Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Android potwierdził swoją dominację na rynku smartfonów, a Windows Phone po raz pierwszy zajął trzecią pozycję pod względem sprzedaży. Jak wynika z badań IDC, w pierwszym kwartale bieżącego roku smartfony z systemami Android oraz iOS stanowiły aż 92,3% wszystkich sprzedanych urządzeń. Na trzecim miejscu znajdziemy Windows Phone, który pokonał BlackBerry. Producenci smartfonów z Androidem oraz Apple dostarczyli łącznie 199,5 miliona urządzeń, czyli o 59,1% więcej niż w pierwszym kwartale ubiegłego roku. Udziały Androida i iOS-a to zdecydowana większość rynku w pierwszym kwartale, ale jeśli wyraźniej przyjrzymy się wynikom zobaczymy, że wśród innych platform dochodzi do przetasowań, a rynek poszukuej alternatyw. Windows Phone zyskał na partenerstwie z Nokią, a nowe urządzenia BlackBerry BB10 w ciągu pierwszego kwartału sprzedaży znalazły ponad milion nabywców - stwierdził Ramon Llamas z IDC. Zajęcie przez Windows Phone trzeciego miejsca dowodzi, że obrana przez Microsoft i Nokię strategia jest właściwa. Jednak biorąc pod uwagę niewielką liczbę sprzedanych urządzeń obie firmy muszą w przyszłości lepiej się sprawować, by umocnić swoją pozycję i stać się realną alternatywą dla Androida i iOS-a - dodał analityk Kevin Restivo. Liderem rynku androidowych urządzeń pozostaje Samsung, do którego w pierwszym kwartale należało 41,1% rynku Androida. Rywale znaleźli się daleko w tyle, z jednocyfrowymi wynikami, a za nimi znajdziemy całą masę niewielkich producentów, których udziały nie przekraczają 1 procenta. O dużym sukcesie może mówić Apple, który w ciągu pierwszych trzech miesięcy bieżącego roku sprzedał więcej iPhone'ów niż w którymkolwiek z wcześniejszych kwartałów. Mimo to spadają zarówno rynkowe udziały jego systemu, jak i zmniejsza się wzrost sprzedaży w porównaniu ze wzrostem całego rynku. Największy przyrost udziałów zanotował natomiast Windows Phone. System zawdzięcza to głównie Nokii, gdyż aż 79% smartfonów z Windows Phone pochodziło od tego właśnie producenta. Od czasu premiery rodziny Lumia Nokia sprzedała 20,3 miliona telefonów z Windows Phone. Urządzenia z tym systemem oferują też inni producenci, ale jest on dla nich tylko alternatywą dla najważniejszego dla nich Androida. Mocny wzrost Windows Phone wskazuje jednak, że system zdobywa zainteresowanie klientów i producentów. BlackBerry wciąż notuje poważne dwucyfrowe spadki sprzedaży. Ogółem w pierwszym kwartale 2013 roku sprzedano 162,1 miliona urządzeń z Androidem, czyli o 79,5% więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Rynkowy udział androidowych urządzeń zwiększył się z 59,1 do 75,0 procent. Sprzedaż urządzeń z iOS-em zwiększyła się z 35,1 do 37,4 miliona sztuk (6,6%), ale rynkowy udział skurczył się z 23,0 do 17,3%. Rekordzista, Windows Phone, zanotował wzrost sprzedaży z 3 do 7 milionów urządzeń (133,3%) i wzrost udziałów rynkowych z 2,0 do 3,2%. Sprzedaż BlackBerry spadła z 9,7 do 6,3 miliona sztuk (-35,1%), a udziały rynkowe zmniejszyły się z 6,4 do 2,9%. Znaczne spadki zanotował też Linux (z 3,6 do 2,1 miliona urządzeń) oraz Symbian (z 10,4 do 1,2 miliona).
  2. Filmowiec Steven Elkins od dawna poszukuje legendarnego Ciudad Blanca (Białego Miasta). Najpierw analizował zdjęcia satelitarne lasów deszczowych z rejonu Mosquitia w Hondurasie, później, gdy poczyniono znaczne postępy w zakresie technologii LiDAR, szukał prywatnych inwestorów, którzy sfinansowaliby mapowanie 3 szczególnie obiecujących obszarów. Pasjonatowi udało się zabrać do Hondurasu specjalistów z Uniwersytetu w Houston i w zeszłym roku ekipa poinformowała o odkryciu czegoś, co wyglądało na fundamenty i wzgórza osady. Nieupubliczniane wcześniej zdjęcia miały zadebiutować na tegorocznym Meeting of Americas w Cancún. William Carter, Juan Fernandez-Diaz i Ramesh Shrestha zainstalowali swój sprzęt na pokładzie wolno i nisko latającego samolotu, który krążył nad gęstą dżunglą. LiDAR bombardował teren pulsami lasera. Analiza obrazu, przeprowadzona m.in. przez archeologa z Uniwersytetu Stanowego Colorado Christophera Fishera, wykazała, że na przeszukiwanym terenie mogły się znajdować rozległe ruiny. Kompleks kopców i fundamentów stawał się lepiej widoczny, gdy z danych LiDAR odfiltrowało się promienie lasera odbite od koron. Wykorzystujemy LiDAR do odszukiwania kształtów linearnych i prostokątów. Natura ich nie tworzy, dlatego wskazują one na ewentualne działania ludzkie - wyjaśnia Stephen Leisz, kolega Fishera z uczelni. Nie pokażemy wszystkiego, bo chcemy chronić stanowisko przed łowcami skarbów i rabusiami. Kolejnym ważnym krokiem będzie zbadanie struktur widzianych z powietrza przez archeologów [ma to nastąpić jeszcze w tym roku] - podkreśla Elkins. Pogłoski o istnieniu Ciudad Blanca krążą co najmniej od 1526 r. Wzmianka na ten temat pojawiła się w liście Hernána Cortésa. Konkwistador donosił Karolowi I o prowincji w Hondurasie, która dorównując Meksykowi pod względem wielkości miast i wiosek, miała być jednocześnie zamożniejsza.
  3. Jak już wcześniej informowaliśmy, azotek boru wydaje się idealnym towarzyszem grafenu. Teraz zespół Romana Gorbacheva z University of Manchester wykazał, że oba materiały pozwalają na przeprowadzenie nowatorskich badań fizycznych i badanie struktur, o których istnieniu dotychczas tylko teoretyzowano. Naukowcy informują, że po nałożeniu warstwy grafenu na warstwę azotku boru - zwanego też "białym grafenem" - doszło do gwałtownej zmiany właściwości elektronicznych grafenu i pojawienia się tzw. motyla Hofstadtera. Taką nazwę nosi fraktalna struktura widma elektronowego. Przewidział ją w 1976 roku Douglas Hofstadter. Teraz po raz pierwszy udało się eksperymentalnie udowodnić istnienie motyla Hofstadtera. Jedną z najbardziej interesujących właściwości grafenu jest jego wysokie przewodnictwo. Elektrony pędzą w nim znacznie szybciej niż w miedzi. Jest to możliwe dzięki niezwykłemu wzorcowi, w jaki układają się elektrony w grafenie. Powstają wówczas podobne do neutrin tzw. fermiony Diraca. Dotychczas badanie tych cząstek wymagało wykorzystywania olbrzymich akceleratorów. Grafen umożliwia badanie ich za pomocą biurkowego zestawu. Teraz uczeni z Manchesteru odkryli sposób na klonowanie fermionów Diraca. Po nałożeniu grafenu na azotek boru wędrujące w grafenie elektrony "czują" poszczególne atomy boru i azotu. To powoduje, że elektrony reorganizują się w taki sposób, że tworzą liczne kopie oryginalnych fermionów Diraca. Okazuje się, że kolejne klony powstają po przyłożeniu pola magnetycznego. Układają się one wówczas we wspomnianego na wstępie motyla Hofstadtera. Jednak w dokonanym właśnie odkryciu najważniejsze jest udowodnienie, że możliwa jest modyfikacja właściwości jednoatomowych warstw różnych materiałów poprzez układanie ich jeden na drugim. Prace te pokazują, że możemy tworzyć nowe materiały układając ich warstwy w pożądanej kolejności - mówi profesor Andre Geim, jeden z odkrywców grafenu, współautor opisywanych badań. Doktor Gorbachev dodał: Przygotowaliśmy różne zestawy jednoatomowych materiałów, podobnych do grafenu, a potem układaliśmy je jeden na drugim. Jeszcze kilka lat temu możliwość stworzenia takich sztucznych kryształów to było science-fiction, Teraz mamy je w naszym laboratorium. Pewnego dnia mogą znaleźć się w używanych przez ciebie gadżetach. To ważny krok wychodzący poza prosty grafen. Stworzyliśmy podstawy do prowadzenia nowego rodzaju badań, które wydają się ważniejsze i dające więcej wiedzy niż badania nad samym grafenem - podsumował Geim.
  4. Naukowcy sporządzili pierwszą na świecie mapę zagrożonych wyginięciem wyjątkowych ssaków, płazów i koralowców. Miała ona unaocznić fakt, że choć zidentyfikowano obszary krytyczne dla zachowania różnych gatunków, chroni się tylko minimalną ich część (w przypadku ssaków 5, a płazów 15%). Projekt EDGE (Evolutionarily Distinct and Globally Endangered) powstał z inicjatywy Londyńskiego Towarzystwa Zoologicznego. Jak można przeczytać na witrynie przedsięwzięcia, biokartografowie skupili się na gatunkach unikalnych pod względem wyglądu, zachowania oraz genetyki, w przypadku których nie można znaleźć podobnych zwierząt lub są one nieliczne. Dla każdego gatunku wyliczano wskaźnik unikalności ewolucyjnej (ED, od ang. Evolutionary Distinctiveness). Analizując drzewo filogenetyczne, naukowcy mogą stwierdzić, że gdy 3 gatunki są w identycznym stopniu zagrożone wyginięciem, to rozdzielając fundusze i nakłady pracy, należałoby dać pierwszeństwo np. gatunkowi A, bo jego wskaźnik ED jest wyższy od wskaźnika gatunków B czy C (te ostatnie mają krewnych). Najbardziej unikalnym ssakiem świata okazał się mrównik (Orycteropus afer), a w przypadku płazów na pierwszym miejscu listy umieszczono Rhinophrynus dorsalis. Drugi ze wskaźników cząstkowych (GE, od ang. Globally Endangered) bazuje na klasyfikacji Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. Im wyższy stopień zagrożenia wyginięciem, tym wyższa wartość GE. Wskaźniki ED i GE mnoży się przez siebie, uzyskując dla każdego gatunku ogólny wskaźnik EDGE. Do grupy gatunków EDGE trafiły taksony, w przypadku których wskaźnik ED przekracza średnią i które uznaje się za narażone, zagrożone lub krytycznie zagrożone wyginięciem. Obecnie wśród ssaków wyodrębnia się 502 gatunki EDGE (stanowią one ~9% wszystkich gatunków ssaków). Sytuacja płazów jest gorsza. Tutaj liczba EDGE sięga 799 (~14%). Za gatunki potencjalnie EDGE uznaje się zwierzęta z wysokim wskaźnikiem ED i niejasnym statusem zagrożenia. Gdy w przypadku ssaków skupimy się wyłącznie na historii ewolucyjnej, najbardziej wyjątkowe gatunki [...] będą przeważnie występować w Ameryce Południowej. Jeśli jednak uwzględni się dodatkowo zagrożenie, ognisko uwagi przesunie się na południowo-wschodnią Azję, bo tam zmiana przeznaczenia gruntów zachodzi wyjątkowo szybko [...] - wyjaśnia prof. Jonathan Baille. Mapowanie wykazało, że obszary priorytetowe ssaków i płazów się ze sobą nie pokrywają.
  5. Brytyjsko-kanadyjski zespół naukowców trafił na podziemne odizolowane od ponad miliarda lat zbiorniki z wodą. Już teraz wiadomo, że zawierają one olbrzymią liczbę związków chemicznych koniecznych do podtrzymania życia. To może być najstarsza woda na Ziemi i może zawierać życie. Co więcej, skały, w których je znaleziono, są podobne do skał występujących na Marsie, a to daje nadzieję, że podobne zbiorniki mogą znajdować się na Czerwonej Planecie. Wodę bogatą w wodór, metan oraz izotopy helu, neonu, argonu i ksenonu znaleziono dzięki wierceniom wykonanym w jednej z kanadyjskich kopalń na głębokości 2,4 kilometra pod powierzchnią ziemi. Płyn zawiera duże ilośći wodoru, tyle, ile występuje go w kominach hydrotermalnych na dnie oceanów. Wodór i metan, pochodzące zarówno z reakcji zachodzących między wodą a skałami jak i z oddziaływania na wodę radioaktywnych pierwiastków zawartych w skałach, mogą stanowić źródło energii dla mikroorganizmów odciętych od dostępu światła. Woda znajduje się w skałach, których wiek oceniono na 2,7 miliarda lat. Początkowo nikt nie przypuszczał, że może być równie stara, jednak przełomowa technologia datowania opracowana na University of Manchester wykazała, że liczy sobie ona co najmniej 1,5 miliarda lat, a być może znacznie więcej. Dotychczas równie wiekową wode znajdowano w malutkich porach skalnych w kopalniach. Nie była ona w stanie podtrzymać życia. Jednak woda z kanadyjskiej kopalni przecieka przez skały w tempie niemal 2 litrówna minutę. Jej charakterystyki są podobne do młodszej wody znalezionej na głębokości 2,8 kilometra w Afryce Południowej, która zawiera mikroorganizmy. Główny autor badań, doktor Greg Holland z Lancaster University mówi, że nasi kanadyjscy koledzy próbują się teraz dowiedzieć, czy woda zawiera życie. To czego możemy być pewni, to fakt, iż zidentyfikowaliśmy sposób, w jaki planety mogą tworzyć i przez miliardy lat zachowywać środowisko przyjazne życiu. To pokazuje, że istnieje możliwość znalezienia podobnego środowiska pod powierzchnią Marsa, niezależnie od tego, jak niegościnne warunki panują na powierzchni planety. Profesor Chris Ballentine z University of Manchester dodaje: Oczywiście kwestie dotyczące życia na Marsie czynią nasze prace niezwykle ekscytującymi. Jednak opracowane przez nas przełomowe technologie datowania starej wody pozwalają również na obliczenie światowego tempa produkcji metanu w skałach. Te same techniki mogą zostać wykorzystane do sporządzenia charakterystyk starych, głęboko położonych zbiorników wodnych, których można użyć do składowania dwutlenku węgla. Poniżej prezentujemy film przedstawiający zbieranie próbek wspomnianej wody.
  6. Analizując dane z National Health and Nutrition Survey (NHANES), naukowcy zauważyli, że u obecnych użytkowników marihuany poziom insuliny na czczo pozostaje znacząco niższy, mniejsze jest też prawdopodobieństwo, że wystąpi u nich insulinooporność. Wyniki są istotne statystycznie nawet po wykluczeniu chorych ze zdiagnozowaną cukrzycą. Zespół z kilku ośrodków przyglądał się danym 4657 pacjentów z lat 2005-2010. Ponieważ wszyscy wypełniali kwestionariusz dotyczący narkotyków, naukowcy wiedzieli, że w grupie znalazło się 579 czynnych użytkowników marihuany, a 1975 osób miało kontakt z konopiami w przeszłości. Resztę próby (2103) stanowili ludzie, którzy nigdy nie zażywali żadnej postaci Cannabis sativa. Poziom insuliny i glukozy na czczo określano w próbkach krwi pobranych po 9-godzinnym poście. Wskaźnik insulinooporności wyliczano w modelu homeostatycznym HOMA-IR. U ludzi przyznających się do zażywania marihuany w ubiegłym miesiącu zaobserwowano 3 korzystne zjawiska: wzrost poziomu dobrego cholesterolu HDL oraz spadek wskaźnika HOMA-IR oraz stężenia insuliny na czczo. Związki te były słabiej zaznaczone u ochotników, którzy zażyli marihuanę co najmniej raz, ale nie w ciągu ostatnich 30 dni. Oznacza to, że wpływ narkotyku na insulinę oraz insulinooporność zaznacza się niedługo po zażyciu. W porównaniu do osób stroniących od konopi, u czynnych palaczy poziom insuliny na czczo był o 16% niższy. Przyglądając się wymiarom ochotników, Amerykanie zauważyli, że palenie marihuany wiązało się z mniejszym obwodem w talii (otyłość brzuszną uznaje się za czynnik ryzyka cukrzycy). Wcześniejsze studia epidemiologiczne wykazały, że częstość występowania otyłości i cukrzycy wśród użytkowników konopi jest niższa niż u osób, które nigdy się z nimi nie zetknęły. Sugeruje to, że istnieje związek między kannabinoidami a obwodowymi procesami metabolicznymi. My jako pierwsi badaliśmy zależności między zażywaniem marihuany a glukozą/insuliną na czczo oraz insulinoopornością - podkreśla dr Murray A. Mittleman z Beth Israel Deaconess Medical Center. Jak przyznaje Hannah Buettner, na razie nie wiadomo, jaki mechanizm odpowiada za korzystny wpływ marihuany na glikemię oraz czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Badacze zastrzegają jednocześnie, że nie da się wykluczyć, że wypełniając kwestionariusz, ochotnicy zaniżali dane, a gdyby rzeczywiście tak było, mogłoby się okazać, że związki są nieistotne statystycznie.
  7. W Sądzie Okręgowym dla Północnego Okręgu Kalifornii złożono poprawioną wersję pozwu zbiorowego, którego autorzy oskarżają Google'a o to, że za pomocą systemu Android nielegalnie zbiera i umożliwia innymi nielegalne zbieranie nadmiernej ilości danych na temat użytkowników, nie wyświetlając przy tym ostrzeżenia ani nie prosząc o zgodę na takie działania. Pierwotnie pozew taki pojawił się w styczniu 2012 roku, jednak w marcu bieżącego roku został odrzucony przez sędziego Jeffreya White'a. Sędzia White uznał, że powodzi nie wykazali jasno, w jaki sposób działania Google'a przyniosły im szkodę. Zezwolił jednak na poprawienie i ponowne złożenie skargi. Zgodnie z zaleceniem sądu, powodzi podali dodatkowe fakty wyjaśniające wiele nieścisłości. Poprawiony wniosek zawiera też fakty związane z nowymi odkryciami dotyczącymi ciągłych domniemanych naruszeń prywatności przez Google'a, w tym udostępniania danych osobowych bez pełnej świadomości lub wiedzy konsumenta. Sądzimy, że obecnie nasz pozew wyjaśnia wszelkie podniesione przez sąd wątpliwości. Skupiliśmy się na naruszeniu przez Google'a dwóch ustaw - jednej federalnej i jednej stanowej - oświadczył prawnik powodów, William Audet. Głównym celem pozwu jest, jak twierdzi Audet, zmuszenie Google'a do ujawnienia wszelkich informacji na temat swoich praktyk zbierania danych oraz informacji na temat aplikacji dla Androida, które niezależni developerzy rozpowszechniają za pośrednictwem sklepu Google'a. W 36-stronicowym pozwie oskarżono Google'a o umieszczenie w systemie Android całej serii obejść, dzięki którym autorzy aplikacji mogą zbierać dane na temat ich użytkowników. Wyszukiwarkowy koncern umożliwia ponoć zbierania danych geolokalizacyjnych, informacji o wieku i płci, kodów pocztowych, aktywności użytkownika, identyfikatorów urządzenia i innych informacji pozwalających na zidentyfikowanie konkretnej osoby. Google zostało też oskarżone o podejmowanie kroków mających na celu uniemożliwienie użytkownikowm zablokowania zbierania danych. Przykładem takiego działania miało być, m.in., usunięcie ze sklepu Google Play aplikacji AdBlock Plus. Google, podobnie jak np. Facebook czy Apple, jest często oskarżany o naruszenie prywatności użytkowników.
  8. Najbardziej znany łowca planet, Teleskop Keplera, uległ poważnej awarii. NASA informuje, że urządzenie znajduje się w Thruster-Controlled Safe Mode. Agencja zdobyła informacje, z których wynika, że Kepler powoli obraca się w niekontrolowany sposób. Połączenie z teleskopem jest aktywne, jednak zanika i pojawia się w miarę obracania się Keplera. Inżynierowie próbowali wydać teleskopowi polecenie ustabilizowania swojej pozycji. Dzięki temu dowiedzieli się, że doszło do awarii kolejnego z czterech kół zamachowych, które są wykorzystywane do precyzyjnego ustawiania urządzenia bez konieczności uruchamiania silników i zużywania paliwa. Pierwsze koło zawiodło w połowie 2012 roku, jednak teleskop pracował normalnie, gdyż do utrzymania pozycji wystarczą 3 koła zamachowe. Keplera wprowadzono ponownie w Thruster-Controlled Safe Mode. Specjalny zespół analizujący sytuacja awaryjne - Anomaly Review Board - jednogłośnie uznał, że mamy do czynienia z awarią koła zamachowego. Obecnie trwają prace nad wprowadzeniem Teleskopu Keplera w tryb Point Rest State. W trybie tym urządzenie zużywa minimalną ilość paliwa, a jednocześnie utrzymywana jest z nim stała łączność. Oprogramowanie potrzebne do włączenia Point Rest State zostało wgrane na komputery pokładowe w ubiegłym tygodniu, a przed kilkunastoma godzinami wgrano parametry, które będą wykorzystywane podczas Point Rest State. NASA zapewnia, że Kepler jest stabilny i bezpieczny dopóty, dopóki ma paliwo. W Thruster-Controlled Safe Mode paliwa wystarczy mu na wiele miesięcy, w Point Rest State - na całe lata. Gdy Kepler zostanie wprowadzony w Point Rest State będzie znajdował się pod ścisłym nadzorem z Ziemi, W kolejnych dniach i tygodniach będą odbywały się narady, których zadaniem będzie opracowanie planu przywrócenia normalnej pracy Keplera. Eksperci spróbują uruchomić koło, które uległo awarii. Rozważą też wykorzystanie trybu hybrydowego, w którym teleskop korzysta zarówno z kół jak i z silników. Nie wiadomo, czy możliwy będzie powrót Keplera do stanu pozwalającego na wykonywanie bardzo precyzyjnych pomiarów fotometrycznych. Nawet jeśli doszłoby do kolejnych awarii i zapadłaby decyzja o zakończeniu misji, Teleskop dostarczył na Ziemię już takiej ilości danych, że jej analizy będą trwały przez kolejne lata. Teleskop Keplera trafił w przestrzeń kosmiczną w 2009 roku. W listopadzie 2012 roku zakończył główną część misji i rozpoczął rozszerzony etap badań. Dotychczas odkrył około 120 planet pozasłonecznych i około 3000 kandydatów na planety. Zarejestrował tez istnienie ponad 2000 systemów gwiazd podwójnych. Wielokrotnie informowaliśmy o niezwykłych osiągnięciach Teleskopu Keplera.
  9. Choć odkrywca kultury minojskiej Arthur Evans uważał, że jej twórcy pochodzili z Egiptu (natrafiwszy na pałac w Knossos, archeolog zwracał uwagę na podobieństwa w sztuce obu cywilizacji), badania genetyczne wykazały, że Minojczycy byli Europejczykami. Aby przetestować Evansowską hipotezę na temat egipskiego, ewentualnie libijskiego pochodzenia Minojczyków, naukowcy przeanalizowali mitochondrialne DNA z 37 szkieletów, które 4400-3700 lat temu pochowano w jaskiniowym ossuarium (Ayios Charalambos) na równinie Lassithi. Porównano je z mtDNA przedstawicieli 135 współczesnych i historycznych populacji Europy i Afryki. Z relacji George'a Stamatoyannopoulosa z Uniwersytetu Waszyngtońskiego wynika, że Minojczycy okazali się "bardzo podobni do neolitycznych Europejczyków i współczesnych Kreteńczyków [a zwłaszcza mieszkańców równiny Lassithi]". W żadnym razie nie przypominali jednak grup z Egiptu czy Libii. Wszystko wskazuje więc na to, że cywilizacja minojska powstała dzięki wysiłkowi miejscowych, a nie za sprawą uciekinierów z północnego Egiptu, którzy ok. 5 tys. lat temu zostali wygnani przez najeźdźców z południa. Stamatoyannopoulos podkreśla, że w owym czasie w rejonie śródziemnomorskim panowało spore ożywienie. Minojczycy na pewno kontaktowali się z afrykańskimi sąsiadami, stąd podobieństwa w sztuce. Wyniki sugerują, że Minojczycy byli potomkami rolników z Anatolii, którzy dotarli do Europy ok. 9 tys. lat temu. Skoro tak, praminojski mógł się rozwinąć z języka praindoeuropejskiego.
  10. W przyszłym tygodniu, 21 maja, Microsoft oficjalnie zdradzi informacje na temat swojej nowej konsoli. Dotychczas pojawiające się się pogłoski mówiły, że urządzenie będzie nazywało się Xbox 720 lub Xbox Infinity, podobno też ma korzystać z systemu DRM, który uniemożliwi uruchamianie gier z drugiej ręki. Można przypuszczać, że nowa konsola z Redmond będzie miała specyfikację podobną do ogłoszonej niedawno PlayStation 4. Urządzenie Sony korzysta z 8 gigabajtów pamięci RAM oraz GPU i CPU produkcji AMD. Nvidia nie jest zainteresowana rynkiem konsoli, zatem najprawdopodobniej w Xboksie również znajdą się kości AMD. Konsola Sony ma podobno kosztować 400-500 dolarów. Pogłoski mówią, że Microsoft zaoferuje swoją konsolę za 500 USD. Mogą jednak pojawić się wersje za 200-300 dolarów, a niższa cena będzie wiązała się z koniecznością obejrzenia wyświetlanych reklam. Podobno Microsoft pracuje też nad urządzenie Kinect korzystającym ze standardu 1080p.
  11. Phil Lyall, hodowca jabłek z okolic Ottawy, tak przejął się zapowiadanymi przymrozkami, że wynajął helikopter, który przez całą noc latał nad jego 10-ha sadem. Chciał w ten sposób zepchnąć ciepłe powietrze z powrotem w kierunku ziemi. W ciągu 2 lat Kanadyjczyk 2-krotnie skorzystał z kosztownej metody. W zeszłym roku udało mu się podnieść temperaturę z -3 do +3 stopni Celsjusza. Jak tłumaczy Lyall, gdy słupek zatrzyma się w okolicach zera, plony z jego sadu spadną o ok. 10%, lecz przy niższych wskazaniach zimno może wyeliminować aż 90% pąków kwiatowych lub zawiązków. Walcząc o zbiory (i dochody), Lyall postanowił pójść za przykładem hodowców z Argentyny czy Nowej Zelandii, którzy ponoć już od jakiegoś czasu uciekają się do ratowniczych lotów nad drzewami owocowymi.
  12. US Navy poinformowała o pierwszym w historii starcie bezzałogowego samolotu z pokładu lotniskowca. Wczoraj, 14 maja, u wybrzeży Virginii z pokładu USS George H. W. Bush wzbił się w powietrze X-47B Unmanned Combat Air System (UCAS-D). Dzisiaj byliśmy świadkami niewielkiego ale znaczącego kroku w przyszłość naszej Marynarki Wojennej i rozpoczynamy integrację bezzałogowych systemów z najbardziej złożonym środowiskiem bojowym: pokładem startowym lotniskowca atomowego - powiedział wiceadmirał David Boss, dowódca Lotnictwa Wojskowego Marynarki Wojennej. Bezzałogowy samolot po starcie wykonał kilka niskich przelotów nad lotniskowcem i po spędzeniu w powietrzu 65 minut wylądował bez przeszkód w bazie lotniczej Patuxent River. Test wykazał, że pojazd jest zdolny do startu z lotniskowca, bezpiecznego lotu w pobliżu okrętu oraz że możliwe jest bezproblemowe przekazanie kontroli nad nim pomiędzy okrętem wojennym a lotniskiem. Całość zadania przeprowadzono zgodnie z procedurami, nie zostało też naruszone bezpieczeństwo ruchu lotniczego. W ciągu najbliższych tygodni prowadzone będą kolejne testy X-47B podczas których samolot ma wielokrotnie zbliżać się do okrętu. Wojskowi nie wykluczają też przeprowadzenia operacji lądowania na lotniskowcu. Plan przewiduje, że do końca lata cały system ma być gotowy do pokazowego lądowania na pokładzie okrętu. Co ciekawe, lądowanie ma odbywać się całkowicie autonomicznie. Samolot korzysta z całej serii czujników, GPS-a i wewnętrzych map, które mają to umożliwić. Operator przejmuje nad nim kontrolę dopiero gdy maszyna jest na pokładzie. Nie zdecydowano się bowiem na powierzenie komputerom tak skomplikowanej operacji jak kołowanie na pokładzie lotniskowca. Bezzałogowe samoloty niosą ze sobą olbrzymie korzyści. Mają większy zasięg i mogą wziąć więcej ładunku, co z kolei oznacza, że lotniskowce, z których operują, mogą znajdować się w większej bezpieczniejszej odległości od wrogich brzegów. Samolot, na którego pokładzie nie ma człowieka, może wykonywać znacznie bardziej gwałtowne manewry, nie musi być wyposażony w systemy zabezpieczające pilota, zestrzelenie takiego samolotu nie wiąże się też z ewentualną śmiercią pilota czy jego wpadnięciem w ręce wroga. Dlatego też wojsko jest zainteresowane rozwojem pojazdów bezzałogowych. W przyszłym roku US Navy planuje przetestować operację tankowania w powietrzu X-47B. Przyszłość bezzałogowych samolotów wiąże się nie tylko z zastosowaniami militarnymi. Nad Wielką Brytanią przeleciał niedawno niewielki samolot pasażerski Jetstream. Przez 800 kilometrów wykorzystywał on komercyjne kanały powietrzne, a cywilny urząd lotniczy, który wydał zgodę na przeprowadzenie testu zasugerował, że myśli o chwili, w której samoloty pasażerskie będą pozbawione pilotów. Na pokładzie Jetstreama znajdował się co prawda pilot, ale przejął on kontrolę nad samolotem tylko podczas startu i lądowania, w trasie nie interweniował.
  13. Szef Belizeńskiego Instytutu Archeologii Jaime Awe poinformował, że firma budowlana zniszczyła jedną z największych majańskich piramid w kraju. Noh Mul, której wiek ocenia się na ok. 2300 lat, rozbierano buldożerem, a zdobyte w ten sposób kruszywo wykorzystywano do wypełnienia drogi. Zanim ktokolwiek się zorientował, z piramidy została tylko wewnętrzna część. Jak wspominają zawiadomieni w zeszłym tygodniu archeolodzy, niszczenie piramid podczas budowy szos jest w Belize prawdziwą plagą. Konstrukcja znajduje się na prywatnej ziemi, lecz zgodnie z belizeńskim prawem prekolumbijskie ruiny podlegają rządowej ochronie. Dr John Morris z Instytutu podkreśla, że robotnicy musieli wiedzieć, co burzą. Prokuratorzy zastanawiają się, czy nie postawić firmie zarzutów karnych. Na razie nie zakończyło się jednak policyjne śledztwo.
  14. Gdy mowa jest o wylesianiu Amazonii, zwykle wspomina się o utracie habitatów i kolejnych gatunków. Jego pozytywnym efektem ma być natomiast zwiększony przepływ w amazońskich rzekach, co z kolei pozwoli krajom Ameryki Południowej na pozyskiwanie większej ilości energii z hydroelektrowni. Jednak, jak sugeruje najnowsze studium, którego wyniki opublikowano w PNAS, deforestacja spowoduje, że przedłużą się okresy suche i produkcja elektrowni wodnych spadnie. Hydroelektrownie są niezwykle ważnym źródłem energii w Ameryce Południowej. Paragwaj pokrywa dzięki nim całe swoje zapotrzebowanie na energię, a nadwyżkę sprzedaje. Brazylia pozyskuje z elektrowni wodnych 80% używanej przez siebie energii i rozwija ten dział gospodarki. Opublikowane w PNAS badania skupiły się wokół potencjału energetycznego basenu rzeki Xingu. Obszar ten ma być terenem jednych z największych inwestycji energetycznych, od których zależy przyszłość Brazylii. Specjaliści szacują, że zapory i elektrownie, które mają być tam budowane, pokryją aż 40% wzrostu zapotrzebowania kraju na energię do końca bieżącej dekady. Jednak obliczenia robiono przy założeniu, że wylesianie Amazonii spowoduje zwiększenie przepływu w rzekach. Przypuszczenia takie wydają się uzasadnione. Drzewa i inne rośliny bardzo efektywnie pobierają wodę z gruntu i oddają ją przez liście w procesie ewapotranspiracji. Można zatem przypuszczać, że jeśli zabraknie drzew, więcej wody pozostanie w gruncie i trafi do rzek zwiększając ich przepływ. Obliczono, że w zależności od stopnia wylesienia będzie można z basenu Xingu pozyskać od 4 do 12 procent energii więcej niż obecnie. Jednak najnowsze badania sugerują, że deforestacja Amazonii może przynieść odwrotny skutek - dramatyczny spadek przepływu wody w rzekach. W ostatnich latach odkryto, że lasy tropikalne tworzą samonapędzający się system. Duże opady umożliwiają wzrost lasu, to zwiększa ewapotranspirację, co z kolei zwiększa opady. Autorzy badań wzięli pod uwagę ten właśnie mechanizm i odkryli, że jeśli wylesiania Amazonii sięgnie 15%, to przepływ wody w Xingu zmniejszy się od 6 do 13%. Przy 40-procentowym wylesieniu dojedzie do aż 30-procentowego spadku przepływu. Zmiany nie będą równo rozłożone w czasie. Przedłuży się sezon suchy i hydroelektrownie w tym czasie po prostu staną. Autorzy raportu oceniają, że z tego powodu elektrownie w basenie Xingu dostarczą jedynie 40% energii, którą mogłyby teoretycznie wyprodukować. Co więcej, autorzy ocenili, że jeśli wylesianie Amazonii będzie postępowało równie szybko co obecnie, to hydroelektrownie Xingu będą pracowały na 35% mocy. A to oznacza, że pokryją jedynie 3% zapotrzebowania Brazylii na energię. To jednak nie koniec złych wiadomości. Zwykle duże inwestycje przyciągają ludzi, a to tylko przyspieszy deforestację. Perspektywy produkcji energii jeszcze bardziej się pogorszą. Tym bardziej, że i bez tego modele klimatyczne przewidują, iż Amazonia będzie coraz bardziej sucha, a susze z roku 2005 i 2010 wydają się to potwierdzać.
  15. Badając kolekcję kości zagrożonych petreli hawajskich, które większość życia spędzają na otwartym morzu, naukowcy stwierdzili, że komercyjne rybołówstwo doprowadziło do drastycznych zmian w diecie tych ptaków. Zespół z Uniwersytetu Stanowego Michigan (MSU) oraz Instytutu Smithsona zauważył, że petrele zaczęły zjadać ofiary z niższych poziomów łańcucha pokarmowego, a zmiana menu zbiegła się w czasie z rozwojem przemysłowego rybołówstwa. Zapis kostny jest alarmujący, ponieważ sugeruje, że łańcuchy pokarmowe otwartych wód zmieniają się w dużym stopniu pod wpływem działalności człowieka - podkreśla Peggy Ostrom. Dieta petreli znajduje odzwierciedlenie w składzie ich kości, dlatego analizując stosunek 2 izotopów azotu - 14N i 15N - naukowcy mogli stwierdzić, przedstawicielami którego poziomu troficznego ptaki się pożywiały. Im wyższa wartości proporcji, tym większe zwierzę. Okazało się, że 4000-100 lat temu proporcja była wysoka, ale gdy rozwinęło się przemysłowe rybołówstwo, które ok. 1950 r. przekroczyło barierę szelfów kontynentalnych, jej wartości zaczęły spadać. Sugeruje to, że cały gatunek zaczął żerować na mniejszych rybach itp. Amerykanie podkreślają, że dotychczasowe badania koncentrowały się na wpływie rybołówstwa na wybrzeża, ale warto pamiętać o tym, że stanowią one niewielki ułamek Wszechoceanu. Niestety, jak tłumaczy Anne Wiley, była doktorantka MSU, a obecnie pracownica Instytutu Smithsona, przez brak zapisów historycznych nie określono wpływu rybołówstwa na większość zwierzęcych populacji otwartych wód. Naukowcom przyszły jednak z pomocą petrele hawajskie, które szukając pożywienia, spędzają nad tymi obszarami większość życia. Na przestrzeni tysięcy lat ich ofiarą padały różne ryby, kałamarnice i skorupiaki z dużej części północnego Pacyfiku, a dieta odcisnęła swoje piętno na kościach skrzydlatych myśliwych. Zwykle po śmierci szkielet zwierząt morskich opada na dno, jednak petrele rozmnażają się na lądzie. Helen James z Instytutu Smithsona przez 30 lat przemierzała ptasie lęgowiska z Hawajów. Po tym czasie jej kolekcja fosyliów bardzo się rozrosła (liczba kości przekroczyła 17 tys.). Petrele rozmnażają się w norkach i jaskiniach. Jeśli tam umrą, ich kości z dużym prawdopodobieństwem zachowają się na długi czas. Zespół podkreśla, że w ramach przyszłych badań trzeba określić, jak przesunięcie do dolnych rejonów łańcucha pokarmowego wpływa na petrele. W przypadku ptaków przybrzeżnych identyczna zmiana w diecie doprowadziła do spadku liczebności populacji. Wiedząc, co stało się z petrelami, warto sobie zadać pytanie, ile innych drapieżników z całego świata ucierpiało z powodu rybołówstwa.
  16. Brandon LeBlanc poinformował na oficjalnym blogu Windows, że wersja 8.1 (Windows Blue) będzie bezpłatna dla posiadaczy Windows 8. LeBlanc zdradził, że podczas zakończonej właśnie JP Morgan Technology, Media & Telecom Conference Tami Reller odpowiedzialna za strategię biznesową i marketingową Windows poinformowała, że Windows 8.1 zostanie bezpłatnie udostępniony za pośrednictwem Windows Store. Podczas dzisiejszego wystąpienia Tami wielokrotnie powtarzała, że naszym celem jest dostarczenie ciągłych aktualizacji. Windows 8.1 to część tego procesu, który rozpoczęliśmy ubiegłej jesieni wraz z premierą Windows 8 - mówła Reller. Zmianą, na którą najbardziej czekają użytkownicy Windows 8, jest przywrócenie przycisku Start i możliwości uruchamiania komputera do tradycyjnego pulpitu. Wiadomo też, że Windows 8.1 zostanie wyposażony w zaktualizowaną Charm Bar oraz ulepszone wsparcie dla pracy z wieloma monitorami.
  17. Zastosowanie podczas laserowego zgrzewania tkanek nowego lutowia - plazmonicznego nanokompozytu polipeptydowego - zwiększa siłę przywierania brzegów rany. Wcześniej brzegi rany po prostu podgrzewano, co prowadziło do zmiany struktury macierzy pozakomórkowej. Choć w porównaniu do szwów, takie rozwiązanie zmniejszało częstość zakażeń, tkanki przylegały do siebie niezbyt mocno, zwiększając np. ryzyko wycieku treści pokarmowej z jelit do otrzewnej. By rozwiązać ten problem, zespół prof. Kaushala Rege'a z Uniwersytetu Stanowego Arizony stworzył nakładany na ranę materiał, w którym złote nanopręciki ulegają zakotwiczeniu w sieciowanych elastynopodobnych polipetydach (ang. elastin-like polypeptides, ELPs). Podczas zabiegu lutowie wystawia się na oddziaływanie bliskiej podczerwieni. Podczas badań laboratoryjnych nanokompozyt testowano na jelicie cienkim świń. Okazało się, że gotowe "spoiwo" było wytrzymałe i wodoodporne, wyginało się razem z otaczającą tkanką i nie dopuszczało do wycieków zawierającej bakterie treści.
  18. Linley Gwennap, analityk z Linley Group, przygotował raport, w którym stwierdza, że samo prawo Moore'a spowoduje, że większość konkurentów Intela przestanie się liczyć na rynku najnowocześniejszych układów scalonych. Związane z prawem Moore'a wciąż rosnące koszty wytwarzania coraz mniejszych tranzystorów spowodują, że na dotrzymanie kroku Intelowi stać będzie tylko największych. A nawet oni będą musieli zainwestować kolosalne kwoty. W swojej analizie Gwennap zauważa, że przechodzenie z 40- do 28-nanometrowy proces produkcyjny odbywało się jeszcze w zwyczajowy sposób. Jednak później zaczęły się schody. Przy 28 nanometrach producenci zaczęli wykorzystywać metalową bramkę o wysokiej stałej dielektrycznej (HKMG). Zwiększyły się ich koszty, ale zagęszczenie tranzystorów w porówaniu z technologią 28 nanometrów bez HKMG nie wzrosło. Przy technologii 20 nanometrów korzystanie z HKMG stało się obowiązkowe z powodu dużych wycieków. Co więcej konieczne było też wdrożenie procesu podwójnego naświetlania (double patterning), co dodatkowo zwięĸszyło koszty. Dalsze zmniejszanie rozmiarów bramki wymaga też zastosowania technologii FinFET. Gwennap zauważa, że pomiędzy 28-nanometrowym a 16-nanometrowym procesem produkcyjnym zagęszczenie tranzystorów wzrośnie dwukrotnie, ale koszt produkcji pojedynczego plastra zwiększy się ponaddwurkotnie. To oznacza, że wzrośnie koszt na tranzystor. Tymczasem w ciągu ostatnich dziesięcioleci koszty produkcji plastra rosły wolniej niż zwiększające się skokowo zagęszczenie tranzystorów. Dzięki temu przez ostatnie 40 lat koszt produkcji pojedynczego tranzystora spadał. Obecnie znajdujemy się w momencie, gdy trend zacznie się odwracać. Tacy giganci jak Nvidia, Broadcom czy Qulacomm poradzą sobie z tym problemem. Jednak producenci wytwarzający układy dla tanich urządzeń mogą nie być w stanie ponieść kosztów wykorzystywania droższych technologii. Zdaniem Gwennapa, prawdziwym wygranym na prawie Moore'a będzie Intel, Półprzewodnikowy gigant dysponuje takimi zasobami gotówki oraz innymi aktywami, że wydaje się być zdolny do ciągłego inwestowania w kolejne etapy procesu technologicznego.
  19. Zespół z Uniwersytetu w Tel Awiwie opracował metodę naprawy uszkodzonych nerwów obwodowych. Dzięki biodegradowalnemu implantowi oraz sterującemu żelowi regeneracyjnemu (ang. Guiding Regeneration Gel, GRG), który nasila wzrost nerwu, można zwiększyć funkcjonalność zniszczonej struktury. Rozwiązanie przetestowano na zwierzętach, a dr Shimon Rochkind twierdzi, że za kilka lat trafi ono do klinik. Izraelczycy łączą oba końce przerwanego nerwu za pomocą miękkiej, biodegradowalnej rurki. W jej wnętrzu znajduje się odżywiający odrastające włókna nerwowe żel. GRG zawiera 1) przeciwutleniacze, czyli związki o właściwościach przeciwzapalnych, 2) syntetyczne lamininy, które wytyczają ścieżkę odrastania nerwu (naturalna wersja białka jest syntetyzowana przez komórki nabłonkowe i stanowi główny składnik substancji międzykomórkowej) oraz 3) zapobiegający wysychaniu implantu kwas hialuronowy. Dzięki tym składnikom regeneracja zachodzi jak u płodu - szybko i bezproblemowo. Jak tłumaczy dr Rochkind, żel konserwuje komórki oraz wspiera ich rozwój. Można to wykorzystać zarówno w transplantologii, jak i terapii np. choroby Parkinsona.
  20. Intelowi może grozić utrata pozycji lidera na rynku układów scalonych. Firma od lat jest największym na świecie producentem pod względem wartości sprzedaży, jednak powoli zaczynają doganiać ją inne przedsiębiorstwa. W pierwszym kwartale bieżącego roku Intel sprzedał układy o łącznej wartości 11,56 miliarda USD. To o 3% mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. W tym samym czasie wartość sprzedaży układów Samsunga, napędzana przez szybki rozwój rynku urządzeń mobilnych, zwiększyła się o 13% i wyniosła 7,95 miliarda dolarów. W pierwszym kwartale 2013 światowy rynek półprzewodników był warty 53,5 miliarda dolarów i wzrósł jedynie o 2% w porównaniu z pierwszym kwartałem 2012. Największy sukces odnotował, plasujący się na czwartym miejscu, Qualcomm, którego wartość sprzedaży wzrosła aż o 28% do poziomu 3,9 miliarda USD. Samsung i Qualcomm produkują układy scalone głównie na rynek mobilny. Tymczasem dla Intela głównym rynkiem zbytu jest segment komputerów stacjonarnych. Rynek mobilny przeżywa rozkwit, a rynek urządzeń stacjonarnych kurczy się. Największym producentem układów na zlecenie pozostaje TSMC, którego wartość sprzedaży wzrosła o 26% do poziomu 4,46 miliardów USD. Na drugim miejscu znajdziemy tutaj GlobalFoundries, a na trzecim United Microelectronic Corp. (UMC). Trzeba tutaj zauważyć, że do wyników sprzedaży TSMC nie wliczono sprzedaży Qualcommu, który zleca TSMC produkcję swoich układów. Mimo iż pozycja Intela słabnie w stosunku do rywali, to koncern wciąż ma nad nimi olbrzymią przewagę. Firma dysponuje najnowocześniejszymi fabrykami i procesami technologicznymi na świecie. Na początku przyszłego roku rozpocznie produkcję 14-nanometrowych układów. Część analityków, biorąc pod uwagę możliwości technologiczne i produkcyjne Intela oraz kurczący się rynek komputerów stacjonarnych sugerują, że koncern powinien w większym stopniu zaangażować się w produkcję układów na zlecenie.
  21. Czterdziestoczteroletni Michael Eisele, który wybrał się w zeszłym miesiącu na łowiska u wybrzeży Norwegii, schwytał olbrzymiego dorsza atlantyckiego. Jeśli wymiary zostaną potwierdzone przez Międzynarodową Organizację Wędkarską (ang. International Game Fish Association, IGFA), Niemiec pobije poprzedni rekord z 1969 r. Ryba Eiselego waży 47 kg, co oznacza, że dorsz złowiony przed 44 laty w wodach New Hamshire był o ponad 2 kg lżejszy (IGFA oceniła jego masę na 44,7 kg). Dumny właściciel sklepu ze sprzętem wędkarskim w Kiel podarował swoją zdobycz Muzeum Rybołówstwa w Bergen. Z zapisków historycznych wynika, że kiedyś można było natrafić na 90-kg dorsze, lecz dziś 10-letni okaz z Morza Północnego waży od ok. 11 do 15 kg.
  22. Dyrektorzy z niższymi głosami zarządzają większymi firmami, są lepiej wynagradzani i dłużej piastują swoje stanowiska. Zespół z Duke University oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zidentyfikowali próbki głosu 792 prezesów firm z indeksu S&P 500. Następnie wysokość głosu zestawiono z danymi na temat wartości zarządzanych aktywów oraz wielkości wynagrodzenia. Sprawdzano też, jak długo dyrektor utrzymywał się na stanowisku. Podczas analiz Amerykanie wzięli również pod uwagę wiek, wykształcenie oraz inne wskaźniki męskości z twarzy i głosu. Okazało się, że prezesi z niższymi głosami kierowali większymi firmami i więcej zarabiali. Spadek tembru głosu o 22,1 Hz wiązał się ze wzrostem wartości firmy o 440 mln dol., co z kolei przekładało się na wzrost rocznych zarobków o 187 tys. dol. Nie byliśmy pewni, czy zajmowanie się tembrem głosu do czegoś nas doprowadzi, zważywszy, że zarząd prześwietla prezesów zarówno przed zatrudnieniem, jak i uzgodnieniem wynagrodzenia - podkreśla Mohan Venkatachalam. Co ciekawe, prezesi z niższymi głosami byli wynajmowani na dłużej; spadek wysokości głosu o 22,1 Hz oznaczał kadencję wydłużoną o ok. 151 dni. Choć wysokość głosu wydaje się korelować z różnymi miarami sukcesu na rynku pracy, nadal mało wiemy o mechanizmie oddziaływania tej cechy - dodaje Bill Mayew. Nasze wyniki reprezentują stosunkowo nową dziedzinę wiedzy - ekonomią biologiczną. Udokumentowaliśmy bowiem, że cecha wpływająca na sukces w rywalizacji biologicznej wiąże się również z sukcesem w wyścigu korporacyjnym.
  23. Na podstawie umowy podpisanej przez Kaspersky Lab z Qualcommem, producentem procesorów Snapdragon, na urządzeniach przenośnych wyposażonych w te procesory instalowane będzie oprogramowanie zabezpieczejące produkcji Kaspersky'ego. W świecie mobilnym zagości więc model znany z rynku komputerów stacjonarnych, gdzie użytkownik kupuje maszynę z preinstalowanym oprogramowaniem zabezpieczającym i może je przez jakiś czas używać bezpłatnie. Programy Kaspersky'ego, które trafią na urządzenia przenośne to Mobile Security oraz Tablet Security. Pierwsze z nich jest obecnie sprzedawane za 15, a drugie za 20 USD. Nie wiadomo, w jaki sposób oprogramowanie to będzie instalowane i oferowane użytkownikom. Zwykle jednak przy takich okazjach dodatkowe programy instalowane są jako firmware i trudno jest je usunąć z urządzenia. Można się też spodziewać, że po pewnym czasie użytkowania oprogramowanie zacznie wyświetlać sugestie dotyczące wykupienia nowszej wersji.
  24. Wczoraj ze Słońca wystrzeliła flara klasy X2.8. To najpotężniejsza w bieżącym roku flara słoneczna. Była to jednocześnie 16. flara klasy X w obecnym cyklu słonecznym i 3. najpotężniejsza flara tego cyklu. Silniejsze od niej były jedynie flary o mocy X5.4 z marca 2012 roku i X6.9 z sierpnia 2011. Flara X2.8 jest wystarczająco potężna, by uszkodzić satelity i zagrozić ziemskim urządzeniom elektronicznym. Co więcej, towarzyszył jej koronalny wyrzut masy, podczas którego Słońce wysłało w przestrzeń kosmiczną miliardy ton naładowanych cząsteczek. Szczęśliwie wyrzut nie był skierowany w stronę Ziemi. Materia ze Słońca popędziła z prędkością około 2000 km/s w kierunku satelitów STEREO-B, Messenger i Teleskopu Kosmicznego Spitzera. Operatorzy tych urządzeń zostali ostrzeżeni i wprowadzili je w tryb awaryjny, by ochronić instrumenty pokładowe..
  25. Niedawno Microsoft oficjalnie potwierdził istnienie Windows 8.1 (Windows Blue) i zapowiedział jego premierę na jesień bieżącego roku. Koncern nie zdradził jednak, czy wersja przejściowa Windows będzie płatna czy darmowa. Dowiemy się to zapewne w najbliższym czasie. Tymczasem analitycy uważają, że Windows Blue będzie bezpłatny, ale to nie znaczy, że wszystkie wersje przejściowe będą rozdawane za darmo. Nie sądzę, by przy obecnie panującym klimacie wokół Windows 8 Microsoft mógł żądać pieniędzy. Wielu użytkowników uważa bowiem, że system za który już zapłacili powinien zostać wyposażony w te zmiany i dodatki, jakie przyniesie Blue - stwierdził Michael Cherry z Directions on Microsoft. Sam byłbym wściekły, gdyby Microsoft zażądał ode mnie zapłaty za te zmiany - dodaje. Z opinią tą zgadza się Brett Waldman, analityk IDC. Trudno mi uwierzyć, by Microsoft chciał sprzedawać Windows Blue. W moim odczuciu jest to pakiet bezpieczeństwa wzbogacony o pakiet z narzędziami, co zawsze było zawarte w cenie zakupionej licencji. Analitycy są zgodni w opinii, że koncern z Redmond nie zażąda pieniędzy za Windows Blue. Zwracają oczywiście uwagę, że takie działanie jest dość ryzykowne, gdyż w przyszłości użytkownicy mogą oczekiwać, iż wszystkie wersje przejściowe będą bezpłatne. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że Windows 8 wywołał spore kontrowersje uważają, iż koncern zaryzykuje. Premiera Windows 8.1 będzie oznaczała początek nowego cyklu wydawania systemu Windows. Pomiędzy "dużymi" wersjami, publikowanymi co 3-5 lat Microsoft będzie przygotowywał co roku wersje przejściowe. Podobnie robi Apple. I, jak zauważają analitycy, skoro Apple może sprzedawać wersje przejściowe - w ciągu ostatnich dwóch lat cena każdej z nich wynosiła 20 USD - to może robić to też Microsoft. Oczywiście nie tym razem. Jednak w przyszłości zapewne sytuacja ulegnie zmianie. Sądzę, że Microsoft będzie chciał w przyszłości sprzedawać takie wersje. Jednak zanim to zrobią, muszą jeszcze sprawdzić kilka rzeczy. Muszą dowiedzieć się, ile użytkownicy są skłonni zapłacić za coroczne aktualizacje, jaką powinny mieć one wartość czyli ile nowych funkcji powinno znaleźć się w takiej aktualizacji, a w końcu - muszą udowodnić, że są w stanie w przewidywalny sposób dostarczać wartościowe aktualizacje - zauważa Cherry.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...