-
Liczba zawartości
37589 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Naukowcy klasyfikują nowy gatunek wielkiej meduzy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Specjaliści z australijskiego Commonwealth Scientific and Industrial Research Organisation (CSIRO) próbują zaklasyfikować nowy gatunek olbrzymiej meduzy. W zeszłym miesiącu 1,5-m okaz został wymyty na plażę na Tasmanii (na południe od Hobart). Dr Lisa-Ann Gershwin z CSIRO podkreśla, że naukowcy już od jakiegoś czasu wiedzieli o gatunku. Agencja została zawiadomiona o znalezisku przez Josie Lim. Kobieta i jej dzieci zrobiły meduzie niesamowite zdjęcie, które obiegło media. Wg Gershwin, niezaklasyfikowany gatunek należy do tej samej grupy, co największa meduza na świecie - bełtwa festonowa (Cyanea capillata). Australijka podkreśla, że naukowcy z wielką chęcią dowiedzą się więcej o tym nienazwanym jeszcze gatunku. To jeden z trzech nowych gatunków z grupy bełtwy festonowej z Tasmanii, nad których klasyfikacją się obecnie pracuje. Niewyjaśnionym na razie zjawiskiem jest masowe gromadzenie się meduz w tasmańskich wodach w ostatnich latach. « powrót do artykułu -
Służby specjalne niszczyły dowody ws. Kima Dotcoma?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Nowozelandzka agencja szpiegowska, która nielegalnie podsłuchiwała Kima Dotcoma ma poważny problem. Jej prawnicy zasugerowali, że kluczowe dowody w sprawie o odszkodowanie, jaką przeciwko GCSB wytoczył Kim Dotcom zostały zniszczone. Mowa tutaj o nagraniach z podsłuchów Dotcoma. Reprezentujący państwo prawnicy stwierdzili, że dane te zestarzały się i zostały usunięte z systemu. Sytuacja jest o tyle niejasna, że premier John Key, któremu podlega GCSB stwierdził, że to agencja szpiegowska. Nie kasujemy materiałów. Archiwizujemy je. Warto jednak zwrócić uwagę, że prawnicy występujący w imieniu GCSB zaproponowali dołączenie do materiału dowodowego tych nagrań, które można odzyskać. To sugeruje, że nie wszystkie można odzyskać, czyli dane zostały usunięte. Jeśli tak się stało, to GCSB złamała prawo niszcząc dowody w toczącym się procesie. Jeśli to prawda, to jest to wroga agencja pogardzająca prawem i sądami - stwierdził Russel Norman, jeden z liderów Partii Zielonych. « powrót do artykułu -
Symulowana przejściowa ślepota poprawia u dorosłych słuch
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Dotąd sądzono, że to młode mózgi są na tyle elastyczne, by zmienić sieć połączeń przetwarzających informacje czuciowe (naukowcy nazywają to efektem Raya Charlesa), teraz okazało się jednak, że podobne zjawisko zachodzi w dorosłych mózgach. Podczas eksperymentów zespołu z Uniwersytetów Maryland i Johnsa Hopkinsa dojrzałe myszy kompensowały sobie czasową utratę wzroku poprawą słuchu. Autorzy artykułu z pisma Neuron sądzą, że ustalenia z ostatniego eksperymentu uda się wykorzystać w terapii utraty słuchu lub szumów usznych (łac. tinnitus auris). Ujawniliśmy pewien poziom połączenia tych 2 zmysłów w mózgu. Być może uda się to wykorzystać, próbując odtworzyć utracony zmysł. Hamując czasowo widzenie, potrafilibyśmy sprawić, że dorosły mózg zmieniłby obwód, by lepiej przetwarzać dźwięk - podkreśla prof. Patrick Kanold. Amerykanin wyjaśnia, że dla słuchu - podobnie jak dla wzroku - istnieje wczesny okres krytyczny. System słuchowy z mózgu małego dziecka szybko się uczy i staje się najbardziej wrażliwy na dźwięki, z którymi styka się najczęściej. Kiedy krytyczny okres się kończy, nie reaguje on na zmiany w indywidualnym "audiokrajobrazie". To dlatego nie słyszymy pewnych dźwięków w chińskim, jeśli nie uczymy się go w dzieciństwie. Z tego samego powodu badania przesiewowe dot. deficytów słuchowych i wzrokowych prowadzi się wcześnie. Po krytycznym okresie różnych rzeczy nie da się naprawić. Kanold (specjalista od słuchu) i Hey-Kyoung Lee (ekspert od wzroku) pomyśleli, że dorosły mózg również może się zachowywać elastycznie, jeśli zmusi się go do działania międzyzmysłowego, a nie w obrębie jednej modalności czuciowej. By zasymulować ślepotę, dorosłe myszy z prawidłowym wzrokiem i słuchem umieszczano na 6-8 dni w kompletnej ciemności. Gdy gryzonie ponownie znalazły się w warunkach nastawania po sobie światła i ciemności, ich wzrok funkcjonował jak kiedyś, zauważono jednak znaczącą poprawę słuchu. Amerykanie odtwarzali serię dźwięków i przyglądali się reakcjom pojedynczych neuronów kory słuchowej. Szczególnie interesowały ich komórki ze środkowej warstwy, do których dociera informacja ze wzgórza, części mózgu uznawanej za rodzaj tablicy rozdzielczej dla większości zmysłów. Generalnie uważano, że u dorosłych komórki tej warstwy nie są elastyczne. Okazało się jednak, że u myszy, które przebywały w ciemności, neurony te zmieniły się: wyładowywały się wcześniej i silniej, gdy odtwarzano dźwięki, potrafiły je lepiej różnicować i były wrażliwsze na dźwięki ciche. U gryzoni tych powstało także więcej synaps między wzgórzem a korą słuchową. Kanold uważa, że skoro zmiany zaszły w korze, która jest zbudowana w przybliżeniu tak samo u większości ssaków, sugeruje to, że elastyczność międzyzmysłowa stanowi fundamentalną cechą ssaczych mózgów. Roznieca to we mnie nadzieję, że identyczne zjawisko zaobserwujemy także u wyższych zwierząt, w tym ludzi. Nie wiemy, ile dni ludzie musieliby spędzić w ciemności, by wystąpił ten efekt ani czy chcieliby poddać się takiemu zabiegowi. Po kilku tygodniach życia w cyklach światła-ciemności myszy, które doświadczyły symulowanej ślepoty, wróciły do poprzedniego poziomu słyszenia. W kolejnym etapie studium Kanold i Lee chcą poszukać sposobów, by poprawa zmysłowa była trwała. Dodatkowo chcą wyjść poza procesy zachodzące w poszczególnych neuronach i przyjrzeć się zmianom w podejściu mózgu do przetwarzania dźwięku. « powrót do artykułu -
Niektórzy przedstawiciele plejstoceńskiej megafauny, tacy jak nosorożec włochaty czy mamut, mogli wyginąć przez... brak kwiatów. Naukowcy, którzy zbadali DNA zachowane w arktycznej wiecznej zmarzlinie oraz DNA szczątków wspomnianych zwierząt stwierdzili, że ich dieta była w dużej mierze uzależniona od bogatych w białka kwiatów, które niegdyś gęsto pokrywały Arktykę. Gdy nadeszła epoka lodowa doszło do dramatycznych zmian w szacie roślinnej. Miejsce kwiatów zajęły trawy, które miały niższą wartość odżywczą i nie mogły wyżywić wielkich roślinożerców. Z artykułu opublikowanego w Nature dowiadujemy się, że zmiany w szacie roślinnej rozpoczęły się 25 000 lat temu, a zakończyły przed 10 000 lat. W tym czasie wyginęła megafauna. Eske Willerslev, ekspert ds. DNA, który stał na czele międzynarodowego zespołu ekspertów, uważa, że ich badania dobrze wyjaśniają zagadkę masowego wymierania wielkich zwierząt. Hipoteza Willersleva i jego zespołu stoi zatem w sprzeczności z rozpowszechnionym przekonaniem, że to ludzie doprowadzili do zagłady megafauny. Sądzimy, że ludzie nie byli główną przyczyną masowego wymierania - mówi Willerlev, dodając, że nasi przodkowie mogli zadać wielkim zwierzętom ostateczny cios. W przeszłości w Arktyce żyły wielkie stada olbrzymich zwierząt. Spacerowały po niej mamuty, bizony, nosorożce włochate, tygrysy szablozębne, lwy czy niedźwiedzie. Zwierzęta te szybko wyginęły, a naukowcy spierali się o przyczyny ich zniknięcia. Grupa Willersleva zbadała 242 próbki pobrane z różnych miejsc w Arktyce. Przebadali też odchody i skamieniałe szczątki zwierząt. Dzięki temu odkryli, że podstawą diety roślinożerców nie były trawy, a inne rośliny kwitnące. Cały ekosystem arktyczny wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. To były olbrzymie stepy bez drzew i krzewów, zdominowane przez niewielkie kwitnące rośliny - mówi Willerslev.
-
Ludzie, którzy czują, że kontrolują swoje życie i wierzą, że mogą osiągać cele pomimo trudności, żyją dłużej i zdrowiej; dotyczy to zwłaszcza słabiej wykształconych. Wcześniejsze badania pokazały, że ludzie, którzy zakończyli edukację na liceum lub wcześniej, umierają często młodziej niż osoby, które uzyskały tytuł licencjata bądź magistra. Okazuje się jednak, że to nie do końca prawda. Studium naukowców z Rochester University i Brandeis University zademonstrowało, że w słabiej wykształconej grupie wskaźnik śmiertelności osób z silniejszą spostrzeganą kontrolą (ang. perceived control) był 3-krotnie niższy niż w przypadku zdających się głównie na los. W przypadku śmiertelności silne poczucie kontroli niweluje różnice edukacyjne. Słabiej wykształcona osoba z wysoką spostrzeganą kontrolą praktycznie nie różni się od kogoś z lepszym wykształceniem - podkreśla Margie Lachman. Amerykanie poprosili badanych, by ustosunkowali się do serii stwierdzeń na skali od 1 do 7, gdzie 1 oznaczało zdecydowaną niezgodę, a 7 zdecydowaną zgodę. Odpowiedzi z kwestionariusza spostrzeganej kontroli zestawiano z danymi nt. długości życia w różnych rejonach Stanów (uzyskano je w ramach studium Midlife in the United States, przebadawszy ponad 6000 osób). « powrót do artykułu
-
Chrząszcze z podrodziny trzyszczowatych są znakomitymi biegaczami. Najszybsze rozwijają prędkość nawet 5 mil na godzinę, co pozwala im w czasie sekundy pokonać aż 120 długości ciała. Niestety, puszczając się w pogoń za ofiarą lub partnerką, oślepiają się. Obraz staje się rozmazany, bo oko nie jest w stanie wychwycić ilości światła potrzebnej do uformowania obrazu. By sobie z tym jakoś poradzić, owad musi przystanąć, by jeszcze raz zerknąć, gdzie powinien biec. Później znowu bije rekordy szybkości. Choć taka strategia wydaje się raczej dziwna, chrząszcze mogą sobie pozwolić na przerwy w polowaniu, bo są naprawdę szybkie. Przystanek w niczym im nie przeszkadza... Cole Gilbert i Daniel Zurek z Uniwersytetu Cornella postanowili ostatnio sprawdzić, jak trzyszczowate radzą sobie z przeszkodami. Sprawy nie ułatwia już sama prędkość, a gdy dochodzi do tego oślepienie biegiem, zadanie staje się arcytrudne. Jak twierdzi Zurek, chrząszcze znajdują się w permanentnym trybie kolizyjnym. Obserwacje przedstawicieli gatunku Cicindela hirticollis wykazały, że kluczem do uniknięcia wypadków są czułki trzymane w ustalonej pozycji. Owad unosi je tuż nad ziemią (układają się one w literę "V") i nigdy nie porusza nimi w czasie szaleńczego biegu. Gdy czułki uderzają w przeszkodę, czubki odginają się ku tyłowi. Choć chrząszcz przemieszcza się za szybko, by zmienić kurs, może lekko unieść ciało w górę i przebiec po napotkanym obiekcie. Zurek filmował C. hirticollis, które pokonywały długą trasę z umieszczonym pośrodku kawałkiem drewna. Z nietkniętymi czułkami owady pokonywały przeszkodę w większości przypadków (nawet gdy biolog zamalował im oczy). Po usunięciu czułków często dochodziło do kolizji. Trzyszczowate mogły, oczywiście, wyewoluować oczy z dobrą rozdzielczością czasową, ale byłoby to bardziej kosztowne rozwiązanie. Poza tym później trzeba by było przetworzyć pozyskane dane, a z tym z kolei nie poradziłby sobie zapewne ich mózg. « powrót do artykułu
-
Nowy dyrektor wykonawczy Microsoftu, Satya Nadella, może być jednym z najlepiej opłacanych menedżerów w przemyśle IT. Jego maksymalna pensja będzie wielokrotnie wyższa od pensji Steve'a Ballmera. Pensja Nadelli będzie składała się z czterech części. Pierwsza z nich to wynagrodzenie podstawowe wynoszące 1,2 miliona dolarów rocznie. Ponadto będzie mu przysługiwała premia do wysokości 3-krotnej pensji. O wysokości premii będzie decydował zarząd firmy. Ponadto poczynając od przyszłego roku Nadella będzie uprawniony do otrzymania corocznego pakietu akcji o wartości 13,2 miliona dolarów. Na czwartą część będzie składał się pakiet akcji, którego wartość będzie uzależniona od wartości akcji koncernu za rządów Nadelli. Ten dodatkowy pakiet Nadella będzie otrzymywał przez pierwsze trzy lata rządów. Jeśli Microsoftt ulokowałby się w pierwszej 100 indeksu S&P 500, to Nadella otrzymałby 900 000 akcji. Ich wartość według obecnych cen to około 37 milionów dolarów. Jeśli jednak Microsoft trafiłby do ostatniej 150 indeksu, to Nadella otrzyma maksymalnie 150 000 akcji. Jeśli nawet sprawy potoczą się dla Nadelli niekorzystnie, zarząd nie przyzna mu premii, a akcje Microsoftu utrzymają obecną cenę, to w bieżącym roku nowy CEO zarobi 6,6 miliona dolarów, a w przyszłym – nie mniej niż 19,8 miliona. W przeszłości Nadella był drugim najlepiej opłacanym menedżerem Microsoftu. W ubiegłym roku jego wynagrodzenie (pensja podstawowa, premia, pakiet akcji) wyniosło 7,7 miliona USD. Więcej zarobił jedynie Kevin Turner, sprawujący stanowisko dyrektora ds. operacyjnych. Steve Ballmer jako dyrektor wykonawczy zarabiał około 1,2 miliona dolarów. Jako drugi największy indywidualny udziałowiec koncernu nie otrzymywał już pakietów akcji. Mimo to, z majątkiem szacowanym na około 15 miliardów dolarów, jest wśród 50 najbogatszych ludzi na świecie. « powrót do artykułu
-
W Laboratorium Mediów MIT-u powstała nakładana na czytelnika książka, która pozwala poczuć emocje bohaterów. Sensory Fiction, bo o niej mowa, jest wyposażona w czujniki i siłowniki. W okładce znajduje się 150 programowalnych diod LED. Książka "wie", do której ktoś dotarł strony i zmienia podświetlenie okładki i wibracje, by dopasować się do nastroju. Kiedy postać się boi, wokół klatki piersiowej pojawia się ucisk. Podniecenie jest oddawane za pomocą wzorców drgań, które przyspieszają tętno. W analogiczny sposób można wywołać u czytającego dreszcze. Jak wyjaśniają twórcy projektu Felix Heibeck, Alexis Hope i Julie Legault, stan emocjonalny lub fizyczny bohatera powoduje sprzężenie zwrotne, zmieniając puls czy lokalną temperaturę i ściskając za pomocą połączonych pasami poduszek powietrznych. Prototypowa historia - The Girl Who Was Plugged In - przedstawia bogatą gamę emocji i sytuacji. Główna bohaterka doświadcza równie głębokich miłości i desperacji, a także pławi się w słońcu Barcelony, by później zapuścić się do ciemnej, wilgotnej piwnicy. « powrót do artykułu
-
Zespół z Uniwersytetu w Adelajdzie odkrył kluczowy krok, który w przyszłości powinien pomóc w zapobieganiu niewydolności wątroby po przedawkowaniu paracetamolu. Przedawkowanie paracetamolu to najczęstsza przyczyna ostrej niewydolności wątroby i wiodąca przyczyna uszkodzenia wątroby wymagającego przeszczepu w krajach rozwiniętych - wyjaśnia dr Grigori Rychkov. Od dawna wiadomo, że przedawkowanie paracetamolu wiąże się z toksycznym poziomem wapnia w komórkach wątroby, jednak dotąd nikt nie miał pojęcia, jak Ca się tam dostaje. Australijczycy stwierdzili, że przedawkowanie paracetamolu aktywuje kanał TRPM2 i to on transportuje wapń przez błonę. Hepatocyt zostaje przeładowany wapniem, co prowadzi do jego obumarcia. Jeśli proces przebiega wystarczająco długo i umrze wystarczająco dużo komórek, może dojść do niewydolności wątroby. Zespół doktoranta Ehsana Kheradpezhouha wykazał podczas eksperymentów laboratoryjnych, że kiedy TRPM2 nie ma lub jest zablokowany, hepatocyty są chronione przed uszkodzeniem przez paracetamol. Teraz dysponujemy potencjalnym celem dla farmaceutyków w ramach terapii przedawkowania paracetamolu i być może innych uszkadzających wątrobę zatruć - cieszy się Rychkov. Obecnie leczenie także jest możliwe, ale trzeba się zmieścić w oknie czasowym 18 godzin. « powrót do artykułu
-
Analiza danych z Teleskopu Keplera, który przed miesiącami uległ poważnej awarii, pozwoliła odkryć niezwykłą planetę. Kepler-413b tak mocno odchyla się od swej osi, że prowadzi to do nieprzewidywalnych zmian pór roku. W ciągu zaledwie 11 lat różnice w nachyleniu osi planety sięgają aż 30 stopni. Planeta Kepler-413b znajduje się w gwiazdozbiorze Łabędzia w odległości 2300 lat świetlnych od Ziemi. W ciągu 66 dni obiega ona dwie gwiazdy – czerwonego i pomarańczowego karła. Jako, że jej orbita jest nachylona pod kątem 2,5 stopnia do płaszczyzny orbity jej gwiazd, z naszego punktu widzenia wydaje się, że i ona ulega ciągłym zmianom. Teleskop Keplera odnajduje planety mierząc zmiany jasności gwiazdy, do których dochodzi, gdy planeta przechodzi na jej tle. Sprawdziliśmy dane z Keplera z okresu 1500 dni. W ciągu pierwszych 180 dni zauważyliśmy trzy przejścia, każde co 66 dni. Później przez 800 dni nie było żadnego przejścia, a później widzieliśmy pięć przejść z rzędu - mówi Veselin Kostov ze Space Telescope Science Institute i Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Uczony dodaje, że kolejne przejście, które będzie można zauważyć z Ziemi, nastąpi nie wcześniej niż w 2020 roku. Eksperci wciąż próbują znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego Kepler-413b nie jest zsynchronizowana z gwiazdami. Niewykluczone, że w systemie znajduje się inna planeta, która na nią wpływa lub też w pobliżu znajduje się trzecia gwiazda. Prawdopodobnie istnieje więcej planet takich jak Kepler-413b, ale nie widzimy ich, gdyż znajdujemy się w punkcie, który czyni obserwacje trudnymi - stwierdził Peter McCullogh, jeden z autorów badań. Kepler-413b to gazowy olbrzym o masie 65-krotnie większej od masy Ziemi.
-
Jeden zastrzyk skutecznie walczy z uderzeniami gorąca
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Odrobina środka znieczulającego wstrzyknięta w pobliżu wiązki nerwów w szyi w znacznym stopniu zmniejsza uderzenia gorąca. Naukowcy uważają, że technikę tę będzie można wykorzystać u kobiet w wieku menopauzalnym, które z różnych względów nie chcą lub nie mogą skorzystać z hormonalnej terapii zastępczej (HTZ). W studium zespołu z Nortwestern University i University of Illinois w Chicago wzięło udział 40 pań z umiarkowanymi-silnymi uderzeniami gorąca. Podawano im blokadę zwoju gwiaździstego albo zastrzyk z soli fizjologicznej. Wszystkie ochotniczki prowadziły dzienniczki, w których odnotowywały częstość i nasilenie uderzeń gorąca w okresie zaczynającym się 2 tygodnie przed iniekcją, a kończącym się 6 tygodni po nim. Ponadto przez dobę na początku studium i 3 miesiące po zastrzyku kobiety nosiły monitory przewodnictwa skórnego, które zapewniały obiektywną ocenę uderzeń gorąca i pozwalały użytkowniczkom odnotowywać, kiedy się one pojawiały. Naukowcy wyliczyli, że średnio kobiety doświadczały10 uderzeń gorąca na dobę i że 2/3 z nich oceniały jako umiarkowane-silne. Zgodnie z przyjętymi definicjami, uderzenie gorąca trwające do kwadransa z poceniem, suchością w ustach, napięciem mięśni i przyspieszeniem tętna uznawano za umiarkowane, a trwające do 20 min z arytmią, osłabieniem, skrajnym poceniem czy uczuciem omdlewania za silne. Autorzy artykułu z pisma Menopause podkreślają, że 4-6 miesięcy po zastrzyku między grupami nie występowały znaczące różnice w liczbie uderzeń gorąca, lecz liczba umiarkowanych-silnych uderzeń spadła u kobiet z blokadą zwoju gwiaździstego o 52%, a u osób po zastrzyku z soli fizjologicznej jedynie o 4%. Intensywność uderzeń gorąca w grupie eksperymentalnej zmniejszyła się o 38%, a w grupie kontrolnej o 8%. « powrót do artykułu -
Dziennik japońskiej giełdy Nikkei doniósł, że Sony ma zamiar pozbyć się wydziału produkcji komputerów osobistych. Koncern chce go podobno sprzedać za 490 milionów dolarów. Nabywcą miałaby zostać firma utworzona przez fundusz inwestycyjny Japan Industrial Partners, w której Sony objęłoby niewielkie udziały. Z kolei telewizja NHK stwierdziła, że Sony rozmawia z chińską Lenovo na temat odsprzedania jej wydziału produkcji pecetów. Przedstawiciele Sony poinformowali, że doniesienia NHK są niedokładne, ale przyznali, iż firma rozważa różne rozwiązania dotyczące jej marki Vaio. « powrót do artykułu
-
Dla samic pająków Paratrechalea ornata liczy się nie tylko zawartość podarunków od potencjalnych partnerów, ale i biel opakowania z jedwabiu. Szukając kochanki, samce P. ornata przechadzają się, wprawiając w drgania przednie odnóża i nogogłaszczki. W aparacie gębowym trzymają owinięty białą nicią łup - prezent dla wybranki serca. By dowiedzieć się więcej o tym zachowaniu, Mariana Trillo, Valentina Melo-González i María José Albo z Instituto de Investigaciones Biológicas Clemente Estable w Urugwaju schwytały pająki z Río Santa Lucía. Później przeprowadzili serię eksperymentów laboratoryjnych. W jednym z nich aparat gębowy części samców pomalowano na biało. Okazało się, że stykające się z nimi samice były bardziej aktywne, częściej wchodziły w kontakt fizyczny i spędzały naprzeciwko nich więcej czasu. Poza tym wcześniej i częściej akceptowały konkurentów. Panie biolog uważają, że dla samic pociągająca jest sama biel jedwabiu. To podkreśla wagę wskazówek wzrokowych podczas zalotów i wyboru partnera u P. ornata. Zespół Trillo przekonuje, że kolor wcale nie jest przypadkowy. Pająki są aktywne głównie o zachodzie i w nocy, gdy jasne/białe obiekty wyróżniają się przy większych odległościach niż czarne. Dzięki białemu opakowaniu samicy łatwiej wypatrzyć kochanka i ocenić, czy ma podarunek. Urugwajki stwierdziły, że opakowanie prezentu pozwala samicom ocenić kondycję konkurenta. Samce w kiepskiej formie wytwarzają źle skonstruowane i zawinięte prezenty, podczas gdy krzepcy panowie dodają do nich więcej jedwabiu, przez co wydają się one bielsze. « powrót do artykułu
-
Odpowiednia strategia pozwoliła IBM-owi na zapłacenie najniższych podatków od 20 lat. Dzięki temu, że niemal cała sprzedaż z terenu Europy. Azji, Afryki, Azji oraz Bliskiego Wschodu i części Ameryki przechodzi przez holenderską firmę, IBM znacząco obniżył swoje zobowiązania podatkowe. Spadły one do najniższego poziomu od 1994 roku, podczas gdy jednocześnie przychody firmy przed opodatkowaniem zwiększyły się czterokrotnie. Koncern zapłacił 15,6% podatków, podczas gdy przewidywał, że będzie musiał oddać 25%. Dzięĸi takiej strategii firma zaoszczędziła 1,84 miliarda dolarów. Nie tylko IBM korzysta z faktu, że dzięki posiadaniu w Holandii spółek zależnych możliwe jest zapłacenie mniejszych podatków. Ze spółek takich korzystają Yahoo, Google czy Cisco. Firma IBM International Group BV została założona w Holandii w 1999 roku. Jest ona centrum holdingu skupiającego ponad 40 firm należących do IBM-a. Jeszcze w 2008 roku zatrudniała ona trzech pracowników. Obecnie zatrudnia 205 000 osób, z czego jedynie 4000 pracuje w Holandii. IBM zatrudnia na całym świecie około 430 000 osób. Z danych za koniec 2012 roku wynika, że z operacji poza granicami USA IBM osiągnął 44,4 miliarda dolarów zysku. Koncern nie zapłacił od nich podatku w USA. Pieniądze trafiły do budżetów innych państw. Profesor Ed Outslay z Michigan State University przyznaje, że IBM najlepiej ze wszystkich amerykańskich firm radzi sobie z zarządzaniem zobowiązaniami podatkowymi. Dzięki zaoszczędzonym w ten sposób pieniądzom koncern mógł wydać od 2010 roku aż 65 miliardów dolarów na odkupienie swoich własnych akcji. To spowodowało wzrost ich ceny oraz dywidendy na akcję. Jeszcze w 2007 roku efektywna stawka podatkowa, którą zapłacił IBM wynosiła 28%. Obecnie została zmniejszona do 15,6%. Tylko w latach 2010-2012 koncern zaoszczędził 6,5 miliarda USD. « powrót do artykułu
-
Satya Nadella został trzecim w historii dyrektorem wykonawczym Microsoftu, zastępując na tym stanowisku Steve'a Ballmera. Bill Gates zrezygnował ze stanowiska przewodniczącego zarządu. Schedę po nim objął John Thompson. Nadella urodził się w 1967 roku w Hyderabadzie w Indiach. W 1992 roku rozpoczął pracę w Microsofcie, a ostatnio był wiceprezesem wykonawczym odpowiedzialnym za grupę Cloud and Enterprises. John W. Thompson dołączył do zarządu Microsoftu w lutym 2012 roku. Jest dyrektorem wykonawczym firmy Virtual Instruments. Od 2009 roku działa aktywnie jako inwestor wspomagający finansowo nowo powstałe firmy w Dolinie Krzemowej. W latach 1999-2009 był dyrektorem wykonawczym Symaneka, a do 2011 roku zasiadał w zarządzie tej firmy. Wcześniej przez lata pracował w IBM-ie, gdzie był odpowiedzialny za sprzedaż, marketing i rozwój oprogramowania. Stał na czele IBM Americas i był członkiem Worldwide Management Council IBM-a. Założyciel Microsoftu, Bill Gates, objął nowe stanowisko w zarządzie. Jego oficjalna nazwa brzmi założyciel i doradca ds. technologicznych. Będzie on wspierał Nadellę w kierowaniu rozwojem technologicznym i produktowym koncernu. « powrót do artykułu
-
W plemnikach komarów znaleziono receptory węchowe (ang. odorant receptors, ORs). Są takie same, jak te występujące w układzie węchowym owadów na czułkach. Naukowcy z Vanderbilt University stwierdzili, że do ekspresji receptorów dochodzi wzdłuż wici, gdzie napędzają one szybki wzrost tempa jej ruchu (bicia). Odkrycie było dla nas zupełnie niespodziewane. To pierwszy raz, kiedy funkcjonujące owadzie ORs znaleziono w nieczuciowych komórkach bądź tkance. Sądzimy, że to może być zupełnie nowy paradygmat w dziedzinie sposobów regulacji reprodukcji insektów, a jeśli tak, ma szanse doprowadzić do powstania nowego podejścia do kontroli populacji owadów istotnych z medycznego i/lub ekonomicznego punktu widzenia - podkreśla L.J. Zwiebel. W naturze ewolucja często ponownie wykorzystuje raz wykształcone struktury. Niewykluczone, że receptory węchowe najpierw wyewoluowały w układzie rozrodczym, a potem zostały użyte jako podstawa złożonego układu węchowego komarów. Samice komarów spółkują tylko raz, a później przechowują spermę w zbiornikach nasiennych. By w ich jajnikach powstały jaja, muszą się odżywiać krwią zwierząt stałocieplnych. Plemniki mogą potrzebować sygnału chemicznego, by przygotować się do zapłodnienia. Istnieją raporty, że w ciągu jednego dnia po inseminacji plemniki zaczynają pływać w zbiornikach nasiennych. Musi występować jeden lub więcej sygnałów aktywujących ten ruch. Nasze odkrycia sugerują, że receptory węchowe mogą być czujnikami, do których one docierają - wyjaśnia prof. Jason Pitts. Wszystko zaczęło się kilka lat temu, gdy w ciałach samców komarów Anopheles gambiae zauważono niezwykle nasiloną ekspresję grupy receptorów węchowych. Naukowcy się tym zainteresowali, bo były to receptory wykorzystywane przez samice, więc nikt nie spodziewał się takiego odkrycia u samców. Później udało się ustalić, że źródłem receptorów są jądra, a na końcu wskazano na same plemniki. Odkrycie to jeszcze bardziej zaciekawiło Amerykanów, ponieważ w ramach pewnych badań wspominano o receptorach węchowych ludzkich plemników. Dowody na ich występowanie w ludzkiej spermie są bardzo solidne. Kontrowersyjne jest [jednak] to, czy odgrywają jakąś rolę w naszej reprodukcji - opowiada Pitts. Pracując nad nowymi i skuteczniejszymi metodami odstraszania komarów, akademicy z Vanderbilt University stworzyli narzędzia do określania funkcjonalności ORs z owadzich plemników. Znaleźli związki chemiczne, które je aktywują i takie, które aktywacji zapobiegają. Amerykanie stwierdzili, że kiedy plemniki komarów wystawiło się na oddziaływanie aktywatorów ORs oraz wskazówek chemicznych takich jak fenchon, ich wici zaczynały bić o wiele częściej. Plemniki nie reagowały na te same związki, gdy stosowano równoległą ekspozycję na czynniki blokujące receptory węchowe. Badacze zauważyli ponadto, że u pozbawionego działających ORs zmutowanego szczepu A. aegypti również nie dało się w ten sposób aktywować bicia plemników. To przekonujący dowód, że receptory węchowe są zaangażowane w proces rozmnażania - uważa Zwiebel. Testy wykazały, że cykliczny AMP, który powoduje bicie wicią w plemnikach ssaków, zwiększa także tempo ruchów u plemników komarów. Jego wpływ nie zanikał po zablokowaniu ORs, co oznacza, że jest on powiązany z innym zestawem receptorów. Naukowcy badali dodatkowo 3 inne gatunki owadów: muszki owocowe (Drosophila melanogaster), azjatyckie komary tygrysie (Aedes albopictus) oraz błonkówki Nasonia vitripennis. Odkryli, że ich plemniki także zawierają ORs. Sugeruje to, że spełniają one ogólniejszą funkcję reprodukcyjną u większości, jeśli nie u wszystkich owadów. « powrót do artykułu
-
Od ponad 100 lat w środowisku naukowym toczą się spory o tzw. manuskrypt Voynicha. Ten niezwykły rękopis pokryty licznymi rysunkami oraz zapisany niezrozumiałym tekstem ujrzał światło dzienne w 1912 roku, kiedy to został kupiony przez Amerykanina polskiego pochodzenia Wilfrieda M. Voynicha od jezuitów z Frascati koło Rzymu. Jedni naukowcy twierdzą, że manuskrypt to autentyk, zdaniem innych jest to fałszywka, której autor chciał oszukać kolekcjonerów. Pomimo licznych prób, podejmowanych nawet przez wybitnych kryptologów, manuskryptu dotychczas nie udało się odczytać. Jednak wkrótce może się do zmienić. Botanik Arthur Tucker z Delaware State University uważa, że manuskrypt Voynicha nie pochodzi z Europy, ale z Ameryki Środkowej. Uczony zauważył bowiem, że niektóre z przedstawionych w nim roślin są podobne do ilustracji roślin znajdujących się w XVI-wiecznych księgach z Meksyku. Tucker, którego interesuje historia meksykańskiego zielarstwa, kolekcjonuje stare meksykańskie książki dotyczące botaniki. Niedawno przypadkiem wpadła mu w ręce kopia manuskryptu Voynicha i zauważył, że przedstawione tam rośliny przypominają te z XVI-wiecznych ksiąg, które powstały w Meksyku. Tucker wraz z Rexfordem Talbertem, byłym inżynierem z Pentagonu i NASA, zauważył, że w manuskrypcie Voynicha znajduje się 37 roślin, 6 zwierząt i 1 minerał, które są podobne do XVI-wiecznych przedstawień roślin, zwierząt i minerałów, które występowały na terenach pomiędzy Teksasem, Kalifornią i Nikaraguą. Obaj specjaliści uważają, że większość z tych roślin pochodziło z centralnego Meksyku. Panowie sugerują, że manuskrypt Voynicha mógł powstać właśnie w Meksyku i został spisany w wymarłym dialekcie języka nahuatl. Jeśli zatem udałoby się odczytać w tym języku nazwy przedstawionych tam roślin – a znamy te nazwy w innych językach – to możliwe będzie odczytanie całego manuskryptu. Wielu specjalistów uważa jednak, że spostrzeżenie Tuckera i Talberta niczego nie dowodzi. Jeśli bowiem mamy do czynienia z fałszywką, to fałszerz mógł opierać się na już istniejących dokumentach. Ponadto jeśli miał jakąś wiedzę na temat botaniki, to rysując prawdopodobnie wyglądające rośliny mógł całkiem przypadkiem narysować i takie, które były bardzo podobne do rzeczywiście istniejących. Tucker i Talbert przyjmują te zastrzeżenia i mówią, że nawet jeśli to fałszywka, to być może poznaliśmy właśnie pochodzenie manuskryptu. Szczególnie podkreślają rysunek, który jest niezwykle podobny do fiołka dwubarwnego. Rośnie on tylko w Ameryce Północnej i znacznie różni się od swojego europejskiego kuzyna fiołka trójbarwnego. W czasie, gdy pojawił się manuskrypt Voynicha różnica ta nie była znana specjalistom. To może wskazywać, że manuskrypt pochodzi z Ameryki.
-
Lodowiec Jakobshavn przyspieszył do niespotykanej wcześniej prędkości. Obecnie jest on najszybciej poruszającym się lodowcem Antarktyki. Prędkość przesuwania się tego lodowca w kierunku morza jest w lecie 4-krotnie większa niż była w latach 90., kiedy to był uznawany za jeden z najszybszych, jeśli nie najszybszy, lodowców Grenlandii - mówi Ian Joughin z Polar Science Center na University of Washington. Z najnowszych badań wynika, że latem 2012 roku lodowiec przesuwał się z prędkością większą niż 17 kilometrów na rok, czyli ponad 46 metrów na dobę. Naukowcy podkreślają, że zmiany prędkości są okresowe. Latem lodowce przesuwają się szybciej, zimą wolniej. Jednak jeśli nawet weźmiemy pod uwagę średnią prędkość lodowca Jakobshavn z ostatnich lat, to zauważymy, że porusza się on 3-krotnie szybciej niż w latach 90. To oznacza, że coraz więcej lodu trafia do oceanu, co przyczynia się do podniesienia jego poziomu. Wiemy, że w latach 2000-2010 tylko ten lodowiec przyczynił się do podniesienia poziomu morza o około 1 milimetr. Jako, że porusza się szybciej, w ciągu kolejnej dekady doda nieco więcej wody - mówi Joughin. Lodowiec Jakobshavn już zapisał się w historii. Specjaliści uważają, że to właśnie od niego oderwała się góra lodowa, o którą rozbił się Titanic. « powrót do artykułu
-
Im bardziej ktoś czuje się bezsilny, tym cięższe wydają mu się różne obiekty. Eun Hee Lee i dr Simone Schnall z Wydziału Psychologii Uniwersytetu w Cambridge delikatnie podpytywały ochotników o ich moc społeczną. Później prosiły o podnoszenie pudełek o różnej wadze i odgadywanie ich masy. Okazało się, że ludzie, którzy czuli się bezsilni, konsekwentnie postrzegali wagę jako wyższą niż osoby z większym poczuciem mocy. Studium jako pierwsze zademonstrowało, że moc - psychospołeczny konstrukt odnoszący się do kontroli zasobów - zmienia percepcję fizycznych obiektów. Naukowcy uważają, że przeszacowanie wagi przez bezsilnych może być przystosowawczą strategią w sytuacji braku zasobów: nadmierna ostrożność pozwala zachować tę odrobinę, którą się ma. Lee i Schnall przeprowadziły 3 eksperymenty. Za każdym razem opowiadano historie, które miały ukryć prawdziwy cel badań. W pierwszym 145 ochotników poproszono o ocenę, w jakim stopniu odnoszą się do nich różne stwierdzenia, np. "Potrafię sprawić, by ludzie słuchali, co mam do powiedzenia". Później należało podnieść serię pudeł i ocenić ich wagę. Na końcu wypełniano kwestionariusz nastroju. Okazało się, że im niższe poczucie mocy społecznej, tym cięższe wydawały się komuś pudła. W drugim manipulowano poczuciem mocy 41 osób, prosząc o siadanie w ekspansywnej, dominującej pozycji (z jednym łokciem na oparciu fotela, a drugim na stole obok) albo pozie przykurczonej (z dłońmi ukrytymi pod udami i pochylonymi ramionami). Przed manipulacją większość uczestników przeszacowywała wagę. Potem ci, którzy przyjmowali dominującą pozycję, oceniali ją bardziej trafnie, a pozostali nadal popełniali błąd zawyżania. W 3. eksperymencie 68 ochotnikom polecano, by przypomnieli sobie sytuacje, w których czuli się mocni lub bezsilni. Następnie pod pozorem badania wpływu ćwiczeń na pamięć autobiograficzną raz po raz należało oszacować wagę pudeł. Osoby, które miały się skupić na sytuacjach zapewniających poczucie mocy, podawały trafniejsze wartości. Skupieni na bezsilności i tym razem stale przeceniali wagę. « powrót do artykułu
-
Na południu Egiptu w pobliżu Edfu odkryto piramidę schodkową, której wiek oceniono na 4600 lat. Konstrukcja jest zatem o co najmniej kilkadziesiąt lat starsza od Wielkiej Piramidy w Gizie. Odkryta piramida liczyła sobie 13 metrów i została zbudowana za czasów faraona Huniego lub Snofru. Z czasem płyty osłaniające piramidę zostały ukradzione, a konstrukcja, poddana działaniu czynników atmosferycznych, przez setki lat ulegała erozji. Obecnie liczy sobie ona zaledwie 5 metrów wysokości. Piramida w pobliżu Edfu to jedna z siedmiu znanych tzw. piramid prowincjonalnych. Takie piramidy nie posiadają komory grobowej, nie były więc miejscem pochówku. Sześć z tych piramid, w tym piramida z Edfu, mają identyczne rozmiary podstawy, która liczy sobie 18,4x18,6 metra. Naukowcy nie wiedzą, jaką rolę odgrywały piramidy prowincjonalne. Być może były to monumenty mające umocnić kult władcy w południowych prowincjach. „Podobieństwa pomiędzy tymi piramidami są uderzające. Z pewnością powstały one według jednego planu” - mówi Gregory Marouard z Instytutu Orientalistyki Uniwersytetu Chicagowskiego. Przy wschodniej stronie piramidy w Edfu znaleziono szczątki struktury, która prawdopodobnie służyła do składania ofiar z produktów spożywczych. Na zewnętrznych ścianach piramid znajdują się hieroglify, które umieszczono obok ciał dzieci pogrzebanych u podnóża piramidy. Naukowcy sądzą, że napisy oraz pochówki pojawiły się długo po wybudowaniu piramid. Same piramidy nie zostały pomyślane jako miejsca pochówku. Specjaliści od dawna wiedzieli o istnieniu struktury w Edfu. Mieszkańcy pobliskiej wsi twierdzili, że to grobowiec muzułmańskiego władcy. Dopiero wykopaliska prowadzone od 2010 roku przez zespół Marouarda pozwoliły na odsłonienie piramidy. Piramida składała się z trzech stopni zbudowanych z piaskowca i gliny. Wybudowano ją w stylu bardzo podobnym do piramidy Dżosera, pierwszej z egipskich piramid. Z kolei technika budowy zdradza, że monument powstał właśnie w czasach Snofru lub Huniego. Archeolodzy odkryli, że piramida w Edfu została porzucona przed początkiem rządów Cheopsa, kiedy to przestano składać ofiary w Edfu. Nowo odkryta piramida była zatem używana prze mniej niż 50 lat. To, zdaniem Maroudara, pokazuje, że piramidy prowincjonalne straciły na znaczeniu gdy rozpoczęto budowę Wielkiej Piramidy. Najwyraźniej Cheops uznał, że nie są one już potrzebna, a całe zasoby skierowano do budowy piramidy powstającej w pobliżu stolicy. Taka zmiana podejścia wskazuje na umocnienie się władzy faraona nad południem kraju. « powrót do artykułu
-
Wg profesorów Petera Lloyda-Sherlocka z Uniwersytetu Wschodniej Anglii, Shaha Ebrahima i Heinera Grosskurtha z Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej, reakcja większości rządów i agencji pomocowych na nadciśnienie jest niewiele lepsza od reakcji na HIV/AIDS 20 lat temu - działa się za mało i za późno. Nadciśnienie nie jest co prawda zakaźne, ale tak jak HIV może prowadzić do upośledzającej i śmiertelnej choroby. Szacuje się, że w ciągu następnych 20 lat globalnie liczba przypisywanych mu zgonów może znacząco przekroczyć liczbę zgonów wskutek HIV/AIDS. Autorzy artykułu z International Journal of Epidemiology podkreślają, że zarówno nadciśnienie, jak i zakażenie HIV/AIDS można leczyć jako choroby przewlekłe przez połączenie podejścia farmakologicznego i zmian w trybie życia. Sugerowano, że cenną lekcją dla zarządzania nadciśnieniem mogą być zasady działania wypracowane dla HIV/AIDS. Na razie niewiele wskazuje na to, że ktoś to sobie wziął do serca. [...] Czy tym razem możemy obudzić się wcześniej, nim umrą miliony? HIV to priorytet światowego zdrowia, rozpoznawany jako poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego i rozwoju wielu biedniejszych krajów. Nadciśnienie jest postrzegane jako choroba Zachodu, bogactwa i dlatego uznaje się, że ma niewielkie odniesienie do mniej zamożnych państw. Dzieje się tak mimo coraz większej liczby dowodów, że te ostatnie szybko doganiają [nasz krąg kulturowy]. Choć nadciśnienie nie jest zakaźne, związane z nim ryzykowne zachowania rozprzestrzeniają się szybko i wydają się przekazywane równie skutecznie co czynniki infekcyjne. We wczesnych latach pandemii, zwłaszcza w niektórych biedniejszych krajach, na HIV reagowano politycznym zaprzeczaniem i publicznym niezrozumieniem. W przypadku nadciśnienia mamy do czynienia z podobnym wzorcem wyparcia. Negacja bazuje na błędnym stwierdzeniu, że nadciśnienie nie wpływa na biedniejsze grupy społeczne. Tymczasem istnieje sporo dowodów, że nadciśnienie jest rozpowszechnione wśród biedniejszych grup, które [na domiar złego] nie mają dostępu do skutecznego leczenia. « powrót do artykułu
-
Prowadzone od 70 lat pomiary w jeziorach i innych zbiornikach wodnych północnego Wisconsin dowodzą, że zmiany poziomu wody podlegają regularnym cyklom. Przez sześć lat poziom wody rośnie, a przez sześć kolejnych opada. Takim samym zmianom podlega największy na Ziemi zbiornik wody słodkiej – połączone Wielkie Jeziora Michigan i Huron. Naukowcy alarmują, że od kilkunastu lat cykl ten został zaburzony. Poziom wód regularnie opada od 1998 roku. Jedynie w latach 2002/2003 na krótko się podniósł. Nasze jeziora jeszcze nigdy nie miały tak mało wody - mówi Carl Watras, klimatolog z University of Wisconsin-Madison. Fakt, że takim samym zmianom podlegają Wielkie Jeziora oraz zbiorniki na północy Wisconsin wskazuje, że zjawisko opadania i wzrastania poziomu wody ma tę samą przyczynę w przypadku wszystkich tych zbiorników. Wcześniej odkryto też 8-letni cykl zmian poziomu wód. Watras i jego zespół uważają, że długoterminowy cykl jest związany z wilgotnym powietrzem napływającym znad Zatoki Meksykańskiej. Od kilkunastu lat nad Wisconsin napływa mniej wilgotnego powietrza, co oznacza mniej opadów zasilających jeziora. Ponadto, jako że jest cieplej, na jeziorach formuje się mniej lodu i utrzymuje się on krócej, przez co więcej wody z nich wyparowuje. Kluczowa jest tutaj równowaga pomiędzy opadami a parowaniem - mówi Watras. Naukowcy mają też i dobrą wiadomość. Ich zdaniem dzięki ostrzejszej zimie bieżący rok może być lepszy dla jezior. Być może wszystko powróci do normy. Nie wiemy tego. W tym roku widzimy, że poziom wód gruntowych i wód w jeziorach nieco wzrósł. Nie wiemy tylko, czy ten wzrost będzie się utrzymywał, czy też dojdzie do załamania - dodaje uczony. « powrót do artykułu
-
Spożywanie zbyt dużych ilości dodanych cukrów (takich, które nie występują naturalnie w owocach czy sokach owocowych) wiąże się z podwyższonym ryzykiem zgonu z powodu choroby sercowo-naczyniowej (ChSN). Zalecenia odnośnie do konsumpcji cukrów dodanych różnią się i nie ma uniwersalnie akceptowanych progów dla niezdrowego poziomu. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca, by stanowiły one mniej niż 10% ogółu kalorii, podczas gdy Amerykańskie Stowarzyszenie Serca rekomenduje ograniczenie ich do mniej niż 100 kalorii dziennie dla kobiet i 150 kalorii dla mężczyzn. Do głównych źródeł cukrów dodanych należą słodzone napoje, desery bazujące na ziarnach i nabiale, napoje owocowe oraz cukierki. Zespół doktora Quanhe'a Yanga z amerykańskiego Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC) wykorzystał dane z narodowych badań zdrowia, by sprawdzić, jak się ma spożycie cukrów dodanych (wyrażone jako procent dziennych kalorii) do chorób sercowo-naczyniowych. Ustalono, że średni odsetek kalorii przypadających na cukry dodane wzrósł z 15,7% w latach 1988-1994 do 16,8% w latach 1999-2004, by w okresie między 2005 a 2010 r. spaść do 14,9%. W latach 2005-2010 w przypadku większości dorosłych (71,4%) cukry dodane stanowiły 10 lub więcej procent dziennych kalorii. Dla ok. 10% dorosłych odsetek był jeszcze wyższy i sięgał 25 lub więcej procent. Ryzyko zgonu z powodu chorób sercowo-naczyniowych rosło wraz z podwyższaniem liczby procent kalorii przypadających na cukry dodane. Regularne spożycie słodzonych napojów (7 lub więcej porcji tygodniowo) wiązało się z podwyższonym ryzykiem śmierci na ChSN. Jak dowiedzieliśmy się od dr. Yanga, w porównaniu do osób uzyskujących z cukrów dodanych ok. 7,5% kalorii, u badanych konsumujących w ten sposób ok. 17-21% ryzyko śmiertelności z powodu ChSN było o 38% wyższe. W przypadku ludzi uzyskujących z cukrów dodanych ≥21% kalorii ryzyko wzrastało ponad 2-krotnie.
-
NASA planuje uruchomienie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej laboratorium, w którym będzie panowała najniższa temperatura w znanym wszechświecie. Będzie w nim zimniej niż w przestrzeni międzygalaktycznej, gdzie temperatura osiąga zaledwie 3 kelwiny. Tymczasem w ISS Cold Atom Lab uczeni chcą osiągnąć temperaturę 100 pikokelwinów. Przedrostek piko- oznacza bilionową część. W laboratorium będzie wykorzystywany kondensat Bosego-Einsteina. Ta niezwykła substancja, uważana z piąty (po plazmie) stan skupienia materii, zawiera atomy schłodzone do tego stopnia, że znajdują się one na najniższym poziomie energetycznym. Efekt jest taki, że tracą one swoje normalne właściwości i tworzą jeden "makroskopowy" atom, w którym można bezpośrednio zaobserwować efekty kwantowe. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna to idealne miejsce do pracy z tak bardzo schłodzoną materią. Gaz schładza się podczas rozszerzania. Na ISS zostaną wykorzystane magnetyczne pułapki, które rozszerzą gaz aż do uzyskania pożądanej temperatury. Pułapki takie nie będą wymagały zbyt wiele energii, gdyż rozszerzający się gaz nie będzie musiał pokonać grawitacji. Dzięki temu możliwe będzie osiągnięcie niezwykle niskiej temperatury. Uzyskanie tak chłodnego kondensatu Bosego-Einsteina pozwoli naukowcom na badanie zjawisk kwantowych. Gdy dwa kondensaty zostaną umieszczone w tym samym miejscu, nie mieszają się, a oddziałują na siebie jak fale. To i inne fascynujące zjawiska staną się przedmiotem wyjątkowych badań, jakich nigdy wcześniej nie przeprowadzano. « powrót do artykułu
-
Niemal każdy tyje w czasie weekendu i chudnie przez pozostałe dni tygodnia. Tym, co wydaje się odróżniać szczupłych od osób z nadwagą/otyłością, nie jest zakres sobotnio-niedzielnego wzrostu wagi, lecz to, co dzieje się z ich masą w tygodniu roboczym. W ramach studium dr Brian Wansink z Uniwersytetu Cornella nawiązał współpracę z naukowcami z Uniwersytetu Technicznego w Tampere i Centrum Badań Technicznych VTT. W studium wzięło udział 80 dorosłych w wieku 25-62 lat. W oparciu o zmiany wagi wydzielono 3 grupy: 1) chudnących (zrzucających >3% wagi), 2) tyjących (ważących >1% więcej) oraz 3) utrzymujących dotychczasową wagę (doświadczających zmian w zakresie -3%-+1%). Ochotników poproszono o codzienne ważenie przed śniadaniem. W analizie cykli wagi uwzględniono tylko pomiary przeprowadzane w ciągu co najmniej 7 kolejnych dni. W praktyce najkrótszy okres obserwacji wynosił 15, a najdłuższy aż 330 dni. Akademicy zauważyli wyraźny trend z wyższą wagą po weekendzie (w niedzielę i poniedziałek) i spadkami w dniach roboczych z najniższymi wskazaniami w piątek. Co istotne, stwierdzono różnice między chudnącymi i tyjącymi. U tych pierwszych występował silniejszy wzorzec kompensacyjny (np. spadki zaczynały się od razu po weekendzie i były kontynuowane aż do piątku). U tyjących zidentyfikowano większą zmienność między dniami i brak oczywistych spadków w tygodniu roboczym. U 59% chudnących maksymalną wagę stwierdzano w niedziele i poniedziałki, a u 60% minimalną w piątek lub sobotę. U tyjących nie zauważono takiego wzorca. Wagi maksymalna i minimalna nie pojawiały się systematycznie w określonych dniach, ale były rozłożone równo na przestrzeni całego tygodnia. W czasie weekendów ludzie więcej wychodzą i jedzą. Folgowanie sobie do pewnego stopnia nie powinno wyrządzić krzywdy, trzeba jednak mieć świadomość istnienia cykli wagi i podejmować odpowiednie kroki po weekendzie. « powrót do artykułu