Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Kepler-78b to pierwsza pozasłoneczna planeta, która ma podobną masę, skład i rozmiar do Ziemi. Dotychczas wiedzieliśmy o istnieniu planet, które dzieliły z Ziemią jedną z cech. Wspomniana planeta została odkryta przez teleskop Keplera. Urządzenie tego typu jest w stanie określić wielkość planety na podstawie pomiarów ilości blokowanego światła gwiazdy macierzystej. Jednak metoda ta nie mówi niczego o masie planety, a zatem o jej składzie. Najlepszym sposobem na określenie masy planety jest wykorzystanie metody prędkości radialnych, czyli badanie zmian prędkości gwiazdy względem Ziemi, w połączeniu z metodą tranzytu, czyli obserwowaniem zmian światła gwiazdy w czasie, gdy między nią a obserwatorem przechodzi planeta. Bardzo ważną cechę Kepler-78b jest fakt, że znajduje się ona bardzo blisko gwiazdy macierzystej. To oznacza, że mocniej na nią oddziałuje i, co jeszcze ważniejsze, okrąża gwiazdę w ciągu zaledwie 8,5 godziny, dzięki czemu w ciągu ziemskiej doby można obserwować niemal trzy lata na Kepler-78b. Właściwości te uczyniły z planety wymarzony obiekt badań. Obserwacją planety zajęły się dwa zespoły. Jeden pracował pod kierunkiem Andrew Howarda z University of Hawaii, a na czele drugiego stał Francesco Pepe z Uniwersytetu w Genewie. Wyliczenia obu zespołów były bardzo podobne. Zdaniem grupy Howarda średnica planety Kepler-78b wnosi 120% średnic Ziemi, a jej masa to 169% masy Ziemi. Zespół Pepe uważa zaś, że jej średnica to 116% średnicy naszej planety, a masa wynosi 186%. Na podstawie tych obliczeń można stwierdzić, że gęstość planety jest zbiżona do 5,5 gramów na centymetr sześcienny, czyli jest podobna do gęstości Ziemi, co oznacza, że prawdopodobnie zbudowana jest głównie z żelaza i skał. Niestety, na powierzchni tej planety panują niezwykle wysokie temperatury wykluczające możliwość istnienia na niej życia. Temperaturę powierzchni oszacowano na ponad 2700 stopni Celsjusza. Uczeni zauważają, że obecna technika nie daje dużych nadziei na zalezienie podobnej do Ziemi planety znajdującej się w ekosferze, czyli w takiej odległości od gwiazdy, która pozwoliłaby na istnienie wody w stanie ciekłym. Planeta taka musiałaby znajdować się w znacznie większej odległości od gwiazdy niż Kepler-78b, a to oznacza, że oddziaływałaby na gwiazdę na tyle słabo, że nie będziemy w stanie tego oddziaływania zmierzyć. Wykrycie takich planet będzie wymagało nowej generacji ultrastabilnych spektrografów umieszczonych w największych na świecie teleskopach - uważa Howard. Zgodnie ze współczesną wiedzą Kepler-78b musiała uformować się dalej od gwiazdy i z powodu, którego nie znamy, znalazła się bardzo blisko niej. W ciągu najbliższych 3 miliardów lat planeta zostanie pochłonięta przez swoją gwiazdę.
  2. Metanotroficzne bakterie Methylacidiphilum fumariolicum z gorących źródeł potrzebują metali ziem rzadkich, by rosnąć. Zespół, w którego skład wchodzili m.in. naukowcy z Instytutu Badań Medycznych Maxa Plancka, ustalili, że u M. fumariolicum lantan, cer, prazeodym i neodym są kofaktorami utleniającej metanol dehydrogenazy metanolowej (pierwiastki te są potrzebne enzymowi do katalizowania reakcji). Jak zauważają naukowcy, metale ziem rzadkich nie są wcale rzadkie, bo w skorupie ziemskiej występuje ich więcej niż np. złota czy platyny. Problem polega jednak na tym, że są one stosunkowo równomiernie "rozparcelowane", co oznacza, że wydobycie jest ekonomicznie opłacalne w zaledwie paru miejscach. W organizmach żywych metale ziem rzadkich są zaś naprawdę rzadkie. Ponieważ nie rozpuszczają się w wodzie, większość organizmów nie może ich wykorzystać w metabolizmie. Tym większe było zaskoczenie mikrobiologów z Radboud University, gdy natknęli się w fumaroli w płytkim kraterze wulkanicznym Solfatara na bakterie, które nie mogą żyć bez niektórych metali ziem rzadkich. M. fumariolicum, bo o nich mowa, czują się najlepiej przy pH wynoszącym od 2 do 5 i przy temperaturze 50-60 st. Celsjusza. Bakterie te tolerują nawet pH równe 1, co odpowiada stężonemu kwasowi siarkowemu. M. fumariolicum uzyskują energię z metanu. Dysponują enzymem dehydrogenazą metanolową, który z pomocą metalicznych kofaktorów przetwarza metanol pochodzący z rozkładu CH4. Podczas badań Holendrzy zauważyli, że M. fumariolicum dobrze sobie radzą wyłącznie w wodzie z fumaroli. Żaden z dodanych pierwiastków śladowych nie prowadził do wzrostu. Analiza składu wody ujawniła, że w oryginalnym środowisku bakterii stężenie metali ziem rzadkich jest 100-1000-krotnie większe od normalnego. Thomas Barends i Andreas Dietl z Instytutu Badań Medycznych Maxa Plancka przyglądali się trójwymiarowej strukturze dehydrogenazy metanolowej. Stwierdzili, że zamiast wapnia u M. fumariolicum w enzymie występuje inny metal. Nagle wszystko zaczęło pasować. Byliśmy w stanie wykazać, że tajemniczy atom musi być metalem ziem rzadkich. To pierwszy przypadek, gdy odkryto, by pierwiastki ziem rzadkich spełniały taką funkcję - podkreśla Barends. Metale ziem rzadkich mają nieco większy promień jonowy niż wapń, ale bez problemu go zastępują w roli kofaktora. W łańcuchu aminokwasowym dehydrogenazy wymieniono kilka aminokwasów, by zrobić więcej miejsca dla metali ziem rzadkich. Co istotne, M. fumariolicum pobierają więcej tych pierwiastków, niż potrzebują, co sugeruje, że gdzieś je magazynują. Analizy genomiczna i proteomiczna wykazały, że opisana wyżej wersja dehydrogenazy jest rozpowszechniona wśród bakterii z wód przybrzeżnych. Bakterie te są prawdopodobnie obecne wszędzie, gdzie występuje wystarczająco dużo piasku, ponieważ piasek jest niemal niewyczerpanym źródłem metali ziem rzadkich - podsumowuje Barends. « powrót do artykułu
  3. Naukowcy z University of Cambridge opracowali zarys architektury internetu przyszłości. Internetu, w którym nie będziemy łączyli się z serwerami, cała zawartość będzie rozpowszechniana znacznie szybciej i efektywniej, a sieć będzie bardziej odporna na zakłócenia pracy. Prototyp jest tworzony w ramach finansowanego przez Unię Europejską projektu Pursuit. Zakłada on, że uzyskamy dostęp do informacji bez konieczności bezpośredniego łączenia się z serwerem, gdzie jest ona pierwotnie przechowywana. Zamiast tego udostępnianiem zawartości będą zajmowały się wszystkie komputery podłączone do sieci. Internet przyszłości miałby działać podobnie, jak obecne sieci P2P, w których fragmenty danych są jednocześnie pobierane z wielu maszyn. Takie rozwiązanie zapewniałoby, teoretycznie, szybszy dostęp do danych, a sieć byłaby odporna na awarie serwerów. Działanie obecnej architektury internetu polega na tym, że jeden komputer łączy się z drugim, a pomiędzy nimi przepływają pakiety. Jednak nas, jako użytkowników nie interesują miejsca przechowywania danych czy łączenie się z nimi. Interesuje nas dostęp do danych, które są tam przechowywane - mówi doktor Dirk Trossen, menedżer ds. technicznych projektu Pursuit. Nasz system skupia się na sposobie, w jaki używamy internetu, by uzyskać dostęp do informacji. Stawia informację na pierwszym miejscu. Kolega zapytał mnie, jak, za pomocą nowej architektury, będziemy łączyli się z serwerami. Odpowiedziałem mu, że nie będziemy się z nimi łączyli. Jedyny powód, dla którego obecnie przejmujemy się adresami i serwerami jest taki, że ludzie, którzy zaprojektowali sieć powiedzieli, że musimy łączyć się w ten sposób. My skupiamy się na zawertości i informacji - dodaje uczony. Z technicznego punktu widzenia poszukując w internecie przyszłości informacji będziemy szukali nie URL, czyli adresu urządzenia, na którym jest ona przechowywana, ale URI, czyli, w uproszczeniu, identyfikatora treści. W naszym systemie, gdy ktoś w okolicy obejrzał jakiś materiał wideo może rozpowszechnić tę zawartość, inna osoba będzie mogła zobaczyć ten sam materiał pobierają go, lub jego fragmenty, zarówno z komputera innego użytkownika jak i z oryginalnego serwera. Treści, które obejrzały miliony osób będą rozproszone po całej sieci, każdy udostępni ci jakiś fragment. W ten sposób z większości połączeń można wyeliminować dedykowane serwery - dodaje Trossen. Dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest możliwość uniknięcia przeciążenia serwerów. W miarę, jak wymieniamy coraz więcej informacji w internecie, coraz poważniejszym problemem staje się stworzenie infrastruktury zdolnej do obsłużenia szybko zwiększającego się ruchu. Pursuit w dużej mierze rozwiązuje ten problem. « powrót do artykułu
  4. Ponieważ w okularach węży występują naczynia krwionośne, naukowiec ze Szkoły Optometrii Uniwersytetu w Waterloo sprawdził, dzięki czemu nie dochodzi do zaburzenia widzenia. Podczas badań okazało się, że gdy wąż dostrzegał zagrożenie, skracał się czas, kiedy naczynia były rozszerzone. Jak wyjaśnia dr Kevin van Doorn, podczas rozwoju płodowego powieki zrastają się i stają się przezroczyste. Ponieważ mówimy o zwierzętach łuskowatych, [...] powierzchnię tej struktury pokrywa duża łuska [...]. W trakcie studium nad ogniskowaniem wężowego oka oświetlenie wykorzystywanej przez van Doorna aparatury idealnie uwidoczniło naczynia. Kanadyjczyk był zaskoczony, bo choć po raz pierwszy wspominano o nich już w XIX w., mało który herpetolog o tym wie. Przejrzawszy literaturę przedmiotu, ówczesny doktorant znalazł wzmianki na ten temat w opracowaniach z 1852 i 1888 r. Niemieckojęzyczni znajomi pomogli mu się też zapoznać z nieco późniejszymi manuskryptami Manfreda Lüdickego z lat 40. XX w. Ewolucja wykonała dobrą robotę, trzymając naczynia krwionośne z dala od optycznie przezroczystych elementów oka. Można z tego wnioskować, że naczynia w oku generalnie wywierają negatywny wpływ na widzenie. Poza tym Lüdicke zauważył, że u węży z dołkiem środkowym leżąca powyżej część okularu była luźniej upakowana naczyniami, co sugerowało, że miałyby one wpływ na wzrok. Zaintrygowany van Doorn zajął się okularami połozów czerwonych (Masticophis flagellum). Węże umieszczano w niewielkich pudełkach ze szkła akrylowego. Uspokoiwszy w ten sposób gady, można było zastosować lampę szczelinową, która podświetlała i powiększała oko. Później herpetolog zniknął za parawanem, a dołączona do aparatury kamera utrwalała zachowanie kapilar. W ten sposób szybko stało się jasne, że przepływ krwi nie był stały, tylko dynamiczny. Istnieją cykle przepływu i braku przepływu - rozszerzenia i skurczu naczyń [...]. Brak komórek krwi w waskulaturze oznacza zachowanie ostrości widzenia. Van Doorn stwierdził, że średnio okresy skurczu trwały 115 s. Następnie naczynia rozszerzały się, pozwalając, by krew natlenowała oko. Gdy van Doorn wyszedł zza parawanu, by zająć się swoimi sprawami, połozy uznały jego obecność za potencjalne zagrożenie. W ciągu 8 min spędzonych przez naukowca w laboratorium węże skróciły czasy rozszerzenia i skurczu do, odpowiednio, 57 i 33,5 s. Po tym, jak naukowiec znowu się schował, rytm rozszerzania i kurczenia powrócił do normy. Kanadyjczyk nie wie, czy węże aktywnie kontrolują przepływ krwi przez okulary, czy też mamy do czynienia z efektem ubocznym odpowiedzi współczulnej na zagrożenie. « powrót do artykułu
  5. NSA przechwytywała dane z rozsianych po całym świecie centrów bazodanowych Yahoo! i Google'a. Agencja była w stanie przechwycić zarówno metadane, jak i treści przesyłane przez użytkwoników. Na podstawie dokumentów przekazanych przez Snowdena dziennikarze The Washington Post stwierdzili, że NSA nie przechowywała wszelkich zdobytych informacji, ale zachowywała wiele z nich. Każdego dnia na serwery NSA trafiają olbrzymie ilości danych przechwyconych w sieciach Yahoo i Google'a. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca do siedziby NSA w Fort Meade trafiło ponad 181 milionów rekordów. Dane są zbierane przez narzędzie o nazwie MUSCULAR, które jest obsługiwane przez NSA i brytyjskie GCHQ. Obie organizacje są zdolne do skopiowania całego przepływu danych z sieci Yahoo! i Google'a. Nie ujawniono, w których punktach przechwytywane są dane ze wspomnianych sieci. David Drummond, prezes ds. prawnych Google'a, zapewnił, że jego firma nie dała żadnej agencji rządowej dostępu do swojej infrastruktury. Jesteśmy zaniepokojeni rozległością rządowej inwigilacji prywatnych sieci. To pokazuje, że potrzebne są pilne reformy - stwierdził. « powrót do artykułu
  6. <p>Dell <strong>zakończył proces wycofywania się z giełdy</strong>. Firma została wykupiona przez jej założyciela, Michaela Della, i fundusz inwestycyjny Silver Lake Partners. Wartość transakcji wyniosła 24,9 miliarda USD, a każdemu posiadaczowi akcji wypłacono 13,88 USD za akcję. Dell i Silver Lake Partners stali się posiadaczami około 75% akcji przedsięiborstwa.</p> <p>Decyzję o wycofaniu firmy z obrotu publicznego podjęto z powodu pogarszających się wyników finansowych. W maju bieżącego roku Dell zanotował 79-procentowy spadek dochodu, a zysk netto zmniejszył się z 635 milionów USD w analogicznym kwartale 2012 roku do 130 milionów USD w roku bieżącym.</p> <p>Wycofanie firmy z giełdy pozwoli jej skupić się na wytwarzaniu produktów, które będą cieszyły się powodzeniem wśród klientów. Umożliwi też realizowanie długoterminowych strategii. Spółki giełdowe często nie mogą skupiać się na najważniejszych dla siebie działaniach, gdyż muszą brać pod uwagę opinię akcjonariuszy, a tym zależy przede wszystkim na wzroście cen akcji i wysokiej dywidendzie.</p> <a href="http://kopalniawiedzy.pl/Dell-gielda-prywatyzacja,19123">« powrót do artykułu</a>
  7. Ludzie z większym prawdopodobieństwem kłamią i oszukują po południu, bo w ciągu dnia osłabia się samokontrola. Jako badacze zajmujący się etyką przeprowadzaliśmy eksperymenty dotyczące różnych nieetycznych zachowań, np. kłamstwa, kradzieży i oszukiwania. Zauważyliśmy, że poranne eksperymenty wydawały się systematycznie wykazywać mniej przypadków nieetycznego zachowania - opowiadają Maryam Kouchaki z Uniwersytetu Harvarda i Isaac Smith z Uniwersytetu Utah. Wiedząc, że samokontrola może się wyczerpać przez brak odpoczynku i wielokrotne podejmowanie decyzji, psycholodzy postanowili sprawdzić, czy zwykłe czynności wykonywane w ciągu dnia wystarczą, by wyczerpać samokontrolę i zwiększyć częstość występowania nieuczciwych zachowań. W ramach 2 eksperymentów studentom college'u pokazywano na komputerze różne wzory kropek. Pytano, gdzie znajduje się ich więcej: po lewej czy po prawej stronie ekranu. Ochotnikom nie płacono za poprawną odpowiedź, ale za wskazaną stronę. Za wybór prawej płacono 10-krotnie więcej, co stanowiło zachętę do jej wybierania, nawet jeśli oczywiste było, że "wygrywa" strona lewa. Tak jak przypuszczali Kouchaki i Smith, osoby testowane między 8 a 12 oszukiwały rzadziej niż ludzie badani między 12 a 18. Zaobserwowane zjawisko zyskało nawet miano "efektu porannej moralności". Psycholodzy oceniali także świadomość moralną badanych. Po pokazaniu fragmentów słów w rodzaju "__RAL" czy "E___C__" poranni ochotnicy z większym prawdopodobieństwem tworzyli wyrazy "moral" (moralny) i "ethical" (etyczny), natomiast studenci popołudniowi wykazywali tendencję do uzupełnień "coral" (koral/koralowy) i "effects" (skutki). Badając w Internecie ludzi z całych Stanów, naukowcy także zauważyli, że po południu ochotnicy z większym prawdopodobieństwem wysyłali partnerowi nieszczere wiadomości, częściej też donosili o rozwiązaniu nierozwiązywalnego problemu z dopasowywaniem liczb. Przy silniejszym rozhamowaniu moralnym (stopniu, do którego ktoś może się zachowywać nieetycznie bez poczucia winy) oszustwa pojawiały się i rano, i po południu, lecz osoby z mniejszą tendencją do rozhamowania były uczciwsze rano niż po południu. Niefortunnie najuczciwsi ludzie, np. tacy, którzy z najmniejszym prawdopodobieństwem rozhamowują się moralnie, mogą być najbardziej podatni na negatywne konsekwencje związane z efektem porannej moralności. « powrót do artykułu
  8. Wielu użytkowników laptopów Dell Latitude 6430u zaczęło się skarżyć, że ich koputery śmierdzą... kocim moczem. Inżynierowie Della szybko wykluczyli, by doszło do zanieczyszczenia biologicznego i stwierdzili, że nieprzyjemny zapach nie stanowi zagrożenia. Okazało się, że jest on związany z procesem produkcyjnym. Dell zmienił proces i poprosił użytkowników, by odesłali nieprzyjemnie pachnące maszyny. W serwisie zostanie wymieniony wadliwy element obudowy, który znajduje się poniżej klawiatury, po obu stronach gładzika. Użytkownicy zaczęli skarżyć się na śmierdzące komputery już w czerwcu. Początkowo serwis techniczny Della doradzał, by wyczyścili sprężonym powietrzem otwory wentylacyjne komputerów, jednak takie działania nie zmieniły sytuacji. We wrześniu jeden z użytkowników zapytał, czy problemem nie jest przypadkiem polimer używany w obudowie i czy zapach nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Dell przeprowadził śledztwo i znalazł przyczynę kłopotów. Proces produkcyjny został już wcześniej zmieniony, zatem kolejne partie komputerów nie śmierdzą. « powrót do artykułu
  9. Użytkownicy Windows XP narażeni sa na coraz większe niebezpieczeństwo. Odsetek infekcji tego systemu jest wielokrotnie wyższy niż w przypadku Windows 7 czy Windows 8. Nie powinno to dziwić, gdyż cyberprzestępcy mieli kilkanaście lat by dobrze poznać Windows XP i opracować skuteczne techniki ataku. Sytuacja ulegnie pogorszeniu w kwietniu przyszłego roku, kiedy to Microsoft przestanie dostarczać poprawki dla Windows XP. Z opublikowanego przez Microsoft raportu Security Intelligence Report dowiadujemy się, że odsetek zainfekowanych komputerów w przypadku 32-bitowego Windows XP SP3 wynosi 0,9%, dla 32-bitowego Windows 7 jest to 0,5%, a dla 64-bitowego Windows 8 - 0,14%. Komputery z Windows XP w I połowie 2013 roku miały do czynienia z 31% więcej szkodliwego oprogramowania niż maszyny z Windows 8, ale odsetek infekcji był w ich przypadku 5-krotnie większy - czytamy w raporcie Microsoftu. Oczywiście koncern z Redmond chciałby zachęcić klientów do kupowania nowszych wersji systemu. Trzeba wziąć tutaj pod uwagę fakt, że dysponuje on danymi z olbrzymiej liczby maszyn rozsianych po całym świecie, zatem, niezależnie od intencji Microsoftu, dane te są wiarygodne.
  10. W wodach północnej Australii natrafiono na nieznanego delfina z rodzaju Sousa. Naukowcy badali ewolucyjną historię tych zwierząt, opierając się zarówno na cechach fizycznych, jak i danych genetycznych. W ten sposób chcieli określić liczbę gatunków reprezentujących rodzaj. O ile delfin garbogrzbiety (Sousa teuszii) nadal może uchodzić za jeden gatunek, o tyle zespół obejmujący specjalistów m.in. z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej czy Wildlife Conservation Society zdobył dowody, które wydają się wskazywać, że Sousa plumbea to de facto 3 gatunki, w tym jeden nieznany wcześniej nauce. "Bazując na wynikach naszych łączonych analiz morfologicznych i genetycznych, możemy zasugerować, że rodzaj Sousa obejmuje co najmniej 4 gatunki. Wg doktora Martina Mendeza z WCS, odkrycie pomaga zrozumieć ewolucyjną historię tej grupy, a także ulepszyć zasady ochrony poszczególnych gatunków. Autorzy artykułu z pisma Molecular Ecology proponują, by wyróżnić 4 gatunki: 1) delfina garbogrzbietego (Sousa teuszii), który występuje we wschodnim Atlantyku u wybrzeży zachodniej Afryki, 2) Sousa plumbea ze środkowo-zachodniego Oceanu Indyjskiego, 3) Sousa chinensis ze wschodniego Oceanu Indyjskiego i zachodniego Pacyfiku oraz 4) delfina z wód północnej Australii. Pracując nad wyjaśnieniem kwestii taksonomicznych, akademicy zdobyli dużo danych dot. morfologii. Korzystali przy tym z okazów wyrzuconych na plaże oraz zgromadzonych w muzeach. Zbadali m.in. cechy 180 czaszek z większości obszaru występowania Sousa. Pobrali także 235 próbek tkankowych z tych samych obszarów, rozciągających się od wschodniego Atlantyku po zachodni Pacyfik. Analizowano zarówno jądrowe, jak i mitochondrialne DNA. « powrót do artykułu
  11. <p>Dziennikarze <em>The Wall Street Journal</em> twierdzą, że w ubiegłym tygodniu <strong>doszło do spotkania przedstawicieli BlackBerry i Facebooka</strong>, a tematem rozmów było ewentualne przejęcie kanadyjskiej firmy przez amerykański koncern. Nie wiadomo, czy Facebook jest zainteresowany przejęciem BlackBerry, jednak pojawienie się informacji o spotkaniu na nowo ożywiło pogłoski, jakoby portal społecznościowy chciał stworzyć własny smartfon.</p> <p>Niemal połowa przychodów Facebooka pochodzi z reklamy wyświetlanej na urządzeniach mobilnych, a to oznacza, że firma jest coraz bardziej uzależniona od producentów sprzętu. Wykupienie BlackBerry pozwoliłoby Facebookowi na zaoferowanie swoim najwierniejszym użytkownikom własnych telefonów. Jednak nie byłoby to łatwe zadanie. BlackBerry praktycznie wycofał się z rynku urządzeń dla konsumentów i ma zamiar skupić się na segmencie biznesowym i rządowym. Pozycja firmy ciągle słabnie, a ostatnio przegrała rywalizację nawet z Windows Phone.</p> <p>Mark Zuckerberg, założyciel i dyrektor wykonawczy Facebooka, już w przeszłości zaprzeczał, by jego firma chciała wykupić BlackBerry. Jego zdaniem byłby to błąd, a Facebook będzie zacieśniał współpracę z producentami sprzętu poprzez oprogramowanie Facebook Home.</p> <p>Dla Facebooka najcenniejszą częścią BlackBerry mogłoby być portfolio patentów, w tym patenty dotyczące zabezpieczeń sieci bezprzewodowych. Wartość tego portfolio jest szacowana na 1-3 miliardów dolarów. Interesującym elementem jest też narzędzie BlackBerry Messenger. Jest ono zainstalowane na 20 milionach smartfonach z systemami iOS oraz Android i ma ponad 80 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie.</p> <a href="http://kopalniawiedzy.pl/BlackBerry-Facebook-smartfon-przejecie,19118">« powrót do artykułu</a>
  12. W Tokio działa biuro podróży, które organizuje wyprawy dla... pluszowych zabawek. Misie i reszta wypoczywają, gdy ich właściciele zostają w domu. W ciągu ostatnich 3 lat Sonoe Azuma, właścicielka Unagi Travel, obwoziła pluszaki po Japonii, Europie i USA. Podczas listopadowej wycieczki po Tokio zabawki zobaczą centrum handlu i rozrywki, czyli dzielnicę Shibuya, zapoznają się z historią w Asakusie i obejrzą panoramę miasta z Tokyo Tower. Na tym jednak nie koniec, bo zabawkom oferuje się trasę gorących źródeł (onsen). Za pierwszą z propozycji trzeba zapłacić 45 dol., za drugą 55 dol. Wśród rekomendowanych na witrynie firmy podróży znajdują się również trasa do Kioto oraz najtańsza ze wszystkich wycieczka niespodzianka. Za dostarczenie zabawki do stolicy płaci klient, jednak koszta powrotu pokrywa Unagi Travel. Biuro zaznacza, że świadczy usługi pluszakom o wadze do 250 g. Właściciele klientów Unagi Travel twierdzą, że choć z pozoru wysyłanie zabawek w podróż jest szaleństwem, pozwala zaspokoić bardzo ludzkie potrzeby. Widok ulubionego misia w pięknym miejscu mobilizuje do rehabilitacji i realizowania własnych planów. Wg innych, to także sposób na radzenie sobie ze stratą i żałobą. « powrót do artykułu
  13. Zaostrza się walka na rynku tabletów. Niedawno Microsoft zaprezentował nową generację urządzeń Surface, a Nokia pokazała swój pierwszy tablet - Lumię 2520. Teraz bardzo ciekawe urządzenia przedstawiło Lenovo. Chińska firma proponuje androidowe urządzenia z linii Yoga Tablet. Uwagę najbardziej przyciąga sam projekt i pomysłowe rozwiązanie trzech sposobów pracy z tabletem. Pierwszego z nich użyjemy podczas trzymania urządzenia jedną ręką. Specjalna konstrukcja ułatwia chwycenie urządzenia i czytanie na jego ekranie książki czy gazety. Przekręcając cylindryczną część Yoga Tablet wysuniemy nóżkę, która pozwala na postawienie urządzenia na stole pod kątem od 110 do 135 stopni. Takie ustawienie wykorzystamy np. podczas oglądania filmu. Wspomnianą nóżkę możemy wykorzystać też do położenia tabletu pod pewnym kątem, co ułatwia pisanie lub korzystanie z gier. W Yoga Tablet zastosowano czterordzeniowy 1,2-gigahercowy procesor oparty na rdzeniu Cortex-A7, 1 gigabajt pamięci RAM oraz 16 lub 32 gigabajty pamięci masowej, którą można powiększyć dzięki wejściu microSD. Urządzenie wyposażono w dwie kamery i opcjonalną łączność 3G. Tablety korzystają z wyświetlacza o przekątnej 8 lub 10 cali o rozdzielczości 1200x800 oraz w system Android 4.2.2. Lenovo twierdzi, że na pojedynczym ładowaniu baterii urządzenia mogą pracować nawet przez 18 godzin. Tablety można kupić w cenie 249 USD za model 8-calowy i 299 USD za urządzenie 10-calowe. « powrót do artykułu
  14. Naukowcy z Uniwersytetu w Oslo opisali mechanizm komórkowy pamięci mięśniowej. Dzięki badaniom mikroskopowym in vivo oraz ex vivo wyjaśnili, czemu wcześniejszy trening siłowy z i bez wykorzystania sterydów anabolicznych ułatwia - nawet po długich okresach bezczynności - odzyskiwanie masy mięśniowej. Samicom myszy przez 2 tyg. podawano testosteron. W ten sposób wywoływano 66-proc. wzrost liczby jąder włókna mięśniowego oraz 77-proc. wzrost powierzchni jego przekroju. Trzy tygodnie po zakończeniu aplikowania hormonu rozmiary włókna powróciły do stanu typowego dla zwierząt z grupy kontrolnej, którym podawano placebo, lecz podwyższona liczba jąder utrzymywała się przez co najmniej 3 miesiące (>10% długości życia myszy). Gdy po tym okresie zastosowano 6-dniowe przeciążanie - ciągłe poddawanie mięśni coraz cięższej pracy - u gryzoni z grupy eksperymentalnej przekrój włókna mięśniowego powiększył się aż o 31%, podczas gdy w grupie kontrolnej wynosił on zaledwie 6%. Rzadko zdarza się uzyskać tak klarowne dane, jestem tym naprawdę usatysfakcjonowany - podkreśla prof. Kristian Gundersen. Choć uważa się, że korzyści ze stosowania steroidów zanikają po zaprzestaniu ich stosowania, norweskie studium sugeruje, że nawet krótka ekspozycja zapewnia długotrwały efekt. [...] Myślę, że może się on utrzymywać 10 lat, ale nie mam danych na poparcie tej tezy. To może być moja spekulacja - dodaje Gundersen. Norwegowie dostali grant od Światowej Agencji Antydopingowej na dalsze badania na ludziach. Naukowcy opracowują właśnie protokoły do studium z udziałem studentów college'ów sportowych z Oslo. « powrót do artykułu
  15. <p>Uczeni z University of Wisconsin-Madison stworzyli <strong>szczegółowy trójwymiarowy model rinowirusa C</strong>. Model ten pokazuje, dlaczego wciąż nie potrafimy poradzić sobie ze zwykłym przeziębieniem. Rinowirus C został odkryty w 2006 roku i wiadomo, że to poważny, groźny przeciwnik. Ocenia się, że jest on odpowiedzialny za około połowę przeziębień wśrod dzieci, ma też swój udział w rozwoju astmy. Wraz z rinowirusami A i B odpowiada za miliony zachorowań rocznie. W samych tylko Stanach Zjednoczonych całkowite straty związane z tymi przeziębieniami szacowane są na 40 miliardów USD.</p> <p>Stworzony właśnie model pokazał, że kapsyd, białkowa otoczka rinowirusa C, ma odmienną budowę od kapsydów innych wirusów powodujacych przeziębienie. <em>Poszukiwaliśmy odpowiedzi na pytanie, jak bardzo ten wirus jest różny i co możemy z nim zrobić. Odkryliśmy duże różnice, które wyjaśniają, dlaczego dotychczas wszelkie leki zawiodły</em> - mówi profesor Ann Palmenberg.</p> <p>Struktura rinowirusów A i B jest znana od dawna, wirusy te można łatwo hodować i badać w laboratorium. Jednak rinowirus C jest trudny w hodowli. Na tyle trudny, że jeszcze 7 lat temu nie wiedziano o jego istnieniu.</p> <p>Teraz, gdy poznaliśmy jego trójwymiarową budowę, znacznie łatwiej będzie zaprojektować leki radzące sobie infekcją. Uczeni badający rinowirusa C stwierdzili, że różnice pomiędzy nim a odmianami A i B są na tyle duże, że konieczne będzie opracowanie leku specyficznego dla odmiany C. Jego zadaniem będzie blokowanie wirusowi możliwości połączenia się z komórką gospodarza.</p> <p>Leki przeciwwirusowe łączą się z wirusami i modyfikują ich zewnętrzną strukturę. Aby się z nimi połączyć muszą mieć jednak konkretną specyficzną budowę. Dopóki nie znamy szczegółowej trójwymiarowej budowy wirusa, poszukiwanie odpowiedniego leku odbywa się na ślepo, metodą prób i błędów.</p> <a href="http://kopalniawiedzy.pl/rinowirus-C-przeziebienie,19114">« powrót do artykułu</a>
  16. Gry rzeczywistości alternatywnej, które pozwalają uczestnikowi na całkowite zanurzenie w świecie przedstawionym, zmieniają doświadczanie realnego świata, np. wrażliwość na ból. Niemiecko-australijski zespół sprawdzał, co się stanie, gdy gracze wejdą w rolę postaci niebędącej człowiekiem i jak wpłynie to na doświadczanie bólu. Warto przypomnieć, że awatary często miewają cechy robotów, np. obojętność mechaniczną czy brak emocji. Na początku ochotników pytano o liczbę godzin spędzanych tygodniowo na grach. Później ich odpowiedzi korelowano z miarą tolerancji na ból - liczbą spinaczy wyłowionych z lodowatej wody. W drugim eksperymencie badanych podzielono na 2 grupy. Jedna grała w tzw. fikcję immersyjną, a druga w gry niepozwalające na zanurzenie w świecie przedstawionym. Pierwsi wykazywali zmniejszoną wrażliwość na ból (wyławiali z lodowatej wody znacznie więcej spinaczy). Byli także bardziej obojętni na osoby doświadczające przykrości. Wcielając się w działające jak automaty awatary, ludzie odwrażliwiają się na ból własny oraz innych, a zatem punkt widzenia przyjęty na czas gry wykracza poza ramy wirtualnego świata. Rozmywanie granicy człowiek-robot jest uznawane za znak naszych czasów, ale to także źródło nieporozumień i ślepy zaułek rozwoju. Sądzimy, że można to zrównoważyć, np. uświadamiając sobie, co właściwie znaczy być człowiekiem. Powinniśmy się także zastanowić, jak najlepiej wykorzystać zastosowanie robotów czy postępy w zakresie sztucznej inteligencji, by spożytkować uwolnione dzięki temu zasoby i potencjał mądrze, nie zostając niewolnikiem postępu - podsumowują Ulrich Weger z Universität Witten/Herdecke oraz Stephen Loughnan z Uniwersytetu w Melbourne. « powrót do artykułu
  17. Amazon dotrzymał słowa i uruchomił usługę Kindle MatchBook. To interesująca propozycja dla miłośników książek, którzy kupują je na Amazonie. Osoba, która kiedykolwiek kupiła papierową książkę w serwisie Amazon może - o ile książka została zakwalifikowana do programu MatchBook - otrzymać bezpłatnie lub kupić po znacznie obniżonej cenie jej wersję elektroniczną. Obecnie do programu MatchBook zakwalifikowano 70 000 tytułów i na bieżąco dodawane są nowe. Niewykluczone zatem, że jeśli nawet już teraz nie możemy stać się właścicielem elektronicznej wersji książki, to będzie to możliwe w przyszłości. Wspomniane wersje wyceniono na 0,99 USD, 1,99 USD i 2,99 USD. Niektóre tytuły są bezpłatne. Kindle MatchBook dotyczy nie tylko przeszłych ale i przyszłych zakupów. Na karcie informacyjnej każdej książki, która została zakwalifikowana do Kindle MatchBook, pojawi się odpowiednia infromacja. Prawo do skorzystania z MatchBook dotyczy tylko i wyłącznie właściciela konta, z którego dokonano zakupu papierowej wersji. Co więcej, jeśli kupiliśmy papierową książkę i ją zwróciliśmy - do czego Amazon daje nam prawo - a przed jej zwróceniem kupiliśmy bądź otrzymaliśmy w ramach Kindle MatchBook jej wersję elektroniczną, to po zwróceniu wersji papierowej nasze konto zostanie automatycznie obciążone do kwoty odpowiadającej zwykłej cenie elektronicznej wersji danej książki. O tym, czy nasze dotychczasowe zakupy książkowe kwalifikują się do Kindle MatchBook możemy przekonać się klikając na przycisk "Find your Kindle MatchBook titles". « powrót do artykułu
  18. W Orionie, pierwszym załogowym pojeździe do głębokiej eksploracji kosmosu, po raz pierwszy włączono zasilanie. Pojazd został wyposażony w awionikę i włączono prąd. Wstępne testy wykazały, że komputer, system zasilania i system przekazywania danych działają tak, jak się spodziewano. Ostateczny i najważniejszy test awioniki zostanie przeprowadzony podczas Exploration Flight Test-1 (EFT-1). Będzie to pierwsza, bezzałogowa, misja Oriona. Zaplanowano ją na jesień 2014 roku. Orion zabierze ludzi dalej, niż kiedykolwiek byli, a już za około rok mamy zamiar po raz pierwszy wysłać Oriona w przestrzeń kosmiczną. Dzięki temu, co robimy obecnie, ludzie wylądują na asteroidzie, a może i na Marsie. Żaden inny budowany obecnie pojazd nie jest w stanie tego dokonać - mówi Dan Dumbacher, wicedyrektor NASA ds. rozwoju systemów eksploracyjnych. Misja EFT-1 będzie trwała cztery godziny. W tym czasie Orion dwukrotnie okrąży naszą planetę w odległości niemal 5800 kilometrów od jej powierzchni. Podczas powrotu na Ziemię pojazd będzie musiał wytrzymać temperaturę rzędu 2200 stopni Celsjusza i będzie podróżował z prędkością ponad 32 000 kilometrów na godzinę, czyli szybciej niż jakikolwiek inny pojazd załogowy. Podczas tego testu zostaną zebrane informacje potrzebne do bezpiecznego używania Oriona z załogą na pokładzie. Dotychczas była to bardzo ekscytująca praca, teraz zbliżamy się do końca. Zaczynamy ostatnie przygotowania. Zespoły w całym kraju ciężko pracują nad stworzeniem sprzętu, który zostanie zainstalowany na Orionie. Pojazd i nasze plany zaczynają się realizować - powiedział Mark Geyer, menedżer programu Orion. Dotychczas do miejsca, w którym budowany jest Orion, przywieziono ponad 66 000 podzespołów, które wejdą w skład pojazdu. Orion będzie składał się z trzech modułów. Pierwszy to kapsuła załogi, która pomieści do czterech osób. Moduł drugi to część serwisowa odpowiedzialna za dostarczania energii, powietrza, napęd czy utrzymanie odpowiedniej temperatury. Część trzecia to system przerwania startu odpowiedzialny za bezpieczne odrzucenie kapsuły z załogą w przypadku wystąpienia problemów podczas startu. Orion poleci w EFT-1 dzięki rakiecie Delta IV. NASA pracuje też nad nową rakietą - Space Launch System - która zostanie przetestowana podczas drugiej misji bezzałogowej, Exploration Mission-1 w 2017 roku. « powrót do artykułu
  19. Opublikowane właśnie przez Nokię wyniki finansowe za III kwartał bieżącego roku pozytywnie zaskoczyły analityków i spowodowały, że jeszcze przed otwarciem giełdy akcje firmy zdrożały o ponad 8%. Najnowsze informacje są dobre nie tylko dla Nokii, ale i dla Microsoftu, który wkrótce stanie się właścicielem należącego obecnie do fińskiej firmy wydziału produkcji telefonów komórkowych. Wartość sprzedaży netto, w porównaniu z analogicznym kwartałem ubiegłego roku, spadła o 22% i wyniosła 5 miliardów 662 miliony euro. Jednocześnie jednak zysk operacyjny firmy, liczony wg IFRS (międzynarodowe standardy sprawozdawczości finansowej) wyniósł 118 milionów euro, podczas gdy przed rokiem było to 564 miliony euro straty. Zysk liczony metodą niezgodną z IFRS wzrósł z 90 do 215 milionów, czyli zwiększył się o 139%. O 19% spadła wartość sprzedaży netto wydziału Devices & Services. Wydział ten odpowiada przede wszystkim za smartfony i tradycyjne telefony komórkowe. To właśnie on ma zostać przejęty przez Microsoft. Koncern z Redmond z pewnością ucieszył się na wieść, że wartość sprzedaży smartfonów zwiększyła się w ciągu roku aż o 28% i wynosi obecnie 1,254 miliarda euro. Liczba sprzedanych urządzeń zwiększyła się o 40% rosnąc z 6,3 do 8,8 miliona sztuk. W tym samym czasie sprzedaż tradycyjnych telefonów komórkowych zmniejszyła się z 76,6 do 55,8 milionów, a jej wartość skurczyła się z 2,366 do 1,489 miliarda euro. W porównaniu z II kwartałem bieżącego roku wzrosła zarówno sprzedaż smartfonów jak i tradycyjnych telefonów. Wydział Devices & Services zanotował stratę. Wyniosła ona 86 milionów euro (metodą IFRS) lub 47 milionów euro (metoda niezgodna z IFRS). To znacznie lepszy wynik niż przed rokiem, gdy strata wynosiła, odpowiednio, 672 lub 252 miliony euro. Po sprzedaży Microsoftowi Devices & Services najważniejszym wydziałem Nokii będzie Nokia Solutions and Networks (NSN). Wydział ten zanotował zarówno spadek wartości sprzedaży (o 26%) jak i spadek zysku, który wyniósł, w zależności od metody księgowej, 166 lub 208 milionów euro. Jednak margines zyku, w zależności od sposobu liczenia, albo nieco wzrósł, albo nieco spadł. Wyniki te są lepsze od oczekiwań analityków i to właśnie one zdecydowały o wzroście cen akcji. Nokia zapowiada, że w czwartym kwartale sprzedaż NSN najprawdopodobniej zwiększy się. Gdy patrzymy na perspektywy NSN widzimy, że nadchodzi dobry ostatni kwartał bieżącego roku. To bardzo pozytywne zjawisko i wyjaśnia reakcję giełdy - mówi Mikael Rautanen, analityk z firmy Inderes. « powrót do artykułu
  20. Naukowcy z Uniwersytetu Chicagowskiego zauważyli, że wybiórcze blokowanie receptorów 2C serotoniny (5-HT2cR) prowadzi do szybkiego efektu antydepresyjnego u myszy. Autorzy artykułu z Molecular Psychiatry podkreślają, że ich odkrycie może naprowadzać na ślad nowej klasy antydepresantów. Obecnie jednym z największych problemów w leczeniu depresji jest odroczenie początku efektów terapeutycznych. Istnieje duże zapotrzebowanie na odkrycie szybciej działających leków - podkreśla dr Stephanie Dulawa. Opóźnienie efektu terapeutycznego może znacząco wpływać na pacjentów, zwłaszcza tych z ciężkim zaburzeniem depresyjnym. Obecnie tylko 2 leki - ketamina i skopolamina - wykazują szybkie działanie, ale ze względu na poważne efekty uboczne nie nadają się do stosowania u ludzi. Szukając nowej klasy szybko działających terapeutyków, zespół Dulawy testował szlaki biologiczne, które wcześniej badano pod kątem generowania efektów przeciwdepresyjnych, ale już nie tempa ich występowania. Amerykanie przyglądali się różnym podtypom receptorów serotoniny. Na ich tle wyróżniał się 5-HT2cR. Selektywne blokowanie tych receptorów u myszy znacząco ograniczało zachowania depresyjne w ciągu zaledwie 5 dni, w porównaniu do minimum 2 tyg. dla kontrolnego leczenia przeciwdepresyjnego. Zaczęliśmy testy po 5 dniach, ale sądzimy, że to możliwe, że związki blokujące 5-HT2cR są skuteczne nawet wcześniej - wyjaśnia Mark Opal. Normalnie 5-HT2cR hamują uwalnianie dopaminy z określonych neuronów. Kiedy 5-HT2cR są zablokowane, wg Amerykanów, w takich rejonach jak kora przedczołowa wydziela się więcej regulującej nastrój dopaminy. Niektóre komercyjne antydepresanty także wpływają na 5-HT2cR, ale nie jest to działanie wybiórcze. Obecnie trwają prace nad wyłonieniem związków do testów klinicznych. « powrót do artykułu
  21. Toshiba rozpoczęła sprzedaż nowej wielofunkcyjnej drukarki, która - podobno jako pierwsza w historii - wykorzystuje wcześniej zadrukowany papier. Urządzenie E-Studio306LP może drukować na papierze, na którym już wcześniej drukowało. Do odzyskania papieru konieczne jest przepuszczenie go przez maszynę E-StudioRD30, która usuwa stary toner. Nowa drukarka wykorzystuje niebieski toner, dzięki czemu łatwo można odróżnić kartki od tradycyjnych wydruków, z których toner nie może zostac usunięty. Toshiba zapewnia, że proces czyszczenia papieru nie wiąże się z powstawaniem odpadów. Papier wsunięty do E-StudioRD30 jest skanowany, a jego zawartość digitalizowana i archiwizowana. Następnie jest sortowany na taki, który może zostać ponownie użyty i bezużyteczny. Do tej drugiej kategorii zostanie zakwalifikowany papier zadrukowany nieusuwalnym tonerem, zawierający dziury lub pieczątki. Następnie papier przeznaczony do odzyskania przechodzi przez nagrzewnicę, która powoduje, że druk staje się przezroczysty. Zdaniem Toshiby średnio każda karka może zostać wykorzystana pięciokrotnie. Wszystko zależy od tego, jak intensywnie była zadrukowywana. Podczas prezentacji w Sydney przedstawiciele Toshiby dwukrotnie zadrukowywali tę samą kartkę. Po usunięciu toneru po ustawieniu kartki pod światło można było zobaczyć niewielkie pozostałości po druku. Ponadto E-StudioRD30 radzi sobie też z odręcznymi notatkami wykonanimy za pomocą długopisów Pilot Frixion, które również korzystają z tuszu nadającego się do usunięcia. Drukarka E-Studio306LP przyda się przede wszystkim tym firmom, w których używa się dużych ilości papieru.
  22. Ludzie są uznawani za bardziej atrakcyjnych, gdy stanowią część grupy niż wtedy, gdy prezentują się komuś w pojedynkę. Zjawisko to nazwano efektem cheerleaderki. Drew Walker i Edward Vul z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego sądzą, że ludzie uśredniają twarze w grupie, przez co twarz jednostki jest postrzegana jako bardziej przeciętna niż w innej sytuacji. Panowie podkreślają, że w przypadku atrakcyjności przeciętność wcale nie jest tak złą sprawą, jak mogłoby się wydawać. "Przeciętne twarze są bardziej atrakcyjne, prawdopodobnie wskutek uśredniania nieatrakcyjnych cech charakterystycznych" - wyjaśnia Walker, odnosząc się do Tołstoja, który napisał, że wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest [zaś] nieszczęśliwa na swój sposób. Parafrazując cytat można powiedzieć, że wszyscy piękni ludzie są do siebie podobni, ale nieatrakcyjni są nieatrakcyjni na swój własny sposób. Amerykanie przeprowadzili serię 5 eksperymentów z udziałem ponad 130 studentów. Pokazywano im zdjęcia 100 osób i proszono o ocenę atrakcyjności. Czasem oceniany znajdował się w otoczeniu 2 innych ludzi, a czasem fotografię modyfikowano w taki sposób, by widać było tylko jego. Okazało się, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni byli oceniani wyżej, gdy znajdowali się w grupie. Postrzeganie w grupie zapewnia korzyść, która wystarcza, żeby przesunąć kogoś z 49. do 51. percentyla atrakcyjności. W kolejnych eksperymentach psycholodzy zauważyli, że by efekt wystąpił, grupa nie musi być spójna. Kiedy ochotników proszono o ocenę atrakcyjności 1 osoby z kolażu 4, 9 i 16 zdjęć, wizerunek grupowy nadal miał wyższe notowania niż wersja indywidualna. Jeśli przeciętność jest bardziej atrakcyjna, bo nieciekawe cechy charakterystyczne ulegają uśrednieniu, to osoby z komplementarnymi cechami - jedna z wąskimi, a druga z dużymi oczami - powinny doświadczyć większego wzrostu postrzeganej atrakcyjności, w porównaniu do grup złożonych z bardziej podobnych do siebie jednostek - dywagują Walker i Vul.
  23. Nowe studium, którego wyniki ukazały się w piśmie PNAS, wydaje się potwierdzać teorię, że ewolucja ostrego widzenia u naszych przodków była częściowo napędzana lękiem przed wężami. Lynne Isbell, prof. antropologii z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis, po raz pierwszy przedstawiła swoją hipotezę w 2006 r. Trzy lata później ukazała się jej książka pt. "Owoc, drzewo i wąż" (The Fruit, the Tree, and the Serpent). Amerykanka przekonywała, że współczesne ssaki i węże wystarczająco duże, by je zjeść, wyewoluowały w mniej więcej tym samym czasie, czyli ok. 100 mln lat temu. Jadowite węże pojawiły się ok. 60 mln lat temu. Drapieżniki polujące z zaskoczenia dzieliły z naczelnymi drzewa i sawannę. W nowym studium Isbell, Hisao Nishijo i Quan Van Le z Toyama University oraz Rafael Maior i Carlos Tomaz z Universidade de Brasília wykazali, że w mózgach rezusów (Macaca mulatta) występują neurony reagujące na obrazy węży. Wężowrażliwe neurony były liczniejsze, a w dodatku odpowiadały silniej i szybciej niż komórki nerwowe wyładowujące się w odpowiedzi na zdjęcia pysków lub dłoni rezusów czy kształtów geometrycznych. Isbell przyznała, że była zaskoczona faktem, że więcej neuronów reagowało na węże niż na twarze, zważywszy, że M. mulatta są bardzo uspołecznionymi zwierzętami. Uzyskaliśmy wyniki spójne z ideą, że węże wywierały silną presję selekcyjną na naczelne. Wyniki pokazują, że w mózgu występują specjalne obwody neuronalne do wykrywania węży [...] i że są one zakodowane genetycznie - dodaje Nishijo, który specjalizuje się w mechanizmach nerwowych odpowiedzialnych za emocje, a zwłaszcza w reakcjach instynktownych. Małpy, które wzięły udział w eksperymencie, żyły w kolonii otoczonej murem i nigdy nie widziały węża. Nie wiem, czym innym niż ewolucją można by wyjaśnić wrażliwość tych neuronów na węże - podsumowuje Isbell.
  24. NHS Highland rozpoczął poszukiwania pracowników za pośrednictwem filmów zamieszczanych na YouTube'ie. Pierwszy z serii krótkich spotów dotyczy służb onkologicznych. W nieco ponad 6-min filmie kilka osób opowiada o pracy w Raigmore Hospital w Inverness. Dowiadujemy się zatem, że szpital poszukujący konsultanta w zakresie onkologii klinicznej dysponuje najnowocześniejszą technologią, dzięki której nie ustępuje placówkom z większych miast. Poza tym przoduje w radioterapii z użyciem obrazowania. By wyprowadzić ludzi z błędu w sprawie samego Highland, lekarze zaprzeczają, jakoby region był zacofany. To ważne, by zapewnić wszystkich, że mamy tu bieżącą wodę i elektryczność - mówi Steve Colligan. Poza tym, jak zapewnia dr Carol McGregor, konsultantka onkologiczna Macmillan Cancer Support, w regionie można się zajmować wieloma rzeczami bez konieczności wkładania ciepłych ubrań i kaloszy. Pod inicjatywą NHS Highland podpisuje się rząd Szkocji. To nic dziwnego, zważywszy, że tutejsza służba zdrowia ma problem z zatrudnieniem w niektórych regionach. W zeszłym miesiącu bezskutecznie ponowiono ofertę dla lekarzy ogólnych w zachodnim Lochaber. W pierwszej rundzie przyszło za mało aplikacji, a i teraz wizja tworzenia łączonych praktyk nie okazała się najwyraźniej przekonująca.
  25. Trening mózgu wzmacnia pamięć roboczą, ale nie inteligencję płynną, czyli zdolność dostrzegania złożonych relacji i rozwiązywania problemów (ang. fluid intelligence) - twierdzą naukowcy z Georgia Tech. Podczas surfowania po Sieci trudno się nie natknąć na reklamę witryny obiecującej wyćwiczyć mózg, poprawić uwagę i zwiększyć iloraz inteligencji. Takie twierdzenia są szczególnie atrakcyjne dla rodziców dzieci z problemami szkolnymi - podkreśla prof. Randall Engle. Amerykanin wyjaśnia, że silna korelacja między pojemnością pamięci roboczej (ang. working memory capacity, WMC) a inteligencją płynną sprawiła, że niektórzy zaczęli przypuszczać, iż zwiększając WMC, można także podwyższyć inteligencję płynną. To jednak zakłada, że oba konstrukty są jednym i tym samym lub że WMC stanowi bazę dla inteligencji płynnej. Aby lepiej zrozumieć relację łączącą oba aspekty poznania, zespół Engle'a zebrał grupę 55 studentów, którzy mieli ukończyć 20-dniowy trening. Żeby mieć pewność, że ludzie pozostają zaangażowani, dodatkowo płacono im za poprawę wykonania. W jednym z wariantów eksperymentalnych (uproszczonym) studenci mieli przypominać sobie obiekty w kolejności prezentacji. W drugim (złożonym) należało zapamiętywać bodźce prezentowane w trakcie wykonywania innej czynności. Grupa kontrolna przechodziła trening wyszukiwania wzrokowego (podobnie jak inne zadania i to codziennie stawało się coraz trudniejsze). Przed i po treningu badanych zbadano baterią testów - oceniano różne miary WMC oraz 3 dotyczące inteligencji płynnej. Okazało się, że wyłącznie u studentów z wariantu złożonego zaszedł transfer uczenia na inne zadania WMC. Żadna z grup nie wykazywała poprawy w zakresie inteligencji płynnej. Wyniki sugerują, że studentom udało się poprawić zdolność aktualizacji i utrzymywania w pamięci informacji dotyczących zadań, pomiędzy którymi się przełączali. Trening nie przełożył się na inteligencję płynną, bo jak wyjaśnia Engle, wysoka korelacja nie oznacza tożsamości. Wzrost i waga także są silnie związane, ale mało która racjonalnie myśląca osoba zakładałaby, że to jedna i ta sama zmienna. Gdyby to była prawda, tycie zwiększałoby wzrost, a chudnięcie prowadziłoby do kurczenia [...].
×
×
  • Dodaj nową pozycję...