Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Skamieniałość znaleziona przed ponad półwieczem na wyspie Skye reprezentuje nowy gatunek ichtiozaura. Ok. 170 mln lat temu Dearcmhara shawcrossi zamieszkiwał ciepłe morza wokół Szkocji. Przypominający delfina gad miał 14 stóp, czyli ok. 4,2 m długości. Zajmując miejsce prawie na szczycie ówczesnego łańcucha pokarmowego, żywił się rybami oraz innymi gadami. Zespół paleontologów z kilku instytucji, w tym z Uniwersytetu w Edynburgu, badał skamieniałe fragmenty czaszek, zębów czy kręgów. Wszystkie znaleziono na wyspie Skye w ciągu ostatniego półwiecza. Naukowcy zidentyfikowali kilka przykładów ichtiozaurów, w tym zupełnie nowy gatunek. Jak podkreślają, ich analiza kolekcji fosyliów jest pierwszym studium ichtiozaurów znalezionych w Szkocji. Wiele badanych okazów podarowali muzeom zbieracze amatorzy. Drugi człon nazwy shawcrossi to hołd złożony jednemu z nich - Brianowi Shawcrossowi, który w 1959 r. natrafił na szczątki prehistorycznego gada w zatoce Bearreraig. W gaelickim szkockim pierwszy człon Dearcmhara oznacza morską jaszczurkę. Autorzy publikacji ze Scottish Journal of Geology podkreślają, że wyspa Skye jest jednym z zaledwie kilku miejsc na świecie, gdzie można znaleźć skamieniałości ze środkowej jury. Dla nowego dinozaura, rozpoznanego na podstawie kości przekształconej w płetwę przedniej kończyny i kręgów, utworzono rodzaj Dearcmhara. « powrót do artykułu
  2. Zainspirowani odkrywaniem przez Keplera kolejnych egzoplanet, naukowcy z Laboratorium Napędu Odrzutowego (Jet Propulsion Laboratory) NASA zaprezentowali ostatnio 3 plakaty turystyczne, zachęcające do odbywania kosmicznych podróży. Wszystkie plakaty z serii (HD 40307g, Kepler-186f i Kepler-16b) są opatrzone podpisem "Exoplanet Travel Bureau". Na dole każdego znajduje się krótki opis. Twórcy rysunków zachęcają do zapoznania z grawitacją HD 40307g, zapewniają też, że na Keplerze-16b nasz cień zawsze będzie miał towarzysza (ponieważ egzoplaneta krąży wokół układu 2 gwiazd, uciekają się do porównania do Tatooine z "Gwiezdnych wojen"). « powrót do artykułu
  3. Intensywne korzystanie ze smartfonów i tabletów prowadzi do tzw. "szyi technologicznej". Występuje ona najczęściej u 18-39-latków, którzy mają średnio 3 urządzenia cyfrowe i spoglądają na ich wyświetlacze do 150 razy dziennie. Dermatolodzy wyjaśniają, że wyginanie raz po raz szyi skutkuje zwisaniem skóry, opadaniem policzków i zmarszczką nad obojczykami. Problem zmarszczek oraz obwisłych policzków i szyi pojawia się zazwyczaj w późnym wieku średnim, lecz w ostatnim dziesięcioleciu [...] zaczął dotyczyć pokolenia młodszych kobiet - opowiada dr Christopher Rowland Payne, konsultant z The London Clinic. Dermatolodzy podkreślają, że o ile wcześniej ludzie martwili się o tzw. strefę T, o tyle teraz powinni się zatroszczyć o strefę Y, obejmującą dolną część twarzy, szyję i górę klatki piersiowej. Z wiekiem skóra staje się cieńsza, a ekspozycja na słońce pogłębia to zjawisko. Scieńczała skóra łatwiej się marszczy, a tłuszcz z szyi zaczyna zwisać. Technologiczna szyja występuje u 18-39-latków, którzy przyspieszają działanie grawitacji i naturalną utratę elastyczności skóry, spędzając wiele godzin nad gadżetami. Stałe spoglądanie w dół prowadzi do powstania wielu dodatkowych zmarszczek na brodzie i szyi. Yves Saint Laurent twierdzi, że udało mu się stworzyć pierwszy na świecie krem, zwalczający objawy technologicznej szyi. Forever Youth Liberator Y-Shape Concentrate zawiera glikanaktif-y, który wspomaga działanie glikanów (te ostatnie stymulują zaś produkcję kolagenu). Gdy ostatnio na potrzeby serii Horizon telewizji BBC przeprowadzono badania dot. kosmetyków przeciwstarzeniowych, wysoko oceniono podstawy naukowe produktu. « powrót do artykułu
  4. Kanadyjscy naukowcy opracowali algorytm, dzięki któremu komputer jest w stanie pokonać każdego gracza w Texas Hold'em. To najpopularniejsza na świecie odmiana pokera. Już wcześniej powstawały niepokonane algorytmy np. dla szachów. Tym razem po raz pierwszy stworzono tego typu algorytm dla gry, w której niektóre informacje o stanie gry (np. karty w ręku przeciwnika) są ukryte przed graczem. Tego typu algorytm może pomóc w rozwiązaniu wielu problemów związanych np. z systemami bezpieczeństwa czy opieką zdrowotną. Michael Bowling z University of Alberta, który stał na czele zespołu badawczego, wyjaśnia, że komputer nie jest w stanie wygrać każdego rozdania, gdyż część informacji jest ukryta, a rozkład kart zależy od szczęścia. Jednak analizy statystyczne wykazały, że algorytm jest na tyle skuteczny, iż człowiek nie ma szans na zwycięstwo w całej rozgrywce, nawet gdyby składała się ona z 60 milionów rozdań. To zaś oznacza, że przy obecnej długości ludzkiego życia nikt z komputerem nie może wygrać. Poker jest trudniejszą dla komputera grą niż szachy czy kółko i krzyżyk. W obu pozostałych grach obaj gracze na bieżąco znają pełen obraz gry, wszystko zależy od ich umiejętności. Tymczasem w pokerze nie tylko stan gry nie jest znany, ale dochodzi też element szczęścia czy blef, a to oznacza, że nawet najlepszy gracz nie jest w stanie wygrać każdego rozdania. Dlatego też uczeni już wcześniej poradzili sobie z algorytmami dla szachów czy kółka i krzyżyka. Poker jest na tyle skomplikowany, że Bowling i jego zespół wzięli na warsztat dość wyspecjalizowaną, a przez to i uproszczoną wersję heads-up limit Texas Hold'em, w której rozgrywka toczy się pomiędzy dwoma graczami, a podbicia są ograniczone. Kanadyjczycy udoskonali swój algorytm każąc komputerowi grać przeciwko samemu sobie. Później komputer analizował swoje ruchy i sprawdzał, czy gdyby zachował się inaczej, osiągnąłby lepszy wynik. Następnie maszyna obliczała, ile straciła na podjęciu niedoskonałej decyzji. Im więcej rund rozegrała, tym lepsze podejmowała decyzję i tym mniejsze były straty. W rozgrywce doskonałej straty powinny wynosić zero. Po udoskonaleniu algorytm tak bardzo zbliżył się ze stratami do zera, że nie można go pokonać w czasie ludzkiego życia. « powrót do artykułu
  5. Optymiści są zdrowsi pod względem sercowo-naczyniowym. Zespół Rosalby Hernandez z Uniwersytetu Illinois w Urbana-Champaign doszedł do tego wniosku, analizując dane ponad 5100 dorosłych. W porównaniu do bardziej pesymistycznych jednostek, osoby z najwyższym poziomem optymizmu mają 2-krotnie większe szanse cieszyć się idealnym zdrowiem sercowo-naczyniowym. Związek pozostaje istotny po wzięciu poprawki na czynniki socjoekonomiczne i złe zdrowie psychiczne. Sercowo-naczyniowy stan zdrowia oceniano, przyglądając się 7 wskaźnikom: ciśnieniu krwi, BMI, poziomowi glukozy na czczo, stężeniu cholesterolu w surowicy krwi, diecie, aktywności fizycznej oraz paleniu. W każdej z 7 miar można było otrzymać 0, 1 lub 2 punkty (odpowiadały one złym, pośrednim oraz idealnym wynikom). Później punktację sumowano, otrzymując wynik od 0 do 14; wyższy wynik łączny oznaczał lepszy stan zdrowia. Ochotnicy w wieku 45-84 lat wypełniali też kwestionariusze dot. zdrowia psychicznego i fizycznego, a także poziomu optymizmu. Okazało się, że łączny wynik wzrastał z poziomem optymizmu. W przypadku najbardziej optymistycznych osób prawdopodobieństwo osiągnięcia wyniku mieszczącego się w zakresach pośrednim i idealnym było, odpowiednio, o 50 i 76% wyższe. Po uwzględnieniu czynników socjoekonomicznych, takich jak wiek, rasa, pochodzenie etniczne, dochód i wykształcenie, związek między optymizmem a zdrowiem sercowo-naczyniowymi stawał się silniejszy. Najbardziej optymistyczni ludzie 2-krotnie częściej cieszyli się idealnym stanem zdrowia sercowo-naczyniowego; w przedziale pośrednim ich wynik mieścił się zaś 55% częściej. Jak donoszą Amerykanie, optymiści mieli znacząco lepszy wskaźnik masy ciała oraz poziom cukru i cholesterol całkowity. Byli także bardziej aktywni fizycznie i rzadziej palili. Hernandez podkreśla, że 38% próby stanowiły osoby białe, 28% Afroamerykanie, 22% Latynosi, a 12% Chińczycy. Dane zaczerpnięto z Multi-Ethnic Study of Atherosclerosis (MESA). Obecnie dysponujemy danymi, by zbadać optymizm w punkcie wyjścia i zdrowie sercowo-naczyniowe dekadę później. « powrót do artykułu
  6. Wycięcie dziewiczego lasu i rozpoczęcie intensywnej uprawy roli prowadzi w ciągu kilku dziesięcioleci do takiej erozji gleby, jaka bez interwencji człowieka ma miejsce w ciągu tysiącleci. Specjaliści doskonale zdają sobie sprawę, że zastępowanie lasów polami uprawnymi zwiększa tempo erozji, jednak dotychczas nie udawało się tego tempa zmierzyć. Dokonali tego dopiero geolodzy z University of Vermont. Naukowcy zbadali trzy rzeki oraz siedem dużych basenów rzecznych na południowym zachodzie USA i dokonali zdumiewającego odkrycia. Okazało się bowiem, że przed pojawieniem się europejskiego osadnictwa tempo utraty wierzchniej warstwy gruntu wynosiło około 1 cala na 2500 lat, podczas gdy w czasie największej eksploatacji ziemi – na przełomie XIX i XX wieku – tempo erozji wynosiło 1 cal na 25 lat. To ponadstukrotny wzrost. Gleba ulega bardzo szybkiej erozji gdy usunie się z niej roślinność - mówi geolog Paul Bierman. Nasze badania pokazują, jak wielki wpływ na krajobraz Ameryki Północnej miały europejska kolonizacja i osadnictwo. Działalność ludzi prowadzi do ponadstukrotnego przyspieszenia tempa erozji - stwierdza Dylan Rood. Uczony zauważa, że natura nie jest w stanie wystarczająco szybko uzupełniać strat, co powoduje, że cały system nie podtrzymuje swojej produktywności. Naukowcy ocenili tempo erozji na podstawie zawartości berylu-10 w glebie. Pierwiastek ten powstaje wskutek oddziaływania promieniowania kosmicznego na glebę. Im wolniej przebiega erozja, tym dłużej dana warstwa gleby jest wystawiona na oddziaływanie promieniowania, zatem tym więcej zawiera berylu-10. Technika taka pozwala ocenić tempo erozji na przestrzeni dziesiątków tysięcy lat. Uczeni mogli zatem porównać epoki sprzed i po skolonizowaniu Ameryki przez Europejczyków. Badania te pozwalają nam zrozumieć, jak natura zarządza planetą i porównać to z tym, jak my sami nią zarządzamy - mówi Bierman. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy zidentyfikowali stężenia pięciu częstych alergenów pokarmowych, które wywołują reakcję u 10% wrażliwych na nie osób. Dzięki temu ostrzeżenia dla alergików, w przypadku których nie ma obecnie regulacji, będzie można zamieszczać w sposób bardziej systematyczny. Zespół prof. Clare Mills z Uniwersytetu w Manchesterze analizował dane 436 osób z całej Europy, które miały alergię na orzechy laskowe, ziemne, seler, ryby lub krewetki (zebrano je w ramach projektu EuroPrevall). Później w ramach badania prowadzonego metodą podwójnie ślepej próby podawano im niskie dawki uczulających pokarmów i monitorowano reakcje. Chcieliśmy wykryć poziom alergenu, który wyzwoliłby reakcję jedynie u 10% najbardziej wrażliwych osób. Okazało się, że reakcję najwrażliwszych 10% wyzwalało 1,6-10,1 mg białka selera, orzechów ziemnych i laskowych. W przypadku pozostałych uwzględnionych produktów stężenia były wyższe i wynosiły 27,3 mg dla ryby i 2,5 g dla gotowanych krewetek. « powrót do artykułu
  8. W odpowiedzi na atak terrorystyczny na redakcję pisma Charlie Hebdo, ministrowie spraw wewnętrznych 12 krajów UE opowiedzieli się za zwiększeniem cenzury w internecie. W oświadczeniu podpisanym przez ministrów Francji, Niemiec, Łotwy, Austrii, Belgii, Danii, Hiszpanii, Włoszech, Holandii, Polski, Szwecji i Wielkiej Brytanii czytamy, że co prawda internet powinien pozostać miejscem zgodnego z prawem przestrzegania podstawowych wolności, forum swobody słowa to jednak dostawcy internetu powinni pomóc stworzyć warunki do skutecznego raportowania materiałów, których celem jest sianie nienawiści i terroru oraz do usuwania takich treści. W chwili obecnej w UE nie są prowadzone skoordynowane działania mające na celu nadzorowanie treści umieszczanych w internecie, jednak powoli kładzie się podwaliny pod takie działania. Ministrowie zgodzili się też na przyspieszenie prac nad European Passanger Name Record, dzięki któremu chcą lepiej nadzorować przemieszczanie się obywateli. « powrót do artykułu
  9. Samsung rozważa rozpoczęcie sprzedaży taniego telefonu z systemem Windows 8.1. Samsung prowadzi programy pilotażowe mające na celu zbadanie stabilności Windows 8.1. Jesteśmy zainteresowani promowaniem mobilnego systemu Windows - zdradził dziennikowi Korea Times jeden z wysokich rangą pracowników Samsunga. Trzeba jednak pamiętać, że Samsung i Microsoft prowadzą spory sądowe dotyczące własności intelektualnej i opłat licencyjnych. Przed podjęciem współpracy będą musiały zawrzeć ugodę. Ponadto Samsung wciąż stara się przekonać urzędy w Korei, Chinach i USA, by zablokowały przejęcie Nokii przez Microsoft. Podczas ubiegłotygodniowych targów CES 2015 Samsung promował platformę Tizen, którą stworzył wspólnie z Intelem. « powrót do artykułu
  10. Nowa przeglądarka Microsoftu, o nazwie kodowej Spartan, ma zastąpić przeglądarkę Modern IE. Program ten uruchamia się jak każda inna aplikacja, więc jego zastąpienie nie będzie trudne, a Spartan będzie funkcjonował obok klasycznego Internet Explorera, obie przeglądarki można będzie uruchomić jednocześnie. Jak już wspominaliśmy, Spartan ma współpracować – podobnie jak Firefox i Chrome – z różnymi rozszerzeniami. Jednak jedną z najbardziej interesujących funkcji Spartana ma być możliwość robienia notatek na odwiedzanych witrynach i dzielenie się nimi z wybranymi osobami. Ma się to odbywać za pomocą microsoftowej chmury OneDrive, która będzie przechowywała kopie witryn z notatkami, dając do nich dostęp za pomocą dowolnej przeglądarki. « powrót do artykułu
  11. W odróżnieniu od człowiekowatych, patrząc w lustro, rezusy nie rozpoznają swojego odbicia. Okazuje się jednak, że potrafią się tego nauczyć, a później spontanicznie korzystają z luster, by obejrzeć części ciała, których normalnie nie widzą. Nasze odkrycia sugerują, że małpi mózg jest wyposażony w podstawowy osprzęt, ale zwierzęta te potrzebują właściwego treningu, by nabyć program konieczny do samorozpoznania - podkreśla Neng Gong z Chińskiej Akademii Nauk. W ramach wcześniejszych badań naukowcy dawali niekiedy bardzo młodym małpom lustra w różnych kształtach i rozmiarach, ale choć potrafiły się one nauczyć wykorzystywania ich do obserwowania różnych obiektów, nigdy nie występowały u nich jakiekolwiek oznaki samorozpoznania. Nawet gdy biolodzy rysowali na ich twarzach znaki, patrząc w lustro nie próbowały dotykać plam itp. Zespół Gonga zastosował inny schemat eksperymentu. Małpy sadzano przed lustrem, a pysk oświetlano tylko lekko drażniącym promieniem lasera. Po 2-5 tygodniach zwierzęta nauczyły się dotykać oświetlanych rejonów twarzy (musiały bazować na widoku z lustra, bo lasera praktycznie nie dało się na skórze wyczuć). U większości trenowanych zwierząt (5 na 7) zaobserwowano nakierowanie na siebie zachowania, zainspirowane widokiem siebie z lustra. Rezusy dotykały kolorowej (zielonej, czarnej bądź czerwonej) plamy na twarzy czy uchu, a potem przyglądały się albo wąchały palce. [...] Nasze ustalenia wskazują na możliwość, że [u pacjentów z zaburzeniami samorozpoznania, np. w przebiegu schizofrenii, autyzmu czy alzheimera] deficyty [w zakresie mechanizmów przetwarzania] da się wyeliminować za pośrednictwem treningu. Pożądane jest nawet częściowe odtworzenie zdolności samorozpoznania - przekonują autorzy artykułu z Current Biology. Na zamieszczonym niżej filmie widać, jak nieinspirowane przez naukowców rezusy oglądają w lustrze niewidoczne normalnie dla nich części ciała, np. genitalia. « powrót do artykułu
  12. Szybko rozwijające się Chiny zajmują coraz silniejszą pozycję na kolejnych segmentach rynku. Firma badawcza IC Insights opublikuje szczegółowy raport dotyczący rynku firm sprzedających układy scalone, które to firmy nie mają własnych fabryk i zlecają produkcję. Dzięki opublikowanej informacji prasowej już teraz możemy przekonać się, jak bardzo w ostatnich latach wzrosło znaczenie chińskich przedsiębiorstw. Jeszcze w roku 2009 wśród 50 największych firm sprzedających układy scalone, a nieposiadających fabryk, była tylko 1 chińska firma – HiSilicon. Obecnie jest ich aż dziewięć: HiSilicon, Spreadtrum, Datang, Nari Smart Chip, CIDC, ZTE, Rockchip, RDA i Allwinner. Wartość sprzedaży tych firm stanowi 8% wartości sprzedaży wszystkich wymienionych w zestawieniu 50 producentów. Jednak, co najważniejsze, udziały chińskich firm w rynku, który należy do największych 50 przedsiębiorstw są aż dwukrotnie wyższe niż łączne udziały firm europejskich i japońskich. Do firm z Kraju Kwitnącej Wiśni należy mniej niż 1% rynku, a kraje wymienione w kategorii „inne”, takie jak Korea Południowa, Singapur itp. mają łącznie jedynie 6% rynku. W zestawieniu dominują firmy z USA. Jest ich łącznie 19 i należy do nich 64% rynku. Władze Państwa Środka przyjęły w połowie lat 90. ubiegłego wieku program, w ramach którego próbowały doprowadzić do powstania licznych rodzimych firm produkujących układy scalone. Program nie został zrealizowany, jednak jak widać chiński biznes znakomicie poradził sobie w tej sytuacji. Władze w Pekinie nie rezygnują z ambitnych planów państwowego finansowania rozwoju przemysłu półprzewodników. W 2014 roku przyjęto liczne programy inwestycyjne, w ramach których rząd centralny zainwestuje w przemysł półprzewodnikowy 19,5 miliarda USD, a rządy lokalne i prywatne fundusze inwestycyjne zainwestują 97,4 miliarda USD. « powrót do artykułu
  13. Kokiri Lab z Los Angeles chce zaproponować swoim klientom niskokaloryczne dania, które dzięki hełmowi do rzeczywistości wirtualnej Oculus Rift i rozpylanym w otoczeniu zapachom będą smakować jak stek, sushi albo ciasto. Autorzy projektu Nourished twierdzą, że można z powodzeniem połączyć kuchnię molekularną z rzeczywistością wirtualną, bez obawy o kaloryczność czy kwestie zdrowotne. Mają na tym skorzystać nie tylko osoby odchudzające się, ale i cierpiące na alergie, cukrzycę lub choroby serca. Poza hełmem VR w zestawie znajdą się dyfuzor, a także czujniki wykrywające ruch i obecność pokarmu. Reologiczne i teksturalne właściwości "wirtualnych" pokarmów będą odtwarzane za pomocą polimerów hydrokoloidowych i gum, np. gumy arabskiej. W relacji prasowej wspomina się o składnikach pozyskiwanych z glonów, owoców, warzyw czy nasion. Inspiracją dla projektu Nourished był film z 1991 r. pt. "Hook", w którym Piotruś Pan uczy się wykorzystywać wyobraźnię, by na stole pojawiały się różne potrawy. Jesienią zeszłego roku podczas kolacji przyjaciele twórcy Kokiri Lab, Jinsoo Ana, rozmarzyli się, że dobrze by było mieć taki stół. Później An dowiedział się, że jego ojczym choruje na cukrzycę. Jako osoba z alergią na gluten i soję dobrze rozumiał kwestie związane z kulinarnymi ograniczeniami i wyrzeczeniami. Wszystkie te zdarzenia zaowocowały niecodziennym pomysłem... « powrót do artykułu
  14. Specjalne ubrania zaopatrzone w srebrne nanowłókna mogą na tyle dobrze izolować, że przebywając w pomieszczeniach będziemy mogli znacząco zredukować lub całkowicie wyłączyć ogrzewanie. Biorąc pod uwagę fakt, że aż 47% globalnego zużycia energii jest przeznaczana na ogrzewanie pomieszczeń, a z tego 42% na pomieszczenia mieszkalne, dobrze izolujące ubrania mogą przynieść kolosalne oszczędności. Artykuł na temat izolujących ubrań opublikowali profesor Yi Cui, doktorant Po-Chun Hsu i inni uczeni z Universytetu Stanforda. Ukazał się on w Nano Letters. Większość strategii mających na celu ograniczenie potrzeby ogrzewania pomieszczeń skupia się na poprawie izolacji budynków. Jednak nawet przy najlepszej izolacji olbrzymia część energii jest wykorzystywana do ogrzewania pustych przestrzeni i obiektów nieożywionych. Naukowcy ze Stanforda proponują więc podejście, które nazwali „osobistym zarządzaniem ciepłem” (personal thermal management). Jego celem jest ogrzewanie ludzi. Uczeni dowodzą, że ubrania zanurzone w roztworze metalicznych nanowłókien np. AgNW, świetnie izolują, a po podłączeniu do zewnętrznego źródła zasilania zapewniają aktywne ogrzewanie. Główną zaletą ubrań pokrytych AgNW jest fakt, że odbijają one ponad 90% ciepła pochodzącego z ciała człowieka. Tymczasem obecnie przeciętne ubrania odbijają zaledwie około 20% ciepła. Ubrania zawierające nanowłókna AgNW są zatem znacznie cieplejsze. Jednocześnie, jako że odległości pomiędzy nanowłóknami wynoszą około 300 nanometrów, para wodna może swobodnie przez nie przenikać, gdyż wielkość jej molekuł wynosi około 0,2 nm. Ubrania zapewniają zatem komfort, są „oddychające”. Odległość 300 nanometrów to jednak zbyt mało, by ciepło ludzkiego ciała – którego długość fali wynosi około 900 nm – przenikało przez włókna. Zaproponowane przez naukowców ze Stanforda ubrania działają zatem równie skutecznie jakby całe zostały wykonane z jednej płachty metalu, zapewniając przy tym odpowiedni komfort i przenikanie pary wodnej. Pomysłodawcy nowych ubrań zapewniają, że nie powinny być one znacząco droższe od ubrań tradycyjnych. Obliczają oni, że kompletny strój będzie zawierał mniej niż 1 gram roztworu AgNW, z czego srebro będzie stanowiło jedynie niewielki ułamek masy. Koszt można dodatkowo zredukować zastępując srebro miedzią czy aluminium, które są tańsze i mają podobne właściwości. Takie ubrania można by też aktywnie ogrzewać. Bateria zapewniająca napięcie 0,9 wolta podnosi temperaturę ubrania do 38 stopni Celsjusza. Trudno jest oszacować oszczędności, jakie przyniosłoby wykorzystywanie wspomnianych ubrań. Długość sezonu zimowego, wielkość domu czy temperatury wpływają bowiem na koszty ogrzewania. Uczeni szacują jednak, że przy założeniu, że ogrzewamy pomieszczenia mieszkalne przez cztery miesiące w roku, zaoszczędzimy rocznie około 1000 kWh. Przeciętna osoba potrzebuje bowiem do ogrzania 367 watów energii, a ubrania z AgNW przy aktywnym ogrzewaniu potrzebują 12 watów. Co ciekawe, podczas testów odporności swoich ubrań uczeni zauważyli, że po pierwszych dwóch praniach oporność elektryczna ubrań spadła. Prawdopodobnie stało się tak wskutek wymycia dodatkowej izolacji na AgNW i zwiększenia gęstości upakowania nanowłókien. Po trzecim praniu oporność ustabilizowała się na stałym poziomie. « powrót do artykułu
  15. Można sobie wyobrazić zdziwienie biologów z Akwarium Steinharta Kalifornijskiej Akademii Nauk, gdy samica rekina bambusowego (Chiloscyllium punctatum), która od 45 miesięcy nie miała kontaktu z samcem, złożyła kapsułę jajową, po inkubacji której z jednego prawidłowo rozwijającego się jaja wykluło się zdrowe młode. To najdłuższy udokumentowany przypadek przechowywania spermy u rekinów. Artykuł na ten temat ukazał się w Journal of Fish Biology. Długoterminowe magazynowanie spermy, gdzie samica może odroczyć zapłodnienie o kilka miesięcy, a nawet lat, to niezwykłe przystosowanie, [które w odróżnieniu od rozmnażania bezpłciowego] sprzyja różnorodności genetycznej. Badanie zdolności rekinów bambusowych do przechowywania spermy daje nam nadzieję, że dzikie rekiny mogą zachować różnorodność genetyczną populacji w warunkach braku partnerów i zaistnienia poważnych zagrożeń - podkreśla dr Luiz Rocha. Rocha była ciekawa, czy z którejś z regularnie składanych kapsuł można uzyskać młode (jak kury nioski, rekiny często wytwarzają niezapłodnione jaja). Kilka kapsuł przeniesiono więc do wystawionego na widok publiczny inkubatora i okazało się, że dwa jaja wykazywały oznaki prawidłowego rozwoju embrionalnego. Później ostało się tylko jedno z nich i 21 stycznia 2012 r. światło dzienne ujrzało młode. Amerykanie zajęli się ustalaniem, jak doszło do tych pozornie niemożliwych narodzin. Jest niezwykle mało prawdopodobne, by rekiny bambusowe kopulowały z innym osobnikiem z akwarium. Wszystkie rekiny w Shark Lagoon są samicami. Jest [co prawda] jeden samiec Rhinoptera javanica, ale spółkowanie rekinów i płaszczek to bardzo odległa perspektywa - opowiada doktorant Moisés A. Bernal. Pozostały więc 2 możliwości. Albo doszło do partenogenezy (dzieworództwo zaobserwowano u 4 innych gatunków rekinów), albo samica przechowywała spermę z kopulacji, do której doszło na parę lat przed złożeniem w Lagunie kapsuły z żywotnymi jajami. Z dokumentacji Akwarium Steinharta wynikało, że żadna z 3 domniemanych matek nie miała kontaktu z kompatybilnym samcem od 2007 r., czyli od czasu pobytu w Akwarium Pacyfiku. By rozwiązać zagadkę, zespół weterynarzy pobrał próbki z płetw młodego i 3 samic. Stworzono profile genetyczne poszczególnych osobników i rozpoczęto porównywanie. U młodego znaleziono m.in. 32 allele, które nie występowały u potencjalnych matek. Naukowcy doszli do wniosku, że rekinek odziedziczył je po ojcu. Bernal podkreśla, że w przyszłości naukowcy chcieliby sprawdzić, w jakich warunkach i jak dochodzi do uruchomienia dzieworództwa, a w jakich do magazynowania spermy. « powrót do artykułu
  16. Fizycy pracujący nad prototypowym kwantowym dyskiem twardym dokonali przełomu. Udało im się ponad 100-krotnie wydłużyć czas przechowywania danych w takim urządzeniu. Informacje przechowano przez ponad 6 godzin. Sądzimy, że wkrótce możliwe będzie przesyłanie informacji kwantowych pomiędzy dwoma dowolnymi punktami na świecie - mówi główna badaczka, Manjin Zhong. Stany kwantowe są bardzo delikatne i zwykle istnieją jedynie przez milisekundy. Opracowana przez nas technika długotrwałego przechowywania danych może zrewolucjonizować transmisję informacji kwantowych - dodaje. Przełomu dokonał zespół z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego i University of Otago. Uczeni przechowywali oni dane w europie umieszczonym w krysztale. Opracowana przez Australijczyków technika jest interesującą alternatywą dla wykorzystania laserów i światłowodów, co obecnie pozwala na tworzenie sieci kwantowych o długości około 100 kilometrów. Czas, przez jaki przechowujemy dane, jest tak długi, że trzeba na nowo przemyśleć sposób ich dystrybucji - stwierdza Zhong. Nawet jeśli kryształ z danymi przenosiłby człowiek poruszający się pieszo, to utrata informacji będzie na danej odległości mniejsza niż wówczas, gdy dane są przesyłane za pomocą lasera. Możemy teraz wyobrazić sobie system przechowywania splątanego światła w osobnych kryształach i transportowania danych do węzłów sieci odległych o tysiące kilometrów. Myślimy o naszych kryształach jak o przenośnych dyskach twardych, w których przechowujemy kwantowe splątanie - dodaje uczona. Po zapisaniu za pomocą laserów kwantowych danych w formie spinu europu, kryształ poddawany jest działaniu stałego i zmiennego pola magnetycznego, które utrwalają dane. Te dwa pola izolują spiny europu i zapobiegają wyciekaniu kwantowych informacji - wyjaśnia doktor Jevon Longdell z University of Otago. « powrót do artykułu
  17. Koszty opieki zdrowotnej nad otyłymi i palaczami są znacząco wyższe niż wydatki na niepalącego, utrzymującego prawidłową wagę obywatela. Profesor Ruopeng An z University of Illinois przeprowadził analizę wydatków obywateli USA na opiekę medyczną. Obliczył, że roczne koszty opieki nad osobą otyłą są średnio o 1360 dolarów, a w przypadku palaczy o 1046 dolarów wyższe niż nad innymi. Największą różnicę widać w przypadku kobiet, ludzi białych pochodzenia niehiszpańskiego oraz u osób starszych. Uczony wziął pod uwagę koszty ubezpieczenia takich osób, pieniądze wydawane przez nie poza ubezpieczeniem, koszty opieki szpitalnej i pozaszpitalnej, wizyty na oddziałach ratunkowych oraz koszty leków. Te ostatnie najbardziej przyczyniały się do większych kosztów opieki nad palaczmi i otyłymi. Te dodatkowe koszty nie tylko są duże, ale znacznie wzrosły w ciągu ostatniej dekady - mówi uczony. W latach 1998-2011 koszty opieki nad osobami otyłymi zwiększyły się o 25%, a nad palaczami niemal o 33%. Ma to związek przede wszystkim z cenami leków. W roku 2011 osoby otyłe wydawały na leki o 62%, a palacze o 70% więcej niż w roku 1998 - mówi An. Na potrzeby swoich badań uczony przeanalizował dane dotyczące 125 955 osób, które w latach 1996-2010 oraz 1998-2011 brały udział w dwóch dużych grupowych badaniach prowadzonych przez NIH. Naukowiec analizował jedynie koszty opieki zdrowotnej, nie brał zaś pod uwagę kosztów gospodarczych i społecznych, takich jak np. spadek produktywności czy nieobecność w pracy osób otyłych i palących. Stwierdził również, że we wszystkich badanych przez niego kategoriach kosztów, z wyjątkiem wizyt na oddziałach ratunkowych, koszt opieki zdrowotnej nad otyłymi był wyższy niż nad palaczami. Zauważył ponadto, że o ile palenie tytoniu wiąże się ze znacząco wyższym ryzykiem przedwczesnej śmierci np. wskutek zachorowania na kosztowne w leczeniu nowotwory płuc, to otyłość wiąże się z cukrzycą typu II i wczesną ogólną niepełnosprawnością, co prawdopodobnie oznacza, iż całkowite koszty opieki nad osobą otyłą w czasie jej życia znacznie wyższe niż całkowite koszty opieki nad palaczem. « powrót do artykułu
  18. Duży poziom ekspozycji na promieniowanie słoneczne w roku urodzenia może zwiększyć śmiertelność niemowląt i skrócić średnią długość życia. Naukowcy przyglądali się danym demograficznym ok. 9 tys. ludzi urodzonych w Norwegii między 1676 a 1878 r. Akademicy wykorzystali kroniki kościelne 2 populacji ze środkowej Norwegii. Obie zamieszkiwały podobną szerokość geograficzną (63°N) i doświadczały zbliżonych warunków klimatycznych. Smøla jest jednak wyspą o charakterze nizinnym (z wysokościami do 67 m n.p.m.), a Soknedal leży na kontynencie i jest położone wyżej. Aktywność Słońca mierzy się, zliczając liczbę plam słonecznych (to ciemniejszy obszar na powierzchni Słońca z temperaturą niższą niż otoczenia i silnym polem magnetycznym). Podstawowy cykl zmian aktywności słonecznej trwa circa 11 lat. Po 8 latach niskiej aktywności następują 3 lata aktywności wysokiej. Warto zaznaczyć, że zespół Gine Roll Skjærvø z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii dysponował kompilacjami dot. historycznej aktywności słonecznej autorstwa Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (NOAA). W zależności od tego, czy urodzili się w czasie maksimum, czy minimum aktywności Słońca, ludzi podzielono na 2 grupy. Wszystkie dzieci urodzone między 1800 a 1825 r. przypisano do drugiej z wymienionych kategorii, bo szczyty liczby plam słonecznych w tym okresie i tak plasowały się przeważnie poniżej średniej wyliczonej dla całego analizowanego przedziału czasowego (średnia dla lat 1800-25 wynosiła 20,1, a dla lat 1676-1878 aż 46,6). W ten sposób ustalono, że w okresach słonecznych maksimów urodziło 1041 chłopców i 965 dziewczynek, a podczas słonecznych minimów 3362 chłopców i 3294 dziewczynki. Gdy w raporcie opublikowanym na łamach Proceedings of the Royal Society B porównano ludzi urodzonych w latach szczytów aktywności Słońca z osobami urodzonymi w latach najniższej aktywności gwiazdy, okazało się, że ci pierwsi żyli średnio 5,2 roku krócej. Dysponując rokiem urodzenia i zgonu, akademicy stwierdzili, że przed 20. r.ż. zmarło 2006 dzieci z obu grup (22,1%). Generalnie osoby urodzone w latach wysokiej aktywności słonecznej z mniejszym prawdopodobieństwem dożywały dorosłości, a do dużego odsetka zgonów dochodziło przed 2. r.ż. Naukowcy uważają, że jednym z wyjaśnień związku między aktywnością Słońca a śmiertelnością niemowląt może być rozkład kwasu foliowego pod wpływem ultrafioletu. Kwas foliowy jest potrzebny do syntezy DNA i podtrzymania epigenomu, czyli rozwoju zdrowych i płodnych jednostek w okresie życia płodowego. Niedobór kwasu foliowego w czasie ciąży przebiegającej w okresie maksimum słonecznego prowadziłby więc do poronień czy skrócenia przeżycia noworodków. Wśród kobiet urodzonych w latach wysokiej aktywności słonecznej te z niższym dochodem miały niższy współczynnik dzietności i mniej dzieci dożywających 20 lat. Akademicy dywagują, że biedniejsze kobiety więcej pracowały na dworze, podczas gdy ciężarne o wysokiej pozycji społecznej mogły w czasie ciąży spędzać sporo czasu w domu. Dodatkowo pewne znaczenie miała zapewne jakość diety. Ta dobrej jakości zawiera bowiem dużo przeciwutleniaczy i koenzymów, które odpowiadają zarówno za ochronę przed uszkodzeniami DNA, jak i naprawę już powstałych szkód. « powrót do artykułu
  19. Naukowcy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zidentyfikowali rolę białka kluczowego dla uczenia i pamięci. Okazuje się, że kinaza CamKII usuwa z kolców dendrytycznych zbitki innego białka - SynGAP (od ang. synaptic GTPase-activating protein). Naukowcy od dawna wiedzą, że kluczowym etapem tworzenia i wzmacniania połączeń synaptycznych w ramach uczenia jest napływ do synapsy jonów wapnia, lecz co dzieje się później, od 25 lat pozostaje tajemnicą - opowiada dr Rick Huganir. Wcześniejsze studia sugerowały, że wapń aktywuje CamKII, ale nikt nie potrafił wskazać dokładnej roli tej kinazy. By rozwikłać tę tajemnicę, dr Yoichi Araki dodawał do hodowli neuronów związki stymulujące tworzenie silniejszych połączeń. Zauważył, że w stanie spoczynku SynGAP - białko zagęszczenia postsynaptycznego, które moduluje aktywność białka Ras o aktywności GTP-azowej - pozostawało skoncentrowane w kolcach dendrytycznych. Kiedy jednak rozpoczynał się proces wzmocnienia, SynGAP wypływało z kolców, a te zaczynały rosnąć. Amerykanie zauważyli, że zwykle SynGAP gromadzi się na kolcach, nie dopuszczając do uruchomienia szlaku Ras. Napływ kationów wapnia do synapsy aktywuje CamKII, która odczepia SynGAP od rusztowania i uruchamia sygnalizację. Inne instytucje zidentyfikowały mutacje genu SynGAP związane z autyzmem i niepełnosprawnością intelektualną. Aby sprawdzić, jak wpływają one na działanie białka, zespół z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa modyfikował hodowlane neurony tak, by występowała w nich jedna z trzech mutacji. Okazało się, że we wszystkich przypadkach, w porównaniu do normalnych komórek nerwowych, w stanie spoczynku w synapsach było mniej SynGAP, a aktywacja CamKII nie wywoływała widocznych zmian. « powrót do artykułu
  20. Shinichi Mochizuki z Uniwersytetu w Kioto opublikował przed 2 laty 500-stronicowy dokument w którym, jak twierdzi, dowiódł prawdziwości hipotezy ABC. Uczony ma jednak żal do kolegów matematyków, gdyż żaden z nich nie przeprowadził dotychczas krytycznej analizy jego pracy. Hipoteza ABC to stwierdzenie, że "dla każdej liczby x > 1 istnieje co najwyżej skończenie wiele rozwiązań typu ABC, spełniających warunek P(A, B, C) > x". Bardzo głęboko dotyka ono natury liczb. Dotychczas podczas badania hipotezy ABC udało się m.in. udowodnić wielkie twierdzenie Fermata, co było jednym z największych dokonań matematyki w XX wieku. Michizuki dowodzi hipotezy ABC za pomocą opracowanej przez siebie inter-uniwersalnej teorii przestrzeni Teichmüllera. To tak trudne zagadnienie, że stanowi problem nawet dla doświadczonych matematyków. Minhyong Kim z University of Oxford mówi, że Mochizuki to niezwykle szanowany matematyk, a jego prace cieszą się wielkim uznaniem. Jednak od dwóch lat nikt nie był w stanie przeanalizować jego dowodu. Czuję się rozczarowany, że nikt nie potrafił powiedzieć, czy dowód jest prawdziwy czy fałszywy - mówi Kim. Mochizuki opublikował właśnie raport, w którym opisuje próby wyjaśnienia swojej teorii innym. Dowiadujemy się, że trzech wspomaganych przez niego matematyków jeszcze nie znalazło żadnego błędu w jego twierdzeniach, ale upłynie jeszcze kilka lat, zanim uda się ostatecznie potwierdzić lub obalić jego pracę. Japoński uczony skrytykował środowisko matematyczne, że nie podjęło się badanie jego dowodu i zauważył, że większość matematyków nie jest w stanie przeprowadzić krytycznej analizy, chyba, że zaczną od samych podstaw. Niektórzy naukowcy zauważają, że Mochizuki powinien zrobić więcej, by wyjaśnić innym swoja teorię. Ich zdaniem powinien uprościć własne notatki i podjąć się prowadzenia wykładów za granicą. Zdaniem Kima, uczony powinien zaangażować się w wykłady dla większej grupy specjalistów. Tym bardziej, że każde naukowe pismo będzie prawdopodobnie wymagało, by recenzenci pracy Mochizukiego nie byli jego uczniami. « powrót do artykułu
  21. Kobiety z większą liczbą objawów zespołu stresu pourazowego są bardziej zagrożone cukrzycą typu drugiego (CT2). Wcześniejsze badania sugerowały, że istnieje korelacja między PTSD a CT2, ale nie było wiadomo, jaki jest kierunek ewentualnej zależności (czy to PTSD zwiększa ryzyko CT2, czy raczej CT2 PTSD) i czy nie jest np. tak, że cukrzyca i zespół stresu pourazowego są powiązane za pośrednictwem czynników trzecich. By to sprawdzić, zespół Andrei L. Roberts ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Harvarda przyjrzał się występowaniu obu jednostek chorobowych w grupie 49.739 kobiet z Nurses' Health Study II. Ich losy śledzono przez 22 lata. W tym okresie u 3091 osób rozwinęła się cukrzyca typu 2. Okazało się, że u pań z objawami PTSD częstość występowania cukrzycy była wyższa niż w przypadku kobiet, które nie przeżyły traumatycznego zdarzenia. W grupie kobiet z 6-7 objawami zespołu stresu pourazowego odnotowywano 4,6 przypadku CT2 na 1000 osobolat, a w grupach z 4-5, 1-3 obawami, przeżytą traumą bez PTSD oraz brakiem urazu występowało, odpowiednio, 3,9, 3,7, 2,8 i 2,1 przypadku CT2 na 1000 osobolat. Studium pokazało, że stosowanie antydepresantów i związany z PTSD wyższy wskaźnik masy ciała odpowiadały za niemal połowę podwyższonego ryzyka cukrzycy typu 2. u pań z zespołem stresu pourazowego. Dalsze badania muszą zidentyfikować zmiany biochemiczne i możliwe dodatkowe behawioralne, takie jak zaburzenia snu, które pośredniczą między PTSD a początkiem cukrzycy typu 2. - podsumowują autorzy artykułu z JAMA Psychiatry. « powrót do artykułu
  22. W glebie na łące w stanie Maine znaleziono antybiotyk zdolny do zabicia antybiotykoopornych bakterii. Wstępne testy wykazały, że bakteriom będzie trudno zyskać oporność na nowy środek. Zespół z Northeastern University, pracujący pod kierunkiem Kim Lewis, informuje, że nowy antybiotyk – nazwany teiksobaktyną – zwalczył MRSA (metycylinooporny gronkowiec złocisty) u myszy i wiele innych patogenów w hodowlach laboratoryjnych. Bardzo interesujące jest też narzędzie, które zostało użyte do wykrycia teiksobaktyny. Niewykluczone, że za jego pomocą uda się też odkryć inne nieznane dotychczas antybiotyki. Wspomniane urządzenie pozwala na hodowanie w laboratorium bakterii, których hodowla była dotychczas niezwykle trudna i umożliwia odkrycie produkowanych przez te bakterie związków śmiertelnych dla innych bakterii. To świetna technologia. Dotychczas nie wiedzieliśmy, że bakterie te wytwarzają coś użytecznego - zachwyca się Gerard Wright, biochemik z kanadyjskiego McMaster Univesrsity. Odkrycie teiksobaktyny przyszło w samą porę. W ubiegłym roku Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegła, że jeszcze w bieżącym stuleciu może rozpocząć się epoka postantybiotykowa, kiedy to ludzie będą umierali od zwykłych infekcji i niewielkich ran. Już teraz mamy bowiem do czynienia z zakażeniami MRSA poza szpitalami, a w 2013 roku na świecie zanotowano 480 000 przypadków zachorowań na gruźlicę, która była oporna na wiele różnych antybiotyków i konieczne było podawanie chorym coraz bardziej toksycznych leków. Naukowcy z Northeastern University wykorzystlai nowatorki iChip. Urządzenie umieszcza każdą bakterię w osobnej komórce. Następnie jest zakopywane w gruncie, dzięki czemu bakterie mogą rozwijać się w swoim naturalnym środowisku. Taka metoda pozwala na namnażanie się aż 50% bakterii. Zwykle w laboratorium namnaża się jedynie 1% bakterii glebowych. Po etapie namnażania naukowcy poddali badaniom 10 000 kolonii bakteryjnych i sprawdzali, że są one w stanie powstrzymać namnażanie się gronkowca złocistego. W ten sposób zidentyfikowano 25 nowych potencjalnych antybiotyków, z których teiksobaktyna jest najbardziej obiecująca. « powrót do artykułu
  23. Uzupełnienie codziennej diety o awokado może pomóc obniżyć poziom złego cholesterolu LDL. Uwzględnienie jednego awokado dziennie jako części umiarkowanie tłustej obniżającej cholesterol diety zapewnia, w porównaniu do umiarkowanie tłustej diety bez awokado, dodatkowe spadki poziomu LDL. To z kolei obniża ryzyko chorób sercowo-naczyniowych - podkreśla prof. Penny M. Kris-Etherton z Penn State. Zespół Kris-Etherton testował 3 diety (wszystkie miały obniżać cholesterol): jedną z niższą oraz dwie z umiarkowaną zawartością tłuszczu (24 i 34%). Te z umiarkowaną zawartością tłuszczu były prawie takie same, ale pierwsza uwzględniała jedno awokado odmiany Hass dziennie, a druga podobną ilość tłuszczów bogatych w kwas oleinowy, np. oliwy. Wpływ diet testowano na 45 zdrowych dorosłych z nadwagą w wieku 21-70 lat. W porównaniu do wartości wyjściowych, wszystkie trzy znacząco obniżały poziom LDL oraz cholesterol całkowity, ale dieta awokado zapewniała największe spadki. Przy diecie z awokado LDL spadał o 13,5 mg/dl, a przy dietach z umiarkowaną i obniżoną zawartością tłuszczu, odpowiednio, o 8,3 i 7,4 mg/dl. Ochotnicy przestrzegali każdej z diet przez 5 tygodni. Pomiędzy poszczególnymi wariantami stosowano 2-tygodniowe przerwy. Na początku i na końcu każdego okresu testowego pobierano krew do badań. Kontrolowane badanie żywieniowe nie jest realnym życiem, dlatego należy je traktować bardziej jako dowód na istnienie czegoś. Musimy skupić się na tym, by ludzie uwzględnili awokado w diecie. Kris-Etherton sugeruje, aby traktować je jak przyprawę i dodawać do sałatek czy kanapek. W przyszłości Amerykanie chcieliby zwiększyć i zróżnicować próbę i sprawdzić, czy i ewentualnie jak awokado oddziałuje na dobry cholesterol HDL. « powrót do artykułu
  24. W ostatnich latach pojawiły się badania, które mogą sugerować, że kawa i herbata chronią przed chorobami neurodegeneracyjnymi, jak choroby Alzheimera i Parkinsona oraz przed depresją. Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia przeprowadziły duże badania dotyczące związku pomiędzy depresją a spożyciem kawy, herbaty oraz słodkich napojów. W badaniach wzięło udział 250 000 starszych osób, których losy śledzono przez 10 lat. Najpierw w latach 1995-1996 szczegółowo zapisywano co i w jakich ilościach badani piją. Później po roku 2000 wypytywano badanych o to, czy zdiagnozowano u nich depresję. Badania wykazały, że spożywanie kawy było związane z niewielkim spadkiem ryzyka depresji. W przypadku herbaty związek taki był niemal niezauważalny. Jednak wyniki innych badań sugerują, że on istnieje. Na przykład w listopadzie 2013 roku ukazały się wyniki badań, z których dowiedzieliśmy się, że starsi Chińczycy, którzy regularnie piją herbatę, znacznie rzadziej zapadają na depresję. Ryzyko depresji było mniejsze o 21% w przypadku osób, które piły herbatę 1-5 razy w tygodniu i aż o 41% u osób, które piły ją codziennie. Istnieją też badania sugerujące, że u miłośników kawy i herbaty dochodzi z wiekiem do mniejszego spadku zdolności poznawczych. Jednak w tym przypadku wyniki badań nie są jednoznaczne. Kilka badań na gryzoniach wykazało, że niektóre związki obecne w kawie i herbacie zmniejszają ryzyko zapadnięcia na choroby Alzheimera i Parkinsona. Wciąż jest jeszcze zbyt wcześnie, by jednoznacznie stwierdzić, że kawa i herbata mają zbawienne działanie na mózg. Jednak większość specjalistów zgadza się, że ich codzienne spożywanie nie jest szkodliwe. Napoje gazowane i słodzone napoje owocowe są - w przeciwieństwie do kawy i herbaty – szkodliwe. Ze wspomnianych już badań NIH-u wynika, że zwiększają one ryzyko zachorowania na depresję. Osoby, które dziennie piły co najmniej 4 szklanki napojów gazowanych zwiększały swoje szanse zachorowania na depresję aż o 30%. Najbardziej jednak szkodliwe są sztucznie dosładzane napoje owocowe. Ich codzienne spożywanie w ilości przekraczającej litr zwiększa ryzyko depresji aż o 51%. Naukowcy są jednak ostrożni w ferowaniu wyroków. Możliwe bowiem, że to nie substancje słodzące wywołują depresję, ale że ludzie bardziej podatni na depresję chętniej sięgają po bardziej słodkie napoje. « powrót do artykułu
  25. Zdaniem ekspertów z firmy Avast, niedawno odkryty koń trojański atakujący Linuksa, może tworzyć botnet, który zostanie wykorzystany w przyszłości podczas ataków DDoS. XOR.DDoS dostosowuje swoją konfigurację podczas instalacji do środowiska systemu operacyjnego ofiary, a następnie próbuje się ukryć. Podobne trojany były dotychczas spotykane w systemie Windows, twórcy nowego trojana postanowili spróbować szczęścia w Linuksie. W Linuksie bardzo trudno jest użyć technik wykorzystywanych przez rootkity, gdyż trzeba je dostosować do wersji systemu operacyjnego klienta - mówi Peter Kalnai z Avasta. Twórcy XOR.DDoS przeprowadzają ataki brute-force na urządzenia z Linuksem, poszukując takich, których właściciele nie zmienili fabrycznych haseł. Jeśli atak się powiedzie, trojan sprawdza czy jest kompatybilny z jądrem zaatakowanego systemu i, jeśli weryfikacja przebiegnie pozytywnie, instaluje rootkita. Trojan infekuje 32- i 64-bitowe pecety i serwery z Linuksem oraz urządzenia z układami ARM, co oznacza, że może atakować rutery, urządzenia pamięci masowej czy mikroserwery. Na razie infekcja XOR.DDoS nie jest szeroko rozpowszechniona. Jednak fakt, że trojan stara się zainfekować jak najwięcej urządzeń wskazuje, że jego autorzy chcą stworzyć botnet. Analitycy uważają, że twórcy szkodliwego kodu to niewielka, ściśle współpracująca grupa. Trojana nie znaleziono bowiem na żadnym cyberprzestępczym forum. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...