Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Na plaży w mieście portowym Coronel w Chile znaleziono tysiące martwych krewetek i krabów. Rybacy obwiniają lokalne elektrownie Bocamina 1 i 2 oraz Colbun, które wykorzystują wodę morską jako chłodziwo. Zaangażowani do śledztwa eksperci mają zbadać różne parametry zatoki, m.in. temperaturę i poziom tlenu. Mam 69 lat i zacząłem łowić jako 9-latek, ale nigdy nie widziałem katastrofy na taką skalę - podkreśla Gregorio Ortega. Wg rzecznika, policja zbiera wszelkie możliwe dowody, by sprawdzić, czy popełniono przestępstwo przeciwko środowisku. Podczas gdy jedni wyjaśniają pomór zanieczyszczeniem, inni wskazują na El Niño. Wszyscy jednak obawiają się tego samego - utraty źródła utrzymania.
  2. Obawiając się uszkodzenia ponad 100-letniego budynku przez poziom hałasu, londyńskie Muzeum Wiktorii i Alberta (V&A) odwołało eksperymentalny koncert zespołu Napalm Death. Keith Harrison z V&A rozmawiał z członkami grupy o 3 ceramicznych systemach dźwiękowych, które rozpadałyby się pod wpływem natężenia dźwięku, lecz dyrekcja orzekła ostatnio, że zaplanowane na piątek wydarzenie nie dojdzie do skutku. Jak oświadczył rzecznik prasowy instytucji, inspekcja wykazała, że natężenie dźwięków mogłoby zniszczyć nie tylko rzeźby, ale i konstrukcję odremontowanej Galerii Europejskiej. Tworząc systemy dźwiękowe do koncertu pt. Bustleholm, Harrison korzystał z kafli z młyna Bustleholm z miasta West Bromwich, w którym dorastał (ponieważ w ciałach stałych falę akustyczną tworzy zmiana naprężenia, przekroczenie dopuszczalnych wartości powinno doprowadzić do efektownego pękania elementów ceramicznych). Warto dodać, że wokaliście Napalm Death Markowi Greenwayowi bardzo podobała się idea niszczenia i zmieniania czegoś dźwiękiem.
  3. Szef NASA Charles Bolden, pytany przez przedstawicieli Izby Reprezentantów, co USA mogą zrobić, gdyby asteroida podobna do tej, która ostatnio spadła w Rosji leciała w kierunku Nowego Jorku, odpowiedział: "Modlić się". Ani Stany Zjednoczone, ani żaden inny kraj nie jest obecnie w stanie wystarczająco wcześnie odkryć małych obiektów. Jak mówi Donald Yeomans, dyrektor Biura programu ds. obiektów bliskich Ziemi (Near-Earth Object Program Office) mielibyśmy olbrzymie szczęście, gdybyśmy tego typu meteoryt zauważyli na trzy tygodnie przed uderzeniem w Ziemię. Żaden kraj nie posiada urządzeń pozwalających na wykrywanie małych obiektów. Yeomans powiedział, że takim urządzeniem mógłby być umieszczony w przestrzeni kosmicznej teleskop działający na podczerwień. Byłby w stanie zauważyć małe obiekty i nie oślepiałoby go Słońce. Stworzenie odpowiedniego urządzenia i wyniesienie go na orbitę kosztowałoby kilkaset milionów dolarów. Rosjanie mieli olbrzymie szczęście. Gdyby meteoryt przetrwał kilka sekund dłużej, uderzyłby w ziemię z siłą około 20 bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę. Obiektu nikt wcześniej nie zauważył. Przesłuchiwany przez Izbę Reprezentantów generał William Shelton, dowódca U.S Air Force Space Command przyznał, że USA nie miały o niczym pojęcia. Jednak nawet wcześniejsze ostrzeżenie nie na wiele by się zdały. Obecnie podstawowa trudność tkwi we wczesnym zauważeniu nadlatującego obiektu. W ramach projektu ATLAS (Asteroid Terrestial-Impact Last Alert System) Stany Zjednoczone tworzą system ostrzegawczy składający się z ośmiu naziemnych teleskopów. Ma on zostać uruchomiony przed końcem 2015 roku. System będzie w stanie z 1-tygodniowym wyprzedzeniem zauważyć asteroidę o średnicy 45 metrów, a z 3-tygodniowym - obiekt o średnicy 137 metrów. Uderzenie takiego meteorytu w duże miasto doprowadziłoby do gigantycznych zniszczeń. Dzięki ATLASowi możliwa będzie ewakuacja ludności i ocalenie części infrastruktury. System nie zapobiegnie uderzeniu. Znacznie lepiej wygląda sytuacja w przypadku wielkich asteroid, takich, które spowodowałyby problemy na skalę globalną. NASA sklasyfikowała i śledzi 95% bliskich obiektów o średnicy większej niż 1 kilometr. Yeomans zapewnia, że w ciągu najbliższych 100 lat żaden z nich nie będzie stanowił zagrożenia. Uderzenie w Ziemię tak wielkiego meteorytu miałoby katastrofalne skutki. Prawdopodobnie cywilizacja by przetrwała, ale nie w takiej formie, jak obecnie - mówi Yeomans. Ekspert wyjaśnia, że już teraz dysponujemy technologiami, które umożliwiłyby uchronienie Ziemi przed tego typu zagrożeniem. Rozbicie o powierzchnię obiektu dużego pojazdu pozwoliłoby na zmianę jego trajektorii. Jednak, jak uważa Yeomans, aby się to udało, konieczne są miliardy dolarów oraz wczesne ostrzeżenie. Musi ono nadejść co najmniej na 10 lat przed obliczonym uderzeniem obiektu w planetę. Dobra wiadomość jest taka, że tak wielki obiekt powinniśmy zauważyć kilkadziesiąt lat wcześniej. Za kilkanaście lat w pobliżu Ziemi przeleci olbrzymia asteroida Apophis. « powrót do artykułu
  4. Przeprowadzając USG w wysokiej rozdzielczości, naukowcy z Australii i Niemiec zauważyli, że płód walabii damy (Macropus eugenii) zaczyna ćwiczyć pełzanie jeszcze w macicy. Przypomnijmy, że po porodzie młode musi przewędrować do torby lęgowej matki. Ponieważ torbacze są bardzo niedojrzałe w momencie narodzin, odkrycie, że 3 dni przed narodzinami wykonują dość skomplikowane, kontrolowane ruchy [wtedy pojawiają się pierwsze machnięcia przednich kończyn], musi wzbudzać zdumienie - podkreśla dr Geoff Shaw z Uniwersytetu w Melbourne. Ciąża walabii damy trwa ok. 26 dni. Większość młodych rodzi się w styczniu. Później gramowe drobiazgi prześlizgują się po sierści matki do nowego domu - bezpiecznej kieszeni. Do 18. dnia ciąży embrion wygląda jak wydrążona kula. Dopiero 5 dni przed porodem komórki tworzą rozpoznawalny płód. U ludzi skoordynowane ruchy kończyn pojawiają się ok. 12. tygodnia ciąży. [by mieć odpowiedni ogląd sytuacji, należy pamiętać, że] rozwojowym odpowiednikiem walabii 3 dni przed narodzinami jest ledwie 5-tygodniowy ludzki płód. Uczeni z Melbourne i Sydney przeprowadzili eksperyment we współpracy z Leibniz-Institut für Zoo- und Wildtierforschung (IZW). Jego celem było zakończenie diapauzy u 20 walabii i obserwacja przebiegu zdarzeń od reaktywacji 100-komórkowej blastocysty po poród. Każdego dnia samicom wykonywano USG. W ten sposób ujawniono nie tylko pełzające wprawki płodów, ale i fakt, że od połowy ciąży w endometrium występowało wyraźne falowanie. Shaw uważa, że zjawisko to sprzyja wymianie gazów i substancji odżywczych. Co ciekawe, u ssaków wyższych (łożyskowych) tego typu ruchy zostają zazwyczaj zahamowane, by nie zakłócać zagnieżdżania. Choć naukowcy przypuszczają, że uzyskane wyniki odnoszą się też do innych torbaczy, może minąć trochę czasu, nim uda się na to zdobyć namacalny dowód. Młode przedstawicieli tego nadrzędu bywają bowiem tak małe, że wcześniej trzeba będzie popracować nad rozdzielczością USG.
  5. Szwajcarzy z École Polytechnique Fédérale de Lausanne (EPFL) połączyli dwa rewolucyjne materiały - grafen i molibdenit - w prototypowy układ pamięci flash. Uczeni z EPFL już przed dwoma laty zwrócili uwagę na niezwykle interesujące właściwości molibdenitu, a kilka miesięcy później zaprezentowali pierwszy układ scalony wykonany z tego materiału. Po molibdenitowym chipie mamy molibdenitową pamięć flash. To znaczący postęp na drodze do wykorzystania tego materiału w elektronice - mówi Andras Kis, dyraktor Laboratorium Struktury i Elektroniki Nanometrowej. Połączyliśmy unikatowe właściwości elektroniczne MoS2 z niezwykłym przewodnictwem grafenu - dodał. Oba wspomniane materiały mają lepsze właściwości elektroniczne niż krzem, z obu można uzyskać jednoatomowe warstwy. Grafen jest świetnym przewodnikiem, a molibdenit - rewelacyjnym półprzewodnikiem. Uzupełniają się wzajemnie, gdyż molibdenit posiada przerwę energetyczną o doskonałej wartości 1,8 eV. Grafen w ogóle nie posiada przerwy. Połączenie obu materiałów pozwala zatem na łatwe włączanie i wyłączanie urządzenia, z którego jest zbudowane. Korzyści to duża oszczędność energii i bardzo szybki transport elektronów. Prototypowy tranzystor polowy składa się z trzech warstw. Środkową tworzy molibdenit, który steruje ruchem elektronów. Poniżej jest grafen wysyłający elektrony. Warstwa najwyższa to również grafen. Jego zadaniem jest przechowywanie ładunku, a zatem przechowywanie danych. Prototyp przechowuje bit danych, tak jak tradycyjna komórka pamięci. Jednak, jako że molibdenit jest cieńszy niż krzem, a zatem bardziej wrażliwy na zmiany ładunku, pozwala na stworzenie znacznie bardziej efektywnego systemu przechowywania danych - dodaje Kis.
  6. Badacze ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Maryland sugerują, że depresja to wynik zaburzenia komunikacji między neuronami. Amerykanie wykazali, że u chorych upośledzeniu ulega przekazywanie sygnałów pobudzających. Zespół doktora Scotta M. Thompsona udokumentował nieznaną wcześniej funkcję serotoniny. Serotonina wzmacnia pobudzające interakcje między rejonami mózgu, które odgrywają istotną rolę w procesach emocjonalnych i poznawczych. Zasadniczo efekty jej interwencji można porównać do głośniejszego mówienia na przyjęciu; neuroprzekaźnik daje gwarancję, że kluczowe konwersacje neuronalne zostaną usłyszane. Uświadomiwszy to sobie, zapytaliśmy, czy opisana właśnie funkcja serotoniny ma jakieś odniesienie do działania leków [przeciwdepresyjnych], np. Prozaku. Autorzy artykułu z Nature Neuroscience skupili się na mózgach myszy i szczurów. Gryzonie wielokrotnie znajdowały się w umiarkowanie stresujących sytuacjach. Po jakimś czasie przestawały się interesować rzeczami, które zwykle sprawiały im przyjemność, np. słodzoną wodą (był to zwierzęcy odpowiednik ludzkiej anhedonii, czyli niemożności odczuwania szczęścia). Porównując komórki przedstawicieli obu grup (eksperymentalnej i kontrolnej), uczeni zauważyli, że choć stres nie miał wpływu na poziom serotoniny w depresyjnym mózgu, połączenia pobudzające inaczej na nią reagowały. Gdy wskutek podawania antydepresantów normalizowało się zachowanie, ustępowały też zmiany na poziomie neuronów. W mózgu z depresją serotonina stara się, jak może, by pogłośnić rozmowę [...], ale jej wysiłki spełzają na niczym. Gdy zespół posłużył się zmodyfikowanymi genetycznie myszami, udowodniono, że by leki zadziałały, serotonina musi wzmacniać połączenia pobudzające. Choć wyniki mają na razie wstępny charakter, wiele wskazuje na to, że w przyszłości, lecząc depresję, psychiatrzy zrezygnują z preparatów podnoszących poziom serotoniny, zastępując je środkami wzmacniającymi połączenia pobudzające.
  7. Założyciele firmy Research in Motion, producenta BlackBerry, stworzyli warty 100 milionów USD fundusz, który chce inwestować w komercyjne zastosowania technologii kwantowych. Mike Lazaridis, były prezes, a obecnie współprzewodniczący zarządu RIM-a poinformował w wywiadzie, że wraz z Dougiem Freginem uruchomili Quantum Valley Investments. Ma on na celu wykorzystywanie w praktyce odkryć dokonywanych na polu technologii kwantowych. Lazaridis od dawna interesuje się fizyką kwantową. Na jej rozwój przeznaczył już ponad 200 milionów dolarów. Pieniądze trafiły do instytutów naukowych w kanadyjskim Waterloo i okolicach, gdzie RIM ma siedzibę. Za pieniądze biznesmena powstały m.in. Perimeter Institute of Theoretical Physics oraz Institute for Quantum Computing na University of Waterloo. Lazaridis podkreśla, że nowo utworzony fundusz nie jest przedsięwzięciem typu venture capital. To nie tak, że ktoś, kto wymyślił coś w swoim garażu, może do nas przyjść i dostać pieniądze - mówi. Dodał przy tym, że Quantum Valley Investmenst podpisał już pierwszą umowę. Początkowo działania funduszu będą skupiały się wokół Waterloo, jednak Lazaridis nie wykluczył, że w przyszłości o finansowanie będą mogli zwracać się też badacze z innych części świata. Firma Research In Motion została założona w 1984 roku przez dwóch przyjaciół z dzieciństwa - Lazaridisa i Fregina. Ten drugi był do 2007 roku wiceprezesem. Później przeszedł na emeryturę.
  8. W niedzielę (17 marca) oczom mieszkańców Balneário Camboriú ukazał się niecodzienny widok. Na przejściu dla pieszych w dzielnicy handlowej pojawiła się bowiem uchatka patagońska (Otaria flavescens). Zwierzę wypełzło z oceanu i przemieszczało się wzdłuż Atlantic Avenue. By nie stała mu się krzywda, strażnicy miejscy i strażacy na 20 min zatrzymali ruch. Starali się też trzymać gapiów na dystans. Po 1,5-godz. akcji ratowniczej polewana w międzyczasie wodą uchatka ponownie znalazła się w swoim żywiole. Biolog z miejscowego Wydziału Ochrony Środowiska twierdzi, że zdezorientowany ssak mógł wyjść na ląd, by odpocząć.
  9. Amerykańske Departament Sprawiedliwości (DoJ) oraz Komisja Giełd (SEC) sprawdzają doniesienia jakoby Microsoft lub jego partnerzy przekupowali urzędników państwowych w Chinach, Rumunii i Włoszech. Microsoft oficjalnie zadeklarował pełną pomoc w śledztwie. Podobnie jak inne wielkie firmy, który działają na całym świecie, czasem otrzymujemy doniesienia o potencjalnym niewłaściwym zachowaniu pracowników bądź partnerów biznesowych. Badamy je niezależnie od źródła tych informacji - stwierdzili przedstawiciele koncernu. W ostatnim numerze The Wall Street Journal ukazała się informacja, że jeden z menedżerów chińskiego oddziału Microsoftu poradził partnerowi firmy, by oferował urzędnikom korzyści osobiste w zamian za podpisanie kontraktów. Pojawiły się też doniesienia, jakoby DoJ i SEC prowadziły od pewnego czasu śledztwo w sprawie partnerów Microsoftu, którzy mieli wręczać łąpówki urzędnikom we Włoszech i Rumunii. Przedstawiciele Microsoftu nie zaprzeczyli ani nie potwierdzili doniesień o rzekomym śledztwie. Stwierdzili jednocześnie, że sam Microsoft jako firma nie angażuje się takie praktyki, jednak nie jest możliwe by całkowicie nadzorować wszystkich 98 000 pracowników koncernu, a tym bardziej, by dopilnować 640 000 partnerów firmy na całym świecie. W przypadku firmy o takich rozmiarach jak nasza tego typu doniesienia pojawiają się od czasu do czasu. Możłiwe jest też, że czasem jakiś pracownik lub partner naruszy naszą politykę i złamie prawo. Nie możemy dać gwarancji, że to się nigdy nie zdarzy - oświadczyło Redmond. Przy okazji przedstawiciele Microsoftu powiedzieli, że takie doniesienia czasem okazują się nieprawdziwe. Przypomnieli, że przed kilkoma dniami pojawiły się doniesienia, jakoby The Wall Street Journal płacił chińskim urzędnikom za ujawnianie informacji. Gazeta oświadczyła wówczas, że doniesienia takie są nieprawdziwe i mogą być zemstą chińskich władz za to, że WSJ pisał o olbrzymich majątkach i niejasnych interesach liderów partii komunistycznej.
  10. Amerykańske Departament Sprawiedliwości (DoJ) oraz Komisja Giełd (SEC) sprawdzają doniesienia jakoby Microsoft lub jego partnerzy przekupowali urzędników państwowych w Chinach, Rumunii i Włoszech. Microsoft oficjalnie zadeklarował pełną pomoc w śledztwie. Podobnie jak inne wielkie firmy, który działają na całym świecie, czasem otrzymujemy doniesienia o potencjalnym niewłaściwym zachowaniu pracowników bądź partnerów biznesowych. Badamy je niezależnie od źródła tych informacji - stwierdzili przedstawiciele koncernu. W ostatnim numerze The Wall Street Journal ukazała się informacja, że jeden z menedżerów chińskiego oddziału Microsoftu poradził partnerowi firmy, by oferował urzędnikom korzyści osobiste w zamian za podpisanie kontraktów. Pojawiły się też doniesienia, jakoby DoJ i SEC prowadziły od pewnego czasu śledztwo w sprawie partnerów Microsoftu, którzy mieli wręczać łąpówki urzędnikom we Włoszech i Rumunii. Przedstawiciele Microsoftu nie zaprzeczyli ani nie potwierdzili doniesień o rzekomym śledztwie. Stwierdzili jednocześnie, że sam Microsoft jako firma nie angażuje się takie praktyki, jednak nie jest możliwe by całkowicie nadzorować wszystkich 98 000 pracowników koncernu, a tym bardziej, by dopilnować 640 000 partnerów firmy na całym świecie. W przypadku firmy o takich rozmiarach jak nasza tego typu doniesienia pojawiają się od czasu do czasu. Możłiwe jest też, że czasem jakiś pracownik lub partner naruszy naszą politykę i złamie prawo. Nie możemy dać gwarancji, że to się nigdy nie zdarzy - oświadczyło Redmond. Przy okazji przedstawiciele Microsoftu powiedzieli, że takie doniesienia czasem okazują się nieprawdziwe. Przypomnieli, że przed kilkoma dniami pojawiły się doniesienia, jakoby The Wall Street Journal płacił chińskim urzędnikom za ujawnianie informacji. Gazeta oświadczyła wówczas, że doniesienia takie są nieprawdziwe i mogą być zemstą chińskich władz za to, że WSJ pisał o olbrzymich majątkach i niejasnych interesach liderów partii komunistycznej.
  11. Spacerując w 2009 r. po plaży w zatoce Atherfield, 9-letnia obecnie Daisy Morris z Whitwell, wsi na wyspie Wight, znalazła sfosylizowane kości. Gdy jej rodzice skonsultowali się ze specjalistą, Martinem Simpsonem z Uniwersytetu w Southampton, okazało się, że to nieznany nauce gatunek pterozaura. Młodą odkrywczynię postanowiono uhonorować, stąd drugi człon nazwy - daisymorrisae. Pierwszy - Vectidraco - tłumaczy się jako smok z wyspy Wight. Paleontolodzy utworzyli dla niewielkiego pterozaura osobny rodzaj. Simpson podkreśla, że linia brzegowa brytyjskiej wyspy ciągle eroduje, więc gdyby nie Daisy, kości zostałyby po prostu wymyte i zniszczone. Artykuł, w którym szczegółowo opisano fragment obręczy miednicy z kręgiem, ukazał się w piśmie PLoS ONE. Można się z niego dowiedzieć, że oszacowanie ogólnych rozmiarów nowego gatunku było trudne, ale porównując holotyp Vectidraco z rekonstrukcją szkieletu tapejary, naukowcy doszli do wniosku, że miał on ok. 350 mm długości i rozpiętość skrzydeł rzędu 750 mm. Szkielet prawie dorosłego osobnika z dolnej kredy trafił do Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Młodziutka adeptka nauki, która zbiera nie tylko kości, ale i zęby, czaszki czy muszle, zapewne złoży mu tam wizytę.
  12. Serwis FCW, powołując się na anonimowe źródła, twierdzi, że Amazon podpisał z CIA 10-letni kontrakt opiewający na kwotę do 600 milionów dolarów. Przewiduje on, że Amazon Web Services pomoże agencji wywiadowczej w zbudowaniu prywatnej chmury obliczeniowej. Ma ona efektywnie przetwarzać duże ilości danych. Technologie, z których obecnie korzysta CIA, nie są wystarczająco efektywne. Amazon i CIA odmówiły komentarza w tej sprawie. Istnienie umowy pomiędzy Amazonem i CIA jest jednak bardzo prawdopodobne. Redaktory FCW dowiedzieli się, że przed tygodniem podczas spotkania Northern Virginia Technology Council obecna tam dyrektor ds. informacyjnych CIA, Jeanne Tisinger, mówiła, że Agencja coraz częściej współpracuje z prywatnym sektorem IT i wymieniła w tym kontekście Amazona. Nazwa koncernu Bezosa padła też podczas innego spotkania, na którym byli obecni wysocy rangą pracownicy CIA. Dotychczas Agencja korzystała z wielu niewielkich chmur. Szczegóły kontraktu z Amazonem nie są znane.
  13. Po raz pierwszy w historii na dnie oceanu w pobliżu Antarktydy udało się odkryć szkielet wieloryba. Badania obiektu znajdującego się około 1,5 kilometra pod powierzchnią wody rzucają światło na działanie łańcucha pokarmowego i obieg substancji odżywczych w oceanach. Dotychczas udało się odnaleźć na morskim dnie tylko 6 szkieletów wielorybów. Żaden nie leżał w okolicach Antarktydy. Obecnie jedynym sposobem na znalezienie takiego szkieletu jest przepłynięcie dokładnie nad nim batyskafem. Właśnie kończyliśmy pracę zdalnie sterowanego brytyjskiego batyskafu Isis, gdy w pewnej odległości zauważyliśmy szereg bladych obiektów. Okazało się, że to kręgosłup wieloryba - mówi doktor Jon Copley z University of Southampton. Gdy martwy wieloryb opada na dno, jego mięso jest natychmiast pożerane przez padlinożerców. Z czasem pojawiają się inne organizmy, które są zainteresowane pozostałościami. Bakterie rozkładają tłuszcze znajdujące się w kościach, dzięki czemu mogą z nich korzystać kolejni chętni.Trawieniem kości zajmują się np. pierścienice z rodzaju Osedax. Jedną z zagadek współczesnej biologii morskiej jest ciągle nieznana odpowiedź na pytanie, jak te niewielkie bezkręgowce rozprzestrzeniają się pomiędzy izolowanymi habitatami tworzonymi przez szczątki wielorybów - mówi doktor Adrian Glover. Zdaniem naukowców, znaleziony właśnie szkielet leży na dnie od kilkudziesięciu lat. Jego obserwacje przeprowadzone za pomocą kamery o wysokiej rozdzielczości potwierdziły obecność znanych i nieznanych dotychczas organizmów. Zauważono np. nowe gatunki równonogów.
  14. Turyści tłumnie odwiedzający Miasto Płaszczek (Stingray City), czyli mielizny w okolicach Wielkiego Kajmana, zmieniają zachowanie ryb, które dały mu nazwę. Naturalnie płaszczki prowadzą samotniczy tryb życia, tutaj jednak tworzą grupy, są agresywne i leniwe. Ponieważ planowane jest utworzenie kolejnych ekoturystycznych ośrodków, określenie ewentualnego wpływu zwiedzających na faunę było sprawą priorytetową. [...] Zaskoczyło nas, że te duże zwierzęta stały się kurami domowymi, przywiązanymi do niewielkiego obszaru - opowiada Mahmood Shivji z Instytutu Badawczego Guya Harveya. Aby stwierdzić, czy dokarmianie przez turystów ma jakieś znaczenie, naukowcy z Nova Southeastern University i Uniwersytetu Rhode Island oznakowali i przez 24 miesiące monitorowali ogończe Dasyatis americana z okolic Stingray City i osobniki dzikie. Porównywano wzorce ich przemieszczania. Okazało się, że dokarmiane zwierzęta porzuciły nocny tryb życia. Zaczęły żerować w dzień i odpoczywać po zapadnięciu zmroku. O dziwo, nagle nie miały też nic przeciwko towarzystwu. Co najmniej 164 płaszczki tłoczyły się na powierzchni zaledwie 0,64 km2. Ryby tworzyły ławice i razem jadły. Karmione płaszczki spółkowały i rozmnażały się przez cały rok, a nie tylko w czasie sezonu godowego. Cechowała je też zwiększona agresja. Wzajemne podgryzanie zdarzało się częściej niż u dzikich pobratymców. Uzyskane wyniki sugerują, że jedzenie dostarczane przez ludzi dramatycznie zmienia zachowanie nawet dużych, wyjątkowo mobilnych zwierząt oceanicznych. Niewykluczone, że zmiany behawioralne pociągają za sobą jakieś koszty zdrowotne [...] - dodaje Shivji. Kajmanom ciężko by było zrezygnować z tzw. interaktywnej ekoturystyki, bo uzyskiwany z tego tytułu roczny przychód sięga 500 tys. dol. Naukowcy zamierzają nadal monitorować D. americana. Jak zauważa inicjator projektu Guy Harvey, na razie nie są one w żaden sposób chronione.
  15. Wykorzystywanie gazu łupkowego pozwala na zmniejszenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Jednak, jak przekonują brytyjscy specjaliści z Imperial College London, jest to działanie na krótką metę. W przyszłości tak czy inaczej będziemy potrzebowali nowych technologii. Gaz łupkowy zdobywa coraz większą popularność w USA. Już widoczne są pierwsze pozytywne efekty jego wykorzystywania - widoczny jest spadek emisji CO2. Dzieje się tak, gdyż podczas spalania tego gazu na każdą kilowatogodzinę energii emitowane jest o 50% mniej CO2 niż podczas spalania węgla. Brytyjscy naukowcy zwracają jednak uwagę, że pozytywny efekt można osiągnąć tylko wtedy, gdy gaz zastępuje elektrownie węglowe, a nie atomowe bądź źródła odnawialne. Potrzebujemy więcej siłowni opalanych gazem, ale musimy uważać, by nie wybudować ich zbyt dużo - mówi Neil Hirst, jeden z autorów raportu. Uczony zwraca uwagę, że jeśli chcemy, by po roku 2020 produkcja energii z gazu łupkowego była czystsza od jej produkcji z innych źródeł konieczne będzie zastosowanie nowoczesnych technologii przechwytywania i składowania dwutlenku węgla. Bez tego, jak mówi Hirst, Wielka Brytania będzie miała problemy z dotrzymaniem swych zobowiązań dotyczących norm emisji. Gaz łupkowy cieszy się coraz większym zainteresowaniem. W ubiegłym tygodniu Arabia Saudyjska ogłosiła, że rozpocznie testowe odwierty.
  16. Łazik Curiosity przerwał w ostatnią sobotę badania naukowe i automatycznie wszedł w tryb awaryjny. Specjaliści z NASA zidentyfikowali już problem i mają nadzieję, że urządzenie zacznie pracować w ciągu kilku najbliższych dni. To kolejne już w ostatnim czasie problemy łazika. Najpierw 27 lutego doszło do zaburzeń w pracy pamięci, które spowodowały, że wydano polecenie, by łazik przełączył się na zapasowy komputer B. Przez dwa dni Curiosity pracował w trybie bezpiecznym. W tym czasie operatorzy skonfigurowali komputer A jako zapasowy, a komputer B jako główny i przygotowali go do pracy z pełną mocą. Teraz wystąpiła awaria komputera B. Na szczęście wszystkie systemy łazika pracują i nie utracono z nim łączności. W ciągu najbliższych dni ma być przywrócone jego normalne działanie. Jednak nie potrwa to długo. Od 4 kwietnie zacznie obowiązywać czterotygodniowy zakaz wysyłania komend do Curiosity. Ma to związek z pozycją Marsa względem Słońca i Ziemi. Z naszej perspektywy Czerwona Planeta będzie przechodziła dokładnie za Słońcem. W tym czasie NASA nie będzie wysyłała do Curiosity żadnych komend, w obawie o to, że oddziaływanie gwiazdy może zakłócić przesyłane dane, co mogłoby doprowadzić do awarii łazika.
  17. Duże ilości wysokotłuszczowego nabiału zwiększają ryzyko zgonu u pacjentek z rakiem sutka. Podczas 12-letniego studium naukowcy zauważyli, że w grupie kobiet jedzących więcej niż jedną porcję wysokotłuszczowego nabiału dziennie zmarło więcej badanych niż w grupie, która przyznawała się do mniej niż jednej porcji tłustych serów czy mleka na dobę. Autorzy raportu z Journal of the National Cancer Institute jako pierwsi analizowali wpływ spożywania wysoko- lub niskotłuszczowego nabiału na wieloletnie przeżycie chorych z rakiem piersi. O ile konsumpcja produktów mlecznych z dużą zawartością tłuszczu okazała się niekorzystna, o tyle jedzenie większych ilości nabiału light nie wiązało się ze wzrostem ryzyka śmierci. Na Zachodzie poziom estrogenu w nabiale jest podwyższony, bo większość mleka pochodzi od ciężarnych krów. Ponieważ hormon gromadzi się głównie w tłuszczu, w produktach wysokotłuszczowych będzie go więcej niż w pokarmach dietetycznych. Zespół z Kaiser Permanente przyglądał się kobietom, u których w latach 1997-2000 zdiagnozowano inwazyjnego raka sutka we wczesnym stopniu zaawansowania. U pań, które zjadały co najmniej 1 porcję wysokotłuszczowego nabiału dziennie, ryzyko zgonu z jakiegokolwiek powodu było o 64% wyższe, a ryzyko zgonu z powodu raka piersi zwiększało się o 49%. Jak tłumaczy Candyce H. Kroenke, w kategorii produktów wysokotłuszczowych naukowcy umieścili m.in. śmietanę, pełne mleko, mleko skondensowane i w proszku, puddingi, lody, sosy oraz flany. Badane kobiety najczęściej spożywały niskotłuszczowe mleko i masło. Zjadały też umiarkowane ilości niskotłuszczowych deserów mlecznych, odtłuszczonych serów oraz wyskotłuszczowych jogurtów. Generalnie spożycie nabiału light było wyższe od spożycia nabiału pełnotłustego (w przypadku tych pierwszych mediana wynosiła 0,8 porcji na dobę, a drugich tylko 0,5 porcji na dobę). Na początku studium kwestionariusz częstości spożycia wybranych produktów wypełniły 1893 ochotniczki. Po sześciu latach uzyskano dane od nieco mniejszej grupy, bo od 1513 osób. Pytania dotyczyły częstości spożywania nabiału w ubiegłym roku i ogólnej wielkości porcji. Sprawdzano również, jakimi kategoriami produktów badane się raczyły (czy znalazły się wśród nich mleko, sery, desery mleczne, jogurty lub napoje na bazie mleka, np. gorąca czekolada albo kawa latte) i czy były to wersje pełnotłuste, odtłuszczone czy beztłuszczowe. Uczeni ujawnili, że do wznowy raka sutka doszło u 349 badanych. Zmarły 372 kobiety; w 189 przypadkach (50,8%) do zgonu doprowadził rak piersi. Badanie stanowiło część studium Life After Cancer Epidemiology (LACE). Jeśli kolejne badania potwierdzą, że estrogen z tłuszczu w nabiale oddziałuje na rozwój raka piersi, może się okazać, że u kobiet jedzących sporo wysokotłuszczowych produktów ryzyko wystąpienia guzów z ekspresją receptora estrogenowego jest wyższe.
  18. Już tylko 44,1% amerykańskich nastolatków w wieku 18-19 lat uważa, że regularne palenie marihuany jest szkodliwe. Tak dużego przekonania o nieszkodliwości tego narkotyku nie notowano od 1973 roku. Specjaliści z National Institute of Drug Abuse prowadzą program Monitoring the Future, w ramach którego dowiedzieli się, że pomimo tego, iż rekordowo mało nastolatków pali używki, to większość sięga właśnie po marihuanę. W 2012 roku ponad 1/3 badanych osób próbowała marihuany, a niemal 7% paliło ją codziennie. Rosnące przekonanie o nieszkodliwości zażywania marihuany ma prawdopodobnie związek z faktem, że od 1996 roku już 18 stanów i Dystrykt Kolumbii zezwoliło na używanie marihuany w celach medycznych. Najdalej posunęły się Kolorado i Waszyngton, które w listopadzie ubiegłego roku pozwoliły na używanie tego narkotyku każdemu, kto ukończył 21. rok życia. Wbrew zdrowemu rozsądkowi wiele osób najwyraźniej wierzy, że sam fakt dopuszczenia substancji do użycia oznacza, iż jest ona nieszkodliwa. Wzrost liczby młodych osób uważających, że marihuana jest nieszkodliwa, to niepokojące zjawisko. Wcześniejsze badania wykazały bowiem, że marihuana jest szczególnie szkodliwa dla mózgów młodych osób. Wyrządzone w młodości szkody są nieodwracalne. Naukowcy nie potrafią jednak powiedzieć, jaka ilość marihuany jest szkodliwa. Nie ma bowiem sposobu na dokładne zmierzenie ilości przyjmowanej przez lata substancji. Poszczególne dawki mogą bowiem bardzo się od siebie różnić.
  19. Jammie Thomas-Rasset, która od lat walczy o unieważnienie niekorzystnego dla siebie wyroku w sprawie o piractwo, wyczerpała wszelkie środki prawne. Sąd Najwyższy USA odmówił zajęcia się jej sprawą. Kobieta będzie zatem musiała zapłacić zasądzone 222 000 dolarów lub też liczyć na to, iż RIAA zgodzi się na zmniejszenie tej kwoty. Ray Beckerman, obrońca Thomas-Rasset, powiedział, że decyzja SN nie zaskoczyła go, ale rozczarowała. Odmowa zajęcia się sprawą nie oznacza, że Sąd Najwyższy podziela stanowisko sądów niższej instancji. Niezwykle mało wniosków tego typu jest przyjmowanych przez SN do rozpatrzenia. Jednak smuci mnie, że Sąd nie przyjął tej sprawy. Sprawa Thomas-Rasset ciągnie się od 2005 roku. Kobieta została oskarżona o nielegalne pobranie i rozpowszechnienie 1700 utworów. W sądzie jako dowód przedstawiono reprezentacyjną próbkę 24 z nich. Sąd uznał, że doszło do celowego naruszenia praw autorskich. W takim przypadku prawo pozwala na wymierzenie grzywny od 7500 do 150 000 USD za każde naruszenie. W 2007 roku Thomas-Rasset nakazano zapłacenie 222 000 dolarów odszkodowania. Prawnikom kobiety udało się jednak wykazać, że podczas procesu doszło do błędów technicznych i sprawa rozpoczęła się od nowa. W 2009 roku zapadł kolejny wyrok. Tym razem przysięgli uznali, że Thomas-Rasset powinna zapłacić... 1,92 miliona USD. Sędzia prowadzący stwierdził, że kara jest nieproporcjonalnie duża do szkód poniesionych przez przemysł muzyczny i zmniejszył odszkodowanie do kwoty 54 000 USD. Wtedy od wyroku odwołali się przedstawiciele przemysłu muzycznego. W kolejnym procesie RIAA udało się przekonać ławę przysięgłych do swoich racji. Uznano, że kobieta powinna zapłacić 62 500 USD za każde naruszenie, czyli w sumie 1,5 miliona dolarów. Sędzia federelny, powołując się na przepisy mówiące o tym, iż kara musi być proporcjonalna do wyrządzonych szkód, zmniejszył tę kwotę do 54 000 dolarów. RIAA odwołała się wówczas do Sądu Apelacyjnego. Ten w swoim orzeczeniu zasądził pierwotnie przyznane odszkodowanie w wysokości 222 000 dolarów. Teraz, gdy Sąd Najwyższy odmówił zajęcia się tą sprawą, spór sądowy dobiegł końca. To drugi tego typu przypadek. W maju ubiegłego roku Sąd Najwyższy odrzucił wniosek o rozpatrzenie sprawy Joela Tenenbauma, byłego doktoranta z Harvardu, który ma zapłacić 675 000 dolarów. Thomas-Rasset stwierdzila, że nie jest w stanie zapłacić zasądzonego odszkodowania. Obecnie państwo dopłaca mi do energii elektrycznej, bo mam czworo dzieci. Mój mąż nie pracuje. Nie mam żadnego majątku. Oni nie mają jak ściągnąć ze mnie tej kwoty. Kobieta może albo nic nie robić, licząc na to, że RIAA nie będzie w stanie odzyskać pieniędzy, może ogłosić bankructwo, co uchroni ją przed koniecznością zapłacenia grzywny, może też spróbować negocjować z RIAA.
  20. Patrzenie na własne zdjęcia czy wpisy z Facebooka poprawia nastrój i działa na ludzi uspokajająco. Dr Alice Good z Uniwersytetu w Portsmouth podkreśla, że dzieje się tak, bo przeważnie użytkownicy zamieszczają fotografie dokumentujące przyjemne zdarzenia, a ich posty również mają najczęściej pozytywny charakter. Wg Brytyjczyków, będąc w kiepskim humorze, 86% osób wchodziło na serwis społecznościowy, by rzucić okiem na wpisy z własnej tablicy, a ok. 75% przeglądało stare zdjęcia. To imponujące statystyki, zważywszy, że aż 86% ankietowanych przyznało się do odwiedzania Facebooka więcej niż raz dziennie. Pani psycholog dodaje, że opisana metoda samouspokajania wydaje się szczególnie skuteczna w przypadku jednostek podatnych na obniżenia nastroju. Byliśmy bardzo zaskoczeni uzyskanymi wynikami, bo pozostają w sprzeczności z wcześniejszymi doniesieniami. Na razie zrealizowaliśmy niewielkie studium, ale zamierzamy powiększyć próbę i sprawdzić, czy uzyskamy podobne rezultaty. Niewykluczone jednak, że wyjaśnienie znajduje się w zasięgu ręki, bo o ile w studium wywołanego do tablicy prof. Buxmanna zazdrośni ochotnicy skupiali się na zawartości cudzych profili, o tyle tutaj kluczem do samouspokojenia pozostawała własna "twórczość" internautów. Dr Good przepytała 144 użytkowników Facebooka. Średnia wieku wynosiła 34 lata, a kobiety stanowiły nieco ponad połowę grupy. U 39% zdiagnozowano kiedyś zaburzenia psychiczne. Okazało się, że serwis społecznościowy ułatwiał ludziom wspominki, a te z kolei pomagały znaleźć ukojenie. Mimo pilotażowego charakteru, badanie dało fascynujące rezultaty. Facebook jest reklamowany jako narzędzie do komunikowania się z innymi, tymczasem wykazano, że z większym prawdopodobieństwem korzystamy z niego, by podtrzymać łączność z własnymi ja z przeszłości (zwłaszcza w momentach, gdy współczesne ja potrzebuje utwierdzenia) - wyjaśnia Clare Wilson. Z przeprowadzonego przez zespół sondażu wynika, że na osoby, które miały w przeszłości problemy psychiczne, Facebook, a właściwie jego osobista zawartość, działa szczególnie uspokajająco. Good i inni podkreślają, że dotąd terapię reminescencyjną stosowano w pracy z chorymi na alzheimera, gdzie za pomocą stymulujących materiałów, np. zdjęć czy muzyki, przywoływano wspomnienia. Teraz zademonstrowano, że analogiczna metoda sprawdzi się w przypadku depresji czy lęku. Jeśli pacjent umie się sam uspokoić, w dużej mierze zapobiega to eskalacji problemu. Gdy autorzy artykułu z pisma Lecture Notes in Computer Science (LNCS) sprawdzili, za pośrednictwem jakich urządzeń ludzie łączą się z Facebookiem, okazało się, że dla ok. 70% numerem jeden pozostawał telefon (miał on być wygodniejszy/poręczniejszy od tradycyjnego komputera czy laptopa). Wg Brytyjczyków, wskazuje to potrzebę natychmiastowego uzyskania dostępu do kojącego kontentu.
  21. Na filmach przyrodniczych często widzimy polujące w grupie samice lwów. Samce rzadko biorą udział w tego typu przedsięwzięciach. Dlatego też naukowcy zastanawiali się, czy nie są one zależne od pożywienia zdobywanego przez samice. Co prawda pojawiały się sugestie, że samce mogą polować w gęstych zaroślach, jednak prowadzenie badań wśród wysokich traw czy krzewów jest trudne i niebezpieczne. Scott Loarie i Greg Asner z Carnegie Institution for Science wpadli na pomysł, w jaki sposób można sprawdzić zaangażowanie samców. We współpracy z Craigiem Tamblingiem z University of Pretoria wykorzystali samolot wyposażony w laserowy skaner LiDAR. Za jego pomocą wykonali mapę 3D sawanny. Później na mapę nanieśli dane z nadajników GPS, w które wyposażono 7 lwów z Parku Narodowego Krugera. Uczeni sprawdzali, gdzie lwy przebywały i gdzie znaleziono ich ofiary. Badania wykazały, że w ciągu dnia zarówno samce jak i samice przebywają najczęściej w gęstych zaroślach. Tam odpoczywają. Po zmroku samice przenoszą się na otwarte tereny, gdzie, korzystając z dobrej widoczności wokół, mogą odpoczywać i wspólnie polować. Samce pozostają w zaroślach i tam polują. W przeciwieństwie do samic nie muszą ze sobą współpracować. W gęstwinie łatwiej im podejść ofiarę. Naukowcy zauważają, że badania wykazały, iż jeśli chcemy chronić lwy, musimy zadbać o to, by tereny, na których przebywają, składały się nie tylko z otwartych przestrzeni, ale również z gęstej roślinności. Tam bowiem samotnie polują samce. Uczeni podkreślili, że ich spostrzeżenia muszą zostać jeszcze potwierdzone badaniami w innych częściach Afryki. Już teraz jednak wiadomo, że będą miały one duże znaczenie dla sposobu zarządzania parkami narodowymi i innymi obszarami chronionymi.
  22. Były prezes ds. naukowych jednej z firm współpracujących z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym został skazany na rok więzienia za kupno... pirackiego oprogramowania od rosyjskich i chińskich hakerów. Wronald Best był jednym z głównych klientów witryny Crack99.com. Kupował tam programy do projektowania, które następnie wykorzystywał w pracy. Best przyznał, że pirackie oprogramowanie posłużyło mu do projektowania części do śmigłowców - w tym Black Hawka i Marine One - części do rakiet Patriot, radarów policyjnych oraz alkomatu. Mężczyzna został oskarżony o to, że wręcz zachęcał Rosjan i Chińczyków, by łamali zabezpieczenia programów, dzięki czemu mógł ich używać. Śledztwo wykazało, że Best kontaktował się z około 35 crackerami i kupił od nich ponad 60 programów o łącznej wartości 2,3 miliona USD. Zapłacił za programy ponad 6000 USD. Śledczych martwi też fakt, że zaawansowane oprogramowanie do projektowania, którego nie wolno eksportować, mogło wpaść w niepowołane ręce. Prokuratorzy domagali się dla Besta trzech lat więzienia. Jego obrońca przypomniał jednak, że zwykle sprawy związane z piractwem i zachęcaniem do piractwa kończą się wyrokiem poniżej 12 miesięcy więzienia.
  23. Rheobatrachus to wymarły od lat 80. XX w. rodzaj płazów bezogonowych. Krótko po odkryciu wyginęły oba tworzące go gatunki: południowy (żołądkoród południowoqueenslandzki; Rheobatrachus silus) i północny (R. vitellinus). Zwierzęta te połykały własne zapłodnione jaja, a ich żołądek zamieniał się w inkubator czy jak kto woli - macicę. Samice przestawały wytwarzać kwas solny, a w ciągu 6 tygodni rozdęty przez kijanki żołądek doprowadzał do zapadnięcia płuc (wtedy koniecznością stawało się oddychanie przez skórę). R. silus odkryto w 1972 r., trzeba było jednak kolejnych 2 lat, by ktokolwiek zwrócił na te płazy uwagę. Wtedy bowiem Mike Tyler ujawnił, jak nietypowo się rozmnażają. Choć naukowiec przekonywał, jak mógł, inni biolodzy często nie wierzyli w barwne historie o żabkach wystawiających głowy z pyska matki. W 1981 r. na łamach Animal Behaviour ukazał się artykuł pracowitego Taylera o żołądkorodzie (Oral birth of the young of the gastric brooding frog Rheobatrachus silus). Co ciekawe, doniesieniami zainteresowali się lekarze, bo skoro zwierzę było w stanie zatrzymać produkcję kwasu solnego, mogło to zmienić los chorych z wrzodami czy nadkwasotą. Wg Mike'a Archera z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, ostatniego żołądkoroda widziano na wolności w 1979 lub 1980 r., a ostatni egzemplarz hodowlany zginął w 1983 r. W 1984 r. w Parku Narodowym Eungella odkryto inny gatunek z tego samego rodzaju, R. vitellinus, ale rok później trzeba już było ogłosić jego wyginięcie. Nikt tak naprawdę nie wie, czemu przedstawiciele rodzaju Rheobatrachus wymarli. Może zawiniła polityka leśna, a może te gatunki były wczesnymi ofiarami Batrachochytrium dendrobatidis, grzyba wywołującego chytrydiomykozę (łac. chytridiomycosis). Na szczęście dla wszystkich Mike Tyler miał w zamrażarce parę żołądkorodów południowoqueenslandzkich. Archer zastosował transfer jądra komórki somatycznej do komórki jajowej płazów z rodzaju Mixophyes. Niestety, choć powstawały dzielące się embriony, rozwój zatrzymywał się na etapie gastrulacji. Niezrażeni Australijczycy mają jednak nadzieję, że ożywienie Rheobatrachus się powiedzie, bo zaistniały problem ma charakter czysto techniczny, a nie biologiczny. Choć od 2 lat sytuacja ciągle się powtarza, a dawczynie składają jaja tylko raz w roku, Archer wierzy w powodzenie swojej misji i w wydatną pomoc Roberta Lanzy, specjalisty od komórek macierzystych. Zdjęcie niezwykłej żaby można zobaczyć w internecie.
  24. Żyjąca w Ameryce Północnej jaskółka rdzawoszyja to prawdopodobnie kolejny gatunek, który ewoluuje w odpowiedzi na zmiany, jakie w jej środowisku wprowadza człowiek. W USA każdego roku samochody zabijają 80 milionów ptaków. Jaskółka, która często gniazduje na mostach, jest szczególnie narażona na niebezpieczeństwo. Charles Brown, naukowiec z University of Tulsa, od 30 lat zbiera i bada martwe jaskółki. Zauważył, że od lat 80. liczba zabitych ptaków spada, pomimo iż zakładają one coraz więcej gwiazd przy drogach. Z badań Browna wynika, że zabite zwierzęta mają średnio dłuższe skrzydła niż ptaki, które w celach porównawczych są łapane w sieci. Co więcej, skrzydła żywych ptaków stają się coraz krótsze. Zdaniem specjalistów, wszystko wskazuje na to, że skracanie się skrzydeł ma związek z ruchem drogowym. Posiadaczowi krótkich skrzydeł łatwiej jest się poderwać do lotu i łatwiej w locie manewrować. Ma zatem większe szanse, by uniknąć zderzenia z pojazdem. Możliwe jest też inne, jak najbardziej naturalne, wytłumaczenie. Podczas wyjątkowo zimnego maja 1996 roku około połowa gniazdujących ptaków zginęła z głodu. Po tym miesiącu Brown zauważył, że średnia długość skrzydeł ptaków znacznie spadła. Prawdopodobnie zwierzęta o krótszych skrzydłach lepiej radziły sobie z łapaniem owadów. Warto jednak zauważyć, że Brown mówi o ciągłym skracaniu się skrzydeł już od 30 lat.
  25. Na Xu i Mao Sun z Beihang University wykorzystali model matematyczny, by przeanalizować lot trzmieli przy różnych prędkościach. Okazało się, że owady te są niestabilne w czasie zawisania i ruchu z niewielką szybkością oraz neutralne lub słabo stabilne przy wyprawach odbywanych ze średnią i dużą prędkością. Niestabilność przy zawisaniu jest głównie skutkiem bocznego ustawienia skrzydeł (pojawia się dodatni moment wywracający). Gdy prędkość się zwiększa, skrzydła są wyginane ku tyłowi, przez co stabilność lotu wzrasta. Posługując się uśrednionymi pomiarami wielkości i kształtu skrzydeł, wagi oraz sił działających ku górze i ku dołowi, Chińczycy sprawili, że pod względem matematycznym stabilność lotu machającego skrzydłami owada można było analizować podobnie jak parametry ruchu "sztywnego" aeroplanu. Badając mechanikę lotu, specjaliści bazowali na swoim modelu, a nie na obserwacji żywych owadów. Eliminując element aktywnej kontroli, podejście obliczeniowe pozwoliło symulować naturalną stabilność ruchu machającego - wyjaśnia Sun. Xu i Sun przyjęli, że generalnie płaskie skrzydła trzmieli zaokrąglają się przy brzegach, a ich grubość to ok. 3% długości. Autorzy artykułu z Journal of Theoretical Biology podkreślają, że by określić ogólną stabilność lotu, należy uwzględnić zarówno ruch w pionie, jak i w poziomie. Duet ma nadzieję, że zdobyte informacje przydadzą się robotykom pracującym nad latającymi maszynami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...