-
Liczba zawartości
37586 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
LG zaprezentowało „inteligentną żarówkę”. To dioda LED, którą można kontrolować za pośrednictwem smartfonu lub tabletu wyposażonego w system iOS lub Android. Oprogramowanie działające pod kontrolą iOS-a 6.0 i nowszych lub Androida 4.3 i nowszych pozwala na zdalne kontrolowanie świateł, ustawienie ich właściwości czy czasu włączania się. Dioda może pracować w trybie bezpieczeństwa, kiedy to włącza się w wyłącza o określonych porach czy w określony sposób, by symulować obecność właściciela w domu. Z kolei w trybie rozrywkowym, dioda może migotać w rytm muzyki odtwarzanej ze smartfonu. Posiadacze urządzeń z Androidem mogą ją zaprogramować tak, by migała informując o nadchodzącym połączeniu. Smart Bulb kosztuje w Korei 35 000 wonów, czyli około 32 dolarów. Producent zapewnia, że będzie działała ona przez 10 lat po 5 godzin dziennie. « powrót do artykułu
-
Firma Huawei, która była podejrzewana o szpiegowanie na rzecz Pekinu, sama padła ofiarą NSA. Jeśli najnowsze doniesienia są prawdziwe, potwierdzałoby to wcześniejsze informacje, jakoby władze USA zleciły sprawdzenie Huawei. Amerykanie przez długi czas podejrzewali, że chiński producent sprzętu telekomunikacyjnego umożliwia władzom ChRL podsłuchiwanie sprzedawanych przez siebie urządzeń. Teraz prawa w USA donosi, że NSA w ramach operacji Shotgiant sprawdzała powiązania pomiędzy Huawei a chińską armią. Ekspertom zatrudnianym przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa udało się w 2010 roku włamać na serwery w siedzibie Huawei w Shenzen i od tej pory podsłuchiwała firmę. Operacje przeciwko Chińczykom datują się już na rok 2007, kiedy to założono podsłuch szefostwu firmy. Celem Shotgiant było nie tylko sprawdzenie wiarygodności Huawei. NSA umieściła tylne drzwi w produktach Huawei, dzięki czemu mogła je podsłuchiwać. NSA zaprzecza doniesieniom prasowym. Nasze działania są skierowane tylko i wyłącznie przeciwko wartościowym zagranicznym celom w odpowiedzi na zapotrzebowanie wywiadowcze. Nie wykorzystujemy swoich możliwości do kradzieży informacji handlowych zagranicznych firm, by przekazać je firmom amerykańskim w celu zwiększenia ich szans na międzynarodowych rynkach. Musimy też podkreślić, że prawo, nasza wewnętrzna polityka, procedury, etyka, sposób szkolenia, kultura i konieczność zachowania bezpieczeństwa określają, w jaki sposób NSA może działać w celu ochrony narodu. « powrót do artykułu
-
Władca języków, czyli prawie wszystko o tym, jak zostać poliglotą
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Książki
Naucz się uczyć i poznaj kolorowy, wielojęzyczny świat! 1) Ty i języki, Twój stan, Twoje zasoby, czyli jak znaleźć najlepszą metodę nauki dla siebie 2) komunikacja, Twój nauczyciel, Twoja szkoła, czyli jak wykorzystać w praktyce nawet najmniejszy zasób słów 3) Twoje niekonwencjonalne narzędzia językowe, czyli jak rozwijać sztukę „dogadywania się” na wielu poziomach Obowiązkowa znajomość języków to jedno z najtrudniejszych wyzwań, jakie stawia przed nami współczesny świat. Życie w globalnej wiosce zmusza do posługiwania się innymi językami, podejmowania prób zrozumienia innych kultur, tradycji, sposobów myślenia i postrzegania świata. Niestety, wbrew temu, co można usłyszeć w mediach, wbrew powszechnym działaniom edukacyjnym i nawet wbrew entuzjazmowi potencjalnych poliglotów nadal zbyt wielu ludzi nie jest w stanie opanować (w pełni albo chociażby na poziomie swobodnej komunikacji) żadnego nowego języka. Dlaczego tak się dzieje i jak temu zaradzić? Doskonałej odpowiedzi na te pytania udziela właśnie ta książka. Bo od tej chwili nie ma już języków obcych – są tylko te, których jeszcze nie znasz. Daj się uwieść językowi… Mariusz Włoch, trener kompetencji komunikacyjnych i językowych, wyczerpująco opisuje różne aspekty skutecznych i nieskutecznych metod uczenia się języków, a także proponuje swoje autorskie rozwiązania podstawowych problemów związanych z tą nauką. Dowiesz się stąd, co jest ważniejsze od opanowania zasad gramatyki i dlaczego nawet perfekcyjna znajomość języka nie zapewnia sukcesu w kraju, w którym jest to język urzędowy. Odkryjesz, jakie możliwości daje Ci swobodne porozumiewanie się z przedstawicielami innych narodów. Przeczytaj, zacznij się uczyć i… wytrwaj w postanowieniu! « powrót do artykułu -
Kim Dotcom, założyciel serwisu Megaupload, poniósł dotkliwą porażkę. Nowozelandzki Sąd Najwyższy obalił werdykt sądu niższej instancji, który nakazywał Stanom Zjednoczonym przekazanie obronie Dotcoma wszystkich materiałów, na podstawie których amerykańska prokuratura oskarża ich klienta. Stany Zjednoczone otrzymały prawo do dowolnego rzucania oskarżeń. Teraz w procesie ekstradycyjnym nie możemy grać z nimi na jednym boisku - mówi Ira Rothken, prawnik Dotcoma. Dodaje, że oskarżony nie ma dostępu do własnych danych, przez co nie będzie mógł przygotować odpowiedniej obrony. USA zabrały Kimowi jego własne dowody. Nie ma on dostępu do danych, które pozwoliłyby mu się bronić - stwierdził Rothken. Dotcom przegrał przed Sądem Najwyższym stosunkiem głosów 4:1. Tylko przewodniczący składu był za podtrzymaniem decyzji sądu niższej instancji. Sędziowie posłużyli się zasadami prawa kontynentalnego, zgodnie z którymi uznaje się, że jako iż podczas procesu ekstradycyjnego nie rozstrzyga się o winie, to w związku z tym oskarżony nie musi mieć dostępu do wszelkich gwarancji procesowych, jak ma to miejsce w procesie karnym. Mimo niekorzystnego rozstrzygnięcia, Rothken wciąż jest pewny swego. W całej historii zachodniego sądownictwa nie znaleźliśmy ani jednego przypadku, by właściciel serwisu hostingowego został skazany w procesie karnym za działania użytkowników jego serwisu. Nie wierzymy, by amerykańskie sądy zgodziły się z teorią prokuratury, że to właściciel serwisu jest odpowiedzialny za to, co robią użytkownicy. Sądzimy, że takie rozumowanie zostanie odrzucone też przez sądy w Nowej Zelandii. Czekamy na proces w Nowej Zelandii - dodał Rothken. Data rozpoczęcia procesu ekstradycyjnego nie została jeszcze wyznaczona. W USA Dotcom jest oskarżany nie tylko o naruszenie praw autorskich, ale również o pranie brudnych pieniędzy, zbieranie haraczu i defraudację za pośrednictwem sieci teleinformatycznych. W amerykańskim prawodawstwie pod pojęciem haraczu rozumie się też wielokrotne przestępstwa związane z handlem międzystanowym lub międzynarodowym.
-
ZL105 to nowy środek, który daje nadzieję na dokonanie przełomu w leczeniu nowotworów. W Angewandte Chemie International Edition ukazał się artykuł, w którym naukowcy z University of Warwick informują o opracowaniu nowego leku pozwalającego na manipulowanie naturalnymi systemami sygnałowymi i energetycznymi organizmu. ZL105 to związek chemiczny bazujący na irydzie. Badania wykazały, że może on zastąpić wiele innych leków, których efektywność zmniejsza się w czasie terapii, które mają liczne skutki uboczne i szkodzą zdrowym komórkom. W komórkach nowotworowych mechanizm odpowiedzialny za produkcję energii działa pełną mocą, starając się nadążyć za szybkim rozprzestrzenianiem się nowotworu. To oznacza, że komórki nowotworowe są wrażliwe na niewielkie zmiany w działaniu tego mechanizmu. Nasz lek powoduje, że mechanizm ten w komórkach nowotworowych zaczyna pracować ponad swój limit. To powoduje, że komórki zaczynają spowalniać produkcję energii i w końcu ją kończą. W tym czasie zdrowe komórki radzą sobie z bardziej intensywnym produkowaniem energii - mówi współautor badań, doktor Isolda Romero-Canelon. Z danych przekazanych do US National Cancer Institute wynika, że ZL105 może być nawet 10-krotnie bardziej efektywny od współczesnych leków stosowanych w przypadku nowotworów jajników, odbytu, czerniaka, nerek i niektórych nowotworów piersi. Uczeni z Warwick mają teraz zamiar przetestować go na nowotworach, którą są jeszcze bardziej odporne na terapię. Drugi z autorów badań, profesor Peter J. Sadler stwierdził, że istniejące terapie często są mniej efektywne już po pierwszej serii leczenia, gdyż nowotwory uczą się, jak się przed nimi bronić. Lek, który opracowaliśmy jest katalizatorem i działa już w małych dawkach. Atakuje komórki nowotworowe na wiele sposobów w tym samym czasie, zatem mają one mniejszą szansę, by się zaadaptować. To oznacza, że lek ten może być znacznie bardziej efektywny niż inne środki. Obecnie najpowszechniej stosuje się leki oparte na platynie. Uszkadzają one DNA, ale nie rozróżniają pomiędzy komórkami zdrowymi a chorymi. To powoduje, że mają wiele skutków ubocznych, od występowania wymiotów po uszkodzenia nerek. Nowy lek nie atakuje DNA, a przeciąża komórki nowotworowe. Zmusza co prawda zdrowe komórki do zwiększonego wysiłku, jednak mieści się on w możliwościach komórek, zatem im nie szkodzi tak bardzo, jak inne związki. « powrót do artykułu
-
Niemal wszyscy znają kogoś, kto pozostaje szczupły i sprawny na wysokokalorycznej diecie, która u całej reszty wywołałaby nadwagę lub otyłość. Okazuje się, że takim osobom przewagę mogą zapewniać mięśnie. W ramach najnowszego studium Chaitanya K. Gavini i zespół porównywali szczurzyce z wysoką wydolnością tlenową (genetyczną tendencją do szczupłości) z samicami o niskiej wydolności tlenowej (tendencją do otyłości). Chociaż zwierzęta w obu grupach miały podobną wagę i suchą masę mięśniową (beztłuszczową masę ciała), osobniki z wysoką wydolnością tlenową były stale bardziej aktywne. Mimo że w stanie spoczynku wszystkie szczurzyce wydatkowały w przybliżeniu tę samą ilość energii, podczas łagodnych ćwiczeń pojawiały się duże różnice w liczbie spalanych kalorii. Amerykanie podejrzewają, że może chodzić o wyższy poziom białek wspierających wydatkowanie energii i niższy protein sprzyjających jej oszczędzaniu oraz/lub zwiększoną rolę układu sympatycznego w zasilaniu mięśni. Autorzy artykułu z American Journal of Physiology—Endocrinology and Metabolism uważają, że uzyskane wyniki mogą się przydać przy opracowaniu technik zapobiegania i leczenia otyłości. Obierając na cel szlaki maksymalizujące zużycie energii przez mięśnie szkieletowe podczas aktywności fizycznej, da się wykorzystać już istniejące mechanizmy, które są endogennie silniej eksploatowane u naturalnie szczupłych jednostek.
-
Amerykańscy naukowcy poinformowali, że w 2012 na Słońcu doszło do potężnej eksplozji, a potężny strumień wyskoenergetycznych cząstek o włos minął Ziemię. Gdyby trafił w naszą planetę mogłoby dojść do uszkodzeń satelitów i zniszczenia sieci elektroenergetycznych. Siła słonecznego rozbłysku była tak wielka, że uczeni porównują ją do wydarzenia Carringtona z 1859 roku. To najpotężniejsza znana burza, której skutki odczuła Ziemia. Przed 150 laty, kilkanaście godzin po tym, jak brytyjski astronom Richard Carrington zaobserwował dwa potężne rozbłyski na Słońcu, Ziemię zalało światło zórz polarnych. Przestały działać telegrafy, a w Ameryce Północnej, gdzie była noc, ludzie mogli bez przeszkód czytać gazety. Gdyby to trafiło w Ziemię, oddziaływanie byłoby równie wielkie jak w 1859 roku, jednak dzisiaj, z całą współczesną technologią, skutki takiego zjawiska odczulibyśmy znacznie bardziej - mówi fizyk Janet Luhmann z University of California. Strumień naładowanych cząstek minął Ziemię od strony bieguna północnego. Gdyby w nas trafił spowodowałby przepływ ładunków w atmosferze, co z kolei doprowadziłoby do zniszczenia transformatorów linii wysokiego napięcia. NASA już kilka lat temu przygotowała raport opisujący, co się może wydarzyć, gdy na Ziemi powtórzy się sytuacja podobna do tej z 1859 roku. Opisaliśmy go w tekście Realna kosmiczna katastrofa. O wielkiej burzy dowiedzieliśmy się dzięki analizie danych z satelity STEREO A. Luhman i jej koledzy opisali swoje badania w Nature Communications. « powrót do artykułu
-
Komórki nie naprawiają uszkodzeń DNA w czasie mitozy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Komórki wstrzymują w czasie podziału (mitozy) proces naprawy uszkodzeń DNA, by uniknąć zlewania telomerów. Teraz już wiemy, czemu kluczowy proces naprawy DNA zostaje wyłączony, gdy tylko komórka zaczyna się dzielić na 2 komórki potomne - podkreśla dr Daniel Durocher z Lunenfeld-Tanenbaum Research Institute. Przez większość życia komórki mechanizmy korekcyjne są niemal zawsze aktywne, zapobiegając zmianom nowotworowym i utrzymując komórkę w szczytowej formie, dlatego naukowców zawsze zastanawiało, czemu proces nie zachodzi w tak krytycznym dla chromosomów momencie. Próbując odpowiedzieć na to pytanie, Kanadyjczycy sprawdzali, z jakiego powodu podczas mitozy białka naprawcze nie rozpoznają miejsca uszkodzenia i nie wdrażają odpowiednich działań. Później modyfikowali je w taki sposób, by jednak wymusić naprawę. Okazało się, że w takiej sytuacji telomery - ochronne sekwencje z nukleotydów, które zabezpieczają przed "przycinaniem" chromosomów po ich podwojeniu w czasie podziału komórki - zaczynały się ze sobą zlewać. Komórka traciła zdolność odróżniania uszkodzonego DNA od normalnych telomerów. Innymi słowy, w czasie podziału komórka nieprawidłowo identyfikowała własne telomery jako uszkodzenia materiału genetycznego i je "naprawiała". Niektóre chemioterapeutyki, np. paklitaksel, działają antymitotycznie. Teoretycznie, bazując na naszych odkryciach, można by zwiększyć skuteczność tych leków. To jednak kwestia przyszłości - podsumowuje Durocher. « powrót do artykułu -
Podczas dorocznej Game Developers Conference Microsoft zaprezentował najnowszą wersję DirectX. Dwunasta już edycja funkcji wspomagających renderowanie grafiki to efekt wspólnej pracy producentów sprzętu, gier i specjalistów z Microsoftu. W DirectX 12 zastosowano nową wersję Direct3D, dzięki czemu zwiększono wydajność i tempo przetwarzania scen trójwymiarowych i lepiej wykorzystano możliwości współczesnych procesorów graficznych. Nowe narzędzia dla developerów, pozwalające na wykorzystanie pełni możliwości Direct3D już zostały udostępnione zainteresowanym. Microsoft ma nadzieję, że w przyszłym roku w okresie świątecznym nastąpi prawdziwy wysyp gier wykorzystujących nowe technologie. Koncern z Redmond już zapewnił sobie wsparcie ze strony najważniejszych producentów sprzętu. Nvidia zapowiedziała, że DirectX 12 będą w pełni wspierane przez karty graficzne należące do rodzin Fermi, Kepler i Maxwell. AMD ogłosiło, że karty z rodziny Radeon HD 7000 i nowsze będą obsługiwały nowe API. Także Intel poinformował, że DirectX 12 będzie obsługiwane przez układy graficzne wbudowane w procesory Haswell. Miłośnicy gier komputerowych posiadający odpowiedni sprzęt nie będą musieli zatem go modyfikować, by móc skorzystać z najnowszego API. W sieci pojawiły się zrzuty ekranowe z prowadzonych przez Microsoft testów Direct3D 11 i Direct3D 12. Widać na nich, że nowe API lepiej rozkłada obciążenie pomiędzy wątki i znacznie lepiej wykorzystuje możliwości CPU. Ponadto podczas Game Developers Conference Anuj Gosalia, szef zespołu odpowiedzialnego za rozwój DirectX, pokazał na przykładzie gry Forza, że dzięki nowemu API pecet wyposażony w procesor Nvidia Titan Black może renderować grafikę równie wydajnie jak najnowsze konsole. DirectX 12 to oprogramowanie międzyplatformowe. Ma być ono obsługiwane przez pecety, konsole, tablety i smartfony. « powrót do artykułu
-
Naukowcy z Korei Południowej opracowali unikatowe wzory, uzyskiwane z losowo rozrzuconych srebrnych nanodrucików. Miałyby one być wykorzystywane jako zabezpieczenie przeciw podrabianiu. Oznaczenie różnych dóbr, w tym elektroniki czy kart kredytowych, powstawałoby przez losowe rozrzucenie na cienkim polimerowym filmie 20-30 drucików (średnia ich długość wynosiłaby 10-50 µm). Autorzy artykułu z pisma Nanotechnology przekonują, że takiego znaku właściwie nie da się podrobić. Powołują się na trudność manipulowania tak drobnymi materiałami oraz wspominaną wcześniej naturalną losowość. Odtworzenie "odcisków" jest niemal niemożliwe przez problemy z ułożeniem nandrucików w pożądany wzór. Koszt generowania identycznego znaku byłby generalnie o wiele wyższy od wartości typowego zabezpieczanego produktu - wyjaśnia prof. Hyotcherl Ihee z Korea Advanced Institute of Science and Technology (KAIST). Koreańczycy szacują, że pojedynczy wzór można by wyprodukować za mniej niż 1 dol. Potwierdzają to ich własne eksperymenty, podczas których sporządzano roztwór ze srebrnymi nanodrucikami, pokrywano nanodruciki ditlenkiem krzemu, dodawano do nich fluorescencyjnych barwników i rozrzucano całość po giętkim filmie z poli(tereftalanu etylenu). Dzięki fluorescencyjnym barwnikom wzorce można identyfikować pod mikroskopem optycznym. Badacze twierdzą, że jeśli zastosuje się różne ich kolory, zwiększy to złożoność, a więc i trudność podrobienia "odcisku". Wg Koreańczyków, otagowanie kodem kreskowym ułatwiłoby wyszukiwanie w bazach danych, co przyspieszałoby proces uwierzytelniania. Procesy uwierzytelniania można zautomatyzować dzięki algorytmowi, który rozpoznaje położenie i kolor nanodrucików i digitalizuje tę informację w bazie danych. Powinno to znacznie ograniczyć rozmiar przechowywanych danych i skrócić czas uwiarygodniania. « powrót do artykułu
-
Południowokoreańskie szkoły testują system, który pozwala na blokowanie na czas lekcji uczniowskich smartfonów. System wykorzystuje oprogramowanie zainstalowane na smartfonach. Program iSmartKeeper daje możliwość kontrolowania, do jakich usług i aplikacji ma dostęp właściciel smartfonu. Nauczyciel może zablokować urządzenie w jednym z sześciu trybów. Możliwe jest całkowite wyłączenie telefonu, włączenie trybu, w którym można wykonywać jedynie połączenia alarmowe, umożliwienie jedynie wykonywania połączeń i SMS-owania. Jeden z trybów pozwala nawet na precyzyjne określenie, które aplikacje mogą być przez ucznia używane. Działania takie mają na celu z jednej strony uniemożliwienie uczniom, by w czasie lekcji zajmowali się czymś innym niż nauka, a z drugiej – pozwolenie nauczycielom na wykorzystanie smartfonów jako narzędzia edukacyjnego. Program pilotażowy prowadzony jest w 11 szkołach w Seulu. Pojawiły się doniesienia, że trzy szkoły już się z niego wycofały po tym, jak uczniowie zaczęli obchodzić ograniczenia nałożone na ich smartfony. « powrót do artykułu
-
Komórki macierzyste z sieci większej mogą leczyć nerki
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
U szczurów połączenie sieci większej z nerką w przypadku przewlekłej niewydolności nerek (PNN) może spowolnić, a nawet odwrócić skutki choroby. Choć dojrzałe komórki macierzyste dawały obiecujące rezultaty w leczeniu eksperymentalnej ostrej niewydolności nerek, nie było wiadomo, jak się będą miały sprawy przy PNN. Normalnie wdrażana strategia wymagałaby częstych iniekcji na przestrzeni wielu miesięcy, a nawet lat, ponieważ po wstrzyknięciu komórki macierzyste przeżywają w organizmie maksymalnie parę dni. Dr Ashok Singh z John H. Stroger, Jr. Hospital of Cook County postanowił poradzić sobie z tym problemem, łącząc z nerką bogate źródło komórek macierzystych - sieć większą. Dzięki temu komórki macierzyste miały stały dostęp do chorego narządu. Po 3 miesiącach sieć nadal pozostawała połączona z nerką, a ta wykazywała poprawę funkcji, czyli zdrowiała. Postępy przewlekłej niewydolności nerek zostały spowolnione dzięki stałej migracji komórek macierzystych z sieci większej do chorego narządu [...]. Dr Singh uważa, że po zakończeniu prac rozwojowych opisana technika mogłaby się stać częścią praktyki klinicznej. « powrót do artykułu -
W Seattle FBI aresztowało Aleksa Kibkalo, byłego inżyniera Microsoftu. Jak donosi Seattle Post Intelligencer, Kibkalo pracował w koncernie Gatesa przez siedem lat. W tym czasie miał wykraść tajemnice handlowe firmy, przechwalał się kradzieżą plików Windows 7 oraz wewnętrznego systemu chroniącego oprogramowanie przed piractwem. Jest również podejrzewany o to, że w połowie 2012 roku przekazał jednemu z francuskich blogerów kod Windows 8. Agent specjalny, który oskarża Kibkalo poinformował sąd, że Microsoft wpadł na trop podejrzanego w czerwcu ubiegłego roku, po prowadzonym przez niemal rok śledztwie. Podejrzany przyznał się podobno do przekazania kodu Windows 8 blogerowi, którego poznał na online'owym forum. Ukradł też „Activation Server Software Development Kit”, antypiracki wewnętrzny system Microsoftu. Podczas przesłuchania przyznał, że może to pomóc crackerom dokonującym inżynierii wstecznej oprogramowania. Koncern, podczas prowadzonego przez siebie śledztwa dowiedział się, że inżynier nie tylko przesłał ten system nieujawnionemu z nazwiska Francuzowi, ale zachęcał go, by dzielił się nim z ludźmi, którzy łamią zabezpieczenia. Z rozmów zarejestrowanych przez FBI wynika, że podejrzany świetnie zdawał sobie sprawę z faktu, że jego działania są nielegalne. Podczas jednej z nich Kibkalo mówi Francuzowi, że ma zamiar przesłać mu oprogramowanie biznesowe. Bloger pyta go, czy na pewno chce to zrobić oraz dodaje, że jest to nielegalne. Kibkalo odpowiada: „Wiem ”. Kibkalo to Rosjanin, który pracował w rosyjskim i libańskim oddziale firmy.
-
Trzydziestojednoletni obecnie Neil Harbisson urodził się z achromatopsją (całkowitą ślepotą barwną). Ponieważ jest artystą, od lat próbował znaleźć sposób na doświadczanie kolorów. Dziesięć lat temu wpadł na pomysł, że zamiast widzieć, mógłby je słyszeć. Początkowo mężczyzna nosił urządzenie przekładające długość fali światła na częstotliwość dźwięków na głowie, potem, by poszerzyć postrzeganą gamę o bardziej złożone barwy, przekonał lekarzy, by wszczepili mu w czaszkę specjalny implant. Harbissona zainspirował w 2003 r. cybernetyczny wykład wygłoszony przez Adama Montandona w Dartington College of Arts. Panowie nawiązali owocną współpracę. Później Neil musiał tylko zapamiętać, co oznacza jaka częstotliwość. Jak sam przyznał w 2012 r., przyzwyczaił się już do nieustannego słyszenia kolorów. W 2007 r. podczas podróży autostopem po Europie Harbisson spotkał w Lublanie Słoweńca Petera Kese'a, który napisał mu nowe oprogramowanie. Pozwalało ono postrzegać nie tylko odcienie, ale i wysycenie barw. W 2009 r. Matias Lizana, student Universitat Politècnica de Catalunya, stworzył dla niego chip. Na początku barwno-akustycznej przygody trzeba było zapamiętać nazwy kolorów i tony, ale po jakimś czasie informacje te stały się percepcją. Nie musiałem myśleć o dźwiękach, bo pojawiło się wrażenie. Zacząłem mieć ulubione barwy i kolorowe sny. Urządzenie stało się przedłużeniem zmysłów młodego londyńczyka. Czując się jak cyborg, zapragnął wszczepienia go na stałe. Po długich poszukiwaniach Neil i Adam dotarli do specjalistów z Barcelony, którzy się tego podjęli. Implantację przeprowadzano w kilku etapach między grudniem a marcem. "Okoborg" (eyeborg) wygląda jak antena. Na jednym jego końcu znajduje się kamera, drugi wszczepiono w kości potylicy. Kamerę da się też obejść, przesyłając obraz z telefonu komórkowego do chipa za pośrednictwem łącza Wi-Fi lub Bluetootha. Harbisson jest nawet w stanie słyszeć barwy, których nie postrzega ludzkie oko, np. ultrafiolet czy podczerwień. Co ciekawe, proces da się odwrócić, by malować głosy. Jak twierdzi Harbisson, w poniedziałek (17 marca) światu nie zaprezentowano nowej technologii, bo okoborg jest częścią ciała. Urządzenie do tego stopnia stało częścią jego tożsamości, że władze pozwoliły mu się z nim sfotografować do paszportu. Przed 4 laty mężczyzna założył Cyborg Foundation, która pomaga ludziom stać się cyborgami. Więcej o poszukiwaniach Harbissona można się dowiedzieć z wykładu wygłoszonego w 2012 r. « powrót do artykułu
-
Węże nie słyną z systemów nawigacyjnych, lecz inwazyjny pyton tygrysi ciemnoskóry (Python molurus bivittatus) z Florydy wydaje się tutaj wyjątkiem. Próbując zrozumieć te zwierzęta, by lepiej zarządzać stale rozrastającą się populacją, w 2006 r. Shannon Pittman z University of Missouri-Columbia wszczepiła 12 osobnikom z Parku Narodowego Everglades nadajniki GPS. W ramach studium 6 gadów schwytano i wywieziono na odległość 21-36 km. Choć spodziewano się, że pytony będą błądzić po nowym środowisku, tak się jednak nie stało. Okazało się, że wszystkie zaczęły brnąć w kierunku miejsca, gdzie Pittman je złapała. Co więcej, pozostawały one w namiarze 22 stopni, a w okresie 3-10 miesięcy aż 5 znalazło się w obrębie 5 km od oryginalnej pozycji. Niezwykłe osiągnięcia P. molurus bivittatus świadczą o tym, że mają one zarówno kompas, który pozwala ustalić azymut, jak i wewnętrzną mapę, dzięki której wiedzą, że już dotarły do celu. Pittman podejrzewa, że te nietypowe jak na węże zdolności zadecydowały o sukcesie pytonów tygrysich ciemnoskórych jako zwierząt inwazyjnych. Wpłynęły bowiem na eksplorację nowego terenu i umożliwiły szybkie powiększanie zasięgu. « powrót do artykułu
-
Odkryto najstarszego naśladującego rośliny straszyka
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Zespół pracujący pod kierownictwem Maomina Wanga z Capital Normal University odkrył w Mongolii Wewnętrznej nowy gatunek kopalnego straszyka - Cretophasmomima melanogramma. Przez brak lub niewielką liczbę skamieniałości naukowcy niewiele wiedzą o rozwoju mimikry u przodków straszyków. Tym cenniejsze są więc 3 okazy (samica i 2 samce), znalezione na stanowisku Jehol z okresu kredy (sprzed ok. 126 mln lat). U gatunku zidentyfikowano cechy upodobniające do odkrytych w tym samym miejscu roślin. Po złożeniu pokryte równoległymi czarnymi paskami skrzydła tworzyły języczkowaty kształt. Spokrewniona z miłorzębem roślina, której skamieniałości znaleziono w pobliżu (Membranifolia admirabilis), także miała liście-języczki, w dodatku pasiaste. Nowe fosylia pokazują, że sama strategia obronna występowała już we wczesnej kredzie, jednak owadom nadal brakowało udoskonaleń ostatnich form, takich jak zaokrąglenia przednich odnóży do ukrywania głowy. Znalezisko sugeruje, że u tych owadów mimikra liściowa poprzedzała upodobnienie do gałązek i kory. « powrót do artykułu -
Naukowcy z Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium odkryli nowy mechanizm sprzężenia zwrotnego, który pozwala połączyć przewlekły stan zapalny z tworzeniem przerzutów. Metastazja polega na rozprzestrzenianiu komórek nowotworowych poza obręb pierwotnego ogniska. Proces ten wymaga fundamentalnej zmiany w charakterze komórek guza. Reprezentanci zlokalizowanej masy muszą się przekształcić w aktywnie migrujące komórki. Coraz więcej dowodów świadczy o tym, że takiej transformacji sprzyjają procesy zapalne. Ważną rolę w sygnalizacji zapalnej odgrywa interleukina 6 (IL-6). Jest ona wydzielana zarówno przez monocyty i makrofagi, jak i komórki guza. IL-6 wiąże się z receptorem IL-6R, występującym na powierzchni wielu typów komórek. Wykazaliśmy, że nawet krótka ekspozycja na IL-6 wywołuje w komórkach raka jelita grubego długotrwałe zmiany, które poprawiają ich mobilność, a zatem zwiększają potencjał przerzutowy - wyjaśnia Heiko Hermeking z Instytutu Patologii. Wykorzystując hodowle komórek pozyskanych z raków jelita grubego, niemiecki zespół odkrył, że IL-6 jest częścią pętli sprzężenia zwrotnego, obejmującej także miRNA-34a (miR-34a). MiR-34a odgrywa centralną rolę w hamowaniu produkcji białek sprzyjających tworzeniu guza. Normalnie służy więc do tłumienia nowotworzenia i metastazji. Jak jednak tłumaczy Hermeking, aktywacja IL-6R po związaniu z IL-6 w gruncie rzeczy wyłącza ten proces. Dzieje się tak przez aktywację czynnika transkrypcyjnego STAT3, która z kolei doprowadza do inhibicji ekspresji genu miR-34a. Utrata mikroRNA skutkuje zaś nadprodukcją receptora cytokiny. Reasumując, IL-6R i miR-34a tworzą pętlę sprzężenia zwrotnego i w zależności od tego, czy w nadmiarze występuje miR-34a, czy IL-6, geny sprzyjające tworzeniu guza są hamowane albo aktywowane. Stan zapalny wiąże się ze zwiększoną sekrecją IL-6. Nowo opisany mechanizm pozwala wyjaśnić związki między chronicznym zapaleniem a powstawaniem przerzutów. Podczas eksperymentów Niemcy posłużyli się szczepem myszy z niedoborem miR-34a. U mutantów występowała zwiększona tendencja do powstawania guzów wywołanych zapaleniem. Zmiany te dokonywały inwazji na sąsiednie tkanki (podobnego zjawiska nie obserwowano u normalnych gryzoni). Posługując się hodowlami komórek z raków piersi i prostaty, naukowcy potwierdzili, że pętla IL6R/STAT3/miR-34a jest także aktywowana w innych rodzajach guzów. Co więcej, analiza próbek guzów z dużej kohorty pacjentów z rakiem jelita grubego ujawniła, że aktywacja pętli wiąże się z metastazją. Odkrycie zespołu z Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana wskazuje na nowe cele terapeutyczne. « powrót do artykułu
-
Superszybka wentylacja chroni płuca skrajnych wcześniaków
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Płytsza superszybka wentylacja - stanowiąca odpowiednik 600 oddechów na minutę - jest lepszym sposobem na ochronę płuc skrajnych wcześniaków. Warto dodać, że obecnie respirator ustawia się często na 30 oddechów na min. Naukowcy z King's College London śledzili losy 319 dzieci urodzonych przed 29. tygodniem ciąży od narodzin do okresu dojrzewania. Konwencjonalną terapię porównywano ze skutkami zastosowania wentylacji oscylacyjnej wysokiej częstotliwości (ang. high-frequency oscillatory ventilation, HFOV). Okazało się, że drobne drogi oddechowe 11-14-latków były w lepszej formie, gdy zastosowano u nich HFOV. Naukowcy sądzą, że mniejsza objętość wprowadzanego do płuc powietrza powoduje mniej uszkodzeń w delikatnym narządzie. Choć generalnie autorzy artykułu z New England Journal of Medicine podkreślają, że zaobserwowana różnica nie wydaje się wpływać na życie codzienne dzieci, współautorka raportu prof. Anne Greenough uważa, że gorsza funkcja płuc u osób, które przeszły konwencjonalną terapię, może na późniejszych etapach życia zwiększać podatność na uszkodzenia związane z zakażeniami czy paleniem. « powrót do artykułu -
Żółwie, ptaki morskie czy legwan morski mają gruczoły solne, które pozwalają im się pozbyć nadmiaru soli z organizmu. Węże morskie mają pod językiem podobne twory i gdy kilkadziesiąt lat temu Harvey Lillywhite z Uniwersytetu Florydzkiego zaczął się zajmować tą grupą zwierząt, we wszystkich podręcznikach pisano, że dzięki tym gruczołom i one pozbywają się soli. Analizując dane, Amerykanin zauważył jednak, że coś tu nie pasuje. Przed 7 laty stwierdził np., że nawet w stanie odwodnienia 3 przedstawiciele rodzaju Laticauda nie chcą pić niczego, co w swoim składzie zawiera 50% i więcej słonej wody. Gdy w ramach innego eksperymentu jego zespół śledził przez 10 dni wagę pozbawionych jedzenia węży trzymanych w słonej wodzie, okazało się, że wszystkie osobniki schudły, ale te, które na godzinę dziennie umieszczano w słodkiej wodzie, nieco mniej. W 2011 r. Lillywhite i Ming-Chung Tu zaobserwowali, że Laticauda trzymają się blisko źródeł słodkiej wody. Stwierdziwszy, że Laticauda nie są może tak do końca morskie (w końcu wracają na ląd, by złożyć jaja), Lillywhite skoncentrował się na pęzie dwubarwnym (Pelamis platurus), który jest jedynym wężem morskim zamieszkującym otwarty ocean. Co więcej, nigdy go nie opuszcza. By stwierdzić, jak radzi sobie z solą, fizjolog zaczął w 2009 r. badania u wybrzeży Kostaryki. Choć przyglądaliśmy się setkom P. platurus, żaden nie pił słonej wody. Pęzy żyją w regionie, który od listopada do maja przechodzi suszę. Gdy się je chwytało w suchych miesiącach, łapczywie piły słodką wodę. Kiedy złapano je w miesiącach z większymi opadami, piły rzadko. Jeśli wąż pije słodką wodę, jest spragniony. Jeśli jest spragniony, odwodnił się, a skoro tak, nie robi tego, o czym pisze się w podręcznikach. Naukowcy stwierdzili także, że w suchych miesiącach węże mają w organizmie znacząco mniej wody niż miesiącach bardziej mokrych. Lillywhite sądzi, że pęz jest w stanie przetrwać, bo zaczyna porę suchą z wyjątkowo dużą ilością wody. Amerykanin sądzi, że występują też u niego przystosowania, które pozwalają wolniej tracić wodę i wytrzymać skutki odwodnienia. Badacz z Florydy dywaguje, że P. platurus mogą korzystać z głębokich źródeł lub estuariów, ale choć są bardzo rozpowszechnione, nigdy nie znalazł dowodów na ich gromadzenie się w konkretnych miejscach. Bardziej prawdopodobnym źródłem wody wydaje się deszcz. Kiedy pada, słodka woda nie miesza się od razu ze słoną i na powierzchni tworzy się warstwa słodkiej lub lekko słonej wody. W sprzyjających okolicznościach może ona być głęboka i utrzymywać się przez jakiś czas. Lillywhite uważa, że pęzy dwubarwne dość łatwo znajdują takie oczka, bo muszą wypływać na powierzchnię, by nabrać powietrza. Niewykluczone także, że wyczuwają zmiany ciśnienia towarzyszące burzom i płyną w ich kierunku. Ostatnio w rejonie wyspy Ashmore (będącej znanym obszarem bioróżnorodności na terenie Morza Timor) doszło do lokalnego wyginięcia 5 gatunków morskich węży, w tym Aipysurus apraefrontalis, Aipysurus foliosquama i Aipysurus fuscus. Nie udało się ich spotkać mimo intensywnych poszukiwań prowadzonych od 2005 r. Choć przyczyn tego zjawiska może być wiele, Lillywhite podpowiada, że w okolicy panowała przedłużająca się susza. Niewykluczone więc, że smutny los gadów przypieczętowało odwodnienie (autorzy raportu z pisma Biological Conservation podkreślają, że choć spisy liczebności gatunków prowadzone są tu od 1973 r., w żadnym razie odnotowanych spadków nie można przypisać zmianom stosowanych metod). « powrót do artykułu
-
Biolodzy rozwojowi z USA organizują pierwszy na świecie wyścig śluzowców. Odbędzie się on 16 maja w Bostonie. Pomysłodawcy World Dicty Race tłumaczą, że komórki będą musiały nawigować po złożonym labiryncie mikroprzepływowym, by dotrzeć do linii mety w postaci zbiornika z chemoatraktantem. Dyfuzja tego związku będzie tworzyć gradient przestrzenny, pokazujący komórkom najkrótszą drogę do celu. Wyzwanie polega na tym, by uzyskać zarówno szybkie, jak i inteligentne komórki linii ostrej białaczki promielocytowej HL-60 lub śluzowca Dictyostelium (w skrócie Dicty). Problem polega na tym, że o ile Dicty są precyzyjne, o tyle nie można ich nazwać demonami prędkości, zaś w przypadku HL-60 sprawy mają się dokładnie na odwrót. Laboratoria z całego świata są więc proszone o przysłanie do USA swoich najszybszych i najdokładniejszych HL-60 i Dicty. Będą one współzawodniczyć ze sobą i ludzkimi neutrofilami. Zwycięzcy (ludzie) dostaną 5 tys. dolarów. Przewidziane są też inne medalowe miejsca z nagrodami w wysokości 1500 i 500 dol., a także nagrody specjalne dla najszybszych, najmądrzejszych i największych niezguł (po 1000 dol.). Online'owe zapisy do wyścigu zakończyły się 14 marca. Co prawda można było zgłosić tylko jedną linię Dicty, ale ponieważ organizatorzy wysyłali do laboratoriów urządzenie do przeprowadzenie kwalifikacji, nie było trudności z wyłonieniem najlepszego kandydata. Pomysłodawcy World Dicty Race zachęcają do udostępniania wiadomości o wydarzeniu. Odsyłają też do swojej podstrony na witrynie Experiment, gdzie trwa zbieranie funduszy. Jednocześnie akademicy z całego świata są zachęcani do przesyłania wiadomości o rodzaju wyścigu, który byłyby dla nich najbardziej interesujący ze względu na prowadzone badania. Prof. Daniel Irimia z Wydziału Chirurgii Massachusetts General Hospital obiecuje współpracę przy budowie urządzeń mikroprzepływowych do kolejnych edycji konkursu. « powrót do artykułu
-
Szczurzy mózg może pamiętać zapachy, z którymi zetknął się podczas znieczulenia ogólnego. W ramach eksperymentu 107 szczurów losowano do 12 różnych paradygmatów znieczulenia i ekspozycji na zapach. Niektóre stykały się z tą samą wonią podczas i po znieczuleniu, części przed uśpieniem podawano powietrze, a po zapach, niektórym prezentowano znane, innym nowe zapachy, grupa kontrolna nie miała zaś do czynienia z żadnymi woniami. Gdy zwierzęta nie znajdowały się już pod wpływem anestetyku, oceniano ich pamięć zapachową. W tym celu obserwowano zachowanie: poszukiwanie ukrytych zapachów czy interakcje z zapachowymi kulkami. W kolejnym etapie badań zespół doktora Yana Xu ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu w Pittsburghu zauważył, że choć nic w zachowaniu szczurów nie sugerowało, że pamiętają one o kontakcie z zapachem w czasie znieczulenia, zmiany w tkance mózgowej (imprinting) świadczyły o czymś przeciwnym. Fakt, że znieczulony mózg może odbierać informację czuciową - i zarówno w czasie narkozy, jak i po niej rozróżniać, czy informacja jest nowa, czy znana, nawet jeśli ktoś nie pamięta samego kontaktu - sugeruje potrzebę ponownej oceny sposobu pomiaru [...] głębokości znieczulenia - podsumowuje Xu. « powrót do artykułu
-
American Academy for the Advancement of Science (AAAS) opublikowała raport pt. „What We Know”. Czytamy w nim, że w środowisku naukowym pogląd co do tego, że mamy do czynienia z ociepleniem klimatu spowodowanym przez człowieka jest równie rozpowszechniony, jak pogląd, że palenie tytoniu powoduje nowotwory. Badanie opinii publicznej pokazują, że ponad połowa Amerykanów wciąż uważa, że w środowisku naukowym toczy się dyskusja do co istnienia zmian klimatycznych oraz czy są one spowodowane przez człowieka - mówi James McCarthy, oceanograf z Uniwersytetu Harvarda i jeden z szefów grupy, która przygotowała raport. Jego autorzy mają nadzieję, że publikacja raportu przez prestiżową organizację – AAAS jest wydawcą Science – w stworzeniu którego uczestniczyli poważani naukowcy, ułatwi dotarcie do opinii publicznej z informacją, że aż 97% specjalistów zajmujących się klimatem zgadza się z teorią o globalnym ociepleniu spowodowanym przez człowieka. Ludzie, którzy kwestionują osiągnięcia nauk o klimacie w zdecydowanej większości nie są naukowcami, a ci z nich, którzy są, mają zbyt małą wiedzę w dziedzinie, na temat której się wypowiadają - dodaje McCarthy. Raport niesie ze sobą trzy główne przesłania. Pierwsze, że mamy do czynienia z globalnym ociepleniem spowodowanym przez człowieka. Drugie, że ryzyka związane ze zmianami klimatu – takie jak gwałtowne zjawiska pogodowe czy szybkie topnienie pokryw lodowych i wzrost poziomu oceanów – wystąpią z dużym prawdopodobieństwem i mogą mieć dla nas opłakane skutki. Po trzecie, że im wcześniej zaczniemy zapobiegać ociepleniu, tym mniejsze będą ryzyka i koszty z nim związane. Jednocześnie w tym samym numerze Scientific American znany klimatolog Michael Mann zachęca do przeprowadzenia samodzielnych obliczeń dotyczących globalnego ocieplenia. Mann pisze, że z jego własnych i jego zespołu wyliczeń wynika, iż jeśli będziemy spalali paliwa kopalne w takim tempie jak dotychczas, to do roku 2036 ogrzejemy planetę o 2 stopnie Celsjusza w porównaniu z okresem sprzed epoki industrialnej. Granica 2 stopni jest przez wielu naukowców uważana za moment, w którym ocieplenie wpłynie negatywnie na wszelkie aspekty naszej cywilizacji – od źródeł żywności, poprzez ludzkie zdrowie po gospodarkę i bezpieczeństwo. W artykule Mann prezentuje wzór do obliczeń, jego opis oraz odnośniki do źródeł danych i kodu wykorzystywanego w programie MathLab. « powrót do artykułu
-
Psi ośrodek nagrody (jądro ogoniaste) reaguje silniej na zapach znajomych ludzi niż na wonie znanych psów. W naszym eksperymencie dawcy woni nie byli fizycznie obecni. To oznacza, że reakcje psiego mózgu były wyzwalane przez coś odległego w czasie i przestrzeni. Wygląda więc na to, że w mózgach czworonogów występują mentalne reprezentacje właścicieli, które utrzymują się, gdy nie ma ich w pobliżu - podkreśla Gregory Berns z Emory University. Kiedy ludzie czują zapach perfum czy wody kolońskiej kochanej osoby, bywa, że występuje u nich natychmiastowa reakcja emocjonalna. "Nasz eksperyment może demonstrować ten sam proces u psów". Najnowsze badania Berns prowadził we współpracy z Andrew Brooksem (również z Emory University) i Markiem Spivakiem, właścicielem Comprehensive Pet Therapy. W eksperymencie wzięło udział 12 psów różnych ras. Wszystkie przeszły trening, by leżeć spokojnie w czasie funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Czworonogom prezentowano 5 zapachów, które pobrano rano za pomocą sterylnego patyczka z gazy. Jedna z próbek pochodziła od samego badanego, druga od nieznanego psa, trzecia od psa-domownika, czwarta od obcego człowieka, a piąta od człowieka mieszkającego razem z psem. Znane próbki ludzkiego zapachu pobrano od kogoś innego niż człowiek obecny przy badaniu. Psie zapachy pochodziły z okolic genitaliów/odbytu, a w przypadku ludzi robiono wymaz spod pachy. Ponieważ większość właścicieli/opiekunów obecnych przy eksperymencie stanowiły kobiety, gros znajomych woni pochodziło od ich mężów. Poprosiliśmy, by przed pobraniem próbki przez dobę nie kąpać się ani nie używać dezodorantu - opowiada Berns. Okazało się, że wszystkie zapachy wywoływały podobną reakcję w częściach mózgu związanych z powonieniem (w tym w opuszce węchowej). Reakcja jądra ogoniastego była jednak najsilniejsza dla zapachów znanych osób. Na drugim miejscu uplasowały się wonie znajomych psów. Silniejsza aktywacja jądra ogoniastego sugerowała, że psy nie tylko odróżniają znajome ludzkie zapachy od innych, ale i że mają z nimi pozytywne skojarzenia. Chociaż można by się spodziewać, że psy powinny być szczególnie dostrojone do woni innych psów, wydaje się, że reakcja nagrodowa jest zarezerwowana dla ich ludzi. W ramach przyszłych badań trzeba ustalić, czy ma to związek z jedzeniem, zabawą, wrodzonymi predyspozycjami genetycznymi czy czymś innym. Co ciekawe, w porównaniu do reszty, psy wyszkolone na opiekunów wykazywały silniejszą aktywację jądra ogoniastego w odpowiedzi na zapach znanego człowieka. Nie wiadomo, czy to kwestia genów, czy cecha wyeksponowana przez naukę. Planujemy kolejne badania, by stwierdzić, czy możemy wykorzystywać techniki obrazowania, by wybierać psy najlepsze do bycia pomocnikami osób niepełnosprawnych. « powrót do artykułu
-
Podczas 45th Lunar and Planetery Science Conference w Teksasie przedstawiono najbardziej przekonujące dotychczas dowody na jednoczesne uderzenie w Ziemię dwóch asteroid, z których jedna była satelitą drugiej. Uczeni ustalili, że dwa sąsiadujące ze sobą kratery w Szwecji liczą tyle samo lat. Wiek obu oszacowano na około 458 milionów lat. Sceptycy są jednak ostrożni i twierdzą, że kratery mogły powstać w odstępach tygodni, miesięcy, a nawet lat i w takim przypadku nie ma mowy o podwójnym uderzeniu. Obecnie na Ziemi znajduje się wiele kraterów, które mogą być pozostałością po podwójnym uderzeniu. Doktro Jens Ormo i jego zespół badali kratery Lockne i Malingen. Leżą one w odległości 16 kilometrów od siebie. Większy, Lockne, ma średnicę około 7,5 kilometra. Średnica Malingena jest około 10-krotnie mniejsza. Do powstania podwójnych asteroidów dochodzi, gdy asteroida, pod wpływem efektu YORP, rozpada się, a jeden z fragmentów nie odlatuje, tylko zaczyna krążyć wokół pozostałości asteroidy. Niezwykła charakterystyka kraterów Lockne i Malingen została zauważona w połowie ubiegłego wieku, jednak dopiero w latach 90. stwierdzono, że Lockne to krater uderzeniowy. W ostatnich latach doktor Ormo wiercił się w Malingena na około 145 metrów i badał znajdujące się pod nim osady. Znalazł w nich kwarc szokowy, który powstaje w wyniku silnego uderzenia. Datowanie osadów pozwoliło zaś stwierdzić, że Malingen ma tyle samo lat – około 458 milionów – co Lockne. Doktor Gareth Collins z Imperial College London, który specjalizuje się w badaniu kraterów uderzeniowych, mówi: Jeśli nie jest się naocznym świadkiem takiego wydarzenia, to nie można udowodnić, że dwa położone obok siebie kratery powstały jednocześnie. Jednak w tym przypadku dowody są bardzo przekonujące. Ich bliskość oraz podobny wiek powodują, że prawdopodobnym jest, iż powstały w wyniku podwójnego uderzenia. Symulacje komputerowe wskazują, że asteroida, która utworzyła Lockne miała około 600 metrów średnicy, a ta, w wyniku uderzenia której powstał Malingen – około 250 metrów. Oba kratery znajdują się w odległości wskazującej, że mamy do czynienia z asteroidą i jej satelitą. Gdyby były bardziej oddalone hipotezę o podwójnym uderzeniu trzeba by wykluczyć, gdyż bardzie odległe kratery nie mogłyby powstał wskutek upadku grawitacyjnie powiązanych obiektów. Inne kratery, które mogły powstać w wyniku podwójnego upadku to m.in. Clearwater East i West w Kanadzie, Kamieńsk i Gusiew w Rosji czy Ries i Steinheim w Niemczech. « powrót do artykułu
-
Zapraszamy do szukania jaj (bez związku z Wielkanocą)
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
W ramach Projektu Lelek (Project Nightjar) 4 brytyjskie instytucje naukowe - Uniwersytety w Exeter i Cambridge, Sensory, Ecology & Evolution oraz Biotechnology and Biological Sciences Research Council (BBSRC) - pracują nad zagadnieniami dotyczącymi kamuflażu ptaków gniazdujących na ziemi, jego wpływu na przeżywalność i mechanizmów widzenia u różnych zwierząt (typów drapieżników). Bazując na tym, że ludzie postrzegają świat podobnie jak werwety (Chlorocebus pygerythrus), akademicy poprosili Dave'a Griffithsa z firmy FoAM Kernow o zaprojektowanie 2 gier online'owych. Zadaniem gracza jest znalezienie zakamuflowanych lelków śniadych (Caprimulgus pectoralis) lub jaj. W obu przypadkach na początku trzeba odpowiedzieć na kilka pytań, np. czy zgadzamy się na wykorzystanie uzyskanych wyników, czy wcześniej braliśmy udział w zabawie, w jakim przedziale mieści się nasz wiek i jakim drapieżnikiem chcemy być (zajmując się szukaniem ptaków, możemy być małpą albo mangustą; w zabawie z jajkami wybiera się między żenetą a werwetą). Później wyświetlają się kolejne zdjęcia, na których trzeba znaleźć ukrytego ptaka lub jaja (każdorazowo trzeba zdążyć przed upływem 30 s, można też wybrać przycisk: "Poddaję się"). Uczestnikom zabawy z jajem proponuje się dwa poziomy trudności. Badania terenowe są prowadzone w RPA i Zambii. Tam ptaki są fotografowane w naturalnym środowisku. Naukowcy identyfikują podstawowe rodzaje drapieżników i monitorują przeżywalność. Po powrocie do Wielkiej Brytanii wykorzystują zdjęcia do sporządzenia modelu systemu wzrokowego odpowiedniego drapieżnika. Za pomocą różnych metod przetwarzania wzrokowego właściwości jaj, piskląt i dorosłych ptaków porównuje się z cechami otoczenia. W ten sposób można ocenić poziom zakamuflowania. « powrót do artykułu