Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Kwantowa kryptografia może pewnego dnia stać się przyszłością bezpiecznej komunikacji. Jako, że stany kwantowe są bardzo delikatne, przechwycenie przez osobę nieuprawnioną klucza szyfrującego natychmiast je zmieni, a zmianę taką będzie można bez trudu wykryć. Obecnie kryptografia kwantowa jest wykorzystywana na niewielką skalę przez banki i rządy. Głównym ograniczeniem jej zastosowania jest niewielka odległość, na jaką można przesłać klucze kwantowe. Wynosi ona mniej niż 200 kilometrów. Jednym z naukowców prowadzących zaawansowane badania nad kwantową komunikacją i kryptografią jest Harald Weinfurter z Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium. Już w 2007 roku wraz ze swoim zespołem przesłał bezprzewodowo klucz kwantowy na rekordową odległość 144 kilometrów. Teraz uczeni pracujący pod kierunkiem Weinfurtera oraz Sebastiana Nauertha dowiedli, że możliwe jest wysłanie klucza pomiędzy ruchomym nadajnikiem a nieruchomym odbiornikiem. Uczeni wykorzystali system komunikacyjny bazujący na laserach i przesłali fotony z lecącego samolotu do naziemnego odbiornika. Najtrudniejszym zadaniem było trafienie strumieniem fotonów w znajdujący się na ziemi teleskop. Należało przy tym uwzględnić mechaniczne wibracje samolotu i turbulencje powietrza. Uczeni wykorzystali szybko poruszające się lustra, dzięki czemu fotony wysłane z odległego o 20 kilometrów samolotu trafiły w cel, a odchylenie wyniosło mniej niż 3 metry. Biorąc pod uwagę takie czynniki jak utrata sygnału, turbulencje powietrza czy prędkość kątowa samolotu, warunki przesyłania sygnału były porównywalne z tymi, z jakimi trzeba zmagać się przy współczesnej komunikacji satelitarnej.
  2. Podczas serii eksperymentów brytyjscy psycholodzy wykazali, że agresję można postrzegać jako błąd w percepcji emocji, bo gdy agresywna osoba widzi neutralną twarz, uznaje ją za wrogą czy złą. Później wszystko zaczyna się toczyć według scenariusza samospełniającego się proroctwa. Traktując kogoś zgodnie z przypisaną mu emocją, uruchamia się bowiem realne gniewne zachowania. Co pocieszające, za pomocą odpowiednio skonstruowanej informacji zwrotnej da się skorygować niewłaściwe nastawienie. Jak wyjaśnia dr Suzi Gage z Uniwersytetu Bristolskiego, gniewne i radosne wyrazy twarzy zmieszano w różnych proporcjach, uzyskując w ten sposób spektrum z krańcami wyznaczanymi przez czyste emocje. U każdego punkt rozdzielający twarze na szczęśliwe i gniewne znajduje się w nieco innym miejscu. Po wyznaczeniu go można próbować skorygować reakcje badanego, stosując treściwy komunikat zwrotny w rodzaju "Nie, to zadowolenie". Celem interwencji jest takie przesunięcie granicy, by szczęście objęło większy zakres zbioru twarzy. Ponieważ naukowcy mieli wątpliwości, czy korygowanie czyjegoś nastawienia zmniejszy agresję (w końcu ochotnik ciągle słyszy, że się myli), przeprowadzono eksperyment z grupą kontrolną, w przypadku której informacja zwrotna po prostu odzwierciedlała naturalne nastawienie danego człowieka. Przed i po badaniu nastrój ochotników oceniano za pomocą kwestionariuszy samoopisu. Choć przed badaniem nie odnotowano istotnych statystycznie różnic w zakresie poziomu złości, okazało się, że po eksperymencie przekalibrowywana grupa odczuwała słabszy gniew (interwencja nie wpłynęła na smutek i szczęście). Badanie powtórzono na młodych ludziach, którzy ze względu na wysokie ryzyko popełnienia przestępstwa zostali objęci specjalnym programem prewencyjnym. Także i w ich przypadku wykazano, że modyfikujący położenie punktu granicznego komunikat zmniejsza agresję (u nastolatków eksperyment powtórzono 4-krotnie; generalnie przeprowadzano jedną interwencję dziennie). Zmiana była widoczna nie tylko dla psychologów, ale i dla koordynatorów programu. Choć nie wiedzieli oni, jak przebiegło losowanie (kogo gdzie przydzielono), nawet po 2 tyg. od zakończenia treningu uznawali młodzież z grupy interwencyjnej za mniej agresywną. Gage ujawniła, że Brytyjczycy zamierzają powtórzyć studium na różnych grupach ludzi. Marzy jej się realizacja badania w dłuższej perspektywie czasowej, tak by można było określić, jak długo utrzymują się korzystne zmiany. Dużym plusem byłoby uwzględnienie bardziej realistycznych miar skuteczności, np. wskaźnika recydywy.
  3. Prawdopodobnie po wielu latach rozwoju cały światowy przemysł fotowoltaiczny zaczął w końcu dostarczać więcej energii, niż jej zużywa. Do takiego wniosku doszli naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Szybki rozwój przemysłu fotowoltaicznego wymaga użycia olbrzymiej ilości energii. Pochodzącej, oczywiście, ze spalania paliw kopalnych. Jak twierdzi Michael Dale z Global Climate & Energy Project (GCEP) Uniwersytetu Stanforda, w ubiegłym roku, po raz pierwszy od roku 2000, produkcja energii ze Słońca przewyższyła wydatki energetyczne związane z rozwojem przemysłu energii słonecznej. Co więcej, jeśli fotowoltaika nadal będzie rozwijała się w tak szybkim tempie, jak obecnie, to być może już w roku 2015, a najpóźniej w roku 2020 przemysł fotowoltaiczny spłaci swój "dług energetyczny" - ilość wyprodukowanej energii będzie łącznie większa niż łączna ilość energii wydatkowanej. Zmiana trendu stała się możliwa przede wszystkim dzięki rozwojowi technologicznemu, który spowodował, że produkcja ogniw fotowoltaicznych jest coraz mniej energochłonna. Używa się coraz więcej materiałów wymagających mniej obróbki, w łańcuchu produkcji powstaje mniej odpadów, a same ogniwa są coraz bardziej wydajne. Jeszcze w 2007 roku światowy przemysł fotowoltaiczny zużywał o 75% więcej energii niż zapewniał dzięki produkowanym przez siebie urządzeniom. Dale i współautorka badań Sally Benson obliczyli, że jeśli przyrost nowo instalowanych ogniw będzie taki jak dotychczas, to w 2020 roku ludzkość będzie pozyskiwała z ogniw fotowoltaicznych około 10% energii. Jeśli nawet założymy, że technologia nie posunie się do przodu, to produkcja i instalacja nowych ogniw będzie pochłaniała około 9% światowej energii. Jeśli jednak energochłonność przemysłu fotowoltaicznego będzie spadała w takim tempie jak dotychczas, bo w 2020 roku będzie on pochłaniał mniej niż 2% energii.
  4. Zespół z Laboratorium Żywności i Marki Uniwersytetu Cornella ukuł termin "ekologiczny efekt halo", gdyż etykieta ze słowem "organiczny" oddziałuje nie tylko na ocenę właściwości prozdrowotnych produktu, ale i na postrzeganie smaku, kaloryczności oraz wartości. Grupę 115 ochotników zebrano w okolicznym hipermarkecie. Poproszono ich o ocenę trzech par produktów: jogurtów, ciastek i chipsów. W każdej parze jedną porcję opatrzono karteczką "ekologiczne", a drugą podpisem "zwykłe". Jak można się domyślić, obie były identyczne - ekologiczne. Gdy badani przystąpili do oceny smaku, energetyczności i subiektywnej wartości towaru, okazało się, że organiczne ciastka i jogurty były, wg nich, mniej kaloryczne. Co istotne, ludzie byli skłonni zapłacić za nie aż o 23,4% więcej. Poza tym zdrowotny efekt halo wpłynął na postrzeganie składu produktu. W organicznych słodyczach i nabiale tłuszcz miał być mniej wyczuwalny, a organiczne ciastka i chipsy uznano za bardziej odżywcze od tradycyjnej wersji. Ekipa Briana Wansinka żartuje, że dzięki podpisowi udało się nawet oszukać podniebienie ochotników. Kwestionariusze pokazały bowiem, że organiczne chrupki zasłużyły na miano bardziej apetycznych, a jogurtom przypisano pełniejszy "bukiet". Wyjątkiem okazały się ciastka. Respondenci orzekli, że w tej kategorii palma pierwszeństwa należy się zwykłym słodyczom (być może przez skojarzenie, że zdrowe towary rzadko bywają naprawdę smaczne). Psycholodzy z Uniwersytetu Cornella ustalili, że mniej podatni na organiczny efekt halo są ludzie, którzy regularnie czytają etykiety, często kupują ekologiczną żywność i angażują się w zachowania proekologiczne, np. recykling.
  5. Włoscy naukowcy opracowali nową metodę pomiaru zdolności wyciągania ramion u ośmiornicy zwyczajnej (Octopus vulgaris). Zespół dr Laury Margheri umieszczał na końcu wąskiej tuby smakowity kąsek. Podczas eksperymentów na 19 osobnikach wykazano, że samice wydłużają ramię w większym stopniu niż samce podobnej wielkości. Naukowcy podkreślają, że w wielofunkcyjnych ramionach, które stanowią większość masy ciała, znajduje się gros układu nerwowego. By lepiej poznać ich biomechanikę, w akwarium ustawiono pod kątem przezroczystą tubę. Wykorzystując nagrania, porównywano maksymalne rozciągnięcie z normalną długością ramion podczas pływania. Okazało się, że samice i mniejsze zwierzęta osiągały lepsze rezultaty. Gdy wzięto pod uwagę różnopłciowe osobniki tej samej wielkości, u samic wydłużenie sięgało 75%, podczas gdy ramię samców powiększało się zaledwie o 61%. Silniejsze rozciąganie drobniejszych mięczaków [...] da się wyjaśnić większym zapotrzebowaniem na składniki odżywcze, zręcznością oraz metabolizmem. Wg Włoszki, trudniej będzie jednak wytłumaczyć różnice międzypłciowe. Dane ujawniły, że ośmiornice najchętniej korzystały z najdłuższego ramienia L3. Autorzy artykułu z Journal of Experimental Marine Biology and Ecology spekulują, że pozwalało im to zaoszczędzić energię. Wyniki samców i samic odbiegały od siebie w największym stopniu, gdy panowie posługiwali się hektokotylusem - narządem kopulacyjnym powstałym w wyniku przekształcenia części jednego z ramion. Dr Margheri z Instytutu Biorobotyki Scuola Superiore Sant'Anna uważa, że to mechanizm chroniący przed urazami. Ponieważ żerując, dzikie samce trzymają hektokotylus przy ciele, niewykluczone, że jest on rozciągany wyłącznie podczas spółkowania.
  6. Jeden z użytkowników forum serwisu ArsTechnica poinformował o wyłączeniu używanego przez siebie serwera. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że maszyna nie była wyłączana od ponad 16 lat. Na wykonanych przez użytkownika zdjęciach widzimy, że serwer pracował od 6030 dni. Uruchomiono go na platformie NetWare 3.12 z 1993 roku. Użytkownik Axatax poinformował, że komputer korzysta z dwóch 800-megabajtowych dysków SCSI QUantum 5, które po kilkunastu latach nieprzerwanej pracy wydają już głośne dźwięki. Zdradził też, że wewnątrz zebrało się tyle kurzu, iż nie można odróżnić pojedynczych podzespołów. Wygląda jak ptasie gniazdo - napisał Axatax. Pracodawca pozwoli mu zabrać leciwy sprzęt do domu. Z opublikowanymi przez Axtaksa zdjęciami można zapoznać się w sieci.
  7. Blue Bottle Coffee Bar przy Muzeum Sztuki Współczesnej w San Francisco oferuje desery wzorowane na słynnych dziełach z tutejszej kolekcji. Zmęczeni chodzeniem goście mogą skosztować np. ciast à la Piet Mondrian czy Wayne Thiebaud. O ile w przypadku Mondriana wykorzystano sam motyw, o tyle w przypadku Thiebauda inspiracją stał się konkretny tort z obrazu "Display Cakes" z 1963 r. Menu jest naprawdę rozbudowane. Oprócz typowych ciast z kremem znalazły się w nim choćby lody inspirowane olejem "Arabella" Johna Zuriera. Zwiedzając muzeum w porze (drugiego) śniadania czy obiadu, można zamówić tosty z dżemem, które do złudzenia przypominają obraz No. 14 Marka Rothko albo zupę pomidorową z szafranowym krakersem nawiązującą do niezatytułowanego dzieła minimalisty Donalda Clarence'a Judda. Kafejka rozkwita od 2008 r. dzięki Caitlin Freeman, która już w kwietniu zadebiutuje na rynku księgarskim pozycją pt. "Modern Art Desserts". Jeśli więc kogoś interesują ciasteczka ślubne Fridy Kahlo czy parfait Matisse'a, zapraszamy do lektury...
  8. Mary Jo Foley, która od lat specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących Microsoftu, informuje, że Windows Blue będzie nosił oficjalną nazwę Windows 8.1. Pojawi się również Windows RT 8.1. Źródło, na które powołuje się Foley, twierdzi, że wersja RTM (Release To Manufacturing) systemu będzie gotowa około sierpnia. Nie wiadomo, czy posiadacze Windows 8 będą musieli płacić za wersję 8.1. Można jednak przypuszczać, że nie będzie to ostatnie odświeżenie platformy Windows 8. Tami Reller, prezes ds. finansowych Windows, wielokrotnie mówiła, że Windows 8 to produkt, którzy ma się sprzedawać przez wiele sezonów. Jeśli weźmiemy pod uwagę słowa Reller oraz fakt, że Blue będzie oznaczony jako 8.1, a nie np. 8.5, można przypuszczać, że zanim zadebiutuje Windows 9 Microsoft zaproponuje użytkownikom jeszcze co najmniej jedną edycję z rodziny 8.
  9. Włoscy archeolodzy poinformowali o odkryciu bramy do świata podziemnego. Plutonion był świątynią Hadesa (Plutona), władcy podziemi. Świątynie takie lokowano często w miejscach, w których spod ziemi wydobywały się niebezpieczne gazy. Grecy uważali, że miejsca takie są bramami do królestwa podziemi. Grecki geograf Strabon, opisywał odkrytą właśnie jaskinię, jako miejsce wypełnione gęstymi, nieprzeniknionymi oparami. Każde zwierzę, które tam wejdzie, napotyka natychmiastową śmierć. Wpuściłem tam wróble i natychmiast wydały ostatnie tchnienie - pisze Strabon. Świątynię odkrył zespół profesora Francesco D'Andrii, który od lat prowadzi badania archeologiczne w Hierapolis. Dotarliśmy do plutonionu rekonstruując przebieg termalnego źródła. Słynne źródła Pamukkale, które stworzyły wspaniałe białe tarasy z trawertynu, biorą początek w tej jaskini - powiedział D'Andria. Archeolodzy odkopali jońskie półkolumny, na których znajdował się napis z informacją, że miejsce to poświęcone jest Plutonowi i Korze. Znaleziono też pozostalości świątyni, basenu i schodów. Zwykli ludzie mogli oglądać obrzędy stojąc na stopniach, jednak nie mogli zbliżać się do wejścia. Tam mieli prawo przebywać tylko kapłani - wyjaśnia D'Andria. Zdaniem uczonego, osoby, które przybywały do świątyni, otrzymywały małe ptaki, które mogły wpuścić do jaskini, by przekonać się o śmiercionośnym oddziaływaniu oparów. W tym czasie kapłani składali w ofierze byki. Świątynia działała do IV wieku, a przez kolejnych 200 lat była sporadycznie odwiedzania. W VI wieku została zburzona przez chrześcijan, a dzieła zniszczenia dopełniły trzęsienia ziemi.
  10. Aparaty pułapkowe wspomogły monitoring populacji efemerycznych drapieżników ze szczytu drabiny pokarmowej. Ponieważ biolodzy nie byli pewni, czy bazujące na termografii rozwiązanie sprawdzi się w przypadku zmiennocieplnych waranów z Komodo (Varanus komodoensis), przeprowadzono testy porównawcze z klatkami. Okazało się, że aparaty co najmniej dorównywały skutecznością fizycznym pułapkom, a w niektórych miejscach sprawowały się nawet lepiej. Achmad Ariefiandy, Deni Purwandana, Aganto Seno, Claudio Ciofi i Tim S. Jessop wybrali 181 punktów z sześciu rejonów 4 wysp Parku Narodowego Komodo. W 130 lokalizacjach ustawiano zarówno aparaty, jak i klatki. W pozostałych 51 zastosowano wyłącznie aparaty, dzięki czemu można było sprawdzić, czy pułapki nie oddziaływały na wykrywalność, odstraszając zwierzęta. Każdy punkt monitorowano przez 3 dni z rzędu. Efektywność metod oceniano dwa razy na dobę (między 8 i 11 i później między 14 a 17). Poranną i popołudniową kontrolę przeprowadzano w odstępie ok. 6 godzin. Z raportu, który ukazał się pod koniec marca w piśmie PLoS ONE, wynika, że przy obu metodach uzyskuje się podobny wskaźnik wykrywalności (a to z kolei przekłada się na zbliżone oszacowania wielkości populacji). Co istotne, wykonywanie zdjęć pozwala ograniczyć wydatki i nakłady pracy. Aparat ustawia się raz, nie trzeba montować pułapek obłożonych kozim mięsem ani uwalniać schwytanych osobników. Członkowie zespołu podkreślają, że temperatura waranów była na tyle wysoka, że aparaty na nie reagowały. W przypadku innych jaszczurek nie musi się to jednak wcale udać.
  11. Od ponad roku NASA pracuje nad udoskonaleniem pojazdu CT-2 (crawler-transporter), który jest wykorzystywany do przemieszczania rakiet i pojazdów na stanowiska startowe. Prace prowadzone w Vehicle Assembly Building w Centrum Lotów Kosmicznych im. Kennedy'ego to część Ground Systems Development and Operations Program. Jego zadaniem jest rozbudowanie infrastruktury naziemnej na potrzeby przyszłych misji kosmicznych. System CT był wykorzystywany zarówno przy misjach Apollo, jak i przy promach kosmicznych. "Prace modernizacyjne mają nam dać pewność, że CT posłuży nam przez kolejnych 50 lat. Wiele starych części zużyło się przez te lata" - mówi Mary Hanna, odpowiedzialna za projekt CT. Łączna waga części, które zostaną wymienione w CT wynosi ponad 226 ton. Zanim jednak zostaną one zamontowane, urządzenie zostanie gruntowne sprawdzone, a inżynierowie przeprowadzą ewentualne naprawy. Planujemy, że montaż części rozpocznie się w sierpniu. Pod koniec roku powinniśmy przeprowadzić testy - informuje Hanna. Nie będzie wielu zmian, ale nowe części zwiększą dopuszczalne obciążenie. Nowy system będzie też lepiej smarowany, co powinno zapewnić dłuższą bezawaryjną pracę. Współczesne smary są znacznie doskonalsze niż te, używane przy programie Apollo. Ma to niebagatelne znaczenie. Po modyfikacji pojazd CT-2 będzie ważył 2948 ton i będzie w stanie transportować ładunek o masie 9616 ton. Transport tak olbrzymich ładunków wiąże się z ogromnymi tarciami i wydzielaniem wielkich ilości ciepła. Wszystkie modyfikacje CT-2 mają być zakończone w pierwszych miesiącach 2016 roku. Później rozpoczną się testy. Na rok 2017 zaplanowano wystrzelenie SLS, rakiety, która po raz pierwszy od ponad 40 lat wyniesie człowieka poza niską orbitę Ziemi.
  12. Ponieważ ewentualny kaszel byłby bardzo cichy, dotąd nie wiedziano, czy odruch w ogóle występuje u myszy. Naukowcy z College'u Medycznego w Kantonie posłużyli się jednak badaniem czynności płuc (pletyzmografią), które bezsprzecznie wykazało, że gryzonie pokasłują. Zespół uważa, że będzie to można wykorzystać przy testowaniu nowych leków dla ludzi. Chińczycy wystawiali 40 myszy na oddziaływanie mgiełki z kapsaicyny. Poza tym obserwowali ruchy zwierząt i prowadzili podsłuch za pomocą minimikrofonów. Gryzonie węszyły, stukały zębami, drapały się po nosach, słowem - zachowywały się jak na myszy przystało, lecz wśród tych odgłosów na pierwszy plan wybijał się pewien wybuchowy dźwięk. Dokładniejsza analiza wykazała, że mniej więcej w tym samym czasie pojawiały się rzucanie głową, otwieranie pyska i rytmiczne drgania brzucha. Kiedy zwierzętom podano kodeinę, częstotliwość kaszlu spadała. Podobne zjawisko występowało, gdy przed właściwym eksperymentem myszy stykały się z kapsaicyną. Chińczycy twierdzą, że następowało odwrażliwienie. Komentatorzy doniesień z Państwa Środka dodają, że w przyszłości warto by było sprawdzić, czy myszy są zdolne do dobrowolnego kaszlu, bo jego obwody neuronalne mogłyby stanowić bazę dla sieci wykorzystywanych przy komunikacji głosowej.
  13. Niebieskobrzuchy nocny wędrowiec (Cyanogaster noctivaga) to ryba odkryta w jednym z najlepiej zbadanych rejonów Amazonii - rzece Rio Negro. Dla nowego przedstawiciela rodziny kąsaczowatych utworzono osobny rodzaj. To dziwne małe stworzenie może się pochwalić ciekawym wzorem, wyeksponowanym na tle przezroczystego ciała - opowiada Ralf Britz, ichtiolog z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Britz brał udział w ekspedycji, zorganizowanej przez Monikę Toledo-Pizę z Uniwersytetu w São Paulo w październiku 2011 r. Zespół widywał C. noctivaga tylko w jednym miejscu Rio Negro, w dodatku wyłącznie nocą. W sieci ryba wyglądała jak szybko przepływająca błękitna strużka. Naukowcy zorientowali się, że zwierzę jest nie tylko rzadkie, ale i bardzo delikatne. Gdy tylko wyjęło się je z sieci, od razu umierało, dlatego by uwiecznić jego naturalny wygląd, trzeba było improwizować. Tuż przy brzegu zainstalowałem akwarium z gotowym do strzału aparatem i lampami błyskowymi. Później wszedłem z George'em [Mattoksem] do rzeki. Gdy przeciągnęliśmy sieć, przeniosłem rybki chochelką, dzięki czemu mogłem wykonać zdjęcia, nie wyjmując ich z wody. Jak podkreśla Britz, największa zbadana C. noctivaga mierzyła 17,4 mm, co oznacza, że nowy takson jest o ok. 7 mm dłuższy od największych przedstawicieli gatunku Paedocypris progenetica [tę słodkowodną rybę z rodziny karpiowatych zalicza się do najmniejszych kręgowców świata]. Wg Brytyjczyka, obie rybki preferują podobne habitaty. Podobnie jak w lasach azjatyckich bagien torfowiskowych, w Rio Negro występują kwasowe ciemne wody. I tu, i tu można znaleźć wiele miniaturowych gatunków. Wody ubogie w składniki mineralne wydają się sprzyjać niewielkim rozmiarom, a C. noctivaga to kolejny przykład ucieleśnienia tej reguły. C. noctivaga ma w szczęce dwa rzędy zębów i charakterystyczne wyłupiaste oczy. Krótko po sporządzeniu opisu holotypu brazylijscy koledzy Britza znaleźli kilka okazów badanej ryby w Muzeum Zoologicznym Uniwersytetu w São Paulo. Złowiono je w latach 80., ale dotąd nikt nie zajął się ich identyfikowaniem. Ryby schwytano wtedy w 2 lokalizacjach i żadna z nich nie pokrywała się z obszarem przeszukiwanym przez Britza i innych.
  14. Zaostrza się konkurencja pomiędzy producentami kości ARM. Ofensywę na tym rynku podjął Samsung, media donoszą, że zainteresowane jest nim też Lenovo. Działa na nim coraz więcej małych nieznanych chińskich firm. Specjaliści zauważają, że wejście na rynek układów ARM jest sosunkowo tanie. Do zaprojektowania prostych kości tego typu wystarczy zespół około 100 inżynierów. Nic też dziwnego, że coraz częściej firmy podkupują sobie pracowników. Zdobycie doświadczonego zespołu to najszybszy sposób na rozpoczęcie działania na rynku ARM. Oczywiście większość firm projektujących układy ARM nie jest w stanie dorównać technologicznie Apple'owi, Qualcommowi czy Nvidii. Jednak ich produkty są na tyle zaawansowane, że mogą zainteresować producentów urządzeń przenośnych kierowanych na średni i niższy segment rynku. Analitycy uważają, że w ciągu najbliższych 2 lat rynek układów ARM czekają olbrzymie zmiany. Z jednej strony na wielkich zaawansowanych technologicznie graczy zostanie wywarta presja cenowa ze strony małych nieznanych przedsiębiorstw, a z drugiej - pojawienie sie na nim takiego giganta jak Samsung może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla innych oraz popsuć ich dotychczasowe stosunki z koreańską firmą.
  15. Zwyczaje zdrowotne dorosłych ludzi wpływają na to, o ile niżsi staną się podczas starzenia. Specjaliści z amerykańsko-chińskiego zespołu przeprowadzili analizę danych z wstępnego etapu podłużnego badania 17.708 osób. Zaczęło się ono, gdy respondenci mieli co najmniej 45 lat. Okazało się, że bez względu na maksymalny osiągnięty wzrost, utrata wysokości była ważnym wskaźnikiem różnych problemów zdrowotnych. Ekipa wpadła np. na ślad silnej korelacji między spadkiem wzrostu a kondycją umysłową. Osoby, które straciły najwięcej centymetrów, z większym prawdopodobieństwem wypadały również słabiej w testach pamięci krótkotrwałej, arytmetycznych oraz badaniach świadomości daty. Choć wyliczenia wykazały, że w przypadku panów średni spadek wzrostu to 3,3 cm, a w przypadku pań 3,8 cm, ważną rolę modyfikującą spełniają czynniki socjoekonomiczne. Naukowcy zauważyli np., że mieszkańcy miast "kurczyli się" w mniejszym stopniu niż badani z obszarów wiejskich. U mężczyzn ukończenie szkoły podstawowej wiązało się z ograniczeniem spadku wzrostu o 0,9, a u kobiet o 0,6 cm, zaś absolwent liceum mógł liczyć na zachowanie dodatkowego centymetra wysokości. Akademicy z Uniwersytetu w Pekinie oraz Uniwersytetów Harvarda i Południowej Kalifornii odwołali się do China Health and Retirement Longitudinal Study (CHARLS). Stanowiące punkt odniesienia dane zebrano między czerwcem 2011 a marcem 2012 r. Zgodnie z planem, ta sama grupa ponad 17 tys. osób ma być badana co 2 lata. Ochotnicy udzielają odpowiedzi na standardowy zestaw pytań, są też poddawani m.in. badaniom krwi. Zespół ma nadzieję, że ostatnie zmiany w chińskim systemie ubezpieczeń społecznych pozwolą ustalić, jak rodzaj opieki zdrowotnej oddziałuje na samopoczucie i starzenie większej populacji. Z wiekiem budowa ciała się zmienia. Spadek wzrostu może się powiększać przy określonych rodzajach zapalenia stawów czy osteoporozie, a jak wykazały wcześniejsze badania, choroby te są zależne od stylu życia, czyli diety, aktywności fizycznej i palenia.
  16. DARPA jest coraz bliżej wyprodukowania taniej dłoni robota, która będzie w stanie naśladować wiele precyzyjnych ruchów ludzkiej dłoni. Głównym celem prac jest skonstruowanie precyzyjnego urządzenia, które jednecześnie będzie jak najtańsze. Obecnie za najbardziej precyzyjne sztuczne dłonie trzeba zapłacić co najmniej 10 000 dolarów. The New York Times donosi, że DARPA i jej partnerzy rozpoczęli trzecią fazę swoich badań. Ma ona pozwolić na stworzenie dłoni kosztującej mniej niż 3000 USD. Pentagon udostępnił film, na którym widać, jak wyposażony w dwa ramiona robot zmienia koło. Oczywiście DARPA nie tworzy dłoni po to, by robot mógł pracować w warsztacie samochodowym. Główny cel to zbudowanie urządzenia na tyle czułego, by było w stanie otworzyć pakunek i za pomocą dotyku zbadać, czy nie znajduje się w nim bomba.
  17. Organizacja Animal Liberation Australia kupiła drona. Pojazd ma latać nad farmami i rejestrować przypadki okrucieństwa wobec zwierząt. Jeśli otrzymamy doniesienie o poważnym naruszenia praw zwierząt, takim jak ich głodzenie, brak wody czy schronienia, umieścimy nad farmą drona i będziemy dokumentowali to, co się dzieje - zapowiedział dyrektor Animal Liberation, Mark Pearson. Nagranie będzie najpierw oglądane przez ekspertów, którzy zdecydują, czy są podstawy do powiadomienia władz o przestępstwie. Pearon dodaje, że australijskie prawo pozwala na filmowanie własności prywatnej z wysokości co najmniej 10 metrów. Nie jest natomiast pewne, czy jego organizacja może operować dronem. Na sterowanie samolotem-zabawką zezwolenie nie jest wymagane, jednak wykonywanie lotów komercyjnych wymaga zdobycia licencji. Nie wiadomo, jak można potraktować niedochodową Animal Liberation. Przedstawiciele jednej z organizacji zrzeszających farmerów już wyrazili zaniepokojenie planami organizacji i zasugerowali, że farmerzy będą zestrzeliwali drony. Pearson nie obawia się takiego rozwoju sytuacji. Dron jest bardzo mały i, jak twierdzi, trudno go dostrzec i usłyszeć z odległości 20 metrów. Ponadto zestrzelenie używanego legalnie drona mogłby stać się podstawą do wytoczenia procesu o zniszczenie mienia.
  18. Wywiadu udzielił nam profesor Grzegorz Pietrzyński z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, którego zespół dokonał najbardziej precyzyjnych w historii pomiarów odległości do Wielkiego Obłoku Magellana. 1. Czy astronomia/astrofizyka mają jakieś bezpośrednie przełożenie na życie codzienne? Czy badania kosmosu, poza oczywistymi przykładami satelitów komunikacyjnych i meteorologicznych, mają znaczenie dla ludzi żyjących tu i teraz czy też są przede wszystkim badaniami wybiegającymi w przyszłość (tzn. mogą mieć ewentualnie znaczenie w przyszłości) i poszerzającymi naszą wiedzę, ale nie rozwiązującymi obecnych praktycznych problemów. Astronomia należy do tzw nauk podstawowych, których wyniki nie są bezpośrednio komercjalizowane. Proszę zauważyć, że opracowanie jakiejkolwiek nowej technologii wymaga odpowiedniego postępu w badaniach podstawowych. Dlatego wszystko co dziś mamy zawdzięczamy naukom podstawowym. 2. Co rodzi w umyśle naukowca pytanie "Ciekawe, jaka jest dokładna odległość między Ziemią, a Obłokiem Magellana"? Takie pytanie rodzi kolejne - jak zmierzyć taką odleglość ? 3. Ile czasu zajęło wyznaczenie aktualnej odległości do Obłoku (wliczając w to obserwacje, symulacje, wyliczenia)? Naszej grupie Araucaria zajęło to około 12 lat. W międzyczasie mierzyliśmy odległości do Wielkiego Obłoku Magellana używając innych technik (gwiazd red clump, Cefeid, RR Lyrae, etc). Jednak od początku wiadomo było, że układy zaćmieniowe mają największy potencjał bardzo dokładnego pomiaru odległości do tej galaktyki. 4. Jak wygląda proces i jakie instrumenty zostały wykorzystane? Proces był długi i bardzo złożony. W skrócie: w opariu o dane fotometryczne zgromadzone przez zespół Optical Gravitational Lensing Experiment znaleziono najlepsze kandydatki do dalszych badań. Następnie przez okolo 8 lat w ramach projektu Araucaria obserwowaliśmy widma wybranych systemów za pomoca 6,5-metrowego teleskopu Magellan w Las Campanas Observatory, wyposażonego w spektrograf MIKE oraz 3,6-metrowego teleskopu w La Silla, ESO, wyposażonego w spektrograf HARPS. Dodatkowo wykonaliśmy pomiary jasności naszych układów w bliskiej podczerwieni używając instrumentu SOFI dostępnego na 3,5-metrowym teleskopie NTT, ESO, La Silla. Po obróbce otrzymanych obrazów wykonano odpowiednie pomiary. 5. W jaki sposób dokładniejszy pomiar odległości od najbliższego Obłoku przełoży się na skalę kosmiczną? Wszystkie pomiary odległości do galaktyk wykonuje się względem Wielkiego Obłoku Magellana. Dlatego pomiar odległości do WOM definiuje bezpośrednio punkt zerowy całej kosmicznej skali odległości. 6. Co umożliwi uzyskanie jeszcze dokładniejszego wyniku? Lepszy kandydat (para analizowanych gwiazd podwójnych)? Trudno wyobrazić sobie jeszcze lepsze układy podwójne do pomiaru odleglosci do WOM. Największym źródłem błędu jest zależność pomiędzy temperaturą gwiazdy a jej rozmiarami kątowymi. Jej dokładność wynosi obecnie około 2%. Nasz zespół prowadzi badania mające na celu dokładniejsze skalibrowanie tej zależności. Spodziewamy się, że w niedalekiej przyszłości uda nam się zmierzyć odleglość do WOM z dokładnością około 1%. 7. Zawsze mnie intrygowało to, że w mediach, a i na oficjalnych portalach prezentowane są artystyczne wizje gwiazd i planet, które co prawda spełniają swoje zadanie przed typowym odbiorcą, ale faktycznie przecież często jest to zlepek kilku lub jeden piksel zdjęcia. Nie potrafię sobie wyobrazić jak stąd wyciągnąć informacje o rozmiarze, masie, orbicie, temperaturze takich ciał. Jak dla mnie to daleko trudniejsze niż próba odczytania Hubblem napisu "Made in USA" na Curiosity. W jaki sposób z takich kilku pikseli można cokolwiek powiedzieć o obserwowanym obiekcie? Oczywiście nie jesteśmy w stanie rozdzielić tych obiektów. W przypadku układów zaćmieniowych badając zmiany blasku (zaćmienia to efekt czysto geometryczny) oraz widma (z nich wyznaczymy predkości gwiazd na orbicie) w oparciu o proste prawa fizyczne jesteśmy w stanie wyznaczyć parametry fizyczne gwiazd. Jest to klasyczna metoda stosowana od dawna w astronomii. Aby jej użyć  nie musimy rozdzielać obrazów gwiazd wchodzacych w skład danego układu podwójnego. 8. Czy rodowisko naukowców astronomów ma w naszym kraju problemy z finansowaniem i rozwijaniem projektów? Oczywiscie tak! Z mojego punktu widzenia jest obecnie dużo różnych źródeł finansowania, więc najlepsze projekty mają duże szanse na finansowanie. Dużo gorzej jest z realizacją i rozwojem projektów.Tysiące bezsensownych przepisów, rozdęta do granic absurdu biurokracja, brak wyobraźni i dobrej woli urzędników. To tylko niektóre czynniki, które sprawiają, że wykonanie ambitnego projektu naukowego w Polsce jest niezmiernie trudne. « powrót do artykułu
  19. Wszystkiego dobrego, Świąt w gronie rodzinnym, wypoczynku i spokoju. A także niezapomnianego Dyngusa i szybkiego nadejścia wiosny. Ania, Jacek i Mariusz
  20. Lenovo chce projektować własne układy scalone. Chińska firma ma zamiar skupić się przede wszystkim na chipach dla smartfonów i tabletów. EE Times, powołując się na anonimowe źródło, donosi, że do połowy bieżącego roku Lenovo ma zamiar 10-krotnie powiększyć swój zespół projektowy. Przez ostatnią dekadę liczył on około 10 osób. Teraz szybko ma być rozbudowany do około 100 inżynierów. Już teraz wiadomo, że 40 z nich będzie pracowało w Shenzen, a 60 w Pekinie. Lenovo używa obecnie układów scalonych innych firm. Partnerami koncernu były MediaTek czy Samsung, a ostatnio w smartfonach Lenovo zagościły intelowskie Atomy. Bogata oferta rynku daje firmie sporą elastyczność, jednak czasem okazuje się, że brak własnych procesorów może być bardzo bolesny. Lenovo przekonało się o tym, gdy Samsung odmówił dostarczania firmie swoich najnowszych procesorów z rodziny Exynos. Decyzja Samsunga nie może dziwić, gdyż Lenovo wyrosło na jego najpoważniejszego konkurenta na chińskim rynku smartfonów. Od kilku tygodni można zauważyć, że Lenovo skupia wokół siebie doświadczonych ludzi. W lutym do zarządu firmy, w roli "obserwatora" dołączył założyciel i były prezes Yahoo! Jerry Yang, a Tudor Brown, współzałożyciel ARM-a, został jednym dyrektorów. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że 100-osobowy zespół inżynierów będzie prawdopodobnie zbyt mały, by Lenovo mogło liczyć się na rynku projektowania układów scalonych. NIewykluczone zatem, że chodzi nie tyle o próbę podbicia rynku, co o wzmocnienie swojej pozycji przetargowej, poprzez pokazanie firmom produkującym chipy, iż powinny liczyć się z możliwością utraty klienta i pojawienia się konkurenta.
  21. W połowie marca w porcie lotniczym Bangkok-Suvarnabhumi celnicy zatrzymali 38-latka, który próbował przejąć walizkę wypełnioną (dosłownie) dwoma krytycznie zagrożonymi gatunkami żółwi. Oczom zdumionych urzędników ukazały się 54 żółwie madagaskarskie (Astrochelys yniphora). Jeśli weźmie się pod uwagę, że na wolności pozostało zaledwie 400 tych gadów, Taj miał przy sobie 13,5% światowej populacji. Walizka była zarejestrowana na 25-latkę, która tego samego dnia przyleciała z Madagaskaru przez Nairobi. Poza A. yniphora para próbowała przeszmuglować 21 żółwi promienistych (Astrochelys radiata). Oba madagaskarskie endemity wymieniono w pierwszym załączniku Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (ang. Convention on International Trade in Endangered Species of Wild Fauna and Flora, CITES). Dr Theerapat Prayurasiddhi, zastępca dyrektora generalnego tajlandzkiego Wydziału Parków Narodowych, ujawnił na konferencji prasowej, że zatrzymany mężczyzna był już w tym roku aresztowany za podobne przestępstwo. Specjalista podkreślił, że jakimś cudem człowiek, którego nie było na liście pasażerów, dostał się do punktu wydawania bagażu. Ponieważ najprawdopodobniej nie działał sam, śledztwo musi zdemaskować resztę szajki. Na razie pewne jest tylko to, że Taj i Malgaszka staną przez tutejszym wymiarem sprawiedliwości. Warto dodać, że tego samego dnia oficerowie CITES znaleźli w nieodebranym z lotniska bagażu 300 żółwi gwiaździstych (Geochelone elegans) oraz 10 żółwi plamkogłowych (Geoclemys hamiltonii).
  22. US Navy chce mieć do dyspozycji niewielki przenośny system laserowy zdolny do przechwytywania i niszczenia dronów przeciwnika. System ma służyć operującym na lądzie jednostkom Marines. Okręty wojenne są wyposażone w najróżniejsze systemy obrony, jednak niewykluczone, że i one mogłyby korzystać z takiego systemu. Strzelanie do niewielkiego drona z wartej setki tysięcy dolarów broni rakietowej mija się z celem. Ponadto jednostki operujące na lądzie nie mogą być chronione przez okręt. Dlatego Office of Naval Research rozpoczęło program Ground-Base Air Defense Directed Energy on the Move. W jego ramach ma powstać działo laserowe o wadze poniżej 1133 kilogramów, które będzie można montować na pojazdach Humvee lub porównywalnych. Minimalna moc działa ma wynieść 25 kilowatów, z możliwością przyszłego przeskalowania do 50 kW. Urządzenie musi być w stanie przez 2 minuty emitować impuls o pełnej mocy. Działo ma pracować w każdych warunkach i zapewniać bezpieczeństwo zarówno w terenie bagnistym, jak i na pustyni. Opisane wymagania są niezwykle ambitne, jednak możliwe do spełnienia. Podobne działa istnieją, ale są montowane na okrętach wojennych. Tam nie ogranicza ich ani ciężar, ani pobór mocy. W przypadku lasera montowanego na samochodzie największym problemem będzie zapewnienie mu odpowiedniej ilości energii. Tym bardziej, że US Navy chce, by w ciągu 20 minut po oddaniu strzału działo było naładowane w 80%. Problemem będzie zatem zarówno dostarczenie mu energii, jak i jego chłodzenie czy też bezpieczne poruszanie się z takim urządzeniem na samochodzie.
  23. Dobrze utrzymana zieleń może w miastach zmniejszyć częstość popełniania określonych przestępstw, np. napadów z bronią w ręku, rozbojów czy kradzieży z włamaniem. Istnieje stara zasada, obowiązująca zwłaszcza w planowaniu urbanistycznym, że należy unikać dużych obszarów wegetacji, bo pomagają one w ukrywaniu działań niezgodnych z prawem albo w ucieczce po popełnieniu przestępstwa. [Okazuje się jednak], że dobrze utrzymane tereny zielone zmniejszają wskaźnik przestępczości - opowiada prof. Jeremy Mennis z Temple University. Mennis i Mary Wolfe przeglądali zdjęcia satelitarne i dane policyjne, biorąc poprawkę na potencjalnie istotne czynniki socjoekonomiczne, w tym na gęstość zaludnienia, biedę oraz wykształcenie. Stwierdzili, że w Filadelfii obecność trawy, krzewów i drzew wiązała się z niższym wskaźnikiem przestępczości, a zwłaszcza rozbojów i czynnych napaści. Eva Monheim, instruktorka z uczelnianego wydziału ogrodnictwa, przypomina teorię skrzynek balkonowych. Głosi ona, że stan zieleni rzuca sporo światła na kondycję i zachowania społeczności. Ładne i czyste ogródki wskazują na zdrową i zżytą grupę, zaś rozbite szyby, chwasty i nieskoszona trawa kojarzą się, najczęściej słusznie, z brakiem zaangażowania i rozpadem więzów międzyludzkich. Amerykanie przypuszczają, że zadbane rabaty, parki czy trawniki sprzyjają kontaktom i kontroli społecznej oraz dbałości o przestrzeń publiczną. Wg nich, nie można też zapominać o uspokajającym wpływie natury. W takim ujęciu przemyślana architektura zieleni może spełniać funkcje interwencji psychologicznej (w końcu eliminuje ona stany poprzedzające przemoc). Mennis wylicza, że tereny zielone poprawiają jakość życia, zmniejszają odpływ deszczówki, wpisują się w trend zrównoważonego rozwoju i wreszcie ograniczają przestępczość. Same plusy...
  24. Google ma nowy pomysł na wzmocnienie swojej dominacji w sieci. Koncern uruchomi usługę Google Shopping Express, dzięki której internauci będą mogli kupować w sieci towary łatwo psujące się - jak żywność - które zostaną dostarczone w dniu zakupu. Początkowo usługa zostanie uruchomiona w San Francisco i niektórych południowych przedmieściach. Jeśli pomysł wypali, Google będzie ją stopniowo rozszerzał. Wyszukiwarkowy gigant liczy na to, że dzięki Google Shopping Express więcej sprzedawców będzie zainteresowanych wykupieniem reklamy. Niektóre duże sieci, takie jak Target i Walgreen, już podpisały z Google'em umowy na korzystanie z Google Shopping Express. Sieci będą sprzedawały swoje towary za pośrednictwem uruchomionej przez Google'a centralnej witryny. Ich dostawą zajmie się Google, które wynajmie firmę kurierską. Kurierzy będą jeździli samochodami z logo Google'a i zostaną ubrani w uniformy koncernu.
  25. Dr Norbert Juergens z Uniwersytetu w Hamburgu twierdzi, że tajemnicze kręgi, które od lat fascynują badaczy Pustyni Namib, są dziełem termitów z gatunku Psammotermes allocerus. Wcześniej fenomen próbowano wyjaśniać obecnością toksycznych roślin czy dyfuzją gazów przez glebę. Przez analogię do kolistych wzorów z owocników grzybów kręgi nazywa się niekiedy czarcimi kołami. Dość często mówi się też o tzw. piktogramach piaskowych. Juergens, którego artykuł ukazał się właśnie w piśmie Science, wyjaśnia, że podgryzając korzenie, termity usuwają kiełkujące po deszczu rośliny. Szybkie przesiąkanie i brak ewapotraspiracji sprawiają, że w kręgach zatrzymywana jest woda. Dzięki temu na obrzeżach powstają pierścienie trwałej roślinności. Ogrodnicze zapędy P. allocerus nie tylko zwiększają lokalną bioróżnorodność, ale i ułatwiają koloniom przeżycie. Miniekosystmom niestraszne są nawet kilkudziesięcioletnie susze... Wg Niemca, woda zbiera się tuż pod powierzchnią oczyszczonych placków. Rezerwuary są wykorzystywane przez termity i rośliny z marginesów. Podczas gdy termity żywią się wyhodowaną przez siebie zieleniną, same również stają się czyimś pokarmem. Beneficjentami ich działalności stają się m.in. mrówniki, gekony czy pająki. Naukowiec uważa, że P. allocerus wspięły się na wyższy poziom inżynieryjny niż bobry. Nie chodzi wyłącznie o trwałość zmian (długość utrzymywania się życia), ale i o skalę - kręgi występują bowiem na powierzchni setek kilometrów kwadratowych. Kręgi występują w wąskim pasie na wschodnich krańcach Pustyni Namib. Juergens przekonuje, że można to wyjaśnić klimatem. Placki pokrywają się z przebiegiem izohiety 100 mm rocznych opadów. To naprawdę silnie zaznaczona zależność; one [termity] są świetnie przystosowane do takiej sumy opadów. Gdyby klimat zmienił się na wilgotniejszy, pas występowania [kręgów] przesunąłby się ku suchszym rejonom pustyni, jeśli stałoby się bardziej sucho, nastąpiłoby przesunięcie na wschód w głąb lądu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...