Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. BlackBerry nie zostanie przejęte przez Fairfax Financial Holdings. Zamiast tego kanadyjski producent smartfonów wyemituje obligacje zamienne o wartości miliarda dolarow, a Fairfax stanie się największym ich kupcem, przeznaczając nań 250 milionów USD. Plany sprzedaży lub podziału BlackBerry zostały odwołane. Nowa decyzja strategiczna zbiegła się z odejściem dyrektora wykonawczego firmy, Thorstena Heinsa. Jego stanowisko tymczasowo obejmie weteran Doliny Krzemowej, John Chen, który zostanie powołany na funkcję prezesa zarządu. Chen będzie kierował pracami BlackBerry do czasu znalezienia nowego dyrektora wykonwaczego. Z kolei Prem Watsa, przewodniczący zarządu i dyrektor wykonawczy Fairfaksa zostanie jednym z głównych dyrektorów i szefem komitetu zarządzającego BlackBerry. Emisja obligacji zamiennych oznacza, że BlackBerry otrzyma poważny zastrzyk gotówki, który ma pozwolić firmie na przetrwanie trudnych chwil i umożliwić wprowadzenie zmian niezbędnych do utrzymania się na rynku. Obligacje zamienne dają ich posiadaczowi prawo do zamiany ich na akcje emitenta. W umowie określa się warunki takiej zamiany. Barbara Stymiest, przewodnicząca Rady Nadzorczej BlackBerry zapewniła, że warunki te są korzystne dla producenta smartfonów. « powrót do artykułu
  2. Firma Western Digital rozpoczęła sprzedaż dysków HGST HE6. To 6-terabajtowe urządzenia do zastosowań biznesowych, a tym, co je wyróżnia, jest obecność helu zamiast powietrza we wnętrzu urządzenia. Dzięki użyciu tego gazu zmniejszono tarcie na jakie narażone są głowice i talerze HDD. O propozycji wypełniania dysków helem pisaliśmy przed rokiem. Już wówczas informowaliśmy, że zastosowanie helu w miejsce gęstszego powietrza pozwoli zmniejszyć tarcie, zatem spadnie obciążenie urządzenia i zużycie energii. Przede wszystkim zaś takie rozwiązanie pozwala na skonstruowanie cieńszych talerzy, umieszczenie ich bliżej siebie, a co za tym idzie, zwiększenie liczby talerzy w obudowie. Podczas gdy limit liczby talerzy dla tradycyjnych HDD wynosi 5, to HE6 korzystają z 7 talerzy, dzięki którym jego pojemność wynosi 6 terabajtów. HGST twierdzi, że nowy dysk zużywa o 50% mniej energii na każdy terabajt pojemności, a jego waga na terabajt jest o 36% mniejsza niż zwykłych HDD. Producent HE6 nie ujawnił ceny urządzenia. « powrót do artykułu
  3. Niedawna gwiazda rynku smartfonów, tajwańska firma HTC, <strong>wciąż przeżywa kłopoty</strong>. W III kwartale bieżącego roku koncern zanotował wpływy w wysokości 1,58 miliarda USD i <strong>stratę rzędu 102 milionów USD</strong>. W trzecim kwartale obroty firmy zmniejszyły sie o 33,5% w porównaniu z II kwartałem i o 33% w porównaniu z III kwartałem 2012 roku. Marża brutto spadła, odpowiednio, o 2,8 i 4,7 punktu procentowego i wyniosła 20,4%. W minionym kwartale tajwański koncern podpisał umowę o współpracy z Verizon Wireless. W jej ramach HTC One będzie oferowany abonentom firmy telekomunikacyjnej. Ponadto w Chinach zadebiutował model HTC One Max. Niewykluczone, że to ostatnie highendowe modele spod znaku HTC. Firma nie ma środków koniecznych do dalszego rozwijania smartfonów z wyższej półki. To poważny cios dla fanów marki, która zbudowała swoją pozycję na bardzo dobrej jakości produktach. Firma zakończyła też współpracę z amerykańską firmą Beats Electronics i sprzedała za 415 milionów USD pozostałe 24,54% akcji tej firmy. HTC prognozuje, że w IV kwartale odnotuje niewielki zysk, wpływy wyniosą od 1,36 do 1,53 miliarda USD, przewidywana marża brutto to 19-21%.
  4. Teleskop Keplera, który w maju bieżącego roku uległ awarii i nie może kontynuować swojej pierwotnej misji, być może nadal będzie poszukiwał planet. W ramach proponowanej misji K2 miałby on zostać ustawiony w płaszczyźnie orbity Ziemi i poszukiwać planet krążących wokół małych gwiazd. Spodziewamy się znaleźć dziesiątki, a może setki takich planet. Jeśli będziemy przyglądali się małym gwiazdom i planetom o krótszej orbicie, możemy znaleźć wiele planet w ekosferze - mówi Bill Borucki z Ames Research Center. Misja Keplera kosztowała dotychczas 600 milionów dolarów i była niezwykle udanym przedsięwzięciem. Teleskop znalazł 167 planet i ponad 3500 kandydatów na planety. Eksperci sądzą, że w przypadku 90% z kandydatów uda się potwierdzić, iż mamy do czynienia z planetami. Teleskop i jego instrumenty naukowe są w doskonałym stanie. Niestety, zepsuło się drugie z czterech kół zamachowych, które służą do precyzyjnego utrzymania pozycji. Dlatego też Kepler nie może kontynuować misji w takim kształcie, w jakim wykonywał ją jeszcze przed kilkoma miesiącami. W sierpniu NASA zwróciła się do środowisk naukowych z apelem o opracowanie propozycji nowej misji, która w jak najlepszy sposób wykorzysta obecne możliwości teleskopu. Podczas swej pierwotnej misji Kepler bez przerwy obserwował 150 000 gwiazd znajdujących się w niewielkim wycinku nieba. Zgodnie z założeniami misji K2 miałby przyglądać się fragmentowi od 5 do 10 razy większemu. Pomysłodawcy K2 chcą, by Kepler badał rocznie od 4 do 6 "pól obserwacyjnych". Każdemu przyglądałby się przez minimum 40 dni. Optymalny czas obserwacji to 70-80 dni. W każdym z pól teleskop ma badać 10-20 tysięcy obiektów. Teleskop prowadziłby obserwacje jedynie w płaszczyźnie ekliptyki. Takie ustawienie maksymalnie zwiększa obecne możliwości urządzenia. Teleskop mógłby pracować z precyzją mniejszą niż 300 części na milion, podczas gdy przed awarią wynosiła ona 20 części na milion. Jak mówi Steve Howell z Ames Research Center, misja K2 nie ograniczyłaby się do obserwacji planet. Kepler miałby rejestrować też eksplozje supernowych, formowanie się gwiazd oraz asteroidy i komety. Nowa misja będzie toczyła się równolegle z okresem zamykania dotychczasowej. Osoby odpowiedzialne za Teleskop Keplera uważają, że możliwe jest prowadzenie dwóch misji bez zwiększania budżetu, wynoszącego obecnie 18 milionów dolarów rocznie. Plan rozpoczęcia misji K2 to oficjalny projekt zespołu odpowiedzialnego za teleskop. Nie wiadomo, czy zostanie on zrealizowany. Do 20 listopada NASA przyjmuje propozycje dotyczące losów teleskopu. Natomiast 6 grudnia zostanie podjęta decyzja, które z propozycji trafią na krótką listę misji do ewentualnej realizacji. Ostateczna decyzja zapadnie prawdopodobnie w połowie przyszłego roku. « powrót do artykułu
  5. IPCC prognozuje, że jeśli nie powstrzymamy globalnego ocieplenia, to problemy z dostępem do żywności i wody rozszerzą się na znaczną część globu. Zarys raportu dotyczącego społecznych aspektów zmian klimatycznych upublicznił na swoim blogu Andrew Montford, który sceptycznie podchodzi do teorii globalnego ocieplenia. Niedawno IPCC opublikował raport dotyczący naukowych aspektów globalnego ocieplenia. W przyszłym roku ukaże się raport opisujący społeczny wpływ tego zjawiska. Już w latach 30. bieżącego wieku, jeśli dojdzie do zwiększenia temperatury o 1 stopień Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną i nie zmieni się system uprawy ziemi, będziemy świadkami znaczących spadków plonów pszenicy, kukurydzy i ryżu. Zmiany najbardziej dotkną mieszkańców najbiedniejszych krajów, jednak pomiędzy chwilą obecną a rokiem 2100 zmiany klimatyczne doprowadzą do pojawienia się nowych rzesz ubogich mieszkańców w krajach o niskich, średnich i wysokich dochodach. Zagrozi to zrównoważonemu rozwojowi tych krajów. Najbardziej zagrożone są miasta Afryki subsaharyjskiej i południowo-wschodniej Azji. Poszerzające się obszary biedy grożą wybuchami nowych konfliktów. Z raportu IPCC dowiadujemy się, że pomimo iż niektóre państwa inwestują w obronę przed skutkami globalnego ocieplenia - na przykład rozbudowując infrastrukturę chroniącą przed rosnącym poziomem mórz i oceanów - to w skali globalnej trzeba ponieść znacznie większe koszty niż obecnie. « powrót do artykułu
  6. Bali Heritage Reflexology and Spa z Dżakarty oferuje masaż... pytonami. Węże kładzie się na nagich plecach klienta. Ponoć osoby, które się boją, najbardziej skorzystają na usłudze, bo adrenalina korzystnie wpływa na metabolizm. Dla bezpieczeństwa pytony są karmione pół godziny przed zabiegiem. Za masaż trzeba zapłacić ok. 47 dol. Właściciel spa, Paulus Abraham, zapewnia, że warto wysupłać tyle z kieszeni, bo masażysta nie jest w stanie zapewnić spragnionym relaksu tego typu ślizgających ruchów. « powrót do artykułu
  7. Profesor Marianne Vedeler z Uniwersytetu w Oslo twierdzi, że Wikingowie utrzymywali ze Wschodem bardziej złożone relacje handlowe niż się nam wydaje. Vedeler przez cztery lata prowadziła szczegółowe badania fragmentów jedwabiu i doszła do wniosku, że znaczna jego część została zakupiona w Persji, a nie zrabowana w kościołach z Wysp Brytyjskich. Na początku XX wieku w kurhanie na terenie farmy Oseberg odkopano świetnie zachowany statek Wikingów. Na pokładzie jednostki, która pochodzi prawdopodobnie sprzed 800 roku, znaleziono ponad 100 niewielkich fragmentów jedwabiu. W czasach, gdy statek z Osebergu został odkryty uznano, że jedwab ten pochodzi ze złupionych kościołów i klasztorów na terenie Anglii i Irlandii. Od czasu znalezienia wspomnianego statku jedwab Wikingów odkryto w wielu miejscach na terenie krajów nordyckich, a najbogatsze tego typu znalezisko występuje w Birka, w pobliżu Sztokholmu. Mimo, że w Birka znajdujemy najwięcej miejsc pochówku zawierających jedwab, to statek z Osenberg jest wyjątkowy. W żadnym innym pojedynczym miejscu pochówku nie odkryto tak wielu i tak różnych fragmentów jedwabiu, mówi Vedeler. Jedwab z Osenbergu pochodzi z 15 różnych tkanin. Te najprawdopodobniej pochodzą z importu, podczas gdy znalezione też tkaniny wykonane metodą tabliczkową zostały wyprodukowane na miejscu z importowanych materiałów. Profesor Vedeler zebrała dostępne informacje na temat jedwabiu i szlaków handlowych w krajach nordyckich, przestudiowała też manuskrypty dotyczące produkcji jedwabiu i szlaków handlowych w Bizancjum, Persji i na terenie dzisiejszych Rosji, Ukrainy i Białorusi. Jeśli spojrzymy na kompletny obraz, to wydaje się bardziej logiczne, że większość jedwabiu została zakupiona na wschodzie, a nie ukradziona na Wyspach Brytyjskich - mówi uczona. Jej zdaniem głównymi źródłami jedwabiu, który trafił w ręce Wikingów, było Biznacjum oraz Persja. Sądzę, że większość jedwabiu była transportowana Dnieprem i Wołgą - dodaje Vedeler. Dniepr prowadził kupców do Konstantynopola, podczas gdy Wołgą można dostać się na Morze Kaspijskie i do Persji. Pani profesor uważa,że to właśnie z tego drugiego kraju pochodzi większa część tkanin. Olbrzymia część jedwabiu z Oseberg ma zdobienia charekterystyczne dla państwa Persów. Materiały wykonano skomplikowaną techniką samitum, która była szczególnie rozwinięta w Persji Sasanidów. Za jej pomocą tworzono bogato zdobione tkaniny, których cena niejednokrotnie była wyrażana ich wagą w złocie. Profesor Vedeler połączyła wiele z motywów znalezionych na jedwabiu z Osebergu z motywami religijnymi Azji Centralnej. Widać na nich na przykład ptaka Shah Rukha, znanego z mitologii perskiej. W jednej z Baśni Tysiąca i Jednej Nocy czytamy, że Rukh pomógł Sindbadowi w ucieczce z wyspy. Ptak ten symbolizuje błogosławieństwo, jest posłańcem, który obwieszcza księciu, iż zostanie władcą. To zadziwiający paradoks, że jedwab z tak ważnym religijnym i mitologicznym symbolem był wysoce ceniony i używany w miejscach pochówku przez Wikingów oraz w europejskich kościołach - uważa uczona. Wśród fragmentów jedwabiu znalezionych na statku są też i takie, które pochodza prawdopodobnie z grabieży. Na jednym z nich widzimy krzyż. To było na długo przed wprowadzeniem chrześcijaństwa. Ten kawałek jedwabiu mógł zostać utkany na miejscu, ale jest bardzo prawdopodobne, że został zabrany z irlandzkiego kościoła. Profesor Vedler chce też zbadać pochodzenie pewnego zagadkowego kawałka jedwabiu. W miejscowości Gokstad znaleziono bowiem cienkie paski złota owinięte wokół jedwabnych nici. Uczona przypuszcza, że materiał pochodzi z Chin i wybiera się do Państwa Środka, by to zbadać. « powrót do artykułu
  8. Dzieci, które więcej śpią, mniej jedzą. Dr Chantelle Hart zebrała grupę 37 dzieci w wieku 8-11 lat; 27% badanych cierpiało na nadwagę lub otyłość. W pierwszym tygodniu dzieci poproszono, by spały tyle, co zwykle. W drugim tygodniu uczestników losowano do grup ze zmniejszonym lub wydłużonym czasem snu. W 3. tygodniu odwrócono plan spania z 2. tygodnia. W tygodniu, w którym dzieci wydłużały swój sen, zjadały średnio o 134 kalorie dziennie mniej, ważyły ok. 22 dag mniej i miały niższy poziom leptyny (hormonu wydzielanego głównie przez adipocyty) na czczo. Wyniki studium sugerują, że zwiększanie ilości snu u dzieci w wieku szkolnym może mieć istotne konsekwencje dla zapobiegania i leczenia otyłości. [...] Rola snu powinna być dalej badana - podkreśla Hart. « powrót do artykułu
  9. Przeniesienie mikrobiomu myszy z guzami okrężnicy do przewodu pokarmowego gryzoni pozbawionych mikroflory sprawia, że te drugie stają się bardziej podatne na nowotwory. Autorzy badania podkreślają, że odnosi się to do ludzi, bo sugeruje, że ryzyko raka jelita grubego ma komponent mikrobiologiczny. Wiemy, że ludzie mają w przewodzie pokarmowym społeczności bakteryjne o różnym składzie. Kiedy o tym myślimy, niewykluczone, że określeni ludzie - niezależnie od ich genetyki - są przez to predysponowani [do zachorowania na raka] - twierdzi Joseph Zackular z University of Michigan. Naukowcy od lat wiedzą, że stan zapalny odgrywa pewną rolę w rozwoju raka jelita grubego, a nowo uzyskane informacje sugerują, że interakcje między zapaleniem i stanowiącymi jego skutek zmianami w mikrobiomie stwarzają warunki prowadzące do raka. U myszy, które otrzymały społeczności nowotworowe, widzieliśmy ponad 2-krotnie więcej guzów [niż u zwierząt, które dostały zdrową florę bakteryjną]. Fakt ten przekonał nas, że to bakterie napędzają onkogenezę. To nie sam mikrobiom ani nie sam stan zapalny, chodzi o jedno i drugie [stan zapalny zmienia mikrobiom, a ten wywołuje zapalenie] - podkreśla Patrick Schloss. Amerykanie dywagowali, że skład czy wydolność funkcjonalna mikrobiomu bezpośrednio wpływają na rozwój zmian w okrężnicy i z myślą o tym przeprowadzili odpowiednio zaprojektowany eksperyment. Zastosowali procedurę wywoływania raka jelita grubego u pewnej grupy zwierząt. Później zebrali odchody i ściółkę i dali je zwierzętom z jałowym przewodem pokarmowym. Ponieważ myszy są koprofagami, szczepienie przebiegło bezproblemowo. Na końcu ponownie zastosowano procedurę wywoływania guzów. Okazało się, że myszy, którym podawano mikrobiom chorych gryzoni, miały ponad 2-krotnie więcej guzów okrężnicy niż zwierzęta, którym zaaplikowano zdrową mikroflorę. Co więcej, normalne myszy, u których przed i po inokulacji zastosowano antybiotyki, miały znacząco mniej guzów niż myszy, które nie zażywały antybiotyków. Guzy występujące w grupie lekowej były poza tym znacząco mniejsze niż u reszty. To sugeruje, że dla formowania się guzów konieczne są specyficzne populacje bakterii. Porównując grupy myszy, naukowcy stwierdzili m.in., że u zwierząt z nowotworami występowało więcej bakterii z rodzajów Bacteroides, Odoribacter i Akkermansia. Trzy tygodnie po zaszczepieniu myszy pozbawione na początku flory przewodu pokarmowego miały mikrobiom bardzo podobny do występującego u gryzoni z guzami. « powrót do artykułu
  10. Zespół opracowujący dane przekazane przez Teleskop Keplera poinformował, że zidentyfikowano 833 kolejnych kandydatów na planety. Gdy na krótko przed wystrzeleniem Teleskopu Keplera rozpocząłem pracę, sądziłem, że Kepler znajdzie być może 1000 planet - powiedział Jason Rowe z Search for Extraterrestrial Intelligence Institute. Tymczasem teleskop odkrył 167 planet i 3528 kandydatów na planety. Wśród kandydatów znajduje się 647 obiektów, które mogą być planetami wielkości Ziemi. Na podstawie danych z Keplera oceniono, że w Drodze Mlecznej może istnieć około 140 miliardów planet. Najważniejsze pytanie brzmi - czy na którejkolwiek z niej, poza Ziemią, istnieje życie? Wedle naszego obecnego stanu wiedzy, planeta, na której istnieje życie, musi obiegać gwiazdę macierzystą w odległości pozwalającej na istnienie wody w stanie ciekłym, być planetą skalistą i posiadać atmosferę, która przepuszcza odpowiednią ilość światła gwiazdy. Kepler zidentyfikował 104 kandydatów na planety znajdujące się w ekosferze, a 10 z nich ma średnicę nie większą niż 2-krotna średnica Ziemi.Jednak o tym, czy na planetach tych istnieje życie przekonamy się zapewne dopiero wówczas, gdy skonstruujemy doskonalsze teleskopy. Trzeba też przypomnieć, że Kepler obserwował jedynie 0,25% nieboskłonu. Mimo to znalazł olbrzymią liczbę planet i kandydatów na planety, co wskazuje, iż szacunki mówiące o miliardach planet nie są przesadzone. « powrót do artykułu
  11. W Riversleigh w Queensland odkopano skamieniały ząb trzonowy olbrzymiego dziobaka. Naukowcy oszacowali, że zwierzę, które żyło 5-15 mln lat temu, mierzyło ponad metr (stąd zresztą nadany mu przydomek dziobakzilla). Nagle pojawia się dziobakzilla - gigantyczne monstrum, z którym balibyście się pływać - opowiada prof. Mike Archer z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, dodając, że jak widać, historia ewolucyjna dziobakowatych jest bardziej skomplikowana niż sądzono. Odkrycie tego nowego gatunku było dla nas szokiem, ponieważ wcześniej zapis kopalny sugerował, że drzewo ewolucyjne dziobakowatych było stosunkowo linearne. Teraz zdaliśmy sobie sprawę, że istnieją nieprzewidziane linie boczne [...]. Obdurodon tharalkooschild był bardzo dużym dziobakiem [co najmniej 2-krotnie większym od dzisiejszego gatunku] z dobrze rozwiniętymi zębami, dlatego sądzimy, że prawdopodobnie nie jadał wyłącznie raków i innych słodkowodnych skorupiaków, ale i drobne kręgowce, takie jak dwudyszne, żaby i małe żółwie, które zachowały się wraz z nim w złożu Two Tree Site - wyjaśnia prof. Suzanne Hand. Jak inne dziobaki, [O. tharalkooschild] był zapewne przede wszystkim wodnym stworzeniem i żył w oraz w pobliżu zbiorników słodkowodnych w lasach, które przed milionami lat pokrywały rejon Riversleigh - dodaje Hand. Mało prawdopodobne, by O. tharalkooschild bezpośrednim przodkiem współczesnego dziobaka. O. tharalkooschild to drugi dziobak odkryty w Riversleigh (przedtem w warstwie osadów sprzed 15-19 mln lat znaleziono Obdurodon dicksoni; to jedyny przypadek szkieletu kopalnego dziobaka z zachowaną czaszką). « powrót do artykułu
  12. Gdy wyjdzesz w nocy z domu i spojrzysz na gwiazdy, to zobaczysz wśród nich i takie, które posiadają planety wielkości Ziemi, na których panują umiarkowane temperatury - mówi Erik Petigura z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Amerykańscy uczeni przeprowadzili właśnie symulacje, z których wynika, że w odległości 12 lat świetlnych od Ziemi może znajdować się planeta podobna do naszej. W symulacji przyjęto sporo założeń ale obecnie, po zakończeniu misji słynnego "łowcy planet" - Teleskopu Keplera - to najlepsze narzędzie jakie posiadamy. Do czasu rozpoczęcia nowej podobnej misji nie będziemy w stanie dokładnie wskazać, gdzie znajdują się planety. Jeszcze zanim Kepler uległ awarii astronomowie wykorzystali przesłane przezeń dane do oszacowania liczby planet krążących wokół czerwonych karłów. Jako, że gwiazdy takie są mniejsze i chłodniejsze od Słońca, ich planety, na których mogłoby istnieć życie, muszą mieć orbity znacznie bliższe gwiazdy niż orbita Ziemi. To oznacza, że obiegają gwiazdę macierzystą w krótkim czasie, zatem łatwo je obserwować, gdyż często przechodzą na tle swojej gwiazdy. Takie obliczenia pokazały, że w odległości 6,5-13 lat świetlnych od Ziemi może znajdować się krążąca wokół czerwonego karła planeta zdolna do podtrzymania życia. Problem jednak w tym, że jedyną znaną nam planetą, na której istnieje życie jest Ziemia. A ta krąży wokół gwiazdy odmiennej od czerwonych karłów. Nie możemy być zatem pewni, czy rzeczywiście wokół czerwonych karłów może powstawać życie. Dlatego też Petigura i jego zespół stworzyli oprogramowanie, które bada dane z Keplera pod kątem istnienia planet wielkości Ziemi krążących w ekosferze gwiazd podobnych do Słońca. Wstępne badanie wykazało, że w danych Keplera powinno być 10 takich planet. Jednak teleskop nie działał na tyle długo, by znaleźć je wszystkie. Dlatego też naukowcy dodali do danych tysiące "fałszywych" planet wielkości Ziemi, by sprawdzić, jak wiele planet mógł pominąć algorytm używany przez Keplera. Okazało się, że na każdą zidentyfikowaną planetę Kepler przeoczył dwie inne. Następnie uczeni skorygowali swoje dane o te planety, których Kepler nie mógł odkryć ze względu na geometrię. Teleskop mógł bowiem zauważyć tylko te planety, które, z jego punktu widzenia, przechodziły na tle swojej gwiazdy. Większość planet nie jest tak dogodnie położona. Symulacja te natychmiast zwiększyła liczbę planet aż 50-krotnie. Po przeprowadzeniu obliczeń naukowcy stwierdzili, że 22% gwiazd podobnych do Słońca posiada w ekosferze planety wielkości Ziemi. To może oznaczać, że tylko w naszej galaktyce podobne do Ziemi planety krążą wokół około 40 miliardów gwiazd podobnych do Słońca. Biorąc pod uwagę dystrybucję gwiazd w Drodze Mlecznej możemy spodziewać się, że jedna z takich planet znajduje się w odległości 12 lat świetlnych. Francois Fressin z Harvard-Smithsonian Centre for Astrophysics studzi jednak zapał. Zespół Petigury prowadził symulacje dla planet o wielkości 100-200% wielkości Ziemi, gdy tymczasem pewne wstępne badania sugerują, że planety dwukrotnie większe od Ziemi są zbyt duże, by być skaliste i są gazowymi miniNeptunami. Ponadto, jak uważa Fressin, przyjęto zbyt szerokie granice dla ekosfery. « powrót do artykułu
  13. Naukowcy z Uniwersytetu Technologicznego Nanyang z Singapuru twierdzą, że rozwiązali zagadkę, z którą od tysięcy lat zmagali się uczeni. Od dawna wiadomo, że gorąca woda zamarza szybciej, niż woda chłodniejsza. Dotychczas nie było wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Zespół z Singapuru uważa, że rozwiązanie zagadki tkwi w niewielkich ilościach energii przechowywanych w rozciągniętych wiązaniach wodorowych. Molekuły wody składają się z atomu tlenu i dwóch atomów wodoru połączonych wiązaniami kowalencyjnymi. Ponadto atomy wodoru z każdej molekuły są przyciągane przez atomy tlenu z sąsiednich molekuł. Jednocześnie atomy tlenu odpychają się od siebie nawzajem. Singapurczycy zauważyli, że im cieplejsza woda, tym większe siły odpychania i tym większe odległości pomiędzy molekułami. Taka sytuacja powoduje, że wiązania wodorowe są rozciągnięte. A rozciągnięcie wiązań oznacza, że przechowywana jest w nich energia. Zdaniem uczonych, w miarę jak woda się ochładza, wiązania wodorowe się kurczą i uwalniają energię. Ciepła woda podczas ochładzania się uwalnia więcej nergii niż woda chłodniejsza, dzięki czemu zamarza szybciej. Naukowcy z Singapuru podkreślają, że to jedynie hipoteza, którą trzeba jeszcze udowodnić. « powrót do artykułu
  14. Chcąc promować swoje usługi, francuskie koleje Société nationale des chemins de fer français (SNCF) nawiązały współpracę z agencją reklamową TBWA Paris. W kampanii "Europa jest tuż obok" (Europe, It's Just Next Door) wykorzystano jaskrawo pomalowane drzwi z nazwami miast, po których otworzeniu można się przenieść do różnych miejsc na terenie Starego Kontynentu. I to dosłownie, bo ukryte za nimi ekrany wyświetlają w czasie rzeczywistym rozgrywające się tam wydarzenia. Gdy śmiałek otwiera drzwi do Mediolanu, pojawia się naśladujący jego ruchy mim. W Barcelonie tańczą hiphopowcy, a w Brukseli można zamówić sobie portret. Te interaktywne, zabawne doświadczenia nie tylko wytworzyły wielokulturowe związki między Europejczykami, ale i pozwoliły nam wszystkim uświadomić sobie pod koniec dnia, że Europa czeka tuż obok - podsumowują pracownicy agencji. « powrót do artykułu
  15. Jedni z najwybitniejszych badaczy klimatu stwierdzili, że energia słoneczna oraz wiatrowa nie wystarczą, by powstrzymać globalne ocieplenie i zwrócili się do obrońców środowiska, by poparli rozwój bezpiecznych technologii energetyki jądrowej. James Hansen, Ken Caldeira, Kerry Emanuel i Tom Wigley zwracają uwagę, że wspomniane źródła energii nie rozwijają się wystarczająco szybko, a emisja dwutlenku węgla rośnie tak szybko, że nie możemy odwracać się od żadnej technologii, która może zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych. Z całej czwórki niewątpliwie najbardziej znany jest James Hansen były czołowy naukowiec NASA. Klimatem zajmuje się on już ponad 30 lat, a zeznania, jakie w 1988 roku złożył przed Kongresem spowodowały, że kwestie klimatyczne zainteresowały opinię publiczną. Sygnatariusze listu podkreślają, że nie są przeciwnikami odnawialnej energii, ale zwracają uwagę, że sama ona nie rozwiąże problemów energetycznych i związanego z nimi zanieczyszczenia. Hansten stwierdził, że działania ekologów, którzy promują odnawialne źródła energii i sprzeciwiają się energetyce jądrowej, nie wystarczą. Oni oszukują samych siebie twierdząc, że wystarczą źródła odnawialne - powiedział Hansen. Nadszedł czas, by ci, którzy poważnie podchodzą do zagrożeń związanych z globalnym ociepleniem poparli rozwój i stosowanie bezpieczniejszych systemów energetyki jądrowej - czytamy w liście czwórki ekspertów. Organizacje sprzeciwiające się energetyce jądrowej zwracają uwagę nie tylko na ryzyko związane z wypadkami w elektrowniach, ale równiez na problemy dotyczące składowania i bezpieczeństwa odpadów nuklearnych. Sygnatariusze listu zgadzają się, że ryzyka takie istnieją, jednak są one mniejsze niż zagrożenia związane ze zmianami klimatycznymi. « powrót do artykułu
  16. Naukowcy z Politechniki Wrocławskiej i szwedzkiego Uniwersytetu Technologicznego Chalmers z Göteborga dokonali odkrycia, które może pozwolić na leczenie chorób Alzheimera, Parkinsona czy Creutzfeldta-Jakoba za pomocą fototerapii. W Nature Photonics ukazał się artykuł, z którego dowiadujemy się, że możliwe jest wykorzystanie lasera wielofotonowego do odróżnienia zbitek białek powodujących choroby neurodegeneracyjne od dobrze funkcjonujących protein. Dotychczas nikt nie mówił o leczeniu tych chorób jedynie za pomocą światła. To całkowicie nowe podejście i sądzę, że możemy dokonać przełomu w badaniach nad chorobą Alzheimera, Parkinsona czy Creutzfledta-Jakoba. Odkryliśmy całkowicie nowy sposób identyfikacji szkodliwych białek jedynie za pomocą światła lasera - mówi Piotr Hańczyc, absolwent Politechniki Wrocławskiej, obecnie doktorant swej macierzystej uczelni oraz Uniwersytetu Chalmers. Jeśli udałoby się usunąć nieprawidłowe złogi białek, usunięto by przyczynę choroby. Dotychczas jednak problemem było identyfikowanie złogów i ich usuwanie. Obecnie wykrywa się je i usuwa za pomocą wysoce toksycznych chemioterapeutyków, które szkodzą pacjentom. Laser wielofotonowy zastąpiłby chemioterapeutyki nie tylko przy wykrywaniu, ale - być może - również przy usuwaniu białek. Co więcej, niewykluczone, że udałoby się tego dokonać nie naruszając zdrowych tkanek. Uczeni z Wrocławia i Göteborga sugerują, że do wykrycia nieprawidłowych protein w przyszłości może posłużyć tomografia fotoakustyczna i pochodne techniki. Wspomniane choroby neurodegeneracyjne rozpoczynają się, gdy beta amyloid gromadzi się w komórkach w tak dużych ilościach, że zakłóca ich funkcjonowanie. Różne proteiny tworzą różne amyloidy, które jednak mają taką samą strukturę. To właśnie ona odróżna je od prawidłowych protein. A laser wielofotonowy pozwala na odkrycie tych różnic.
  17. Dallas Safari Club (DSC) zlicytuje na styczniowej konwencji pozwolenie na zabicie jednego nosorożca czarnego (Diceros bicornis) w Parku Narodowym Mangetti w Namibii. Trofeum będzie można legalnie przewieźć do USA, a pieniądze z aukcji zostaną przeznaczone na ochronę krytycznie zagrożonego wyginięciem gatunku (trafią do Conservation Trust Fund for Namibia's Black Rhino). Służba Połowu i Dzikiej Przyrody Stanów Zjednoczonych (U.S. Fish and Wildlife Service, FWS) zadeklarowała pełną współpracę z kwalifikowanym zwycięzcą aukcji. W wywiadzie udzielonym PhysOrg Tim Van Norman z FWS wyjaśnił, że oferent zostanie poddany weryfikacji, a by trofeum mogło trafić do USA, Służba musi zaakceptować wybór zwierzęcia. Organizatorzy spodziewają się, że uda się wylicytować co najmniej 250 tys., a może nawet 1 mln dol. Grupy działające na rzecz ochrony protestują przeciw takim metodom zbierania funduszy. Rząd Namibii zgodził się na opisywane rozwiązanie, by zebrać fundusze na ochronę D. bicornis, zarządzając w tym samym czasie populacją z Parku Mangetti (wcześniej wykazano bowiem, że usunięcie pewnych osobników może pomóc we wzroście populacji). Van Norman ujawnia, że Namibijczycy ustalili już, że najlepszym celem wydaje się starszy samiec, który spłodził potomstwo i doświadcza spadku płodności. Czarne nosorożce są bardzo terytorialne, dlatego mielibyśmy starszego samca, który nie dopuszcza do rozmnażania młodszych konkurentów. Usuwanie takich osobników [...] skutkuje wzrostem liczby młodych. Nosorożce czarne często walczą na śmierć i życie. Gatunek ten charakteryzuje najwyższy wskaźnik śmiertelności w potyczkach - wskutek odniesionych ran ginie ok. 50% samców i 30% samic. Skrajnie agresywne byki są czynnikami ograniczającymi populację w pewnych rejonach. Zwycięzca aukcji będzie musiał wynająć przewodnika, który poprowadzi polowanie. Będą mu ponadto towarzyszyć urzędnicy ds. dzikiej przyrody. Przeprowadzenie aukcji ułatwiły działania prawnika Johna J. Jacksona III, który reprezentował przed sądem Davida K. Reinke'ego. W 2009 r. myśliwemu wydano zgodę na zabicie 1 nosorożca czarnego (pieniądze trafiły wtedy na konto Namibian Game Products Trust Fund), a dzięki adwokatowi z Luizjany w tym roku zezwolono mu na sprowadzenie zwłok do USA. To pierwszy przypadek takiego importu od 33 lat. « powrót do artykułu
  18. Edward Snowden zdradził, że europejskie rządy nie są tak niewinne, za jakie chciałyby uchodzić. Z ujawnionych przez niego dokumentów dowiadujemy się, że agencje wywiadowcze Niemiec, Francji, Hiszpanii i Szwecji, w ścisłej współpracy z brytyjską GCHQ od pięciu lat rozwijają techniki masowej inwigilacji internetu i połaczeń telefonicznych. Podsłuch prowadzony jest bezpośrednio na światłowodach oraz dzięki współpracy z firmami telekomunikacyjnymi. Główną rolę odgrywa GCHQ, która doradza swoim partnerom, w jaki sposób mogą omijać przepisy mające na celu ograniczenie inwigilacji i pozycji agencji wywiadowczych. Gdy europejskie rządy wyrażały oburzenie z powodu działań NSA, dyrektor James Clapper, szef amerykańskich agencji wywiadowczych, mówił, że są hipokrytami. Teraz jego zarzuty zostały poparte dokumentami ujawnionymi przez Snowdena. NSA od początku zresztą mówiła, że sama nie szpieguje mieszkańców Europy, ale otrzymuje informacje od tutejszych agencji wywiadowczych. Szwecja, która już przed pięcioma laty przyjęła przepisy pozwalające agencji wywiadowczej na podsłuchiwanie bez nakazu sądowego komunikacji przekraczającej granice kraju, milczy. Najbardziej oburzeni są Niemcy, którym nie podoba się, że NSA podsłuchiwała Angelę Merkel. Jednocześnie jednak niemiecki wywiad prowadzi szeroko zakrojony nasłuch internetu, a z dokumentów Snowdena dowiadujemy się, że w 2008 roku przedstawiciele GCHQ gratulowali Federalnej Służbie Wywiadowczej (BND) jej osiągnięć. Już wtedy Niemcy byli w stanie nasłuchiwać łącza o przepustowości 40 i 100 gigabitów na sekundę. Brytyjczycy radzili sobie jedynie z łączami 10-gigabitowymi. Brytyjczycy, którzy sami są niezwykle ważnymi partnerami dla NSA, szkolili techników francuskiego wywiadu DGSE, chwalili poziom techniczny Francuzów oraz ich współpracę z nieujawnionym operatorem telekomunikacyjnym i wyrażali chęć poszerzenia współpracy. Z roku 2008 pochodzą też raporty, w którym brytyjscy agenci omawiają przebieg współpracy i możliwości jej poszerzenia z agencjami ze Szwecji i Hiszpanii. Mają też dobre stosunki z dwiema holenderskimi agencjami MIVD (wywiad zagraniczny) i AIVD (agencja bezpieczeństwa wewnętrznego). Obie agencje są małe jak na brytyjskie standardy, ale kompetentne i wysoce zmotywowane - czytamy w ujawnionych dokumentach. Również i im Brytyjczycy służyli swoją radą. Najgorzej współpracowało się Brytyjczykom z Włochami. GCHQ narzekała na tarcia pomiędzy różnymi włoskimi agencjami oraz włoskie prawo, które jest trudne do ominięcia. « powrót do artykułu
  19. Po raz pierwszy w historii naukowcy odkryli, że grzyby - smardze grubonogie (Morchella crassipes) - są rolnikami hodującymi bakterie. Specjaliści od jakiegoś czasu wiedzą, że filamenty (wypustki) grzybów pozwalają bakteriom na szybkie przemieszczanie się. Okazuje się jednak, że wszystko ma swoją cenę. By śledzić przepływ składników odżywczych, w jednym ze scenariuszy zespół Pilar Junier z Uniwersytetu w Neuchâtel oznakował węglem-13 smardze, a w drugim Gram-ujemne bakterie Pseudomonas putida. Po 5 dniach bakterie przejęły składniki odżywcze od grzybów, jednak między 5. a 9. dniem eksperymentu liczba bakterii zaczęła spadać, a składniki odżywcze odpływały od P. putida do M. crassipes. W tym samym czasie w grzybach powstawały skleroty - ich zadaniem jest magazynowanie substancji zapasowych. Szwajcarka sądzi, że smardze najpierw hodują (dokarmiają) bakterie, a potem zbierają plon. Grzyby mogą zjadać P. putida, ale nie wiadomo dokładnie jak. Sądzimy, że w grę wchodzą enzymy trawienne. Autorzy artykułu z pisma Proceedings of the Royal Society B podkreślają, że interakcje między głównymi aktorami glebowego mikrobiomu - grzybami i bakteriami - są słabo poznane. « powrót do artykułu
  20. Machanie przez psa ogonem nie jest po prostu machaniem. Okazuje się, że psy rozpoznają i inaczej reagują na ruchy ogona w prawą i lewą stronę. Badania, których wyniki ukazały się w piśmie Current Biology, pokazują, że podobnie jak ludzie, psy mają asymetrycznie zorganizowane mózgi, a poszczególne półkule spełniają odmienne role. Najnowsze studium to pokłosie wcześniejszego badania tego samego włoskiego zespołu, które wykazało, że psy machają ogonem w prawo, gdy odczuwają pozytywne emocje (np. na widok właściciela), a w lewo, gdy emocje są negatywne (np. podczas spotkania z nielubianym/nieprzyjaznym psem). Aktywacja lewej półkuli prowadzi do wymachiwania "do prawej", a prawej do machania "do lewej". Wiedząc to, naukowcy zaczęli się zastanawiać, czy kierunek machania ogonem ma jakieś znaczenie dla innych psów. Okazuje się, że ma. W ramach eksperymentów psom wyświetlano filmy. Gdy "ochotnicy" widzieli czworonoga kręcącego ogonem w lewo, ich tętno wzrastało i pojawiały się symptomy niepokoju. Kiedy model machał w prawo, obserwowane psy pozostawały zrelaksowane. Pies patrzący na psa, w którego machaniu ogonem występuje prawostronne odchylenie - i który w związku z tym wykazuje aktywację lewej półkuli, jak gdyby doświadczał czegoś pozytywnego [...] - także się rozluźnia. Dla odmiany pies obserwujący psa machającego ogonem w lewo - a więc wykazującego aktywację prawej półkuli, jakby doświadczał czegoś negatywnego/wycofania - również przejawia reakcje lękowe [...] - opowiada Giorgio Vallortigara z Uniwersytetu w Trydencie. Vallortigara nie sądzi, by psy celowo komunikowały emocje innym psom. To raczej automatyczny produkt uboczny aktywacji półkul.
  21. Tesla Motors mocno wierzy w powodzenie samochodów elektrycznych. Firma zwiększyła właśnie zamówienia na akumulatory litowo-jonowe, których dostarcza jej Panasonic. W całym roku 2012 i 2013 Tesla zamówiła w sumie 200 milionów ogniw. Teraz okazuje się, że do roku 2017 firma chce otrzymać od Panasonika w sumie 2 miliardy ogniw. Mają one trafić do pojazdów Model S oraz nowego Model X, którego produkcja rozpocznie się w przyszłym roku. Tesla, chcąc upewnić się, że nic nie zakłóci dostaw akumulatorów, prowadzi też rozmowy z Samsungiem i LG. W przeszłości obie firmy dostarczały akumulatory do modelu Roadster. Od pewnego czasu Tesla Motors radzi sobie bardzo dobrze. Firma spłaciła rządowa pożyczkę w wysokości 465 milionów USD na dziewięć lat przed terminem, a w drugim kwartale 2013 roku odnotowała zysk. Jej obroty wyniosły 405 milionów dolarów, Tesla zaprezentowała technologię szybkiej wymiany akumulatorów, a jej Model S uzyskał najwyższą ocenę bezpieczeństwa w historii. « powrót do artykułu
  22. Abdullrazak Hossien, specjalista ds. badań klinicznych z Morriston Hospital w Swansea, został nagrodzony za symulator operowania aorty wstępującej, którego stworzenie kosztowało go 95 pensów. Pomysłowy wynalazca wykorzystał puszkę po słodyczach. Teraz jego urządzenie będzie produkowane na większą skalę, by mogli z niego korzystać stażyści i chirurdzy z całego świata. Dr Hossien spędził nad symulatorem ponad pół roku. Wystawił go w konkursie organizowanym w ramach tegorocznej konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Chirurgii Klatki Piersiowej w Wiedniu. Zgłoszone prace były oceniane przez 8 szanowanych chirurgów ze Starego Kontynentu oraz USA. Ostatecznie wytypowano 2 zwycięzców. Oprócz Hossiena doceniono wynalazcę z Włoch. Produkcją rozwiązania Brytyjczyka zajmuje się sponsor nagrody firma Ethicon. Thomas Edison mówił, że żeby coś wynaleźć, potrzeba wyobraźni i sterty śmieci. Zaprojektowałem przenośny symulator, który zmieści się w kieszeni. Da się więc ćwiczyć w pociągu, samolocie, w domu, gdziekolwiek. Uzyskałem urządzenie z puszki po słodyczach, którą można przymocować do stołu. Aorta powstała z syntetycznego materiału. Kosztowało mnie to 95 pensów. Do symulatora dołączyłem multimedialną płytę DVD z instrukcjami, które uczeń może zastosować do wszystkich procedur [operowania] aorty wstępującej. Wg Brytyjczyka, nim praktykant dojdzie do etapu operowania pod nadzorem bardziej doświadczonego chirurga, zdąży się z nimi wszystkimi zaznajomić. « powrót do artykułu
  23. Przed czterema laty bankrutująca firma Nortel wystawiła na sprzedaż swoją własność intelektualną. W skład cennego portfolio wchodziło ponad 6000 patenŧow opisujących m.in. technologię 4G. W 2011 roku Google zaoferowało za te patenty 900 milionów dolarów. Jednak ofertę wyszukiwarkowego koncernu przebiło konsorcjum o nazwie Rockstar Bidco, które zostało utworzone przez Microsoft, Apple'a, Sony, RIM-a (obecnie BlackBerry) oraz Ericssona. Zaoferowało ono 4,5 miliarda dolarów, przebijając ostateczną ofertę Google'a opiewającą na 4,4 miliarda USD. Teraz właściciele patentów postanowili je wykorzystać i rozpoczęli atak na Google'a i system Android. W ostatni piątek Rockstar Consortium wniosło osiem pozwów przed sądem federalnym. Google najprawdopodobniej zdawało sobie sprawę, że taka chwila nadejdzie. Gdy firma przegrała walkę o patenty Nortela jej główny prawnik, David Drummond, skarżył się, że współpraca Microsoftu i Apple'a to wroga, zorganizowana kampania przeciwko Androidowi. To właśnie przegrana walka o patenty Nortela skłoniła Google'a do przejęcia w 2011 roku firmy Motorola Mobility i jej portfolio patentów. Wspomniane pozwy złożono w sądzie dla Wschodniego Dystryktu Teksasu, który znany jest z przychylnego nastawienia do pozywających w sprawach patentowych. Pozwy skierowano przeciwko Google'owi, Asustekowi, HTC, Huawei, LG Electronics, Pantechowi, Samsungowi i ZTE. Samego Google'a oskarżono o naruszenie sześciu patentów. Najstarszy z nich został przyznany w 1997 roku, najnowszy w roku 2011. Jako jednego z argumentów przeciwko koncernowi użyto faktu, iż starał się o zakup patentów Nortela. Google musiał zatem znać te patenty i nie będzie mógł tłumaczyć się, że do naruszenia doszło nieświadomie. Pozostałe firmy zostały oskarżone o naruszenie sześciu lub siedmiu patentów każda. Rockstar wynajęło dwie firmy prawnicze. Obie mają doświadczenie w sprawach patentowych, obie występowały przed sądem dla Wschodniego Dystryktu Teksasu. Jedna z nich, wynajęta do pozwu przeciwko Google'owi, to Susman Godfrey, która w imieniu Paula Allena występowała przeciwko Facebookowi, Google'owi i innym. Druga firma, McKool Smith, będzie zajmowała się pozwem przeciwko partnerom Google'a. McKool Smith to firma, która z powodzeniem walczyła przeciwko głównym członkom konsorcjum Rockstar, Apple'owi i Microsoftowi. Działając przed laty w imieniu firmy VirnetX zmusiła Apple'a do wypłacenia swojemu klientowi odszkodowania w wysokości 368 milionów dolarów. Prowadziła też głośną sprawę i4i przeciwko Microsoftowi. Koncern z Redmond musiał zapłacić wówczas 290 milionów USD odszkodowania. Najnowszy sukces McKool Smith to wygranie dla swojego klienta 173 milionów USD od firmy Qualcomm. Wykorzystanie Rockstar Consortium to, jak twierdzi wielu obserwatorów, przyjęcie przez wielkie koncerny taktyki "troli patentowych". Takie miano zyskały niewielkie firmy, które odkupowały patenty po to, by wyszukiwać i pozywać firmy - szczególnie te wielkie i bogate - o ich naruszenie. Skądinąd wiadomo, że Rockstar Consortium zatrudnia kilkadziesiąt osób, a znakomita większość to byli pracownicy Nortela. Są wśród nich eksperci od inżynierii wstecznej, którzy wyszukują przypadki naruszenia patentów należących do Rockstar. Sama firma jest bezpieczna, gdyż niczego nie produkuje, zatem nie grozi jej, iż sama zostanie pozwana o naruszenie jakichś patentów. Rockstar to niezależna firma i jej działania nie obciążają Apple'a czy Microsoftu. Oni mogą z kamienną twarzą powiedzieć 'to niezależna firma. Nie kontrolujemy jej'. I, przynajmniej częściowo, to prawda - mówi prawnik Thomas Ewing. Podobnego zdania jest szef Rockstara, który twierdzi, że wszelkie umowy zawarte przez Apple'a czy Microsoft, a dotyczące patentów tych firm nie odnoszą się do Rockstara. Jesteśmy osobną firmą. Ich sprawy nas nie dotyczą. Rynek smartfonów jest niezwykle konkurencyjny i obiecujący. Od czasu pojawienia się iPhone'a minęło sześć lat, Android wszedł na rynek przed pięciu laty, a sytuacja wciąż jest niezwykle dynamiczna i żaden z obecnych graczy, biorąc pod uwagę historię HTC czy BlackBerry, nie może być pewnym swego.
  24. Za około 30 milionów lat w Drogę Mleczną uderzy Obłok Smitha, olbrzymi obłok wodoru, któr pędzi w naszym kierunku z prędkością ponad 241 km/s. Obłok Smitha ma długość około 9800 lat świetlnych, a jego szerokość oszacowano na około 3300 lat świetlnych. Masa obłoku jest co najmniej milion razy większa od masy Słońca. Astronomowie dowiedzieli się właśnie, dlaczego obłok przetrwa spotkanie z naszą galaktyką, podobnie jak przetrwał je w przeszłości. Głęboko we wnętrzu obłoku odkryto pole magnetyczne. Może ono wyjaśniać, dlaczego obłoki o dużej prędkości (HVC) wychodzą niemal bez szwanku ze spotkań z galaktykami. Niemal, gdyż stają się one zaczątkiem nowych gwiazd. Zanim jednak obłok dotrze do Drogi Mlecznej będzie musiał przetrwać spotkanie z halo galaktycznym. Halo galaktyczne ma temperaturę miliona stopni i powinno rozerwać obłok wodoru zanim dotrze on do dysku galaktyki. Nowe obserwacje ujawniły, że jeden z obłoków jest właśnie rozrywany, ale otaczające go pole magnetyczne powinno pomóc mu przetrwać - mówi Alex Hill, astronom z australijskiego CSIRO. HVC, mimo że bardzo masywne, są niezwykle delikatnymi strukturami i symulacje komputerowe wykazały, że nie powinny przetrwać spotkania z halo galaktycznym. Od dawna mamy problem ze zrozumieniem, w jaki sposób HVC mogą dotrzeć do dysku galaktyki. Istnieją mocne podstawy by sądzić, że to właśnie pole magnetyczne chroni je przed spaleniem w halo - dodaje Hill. Pochodzenie pola magnetycznego Obłoku Smitha wciąż pozostaje tajemnicą. Hill i jego zespół twierdzą, że pole to jest zbyt duże, by mogło uformować się wraz z obłokiem. Prawdopodobnie zostało ono powiększone podczas podróży przez halo - mówi uczony. Halo Drogi Mlecznej może mieć średnicę nawet 300 000 lat świetlnych. Obłok Smitha znajduje się w odległości około 8000 lat świetlnych od dysku galaktyki. Gdy Obłok Smitha uderzy w dysk może doprowadzić do powstania pierścienia jasnych gwiazd podobnego do Pasa Goulda. « powrót do artykułu
  25. Pieczenie czarnych jagód zmienia zawartość polifenoli - poziom niektórych z nich rośnie, innych spada. Jedzenie jagód powiązano z korzystnymi oddziaływaniami zdrowotnymi, np. ograniczeniem ryzyka chorób serca czy stanu zapalnego. Badania sugerują, że odpowiadają za to polifenole. Ponieważ ludzie nie zawsze jedzą surowe owoce, warto sprawdzić, jak obróbka wpływa na ich właściwości. Wcześniej wykazano, że wyciskanie soku czy puszkowanie obniżają stężenie polifenoli o 22-81%. Dotąd jednak nie badano zawartości tych związków w jagodach wykorzystanych w różnego rodzaju wypiekach. By uzupełnić tę lukę w wiedzy, zespół Any Rodriguez-Mateos z Uniwersytetu Medycznego w Düsseldorfie zajął się stabilnością antocyjanów, procyjanidyn, flawonoli i kwasów fenolowych podczas gotowania, odstawiania do wyrośnięcia i pieczenia. Naukowcy posłużyli się wysokosprawną chromatografią cieczową z detektorem fluorescencyjnym i spektrofotometrem UV-VIS. Okazało się, że poziom antocyjanów spadał o 10-21%. Choć nie zaobserwowano znaczących zmian w procyjanidynach ogółem, nastąpił wzrost zawartości procyjanidyn o mniejszej wadze cząsteczkowej i spadek cięższych oligomerów. Poziomy kwertecyny, a także kwasów ferulowego i kawowego utrzymały się, a stężenie kwasu chlorogenowego wzrosło. Naukowcy sądzą, że dobra retencja polifenoli może być skutkiem użycia drożdży, które podczas pieczenia działają jak czynnik stabilizujący. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...