Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Na całym świecie rośnie zapotrzebowanie na węgiel. Wyjątkiem są... Stany Zjednoczone, które dzięki taniemu gazowi odgrywają coraz większą rolę jako eksporter węgla. USA to drugi, po Chinach, największy producent węgla na świecie. Eksploatacja złóż gazu łupkowego spowodowała gwałtowny spadek wewnętrznego popytu na węgiel. Na szczęście dla miejscowych producentów, Europa i Azja kupują coraz więcej węgla. Światowy popyt na "czarne złoto" zwiększył się w 2011 roku o 4,3%. Amerykańska Energy Information Administration informuje, że w 2011 roku USA wyeksportowały najwięcej węgla od 1981 roku, kiedy to zagranica kupiła 112 milionów ton amerykańskiego węgla. Dane za rok 2012 są jeszcze niedostępne, ale prawdopodobnie zostanie pobity kolejny rekord. W ciągu trzech pierwszych kwartałów 2012 roku z USA wysłano 98 milionów ton węgla. Tani gaz naturalny stał się poważną konkurencją dla energetyki atomowej i, być może, rozwiąże w pewnej mierze problem zanieczyszczenia środowiska produktami spalania węgla. Przynajmniej w USA, gdyż w innych krajach gaz nie jest tak popularny i spalają one coraz więcej węgla. W latach 2009-2011 eksport węgla z USA do Chin i Korei wzrósł pięciokrotnie. Indie w roku 2011 kupiły dwukrotnie więcej amerykańskiego węgla niż w roku 2010. Dużo węgla kupuje też Europa. Import Holandii zwiększył się z 7,3 do 10,8 milionów ton. Równie duży wzrost zamówień można zauwazyć w przypadku Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch.
  2. Osiemnastoletni Samuel Woodhead przeżył ponad 3 doby na australijskim Outbacku, pijąc własny mocz oraz płyn do przechowywania szkieł kontaktowych. Brytyjczyk poszedł pobiegać z plecakiem, do którego bocznej kieszeni ojciec zapakował zapasowe soczewki. Na szczęście przy rozpakowywaniu chłopak pominął część schowków. Rozległy teren przeszukiwano z pokładu helikoptera. Odnaleziony 18-latek trafił do szpitala w Longreach z objawami lekkiego udaru słonecznego. Przez odwodnienie jego nerki nie pracowały prawidłowo, ale i tak można mówić o dużym szczęściu. Woodhead, zaprawiony w bojach maratończyk, pracował na farmie bydła Upshot Station. Ratownicy znaleźli go w odległości ok. 3 mil (4,8 km) od rancza.
  3. Sąd z nieznanych powodów odłożył wydanie wyroku na lidera Anonimowych, Hectora Xaviera Monsegura znanego jako "Sabu". Monsegur w połowie 2011 roku został aresztowany i rozpoczął współpracę z organami ścigania. Dzięki niemu aresztowano pięciu innych znanych Anonimowych i LulzSec. W ubiegły piątek sąd odwołał posiedzenie, na którym miał zostać ogłoszny wyrok w sprawie Monsegura. Mężczyźnie grozi do 124 lat więzienia, jednak prawdopodobnie wyrok będzie znacznie niższy, gdyż sąd weźmie pod uwagę jego współpracę z FBI. Tymczasem wkrótce zapadnie wyrok w sprawie innego Anonimowego, Jeremy'ego Hammonda "Anarchaosa", który został zatrzymany dzięki Monsegurowi. Jest on oskarżony o udział we włamaniu do sieci Arizona Department of Public Safety oraz firmy Stratfor. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Wyrok wyda sędzia Loretta Preska, która wcześniej nie zgodziła się, by Hammond opuścił areszt za kaucją. Obrońcy hakera uważają, że Preska powinna wyłączyć się z procesu, gdy jej mąż mógł być klientem Stratfora. Hammondowi grozi do 30 lat więzienia. Jego proces rozpocznie się 10 kwietnia.
  4. Delfiny naśladują pogwizdywania najbliższych im osobników. Naukowcy zidentyfikowali kopiowanie tylko w parach matki-młode i wśród samców, które znają się od lat i lubią przebywać w swoim towarzystwie. Szkocko-amerykański zespół sugeruje, że takie zachowanie to sposób na podtrzymanie kontaktu. U delfinów butlonosych już na wczesnych etapach życia rozwija się indywidualna sygnatura akustyczna gwizdu, która stanowi wizytówkę właściciela. Kopiowanie zauważano już przy poprzednich studiach, nie było jednak wiadomo, czy to oznaka agresji, czy wręcz przeciwnie - dobrych intencji. By to sprawdzić, akademicy z University of St Andrews, Woods Hole Oceanographic Institution, Chicagowskiego Stowarzyszenia Zoologicznego i Walt Disney World Resort analizowali gwizdy delfinów żyjących na wolności i mieszkających w oceanarium. Okazało się, że naśladują się wyłącznie najbliżsi - przyjaciele oraz matki z dziećmi. Naukowcy zauważyli także, że delfiny wprowadzają w swoich kopiach drobne zmiany i w ten sposób unikają pomylenia z właścicielem zawołania. Kopiowanie pojawia się bezpośrednio po zagwizdaniu przez właściciela. Fakt, że zwierzęta naśladują zawołania, kiedy są odseparowane od bliskich członków stada, potwierdza hipotezę, że delfiny gwiżdżą jak ktoś inny, gdy się chcą z nim spotkać. Naszym kolejnym krokiem będzie odtwarzanie nagrań, aby zobaczyć, jak delfiny reagują na bycie naśladowanym - tłumaczy dr Stephanie King.
  5. Microsoft to kolejna wielka firma, która ostatnio padła ofiarą cyberprzestępców. Koncern z Redmond poinformował, że został zaatakowany w podobny sposób jak wcześniej Facebook i Apple. Odkryliśmy, że niewielka liczba naszych komputerów, w tym maszyny z wydziału zajmującego się produkcją oprogramowania na platformę Mac, została zarażona szkodliwym kodem za pomocą technik opisanych przez inne zaatakowane organizacje - czytamy w oświadczeniu Microsoftu. Koncern zapewnił, że prowadzi własne śledztwo i dotychczas nie ma dowodów, by przestępcy zdobyli dane klientów firmy. Microsoft został zaatakowany przez lukę w Javie. W podobny sposób przeprowadzono ataki na Facebooka i Apple'a. W przypadku tego ostatniego wiadomo, że szkodliwy kod był rozpowszechniany przez witrynę dla developerów systemu Mac OS X. Dotychczas ofiarami przestępców padły też Twitter, New York Times i Wall Street Journal. Obie gazety i Apple twierdzą, że atak rozpoczął się w Chinach. Władze ChRL zaprzeczają, by miały z tym cokolwiek wspólnego.
  6. Naukowcy proponują zrzucenie w dżungli nad wyspą Guam martwych myszy z przymocowanymi do ciał środkami przeciwbólowymi. Ma to pomóc w walce z wężem Boiga irregularis, który został na Guam zawleczony przez człowieka i wytępił już większość miejscowych gatunków ptaków. Wąż dostał się na Guam wkrótce po II wojnie światowej na amerykańskich okrętach wojennych. Obecnie na wyspie żyje około 2 milionów tych gadów, które dziesiątkują miejscowe zwierzęta, gryzie ludzi - na szczęście ich jad nie jest dla nas śmiertelny - a nawet powoduje przerwy w dostawach energii, gdy wędrując po urządzeniach doprowadza do spięć. Boiga irregularis to nadrzewny wąż o długości ciała około metra, może jednak dorastać do 3 metrów. Ptaki na Guam są całkowicie wobec niego bezbronne. W ciągu ostatnich 60 lat niemal wyginęły. Podjęto więc walkę z czasem, a najnowszym pomysłem uczonych jest dostarczenie na Guam martwych myszy z zabójczymi dla węży środkami przeciwbólowymi. Strategia ta bazuje na dwóch słabościach Boiga irregularis. Gad ten, w przeciwieństwie do innych węży, bardzo chętnie żywi się ofiarami, których sam nie upolował. Ponadto jest niezwykle wrażliwy na obecny w wielu środkach przeciwbólowych paracetamol. Daniel Vice, wicedyrektor w Departamencie Rolnictwa, odpowiedzialny za dziką przyrodę Guam, Hawajów i wysp na Pacyfiku mówi, że w żadnym innym miejscu na świecie problem inwazyjnych węży nie jest tak poważny jak na Guam. Jeśli najnowszy pomysł zda egzamin, to nieco uspokoi władze innych wysp. Na Hawajach od dawna obawiają się przywleczenia przez ludzi drapieżnika, który zniszczy miejscową przyrodę. Eksperyment rozpocznie się w pobliżu Andersen Air Force Base. Jej okolice są gęsto porośnięte. Żołnierze, używając śmigłowców, będą ręcznie rozrzucali martwe nowo narodzone myszy. Uczeni przez ponad 10 lat opracowywali specjalną strategię zrzucania myszy. Chcą uniknąć sytuacji, w której cała okolica zostanie zasłana martwymi zwierzętami, które będą się rozkładały i mogą zostać zjedzone przez inne gatunki. Urzędnicy zapewniają, że wpływ na inne gatunki będzie minimalny. Najbardziej zagrożone mogłyby być ptaki, ale... niemal nie ma ich już na Guam. Obawialiśmy się, że kruki mogłyby zjeść myszy z trucizną. Ale na Guam nie ma już dzikich kruków - mówi William Pitt z U.S National Wildlife Research Center. Celem projektu nie jest wytrzebienie wszystkich węży, ale ich kontrolowanie. Specjaliści bardzo boją się sytuacji, w której Boiga irregularis trafi, na pokładzie statku bądź samolotu, z Guam na Hawaje. Tamtejszym ptakom groziłaby zagłada. Nie wiedziałyby co robić w obecności węży. Gady z Guam stanowią najpoważniejsze zagrożenie dla przyrody Hawajów. Na razie programy ochrony działają. Dotychczas na Hawajach znaleziono tylko kilka Boiga irregularis. Żadnego z tych węży nie napotkano w ciągu ostatnich 17 lat.
  7. Kombinezony ze skrzydłami widywaliśmy dotąd w powietrzu. W 2003 r. dzięki wersji z włókna węglowego Felix Baumgartner przeleciał nad kanałem La Manche, zaś podobnie wyposażony szwajcarski pilot wojskowy Yves Rossy został nawet ochrzczony człowiekiem rakietą. Teraz ludzie, którzy nie zdecydowaliby się na skok ze skały czy budynku, mogą zakosztować podobnych wrażeń, tyle że pod wodą. Z pomocą przyjdą im neoprenowe skrzydła oceaniczne (Oceanwings). Projektant Guillaume Binard nawiązał współpracę z AquaLung DreamLab. Efekty pracy zespołu możemy podziwiać dzięki klipowi wyreżyserowanemu przez Jérôme'a Esplę. Bohaterem nagrania jest Pierre Frolla, mistrz nurkowania na wstrzymanym oddechu z Monako, który pikując do wody, wygląda jak zimorodek, a w toni unosi się jak płaszczka. Oceanwings przypominają błony doszyte do stroju Batmana. W znacznym stopniu stabilizują one postawę i pozwalają pływać ślizgiem, bez gwałtownych ruchów kończyn. Także i tutaj nasuwają się skojarzenia z unoszeniem w przestworzach, bo oceaniczne skrzydła spełniają rolę podobną do lotek samolotu. Na razie nie wiadomo, czy kombinezon będzie można kupić, jednak Binardowi na pewno na tym zależy. Wg niego, realizując marzenie o lataniu, kostium ze skrzydłami jest jedną z najpopularniejszych ikon społeczeństwa zachodniego. Projekt, nagrania i prototypy zostały zaprezentowane na Paris Dive Show w styczniu br.
  8. Po raporcie, w którym firma Mandiant identyfikuje grupę APT1 jako Jednostkę 61398 chińskiej armii, administracja prezydenta Obamy postanowiła podjąć bardziej zdecydowane działania. Biały Dom wydał raport Administration Strategy on Mitigating the Theft of U.S. Trade Secrets, w którym znalazły się zalecenia dotyczące walki ze szpiegostwem finansowym. Waszyngton chce zacieśniać stosunki dyplomatyczne z partnerami i promować w sektorze prywatnym oraz wśród obywateli cyberbezpieczeństwo. Najważniejszym chyba wnioskiem, jaki wypływa z raportu, jest stwierdzenie, iż Biały Dom może sięgnąć po tak drastyczne kroki, jak wprowadzenie ograniczeń handlowych dla kraju, z którego prowadzone są ataki. Stwierdzono też, że walka z kradzieżami tajemnic handlowych i państwowych będzie priorytetem dla FBI i Departamentu Sprawiedliwości. Rząd przeznaczy też większe środki na ochronę tajemnic. Kradzież technologii i sekretów handlowych jest dla USA niezwykle dotkliwa. Jak poinformowała Rebecca Blank, zastępca Sekretarza Handlu, niemal 35% PKB Stanów Zjednoczonych jest wytwarzanych przez firmy, które zależą od ochrony własnych tajemnic hadlowych. Te tajemnice to unikatowa forma własności intelaktualnej, a wartość tych firm polega na tym, że inni nie znają ich sekretów - powiedziała Blank.
  9. Widząc samice pasożytniczych błonkówek Leptopilina heterotoma, muszki owocowe (Drosophila melanogaster) składają jaja na pokarmie zawierającym alkohol. W ten sposób chronią potomstwo przed pożarciem żywcem. Balint Kacsoh z Emory University przygotował 2 pojemniki z pokarmem. Jeden zawierał 6% alkoholu, w drugim nie było go wcale. Okazało się, że gdy D. melanogaster pozostawiano same sobie, wybierały płytkę z alkoholem jedynie w 40% przypadków. Gdy do klatki wprowadzano samicę L. heterotoma, wskaźnik ten rósł do 90%. Zmiana we wzorcu składania jaj utrzymuje się długo po zniknięciu błonkówki. Co istotne, owocówki reagują na samice różnych endopasożytów larw, ale nie interesują ich ani samce, ani pasożyty poczwarek (po wylęgu larwy odchodzą z miejsca złożenia jaj, zatem do czasu rozpoczęcia przekształcania się w poczwarkę wybór matki ma już niewielkie znaczenie). Wiele wskazuje więc na to, że muszki posługują się zapamiętanymi obrazami wrogów do wyszukiwania. Dodatkowym potwierdzeniem tego przypuszczenia są wyniki dalszych eksperymentów. Zmutowanie niewidome owady nie zaczynały bowiem preferować lokalizacji "z procentami", lecz mutanty pozbawione powonienia już tak. Poza tym amerykański zespół wykazał, że widok groźnej błonkówki wywoływał u samic owocówek spadek poziomu neuropeptydu F (NPF) w części mózgu odpowiedzialnej za rozpoznawanie wzorców. Ponieważ taka sytuacja wzmacnia tolerancję i pociąg do alkoholu, można powiedzieć, że białko to stanowi łącznik między stwierdzeniem obecności endopasożyta i uruchomieniem zachowań obronnych. Gdy Kacsoh i inni manipulowali poziomem NPF, muszki z wysokim poziomem neuropeptydu nigdy nie skłaniały się do alkoholowych rozwiązań, a owady całkowicie go pozbawione składały jaja na alkoholowej pożywce, nawet nie widząc błonkówek.
  10. Bakterie mogą sobie wyrobić oporność na antybiotyki nawet bez kontaktu z antybiotykami. Do takich wniosków doszli uczeni z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine i Faculté de Médicine Denis Diderot. Generalnie uważa się, żę antybiotykooporność jest dla bakterii dość kosztowną cechą, gdyż zmniejsza ilość składników odżywczych, które mogą wnikać do komórki. Dlatego też w środowisku wolnym od antybiotyków bakterie, które nie są oporne na antybiotyki wygrają konkurencję z tymi antybiotykoopornymi. Naukowcy zauważyli jednak, że antybiotykooporność może wytworzyć się bez obecności antybiotyków. Okazało się, że bakterie E.coli hodowane w wysokiej temperaturze wyrobiły sobie oporność na ryfampicynę. To wskazuje, że stres środowiskowy, niekoniecznie spowodowany obecnością zabójczych antybiotyków, zwiększa oporność bakterii. Co ciekawe, testowany szczep E.coli wykazywał inne właściwości, niż szczepy kontrolne. Bakterie hodowane w wysokiej temperaturze bez obecności ryfampicyny porównano z takimi, które hodowano w niższej temperaturze i wystawiano na działanie antybiotyku. Okazało się, że u wszystkich bakterii zaszły podobne mutacje w polimerazie RNA rpoB, co dało im oporność na antybiotyk, jednak bakterie hodowane w normalnej temperaturze nie rozwijały się tak dobrze w podwyższonych temperaturach. Szef zespołu badawczego, doktor Olivier Tenaillon stwierdził: Nasze badania wykazały, że antybiotykooporność może rozwijać się bez styczności z antybiotykami oraz, że, w zależności od typu bakterii i warunków wzrostu, nie jest to cecha obciążająca, a wysoce korzystna. Biorąc pod uwagę fakt, że ryfampicyna jest używana do walki z takimi chorobami jak gruźlica, trąd czy choroba legionistów nasze odkrycie ma duże znaczenie dla zdrowia publicznego.
  11. Przeciwciała podobne do odkrytych w 2007 r. u wielbłądów i lam pomogły w wyeliminowaniu objawów reumatoidalnego zapalenia stawów (RZS) o umiarkowanym-głębokim natężeniu. Wzorując się na przeciwciałach, naukowcy z belgijskiej firmy biofarmaceutycznej Ablynx zaprojektowali lek ALX-0061, który blokuje receptory interleukiny-6 (IL-6). Ponieważ cytokina ta silnie pobudza procesy zapalne, prowadząc do obrzmienia i bolesności stawów, to gdy receptor IL-6 zostaje zablokowany, objawy ustępują. Co istotne, już od jakiegoś czasu wiedziano, że stężenia IL-6 są w surowicy chorych z RZS wyższe niż u osób zdrowych i pacjentów z chorobą zwyrodnieniową stawów (ChZS). W ramach najnowszego studium 24 pacjentom przez pół roku podawano dożylnie jedną z 3 niezmiennych dawek ALX-0061 (8 osobom co 4 tygodnie aplikowano 1 mg/kg ALX-0061, 8 również co miesiąc 3 mg/kg i kolejnym 8 co 8 tygodni 6 mg/kg). Badacze uwzględnili też grupę kontrolną, która otrzymywała placebo. Gdy akademicy posłużyli się skalą DAS28, międzynarodowym narzędziem do oceny aktywności stanu zapalnego w 28 stawach, okazało się, że znaczący spadek wskaźnika DAS28 odnotowano aż u 63% leczonych osób. Przypomnijmy, że w przypadku tocilizumabu, który również jest inhibitorem receptora interleukiny-6 (de facto mamy do czynienia z humanizowanym mysim przeciwciałem monoklonalnym wiążącym receptor IL-6R), remisja występuje u "zaledwie" 30% pacjentów. Jak podkreśla dr Josefin-Beate Holz, wskaźnik remisji był jeszcze większy u 8 ochotników, którym co miesiąc podawano 3 mg ALX-0061 na kg masy ciała. Naukowcy podejrzewają, że kluczem do sukcesu testowanego leku może być mniejszy rozmiar cząsteczek (w końcu Ablynx specjalizuje się w tzw. nanociałach - in. przeciwciałach jednodomenowych - a ALX-0061 jest jednym z nich). Potencjalnie zapewniają one szybszą i głębszą penetrację chorych stawów - podkreśla Edwin Moses, dyrektor wykonawczy firmy. Przy wszystkich dawkach ALX-0061 był dobrze tolerowalny, a profil bezpieczeństwa wyglądał korzystnie na tle innych biologicznych leków przeciwreumatycznych modyfikujących przebieg choroby. Nie zaobserwowano żadnych istotnych klinicznie wzrostów poziomu lipidów (cholesterolu i trójglicerydów), neutropenii (obniżenia liczby granulocytów obojętnochłonnych poniżej 1500/μl) ani poważnych infekcji. W nielicznych przypadkach wystąpił przejściowy wzrost poziomu enzymów wątrobowych. Ponieważ epizody miały charakter lekki-umiarkowany, nie przerywano terapii. Ablynx planuje testy zakrojone na szerszą skalę. Obecnie firma poszukuje partnera, który wziąłby na siebie ciężar współfinansowania przedsięwzięcia.
  12. Badania syberyjskich jaskiń sugerują, że jeśli globalna temperatura zwiększy się o 1,5 stopnia Celsjusza, może dojść do rozmrożenia wiecznej zmarzliny. To dobra wiadomość dla specjalistów poszukujących np. szczątków mamutów. Zła dla reszty ludzkości. Rozmarznięcie wiecznej zmarzliny może oznaczać uwolnienie z gruntu około biliona ton metanu i dwutlenku węgla, co mogłoby przyspieszyć ocieplenie klimatu. Grupa naukowców z Wielkiej Brytanii, Rosji, Mongolii i Szwajcarii, pracująca pod kierunkiem uczonych z University of Oxford, zbadała stalaktyty i stalagmity z jaskiń znajdujących się na granicy wiecznej zmarzliny. Na tej postawie uzyskali dane sięgające 500 000 lat wstecz. Informacje z okresu zwanego Marine Isotopic Stage 11, czyli sprzed 400 000 lat, wskazują, że jeśli globalne temperatury zwiększą się o 1,5 stopnia Celsjusza, dojdzie do znaczącego rozmarzania wiecznej zmarzliny, a granica jej występowania przesunie się znacznie na północ. Stalaktyty i stalagmity z tych jaskiń pozwalają nam sprawdzić, jak w przeszłości, w warunkach klimatycznych podobnych do obecnych, zmieniało się występowanie wiecznej zmarzliny na Syberii. Wieczna zmarzlina zajmuje obecnie 24% północnej półkuli. Jej znaczące rozmarzanie może spowodować wydostanie się do atmosfery gigaton węgla - mówi szef zespołu naukowego, doktor Anton Vaks. Rozmarzanie wieczniej zmarzliny będzie miało też katastrofalne skutki lokalne. Cała infrastruktura - zakłady przemysłowe, drogi, koleje, budynki - posadowiona jest na zmarzlinie. Jej rozmięknięcie może doprowadzić do masowych uszkodzeń zbudowanych przez człowieka struktur. Szczególnie cenne informacje naukowcy zebrali w jaskini w pobliżu Leńska w Jakucji. Dane radiometryczne wykazały, że jedyny okres, w którym stalaktyty rosły - a do ich wzrostu potrzebna jest ciekła woda - miał miejsce 400 000 lat temu. Wówczas temperatury na Ziemi były o około 1,5 stopnia Celsjusza wyższe niż obecnie. W okresach, gdy temperatura była wyższa o 0,5-1 stopień Celsjusza nie dochodziło do wzrostu stalaktytów. To pokazuje, że wzrost o 1,5 stopnia jest granicą topnienia wiecznej zmarzliny w tym regionie. Chociaż nie było to głównym celem naszych badań, to nasza praca wykazała, że w świecie o 1,5 stopnia cieplejszym od obecnego będzie na tyle ciepło, by roztopić wieczną zmarzlinę z najzimniejszych regionów, przyległe obszary mogą doświadczyć dużych zmian, Pustynia Gobi może stać się znacznie bardziej wilgotna niż obecnie i, potencjalnie, ten wyjątkowo suchy teraz obszar będzie przypominał dzisiejsze stepy Azji - dodaje Vaks.
  13. Instrumenty NASA zaobserwowały formowanie się na Słońcu wielkiej plamy. W ciągu 48 godzin osiągnęła ona średnicę 6-krotnie większą od średnicy Ziemi. Jej rzeczywiste rozmiary trudno jednak ocenić, gdyż plama formuje sie na sferze, nie na płaskim obiekcie. Słońce znajduje się obecnie w środku swojego 11-letniego cyklu i spodziewamy się, że w bieżącym roku osiągnie szczyt aktywności - mówi Karen Fox, rzecznik prasowa Goddard Space Flight Center. Naukowcy uważają, że w związku z uformowaniem się plamy w ciągu najbliższych dni możemy spodziewać się wystrzelenia flary słonecznej. Plamy słoneczne formują się wskutek zmian w polach magnetycznych na powierzchni Słońca. Są ciemniejsze i chłodniejsze od otoczenia. Temperatura plam słonecznych waha się od 2727 do 4227 stopni Celsjusza. Tymczasem otaczająca je część naszej gwiazdy ma temperaturę około 5510 stopni Celsjusza. Mogą mieć średnicę nawet 80 000 kilometrów, a największe z nich możńa zobaczyć z Ziemi bez pomocy teleskopu.
  14. W nekropolii w pobliżu miejscowości Mezmaj na Kaukazie znaleziono grób wojownika. Mężczyznę pochowano ze złotą biżuterią, w żelaznej kolczudze i bronią, w tym 91-cm żelaznym mieczem między nogami. W tym samym miejscu odkryto inne artefakty sprzed ponad 2 tys. lat, np. 2 hełmy z brązu. Jeden z nich był roztrzaskany. Po odrestaurowaniu okazało się, że znajdowały się na nim reliefowe baranie rogi. Mimo że zlokalizowaną na wysokości 800 m n.p.m. nekropolię splądrowali w 2004 r. szabrownicy, jakimś cudem pochówek wojownika musiał umknąć ich uwadze, bo wydawał się nietknięty. Archeolodzy, których artykuł ukazał się w piśmie Ancient Civilizations from Scythia to Siberia, wykopali także szczątki 3 koni i krowy oraz czaszkę dzika. Ponieważ te zwierzęta były szczególnie cenione przez barbarzyńskie społeczeństwa starożytnego świata, w ten sposób krewni i współplemieńcy zademonstrowali, że zmarły zajmował wysoką pozycję w hierarchii. Jak tłumaczy Walentina Mordwintsjewa z Instytutu Archeologii ukraińskiej Akademii Nauk, obecność kości i ceramiki sugeruje, że na jego cześć urządzono stypę. Na podstawie wieku artefaktów naukowcy stwierdzili, że pochówek (grób nr 3) ma ok. 2200 lat; wstępnie wskazywano na końcówkę III-początek II w. p.n.e. Choć widać wyraźne wpływy greckie, tutejsi mieszkańcy zachowywali własną kulturę. Wśród złotych obiektów na pierwszy plan wybijają się fibula z kryształem górskim, wykuty z monety wisiorek, którego jedną stronę zdobi wizerunek Ateny, a drugą podobizna Nike, a także złote "zawieszki" do pochew broni białej (poza 90-cm mieczem z czubkiem skierowanym w stronę miednicy znaleziono też krótszy 48,5-cm). Koło wojownika odkryto cały arsenał broni, np. topór bojowy, strzały czy groty włóczni. Liczba oraz jakość artefaktów z pochówku sprawiają, że jest on wyjątkowy nie tylko dla północnego Kaukazu, ale i dla całego rejonu północnego Pontu.
  15. Bill Snyder z serwisu InfoWorld został zaproszony do zapoznania się z technologią, która pozwala na dokładną lokalizację miejsca, w którym został nakręcony plik wideo. Technologia jest jeszcze w powijakach, ale już charakteryzuje się zadziwiająco dużą skutecznością. Prace nad nią trwają w International Computer Science Institute (ICSI) należącym do Uniwersytetu Kalifornijskiego. Grupa pracująca pod kierunkiem Jaeyounga Choia stworzyła program, który uczy się na podstawie dostępnych danych. Choi i jego koledzy pobrali z Flickra tysiące klipów wideo zawierających dane geolokalizacyjne. Ich program uczył się obecnych tam kształtów, tekstur, kolorów i dźwięków, tworzył z nich bazę danych, a później na jej podstawie próbował odgadnąć, gdzie nakręcono wideo niezawierające danych geolokalizacyjnych. Obecnie jedynie 3-5 procent materiałów wideo umieszczanych w internecie zawiera informacje geolokalizacyjne, zatem zbudowanie odpowiednio dużej bazy danych potrwa sporo czasu. Jednak mimo to program świetnie się spisuje. Po analizie 5000 surowych materiałów wideo i porównaniu ich ze swoją bazą danych potrafił w 14% przypadków określić z dokładnością do 10 metrów miejsce, w których klipy zostały nakręcone. Najbardziej zadziwiającą właściwością programu jest umiejętność korzystania z dźwięków. Oprogramowanie potrafi np. rozpoznać, że nagrany gwizd pociągu należy do pojazdu przejeżdżającego przez Tokio. Naukowcy nauczyli swój program rozpoznawania dźwięków z 32 miast na świecie. W podobny sposób można będzie go nauczyć wykorzystywania fotografii, a nie tylko innych materiałów wideo. Baza danych zdjęć jest już gotowa. Google Street View obfotografowało olbrzymią liczbę miejsc. Gerald Friedland odpowiedzialny w ICSI za prace nad multimediami, mówi, że początkowe prace nad wspomnianym programem były finansowane przez jedną z amerykańskich agencji szpiegowskich - National Geospatial-Intelligence Agency. Nie powinno to dziwić. Zarówno wywiadowi jak i wojsku przyda się narzędzie umożliwiające np. szybkie rozpoznanie miejsca, w którym terroryści kręcili materiały propagandowe. Dla przeciętnego internauty znacznie bardziej dotkliwa może być możliwość np. wykorzystania tego typu technologii do określenia miejsc, w których przebywał. Zdjęcia, na których jesteśmy, nie zawsze trafiąją do sieci za naszą zgodą. A coraz doskonalsze techniki rozpoznawania twarzy w połączeniu z technologią określania położenia mogą stanowić kolejne naruszenie naszej prywatności.
  16. Dotąd Park Narodowy Doliny Śmierci był kojarzony z bardzo wysoką temperaturą, teraz obszar stał się największym parkiem ciemnego nieba na świecie. Wczoraj (20 lutego) Międzynarodowe Stowarzyszenie Ciemnego Nieba (International Dark-Sky Association, IDA) obwołało amerykański rezerwat Międzynarodowym Parkiem Ciemnego Nieba złotego rzędu. To ostatnie oznacza, że można tu obserwować obiekty widoczne wyłącznie na tle najciemniejszego nieba. Park znajduje się na tyle daleko od dużych miast, że niebo nad pustynią pozostaje niemal dziewicze i w wielu miejscach oferuje widoki bliskie temu, z czym można się było zetknąć przed powstaniem metropolii. Doceniamy certyfikat IDA, który honoruje zaangażowanie parku w ochronę naturalnych ciemności [...] - opowiada dyrektor Służby Parków Narodowych Jonathan B. Jarvis. Nocne niebo Doliny Śmierci jest dziełem sztuki, które ludzie powinni móc podziwiać. Mamy nadzieję, że działania parku, podjęte w celu ochrony nieba w jego granicach, zainspirują okoliczne społeczności [...] - dodaje dyrektor wykonawczy IDA Bob Parks.
  17. NASA informuje o odkryciu najmniejszej znanej planety pozasłonecznej. Obiekt Kepler-37b jest nieco większy od Księżyca. Planeta ma trzykrotnie mniejszą średnicę od Ziemi, jest też mniejsza od Merkurego. Jej odkrycie pokazuje, że ludzkość dysponuje narzędziami zdolnymi do zauważenia naprawdę małych obiektów w przestrzeni kosmicznej. Kepler-37b znajduje się w systemie Kepler-37, odległym od Ziemi o 210 lat świetlnych. Należy go szukać w gwiazdozbiorze Lutni. Planeta Kepler-37b nie posiada atmosfery i nie może na niej istnieć życie w takiej postaci, w jakiej je znamy. Z pewnością jest też planetą skalistą. Inne planety w tym samym systemie to Kepler-37c o średnicy 3/4 średnicy Ziemi oraz dwukrotnie większa od Błękitnego Globu Kepler-37d. Jeszcze w niedalekiej przeszłości jedynymi planetami, jakie udawało się odnaleźć były gazowe giganty. Postęp naukowy i technologiczny umożliwia jednak na odkrywanie coraz mniejszych planet. Nawet Kepler potrafi odnaleźć takie małe światy wokół najjaśniejszych gwiazd. Fakt, że znaleźliśmy Kepler-37b wskazuje, że takie małe planety są powszechne i na odkrycie czeka więcej planetarnych cudów - mówi Jack Lissauer z Ames Research Center. Gwiazda macierzysta systemu Kepler-37 należy do tego samego typu co Słońce, jest od niego nieco mniejsza i chłodniejsza. Wszystkie trzy wymienione wcześniej planety znajdują się w odległości mniejszej niż dystans pomiędzy Merkurym a Słońcem. To wskazuje, iż są bardzo gorącymi, nieprzyjaznymi życiu światami. Kepler37-b obiega swoją gwiazdę w ciągu 13 dni, a temperatura na jej powierzchni wynosi około 427 stopni Celsjusza. Czas obiegu Kepler-37c i Kepler-37d to, odpowiednio, 21 i 40 dni. Teleskop kosmiczny Keplera obserwuje i mierzy jasność 150 000 gwiazd. Pomiar dokonywany jest co pół godziny. Planety są wykrywane na podstawie spadku jasności gwiazdy, do którego dochodzi, gdy znajdują się one pomiędzy gwiazdą a obserwującym ją teleskopem.
  18. W austriackim laboratorium powstało płaskie, giętkie i przezroczyste urządzenie do obrazowania z wymiennego arkusza polimeru. Fluorescencyjne cząstki wychwytują promieniowanie na wejściu i przekierowują jego część na rozmieszczoną na obrzeżach macierz czujników. Zgodnie z naszą wiedzą, jako pierwsi zaprezentowaliśmy czujnik obrazu, który jest zarówno w pełni przezroczysty - nie zawiera zintegrowanych mikrostuktur, np. obwodów - jak i giętki oraz skalowalny - zaznacza Oliver Bimber z Uniwersytetu Johannesa Keplera w Linzu. Wynalazek wyprodukowano z koncentratora luminescencyjnego. Wysyca się go cząstkami luminoforu, które pochłaniają fale o specyficznej długości (np. niebieskie), a następnie reemitują je, nieco zwiększając długość (np. jako promieniowanie zielone). Część reemitowanego fluorescencyjnego światła się rozprasza, ale reszta przemieszcza się przez polimerowy film w kierunku krawędzi, gdzie znajduje się macierz czujników optycznych (Austriacy porównują je do kamer otworkowych 1D). Na końcu komputer kompiluje dane, generując utrzymany w szarościach obraz. By koncentrator luminescencyjny działał jak urządzenie do obrazowania, zespół Bimbera musiał umieć precyzyjnie określić, na jaką część filmu padło światło. Był to nie lada problem, bo arkusza polimeru nie da się podzielić na piksele. Fluorescencyjne światło ze wszystkich punktów na powierzchni rozchodzi się do wszystkich czujników na obrzeżach. Naukowcy porównują tę sytuację do określania stacji, na której ktoś wsiadł do metra, po tym jak komplet pasażerów wysiadł ze składu na końcowej stacji. Z pomocą przyszło badaczom zjawisko osłabiania światła podczas pokonywania polimeru. Im dłużej się ono przemieszcza, tym bardziej przyćmione się staje. Mierząc relatywną jasność światła docierającego do macierzy czujników, można więc stwierdzić, w jakim punkcie filmu doszło do kontaktu. W tomografii komputerowej nie da się zrekonstruować obrazu, bazując na pojedynczym pomiarze pochłaniania, dlatego lampa rentgenowska wiruje w płaszczyźnie prostopadłej do długiej osi pacjenta, a układ detektorów rejestruje osłabienie promieniowania X po przejściu przez ciało. W czasie obrotu lampy wybrana warstwa ciała jest zatem eksponowana z wielu stron, pod różnymi kątami. W technologii Austriaków jest podobnie, tylko zamiast promieniowania rentgenowskiego wykorzystuje się światło widzialne. Rozdzielczość prototypów jest niska (32x32 piksele), głównie za sprawą niekorzystnego stosunku sygnału do szumu w zastosowanych fotodiodach. Naukowcy zamierzają poprawić rozdzielczość za pomocą metody próbkowania, a mianowicie rekonstruując obraz z maksymalnej liczby punktów filmu (oddalonych od siebie na ostatecznym obrazie o mniej niż 1 piksel). To nie wymaga użycia lepszych fotodiod - podkreśla Bimber. Zespół uważa, że opisane urządzenie znajdzie zastosowanie w komputerach czy systemach do gier. Kontrola gestami będzie możliwa bez kamer czy innych urządzeń do śledzenia ruchu. Ponieważ materiał jest przezroczysty, to stosując wiele warstw z luminoforami wzbudzanymi różnymi długościami fali, uzyska się kolorowe obrazy. Bimber i inni sugerowali m.in. umieszczanie polimerowego filmu ich autorstwa na standardowych matrycach CCD.
  19. W austriackim laboratorium powstało płaskie, giętkie i przezroczyste urządzenie do obrazowania z wymiennego arkusza polimeru. Fluorescencyjne cząstki wychwytują promieniowanie na wejściu i przekierowują jego część na rozmieszczoną na obrzeżach macierz czujników. Zgodnie z naszą wiedzą, jako pierwsi zaprezentowaliśmy czujnik obrazu, który jest zarówno w pełni przezroczysty - nie zawiera zintegrowanych mikrostuktur, np. obwodów - jak i giętki oraz skalowalny - zaznacza Oliver Bimber z Uniwersytetu Johannesa Keplera w Linzu. Wynalazek wyprodukowano z koncentratora luminescencyjnego. Wysyca się go cząstkami luminoforu, które pochłaniają fale o specyficznej długości (np. niebieskie), a następnie reemitują je, nieco zwiększając długość (np. jako promieniowanie zielone). Część reemitowanego fluorescencyjnego światła się rozprasza, ale reszta przemieszcza się przez polimerowy film w kierunku krawędzi, gdzie znajduje się macierz czujników optycznych (Austriacy porównują je do kamer otworkowych 1D). Na końcu komputer kompiluje dane, generując utrzymany w szarościach obraz. By koncentrator luminescencyjny działał jak urządzenie do obrazowania, zespół Bimbera musiał umieć precyzyjnie określić, na jaką część filmu padło światło. Był to nie lada problem, bo arkusza polimeru nie da się podzielić na piksele. Fluorescencyjne światło ze wszystkich punktów na powierzchni rozchodzi się do wszystkich czujników na obrzeżach. Naukowcy porównują tę sytuację do określania stacji, na której ktoś wsiadł do metra, po tym jak komplet pasażerów wysiadł ze składu na końcowej stacji. Z pomocą przyszło badaczom zjawisko osłabiania światła podczas pokonywania polimeru. Im dłużej się ono przemieszcza, tym bardziej przyćmione się staje. Mierząc relatywną jasność światła docierającego do macierzy czujników, można więc stwierdzić, w jakim punkcie filmu doszło do kontaktu. W tomografii komputerowej nie da się zrekonstruować obrazu, bazując na pojedynczym pomiarze pochłaniania, dlatego lampa rentgenowska wiruje w płaszczyźnie prostopadłej do długiej osi pacjenta, a układ detektorów rejestruje osłabienie promieniowania X po przejściu przez ciało. W czasie obrotu lampy wybrana warstwa ciała jest zatem eksponowana z wielu stron, pod różnymi kątami. W technologii Austriaków jest podobnie, tylko zamiast promieniowania rentgenowskiego wykorzystuje się światło widzialne. Rozdzielczość prototypów jest niska (32x32 piksele), głównie za sprawą niekorzystnego stosunku sygnału do szumu w zastosowanych fotodiodach. Naukowcy zamierzają poprawić rozdzielczość za pomocą metody próbkowania, a mianowicie rekonstruując obraz z maksymalnej liczby punktów filmu (oddalonych od siebie na ostatecznym obrazie o mniej niż 1 piksel). To nie wymaga użycia lepszych fotodiod - podkreśla Bimber. Zespół uważa, że opisane urządzenie znajdzie zastosowanie w komputerach czy systemach do gier. Kontrola gestami będzie możliwa bez kamer czy innych urządzeń do śledzenia ruchu. Ponieważ materiał jest przezroczysty, to stosując wiele warstw z luminoforami wzbudzanymi różnymi długościami fali, uzyska się kolorowe obrazy. Bimber i inni sugerowali m.in. umieszczanie polimerowego filmu ich autorstwa na standardowych matrycach CCD.
  20. Brytyjscy naukowcy zastosowali techniki astronomiczne do wyszukiwania odległych obiektów, np. galaktyk, do identyfikowania biomarkerów sygnalizujących agresywność nowotworu. Uzyskane wyniki sugerują, że prawdopodobnie kiedyś subtelne różnice w barwieniu histochemicznym będą analizować komputery. Rozwiązanie przetestowano pod kątem wykrywania poziomu 3 białek w próbkach od ponad 2 tys. pacjentek z rakiem piersi (proteiny te są powiązane z bardziej agresywnymi guzami). Zespół porównywał dokładność oceny zautomatyzowanego systemu i patologa, który obserwował wycinek pod mikroskopem. Okazało się, że nowe rozwiązanie było co najmniej tak samo dokładne jak metoda manualna, pod względem szybkości biło jednak człowieka na głowę. Wykorzystaliśmy naturalne nakładanie się technik astronomicznych wykorzystywanych do analizy zdjęć z głębokiego kosmosu [...] i potrzeby wskazania subtelnych różnic w barwieniu próbek guzów [...]. Wyniki były lepsze, niż się spodziewaliśmy. Po wprowadzeniu drobnych poprawek, automatyczne podejście dawało podobną dokładność co czasochłonna ocena manualna. Teraz planujemy większe międzynarodowe studium. Dysponując próbkami od ponad 20 tys. chorych z rakiem piersi, będziemy mogli dalej udoskonalać naszą strategię - cieszy się dr Raza Ali z filii Cancer Research UK przy Uniwersytecie w Cambridge. Naukowcy podkreślają, że testując nowe leki, trzeba badać tysiące próbek guzów. Zautomatyzowane podejście oznacza, że teraz możemy przeanalizować do 4 tysięcy obrazów dziennie. To z pewnością przyspieszy proces przekładania odkryć [czysto naukowych] na zastosowania kliniczne - dodaje prof. Carlos Caldas. To wspaniałe, że nasze oprogramowanie do analizy obrazu, które oryginalnie opracowano m.in. do śledzenia zasiedlonych przez życie planet spoza Układu Słonecznego, przydaje się teraz do poprawy rokowań pacjentów onkologicznych [...] - podsumowuje dr Nicholas Walton z Instytutu Astronomii.
  21. Najnowszy sondaż Reuters/Ipsos przyniósł niespodziewane wyniki. Badania przeprowadzone wśród 853 respondentów w wieku 18-29 lat wykazały, że Microsoft jest w tej grupie wiekowej postrzegany lepiej, niż przed dwoma laty. Co więcej, poczynił większy wizerunkowy postęp niż Facebook i Twitter. Koncern z Redmond zawsze był ganiony za to, że nie potrafi stworzyć produktów, które przyciągnęłyby uwagę młodych ludzi. Ostatnio jednak sytuacja najwyraźniej się zmieniła. We wspomnianym sondażu Facebook został określony jako "fajniejszy niż w przeszłości" przez 42% respondentów, Twitter otrzymał 47% takich odpowiedzi, a Microsoft - 50%. Znaczną część zainteresowania młodych ludzi Microsoftem należy przypisać ostatnim kampaniom marketingowym dotyczącycm tabletu Surface, konsoli Xbox i Kinecta. Jednak uznanie zdobywa też... Windows 8. Jeden ze studentów z University of South California powiedział, że bardzo podoba mu się najnowszy OS Microsoftu, gdyż łatwiej go dostosować do swoich potrzeb i nie jest tak sztywno powiązany z firmą, jak system Apple'a, gdzie musisz kupować same produkty Apple'a. Jeśli chcesz dzwonka do telefonu, nie musisz płacić iTunes. Wiem, że Apple jest fajny, że to obecnie najfajniejsza marka, ale jeśli Microsoft będzie nadal postępował tak, jak dotychczas, myślę, że dużo zyskają. Apple zachowuje swoją wyjątkowo silną pozycję wśród młodych ludzi. Około 60% badanych stwierdziło, że marka ta jest "fajniejsza" niż wcześniej. Jednak największą karierę robi Android. Równo 70% młodych osób uznało ten system za "fajniejszy" niż poprzednio. Oczywiście pojęcie "fajny" jest bardzo nieostre i nie pozwala na precyzyjne zmierzenie postrzegania produktów, gdyż trudno jest porównać firmę, jaką jest Apple, z platformą jaką jest Android. Jednak subiektywne opinie i odczucia są bardzo istotnym czynnikiem decydującym o zakupie danego produktu. Jak zauważył analityk Gartnera Michael Gartenberg, wysiłki Microsoftu przyniosły efekty, jednak dopiero się przekonamy, czy 'fajność' przełoży się na decyzję o zakupie.
  22. Łazik Curiosity pobrał próbkę z wnętrza marsjańskiej skały. To pierwsze takie wydarzenie w historii. Dotychczas żadne z wysłanych przez ludzi urządzeń nie wierciło w skałach na Marsie. Operację pobrania próbki obserwowali specjaliści z Jet Propulsion Laboraotory. Widząc unoszący się z wiertła pył przekonaliśmy się, że po raz pierwszy wiertło pobrało próbkę, zagłębiając się w skałę - powiedział Scott McCloskey, z zespołu inżynierów odpowiedzialnych za pracę wiertła. Wielu z nas pracowało przez lata, by ten dzień nadszedł. Potwierdzenie udanego wiercenia jest niezwykle satysfakcjonujące. Dla zespołu odpowiedzialnego za zbieranie próbek jest to odpowiednik tego, co czuł zespół odpowiedzialny za lądowanie, gdy pojazd dotknął powierzchni planety - dodał. Pobrana z głębokości 6,4 centymetra próbka zostanie umieszczona na sicie, które odrzuci cząstki większe niż 150 mikrometrów. Część materiału zostanie dostarczona do instrumentów CheMin i SAM, gdzie zostaną poddane analizie.
  23. Sony zdradziło część szczegółów specyfikacji technicznej konsoli PlayStation 4. Samej konsoli jednak nie pokazano. PS4 nie będzie wykorzystywała procesora Cell. Sony stawia na architekturę x86, a konkretnie na ośmiordzeniowy procesor AMD Jaguar oraz układ graficzny Radeon. Użytkownicy będą mogli też skorzystać z 8 gigabajtów pamięci GDDR5. PS4 będzie korzystała z tradycyjnego dysku twardego, jednak nie zdradzono jego pojemności. Przedstawiciele japońskiej firmy zapewnili jedynie, że będzie "wielka". Nowa konsola ma znacznie skrócić czas oczekiwania na załadowanie się gry, pozwoli też na szybkie pobieranie treści w tle. Sony zapewnia, że grę będzie można rozpocząć jeszcze w czasie jej pobierania z sieci. Konsola zostanie również wyposażona w napęd Blu-ray, który będzie czytał też płyty DVD. Zamontowano w niej trzy porty USB 3.0, Ethernet, Wi-Fi, Bluetooth 2.1, HDMI, analogowe wyjście AV. PS4 będzie oczywiście kompatybilna z PS3. Bardzo interesująco brzmi złożona obietnica, zgodnie z którą Sony nie wyklucza, że za pośrednictwem PlayStation Cloud Service na PS4 będzie można uruchomić gry z PS i PS2. Rozbudowano też kontroler konsoli. Dual Shock 4 został wyposażony w gładzik, przycisk "Share", wejście na słuchawki i mikrofon oraz źródło światła, które umożliwi konsoli śledzenie jego ruchów. W związku z tym zmianie uległo też urządzenie PlayStation Eye. Wyposażono je w kamery stereo, powiększono, bardziej przypomina obecnie microsoftowego Kinecta. Sony zapewnia, że konsola będzie zapamiętywała kilka ostatnich minut gry, dzięki czemu po naciśnięciu przycisku "Share" użytkownik będzie mógł podzielić się innymi np. zrzutami ekranowymi czy całymi klipami wideo.
  24. W połowie zeszłego roku naukowcy z Uniwersytetu w Newcastle zaproponowali, by ulepszyć pasty do zębów, wykorzystując enzym wyizolowany z Bacillus licheniformis, bakterii występujących na powierzchni glonów. Teraz enzym NucB znalazł zastosowanie w sprejach dla chorych z przewlekłym zapaleniem zatok przynosowych. W wielu przypadkach przewlekłego zapalenia zatok bakterie tworzą śliską warstwę zwaną biofilmem. Trójwymiarowa kolonia zostaje zamknięta w macierzy pozakomórkowej, w której skład wchodzą m.in. woda, polisacharydy, białka, lipidy czy zewnątrzkomórkowy DNA. Powstająca tarcza jest naprawdę solidna, ale eksperymenty in vitro wykazały, że NucB rozprasza aż 58% biofilmów. Enzym rozkłada pozakomórkowe DNA, które działa jak klej przytwierdzający komórki do [siebie nawzajem i do] powierzchni zatok. W laboratorium NucB usuwał połowę testowanych organizmów - opowiada dr Nicholas Jakubovics. Choć sterydowe spreje donosowe i antybiotyki mogą pomóc części ludzi, dla reszty koniecznością okazuje się zabieg. Alternatywne rozwiązanie byłoby dla nich wybawieniem. W ramach najnowszego studium Brytyjczycy analizowali próbki mucyny 20 pacjentów (uzyskano je w czasie funkcjonalnej endoskopowej operacji zatok, FEOZ). Śluz oglądano m.in. pod elektronowym mikroskopem transmisyjnym. Od poszczególnych osób wyizolowano od 2 do 6 różnych gatunków bakterii. Zbadano 24 szczepy; wszystkie tworzyły biofilmy ze znaczącą ilością zewnątrzkomórkowego DNA. W przypadku 14 szczepów biofilmy rozbito za pomocą deoksyrybonukleazy NucB. Warto przypomnieć, że początkowo Brytyjczycy chcieli czyścić za pomocą enzymu kadłuby statków. Szybko jednak zdali sobie sprawę z potencjalnych zastosowań medycznych. Ustalono, że gdy B. licheniformis chce się przesunąć, wydziela enzym trawiący DNA. W ten sposób udaje jej się "wyzwolić" z sieci. Mechanizm można wykorzystać zarówno do sterylizacji implantów medycznych, jak i w nowym spreju do nosa.
  25. Joseph Lykken, fizyk teoretyczny z Fermilab, który pracuje też w CERN-ie, informuje, że odkryty niedawno bozon Higgsa jest zapowiedzią końca wszechświata. Co prawda istnienie bozonu Higgsa nie jest jeszcze ostatecznie potwierdzone, ale zdecydowana większość naukowców uważa, że cząstka odkryta w ubiegłym roku jest długo poszukiwanym bozonem. O możliwości końca wszechświata naukowcy dyskutowali od dawna. Jednak, aby odpowiedzieć jak do niego dojdzie, potrzebna była dość precyzyjna znajomość masy bozonu i innych cząsteczek subatomowych. Teraz wiemy, że bozon Higgsa ma masę 126 GeV (gigaelektronowoltów) czyli jest około 126 razy cięższy od protonu. Te 126 GeV to wyznaczona teoretycznymi obliczeniami granica stabilności wszechświata. Fakt, że bozon Higgsa ma właśnie taką masę oznacza, że wszechświat jest ze swej natury niestabilny. Jeśli weźmiemy pod uwagę całą wiedzę fizyczną, jaką obecnie dysponujemy i przeprowadzimy odpowiednie obliczenia, to jest to zła wiadomość. Prawdopodobnie wszechświat, w którym żyjemy, jest naturalnie niestabilny i w pewnym momencie, za miliardy lat, zniknie - powiedział Lykken, który prezentował swoje obliczenia podczas konferencji American Association for the Advancement of Science. Gdy przed kilkoma miesiącami świat dowiedział się o odkryciu bozonu Higgsa, Lykken wyjaśniał dziennikarzom, że bozon jest kwantem pola Higgsa czyli pola energetycznego, które istnieje w całym wszechświecie. Cząsteczka poruszająca się w tym polu czuje opór, jak ciało poruszające się w gęstym syropie. Pole Higgsa spowalnia cząsteczki, uniemożliwiając im poruszanie się z prędkością światła. Bez spowalniającego efektu pola Higgsa, cząsteczki podróżowałyby z prędkością światła, nie łączyłyby się ze sobą i nie stworzyłyby atomów, z których zbudowana jest materia. Christopher Hill, fizyk teoretyczny z Fermilab mówi: Masa Higgsa jest związana ze stabilnością próżni. Znajduje się dokładnie na jej granicy. To albo niesamowity przypadek, albo też istnieją jakieś właściwości fizyczne, które to spowodowały. To coś nowego, czego wcześniej nie wiedzieliśmy. Lykken zapewnia, że jego obliczenia wykazały, iż za wiele miliardów lat dojdzie do katastrofy. Gdzieś pojawi się mała bańka, którą możemy nazwać 'alternatywnym' wszechświatem, rozszerzy się i nas zniszczy. Bańka będzie rozszerzała się z prędkością światła, co oznacza, że sam proces niszczenia obecnego wszechświata potrwa miliardy lat.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...