Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37588
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dwaj fińscy naukowcy dowodzą, że silny nacisk, jaki się obecnie kładzie w biologii na rolę genów, wynika z błędnej interpretacji wyników genetyki eksperymentalnej. Wg nich, zamiast tego powinno się skupić na czymś bardziej podstawowym, czyli zużyciu energii przez komórkę. Nowy model bazuje zatem na 2. prawie termodynamiki. Arto Annila, profesor fizyki z Uniwersytetu w Helsinkach, i Keith Baverstock, docent z Wydziału Nauk Środowiskowych Uniwersytetu Wschodniej Finlandii, przekonują, że nie ma związku przyczynowego między specyficznymi genami a cechami biologicznymi. Używany gen podlega najpierw przepisywaniu, a potem translacji na ciąg aminokwasów. By zestaw ten zaczął przejawiać właściwości biologiczne, musi zostać zwinięty w białko. Ponieważ proces jest energochłonny, wpływa na niego 2. prawo termodynamiki. Ważne są też oddziaływania środowiska, w którym zachodzi zwijanie. Zaangażowanie obu wymienionych czynników sprawia, że nie ma mowy o związku przyczynowym między oryginalną sekwencją kodującą genu i aktywnością biologiczną białka. Odpowiadając zawczasu na pytanie o naukowe zaplecze tej tezy, Finowie powołują się na nordyckie studium bliźniąt z 2000 r., które nie znalazło dowodów na to, że nowotwór to choroba genetyczna. Obejmujące 50 tys. par bliźniąt jednojajowych większe międzynarodowe studium z 2012 r. rozszerzyło tę konkluzję na inne powszechne choroby. Nawiązując do 2. prawa termodynamiki, Finowie tłumaczą, że energia wpływa i wypływa z komórki, a także krąży w jej obrębie. Przepływy (działania) są maksymalnie wydajne w czasie i przestrzeni. Wymiana energii daje początek nowym właściwościom, które modyfikują działania i zapoczątkowują kolejne nowe cechy, które ponownie przekształcają działania. Wynikiem tego sprzężenia zwrotnego jest ewolucja organizmów bardziej złożonych zarówno pod względem formy, jak i funkcji. Co istotne, zachodzi ona bez udziału genów. Poparciem dla tego modelu mają być wcześniejsze symulacje komputerowe wirtualnego ekosystemu autorstwa Mauna Rönkkö z Uniwersytetu Wschodniej Finlandii. Annila i Baverstock wspominają o wielu konsekwencjach swoich analiz, jednak 2 wybijają się, wg nich, na pierwszy plan. Panowie przekonują, że założenie, że geny wpływają na nasze zdrowie i zachowanie, odciąga uwagę do rzeczywistych przyczyn chorób, które mogą mieć związek ze środowiskiem. Ponadto obecna strategia, która zmierza do tego, by oprzeć opiekę zdrowotną na sekwencjonowaniu genomu, okaże się zapewne droga i nieskuteczna. « powrót do artykułu
  2. Royal Astronomical Society informuje o zauważeniu olbrzymich chmur gazu na orbitach czarnych dziur. Niegdyś sądzono, że chmury te są jednorodne, jednak najnowsze badania wykazały, że zbijają się one w niezwykle gęste twory. Na tyle gęste, że blokują intensywne promieniowanie powstające w momencie, gdy czarna dziura pochłania materię. Dowody na istnienie tych chmur zdobyto dzięki 16-letnim obserwacjom prowadzonym przez Rossi X-ray Timing Explorer. To satelita wyposażony w różne instrumenty do pomiarów promieniowania X z różnych źródeł. Alex Markowitz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego i Obserwatorium Karla Remeisa z Bambergu wraz z kolegami przyjrzał się danym dotyczącym 55 aktywnych jąder galaktyk. Uczeni zauważyli dziesiątki przypadków, w których promieniowanie X znacznie słabło. Spadek intensywności sygnału trwał od kilku godzin do wielu lat. Dochodziło do niego prawdopodobnie wtedy, gdy gęsty gaz znajdował się pomiędzy źródłem promieniowania a satelitą. Naukowcy, biorący udział w badaniu, podkreślają, że wyniki ich obserwacji są zgodne z niedawno opracowanymi modelami teoretycznymi. Chmury, które zaobserwował Rossi znajdują się w odległości do kilku tygodni świetlnych do kilu lat świetlnych od aktywnego jądra galaktyki. Wydaje się, że jedna z takich chmur, znajdująca się galaktyce spiralnej NGC 3783 jest właśnie rozrywana przez siły pływowe. « powrót do artykułu
  3. Od 2011 roku Nokia dokonała sporego wysiłku, by wypromować platformę Windows Phone. Dzięki temu system Microsoftu stał się najszybciej rosnącą platformą mobilną. Zdobył nawet znaczne udziały na kilku ważnych rynkach. Osiągnięcie dobrych wyników było możliwe dzięki tanim modelom Lumia 520 i 521. Mimo, że odniosły one sukces, to jest on niewystarczający, by zaspokoić ambicje takiego giganta jak Microsoft. Kluczem do sukcesu są rynki krajów rozwiających się. Jednak tania jak na europejskie czy amerykańskie warunki Lumia jest dla mieszkańców Azji czy Afryki urządzeniem, którego cena mieści się w średnim, a nie niskim, przedziale cenowym. Na wspomnianych kontynentach cena smartfonu musiałaby rozpoczynać się od około 80 dolarów. Problem jednak w tym, że Windows Phone był od samego początku pomyślany jako system dla bardziej zaawansowanych urządzeń i nie będzie sprawnie współpracował z najtańszymi smartfonami. Nokia znalazła i na to sposób. Fińska firma przygotowuje platformę o nazwie kodowej Normandy. To system Android, który ma jak najbardziej przypominać Windows Phone. Ma podobny interfejs, usunięto z niego Gmaila, Google Maps i Google Play. Dzięki niemu klienci, których obecnie nie stać na telefon z Windows Phone, przyzwyczają się do systemu o takim wyglądzie i w przyszłości kupią urządzenie z platformą Microsoftu. Plotki mówiące, że Nokia pracuje nad smartfonem z Androidem pojawiały się co najmniej od 2012 roku. Gdy fińska firma zdecydowała się sprzedać Microsoftowi swój wydział produkcji telefonów komórkowych, nieco one ucichły. Teraz okazuje się, że pogłoski były prawdziwe. Co więcej, podobno nowy dyrektor Microsoftu, Satya Nadella, zatwierdził już plan przygotowania systemu Normandy. Gdy zatem Microsoft zakończy w marcu przejmowanie Nokii, będzie nadal pracował nad zastąpieniem Symbiana platformą Normandy. Ma ona trafić do telefonów z linii Asha. « powrót do artykułu
  4. Podejmując trudne decyzje, ludzie odwołują się do przeznaczenia, by złagodzić stres. Wiara w przeznaczenie, definiowana jako przekonanie, że cokolwiek się dzieje, miało się stać i że wynik jest z góry określony, może być szczególnie użyteczna, kiedy ktoś stoi przed koniecznością podjęcia ważnej decyzji - wyjaśniają Aaron Kay, Simone Tang i Steven Shepherd z Duke University. Testując tę hipotezę, psycholodzy przyglądali się wyborom prezydenckim w USA z 2012 r. Przeprowadzili wywiady internetowe ze 189 osobami. Okazało się, że im o większych problemach z dokonaniem wyboru między Obamą a Romneyem ktoś wspominał ("Obaj kandydaci wydają się jednakowo dobrzy", "Nie jestem pewien/pewna, jak porównać programy obu kandydatów"), z tym większym prawdopodobieństwem wierzył w przeznaczenie (np. "Przeznaczenie sprawi, że ostatecznie wybrany kandydat będzie tym właściwym"). W drugim online'owym badaniu naukowcy manipulowali trudnością decyzji. Choć wszyscy ochotnicy czytali prawdziwe programy polityczne, jedni zapoznawali się z urywkami akcentującymi podobieństwa, a drudzy z kładącymi nacisk na różnice. Ci pierwsi uznawali dokonanie wyboru za trudniejsze i znowu wspominali o silniejszej wierze w przeznaczenie. W przyszłości psycholodzy chcieliby odpowiedzieć m.in. na pytania, czy ludzie odwołują się do przeznaczenia w sytuacji, gdy decyzja jest ważna z osobistego, a nie społecznego punktu widzenia i czy w zetknięciu z trudnymi decyzjami prawdopodobieństwo zaklinania szczęścia i innych nadprzyrodzonych sił jest podobne jak losu. « powrót do artykułu
  5. Amelia, zachowująca anonimowość studentka Oklahoma Christian University, pokusiła się o zagranie utworu wytatuowanego na pośladkach jednego z bohaterów "Piekła muzyków" z tryptyku Hieronima Boscha "Ogród rozkoszy ziemskich". Chciałam dać znać, że w transkrypcji występują błędy i to nie jest zbyt dobre nagranie (pewnego poranka zebrałam wszystko razem w ciągu 30 min), ale współpracuję z wydziałem muzycznym mojego college'u, by zapis był dokładniejszy - napisała na blogu dziewczyna, która na Tumbrl posługuje się nickiem ChaosControlled123. Utwór - ponoć otwierający bramy piekieł - odegrała na pianinie w tonacji C-dur, która była powszechnym wyborem w przypadku pieśni sakralnych (chantów) sprzed ok. 500 lat. Wprawki Amelii można posłuchać tutaj. « powrót do artykułu
  6. Na podstawie danych przekazanych przez satelity NASA stwierdzono, że wskutek zanikania lodu na Oceanie Arktycznym, albedo Ziemi – czyli jej zdolność do odbijania promieniowania słonecznego - zmniejsza się bardziej niż dotychczas sądzono. Podczas badań naukowcy ze Scripps Institution of Oceanography wykorzystali instrumenty CERES (Clouds and Earth's Radiant Energy System) znajdujące się na satelitach TRMM, Terra, Aqua i Suomi NPP. Gdy zanika lód morski, jego jasna powierzchnia jest zastępowana przez ciemne wody oceanu, które pochłaniają znacznie więcej energii niż lód, co oznacza, że Ziemia absorbuje coraz więcej energii i cały system się ogrzewa. Od lat 70. ubiegłego wieku temperatury w Arktyce wzrosły o 2 stopnie Celsjusza. Letnie minimum zasięgu lodu morskiego zmniejszyło się w tym czasie o 40%. To z kolei zmniejszyło albedo całego regionu, a co za tym idzie, mniej światła jest odbijane. Urządzenia CERES są w stanie zmierzyć to odbicie. Naukowcy ze Scripps Institution postanowili wykorzystać pomiary CERES do obliczenia zmian albedo związanych ze zmianami zasięgu lodu morskiego. Albedo mierzone jest w procentach. Doskonale czarna powierzchnia ma albedo równe 0%, a doskonale biała – 100%. Albedo czystego śniegu wynosi 80-90%, albedo powierzchni oceanu to mniej nią 20%. Na albedo Ziemi wpływają m.in. chmury, zanieczyszczenia powietrza czy sadza. Z przeprowadzonych obliczeń wynika, że w latach 1979-2011 albedo Arktyki spadło z 52 do 48 procent. Tempo, w jakim obszar arktyczny „ciemnieje” jest dwukrotnie szybsze, niż dotychczas szacowano. Wcześniejsze badania opierały się bowiem na modelach komputerowych i szacunkach dodatkowej energii absorbowanej przez oceany. Najnowsze badania są zaś pierwszymi, podczas których powiązano pomiary albedo wykonane przez instrumenty CERES z obserwacjami zmian zasięgu lodu morskiego. Sama intuicja podpowiada, że jeśli zastąpimy białą, odbijającą powierzchnię lodu ciemnymi wodami oceanu, to będziemy mieli do czynienia z większym ocieplaniem się. Wykorzystaliśmy pomiary satelitarne albedo oraz zasięgu lodu, by sprawdzić to, co podpowiada intuicja i ocenić, ile dodatkowego ciepła zaabsorbował region w związku z utratą lodu morskiego. To naprawdę budujące, gdy widzimy, jak różne zestawy danych, uzyskane z różnych niezależnych instrumentów uzupełniają się i wzajemnie potwierdzają - mówi Kristina Pistone ze Scripps. Już przed 45 laty Mikhail Budyki o William Sellers wysunęli hipotezę, zgodnie z którą zanikanie lodu morskiego w Arktyce miało przyspieszać globalne ocieplenie. Naukowcy od niemal 50 lat mówią o związku pomiędzy roztapianiem się lodów w Arktyce i zmniejszaniem albedo. Teraz, po raz pierwszy, takie zjawisko zostało udokumentowane w skali całej Arktyki - stwierdził profesor Veerabhadran Ramanathan, który wcześniej badał wpływ areozoli na zmniejszanie się albedo. Zasięg lodu w Arktyce zmienia się znacznie w ciągu roku. Minimum przypada na wrzesień, a maksimum na marzec. Średnie minimum w latach 1979-2000 wynosiło 7 milionów kilometrów kwadratowych, a średni maksimum – 15,7 miliona km2. W latach 2012/2013 średnie wrześniowe minimum wyniosło 3,6 miliona kilometrów, a marcowe maksimum – 15 milionów km2. Szczegółowe dane na temat lodów Arktyki i Antarktyki są publikowane przez National Snow & Ice Data Center. « powrót do artykułu
  7. Przechodzenie dziennie 3-6 km zmniejsza ryzyko hospitalizacji z powodu zaostrzenia przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP). Naukowcy zebrali grupę 543 pacjentów z POChP z 5 hiszpańskich klinik. Poziom ich sprawności fizycznej określano, wyliczając odległość pokonywaną w ciągu tygodnia. Wynik zestawiano z informacjami nt. hospitalizacji, uzyskanymi z bazy danych szpitala Galdakao-Usansolo. Okazało się, że chorzy z umiarkowanym-wysokim poziomem aktywności fizycznej mogli zmniejszyć ryzyko pobytu w szpitalu z powodu nasilenia objawów. Dla odmiany osoby utrzymujące niski poziom aktywności lub redukujące ją z czasem z większym prawdopodobieństwem doświadczały znaczącego wzrostu wskaźnika hospitalizacji z powodu zaostrzenia choroby. Pacjenci z POChP rzadziej niż ludzie zdrowi angażują się w regularną aktywność fizyczną, jednak regularne ćwiczenia wiązały się ze zmniejszonym ryzykiem hospitalizacji wskutek zaostrzenia POChP oraz śmiertelności w tej grupie osób - wyjaśnia dr Cristóbal Esteban. « powrót do artykułu
  8. Słonie azjatycke pocieszają zestresowanych członków swojego stada, dotykają ich i komunikując się z nimi za pomocą głosu. W Afryce od 50 lat prowadzone są badania, które wykazały, że słonie są niezwykle społecznymi zwierzętami, są empatyczne, myślą o swoich relacjach społecznych i podejmują decyzje dotyczące tych relacji. Decyzje te wpływają na nich i na innych - mówi Josh Plotnik z University of Cambridge. Obecnie podobne zachowania potwierdzono u słoni azjatyckich. Naukowcy prowadzili swoje badania w Tajlandii, gdzie przez rok obserwowali zachowanie 26 słoni trzymanych w niewoli. Odkryli, że gdy jeden ze słoni jest zmartwiony czy zestresowany, inne również tak się czują, co wskazuje na empatię. Następnie zwierzęta zbliżają się do siebie, dotykają swoich pysków, genitaliów, trąbami dotykają ust i wydają dźwięki. „Takie zachowanie obserwujemy wkrótce po tym, jak dochodzi do stresu, a dotyk i wokalizacja szybko poprawiają humor zwierzętom” - dodaje Plotnik. Bardzo podobne zachowania można zaobserwować też u szympansów. Naukowcy podkreślają, że słabą stroną badań jest fakt, iż były one prowadzone na zwierzętach trzymanych w niewoli. Tymczasem zwierzęta w niewoli mogą nie wykazywać wszystkich złożonych relacji społecznych łączących zwierzęta wolno żyjące. Uczeni mają nadzieję, że uświadomienie ludziom, jak bardzo słonie są podobne do nas, ułatwi ochronę tych zwierząt. « powrót do artykułu
  9. Amerykańscy naukowcy donoszą o postępach w ulepszaniu sztucznych liści, które pozwolą wykorzystać energię słoneczną do rozkładu wody na wodór na paliwo i tlen. Początkowo nasz liść nie działał zbyt dobrze. Badania diagnostyczne wskazały, że szwankuje etap na styku szybkiej i wolnej reakcji. Szybka to ta, podczas której energia słoneczna jest przekształcana w chemiczną. Wolna to ta, gdzie energię chemiczną wykorzystuje się do przemiany wody w jej składowe, czyli wodór i tlen - wyjaśnia prof. Thomas Moore z Uniwersytetu Stanowego Arizony. Naukowcy postanowili sprawdzić, w jaki sposób natura poradziła sobie z tym problemem w części procesu fotosyntetycznego, gdzie woda jest utleniana z utworzeniem tlenu. Przyglądaliśmy się szczegółom i odkryliśmy, że natura posługuje się etapem przejściowym. Obejmuje on przekaźnik dla elektronów, którego jedna połowa wchodzi w interakcje z szybkim krokiem, zaspokajając jego potrzeby, a druga połowa ma wtedy czas na wydajną realizację wolnego etapu utleniania wody. By określić miejscowe środowisko elektromagnetyczne elektronów i protonów z przekaźnika, Amerykanie zastosowali rentgenografię strukturalną, spektroskopię optyczną i spektroskopię magnetycznego rezonansu jądrowego. Odnieśli się także do mechanizmu przeniesienia elektronu uzgodnionego z przeniesieniem protonu (Proton-Coupled Electron-Transfer, PCET). Dzięki tym zabiegom udało im się stwierdzić, że prawidłowe działanie przekaźnika ułatwia niezwykle krótkie wiązanie między atomami wodoru i azotu. « powrót do artykułu
  10. Firma RavMedx zaprezentowała specjalną strzykawkę, która służy do błyskawicznego tamowania krwotoków z ran znajdujących się głęboko w ciele. Urządzenie powstało z myślą o ranach odniesionych przez żołnierzy w czasie walki. Obecnie w przypadku postrzału i związanego z nim krwotoku ranę wypełnia się gazą, a postrzelony powinien jak najszybciej trafić do szpitala. Wypełnianie rany gazą jest bolesne, mało precyzyjne i wymaga częstej zmiany opatrunku. Opracowana przez RavMedx strzykawka jest wypełniona celulozowymi gąbkami pokrytymi koagulantem uzyskanym z krewetek. Gąbki są ściśnięte do 25% swojej oryginalnej objętości. Po wstrzyknięciu w ranę siła rozszerzających się gąbek w połączeniu z koagulantem tamują wypływ krwi. Jednym z największych wyzwań było opracowanie możliwości umieszczania gąbek w jak najgłębszych ranach. Gąbki rozszerzają się błyskawicznie, dlatego też konieczne jest utrzymanie ich suchych i czystych do czasu, as trafią do miejsca przeznaczenia. Udało się to osiągnąć dzięki specjalnemu silikonowemu zamknięciu. Obecnie największym problemem jest usuwanie gąbek z rany. Można je wyjmować pojedynczo za pomocą pęsety. RevMedx pracuje obecnie nad biodegradowalnymi gąbkami, które będzie można pozostawić w ciele. Drugim z testowanych pomysłów, jest dodanie nici łączącej gąbki, co pozwoli na łatwie ich usuwanie jednym pociągnięciem. Na razie każda gąbka jest wyposażona w niewielką nitkę nieprzezroczystą dla promieni X, która pozwala zidentyfikować każdą z gąbek na zdjęciu rentgenowskim. Jeśli dalsze testy wykażą przydatność strzykawki i zostanie ona zaakceptowana przez FDA, będzie sprzedawana za około 100 USD. Może więc trafić nie tylko na wyposażenie wojska, ale również karetek pogotowia. « powrót do artykułu
  11. Prognozy dla chorych z czerniakiem zależą w dużej mierze od liczby komórek nowotworowych, jakie przemieściły się do węzła wartowniczego (pierwszego węzła chłonnego na drodze spływu chłonki z ogniska nowotworowego). Jak tłumaczą Anja Ulmer, Christoph Klein i inni z Uniwersytetu w Tybindze, należy ustalić, ile komórek czerniaka przypada na milion limfocytów. Nawet bardzo niskie wartości okazały się prognostykami obniżonej przeżywalności. Obecnie klasyfikacja czerniaka i ustalanie prognoz koncentrują się na ocenie pierwotnego guza: jego grubości, wskaźnika mitotycznego i owrzodzenia. W ten sposób określa się prawdopodobieństwo, że zaczęły się tworzyć przerzuty. Komórek nowotworowych w węzłach wartowniczych szuka się u pacjentów z grupy podwyższonego ryzyka metastazji. Niemcy podkreślają, że należy wskazać, jak mierzyć rozprzestrzenianie się czerniaka i w jaki sposób integrować tę informację z danymi nt. histologii guza. Naukowcy dotarli do 1834 próbek węzłów wartowniczych 1027 pacjentów z czerniakiem. Ich losy śledzono przez 5 lat od biopsji. Rozprzestrzeniające się komórki nowotworowe (ang. disseminated cancer cells, DDCs) znakowano, korzystając z markera. Później przeprowadzano zliczanie i określano gęstość DDCs. Niemcy zauważyli, że osoby z wysokim zagęszczeniem DDCs w węzłach wartowniczych z większym prawdopodobieństwem umierały w ciągu 5 lat. Dziesięciokrotny wzrost gęstości DDCs niemal podwajał ryzyko zgonu. W dalszej kolejności autorzy raportu z PLOS Medicine stworzyli model, który łącznie uwzględniał grubość guza, jego owrzodzenie i gęstość przerzutujących komórek. Okazało się, że o ile nowy model poprawnie wskazał, że w przypadku 13% badanej grupy ryzyko progresji choroby jest wysokie, o tyle w przypadku modelu standardowego się to nie udało. Poza tym nowy model również poprawnie zidentyfikował grupę pacjentów niskiego ryzyka, w przypadku których model standardowy przeszacowywał ryzyko zgonu. Wyniki należy potwierdzić w ramach niezależnego studium. Chodzi głównie o ustalenie, jak wykorzystywać tę metodologię w warunkach klinicznych. « powrót do artykułu
  12. Serdecznie zapraszamy do udziału w konferencji NEURONUS 2014 IBRO & IRUN Neuroscience Forum, która odbędzie się w dniach 25-27 kwietnia 2014 w Auditorium Maximum UJ w Krakowie. Ciesząca się dużą popularnością konferencja NEURONUS na dobre zapisała się w kalendarzu europejskich wydarzeń naukowych jako platforma komunikacji pomiędzy badaczami reprezentującymi różne gałęzie neuronauki - od neurobiologii molekularnej poprzez neuronaukę poznawczą do neurologii- zarówno tymi uznanymi, jak i stojącymi dopiero u progu kariery. Jej zróżnicowany, bogaty program naukowy, podzielony na kilkanaście sesji tematycznych w dwóch blokach tematycznych: Biological Neuroscience Sessions i Cognitive Neuroscience Sessions, uzupełnią wykłady uznanych naukowców, które w tym roku wygłoszą: 1) David Colquhoun (Uniwersytecki College Londyński, Wielka Brytania), 2) Carles Escera (Uniwersytet Barceloński, Hiszpania), 3) Nikos Logothetis (Instytut Cybernetyki Biologicznej Maxa Plancka, Niemcy), 4) Rafael Malach (Instytut Nauki Weizmanna, Izrael), 5) Angela Roberts (Uniwersytet Cambridge, Wielka Brytania), 6) Philbert Tsai (Uniwersytet Kalifornijski, USA). Więcej informacji dostępnych jest na stronie: http://neuronusforum.pl/ Rejestracja słuchaczy trwa do 6 kwietnia 2014 r. « powrót do artykułu
  13. Sąd Apelacyjny Nowej Zelandii orzekł, że nakazy przeszukania, na podstawie których dokonano nalotu na dom Kima Dotcoma i Brama van der Kolka, zostały wydane zgodnie z prawem. Były one obarczone pewnymi wadami, jednak wady te nie były na tyle poważne, by uznać nakazy za nieważne. Jedną z nieprawidłowości, którą wskazał sąd, było przekazanie do USA kopii elektronicznych dowodów w tej sprawie. Gdyby nakazy uznano za nieważne, Dotcom nie mógłby zostać wydany USA. Tymczasem mężczyzna jest oskarżony w Virginii o konspirację, naruszenie praw autorskich i pranie brudnych pieniędzy. USA starają się o ekstradycję Dotcoma. Założyciel Megaupload był dotychczas pewny swego. Sądy niższej instancji uznały, że nakaz przeszukania był nieważny. Prawnik Dotcoma, Ira Rothken, poinformował, że zespół prawny analizuje teraz wyrok Sądu Apelacyjnego i prawdopodobnie odwoła się od niego do Sądu Najwyższego. « powrót do artykułu
  14. Na Clemson University powstały nanocząstki, które mogą dostarczać leki, obierając na cel uszkodzone naczynia. Jednym ze sposobów leczenia zaczopowanych tętnic jest wstawienie stentu uwalniającego np. paklitaksel. Zespół prof. Narena Vyavahare'a uważa, że zaawansowane nanocząstki mogą być stosowane jednocześnie ze stentami lub zamiast nich. Zdrowe tętnice [typu sprężystego] mają zapewniające elastyczność włókna sprężyste, które są jak gumki recepturki w tkance, zezwalające na rozciągnięcie i skurczenie w czasie przepływu krwi. W większości chorób sercowo-naczyniowych włókna sprężyste ulegają uszkodzeniu, tworząc haczyki, które nadają się do wykorzystania podczas kierowania leku w odpowiednie miejsce. Powleczone lepkim białkiem nanocząstki przywierają do uszkodzonych tętnic. Da się je zaprojektować w taki sposób, by wolno uwalniały różne leki, w tym paklitaksel, który hamuje podziały komórkowe, nie dopuszczając do tworzenia zwężającej światło naczynia tkanki bliznowatej. Opracowaliśmy nanocząstki z przeciwciałami na powierzchni, które przyczepiają się do chorych miejsc jak rzepy. Co ciekawe, [...] akumulują się one wyłącznie w uszkodzonych tętnicach [...]. Nanocząstki mogą być dostarczane dożylnie, by obrać na cel uszkodzone rejony i uwalniać leki przez dłuższy czas. Pozwala to uniknąć powtarzanych interwencji chirurgicznych [...] - dodaje Aditi Sinha. Obecnie naukowcy testują nanocząstki, by określić najskuteczniejsze dawkowanie leków do naprawy tkanki naczyń. Autorzy artykułu z Nanomedicine: Nanotechnolgy, Biology and Medicine zgodnie podkreślają, że technologia przyda się w leczeniu nie tylko chorób sercowo-naczyniowych, ale i zespołu Marfana, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc czy tętniaków aorty. « powrót do artykułu
  15. Zdaniem naukowców z Microsoft Research, analiza wpisów na Twitterze pozwala przewidzieć, u której kobiety pojawi się... depresja poporodowa. Eksperci odkryli, że badając język wpisów można wyłowić osoby podatne na tę przypadłość. Co ciekawe, analizowane wpisy wcale nie muszą dotyczyć ciąży czy dziecka. Wskazówki tkwią bowiem w samym języku komunikatów. Jeśli jest on generalnie negatywny, kobieta używa takich słów jak „nienawidzę”, „rozczarowana”, „nieszczęśliwa”, zwiększa częstotliwość używania słowa „ja” oraz przekleństw czy wykrzyknień, to z dużym prawdopodobieństwem zapadnie na depresję poporodową. We wpisach kobiet cierpiących na depresję poporodową zauważyliśmy pewne charakterystyczne wzorce językowe. Postanowiliśmy sprawdzić, czy pojawiają się też one we wpisach sprzed porodu. Okazało się, że tak - mówi Eric Horovitz, jeden z dyrektorów Microsoft Research. Odkryliśmy, że na 2-3 tygodnie przed porodem te wzorce pojawiają się u 80% kobiet, które cierpią później na depresję poporodową. To bardzo subtelne zmiany. Takie jak na przykład częstsze używanie słowa „sfrustrowana” czy więcej przekleństw - dodaje Horovitz. Naukowcy przeanalizowali wpisy 2929 kobiet, które pojawiały się na trzy miesiąc przed porodem i trzy miesiące po nim. U 15% analizowanych w ten sposób kobiet zdiagnozowano depresję poporodową. Na Twitterze kobiety te zadawały więcej pytań, zmniejszył się odsetek pozytywnych wpisów, a zwiększył takich, które wyrażały złość i lęk. Skądinąd wiadomo, że sporo przypadków depresji poporodowej unika uwadze lekarzy, gdyż otoczenie spodziewa się, iż po urodzeniu dziecka kobieta jest szczęśliwa. Okazywanie negatywnych uczuć spotyka się z niezrozumieniem. Zdaniem Horovitza możliwe będzie stworzenie automatycznego oprogramowania, które przeanalizuje wpisy przyszłej matki i ewentualnie skieruje ją do specjalisty. To nie jest zadanie dla Microsoftu, ale organizacje zajmujące się działalnością społeczną mogłyby stworzyć program na smartfona, który ostrzeże przyszłą matkę, jeśli wykryje u niej oznaki depresji - mówi. Analizy przeprowadzone przez Microsoft Research są zgodne z badaniami profesora Jamesa Pennebakera z Wydziału Psychologii University of Texas. Uczony odkrył, że ważne jest nie to, co ludzie mówią online, ale jak to mówią, jak używają słów funkcyjnych, takich jak przyimki czy zaimki. Słowa funkcyjne mówią o tym, jak dana osoba analizuje swoje otoczenie oraz w jakim stanie umysłowym się znajduje - wyjaśnia Pennebaker. Uczony sądzi, że w przyszłości oprogramowanie takie, które mogłoby pomagać młodym matkom, zostanie wykorzystane np. do analizy psychologicznej postaci historycznych. Na podstawie pozostawionych przez nie tekstów pamiętników czy listów będziemy mogli określać ich stan psychiczny. « powrót do artykułu
  16. Zaprojektowany przez Joepa van Lieshouta hotel CasAnus proponuje turystom nocleg w konstrukcji wzorowanej na ludzkiej okrężnicy. Hotel znajduje się w pobliżu Antwerpii. Za noc płaci się tu ok. 120 euro. Podobno w miesiącu średnio zatrzymuje się tu zaledwie jedna para. Właściciel CasAnusa Geert Verbeke podkreśla, że nie znajdzie się tu krzykliwych, robiących wrażenie budynków, ale odświeżające, bezpretensjonalne miejsce do podziwiania sztuki. Len Gerrits z Verbeke Foundation podkreśla, że pobyt w CasAnus jest najczęściej prezentem - ludzie próbują w ten sposób zaskoczyć krewnych i przyjaciół. Ostatnimi gośćmi byli np. nowożeńcy, którzy spędzali w "okrężnicy" noc poślubną. « powrót do artykułu
  17. Specjaliści z Centrum Medycznego Vanderbilt University jako pierwsi odcyfrowali strukturę 3D białka kluczowego dla antybiotykooporności metycylinoopornego gronkowca złocistego (MRSA) - inaktywującego fosfomycynę enzymu FosB. Mamy nadzieję, że znając kształt i funkcję FosB, będziemy w stanie zaprojektować jego inhibitory, tak by fosfomycyna działała prawidłowo jako antybiotyk - wyjaśnia dr Matthew K. Thompson. Rentgenografia strukturalna dała naukowcom wgląd w rolę spełnianą przez pętlę wiążącą. Wydaje się, że działa ona jak drzwi, które otwierają się i zamykają, by pozwolić antybiotykowi dostać się do domeny aktywnej FosB. Amerykanie zdobyli ponadto nowe dowody na wpływ cynku na hamowanie FosB. Ma to spore znaczenie dla odtworzenia skuteczności fosfomycyny. « powrót do artykułu
  18. Zdaniem Daniela Millsa z Uniwersytetu Południowej Danii pierwsze zwierzęta mogły żyć w środowisku bardzo ubogim w tlen. Mills przeprowadził eksperyment, z którego wynika, że gąbki mogą przeżyć w wodzie, w której poziom tlenu jest 200-krotnie niższy niż we współczesnej atmosferze. Duński uczony umieścił gąbki Halichondria panicea w akwarium, z którego stopniowo usuwano tlen. Zwierzęta przeżyły do końca eksperymentu, pomimo że musiały żyć w środowisku 200-krotnie uboższym w tlen niż atmosfera. Wielu badaczy wciąż uważa, że zwierzęta nie mogły pojawić się na Ziemi do czasu, aż koncentracja tlenu była dość duża. Nasz eksperyment pokazuje, że przekonanie takie nie musi być prawdziwe - mówi Mills. Uczony zauważa, że wyniki eksperymentu wspierają jedną z teorii dotyczącą rozwoju życia na Ziemi. Teoria ta mówi, że wczesne oceany były bardzo ubogie w tlen, gdyż były pełne rozkładających się martwych mikroorganizmów. Podczas rozkładu dochodziło do zużycia olbrzymich ilości tlenu. Jednak żyjące wówczas gąbki żywiły się mikroorganizmami, oczyściły oceany, dzięki czemu poziom tlenu mógł wzrosnąć, co z kolei pozwoliło na wyewoluowanie bardziej złożonych zwierząt. Badania Millsa zgadzają się też z dowodami genetycznymi. Co prawda najstarsze znalezione szczątki zwierzęce liczą sobie około 600 milionów lat, a zatem pochodzą z czasu, gdy oceany były bogate w tlen, jednak DNA dzisiejszych zwierząt jest tak złożone, że zdaniem wielu specjalistów, liczy sobie co najmniej 700 milionów lat, a więc zwierzęta musiały pojawić się w czasie, gdy w oceanach było niewiele tlenu. Z badań Millsa zadowolony jest Antonis Rokas z Vanderbilt University. Zauważa on jednak, że istnieją powody, by przypuszczać, iż gąbki nie były pierwszymi zwierzętami. Niewykluczone, że wcześniej pojawiły się żebropławy. Dlatego też uczony sądzi, że istotne byłoby zbadanie, czy zwierzęta te również są w stanie przetrwać w środowisku ubogim w tlen. « powrót do artykułu
  19. Nowa warstwa rogówki, odkryta w zeszłym roku przez prof. Harmindera Duę z Uniwersytetu w Nottingham, odgrywa ważną rolę w utrzymywaniu struktury tkanki, która kontroluje odpływ cieczy wodnistej z gałki ocznej (chodzi o siatkę włókien kolagenowych w kącie przesączania oka, ang. trabecular meshwork, TM). Prawidłowe ciśnienie w gałce ocznej jest utrzymywane dzięki równowadze między produkcją cieczy wodnistej przez wyrostki ciała rzęskowego a jej odprowadzaniem do kanału Schlemma głównie via TM. Wadliwy "drenaż" prowadzi do jaskry. Ostatnie studium prof. Duy rzuciło nieco światła na podstawy anatomii opisanej przez niego warstwy (mimo że ma zaledwie 15 mikrometrów grubości, jest naprawdę twarda i wytrzymała; niestraszne są jej ciśnienia rzędu 1,5-2 barów). Badając oczy dawców pod mikroskopem elektronowym, naukowcy byli w stanie przyjrzeć się warstwie Duy poza centralną częścią rogówki. Okazało się, że jej włókna kolagenowe rozgałęziają się, by utworzyć sieć i że rdzeń TM to de facto przedłużenie warstwy Duy. « powrót do artykułu
  20. Firma Robocoin ma zamiar uruchomić pierwsze w USA bankomaty pozwalające na kupno i sprzedaż bitcoinów. Urządzenia staną w Seattle i Austin. Będą podobne do typowych bankomatów, z tą jednak różnicą, że zostaną wyposażone w czytniki dokumentów, których zadaniem będzie zidentyfikowanie osoby dokonującej transakcji. Urządzenia pozwolą na zamianę bitcoinów na dolary czy też na wpłacenie dolarów, dzięki czemu możliwy będzie zakup bitcoinów i przesłanie ich do portfela w smartfonie. Robocoin już jesienią ubiegłego roku ustawiła swój pierwszy bincoinowy bankomat w Vancouver. Planuje też uruchomienie podobnego urządzenia w Calgary oraz kolejne inwestycje w Azji i Europie. « powrót do artykułu
  21. Sony chce w bieżącym roku opuścić rynek pecetów. Nie zamierza jednak zrywać kontaktów z Microsoftem. Wręcz przeciwnie, japoński koncern ma zamiar wykorzystywać mobilne systemy Microsoftu w smartfonach i tabletach. Zdecydowaliśmy, że powinniśmy skoncentrować się na smartfonach i tabletach. Microsoft oferuje różne systemy operacyjne, w tym mobilne. Jako Sony rozważymy rozwój nowych produktów - mówi Kazuo Hirai, szef Sony. Obecnie na smartfonach i tabletach Sony wykorzystuje system Android. Jako, że japońska firma rozszerza właśnie portfolio produktów, niewykluczone, iż wykorzysta systemy Microsoftu. Już wcześniej pojawiały się pogłoski, jakoby Sony miało przygotowywać smartfony z Windows Phone 8. Nowe produkty Sony zobaczymy prawdopodobnie już w bieżącym miesiącu podczas Mobile World Congress. Przekonamy się wówczas, czy firma rzeczywiście wykorzysta Windows Phone. « powrót do artykułu
  22. Amerykańscy naukowcy stworzyli nowy rodzaj aktywnego materiału: liotropowe ciekłe kryształy wypełnione żywymi bakteriami (ang. living liquid crystals, LLCs). Wg nich, wynalazek pomoże usprawnić wczesne wykrywanie chorób. Jako hybrydy biomechaniczne żywe kryształy poruszają się i zmieniają kształt w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne. Poza tym magazynują energię i mają świetne właściwości optyczne. Dzięki dwójłomności, wykorzystując mikroskop polaryzacyjny, można zobaczyć ślad torowy pozostawiony przez wić bakterii o grubości zaledwie 24 nanometrów. Badacze ustalili, że istnieje sprzężenie między orientacją i stopniem uporządkowania kryształów a ruchami bakterii i że przepływy ścinające pochodzenia bakteryjnego prowadzą do miejscowych przejść fazowych od fazy izotropowej do nematycznej. LLCs da się wprawiać w ruch i kontrolować, manipulując dostępnością tlenu dla bakterii czy temperaturą. Amerykanie wyjaśniają, że ciekłe kryształy z bakteriami można by wykorzystać do wzmocnienia reakcji zachodzących w skali mikro i nano, a także do łatwego optycznego wykrywania i analizy tych reakcji. Nadawałyby się one do budowy czujników do monitorowania procesów biologicznych, w tym wzrostu nowotworu lub infekcji. Zespół z Kent State University i Argonne National Laboratory ma zaprezentował swoje dokonania na 58. dorocznej konferencji Stowarzyszenia Biofizycznego w San Francisco. « powrót do artykułu
  23. Yahoo! szuka podobno możliwości zerwania umowy z Microsoftem, w ramach której Yahoo! korzysta z wyszukiwarki Bing. Podpisana przed czterema laty umowa została zawarta na 10 lat. Tymczasem Marissa Mayer, dyrektor wykonawcza Yahoo!, od dawna wyrażała swoje niezadowolenie z powodu tej umowy. Marissa zakończy tę umowę w chwili, gdy znajdzie sposób na jej zerwanie - stwierdziło jedno z anonimowych źródeł. Nie będzie to jednak łatwe, tym bardziej, że obecnie Yahoo! czerpie aż 33% swoich przychodów właśnie z tej umowy. W grudniu ubiegłego roku Dave O'Hara z Microsoftu mówił, że umowa z Yahoo! jest korzystna i firmy wyjaśniły sobie już wszystkie nieporozumienia. Jeśli Yahoo! rzeczywiście chce odstąpić od umowy, to będzie mogło to zrobić w połowie przyszłego roku. Porozumienie między obiema firmami przewiduje taką możliwość. Ponadto zerwanie umowy jest możliwe, jeżeli przychód na wyszukiwanie (RPS) będzie odpowiednio niższy od przyjętego za odnośnik analogicznego wskaźnika Google'a. Microsoft ma kłopoty z zapewnieniem Yahoo! odpowiedniego RPS, jednak jego poziom nie jest na tyle niski, by możliwe było zerwanie porozumienia. « powrót do artykułu
  24. Ryby z wybielonych raf koralowych wydają się tracić zdrowy rozsądek. Nie trzymają się domu, przez co stają się łatwym łupem dla drapieżników. Gdy temperatura wody podnosi się powyżej pewnego poziomu, koralowce "eksmitują" porastające je glony. Oona Lönnstedt z Australijskiego Komitetu Badawczego sprawdzała, jak zjawisko to wpływa na Pomacentrus amboinensis z Wielkiej Rafy Koralowej. Naukowcy uwalniali młode ryby pomiędzy żywymi i obumarłymi koralowcami. Okazało się, że przy drugim scenariuszu P. amboinensis podejmowały większe ryzyko i wypuszczały się dalej od rafy. Poza tym nie reagowały na woń rannego pobratymca (ryby stykające się z żywymi koralowcami chowały się). Monitorowany w ciągu 48 godzin wskaźnik śmiertelności tych osobników wskutek upolowania był aż o 75% wyższy. Wg Lönnstedt, martwe koralowce maskują ważne wskazówki chemiczne, dlatego chcąc nie chcąc, ryby odpływają, by zyskać do nich dostęp. « powrót do artykułu
  25. Amerykańska Marynarka Wojenna już w najbliższym czasie zostanie wyposażona w futurystyczną broń. Jeszcze w bieżącym roku do służby trafi pierwszy laser służący do zestrzeliwania dronów, a w ciągu dwóch lat mają odbyć się morskie testy działka szynowego (railgun). Dla US Navy potrzeba posiadania supernowoczesnej broni wynika nie tylko z chęci utrzymania przewagi militarnej nad potencjalnym przeciwnikiem, ale również z rachunku ekonomicznego. Laser jest tańszy w użyciu od tradycyjnej broni rakietowej, a jako że okręty wojenne są samowystarczalne pod względem zapotrzebowania na energię bądź też posiadają jej zapasy na długi czas, działo laserowe może strzelać znacznie dłużej niż broń rakietowa, do której pociski kiedyś się skończą. Obecnie opracowania przez US Navy technologia laserowa jest tak bardzo zaawansowana, że prototypowe działo może być obsługiwane przez jedną osobę. Lawer Weapon System jest przeznaczony do zwalczania „zagrożeń asymetrycznych”, czyli dronów, niewielkich szybkich łodzi czy też całych grup niewielkich łodzi. Urządzenia stanowią coraz większe zagrożenie dla okrętów operujących w Zatoce Perskiej, dlatego też LWS trafi na okręt-amfibię USS Ponce. Z kolei działko szynowe to system elektromagnetyczny, który może wyrzucać pociski z kilkukrotną prędkością dźwięku. Tak szybko pędzący pocisk nie potrzebuje materiału wybuchowego, by poważnie uszkodzić cel. Oba systemy mają jednak poważne ograniczenia. Skuteczność działa laserowego zmniejsza się w sytuacji, gdy pada deszcz, powietrze ulega turbulencjom lub jest zanieczyszczone pyłem. Co prawda Marynarka Wojenna USA twierdzi, że poradziła sobie z tymi problemami, jednak analityk Loren Thompson z Lexington Instiute wątpi, czy w trudnych warunkach atmosferycznych laser będzie działał równie dobrze, co przy ładnej pogodzie. Z kolei głównym problemem związanym z użyciem railguna jest jego olbrzymie zapotrzebowanie na energię. Obecnie US Navy nie posiada żadnego okrętu, który byłby w stanie dostarczyć wystarczającą ilość energii do działka szynowego. Pierwszą jednostką zdolną do współpracy z taką bronią jest budowany właśnie USS Zumwalt, pierwszy z nowej klasy niszczycieli. Jednostka ta zostanie wyposażona w generatory o mocy do 78 MW. Inżynierowie pracują też nad systemem akumulatorów, który po zainstalowaniu na już istniejących okrętach pozwoli im na współpracę z railgunem. Zarówno działko laserowe jak i szynowe będą znacznie tańsze od broni rakietowej. Obecnie jeden rakietowy pocisk przechwytujący wykorzystywany przez US Navy kosztuje co najmniej milion dolarów. Obrona okrętu wojennego przed dronem czy szybką łodzią może być więc niezwykle kosztownym przedsięwzięciem. Tymczasem strzał z lasera o mocy 30 kW to koszt kilku dolarów. I nie wzrośnie on zbytnio nawet po planowanym na przyszłość 3-krotnym zwiększeniu mocy lasera. Nad bronią laserową pracuje wiele krajów, jednak to US Navy jest najbardziej zaawansowana. Wiele osób zdziwi się słysząc, że broń jest już gotowa do służby - mówi kapitan Mike Ziv, odpowiedzialny z Naval Sea Systems Command za systemy broni energetycznej i elektrycznej. Trzeba uczciwie przyznać, że inne kraje też pracują nad tą technologią. Ale mogę też powiedzieć, że nasz sukces wyniki ze sposobu, w jaki połączyliśmy wszystkie skomplikowane rzeczy w system, który może być obsługiwany przez jednego marynarza - dodaje Ziv. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...