Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Lekarze powinni zachować czujność, przepisując antydepresanty, ponieważ mogą one stwarzać ryzyko cukrzycy typu 2. Badacze z Uniwersytetu w Southampton przejrzeli dane z 22 studiów oraz wyniki 3 wcześniejszych metaanaliz dot. wpływu leków przeciwdepresyjnych na ryzyko cukrzycy. Ogólnie osoby zażywające antydepresanty z większym prawdopodobieństwem miały cukrzycę. Naukowcy przestrzegają jednak, że różne rodzaje leków mogą za sobą nieść różne ryzyko i aby oszacować ich ewentualne oddziaływania, trzeba przeprowadzić długoterminowe badania prospektywne z losowaniem do grup. Autorzy artykułu z pisma Diabetes Care wyjaśniają, że związek antydepresantów i podwyższonego ryzyka cukrzycy można próbować wyjaśnić na parę sposobów. Kilka z nich prowadzi np. do znacznego wzrostu wagi. Brytyjczycy przypominają jednak przy okazji, że w ramach kilku studiów zaobserwowano, że podwyższone ryzyko cukrzycy występuje nawet po wzięciu poprawki na zmianę masy ciała, co sugeruje, że w grę wchodzi inny czynnik. Nasze studium pokazuje, że kiedy odejmie się wszystkie klasyczne czynniki ryzyka cukrzycy typu 2., tycie, tryb życia itp., pozostaje coś związanego z antydepresantami, co wygląda na niezależny czynnik ryzyka - opowiada dr Katharine Barnard. Choć depresja to poważny problem kliniczny, a antydepresanty są skuteczną metodą jej leczenia [...], lekarze muszą mieć świadomość potencjalnego ryzyka cukrzycy, zwłaszcza gdy dawki są wyższe i lek stosuje się przed dłuższy czas. [...] Specjalista powinien [...] monitorować pacjenta pod kątem cukrzycy i zmniejszyć zagrożenie, wprowadzając modyfikacje stylu życia - podsumowuje prof. Richard Holt.
  2. We Włoszech znaleziono nietknięty grób etruskiego możnego, być może spokrewnionego z królem Rzymu Tarkwiniuszem Starym. Niezwykłego odkrycia dokonano w miasteczku Tarquinia, która w przeszłości było ważnym miastem etruskim. Naukowcy mają nadzieję, że grobowiec rzuci nieco światła na kryjąca wiele tajemnic kulturę i historię Etrusków. Lud ten wciąż stanowi zagadkę dla historyków. Wiadomo, że Etruskowie nie byli Indoeuropejczykami, nie wiemy jednak skąd pochodzili. Na Półwyspie Apenińskim osiedlili się prawdopodobnie w XI wieku przed naszą erą i na najbliższe kilkaset lat zdominowali jego północną część. Mieli olbrzymi wpływ na cywilizację rzymską, a sami pozostawali pod wpływem cywilizacji greckiej. Zajmowali się m.in. medycyną i astronomią, posługiwali kalendarzem i pismem. Etruskowie nie tworzyli jednego państwa, a związek miast, który największa potęgę osiągnął w latach 600-475 p.n.e. W tym czasie panowali nad Kampanią i północną częścią Półwyspu Apenińskiego. Stopniowo jednak ich władza słabła. W 474 roku przegrali bitwę pod Cumae i od tej pory wycofywali się pod naporem Celtów, Greków i Kartagińczyków. Kres niezależności Etrusków wyznaczyła bitwa nad Jeziorem Wadymońskim, gdzie w 283 roku zostali pokonani przez Rzymian. Od tej pory stali się ich sojusznikiem i w ciągu około 200 lat ulegli całkowitej romanizacji. Wspomniany na wstępie Tarkwiniusz Stary był Etruskiem imieniem Lukamon. Pochodził właśnie z miasta Tarquinia i za panowania Ankusa Marcjusza (642-617 p.n.e) przybył do Rzymu. Został następcą króla i przyjął imię Lucius Tarquinius Priscus. Rządził w latach 617-578 p.n.e. To za jego czasów rozpoczęła się budowa Cloaca Maxima i Circus Maximus. W odnalezionym właśnie grobowcu znajduje się szkielet mężczyzny, który może być spokrewniony z królem. To wyjątkowe znalezisko, gdyż niezwykle rzadko odkrywa się nienaruszony etruski grób osoby z klasy wyższej - mówi Alessandro Mandolesi z Uniwersytetu w Turynie. Jako, że Etruskowie nie pozostawili po sobie historii pisanej i przed tysiącami lat rozpłynęli się w rzymskim żywiole, wiele z tego, co o nich wiemy, pochodzi właśnie z cmentarzy. Im bardziej bogaty grób, a zatem im wyższa pozycja społeczna pochowanej w niej osoby, tym więcej danych możemy zdobyć. Grobowiec prezentował się bardzo obiecująco jeszcze przed jego otwarciem. U stóp kamiennej płyty zasłaniającej otwór wejściowy znaleziono wazy i wiele innych naczyń wskazujących, że odbyły się tam rytuały ku czci pochowanej ważnej osoby. Wewnątrz grobowca, po lewej stronie, znajdował się szkielet mężczyzny, obok niego leżała włócznia, a na piersi znajdowały się brosze, wskazujące, że ciało okryte było płaszczem. U stóp zmarłego postawiono wielką brązową wazę oraz naczynia z pożywieniem. Po prawej stronie grobowca naukowcy trafili na kamienne podwyższenie na którym mogły znajdować się szczątki innego spalonego ciała. W górnej części ścian, która została ozdobiona czerwonym pasem, znaleziono gwoździe i, co niezwykle zdumiało specjalistów, niewielką wazę, która wisi na swoim miejscu od 2600 lat. Na podłodze leżały przedmioty związane z pochówkiem, w tym korynckie wazy. Odkryty właśnie grób znajduje się bardzo blisko dużego Grobowca Królowej, co - zdaniem archeologów - wskazuje, że pochowano w nim osobę z rodziny królewskiej.
  3. Serce jest kontrolowane nie tylko przez autonomiczny układ nerwowy, ale i przez komórki narządu, które komunikują się, wydzielając neuroprzekaźnik acetylocholinę (ACh). Układ sympatyczny (in. współczulny) spełnia funkcję pobudzającą i przyspiesza akcję serca, a parasympatyczny (in. przywspółczulny) działa jak hamulec obniżający tętno. Kiedy układy te przestają działać albo ulegają dysregulacji, dochodzi do niewydolności serca. Serce nie jest dobrze unerwione, czyli inaczej mówiąc, istnieje zaledwie kilka nerwów, które je kontrolują. Chcieliśmy zatem wiedzieć, jak sygnał z nerwu jest przekazywany w narządzie. [...] Zademonstrowaliśmy, jak nerw wysyła sygnał, a indywidualne komórki serca go wychwytują. Mogą one przekazywać sobie komunikat za pomocą ACh. To propagacja tego sygnału reguluje serce. Teraz musimy sprawdzić, co się zmienia w działaniu opisanego mechanizmu, gdy dochodzi do niewydolności narządu - opowiada dr Robert Gros z Uniwersytetu Zachodniego Ontario. Gros i jego współpracownica dr Vania Prado przetestowali teorię acetylocholinową na myszach. Kanadyjczycy wyhodowali gryzonie z komórkami serca niezdolnymi do wydzielania ACh. W warunkach bezstresowych zmutowane zwierzęta miały normalne tętno. Podczas ćwiczeń ruchowych, w porównaniu do grupy kontrolnej, ich akcja serca przyspieszała jednak o wiele bardziej, dłużej trwał też powrót do tętna sprzed wysiłku fizycznego. Wyniki sugerują zatem, że ACh z komórek serca wzmacnia sygnalizację parasympatyczną, by zrównoważyć aktywność sympatyczną.
  4. Amazon to drugi, po Microsofcie, producent tabletów, który w bieżącym tygodniu zaprezentował nowe urządzenia. Amerykański koncern oferuje dwa nowe tablety Kindle Fire HDX. Oba urządzenia korzystają z czterordzeniowego procesora Snapdragon 800 taktowanego 2,2-gigahercowym zegarem i 2 gigabajtów pamięci RAM. Za obsługę grafiki odpowiada procesor Adreno 330. Amazon proponuje dwa modele Fire HDX. Ten o 7-calowym ekranie wyświetla obraz o rozdzielczości 1920x1200. Drugi z tabletów wyposażono w wyświetlacz o przekątnej 8,9 cala i rozdzielczości 2560x1600. Użytkownik Kindle Fire HDX będzie mógł wybrać urządzenie z systemem pamięci masowej o pojemności 16, 32 lub 64 gigabajtów. Amazon twierdzi, że na pojedynczym ładowaniu baterii tablety mogą pracować przez 11 godzin. Jeśli będą wykorzystywane wyłącznie do czytania książek elektronicznych czas pracy na bateriach wyniesie 17 godzin. Model o przekątnej 8,9 cala został wyposażony w umieszczoną z tyłu dodatkową kamerę wideo pracującą w rozdzielczość Full HD (1080p), a oba urządzenia można zamówić z opcjonalnym łączem LTE. Ponadto, podobnie jak model 7-calowy, korzysta z kamery z przodu. Oba tablety używają systemu Fire OS 3.0, który bazuje na Androidzie 4.2. Najbardziej interesującą funkcją nowych tabletów jest jednak przycisk "Mayday". Jeśli użytkownik chce dowiedzieć się czegoś na temat obsługi tabletu, wystarczy, że naciśnie przycisk, a w ciągu 15 sekund zostanie połączony z pracownikiem obsługi technicznej, który rozwiąże jego problem. Cena Kindle Fire HDX 7'' zaczyna się od 229 USD, a za urządzenie o przekątnej 8,9'' będziemy musieli zapłacić co najmniej 379 dolarów. Moduł LTE zwiększy cenę o kolejne 100 dolarów, a każde zwiększenie pamięci masowej to dodatkowa kwota 40 USD w przypadku modelu 7-calowego i 50 dolarów dla modelu 8,9-calowego. Amazon jednocześnie odświeżył pierwszą wersję tabletu Kindle Fire HD. Urządzenie zostało nieco zmniejszone, jednak nadal wyświetla obraz 1280x800 na 7-calowym ekranie, korzysta z 1,5-gigahercowego dwurdzeniowego procesora, głośników stereo i łączności Wi-Fi. Trzeba zań zapłacić 139 dolarów.
  5. Archeolodzy znaleźli twarde dowody na obecność ektopasożytów u psów z okresu grecko-rzymskiego starożytnego Egiptu. W lewym uchu i w sierści zmumifikowanego młodego czworonoga natrafiono na kleszcze Rhipicephalus sanguineus i muchówkę Hippobosca longipennis. Francuscy naukowcy dokonali odkrycia, badając psie mumie ze stanowiska El Deir. Choć o występowaniu pasożytów, i chorób wywoływanych przez ektopasożyty, w starożytności domniemywano na podstawie pism greckich i rzymskich mistrzów [wzmianki na ten temat pojawiają się np. u Homera, Arystotelesa czy Pliniusza Starszego], do tego momentu nie uzyskano potwierdzenia archeologicznego - opowiada Jean-Bernard Huchet, archeoentomolog z Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Poza R. sanguineus i H. longipennis zidentyfikowano także puparia (kokony rzekome) ścierwicowatych (Sarcophagidae) i plujkowatych (Calliphoridae). Wszystkie wymienione organizmy są wektorami patogenów, które mogły doprowadzić do przedwczesnej śmierci psa. Typem numer jeden na liście przyczyn zgonu jest babeszjoza. Zakażony pies znajdował się w jednym z grobowców otaczających rzymską fortecę z końca III w. n.e. Większość głównych grobowców zbudowano między IV w. p.n.e. a IV w. n.e. W sierści i uchu szczeniaka doliczono się aż 61 kleszczy. Futra uczepiła się pojedyncza muchówka. Francuscy akademicy przeprowadzili większość badań na miejscu w El Deir. Gwoli uzupełnienia w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu analizowano zdjęcia w dużym powiększeniu. Mimo że Egipt nie zezwala na eksport materiałów archeologicznych, nawet tak drobnych jak fragmenty skóry i włosy, autorzy artykułu z International Journal of Paleopathology mają jednak nadzieję, że uda się uzyskać pozwolenie na wywóz zmumifikowanych psich próbek do badań DNA.
  6. Autorzy opublikowanego właśnie w PLoS artykułu wykorzystali dane z ostatnich 15 000 lat do prognozowania zmian klimatycznych związanych z globalnym ociepleniem. Ich zdaniem dojdzie do przesunięcia pasów opadów i wiatrów na północ, co spowoduje, że Bliski Wschód, zachód USA oraz Amazonia staną się bardziej suche, a nawiedzane przez monsun obszary Azji oraz Afryka Równikowa będą bardziej mokre. Gdy przed 15 000 lat kończyło się ostatnie zlodowacenie, wody Północnego Atlantyku zaczęły gwałtownie się mieszać i rozpuszczały lody Arktyki. Zwiększała się przez to różnica temperatur pomiędzy półkulą północną a południową. Wydaje się, że to rosnący gradient temperatur pomiędzy biegunami spowodował przesunięcie pasów opadów i wiatrów na północ. Obecnie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem w skali globalnej. Półkula północna ociepla się szybciej niż południowa, co skłoniło specjalistów do wysunięcia hipotezy, że historia może się powtórzyć. Jeśli dojdzie do takich zmian, jakie miały miejsce pod koniec epoki lodowej, to będą one miały olbrzymi wpływ na planetę - mówi główny autor badań, Wallace Broecker z Columbia University. Broecker i jego kolega Aaron Putnam na podstawie badań pierścieni drzew, rdzeni lodowych, osadów jaskiniowych oraz osadów z jezior i oceanów wysunęli hipotezę, że w okresie między 14 600 a 12 700 lat temu z powodu zwiększającego się gradientu temperatur doszło do przesunięcia się pasów opadów i wiatrów na północ. Wskutek tego wielkie Jezioro Tauca w boliwijskich Andach niemal wyschło, na wschodzie dzisiejszej Brazylii zmniejszyły się opady, rzeki zaczęły wolniej płynąć i przestały rosnąć stalagmity w jaskiniach. Bardziej na północ zaczęło wysychać Jezioro Lisan, które dało początek Morzu Martwemu. Zmniejszyły się też rozmiary wielu jezior na zachodzie USA. Przesunięcie się pasa opadów zwiększyło przepły w rzekach wpadających do wenezuelskiej Zatoki Cariaco, zasiliło w wodę Jeziora Wiktorii i Tanganika, w chińskiej jaskini Hulu przyspieszył wzrost stalagmitów, i zwiększyła się siła azjatyskiego monsunu. W latach 1300-1500 n.e. czyli podczas przejścia z cieplejszego wcześniejszego okresu w Małą Epokę Lodowcową w Europie, opisane powyżej procesy odwróciły się. Cyrkulacja oceaniczna spowolniła, na Północnym Atlantyku ponownie rozszerzał się zasięg lodu, a w Azji osłabł monsun, co spowodowało szereg susz, które przyczyniły się do upadku cywilizacji Khmerów, chińskiej dynastii Ming oraz królestw na terenach dzisiejszego Wietnamu, Myanmaru i Tajlandii. Autorzy najnowszych badań zauważają, że w latach 70. i 80. ubiegłego wieku również obserwowaliśmy to zjawisko. Pas opadów przesunął się na południe, co było wywołane ochłodzeniem się półkuli północnej spowodowanym zanieczyszczeniem powietrza. Wówczas to doszło do katastrofalnych susz w krajach Sahelu. Od tamtej pory pas opadów podąża na północ, na co może wskazywać seria susz w ostatnich latach, z jakimi mieliśmy do czynienia w Syrii, północnych Chinach, zachodnich USA i północno-zachodniej Brazylii. Ponadto co najmniej jeden model klimatyczny przewiduje przesuwanie się pasa opadów wraz ze wzrostem stężenia CO2. Dargan Frierson z University of Washington, którego wyliczenia potwierdzają hipotezę Broeckera i Putnama zgadza się z tezą, że powinniśmy dokładnie przyjrzeć się danym paleontologicznym. Broecker i Putnam przyznają, że ich hipoteza ma pewne słabości. Przed tysiącami lat gradient temperatur pomiędzy biegunami zwiększał się z powodu zmian w pokrywie lodowej, obecnie za to zjawisko odpowiedzialny jest wzrost stężenia dwutlenku węgla. Ponadto dzisiaj nie ma przekonujących dowodów na zwiększanie się cyrkulacji wód Północnego Atlantyku ani na występowanie silniejszego monsunu. Jednak część specjalistów uważa, że zanieczyszczenie powietrza związkami siarki może maskować rosnącą siłę monsunu. Inni naukowcy zauważają, że w miarę zmniejszania zanieczyszczenia powietrza, które działają chłodząco, negatywne skutki wzrostu stężenia CO2 mogą ujawnić się z pełną mocą. Najprawdopodobniej w najbliższych dziesięcioleciach ludzkość zdecyduje się na znaczną redukcję emisji związków siarki, gdyż mają one niekorzystny efekt na nasze zdrowie i środowisko naturalne. Broecker i Putnam prawdopodobnie mają rację przewidując, że tempo ocieplania się półkuli północnej będzie wówczas znacznie większe niż tempo ocieplania się półkuli południowej - mówi Jeff Severinghaus ze Scripps Institution of Oceanography.
  7. Tamaryny białoczube (Saguinus oedipus) z Central Park Zoo są pierwszymi nieczłowiekowatymi naczelnymi, u których stwierdzono szeptanie. Małpy obserwowano pod kątem wykorzystania w stosunku do ludzi zawołań mobingujących (odstraszających drapieżniki). Zauważano, że gdy na wybiegu pojawiał się szczególnie nielubiany pracownik ogrodu, tamaryny nie wydawały okrzyków mobingujących, a zamiast tego zaczynały się raczej porozumiewać za pomocą wokalizacji o niskiej amplitudzie. Tamaryny zmniejszały amplitudę wokalizacji w kontekście ekspozycji na potencjalne zagrożenie - podkreślają autorzy artykułu z pisma Zoo Biology. Naukowcy dysponowali nagraniem audio-wideo. "Szepty" początkowo umknęły ich uwadze. Późniejsza analiza zebranych danych potwierdziła jednak, że małpy znacząco ściszały głos tylko w obecności ludzkiego wroga.
  8. DARPA poleciła Boston Dynamics udoskonalenie robota LS3. Firma otrzyma dodatkowo 10 milionów dolarów na opracowanie kolejnej wersji maszyny. DARPA oczekuje rozwoju poszerzonej wersji systemu LS3, charakteryzującej się zwiększoną użytecznością, niezawodnością, odpornością na ogień z broni strzeleckiej oraz cichy napęd, pozwalający na przeprowadzanie tajnych operacji taktycznych. Wcześniej zaprezentowana wersja LS3 potrafiła podążać za przewodnikiem, poruszać się trudnym terenie i radziła sobie z przeszkodami oraz ewentualnymi upadkami. Nie jest jednak odporna na ogień przeciwnika i pracuje bardzo głośno, co znacznie ogranicza jej zastosowania. Zamówiona właśnie wersja ma być zatem znacznie bliższa praktyczny zastosowań. Nowa wersja LS3 ma być gotowa do 31 marca 2015 roku.
  9. Skamieniałości kości prącia pokazują, jak mogło wyglądać życie seksualne wymarłego przedstawiciela rodziny niedźwiedziowatych Indarctos arctoides. I. arctoides przypominał wielkością niedźwiedzia brunatnego i ok. 10-4,5 mln lat temu żył na terenie dzisiejszych Francji, Hiszpanii oraz Turcji. Kości prącia (in. bakulum) są w zapisie kopalnym rzadkością, bo ze względu na długość łatwo się łamią, poza tym bywają mylone z żebrami. Paleobiolog Juan Abella dysponował jednak 5 egzemplarzami ze stanowiska Batallones-3; 4 należały do dojrzałych samców, jedna do młodszego osobnika. Gdy porównał ich trójwymiarowe skany z kośćmi prącia 8 współczesnych niedźwiedziowatych - 1) niedźwiedzia malajskiego (Helarctos malayanus), 2) niedźwiedzia himalajskiego (Ursus thibetanus), 3) niedźwiedzia andyjskiego (Tremarctos ornatus), 4) baribala (Ursus americanus), 5) wargacza (Melursus ursinus), 6) niedźwiedzia brunatnego (Ursus arctos), 7) niedźwiedzia polarnego (Thalarctos maritimus) i 8) pandy wielkiej (Ailuropoda melanoleuca) - stwierdził, że I. arctoides miał najdłuższe znane bakulum. Średnia długość kości prącia wynosiła u niego 23,36 cm, w porównaniu do 16,8 cm u niedźwiedzia polarnego. Nie spodziewaliśmy się, że sfosylizowane bacula będą tak duże - [kość prącia I. arctoides] jest dłuższa niż u największych [żyjących] niedźwiedzi, w tym u niedźwiedzia brunatnego kodiackiego [Ursus arctos middendorffi] i niedźwiedzia polarnego. By wyznaczyć stosunek długości bakulum (BL) do wielkości zwierzęcia (BS), autorzy artykułu z PLoS ONE podzielili wielkość kości prącia (mm) przez wagę (kg). U niedźwiedzia malajskiego wskaźnik BL/BS wyniósł 0,87, u wargacza 1,37, u pandy wielkiej 0,17, u niedźwiedzia andyjskiego 0,82, u baribala 0,98, u niedźwiedzia himalajskiego 0,79, u niedźwiedzia brunatnego 0,53, u I. arctoides 0,88, a u niedźwiedzia polarnego 0,37. Abella przypuszcza, że I. arctoides spółkował długo i rzadko. Podczas penetracji sztywniejszy członek pozwalał na utrzymywanie rozwarcia pochwy. Dodatkowym plusem wydaje się lepsze "pozycjonowanie" spermy w drogach rodnych samicy. Hiszpanie tłumaczą, że to z kolei mogło oznaczać, że geny długiego bakulum były przekazywane większej liczbie potomstwa.
  10. Od 2000 roku na orbicie Ziemi znajdują się cztery pracujące w zespole satelity Cluster. Teraz dwie z nich zbliżyły się na rekordowo małą odległość, dokonując niezwykle cennych szczegółowych pomiarów. Zadaniem Clustera jest badanie pola magnetycznego Ziemi w trzech wymiarach. Przed kilkoma dniami dwa satelity zbliżyły się do siebie na odległość zaledwie 4 kilometrów. Optymalizujemy formację Cluster tak, że odległość pomiędzy Cluster 1 a parą Cluster 3 i 4 - które znajdują się niemal na identycznych orbitach - jest utrzymywana poniżej 100 kilometrów podczas przekraczania magnetycznego bieguna Ziemi - mówi Detlef Sieg z Europejskiej Agencji Kosmicznej. Wcześniej satelity C1 i C3 zbliżyły się do siebie na odległość 4 kilometrów. Jesteśmy w stanie okreslić położenie satelitów z dokładnością do 100 metrów, byliśmy zatem pewni, że formacja jest bezpieczna - dodał Sieg. Pojazdy będą utrzymywane blisko siebie do początku listopada, gdy odległość pomiędzy poszczególnymi satelitami zostanie zwiększona do powyżej 1000 kilometrów. Gdy rozpoczynaliśmy program Cluster sądziliśmy, że odległość 500 kilometrów będzie najmniejszym dystansem potrzebnym do zebrania wymaganych danych. Okazało się jednak, że niezwykle ważne są procesy zachodzące w bardzo małej skali, dlatego też zdecydowaliśmy, że ponaddstukrotnie zmniejszymy odległość pomiędzy pojazdami, do zaledwie 4 kilometrów. Pozwoliło nam to badać fale elektromagnetyczne w pasach radiacyjnych z niespotykaną dotychczas dokładnością - powiedział Phillipe Escoubet, jeden z naukowców pracujących przy misji Cluster.
  11. Podczas badań na myszach z achondroplazją dzięki zastrzykom z rekombinowanego białka sFGFR3 udało się wyeliminować objawy choroby i przywrócić wzrost kości. Wyniki eksperymentów zespołu ze Śródziemnomorskiego Centrum Badań Molekularnych ukazały się w piśmie Science Translational Medicine. Achondroplazja jest wywoływana przez mutację w genie kodującym receptor 3. czynnika wzrostu fibroblastów (FGFR3). Jej skutkiem jest nadmierna aktywacja receptora. Dr Stéphanie Garcia zaproponowała, by zastosować "przynęty" zapobiegające wiązaniu czynnika wzrostu fibroblastów (FGF) ze zmutowanymi receptorami. W ten sposób zaburzano kaskadę sygnalizacyjną i przywracano wzrost kości. Terapia sFGFR3 nie była toksyczna. Podczas studium normalnym myszom lub zwierzętom z mutacjami (Fgfr3ach/+) 2 razy w tygodniu przez 3 tygodnie podawano rozpuszczalne FGFR3 lub placebo. W nieleczonej grupie zmarło ponad 60% gryzoni Fgfr3ach/+ (dla porównania, z powodu komplikacji achondroplazji, np. paraplegii czy niewydolności oddechowej, zmarło jedynie 12% myszy z grupy sFGFR3). U leczonych zwierząt z mutacją, które przeżyły, długości ciała i ogona były prawidłowe, klatka piersiowa rozwinęła się normalnie, zmniejszył się też zakres deformacji kręgosłupa i czaszki. U niepoddawanych terapii transgenicznych gryzoni występowały defekty typowe dla achondroplazji, w tym karłowatość, nieprawidłowa budowa klatki piersiowej i ucisk rdzenia kręgowego, który prowadził do porażenia dwukończynowego i dysfunkcji pęcherza moczowego. Ponieważ mysie 3 tygodnie to odpowiednik z grubsza 15 ludzkich lat, analogiczne leczenie można by teoretycznie wdrożyć u dzieci z achondroplazją przed pokwitaniem i zastrzyków nie trzeba by wcale podawać codziennie. Musimy przeprowadzić dalsze badanie na myszach, by stwierdzić, czy leczenie można odroczyć, czy też powinno się ono rozpoczynać tuż po narodzinach. Później przyjdzie kolej na badania na innych zwierzętach, być może nieczłowiekowatych naczelnych - wyjaśnia dr Elvire Gouze. Ostatecznie w ciągu 3-5 lat powinniśmy być gotowi, by za pomocą tej techniki leczyć ludzi.
  12. Najnowszy iPhone bije rekordy. Apple informuje, że w ciągu trzech dni od premiery iPhone'a 5 klienci nabyli ponad 9 milionów nowych telefonów. Świetne wyniki zaskoczyły analityków. Spodziewaliśmy się sprzedaży na poziomie 6 milionów egzemplarzy. Dowodzi to, że popyt jest silniejszy niż sądziliśmy - mówi Brian Marshall z ISI Group. Analityk przyznał, że wcześniejsze przewidywania mówiące o sprzedaniu do końca roku 50 milionów iPhone'ów są bardzo ostrożne. Wynik sprzedaży dowodzi też, że iPhone 5C nie jest - jak mówili krytycy - zbyt drogi. Samo Apple optymistycznie patrzy w przyszłość. W raporcie złożonym Komisji Giełd firma stwierdza, że w czwartym kwartale powinna osiągnąć wpływy rzędu 34-37 miliardów dolarów, a margines zysku sięgnie 36-37 procent. Popyt na nowe iPhone'y jest tak duży, że zapasy iPhone'ów 5S uległy wyczerpaniu. Tim Cook, szef Apple'a, zapewnia jednak, że sklepy otrzymują regularne dostawy nowych urządzeń.
  13. Naukowcy ze Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii w Zurichu (ETH Zurich) i University of Miami doszli do wniosku, że wielkie oceaniczne wiry są matematycznymi odpowiednikami czarnych dziur. Nic, co w nie wpadnie, nie może się wydostać. Łagodne zimy, jakich doświadcza północ Europy to wynik działania Prądu Zatokowego, który wpływa na klimat. Jednak znaczenie ma nie tylko on, ale i wielkie wiry o średnicy ponad 150 kilometrów, które wędrują po oceanie. Ostatnio pojawiły się doniesienia, że na Oceanie Południowym liczba wirów rośnie, przez co w kierunku północnym przesuwają się większe masy ciepłej, słonej wody. Zjawisko takie może łagodzić negatywny wpływ topniejących lodów z Bieguna Południowego. Dotychczas jednak naukowcy nie byli w stanie ocenić wpływu wirów, gdyż nie udało się wykryć ich granic. Rozwiązanie problemu znaleźli George Haller, profesor dynamiki nieliniowej z ETC Zurich i Francisco Beron-Vera, profesor oceanografii z University of Miami. Uczeni opublikowali w Journal of Fluid Mechanics pracę opisującą nową matematyczną technikę odnajdowania wirów o spójnych granicach. W oceanie bardzo trudno jest odnaleźć spójną masę wody. Wszystko się porusza i zarówno dla obserwatora z zewnątrz jak i wewnątrz wir wygląda na niespójny i chaotyczny. Haller i Beron-Vera dzięki serii zdjęć satelitarnych byli w stanie wyodrębić takie spójne "wyspy" wody. Ze zdumieniem stwierdzili, że mają do czynienia ze strukturą przypominającą czarną dziurę. Jak wiemy, nic co znajdzie się wystarczająco blisko czarnej dziury nie może z niej uciec. Nawet światło. Jednak istnieje taka odległość od czarnej dziury, że znajdujące się w niej fotony ani nie wpadają w czarną dziurę, ani nie są w stanie wyrwać się spod jej oddziaływania grawitacyjnego. Światło krąży tam po orbicie czarnej dziury, zwanej orbitą fotonową. Haller i Beron-Vera odkryli podobną orbitę wokół wirów oceanicznych. Cząstki płynów, znajdujące się na tej orbicie, poruszają się wokół wiru, ale doń nie wpadają. I podobnie jak ma to miejsce w przypadku czarnej dziury, nic co przekroczy wspomnianą barierę nie może wyrwać się z wiru. To właśnie te bariery precyzyjnie określają granice wiru. Naukowcy zwracają uwagę, że oceaniczne wiry podobne do czarnych dziur, jako że są stabilne, mogą działać jak pojazd transportujący mikroorganizmy, zanieczyszczenia i, przede wszystkim, wody, które temperaturą i poziomem zasolenia różnią się od wód je otaczających. Haller i Beron-Vera zweryfikowali swoje spostrzeżenia obserwując Pierścienie Agulhas, czyli grupę wirów pojawiających się regularnie w pobliżu Przylądka Igielnego (RPA), które transportują ciepłą słoną wodę w kierunku północno-zachodnim. Uczeni stwierdzili, że siedem z Pierścieni to wiry typu czarnej dziury, które przez niemal rok wędrują po oceanie i zawierają ciągle tę samą wodę. Prawdopodobnie na oceanach istnieje więcej wirów typu czarnej dziury. Już po publikacji artykułu Hellera i Berona-Veri profesor Josefina Olascoaga z University of Miami poinformowała o niespodziewanym odkryciu - za pomocą metody Hellera i Berona-Veri - olbrzymiego wiru w Zatoce Meksykańskiej. Naukowcy spekulują, że Wielka Czerwona Plama - gigantyczny stały antycyklon na Jowiszu - może być najbardziej spektakularnym przykładem wiru o właściwościach czarnej dziury.
  14. Sędzia Thomas Pender z amerykańskiej Komisji Handlu Międzynarodowego (ITC) wstępnie uznał, że HTC naruszyło dwa patentny Nokii. Jeden z nich opisuje metodę odbierania i wysyłania sygnałów radiowych, a drugi - metodę eliminacji niepożądanych sygnałów. Nokia, która pozew złożyła w ubiegłym roku, oskarżała HTC o naruszenie trzech patentów. Sędzia Pender stwierdził jednak, że trzeci z nich, opisujący przesyłanie danych z komputera do sieci telefonii komórkowej, nie został naruszony. Ostateczna decyzja w opisywanej sprawie zapadnie w styczniu 2014 roku. Nokia zwróciła się do ITC z prośbą o zakaz importu do USA urządzeń HTC naruszających jej patenty. Niewykluczone, że Nokia, po sprzedaży wydziału telefonii komórkowej Microsoftowi, będzie częściej występowała do sądu przeciwko firmom naruszającym jej własność intelektualną. Dotychczas fińska firma wykorzystywała patenty przede wszystkim po to, by bronić się przed ewentualnymi pozwami ze strony konkurencji. Gdy nie będzie sama produkowała telefonów komórkowych, jej cenne portfolio patentów może stać się istotnym źródłem dochodów, gdyż Nokia będzie mogła licencjonować swoje patenty innym producentom telefonów.
  15. BlackBerry zaakceptowało ofertę przejęcia przez swojego największego akcjonariusza, Fairfax Financial Holdings. Obie firmy podpisały list intencyjny w tej sprawie i obecnie przedstawiciele Fairfax badają księgi finansowe BlackBerry. Fairfax, który ma 9,9% udziałów w BlackBerry, zapłaci za pozostałą część firmy 4,7 miliarda USD. Taka kwota transakcji oznacza, że jedną akcję BlackBerry wyceniono na 9 USD. List intencyjny podpisano po tym, jak okazało się, że kwartalna strata BlackBerry wyniosła niemal 1 miliard dolarów, a firma sprzedała jedynie 3,7 miliona telefonów. Historia BlackBerry pokazuje, jak bardzo konkurencyjny jest rynek smartfonów. Jeszcze w 2008 roku, zanim iOS i Android zaczęły go podbijać, BlackBerry było wyceniane na około 80 miliardów dolarów. Teraz firma ma kłopoty z przetrwaniem.
  16. Kiedy w czytnikach elektronicznych wybierze się opcję pozwalającą na wyświetlanie zaledwie kilku słów w linii, niektórzy ludzie z dysleksją są w stanie czytać łatwiej, szybciej i z większym zrozumieniem. U sporej części osób z dysleksją występują deficyty uwagi wzrokowej; przejawiają się one niezdolnością do skupienia na literach w słowie i słowach w zdaniu. Innym symptomem jest wzrokowe stłoczenie - niemożność rozpoznania liter skupionych w wyrazie. Amerykańscy naukowcy zauważyli, że zjawiska ta da się ograniczyć właśnie za pomocą odpowiednio skonfigurowanego e-czytnika. Zespół Matthew H. Schnepsa z Laboratorium Uczenia Wzrokowego Obserwatorium Astrofizycznego Smithsona przyglądał się zrozumieniu i prędkości czytania u 103 uczniów - 64 chłopców i 39 dziewcząt - z dysleksją. Czytanie tekstu drukowanego na papierze porównywano z czytaniem z iPoda sformatowanego w ten sposób, aby w linii wyświetliły się 2-3 słowa. W papierowym formularzu w linii znajdowało się średnio ok. 14 wyrazów (13,94). Nie stosowano wytłuszczania ani kursywy, występowały jedynie wielkie litery i znaki interpunkcyjne. Wszystkie wyodrębnione grupy (4) zapoznawały się z obiema wersjami Testu Czytania Gatesa-MacGinitie'ego: jedną demonstrowano w postaci tradycyjnego formularza, drugą na iPodzie; po zadaniach na poziomie gimnazjum przechodzono do trudniejszego poziomu dla licealistów. Akademicy zauważyli, że e-czytnik zapewniał poprawę u specyficznej podgrupy badanych. Dzięki niemu ci, którzy mieli problemy z dekodowaniem fonemów, czytali szybciej, a u uczniów z ograniczonym zakresem uwagi poprawiało się zrozumienie. U dyslektyków bez 2 wymienionych problemów lepiej sprawdzał się papier. Wcześniejsze badania ze śledzeniem ruchu oczu sugerowały, że krótkie wersy ułatwiają dyslektykom czytanie, co sugeruje, że za wyniki zespołu Schnepsa odpowiada właśnie wykorzystanie minilinii, a nie samych e-czytników. Badani uczniowie od dawna byli objęci działaniami terapeutycznymi, lecz przez deficyty uwagi wzrokowej i tak w pewnym momencie weszliby w etap plataeu, gdzie tradycyjne metody nie zapewniłyby już dalszej poprawy. Nasze studium zademonstrowało, że e-czytniki mogą coś w tej kwestii zmienić...
  17. Francuski przedsiębiorca Gauthier Toulemonde zamierza przez 40 dni prowadzić swój biznes z bezludnej wyspy w Indonezji. Zda się całkowicie na komputery zasilane energią wiatrową i słoneczną oraz 2 telefony satelitarne. Ósmego października miłośnik książek Juliusza Verne'a i podróży kapitana Cousteau przeniesie się na spłachetek lądu o długości 700 i szerokości 500 m. Pięćdziesięcioczterolatek, właściciel firmy filatelistycznej Timbopress, ma zamiar utrzymywać kontakt z pracownikami, dostawcami i przede wszystkim klientami. Mieszkając na bezludnej wyspie, Toulemonde chce pokazać innym, co można zrobić dzięki współczesnej technologii, że da się pracować (bardzo) zdalnie, nie pozwalając przejść innym życiowym okazjom koło nosa. Co współczesny awanturnik zamierza ze sobą zabrać? Dwa panele słoneczne, komputer, tablet, kamerę i 2 namioty (dla siebie i dla cennej elektroniki). By przetrwać, Toulemonde będzie łowić ryby, polować i szukać owoców. Ponieważ nie uda mu się to bez wody, skorzysta z odsalacza oraz zbierze deszczówkę. Chętni będą mogli śledzić zmagania Francuza na witrynie Webrobinson.
  18. Mark Rein, wiceprezes Epic Games poinformował, że Nvidia przygotowuje nowy, niezwykle interesujący produkt dla miłośników gier komputerowych. W tym tygodniu widziałem najbardziej niezwykłą rzecz wyprodukowaną przez Nvidię. To nie jest GPU, ale gracze będą to uwielbiali - napisał Rein na Twitterze. Jedyne, co wiadomo, to że Nvidia oficjalnie ujawni swoją niespodziankę w ciągu najbliższych tygodni. W przeszłości Nvidia pokazywała już interesujące technologie dla graczy - CUDA, PhysX czy 3D Vision. Nie wiadomo, czym zostaniemy zaskoczeni tym razem. W sieci zaroiło się od spekulacji. Internauci spodziewają się hełmu z wyświetlaczem rzeczywistości wirtualnej, nowej konsoli czy wyświetlacza 3D. Przedstawiciele firmy nie chcą komentować doniesień Reina.
  19. Inżynierowie i naukowcy z firmy Lift Labs zaproponowali łyżkę dla osób z drżeniem dłoni, a więc zarówno dla seniorów, jak i pacjentów z parkinsonizmem. To duży problem dla milionów ludzi. Nawet jeśli nie jest się chorym, w miarę starzenia ręce zaczynają się trząść. Poza sięgnięciem po leki, które działają tylko czasem i mają liczne skutki uboczne, niewiele można zrobić - wyjaśnia założyciel Lift Labs Anupam Pathak. Zastanawiając się nad rozwiązaniem problemu, Pathak szybko zauważył, że odpowiednia technologia jest już wykorzystywana w smartfonach i cyfrowych aparatach fotograficznych, gdzie wbudowuje się stabilizatory obrazu. Przemyślawszy kilka kwestii, Amerykanie zaproponowali Liftware. W uchwycie urządzenia znajdują się czujniki, które reagują na ruch i przekazują sygnał do mikrokontrolera. Tam identyfikowany jest typ drżenia. Jeśli częstotliwość i amplituda są duże, mikroprocesor nakazuje siłownikom w rączce, by skorygowały ruch wymiennej końcówki - mającej postać np. łyżki czy widelca - w kierunku przeciwnym do drżenia. Zaproponowanie na początku nakładki w kształcie łyżki to wynik konsultacji z lokalnymi grupami wsparcia. Mogąc samodzielnie jeść ze znajomymi i rodziną, także poza domem, chorzy odzyskaliby niezależność i pewność siebie. Później ofertę końcówek można rozwijać praktycznie w nieskończoność. Stabilizująca łyżka kosztuje ok. 300 dolarów. W skład zestawu wchodzą także pudełko, torba podróżna i 10 chusteczek czyszczących. Producent zachęca do skorzystania z przedsprzedaży, zachwalając przenośność rozwiązania i cienką baterię, która na pojedynczym ładowaniu podziała kilka dni. Ponoć na przestrzeni 2 lat przetestowano ponad 100 algorytmów, dlatego teraz drżenie zmniejsza się aż o 70%.
  20. Za kilka dni BlackBerry oficjalnie poinformuje o swoich wynikach finansowych za II kwartał bieżącego roku. Już teraz wiadomo, że były one znacznie gorsze niż sądzono. Analitycy spodziewali się, że firma straci około 300 milionów dolarów. Tymczasem rzeczywista strata wyniesie niemal miliard USD. Kanadyjskie przedsiębiorstwo już poinformowało o zamiarze zwolnienia 4500 osób, czyli 40% całej załogi. Spodziewaliśmy się słabych wyników, ale sprzedaż ich urządzeń idzie naprawdę źle. Podoba mi się ich strategia polegająca na redukcji wielkości firmy, ale to trochę zbyt późno. Powinni zrobić to rok temu - powiedział analityk James Moorman. Inni analitycy zwracają uwagę, że BlackBerry zostało zaskoczone bardzo słabym popytem na urządzenia z systemem BlackBerry 10, z którym wiązało olbrzymie nadzieje. Zwykle producenci zapisują po stronie sprzedaży te urządzenia, które trafiły do sklepów. Popyt na BlackBerry 10 jest jednak tak mały, że kanadyjska firma zapisze po stronie zysków tylko to, co rzeczywiście trafi do rąk klientów. To gorzej niż ktokolwiek myślał. Oni sądzą, że sklepy zwrócą aż 80% zamówionych telefonów - mówi analityk Neeraj Monga. Zdaniem ekspertów firmie pozostało już niewiele czasu. Mało prawdopodobne, by udało się ją uratować. Złe informacje na temat BlackBerry odstraszają potencjalnych klientów. Firma powinna wycofać się z giełdy, dzięki czemu nie będzie musiała publikować danych na temat swojej sytuacji, nie będzie poddana naciskowi ze strony akcjonariuszy, mniej będzie interesowała też media. Problem jednak w tym, że na przeprowadzenie takiej operacji może być już zbyt późno. Mało prawdopodobne jest też, by BlackBerry przetrwało w obecnej formie. Pojawiły się co prawda pogłoski o możliwej sprzedaży, jednak raczej nie znajdzie się nikt, kto chciałby firmę kupić w całości. Jej przynoszący straty wydział produkcji sprzętu nie znajdzie raczej nabywców. Bardziej możliwa jest sprzedaż firmy w częściach. BlackBerry posiada interesujące portfolio patentowe. Na niezwykle konkurencyjnym rynku smartfonów może być to sporym atutem dla potencjalnego kupca lub partnera kanadyjskiej firmy. BlackBerry posiada zapasy gotówki w wysokości 2,6 miliarda USD. Jednak topnieją one w zatrważającym tempie. W ciągu kwartału zmniejszyły sie one o 500 milionów dolarów.
  21. Ptaki z doliny rzeki Hudson zmieniają swoje pieśni, a powodem niekonsekwencji wydaje się zanieczyszczenie polichlorowanymi bifenylami (ang. polychlorinated biphenyls, PCBs). Na ich nieszczęście w górze cieku przez dziesięciolecia wytwarzano elektronikę. Doktorzy Sara DeLeon, Timothy J. DeVoogd i Andre A. Dhondt z Uniwersytetu Cornella wyjaśniają, że ptaki śpiewające karmią swoje pisklęta owadami wodnymi (niejednokrotnie zanieczyszczonymi PCBs). Niektóre gatunki żywią się tak również na późniejszych etapach życia, jeśli więc żyją na obszarach skażonych, ich kontakt z polichlorowanymi bifenylami się nasila. Do eksperymentów Amerykanie wybrali 2 gatunki - pasówkę śpiewną (Melospiza melodia) oraz sikorę jasnoskrzydłą (Poecile atricapillus). Mierzono ogólne obciążenie PCBs, sporządzano profile tzw. kongenerów, czyli związków różniących się liczbą i położeniem atomów chloru w szkielecie bifenylu (teoretycznie możliwe jest istnienie 209 takich "odmian", lecz badacze zajęli się tylko 41 z nich), a także przysłuchiwano się pieśniom ptaków. Nasze wyniki wskazują, że w regionach z wyższym historycznym skażeniem PCBs pasówki śpiewne i sikory jasnoskrzydłe mają we krwi więcej polichlorowanych bifenyli. Gatunki te różniły się znacznie profilami kongenerów. [...] U pasówek występował wyższy odsetek niżej chlorowanych, a u sikor wyżej chlorowanych PCBs. W rejonach skażonych polichlorowanymi bifenylami gatunkowo specyficzny sygnał sikor różnił się znacząco, a najlepszym prognostykiem zmienności wykonania u pasówek okazało się obciążenie kongenerami mono-orto.
  22. Dzięki teleskopowi Chandra X-ray Observatory udało się zaobserwować gigantyczne ramiona plazmy rozciągające się z centrum gromady galaktyk Abell 1656 (Gromada Coma). Plazma rozciąga się na odległość około 490 000 lat świetlnych, a szerokość "ramion" wynosi około 80 000 lat świetlnych. Ich masę oceniono na 40 miliardów większą od masy Słońca. Zadziwiający jest fakt, że tak potężne struktury zauważono dopiero teraz. Gromada Coma to jedna z najlepiej poznanych gromad galaktyk. W jej skład wchodzi ponad 1000 galaktyk, a szerokość gromady wynosi około 20 milionów lat świetlnych. Jej masa to 1,5 biliarda mas Słońca, czyli jest około 1500 razy większa niż masa Drogi Mlecznej. To właśnie w Gromadzie Coma znaleziono jedne z pierwszych dowodów na istnienie ciemnej materii - mówi Jeremy Sanders z Instytutu Maksa Plancka. Największe ze wspomnianych ramion plazmy jest skierowane w stronę niewielkiej grupy galaktyk NGC 4911, położonej w odległości około 2,1 miliona lat od Abell 1656. Uczeni przypuszczają, że ramiona to materiał wyciągany z Gromady Coma przez NGC 4911 w procesie łączenia się mniejszej gromady z większą. Mniejsza gromada połączy się z większą wskutek przyciągania grawitacyjnego przez większy obiekt. Powinna coraz bardziej przyspieszać, wlecieć w gromadę i przejść przez jej centrum. Wtedy oddziaływanie grawitacyjne wepchnie ją z powrotem do gromady, NGC 4911 będzie miała swoją orbitę i będzie po niej krążyła tak długo, aż rozproszy się wewnątrz większej galaktyki - dodaje Sanders. Naukowcy przypuszczają, że zauważone ramiona plazmy liczą sobie około 300 milionów lat. To sugeruje, że wnętrze wielkiej gromady galaktyk jest miejscem znacznie spokojniejszym niż sądzono, skoro taka struktura utrzymuje się tak długo. Uczeni chcą teraz sprawdzić, czy podczas symulacji komputerowych będą w stanie odtworzyć pojawienie się takich ramion.
  23. Towarzystwo Ryszarda III wycofało wsparcie finansowe budowy grobu króla w katedrze w Leicester. Członkom towarzystwa nie przypadł do gustu projekt, a jedna z potomkiń niedawno odnalezionego władcy stwierdziła, że wygląda, jakby został zaprojektowany w Ikei. Zaginione ciało króla zostało odnalezione przed kilkoma miesiącami. Przedstawiciele katedy chcieli początkowo uczcić miejsce pochówku władcy kamienną płytą wpuszczoną w podłogę. Zmienili jednak zdanie pod wpływem opinii publicznej. Zdecydowali sie na grobowiec wystający ponad podłogę. Projekt jest jednak tak prosty, że nie zadowolił członków Towarzystwa, które finansuje pochówek. Ich zdaniem zwykły sześcienny grobowiec, na którym nie ma ani insygniów królewskich, ani nawet imienia władcy nie jest godny wojowniczego króla. Członkowie Towarzystwa zadeklarowali, że na budowę grobowca przeznaczą 40 000 funtów, teraz wycofali swoje pieniądze. Katedra oświadczyła, że rozumie ich zastrzeżenia, ale nie będzie zakładnikiem pieniędzy. Kanonik Peter Hobson komentuje, że niektórzy członkowie Towarzystwa patrzą na grobowiec jedynie z własnej perspektywy. Przypomina, że projekt musi zpełniać wymagania stawiane przez Cathedrals Fabric Commission for Englad, czyli specjalnego zespołu Kościoła Anglikańskiego odpowiedzialnego za zachowanie katedr w nienaruszonym stanie. Ponadto, jak przypomina Hobson, katedra jest przede wszysktim miejscem kultu. To nie jedyny spór wokół Ryszarda III. Jego potomkowie domagają się, by został on pochowany w Yorku.
  24. Naukowcy z Northwestern University zauważyli, że pokrycie powierzchni przeciwutleniaczami, takimi jak np. witamina E, zapobiega gwałtownym wyładowaniom elektrostatycznym. Uczeni badający zjawisko elektrostatyki stwierdzili istnienie nieznanego dotychczas związku pomiędzy ładunkiem a wolnymi rodnikami. Odkrycie to umożliwi zarówno ochronę urządzeń elektronicznych przed uszkodzeniem jak i pomoże zapobiegać eksplozjom w miejscach przechowywania podatnych na nie gazów czy płynów. Dotychczas większość uczonych nie zajmowała się związkiem pomiędzy ładunkami elektrostatycznymi a wolnymi rodnikami. Uczeni z Northwestern spowodowali gromadzenie się ładunków elektrostatycznych na powierzchniach różnych polimerów, a następnie przyglądali się im za pomocą mikroskopu sił atomowych. Zauważyli, że ładunki zbijały się w grupy, które zawierały wewnątrz wolne rodniki. Naukowcy postanowili przekonać się, co się stanie, gdy zapobiegną powstawaniu wolnych rodników. Stworzyli więc powłoki z witaminy E oraz innych przeciwulteniaczy i pokryli nimi polimery. Dalsze badania wykazały, że niezależnie od tego jak ładunki elektryczne pojawiały się na powierzchni polimerów, nie dochodziło do gromadzenia się kurzu na ich powierzchniach. Dzięki obecności przeciwutleniaczy ładunki nie zbijały się w grupy.
  25. Urządzenie Hands On Search pomaga niewidomym dzieciom przeszukiwać Internet za pomocą zapytań głosowych. Wyniki mają postać drukowanych obiektów 3D. Pomysłodawcami akcji są Yahoo! Japan oraz agencja kreatywna Hakuhodo Kettle Tokyo. Maszyna stanęła w szkole dla niewidomych, która działa przy Uniwersytecie w Tsukubie. Dziecko musi po prostu do niej podejść i powiedzieć, co chciałoby poznać dotykowo. Po kilku minutach spod "igły" wypada proporcjonalnie zbudowany obiekt, np. żyrafa lub dinozaur. Jeśli w bazie danych czegoś nie ma, na witrynie Hands On Search (jap. Sawareru) zamieszczany jest post, a Yahoo! Japan publikuje specjalne reklamy. Gdy ktoś zareaguje, baza zostaje uzupełniona. Część danych pochodzi od wspierających akcję firm, np. Nissan Motor. Wyszukiwarka i drukarka w jednym postoi w Special Needs Education School for the Visually Impaired do października. Później pojedzie w tourneé po różnych instytucjach na terenie Japonii.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...