Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Zdaniem biologów ewolucyjnych z University of Adelaide ludzie od tysięcy lat oszukują się, że są bardziej inteligentni od zwierząt. Coraz więcej badań przeczy jednak tej tezie. Od tysięcy lat różne autorytety, od religijnych po naukowe, do znudzenia powtarzają, że ludzie są wyjątkowi, gdyż są najbardziej inteligentnymi ze zwierząt - mówi doktor Arthur Saniotis z Wydziału Nauk Medycznych. Dowody naukowe świadczą jednak o tym, że zwierzęta posiadają zdolności poznawcze, które przewyższają zdolności ludzi - dodaje. Jego zdaniem koncepcja ludzi inteligentniejszych od zwierząt narodziła się przed 10 000 lat, gdy pojawiło się rolnictwo. Wzmocniła się w momencie powstania zorganizowanych wierzeń religijnych, które traktują człowieka jako koronę stworzenia. Profesor Maciej Hennenberg, specjalista w zakresie antropologii i anatomii porównawczej mówi, że zwierzęta posiadają zdolności, których nie rozumiemy. Fakt, że one mogą nie rozumieć nas, tak jak my nie rozumiemy ich, nie oznacza, że poziom naszej inteligencji jest różny. Sama inteligencja jest po prostu różna. Jeśli będzie się z nami próbował skontaktować obcokrajowiec, który będzie używał niedoskonałej, błędnej wersji naszego języka, to odniesiemy wrażenie, że nie jest zbyt inteligentny. Jednak rzeczywistość wygląda inaczej - stwierdza. Zdaniem naukowca zwierzęta posługują się innymi rodzajami inteligencji, których nie doceniamy, gdyż jesteśmy zafiksowani na języku i technologi. Wśród tych nierozumianych przez nas rodzajów są m.in. inteligencja społeczna i motoryczna (kinestetyczna). Niektóre ssaki, jak na przykład gibbony, wydają ponad 20 różnych dźwięków o różnych znaczeniach, które umożliwiają im komunikację w gęstwinie. A fakt, że nie budują domów, nie oznacza, że są mniej inteligentne. Domy nie są im potrzebne. Wiele czworonogów pozostawia na swoim terenie złożone infomacje zapachowe, niektóre mają specjalne gruczoły zapachowe. Ludzie, ze swoim ograniczonym zmysłem węchu, nie są w stanie odebrać złożoności tych zapachów, a mogą być to informacje równie bogate, jak informacje graficzne - dodaje uczony. Naukowiec przypomina, że domowe zwierzęta potrafią zakomunikować nam swoje potrzeby i skłonić nas, byśmy zrobili to, czego chcą. Świat zwierząt jest znacznie bardziej złożony niż chcemy to przyznać - mówi.
  2. Chińczycy stworzyli kapsułkę, która może wykrywać w treści żołądkowej niewielkie ilości krwi. Wyniki analizy chemicznej są automatycznie przekazywane do zewnętrznego urządzenia, umożliwiając zdiagnozowanie wczesnego nowotworu żołądka. Hongying Liu, Panpan Qiao, Xueli Wu, Lan Zhu, Xitian Pi i Xiaolin Zheng z Uniwersytetu w Chongqing przystosowali kapsułkę do endoskopii. Jak wyjaśniają, jest ona zabezpieczona kwasoodpornym, nietoksycznym poliwęglanem. Wewnątrz znajdują się czujnik, bezprzewodowy nadajnik oraz zasilacz. Podczas testów zademonstrowano niezawodność tego rozwiązania. Dolną granicę jego możliwości wyznacza stężenie rzędu 6 mikrogramów na litr cieczy. Krew utajoną wykrywa się zwykle w kale pacjentów. Ważne jednak, by wiedzieć, co jest źródłem krwawienia - żołądek czy jelito. Zmodyfikowana kapsułka pozwala na takie różnicowanie. « powrót do artykułu
  3. Chiński rząd zabronił instytucjom finansowym przeprowadzania transkacji bitcoinami. To pierwszy krok w kierunku uregulowania obrotu wirtualną walutą, która w ostatnim czasie stała się niezwykle popularna w Państwie Środka. Urzędnicy banku centralnego i czterech innych agent rządowych podkreślili, że używanie bitcoinów jest ryzykowne. Mimo to, nie zabroniono osobom indywidualnym używania bitcoinów. Myślę, że to rozsądne pozytywne stanowisko. To pokazuje, że bitcoin może być ogólnie akceptowaną walutą - mówi Zennon Kapron z firmy konsultingowej Kapronasia. Po decyzji chińskich urzędników wartość bitcoinów na chińskiej giełdzie spadła o 20% w stosunku do juana. Sytuacja może jednak szybko ulec zmianie, gdyż wirtualna waluta podlega dużym wahaniom. « powrót do artykułu
  4. Depresja matek zmienia wzorce rozwoju mózgu płodu. Dzieci rodziców z depresją same znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka depresji (działają tu zarówno czynniki genetyczne, jak i środowiskowe). Występują u nich także zmiany w ciele migdałowatym, strukturze odpowiedzialnej za regulację emocji. Ponieważ w ramach wcześniejszych badań zajmowano się starszymi dziećmi, nie dało się stwierdzić, kiedy do nich doszło. Zespół dr Anqi Qiu z Narodowego Uniwersytetu Singapurskiego postanowił uzupełnić tę lukę w wiedzy. Naukowcy zebrali grupę 157 ciężarnych, które w 26. tygodniu ciąży wypełniły kwestionariusz dot. depresji. W ciągu 2 tygodni po porodzie noworodki poddano zaś badaniu rezonansem magnetycznym oraz obrazowaniu tensora dyfuzji. Okazało się, że amygdala wyglądało podobnie, bez względu na status depresyjny matki. W przypadku dzieci kobiet z dużym natężeniem symptomów depresyjnych w prawym ciele migdałowatym stwierdzono jednak obniżoną łączność strukturalną, np. anizotropię frakcjonowaną (przypomnijmy, że FA może osiągać wartości od 0 do 1, gdzie 0 oznacza strukturę izotropową, czyli wykazującą we wszystkich kierunkach te same właściwości fizyczne, a 1 strukturę anizotropową - z różnymi właściwościami fizycznymi - gdzie dyfuzja cząsteczek wody może zachodzić tylko w jednym kierunku). Jednym słowem - mikrostruktura amygdala potomstwa kobiet chorych na depresję była nieprawidłowa. Singapurczycy ustalili, że tendencja do nieprawidłowego działania ciała migdałowatego może być przekazywana z matki na dziecko w czasie życia płodowego. Autorzy artykułu z pisma Biological Psychiatry podkreślają, że wg nich, interwencje wymierzone w matczyną depresję powinny się rozpoczynać na wczesnych etapach ciąży. « powrót do artykułu
  5. Zgodnie z przewidywaniami Komisja Europejska wyraziła zgodę na przejęcie przez Microsoft wydziału Nokii odpowiedzialnego za produkcję i sprzedaż telefonów komórkowych oraz smartfonów. Komisja uznała, że transakcja nie zaszkodzi konkurencyjności, szczególnie dlatego, że zakresy działania obu firm pokrywają się w niewielkim stopniu, a ponadto połącznie obecnych zasobów Microsoftu z przejmowanymi zasobami Nokii nie doprowadzi do wykluczenia konkurencji z rynku. KE podkreśliła, że na rynku tabletów i smartfonów Microsoft i Nokia muszą mierzyć się z kilkoma silnymi konkurentami, takimi jak Samsung i Apple, którzy po połączeniu sił przez obie firmy nadal będą z nimi konkurowali. Niedawno zgodę na transakcję pomiędzy Microsoftem a Nokią wydały władze USA. Umowa zostanie sfinalizowana na początku przyszłego roku. « powrót do artykułu
  6. Wzrastająca przez wychwyt CO2 kwasowość wody nasila poziom lęku u ryb. Coraz więcej dowodów wskazuje na to, że absorpcja antropogenicznego dwutlenku węgla przez oceany prowadzi do spadku pH wód powierzchniowych. Zakwaszanie skutkuje zaburzeniem wzrostu muszli i szkieletów pewnych zwierząt, ale o innych konsekwencjach, np. behawioralnych, wiadomo niewiele. Amerykańsko-kanadyjski zespół jako pierwszy zademonstrował, że rosnąca kwasowość prowadzi do nasilenia lęku u młodych karmazynów pacyficznych. Za pomocą specjalnego systemu śledzącego biolodzy porównywali kontrolną grupę ryb z normalnej wody morskiej oraz karmazyny żyjące w wodzie o podwyższonej kwasowości (dopasowanej do poziomu przewidywanego na koniec XXI w.). Określano preferencje ryb w zakresie pływania w jasnych bądź ciemnych rejonach akwarium testowego. Autorzy artykułu z pisma Proceedings of the Royal Society B (Biological Sciences) stwierdzili, że przedstawiciele grupy kontrolnej stale przemieszczali się między oświetlonymi i zacienionymi okolicami. Kiedy jednak rybom podano substancję wywołującą lęk, wolały cień i z rzadka można je było zobaczyć w pełnym świetle. Oznacza to, że preferowanie cienia jest wskaźnikiem nasilonego niepokoju. Realizując kolejne etapy eksperymentu, zespół zauważył, że po tygodniu przebywania w zakwaszonej wodzie młode karmazyny także preferowały ciemności, co sugerowało podwyższony poziom lęku. Co więcej, osobniki te pozostawały zalęknione nawet tydzień po przeniesieniu do akwarium z normalnym poziomem CO2. Dopiero po 12. dniu mieszkania w takich warunkach karmazyny zaczynały się zachowywać jak ryby z grupy kontrolnej. Wystawienie na oddziaływanie zakwaszonej wody zmienia stężenia jonów we krwi (zwłaszcza Cl- i HCO−3), co odwraca przepływ jonów przez receptory GABAA. Wskutek tego dochodzi do zmiany aktywności neuronów i zachowania. Martín Tresguerres z Instytutu Oceanografii Ellen Scripps podkreśla, że zachowania lękowe stanowią problem dla młodych karmazynów, które żyją w bardzo dynamicznych środowiskach, takich jak lasy krasnorostowe (zapewniają one zmienne warunki oświetleniowe). Jeśli zachowanie zaobserwowane w laboratorium przekłada się na zachowania występujące w naturze podczas zakwaszenia wody, może to oznaczać, że zamiast badać otoczenie, młode karmazyny spędzają więcej czasu w cieniu. Spośród negatywnych skutków tego zjawiska warto wymienić choćby skrócony czas żerowania czy zmiany w zakresie rozpraszania. Zmiany w działaniu receptorów GABAA pod wpływem zakwaszenia zostały po raz pierwszy opisane przez Phila Mundaya (Uniwersytet Jamesa Cooka), Görana Nilssona (Uniwersytet w Oslo) i współpracowników, którzy stwierdzili, że w takich warunkach u błazenków zawodzi powonienie. Tresguerres i inni wykazali teraz, że do listy biologicznych funkcji podatnych na wzrost kwasowości należy również dopisać zachowania lękowe. Na zamieszczonych niżej filmach uwieczniono ryby z grupy kontrolnej (góra) i testowej (dół). « powrót do artykułu
  7. Zespół profesora Shouchenga Zhanga z Uniwersytetu Stanforda ma nadzieję, że nowy teoretycznie opracowany materiał umożliwi bezstratne przesyłanie prądu w temperaturze pokojowej i wyższej. Naukowcy są bardzo ostrożni i nie określają stanenu - bo tak nazwali swój materiał - nadprzewodnikiem pracującym w temperaturze pokojowej, jednak ma on bardzo podobne właściwości. Stanen to dwuwymiarowa warstwa cyny. Stąd jego nazwa, pochodząca od łacińskiego stannum. To nie jest nadprzewodnik, gdyż w zasadniczy sposób różni się od tych materiałów, przewodzi elektryczność ze 100-procentową skutecznością jedynie na krawędziach. Wnętrze materiału jest izolatorem - podkreśla profesor Zhang. W praktyce zatem wstążki stanenu zachowują się jak dwie nadprzewodzące linie, z których każda jest umieszczona na jednej z krawędzi wstążki. Opór, a co za tym idzie strata przesyłanego ładunku, pojawia się jedynie na końcu wstążki, gdzie musi być ona podłączona np. do obwodów tracydyjnego układu. Główna różnica pomiędzy stanenem a tradycyjnym przewodnikiem polega na tym, że w przewodniku całkowity opór wzrasta liniowo wraz z jego długością. W przypadku stanenu opór pojawia się na końcach, zatem jest stały, niezależnie od długości - dodaje Zhang. W Chinach i Niemczech trwają obecnie prace, których celem jest uzyskanie stanenu, potwierdzenie jego właściwości i opracowanie metod jego produkcji. Profesor Zhang ma nadzieję, że praktyka potwierdzi teorię. Jego zespół już kilkukrotnie dobrze przewidywał właściwości izolatorów topologicznych, czyli materiałów, które przewodzą prąd tylko na powierzchni. Uczeni ze Stanforda stwierdzili w ostatnim czasie, że tellurek ołowiu i kilkanaście innych stopów to izolatory topologiczne, które charakteryzują się 100-procentowym przewodnictwem w niskich temperaturach. Wszystkie obliczenia znalazły eksperymentalne potwierdzenie. Profesor Zhang przypomina, że wszystkie znane nam nadprzewodniki zostały odkryte na drodze eksperymentów, a nie teoretycznych obliczeń. Inaczej ma się sprawa z topologicznymi izolatorami. Wszystkie one zostały najpierw odkryte na drodze teoretycznej, a później potwierdzone eksperymentalnie. Z obliczeń, jakie przeprowadzili Zhang i Yong Xu z Tsinghua University wynika, że gdy wzbogacimy dwuwymiarową warstwę cyny atomami fluoru, to 100-procentową efektywność przewodzenia prądu na krawędziach osiągniemy w temperaturach sięgających nawet 100 stopni Celsjusza. « powrót do artykułu
  8. Geolodzy z Uniwersytetu George'a Masona w Waszyngtonie i Centrum Badań Speleoarcheologicznych Sotterranei di Roma pracują nad stworzeniem mapy starożytnych tuneli pod stolicą Włoch. Wszystko po to, by zahamować zapadanie się miasta. Obecnie prace koncentrują się na 3 rejonach najbardziej zagrożonej południowo-wschodniej części Rzymu. Warto dodać, że tylko w tym roku w podziemnych czeluściach zniknęły aż 83 obiekty - zarówno budynki, jak i ulice. Specjaliści oceniają stan tuneli za pomocą skanerów 3D (przed zejściem do labiryntu zachowują, oczywiście, wszelkie środki ostrożności). Zespół natknął się już na łuszczące się sufity czy zapadnięcia Niektóre nie dochodzą do poziomu ulicy, ale są zlokalizowane niebezpiecznie blisko niego. Tunele powstały z powodów architektonicznych - w ten sposób uzyskano tuf na bloczki do budowy Wiecznego Miasta, zaś popiół wulkaniczny wykorzystywano jako główny składnik zaprawy murarskiej. Górnicy kopali poza Rzymem, ale metropolia szybko się rozrosła, zajmując także rejony wydobywcze. Jak wyjaśnia dr Giuseppina Kysar Mattietti, budowniczowie nie zaniechali jednak swego procederu, wiedząc, że jeśli tunele będą wąskie, znajdującym się nad nimi budynkom nadal nie zabraknie podparcia. Niestety, z biegiem lat wietrzenie i ludzie szukający skał do nowych budynków zrobili swoje, niebezpiecznie poszerzając korytarze. Dr Kysar Mattietti podkreśla, że duża część starożytnego Rzymu znajduje się obecnie pod poziomem ulicy. Stąd jej nawiązania do podwójnej rzeczywistości. Amerykanka uważa, że sporządzenie profesjonalnej mapy jest bardzo ważne, bo jak dotąd to sami mieszkańcy partyzancko łatali pojawiające się w różnych miejscach dziury. Najczęściej bierze się po prostu dużą plastikową torbę, wypełnia cementem i wtyka do otworu. Odkąd [tunele] przestały służyć do czegokolwiek [wcześniej bywały np. katakumbami, schronami przeciwlotniczymi czy pomieszczeniami do hodowli grzybów], ludzie zaczęli zapominać o czymś, co mogło stanowić problem. Z mapą ryzyka Ratusz będzie mógł zadecydować, jakie ewentualnie działania podjąć w danej lokalizacji. « powrót do artykułu
  9. Wyniki około połowy badań klinicznych prowadzonych w USA nie są publikowane. Do takiego wniosku doszła Agnes Dechartres, epidemiolog z Uniwersytetu Paris Descartes. Jej zdaniem to poważny problem dla nauki. Amerykańskie prawo wymaga, by wyniki badań klinicznych leków, które zostały zatwierdzone przez FDA trafiły do bazy danych ClinicalTrials.gov. Naukowcy, którzy w ciągu roku od zakończenia badań nie prześlą tam swojej publikacji, ryzykują utratą rządowych grantów oraz grzywną w wysokości 10 000 USD za każdy dzień zwłoki. Jednak ClinicalTrials.gov nie powstała z zamiarem zastąpienia tradycyjnych publikacji, w których zwykle znajdują się dłuższe opisy metod badawczych i wyników. Ponadto uczeni dokonujący szeroko zakrojonych przeglądów na temat danego leku sięgają właśnie do tradycyjnych publikacji. Agnes Dechartres wybrała 600 przypadkowych publikacji ze wspomnianej bazy i stwierdziła, że jedynie 50% z nich ukazało się drukiem. Z tego powodu informacja o badaniach nie trafia do zainteresowanych osób. Ponadto Dechartres i jej zespół zauważyli różnice w danych znajdujących się w ClinicalTrials.gov oraz w publikacjach papierowych. Dla tych badań, których wyniki ukazały się w obu źródłach kompletna informacja o skutkach ubocznych danego leku znajdowała się w 73% publikacji w bazie danych i 45% publikacji papierowych. Jeśli zaś chodzi o bardzo poważne skutki uboczne, to szczegółowo opisano je w 99% przypadków w bazie danych i 71% w wydawnictwach papierowych. Szczegółowe informacje o skuteczności leków znalezono w 79% publikacji elektroniczych i 69% odpowiadających im publikacji papierowych. Generalnie rzecz biorąc dane umieszczane w ClinicalTrials.gov były bardziej szczegółowe. Istnieją ważne przyczyny, dla których informacje o wielu badaniach nie trafiają do czasopism. Jedną z nich może być odrzucenie publikacji przez redakcję. Inną, wyniki uzyskane przez naukowców. Jeśli stwierdzą oni w czasie badań, że ich środek nie działa lepiej niż placebo, to z mniejszym prawodpodobieństwem będą pisali na ten temat artykuł i starali się o jego zamieszczenie na łamach czasopisma. Takie zjawisko jest niekorzystne dla nauki, specjalistów i pacjentów. Jeśli bowiem nie otrzymujemy również informacji o porażkach, to powstaje wrażenie, że znaczna część badań kończy się sukcesem. Lekarze nie wiedzą o wielu skutkach ubocznych, a naukowcy niepotrzebnie prowadzą prace, w których powtarzają błędy poprzedników. Niektórzy obawiali się, że tam, gdzie badania kliniczne są całkowicie finansowane z prywatnych funduszy, przemysł będzie starał się nie informować o przedsięwzięciach, które zakończyły się porażką. Jednak przypuszczenie to nie znalazło potwierdzenia w faktach. Niezależnie od źródła finansowania, wyniki badań klinicznych z równym prawdopodobieństwem nie trafiały do publikacji papierowych. Sama ClinicalTrials.gov również nie jest doskonała. Badania prowadzone w ramach I fazy testów klinicznych nie muszą być w niej publikowane. Podobnie jak badania, które w całości przeprowadzono poza USA. Nowe przepisy, które przed kilkoma miesiącami trafiły do Kongresu, powinny to zmienić. Na świecie istnieją też inne rejestry, jak na przykład International Clinical Trials Registry Platform. Zawiera ona m.in. dane z ClinicalTrials.gov i kilkunastu innych baz. Jednak baza amerykańska jest wciąż największa.
  10. Archeolodzy odkopali w Jerozolimie pierwsze ruiny z czasów dynastii hasmonejskiej, uzupełniając w ten sposób ważną lukę w historii. Dynastia hasmonejska została założona w 148 roku p.n.e. przez Szymona Machabeusza i panowała do roku 37 p.n.e kiedy to rządy objął Herod Wielki, założyciel dynastii herodiańskiej. Ruiny odkopano na parkingu centrum Givati, które znajduje się w Mieście Dawida, najstarszej części Jerozolimy. Trwające tam od wielu lat wykopaliska odsłoniły wiele wyjątkowych zabytków. Jednak pomimo intensywnych prac prowadzonych na terenie Jerozolimy dotychczas nie odkryto ruin z czasów hasmonejskich. Udało się to dopiero archeologom Doronowi Ben Amiemu i Yanie Tchekhanovets. Hasmonejskie miasto, które dobrze znamy z opisów Józefa, nagle ukazało się naszym oczom - mówią odkrywcy. Józef Flawiusz opisał znane mu miasto w "Wojnie żydowskiej" oraz "Dawnych dziejach Izraela". Niektórzy archeolodzy wykorzystują świadecto Flawiusza podczas swojej pracy. Na budynek z czasów dynastii hasmonejskiej trafiono przed kilkoma miesiącami. Prowadzone prace ujawniły jego rozmiary. Ma on 4 metry wysokości, 64 metry kwadratowe powierzchni i ściany o grubości 1 metra. Wewnątrz znaleziono ceramikę i monety. Dzięki nim stwierdzono, że budynek pochodzi z początku II wieku przed Chrystusem. « powrót do artykułu
  11. Wyobrażaniu sobie słonecznego dnia czy kruczoczarnej nocy prowadzi do takich zmian w rozszerzeniu źrenicy, jakbyśmy się rzeczywiście znaleźli w takim otoczeniu. Bruno Laeng i Unni Sulutvedt z Uniwersytetu w Oslo przeprowadzili serię eksperymentów. Na początku ochotnicy patrzyli na ekran, na którym wyświetlano trójkąty o różnym poziomie jasności. Później mieli je sobie wyobrażać. Okazało się, że stopień rozszerzenia źrenicy odpowiadał pierwotnej jasności. Gdy badani przywoływali w myślach obraz jaśniejszych trójkątów, źrenica była bardziej zwężona, a przy wizjach z ciemniejszymi figurami bardziej rozszerzona. W kolejnych eksperymentach Norwegowie odkryli, że średnica źrenicy zmieniała się, gdy wolontariuszy poproszono o wyobrażenie słonecznego nieba, ciemnego pomieszczenia oraz twarzy w słońcu vs. w cieniu. Wyglądało to jak przygotowanie do przeżycia określonych scenariuszy. Ponieważ ludzie nie potrafią dowolnie zwężać źrenic, występowanie dostosowania do wyobrażonego światła stanowi silny dowód na to, że reprezentacja mentalna to proces bazujący na stanach mózgu podobnych do wywołanych przez rzeczywistą percepcję. « powrót do artykułu
  12. Ludzie, którzy regularnie ćwiczą, bardziej kreatywnie myślą. Mając na uwadze to, że wybitni twórcy, np. Tomasz Mann, zanim siedli do pisania, udawali się na spacer, zespół prof. Lorenzy Colzato z Uniwersytetu w Lejdzie postanowił sprawdzić, czy regularny ruch może sprzyjać 2 aspektom twórczości: 1) myśleniu konwergencyjnemu i 2) dywergencyjnemu (myślenie konwergencyjne to posługiwanie się wiedzą i logiką, by wybrać najlepsze rozwiązanie problemu, a myślenie dywergencyjne oznacza zdolność podawania jak największej liczby niezwykłych, ale nadal poprawnych rozwiązań problemu). Psycholodzy badali osoby, które były aktywne fizycznie co najmniej 4 razy w tygodniu oraz ludzi niećwiczących regularnie. W Teście Alternatywnych Zastosowań ochotnicy musieli spisać jak najwięcej zastosowań dla długopisu. Później przyszła kolej na Test Odległych Skojarzeń, gdzie badanym prezentowano 3 wyrazy, np. czas, włos i pasmo, a ci musieli znaleźć słowo odzwierciedlające ich powiązania, w tym wypadku "długi". W przypadku drugiego zadania ochotnicy, którzy regularnie ćwiczyli, wypadali lepiej od drugiej grupy. Sądzimy, że ruch jest dobry dla giętkiego myślenia, ale tylko wtedy, gdy ciało jest nawykłe do aktywności. W innym razie duża część energii na twórcze myślenie idzie na sam ruch. Regularne ćwiczenie może zatem działać jak wzmacniacz poznawczy, sprzyjający kreatywności w niekosztowny i zdrowy sposób. « powrót do artykułu
  13. Naukowcy z University of Hawaii odkryli u wybrzeży wyspy Oahu wielki japoński okręt podwodny z czasów drugiej wojny światowej. Supernowoczesna jednostka I-400 została zatopiona w 1946 roku przez Amerykanów, którzy obawiali się, że zastosowane w niej technologie wpadną w ręce Rosjan. Odkrycie zaskoczyło naukowców. Przeprowadzone badania wskazywały bowiem, że okręt leży znacznie dalej od wyspy. To pierwsza z trzech tego typu jednostek, jakie powstały. To unikatowe historyczne znalezisko - mówi Terry Kerb z Hawaii Undersea Research Laboratory. I-400 czyli okręty należące do klasy Sen-Toku miały długość 122 metrów i były największymi okrętami podwodnymi do czasu wprowadzenia w latach 60. jednostek o napędzie atomowym. Japońskie okręty mogły bez ponownego tankowania opłynąć kulę ziemską dookoła i jeszcze zostałoby im paliwa na połowę takiej podróży. Zabierały na pokład 3 bombowce, który były gotowe do startu niemal natychmiast po wynurzeniu się okrętu. Każdy z bombowców przenosił 816 kilogramów bomb. I-400 były więc w stanie zagrozić kontynentalnym Stanom Zjednoczonym. Możliwość przeprowadzenia nalotu z pokładu okrętu podwodnego dalekiego zasięgu to była taktyczna zmiana w sposobie walki okrętów podwodnych - mówi James Delgado z prowadzonego przez NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) programu Maritime Heritage. Odnaleziona właśnie jednostka była jednym z zaledwie pięciu japońskich okrętów podwodnych, które wpadły w ręce Amerykanów. Okręt został przetransportowany do Pearl Harbor, gdzie eksperci poddali go szczegółowej inspekcji. Dużym zainteresowaniem cieszył się jego olbrzymi wodoszczelny hangar, dzięki któremu 20 lat później jednoski US Navy zostały wyposażone w przedziały dla rakiet balistycznych. W 1946 roku ZSRR zaczął domagać się, na podstawie traktatu kończącego wojnę, dostępu do japońskich okrętów. Amerykanie zatopili je i poinformowali Moskwę, że nie wiedzą, gdzie znajdują się japońskie jednostki. I-400 został znaleziony w sierpniu na głębokości 700 metrów. O odkryciu poinformowano dopiero teraz, po konsultacjach z amerykańskim Departamentem Stanu i rządem Japonii.
  14. Neandertalczycy organizowali swoją przestrzeń domową podobnie do współczesnych ludzi. Antropolodzy z Uniwersytetu Kolorado w Denver prowadzili wykopaliska zawalonego schroniska skalnego Riparo Bombrini w północno-zachodnich Włoszech, gdzie najpierw żyli neandertalczycy, a później wcześni ludzie i badając warstwy odpowiadające tym pierwszym, zauważyli, że sprawiali oni zdobycz, wykonywali narzędzia i siadywali wokół paleniska w różnych częściach jaskini. W przyszłości, by porównać organizację przestrzeni obu grup, naukowcy zajmą się wyższymi warstwami osadów. Pokutował pomysł, że u neandertalczyków brakowało zorganizowanego wykorzystania przestrzeni, czegoś zawsze przypisywanego ludziom. My [tymczasem] odkryliśmy, że neandertalczycy nie rzucali swoich rzeczy, gdzie popadnie, ale byli zorganizowani i celowi, jeśli chodzi o przestrzeń domową - podkreśla prof. Julien Riel-Salvatore. Jak informują autorzy artykułu z Canadian Journal of Archaeology, na stanowisku występują 3 warstwy neandertalskie. Najwyższy poziom odpowiadał prawdopodobnie stanowisku do zabijania i oporządzania zdobyczy. Poziom środkowy spełniał funkcje długoterminowego obozowiska, a najniższy - bazy krótkoterminowej. W tylnej części górnego poziomu antropolodzy natrafili na dużą liczbę szczątków zwierzęcych. W sekwencji odkryliśmy [także] ochrę, ale nie jesteśmy pewni, do czego służyła. Neandertalczycy mogli ją wykorzystywać do barwienia skór, klejenia, odkażania albo nawet celów symbolicznych. W środkowej warstwie artefakty były zorganizowane inaczej. Kości zwierzęce były skupione raczej z przodu niż z tyłu jaskini, podobnie zresztą jak kamienne narzędzia. Palenisko ulokowano 0,5-1 m od ściany, dzięki czemu ciepło ognia mogło swobodnie cyrkulować po schronisku. Gdy wytwarzasz kamienne narzędzia, powstaje dużo odłamków, których nie powinno być w uczęszczanych rejonach, bo grozi to zranieniem. Bez wątpienia z tyłu jaskini w pobliżu ogniska jest mniej kamiennych artefaktów. Najniższa warstwa została najsłabiej poznana, bo odsłoniono niewielką jej część. Więcej kamiennych artefaktów znaleziono w wejściu do schroniska, co sugeruje, że narzędzia produkowano w miejscu oświetlonym przez słońce. Fragmenty muszli mogą wskazywać, że neandertalczycy korzystali z bogactw morza. Riel-Salvatore, autor wielu badań dotyczących neandertalczyków, podkreśla, że byli oni o wiele bardziej rozwinięci, niż nam się wydaje. Nawet organizując przestrzeń domową, posługiwali się pewną logiką. « powrót do artykułu
  15. Rosyjska firma Android Technics pokazała Cosmobota - humanoida przeznaczonego do pracy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - który powstał na zlecenie Roskosmosu. Urządzenie ma trafić na ISS w 2014 lub 2015 roku. Cosmobot SAR-401 to rozwinięta wersja Cosmobota SAR-400, w którego istnienie wielu wątpiło, gdyż Rosjanie nigdy go nie pokazali. Urządzenie ma wyręczyć astronautów w większości najbardziej niebezpiecznych prac na ISS, tych związanych z wyjściem na zewnątrz stacji. Nie mam wątpliwości, że wykorzystanie robotów podczas spacerów w przestrzeni kosmicznej będzie wielkim krokiem naprzód. Podczas takiego spaceru zużywamy olbrzymie ilości zasobów, musimy czymś oddychać, musimy dokładnie sprawdzić kombinezony. Wszystko trzykrotnie sprawdzamy, bo nie chcemy nikogo stracić podczas spaceru - mówił niedawno astronauta z NASA Cady Coleman. Rosyjski Cosmobot jest kopią amerykańskiego urządzenia Robonaut 2, którego twórcami są NASA i General Motors. Podobnie jak amerykański odpowiednik składa się z torsu, ramiom i głowy. Robonaut ma wkrótce zyskać parę nóg i nowe baterie, dzięki którym będzie mógł się przemieszczać. Rosyjski robot ma jednak poważną przewagę nad Robonautą. Może pracować poza stacją. Już teraz jest odporny jest na oddziaływanie promieniowania kosmicznego. Robonaut obecnie mógłby być wykorzystany tylko na pokładzie ISS. Cosmobot SAR-401 może wykonać 90% zadań, jakie wykonują ludzie podczas spacerów w przestrzeni kosmicznej. Urządzenie jest zdalnie kontrolowane przez człowieka, ma też zainstalowane układy odpowiedzialne za większą precyzję ruchów. Obecnie na ISS zainstalowane jest automatyczne ramię CanadaArm2, za pomocą którego można wykonywac pewne prace poza stacją. Ramię zamontowane jest po amerykańskiej stronie ISS i nie sięga do strony rosyjskiej, zatem tam wszelkie prace konserwacyjne muszą być wykonywane przez ludzi. Wkrótce jednak to się zmieni. W przyszłym roku na rosyjskim segmencie ma zoastać zainstalowane European Robotic Arm. Będzie ono mniejsze i zgrabniejsze niż Canadarm2. Rosyjskie i europejskie pojazdy dokują do ISS automatycznie, gdy tymczasem Canadarm2 zostało zaprojektowane do pomocy w ręcznym dokowaniu promów kosmicznych i kapsuł z zaopatrzeniem, musiało być zatem większe. Na ISS znajduje się też JEM-RMS (Japanese Experiment Module Remote Manipulator System), ale jest to ramię testowe, nieprzystosowane do poważnych prac. Rosjanie planują, że Cosmobot zostanie przymocowany do European Robotic Arm. Obecnie inżynierowie zastanawiają się, czy humanoid będzie podczas przerw w pracy przechowywany na zewnątrz stacji w specjalnej osłonie, w której będzie panowała kontrolowana temperatura, czy też będzie wracał na pokład ISS. To pierwsze rozwiązanie, chociaż znacznie trudniejsze technologicznie, będzie wymagało mniej pracy ze strony załogi ISS i zmniejszy jej zaangażowanie w przygotowanie prac na zewnątrz stacji. Amerykański Robonaut 2 po dostosowaniu go do pracy na zewnątrz ISS ma zostać zamontowany na Canadarm2. Poniżej film z prezentacji Cosmobota SAR-401. « powrót do artykułu
  16. Nadal można się zapisać do udziału w II edycji konkursu astronomicznego Astrolabium. Zapraszamy do uczestnictwa w konkursie. Na uczestników czekają nagrody i upominki w postaci m. in. ciekawych książek, albumów, podręczników i słowników. Konkurs odbędzie się pod koniec marca 2014 roku w siedzibie każdej zgłoszonej szkoły. Do konkursu można się zgłaszać jeszcze do końca stycznia 2014 roku. Konkurs skierowany jest do uczniów wszystkich klas szkół podstawowych, gimnazjum oraz liceum ogólnokształcącego. I – III klasa Szkoły Podstawowej, IV - VI klasa Szkoły Podstawowej, I - III klasa Gimnazjum I – III klasa Liceum Ogólnokształcącego Przykładowe doświadczenia dla uczniów gimnazjum i liceum są na stronie internetowej konkursu. Doświadczenia przykładowe dla szkół podstawowych pojawią się już wkrótce. Opłata konkursowa za udział jednego ucznia wynosi 8 zł. Serdecznie zapraszamy na naszą stronę: www.astrolabium.edu.pl, gdzie znajdują się m.in. informacje o literaturze do konkursu, galeria zdjęć, a także linki do ciekawych portali edukacyjnych.
  17. Gdy w maju br. wkrótce po ustawieniu zniknęła kamera z czujnikami ruchu, dzięki której miały się nagrywać poczynania krokodyli różańcowych z Margaret River w Zachodniej Australii, strażnicy założyli, że po prostu wpadła do wody. Trzy tygodnie później została ona jednak znaleziona 110 km w górę rzeki. Z nagrania udało się wydobyć trzy 30-s urywki, które wskazały na winnego - drapieżnego ptaka z rodzaju Haliaeetus. Młodzik ukradł sprzęt, wzbił się w powietrze i wylądował kawałek dalej, by zacząć dziobać swoją zdobycz. To było niesamowite, ponieważ mieliśmy do czynienia z jedną z pierwszych podjętych kamer pułapkowych. Różne zwierzęta przemieszczały urządzenia, ale lot z kamerą to coś nowego - zaznacza Roneil Skeen z działającej na terenie Kimberley grupy Gooniyandi Rangers. Wiedzieliśmy, że to młody osobnik, bo dorosłe ptaki, kiedy zdobędą pokarm lub ofiarę, zazwyczaj od razu się z nią wznoszą i upuszczają. Ten nadal się uczył, ponieważ zabrał kamerę na klif, ani razu jej nie upuszczając. Położył po prostu kąsek na ziemi i zaczął dziobać. Strażnicy zapowiadają, że w przyszłości będą przymocowywać kamery. « powrót do artykułu
  18. Przyzwyczailiśmy się do doniesień o ssakach czy ptakach używających narzędzi. Teraz dowiadujemy się, że korzystają z nich również gady, a konkretnie indyjskie krokodyle błotne oraz aligator amerykański. Zwierzęta te podpływają pod kolonie czaplowatych z patykami w pyskach i, częściowo zanurzone, czekają, aż któryś z ptaków zdecyduje się zabrać patyki, by zbudować gniazdo. Mamy tu więc do czynienia z przypadkiem użycia narzędzia, którym jest patyk służący do zwabienia zdobyczy. Naukowcy, którzy zauważyli takie zachowanie gadów, wykluczyli, by był to przypadek. Wabienie na patyki zauważono tylko u krokodyli i aligatorów żyjących tam, gdzie występują kolonie czaplowatych, a narzędzia są wykorzystywane wyłącznie w czasie, gdy ptaki budują gniazda. Ma to miejsce najczęściej pod koniec marca i w kwietniu. O celowym zachowaniu gadów świadczy też fakt, że w tym czasie po powierzchni wody nie pływa zbyt wiele patyków. Z jednej strony dlatego, że miejscowe drzewa nie zrzucają gałęzi, a z drugiej - bo te nieliczne pływające są bardzo szybko zbierane przez ptaki. Gady celowo zbierają i transportują patyki, by zwabić ofiarę. Wykorzystywanie narzędzi do wabienia ofiary było już wielokrotnie obserwowane wśród archozaurów (gadów naczelnych), do których zaliczamy też ptaki. Już wcześniej opisywano ptaki, które wykorzystują kawałki chleba, by zwabić ryby, używają odchodów ssaków, żeby przyciągnąć żuki. W 2011 roku pojawiło się w literaturze fachowej pojedyncze doniesienie o krokodylach różańcowych, które wydawały się wabić ptaki na kawałki ryb. « powrót do artykułu
  19. Nanocząsteczki, które mogą przenosić leki do konkretnych miejsc w organizmie, są nadzieją medycyny. Mają jednak bardzo poważną wadę, ograniczającą ich stosowanie - muszą być wstrzykiwane dożylnie. Naukowcy z MIT-u i Brigham and Women's Hospital (BWH) opracowali nową nanocząsteczkę, którą może być przyjmowana doustnie i wchłaniana w układzie pokarmowym. W ostatnim numerze Science Translational Medicine znajdziemy artykuł opisujący użycie nanocząsteczek w celu dostarczenia myszy insuliny drogą pokarmową. Twórcy nanocząsteczki zapewniają, że może ona współpracować z każdym lekiem, który da się zamknąć w nanocząsteczce. Nowe cząsteczki pokryte są przeciwciałami współpracującymi z komórkami wyściełającymi przewód pokarmowy. Dzięki temu są wchłaniane i trafiają do krwioobiegu. Jeśli jesteś pacjentem i masz wybór, to jest on oczywisty. Pacjenci zawsze wolą leki, które można przyjąć doustnie - mówi profesor Robert Langer z należącego do MIT-u Koch Institute for Integrative Cancer Research. Obecnie prowadzone są badania kliniczne nad różnymi typami nanocząsteczek, które są nośnikami chemioterapeutyków lub siRNA, czyli cząsteczek RNA, które wyciszają ekspresję genów. Nanocząsteczki takie są podawane dożylnie i, korzystając z faktu, że guzy są oplecione gęstą siecią naczyń krwionośnych, przenikają do nich. Nanocząsteczki, by przeniknąć z przewodu pokarmowego do krwioobiegu, muszą najpierw przedostać się przez chroniącą organizm warstwę komórek nabłonkowych. Głównym problemem jest spowodowanie, by nanocząsteczki przedostały się przez tę barierę. Gdy komórki tworzą taką barierę, to łączą się ściśle ze sobą, podobnie jak cegły i wypełniająca przestrzenie między nimi zaprawa murarska. Nic nie powinno przeniknąć takiej bariery - mówi Omid Farokhzad, dyrektor Laboratorium Nanomedycyny i Biomateriałów w Brigham and Women's Hospital. Wcześniej próbowano pokonać wyściółkę przewodu pokarmowego czasowo ją uszkadzając. Jednak takie działanie może mieć poważne skutki uboczne, gdyż przez uszkodzenia mogą przeniknąć niebezpieczne bakterie. Uczeni z MIT-u i BWH wykorzystali widzę o tym, jak dzieci przyjmują przeciwciała matki wraz z jej mlekiem. Przeciwciała te łączą się z receptorami FcRN na powierzchni komórek, dzięki czemu mogą przenikać do krwioobiegu. Specjaliści pokryli więc swoje nanocząsteczki proteiną Fc, właśnie tą, która łączy się z receptorem FcRN. Nanocząsteczki, wykonane z biokompatybilnego polimeru PLA-PEG, mogą zawierać dużą dawkę leku. Po połknięciu proteina Fc łączy się z FcRN i uzyskuje dostęp do krwioobiegu, zabierając ze sobą nanoczęsteczkę. To dowodzi słuszności naszego ogólnego założenia, że możemy wykorzystać te receptory. Każda molekuła, która nie może przeniknąć przez warstwę komórek nabłonkowych może zostać zamknięta w nanocząsteczce i przetransportowana w ten sposób - stwierdził profesor Rohit Karnik, inżynier z MIT-u. Badania przeprowadzone na myszach dowiodły, że podawane doustnie nanocząsteczki pokryte proteiną Fc trafiały do krwioobiegu 11-krotnie częściej niż cząsteczki bez proteiny. Dostarczono w ten sposób wystarczająco dużo insuliny do obniżenia poziomu cukru we krwi zwierząt. Naukowcy mają nadzieję, że w podobny sposób uda się opracować nanocząsteczki przenikające inne przeszkody, jak np. barierę krew-mózg. Jeśli można przeniknąć błonę śluzową przewodu pokarmowego, być może uda się przeniknąć błonę śluzową płuc, barierę krew-mózg czy barierę krew-łożysko - zastanawia się Farokhzad. « powrót do artykułu
  20. Ton zawołań godowych samców koali jest 20-krotnie niższy, niż powinien, biorąc pod uwagę stosunkowo nieduże rozmiary tych zwierząt. Doktorzy Benjamin Charlton i David Reby z University of Sussex odkryli tajemnicę torbaczy: mają one narząd głosowy, jakiego nie widziano nigdy wcześniej u żadnego ssaka lądowego. Odkryliśmy, że koale mają dodatkową parę fałd głosowych poza krtanią, w miejscu połączenia jam ustnej i nosowej. Zademonstrowaliśmy także, że torbacze wykorzystują te ekstrastruny, by uzyskać swoje superniskie zawołania godowe - wyjaśnia dr Charlton. Pohukiwania koali to podobnie jak ryczenie osła, seria dość głośnych dźwięków wydawanych na wdechu i wydechu. Na wdechu zwierzę jakby chrapie, a na wydechu zawołanie przypomina raczej bekanie. Odgłosy koali są bardzo niskie - typowe raczej dla zwierzęcia wielkości słonia. Gabaryty mają o tyle wpływ na wysokość wydawanych dźwięków, że rozmiary strun głosowych w krtani zwykle ograniczają najniższy generowany przez gatunek ton. Z tego powodu mniejsze zatrzymują na wyższych częstotliwościach. Koale pokonały tę przeszkodę, umieszczając fałdy głosowe w nowej lokalizacji. Dwa długie, mięsiste pasy znajdują się w podniebieniu miękkim tuż nad krtanią, stąd nazwa miękkopodniebienne fałdy głosowe. Są one ponad 3 razy dłuższe i ok. 700 razy cięższe od krtaniowych strun głosowych. Naukowcy sądzą, że zdolność wydawania tak niskich dźwięków mogła u koali wyewoluować z 2 powodów: ponieważ ułatwiała przekazywanie informacji lub stanowiła bezpośrednią wskazówkę dotyczącą jakości samców. « powrót do artykułu
  21. Specjaliści z Monash University oraz Uniwersytetów w Melbourne i Leicester opracowali odwracalną metodę niedopuszczania, by plemniki dostawały się do ejakulatu. Przybliża to perspektywę stworzenia pigułki dla panów, która w żaden sposób nie upośledzałaby ich życia erotycznego. Zespół doktorów Saba Ventury i Carla White'a zademonstrował na modelu mysim, że brak 2 białek zlokalizowanych na komórkach mięśni gładkich, receptora α1a-adrenergicznego oraz P2X1-purynoceptora, które uruchamiają transport gamet, prowadzi do całkowitej niepłodności, bez długoterminowych skutków dot. zachowań czy funkcjonowania płciowego. Wcześniejsze strategie [rozwijania pigułki dla mężczyzn] koncentrowały się na celach hormonalnych lub mechanizmach prowadzących do powstawania niezdolnych do zapłodnienia dysfunkcjonalnych plemników. Często wpływają one jednak na męską aktywność seksualną i wywołują nieodwracalne zmiany w zakresie płodności - wyjaśnia dr Ventura, dodając, że w australijsko-brytyjskim podejściu plemniki są na miejscu, ale mięśnie nie otrzymują chemicznego sygnału, by je przemieścić. Ventura opowiada, że istnieje lek obierający na cel jedno z opisanych białek, więc trzeba "tylko" opracować bloker dla drugiego. Jeśli wszystko pójdzie z planem, autorzy artykułu z PNAS spodziewają się, że pigułka dla mężczyzn będzie dostępna w ciągu dekady. « powrót do artykułu
  22. Apple nadal traci udziały w europejskim rynku. Zyskują Android i Windows Phone. Analitycy Kantar Worldpanel ComTech informują, że w trzecim kwartale bieżącego roku rynkowe udziały koncernu z Cupertino zmniejszyły się w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Obecnie do smartfonów Apple'a należy 15,8% europejskiego rynku. W trzecim kwartale 2012 roku firma posiadała 20,8% rynku. Zwiększyły się udziały Androida, do którego należy już 70,9% rynku. Znaczny wzrost zanotował Windows Phone. Jeszcze przed rokiem system ten miał 4,8% udziałów. Obecnie należy doń 10,2% rynku. Analitycy Kantara podkreślają, że sytuacja Apple'a nie jest tak zła, jak mogłoby się wydawać. Niedawne premiery iPhone'a 5s i 5c doprowadziły do wzrostu sprzedaży. Oczywiście udziały Apple'a są wciąż niższe niż po premierze iPhone'a 5, ale nie jest to niespodzianką, gdyż "duże" wersje urządzeń zawsze sprzedają się lepiej niż wersje pośrednie. Największy sukces w ubiegłym kwartale stał się udziałem Windows Phone, który przekroczył granicę 10 procent. Analitycy ostrzegają jednak, że mimo iż dobra passa systemu trwa, to wzrost pochodzi niemal wyłącznie segmentu tanich telefonów, takich jak Lumia 520 i 620. « powrót do artykułu
  23. Niemieccy browarnicy wystąpili do UNESCO o wpisanie na Listę Światowego Dziedzictwa Bawarskiego Prawa Czystości (niem. Reinheitsgebot). Zostało ono ogłoszone i podpisane 23 kwietnia 1516 r. w Inglostadt. Jako składniki dozwolone przy warzeniu piwa wymieniano w nim wodę, słód jęczmienny, chmiel i drożdże. Jeśli Niemcy są nadal uznawani za piwny naród, to tylko za sprawą Reinheitsgebot - uważa Hans-Georg Eils, przewodniczący Niemieckiej Federacji Browarników, dodając, że to najstarsza regulacja dot. pokarmów i napojów na świecie. W 1906 r. uchwalono Piwną Ustawę Podatkową (Biersteuergesetz), w wyniku której przepisy Bawarskiego Prawa Czystości zaczęły obowiązywać w całym kraju. « powrót do artykułu
  24. W jednym z największych jak dotąd badań konektomu (systemu połączeń w mózgu) zespół dr Ragini Vermy z Uniwersytetu Pensylwanii zauważył u mężczyzn silniejsze połączenia części przedniej z tylną oraz w obrębie półkul, co sugeruje, że męskie mózgi są tak ustrukturowane, by ułatwiać komunikację między percepcją a skoordynowanym działaniem. Z kolei u kobiet rzucają się w oczy połączenia między półkulami, co wskazuje na ułatwianie porozumiewania między ośrodkami analitycznymi oraz intuicyjnymi. W ramach studium Amerykanie śledzili płciowospecyficzne różnice w systemie połączeń w czasie rozwoju w próbie 949 osób (521 dziewcząt i 428 chłopców) w wieku 8-22 lat. Posługiwali się przy tym obrazowaniem tensora dyfuzji (ang. diffusion tensor imaging, DTI). U kobiet natrafiono na rozbudowany konektom między prawą a lewą półkulą części nadnamiotowej. U mężczyzn występowała większa łączność w obrębie półkul. W obrębie móżdżku sytuacja wyglądała dokładnie odwrotnie: to u panów występowała wzmożona łączność między półkulami, podczas gdy u płci pięknej dominowały połączenia wewnątrzpółkulowe. U dzieci poniżej 13. r.ż. naukowcy zauważyli niewiele różnic międzypłciowych. Stały się one wyraźniejsze u dojrzewającej młodzieży w wieku 14-17 lat oraz u młodych dorosłych powyżej 17 r.ż. To [...] uderzające, jak bardzo mózgi kobiet i mężczyzn są komplementarne. Szczegółowe mapy konektomu nie tylko pomagają zrozumieć, jak płcie myślą. Rzucają także nieco światła na przyczyny zaburzeń neurologicznych, a trzeba pamiętać, że często są one związane z płcią - podkreśla dr Ruben Gur. W kolejnych etapach studium akademicy zamierzają m.in. ustalić, które połączenia są płciowospecyficzne, a które występują u wszystkich. « powrót do artykułu
  25. Amerykańske Departament Sprawiedliwości oraz Federalna Komisja Handlu wydały zgodę na zakup przez Microsoft wydziału telefonów komórkowych Nokii. W ciągu najbliższych 48 godzin spodziewana jest podobna decyzja odpowiednich urzędów w Unii Europejskiej. Microsoft ogłosił 3 września, że ma zamiar kupić część Nokii. Koncern z Redmond zapłaci 7,2 miliarda dolarów. w tym 2,2 miliarda kosztują go licencje na patenty. Analitycy uznali, że amerykański koncern podjął taką decyzję z obawy, że Nokię może przejąć któryś z producentów smartfonów z Androidem. Dla Microsoftu byłaby to katastrofa, gdyż do fińskiej firmy należy 90% rynku smartfonów z Windows Phone. Akcjonariusze Nokii wyrazili zgodę na transakcję przed dwoma tygodniami. Microsfot zapowiada, że transakcja zostanie sfinalizowana na początku 2014 roku. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...