Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dzięki danym satelitarnym udało się zidentyfikować najzimniejsze miejsca na Ziemi. W badaniach brał udział Landsat 8, będący wspólnym przedsięwzięciem NASA i USGS (Służba Geologiczna USA), który stworzył najdokładniejszą mapę temperatur powierzchni Ziemi. Okazało się, że w niektórych zagłębieniach terenu we wschodniej części Płaskowyżu Antarktycznego temperatura spada w bezchmurną noc poniżej -93 stopni Celsjusza. Dotychczas najniższą temperaturą zanotowaną na naszej planecie było -89,2 stopnia.Zarejestrowały ją 21 lipca 1983 roku instrumenty na rosyjskiej stacji Wostok. Naukowcy przeanalizowali dane pochodzące z 32 lat pomiarów satelitarnych. Odkryli, że pomiędzy dwoma strukturami Kopułą Argus i Kopułą Fuji wielokrotnie panowały wyjątkowo niskie temperatury. Rekord padł 10 sierpnia 2010 roku, kiedy to zarejestrowano -93,2 stopnia Celsjusza. Podejrzewaliśmy, że może być tam niezwykle zimno, zimniej niż na Wostoku, gdyż jest to wyżej położony teren. Dzięki Landsatowi 8 zyskaliśmy narzędzie, które pozwoliło nam na bardziej szczegółowe zbadanie tego terenu - mówi Ted Scambos, z National Snow and Ice Data Center. Naukowcy, poszukując najzimniejszego miejsca na Ziemi skupili się na wschodzie Płaskowyżu Antarktycznego, gdzie występują śnieżne wydmy. Gdy przyjrzeli się im z bliska, okazało się, że pomiędzy wydmami w pokrywie śnieżnej znajdują się szczeliny, które powstały prawdopodobnie w wyniku działania tak niskich temperatur, że zniszczyły one powierzchnię śniegu. Uczeni postanowili zbadać, jak niskie temperatury są potrzebne, by wywołać takie zjawisko. Nakierowali na interesujący ich obszar dwa różne instrumenty. Najpierw użyli instrumentów MODIS (Moderate Resolution Imaging Spectroradiometer), umieszczonych na satelitach NASA i NOAA. MODIS mierzą emisję ciepła z powierzchni Ziemi i są na tyle czułe, by zarejestrować jego minimalne ilości. Dzięki nim odkryto, że wyjątkowo niskie temperatury panują pomiędzy Argus i Fuji. Następnie dzięki Thermal Infrared Sensor (TIRS), który znajduje się na pokładzie Landsata 8 zidentyfikowano konkretne, rekordowo chłodne obszary. Uczeni nałożyli swoje dane na mapy topograficzne terenu, by dowiedzieć się, co powoduje tak znaczny spadek temperatur. Do największego spadku dochodzi przy bezchmurnym niebie. Gdy czyste niebo występuje przez kilka dni, powierzchnia emituje resztki ciepła, znacząco się ochładzając. W wyniku tego procesu nad powierzchnią lodu i śniegu znajduje się niezwykle chłodne powietrze, które ześlizguje się po zboczach wydm. Wpływa w miejsca, w których zostaje uwięzione, i nadal się ochładza. Gdy powietrze pozostaje nieruchome przez dłuższy czas, a jednocześnie powierzchnia wypromieniowuje ciepło, pojawiają się najniższe z możliwych temperatur. Sądziliśmy, że znajdziemy jedno magiczne miejsce o wyątkowo niskich teperaturach, ale okazało się, że znajdujący się na dużych wysokościach olbrzymi pas Antarktyki doświadcza rekordowego chłodu - wyjaśnia Scambos. W bieżącym roku najniższą temperaturę, -93 stopnie Celsjusza, zanotowano 31 lipca. « powrót do artykułu
  2. Aktywne gry komputerowe pomagają chorym z cukrzycą typu 2. lepiej kontrolować poziom glukozy we krwi. Niemieccy naukowcy dotarli do 220 diabetyków. Połowę poproszono, by przez 3 miesiące przez pół godziny dziennie grać w Wii Fit Plus. Pod koniec studium okazało się, że przedstawiciele tej podgrupy nie tylko schudli, ale i mieli niższe cukry (oceniano poziom hemoglobiny glikowanej HbA1C, która powstaje wskutek nieenzymatycznego przyłączenia glukozy do cząsteczki hemoglobiny oraz stężenie glukozy na czczo). Gdy następnie ten sam sprzęt dostarczono wcześniejszej grupie kontrolnej, po 12 tyg. ćwiczeń i tutaj odnotowano identyczne, korzystne dla zdrowia rezultaty. Co istotne, zespół stwierdził poprawę także w zakresie zdrowia psychicznego, subiektywnego dobrostanu i jakości życia. Dodatkowo spadła liczba chorych z depresją. Prof. Stephan Martin z West German Centre for Diabetes and Health sądzi, że gry komputerowe to dobry alternatywny sposób zwiększania poziomu aktywności fizycznej. Zaznacza jednak, że ludziom może być trudniej "przylgnąć" do takiej metody dbania o zdrowie - do końca studium dotrwało bowiem jedynie 80% uczestników. « powrót do artykułu
  3. Z nieoficjalnych informacji wynika, że do kolejnej wersji systemu z Redmond powrócą pełne menu Start oraz tradycyjny pulpit. Użytkownik będzie mógł tak skonfigurować interfejs, by od początku przypominał on ten z Windows 7, rezygnując tym samym z interfejsu Windows 8. Wersja, zwana roboczo "Threshold", ma przynieść znaczące zmiany. Podobno koncern ma skupić się na trzech wersjach Windows. Pierwsza z nich będzie podobna do obecnego Windows RT obecnego na tabletach Surface. Edycja ta ma być zorganizowana wokół sklepu Windows Store i będzie współpracowała z pecetami, tabletami i telefonami komórkowymi działającymi zarówno na platformie Intela jak i ARM. Obsługiwana będzie przede wszystkim za pomocą wyświetlaczy dotykowych. Druga wersja ma trafić do klientów o bardziej tradycyjnym podejściu, którzy systemu operacyjnego używają przede wszystkim na pecetach i korzystają zeń za pośrednictwem myszki i klawiatury. Tutaj nacisk zostanie położony na tradycyjny pulpit i tradycyjnie obsługiwany interfejs. Trzecia wersja powstała z myślą o użytkowniku biznesowym. Jedną ze zmian będzie nowy sposób dostarczania poprawek, który ma ułatwić życie administratorom systemów. Niewykluczone zatem, że Microsoft zrezygnował z pomysłu jednego systemu dla wszystkich urządzeń. Windows 8, który miał być właśnie takim systemem, najwyraźniej nie spodobał się użytkownikom. Dlatego też koncern próbuje czegoś innego - zróżnicowania oferty ze względu na potrzeby użytkownika. Pogłoski na temat nowych wersji Windows pochodzą z wiarygodnych źródeł, przekazali je bowiem Mary Jo Foley i Paul Thurrott. Co prawda nie wiadomo, na ile powyższe informacje się sprawdzą, jednak Foley i Thurrott są zgodni co do jednego - wspomiane zmiany zostaną wprowadzone dopiero w 2015 roku. « powrót do artykułu
  4. U osób będących nosicielami specyficznej kopii genu SORL1, który zwiększa ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera o późnym początku, zmiany w mózgu występują już w dzieciństwie. SORL1 koduje receptor sortilinopodobny, który m.in. bierze udział w recyklingu pewnych cząsteczek, zanim przekształcą się one w neurotoksyczny beta-amyloid. Musimy zrozumieć, gdzie, kiedy i jak geny ryzyka choroby Alzheimera wpływają na mózg. [W tym celu trzeba] badać szlaki biologiczne, za pośrednictwem których działają. Dzięki tej wiedzy będziemy mogli zacząć projektować interwencje do wdrożenia u właściwych ludzi we właściwym czasie - tłumaczy dr Aristotele Voineskos z Centrum Uzależnień i Zdrowia Psychicznego w Toronto. Aby określić oddziaływania SORL1 na przestrzeni życia, naukowcy badali ludzi z i bez choroby Alzheimera. W ten sposób chcieli zidentyfikować genetyczne różnice w SORL1 i sprawdzić podczas obrazowania i sekcji, czy w mózgu występują zmiany powiązane z alzheimerem. W pierwszej grupie zdrowych osób w wieku od 8 do 86 lat zastosowano obrazowanie tensora dyfuzji. Okazało się, że nawet wśród najmłodszych uczestników studium u posiadaczy specyficznej kopii SORL1 występował spadek w zakresie połączeń istotnych dla pamięci i funkcji wykonawczych. W drugiej części studium badano próbki tkanki mózgowej 189 zmarłych bez alzheimeryzmu (ich wiek wynosił od mniej niż roku do 92 lat). Stwierdzono, że u posiadaczy zidentyfikowanej wcześniej kopii SORL1 dochodziło do zaburzenia procesu translacji (procesu, dzięki któremu kod genetyczny zostałby przełożony na receptor sortilinopodobny). W trzecim etapie Kanadyjczycy zajęli się próbkami mózgu 710 osób w wieku 66-108 lat; u większości z nich występowały łagodne zaburzenia poznawcze bądź choroba Alzheimera. W tym przypadku konkretny wariant wiązał się z obecnością beta-amyloidu. W przyszłości zespół dr. Voineskosa zamierza sprawdzić, czy istnieją oddziaływania między "genem ryzyka" a czynnikami dotyczącymi stylu życia. « powrót do artykułu
  5. Nie tyko firmy Zookal i Amazon chcą wykorzystać drony do dostarczania przesyłek. Niemiecki gigant DHL poinformował o przeprowadzeniu udanego testu, w ramach którego dron dostarczył paczkę o wadze 3 kilogramów. Urządzenie o nazwie "Paketkopter" wykonało lot na wysokości 50 metrów, przenosząc lekarstwa z jednej z bońskich aptek do siedziby DHL. Dron pokonał odległość około 1 kilometra. To początek programu badawczego - powiedział jeden z menedżerów DHL Ole Nordhoff. Firma uzyskała zgodę na przeprowadzenie testu od miejscowego urzędu ds. lotnictwa. Jednak nie należy spodziewać się, że w najbliższym czasie zacznie wykorzystywać drony w codziennej pracy. Jako część przyszłych planów rozważamy projekt, w ramach którego będziemy mogli dzięki dronom szybko dostarczać najbardziej potrzebne towary, takie jak np. lekarstwa, tam, gdzie jest trudny dojazd. Obecnie nie mamy jednak konkretnych planów dotyczących wykorzystywania dronów - powiedział rzecznik prasowy DHL. « powrót do artykułu
  6. Amerykańscy naukowcy przybliżyli się do realizacji pomysłu, by wyeliminować krople do oczu i zastąpić je soczewkami kontaktowymi uwalniającymi leki. Udało im się uzyskać soczewki, które w dłuższym okresie dostarczają latanoprost, lek na jaskrę. "Generalnie krople do oczu są nieskuteczną metodą dostarczania leków, a pacjenci ciągle stosują je niesystematycznie. Nowy wzór soczewek można potencjalnie wykorzystać w terapii jaskry oraz jako platformę do dostarczania innych leków okulistycznych" - podkreśla dr Joseph Ciolino z Massachusetts Eye and Ear Infirmary. Soczewki uzyskano za pomocą enkapsulacji filmów latonoprostowo-polimerowych w hydrożelu. Wyprodukowane przez nas soczewki mogą dostarczać duże ilości leków w zasadniczo stałym tempie na przestrzeni tygodni-miesięcy - tłumaczy prof. Daniel Kohane ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie. In vivo przez jeden miesiąc soczewki pozwalały osiągać takie stężenia latanoprostu w cieczy wodnistej jak przy codziennej aplikacji roztworu tej substancji. Wydawały się one bezpieczne zarówno podczas testów w hodowlach, jak i na modelach zwierzęcych. Soczewki mają na środku otwór, a polimerowo-lekowy film znajduje się w części peryferyjnej. Jeśli zachodzi taka potrzeba, można za ich pomocą korygować wady wzroku. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy z Wydziału Chemii University of Texas odkryli, że obecna w atmosferze perfluorotributyloamina (PFTBA) jest niezwykle silnie działającym gazem cieplarnianym. PFTBA jest używana przez człowieka od po połowy XX wieku. Związek wykorzystuje się w przemyśle elektrycznym i elektronicznym. To całkowicie sztuczny związek, który nie powstaje w sposób naturalny. Nie jest znany żaden proces, który pozwoliłby na usunięcie PFTBA z dolnych partii atmosfery. Może zatem pozostawać w niej potencjalnie przez setki lat. PFTBA jest niszczone w sposób naturalny w wyższych partiach atmosfery. Potencjał tworzenia efektu cieplarnianego to miara używana do porównania łącznego efektu, jaki różne gazy cieplarniane wywierają na klimat w perspektywie danego czasu - mówi Cora Young. Bazowym gazem wykorzystywanym do porównania jest dwutlenek węgla. Stosuje się go jako odnośnik dlatego, że jest on najbardziej rozpowszechnionym i najważniejszym gazem cieplarnianym emitowanym przez człowieka. Jako taki ma jest w największym stopniu odpowiedzialny za zmiany klimatyczne powodowane działalnością człowieka. PFTBA to gaz, który niezwykle długo pozostaje w atmosferze i ma bardzo duży potencjał radiacyjny, co przekłada się na bardzo wysoki potencjał tworzenia efektu cieplarnianego. W okresie 100 lat pojedyncza molekuła PFTBA wpływa na klimat równie mocno jak 7100 molekuł CO2 - stwierdziła Angela Hong, która brała udział w badaniach. « powrót do artykułu
  8. Mimi Foundation zaprosiła do udziału w projekcie "If only for a second" 20 osób z nowotworami. Ponieważ wszyscy zgodnie podkreślali, że zapomnienie o chorobie nawet na moment jest niemożliwe, ochotników poddano metamorfozie wyglądu, tak by dać im taką szansę, choć jedną sekundę... Podczas malowania, ścinania włosów i nakładania peruk chorzy mieli zamknięte oczy. Gdy w końcu pozwalano im je otworzyć, reakcję na nowy wygląd utrwalał fotograf ukryty w ciemnym pomieszczeniu za lustrem fenickim. Ze zdjęć powstała wydana w formie książki kompilacja. « powrót do artykułu
  9. Ludzie, którzy chcą lepiej zapamiętać wizytę w muzeum, powinni zrezygnować z robienia zdjęć. Linda Henkel z Fairfield University wykazała, że badani gorzej pamiętali różne obiekty oraz ich szczegóły, gdy robili im zdjęcia. Amerykanka zdecydowała się na przeprowadzenie studium, bo zainspirowały ją własne doświadczenia. Ludzie tak często chwytają za aparat, by bezrefleksyjnie uwiecznić jakąś chwilę, że nie widzą, co się dzieje tuż przed ich nosem. Eksperyment zorganizowano na terenie uniwersyteckiego Bellarmine Museum of Art. Studentów oprowadzano po instytucji i proszono o zwrócenie na coś uwagi albo przez sfotografowanie, albo przez przyjrzenie się. Następnego dnia przetestowano ich pamięć. Okazało się, że fotografując, ochotnicy mniej dokładnie rozpoznawali obiekty. Co więcej, odpowiadali na mniej pytań dotyczących szczegółów wyglądu eksponatów. Henkel nazwała zaobserwowane zjawisko "efektem osłabienia przez fotografowanie". Wg niej, ludzie wyręczają się technologią, np. uwieczniającym wszystko aparatem, przez co nie muszą zwracać na coś pełnej uwagi, ale odbywa się to kosztem jakości zapamiętania wydarzeń. W ramach drugiego studium Henkel zreplikowała wyniki, a przy okazji dowiedziała się jeszcze jednej ciekawej rzeczy, a mianowicie tego, że zrobienie zbliżenia detalu obiektu sprzyjało zapamiętaniu nie tylko samego szczegółu, ale i części spoza kadru. Obecnie zespół Amerykanki próbuje sprawdzić, czy zawartość zdjęcia, np. czy samemu się na nim jest, oddziałuje na późniejszą pamięć. Henkel zastanawia się również, jak na wspomnienia wpływa możliwość decydowania o tym, co się uwieczni. Badanie było precyzyjnie kontrolowane, dlatego uczestnikami kierowano, by fotografowali te rzeczy, a nie inne. W codziennym życiu ludzie fotografują jednak obiekty, które są dla nich ważne, znaczące, które chcą zapamiętać. « powrót do artykułu
  10. Istnienie ciemnej materii to wciąż jedynie teoria, gdyż nikt nie wykrył jej fizycznej obecności. Najmocniejszym dowodem na jej istnienie byłoby zarejestrowanie tworzącej ją cząstki. Christian Beck, matematyk z University of Cambridge, uważa, że znalazł sposób na zarejestrowanie obecności aksjonu, hipotetycznej cząstki budującej ciemną materię. Uczony przypomina, że zgodnie z obecnymi teoriami aksjon może, w pewnych okolicznościach, zamienić się w foton a następnie powrócić do swojej pierwotnej formy. Jeśli taki proces zachodzi, to powinien się on wiązać z uwolnieniem energii, co będziemy mogli zarejestrować. Beck uważa, że do złapania aksjonu można użyć złącza Josephsona. Jest ono zbudowane z warstwy metalu znajdującej się pomiędzy dwiema warstwami półprzewodnika. Jeśli aksjony istnieją, to bez przerwy przelatują obok nas czy przez nas. Jeśli jeden z nich trafi na łacze Josephsona, może zmienić się w foton, przejść przez złącze Josephsona, a po jego opuszczeniu ponownie zmienić się w aksjon. Jeśli by się tak stało, to w złączu pojawiłby się słaby sygnał. Beck przypomina, że w 2004 roku grupa uczonych pracujących ze złączem Josephsona zarejestrowała w nim sygnał, którego nie potrafiono wytłumaczyć. Zdaniem naukowca z Cambridge chrakterystyki tego sygnału odpowiadają aksjonowi. Teraz pozostaje tylko powtórzyć eksperyment, w którym pojawi się identyczny sygnał i spróbować udowonić, że rzeczywiście pochodzi on z aksjonu. « powrót do artykułu
  11. Amerykańsko-hiszpańsko-francuski zespół naukowców ujawnił zmiany ekspresji genów zachodzące pod wpływem całodziennej medytacji świadomości. Podczas eksperymentu doświadczonych medytujących porównywano z kontrolną grupą niewytrenowanych osób, które angażowały się w ciche czynności niemedytacyjne. Po 8 godzinach u tych pierwszych odnotowano szereg różnic genetycznych i molekularnych, w tym dotyczące zmniejszonego poziomu aktywacji genów prozapalnych. Co najbardziej interesujące, zmiany zaobserwowano w genach będących obecnie celami leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych - podkreśla Perla Kaliman. Już w ramach wcześniejszych testów klinicznych zademonstrowano, że treningi oparte na świadomości korzystnie oddziałują na choroby zapalne. Są one zalecane jako środek zapobiegawczy przez Amerykańskie Stowarzyszenie Serca, ale dopiero wyniki opublikowane w piśmie Psychoneuroendocrinology wskazują na możliwy mechanizm biologiczny, pozwalający wyjaśnić efekty terapeutyczne. Autorzy studium zaobserwowali zmniejszenie aktywności genów prozapalnych RIPK2 i COX2 (cyklooksygenazy-2), a także kilku genów deacetylaz histonów (ang. histone deacetylase genes, HDACs), które epigenetycznie kontrolują aktywność innych genów (zmniejszając stopień acetylacji i kondensując chromatynę, deacetylazy są zaangażowane głównie w hamowanie transkrypcji genów). Stopień stłumienia ekspresji niektórych genów był związany z szybszym fizycznym powrotem do siebie po stresie społecznym, np. wygłoszeniu improwizowanej mowy czy po wykonaniu zadań wymagających przeprowadzenia obliczeń w głowie w obecności audytorium i kamery (akademicy brali pod uwagę poziom kortyzolu). Badacze podkreślają, że na początku studium (przed sesją medytacji i wykonywanych po cichu czynności) nie było różnic między reprezentantami obu grup. Ponieważ po sesji nie stwierdzono różnic w zakresie paru innych modyfikujących DNA genów, sugeruje to, że praktykowanie medytacji świadomości oddziałuje na określone szlaki regulacyjne. « powrót do artykułu
  12. Laurina Zhang, doktorantka na University of Toronto, opublikowała pracę, z której dowiadujemy się, że stosowanie mechanizmów DRM prowadzi do spadku sprzedaży albumów muzycznych. Zhang wykorzystała dane z Nielsen SoundScan i przeanalizowała 5964 albumy wydane przez 634 artystów. Odkryła, że rezygnacja z DRM przyczynia się, średnio, do 10-procentowego wzrostu sprzedaży. Warto przy tym zauważyć, że usunięcie DRM bardziej pomaga artystom mało popularnym niż tym znanym. Jeśli mechanizmy zabezpieczające usunięto z popularnego albumu, to wzrost sprzedaży był praktycznie niezauważalny. Inaczej wyglądała sytuacja w przypadku mało popularnych wydawnictw. Albumy, które sprzedały się w ilości mniejszej niż 25 000 sztuk, notowały aż 30-procentowy wzrost sprzedaży po usunięciu DRM. W przypadku albumów, których sprzedano ponad 100 000 kopii, wzrost sprzedaży po rezygnacji z zabezpieczeń wynosił 24 procent. Uzyskane przeze mnie badania wspierają teorię, zgodnie z którą obniżenie kosztów dotarcia do utworu ułatwia dotarcie do niszowych produktów - stwierdziła uczona. Wpływ braku DRM lub obecności tego mechanizmu jest też zależny od tego, kto słucha danego gatunku muzycznego i na ile jest zaznajomiony z nielegalną wymianą plików. Ogólnie rzecz ujmując, im starsza grupa słucha danej muzyki, tym większe prawdopodobieństwo, że usunięcie DRM zwiększy sprzedaż, gdyż starsze osoby mają zwykle większe opory przed nielegalnym pobieraniem plików. System DRM w dużej mierze zniknął z rynku muzycznego. W 2007 roku z jego stosowania zrezygnowało EMI, a w 2009 roku trzy pozostałe wielkie wydawnictwa. « powrót do artykułu
  13. Dr Dan Lunt jest klimatologiem z Uniwersytetu w Bristolu, który stworzył model komputerowy klimatu Śródziemia z "Władcy pierścieni" Tolkiena. Naukowiec opublikował artykuł na ten temat, posługując się pseudonimem Radagast Brązowy. By mogli go zrozumieć również sami zainteresowani, dostępne są tłumaczenia na elficki i krasnoludzki. Wyniki pokazują, że klimat zamieszkiwanego przez hobbity Shire przypominał hrabstwa Leicestershire i Lincolnshire w Anglii (ze średnią temperaturą 7°C i opadami rocznymi w granicy 61 cm). Dla odmiany Mordor można by przyrównać do warunków panujących w Los Angeles i zachodnim Teksasie. Radagast postuluje też, że Góry Mgliste zadziałały jak cień opadowy, dlatego na wschód od nich było sucho. Ponieważ modele klimatyczne bazują na podstawowych procesach naukowych, da się w ten sposób symulować klimat nie tylko współczesnej Ziemi, ale i [...] jakiejkolwiek innej planety, prawdziwej czy wyobrażonej, dopóki znane są położenie kontynentów, wysokości oraz głębokości oceanów [w omawianym studium klimat Śródziemia porównano np. z klimatami okresu wzmożonej industrializacji - 1800-1850 - oraz z epoki dinozaurów, późnej kredy] - podkreśla prof. Richard Pancost. Punktem wyjścia dla symulacji był model klimatyczny brytyjskiego Biura Meteorologicznego HadCM3L. « powrót do artykułu
  14. Microsoft zakończył sprzedaż detaliczną systemu Windows 7. Następną istotną datą dla Windows 7 będzie 30 października 2014, kiedy to zakończona zostanie sprzedaż komputerów z preinstalowanym systemem operacyjnym. Od 2010 roku Microsoft kończy sprzedaż systemu operacyjnego w rok po premierze jego następcy, a wersje OEM, preinstalowane na nowych komputerach, są sprzedawane tylko przez dwa lata po premierze kolejnego OS-u. Oficjalne zakończenie sprzedaży to data w dużej mierze symboliczna. Co prawda Microsoft wycofał kopie Windows 7 ze swojego online'owego sklepu, jednak bez problemów można je kupić z innych źródeł. Często poszczególne kopie systemów operacyjnych z Redmond są dostępne w sklepach całe lata po tym, jak Microsoft zakończy ich sprzedaż. Klienci ciągle mogą kupić Windows Vistę, a nawet Windows XP. Znacznie bardziej restrykcyjne są zasady sprzedaży kopii OEM. W tym wypadku Microsoft przestaje udzielać takich licencji i wielcy producenci komputerów, jak Dell, HP czy Lenowo, rzeczywiście wycofują z oferty komputery z danym systemem. Microsoft pozwala jednak mniejszym sprzedawcom na dalsze rozprowadzanie tych kopii OEM, które nabyli przed wycofaniem ich z oficjalnej sprzedaży. « powrót do artykułu
  15. Amerykańska Marynarka Wojenna poinformowała o udanym wystrzeleniu drona z pokładu zanurzonego okrętu podwodnego. Podczas testu wykorzystano USS Providence, jednostkę klasy Los Angeles. Okręt poprzez luk torpedowy wystrzelił system Sea Robin, który został zaprojektowany tak, by współpracować z systemem wystrzeliwania pocisków Tomahawk. Zintegrowany z Sea Robinem pojazd XFC UAS (eXperimental Fuel Cell Unmanned Aerial System) został wystrzelony, gdy tylko Sea Robin znalazł się na powierzchni. Dron przeprowadził kilkugodzinną misję testową, podczas której komunikował się i przesyłał obraz wideo zarówno do wciąż zanurzonego okrędu podwodnego, jednostek nawodnych jak i centrum dowodzenia w Norfolk. Później wylądował na Bahamach. To wynik sześcioletniej współpracy pomiędzy laboratorium Marynarki Wojennej a przemysłem. W jej wyniku powstało urządzenie, które spełnia oczekiwania stawiane przed technologiami wykorzystywanymi podczas operacji specjalnych - powiedział doktor Warren Schultz, który z ramienia U.S. Naval Research Laboratory odpowiadał za rozwój programu. XFC to w pełni autonomiczny, napędzany silnikiem elektrycznym dron o składanych skrzydłach. Pojazd zasilany jest ogniwami paliwowymi i może pozostawać w powietrzu przez ponad 6 godzin. Dron wykorzystuje system pionowego startu, dzięki czemu może być wystrzeliwany zarówno z okrętu podwodnego jak i z ciężarówek czy niewielkich jednostek nawodnych. « powrót do artykułu
  16. <p>Naukowcy z Uniwersytetu Pensylwanii opracowali <strong>metodę dostarczania przez barierę krew-mózg</strong> (ang. <em>blood-brain barrier</em>, BBB) <strong>białka, które rozpuszcza neurotoksyczne złogi beta-amyloidu</strong>. Ponieważ sprawdza się ona także w przypadku bariery krew-siatkówka, w ten sam sposób będzie można leczyć zarówno alzheimera, jak i choroby oczu.</p> <p>Prof. Henry Daniell dywagował, że cząsteczka rozpuszczająca złogi może zostać przepuszczona, jeśli połączy się ją z czymś, co nie ma problemu z przekroczeniem BBB. Do tego celu wybrano ostatecznie zaaprobowany przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA) nośnik - podjednostkę beta toksyny cholery (ang. <em>cholera toxin B-subunit</em>, CTXB). Biorąc pod uwagę fakt, że w przeszłości wykazano, że łańcuchy beta-amyloidu są degradowane przez zasadowe białko mieliny (ang. <em>myelin basic protein</em>, MBP), CTXB sparowano właśnie z nim.</p> <p>Podczas eksperymentów akademicy podali myszom kapsułki z liofilizowanymi liśćmi, które genetycznie zmodyfikowano w taki sposób, by dochodziło w nich do ekspresji kompleksu CTXB-MBP. Dodawszy do nośnika białko zielonej fluorescencji (ang. <em>green fluorescent protein</em>, GFP), mogli śledzić wychwyt. GFP wykryto zarówno w mózgu, jak i w siatkówce.</p> <p><em>Skoro białko mogło pokonać BBB u zdrowych myszy, sądziliśmy, że to prawdopodobne, że ze względu na pewne upośledzenie bariery krew-mózg u pacjentów z chorobą Alzheimera</em>, poradzi sobie i w takiej sytuacji.</p> <p>Gdy zespół Daniella wprowadzał CTXB-MBP do mózgów myszy z chorobą Alzheimera, stosując przy okazji barwnik wiążący się z blaszkami beta-amyloidu, barwienie spadało do 60%, co sugeruje, że złogi ulegały rozpuszczeniu.</p> <p>W kolejnym etapie badań ekipa z Uniwersytetu Pensylwanii uzyskała od Narodowych Instytutów Zdrowia próbki mózgu osób zmarłych na chorobę Alzheimera. Zastosowała tę samą metodę, co w przypadku gryzoni i okazało się, że barwienie kory ciemieniowej dolnej (ang.<em> inferior parietal cortex</em>), części mózgu odgrywającej ważną rolę w rozwoju otępienia typu alzheimerowskiego, spadło o 47%.</p> <p>Na końcu naukowcy podawali kapsułki z CTXB-MBP 15-miesięcznym myszom (to odpowiednik wieku 80+ u ludzi), które wyhodowano, by rozwinęła się u nich choroba Alzheimera. Po 3 miesiącach redukcje w zakresie płytek beta-amyloidu w hipokampie sięgały 70%, a w korze 40%. W grupie kontrolnej, gdzie gryzoniom podawano kapsułki z liśćmi sałaty bez kompleksu, nie odnotowano żadnych zmian.</p> <p>Ponieważ blaszki występują także w oczach chorych na alzheimera, Amerykanie przyjrzeli się siatkówce zwierząt. Chore rzeczywiście miały płytki siatkówkowe, ale gdy karmiono je CTXB-MBP, blaszek nie dawało się wykryć.</p> <p>W przyszłości badacze chcą uwzględnić w studiach element behawioralny i sprawdzić, czy poza rozpuszczaniem złogów CTXB-MBP poprawia pamięć i funkcjonowanie myszy z chorobą Alzheimera.</p> <a href="http://kopalniawiedzy.pl/beta-amyloid-blaszki-rozpuszczac-podjednostka-beta-toksyny-cholery-CTXB-zasadowe-bialko-mieliny-MBP-choroba-Alzheimera-Henry-Daniell,19314">« powrót do artykułu</a>
  17. Komórki nowotworów mózgu potrafią ukrywać się przed lekami, stwierdził zespół pracujący pod kierunkiem profesora Paula S. Mischela z University of California San Diego i Ludwig Institute for Cancer Research. Naukowcy odkryli, że komórki takie wyciszają mutacje genów, które są brane na cel przez leki przeciwnowotworowe. Gdy terapia zostanie zakończona, wówczas mutacje są ponownie uruchamiane. Odkrycie to ma duże znaczenie kliniczne, gdyż jeśli komórki nowotworowe mogą uniknąć leków za pomocą gry w kotka i myszkę, to obecnie stosowane i rozwijane terapie nie zwiększą szans pacjentów na wyzdrowienie - mówi profesor Mischel. W ciągu ostatnich lat pojawiły się nowe terapie nowotworowe, które na cel biorą specyficzne mutacje genów, co pozwala na niszczenie komórek z charakterystycznymi mutacjami. Niestety, okazało się, że komórki nowotworowe posługują się różnymi mechanizmami obronnymi, w tym drugorzędnymi mutacjami, aktywacją alternatywnych kinaz i enzymów. Większość badaczy skupia się teraz na opracowaniu lepszych leków lub ich kombinacji, które pozwolą na wytłumienie tych mechanizmów obronnych. Jednak kwestią, która nie jest dostatecznie badana jest odpowiedź na pytanie, czy komórki nowotworowe są w stanie regulować poziom tych sygnałów, a co za tym idzie, regulować stopień swojej zależności od nich oraz wzmacniać je po tym, gdy lek zostanie wycofany - wyjaśnia uczony. Zespół Mischela badał zachowanie glejaka wielopostaciowego, wyjątkowo złośliwego nowotworu mózgu. W USA każdego roku diagnozuje się ponad 9000 przypadków tej śmiertelnej choroby. Mediana długości życia dla pacjentów z glejakiem wielopostaciowym wynosi 14 miesięcy, a nowotwór jest odporny na zabiegi chirurgiczne, radio- i chemioterapię. Glejak ten charakteryzuje się zmutowaną odmianą receptora naskórkowego czynnika wzrostu (EGFRvIII). To właśnie on prowadzi do wzrostu guza. Istnieją leki, które zabijają komórki nowotworowe poprzez zablokowanie EGFRvIII, ale nowotwór bardzo szybko zyskuje oporność. Prowadzony przez Mischela zespół odkrył, że nowotwór jest w stanie ukryć się przed lekami poprzez tymczasowe pozbycie się EGFRvIII. Wówczas komórki nowotworowe stają się dla leków niewidoczne. Gdy terapia zostanie zakończona, EGFRvIII znowu się pojawia i przyspiesza wzrost nowotworu. To, o ile nam wiadomo, pierwszy dowód, że odwracalna utrata onkogenu w pozachromosomowym DNA może prowadzić do oporności na leki antynowotworowe - mówi Mischel, który wyraził jednocześnie nadzieję, że odkrycie to zmieni kierunek badań nad nowymi terapiami.
  18. Profesor Martin Kupiec i jego zespół z Wydziału Biotechnologii i Mikrobiologii Molekularnej Uniwersytetu w Tel Awiwie odkryli, że kawa i piwo w różny sposób wpływają na genom. Uczeni, pracując na drożdżach, stwierdzili, że kofeina skraca, a alkohol wydłuża telomery. Po raz pierwszy zidentyfikowaliśmy czynniki środowiskowe zmieniające długość telomerów i opisaliśmy, w jaki sposób działają. To, czego się dowiedzieliśmy może pewnego dnia przydać się podczas zapobiegania i leczenia różnych chorób - mówi profesor Kupiec. Telomery znajdują się na końcach nici DNA w chromosomach. Ich zadaniem jest upewnianie się, czy nici DNA są we właściwy sposób naprawiane i kopiowane. Przy każdym podziale komórkowym chromosomy, kopiowane do nowych komórek, mają nieco krótsze telomery niż oryginał. W końcu telomery stają się zbyt krótkie i komórka umiera. Tylko komórki płodowe i nowotworowe radzą sobie z tym problemem i mogą kopiować się bez końca. Naukowcy z Izraela podążyli za badaniami profesor Elizabeth Blackburn, która w 2004 roku otrzymała Nagrodę Nobla za badania, które sugerowały, że stres emocjonalny przyczynia się do skrócenia telomerów, a przyczyną są prawdopdoobnie powstające w komórkach wolne rodniki. Podczas obecnych badań uczeni z Tel Awiwu hodowali drożdże w warunkach, w których powstają wolne rodniki i ze zdumieniem odkryli, że nie wpłynęły one na długość telomerów. Uczeni poddali organizmy działaniu 12 różnych czynników środowiskowych. Większość z nich, jak zmiany temperatury i kwasowości po różne środki chemiczne, nie wpłynęły na długość telomerów. Okazało się jednak, że niewielka ilość kofeiny, odpowiadająca dawce espresso, skracała telomery, a wystawienie drożdży na działanie 5-7 procentowej dawki etanolu - wydłużało telomery. Uczeni, chcąc zrozumieć mechanizm zmiany, przeprowadzili szczegółowe badania 6000 szczepów drożdży, w których dezaktywowano różne geny. Później przeprowadzili testy genetyczne szczepów o najdłuższych i najkrótszych telomerach. Badania wykazały, że głównymi czynnikami, od których zależy wpływ środowiskowy i długość telomerów, są geny Rap1 i Rif1, chociaż swój udział w decydowaniu o długości telomerów ma około 400 genów. Większość z tych genów jest też obecnych w genomie człowieka. Okazuje się, że długość telomerów jest bardzo ściśle określona, z to sugeruje, że właśnie ta precyzja działania jest kluczowa i należy ją ochronić przed czynnikami środowiskowymi - mówi Kupiec. Uczony zauważa jednak, że by potwierdzić, iż mamy tutaj do czynienia z rzeczywistym związkiem, a nie przypadkową korelacją. Jeśli jednak przypuszczenia się potwierdzą i ludzki genom będzie reagował podobnie, jak genom drożdży, to odkrycie Kupca może doprowadzić do powstania nowych terapii i zaleceń dietetycznym. Tymczasem należy, jak radzi uczony, zrelaksować się i wypić trochę kawy oraz trochę piwa. « powrót do artykułu
  19. Kobiety będące szczęśliwe w związku są częściej zadowolone ze swojej wagi, nawet jeśli ich kształty odbiegają od ideału. Sabina Vatter z Uniwersytetu w Tallinnie badała 256 kobiet w wieku 20-45 lat. Panie pytano o wagę, stosowanie diety, samoocenę, świadomość obrazu ciała, a także o bliskość i satysfakcję w związku. Panie, które były najszczęśliwsze ze swoimi partnerami, z największym prawdopodobieństwem nie przejmowały się, gdy ich waga odbiegała od idealnej i miały zdrowy obraz ciała. Kobiety nieszczęśliwe w związku częściej się ważyły i były na diecie oraz wspominały o samoświadomości wagi. Odkrycia sugerują, że nasza satysfakcja z wymiarów, kształtu i wagi ma więcej wspólnego z tym, jak szczęśliwe jesteśmy w ważnych obszarach życia, np. w romantycznym związku, niż ze wskazaniami wagi łazienkowej. « powrót do artykułu
  20. Naukowcy z australijskiego Flinders University poinformowali o istnieniu gigantycznych podmorskich zbiorników słodkiej wody. Zbiorniki znajdujące się pod szelfem kontynentalnym Australii, Chin i obu Ameryk mogą zawierac nawet 500 000 kilometrów sześciennych wody. To stukrotnie więcej niż pobraliśmy z podziemnych zbiorników od 1900 roku - mówi Vincent Post, który stał na czele grupy badawczej. Zasoby świeżej wody coraz bardziej się kurczą i znalezienie nowych źródeł jest ekscytującym wydarzeniem - dodaje naukowiec. UN Water, agenda ONZ ds. wody, szacuje, że zużycie słodkiej wody rośnie dwukrotnie szybciej niż wzrost populacji ludzi. Ma to związek z intensywną uprawą ziemi i hodowlą zwierząt. Już obecnie ponad 40% ludzi ma trudności z dostępem do wody pitnej. UN Water ocenia, że do roku 2030 problemy takie dotkną 47% ludzkości. Badania Posta dowodzą, że zasoby wody pitnej występują powszechnie pod szelfem kontynentalnym. Zbiorniki te napełniały się przez setki tysięcy lat, gdy poziom ocanów był znasznie niższy i obszary, które obecnie są pod wodą były wystawione na działanie deszczów. Gdy przed około 20 000 lat na zaczęły roztapiać się czapy lodowe na biegunach, obszary te zostały zalane, ale uwięziona pod ziemią woda jest dobrze izolowana przez warstwy osadów. Zdaniem Posta przystosowanie wspomnianej wody do celów spożywczych będzie znacznie łatwiejsze niż odsalanie wody morskiej. Problemem będzie jednak jej pozyskanie. Odwierty będą bardzo kosztowne, a dodatkowym wyzwaniem będzie zabezpieczenie zbiorników przed ich zanieczyszczeniem wodami oceanów. Uczony ostrzega, że powinniśmy obchodzić się z nimi bardzo ostrzożnie. Jeśli zużyjemy tę wodę, to zbiorniki nie napełnią się do czasu pownownego spadku poziomu oceanów, a spadek taki nie będzie miał miejsca przez bardzo długi czas - mówi naukowiec. « powrót do artykułu
  21. Projektanci współpracujący z Pro Infirmis, szwajcarską organizacją działającą na rzecz niepełnosprawnych, zaprosili do studia 5 osób z różnymi ułomnościami, np. skoliozą czy łamliwością kości. Zdjęli z nich miarę i następnie przerobili komercyjne manekiny. Trzeciego grudnia, w Międzynarodowym Dniu Osób Niepełnosprawnych, stanęły one na wystawie sklepowej w centrum Zurychu. Jedna z modelek biorących udział w akcji Wer ist schon perfekt? (Kto jest idealny?) martwiła się, że trudno będzie oddać kształty jej ciała, ale później sama przyznała, że gdy na co dzień nie można się przejrzeć w lustrze, niesamowicie jest zobaczyć siebie w takiej postaci. Przechodnie reagowali na ekspozycję bardzo różnie (jedni przystawali, robili zdjęcia czy uśmiechali się, podczas gdy inni odchodzili w pośpiechu), ale reagowali zawsze. Nikt nie pozostawał obojętny... « powrót do artykułu
  22. Upiorne działanie na odległość, takim mianem określił Albert Einstein splątanie kwantowe. W tym zadziwiającym zjawisku udział biorą co najmniej dwie cząstki, z których każda znajduje się w superpozycji, czyli przyjmuje wiele stanów jednocześnie. Żaden z nich nie jest stanem jedynym, określonym dopóty, dopóki nie dokonamy pomiaru. Jednak gdy tylko zmierzymy jedną ze splątanych cząstek, druga jednocześnie przyjmuje odpowiadający stan przeciwny. Dzieje się tak, niezależnie od odległości dzielącej obie cząstki. To wskazuje, że pomiędzy cząstkami istnieje wymiana informacji i odbywa się ona szybciej od prędkości światła. Przed kilkoma miesiącami grupa fizyków zaproponowała teorię, zgodnie z którą pomiędzy cząstkami istnieje tunel czasoprzestrzenny i przeprowadzili teoretyczne symulacje dla dwóch splątanych czarnych dziur. Teraz naukowcy z MIT-u teoretycznie odkryli, opierając się na teorii strun, że utworzenie pary splątanych kwarków - podstawowych cegiełek materii - natychmiast prowadzi do pojawienia się między nimi tunelu czasoprzestrzennego. Jeśli te przypuszczenia się prawdziwe, to pozwalają założyć, że grawitacja nie jest jednym z oddziaływań podstawowych - czyli oddziaływań nie dających się sprowadzić do innych - ale wywodzi się ze splątania kwantowego. Od ponad stu lat naukowcy nie mogą poradzić sobie z jednym z wielkich wyzwań fizyki - wyjaśnieniem zjawiska grawitacji na polu mechaniki kwantowej. Mechanika kwantowa bardzo dobrze opisuje oddziaływania w świecie mikro, jednak kompletnie zawodzi jeśli chcemy objaśnić działanie grawitacji. A grawitacja to jeden z fundamentów teorii względności. Jako, że dotychczas naukowcy nie poradzili sobie z problemem grawitacji, nie jest możliwe połączenie mechaniki kwantowej i teorii względności jednym wspólnym opisem. Wydaje się bowiem, że koncepcja kwantowego splątania, w którym dwie oddalone cząstki komunikują się ze sobą z prędkością przekraczającą prądkość światła jest nie do pogodzenia z teorią względności, wedle której nic nie może poruszać się szybciej niż światło. W lipcu bieżącego roku Juan Maldacena z Institute of Advanced Study i Leonard Susskind z Uniwersytetu Stanforda zaproponowali teoretyczne rozwiązanie wspomnianej sprzeczności. Stwierdzili, że uformowanie dwóch splątanych czarnych dziur i ich oddalenie od siebie doprowadzi do pojawienia się pomiędzy nimi tunelu czasoprzestrzennego, którego istnienie jest utrzymywane przez grawitację. To wskazywało, że - przynajmniej jeśli chodzi o tunele czasoprzestrzenne - grawitacja istnieje dzięki splątaniu. Julian Soner z MIT-u zbadał teorię Maldaceny i Susskinda na gruncie kwarków. Najpierw teoretycznie rozważył stworzenie pary spłątanych kwarków korzystając przy tym z mechanizmu Schwingera. Próżnia jest miejscem, w którym bez przerwy pojawiają się i znikają cząstki. Zgodnie z założeniem Schwingera, odpowiednie pole elektryczne pozwala na złapanie pary cząstek, zanim ona zniknie. Cząstki takie, gdy zostaną przechwycone, uznaje się za splątane. Sonner nałożył takie cząstki na czterowymiarową przestrzeń, czyli taką, która zawiera trzy wymiary i czas. Zgodnie z teoriami grawitacja istnieje w piątym wymiarze i zagina czasoprzestrzeń. Uczony, chcąc zbadać, jak pod wpływem splątanych kwarków w czterowymiarowej przestrzeni będzie wyglądała geometria piątego wymiaru, wykorzystał znaną z teorii strun zasadę holograficzną. Zgodnie z nią hologram jest obiektem dwuwymiarowym, ale zawiera wszystkie informacje potrzebne do zaprezentowania przestrzeni trójwymiarowej. Innymi słowy, zasada holograficzna pozwala na opisanie wymiaru bardziej złożonego za pomocą mniej złożonego. Posługując się wspomnianymi teoriami Sonner odkrył, że pomiędzy splątanymi kwarkami powstaje tunel czasoprzestrzenny, a wyniki jego teoretycznych rozważań sugerują, że grawitacja pochodzi ze splątania kwantowego. Co więcej, geometria wszechświata opisywana na gruncie grawitacji może być konsekwencją kwantowego splątania. To najbardziej podstawowa z dotychczas zaprezentowanych hipotez, w których kwantowe splątanie wpływa na geometrię. Co zatem dzieje się, gdy splątanie zostanie utracone, co się stanie z geometrią? - zastanawia się Sonner. « powrót do artykułu
  23. Upiorne działanie na odległość, takim mianem określił Albert Einstein splątanie kwantowe. W tym zadziwiającym zjawisku udział biorą co najmniej dwie cząsteczki, z których każda znajduje się w superpozycji, czyli przyjmuje wiele stanów jednocześnie. Żaden z nich nie jest stanem jedynym, określonym dopóty, dopóki nie dokonamy pomiaru. Jednak gdy tylko zmierzymy jedną ze splątanych cząsteczek, druga jednocześnie przyjmuje odpowiadający stan przeciwny. Dzieje się tak, niezależnie od odległości dzielącej obie cząsteczki. To wskazuje, że pomiędzy cząsteczkami istnieje wymiana informacji i odbywa się ona szybciej od prędkości światła. Przed kilkoma miesiącami grupa fizyków zaproponowała teorię, zgodnie z którą pomiędzy cząsteczkami istnieje tunel czasoprzestrzenny i przeprowadzili teoretyczne symulacje dla dwóch splątanych czarnych dziur. Teraz naukowcy z MIT-u teoretycznie odkryli, opierając się na teorii strun, że utworzenie pary splątanych kwarków - podstawowych cegiełek materii - natychmiast prowadzi do pojawienia się między nimi tunelu czasoprzestrzennego. Jeśli te przypuszczenia się prawdziwe, to pozwalają założyć, że grawitacja nie jest jednym z oddziaływań podstawowych - czyli oddziaływań nie dających się sprowadzić do innych - ale wywodzi się ze splątania kwantowego. Od ponad stu lat naukowcy nie mogą poradzić sobie z jednym z wielkich wyzwań fizyki - wyjaśnieniem zjawiska grawitacji na polu mechaniki kwantowej. Mechanika kwantowa bardzo dobrze opisuje oddziaływania w świecie mikro, jednak kompletnie zawodzi jeśli chcemy objaśnić działanie grawitacji. A grawitacja to jeden z fundamentów teorii względności. Jako, że dotychczas naukowcy nie poradzili sobie z problemem grawitacji, nie jest możliwe połączenie mechaniki kwantowej i teorii względności jednym wspólnym opisem. Wydaje się bowiem, że koncepcja kwantowego splątania, w którym dwie oddalone cząsteczki komunikują się ze sobą z prędkością przekraczającą prądkość światła jest nie do pogodzenia z teorią względności, wedle której nic nie może poruszać się szybciej niż światło. W lipcu bieżącego roku Juan Maldacena z Institute of Advanced Study i Leonard Susskind z Uniwersytetu Stanforda zaproponowali teoretyczne rozwiązanie wspomnianej sprzeczności. Stwierdzili, że uformowanie dwóch splątanych czarnych dziur i ich oddalenie od siebie doprowadzi do pojawienia się pomiędzy nimi tunelu czasoprzestrzennego, którego istnienie jest utrzymywane przez grawitację. To wskazywało, że - przynajmniej jeśli chodzi o tunele czasoprzestrzenne - grawitacja istnieje dzięki splątaniu. Julian Soner z MIT-u zbadał teorię Maldaceny i Susskinda na gruncie kwarków. Najpierw teoretycznie rozważył stworzenie pary spłątanych kwarków korzystając przy tym z mechanizmu Schwingera. Próżnia jest miejscem, w którym bez przerwy pojawiają się i znikają cząsteczki. Zgodnie z założeniem Schwingera, odpowiednie pole elektryczne pozwala na złapanie pary cząsteczek, zanim ona zniknie. Cząsteczki takie, gdy zostaną przechwycone, uznaje się za splątane. Sonner nałożył takie cząsteczki na czterowymiarową przestrzeń, czyli taką, która zawiera trzy wymiary i czas. Zgodnie z teoriami grawitacja istnieje w piątym wymiarze i zagina czasoprzestrzeń. Uczony, chcąc zbadać, jak pod wpływem splątanych kwarków w czterowymiarowej przestrzeni będzie wyglądała geometria piątego wymiaru, wykorzystał znaną z teorii strun zasadę holograficzną. Zgodnie z nią hologram jest obiektem dwuwymiarowym, ale zawiera wszystkie informacje potrzebne do zaprezentowania przestrzeni trójwymiarowej. Innymi słowy, zasada holograficzna pozwala na opisanie wymiaru bardziej złożonego za pomocą mniej złożonego. Posługując się wspomnianymi teoriami Sonner odkrył, że pomiędzy splątanymi kwarkami powstaje tunel czasoprzestrzenny, a wyniki jego teoretycznych rozważań sugerują, że grawitacja pochodzi ze splątania kwantowego. Co więcej, geometria wszechświata opisywana na gruncie grawitacji może być konsekwencją kwantowego splątania. To najbardziej podstawowa z dotychczas zaprezentowanych hipotez, w których kwantowe splątanie wpływa na geometrię. Co zatem dzieje się, gdy splątanie zostanie utracone, co się stanie z geometrią? - zastanawia się Sonner. « powrót do artykułu
  24. Naukowcy z Uniwersytetu Wschodniej Anglii sporządzili najbardziej kompletne jak do tej pory zestawienie zwyczajów żywieniowych naczelnych. Wykazali m.in., że niektóre małpy realizują zasadę pięciu porcji surowizny w ciągu godziny, a w ciągu dnia pochłaniają do 50 porcji (gatunków) owoców. Badanie opublikowane w piśmie Oikos koncentrowało się na ilości i różnorodności owoców, spożywanych przez naczelne z neotropikalnych lasów Ameryki Środkowej i Południowej. Brytyjczycy skompilowali dane z 290 studiów dot. diety naczelnych. Przeprowadzono je w ciągu 42 lat na terenie 17 państw. Zespół zademonstrował powiązania między wagą a ilością konsumowanych owoców. Małe małpy, takie jak marmozety i tamaryny, wolą owady. Później ilość owoców w diecie stopniowo wzrasta z wielkością ciała, osiągając szczyt u naczelnych o średnich gabarytach, takich jak saki, by znowu spaść u większych naczelnych, np. wyjców, które zastępują część owoców liśćmi. Odkryliśmy, że gatunki [naczelnych] bardzo się różnią pod względem ilości i różnorodności zjadanych owoców, a także ogólnego udziału owoców w diecie. Stwierdziliśmy, że menu średnich naczelnych z największym prawdopodobieństwem jest przez nie zdominowane. Drobniejsze naczelne z większymi wymogami metabolicznymi zjadają więcej insektów, ponieważ stanowią one wartościowe źródło składników odżywczych i kalorii. Większe małpy spożywają o wiele więcej liści, bo ich przewody pokarmowe mogą tolerować duże ilości celulozy i toksyn - [warto dodać, że] dla mniejszych naczelnych są one niesmaczne lub nie ulegają strawieniu- wyjaśnia dr Joseph Hawes. Jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy był dla nas fakt, że naczelne z rozbudowanymi geograficznie zasięgami występowania niekoniecznie zjadają, jak można by się spodziewać, większą różnorodność owoców. [...] Kolejna niespodzianka to spostrzeżenie, że naczelne z wyższą zawartością owoców w diecie historycznie znajdowały się w najsłabiej badanej grupie, co oznacza, że nadal musimy się wiele nauczyć o ich roli konsumentów i roznosicieli nasion. « powrót do artykułu
  25. Zespół pracujący pod kierunkiem studentki V roku Wydziału Astronomii na University of Arizona, odkrył niezwykłą planetę krążącą wokół gwiazdy podobnej do Słońca. HD 106906b ma masę 11-krotnie większą od masy Jowisza, a tym, co czyni ją wyjątkową jest jej olbrzymia odległość od gwiazdy macierzystej. Planeta znajduje się od niej średnio 650 razy dalej niż odległość między Ziemią a Słońcem. To szczególnie fascynujący system, gdyż żaden z modeli powstawania gwiazd czy planet nie wyjaśnia w pełni jego istnienia - mówi Vanessa Bailey, która stała na czele grupy badawczej. Bailey uważa, że jednym z możliwych wyjaśnień byłoby przyjęcie teorii dotyczącej powstawania systemów gwiazd podwójnych. Gwiazdy takie formują się, gdy w niedalekiej odległości od siebie zaczynają tworzyć się dwie gwiazdy, przyciągają się i krążą wokół siebie. Możliwe, że w przypadku HD 106906 tak to się zaczęło, jednak z nieznanych przyczyn HD 106906 b zabrałło materiału i obiekt nigdy nie zwiększył swojej masy na tyle, by rozpoczęły się reakcje prowadzące do powstania gwiazdy - mówi studentka. Dodaje przy tym, że problem z tą teorią polega na tym, iż stosunek masy gwiazd w systemach podwónych wynosi nie więcej niż 10:1. W rozważanym tutaj przypadku stosunek masy jest większy niż 100:1. Żadne teorie dotyczące tworzenia się systemów podwójnych nie przewidują takiej różnicy w masie, podobnie jak żadne teorie dotyczące tworzenia się planet, nie przewidują, by mogły powstać tak daleko od gwiazdy macierzystej - stwierdziła Bailey. Gwiazda, wokół której krąży niezwykła planeta, liczy sobie zaledwie 13 milionów lat. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...