fried, miały one pomóc w ustaleniu, gdzie znajdują się ogniska padaczkowe. Za zgodą chorych przy okazji mierzono uwalnianie hipokretyny i MCH (wykorzystano specjalną błonę, która przypominała membranę stosowaną w dializie, oraz superczuły test radioimmunologiczny). Co 15 min odnotowywano aktywność pacjentów, którzy oglądali telewizję, rozmawiali z rodziną i personelem medycznym, jedli, byli poddawani różnym procedurom czy budzili się. Równolegle - w takich samych odstępach czasu - zbierano próbki z mikrodializy. Co godzinę badani wypełniali kwestionariusze dot. nastroju i nastawienia. Amerykanie zauważyli, że ogólnie poziom hipokretyny nie zależał od podniecenia, ale ulegał podwyższeniu przy okazji pozytywnych emocji, gniewu, kontaktów społecznych i w stanie czuwania. Poziom MCH był maksymalny na początku snu, a minimalny w czasie interakcji społecznych. Siegel podkreśla, że obecnie różne firmy farmaceutyczne pracują nad antagonistami hipokretyny. Związki te miałyby znaleźć zastosowanie w lekach nasennych. Wszystko wskazuje jednak na to, że oddziaływałyby również na nastrój. W przeszłości laboratorium Siegla wykazało, że hipokretyna odgrywa ważną rolę w dążeniu do przyjemności, nie wpływa zaś na zachowania unikowe.
  19. Rozwiązanie liczącej sobie niemal 90 lat zagadki pozwoli na dalsze udoskonalanie urządzeń elektronicznych. Uczonym udało się określić pochodzenie tzw. szumu różowego zwanego też szumem 1/f. Szum ten, czyli zakłócenia sygnału, odkryto po raz pierwszy w 1925 roku w lampach elektronowych. Z czasem okazało się, że jest on obecny praktycznie wszędzie. Szum różowy wpływa np. na poziom szumu fazowego w radarach czy telefonach komórkowych, dlatego też od dziesiątków lat trwają badania mające na celu znalezienie jego żródła. Naukowcy zastanawiali się czy powstaje on na powierzchni czy też wewnątrz przewodników elektrycznych. Teraz grupa profesora Alexandra A. Baladina z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside, w skład której wchodzili uczeni z UC Riverside, Rensselaer Polytechnic Institute oraz Instytutu Fizyczno-Technicznego im. Joffego Rosyjskiej Akademii Nauk odkryli źródło szumu 1/f. Podczas swoich badań uczeni wykorzystali wielowarstwowe próbki grafenu, których grubość wahała się od 15 do 1 warstwy atomów. Kluczem do sukcesu był fakt, że, w przeciwieństwie do warstw metali czy półprzewodników, grubość wielowarstwowego grafenu może być w sposób ciągły i jednolity zmniejszana aż do warstwy jednoatomowej. Dzięki wielowarstwowemu grafenowi mogliśmy zatem osiągnąć to, czego w ubiegłym wieku nie mogli osiągnąć badacze posługujący się metalem. Bezpośrednio zbadaliśmy pochodzenie szumu 1/f - mówi Balandin. Uczony dodał, że wcześniej nie było możliwe badanie metali o grubości mniejszej niż 8 nanometrów. Dzięki grafenowi możliwe było zbadanie powierzchni o grubości 0,35 nanometra i stopniowe zwiększanie jej grubości. W ten sposób uczeni dowiedli, że do grubości około 7 warstw atomowych, czyli do około 2,5 nanometra, dominuje szum różowy z powierzchni. W grubszych przewodnikach dominuje szum pochodzących z ich wnętrza. Badania te są istotne nie tylko dla wiedzy jako takiej. Pozwolą nam na dalszą miniaturyzację elektroniki. Obecnie wykorzystywane technologie są już zminiaturyzowane do tego stopnia, że wiele podzespołów elektronicznych składa się z samej tylko powierzchni. Nasze badania wykraczają zatem daleko poza grafen - cieszy się Balandin.
  20. Rosyjscy naukowcy twierdzą, że w Jeziorze Wostok na Antarktydzie znaleźli nieznany dotychczas typ bakterii. Jak poinformował Siergiej Bułat z Instytutu Fizyki Nuklearnej, jej kod genetyczny nie przypomina innych organizmów. Po wykluczeniu wszelkich możliwych zanieczyszczeń doszliśmy do wniosku, że mamy do czynienia z DNA, które nie odpowiada żadnemu innemu. Mamy do czynienia z nieznaną i niesklasyfikowaną jeszcze formą życia - powiedział Bułat. Jezioro Wostok to największe jezioro Antarktyki. Przez co najmniej milion lat było ono odizolowane od świata zewnętrznego wielokilometrową warstwą lodu. Rosjanie, mimo protestów naukowców z innych krajów, dowiercili się do niego w 2012 roku. DNA znalezionego mikroorganizmu jest tak wyjątkowe, że nie są znani żadni przodkowie wspomnianej bakterii. Niczego podobnego dotychczas nie znaleziono. Jeśli znaleźlibyśmy tę bakterię na Marsie, to z pewnością mówionoby, iż znaleziono tam życie. Ale to ziemska bakteria - dodał Bułat. Odkrycie Rosjan, jeśli się potwierdzi, może wzmocnić teorię o istnieniu życia na księżycu Saturna Encladusie i Jowisza Europie. Część naukowców ma nadzieję, że pod lodem pokrywającym te księżyce może istnieć woda w stanie ciekłym, a w niej życie.
  21. Pingwinom cesarskim (Aptenodytes forsteri), które żyją w rejonach Ziemi, gdzie temperatura może spadać do -40°C, pomaga nie tylko warstwa tłuszczu. Ponieważ powierzchnia ich piór jest chłodniejsza od otoczenia, konwekcja swobodna pozwala im odzyskać trochę ciepła z powietrza. Niewiele, ale jednak. W czerwcu 2008 r. naukowcy z Instytutu Bioróżnorodności, Zdrowia Zwierząt i Medycyny Porównawczej Uniwersytetu w Glasgow oraz Uniwersytetu w Strasburgu prowadzili badania termograficzne kolonii lęgowej pingwinów z Ziemi Adeli, a konkretnie Archipelagu Géologie (66°40' S, 140°01' E). Choć średnia temperatura powietrza wynosiła -17,6°C, to temperatury głowy, klatki piersiowej i grzbietu sięgały, odpowiednio, zaledwie -18,8, -21,8 oraz -23,2°C. Ogólnie przy czystym niebie wskutek chłodzenia radiacyjnego większa część zewnętrznej powierzchni ciała ptaków była zimniejsza od powietrza. Cieplejsze od powietrza okazały się tylko oczy, dzioby i stopy. Korzystając z symulacji komputerowej bilansu energetycznego poszczególnych części ciała, naukowcy odkryli, że dzięki zimnemu płaszczowi na drodze konwekcji swobodnej A. forsteri odzyskują nieco ciepła z cyrkulującego wokół nich powietrza. Mimo że ciepło z "recyklingu" raczej nie dociera do powierzchni skóry, ogranicza straty związane z promieniowaniem termicznym. Jak widać, by zminimalizować utratę ciepła, pingwiny cesarskie wykorzystują wielorakie anatomiczne, fizjologiczne i behawioralne przystosowania - opowiada dr Dominic McCafferty. Wszystko wskazuje na to, że na temperaturę piór silniej wpływa temperatura nieboskłonu niż powietrza [a wiadomo, że ta pierwsza może być nawet o ponad 20 stopni niższa]. Podobne zjawisko obserwujemy podczas parkowania zimną nocą na dworze. Zazwyczaj szron osadza się na przedniej szybie i dachu, ale nie po bokach, które nie będąc skierowanie w niebo, wypromieniowują ciepło do otoczenia o relatywnie wyższej temperaturze. Nikt jednak nie przypuszczał, że na podobnej zasadzie "działają" stałocieplne zwierzęta...
  22. Od wielu lat naukowcy ostrzegają, że jedzenie nadmiernych ilości soli naraża nas na ryzyko ataku serca czy udaru. Teraz zdobyli dowody, że sól może powodować też choroby autoimmunologiczne. Immunolog David Hafler z Yale School of Medicine zauważył, że osoby, które jedzą dużo fast foodów mają więcej komórek TH17. Te komórki układu odpornościowego pomagają nam walczyć z mikroorganizami, ale są też związane z pojawianiem się m.in. nieswoistych zapaleń jelit, stwardnienia rozsianego i łuszczycy. TH17 dojrzewają z niewyspecjalizowanych limfocytów T i mogą być dla nas korzystne lub szkodliwe. Dlatego też Hafler postanowił sprawdzić, czy sól - której jest bardzo dużo w fast foodach - ma wpływ na obecność TH17. Wraz ze swoim zespołem potraktował kolonie niewyspecjalizowanych komórek T chlorkiem sodu. Rezultaty przeszły jego najśmielsze oczekiwania. Prawdopodobnie były to jedne z najbardziej dramatycznych wyników, jakie uzyskałem w swojej karierze naukowej - mówi Hafler. Okazało się, że po podaniu komórkom T takiej ilości soli, jaka występowałaby u zwierząt na diecie z dużą zawartością soli, spowodowało 10-krotny przyrost TH17 w porówaniu z normalnym poziomem soli. Co więcej komórki te zaczęły produkować molekuły powodujące reakcję zapalną, co wskazywało, iż mamy do czynienia ze szkodliwą ich odmianą. Chcąc potwierdzić swoje spostrzeżenia uczeni przeprowadzili badania na myszach. Najpierw tak zmodyfikowali zwierzęta, by były podatne na podobne do stwardnienia rozsianego zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Choroba ta jest podsycana przez szkodliwe TH17. Następnie część myszy żywiono dietą zawierającą tyle soli ile typowa dieta Zachodu, a część pozostawała na diecie ubogiej w sól. Badania wykazały, że w pierwszej grupie zapalenie mózgu i rdzenia wystąpiło wcześniej i miało ostrzejszy przebieg. Niezależnie od grupy Haflera podobne wyniki uzyskali biolog Aviv Regev z Broad Institute w Cambridge, immunolog Vijay Kuchroo z Harvard Medical School i ich koledzy. Przez 3 dni śledzili aktywność genów dojrzewającej TH17 i odkryli szlak, który bierze udział w jej dojrzewaniu. Jednym z najważniejszych genów jest SGK1, który pomaga komórkom w zarządzaniu poziomem sodu. Badania na kulturach komórek T wykazały, że obecność soli powoduje, że specjalizacja TH17 jest przeprowadzana za pośrednictwem SGK1. Genetyk Judy Cho z Yale School of Medicine, która nie brała udziału w badaniach zauważa, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat notuje się coraz więcej przypadków stwardnienia rozsianego i cukrzycy typu 1. Rozprzestrzenianie się tych chorób zbiega się w czasie ze znacznym zwiększeniem spożycia soli.
  23. Podwyższony poziom dobrego cholesterolu (HDL) w osoczu blokuje rozwój tętniaków aorty brzusznej. Zespół z St George's, University of London prowadził badania na myszach. Zauważono, że podniesienie poziomu HDL w części brzusznej aorty nie tylko zmniejszało wielkość już istniejących tętniaków, ale i w ogóle zapobiegało ich powstawaniu. Choć Brytyjczycy podkreślają, że trzeba kolejnych studiów, by zrozumieć mechanizm tego zjawiska, badania wskazują, że wzrost poziomu HDL indukuje proces autofagii. Poza tym zmienia on sygnały przesyłane między komórkami aorty, co z kolei zmniejsza aktywność ERK1/2 (ang. extracellular-signal-regulated kinase 1 and 2) - regulowanych sygnałem zewnątrzkomórkowym kinaz 1 i 2. Skądinąd wiadomo, że ERK1/2 są częścią kaskady prowadzącej do ekspresji genów procesu namnażania. Podczas badań na modelu mysim akademicy koncentrowali się na tętnicy nadnerczowej oraz na rejonie podnerkowym, gdzie u ludzi często tworzą się tętniaki. Ponieważ można wydzielić podklasy HDL, dr G.W. Cockerill podkreśla, że analizując powstawanie tętniaków, należy uwzględniać nie tylko reakcję samej aorty, ale i wpływ budowy cząsteczek dobrego cholesterolu. Naukowcy snują plany, że pacjentom z grup podwyższonego ryzyka można by zapobiegawczo podwyższać poziom HDL. Jak dotąd wiadomo, że bardziej zagrożeni tętniakami aorty brzusznej (t.a.b.) są mężczyźni. T.a.b. współwystępują z przepuklinami brzusznymi i jest to prawdopodobnie wywołane patologicznymi zmianami w tkance łącznej. Z literatury przedmiotu wynika, że częstość t.a.b. wzrasta u palaczy i pacjentów z chorobą obturacyjną (w ich płucach zauważono spadek ilości elastyny, białka tkanki łącznej, przy jednoczesnym wzroście elastazy).
  24. Międzynarodowy zespół astronomów pracujących pod kierunkiem profesora Grzegorza Pietrzyńskiego z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego dokonał najdokładniejszych w historii pomiarów odległości dzielącej nas od Wielkiego Obłoku Magellana. Jestem niezwykle podekscytowany, gdyż astronomowie od setek lat próbowali dokładnie zmierzyć odległość do Wielkiego Obłoku Magellana i było to bardzo trudne zadanie. Teraz rozwiązaliśmy ten problem i określiliśmy ją z dokładnością do około 2 procent - powiedział Wolfgang Gieren z chilijskiego Universidad de Concepción. W literaturze można spotkać około 500 różnych pomiarów, a najbardziej wiarygodne z nich określają tę odległość z dokładnością około 10%. Poprawienie dokładności pomiarów będzie miało wpływ na naszą znajomość stałej Hubble'a, czyli prędkości rozszerzania się wszechświata, a co za tym idzie, pozwoli nam na lepsze poznanie ciemnej energii, która napędza rozszerzający się wszechświat. Odległość do Wielkiego Obłoku Magellana jest astronomicznym odpowiednikiem metra z Sevres. Astronomowie mierzą wszechświat poprzez określenie odległości do pobliskich obiektów, które są później wykorzystywane jako odnośniki do dokonywania kolejnych pomiarów. Grupa Pietrzyńskiego, wykorzystując gwiazdy podwójne obliczyła, że odległość pomiędzy Ziemią a Wielkim Obłokiem Magellana wynosi 162 980 lat świetlnych. Pomiary były możliwe dzięki temu, że gwiazdy podwójne krążą wokół siebie i okresowo się przesłaniają, co powoduje wyraźne spadki ich jasności. Badając zmiany jasności i prędkość gwiazd można określić ich wielkość, masę i zdobyć wiele informacji na temat ich orbit. Łącząc te dane z informacjami o jasności i kolorze możliwe jest określenie odległości. Taka metoda pomiaru używana jest od dawna. Jednak dotychczas stosowano ją do gorących gwiazd, w przypadku których konieczne było przyjęcie wielu różnych założeń, co dawało mniej dokładne wyniki. Polscy naukowcy i ich koledzy, jak pierwsi zastosowali ją do ośmiu rzadko występujących układów gwiazd podwójnych. Układów, w których obie gwiazdy są chłodnymi gigantami. Niższa temperatura gwiazd pozwoliła na przeprowadzenie dokładnejszych pomiarów. Należy zaznaczyć, że przedstawiony pomiar jest w pełni empiryczny i nie wymaga żadnych dodatkowych założeń. Ogromna prostota metody pozwala na bardzo dokładne oszacowanie precyzji wyznaczenia odległości, co jest niemożliwe w przypadku innych technik używanych do pomiaru odległości do pobliskich galaktyk - wyjaśnia profesor Pietrzyński. Prace grupy Pietrzyńskiego pozwalają na określenie stałej Hubble'a z dokładnością do 3%. Jednak naukowcy nie powiedzieli ostatniego słowa. Projekt Araucaria, w ramach którego pracują, będzie kontynuowany i specjaliści mają nadzieję, że w przyszłości wyznaczą odległość do Wielkiego Obłoku Magellana z dokładnością około 1%.
  25. Bazując na ilości wydzielanych feromonów płciowych, samice motyli Bicyclus anynana potrafią wyczuć, czy samiec urodził się w wyniku kojarzenia krewniaczego (tzw. inbredu). Wsobne samce płodzą często mniej potomstwa, dotąd biolodzy nie mieli jednak pojęcia, skąd samice wiedzą, że należy ich unikać. Najnowsze studium biologów z Uniwersytetu w Cambridge wykazało, że wytwarzają one znacznie mniej feromonów płciowych, przez co potencjalne partnerki nie są nimi zainteresowane. Co ciekawe, chów wsobny często silnie wpływa na cechy wykorzystywane przez samce do wabienia płci przeciwnej, dlatego samice mogą na nich polegać, rozpoznając ofiary kojarzenia krewniaczego. Dla przykładu, wsobny samiec zeberki dysponuje węższym repertuarem pieśni, a spłodzony w wyniku inbredu gupik wykształca mniej wyraziste wzorce ubarwienia. Wykazano także, że podczas zalotów wsobne samce pewnego gatunku świerszczy generują mniej sygnałów akustycznych - wyjaśnia Erik van Bergen, który rozpoczął swoje badania jeszcze w Lejdzie. Dla samic rusałek B. anynana wystrzeganie się samców z kojarzenia krewniaczego jest szczególnie istotne, bo u ok. połowy stwierdza się niepłodność. Jeśli więc samica będzie spółkować z takim samcem, złoży jajeczka, z których nic się nie wylęgnie. Podczas studium doprowadzono do spółkowania sióstr z braćmi. Urodzone potem samce testowano pod kątem ilości wytwarzanych feromonów. Ogólną kondycję oceniano na podstawie wydajności lotu. Okazało się, że w porównaniu do zwykłych samców, samce z inbredu były mniej sprawne fizyczne, produkowały też mniej feromonów. W ramach eksperymentu genitalia samców pokryto fluorescencyjnym proszkiem (dla samców z inbredu i zwykłych wybrano różne kolory). U części samic czułki pomalowano lakierem, co uniemożliwiało wykrycie feromonu płciowego. Po podświetleniu ultrafioletem zliczano, jakie samce były częściej wybierane przez które samice. Okazało się, że samice z pomalowanymi czułkami równie często kopulowały z normalnymi i wsobnymi samcami. Sugeruje to, że niższy sukces reprodukcyjny samców z chowu wsobnego to pokłosie spadku produkcji feromonów, a nie ogólnej formy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...