Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37589
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Profesor Mukhtarbay Otelbayev z kazachskiego Eurazjatyckiego Uniwersytetu Narodowego w Astanie twierdzi, że rozwiązał jeden z Problemów Milenijnych - równanie Naviera-Stokesa. Równanie to opisuje zasadę zachowania masy i pędu dla poruszającego się płynu. Jego rozwiązanie pozwoliłoby poradzić sobie z licznymi problemami obliczeniowymi – od określenia przepływu powietrza wokół skrzydeł samolotu po obliczenia związane z uderzeniami tsunami. Wiadomo, że równanie Naviera-Stokesa działa, jednak dotychczas brak dowodu, że sprawdza się ono w każdej sytuacji. W związku z tym nie wiadomo, czy w pewnych obliczeniach jego wykorzystanie nie da błędnych wyników. Profesor Otelbayev opublikował swój dowód w kazachskim piśmie naukowym. Mimo, że język matematyki jest uniwersalny, to zrozumienie złożonych działań wymaga licznych komentarzy. Otelbayev nie zna angielskiego, więc artykuł został napisany po rosyjsku. Międzynarodowa społeczność matematyków używa języka angielskiego, zatem wielu naukowców z niecierpliwością czeka na przekład artykułu Otelbayeva. Z pracą uczonego wiąże się większe nadzieje niż z większością „dowodów” publikowanych online przez amatorów. Ci już niejednokrotnie twierdzili, że rozwiązali któryś z Problemów Milenijnych, jednak szybko okazywało się, że ich dowody zawierają błędy. Otelbayev jest zawodowym naukowcem i nad równaniem Naviera-Stokesa pracuje od 30 lat. Inni uczeni nie chcą komentować pracy Otelbayeva przed zapoznaniem się z tłumaczeniem jego artykułu. Stephen Montgomery-Smith z University of Missouri, który wraz z grupą rosyjskich kolegów zapoznaje się z artykułem mówi, że to, co przeczytał do tej pory brzmi logicznie. Zastrzega jednak, że nie dotarł jeszcze do miejsca, w którym ma znajdować się ostateczny dowód. W 2000 roku Instytut Claya określił siedem matematycznych Problemów Milenijnych i zaoferował po milionie dolarów za rozwiązanie każdego z nich. Dotychczas rozwiązano tylko jeden z problemów. W 2003 roku rosyjski matematyk Grigorij Perelman ogłosił, że udowodnił hipotezę Poincarégo. W 2006 roku praca Perelmana została ostatecznie zweryfikowana. Uczony odmówił jednak przyjęcia nagrody i wycofał się z życia zawodowego i społecznego.
  2. Czemu leniwce schodzą pod drzewo, by oddać stolec, skoro cotygodniowa podróż w tę i z powrotem kosztuje je 8% spożywanych w ciągu dnia kalorii, a w dodatku niesie za sobą realne ryzyko utraty życia? Wydaje się, że wszystko rozbija się o ćmy, a właściwie o przenoszony przez nie azot. Leniwce są ruchomymi ekosystemami. Ich futra stanowią dom dla grzybów, glonów, owadów, roztoczy czy kleszczy. W wielu przypadkach są to organizmy, które występują tylko i wyłącznie w sierści tych ssaków. Leniwce trójpalczaste mają nawet specjalne przystosowania do hodowli partnerów, w ich włosach można bowiem znaleźć pęknięcia, w których gromadzi się deszczówka dla alg. Co istotne, w sierści leniwców żyją endemicznie ćmy z rodzaju Cryptoses (Cryptoses choloepi). Są one całkowicie zależne od gospodarzy. Samice składają jaja na świeżych odchodach, a dorosłe osobniki lecą w korony drzew i kolonizują leniwce. Jonathan Pauli z University of Wisconsin-Madison zaczął się zastanawiać, czy leniwce także zależą w jakiś sposób od ciem, dlatego w ramach badań porównywano leniwce pstre (Bradypus variegatus), które zawsze załatwiają się pod drzewem z leniwcami krótkoszyimi (Choloepus hoffmanni), które robią to tylko czasami. Naukowcy obcinali pukle włosów, usuwali z nich wszystkie ćmy i analizowali skład chemiczny tego, co pozostało (futra i glonów). Stwierdzono, że liczba ciem, ilość glonów i zawartość azotu były powiązane. Jeśli u danego osobnika występowało więcej owadów, zawartość glonów i azotu także okazywała się wyższa. Co ważne, wszystkie 3 parametry były wyższe u B. variegatus. Wg Pauliego, ćmy zasilają futro azotem. Nie wiadomo, czy przenoszą coś z odchodów, czy po prostu umierają i pierwiastek uwalnia się w czasie rozkładu ich ciał przez grzyby. Tak czy siak azot przydaje się glonom, a te z kolei stanowią ważne źródło pożywienia dla leniwców. To wyjaśniałoby, czemu leniwce pstre oddają kał na ziemi, a leniwce krótkoszyje często załatwiają się, siedząc na drzewach. Dieta tych ostatnich jest bardziej urozmaicona, przez co nie są one zależne od ciem ani alg. Inni naukowcy sądzą, że w wyjaśnieniu Pauliego występuje parę luk. Po pierwsze, nie wyliczono, ile kalorii leniwce uzyskują dzięki glonom i czy taki posiłek równoważny wydatek energetyczny przemieszczania się po drzewie. Po drugie, Adriano Chiarello z Uniwersytetu w São Paulo, który ze studentami przez ponad 1000 godzin śledził poczynania dzikich leniwców grzywiastych (Bradypus torquatus), nigdy nie widział, by zwierzęta te wydobywały glony z futra. Leniwce nie czyszczą sierści językiem, ale przeczesują ją przednimi łapami. Chiarello nie wyklucza jednak, że ssaki zjadają algi potajemnie - w samotności albo wyłącznie nocą. Możliwe także, że wchłaniają azot bezpośrednio przez skórę. Sam Pauli wspomina, że leniwce czyszczą się nawzajem i że czynności higieniczne stwarzają sposobność do połykania glonów. « powrót do artykułu
  3. Nic nie robić bez poczucia winy? Czy to w ogóle jeszcze możliwe? "Sztuka leniuchowania" to nie tylko naukowa krytyka społeczeństwa żyjącego w zawrotnym pędzie, ale również zbiór porad, które pomogą czytelnikowi zrozumieć, jak ważne są chwile tylko dla siebie. O tym, że umysł i dusza potrzebują ciszy, zwykłej bezczynności, filozofowie wiedzą już od dawna. Od pewnego czasu prawdę tę odkrywa także nauka. W społeczeństwie przyspieszenia i permanentnej komunikacji wszystkich ze wszystkimi chwile wytchnienia są niezwykle rzadkie. Austriacki uczony Ulrich Schnabel uświadamia nam, że od słodkiego nicnierobienia zależy nie tylko nasza kreatywność i pomysłowość – to także szansa, aby poznać samych siebie, odnowić swoją siłę woli. Powołując się na badania psychologiczne i socjologiczne, pokazuje jednocześnie skutki przepracowania: depresję, wypalenie, choroby psychiczne. Ponad 60 procent dorosłych w Europie Zachodniej cierpi na bezsenność. Ciągły pośpiech to trucizna nie tylko dla naszego zdrowia, ale całego życia; nie potrafimy rozmawiać z drugą osobą, nie potrafimy być ze sobą ani z innymi. Schnabel przyznaje, że nie jest łatwo uwolnić się od nacisków otoczenia, które oczekuje, że nieustannie będziemy dyspozycyjni. Daje jednak konkretne rady, pokazuje, jak odpowiednio zregenerować i odciążyć pamięć. Podsuwa również kilka testów w nadziei, że ich rozwiązanie pozwoli czytelnikowi dostrzec, jak bardzo wciągnął go wir przyspieszenia. Oprócz naukowych rozważań i porad w książce znajdziemy galerię Wielkich "Leniuchów": w końcu Isaac Newton odkrył grawitację, gdy odpoczywał pod jabłonią w ogrodzie, a Kartezjusz wpadł na swe genialne idee w łóżku. Dzięki odpoczynkowi wykonali ogromną twórczą pracę. W dzisiejszych czasach żyjemy w przekonaniu, że życie to bieg. "Sztuka leniuchowania" pozwoli dostrzec to, co w tym biegu mijamy bez żadnej refleksji. Ulrich Schnabel - ur. 1962, austriacki fizyk i dziennikarz, redaktor naukowy tygodnika "Die Zeit", autor cenionych artykułów i badań nad mózgiem i świadomością. W 2006 roku otrzymał Georg-von-Holtzbrinck-Preis, przyznawaną w dziedzinie dziennikarstwa naukowego. « powrót do artykułu
  4. Amerykańska NOAA (Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna) poinformowała, że rok 2013 był czwartym pod względem średniej temperatury rokiem od 1880 roku. Średnia globalna temperatury wyniosła 14,52 stopnia Celsjusza, tyle co w roku 2003. W tym samym czasie NASA, która wykorzystuje inne metody do szacowania temperatury uznała, że rok 2013 był siódmym najcieplejszym rokiem. Średnia globalna temperatura wyniosła 14,6 stopnia Celsjusza. Różnica pomiędzy obiema agencjami dotyczy sposobu szacowania temperatur w Arktyce i innych odległych miejscach. Szacunkowe różnice w pomiarach wynoszą setne części stopnia Celsjusza. Zarówno NOAA jak i NASA zgadzają się, że 9 z 10 najbardziej gorących lat przypada na XXI wiek. Problem globalnego ocieplenie trafił do opinii publicznej w 1988 roku, gdy klimatolog z NASA zeznawał przed Kongresem USA. Po paru miesiącach okazało się, że rok 1988 był najgorętszym rokiem w historii od 1880 roku. Od tamtej pory klimat ciągle się ociepla. Rok 1988 już nie mieści się nawet w pierwszej 20 najgorętszych lat.
  5. Dzisiejsza nauka uznaje, że ostatnie lodowce na Wyspach Brytyjskich roztopiły się przed 11 500 lat. Jednak z badań doktora Martina Kirkbride'a wynika, że przed 400 laty na terenie Szkocji istniał lodowiec. Uczony uważa, że niewielki lodowiec w górach Cairngorm (Grampiany Wschodnie) utworzył w czasie Małej Epoki Lodowej morenę. Na podstawie techniki datowania kosmogenicznego 10Be uczony stwierdził, że resztki lodowca mogły istnieć jeszcze w XVIII wieku. Nasze laboratorium stwierdziło, że te moreny zostały uformowane w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat, co pokazuje, iż szkocki lodowiec zanikł później niż dotychczas sądziliśmy. W kilku ostatnich tysiącleciach najbardziej surowy klimat panował w latach 1650-1790. Istnieją doniesienia z tamtego okresu mówiące, że na szczytach gór śnieg utrzymywał się przez cały rok. Teraz mamy naukowcy dowód, że rzeczywiście istniał tam lodowiec - mówi uczony. Naukowcy już wcześniej spekulowali, że w czasie Małej Epoki Lodowej w szkockich górach mogły formować się lodowce, jednak brak było na to dowodów. To ekscytująca wiadomość, gdyż po raz pierwszy wykazaliśmy, że w ciągu ostatnich 500 lat w Szkocji istniały warunki klimatyczne umożliwiające powstanie lodowców. Było to w tym samym czasie, gdy w Skandynawii, Alpach i na Islandii lodowce zwiększyły swoje rozmiary do największych od czasu ostatniej epoki lodowej - mówi doktor Jez Everest z British Geological Survey. Badania prowadzone przez Kirkbride'a zostały potwierdzone przez równolegle wykonaną symulację klimatyczną. Doktorzy Stephan Harrison i Anne Rowan postanowili sprawdzić, jakie warunki były potrzebne do uformowania się lodowca w niektórych partiach Cairngorm. Okazało się, że do powstania małych lodowców wystarczy tam spadek temperatury powietrza o 1,5 stopnia Celsjusza i wzrost opadów o 10 procent. To oznacza, że w ciągu ostatnich kilkuset lat w górach Cairngorm mogły istnieć liczne niewielkie lodowce. « powrót do artykułu
  6. Preparaty zawierające substancje przeciwgorączkowe wspomagają rozprzestrzenianie się grypy - twierdzą naukowcy z McMaster University. Jak wyliczyli Kanadyjczycy, nagminne stosowanie leków m.in. z ibuprofenem, kwasem acetylosalicylowym czy paracetamolem może prowadzić do zwiększenia liczby przypadków grypy w Ameryce Północnej aż o kilkadziesiąt tysięcy oraz do ponad tysiąca dodatkowych zgonów przypisywanych właśnie tej chorobie. Mając grypę, ludzie często zażywają leki obniżające gorączkę. Nikt nie lubi czuć się źle, ale okazuje się, że do lepszego samopoczucia dochodzimy kosztem zarażania innych. Ponieważ gorączka pomaga obniżyć miano wirusa w organizmie chorego i zmniejsza ryzyko zainfekowania kolejnych osób, przyjmowanie medykamentów przeciwgorączkowych może nasilić transmisję. Odkryliśmy, że ten wzrost ma duże znaczenie, jeśli przeskaluje się go do poziomu całej populacji [zwłaszcza że po zażyciu preparatu ludzie często idą do pracy czy szkoły] - opowiada prof. David Earn. Naukowcy zgromadzili dane z wielu źródeł, w tym z eksperymentów na ochotnikach i fretkach, które są najlepszym modelem zwierzęcym ludzkiej grypy. Potem posłużono się modelem matematycznym, by określić, jak wzrost ilości wirusa wydzielanego przez pojedynczą osobę zażywającą lek przeciwgorączkowy mógłby zwiększyć ogólną liczbę przypadków w typowym roku lub w roku pandemii wywołanej nowym szczepem. Ostatecznie okazało się, że w typowym roku stłumienie gorączki zwiększa roczną liczbę przypadków o ok. 5%. W ramach przyszłych badań zespół z McMaster University chce m.in. sprawdzić, o ile dokładnie tłumienie gorączki zwiększa wydzielanie wirusa. « powrót do artykułu
  7. Obrońcy przyrody protestują przeciwko propozycjom amerykańskiego rządu, który chce zaprzestania ochrony niedźwiedzi grizzly na terenie Parku Yellowstone. Prowadzony od 40 lat program ochrony okazał się, według rządu, sukcesem. Gdy w 1975 roku gatunek został uznany za zagrożony na terenie Yellowstone żyło 136 niedźwiedzi. Obecnie jest ich, według danych rządowych, ponad 700. W ubiegłym miesiącu rządowe ciało doradcze zarekomendowało zniesienie statusu gatunku chronionego w stosunku do grizzly. US Fish and Wildlife Service (FWS) wykreśli prawdopodobnie zapisy chroniące niedźwiedzie. Organizacje ekologiczne protestują przeciwko takiemu posunięciu zwracając uwagę, że rząd nie docenia zagrożenia, jakie dla źródeł pożywienia niedźwiedzi stanowią zmiany klimatyczne. Szczególnie zagrożone są stanowiska sosny wysokogórskiej Pinus albicaulis. Drzewo to jest uznawane za narażone na wyginięcie, a wraz z nim zanika źródło wysokoenergetycznego pożywienia dla grizzly. Ponadto w Yellowstone Lake zwiększa się populacja inwazyjnych gatunków ryb, które zmniejszają populację łososia – kolejnego ważnego pożywienia niedźwiedzi. Rząd USA już w 2007 roku próbował wykreślić niedźwiedzia grizzly z listy gatunków objętych ochroną. Wówczas liczne organizacje złożyły pozew do sądu i po dwuletniej batalii sąd przywrócił grizzly status gatunku chronionego właśnie z powodu zanikania źródeł pożywienia. Rządowi eksperci Interagency Grizzly Bear Study opublikowali w listopadzie raport, w którym czytamy, że niedźwiedzie przystosowały się do zanikania Pinus albicaulis i częściej polują na bizony oraz łosie. Nie dziwi to ekspertów, którzy zauważają, że niedźwiedzie są bardzo elastyczne jeśli chodzi o dietę. Jednak przejście na dietę mięsną ma swoją cenę. Jak zauważa David Mattson z Yale University, jeśli niedźwiedzie będą w większym stopniu zależne od mięsa, to będzie dochodziło do coraz częstszych konfliktów pomiędzy nimi a hodowcami bydła czy myśliwymi polującymi na łosie. Z kolei młode niedźwiedzie będą bardziej narażone na śmiertelnie niebezpieczne spotkania z agresywnymi dorosłymi samcami i stadami wilków. Obrońcy przyrody twierdzą również, że rządowy raport, zgodnie z którym w Yellowstone żyje 741 niedźwiedzi zawiera błędy. Jego autorzy ekstrapolując dane obserwacyjne nie uwzględnili faktu, że niedźwiedzie były obserwowane dłużej niż podczas wcześniejszych badań, a wykorzystany przez nich model statystyczny zakłada, że samice są równie płodne przez całe życie. Mattson zauważa, że już w przeszłości wykazano, iż sama zmiana modelu statystycznego powoduje, iż populacja niedźwiedzi jest szacowana na większą o ponad 100 sztuk. Nie mamy jasnego i prostego sposobu na ocenę wielkości populacji oraz trendu jej zmiany w Yellowstone - podkreśla. Zastrzeżenia ekologów odrzuca główny autor ostatnich badań populacji Frank van Manen. Mówi, że co prawda wydłużono czas obserwacji, ale zwiększył się też zasięg występowania niedźwiedzi zatem wydłużenie czasu nie wpłynęło na różnice w szacunkach. Jeśli zdecyduje się na wykreślenie grizzly z listy gatunków chronionych to nastąpi to nie wcześniej niż późną wiosną. Później przez 60 dni każdy będzie miał prawo odnieść się do tej decyzji, a uwagi zostaną uwzględnione podczas ostatecznego podejmowania decyzji. Obrońcy przyrody zwierają szeregi i można się spodziewać, że kwestia ochrony niedźwiedzia znowu będzie rozpatrywana przez sąd. « powrót do artykułu
  8. Najnowsze badanie zespołu doktora Michaela Ramscara z Uniwersytetu w Tybindze pokazuje, że starsze mózgi są spowalniane przez konieczność przetwarzania coraz większych zasobów wiedzy. Nie chodzi więc, a przynajmniej nie wyłącznie, o związane z wiekiem pogorszenie funkcji poznawczych. Niemcy krytycznie przyjrzeli się miarom, które zgodnie z dotychczasowymi poglądami, miały pokazywać, że nasze możliwości poznawcze pogarszają się w dorosłości. Okazało się, że większość standardowych miar była wadliwa, bo rozbudowaną wiedzę pomylono z deterioracją zdolności. Podczas eksperymentów korzystano z komputerów zachowujących się jak ludzie. Każdego dnia miały one przeczytać zdefiniowaną ilość danych, ucząc się przy okazji nowych rzeczy. Po zapoznaniu się z ograniczoną liczbą informacji maszyna osiągała na testach zdolności poznawczych takie same wyniki jak młodzi dorośli. Jeśli jednak ten sam komputer miał do czynienia z danymi reprezentującymi całe życiowe doświadczenie, sprawował się jak starszy dorosły. Był często wolniejszy, ale nie dlatego, że jego pojemność przetwarzania spadła, lecz z powodu rozrostu bazy danych do przeanalizowania. Obecnie technologia pozwala naukowcom oszacować ilościowo, ilu słów dorosły może się nauczyć w ciągu życia, co pozwala oddzielić wyzwanie, jakim ta ciągle rozrastająca się wiedza staje się dla pamięci, od faktycznych osiągów pamięci. Wyobraźmy sobie kogoś, kto zna daty urodzin dwóch osób i potrafi je odtworzyć niemal idealnie. Czy na pewno bylibyśmy skłonni twierdzić, że ten ktoś ma lepszą pamięć od człowieka, który zna daty urodzin 2000 ludzi, ale potrafi prawidłowo dopasować datę do człowieka "jedynie" w 9 przypadkach na 10? - pyta retorycznie Ramscar. « powrót do artykułu
  9. Firma Blackblaze, która specjalizuje się w usługach archiwizowania danych opublikowała wyniki badań nad awaryjnością dysków twardych. Przedsiębiorstwo wykorzystuje ponad 28 000 HDD, dzięki czemu mogło przyjrzeć się rzeczywistemu czasowi bezawaryjnej pracy wielu urządzeń różnych producentów. Blackblaze korzysta z 12 765 dysków firmy Seagate, 12 956 HDD produkcji Hitachi oraz 2 838 urządzeń Western Digital. Posiada też kilkadziesiąt dysków Toshiby i Samsunga, jednak z powodu zbyt małej liczby nie zostały one uwzględnione w badaniach. Przedstawiciele Blackblaze przyjrzeli się odsetkowi dysków, które co roku ulegają awarii wymagającej wymiany urządzenia. Najbardziej niezawodne okazały się urządzenia firmy Hitachi. Prym wiodą Deskstar 7K3000 oraz Deskstar 5K3000. To urządzenia o pojemności 3 terabajtów. Blackblaze posiada 1027 urządzeń 7K3000. Średni wiek tych dysków to 2,1 roku, a roczny odsetek awarii wynosi 0,9%. Firma korzysta też z 4592 dysków 5K3000. Ich średni wiek to 1,7 roku, a odsetek awarii również wynosi 0,9%. Bardzo dobrze sprawują się też Deskstar 7K2000, których odsetek awarii to zaledwie 1,1%. Nieco gorzej wypadają HDD produkcji Western Digital. Urządzenia Green (1 TB) i Red (3 TB) charakteryzuje odsetek awarii, odpowiednio, 3,6 oraz 3,2 procent. Najgorzej sprawują się dyski produkcji Seagate'a. Ich awaryjność waha się od 3,8% dla modelu Desktop HDD.15 poprzez 25,4% dla Barracudy 7200 po niewiarygodne 120% w przypadku Barracuda Green. Z badań Blackblaze można wyciągnąć również wniosek, że jakość ma swoją cenę. Najtańsze dyski to te produkcji Seagate'a o pojemnościach 1,5-3 terabajtów. Charakteryzuje je bardzo duża awaryjność. Dyski 4-terabajtowe Seagate'a dorównują produktom Western Digital. Nie do pobicia są natomiast urządzenia Hitachi. Warto tutaj jednak zwrócić uwagę, że HGST (Hitachi Global Storage Technologies) zostało przed niecałymi dwoma laty przejęte przez Western Digital. Czas pokaże, czy w tańszych dyskach WD zagości równie niezawodna technologia, co w produktach Hitachi. « powrót do artykułu
  10. Z duńskiego Journal of Archeology dowiadujemy się, że mieszkańcy krajów nordyckich produkowali własny alkohol na długo przed narodzeniem Chrystusa. Badania naczyń z czterech stanowisk archeologicznych w Danii i Szwecji dowiodły, że na północnym zachodzie Danii produkcja własnego alkoholu była rozpowszechniona już pomiędzy 1500 a 1300 rokiem przed Chrystusem, a na Gotlandii alkohol wytwarzano w I wieku naszej ery. Alkohol ten był pełen lokalnych składników. Dodawano do niego m.in. miód, żurawinę, woskownicę europejską, krwawnik, jałowiec, żywicę brzozową oraz różne zboża. Czasami w napoju znajdowało się też wino pochodzące z południa. Opisane badania dowodzą istnienia wczesnej i długotrwałej tradycji produkcji napojów alkoholowych wśród ludzi zamieszkujących północ Europy. Są też pierwszym chemicznym dowodem na to, że już około 1100 roku p.n.e trafiało tam wino z południa. To dowodzi istnienia szlaków handlowych oraz dużego znaczenia wina. Grecy i Rzymianie przedstawiali mieszkańców Proxima Thule jako barbarzyńców. Widzimy jednak, że w tym czasie mieszkańcy Skandynawii byli ludźmi o innowacyjnych umysłach, dzięki czemu potrafili produkować własne, wyróżniające się napoje fermentowane. Adaptowali też nowinki z Europy, pijąc swoje ulubione napoje w importowanych często ostentacyjnie dużych naczyniach. Nie bronili się też przed importowaniem i spożywaniem ulubionego napoju ludów z południa, czyli wina, które czasami mieszali z lokalnymi składnikami - mówi doktor Patrick McGovern z University of Pennsylvania, główny autor badań. Uczony informuje, że i dzisiaj możemy przekonać się, jak smakował skandynawski napój alkoholowy sprzed tysięcy lat. Najbardziej podobny do tego jest napój produkowany obecnie na Gotlandii. Gotlandsdryka jest wytwarzany na farmach. Produkuje się go z miodu, jałowca, jęczmienia i lokalnych ziół. « powrót do artykułu
  11. W należącej do Petra Diamonds kopalni Cullinan w RPA odkryto rzadki niebieski diament. Jego masa sięga niemal 30 karatów (29,6). Ponoć to jeden z najbardziej wyjątkowych kamieni, jakie odkryto w Cullinan za czasów Petry. W zeszłym roku firma wydobywcza również natrafiła na niebieski 25,5-karatowy diament; udało się go sprzedać za 16,9 mln dol. Znaleziony w styczniu br. diament wyróżnia się żywym błękitnym kolorem o doskonałym wysyceniu i czystości. Jeśli szlifowanie przebiegnie bez przeszkód, świat jubilerski ma szansę wzbogacić się o bardzo cenny okaz. Niebieskie diamenty należą do najrzadszych i najbardziej pożądanych, a kopalnia Cullinan stanowi jedno z najważniejszych ich źródeł. « powrót do artykułu
  12. W należącej do Petra Diamonds kopalni Cullinan w RPA odkryto rzadki niebieski diament. Jego masa sięga niemal 30 karatów (29,6). Ponoć to jeden z najbardziej wyjątkowych kamieni, jakie odkryto w Cullinan za czasów Petry. W zeszłym roku firma wydobywcza również natrafiła na niebieski 25,5-karatowy diament; udało się go sprzedać za 16,9 mln dol. Znaleziony w styczniu br. diament wyróżnia się żywym błękitnym kolorem o doskonałym wysyceniu i czystości. Jeśli szlifowanie przebiegnie bez przeszkód, świat jubilerski ma szansę wzbogacić się o bardzo cenny okaz. Niebieskie diamenty należą do najrzadszych i najbardziej pożądanych, a kopalnia Cullinan stanowi jedno z najważniejszych ich źródeł. « powrót do artykułu
  13. By zidentyfikować pacyficznego tuńczyka błękitnopłetwego, koryfenę i większość z 13 tys. innych ryb pływających w Sea Tank w kalifornijskim oceanarium Monterey Bay Aquarium, detektywom DNA wystarczyła mniej więcej szklanka wody. Naukowcy po raz pierwszy wykorzystali też materiał genetyczny z próbek wody do określenia, jakie gatunki ryb dominują w akwarium. Prof. Ryan Kelly z University of Washington w Seattle uważa, że ustalanie relatywnej obfitości gatunków ryb w wybranym akwenie za pomocą współczesnych technik identyfikacji DNA będzie można kiedyś zastosować w ramach spisywania zwierząt w oceanach. Obecnie biolodzy polegają na łowieniu w sieci, obserwacji itp. Taka wizja może być niezbyt przyjemna, kiedy idzie się pływać w oceanie, ale woda to [de facto] zupa komórek zrzuconych przez żyjące w niej istoty. Ryby pozostawiają komórki ze skóry, uszkodzonych tkanek i ekskrementów. W każdej komórce występuje DNA i jeśli dysponujesz odpowiednimi narzędziami, możesz powiedzieć, kim był jej właściciel. Obecnie pracujemy nad określaniem relatywnej liczebności wszystkich występujących gatunków. Niespełna 2 lata temu ukazał się artykuł, którego autorzy udowodnili występowanie poszukiwanych zagrożonych gatunków, bazując właśnie na środowiskowym DNA (eDNA, od ang. environmental DNA). Od tego czasu technikę wykorzystywano do wyszukiwania różnych specyficznych gatunków zarówno w habitatach słodko-, jak i słonowodnych. Zespół Kelly'ego postanowił sprawdzić, jak pójdzie wykrywanie DNA za pomocą zaprojektowanych mniej więcej rok wcześniej primerów - sond molekularnych, które łączą się fragmentami DNA wskazującymi, że zwierzę ma kręgosłup. Akademicy wybrali właśnie Sea Tank, bo wiadomo, kto w nim mieszka. Uzyskane wyniki można więc było porównać ze stanem faktycznym, czyli, jednym słowem, określić trafność techniki. Podczas eksperymentów biolodzy analizowali próbki o pojemności 2 półkwart (ok. 946 ml), ale Kelly uważa, że DNA zwierząt z akwarium można by wykryć także w mniejszych objętościach. Autorzy artykułu z PLoS ONE wykazali, że zastosowana metoda jest skuteczna: nie tylko zidentyfikowano 8 gatunków ryb kostnoszkieletowych, ale i stwierdzono, że tuńczyki i sardynki stanowią większość biomasy zbiornika. Co więcej, metoda okazała się na tyle czuła, że wychwyciła DNA od dawna nieżyjącego menhadena, który po przetworzeniu stał się pokarmem dla tutejszych ryb. Primery nie były w stanie wykryć DNA 2 grup kręgowców: żółwi oraz ryb chrzęstnoszkieletowych. Kelly podkreśla, że dzięki temu można było sobie uzmysłowić, że należy dodatkowo stworzyć ogólne primery. Metoda bazująca na eDNA powinna być tańsza i mniej czasochłonna od tradycyjnych sposobów zliczania zwierząt z danego zbiornika. Niewykluczone, że kiedyś pomoże ona naukowcom monitorującym środowisko wodne np. w odtworzeniu łańcucha pokarmowego czy w wykryciu przybycia inwazyjnych gatunków, zanim staną się poważnym problemem. Mieszanie wody przez pływy czy prądy utrudnia zastosowanie techniki na otwartym oceanie, ale wstępne wyniki badań w zatoce Monterey okazały się obiecujące. Na niedaleką przyszłość zaplanowano eksperymenty na terenie Zatoki San Francisco. « powrót do artykułu
  14. Naukowcy z brytyjskiego University of Reading donoszą o dalszym spowolnieniu głównych prądów oceanicznych na Atlantyku. Zanotowane obecnie spowolnienie o 10-15% to prawdopodobnie część procesu, który rozpoczął się w latach 90. ubiegłego wieku. Spowolnienie to może mieć duży wpływ na klimat. Zauważono osłabienie atlantyckiej cyrkulacji termohalinowej (AMOC), która niesie na północ ciepłe wody z tropików. Silniejsza AMOC jest wiązana z większą ilością opadów na terenie Wielkiej Brytanii. Uczeni z Reading stwierdzili, że od roku 2004 AMOC osłabła o 10-15 procent i nie widać oznak, by proces ten miał się zatrzymać. Jego konsekwencją może być ochłodzenie Północnego Atlantyku, mniejsze opady w Wielkiej Brytanii, mniej huraganów na Atlantyku oraz potencjalnie katastrofalne susze w Sahelu. Zmian takich można potencjalnie spodziewać się w najbliższych dekadach. Nasze badania sugerują, że Północny Atlantyk może się relatywnie ochłodzić i proces ten będzie widoczny raczej wcześniej niż później. Prawdopodobnie już w kolejnej dekadzie. W Wielkiej Brytanii możemy doświadczyć bardziej suchych lat, a w części Europy i Afryki może mieć miejsce więcej susz. Nie jesteśmy jednak pewni, jak szybko zmiany te zajdą, ponadto trzeba zdawać sobie sprawę, że wpływ będą miały też inne czynniki, jak pokrywa lodowa i emisja gazów cieplarnianych. Dysponujemy dużą liczbą dowodów wskazujących, że AMOC ma duże znaczenie dla europejskiego klimatu. Obserwowanie zmian to świetna okazja, by lepiej zrozumieć ten wpływ. Nie ma dowodów, że spowolnienie zostało spowodowane przez globalne ocieplenie, chociaż nie możemy całkowicie tego wykluczyć - stwierdził doktor Jon Robson. AMOC jest powiązany z Prądem Zatokowym, który ogrzewa brytyjskie wody przybrzeżne i osłabienie AMOC może oznaczać, że osłabi się Prąd Zatokowy. Obecnie nie ma jednak żadnego dowodu na istnienie takiego zjawiska - dodaje profesor Rowan Sutton. « powrót do artykułu
  15. Zespół inżynierów z Uniwersytetu Illinois opracował mikromaszyny wzorowane na jednokomórkowcach z długimi wiciami. Roboty pływają jak plemniki i są pierwszymi syntetycznymi strukturami, które potrafią pokonać lepkie ciecze środowisk biologicznych. Prace rozpoczęły się od skonstruowania ciała biobota z elastycznego polimeru. Później w pobliżu połączenia główki z wicią wyhodowano komórki serca, które same się organizowały i synchronizowały, by bić razem. Wysyłana w dół fala miała napędzać biobota do przodu. Jak opowiada prof. Taher Saif, samoorganizacja jest na razie dla naukowców tajemnicą. Nie zrozumiano np. w pełni, jak komórki komunikują się ze sobą nad ogonem z polimeru. By mógł się on poruszać, muszą jednak bić razem i we właściwym kierunku. Niewiele w tym inżynierii - po prostu główka i drucik. Potem do gry wkraczają komórki, zaczynają wchodzić w kontakt ze strukturą i sprawiają, że działa. Amerykanie zbudowali też pływające jeszcze szybciej roboty z dwiema wiciami. Co istotne, liczne wici mogłyby pozwolić takim strukturom nawigować. Naukowcy dywagują, że w przyszłości powstaną roboty, które wyczuwają światło czy związki chemiczne i poruszają się w ich kierunku. Wykorzystywano je by np. do celów medycznych lub związanych z ochroną środowiska. Wizja długoterminowa jest prosta. Czy możemy stworzyć podstawowe struktury i zaszczepić je komórkami macierzystymi, które różnicowałyby się w inteligentne konstrukcje do dostarczania leków, wykonywania operacji minimalnie inwazyjnych czy walki z nowotworami? - zastanawia się Saif. « powrót do artykułu
  16. W Korei Południowej wybuchł skandal wywołany kradzieżą danych 20 milionów obywateli. To 40% populacji kraju. Dane zostały ukradzione przez pracownika Koreańskiego Biura Kredytowego, firmy, która zajmuje się oceną ryzyka i usługami wykrywania defraudacji. Pracownik miał dostęp do wielu różnych baz danych i przez 1,5 roku kopiował z nich informacje. Ukradł dane zawierające numery identyfikacyjne obywateli, adresy czy numery kart kredytowych. Od czasu ujawnienia kradzieży pół miliona Koreańczyków złożyło wnioski o wydanie nowych kart kredytowych. To już kolejna wielka kradzież tożsamości w ostatnim czasie. Niedawno podczas włamania do amerykańskiej sieci Target cyberprzestępcy zdobyli dane dotyczące 100 milionów Amerykanów. « powrót do artykułu
  17. Woda znaleziona w kurzu z przestrzeni kosmicznej może wskazywać, że poza Ziemią życie występuje dość powszechnie. Już wcześniej w laboratoriach przeprowadzano reakcje, które dowodziły, że istnieje teoretyczna możliwość pojawienia się wody w drobinkach kurzu. Teraz po raz pierwszy udało się ją rzeczywiście znaleźć. To odkrycie ma potencjalnie olbrzymie znaczenie. Może bowiem wskazywać, że ciągłe opadanie kurzu na powierzchnię planet z Układu Słonecznego dostarczało niewielkie naczynia zawierające zarówno wodę jak i materię organiczną potrzebne do powstania życia - mówi Hope Ishii z University of Hawaii. Wszechświat jest pełen kosmicznego kurzu. Kurz pobrany ze stratosfery został ostatnio szczegółowo zbadany przez zespół Johna Bradleya z Lawrence Livermore National Laboratory. W ziarenkach wielkości 5x25 mikrometrów uczeni znaleźli znajdujące się bezpośrednio pod powierzchnią niewielkie kieszonki wypełnione wodą. Wcześniejsze eksperymenty laboratoryjne wyjaśniają, w jaki sposób powstała ta woda. Kurz w większości składa się ze związków krzemu, które zawierają tlen. Podczas podróży przez przestrzeń kosmiczną drobinki są ciągle bombardowane przez wiatr gwiezdny. To strumień wysokoenergetycznych naładowanych cząstek, wśród których znajdują się jony wodoru. Gdy dochodzi do zderzenia wodoru z tlenem, powstaje woda. Woda pochodząca z kurzu nie wyjaśnia olbrzymiej ilości wody znajdującej się na Ziemi. Ta prawdopodobnie pochodzi z asteroid oraz komet. Jednak sama obecność wody w kurzu pokazuje, że istnieje powszechny mechanizm, dzięki któremu woda może trafiać na inne planety. Co więcej drobinki kurzu zawierają też węgiel, drugi z niezbędnych składników znanego nam życia. Taki kurz z pewnością opada na wiele planet we wszechświecie. « powrót do artykułu
  18. W styczniu 2004 roku na powierzchni Marsa wylądował łazik Opportunity. Wielokrotnie przedłużana misja okazała się wielkim sukcesem, a pracujący w jej ramach naukowcy sądzili, że widzieli już wszystko, co można na Marsie zobaczyć. Bardzo się jednak mylili. Podczas rocznicowej konferencji dotyczącej programu badawczego Opportunity poinformowano, że niedawno zauważono niezgodność pomiędzy dwoma zdjęciami tego samego obszaru Marsa. Na fotografii wykonanej podczas 3528. dnia marsjańskiego (sol 3528) pobytu Opportunity na Czerwonej Planecie widać skały zagrzebane w piasku. Jednak na zdjęciu wykonanym podczas 3540. dnia marsjańskiego na tym samym obszarze widać dodatkowy element - fragment skały wielkości ludzkiej pięści. To było dla nas całkowite zaskoczenie. 'Chwilę, tego tu nie było. To nie może być prawda. O Boże. Tego rzeczywiście nie było'. Zamurowało nas - mówi Steve Squyres z Cornell University, główny naukowiec misji Opportunity. Uczeni natychmiast nazwali skałę Pinnacle Island i zaczęli zastanwiać się, skąd się tam wzięła. Pojawiły się dwie hipotezy. Pierwsza z nich mówi, że to meteoryt, który spadł właśnie w tym miejscu. Jest ona jednak uznawana za mniej prawdopodobną, gdyż w pobliżu nie widać żadnego krateru po upadku.. Druga przyjęta hipoteza stwierdza, że skała została przypadkiem przesunięta przez łazik. W Opportunity zepsuł się silnik prawego przedniego koła, urządzenie nie skręca zatem tak, jak powinno. Niewykluczone zatem, że przesunęło o około metr fragment skały. Uczeni natychmiast postanowili wykorzystać okazję, gdyż skała podczas przesuwania została odwrócona. Teraz widzimy jej stronę, która przez miliardy lat była chroniona przed oddziaływaniem czynników atmosferycznych. Sam Squyres mówi, że na razie jest to prawodpodobno hipoteza robocza i minie jeszcze kilka dni, zanim naukowcy ostatecznie ją potwierdzą.
  19. Wielka kariera chińskiej firmy Lenovo, wcześniej znanej jako Legend, rozpoczęła się wraz z odkupieniem od IBM-a wydziału produkcji komputerów osobistych. Wbrew obawom Lenovo nie obniżyło jakości produktów, dzięki czemu stało się jednym z największych na świecie producentów pecetów. Agencja Reutera donosi, że Lenovo wróciło do rozmów, których celem jest teraz odkupienie od IBM-a wydziału produkcji lowendowych serwerów. Chińczycy chcieliby produkować serwery x86, które są wykorzystywane w firmowych centrach bazodanowych. Dzięki temu Lenovo będzie mogło zdecydowanie wkroczyć na rynek serwerów, zaś IBM-owi łatwiej będzie zmienić się z producenta sprzętu w dostawcę oprogramowania i usług. Rozmowy na podobny temat toczyły się już w ubiegłym rokiem, jednak zostały zerwane, gdyż przedsiębiorstwa nie porozumiały się co do ceny. IBM żądał podobno 4-6 miliardów dolarów, a Lenovo było skłonne zapłacić 2,5 miliarda USD. Obecnie eksperci prognozują, że Lenovo dopnie swego i kupi wydział produkcji serwerów za 2,5-3 miliardów dolarów. Jeśli do transakcji dojdzie, będzie to największe przejęcie w chińskim sektorze IT. Dotychczas największym przejęciem było zakupienie za 1,85 miliarda USD firmy 91 Wireless przez Badu Inc. Wszyscy na tym wygrają, ponieważ nawet jeśli IBM dwukrotnie zwiększyłby dochodowość tego wydziału, to wciąż nie będzie wystarczająco dobre dla IBM-a. Z drugiej strony, jeśli Lenovo dwukrotnie zwiększy przychody z biznesu serwerowego, będzie to bardzo dobre dla tej firmy - mówi analityk Alberto Moel. Analityk uważa, że obecnie IBM będzie bardziej chętny pozbyć się wydziału produkcji serwerów, szczególnie po kilku słabszych kwartałach.
  20. W kulturze popularnej stereotypowy obraz typowego programisty przedstawia niezbyt zadbanego mężczyznę, który całymi dniami przesiaduje przed komputerem i ma kłopoty z nawiązywaniem kontaktów. Ta sama kultura prezentuje nam modelki jako piękne, ale niezbyt inteligentne osoby. Oba stereotypy łamie Lyndsey Scott, 29-letnia modelka, która pracuje dla Prady i Victoria's Secret. Pani Scott pojawiała się w takich magazynach jak Bazaar, W czy British Vogue. Jednak najbardziej dumna jest nie z kariery modelki, ale z faktu, że jej aplikacje zostały zakwalifikowane do sklepu Apple'a. Scott stworzyła już cały szereg programów dla platform iOS. Dwa z nich trafiły do sklepu Apple'a, a modelka przygotowuje kolejny program. Tym razem będzie to aplikacja do obsługi serwisów społecznościowych. Pani Scott zainteresowała się programowaniem w szkole średniej, a pierwszą maszyną, dla której pisała oprogramowanie był kalkulator TI-89. Nawet nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że programuję. Chodziło mi o stworzenie fajnych gier i dobrą zabawę - mówi modelka. Po ukończeniu szkoły średniej Scott rozpoczęła studia teatralne i informatyczne. Nauczyła się języków Java, C++ oraz programowania układów MIPS. Postanowiła jednak, że nie poświęci się ani teatrowi, ani informatyce, a modelingowi. Wielki sukces przyszedł w 2009 roku, kiedy to podpisała umowę z Calvinem Kleinem na występ podczas New York Fashion Week. W tym samym roku wystąpiła też jako modelka Victoria's Secret. Pomimo tych sukcesów nie spoczęła na laurach i pomiędzy występami nauczyła się języków Python i Objective-C. Sądzę, że wiele modelek myślało, iż jestem dziwna, bo pomiędzy wejściami na wybieg siedziałam przy laptopie. Z koleżankami z wybiegu nigdy nie rozmawiam o programowaniu. Ściśle oddzielam te dwa światy - mówi Scott. Pierwszą aplikacją, jaką napisała na iOS-a był program, którego celem jest pomaganie studentom w Ugandzie, biorącym udział w programie charytatywnym Educate!. Apple wielokrotnie odrzucił moją aplikację. Walczyłam z nimi, poprawiałam program i znowu próbowałam. W końcu umieścili go w sklepie - wspomina modelka. Od tamtej pory napisała wiele innych programów, w tym aplikację iPort, która pomaga modelkom w zorganizowaniu swojego portfolio na iPadzie. Zauważyłam, że wiele modelek używa iPadów do prezentowania swojego portfolio podczas castingów. Jednak mają tam bałagan, brak jest ładnego interfejsu. Stworzyłam więc program iPort, który porządkuje portfolio i jest wygodny w obsłudze - mówi. Brat modelki, Matthew Scott twierdzi, że jego siostra to połączenie Billa Gatesa i Giselle Bundchen. Łączy zamiłowanie do modelingu z zamiłowaniem do programowania.
  21. Japoński nadawca telewizyjny, firma NHK, informuje o udanej długodystansowej naziemnej transmisji obrazu 8K Super Hi-Vision. Przed dwoma laty NHK podczas pierwszej w historii eksperymentalnej transmisji takiego sygnału przesłała go na odległość 4,2 kilometra. Teraz dystans ten wydłużono do 27 kilometrów. NHK od lat prowadzi prace badawczo-rozwojowe nad telewizją nowej generacji. Super Hi-Vision wyświetla w pionie aż 4000 linii, a całkowita rozdzielczość obrazu jest 16-krotnie większa niż obrazu HDTV. Podczas eksperymentalnej transmisji wykorzystano technologie OFDM oraz MIMO. Sygnał wysłano ze stacji w prefekturze Kumamoto i skompresowano go za pomocą MPEG-4 AVC/H.264. Przepustowość medium wynosiła 91,8 Mbps na pojedynczy kanał transmisji. Dzięki wykorzystaniu podwójnie spolaryzowanej MIMO możliwe było jednoczesne wysłanie sygnału spolaryzowanego pionowo i poziomo. NHK dowiodła, że odbiornik bez problemów radzi sobie z odseparowaniem tak wysłanego sygnału, a dane są prawidłowo demodulowane. « powrót do artykułu
  22. Na stronie tytułowej The New York Timesa przez prawie 102 lata pojawiał się błąd. A wszystko przez zecera, który składając w nocy z 6 na 7 lutego 1898 r. czcionki z numerem wydania, umieścił po liczbie czternaście tysięcy czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć piętnaście tysięcy, a nie czternaście tysięcy pięćset. Błąd został wytropiony dopiero w 1999 r., gdy numeracją zainteresował się nowy dociekliwy asystent Aaron Donovan. Koniec końców pierwszego stycznia 2000 r. gazeta zamieściła sprostowanie, witając czytelników w numerze 51254. Donovan przyjrzał się numerom, bo ich cowieczorne uaktualnianie należało do jego redakcyjnych obowiązków. Myśląc o możliwości wystąpienia samoutrwalającego się z biegiem czasu błędu, posłużył się arkuszem kalkulacyjnym, by stwierdzić, ile razy od założenia 18 września 1851 r. ukazywała się jego gazeta. Z zawartości archiwów dowiedział się, że w pierwszych 500 tygodniach nie było wydania niedzielnego, a przez 2296 tygodni - od kwietnia 1861 do kwietnia 1905 r. - wydanie niedzielne traktowano jako dodatek do numeru sobotniego. W początkach istnienia pominięto parę wydań świątecznych, poza tym przez strajki z 1978 r. czytelnicy nie doczekali się 88 numerów swojej gazety. Uwzględniając niepublikowane numery, które przy okazji innych negocjacji płacowych i tak trafiły z właściwymi numerami do archiwum, Donovan doszedł do wniosku, że brakuje dokładnie 500 wydań. « powrót do artykułu
  23. Nieistniejące już jezioro położone wzdłuż Nilu Białego umożliwiło migrację człowieka z Afryki na Bliski Wschód, skąd nasz gatunek ruszył na podbój globu. Jezioro o powierzchni 45 000 kilometrów kwadratowych byłoby, gdyby istniało do dzisiaj, jednym z największych na Ziemi. Teraz już go nie ma, ale było w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, dzięki czemu ludzie zasiedlili Ziemię. Geolodzy wiedzą, że na południe od Chartumu istniało jezioro, jednak jego wieku nie można było ocenić za pomocą datowania radiowęglowego. Martin Williams z australijskiego University of Adelaide i Tim Barrows z brytyjskiego University of Exter pobrali próbki dawnych osadów i wykorzystali inne techniki datowania. Uznali, że jezioro zaczęło kurczyć się 109 000 lat temu. Ślady świadczące o istnieniu jeziora znaleziono na długości 650 kilometrów. W miejscu, gdzie Biały Nil wpada do Nilu jezioro miało około 80 kilometrów szerokości. Zdaniem uczonych jezioro szybko zaczęło wysychać. Wykorzystana przez nich technika datowania pozwala stwierdzić, kiedy jezioro zaczęło się kurczyć. Szczątki człowieka współczesnego liczą sobie około 200 000 lat i pochodzą z Etiopii. Skamieniałości znalezione na terenie Izraela dowodzą, że ludzie dotarli tam 110-100 tysięcy lat temu. Jednak badania mitochondrialnego DNA pokazały, że współcześni mieszkańcy Eurazji opuścili Afrykę 72-70 tysięcy lat temu. Mieliśmy zatem do czynienia co najmniej z dwiema falami migracji. Zdaniem Stephena Oppenheimera z University of Oxford, druga fala migracji przeszła przez Morze Czerwona w czasie trwania epoki lodowej, gdy poziom oceanów obniżył się o około 100 metrów. Wielkie jezioro, takie jak to byłoby wspaniałym miejscem do zamieszkania. Mogłoby utrzymać wielką populację, która zajmowałaby się rybołówstwem i polowaniem, jednak ta populacja prawdopodobnie zostałaby w okolicach jeziora - mówi Oppenheimer. Jezioro miało nie więcej niż 12 metrów głębokości i, podobnie jak inne jeziora położone w suchych miejscach, musiało znacznie zmieniać powierzchnię. Z badan mDNA wiemy, że około 100 000 lat temu populacja w Afryce Wschodniej wzrosła, są dowody wskazujące, że w okolicach jeziora była wilgoć, znaleziony fragment czaszki wskazuje, że ludzie mieszkali w Sudanie przed 130 000 laty. Niestety, istnieje zbyt mało stanowisk archeologicznych by ostatecznie rozstrzygnąć kwestię istnienia jeziora i jego wpływu na migrację, a Sudan jest od wielu lat zbyt niespokojnym miejscem, by można było tam bezpiecznie prowadzić badania. Eksperci zgadzają się jednak, że okolica była prawdopodobnie zamieszkana. Co więcej, to właśnie zanikanie jeziora prawdopodobnie zmusiło osiedlonych tam ludzi to migracji. Jego wyschnięcie mogłoby wytłumaczyć, dlaczego doszło do pierwszej migracji z Afryki. Jezioro mogło przyczynić się też do drugiej migracji. Niestety, metody datowania użyte przez Williamsa i Barrowsa pozwalają jedynie stwierdzić, kiedy jezioro zaczęło zanikać. Możliwe zatem, że jezioro istniało przez kilkadziesiąt tysięcy lat po pierwszej fali migracji. Ostatecznie skurczyło się tak bardzo, że wymusiło kolejną migrację. Ludzie przeszli przez wyżyny współczesnej Etiopii i dotarli do cieśniny Bab al-Mandab, która łączy Morze Czerwone z Zatoką Aden. Cieśninę można było przejść suchą nogą, gdyż dzięki epoce lodowej obniżył się poziom oceanów. Barrow uważa jednak, że taki scenariusz jest mało możliwy. Jego zdaniem przed 70 000 lat jeziora od dawna już nie było. « powrót do artykułu
  24. Przed kilkoma godzinami wewnętrzny "budzik" uruchomił Rosettę - europejską sondę, która ma do wykonania niezwykłe zadanie. Rosetta ma spotkać się z kometą 67P/Czuriumow-Gierasimienko i przeprowadzić niezwykle szczegółowe badania. Rosetta została wystrzelona w marcu 2004 roku. Dotychczas przebyła ponad 6 miliardów kilometrów, korzystała z asysty grawitacyjnej czterech planet i spotkała się z dwiema asteroidami. W 2011 roku wprowadzono ją w stan głębokiej hibernacji i dzisiaj, po ponad 950 dniach, sonda została wybudzona. Przez kilka najbliższych godzin specjaliści z Europejskiej Agencji Kosmicznej będą z zapartym tchem oczekiwali na potwierdzenie, że pojazd działa jak należy. Pierwszy sygnał dotrze nie wcześniej niż o godzinie 18.30 czasu polskiego. Obecnie Rosettę dzieli od komety 9 milionów kilometrów. Sonda poleci w kierunku 67P/Czuriumow-Gierasimienko, a zanim do niej dotrze przeprowadzone zostaną testy 11 instrumentów naukowych orbitera i 10 instrumentów modułu lądującego. Na początku maja Rosetta będzie w odległości 2 milionów kilometrów od komety i do końca miesiąca wykona główny manewr pozwalający na spotkanie z kometą. Zaplanowano je na sierpień. Już w maju powinniśmy otrzymać z Rosetty pierwsze zdjęcia komety. Sonda wykona tysiące fotografii, które pozwolą na dokładne określenie głównych cech komety. Rosetta wykona też pomiary grawitacji, masy, kształtu, zbada warkocz komety, otaczającą ją plazmę oraz przeprowadzi badania jej interakcji z zewnętrzną atmosferą Słońca. W sierpniu i wrześniu zostaną przeprowadzone oględziny komety, dzięki czemu naukowcy będą mogli wybrać miejsce lądowania 100-kilogramowego próbnika Philae. Próbnik wykona zdjęcia komety w bardzo wysokiej rozdzielczości i za pomocą wiertła pobierze próbki z głębokości 20-30 centymetrów. Zostaną one przeanalizowane przez pokładowe laboratorium Philea. W tym czasie Rosetta pozostanie w pobliżu komety i prowadzi własne badania. Sonda będzie śledziła kometę przez cały 2015 rok. Misja zakończy się w grudniu 2015 roku. Po raz pierwszy będziemy mogli analizować kometę przez tak długi czas i to nie tylko przelatując obok niej. Zyskamy w ten sposób wgląd w "pracę" komety i dowiemy się, jaką rolę odgrywają komety w ewolucji Układu Słonecznego - mówi Matt Taylor, jeden z naukowców pracujących przy misji Rosetty. Dnia 13 sierpnia 2015 roku 67P/Czuriumow-Gierasimienko będzie najbliżej Słońca. Zbliży się do naszej gwiazdy na odległość 185 milionów kilometrów. AKTUALIZACJA: Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że o godzinie 19.18 czasu polskiego nadszedł pierwszy komunikat wysłany przez Rosettę po przebudzeniu.
  25. Wg Wydziału Ochrony Środowiska RPA, w zeszłym roku nielegalnie zabito rekordową liczbę 1004 nosorożców. To niemal 3 osobniki dziennie i 1,5 raza więcej niż w roku 2012 (wtedy kłusownicy uśmiercili 668 nosorożców). Zeszłoroczne poczynania kłusowników przybliżyły południowoafrykańską populację nosorożców białych do punktu, kiedy liczba zgonów będzie przewyższać liczbę urodzin. Z informacji udzielonej nam przez doktora Richarda Thomasa z organizacji TRAFFIC wynika, że w graficznym zestawieniu uwzględniono zarówno nosorożce białe, jak i czarne. Naukowiec nie znał dokładnej liczby przedstawicieli poszczególnych gatunków, ale wg niego, zabito o wiele więcej nosorożców białych. Rogi nosorożców są przemycane przez zorganizowane siatki przestępcze głównie do Wietnamu i Chin. Tam używa się ich jako symboli statusu i do produkcji środków wzmacniających. Graniczący z RPA Mozambik pełni rolę punktu tranzytowego i bazy operacyjnej kłusowników. W marcu 2013 r. uczestnicy XVI Konferencji Stron Konwencji Waszyngtońskiej (CITES) wskazali kraje silnie wplątane w przemyt. Do końca 2014 r. rząd Wietnamu powinien złożyć CITES raport nt. konfiskat, aresztowań, skazań dot. tego typu działań, a także wdrożenia systemów śledzenia (mają one zapobiegać wchodzeniu nielegalnie importowanych rogów do obiegu). Przed rokiem kraj został również zobowiązany do opracowania i zaimplementowania strategii obniżania zapotrzebowania na trofea. Mozambik miał z kolei wcielić w życie prawo, które odstraszałoby od przemytu karami (obecnie działania przeciwko nosorożcom są tu uznawane za wykroczenia, a nie przestępstwa). Pod koniec grudnia 2012 r. RPA podpisała z Wietnamem porozumienie o zwalczaniu handlu dziką przyrodą. Później uchwalono wspólną strategię dot. nosorożców (Rhino Action Plan). W 2013 r. podobne porozumienie sygnowano z Chinami. Trwają prace nad dokumentami angażującymi Mozambik, Tajlandię, Laos, Kambodżę i Hongkong.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...