Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Microsoft ogłosił daty zakończenia wsparcia dla systemów Windows Phone 7.8 oraz Windows Phone 8. Systemy wspierane są przez 18 miesięcy od daty premiery. Tym samym wsparcie podstawowej pomocy technicznej dla WP7.8 zakończy się 9 września 2014 roku, a dla WP8 - 8 lipca 2014 roku. Po tych terminach wsparcie może być udzielane przez operatora sieci lub producenta telefonu. W porównaniu z wielokrotnie dłuższym czasem wsparcia systemów na pecety okres, w którym można liczyć na poprawki dla systemu mobilnego wydaje się niezwykle krótki. Jednym z powodów jest fakt, że większość operatorów telefonii komórkowej, producentów telefonów i producentów systemów operacyjnych w USA uznaje, iż średni czas korzystania z telefonu wynosi 2 lata. Stąd np. podpisywanie przez operatorów dwuletnich umów z klientami.
  2. Na Oxford University powstało urządzenie, które przez 24 godziny podtrzymuje pracę wątroby przeznaczonej do przeszczepu. Znajdujący się poza organizmem człowieka organ funkcjonuje tak, jakby nadal w nim był. Dzięki takiemu rozwiązaniu liczba organów dostępnych do przeszczepów powinna znacząco się zwiększyć. Obecne techniki pozwalają na przechowywanie wątroby poza ciałem człowieka przez maksymalnie 12 godzin. Organ przechowywany jest w specjalnym roztworze w obniżonej temperaturze, co niejednokrotnie prowadzi do jego uszkodzenia. Urządzenie z Oxford University jest testowane w centrum transplantacji wątroby w King's College Hostpital. Pobrana wątroba jest podłączona do urządzenia i przechowywana w temperaturze ludzkiego ciała. Krąży w niej natleniona krew. Wątroba pracuje, produkuje bilirubinę, ma prawidłowy kolor. W lutym bieżącego roku z powodzeniem wszczepiono dwóm pacjentom wątroby, które były wcześniej przechowywane we wspomnianym urządzeniu. Testy prekliniczne dowodzą, że pozwala ono na przechowywanie wątroby przez 24 godziny. Te pierwsze badania kliniczne potwierdziły, że możemy podtrzymywać działanie wątroby poza ludzkim organizmem i wiele godzin później wszczepić ją pacjentowi - mówi jeden z twórców urządzenia, profesor Constantin Coussios z Wydziału Nauk Inżynieryjnych i jednocześnie dyrektor techniczny firmy OrganOx, którą powołano po to, by uniwersytecki projekt zamienić na realne działające urządzenie. To pierwsze całkowicie automatyczne urządzenie perfuzyjne dla wątroby: organ jest poddawany perfuzji utlenowanymi czerwonymi krwinkami w temperaturze ludzkiego ciała. Obserwowanie jak poczatkowo zimna szara wątroba odzyskuje prawidłowy kolor i zaczyna funkcjonować tak, jak w organizmie, było czymś niesamowitym. Jeszcze bardziej niezwykła była możliwość przeszczepienia tej wątroby pacjentowi, który dzięki niej normalnie funkcjonuje - mówi uczony. Profesor dodaje, że przy obu transplantacjach wątroby przebywały w urządzeniu nie dłużej niż 10 godzin, jednak eksperymenty wykazały, że możemy podtrzymać funkcjonowanie wątroby poza organizmem przez 24 godziny. Podstawy przeprowadzania zabiegów przeszczepu wątroby nie zmieniły się od dziesięcioleci. Dlatego też powstanie urządzenia, które znacznie wydłuża czas jaki może upłynąć pomiędzy pobraniem wątroby a jej przeszczepieniem jest niezwykle ważne. Po raz pierwszy mamy urządzenie, które daje nam dodatkowy czas, pozwalający na lepsze przetestowanie wątroby, co zwiększa szanse na udany przeszczep. Ta technologia może zmienić reguły gry, spowodować, że będziemy mieli więcej organów, więc uratujemy więcej ludzi - mówi Wayel Jassem, chirurg, który przeprowadził oba wspomniane przeszczepy. Pierwszym pacjentem, który otrzymał wątrobę przechowywaną we wspomnianym urządzeniu jest 62-letni Ian Christie, który w maju 2012 roku dowiedział się, że bez przeszczepu pozostało mu 12-18 miesięcy życia. Profesorowie Constantin Coussios i Peter Frank oraz ich zespoły pracowali nad wspomnianym urządzeniem od 1994 roku. Transplantacja jest ofiarą własnego sukcesu. Potrzebujących przeszczepu jest znacznie więcej niż dostępnych organów. To urządzeniem może radykalnie zmienić sytuację. Pozwoli nam na wykorzystanie organów, które obecnie są nieużyteczne. [...] Obecne technologie polegają na schłodzeniu organu tak, by zwolnić jego metabolizm. To jednak nie chroni go przed degradacją i uszkodzeniem. [...] Wiele potencjalnie użytecznych organów nie jest wykorzystywanych właśnie z tego powodu - mówi profesor Friend.
  3. Młode pingwiny magellańskie (Spheniscus magellanicus) z Akwarium Pacyficznego w Long Beach dostały ostatnio nową zabawkę. Przestarzały, wg ludzi, iPad, a właściwie zainstalowana na nim gra, sprawia im wiele radości. Jak tłumaczą pracownicy akwarium, wiosną dorosłe pingwiny zaczynają myśleć o rozmnażaniu. Newsom i Jeremy nie osiągnęli jednak odpowiedniego wieku, by w głowie im były amory. Aby nie czuli się osamotnieni, ludzie postanowili zadbać o zapełnienie ich grafiku. Mimo że wykorzystaną aplikację zaprojektowano dla kotów, nasi młodzieńcy nie zwracają na to uwagi i zawzięcie stukają dziobami w przemykającą po ekranie mysz. Podobnie jak koty, pingwiny są bardzo ciekawskimi stworzeniami, dlatego wizja ptaków śledzących wirtualne myszy była zbyt pociągająca, by jej nie wypróbować - opowiada wolontariusz z zoo Hugh Ryono. Po przedyskutowaniu sprawy z opiekunką ptaków Sarą, mężczyzna przyniósł z domu zakurzonego iPada 1, zainstalował na nim "Grę dla kotów" (Game for Cats) i zaczęły się testy... Choć Jeremy jako pierwszy zdecydował się zbadać nowy element wybiegu, to Newsom okazał się zawołanym graczem. Szczególnie spodobał mu się pisk wydawany przez mysz podczas dziobnięcia.
  4. Eksperci będą musieli przejrzeć i zmienić modele dotyczące dwutlenku węgla pochłanianego przez morskie mikroorganizmy. Z badań naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine (UC Irvine) wynika, że organizmy takie jak np. cyjanobakterie mogą pochłaniać nawet dwukrotnie więcej CO2 niż dotychczas sądzono. Uczeni postanowili przyjrzeć się obowiązującemu w nauce tzw. stosunkowi Redfielda. Określa on atomowy stosunek węgla, azotu i fosforu w planktonie występującym na różnych głębokościach wody. Stosunek ten wynosi średnio, mniej więcej, C:N:P = 106:16:1. Uczeni z UC Irvine stwierdzili jednak, że znacznie ważniejszym wskaźnikiem od głębokości jest szerokość geograficzna, na jakiej plankton występuje. W pobliżu równika, w gorących ubogich w składniki odżywcze wodach stosunek Redfielda wynosi 195:28:1, podczas gdy w zimnych bogatych w pożywienie strefach polarnych jest to 78:13:1. Stosunek Redfielda to jedna z podstawowych wartości w biologii i chemii oceanów. Wykazaliśmy jednak, że stosunek składników odżywczych w planktonie nie jest stały. Udowodniliśmy, że jest on silnie powiązany z szerokością geograficzną - mówi profesor Adam Martiny z UC Irvine. Martiny wraz ze swoim zespołem odbył siedem ekspedycji od Morza Beringa, poprzez wybrzeża Danii po wody w pobliżu równika. Zebrane w ich czasie dane poddali szczegółowej analizie, a następnie porównali z danym z 18 innych podobnych badań. Uczony przypomina, że od czasu gdy w latach 30. ubiegłego wieku Redfield zaproponował swoją teorię pojawiały się głosy mówiące o potrzebie jej korekty, jednak generalnie stosunek Redfielda został przyjęty w nauce. W ostatnich latach niektóre modele wskazywały, iż rzeczywistość wyglada inaczej, były to jednak modele czysto teoretyczne. Po raz pierwszy dane obserwacyjne wykazały, że wartości te należy skorygować. Dlatego nasze badania są takie ważne - mówi Martiny.
  5. Oceniając czyjś wiek, nieświadomie określamy kontrast między poszczególnymi elementami twarzy a skórą. To dlatego np. kobieta z pomalowanymi na czerwono ustami wydaje się młodsza. Inaczej niż w przypadku zmarszczek, nie mamy świadomości, że posługujemy się tym jako wskazówką [...] - podkreśla prof. Richard Russell z Gettysburg College. W jednym ze studiów zespół Russella określał parametry 289 twarzy. Należały one do białych Francuzek w wieku 20-69 lat. Wyodrębniono 5 grup wiekowych: 1) 20-29-latek, 2) 30-39-latek, 3) 40-49-latek, 4) 50-59-latek oraz 5) 60-69-latek. Do najmłodszej zwerbowano zaledwie 40 ochotniczek, do innych, mniej więcej równolicznych, trafiło, odpowiednio, 60, 71, 60 i 58 osób. Stosując specjalny zamknięty system fotograficzny, kobiety zawsze ustawiano w ten sam sposób. Zbliżenia wykonywano także w identycznych warunkach oświetleniowych. Ustalono, że w miarę upływu lat kolory ust, oczu i brwi stają się mniej wysycone, a skóra ciemnieje. Przez to starsze fizjonomie wydają się mniej kontrastowe od młodszych. Zauważyliśmy np., że z wiekiem czerwień wargowa staje się mniej wyrazista, za to skóra wokół ust ulega zaczerwienieniu. W rezultacie różnica w zabarwieniu tych obszarów się zmniejsza. Można tym, oczywiście, manipulować za pomocą makijażu. Podczas drugiego studium z zestawu wykorzystywanego w 1. eksperymencie wybrano 30 zdjęć, po 10 z każdej grupy wiekowej: 1) 23-34-latek, 2) 35-44-latek oraz 3) 45-59-latek. Psycholodzy zwiększali lub zmniejszali kontrast 3 kluczowych rejonów twarzy. Uwzględniono 2 scenariusze: badanym pokazywano pary zdjęć tej samej twarzy albo tylko jedno zdjęcie. Proszono o ocenę, która wygląda starzej lub ile lat ma modelka. Okazało się, że generalnie po zwiększeniu kontrastu twarze oceniano jako młodsze, a po zmniejszeniu - jako starsze.
  6. Witryna Win8China, która w przeszłości była źródłem wielu sprawdzonych przecieków dotyczących Windows, podaje datę debiutu kolejnej wersji systemu Microsoftu. Zdaniem jej redaktorów Windows 9 trafi do sprzedaży już w listopadzie 2014 roku. Natomiast w styczniu Microsoft ma udostepnić wersję beta. Przekazane informacje to jedynie pogłoski, jednak dość prawdopodobne. Jeszcze w bieżącym roku ma pojawić się Windows Blue, czyli wersja przejściowa systemu z Redmond. Ponadto od czasu Windows Visty nowe wersje systemu z Redmond debiutują co 2-3 lata, zatem pojawienie się Windows 9 jesienią przyszłego roku mieściłoby się w tym przedziale czasowym. Win8China donosi również, że Microsoft pracuje na mobilną wersją Windows 9. Prawdopodobnie zadbiutuje ona jako Windows Phone 9.
  7. Samsung poinformował, że w sierpniu lub wrześniu rozpocznie sprzedaż highendowego smartfonu z systemem Tizen. Koncern oznajmił to kilka godzin po zaprezentowaniu smartfonu Galaxy S4 z Androidem. Koreańska firma jest największym producentem smartfonów. Należy doń 50% rynku urządzeń z Androidem, a jej silna pozycja coraz bardziej niepokoi Google'a. Analitycy zwrócili uwagę, że podczas premiery Galaxy S4 przedstawiciele Samsunga ledwo napomknęli o Androidzie. Ponadto widać było, że Samsung tworzy wokół Androida swój własny ekosystem. Zdaniem analityków Samsung może przygotowywać grunt pod stopniowe odchodzenie od Androida. Koreańska firma chce większej kontroli nad wykorzystywanym przez siebie systemem operacyjnym. Tymczasem próba kontrolowania Androida skończyłaby się starciem z Google'em. Dlatego też Samsung wspólnie z Intelem i Sprintem rozwija Tizen. Wydaje się też, że inni producenci smartfonów mogą być zainteresowani tym systemem operacyjnym. O możliwości odchodzenia producentów od Androida mówi się od czasu, gdy Google przejął Motorolę Mobility. Dotychczas nic nie wskazuje na to, by Google traktował przejętą firmę lepiej niż innych producentów urządzeń z Androidem. Nie można jednak wykluczyć takiego scenariusza w sytuacji, gdy jakaś firma zdobędzie zbyt silną pozycję. Wówczas Google, obawiając się utraty kontroli nad Androidem, może wykorzystać Motorolę do walki z takim przedsiębiorstwem.
  8. Sędzia federalna Susan Illston orzekła, że National Security Letters, o otrzymaniu których niedawno poinformował Google, są niezgodne z Konstytucją USA. Sędzia nakazała organom rządowym zaprzestanie wysyłania takich dokumentów. Jednocześnie pani sędzia wstrzymała wykonanie swojego wyroku na 90 dni, by dać stronie rządowej czas na wniesienie apelacji. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że sąd uznał, iż w NSL istnieją poważne niedociągnięcia z punktu widzenia konsytucji. Wydawane przy okazji listów zakazy informowania o nich ograniczają debatę publiczną - powiedział Matt Zimmerman, prawnik z Electronic Frontier Foundation, który w imieniu anonimowej firmy telekomunikacyjnej wnioskował w sądzie o stwierdzenie niekonstytucyjności NSL. Firma ta otrzymała NSL w 2011 roku. Nasz klient niecierpliwie czeka na dzień, w którym będzie mógł otwarcie opowiedzieć o swoich doświadczeniach - dodał Zimmerman. National Security Letter, wykorzystywane przede wszystkim w śledztwach kryminalnych, są dopuszczane przez Electronic Communications Privacy Act. Na podstawie NSL FBI może starać się o uzyskanie nazwiska, adresu, długości korzystania z usługi oraz bilingów subskrybenta usługi telekomunikacyjnej. Jednocześnie wystawca NSL może zakazać stronie, która otrzymała dokument, informowania o tym fakcie. Firma, którą reprezentuje EFF, zdecydowała się na niezwykły ruch. Wstąpiła do sądu, by ten zbadał, czy w NSL, których zakres działania został znacznie rozszerzony przez Patriot Act, może być wystawiany w takiej formie bez nadzoru sądu i czy legalnym jest zakazywanie informowania o jego otrzymaniu. W odpowiedzi Departament Sprawiedliwości wystąpił do sądu twierdząc, że... firma naruszyła prawo kwestionując jego uprawnienia. To niezwykle agresywne posunięcie. Oni twierdzą, że kwestionując ich władzę naruszasz prawo - stwierdził Zimmerman. Sędzia Illston uznała, że zakaz informowania o NSL narusza Pierwszą Poprawkę gwarantującą wolność wypowiedzi. Zdaniem sędzi administracja rządowa zbyt często wydaje zakaz informowania strony zainteresowanej. Aż 97% wszystkich NSL zawierało nakaz blokady informacyjnej. Zwykle w USA gdy zostanie wystawiony jakiś nakaz, np. gdy sąd nakaże firmie telekomunikacyjnej ujawnienie danych klienta, z którego numeru IP nielegalnie pobierano pliki, firma może poinformować o tym wspomnianą osobę, dzięki czemu osoba ta może starać się w sądzie o unieważnienie nakazu ujawnienia jej danych. W wyjątkowych przypadkach sąd może jednak zakazać informowania osoby zainteresowanej o wystawieniu nakazu. Strona rządowa, jak stwierdziła Illston, zbyt często wydaje zakazy informowania zainteresowanych.
  9. Organizacja Do The Green Thing poprosiła znanych projektantów o narysowanie plakatów, które odzwierciedlałyby jej misję. Chodzi o kreatywne podejście do zmiany klimatu. Zmiana ma być zwalczana zmianą, tym razem ludzkiego działania. Dizajnerzy wykorzystali motywy i symbole rodem z popkultury: pojawiają się więc nawiązania do sceny prysznicowej z "Psychozy" Hitchcocka czy "elki" z nauk jazdy. Do 23 marca, kiedy obchodzona jest godzina dla Ziemi, na witrynie codziennie zamieszczany jest kolejny plakat. Jeśli kogoś zaciekawi np. Kim Dzong Il z czerwonymi oczami, których nie powstydziłby się sam książę ciemności lub mariaż hot doga z hot smogiem, może poczytać, czemu warto z czegoś zrezygnować, zyskując w zamian inną atrakcyjną rzecz. Przedstawiciele Do The Green Things uważają, że za pomocą chwytliwych piktogramów, np. opisanego hasłem "odcienie zieleni" symbolu recyklingu, da się zainspirować odbiorców, by jedli mniej mięsa czy zamienili samochód na własne nogi. Wg Eddie'ego Opary, przytulanie jest w chłodniejsze dni lepsze od podkręcania ogrzewania. Steven Qua postanowił zaś podziałać na wyobraźnię księżycem w pełni. Choć by zachować rym w angielskim haśle, podkreślił, że szczeka się w ciemności, wielu osobom nasz naturalny satelita skojarzy się raczej z wilczym wyciem.
  10. Podczas wykopalisk w Dolinie Królów szwajcarscy naukowcy pracujący pod kierunkiem Susanne Bickel odkryli jeden z najstarszych egipskich zegarów słonecznych. Zegar wykonano na ostrakonie, czyli skorupie naczynia ceramicznego użytej do zapisywania. Na płaskim kawałku narysowano półkole, które podzielono na 12 równych części. Na środku każdej z nich umieszczono kropkę, dzięki czemu pomiar czasu mógł być jeszcze bardziej precyzyjny. Półkole jest zamknięte 16-centymetrową poziomą linią, w środku której wywiercono otwór. Wkładano weń drewniany bądź metalowy pręt, rzucający cień na tarczę zegara. Zegar znaleziono z miejscu, gdzie mieszkali ludzie pracujący przy budowie grobowców. Można więc przypuszczać, że służył on do odmierzania czasu pracy. Możliwe jest też inne wyjaśnienie. Podział cyklu słonecznego odgrywał ważną rolę w przedstawianych na murach grobowców poszczególnych etapach wędrówki boga Słońca w świecie podziemnym. Zegar mógł więc być pomocny przy wizualizacji tej wędrówki. Szwajcarzy uważają, że zegar pochodzi z XIII wieku p.n.e.
  11. Ludzie są bardziej rozpraszani przez rozmowy telefoniczne odbywane w ich obecności niż przez słyszane w tle pogawędki osób z tego samego pomieszczenia. To pierwsze studium, w ramach którego posłużono się realistyczną sytuacją, by wykazać, że przypadkowo podsłuchana rozmowa telefoniczna jest wyjątkowo natrętnym i zapamiętywalnym zdarzeniem - zaznacza dr Victoria Galvan z Uniwersytetu San Francisco. Ochotnicy zajmowali się anagramami, a w tym czasie psycholodzy realizowali z boku 2 scenariusze rozmowy: była to wymiana zdań między ludźmi z pokoju eksperymentalnego albo telefon do niezidentyfikowanego odbiorcy. Badani każdorazowo słyszeli tylko jeden z wariantów i nie mieli świadomości, że to część studium. Ci, którzy stawali się mimowolnymi świadkami telefonicznej konwersacji, uznawali rozmowę za bardziej rozpraszającą oraz irytującą. Zapamiętali również więcej użytych w niej słów. Eksperyment sugeruje, że świadkowie zwracają większą uwagę na pogawędkę telefoniczną, bo jej treść jest bardziej nieprzewidywalna - uważa współautorka badania Rosa Vessal. Łatwiej śledzić przebieg rozmowy, gdy ma się dostęp do kwestii obu stron. Gdy do akcji wkracza komórka, słyszy się tylko połowę wypowiedzi, trzeba się więc nagłowić, do czego zmierza wymiana zdań. Galvan podkreśla, że odcinanie się od "połówkowych" rozmów współpracowników nie zawsze jest możliwe czy sensowne, ale jeśli łatwo przeprojektować [biuro czy warsztat] i nie będzie to miało negatywnego wpływu na komunikację, warto pomyśleć o stworzeniu przestrzeni, która sprzyjałaby prowadzeniu rozmów dwustronnych [...].
  12. Robotnicy kopiący w Farringdon w centrum Londynu tunel kolei Crossrail natrafili na 13 szkieletów. To najprawdopodobniej szczątki ofiar średniowiecznej dżumy. Podejrzewaliśmy, że mogą być tam ciała. Gdy maszyna wydobyła pierwsze kości, rozpoczęliśmy wykopaliska - mówi szef zespołu archeologicznego Jay Carver. Archeolodzy mogli spodziewać się, że trafią na cmentarz, gdyż z XIV-wiecznych dokumentów wiemy, iż burmistrz Londynu nakazał szybkie stworzenie miejsce pochówku dla ofiar epidemii. Cmentarz otwarto w 1348 roku i był używany do XVI wieku. Zdaniem XVI-wiecznego historyka Johna Stow, w Londynie dżuma pochłonęła 150 000 ofiar. Donosi on, że w Farringdon pochowano ponad 50 000 osób. Początkowo, gdy niewiele osób umierało, zmarli byli chowani w porządku, a ich ciała umieszczano na osi wschód-zachód. W późniejszych latach, gdy epidemia się rozszerzała, zwłoki umieszczano jedne na drugich. Ciała w Farringdon znajdowały się zaledwie 2,5 metra pod powierzchnią gruntu. Są one starannie ułożone, prawdopodobnie owinięto je w całuny. Archeolodzy znaleźli zapinki całunów, ale nie natrafili na zachowaną tkaninę. Nie było też żadnych śladów trumien. Znajdująca się w tej samej warstwie ceramika jest datowana na lata wcześniejsze niż rok 1350. Szczątki zmarłych zostaną teraz przeniesione do Museum of London Archeology, gdzie będą poddane badaniom radiowęglowym. Naukowcy mają nadzieję, że odkryją też ślady DNA wywołującej dżumę bakterii Yersinia pestis. Archeolodzy nie wykluczają, że po zbadaniu szkieletów zostaną one ponownie pochowane, dzięki czemu przyszłe generacje naukowców będą mogły przeprowadzić własne badania. Podczas prac nad Crossrail znaleziono już kości mamuta. Budując Liverpool Station, konstruktorzy natrafią też na szkielety XVII-XIX-wiecznych pacjentów Bethlem Royal Hospital. Szacuje się, że ich liczba sięgnie ok. 4 tys.
  13. DARPA pracuje nad w pełni autonomicznymi morskimi dronami szpiegowskimi. W ramach programu Anti-Submarine Warfare Continuous Trail Unmanned Vehicle (ACTUV) ma powstać bezzałogowa autonomiczna jednostka. Jej celem będzie namierzanie i śledzenie okrętów podwodnych. Rosnąca liczba wrogich krajów zdolnych do zbudowania cichych napędzanych silnikami diesla okrętów podwodnych stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa operacji morskich Stanów Zjednoczonych i krajów sojuszniczych - czytamy na stronach DARPA. Już 43 kraje świata mają na wyposażeniu okręty podwodne, a takich jednostek jest około 600. Stany Zjednoczone mają obecnie 71 okrętów podwodnych, Chiny mogą pochwalić się flotą 63 okrętów, a Rosja dysponuje 58 takimi jednostkami, W przeciwieństwie do latających dronów ACTUV nie będą wymagały pracy operatora. Jednostki będą całkowicie autonomiczne, zdolne m.in. do śledzenia okrętu podwodnego przez 3 miesiące. Program ACTUV ma kosztować 61 milionów dolarów. Amerykanie mają nadzieję, że usprawni on działanie ich floty i obniży koszty. Niewielka autonomiczna jednostka będzie znacznie tańsza w utrzymaniu niż tradycyjne okręty. Będzie można jej powierzyć np. patrolowanie wód terytorialnych kraju. W październiku ubiegłego roku US Navy namierzyła i śledziła rosyjską atomową łódź podwodną, która bliżyła się do granic amerykańskich wód terytorialnych. Mimo, że Rosjanie nie naruszyli amerykańskich granic i nie płynęli za żadną z jednostek US Navy sytuacja zaniepokoiła wojskowych, gdyż w tym samym czasie u wybrzeży Florydy odbywały się ćwiczenia grupy uderzeniowej lotniskowca. Rosyjską jednostkę zidentyfikowano jako okręt podwodny klasy Sierra-2 (Kondor) należący prawdopodobnie do Floty Północnej. Po raz pierwszy jednostka tej klasy zbliżyła się do granic USA. Eksperci mają nadzieję, że w przyszłości, właśnie dzięki ACTUV, nadzorowanie ruchów takich jednostek będzie znacznie tańsze. Zanim to jednak nastąpi, inżynierowie będą musieli zmierzyć się z poważnymi problemami. W pełni autonomiczny dron będzie musiał przestrzegać międzynarodowego prawa morskiego, unikać kolizji oraz odróżnić jednostki własne od obcych. Obecnie nie ma żadnych planów dotyczących uzbrojenia morskich dronów. Mają być wykorzystywane tylko w celach wywiadowczych. Specjaliści nie wykluczają, że powstaną też wersje zdolne na przykład to wykrywania min.
  14. Niekiedy grindwale (Globicephala melas) masowo wypływają na brzeg. Dotąd zakładano, że do tzw. strandingu dochodzi, gdy członkowie rozszerzonej rodziny próbują pomóc unieruchomionemu krewnemu. Ostatnie badania genetyczne wykazały jednak, że zalegające na plaży osobniki wcale nie są potomkami jednej samicy (nie ma mowy o pokrewieństwie w linii matczynej). Prof. Scott Baker z Uniwersytetu Stanowego Oregonu tłumaczy, że masowe wypływanie na brzeg z udziałem nawet ponad 150 osobników uznaje się za zjawisko naturalne. Stranding na dużą skalę, który występuje u grindwali, kaszalotów i kilku innych gatunków, dokumentowano już od setek lat, poczynając od czasów Arystotelesa. Bez pomocy człowieka uwięzione na brzegu zwierzęta przeważnie umierają. Najczęściej ofiarą strandingu padają grindwale, dlatego zespół Bakera postanowił przetestować hipotezę pomagania ze względu na pokrewieństwo (uznaje się, że stada G. melas tworzą zwierzęta będące potomkami pojedynczej samicy). Naukowcy badali mitochondrialne DNA (mtDNA) 490 grindwali, które uczestniczyły w 12 strandingach na terenie Tasmanii i Nowej Zelandii. Okazało się, że leżące na plaży grupy składały się z osobników pochodzących od więcej niż jednej matki. Biolodzy zauważyli, że na podstawie odległości dzielącej poszczególne zwierzęta nie dało się określić stopnia ich pokrewieństwa. Można by się spodziewać, że bliscy krewni utworzą skupisko wokół jednej centralnej postaci, [...] przywódczyni, tymczasem niczego takiego nie widzieliśmy. Matki i młode często znajdowały się daleko od siebie. Niekiedy na plaży leżało martwe młode, do którego nie dało się dopasować żadnej z nieżywych samic. Baker podkreśla, że ustalenia jego zespołu nie podają w wątpliwość matrilinearnej organizacji stad grindwali. Wydaje się jednak, że w pewnym momencie struktura ta się rozmywa, bo różne grupy łączą się ze sobą, by kopulować albo razem szukać jedzenia. Skutkiem takich "spotkań na szczycie" może być nasilona rywalizacja, która prowadzi do strandingu.
  15. Osoby sceptycznie oceniające rynkowe szanse tabletów Microsoftu prawdopodobnie miały rację. Dotychczas koncern z Redmond sprzedał 1,5 miliona tych urządzeń. Nabywców znalazło 1,1 miliona Surface RT (sytem Windows RT i platforma ARM) oraz 400 000 Surface Pro (Windows 8 i platforma X86). Sprzedaż Surface'a RT rozpoczęto pod koniec października ubiegłego roku, a Surface Pro zadebiutował w lutym 2013 roku. Można wymienić kilka powodów małej popularności tabletów z Redmond. Z pewnością są to stosunkowo wysoka cena, niewielka liczba aplikacji w porównaniu z platformami iOS i Android oraz nowy interfejs użytkownika. Rick Sherlund, analityk z Nomura Equity Research, uważa, że sytuacja może poprawić się w drugiej połowie roku. Jego zdaniem potrzeba czasu, by Microsoft obniżył cenę i zaoferował nowe udogodnienia, użytkownicy zaczęli przyzwyczajać się do interfejsu, a na rynek trafiło więcej aplikacji. Sherlund mówił jednak o Surface Pro. Perspektywy tabletu Surface RT są raczej nienajlepsze. Samsung ogłosił, że rezygnuje z dalszej produkcji swojego Ativ Tab operatego na systemie Windows RT, gdyż urządzenie słabo się sprzedaje. Poza produktem Microsoftu tylko trzy urządzenia - Asus VivoTab RT, Dell XPS 10 i Lenovo IdeaPad Yoga 11 - korzystają z Windows RT. Większość producentów nie stworzyła i nie ma zamiaru tworzyć urządzeń z systemem Windows RT.
  16. Matthew Keys, popularny redaktor Reutersa odpowiedzialny za współpracę z serwisami społecznościowymi, został oskarżony o współpracę z Anonimowymi podczas włamania do sieci swojego byłego pracodawcy, Tribune Co. W akcie oskarżenia czytamy, że w październiku 2010 roku Keys został zwolniony z pracy w stacji KTXL FOX40. Zdaniem prokuratorów, dwa miesiące po zwolnieniu przekazał anonimowym hasła dostępu do serwera byłego pracodawcy. Dane te przekazał na czacie, zachęcając Anonimowych do ich wykorzystania. Wiadomo, ze co najmniej jeden z Anonimowych skorzystał z okazji, zalogował się i zmienił treść informacji na witrynie Los Angeles Times. Z dokumentów sądowych dowiadujemy się, że na wspomnianym czacie Keys rozmawiał z osobą zalogowaną jako Sharpie. Człowiekiem tym okazał się Sabu, lider Anonimowych, który po aresztowaniu przez FBI rozpoczął współpracę z władzami. Keysowi grozi do 25 lat więzienia, dziewięć lat nadzoru prokuratorskiego i 750 000 dolarów grzywny.
  17. Amerykańscy neurolodzy przekonują, że niemożność napisania spójnej wiadomości tekstowej powinno się uznawać za objaw udaru. Tyczy się to również pacjentów, którzy nie mają problemów z mówieniem. Zespół ze Szpitala Henry'ego Forda przeprowadził studium przypadku 40-letniego mężczyzny, który odwiedził Detroit w celach biznesowych. Wykazywał on objawy dystekstii: nie potrafił napisać składnego SMS-a, przez co przypominał on wybryki aplikacji do korekty błędów. Mężczyzna bez problemu poradził sobie z testem zdolności językowych. Płynność mowy, czytanie, pisanie, rozumienie nie odbiegały od normy. Kiedy jednak poproszono go o napisanie wiadomości tekstowej, pokazał lekarzom dziwne ciągi znaków i nawet nie był tego świadom. Choć poza tym u 40-latka zauważalna była jedynie niewielka asymetria twarzy, ostatecznie zdiagnozowano u niego ostry udar niedokrwienny. Jak tłumaczy dr Omran Kaskar, dystekstia może być jedynym przejawem poudarowej afazji. Ponieważ SMS-y są opatrzone datą, można stwierdzić, kiedy objawy udaru były obecne lub nawet kiedy się zaczęły. Ma to kluczowe znaczenie dla wdrożenia dożylnego leczenia trombolitycznego (głównym ograniczeniem tej metody jest wąskie okno czasowe). W nocy przed przyjęciem do szpitala pacjent Kaskara zaczął wysyłać do żony SMS-y. Pierwsza wiadomość była bardzo nieskładna: "Och, kochanie, twoje. Jestem szczęśliwy". Druga, wysłana 2 min później, była już prośbą o pomoc. "[...] Właśnie się obudziłem. Nie potrafię niczemu nadać sensu. Nie mogę nawet pisać. Zadzwoń, jeśli nie śpisz. Kocham cię". Następnego dnia w szpitalu neurolodzy dostrzeli jedynie niewielką asymetrię prawej strony twarzy. Po testach językowych poproszono, by pacjent napisał SMS-a o następującej treści: "Lekarz potrzebuje nowego smartfona BlackBerry". Zamiast "The doctor needs a new BlackBerry" mężczyzna uzyskał zapis "Tjhe Doctor nddds a new bb". Co istotne, nie dostrzegał żadnych błędów.
  18. Stan zdrowia rafy można ocenić, bazując na fluorescencji wzbudzanej niebieskim światłem. Przed obumarciem koralowce najpierw przygasają, a potem jarzą się wyjątkowo mocno. Jak tłumaczą naukowcy, koralowce wchodzą w symbiozę z bruzdnicami. Glony pomagają im w pozyskiwaniu substancji odżywczych. Gdy zaczyna działać stresor, np. podwyższona temperatura, bruzdnice zrywają sojusz. Ponieważ to one odpowiadają za brązowawy kolor wielu koralowców, ich ucieczka prowadzi do blaknięcia parzydełkowców. Bez powrotu endosymbiontów los rafy jest właściwie przesądzony. Melissa S. Roth i Dimitri D. Deheyn zajęli się Acropora yongei. Wybrali właśnie ten gatunek, bo często jako pierwszy poddaje się stresowi i zaczyna blaknąć. Biolodzy utworzyli 3 grupy: 1) z niską i 2) wysoką temperaturą oraz 3) kontrolną. W ciągu pierwszych dni zarówno u ogrzewanych, jak i schładzanych koralowców poziom białka zielonej fluorescencji (ang. green fluorescent protein, GFP) spadał. Dla odmiany w grupie kontrolnej obserwowano wzrost stężenia GFP; najprawdopodobniej wiązało się to z pojawieniem nowych polipów w próbkowanym rejonie. W obu scenariuszach temperaturowych minimalne stężenia białka zielonej fluorescencji osiągnięto między 9. a 12. dniem studium. Później jednak - eksperyment trwał 20 dni - przedstawiciele pierwszej grupy przystosowywali się do sytuacji i choć nie udawało się powrócić do wartości z dnia zero, zaczynali fluoryzować z większym natężeniem. Potraktowane ciepłem A. yongei ostatecznie blakły. Co ciekawe, mimo zmniejszonego poziomu GFP, wykazywały silną fluorescencję. Wydaje się, że da się to wytłumaczyć brakiem bruzdnic, które w normalnych okolicznościach zadziałałyby jak filtr.
  19. Firma BlackBerry, która przeżywa ostatnio poważne kłopoty, przekazała dobrą wiadomość. Jeden z jej długotrwałych klientów zamówił milion smartfonów BlackBerry 10. Przedstawiciele firmy stwierdzili, że to największe w jej historii pojedyncze zamówienie i wielka szansa na poprawę sytuacji BlackBerry. Nie wiadomo, kim jest tajemniczy partner, ani czy zamówił modele Z10 czy Q10. Analitycy zgadzają się, że przed firmą pojawiła się szansa. Tym bardziej, że dwóch największych amerykańskich operatorów telefonii komórkowej - Verizon Communications oraz AT&T - chce jeszcze w bieżącym miesiącu rozpocząć sprzedaż modelu Z10. Analityk BGC Colin Gillis ostrzega jednak przed zbytnim optymizmem. To dla nich dobra wiadomość, ale dopiero zobaczymy, czy dobra sprzedaż utrzyma się przez dłuższy czas - stwierdza i dodaje, że jednorazowa sprzedaż dużej liczby urządzeń nie spowoduje, że znikną wyzwania stojące przed BlackBerry.
  20. U wybrzeży Florydy trwa walka o uratowanie manatów. Te morskie ssaki masowo giną zabijane przez tzw. czerwony zakwit powodowany przez toksyczne algi. W bieżącym roku czerwony zakwit zabił już 181 manatów, a eksperci obawiają się, że ofiar będzie więcej. Dotychczas rekordowy pod względm ofiar alg wśród manatów był rok 1996, gdy zginęło 151 zwierząt. Czerwony zakwit to naturalne zjawisko, jednak w bieżącym roku bardzo ciepła zima spowodowała, że pojawił się on wyjątkowo wcześnie i jest bardzo obfity. Specjaliści starający się uratować manaty obawiają się, że algi będą kwitły jeszcze przez kilka miesięcy. Obszar Zatoki Meksykańskiej na którym doszło do zakwitu jest jednym z najważniejszych miejsc, w którym żyje szacowana na około 5000 osobników populacja florydzkich manatów. Przy zwykłym zakwicie zwierzęta wdychają toksyny gdy wynurzają się co około 20 minut, by zaczerpnąć powietrza. Jednak tegoroczny zakwit zatruł tez roślinność, którą spożywają zwierzęta. Wchłaniana trucizna paraliżuje manaty, które nie mogą się wynurzyć i toną. Eksperci apelują do mieszkańców Florydy, by informowali ich o zauważeniu manatów, które mają problemy z poruszaniem się. Takie zwierzę jest wówczas przenoszone do basenu na terenie szpitala w ogrodzie zoologicznym. Tam otrzymuje zastrzyki z atropiny oraz antybiotyków. W basenie przez 24 godziny na dobę przebywają ratownicy, którzy pomagają manatom utrzymać głowy nad powierzchnią. Nawet wtedy, gdy zwierzęta uda się wyleczyć, ich powrót do oceanu nie jest możliwy, gdyż popłynęłyby w stare miejsca. Muszą przebywać w niewoli do końca zakwitu. Dotychczas uratowano 12 manatów. Pięć z nich po wyleczeniu, trzeba było przewieźć w inne miejsca, by można było ratować kolejnych pacjentów. W ogrodzie zoologicznym przebywają też wcześniej przyjęci pacjenci - manaty, które odniosły obrażenia podczas zderzeń z łodziami. Manaty są gatunkiem zagrożonym i prawo Florydy zabrania ich dotykania, ścigania i niepokojenia. Jednak w tak krytycznej sytuacji, z jaką mamy do czynienia, mieszkańcy nie obawiają się, że podtrzymując głowę zauważonego manata do czasu nadejścia specjalistycznej pomocy będą narażeni na nieprzyjemności ze strony władz.
  21. Jak wieść niesie, Chile może się pochwalić "najlepszym" nocnym niebem, dlatego świętując koniec budowy największego na świecie interferometru radiowego ALMA (od Atacama Large Millimeter/submillimeter Array), w metrze w Santiago zorganizowano wystawę pt. "Radioastronomia: nowe okno na wszechświat". W holu stacji Baquedano zgromadzono zdjęcia oraz interaktywne instalacje. Wyświetlany jest też film. Naukowcy zamierzają uświadomić Chilijczykom, do czego służą przyrządy, które tak ochoczo montuje się w ich kraju. Sergio Cabezon, specjalista ds. zasięgu lokalnego biura NRAO (National Radio Astronomy Observatory), który nadzorował prace nad wystawą z metra, uważa, że za niewiedzę obywateli odpowiadają same obserwatoria. Musimy tym zagadnieniom poświęcać więcej [publicznego] miejsca. Wtedy ludzie będą mieli szansę zrozumieć, czym jest astronomia. Wystawę zorganizowano w metrze, bo to oznacza ogromną liczbę potencjalnych odbiorców. Dziennie przez Baquedano przewija się ok. 2 mln podróżnych, niewykluczone więc, że wystawa przyciągnie nawet 15 tys. osób, w tym zorganizowane grupy szkolne. Cabezon dodaje, że choć wszyscy powinni się czuć zaproszeni, podstawową grupą docelową są uczniowie w wieku 5-18 lat. Można zwiedzać przez cały tydzień w godzinach od 9 do 20. Fachowy komentarz gwarantowany.
  22. NASA ponownie zaczęła produkować pluton. Po 25 latach przerwy w USA wytworzono pluton potrzebny do napędzania pojazdów w przestrzeni kosmicznej. Podczas naturalnego rozpadu plutonu wytwarza się ciepło, które jest zamieniane w energię elektryczną przez radioizotopowy generator termoelektryczny. Uzyskany w ten sposób prąd jest wykorzystywany np. przez sondy Viking, w czasie misji Galileo i Cassini, korzysta z niego też łazik Curiosity. Do końca lat 80. ubiegłego wieku Stany Zjednoczone produkowały swój własny pluton-238. Jednak przed laty Departament Energii, w obawie o bezpieczeństwo i w trosce o ochronę środowiska, zamknął reaktory w Savannah River Site. Od tamtej pory NASA kupowała potrzebny jej pluton w Rosji. Jednak w roku 2010 Rosjanie przestali dostarczać paliwo. NASA i DoE rozpoczęły więc prace nad samodzielną produkcją plutonu-238. Eksperci właśnie poinformowali, że po umieszczeniu kapsułek neptunu w reaktorze Oak Ridge National Laboratory i napromieniowywaniu go przez miesiąc, udało się uzyskać pluton. To duży krok naprzód. Spodziewamy się, że w bieżącym roku DoE opublikuje raport, w którym znajdzie się też szczegółowy plan pozyskiwania 1,5 kilograma plutonu rocznie. Wszystko idzie więc dobrze - mówi Jim Green z NASA. Nowo uzyskany pluton będzie mieszany ze zapasami, którymi NASA dysponuje. To dość stare zapasy. Liczą sobie ponad 20 lat. Gdy dodamy nowy pluton do starego w stosunku 1:2 otrzymamy wymaganą gęstość energetyczną. Na każdy 1 kilogram wyprodukowanego plutonu będziemy mogli odświeżyć 2 kilogramy starszego - wyjaśnia Green. Pluton będzie prawdopodobnie potrzebny np. podczas kolejnej misji na Marsa, którą NASA planuje już na rok 2016. Na razie nie wiadomo jednak, jak będzie przebiegała produkcja energii dla przyszłego łazika. NASA pracuje nad Advanced Stirling Radioisotope Generator (ASRG - Zaawansowany generator radioizotopowy Stirlinga). To urządzenie ma dostarczać z kilograma plutonu nawet 4-krotnie więcej energii niż obecnie używane generatory. Jednak nie zawsze jest to zaletą. Ciepło niewykorzystane do produkcji energii jest używane do ogrzewania urządzeń wewnątrz łazika. ASRG może być na tyle efektywny, że nie pozostanie wystarczająco dużo ciepła do ogrzania wnętrza pojazdu. NASA ma zatem kolejny problem do rozwiązania.
  23. Naukowcy z Muzeum Historii Naturalnej i Uniwersytetu Illinois w Chicago odkryli podczas ekspedycji na kenijskiej wyspie Manda chińską monetę sprzed 600 lat. Moneta ze stopu miedzi i srebra ma w środku kwadratowe wycięcie. Dzięki temu można ją było nosić przy pasku. Widnieje na niej imię cesarza Yongle z dynastii Ming, który panował w latach 1402-1424. Yongle interesował się misjami politycznymi i handlowymi do krajów basenu Oceanu Indyjskiego. Przeprowadzał je dla niego admirał Zheng He. Ze względu na szereg podobieństw He można nazwać chińskim Krzysztofem Kolumbem. To wspaniałe, że zdobyliśmy monetę [Yǒnglè Tōngbǎo], która ostatecznie dowodzi, że dotarł on do Kenii. Opisywane odkrycie ma duże znaczenie, bo [...] otwiera nam pole do dyskusji nad związkami Chin z państwami Oceanu Indyjskiego - tłumaczy dr Chapurukha M. Kusimba, kurator działu antropologii afrykańskiej chicagowskiego muzeum. Niestety, związki te zakończyły się równie szybko, jak zaczęły, bo cesarze, którzy nastali w Państwie Środka po śmierci Yongle, zakazali zagranicznych ekspedycji. Pozwoliło to na zapoczątkowanie europejskiej epoki odkryć geograficznych.
  24. Gdy kształtowały się warunki niezbędne do powstania życia w znanej nam formie, margines błędu był tak mały, że niewiele brakowało, życie mogłoby nie zaistnieć. Głównymi składnikami znanego nam życia są węgiel i tlen. Oba pierwiastki powstają w czerwonych olbrzymach. Węgiel C-12 może uformować się tylko z trzech cząstek alfa (jąder helu-4), które muszą połączyć się w berdzo specyficzny sposób. Kluczem jest stworzenie wzbudzonego stanu C-12 znanego jako stan Hoyle'a. Musi on mieć energię o 379 keV (kiloelektronowoltów) większą niż energia trzech cząstek alfa. Z kolei tlen powstaje z połaczenia innej cząstki alfa z węglem. Grupa naukowców z USA i Niemiec wykorzystała superkomputer z Centrum Superkomputerowego Juelich do dokładnego obliczenia masy wszystkich elementów koniecznych do powstania odpowiedniej formy węgla i tlenu. Uczeni symulowali sposób, w jaki oddziałują na siebie protony i neutrony. Są one złożone z kwarków, a masa kwarków wpływa na energię cząstek. Uczeni odkryli, że niewielka zmiana w masie lekkich kwarków zmieniłaby energię stanu Hoyle'a w sposób, który doprowadziłby do takich zmian w produkcji węgla i tlenu, iż uniemożliwiłyby to narodzenie się życia. Kluczem jest energia stanu Hoyle'a węgla. Jesli energia ta byłaby o 479 keV lub więcej wyższa od energii trzech cząstek alfa, wówczas powstałoby zbyt mało węgla, by mogło istnieć życie - wyjaśnił Dean Lee z North Carolina State University. To samo dotyczy tlenu. Gdyby energia stanu Holye'a różniła się od trzech alfa o 279 keV, wtedy mielibyśmy dużo węgla. Jednak gwiazdy zmieniłyby swój hel w węgiel znacznie szybciej, w wyniku czego nie byłyby na tyle gorące, by wyprodukować wystarczająco dużo tlenu do powstania życia. Nasze symulacje wykazały, że zmiana masy lekkich kwarków o 2-3 procent spowodowałaby problemy z odpowiednią ilością tlenu lub węgla - dodał uczony.
  25. Podczas odbywającej się właśnie konferencji Recontres de Moriond stwierdzono, że coraz więcej danych wskazuje na to, że nowa cząstka odkryta w lipcu ubiegłego roku jest bozonem Higgsa. Uczeni oparli swoje przypuszczenia na dwuipółkrotnie większej ilości danych niż było dostępnych w momencie ogłaszania odkrycia. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z cząstką powiązaną z mechanizmem, który nadaje masę innym cząstkom, zatem z bozonem Higgsa. Jednak kwestią otwartą pozostaje odpowiedź na pytanie, czy jest to bozon Higgsa z Modelu Standardowego czy jakiś inny niezwykle lekki bozon przewidywany przez teorie wykraczające poza Model. Wstępne wyniki uzyskane z pełnych danych zdobytych w roku 2012 są wspaniałe i dla mnie jest jasne, że mamy do czynienia z bozonem Higgsa. Jednak jeszcze długa droga przed nami zanim dowiemy się, jaki to rodzaj bozonu Higgsa - mówi Joe Incandela, rzecznik prasowy eksperymentu CMS. Naukowcy, by stwierdzić czy to bozon Higgsa opisywany Modelem Standardowym muszą np. zbadać, w jaki sposób rozpada się on na inne cząstki i czy rozpad ten jest zgodny z przewidywaniami Modelu. Sprawdzenie sposobu rozpadu będzie wymagało uzyskania olbrzymiej ilości dodatkowych danych, gdyż bozon pojawia się raz na około biliard zderzeń protonów..
×
×
  • Dodaj nową pozycję...