Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Zespół pracujący pod przewodnictwem Michela De Waarda z Grenoble-Institut des Neurosciences odkrył, że afrykańska roślina Nauclea latifolia wytwarza duże ilości cząsteczek tramadolu - przeciwbólowego syntetycznego (jak dotąd sądzono) leku opioidowego. N. latifolia to niewielki krzak, rozpowszechniony w subsaharyjskiej Afryce. W tradycyjnej medycynie, szczególnie w Kamerunie, wykorzystuje się go do różnych celów, np. leczenia padaczki, malarii czy bólu. Naukowcy zdołali wyizolować związki odpowiedzialne za domniemany efekt przeciwbólowy rośliny, badając korę korzeni. Największym zaskoczeniem [...] było to, że natrafiliśmy na znaną cząsteczkę. Jest identyczna z tramadolem, syntetycznym lekiem opracowanym w latach 70. Używa się go na całym świecie, bo choć jest pochodną morfiny, wywołuje mniej skutków ubocznych od niej [chodzi zwłaszcza o niski potencjał uzależniający]. Analizy 3 niezależnych laboratoriów okazały się zbieżne i potwierdziły obecność tramadolu w korze korzeni N. latifolia. Z drugiej strony śladów tej substancji nie wykryto w nadziemnej części krzaka (liściach, pniu czy gałęziach).
  2. Apple jest najbardziej wartościową marką na świecie. Koncern z Cupertino pokonał Coca-Colę, która przez 13 lat znajdowała się na czele listy przygotowywanej co roku przez firmę konsultingową Interbrand. W ciągu roku wartość znaku firmowego Apple wzrosła o 28%, do 98,3 miliarda USD. Firmy technologiczne są niezwykle silnymi markami. Wśród pięciu najbardziej wartościowych znaków firmowych aż cztery należą do przedsiębiorstw działających w branży IT. Na drugim miejscu zestawienia Interbrand znajdziemy Google'a. Firma Page'a i Brina może pochwalić się aż 34-procentowym wzrostem wartości marki. Zdaniem Interbrand znak firmowy wyszukiwarkowego koncernu jest warty 93,3 miliarda dolarów. Wieloletni lider rankingu, Coca-Cola, znalazł się na 3. pozycji. Wartość jej znaku oceniono na 79,2 miliarda USD, co oznacza 2-procentowy wzrost w porównaniu z rokiem ubiegłym. Na czwartym miejscu umieszczono IBM-a (78,8 mld, 4% wzrostu), a na piątym wymieniono Microsoft (59,5 mld, 3% wzrostu). Wśród pierwszych 10 najbardziej wartościowych marek znajdziemy jeszcze GE, McDonald's, Samsunga, Intela i Toyotę.
  3. Podczas pokwitania, kiedy mózg dojrzewa najszybciej, ludzie i inne ssaki śpią wyjątkowo intensywnie. Gdy podczas eksperymentów młodym szczurom podawano kofeinę, dochodziło do opóźnienia tego procesu. W ciągu ostatnich 30 lat spożycie kofeiny przez dzieci i młodych dorosłych wzrosło o ponad 70% i wg naukowców, na pewno się na tym nie skończy. Zespół Reta Hubera ze Szpitala Dziecięcego Uniwersytetu w Zurychu stwierdził, że u gryzoni dzienne spożycie alkaloidu odpowiadające 3-4 kubkom kawy (w sumie ok. 300-400 mg kofeiny) ograniczało głęboki sen i opóźniało dojrzewanie mózgu. U ludzi i u szczurów w dzieciństwie wzrastają czas trwania oraz intensywność głębokiego snu, a także liczba synaps w mózgu. W okresie dojrzewania rozpoczyna się reorganizacja sieci połączeń korowych. Ma wtedy miejsce przycinanie połączeń nerwowych. Optymalizacja zachodzi prawdopodobnie w czasie snu głębokiego [wzorzec zmiany gęstości synaps na poszczególnych etapach życia jest bardzo podobny do wzorca zmian w zakresie aktywności wolnofalowej podczas snu i przypomina odwróconą literę "U"]. Szwajcarzy przez 5 dni podwali miesięcznym szczurom umiarkowane ilości kofeiny i wykonywali im EEG. U szczurów w śnie NREM nie wyróżnia się zazwyczaj etapów, dlatego jak wyjaśnił nam Huber, akademicy zastosowali analizę spektralną, by zliczyć aktywność EEG w zakresie częstotliwości delta ( W porównaniu do szczurów z grupy kontrolnej, które piły czystą wodę, pod koniec studium w mózgu zwierząt pojonych kofeiną występowało o wiele więcej synaps. Wolniejsze dojrzewanie znalazło także odzwierciedlenie w zachowaniu. Normalnie szczury z wiekiem stają się bardziej ciekawskie, jednak kofeina sprawiała, że pozostawały ostrożne.
  4. Z raportu dla amerykańskiej Komisji Giełd dowiadujemy się, że po odejściu Steve'a Ballmera Microsoft wypłaci swoim kluczowym menedżerom dodatkowe nagrody. Koncern chce ich w ten sposób zachęcić, by nie opuszczali firmy. Manedżerowie otrzymają pakiety akcji o wartości do 150% ich rocznego wynagrodzenia. Na specjalne premie będą mogli również liczyć wyróżniający się pracownicy, którzy nie zajmują kluczowych stanowisk menedżerskich. Także i w ich przypadku nagrody będą wyższe niż wartość rocznej pensji. Steve Ballmer opuści Microsoft w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Obecnie najważniejszymi zadaniami stojącymi przed koncernem są dokończenie restrukturyzacji rozpoczętej przez Ballmera oraz związana z tym zmiana charaktery firmy, a także umocnienie pozycji na rynku smartfonów i tabletów.
  5. Naukowcy z Wydziału Medycyny Imperial College London odkryli różnice w budowie mózgu balerin, dzięki którym kręcąc piruety, nie odczuwają one zawrotów głowy. Badania sugerują, że lata treningu pozwalają tancerkom stłumić sygnały z narządu przedsionkowego. Brytyjczycy uważają, że zdobyte informacje będzie można wykorzystać w terapii przewlekłych zawrotów głowy. Zespół podkreśla, że brak zawrotów głowy u balerin to nie wynik wyłącznie techniki, tzw. spottingu (podczas gdy ciało obraca się gładko ze stosunkowo stałą prędkością, głowa okresowo rotuje o wiele szybciej i następnie zatrzymuje się, tak by tancerz mógł spoglądać na wybrany punkt). W eksperymencie opisanym na łamach Cerebral Cortex wzięło udział 29 baletnic i 20 wioślarek (panie dopasowano pod względem wieku i poziomu sprawności fizycznej). Ochotniczki obracano na fotelu w ciemnym pomieszczeniu. Później kobiety proszono, by poruszały podręcznym kółkiem z taką prędkością, z jaką wydawało im się, że fotel nadal wiruje po wyhamowaniu. Akademicy mierzyli także odruchy oczne uruchamiane danymi wejściowymi z narządu przedsionkowego. Na końcu obie grupy poddano badaniu rezonansem magnetycznym (MRI). Okazało się, że u balerin odruchy oczne i percepcja wirowania trwały krócej niż u wioślarek. Wydaje się, że baletnice umieją się wytrenować w taki sposób, by nie doświadczać zawrotów głowy, dlatego zastawialiśmy się, czy moglibyśmy wykorzystać te same zasady, by pomóc naszym pacjentom - podkreśla dr Barry Seemungal. Skany mózgu wykazały różnice międzygrupowe dotyczące 2 obszarów: 1) części móżdżku, która przetwarza sygnały z narządu przedsionkowego i 2) rejonu odpowiedzialnego za postrzeganie zawrotów głowy. U tancerek w analizowanym obszarze móżdżku substancja szara była mniej gęsta. Dr Seemungal uważa, że wytłumaczenie jest dość proste: w przypadku balerin korzystniejsze będzie zastąpienie polegania na narządzie przedsionkowym wykonywaniem wysoce skoordynowanych preprogramowanych ruchów. Dla baletnic zawroty głowy i chwiejność są czymś niepożądanym. Podczas wieloletniego treningu ich mózg uczy się tłumić dane wejściowe [z narządu przedsionkowego]. W konsekwencji sygnał wysyłany do rejonów kory odpowiedzialnych za percepcję zawrotów głowy jest słabszy [...]. Gdybyśmy mogli obrać za cel ten sam obszar lub monitorować go u chorych z przewlekłymi zawrotami głowy, pomogłoby nam to ulepszyć terapię. Kolejne odkrycie studium niesie za sobą konsekwencje dla sposobu badania chorych z przewlekłymi zawrotami głowy. Okazało się bowiem, że u wioślarek percepcja obracania i odruch przedsionkowo-oczny były ze sobą skorelowane, a u tancerek nie. W wielu klinikach powszechną praktyką jest mierzenie wyłącznie refleksów, co oznacza, że gdy wyniki testów powracają do normy, pacjentowi mówi się, że nie ma nieprawidłowości. Tymczasem to tylko połowa historii. Należy patrzeć na testy, które oceniają zarówno odruch, jak i wrażenie.
  6. Naukowcy z MIT-u i singapurskiego Uniwersytetu Technologicznego Nanyang stworzyli... elastyczną ceramikę. Ich materiał nie tylko można wyginać, ale również ma on pamięć kształtu i po podgrzaniu powraca do swojej pierwotnej formy. Ceramika znana jest z tego, że jest bardzo twarda i bardzo krucha. Zadziwiające jest nie tylko to, że można ją zgiąć, ale również i fakt zapamiętywania kształtu. Dotychczas właściwość tę wykazywały niektóre metale i polimery. Teoretycznie struktura molekularna ceramiki pozwala jej na zapamiętywanie kształtów, jednak jej kruchość uniemożliwia wykorzystanie tej właściwości. Uczeni z USA i Singapuru najpierw wyprodukowali bardzo małe kawałki ceramiki. Tak małe, że niewidoczne ludzkim okiem. Rzeczy mniejsze są bardziej odporne na złamanie - mówi profesor Christopher Schuh z MIT-u. Następni uczeni skupili się na tym, by pojedyncze ziarna kryształu rozciągały się na całą sktrukturę. W ten sposob z materiału usunięto granice ziarna, a to właśnie na granicach najczęściej pojawiają się pęknięcia. W ten sposób uzyskano niewielkie próbki ceramiki, które można było zdeformować o około 7% ich rozmiarów. Większość rzeczy można deformować o około 1$%, mówi student Alan Lai i dodaje, że tradycyjnej ceramiki nie można wygiąć nawet o ten 1%. Fragment ceramiki, który można zginać o 7-8 procent ma średnicę zaledwie 1 mikrometra. Tylko pozornie jest to mało. W nanotechnologii pracuje się z jeszcze mniejszymi obiektami. Nowa elastyczna ceramika może posłużyć do budowy mikro- i nanourządzeń. W porównaniu z innymi materiałami używanymi w mikroaktuatorach ceramika ma niezwykle obiecujące właściwości, gdyż działa ona z rekordowo dużą siłą podczas zmiany kształtu. Uczeni podczas swoich eksperymentów użyli tlenku cyrkonu, ale ich technika może zostać wykorzystana do pracy z innymi rodzajami ceramiki. Naukowcy mówią, że ich materiał łączy to co najlepsze z metali i ceramiki - metale są mniej wytrzymałe, ale łatwo podlegają deformacjom, podczas gdy ceramika jest bardziej wytrzymała, ale nie jest elastyczna. Stworzenie superelastycznej ceramiki to zaskoczenia. Dotychczas sądziliśmy, że ceramika jest niezwykle krucha - mówi profesor Robert Ritchie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.
  7. Aby uczynić z drukarki 3D element domowego wyposażenia, kanadyjskie studio Rinnovated Design opracowało lekkie jak piórko urządzenie, które z powodzeniem zmieści się w kieszeni. Peachy Printer jest reklamowana jako najtańsza drukarka 3D. Ponoć można ją będzie kupić już za 100 dolarów kanadyjskich (nieco ponad 300 zł). Kanadyjczykom zależało na tym, by drukarki 3D były nie tylko tańsze, ale i łatwiejsze w obsłudze, słowem - dostępne dla mas. Fundusze potrzebne do ulepszenia prototypu, głównie oprogramowania, są zbierane na Kickstarterze. Choć miesięczna akcja kończy się dopiero 20 października i założeniem było uzyskanie 50 tys. CAD, pomysł musiał się spodobać i projektantów wsparto o wiele większą kwotą (27 września licznik wskazał 463.401 CAD). Peachy Printer to drukarka fotolitograficzna, która wykorzystuje kontrolowany promień światła, by utwardzić światłoczułą żywicę. Promień lasera przesuwa się wzdłuż osi X i Y, by uzyskać pożądany kształt obiektu, a system kroplujący kontroluje poziom żywicy na osi Z (w ten sposób określa się wysokość obiektu). Proces zaczyna się od stworzenia trójwymiarowego obiektu w programie Blender. Później przekłada się go na falę dźwiękową. Plik audio jest odtwarzany drukarce. Im większa głośność, tym wyższe napięcie i tym silniejszy ruch zwierciadeł elektromagnetycznych (zwierciadła mają kontrolować trajektorię promienia lasera). Gdy Peachy Printer połączy się z kamerą wideo lub sieciową, może spełniać funkcję skanera.
  8. Lasy na całym świecie podlegają ciągłej fragmentacji. Są dzielone przez człowieka na coraz mniejsze i mniejsze obszary. Przeprowadzane w Tajlandii badania wykazały, że taki proces zagraża zwierzętom zamieszkującym pofragmentowane lasy. W ciągu 25 lat mogą wyginąć ssaki je zamieszkujące. Badania przeprowadził William Laurance z australijskiego Uniwersytetu Jamesa Cooka. Rozpoczął on swoje prace w roku 1986, gdy w Tajlandii zatopiono duże obszary lasów deszczowych, by utworzyć tam hydroelektrownię. Na zalanym zbiorniku powstało 100 wysp. Laurance zaczął badać 16 z nich o powierzchni od 0,3 do 56,3 hektara, by stwierdzić, jak długo przetrwają tam małe ssaki. Okazało się, że w ciągu 5 lat po zalaniu na 9 wyspach o powierzchni poniżej 10 hektarów wyginęły niemal wszystkie małe ssaki. Średnio przetrwały na nich tylko dwa gatunki, na większych wyspach pozostało 7-12 gatunków. Gdy po 20 latach naukowcy powrócili na większe wyspy okazało się, że mieszkające tam zwierzęta spotkało to samo, co na mniejszych. Jedynym ssakiem jaki występuje w większej liczbie na wspomnianych wyspach jest szczur Rattus tiomanicus. To gatunek występujący przede wszystkim na obszarach zamieszkanych przez człowieka. Na wyspach jest on gatunkiem inwazyjnym, dobrze sobie tam radzi, podczas gdy praktycznie nie występuje w niepofragmentowanych lasach. Tymczasem spadek rodzimych leśnych gatunków był na wypach tak olbrzymi, że na niektórych z nich znaleziono tylko po jednym przedstawicielu gatunku. To katastrofalny spadek bioróżnorodności - mówi Laurance. Przyczyną spadku populacji jest prawdopodobnie brak łączności pomiędzy wyspami, związany z tym chów wsobny oraz fakt, że rodzime zwierzęta przegrywają konkurencję z inwazyjnymi szczurami. Co gorsza, wydaje się, że to właśnie fragmentacja lasów umożliwia szczurm dokonywanie inwazji. To z kolei sugeruje, że skutki fragmentacji habitatów mogą być gorsze, niż dotychczas sądziliśmy. To najbardziej katastrofalny przykład utraty gatunków jaki kiedykolwiek widziałem - mówi Raphael Didham z University of Wester Australia. Niestety, wszystko wskazuje na to, że fragmentacja jest przyszłością lasów. A to oznacza, że przy dużej izolacji sytuacja z badanych tajlandzkich wysp utworzonych podczas zalewania lasu deszczowego, dramatyczny spadek populacji zwierząt może powtórzyć się na całym świecie. Już teraz ludzie zniszczyli około 90% lasów na atlantyckich wybrzeżach Ameryki Połudnoiowej, dzieląc lasy na fragmenty o średniej powierzchni 60-70 hektarów. Podobna sytuacja ma miejsce na Madagaskarze i Filipinach.
  9. Badacze z Mount Sinai Hospital wykazali, że śluz pomaga organizmowi utrzymać równowagę - zapobiec stanowi zapalnemu i zmniejszyć problemy związane z alergią pokarmową. Amerykanie dywagują, że być może w przyszłości śluz będzie produkowany i podawany chorym, by pomóc im zwalczyć zapalenie i zwiększyć odporność. Tego typu terapię można by wdrożyć m.in. w nieswoistym zapaleniu jelit czy chorobie Leśniowskiego-Crohna. Odkryliśmy, że ilekroć śluz był obecny, stymulował produkcję cytokin przeciwzapalnych - opowiada dr Anrea Cerutti. Śluz nie dopuszczał, by bakterie uruchomiały szkodliwą odpowiedź immunologiczną. Innymi słowy - śluz nie tylko stanowił barierę przeciwko bakteriom i toksynom pokarmowym, ale i hamował reakcje zapalne przeciwko tym czynnikom (za efekt tonujący odpowiadały wielocukry przywierające do mucyny jelitowej MUC2, wyciszały one reakcję komórek dendrytycznych). Ta ważna właściwość śluzu była dotąd nieznana - podkreśla dr Meimei Shan. Podczas eksperymentów śluz pozyskiwano od zdrowych myszy i świń oraz z hodowli ludzkich komórek jelita. Wykorzystując różne techniki, m.in. z zakresu immunologii komórkowej i biologii molekularnej, naukowcy zademonstrowali jego przeciwzapalne właściwości. Na kolejnym etapie badań myszom niewytwarzającym śluzu w przewodzie pokarmowym i gryzoniom z zapaleniem okrężnicy podawano śluz zdrowych zwierząt. W normalnych warunkach ludzie wydzielają ok. 1 l śluzu dziennie. W jelicie grubym znajduje się 80% komórek odpornościowych organizmu. W chorobach zapalnych przewodu pokarmowego, np. nieswoistym zapaleniu jelit, u pacjentów mogą występować zmiany w śluzie, które utrudniają wyprowadzenie ochronnej reakcji przeciwzapalnej. Naukowcy z Mount Sinai Hospital dywagują, że zgromadzone dane przydadzą się również onkologom. [...] Raki jelita grubego, jajnika czy piersi wytwarzają śluz, w tym mucynę 2. Śluz produkowany przez złośliwe komórki może blokować reakcje odpornościowe przeciwko nim.
  10. Sędzia Lucy Koh dopuściła do dalszego rozpatrzenia pozwy zbiorowe, jakie przeciwko Google'owi złożyły organizacje broniące prywatności. O pozwach pisaliśmy w informacji "Gmail to sekretarka czy listonosz?". Sprawa dotyczy skanowania przez Google'a e-maili przechodzących przez serwery Gmail'a. O ile użytkownicy bezpłatnego Gmaila zgodzili się na takie działanie, to osoby, które nie korzystają z poczty Google'a nie wyrażali na to zgody. Tymczasem listy wysyłane z innych serwisów pocztowych na Gmaila również są skanowane. Sędzia Koh stwierdziła, że nawet osoby, które przeczytały zasady polityki prywatności Google'a niekoniecznie muszą rozumieć, że ich e-maile są przechwytywane w celu stworzenia profilu użytkownika bądź dostarczenia reklam. Jej zdaniem polityka prywatności została przez Google'a opisana tak, że sugeruje, iż reklamy bazują na informacjach przechowywanych w usługach lub zapytaniach kierowanych do usług, a nie na informacjach zbieranych z e-maila przechodzącego przez serwer. Sędzia przypomniała ponadto, że powodzi nie wyrażali zgody na skanowanie, zatem mogą pozwać Google'a. Niektórzy z pozywających korzystają z płatnej wersji Gmaila, inni w ogóle nie używają poczty Google'a. Mimo to ich poczta była skanowana. Liczba osób, które mogą przystąpić do kilkunastu złożonych pozwów jest olbrzymia. W pozwach stwierdzono bowiem, że dołączyć się może każdy obywatel USA, który nie używa Gmaila, a który wysłał e-maila do użytkownika Gmaila i otrzymał odpowiedź lub też otrzymał e-maila od użytkownika Gmaila. Google broni się mówiąc, że każdy, kto wysyła e-maila do użytkownika Gmaila wyraża w ten sposób zgodę na jego praktyki biznesowe. Zdaniem koncernu użytkownik e-maila rozumie i zgadza się z faktem, że jest on automatycznie przetwarzany, zarówno w celach reklamowych jak i np. przechodzi przez filtry antyspamowe. Sędzia Koh nie zgodziła się z taką argumentacją. Rację sędzi Koh przyznaje użytkownik akademickiego systemu pocztowego korzystającego z Gmaila, profesor prawa Chris Hoofnagle z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Wielokrotnie pytałem prawników i inżynierów, czy bazujący na Gmailu system bMail będzie tworzył profile studentów. Zapewnili, że nie będą nam wyświetlane reklamy, ale nic nie było wiadomo o innych rodzajach zbierania danych z bMaila. Na pewno nie wyrażaliśmy na to zgody i patrząc wstecz, jako specjalista w tej dziedzinie, czuję się wprowadzony przez Google'a w błąd.
  11. Wspinaczka wysokogórska może się czasem zakończyć czymś więcej niż zdobyciem szczytu. Przekonał się o tym francuski alpinista, który na jednym z lodowców Mont Blanc natrafił na skrzynkę z napisem "Made in India". W środku znajdowały się kamienie szlachetne - szafiry, rubiny i szmaragdy - o wartości kilkuset tysięcy dolarów. Skrzynka jest najprawdopodobniej pozostałością po jednym z wypadków Air India - z 1950 lub z 1966 r. Chcący zachować anonimowość wspinacz mógł zachować skarb dla siebie, a jednak mając świadomość, że należał do kogoś, kto zginął, zdecydował się przekazać znalezisko policji - podkreśla oficer Sylvain Merly. Stróże prawa mają nadzieję, że uda się skontaktować z krewnymi właściciela.
  12. Z najnowszego artykułu w Science dowiadujemy się, że już pierwsza próbka pobrana na Marsie przez Curiosity zawierała wodę. Jednym z najbardziej ekscytujących odkryć z pierwszej badanej przez Curiosity próbki było stwierdzenie dużego odsetka wody. Około 2% powierzchni Marsa jest zbudowane z wody - mówi Laurie Leshin z Rensselaer Polytechnic Institute. W analizowanej próbce znaleziono też dwutlenek węgla, tlen i związki siarki. Ważnym odkryciem było też znalezienie związku zawierającego chlor i tlen. Wcześniej znaleziono go na północnym biegunie Czerwonej Planety. Odkrycie go w okolicach równika pokazuje, że może być obecny na całej powierzchni Marsa. Stwierdzono też obecność węglanów, które powstają w obecności wody.
  13. Reuters dowiedział się nieoficjalnie, że Nokia rozważa podjęcie z Alcatelem rozmów dotyczących zakupu wydziału technologii bezprzewodowych francuskiej firmy. Podobno wstępne rozmowy na ten temat toczyły się już w 2012 roku i obie firmy mogą wrócić do negocjacji O możliwym połączeniu sił przez Nokię i Alcatela-Lucenta mówi się od lat. Obie firmy muszą konkurować zarówno z rynkowym liderem Ericssonem, jak i z tanimi azjatyckimi Huawei czy ZTE. Anonimowe źródła zdradziły Reutersowi, że w Nokii rozpoczęto dyskusje na temat strategii firmy po sprzedaniu Microsoftowi wydziału produkcji telefonów komórkowych. Eksperci uważają, że formalne rozmowy pomiędzy Nokią a Alcatelem-Lucentem będą mogły rozpocząć się dopiero po otrzymaniu przez Nokię pieniędzy od Microsoftu. Gigant z Redmond zapłaci Nokii 7,3 miliarda dolarów za przejęcie wydziału telefonii komórkowej. Wzmocni to Nokię finansowo i podniesie jej wiarygodność kredytową. Specjaliści szacują wartość bezprzewodowego biznesu Alcatela-Lucena na 1,49-2,03 miliarda dolarów. Jeśli dojdzie do połączenia wspomnianego działu Alcatela-Lucenta z Nokia Solutions and Networks, to udziały fińskiej firmy wzrosną na rynku infrastruktury bezprzewodowej z obecnych 18 do ponad 30 procent. W przeszłości Nokia stworzyła wraz z Siemensem firmę Nokia Siemens Networks. Później Finowie odkupili udziały Siemensa tworząc Nokia Solutions and Networks. Teraz rozważają podobno kolejne przejęcie. Negocjacje będą zapewne trudne. Alcatel-Lucent od lat przeżywa kłopoty, jednak od początku bieżącego roku cena akcji firmy wzrosła o około 130%, a w czerwcu bieżącego roku nowy szef firmy Michel Combes ogłosił plan restrukturyzacji. Trudno będzie przekonać go zatem do sprzedaży części firmy. Ewentualne przejęcie może też zostać udaremnione przez francuski rząd, który może chcieć chronić Alcatela.
  14. Na Uniwersytecie Stanforda powstał pierwszy w historii komputer, który korzysta z procesora zbudowanego całkowicie z węglowych nanorurek. Komputer jest bardzo powolny i prosty, jednak celem uczonych nie było stworzenie wydajnej maszyny, a wykazanie, że węglowe nanorurki mogą w przyszłości zastąpić krzem. Subhasish Mitra, jeden z dyrektorów grupy badawczej mówi, że wydajność nanorurkowego procesora można porównać z układem Intel 4004, pierwszym procesorem Intela, który zadebiutował w 1971 roku. Nanorurkowy chip wykonuje prosty zestaw instrukcji MIPS. Jest w stanie przełączać się pomiędzy różnymi zadaniami, śledzić wyniki wykonywanych operacji, pobierać dane i wysyłać je do zewnętrznej pamięci. W skład nanorurkowego procesora wchodzą 142 tranzystory złożone z nanorurek o długości od 10 do 200 nanometrów. Uczeni ze Stanforda stworzyli sześć różnych wersji swojego procesora, w tym i taką, która obsługuje zewnętrzne urządzenie - klawiaturę numeryczną służącą do wprowadzania liczb dodawanych następnie przez procesor. Prezentacja tego procesora to z pewnością zaskoczenie dla ludzi, którzy wątpili w węglowe nanorurki - mówi Aaron Franklin z IBM Watson Research Center. Prowadzony przez niego zespół wykazał wcześniej, że nanorurkowe tranzystory, mniejsze niż 10 nanometrów, pracują szybciej i są bardziej energooszczędne niż tranzystory zbudowane z innych materiałów, w tym z krzemu. Teoretyczne przewidywania sugerują też, że komputer z węglowych nanorurek będzie potrzebował do pracy o cały rząd mniej energii niż maszyna krzemowa. Węglowe nanorurki są jednak bardzo niewdzięcznym materiałem do pracy. Podczas wzrostu tworzą bezładną plątaninę, a około 30% z nich wykazuje właściwości metaliu a nie półprzewodnika, co prowadzi do krótkich zwarć. Dlatego też Mitra poprosił o pomoc Philipa Wonga, który opracował nową metodę hodowania nanorurek na kwarcu i przenoszenia ich na krzemowe podłoże. Mitra i Wong mają nadzieję, że ich prace pomogą skonstruować w przyszłości wydajne nowoczesne procesory z nanorurek. Na razie jednak ich procesor nie wygląda imponująco. Jak zauważa Victor Zhirnov z Semiconductor Research Corporation, nanorurkowy chip ma 10 milionów razy mniej tranzystorów niż współczesne procesory, pracuje przy napięciu pięciokrotnie wyższym i potrzebuje aż 25 razy więcej energii niż podobny do niego procesor krzemowy. Przyznając rację Zhirnovovi trzeba jednak zwrócić uwagę, że procesor powstał w uniwersyteckim laboratorium, które nie dysponuje tak zaawansowanymi urządzeniami jak nowoczesne fabryki procesorów. Ponadto procesor połączony jest kablami z dyskiem twardym, który służy mu za układ pamięci, każdy z kabli łączy się z dużym metalowym pinem na procesorze. Taka prymitywna architektura negatywnie wpływa na wydajność procesora.
  15. Nowa metoda obrazowania chromosomów pozwoliła precyzyjniej ustalić, jaki naprawdę mają kształt. Choć litera "X" jest podręcznikową klasyką, chromosomy rzadko tak wyglądają... Zespół z Instytutu w Babraham, Uniwersytetu w Cambridge oraz Instytutu Nauki Weizmanna uzyskał piękne trójwymiarowe modele, które zaprezentowano w artykule opublikowanym na łamach Nature. Obraz iksowatego skupiska DNA jest znany wielu ludziom, ale ten mikroskopowy portret pokazuje strukturę, która występuje w komórkach jedynie przejściowo - w momencie, kiedy właśnie mają się podzielić. Olbrzymia większość komórek w organizmie skończyła podział i ich chromosomy w niczym nie przypominają iksa. [...] Występują w zupełnie innej formie i dotąd nie dało się uzyskać dokładnych obrazów ich struktury - wyjaśnia dr Peter Fraser. Metoda Frasera obejmuje przeprowadzenie tysięcy molekularnych pomiarów chromosomów w pojedynczych komórkach (wykorzystuje się przy tym najnowszą technologię sekwencjonowania DNA). Później na tej podstawie tworzy się portrety chromosomów 3D. Posługując się tymi modelami 3D, zaczynamy ujawniać podstawowe zasady budowy chromosomów oraz jej rolę w funkcjonowaniu genomu [poza ogólnym pokrojem uwidacznia się również, w jaki sposób DNA układa się w chromosomie].
  16. Kaspersky Lab, rosyjska firma specjalizująca się w bezpieczeństwie IT, informuje o pojawieniu się nowego trendu wśród wysoce zaawansowanych, wyspecjalizowanych grup hakerskich. Eksperci Kaspersky'ego trafili na ślad grupy nazwanej przez nich Icefog. To "cyfrowi najemnicy" specjalizujący się w dokonywanych z chirurgiczną precyzją atakach na komputery. Grupa składa się z 6-10 osób, jest w stanie infekować maszyny z Windows i Mac OS X wysoce zaawansowanym szkodliwym kodem. Podczas ataku grupa kradnie interesujące ją informacje i znika. Icefog reprezentuje sobą nowy trend wśród grup specjalizujących się w atakach APT (advanced persistent threat). Na początku bieżącego roku grupa APT1 - zidentyfikowana później jako jednostka chińskiej armii - przeprowadziła atak na The New York Times. APT1 składa się z ponad 100 osób, które podczas ataku zostawiły za sobą wiele śladów. Podobne ślady zostawiła za sobą niedawno zidentyfikowana Hidden Lynx. Icefog działa inaczej. Nowy trend, o którym mówimy, to pojawienie się małych grup, które trudno jest wyśledzić, gdyż przeprowadzają niezwykle precyzyjne ataki. Nie kradną z zaatakowanej sieci wszystkiego. Szukają konkretnych plików i znikają - mówi Costin Raiu z Kaspersky'ego. Eksperci oceniają, że w ciągu ostatnich dwóch lat Icefog dokonała ataków na 500-4000 celów. Na taki zasięg jej działań wskazują dane znajdujące się na używanych przez grupę serwerach kontrolujących ataki. Na serwerach odkryto backdoora Macfog atakującego komputery z systemem Apple'a. Ponadto znaleziono tam unikatowe nazwy 400 komputerów MAC i 100 maszyn Windows pochodzące z 4000 adresów IP. Sądzimy, że ubiegłoroczne infekcje Macfogiem to były testy beta. Szkodliwy kod atakujący Maka jest w pełni funkcjonalny i wyposażony w takie same opcje jak kod na Windows - dodaje Raiu. Wiadomo, że Icefog wykorzystała dziury we wtyczce Oracle Java dla przeglądarek, w MS Office i w innych programach. Ataki były możliwe, gdyż właściciele komputerów nie zainstalowali najnowszych poprawek. Nie natrafiono natomiast na dane, które wskazywałyby, że Icefog korzysta z dziur zero-day. Ofiarami grupy padły przede wszystkim firmy z Korei Południowej i Japonii, ale niewkluczone, że prawdziwymi celami ataków były firmy w USA i Europie, których partnerami są zaatakowane firmy japońskie i koreańskie.
  17. Spożycie wody bądź pokarmu skażonego cyjanobakteriami już od jakiegoś czasu łączono z chorobą neuronu ruchowego (stwardnieniem zanikowym bocznym). Do czasu badań zespołu z Uniwersytetu Technologicznego z Sydney oraz Instytutu Etnomedycyny nie było jednak wiadomo, co dokładnie się dzieje. Australijczycy i Amerykanie zauważyli, że β-metylamino L-alanina (BMAA), aminokwas produkowany przez cyjanobakterie, naśladuje serynę. Ponieważ jest wbudowywany zamiast w niej w ludzkie białka, z czasem akumulacja wadliwych protein osiąga toksyczny poziom i dochodzi do śmierci komórek. Wspólną cechą wszystkich chorób neurodegeneracyjnych jest problem z agregatami białek, które przeciążają komórki i zmuszają je do popełnienia samobójstwa. To badanie ujawniło, że BMAA również może uruchomić ten proces - opowiada dr Rachael Dunlop, główna autorka artykułu z pisma PLoS ONE. BMAA odkryto u Czamorro, rdzennej ludności Guam i sąsiednich wysp archipelagu Marianów. Stwardnienie zanikowe boczne występuje tu do 100 razy częściej niż gdzie indziej. Okazało się, że przyczyną jest jedzenie mąki z nasion sagownicy zwyczajnej i mięsa żywiących się tym samym produktem nietoperzy. I w jednym, i w drugim występuje β-metylamino L-alanina. Późniejsze studia wykazały podwyższoną częstość występowania choroby neuronu ruchowego u osób żyjących w pobliżu jezior, w których dochodzi do częstych zakwitów cyjanobakterii, oraz konsumentów skażonych skorupiaków.
  18. Amerykańscy badacze opracowali nowy typ protezy, w ramach której ustanawia się połączenie między własnymi nerwami pacjenta a urządzeniem. Nerwy przekierowuje się do wybranego miejsca uda, a urządzenie wykrywa mimowolne ruchy mięśni (sygnały elektromiograficzne, EMG) i następnie przekłada je na ruchy kolana i kostki sztucznej nogi. Zespołem pracującym nad przełomową technologią kierował Levi Hargrove z Instytutu Rehabilitacyjnego w Chicago. Testerem protezy został Zac Vawter, który w wyniku wypadku motocyklowego w wieku 31 lat stracił prawą nogę poniżej uda. Jego przypadek opisano w The New England Journal of Medicine. Finansowanie (8 mln dol.) zapewniło Centrum Badawcze Telemedycyny i Zaawansowanych Technologii (Telemedicine and Advanced Technology Research Center, TATRC) amerykańskiej armii. Vawter jest zachwycony bioniczną nogą, bo reaguje szybko i bardziej odpowiednio. Dzięki temu jego interakcje ze środowiskiem przypominają sposób poruszania sprzed amputacji. W przeszłości Vawter przeszedł operację reinerwacji - nerwy z uszkodzonej tkanki przekierowano do zdrowych mięśni nad kolanem. We wstępie do artykułu naukowcy wyjaśniają, że podczas ustalania, jaki ruch pacjent chce wykonać, sygnały EMG są dekodowane za pomocą algorytmu do rozpoznawania wzorców i łączone z danymi z czujników na protezie.
  19. Astronomowie pracujący z teleskopami Hubble'a, Chandra X-ray Observatory oraz urządzeniami na Ziemi znaleźli prawdopodobnie najgęstszą galaktykę bliską Ziemi. Galaktyka karłowata M60-UCD1 liczy sobie około 10 miliardów lat i znajduje się w pobliżu dużej galaktyki eliptycznej NGC 4649 położonej w odległości około 54 milionów lat świetlnych od Ziemi. M60-UCD1 to najjaśniejsza znana nam galaktyka tego typu i jednocześnie najbardziej masywna. Waży 200 milionów razy więcej niż Słońce. Tym, co czyni ją wyjątkową jest fakt, że połowa jej masy znajduje się w promieniu około 80 lat świetlnych. Gęstość gwiazd jest tam 15 000 razy większa, a to oznacza, że średnia odległość pomiędzy gwiazdami jest 25 razy mniejsza niż w Drodze Mlecznej. Podróże międzygwiezdne w tej galaktyce są zatem znacznie łatwiejsze. Duża ilość ciężkich pierwiastków występujących w tej galaktyce czyni ją bardzo żyznym środowiskiem, w którym mogą powstawać planety oraz życie - mówi Anil Seth z University of Utah. Kolejną cechą charakterystyczną M60-UCD1 jest obecność w jej centrum bardzo jasnego źródła światła. Niewykluczone, że świeci masywna czarna dziura o masie 10 milionów razy większej niż masa Słońca. Eksperci chcą teraz sprawdzić, czy galaktyka powstała w gęstych gromadach gwiazd czy też "zagęściła" się tracąc gwiazdy zewnętrzne. Wielkie czarne dziury nie tworzą się w gromadach gwiazd, jeśli zatem źródłem światła rzeczywiście jest czarna dziura, to jej obecność może wskazywać, że M60-UCD1 zderzyła się z co najmniej jedną galaktyką. Duża ilość pierwiastków cięższych od helu i wodoru oraz gęstość galaktyki wydają się wskazywać, że takie wydarzenie miało miejsce. Sądzimy, że znacznie większa galaktyka utraciła niemal wszystkie zewnętrzne gwiazdy. Pozostało z niej tylko bardzo gęste jądro i nadmiernie masywna czarna dziura - mówi Duncan Forbes z australijskiego Swinburne University. Jeśli rzeczywiście M60-UCD1 była niegdyś większą galaktyką, to prawdopodobnie jej masa była o 50 do 200 razy większa niż obecnie, a stosunek masa jej czarnej dziury w stosunku do masy oryginalnej galaktyki był podobny jak w Drodze Mlecznej.
  20. Przez lata sądzono, że kontynentalne pokrywy lodowe uformowały się w późnej kredzie, gdy temperatury były znacznie wyższe niż obecnie. Jednak profesor Ken MacLeod dowiódł właśnie, że w tym czasie żadne pokrywy lodowe nie istniały. Obecnie poziom dwutlenku węgla w atmosferze wynosi 400 części na milion (ppm), czyli w ciągu ostatnich 150 lat wzrósł o około 120 ppm i rośnie w tempie 2 ppm rocznie. Podczas naszych badań odkryliśmy, że w późnej kredzie, gdy poziom CO2 wynosił około 1000 ppm na Ziemi nie istniały kontynentalne pokrywy lodowe. Jeśli zatem poziom dwutlenku węgla będzie rósł, nasza planeta będzie wolna od lodu - mówi uczony. MacLeod wraz z zespołem analizowali skamieniałości sprzed 90 milionów lat pochodzące z terenów dzisiejszej Tanzanii. Badali stosunek różnych izotopów tlenu i węgla., co pozwala na określenie warunków środowiskowych w jakich się one formowały. Badania nie dostarczyły żadnych dowodów na ochłodzenia klimatu czy zmiany w chemii wody, a dane takie powinny się pojawić jeśli dochodziłoby do ochłodzenia i tworzenia pokryw lodowych. Wiemy, że poziom CO2 rośnie i jest najwyższy od milionów lat. Mamy dane mówiące jak zmieniają się warunki życia na Ziemi przy wzroście poziomu CO2 z 280 ppm do 400 ppm. Myślę jednak, że równie ważne jest, byśmy się dowiedzieli, co dzieje się przy wzroście pomiędzy 600 a 1000 ppm. Przy obecnym tempie wzrostu poziom 600 ppm osiągniemy do końca wieku. Czy przy takim poziomie CO2 pokrywy lodowe Grenlandii i Antarktydy pozostaną stabilne? A jesli nie, to jak ich roztopienie się wpłynie na planetę? - zastanawia się uczony. MacLeod uważa też, że badania nad klimatem sprzed 90 milionów lat potwierdzają głoszoną przez część naukowców tezę, że dwukrotny wzrost stężenia CO2 w atmosferze może wiązać się ze wzrostem średnich temperatur na planecie o około 6 stopni Celsjusza. W późnej kredzie panowały bardzo wysokie temperatury, jednak planeta się do nich dostosowała, gdyż zmiany zachodziły na przestrzeni milionów lat. Obecnie widzimy podobne zmiany, ale mają one miejsce w czasie kilkuset lat, zachodzą może nawet 10 000 razy szybciej. Odpowiedź na pytanie w jaki sposób wpłynie to na planetę jest niezwykle ważna i bardzo trudna - dodaje naukowiec.
  21. Yufani Olaya, strażnik z Parku Narodowego Cerros de Amotape, sfotografował agę zjadającą nietoperza. Mężczyzna zgodził się, by Phil Torres, biolog z Centrum Badawczego Tambopata, opisał incydent na witrynie Rainforest Expeditions. Wg specjalisty, to pierwsze takie zdjęcie na świecie. W paszczy ropuchy olbrzymiej skończył najprawdopodobniej przedstawiciel rodziny molosowatych Molossus molossus. Przed paroma laty (w 2010 r.) w piśmie Biotemas ukazał się raport dotyczący podobnego zdarzenia. Wspominano w nim o innej ropusze Chaunus jimi z północno-wschodniej Brazylii, która skorzystała z okazji, by uraczyć się właśnie M. molossus. Pomogli jej w tym naukowcy, który w celach pomiarowych łapali nietoperze w sieci. Jeden z nich odbił się od siatki i nie mogąc latać, został przechwycony przez Ch. jimi. Ropucha nie puściła łupu nawet na czas sesji zdjęciowej. Przed uzyskaniem dodatkowych informacji od Olai Torres dywagował, że do przecięcia ścieżek agi i nietoperza mogło się przyczynić wspólne umiłowanie niewielkich dziur wzdłuż strumyków. Pechowy nietoperz postanowił odpocząć w jednej z nich, gdzie, niestety, natknął się na głodną ropuchę, która zmagając z połknięciem superkąska, wyszła wprost na spotkanie strażnika z aparatem. Olaya wyprowadził go jednak z błędu, stwierdzając, że ssak pojawił się znikąd i wleciał wprost do pyska agi. Ssak najprawdopodobniej polował na owady latające w pobliżu bądź siedzące na ziemi. Finał historii okazał się dobry dla nietoperza. Ropucha w końcu się poddała i go wypluła. Początkowo strażnik sądził, że ssak nie żyje, ale po jakimś czasie udało mu się odzyskać siły i odlecieć.
  22. To nadzieja dla nas wszystkich. Ekspertem się zostaje, a nie rodzi - mówi doktor Natasha Sigala z University of Sussex. Do takiego wniosku doszli naukowcy po wykonaniu funkcjonalnego rezonansu magnetycznego mózgu Yusniera Viery. Ten urodzony na Kubie mężczyzna potrafi w czasie krótszym niż sekunda obliczyć jaki był dzień tygodnia dla dowolnej daty z przeciągu ostatnich 400 lat. Takie właściwości występują niekiedy u osób cierpiących na którąś z postaci autyzmu. Jednak Viera jest całkowicie zdrowy. W przeciwieństwie do autyków jest w stanie wyjaśnić, jak wykonuje swoje obliczenia. Napisał nawet książki na ten temat i uczy swojej metody. Badania mózgu Viery zostały przeprowadzone w Centrum Nauk Obrazowania Klinicznego na University of Sussex. Sugerują one, że Viera przechowuje informacje w obszarze odpowiedzialnym za pamięć długoterminową, a długotrwałe ćwiczenia spowodowały, iż potrafi błyskawicznie uzyskać do nich dostęp. W czasie badań Viera musiał rozwiązywać problemy matematyczne. Zarówno takie, z którymi już się zetknął, jak i takie, które widział po raz pierwszy. Skanowanie ujawniło, że podczas rozwiązywania zadań u Viery aktywuje się - jak u każdego innego człowieka - lewa półkula, ale gdy ma on do czynienia z nieznanym wcześniej problemem pracuje ona nieco inaczej niż zwykle. W takim wypadku widać, że dochodzi do połączenia pamięci długoterminowej z korą przedczołową, która odpowiada za podejmowanie decyzji. To potwierdzałoby spostrzeżenia samego Viery, który twierdzi, że gdy po raz pierwszy spotyka się z jakimś problemem, wykonuje dodatkowy krok w procesie obliczeniowym, dzięki któremu problem nieznany staje się znany. Naukowcy badający Vierę stwierdzili, że w przypadku nieznanych problemów matematycznych trafność jego odpowiedzi wynosi 80% procent, a czas odpowiedzi jest nieco dłuższy. Dla znanych problemów trafność wynosi 90%. Doktor Sigala mówi, że skany mózgu autyków o podobnych zdolnościach wykazują różne wzorce aktywności, a autycy nie potrafią wyjaśnić, a jaki sposób znajdują prawidłowe odpowiedzi. W przypadku Yusniera jasnym jest, że jego zdolności do efekt długotrwałej praktyki i silnej motywacji. W naszym artykule nie poruszaliśmy kwestii praktyka kontra wrodzone właściwości. Jednak nasze badania nie wskazują na nic, co mogłoby być wrodzonymi zdolnościami do przeprowadzania obliczeń. Jak pisał Karol Darwin do Francisa Galtona: Zawsze uważałem, że wszyscy ludzie, z wyjątkiem głupców, nie różnią się od siebie intelektem, a jedynie zapałem i ciężką pracą. Wciąż uważam, że to niezwykle ważna różnica - dodaje uczona.
  23. Przed około 2 milionami lat, gdy nasi przodkowie uczyli się chodzić w postaci wyprostowanej, na nieboskłonie pojawiło się światło, które rywalizowało z Księżycem zarówno pod względem wielkości jak i jasności. Żyjące na Ziemi stworzenia mogły obserwować je przez setki tysięcy lat. Źródłem tego światła nie była jednak żadna gwiazda czy kometa, a... czarna dziura znajdująca się obecnie w centrym Drogi Mlecznej. Taką teorię usłyszeli eksperci zgromadzeni na konferencji w Sydney. Aktywne jądra galaktyk (AGN) to jedne z najbardziej energetycznych obiektów we wszechświecie. Obowiązujące teorie mówią, że gdy supermasywna czarna dziura wchłania otaczającą materię, materia ta tworzy wokół dziury dysk akrecyjny, który rozgrzewa się pod wpływem oddziaływania czarnej dziury i jasno świeci. Droga Mleczna jest obecnie nieaktywna, podobnie jak znajdująca się w jej środku czarna dziura Sagittarius A* (Sgr A*). Nie wiadomo, jak powstają AGN, jednak od kilku lat pojawiają się dane świadczące o tym, że Sgr A* nie zawsze była tak spokojna jak obecnie. Pierwszą wskazówką było odkrycie w 2010 roku Bąbli Fermiego, tajemniczych struktur rozciągających się na odległośc 25 000 lat świetlnych z dwóch stron centrum Drogi Mlecznej. Pojawiło się wiele teorii wyjaśniających ich istnienie. Jedna z nich została zaprezentowana podczas spotkania na Uniwersytecie Stanforda, a jej twórcy - Mathews i Guo - uznali, że 1-3 milionów lat temu dwa bardzo intensywne strumienie wysokoenergetycznych cząstek, charakterystycznych dla AGN, mogły przyczynić się do powstania Bąbli. Obecny na tym spotkaniu Joss Bland-Hawthorn z University of Sydney zdał sobie sprawę, że przyjęcie takiej teorii wyjaśnia jeszcze jedną zagadkę astronomiczną. Otóż w 1996 roku odkryto, że część Strumienia Magellanicznego świeci 10-50 razy jaśniej niż cała reszta. Australijski uczony zadał sobie więc pytanie, czy przyczyną tego świecenia nie mogłoby być to samo zjawisko, które przyczyniło się do powstania Bąbli Fermiego. Bland-Hawthorn poprosił o pomoc innych specjalistów, w tym Gregory'ego Madsena z University of Cambridge, który od lat bada Strumień Magellaniczny. Teleskopy dostarczyły nam danych wskazujących, że w pewnym momencie Strumień musiał zostać oświetlny olbrzymią ilością światła ultrafioletowego - mówi Madsen. Ultrafiolet rozbiłby atomy wodoru, które podczas rekombinacji emitowałyby światło. Uczeni, porównując swoje dane z danymi z galaktyk zawierających AGN doszli do wniosku, że jeśli Sgr A* byłby równie aktywny, to rzeczywiście wyemitowane przezeń promieniowanie ultrafioletowe oświetliłoby Strumień Magellaniczny. Następnie obliczyli czas i energię takiego zjawiska opierając się na ilości promieniowania UV, które musiałoby dotrzeć do Strumienia, spadku w czasie intensywności emisji z wodoru oraz czasu, jaki musiałby upłynąć, by na Ziemi można było obserwować takie zjawisko. Obliczenia zgadzały się z pracą Mathewsa i Guo dotyczącą czasu powstania Bąbli Fermiego. Możliwe zatem, że przed zaledwie 2 milionami lat Droga Mleczna posiadała aktywne jądro galaktyki. To z kolei wspiera nowe teorie dotyczące powstawania supermasywnych czarnych dziur. Wielu teoretyków twierdzi, że AGN powstają w wyniku łączenia się galaktyk i ich czarnych dziur. Droga Mleczna od miliardów lat nie połączyła się z żadną galaktyką. Niewykluczone zatem, że AGN powstają w innym procesie niż mówią obecnie obowiązujące teorie. Niedawno Greg Novak z Obserwatorium Paryskiego i Jeremiah Ostriker z Princeton University zaproponowali teorię, zgodnie z którą, aktywne jądro galaktyki może pojawić się wskutek przesunięcia się olbrzymich ilości zimnego gazu w kierunku czarnej dziury oraz rozerwania niestabilnego dysku gazu i pyłu, który opada w kierunku czarnej dziury. Jeśli twórcy nowych teorii mają rację, to niewykluczone, że Sgr A* znowu rozbłyśnie. Dla pobliskich światów będzie to oznaczało zagładę.
  24. Spadek liczebności australijskich ssaków kopiących zagraża ekosystemowi. Prof. Trish Fleming z Murdoch University podkreśla, że przekopują one olbrzymie ilości ziemi. Krótkonos brązowy przerzuca rocznie ok. 3,9 t gleby. Pani biolog nazywa aktywność kopaczy - wombatów, kolczatkowatych czy kanguroszczurów - bioturbacją. Gdy zwierzęta te ryją np. za owadami, rozbijają ziemię i zwiększają penetrację wody i tlenu. Gleba staje się bardziej nawilżona i zmniejsza się odpływ składników odżywczych, o erozji nie wspominając. Co istotne, kopanie wspomaga także obieg biomaterii (składniki ściółki dostają się do głębszych warstw). Wprowadzając materię organiczną do [ubogiej najczęściej australijskiej] gleby, zwierzęta zwiększają dostępność składników odżywczych dla mikroorganizmów i roślin. Z drugiej strony zmniejszenie grubości ściółki pozwala ograniczyć pożary buszu. Infiltracja wody w jamach pozostałych po żerowaniu kolaczatek jest niemal 2-krotnie większa niż w glebach niewzruszonych. Rozbicie twardej ziemi pozwala nasionom znaleźć odpowiednie miejsce do kiełkowania. Niestety, europejscy koloniści łapali, zatruwali i polowali na tutejsze zwierzęta. Przez to mniej więcej połowa gatunków kopiących ssaków albo wyginęła, albo jest zagrożona wyginięciem. U większości doszło do ograniczenia zasięgu. Kiedyś kanguroszczur Bettongia lesueur występował na terenie 60% Australii, ale truto go, bo wykopywał ziemniaki. Teraz nie występuje już w naturalnym środowisku na kontynencie. W przeszłości wielkouchy zamieszkiwały ponad 70% powierzchni Australii, ale ponieważ polowano na nie ze względu na delikatne szare futro, obecnie można je spotkać na 20% wcześniejszego areału. Zmniejszenie liczebności kopaczy prowadzi do pogorszenia stanu gleby, a to z kolei do ograniczenia naboru sadzonek, a nawet niedomagania i chorób roślin.
  25. Studencki zespół DUT Racing z Uniwersytetu Technologicznego w Delft w Holandii pobił rekord przyspieszenia od 0 do 100 km/h dla pojazdu elektrycznego. Poprzedni rekord wynosił imponujące 2,68 sekundy. Teraz został poprawiony do 2,15 s. Uważaliśmy, że jeśli uda nam się przyspieszyć od 0 do 100 km/h w ciągu 2,30 sekundy, to będziemy szczęśliwi. Naprawdę nie spodziewaliśmy się wyniku 2,15 - mówi Tim de Moree. Pojazd został od podstaw zbudowany przez studentów. Ten ważący zaledwie 145 kilogramów samochód ma napęd na cztery koła i został wyposażony w cztery silniki elektryczne o mocy około 34 koni mechanicznych każdy. Pojazdem kierował najlżejszy z członków ekipy, 24-letnia Marly Kuijpers.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...