Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37589
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. W niedzielę (26 stycznia), w majestacie nowego australijskiego prawa odstrzału rekinów, zabito pierwsze zwierzę. Trzymetrowy okaz, ponoć samica żarłacza tygrysiego, wpadł w pułapkę u wybrzeży Australii Zachodniej (przy plaży Meelup). Rybak zakontraktowany do patrolowania sieci przynęt 4-krotnie strzelił rybie w głowę z bliskiej odległości. Oglądanie zabitych rekinów nie sprawia mi przyjemności, ale moim nadrzędnym obowiązkiem jest ochrona ludności Australii Zachodniej - twierdzi krytykowany premier stanu Colin Barnett. Zgodnie z planem, który został zaaprobowany przez Canberrę w zeszłym tygodniu, do 30 kwietnia przynęty będą rozwieszone na linach rozciągniętych kilometr od brzegu w okolicy popularnych zachodnioaustralijskich plaż. Każdy schwytany ponad 3-m rekin będzie zabity, jeśli rozpozna się go jako reprezentanta potencjalnie groźnego gatunku. Piers Verstegen, dyrektor Conservation Council, uważa, że oglądając zdjęcia i słysząc o odstrzale, ludzie będą wyrażać coraz silniejszy sprzeciw. Na przestrzeni 2 lat w Australii Zachodniej doszło do 6 zgonów w wyniku ataków rekinów. Nowe prawo to reakcja na te wydarzenia. « powrót do artykułu
  2. Trudno dostępne regiony górskie w północno-wschodniej części RPA są domem dla najbardziej gęstej populacji lampartów żyjącej poza rezerwatami, uważają naukowcy. Myśliwi od długiego już czasu domagają się, by rząd zezwolił im na zabijanie tamtejszych lampartów dla rozrywki. Doktor Julia Chase Grey, główna autorka najnowszych badań mówi, że na szczęście rząd nie zwiększa liczby wydawanych zezwoleń. Grey wraz z zespołem prowadziła badania na obszarze 84 kilometrów kwadratowych w Soutpansberg Mountains. Wynika z nich, że średnio żyje tam 11 lampartów na 100 kilometrów powierzchni. Dla porównania, na takim samym obszarze w Cederberg Mountains i Waterberg Mountains żyją zaledwie 3 lamparty. Zagęszczenie tych zwierząt jest większe jedynie w parkach narodowych. W pobliżu rzeki Sabie w Parku Krugera żyje ponad 30 lampartów na 100 km2, a w Ivindo National Park w Gabonie zagęszczenie tych drapieżników wynosi 12 na 100 km2. Zachodnia część Sutpansberg wchodzi w skład Rezerwatu Biosfery Vhembe, który jest uznawany za bardzo ważny obszar dla zachowania bioróżnorodności. W przeszłości żyły tam słonie i czarne nosorożce, które zostały wytępione przez myśliwych. Obecnie jedynymi dużymi drapieżnikami są tam lamparty i hieny. Zwierzętom udało się przetrwać, mimo że są regularnie tępione przez rolników. Chętnie strzelają do nich też myśliwi, którzy chcą się pochwalić przed kolegami zabiciem dużego drapieżnika. Jeszcze w 2002 roku lamparty były sklasyfikowane przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody jako "gatunek najmniejszej troski". W 2008 roku przesunięto je do kategorii "gatunek bliski zagrożenia". Zdaniem uczonych lamparty przetrwały w górach Soutpansberg z dwóch powodów. Po pierwsze żyją tam buszboki, krętorodzy roślinożercy stanowiący ulubione pożywienie lampartów, po drugie zaś, góry są trudno dostępne dla rolników. Doktor Grey zastrzega, że przeprowadzone przez jej zespół badania dotyczą stosunkowo niewielkiego obszaru, nie wiadomo zatem, jak wygląda sytuacja w szerszej skali. Potrzebne są dodatkowe badania. Uczeni mają nadzieję, że jeśli potwierdzą one istnienie na tym terenie dużej zdrowej populacji lampartów, to obszar zostanie objęty ochroną. « powrót do artykułu
  3. Psycholodzy z Emory University stwierdzili, że wiek 7 lat to moment, kiedy zaczynają zanikać najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa (rozwija się tzw. amnezja dziecięca). Z wywiadów z dorosłymi naukowcy od dawna wiedzieli, że u większości ludzi pamięć sięga wstecz jedynie do wieku ok. 3 lat. Zygmunt Freud nazwał to zjawisko amnezją dziecięcą i twierdził, że tłumienie wspomnień ma związek z ich niewłaściwą seksualną naturą. W ostatnich latach zgromadzono jednak sporo dowodów, że choć niemowlęta wykorzystują pamięć do nauki języka i nadawania sensu światu, brakuje im zaawansowanej architektury, by utworzyć i zachować bardziej skomplikowane formy pamięci. Eksperyment zaczął się od nagrywania 83 dzieci w wieku 3 lat. Matki i ojcowie mieli z nimi rozmawiać o wydarzeniach (6) z ostatnich miesięcy, np. wycieczce do zoo czy przyjęciach urodzinowych. Poprosiliśmy rodziców, by rozmawiali z dziećmi tak jak zwykle - podkreśla Patricia Bauer. Rodzice mogli nalegać, by mówić o wywoływanych przez nich wydarzeniach albo podążać za tokiem myślenia dziecka. Osobom, które podążały za dzieckiem, udawało się wydobyć z 3-latków bogatsze wspomnienia. Takie podejście wiązało się także z lepszą pamięcią zdarzenia w późniejszym wieku. Później maluchy podzielono na 5 grup. W przypadku każdej wczesną pamięć autobiograficzną badano jednokrotnie w innym wieku: 5, 6, 7, 8 lub 9 lat. Okazało się, że o ile dzieci w wieku 5-7 lat przypominały sobie od 63 do 72% zdarzeń, o tyle u 8-9-latków wskaźnik przypomnień spadał już do ok. 35%. Zaskakujące było to, że choć 5-7-letnie dzieci pamiętały większy odsetek zdarzeń, to ich narracje były mniej kompletne. Starsze dzieci pamiętały mniej zdarzeń, ale za to z większą liczbą szczegółów. Możliwe, że z dłużej istniejącymi wspomnieniami wiąże się więcej detali, a rosnące umiejętności językowe starszych dzieci pomagają lepiej wyrazić zasoby pamięciowe, przyczyniając się do dalszego ich cementowania. Jak wyjaśnia Bauer, dzieci zapominają szybciej niż dorośli, bo brakuje im procesów neuronalnych koniecznych do scalania wszystkich fragmentów informacji. Musisz opanować wykorzystanie kalendarza i zrozumieć dni tygodnia oraz pory roku. Powinieneś kodować dane o lokalizacji wydarzenia i rozwinąć poczucie siebie oraz zrozumienie, że twoja perspektywa różni się od perspektywy innych ludzi. Wspomnienia są jak makaron w kształcie ziarenek ryżu [...], a dziecięce mózgi działają jak cedzak z dużymi dziurkami, który próbuje zachować te drobinki. U dorosłych sitko zastępuje gęsta sieć. Wiedząc już, kiedy zaczyna się rozwijać amnezja dziecięca, Bauer chce określić, kiedy u ludzi pojawia się dorosły (wyostrzony) system pamięciowy. Amerykanka podejrzewa, że między 9. a 18 r.ż. « powrót do artykułu
  4. Los pierwszego chińskiego łazika księżycowego prawdopodobnie wisi na włosku. Agencja Xinhua poinformowała, że Yutu doświadczył zaburzeń mechanicznych i inżynierowie starają się rozwiązać problem. Kłopoty nadeszły w fatalnym momencie, w chwili, gdy łazik przygotowywał się do drugiej księżycowej nocy. Sonda Chang'e-3, która zawiozła go na Księżyc przeszła w stan głębokiego uśpienia już w piątek. Tymczasem w sobotę Xinhua poinformowała o kłopotach Yutu. Noc na Księżycu trwa przez dwa tygodnie. W tym czasie do części naszego naturalnego satelity nie dociera światło słoneczne, a temperatura spada do poniżej -180 stopni Celsjusza. Yutu i Chang'e nie mogą wówczas pobierać energii ze Słońca, ich aktywność zostaje zatem bardzo mocno ograniczona. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że awarii uległ jeden z paneli słonecznych łazika, który nie zwinął się prawidłowo po tym, jak obniżono maszt, który został schowany w ogrzewanym przedziale. Panel ma za zadanie okryć przedział i ochronić znajdujące się tam instrumenty przed chłodem księżycowej nocy. Jeśli doniesienia te są prawdziwe, a chińskim inżynierom nie udało się odpowiednio zwinąć panelu, to uszkodzeniu mogą ulec liczne systemy elektroniczne, w tym kamera nawigacyjna, kamera wykonująca zdjęcia w kolorze oraz antena komunikacyjna. O bezpieczeństwo systemów dba radioizotopowe źródło ciepła. Zwinięty panel słoneczny pozwala na utrzymanie temperatury urządzeń w bezpiecznych granicach około -40 stopni Celsjusza. Łazik powinien wybudzić się z uśpienia 8 lub 9 lutego. Wówczas przekonamy się, czy przetrwał drugą noc na Księżycu. Chiny są trzecim, po USA i ZSRR krajem, który dokonał miękkiego lądowania na Księżycu.
  5. Muzykoterapia w postaci kręcenia własnych klipów pomaga chorym na nowotwory nastolatkom i młodym dorosłym poradzić sobie z terapią. Zespół ze Szkoły Pielęgniarstwa Uniwersytetu Indiany śledzili doświadczenia pacjentów w wieku 11-24 lat, którzy w ciągu 3 tygodni produkowali muzyczny teledysk. Okazało się, że poprawiła się ich zdolność zdrowienia (przystosowanie do stresorów, np. dotyczących diagnozy onkologicznej i leczenia) oraz stosunki z rodziną i znajomymi. Wszyscy chorzy przechodzili związany z wysokim ryzykiem przeszczep komórek macierzystych. W ramach badań 113 osób losowano do grupy produkującej wideo albo do grupy kontrolnej dostającej audiobooki. Na przestrzeni 3 tygodni organizowano 6 sesji terapeutycznych. Jak tłumaczą autorzy artykułu z pisma Cancer, na różnych etapach interwencji nadarzały się okazje do angażowania rodziny, znajomych czy personelu medycznego. Do teledysku trzeba było napisać słowa, a także nagrać muzykę i zdjęcia. Nad przebiegiem prac czuwał muzykoterapeuta, który pomagał ustalić, co jest dla kogo ważne i podpowiadał, jak komunikować swoje idee. Na końcu urządzano premierę dla bliskich. Okazało się, że w porównaniu do osób z grupy kontrolnej, grupa eksperymentalna wspominała o większej zdolności do regeneracji i radzenia sobie ze skutkami terapii. Sto dni po przeszczepie ci sami chorzy byli także przekonani, że ich komunikacja z rodziną i kontakt z przyjaciółmi (integracja społeczna) są lepsze. Gdy zespół Joan Haase prowadził wywiady z rodzicami chorych, ci twierdzili, że dzięki wideo zyskali pomocny wgląd w przeżycia dzieci dotyczące nowotworu. Potrzebowali jednak pomocy, by rozpocząć i podtrzymać ważne rozmowy nt. informacji zawartych w wideo.
  6. Stephen Hawking opublikował [PDF] w arXiv.org pracę, w której stwierdza, że czarne dziury nie istnieją w takiej formie, w jakiej sobie je dotychczas wyobrażaliśmy. Wielki uczony nie kwestionuje samego faktu istnienia czarnych dziur, ale poddaje w wątpliwość ich właściwości. Hawking uważa, że fizyka kwantowa nie pozwala na istnienie czarnych dziur o opisywanych dotychczas właściwościach. Naukowiec stwierdza, że współczesne rozumienie fizyki kwantowej każe odrzucić przypuszczenie, jakoby światło nie mogło opuścić czarnej dziury. Zdaniem Hawkinga światło może wydostać się z czarnej dziury, jednak jest to niezwykle trudne. Jednocześnie Hawking kwestionuje istnienie horyzontu zdarzeń, czyli granicy, po przekroczeniu której nic nie może wydostać się z czarnej dziury. Brak horyzontu zdarzeń oznacza, że czarne dziury, rozumiane jako obszary, z których światło nie może uciec, nie istnieją - czytamy w artykule. Z punktu widzenia klasycznych teorii z czarnej dziury nie ma ucieczki. Teoria kwantowa pozwala energii i informacji na wydostanie się z czarnej dziury - stwierdził naukowiec. Zaproponował on pojęcie „pozornego horyzontu” (apparent horizon). Od koncepcji horyzontu zdarzeń różni się on odniesieniem do czasu. Spoza horyzontu zdarzeń światło nigdy nie może się wydostać, spoza pozornego horyzontu – nie może wydostać się obecnie. Istnieją zatem sytuacje, takie jak zaburzenia czasoprzestrzeni czy duże deformacje czarnej dziury, w czasie których przestaje być ona czarna i sygnał może się z niej wydostać. Najbardziej istotną konsekwencją hipotezy Hawkinga – o ile jest ona prawdziwa – jest usunięcie osobliwości z wnętrza czarnych dziur. Obecnie przyjmuje się, że we wnętrzu każdej czarnej dziury istnieje osobliwość, czyli punkt o nieskończonej gęstości.
  7. Steven Hawking opublikował [PDF] w arXiv.org pracę, w której stwierdza, że czarne dziury nie istnieją w takiej formie, w jakiej sobie je dotychczas wyobrażaliśmy. Wielki uczony nie kwestionuje samego faktu istnienia czarnych dziur, ale poddaje w wątpliwość ich właściwości. Hawking uważa, że fizyka kwantowa nie pozwala na istnienie czarnych dziur o opisywanych dotychczas właściwościach. Naukowiec stwierdza, że współczesne rozumienie fizyki kwantowej każe odrzucić przypuszczenie, jakoby światło nie mogło opuścić czarnej dziury. Zdaniem Hawkinga światło może wydostać się z czarnej dziury, jednak jest to niezwykle trudne. Jednocześnie Hawking kwestionuje istnienie horyzontu zdarzeń, czyli granicy, po przekroczeniu której nic nie może wydostać się z czarnej dziury. Brak horyzontu zdarzeń oznacza, że czarne dziury, rozumiane jako obszary, z których światło nie może uciec, nie istnieją - czytamy w artykule. Z punktu widzenia klasycznych teorii z czarnej dziury nie ma ucieczki. Teoria kwantowa pozwala energii i informacji na wydostanie się z czarnej dziury - stwierdził naukowiec. Zaproponował on pojęcie „pozornego horyzontu” (apparent horizon). Od koncepcji horyzontu zdarzeń różni się on odniesieniem do czasu. Spoza horyzontu zdarzeń światło nigdy nie może się wydostać, spoza pozornego horyzontu – nie może wydostać się obecnie. Istnieją zatem sytuacje, takie jak zaburzenia czasoprzestrzeni czy duże deformacje czarnej dziury, w czasie których przestaje być ona czarna i sygnał może się z niej wydostać. Najbardziej istotną konsekwencją hipotezy Hawkinga – o ile jest ona prawdziwa – jest usunięcie osobliwości z wnętrza czarnych dziur. Obecnie przyjmuje się, że we wnętrzu każdej czarnej dziury istnieje osobliwość, czyli punkt o nieskończonej gęstości. « powrót do artykułu
  8. Przyzakaźne zapalenie mózgu, wywołane np. wirusem grypy, upośledza zdolność do tworzenia wspomnień przestrzennych. Jak tłumaczą naukowcy z Brighton and Sussex Medical School, zjawisko to jest skutkiem spadku metabolizmu glukozy w mózgowym centrum pamięciowym (dochodzi do zaburzenia działania obwodów neuronalnych zaangażowanych w uczenie i pamięć). Stan zapalny od dawna wiąże się z zaburzeniami pamięci, w tym z chorobą Alzheimera. Poważne infekcje mogą także upośledzić funkcjonowanie poznawcze zdrowych seniorów. Próbując ustalić, w jaki sposób zapalenie oddziałuje na pamięć, 20 ochotników zbadano pozytonowym tomografem emisyjnym (PET) przed i po szczepieniu na dur brzuszny lub podaniu soli fizjologicznej. Po każdym skanie, który miał pomóc w ocenie wpływu stanu zapalnego na zużycie glukozy przez mózg, testowano pamięć przestrzenną wolontariuszy (wykonywali oni serię zadań w rzeczywistości wirtualnej). Zapaleniu towarzyszył spadek metabolizmu cukru w centrum pamięciowym - przyśrodkowym płacie skroniowym (ang. medial temporal lobe, MTL). Poza tym badani wypadali gorzej w przestrzennych zadaniach pamięciowych. Wiemy od jakiegoś czasu, że u starszych osób poważne zakażenia mogą prowadzić do długotrwałych zaburzeń poznawczych. Infekcje są także powszechnym wyzwalaczem ostrej deterioracji funkcji u pacjentów z demencją i alzheimerem. To studium sugeruje, że złapanie przeziębienia lub grypy, które prowadzą do zapalenia mózgu, może również upośledzić naszą pamięć - podkreśla dr Neil Harrison. Choć jest mało prawdopodobne, by infekcje wpłynęły w ten sposób na młodych i zdrowych ludzi, wyniki opisane w piśmie Biological Psychiatry mają duże znaczenie dla seniorów. Naukowcy zamierzają teraz zbadać rolę spełnianą przez zapalenie w demencji; chcą m.in. ustalić, jak ostre zakażenia takie jak grypa wpływają na tempo jej progresji. Nasze wyniki sugerują, że mózgowe obwody pamięciowe są szczególnie wrażliwe na stan zapalny [...]. Gdybyśmy byli w stanie kontrolować poziom zapalenia, być może potrafilibyśmy zmniejszyć tempo deterioracji umiejętności poznawczych - podsumowuje Harrison. « powrót do artykułu
  9. Przed kilkoma dniami w British Museum wystawiono niedawno odcyfrowaną mezopotamską tabliczkę, która opisuje historię podobną do dziejów Noego i jego arki. Tabliczka, której wiek oszacowano na 4000 lat opowiada znaną z Biblii historię uzupełnioną o szczegółowy opis budowy wielkiego okrągłego statku. Inżynierowie chcą na jej podstawie zbudować arkę i sprawdzić, czy będzie ona w stanie utrzymać się na wodzie. Tabliczka trafiła przed kilkoma laty w ręce Irvinga Finkela, kuratora zbiorów bliskowschodnich. Przyniósł mu ją mężczyzna, który powiedział, że jego ojciec kupił tabliczkę na Bliskim Wschodzie wkrótce po II wojnie światowej. Finkel, który odczytał tabliczkę, mówi, że to jeden z najważniejszych dokumentów w historii człowieka. Odkrycie, iż Arka była okrągła było olbrzymim zaskoczeniem. Taki kształt ma jednak sens. Okrągłe łodzie były stosowane na szeroką skalę w roli rzecznych taksówek. Świetnie bowiem radzą sobie podczas powodzi i zapewniają bezpieczeństwo w czasie pływania po zalanych terenach. Profesor David Owen z Cornell University, który specjalizuje się w badaniach starożytnego Bliskiego Wschodu nazywa odkrycie Finkela nadzwyczajnym. Z opinią na temat łodzi zgadza się też Elizabeth Stone specjalistka od Mezopotamii ze Stony Brook University. Ludzie będą wyobrażali sobie łódź na podobieństwo tych, które znają - stwierdza. Z tabliczki dowiadujemy się, że Bóg przekazał Noemu szczegółowe instrukcje budowy łodzi. Była ona wielkości 2/3 współczesnego boiska do futbolu amerykańskiego, zbudowana z rzemienia wzmocnionego drewnianym ożebrowaniem i pokrytego smołą. Wielka powódź niejednokrotnie była opisywana w mezopotamskiej literaturze, w tym w Eposie o Gilgameszu. Jednak w dziełach tych nie zawarto szczegółów technicznych arki. To byłoby jak film o Bondzie, w którym agent, zamiast po prostu posiadać wielki czerwony seksowny samochód, dowiadywałby się o koniach mechanicznych, ciśnieniu w oponach czy pojemności bagażnika. To nikogo nie interesuje. Ludzie chcą, by samochód był używany podczas pościgów - stwierdza Finkel. Uczony jest pewien, że opowieść o powodzi i arce powstała w Mezopotamii. Przypomina jak skonsternowani byli XIX-wieczni naukowcy, którzy odczytali pierwsze mezopotamskie tabliczki i napotkali tam historię bliźniaczo podobną do biblijnej. Zdaniem Finkela opowieść o potopie była znana Żydom, którzy opuścili Babilonię w VI wieku przed Chrystusem i trafiła do Starego Testamentu. Katastrofalna powódź, która dotknęła mieszkańców Mezopotamii została na zawsze zachowana w ludzkiej pamięci, a jej opis trafił do świętej księgi. Koncepcja, że tego typu wydarzenia są spowodowana przez Boga, który gniewa się za ludzkie grzechy jest wciąż żywa. « powrót do artykułu
  10. Piętnastu znanych naukowców oskarżyło Unię Europejską, że źle interpretuje wyniki ich badań, by wprowadzić nadmiernie uciążliwe regulacje dotyczące rynku e-papierosów. Taka opinia znalazła się w liście uczonych skierowanych do komisarza ds. zdrowia Tonio Borga. Uczeni piszą, że Tobacco Product Directive, która ma wejść w życie już w kwietniu, utrudni palaczom papierosów przestawienie się na e-papierosy, które zawierają nikotynę, ale nie tytoń. Dzięki dobrym regulacjom e-papierosy mogą spowodować, że papierosy staną się przeżytkiem, co uratuje miliony ludzi na całym świecie. Natomiast skutkiem nadmiernej regulacji będzie utrzymanie obecnego poziomu zapadalności na choroby związane z paleniem papierosów, liczba przypadków śmierci i koszty opieki zdrowotnej - stwierdzają uczeni. Sygnatariusze listu zauważają, że wśród błędów, na których oparto ustawę znalazły się m.in. takie dotyczące dopuszczalnych stężeń nikotyny, dawek nikotyny pozwalających palaczowi na osiągnięcie zamierzanego celu, przerysowanie zagrożeń spowodowanych przez spożywanie nikotyny oraz niepoparte dowodami naukowymi stwierdzenie, że e-papierosy zachęcą osoby niepalące i młodzież do sięgnięcia po prawdziwe papierosy. Proponowane przepisy ograniczają ilość nikotyny do 20 miligramów na mililitr płynu. Naukowcy zauważają jednak, że 20-30 procent palaczy woli wyższe dawki, przez co nawet jeśli spróbują e-papierosów to wrócą do tradycyjnych papierosów. Urzędnicy tworzący nowe przepisy oparli się m.in. na badaniach Konstantinosa Farsalinosa ze Szpitala Uniwersyteckiego w belgijskim Leuven. Uczony wyjaśnia, że jego dane zostały źle zinterpretowane. W swojej pracy wykazał on, że 20 miligramów na mililitr to mniej niż połowa dawki uzyskiwanej z tradycyjnego papierosa. By otrzymać podobną dawkę nikotyny dopuszczalna ilość w płynie w e-papierosie powinna wynosić 50 miligramów na mililitr. Unia Europejska uznaje obecnie, że śmiertelna dawka nikotyny to 60 miligramów. Naukowcy podkreślają, że informacja taka pochodzi z 1856 roku z podręcznika dla aptekarzy, a znalazła się w nim jako wynik eksperymentów prowadzonych na samym sobie. To informacja nieprawdziwa, ludzie połykali dawki 60-krotnie wyższe, a jedynymi objawami były nudności i wymioty. Przypadki zatruć tytoniem, środkami zastępującymi nikotynę lub e-papierosami są niezwykle rzadkie. Ponadto nie istnieje ryzyko przedawkowania wskutek inhalacji - czytamy w liście uczonych. Kolejnym kuriozalnym stwierdzeniem, jakie znalazło się w Tobacco Products Directive, jest opinia, że elektroniczne papierosy dostarczają nikotynę bez przerwy. Uczeni zauważają, że to absurd, gdyż do palacz decyduje, kiedy zaciąga się papierosem. Badania wykazały, że dawki nikotyny, jakie przyjmują poszczególni palacze e-papierosów mogą różnić się nawet 20-krotnie, gdyż z różną siłą i częstotliwością zaciągają się oni różnymi ilościami dymu. Naukowcy potępiają też autorów dyrektywy za to, że znalazła się w niej sugestia, jakoby e-papierosy prowadziły do uzależnienia od nikotyny i kierowały osoby palące ku prawdziwym papierosom. Dostępne dane naukowe nie wskazują, by e-papierosy wywoływały taki efekt, czytamy w liście. Co więcej, naukowcy przypominają, że niektóre z badań sugerują, iż e-papierosy pomagają rzucić palenie. « powrót do artykułu
  11. U pszczół znaleziono wirus, który zwykle atakuje rośliny. Naukowcy z USA i Chin uważają, że ich odkrycie pomoże wyjaśnić zmniejszanie się liczebności tych owadów (zespół masowego ginięcia pszczoły miodnej; ang. Colony Collapse Disorder, CCD). Rutynowe badanie przesiewowe pszczół pod kątem częstych i rzadkich wirusów doprowadziło do przypadkowego wykrycia wirusa pierścieniowej plamistości tytoniu (ang. Tobacco ringspot virus, TRSV). Jak tłumaczy Yan Ping Chen ze Służby Badań Rolniczych (ARS) amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, zaintrygowani naukowcy postanowili sprawdzić, czy wirus roślinny może także wywoływać zakażenia układowe u pszczół. Wyniki naszego studium dostarczyły pierwsze dowody, że pszczoły miodne wystawione na oddziaływanie zakażonego pyłku również mogą się zarazić i że infekcja rozprzestrzenia się w [...] ich organizmie - podkreśla Ji Lian Li z Chińskiej Akademii Nauk Rolniczych w Pekinie. [Dotąd] wiedzieliśmy, że pszczoły miodne, Apis mellifera, mogą transmitować TRSV, gdy przelatują z kwiatka na kwiatek, prawdopodobnie przenosząc wirus z jednej rośliny na drugą - dodaje Chen. Co istotne, ok. 5% znanych wirusów roślinnych przenosi się za pośrednictwem pyłku. Przez brak aktywności egzonukleazy 3' -> 5', która pełni funkcje korektorskie, usuwając błędy powstałe podczas replikacji genomu, szczególnie niebezpieczne są wirusy RNA. Wskutek tego wirusy takie jak TRSV generują dużą liczbę wariantów (pseudotypy) o różnych właściwościach infekcyjnych. Genetyczna różnorodność i duże rozmiary populacji ułatwiają przystosowanie wirusów RNA do warunków stwarzanych przez nowych gospodarzy. Kiedy naukowcy przyglądali się koloniom klasyfikowanym jako silne bądź słabe, w słabych TRSV i inne wirusy były powszechniejsze. Populacje z mnogimi, nasilonymi infekcjami wirusowymi zaczynały podupadać na zdrowiu późną jesienią, a do lutego wymierały. Kolonie z mniej licznymi zakażeniami przeżywały zimę we względnym spokoju. Wirus pierścieniowej plamistości tytoniu wykryto także u Varroa destructor, pajęczaka będącego pasożytem pszczoły miodnej i wschodniej (wywołuje on warrozę). W tym przypadku TRSV występował jednak wyłącznie w jelicie ślepym, co oznacza, że pajęczaki ułatwiają poziomą transmisję patogenów. Fakt, że zakażona królowa składa zainfekowane jaja (dochodzi do przekazu transowarialnego z samicy na potomstwo), przekonał akademików, że TRSV może być transmitowany także pionowo. « powrót do artykułu
  12. Samce Engystomops pustulosus nawołują noc w noc z bajorek, by zwabić wybranki serca. Nie mają, niestety, pojęcia, jak bardzo ryzykują. Okazuje się bowiem, że sygnał dźwiękowy wywołuje drobne falki, które rozchodzą się po wodzie. Zwykle są one wykorzystywane przez inne samce do oceny natężenia konkurencji, ale tę samą informację może wychwycić też drapieżnik - nietoperz Trachops cirrhosus. Wtedy płaz staje się dla niego łatwym celem. To zjawisko porównywalne do czytania z ruchu warg. Choć najbardziej oczywistym elementem komunikacji płaza jest dźwięk, wywołane zawołaniem fale zmieniają zachowanie rywalizującego samca, który je wyczuje. Nietoperze także postrzegają fale za pomocą echolokacji - wyjaśnia Wouter Halfwerk. W porównaniu do prezentacji samego dźwięku, w sytuacji odbierania zarówno dźwięku, jak i fal rywalizujące samce płazów ponad 2-krotnie zwiększały wskaźnik zawołań. Przestawały za to nawoływać, gdy znajdowały się w 7,5-cm strefie generującego falki rywala. Ponieważ panowie nie reagowali na same falki, wszystko wskazuje na to, że by wywołać właściwą reakcję, powiązane z nimi wskazówki muszą być integrowane z towarzyszącym dźwiękiem. Zespół z kilku jednostek badawczych (Instytutu Badań Tropikalnych Smithsona, Uniwersytetu w Lejdzie, Uniwersytetu Teksańskiego w Austin oraz Salisbury University) zauważył, że nietoperze wolały atakować modele generujące zawołania z falkami niż te z samymi sygnałami dźwiękowymi. Kiedy jednak, naśladując warunki panujące w naturze, dodawano warstwę liści, preferencje zanikały. Działo się tak zapewne dlatego, że śmiecie zakłócały odbiór echa akustycznego. Kiedy obok przelatuje nietoperz, pierwsza linia obrony płaza polega na zamilknięciu. Niestety, falki przemieszczają się jeszcze przez kilka sekund, skutecznie ułatwiając ssakowi demaskację ofiary. To studium pokazuje, jak istotne jest branie pod uwagę całości sytuacji - postrzeganie nie tylko sygnałów, ale i ich produktów ubocznych przez różnych odbiorców za pośrednictwem różnych kanałów zmysłowych może generować tak koszty, jak i zyski - podsumowuje Rachel Page z Instytutu Badań Tropikalnych Smithsona. « powrót do artykułu
  13. Nowy rodzaj papieru może być materiałem przyszłości na rynku... ogniw fotowoltaicznych. Papier ten charakteryzuje się 96% przejrzystością, jest tańszy i bardziej przyjazny środowisku niż obecnie wykorzystywane plastikowe substraty. Jednak największą zaletą wspomnianego materiału jest zlikwidowanie problemu związanego z zależnością pomiędzy przezroczystością a rozpraszaniem. Idealny materiał dla ogniw fotowoltaicznych powinien charakteryzować się wysoką przejrzystością oraz wysokim rozpraszaniem. Niestety, zwykle właściwości te nie idą w parze. Materiały o wysokiej przejrzystości rzędu 90% charakteryzuje niskie rozpraszanie, poniżej 20%. Papier wyprodukowany przez chińskich i amerykańskich uczonych charakteryzuje się przejrzystością wynoszącą 96% oraz rozpraszaniem rzędu 60%. Żaden inny tani materiał nie ma tak dobrych właściwości. Nowy papier jest przezroczysty, gdyż w przeciwieństwie do tradycyjnego papieru nie zawiera mikroporów, która tak bardzo rozpraszają światło, iż materiał staje się nieprzezroczysty. Twórcy nowego materiału wyeliminowali mikropory wykorzystując technikę TEMPO, która osłabia wiązania wodorowe pomiędzy mikrowłóknami, co powoduje, że struktura włókien zmienia się tak, iż zawierają one nanopory, a nie mikropory. Papier ten zbudowany jest ze wstążek, które połączone w taki sposób, że nie występują w nim mikropory, co zapewnia mu przejrzystość, a jednocześnie występują nanopory, dzięki czemu materiał charakteryzuje duże rozpraszanie - mówi profesor Liangbing Hu z University of Maryland. « powrót do artykułu
  14. Ludzie są w stanie wyczuć zapach choroby u jednostek, których układ odpornościowy stał się bardzo aktywny po wstrzyknięciu toksyny. Co więcej, udaje im się to w pierwszych godzinach czyjejś ekspozycji na substancję. Mats Olsson z Karolinska Instututet przypomina, że istnieją nie tylko anegdoty, ale i naukowe dowody na to, że choroby mają konkretne zapachy. U diabetyków w oddechu wyczuwa się np. niekiedy woń fermentujących jabłek (aceton). Wg Szweda, zdolność wykrywania tego typu woni to przystosowanie odpowiadające za unikanie zagrażających zdrowiu sytuacji. Zastanawiając się, czy działa ono już na wczesnym etapie choroby, akademicy wstrzyknęli 8 zdrowym osobom lipopolisacharyd (LPS) albo sól fizjologiczną. Ochotnicy nosili obcisłe koszulki, które miały wchłaniać pot w ciągu 4 godzin. Po iniekcji z LPS u badanych rozwinęła się odpowiedź immunologiczna - wzrosła temperatura oraz poziom cytokin. Oceną próbek potu zajmowało się 40 ochotników. Okazało się, że wg nich, t-shirty osób z grupy LPS pachniały bardziej intensywnie i nieprzyjemnie. Poza tym ich woń była uznawana za bardziej niezdrową. Związek między aktywacją układu odpornościowego a wonią można wyjaśnić, przynajmniej częściowo, poziomem cytokin we krwi. Im silniejsza reakcja, tym bardziej nieprzyjemny zapach potu. Ponieważ naukowcy nie znaleźli znaczących różnic w ogólnej ilości składników zapachowych, oznacza to, że wykrywamy różnice składu. Choć konkretne substancje należy dopiero zidentyfikować, interesujący jest sam fakt, że emitujemy sygnał awersywny krótko po uaktywnieniu układu odpornościowego. « powrót do artykułu
  15. Naukowcy zsekwencjonowali DNA najstarszego nowotworu na świecie. Przenoszony drogą płciową psi guz (CTVT – canine transmissible venereal tumor) to jeden z dwóch znanych zakaźnych nowotworów. Drugim jest nowotwór pyska atakujący diabła tasmańskiego. Badania nad tymi chorobami są niezwykle istotne. Niewykluczone bowiem, że w przyszłości pojawi się zakaźny nowotwór atakujący ludzi. Dzięki zsekwencjonowaniu genomu CTVT uczeni dowiedzieli się, że nowotwór pochodzi od jednego osobnika, który żył 11 000 lat temu. Jednak przed śmiercią pies ten zaraził inne zwierzę i nowotwór przetrwał do dzisiaj. Naukowcy stwierdzili również, że w DNA nowotworu występuje około 2 milionów mutacji. To olbrzymia liczba. W większości ludzkich nowotworów występuje od 1 do 5 tysięcy mutacji. „Genom tego niezwykle długowiecznego nowotworu dowodzi, że jeśli pojawią się odpowiednie warunki, nowotwory mogą przetrwać ponad 10 000 lat pomimo występowania w nich milionów mutacji” - mówi główna autorka badań doktor Elizabeth Murchison z University of Cambridge i Wellcome Trust Sanger Institute. DNA ujawniło też, że pierwszy nosiciel CTVT był podobny do malamuta lub husky'ego. „Nie wiemy, dlaczego akurat ten pies zapoczątkował zakaźny nowotwór. Ale to fascynujące móc spojrzeć wstecz i zrekonstruować tożsamość psa, którego genom jest wciąż obecny w komórkach nowotworowych” - mówi Murchison. CTVT rozprzestrzenił się po całym świecie w ciągu ostatnich 500 lat. Prawdopodobnie rozniosły go psy zabierane przez kolonizujących Ziemię Europejczyków. « powrót do artykułu
  16. Psycholodzy z Uniwersytetu Cornella uważają, że zachowania dotyczące ostatniego posiłku więźniów skazanych na karę śmierci dostarczają wskazówek nie tylko na temat preferencji smakowych, ale także winy i niewinności. Kevin Kniffin sprawdzał, czy osoba, która zaakceptowała winę - przepraszając lub dokonując rachunku sumienia - z większym prawdopodobieństwem będzie czerpać przyjemność z ostatniego posiłku. Naukowiec analizował także ewentualne różnice występujące u ludzi podtrzymujących twierdzenia o swojej niewinności. Amerykanin hipotetyzował, że osoby postrzegające się jako niewinne będą zamawiać potrawy/produkty o mniejszej kaloryczności lub w ogóle odmówią ostatniego posiłku. Przyjrzawszy się ostatnim posiłkom 247 więźniów straconych w USA między 2002 a 2006 r. Kniffin potwierdził swoje przypuszczenia. W porównaniu do uznających zasadność wyroku, osoby zaprzeczające winie 2,7 razy częściej odmawiały ostatniego posiłku. Poza tym przyznający się do zarzucanych im czynów prosili o jedzenie zawierające o 34% więcej kalorii, częściej wymieniali też markowe produkty wykazujące działanie uspokajające (tzw. comfort foods). « powrót do artykułu
  17. Choroby atakujące rośliny są niebezpieczne dla indywidualnych osobników, ale pomagają w zachowaniu bioróżnorodności. Do takich wniosków doszli naukowcy badający lasy deszczowe w Belize. Badania stanowiły eksperymentalne potwierdzenie hipotezy Janzena-Connella. Zgodnie z nią wraz ze wzrostem rośliny w lasach tropikalnych patogeny i zwierzęta, które ją atakują, zwiększają zasięg swojego oddziaływania. Dzięki temu zapobiegają rozsiewaniu się nasion rośliny w bezpośrednim jej sąsiedztwie, pozwalając w ten sposób wzrastać innym roślinom. Innymi słowy, wyspecjalizowane patogeny nie dopuszczają do sytuacji, w której roślina całkowicie zdominuje jakiś obszar. Im bardziej rozpowszechniony gatunek, tym mocniej jest atakowany. To mechanizm pozwalający na utrzymanie bioróżnorodności - mówi Keith Clay, ekolog roślin z University of Bloomington. Hipoteza Janzena-Connella została sformułowana niemal pół wieku temu. Od tamtej pory wiele zespołów naukowych wykazało, że insekty i patogeny kontrolują populację roślin. Brakowało jednak dowodów na to, że promują one również wzrost innych gatunków. Badania w Belize prowadził Owen Lewis i jego zespół z University of Oxford. Uczeni wybrali trzy obszary, z których jeden spryskali środkiem grzybobójczym, drugi insektycydem, a trzeci wodą. Po 17 miesiącach stwierdzili, że na obszarze spryskanym środkiem grzybobójczym liczba gatunków zmniejszyła się o około 16%. Tam, gdzie zastosowano insektycyd nie stwierdzono spadku bioróżnorodności, ale zmieniła się liczba osobników różnych gatunków. Badania takie są istotne z punktu widzenia ochrony lasów tropikalnych. Pokazują bowiem, jak ważną rolę w zachowaniu bioróżnorodności odgrywają grzyby. Organizmy te są bardzo wrażliwe na zmiany wilgotności, a ze zmianami takimi mamy do czynienia w obliczu ocieplającego się klimatu. « powrót do artykułu
  18. Choć nie przeprowadzono wielu badań na ten temat, pisanie SMS-ów podczas chodzenia nie wydaje się bezpieczne. Jeszcze przed rozstrzygającym eksperymentem naukowcy powoływali się m.in. na rozproszenie uwagi, zmienione wymagania mechaniczne czy ograniczone pole widzenia. Próbując uzupełnić lukę w wiedzy, zespół dr Siobhan M. Schabrun z University of Western Sydney zebrał grupę 26 zdrowych osób. Miały one iść prosto w wygodnym tempie, pokonując odległość ok. 8,5 m. Uwzględniono 3 scenariusze: chodzenie bez telefonu, podczas czytania wiadomości i pisania SMS-a. Sprawność chodu określano dzięki systemowi analizy ruchu. Odczytując lub pisząc SMS-y, ochotnicy pochylali głowę i chodzili wolniej niż bez telefonu, przy czym osoby wystukujące wiadomości poruszały się wolniej od tych, które tylko czytały. Badani chodzili bardziej krzywo, zajmując się telefonem (absolutna zmiana bocznego odchylenia stopy na krok była w ich przypadku większa), ale nie odnotowano różnic między grupami nr 2 i 3. Naukowcy uważają, że optymalizacja wykonania zadania telefonicznego (np. koordynacja obrotów głowy i tułowia, która ułatwia utrzymanie stabilności aparatu) upośledza dokładność kontroli głowy i wpływa na równowagę. W ramach studium stwierdzono np., że podczas czytania i SMS-owania przyśrodkowo-boczne ruchy głowy nasiliły się o ~1,5 stopnia. Choć zmiana jest nieduża, przekracza próg wykrywania kołysania przez układy proprioceptywny, wzrokowy i przedsionkowy, przez co dane dotyczące równowagi zostają przesłonięte szumem. W tym miejscu warto przypomnieć, że u zdrowych seniorów i pacjentów z parkinsonem zwiększone ruchy przyśrodkowo-boczne głowy wiążą się z podwyższonym ryzykiem upadku. Spowolnienie w czasie równoczesnego chodzenia i czytania/pisania SMS-ów może być wynikiem próby minimalizowania ruchów głowy. Zwiększone wymogi dot. obsługi telefonu sprawiają, że zdrowi młodzi dorośli nadają priorytet kontroli relatywnych ruchów głowy i tułowia; dzieje się to kosztem stabilności chodu. Wolniejsze chodzenie da się także wyjaśnić trzymaniem rąk przy tułowiu podczas pisania/czytania wiadomości. Przy takiej pozycji (bez machania górnymi kończynami) trudniej np. odzyskać równowagę. Co ciekawe, nawet w małej 26-osobowej grupie aż 9 ochotników wspominało o wypadkach spowodowanych SMS-owaniem. « powrót do artykułu
  19. Przed dwoma dniami do Ziemi dotarło światło jednej z najjaśniejszych od 1987 roku eksplozji supernowej, jaką możemy obserwować na naszej planecie. Supernowa typu Ia eksplodowała w niedalekiej galaktyce M82, położonej w odległości 11,4 milionów lat od nas. Wspomniana supernowa z 1987 roku znajdowała się w odległości 168 000 lat świetlnych. Najnowszą supernową zauważył Steve Fossey, astronom z University College London, który prowadził ze studentami zajęcia w University of London Observatory. Wykorzystywali przy tym niewielki, 35-centymetrowy teleskop skierowany na M82. Fossey zauważył na krawędzi galaktycznego dysku gwiazdę, której nie pamiętał. Wraz ze studentami sprawdził sprzęt pod kątem ewentualnych błędów, potwierdzili też, że obiekt nie jest asteroidą. Fossey użył kolejnego niewielkiego teleskopu, za pomocą którego potwierdził położenie tajemniczego obiektu zanim chmury przesłoniły niebo. Uczony poinformował o swoim spostrzeżeniu kolegów z California Institute of Technology. W Kalifornii obserwacjami zajął się świeżo upieczony magister Yi Cao. Szybko udało mu się uzyskać dostęp do 3,5-metrowego teleskopu z Nowego Meksyku, który jest wyposażony w spektrograf. Badania spektrum światła nowego obiektu potwierdziły, że mamy do czynienia z supernową Ia. Natychmiast wysłał on informację do serwisu Astronomer's Telegram, że obiekt PSN_J09554512+6940260, którego odkrywcą jest Steve Fossey to supernowa Ia. Informacja od Cao ukazała się wczoraj, a już dzisiaj w Astronomer's Telegram czytamy, że została potwierdzona m.in. przez zespoły z Japonii, Indii, Chin i Rosji. Obecnie astronomowie nazywają ją SN 2014. Cao oszacował, że SN 2014 będzie widoczna przez około dwa tygodnie. Niewykluczone, że jej jasność wzrośnie na tyle, że można ją będzie obserwować przez lornetkę. Pojawienie się supernowej Ia w galaktyce M82 jest niespodzianką. Współczesne teorie zakładają, że ten typ supernowych powstaje wskutek eksplozji białego karła, który wchłonął dodatkową materię, a ta zapoczątkowała reakcję termojądrową. Białe karły to stare gwiazdy, tymczasem M82 jest znana z tego, iż jest młodym regionem formowania się gwiazd. Dodatkową zaletą pojawienia się supernowej właśnie w M82 jest niewielka odległość, jaka dzieli nas od tej galaktyki. Dzięki temu posiadamy wiele jej zdjęć, w tym wykonane przez Teleskop Hubble'a. Naukowcy chcą teraz dokładnie przyjrzeć się tym zdjęciom, by sprawdzić, jak wyglądała M82 przed eksplozją. Zadanie nie będzie łatwe, gdyż w galaktyce tej jest sporo pyłu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Eksplozja podświetliła pył, dzięki czemu można będzie go badać i zdobyć dodatkowe informacje o M82. « powrót do artykułu
  20. Amerykańska Privacy and Civil Liberties Oversight Board (PCLOB) uznała, że prowadzony przez NSA program masowego zbierania metadanych przekazywanych przez telekomy nie ma podstaw prawnych oraz może naruszać Pierwszą i Czwartą Poprawkę. Rada zarekomendowała zakończenie programu. Trzech z pięciu prawników wchodzących w skład rady posunęło się nawet do stwierdzenia, że cały program jest nielegalny. PCLOB jest jedynie ciałem doradczym dla Kongresu i prezydenta, nie ma zatem narzędzi, by wyegzekwować swoją wolę. Jednak jej opinia jest o tyle istotna, że, w przeciwieństwie do organów doradczych przy Białym Domu, które ostatnio również wyraziły się krytycznie wobec działań NSA, PCLOB została powołana na mocy ustawy. Naszą opinię przekazujemy bezpośrednio Kongresowi i prezydentowi, nie przechodzi ona żadnego procesu weryfikacji. Gdy podejmiemy jakąś decyzję, to ją publikujemy. Nie jest ona najpierw zatwierdzana przez Biały Dom, Biuro Budżetowe czy Biuro Dyrektora Wywiadu. Na tym właśnie polega nasza niezależność: nasze opinie nie podlegają zatwierdzeniu - wyjaśnia David Medine, przewodniczący rady. Opinia wyrażona przez PCLOB jest najostrzejszą i najdalej idącą krytyką programu NSA jaka została opublikowana z kręgów rządowych. Rada stwierdziła, że prowadzony przez NSA program tylko w minimalnym stopniu wpływa na zwalczanie terroryzmu, jego zakończenie nie wpłynie negatywnie na rządowe wysiłki w tym kierunku, a jednocześnie pozwoli na wyeliminowanie wątpliwości dotyczących praw obywatelskich. Autorzy raportu zgodzili się nawet z wnioskami płynącymi z omówionych przez nas wcześniej badań, iż program masowej inwigilacji nie przyczynił się do powstrzymania żadnej nieznanej wcześniej próby ataku. « powrót do artykułu
  21. W ruinach 1500-letniej bazyliki bizantyjskiej w Alumie (50 km na południe od Tel Awiwu) odkryto piękne mozaiki. Na jednej z nich uwieczniono istną menażerię - barwne ptaki, żółwia, a nawet lamparta. Wg archeologów z Izraelskiej Służby Starożytności, mierząca 22 na 12 m świątynia była ważną częścią osady leżącej przy głównej drodze z Jerozolimy do portowego Aszkelonu. "Prawdopodobnie spełniała ona funkcję chrześcijańskiego centrum dla okolicznych społeczności". Jeden z dyrektorów wykopalisk dr Daniel Varga ujawnił, że w bazylice można wyodrębnić nawę główną i dwie nawy boczne oddzielone marmurowymi kolumnami. Z przodu budynku znajduje się atrium z cysterną i białą mozaiką na podłodze. Dalej przechodzi się do narteksu. Znaleziono tu mozaikę z kolorowymi geometrycznymi wzorami i umieszczoną w centrum 12-wersową inskrypcją dedykacyjną. Wymienia się w niej Marię i Jezusa oraz fundatora. Mozaikę z nawy głównej zdobią wąsy czepne winorośli. Tworzą one 40 medalionów, a w ich wnętrzu można zobaczyć zebrę, żółwia, dzika, ptaki oraz motywy botaniczne i geometryczne. W 3 medalionach umieszczono inskrypcje dedykacyjne upamiętniające dygnitarzy kościelnych Demetriusza i Heraklesa (podobnie jak w narteksie, ich twórca posłużył się greką). W nawach bocznych również położono barwne mozaiki z wzorami botanicznymi i geometrycznymi. Poza tym na stanowisku natrafiono na ceramikę (amfory, misy czy lampki oliwne) i naczynia szklane typowe dla okresu bizantyjskiego. « powrót do artykułu
  22. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) ostrzega, że 25% gatunków ryb chrzęstnoszkieledowych (rekiny, płaszczki, chimery) może wyginąć w ciągu najbliższych dziesięcioleci. Do takich wniosków doszli naukowcy, którzy przeprowadzili pierwsze na globalną skalę badania tych gatunków. Dotychczasowe badania prowadzono lokalnie i ostrzegano, że w wielu miejscach na świecie mamy do czynienia z nadmiernym połowem ryb chrzęstnoszkieletowych. Najnowsze badania wykazały, że to problem ogólnoświatowy i już teraz zagrożonych jest 249 z 1041 gatunków tych ryb. Teraz wiemy, że wiele gatunków rekinów i płaszczek, nie tylko powszechnie znany żarłacz biały, jest zagrożonych na całym świecie. Tak naprawdę nie istniej żaden obszar, na którym rekiny są chronione przed nadmiernym połowem - mówi Nick Dulvy z kanadyjskiego Simon Fraser University. Najnowsze badania były prowadzone przez ponad 20 lat. Uczestniczyło w nich ponad 300 naukowców, którzy sprawdzali wszelkie dostępne informacje dotyczące rozpowszechnienia, połowów, zagęszczenia, trendów populacji, użytkowania habitatów przez rekiny oraz polityki ich ochrony. Naukowcy zidentyfikowali dwa obszary, w których dochodzi do szczególnie dramatycznego ubytku rekinów i płaszczek. Jeden z nich to gigantyczny obszar Indo-Pacyfiku obejmujący Ocean Indyjski i zachodnio-środkową część Pacyfiku. Rozciąga się on od wschodnich wybrzeży Afryki po Oceanię. Drugi obszar to tereny Morza Czerwonego i Morza Śródziemnego. Utrata wielu gatunków rekinów i płaszczek oznacza zagładę całej linii ewolucyjnej zwierząt, które jako pierwsze w dziejach naszej planety posiadały szczęki, mózgi, łożyska i rozwinięty układ odpornościowy charakterystyczne dla współczesnych kręgowców. Co więcej ich wytępienie będzie wiązało się z katastrofalnymi zmianami spowodowanymi zniknięciem z ekosystemu głównego drapieżnika. « powrót do artykułu
  23. Dwudziestodwuletnia wombacica Wanda z zoo w Adelajdzie przeszła ostatnio operację wszczepienia endoprotezy stawu biodrowego. Samica cierpiała na tak dotkliwe zapalenie stawów, że przestała używać chorej kończyny, a wchodząc i wychodząc z legowiska, musiała korzystać ze schodka. Na wolności wombaty żyją zazwyczaj o wiele krócej, nie należy się więc dziwić, że u będącej prawdziwym matuzalemem Wandy pojawiły się przypadłości związane z zaawansowanym wiekiem. U psów i kotów dość łatwo wykonać ten zabieg, lecz u womabata z rozbudowaną muskulaturą wokół biodra dostęp może już stanowić pewne wyzwanie - wyjaśnia chirurg Scott Rose, któremu Wanda zawdzięcza szansę na nowe życie bez bólu. Jeśli regeneracja przebiegnie bez przeszkód, samica odzyska pełną sprawność. « powrót do artykułu
  24. W ubiegłym roku Amazon stworzył najwięcej w USA miejsc pracy w sektorze IT. Koncern poszukiwał 16 146 pracowników. Żadne inne amerykańskie przedsiębiorstwo nie potrzebowało równie wielu pracowników. Na czele listy firm, które najwięcej zatrudniały znajdziemy też Accenture (14 240 poszukiwanych pracowników) oraz Deloitte (13 077). Oba przedsiębiorstwa również należą do sektora IT. Amazon szukał pracowników nie tylko do swoich centrów dystrybucyjnych, ale w związku z wygraniem przetargu na stworzenie usług w chmurze dla CIA potrzebował osób posiadających odpowiednie certyfikaty bezpieczeństwa. Czwartym największym zatrudniającym był Microsoft, który zamieścił 12 435 ogłoszeń, a na kolejnych miejscach znalazły się Best Buy (10 725) oraz IBM (10 221). Duża rekrutacja w sieci Best Buy może być związana z coraz większym zapotrzebowaniem na średniej klasy specjalistów IT. To osoby, które posiadają wiedzę nt. technologii, jednak nie ukończyły studiów kierunkowych. W ubiegłym roku cały amerykański sektor IT zgłosił zapotrzebowanie na 200 000 takich osób. W pierwszej dziesiątce najwięcej zatrudniających firm znalazły się też General Dynamics (9075), Science Applications International Corp. (7146), Lockheed Martin (6995) i Hewlett-Packard (6923). Zarówno IBM jak i Hewlett-Packard ogłosiły też program dużych zwolnień. Przedstawione powyżej dane powstały na podstawie analizy ogłoszeń o pracę pochodzących z 32 000 witryn. Ogłoszenia są automatycznie analizowane pod kątem określenia zapotrzebowania firm na pracowników o konkretnych kwalifikacjach. Dane są szacunkowe, gdyż nie mówią, ile osób zostało rzeczywiście zatrudnionych. Musimy pamiętać, że firmy mogą też prowadzić rekrutację wewnętrzną czy zrezygnować z poszukiwania pracowników już po zamieszczeniu ogłoszenia. W grudniu amerykańskie firmy szukały za pośrednictwem ogłoszeń 125 600 pracowników. Z rządowych danych wynika, że powstało 74 000 nowych miejsc pracy. « powrót do artykułu
  25. Zespół doktora Tomasa Hrbeka z Universidade Federal do Amazonas (UFAM) uważa, że I. araguaiaensis oddzieliły się od swojej grupy siostrzanej I. geoffrensis 2,08 mln lat temu. Szacowany czas dywergencji zbiega się z oddzieleniem zlewni rzek Araguaia i Tocantins od dorzecza Amazonki. Tzw. prawdziwe delfiny rzeczne należą do najrzadszych i najbardziej zagrożonych kręgowców. Stanowią one reliktowe linie ewolucyjne o wysokiej unikatowości taksonomicznej i wartości konserwacyjnej, ale zapewnia im się słabą ochronę. Także w przypadku I. araguaiaensis biolodzy przypuszczają, że pozostało ok. 1000 osobników. Przyszłość nowego gatunku maluje się w raczej ciemnych barwach, bo wydaje się, że jego poziom zróżnicowania genetycznego jest bardzo niski. Zmartwień przysparzają również działania ludzi. Od lat 60. XX w. Araguaia jest świadkiem występowania dużej presji antropogenicznej - chodzi m.in. o budowę elektrowni wodnych oraz działania związane z uprawą roli i prowadzeniem farm. Z 4 istniejących gatunków wymienianych przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody i Jej Zasobów (IUCN) aż 3 przypisano w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych niepokojące kategorie: delfina małego (Pontoporia blainvillei) uznano za gatunek narażony na wyginięcie (VU), suzu (Platanista gangetica) funkcjonuje jako gatunek zagrożony (EN), a delfin chiński jest opisywany jako krytycznie zagrożony (CR), choć w rzeczywistości wymarł między 2004 a 2006 r. Przez niedostateczne rozpoznanie status I. geoffrensis określa się jako nieznany (DD). I. araguaiaensis to pierwszy delfin rzeczny, jakiego odkryto od 1918 r., czyli momentu, gdy opisano delfina chińskiego. I. araguaiaensis różni się od podgatunków I. geoffrensis (inii) zarówno wymiarami czaszki, jak i liczbą zębów. Analizując próbki DNA delfinów z obu wymienianych na początku rzek, naukowcy doszli do wniosku, że mają do czynienia z nowym gatunkiem. Poza nazwą łacińską autorzy artykułu z pisma PLoS ONE zaproponowali też nazwę zwyczajową: Boto-do-Araguaia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...