Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Chemioterapia powoduje zmiany w metabolizmie i przepływie krwi przez mózg (ang. chemo brain), które mogą się utrzymywać nawet przez 10 lat. Naukowcy z Centrum Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Teksańskiego z Houston przeprowadzili badania na komórkach ślimaków morskich Aplysia californica, których mechanizmy pamięciowe przypominają te występujące u ludzi i odkryli, na czym, przynajmniej w przypadku mięczaków, polega negatywne działanie doksorubicyny. Co więcej, za pomocą eksperymentalnego leku udało się te efekty odwrócić. Nasze badania mają spore znaczenie dla opieki nad pacjentami [onkologicznymi], którzy w wyniku leczenia cierpią na deficyty poznawcze [nie potrafią się skoncentrować, zapamiętać czegoś, wykonać jednocześnie kilku zadań lub jednego zadania z kilkoma celami, chociaż przed leczeniem nie mieli z tym problemów] - podkreśla dr John H. Byrne. Do badań wybrano właśnie A. californica, bo mają one duże neurony, które przekazują sygnały biochemiczne (informacje) podobnie jak komórki nerwowe ludzi. Podczas eksperymentów porównywano hodowle neuronów pobranych od zwykłych ślimaków i od mięczaków wystawionych na działanie doksyrubicyny. W ten sposób wskazano szlak nerwowy, który nie przekazywał prawidłowo informacji. Choć podanie eksperymentalnego leku prowadziło do jego odblokowania, Byrne zaznacza, że nie nadaje się on dla ludzi. Chcemy zidentyfikować inne leki, które wspomogą te mechanizmy pamięciowe. Wyniki z badań na komórkach ślimaków potwierdzono na hodowlach szczurzych neuronów. Teraz trzeba sprawdzić, czy doksyrubicyna działa w ten sam sposób na ludzi. « powrót do artykułu
  2. U wielu dzieci alergia na orzeszki ziemne może się rozwijać jeszcze przed ich pierwszym zjedzeniem. Naukowcy z Mount Sinai uważają, że do wczesnej immunizacji przyczynia się nie tylko kontakt z białkami arachidów przez mleko matki bądź kurz, ale i wystawienie skóry na kontakt z alergenami. Dzięki wynikom badań na myszach wiadomo, że celem przyszłych terapii bądź metod zapobiegania powinny się stać składowe układu odpornościowego skóry. Białko orzeszków, które odpowiada za większość reakcji alergicznych u ludzi, jest postrzegane przez układ odpornościowy skóry jako obce lub niebezpieczne. Blokowanie szlaków immunologicznych aktywowanych w skórze zapobiegało rozwojowi alergii na fistaszki u myszy. Naszym następnym krokiem będzie potwierdzenie tego odkrycia u ludzi - wyjaśnia dr Cecilia Berin. Podczas eksperymentów naukowcy nakładali na skórę gryzoni białkowy wyciąg z orzeszków ziemnych. Okazało się, że nastąpiło "uwrażliwienie" i przy drugiej ekspozycji na alergen rozwijała się anafilaksja. Jeśli ustalimy, w jaki sposób układ odpornościowy rozpoznaje fistaszki jako zagrożenie, możemy nauczyć się, jak blokować odpowiedni szlak i całkowicie zapobiegać alergii. Jest to o tyle ważne, że reakcje na orzeszki bywają skrajne, alergia dotyczy 1-2% populacji i utrzymuje się całe życie. « powrót do artykułu
  3. Z badań przeprowadzonych przez The David Sheldrick Wildlife Trust wynika, że żywy słoń jest 76-krotnie więcej warty niż zabite zwierzę. Czarnorynkowa cena kości słoniowej z jednego zabitego zwierzęcia to średnio 21 000 USD. Tymczasem przychody z ekoturystyki pozwalają wycenić jednego słonia na 1,6 miliona USD. To już kolejne badania, które potwierdzają, że ochrona tych gatunków, które często padają ofiarą kłusowników - jak rekiny, manty czy słonie – jest niezwykle opłacalna. Żywe zwierzęta przyciągają turystów, a związane z tym przychody są wielokrotnie wyższe niż przychody z kłusownictwa. Tym bardziej, że te ostatnie służą wyłącznie przestępcom, a nie społeczeństwu. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy bieżącego roku na całym świecie przejęto 43 duże transporty kości słoniowej. W sumie przestępcy próbowali przemycić niemal 18 ton surowca. Aby go zdobyć zabili 1940 zwierząt. To olbrzymia liczba, jednak trzeba sobie uświadomić, że to prawdopodobnie zaledwie 10% wszystkich słoni zabijanych w Afryce przez kłusowników. Czarnorynkowa wartość przejętej kości słoniowej wynosi ponad 37 milionów dolarów. Specjaliści porównali powyższe dane z informacjami przychodach z turystyki w Kenii, Tanzanii, Zambii i RPA. Na tej podstawie oszacowali, że jeden słoń przynosi lokalnej gospodarce nieco poniżej 23 000 dolarów wpływów rocznie. Przez cały okres życia słonia jest to w sumie 1,6 miliona USD. Innymi słowy, gdyby wspomnianych 1940 zwierząt przeżyło kolejny rok, to lokalne gospodarki wzbogaciłaby się o około 44,5 miliona dolarów. Tymczasem zwierzęta zostały zabite po to, by przestępcy mogli zyskać około 37 milionów USD. Patrzenie na dzikie zwierzęta przez pryzmat ich przydatności ekonomicznej od dawna wzbudza kontrowersje. Jednak tam, gdzie decyzje polityczne są determinowane przez wartość, należy uczciwie ocenić wartość słoni. Jak widać, ochrona tych zwierząt ma sens z punktu widzenia ekonomii. Niezależnie od tego, czy chronimy rezerwat w Tanzanii czy park narodowy w Kenii. Jeśli będziemy mieli tam żywe zwierzęta, turyści będą przyjeżdżali, a lokalna gospodarka będzie kwitła - mówi Rob Brandford z Sheldrick Trust. « powrót do artykułu
  4. W pobliżu miasta Maros w Celebesie Południowym zidentyfikowano jaskiniowe malowidła naścienne, z których najstarsze mają co najmniej 40 tysięcy lat. Archeologów od dawna zastanawiał fakt, że w Europie ok. 35-40 tys. lat temu pojawiło się dużo dzieł sztuki, włączając w to sztukę naścienną (malowidła, rysunki i rzeźby na powierzchniach skalnych) oraz przenośną (np. figurki), a w innych rejonach, zwłaszcza wzdłuż wczesnych tras migracji w południowo-wschodniej Azji czy na Dalekim Wschodzie, w tym Australii i Wallacei, gdzie ludzie osiedlili się do 50 tys. lat temu, prawie niczego nie znaleziono. Teraz się to zmieniło. Dr Maxime Aubert z Griffith University datował metodą uranowo-torową nacieki grzybkowe związane z 12 wizerunkami ludzkich dłoni i 2 przedstawieniami zwierząt z 7 stanowisk jaskiniowych z okolic Maros. W ten sposób autorzy artykułu z pisma Nature wykazali, że wiek dzieł sztuki z Celebes jest porównywalny z wiekiem sztuki europejskiej. Minimalny wiek zarysu dłoni wynosi 39.900 lat, co czyni go najstarszym odciskiem dłoni na świecie - podkreśla Aubert. Obok rysunku dłoni, który powstał przez wydmuchanie farby wokół przyciśniętej do ściany ręki, znajduje się babirussa, której minimalny wiek oszacowano na 35.400 lat. Tym samym mamy do czynienia z jednym z najstarszych, jeśli nie najstarszym przykładem sztuki figuratywnej. Naukowcy znaleźli także w jaskiniach rysunki sprzed ok. 27 tys. lat, co oznacza, że ich mieszkańcy parali się sztuką przez przynajmniej 13 tys. lat. W jaskini znajdującej się w prowincji Bone również odkryto rysunki, ale ponieważ nie ma na nich utworów krasowych, nie da się przeprowadzić datowania. Ze względu na podobieństwo stylu archeolodzy sądzą jednak, że są w podobnym wieku, co malowidła z Maros. « powrót do artykułu
  5. Sprawa szympansów ze stanu Nowy Jork wróciła do sądu. Organizacja Nonhuman Rights Project (NhRP) stara się o nadanie podmiotowości prawnej różnym inteligentnym zwierzętom. Jeśli by się to udało wiele z nich – od szympansów laboratoryjnych po delfiny w akwariach – można by uwolnić. NhRP została założona przez Stevena Wise'a, prawnika specjalizującego się w prawach zwierząt. W ubiegłym roku organizacja wniosła do trzech nowojorskich sądów sprawy w imieniu czterech szympansów. Dwa z nich, Tommy i Kiko są trzymane w klatkach przez prywatną osobę. Kolejne dwa, Hercules i Leo, to zwierzęta laboratoryjne przetrzymywane na Stony Brook University. Wise przez wiele lat konsultował się z naukowcami, politologami i innymi prawnikami, by obrać najwłaściwszą strategię walki o uwolnienie zwierząt. W końcu jego organizacja wykorzystała przepisy pozwalające niesłusznie uwięzionym na odwołanie się do sądu. Jeśliby sąd zgodził się na rozpatrzenie takiej sprawy, to jednocześnie przyznałby, że szympans posiada podmiotowość prawną, a skoro tak, to musi zostać uwolniony z niewoli. Wszystkie trzy sądy, do których złożono wnioski, odrzuciły je bez rozpatrywania. Dlatego też Wise złożył apelacje. Pierwsza z nich została wysłuchana wczoraj przez pięcioosobowy skład sędziowski. Apelacja została wniesiona w imieniu Tommy'ego. Prawnik argumentował, że szympansy są tak bardzo podobne do ludzi pod względem poznawczym i genetycznym, że zasługują na podstawowe prawo, jakim jest prawo do wolności osobistej. Wise chce, by Tommy i inne szympansy, zostali przeniesieni do sanktuarium na Florydzie. Właściciel Tommy'ego nie stawił się w sądzie. NhRP uznała wystąpienie przed sądem za sukces. Poszło tak dobrze, jak się tego spodziewaliśmy. Sędziowie byli zaangażowani. Było jasne, że przeczytali dostarczone przez nas materiały, gdyż zadawali naprawdę inteligentne pytania - mówi dyrektor wykonawcza organizacji, Natalie Prosin. NhRP już wcześniej odniosła pewien sukces. Otóż wobec obaw, że właściciel może wywieźć Tommy'ego poza stan sąd jednogłośnie wydał w lipcu tymczasowe postanowienie o zakazie przenoszenia szympansa. To było spore zwycięstwo. Decyzja taka oznacza bowiem, że sąd uważa, iż nasza apelacja ma szanse powodzenia - cieszy się Prosin. Z jej opinią zgadza się znany przeciwnik nadawania zwierzętom osobowości prawnej, profesor Richard Cupp z Pepperdine University w Kalifornii. Ten specjalista prawa nie wróży jednak NhRP powodzenia. Ciężar precedensu i dotychczasowe rozstrzygnięcia sądowe są przeciwko NhRP. Zwierzęca osobowość prawna to sztuczny i nierealny pomysł - dodaje. Cupp uważa, że należy skupić się na dobru zwierząt, a nie na ich prawach. Język im nie pomoże. Ale ludzka odpowiedzialność – tak - stwierdza. Sąd apelacyjny wyda wyrok za kilka tygodni. W przypadku niekorzystnego rozstrzygnięcia NhRP odwoła się do najwyższego stanowego sądu apelacyjnego. W międzyczasie jednak na początku grudnia rozpocznie się apelacja w sprawie Kiko. Apelacja dotycząca Herkulesa i Leo została odrzucona z przyczyn technicznych. NhRP ma zamiar wnieść ją ponownie w przyszłym miesiącu. NhRP przygotowuje podobne pozwy w innych stanach. Najbliższe zostaną prawdopodobnie wniesione w imieniu słoni przetrzymywanych w cyrkach lub ogrodach zoologicznych. « powrót do artykułu
  6. Naukowcy korzystający z NuSTAR (Nuclear Spectroscopic Telescope Array) odkryli obiekt emitujący olbrzymie ilości energii. Początkowo myśleli, że to czarna dziura, jednak ze zdumieniem stwierdzili, iż mają do czynienia z pulsarem. Nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego - mówi profesor Fiona Harrison z California Institute of Technology (Caltech), która stoi na czele zespołu badawczego. Pulsar jest rzeczywiście niezwykły, emituje tyle energii co 10 milionów gwiazd podobnych do Słońca. Sądziliśmy, że obiekt wysyłający tyle energii musi być czarną dziurą - dodaje Harrison. Pulsary to gwiazdy neutronowe powstałe z zapadnięcia się jądra innej gwiazdy. Masa pulsarów zwykle nie przekracza 1-2 mas Słońca. Nowo odkryty pulsar mieści się w tych granicach, jednak świeci około 100-krotnie jaśniej niż przewidują teorie dla obiektów o jego masie. Nigdy nie widzieliśmy pulsara, którego jasność byłaby zbliżona do tego, co tutaj obserwujemy. Nie wiemy, jak to się dzieje. Myślę, że teoretycy będą mieli twardy orzech do zgryzienia - mówi doktor Dom Walton z Caltechu. Odkrycia pulsaru dokonano przyglądając się galaktyce Messier 82 (M82, Galaktyka Cygaro), w której w bieżącym roku zaobserwowano supernową. Jako, że tego typu wydarzenia rzadko mają miejsce, astronomowie z całego świata rozpoczęli obserwacje galaktyki znajdującej się w odległości 12 milionów lat świetlnych od Ziemi. W M82 znajduje się wiele superjasnych źródeł promieniowania X (ULX). Matteo Bachetti z Uniwersytetu w Tuluzie, którzy przyglądał się ULX, ze zdumieniem zauważył, że w M82 coś pulsuje. To była wielka niespodzianka. Od dziesięcioleci wszyscy sądzili, że ULX to czarne dziury. Jednak czarna dziury nie mogą pulsować - mówi profesor Harrison. Naukowcy sprawdzili swoje wyniki i stwierdzili, że rzeczywiście coś w galaktyce pulsuje, a impulsy pojawiają się co 1,37 sekundy. Następnie po przeanalizowaniu danych z NuSTAR i teleskopu Chandra wykluczyli 25 potencjalnych źródeł impulsów i stwierdzili, że są one generowane przez ULX nazwany M82X-2. Teraz eksperci muszą rozwiązać kilka kolejnych zagadek. Jasność pulsaru wielokrotnie przekracza limit Eddingtonta, czyli teoretyczną granicę określającą maksymalną jasność obiektu o danej masie. To największe naruszenie limitu Eddingtona jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Dotychczas wiedzieliśmy, że dochodzi do niewielkich jego naruszeń, ale to co tutaj obserwujemy to wyjątkowe zjawisko - mówi Walton. Teraz, gdy wiadomo, że M82X-2 jest pulsarem naukowcy będę przyglądali się kolejnym ULX. Niewykluczone bowiem, że wśród nich znajdują się inne pulsary. « powrót do artykułu
  7. Dźwięki wykorzystywane w komunikacji przez większość zwierząt są wrodzone. Istnieją jednak gatunki, które mogą naśladować dźwięki. Tzw. uczenie wokalne występuje m.in. u nietoperzy, ptaków i waleni. O ile jednak ptaki stosunkowo łatwo zbadać, co pozwala znaleźć obwody neuronalne odpowiadające za tę rzadką umiejętność, o tyle dostęp do zwierząt morskich jest już znacznie utrudniony. Ostatnio jednak, bazując na archiwalnych nagraniach, amerykański zespół wykazał, że u orek występuje międzygatunkowe uczenie głosowe. Orcinus orca, które utrzymują kontakt z delfinami butlonosymi, zmieniają bowiem rodzaj wydawanych dźwięków, tak by lepiej dopasować się do swoich partnerów. Autorzy artykułu z Journal of the Acoustical Society of America sądzą, że naśladownictwo wokalne może waleniom ułatwiać kontakty społeczne. Repertuar wokalny orek składa się z gwizdnięć, kliknięć i zawołań pulsacyjnych. Ich cechy akustyczne (czas trwania, wysokość i wzorzec pulsowania dźwięków oraz przerw w zawołaniu pulsacyjnym) różnią się między grupami, dlatego specjaliści zaczęli się posługiwać terminem "dialekt". O uczeniu wokalnym wnioskowano na podstawie istnienia wspomnianych wyżej różnic. Trzeba jeszcze jednak było eksperymentalnie ustalić, jak dobrze orki się uczą i jaki kontekst sprzyja uczeniu. Do porównań wybrano delfiny butlonose, bo wydają podobne dźwięki, ale w innych proporcjach. Zamiast zawołaniami pulsacyjnymi, które dominują u orek, posługują się raczej gwizdami i kląskaniem. Natrafiła nam się niepowtarzalna okazja, bo historycznie niektóre orki trzymano razem z delfinami butlonosymi - opowiada dr Ann Bowles z Hubbs-SeaWorld Research Institute. Porównując nagrania wzorców wokalizacji grup mieszanych oraz jednogatunkowych, naukowcy mogli stwierdzić, do jakiego stopnia orki nauczyły się sposobów komunikowania delfinów. Okazało się, że wszystkie 3 orki, które przez kilka lat trzymano z delfinami, zmieniły proporcje poszczególnych wokalizacji; wytwarzały więcej gwizdów i kliknięć, a mniej zawołań pulsacyjnych. Zespół stwierdził także, że orki mogą się uczyć całkiem nowych dźwięków. Pewna samica mieszkająca z delfinami w czasie prowadzenia studium opanowała sekwencję ćwierkania, której delfiny nauczyły się od opiekuna przed jej wprowadzeniem do stada. Orki wydają się bardzo zmotywowane do dopasowania się do cech partnerów, ale nie wiadomo, jakie ma to znaczenie przystosowawcze. Amerykanie podkreślają, że jeśli więzy społeczne są ściśle powiązane z wokalizacjami, zdolność orek do przeżycia podczas zmian terytorium i grup społecznych może zależeć właśnie od zdolności przyjmowania ich strategii komunikacyjnych. « powrót do artykułu
  8. Astronomowie odkryli czarną dziurę, która pochłania gaz z pobliskiej gwiazdy w tempie 10-krotnie szybszym niż dotychczas sądzono, że jest to w ogóle możliwe. Czarna dziura P13 leży na skraju galaktyki NGC7793, znajduje się zatem w odległości 12 milionów lat świetlnych od Ziemi. Doktor Roberto Soria z International Centre for Radio Astronomy Research mówi, że P13 zauważono, gdyż była jaśniejsza od innych czarnych dziur. Początkowo jednak sądzono, że jest po prostu większa. Jednak gdy zmierzono masę tej dziury okazało się, że należy ona do mniej masywnych struktur. Jednocześnie jednak jest co najmniej milion razy jaśniejsza od Słońca. Dla naukowców stało się jasne, że P13 musi wchłaniać olbrzymie ilości materii. Okazało się, że, wbrew temu co sądziliśmy, nie istnieje granica wchłaniania materii. Czarne dziury mogą pochłaniać więcej gazu i emitować więcej promieniowania - mówi Soria. Uczony dodaje, że P13 krąży wokół gwiazdy, która jest 20-krotnie bardziej masywna od Słońca. Zauważono też, że jedna strona gwiazdy jest zawsze jaśniejsza od drugiej. Dzieje się tak, gdyż jest ona oświetlana promieniami X z czarnej dziury. Dzięki temu zjawisku możliwe stało się określenie czasu obiegu obu obiektów. Wynosi on 64 dni. Opisano też prędkość i orbity obu obiektów. Z danych tych wynika, że czarna dziura jest mniej niż 15-krotnie bardziej masywna od Słońca - mówi Soria. « powrót do artykułu
  9. Trzęsienie ziemi z 2009 r. doprowadziło do zawalenia podłogi w kościele św. Jana Ewangelisty w Casentino. Wśród odsłoniętych wtedy zmumifikowanych ludzkich zwłok znajdował się też płód z 1840 r., który został prawdopodobnie poddany embriotomii. Ruggero D'Anastasio z Uniwersytetu w Chieti uważa, że to jedyny jak dotąd antropologiczny dowód na stosowanie tej praktyki chirurgicznej w środkowych Włoszech. Jak tłumaczą autorzy artykułu z International Journal of Osteoarcheology, embriotomia, czyli rozczłonkowanie dziecka w łonie matki w przypadku komplikacji porodowych lub w sytuacji, gdy płód uznawano za obumarły, była często praktykowana w Aleksandrii i Rzymie w I i II w. n.e. Wg niektórych doniesień embriotomia była [także] najbardziej ekstremalną formą aborcji w średniowieczu. Gdy mumię dziecka z Casentino prześwietlono, okazało się, że kości znajdowały się gdzie indziej, niż powinny u zdrowego płodu. Czaszka była przecięta w kilku miejscach i odłączona od kręgosłupa. Włosi stwierdzili również, że ręce oddzielono od ciała na poziomie stawów. Posunięć takich nie wykonuje się w czasie sekcji zwłok, stąd wniosek odnośnie do embriotomii. Przez zniszczenia w obrębie miednicy naukowcy nie mogli określić płci dziecka. Oszacowano jednak wiek ciąży; wydaje się, że embriotomię przeprowadzono circa w 29. tygodniu. Szczątki płodu próbowano ułożyć we właściwej pozycji - fragmenty czaszki umieszczono w czapeczce. Fakt ten i dbałość o ubiór świadczą, wg naukowców, o współczuciu. « powrót do artykułu
  10. Policja w Dubaju ma zamiar wykorzystać Google Glass do identyfikowania poszukiwanych osób. Funkcjonariusze mają zostać wyposażeni w urządzenia Google'a, dzięki którym, patrząc na znajdujące się w ich pobliżu osoby, będą mogli sprawdzić, czy któraś z nich nie znajduje się w policyjnej kartotece. Google Glass jest wyposażone w technologię pozwalającą na kontrolowanie kamery za pomocą mrugnięć powiekami. Policjant może zatem dyskretnie wykonać zdjęcie konkretnej osoby, fotografia zostanie porównana z bazą danych, a funkcjonariusz otrzyma informację, czy sfotografowana osoba jest poszukiwana. Początkowo w Google Glass ma zostać wyposażona dubajska drogówka. Jej funkcjonariusze będą mogli szybko sprawdzić, czy zatrzymany kierowca nie ma np. zaległych mandatów. Niewykluczone jednak, że w przyszłości Google Glass trafią do pracujących na ulicach detektywów. « powrót do artykułu
  11. Biochemicy z University of Utah poinformowali o stworzeniu sztucznej molekuły naśladującej jeden z kluczowych elementów wirusa Ebola. Nowa molekuła może posłużyć do badania leków przeciwko Eboli, a jako że element, który naśladuje, występuje we wszystkich znanych szczepach wirusa, daje nadzieję na opracowanie uniwersalnego lekarstwa dla obecnych i przyszłych szczepów. Odkrycie to dzieło dużej grupy naukowców z University of Utah, U.S. Army Medical Research Institute of Infectious Diseases oraz z firmy Navigen. Wspomniana firma uzyskała od University of Utah licencję na wykorzystanie wspomnianej molekuły i obecnie testuje za jej pomocą różne potencjalne leki przeciwko Eboli. Molekuła naśladuje ten region wirusa, który kontroluje jego wniknięcie do ludzkich komórek. Co więcej, molekuła może być wykorzystywana w wysoko wydajnych testach, które pozwalają na szybkie zidentyfikowanie potencjalnych leków wśród miliardów różnych środków chemicznych. Opracowanie wspomnianej molekuły to poważny krok w kierunku opracowania leku na Ebolę. Obecnie testowane eksperymentalne leki działają zwykle na jeden ze szczepów. Tymczasem obecna epidemia Eboli pokazuje, że potrzebujemy szeroko działającej terapii. Co więcej, badanie wirusa, który wywołał obecną epidemię dowodzi, że mamy do czynienia z szybkimi zmianami w jego genomie, ale ta część wirusa, która jest celem naszych eksperymentów, pozostaje bez zmian. To oznacza, że jeśli opracujemy działający lek, to będzie on zwalczał również przyszłe szczepy Eboli - mówi doktor Tracy R. Clinton, główna autorka badań. « powrót do artykułu
  12. Choć zaburzenia odżywiania występują u ok. 5-10% populacji generalnej, ich mechanizm molekularny nadal pozostaje nieznany. Ostatnie badania naukowców z INSERM-u sugerują jednak, że źródłem problemu może być białko ClpB, wytwarzane przez pewne bakterie naturalnej mikroflory jelitowej, np. pałeczki okrężnicy (Escherichia coli). Przez podobieństwa w budowie produkowane przeciwko niemu przeciwciała reagują z hormonem sytości melanotropiną. W ramach nowego studium Francuzi stwierdzili, że ClpB naśladuje melanotropinę. W jego obecności organizm produkuje przeciwciała, które wiążą się z melanotropiną, modyfikując wpływ hormonu. Sytość jest osiągana (anoreksja) albo nie (bulimia bądź przejadanie). Co istotne, samo bakteryjne białko wykazuje działanie anoreksygeniczne (hamujące apetyt). W ramach eksperymentów akademicy modyfikowali skład mikroflory jelitowej myszy i obserwowali ich reakcje immunologiczne i behawioralne. Okazało się, że u gryzoni, którym podano nieprodukujące ClpB zmutowane E. coli, spożycie pokarmu i poziom przeciwciał przeciw melanotropinie nie uległy zmianie. W drugiej grupie, której podano pałeczki okrężnicy wytwarzające ClpB, oba parametry się zmieniły. Prawdopodobny wpływ ClpB na zaburzenia odżywiania u ludzi ustalono, analizując dane 60 pacjentów. Zdiagnozowano ich za pomocą kwestionariusza Eating Disorders Inventory-2 (EDI-2), który uwzględnia zarówno parametry objawowe (niezadowolenie ze swojego wyglądu czy dążenie do szczupłości), jak i cechy psychologiczne związane z zaburzeniami odżywiania (np. perfekcjonizm, zaburzenia regulacji impulsów, a także niską samoocenę). Okazało się, że poziom przeciwciał przeciw ClpB i melanotropinie był w ich osoczu wyższy. Ponadto profil odpowiedzi immunologicznej określał, czy zaburzenie odżywiania rozwinie się w kierunku anoreksji, czy bulimii. Obecnie pracujemy nad testem krwi, bazującym na wykrywaniu bakteryjnego białka ClpB - opowiadają Pierre Déchelotte i Sergueï Fetissov. Prowadzone są też badania na myszach, które mają wykazać, w jaki sposób korygować działanie ClpB, by zapobiec generowanym przez nie zaburzeniom przyjmowania pokarmu. Zgodnie ze wstępnymi obserwacjami, będzie można zneutralizować to białko za pomocą specjalnego przeciwciała, nie wpływając przy tym na hormon. « powrót do artykułu
  13. Naukowcy z University of Texas Southwestern Medical Center odkryli słaby punkt w szlaku metabolicznym komórek. Dzięki niemu być może uda się powstrzymać rozrost guzów nowotworowych w płucach. Kluczowym elementem szlaku metabolicznego jest PPARy (receptor gamma aktywowany proliferatorami peroksysomów). To proteina, która reguluje metabolizm glukozy i lipidów w zdrowych komórkach. Badacze wykazali, że jeśli za pomocą leków przeciwcukrzycowych aktywuje się PPARy w komórkach nowotworu płuc, to proteina ta może powstrzymać podział komórek. Odkryliśmy, że aktywowanie PPARy prowadzi do dużej zmiany metabolicznej komórek nowotworowych. Zmiana ta upośledza zdolność komórek do obrony przed stresem oksydacyjnym - stwierdził profesor Ralf Kittler. Zwiększony stres oksydacyjny ostatecznie hamuje rozwój guza. Odkryliśmy, że aktywowanie PPARy zapobiegło podziałom komórek nowotworowych zarówno w badaniach in vitro jak i podczas eksperymentów na myszach. Zaobserwowaliśmy tam niemal całkowite powstrzymanie rozwoju guza - dodaje uczony. Naukowiec wyjaśnia, że metabolizm komórek nowotworowych już powoduje, że są one narażone na zwiększony stres oksydacyjny, więc każdy jego dodatkowy wzrost może zaszkodzić komórce. Tymczasem, jak się okazało, aktywowanie PPARy prowadzi właśnie do zwiększenia poziomu wolnych rodników w komórkach. To ważne odkrycie, gdyż wśród leków aktywujących PPARy znajduje się zatwierdzony przez FDA środek, który jest stosunkowo dobrze tolerowany w porównaniu z chemioterapią. Poznanie mechanizmu jego działania dostarcza nam informacji, które pozwalają na określenie, które guzy mogą reagować na leczenie. Połączenie tych środków z tradycyjnymi lekami przeciwnowotworowymi może uczynić leczenie bardziej efektywnym - dodaje Kittler. « powrót do artykułu
  14. Dojrzewające szczury, które wypijały duże ilości płynów, zawierających cukier lub syrop glukozowo-fruktozowy w stężeniach odpowiadających popularnym napojom, miały problemy z pamięcią i zapalenie mózgu. Rozwijał się też u nich stan przedcukrzycowy. Podobne problemy nie pojawiały się ani u dorosłych gryzoni, które piły słodkie napoje, ani u młodocianych osobników, które nie spożywały cukru. Mózg jest szczególnie podatny na wpływy dietetyczne w krytycznych okresach rozwoju, takich jak dojrzewanie - podkreśla prof. Scott Kanoski z Uniwersytetu Południowej Kalifornii. W eksperymentach naukowców wzięło udział 76 szczurów. Jak tłumaczą autorzy raportu z pisma Hippocampus, z cukru lub z syropu glukozowo-fruktozowego pochodziło ok. 35-40% spożywanych kalorii. Dla porównania, wg Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC), średnio cukry dodane stanowią ok. 17% kalorii przyjmowanych przez amerykańskich nastolatków. Gryzonie testowano w labiryntach (w ten sposób oceniano ich pamięć przestrzenną). Dorastające szczury, które piły słodzone roztwory, zwłaszcza z syropem glukozowo-fruktozowym, wypadały gorzej od wszystkich grup, co wg Kanoskiego, może być skutkiem stanu neurozapalnego w hipokampie. Jak widać, skutkiem diety bogatej w cukry są nie tylko przyrost wagi czy zaburzenia metaboliczne, ale i pogorszenie zdolności poznawczych. W przyszłości Kanoski chce sprawdzić, jak wpływają na mózg różne cukry proste i syrop glukozowo-fruktozowy. « powrót do artykułu
  15. Naukowcy skupieni w Union of Concerned Scientists ostrzegają, że amerykańskie miasta nadbrzeżne powinny przygotować się na coraz częstsze powodzie i podtopienia. Już teraz, w związku z globalnym ociepleniem i podnoszeniem się poziomu oceanów, częstotliwość podtopień rośnie. Zdaniem uczonych w ciągu 15 lat powodzie staną się chroniczne. Nie są to sytuacje katastrofalne, jednak przynoszą zniszczenia infrastruktury i własności prywatnej. Nasze analizy pokazują, że podtopienia spowodowane pływami staną się zjawiskiem niemal uniwersalnym - stwierdzili uczeni, którzy przeprowadzili badania w 52 społecznościach zamieszkujących wybrzeża od stanu Maine po Florydę i Zatokę Meksykańską w Teksasie. W latach 1880-2009 światowy poziom oceanów zwiększył się o około 20 centymetrów. Obecnie wzrost jest szybszy niż w przeszłości. W ciągu najbliższych 15 lat 2/3 badanych przez nas społeczności będzie doświadczało podtopień co najmniej trzykrotnie częściej niż obecnie - informują uczeni. Do najbardziej dramatycznych zmian dojdzie na środkowym Atlantyku. Miasta takie jak Waszyngton czy Annapolis mogą do roku 2030 spodziewać się ponad 150 podtopień rocznie. W mieście New London w stanie Connecticut dochodzi obecnie do 2 podtopień rocznie. W ciągu najbliższych 30 lat ich liczba może zwiększyć się do 35. Pogarsza się też sytuacja w Miami, jednym z najbogatszych miast świata. Położone pod miastem zasoby wody słodkiej są zastępowane przez wodę słoną, a do roku 2030 liczba podtopień zwiększy się z obecnych 6 do ponad 45 rocznie. A do roku 2045 liczba podtopień może być 40-krotnie większa niż obecnie - ostrzegają uczeni. « powrót do artykułu
  16. Naukowcy z Universita degli Studi di Milano twierdzą, że wystawienie na oddziaływanie marihuany w okresie dorastania może poważnie zaburzyć rozwój układu odpornościowego, prowadząc do autoimmunologicznych i przewlekłych chorób zapalnych w dorosłości. Jednym słowem Włosi przekonują, że korzystanie w konopi w wieku nastoletnim stanowi czynnik ryzyka takich chorób, jak stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zapalenie stawów czy nieswoiste zapalenia jelit (ang. inflammatory bowel disease, IBD). Podczas 10-dniowego eksperymentu autorzy publikacji z Journal of Leukocyte Biology wstrzykiwali myszom, których wiek odpowiadał ludzkiemu wiekowi 12-18 lat, tetrahydrokannabinol (THC), czyli główną substancję psychoaktywną konopi. Grupie kontrolnej gryzoni podawano placebo. Po upływie 2 miesięcy, gdy obie grupy zwierząt osiągnęły pełną dorosłość, zespół ocenił funkcjonowanie układu odpornościowego, w tym 1) zdolność wytwarzania przez leukocyty cytokin (cytokiny pobudzają limfocyty B do podziałów i różnicowania, w wyniku czego powstaje bardzo dużo komórek, z których większość to produkujące przeciwciała komórki plazmatyczne) czy 2) fagocytowania cząstek przez makrofagi. W eksperymentalnej grupie myszy akademicy zaobserwowali zmiany w odpowiedzi immunologicznej, a konkretnie przesunięcie ku prozapalnemu i cytotoksycznemu fenotypowi. Gdyby naukowcom udało się powtórzyć uzyskane wyniki, świadczyłoby to o tym, że dojrzewanie jest kluczowym etapem kształtowania wrażliwości układu odpornościowego. « powrót do artykułu
  17. Próbując określić podobieństwo reakcji mózgu na związek z dzieckiem i psem, naukowcy z Massachusetts General Hospital zbadali za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) kobiety, które miały co najmniej jedno dziecko w wieku 2-10 lat oraz psa, który mieszkał z nimi przynajmniej od 2 lat. Kilka wcześniejszych badań pokazało, że po kontakcie z czworonogami w mózgu wzrasta poziom neurohormonów, np. oksytocyny. Nowe technologie obrazowania pomagają nam zrozumieć neurobiologiczne podstawy relacji [człowiek-pies] - zaznacza Lori Palley. Leżącym w skanerze kobietom pokazywano serię zdjęć. Wśród nich znajdowały się fotografie własnego dziecka i psa, przeplatające się z wizerunkami nieznanego dziecka i psa innej ochotniczki. Jak piszą autorzy artykułu z PLoS ONE, rejony związane z emocjami, nagrodą, przetwarzaniem wzrokowym czy kontaktami społecznymi wykazywały podwyższoną aktywność zarówno pod wpływem zdjęcia własnego dziecka, jak i psa. Okazało się jednak, że ważny dla tworzenia więzi region istoty czarnej/pola brzusznego nakrywki uaktywniał się tylko w odpowiedzi na zdjęcie własnego dziecka. Co ciekawe, zakręt wrzecionowaty, który odgrywa ważną rolę w rozpoznawaniu twarzy i innych procesach przetwarzania wzrokowego, wykazywał silniejszą odpowiedź na fotografię własnego psa niż dziecka. Wyniki sugerują, że istnieje wspólna sieć mózgowa, ważna dla tworzenia i podtrzymywania więzi w parach. Jest ona aktywowana, gdy matki widzą zdjęcia własnych dzieci i psów. Zaobserwowaliśmy też różnice w aktywacji pewnych rejonów, które mogą oddawać odmienności ewolucji i funkcji tych relacji. Sądzimy, że wzmożona reakcja zakrętu wrzecionowatego na psa odzwierciedla fakt, że w komunikacji człowiek-zwierzę ważniejszą rolę spełniają wskazówki wzrokowe, a nie werbalne - podsumowuje Luke Stoeckle. W przyszłości naukowcy chcą powtórzyć badania na większej próbie, na innych niż matki populacjach oraz z innymi gatunkami zwierząt. « powrót do artykułu
  18. Po pięciu latach pracy amerykański Departament Energii ogłosił powstanie najpotężniejszego w USA i najdłuższego na świecie eksperymentu do badania neutrino. Sukces jest tym większy, że – w przeciwieństwie do olbrzymiej części wielkich projektów realizowanych z budżetu państwa – NOvA został zakończony w terminie i wydano nań mniej pieniędzy niż przewidziano w budżecie. NOvA składa się z dwóch potężnych wykrywaczy neutrin oddalonych od siebie o 800 kilometrów. Używa też najpotężniejszego ziemskiego źródła neutrin, które są generowane w Fermi National Accelerator Laboratory. Wiązka wysyłana jest do północnej Minnesoty. Najpierw przechodzi przez położony w pobliżu Fermilab 300-tonowy wykrywacz, a na końcu swojej drogi trafia do ważącego 14 000 ton wykrywacza w Ash River w pobliżu granicy z Kanadą. Porównanie neutrin z obu wykrywaczy pozwoli zbadać, w jaki sposób zmieniają się one w czasie i przestrzeni. Przez najbliższe sześć lat Fermilab będzie wysyłało przez oba detektory dziesiątki bilionów neutrin na sekundę. Naukowcy mają nadzieję, że codziennie w detektorze w Ash River uda się przechwycić kilka z nich. Te cząstki tak rzadko wchodzą w interakcje z materią, że każda zaobserwowana interakcja jest ważnym wydarzeniem. Neutrina występują w trzech odmianach, tzw. zapachach. Istnieją neutrina elektronowe, taonowe i mionowe. Cząstki oscylują, czyli zmieniają się, pomiędzy tymi zapachami. NOvA ma pozwolić na odkrycie przyczyn oscylacji. Eksperyment został zaprojektowany przede wszystkim do badania przejścia neutrina mionowego w elektronowe. Jeśli uda się poznać naturę neturin być może dowiemy się, dlaczego wszechświat jest zbudowany z materii i dlaczego cała materia nie uległa anihilacji wskutek spotkania z antymaterią po Wielkim Wybuchu. Być może uda się też określić masy poszczególnych zapachów neutrin, a przynajmniej stwierdzić, które z nich jest najcięższe. Badania nad neutrinami to dla Fermilab jedno z głównych zadań na przyszłość i ważna część światowych badań nad fizyką cząstek - mówi dyrektor laboratorium Nigel Lockyer. Dotychczas Fermilab było znane głównie z niezwykle zasłużonego dla nauki Tevatronu. Teraz może jeszcze bardziej przysłużyć się nauce, gdyż ma do dyspozycji wyjątkowe urządzenia. Detektor w Minnesocie to prawdopodobnie największa wolnostojąca konstrukcja z tworzyw sztucznych. Liczy 61 metrów długości, 15 metrów wysokości i 15 metrów szerokości. Oba wykrywacze zostały wykonane z PCV. Oba wypełniono ciekłym scyntylatorem, który emituje światło gdy wejdzie w interakcję z neutrino. Światło to jest przesyłane do systemu zbierającego dane, a ten tworzy trójwymiarowy obraz interakcji, który jest następnie analizowany przez naukowców.
  19. Większy język z podwyższoną ilością tłuszczu może być wskaźnikiem obturacyjnego bezdechu sennego (ang. obstructive sleep apnea, OSA) u otyłych dorosłych. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Perelmana na Uniwersytecie Pensylwanii badali ilość tłuszczu w języku 31 otyłych osób z OSA oraz 90 otyłych dorosłych bez tej dolegliwości. Wszyscy przeszli badanie rezonansem magnetycznym. Określano rozmiary oraz położenie tłuszczu w obrębie górnych dróg oddechowych. Mierzono także mięśnie. Wcześniejsze badania wykazały, że ludzki język zawiera dużo tłuszczu i że otłuszczenie języka oraz jego waga są dodatnio skorelowane ze stopniem otyłości. W ramach tego studium po raz pierwszy badano pacjentów z OSA i stwierdzono, że u osób z obturacyjnym bezdechem sennym występują większe złogi tłuszczu niż u przedstawicieli grupy kontrolnej - podkreśla prof. Richard J. Schwab. Naukowcy odkryli również korelację między objętością tłuszczu w języku a nasileniem OSA. Choć otyłość to najważniejszy czynnik ryzyka OSA, wchodzące w grę patomechanizmy nie są dobrze rozpoznane. Naukowcy sądzą, że podwyższona ilość tłuszczu nie tylko powiększa rozmiary języka, ale i zmniejsza jego siłę, upośledzając zdolność do prawidłowego funkcjonowania w roli rozszerzacza górnych dróg oddechowych. W ramach przyszłych badań Amerykanie chcą sprawdzić, czy schudnięcie zmniejsza otłuszczenie języka i czy poprawa oddychania w czasie snu ma związek ze zmianami w zawartości tłuszczu w języku. « powrót do artykułu
  20. Pracując z nicieniami Caenorhabditis elegans, zespół Seana Currana z Uniwersytetu Południowej Kalifornii wpadł na trop szlaku genetycznego, który pozwala obejść, a właściwie zahamować wpływ wysokocukrowej diety na przyrost wagi. Autorzy raportu z pisma Nature Communications sprowadzili wszystko do kluczowego genu, w przypadku którego firmy farmaceutyczne mają już opracowany lek. Dotąd Amerykanie pracowali wyłącznie na C. elegans i hodowlach ludzkich komórek, ale badany szlak genetyczny występuje u szerokiego wachlarza organizmów, od drożdży poczynając, na ludziach kończąc. Teraz planowane są eksperymenty na myszach. Curran i inni stwierdzili, że zmutowane osobniki z hiperaktywnym genem SKN-1 mogą być trzymane na wysokocukrowej diecie i w ogóle przy tym nie tyją (w takich samych warunkach waga zwykłych C. elegans znacząco się zwiększa). Gen SKN-1 występuje również u ludzi, ale w tym przypadku nazywa się Nrf2. Białko Nrf2 jest czynnikiem transkrypcyjnym, który wiąże się ze specyficzną sekwencją DNA, by kontrolować zdolność komórki do odtruwania lub naprawiania szkód wywołanych reaktywnymi formami tlenu (reguluje transkrypcję genów enzymów antyoksydacyjnych). Co istotne, Nrf2 zostało dobrze zbadane u ssaków. Mając nadzieję na uzyskanie większych ilości przeciwutleniaczy i spowolnienie starzenia, firmy farmaceutyczne pracowały już nad małocząsteczkowymi lekami obierającymi na cel Nrf2. Choć perspektywa pigułki, która pomoże regulować reakcję organizmu na pokarm, jest bardzo pociągająca, takie działania są też obciążone ryzykiem. Wcześniejsze badania wykazały bowiem, że zwiększona aktywność Nrf2 wiąże się z agresywnymi nowotworami. Być może to kwestia czasowania i lokalizacji. Gdybyśmy umieli [...] w razie potrzeby aktywować Nrf2 w konkretnych tkankach, być może potrafilibyśmy wykorzystać jego [...] plusy - podsumowuje Curran. « powrót do artykułu
  21. W poniedziałek rano w nowojorskim Central Parku znaleziono pod krzakiem martwą młodą samicę baribala. Ani policja, ani mieszkańcy nie wiedzą, skąd się tam wzięła. Niedźwiedzie nie występują w parku, żaden ogród zoologiczny nie zgłosił zaginięcia, a ludziom nie wolno trzymać baribali w charakterze zwierząt domowych. Choć wydaje się, że samica doznała urazu, na razie trudno powiedzieć, jak zmarła. Zespół z policyjnego wydziału ds. okrucieństwa wobec zwierząt przeczesał teren po zachodniej stronie parku i doszedł do wniosku, że ciało zostało tu przyciągnięte. Jest mało prawdopodobne, że młode przyszło samo. Patrick Thomas, zastępca dyrektora Bronx Zoo, podkreśla, że niedźwiedzie występowały kiedyś w Nowym Jorku, ale było to bardzo, bardzo dawno temu. Zastrzelenie jednego z nich odnotowano np. w 1630 r. « powrót do artykułu
  22. Filmowcy niejednokrotnie wysyłali swoich bohaterów w głęboką przestrzeń kosmiczną. Wielomiesięczną lub nawet wieloletnią podróż filmowi astronauci spędzali najczęściej w głębokim śnie. Być może scenariusz taki zostanie zrealizowany przez NASA. Amerykańska agencja kosmiczna zaangażowała się w badania prowadzone przez firmę SpaceWorks Enterprises. Ich celem jest sprawdzenie, czy na czas długotrwałych podróży można wprowadzić astronautów w głęboki sen. Pierwszą długotrwałą załogową podróżą kosmiczną będzie wyprawa na Marsa. Przy współczesnej technice podróż na Czerwoną Planetę potrwa pół roku. W tym czasie astronautom trzeba będzie zapewnić pożywienie, wodę, rozrywkę oraz dostarczyć energię do systemów umożliwiających przeżycie wewnątrz pojazdu kosmicznego. Gdyby jednak udało się wprowadzić podróżników w stan głębokiego snu, nie potrzebowaliby oni rozrywki, a ich zapotrzebowanie na wodę i pożywienie zostałoby znacznie zredukowane. Można by zmniejszyć też ilość zużywanej energii. Oczywistym jest więc, że taki sposób podróżowania jest tańszy i prostszy. Badania prowadzone przez SpaceWorks Enterprises i NASA koncentrują się na torporze. To stan kontrolowanego obniżenia temperatury ciała przez zwierzęta stałocieplne. Spowalniana jest wówczas praca organizmu. W torpor wchodzą m.in. nietoperze i małe ptaki. Zwykle trwa on od kilku godzin do kilku dni, a stan ten charakteryzuje się mniejszym stopniem spowolnienia metabolizmu niż hibernacja. Ludzie mogą wejść w torpor w czasie hipotermii. NASA chce sprawdzić, czy możliwe jest bezpieczne wprowadzenie człowieka w torpor trwający ponad 180 dni. Podstawy techniki są znane. Lekarze potrafią w celach terapeutycznych wywołać u pacjentów hipotermię. Używane przy tym specjalistyczne urządzenia mogą na kilka godzin wprowadzić człowieka w torpor. Jednak prawdziwym wyzwaniem jest wydłużenie tego czasu. Dotychczas udało się utrzymać torpor u człowieka przez tydzień. Podczas podróży w przestrzeni kosmicznej pojawi się jeszcze jeden problem. Nad uśpionymi astronautami trzeba będzie na bieżąco czuwać. Konieczne jest więc opracowanie metody monitoringu w czasie rzeczywistym wraz z możliwością dostosowania torporu oraz wybudzenia astronauty w razie potrzeby. « powrót do artykułu
  23. Media donoszą, że zespół Google X, odpowiedzialny m.in. za prace nad autonomicznym samochodem, rozwija koncepcję wielkich wyświetlaczy składanych z mniejszych ekranów. Obecnie takie połączone wyświetlacze można zobaczyć m.in. na wystawach sklepowych, jednak obraz jest poprzedzielany ramkami mniejszych ekranów, z których zbudowano wyświetlacz. Google X próbuje opracować technologię, która umożliwi budowę dużych wyświetlaczy bez wewnętrznych ramek. Jak twierdzą media, na czele grupy pracującej nad wspomnianym projektem stoi była profesor MIT-u Mary Lou Jepsen. Pani profesor jest współzałożycielką trzech firm zajmujących się technologią wyświetlania obrazu, a jej zespół składa się z byłych inżynierów Samsunga i Qualcommu. Rzecznik prasowa Google'a odmówiła komentarza na temat projektu. Nie wiadomo nawet, jak duże będą ekrany składające się na gigantyczny wyświetlacz ani jakie rozmiary może osiągnąć sam wyświetlacz. Trudno zatem mówić o ewentualnej cenie czy dacie debiutu nowej technologii. « powrót do artykułu
  24. Zdaniem analityków Gartnera drony i inne roboty zastąpią do 2025 roku 33% pracowników. Taką opinię wygłosili podczas konferencji Symposium/ITxpo. Jak stwierdził Peter Sondergaard, dyrektor ds. badawczych Gartnera, w ciągu najbliższych pięciu lat drony na dobre zagoszczą w rolnictwie, będą pomagały w tworzeniu map czy przeprowadzały inspekcje rurociągów. Jego zdaniem drony należą do nowej klasy inteligentnych maszyn, ich możliwości coraz bardziej się zwiększają, dlatego też można je będzie wykorzystywać do coraz większej liczby zadań. Zdolności poznawcze robotów z czasem zwiększą się do tego stopnia, że będą wykonywały pracę analityków finansowych, będą odpowiedzialne za diagnostykę medyczną oraz analizę najróżniejszego rodzaju danych. Gartner przewiduje, że do roku 2025 co trzecie stanowisko pracy będzie zajmowane przez oprogramowanie, roboty i inteligentne maszyny. Cyfrowa przedsiębiorczość będzie wymagała mniej pracy od człowieka. Maszyny będą szybciej rozumiały i analizowały dane niż ludzie - stwierdził Sondergaard. Z jego opinią zgadza się Lawrence Strohmaier z Nuverra Envirnmental Solutions. Zauważa, że mamy do czynienia ze zmianą polegającą na tym, iż osoby wykonujące jakieś czynności są zastępowane przez roboty. Rośnie więc zapotrzebowanie na programistów, którzy będą tworzyli oprogramowanie dla robotów, na osoby konstruujące nowe roboty. To zjawisko, które znamy z przeszłości, gdy wiele wykonywanych przez ludzi czynności zostało powierzonych maszynom. « powrót do artykułu
  25. Kanadyjscy i holenderscy naukowcy odkryli rzadką chorobę genetyczną, która wpływa zarówno na tętno, jak i pracę przewodu pokarmowego. Przewlekła dysrytmia przedsionkowo-jelitowa (ang. Chronic Atrial Intestinal Dysrhythmia, CAID) wiąże się z mutacją, która może się datować nawet na XII w. Ustalenia zespołu z CHU Sainte-Justine, Uniwersytetu Montrealskiego, CHU de Québec, Université Laval oraz Instytutu Hubrechta pokazują, że rytmiczne skurcze serca i jelit są ściśle powiązane za pośrednictwem pojedynczego genu. Naukowcy opracowali też test diagnostyczny na występowanie CAID. Test zidentyfikuje [...] zespół charakteryzujący się łączną obecnością różnych objawów ze strony serca i jelit - opowiada dr Gregor Andelfinger, kardiolog pediatryczny z CHU Sainte-Justine. Objawy są poważne, a leczenie bardzo agresywne i inwazyjne - dodaje dr Philippe Chetaille z CHU de Québec. Na poziomie kardiologicznym pacjentom doskwiera głównie niskie tętno, czyli bradykardia. U połowy wymaga to wszczepienia rozrusznika (czasem już w dzieciństwie). W przypadku układu pokarmowego przewlekła rzekoma niedrożność jelit wymusza często żywienie wyłącznie dożylne. Co więcej, wielu chorych będzie musiało przejść operację przewodu pokarmowego. Analizując DNA pacjentów z 2 grup - Skandynawów i francuskojęzycznych Kanadyjczyków - naukowcom udało się zidentyfikować mutację genu SGOL1 (jest ona wspólna dla wszystkich pacjentów wykazujących oba rodzaje objawów). By rozwiać wątpliwości dotyczące roli mutacji, upewniliśmy się, że nie występuje ona u chorych wykazujących tylko jeden z profili objawów - wyjaśnia Andelfinger. Dr Jeroen Bakkers z Instytutu Hubrechta badał danio pręgowane (Danio rerio) z tą samą mutacją. Zmutowane ryby wykazywały identyczne objawy sercowe jak ludzie, co potwierdza sprawczą rolę SGOL1. Akademicy prześledzili drzewo genealogiczne 8 francuskojęzycznych Kanadyjczyków z CAID (posłużyli się bazą danych historycznych BALSAC). Udało się wskazać wspólnych przodków, a konkretnie parę, która wzięła ślub we Francji w 1620 r. Testy molekularno-genetyczne pokazały, że mutacje szwedzka i francusko-kanadyjska mają to samo pochodzenie, sugerując istnienie efektu założyciela i ważną rolę odgrywaną przez migrację. Zgodnie z wyliczeniami naukowców, mutację można prześledzić do XII w. Szlakami wikingów podążyła ona ze Skandynawii do Normandii, a później w XVII w. z osadnikami do Nowej Francji. Autorzy raportu z Nature Genetics uważają, że mutacja SGOL1 zmniejsza ochronę zapewnianą pewnym komórkom nerwowym i mięśniowym w jelicie oraz sercu, przez co wskutek przyspieszonego cyklu replikacji podlegają one przedwczesnemu starzeniu. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...