Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Zdaniem CK Changa, dyrektora generalnego firmy Apacer, która produkuje m.in. dyski SSD, w drugiej połowie bieżącego roku dojdzie do znaczącego spadku ceny tych urządzeń. Menedżer uważa, że cen urządzeń o pojemności 256 GB zmniejszy się do poniżej 70 USD. Jest to możliwe dzięki nowym udoskonalonym metodom produkcji układów NAND. Obecnie najtańszym nośnikiem SSD o pojemności bliskiej 256 GB, jest 240-gigabajtowy dysk Kingstona wyceniony na 87 dolarów. Jeśli Chang ma rację, to ceny nośników SSD mogą w bieżącym roku obniżyć się o ponad 25%. Ceny dysków o pojemności 128 gigabajtów mogą spaść do około 40 dolarów. W ubiegłym roku, pomiędzy sierpniem a listopadem ceny SSD zmniejszyły się o 20%. « powrót do artykułu
  2. Trwa drugi tydzień procesu Rossa Ulbrichta, założyciela serwisu Silk Road. Proces ma potrwać w sumie cztery tygodnie, a Ulbrichtowi grozi dożywocie. Przeciwko oskarżonemu zeznaje jego przyjaciel, Richard Bates. Podczas rozprawy Bates przyznał, że Ulbricht zwierzył mu się, iż prowadzi Silk Road i opowiedział o ich znajomości. Panowie poznali się w college'u na University of Texas. Ponownie spotkali się w 2010 roku. Obecnie Bates jest inżynierem zatrudnionym w eBayu. Musi zeznawać przeciwko Ulbrichtowi, jeśli sam nie chce iść do więzienia. W zamian za pomoc prokuratura zaoferowała, że nie wniesie oskarżenia w związku z tym, że Bates udzielał pomocy technicznej przy tworzeniu Silk Road, utworzył giełdę bitcoinów, która pozwalała prać brudne pieniądze oraz kupował narkotyki na Silk Road. Na University of Texas Bates studiował informatykę, a Ulbricht fizykę. Od czasu do czasu Ulbrich zadawał Batesowi pytania dotyczące kwestji programistycznych. Gdy ponownie spotkali się w 2010 roku częstotliwość pytań wzrosła i Bates zaczął domagać się informacji, nad czym Ulbricht pracuje. „Podejrzewałem, że próbuje się gdzieś włamywać, czy coś takiego” - zeznał. W końcu „powiedział coś w stylu 'tworzę witrynę, na której ludzie będą mogli kupować narkotyki'”. Ulbricht chciał pokazać witrynę Batesowi, jednak ten doradził, by nie łączyć się z nią z jego domu, a wykorzystać fakt, że sąsiedzi używają niezabezpieczonej sieci WiFi. Po jakimś czasie Ulbricht zaproponował Batesowi, by ten administrował witryną. Panowie wspólnie tworzyli też giełdę bitcoinów. « powrót do artykułu
  3. John McWhorter, lingwista z Columbia University, uważa, że z 6000 języków, którymi ludzie posługują się obecnie, za 100 lat pozostanie mniej niż 600, a i one będą znacznie uproszczone. W artykule napisanym dla The Wall Street Journal doktor McWhorer przewiduje, że około 90% języków wymrze w ciągu wieku. Ma się tak stać wskutek globalizacji. Wraz z migracją ludzi na inne obszary językowe, ich kultura zostanie pofragmentowana. Mniej popularne języki zostaną wchłonięte przez najbardziej rozpowszechnione, angielski czy chiński. Proces ten można było zaobserwować już w przeszłości, na przykład w Ameryce Południowej czy Australii, gdzie większość rodzimych języków już wyginęła lub znajduje się na skraju zagłady, gdyż ich użytkownicy korzystają z bardziej rozpowszechnionego hiszpańskiego i angielskiego. McWhorter obawia się, że użytkownicy małych języków nie będą przekazywali ich dzieciom, gdyż nie uznają tego za potrzebne. Ich następcom wystarczy bowiem posługiwanie się językiem dominującym na danym obszarze. Do zagłady języka, o ile nie zostanie on zapisany, wystarczy, by przestało z niego korzystać jedno pokolenie. Jednak zdaniem McWhortera, mimo że liczba języków dramatycznie się zmniejszy, ludzie nie będą postrzegali się jako żyjących w jednej kulturze. Uczony uważa, że niemożliwe jest, by cała ludzkość zaczęła w przyszłości korzystać tylko z jednego języka. Język to nie tylko zbiór słów i zasad ich używania, to część kultury, której uczymy się bardzo wcześnie, używamy z dziećmi, język przenosi nasze najbardziej intymne i gorące uczucia. Tam, gdzie mamy do czynienia z dużymi, stabilnymi kulturami, trudno jest sobie wyobrazić, by rodzice zaczęli mówić do dzieci po angielsku. Może się tak stać tylko wówczas, gdy migracje populacji będą tak gwałtowne, że krytyczna jej część zostanie oderwana od swojej macierzy. Jednak do tego byłaby potrzebna katastrofa na skalę globalną. Tak więc 6000 języków? Zdecydowanie nie. Cztery języki? Równie niemożliwe - mówi uczony. Jego zdaniem, wbrew nadziejom innych, szybko rozwijające się technologie automatycznego tłumaczenia pomiędzy językami nie uchronią lingwistycznego dziedzictwa ludzkości. Gdy język nie jest już dłużej przekazywany dzieciom, to nie ma zainteresowania rozwijaniem technologii jego przekładu, gdyż i tak nikt nie będzie ich używał, stwierdza uczony. Powołuje się tutaj na przykład rodzimych języków Ameryki. Większość z nich posiada tak mało użytkowników, że nie powstaną narzędzia translatorskie dla nich. Uczony uważa też, że języki będą się upraszczać. Jego zdaniem proces taki rozpoczął się, gdy ludzie zaczęli powszechnie podróżować. Dorośli i dzieci uczyli się więc nowych języków, nie zwracając uwagi na szczegóły. Tak było, gdy Wikingowie podbili Anglię, podobnie stało się, gdy na amerykańskie plantacje zaczęto zwozić niewolników z Afryki. Ludzie ci zwykle uczyli się kilkuset słów i najpotrzebniejszych zwrotów, uzupełniając luki własnymi językami. W ten sposób na bazie języków kolonistów powstały języki kreolskie. « powrót do artykułu
  4. Jeśli komar pożywia się krwią przyjmującej antybiotyki chorej osoby z malarią, rośnie prawdopodobieństwo zarażenia owada pierwotniakami. Wiedząc, że bakterie z przewodu pokarmowego komara wpływają na rozwój zarodźców sierpowych (Plasmodium falciparum), Mathilde Gendrin z Imperial College London zastanawiała się, czy oddziaływanie na mikrobiom jelitowy komara będzie miało wpływ na zakażenie go pierwotniakami. Komarom pozwalano żerować na krwi zawierającej antybiotyki o szerokim spektrum działania - penicylinę i streptomycynę. Okazało się, że po upływie doby liczba bakterii w przewodzie pokarmowym komarów spadła o 70%. Zmniejszyła się również ich różnorodność. Zespół zauważył, że antybiotyki sprawiały, że prawdopodobieństwo zarażenia komara rosło o 21%. Jak podkreśla Gendrin, dokładnie nie wiadomo, co dzieje się w jelicie komara, ale niewykluczone, że pasożyty i mikroflora jelitowa rywalizują o te same składniki odżywcze. Gdyby to była prawda, po wyeliminowaniu bakterii pasożyty miałyby więcej pokarmu dla siebie. Brytyjka wyjaśnia także, że antybiotyk może ograniczać odpowiedź immunologiczną komara, dlatego P. falciparum łatwiej się namnaża. Wreszcie trzecia możliwość jest taka, że bakterie pozostałe po wytrzebieniu reszty produkują dobre dla zarodźców metabolity. Wg autorów artykułu z Nature Communications, prawdopodobne jest, oczywiście, współdziałanie 2 lub więcej czynników. W przyszłości naukowcy chcą ustalić, czy antybiotyki o wąskim spektrum działania tak samo wpływają na mikroflorę jelit komarów. Gdyby udało się zidentyfikować leki z mniejszym prawdopodobieństwem oddziałujące na mikrobiom jelitowy owadów, można by z nich uczynić leki pierwszego wyboru w strefach zagrożenia malarią. « powrót do artykułu
  5. Barrett Brown, nieoficjalny rzecznik prasowy Anonimowych, którego aresztowanie przez FBI nagrały kamery osób prowadzących z nim internetowy czat, został skazany na pięć lat więzienia. Brown przyznał się do stawianych mu zarzutów przeszkadzania w wykonaniu nakazu przeszukania, gróźb karalnych oraz działanie w roli narzędzia pozwalającego na nieautoryzowanego dostępu do chronionego komputera. Brown po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę organów ścigania w 2011 roku, kiedy przekopiował z jednego kanału IRC do drugiego link do danych ukradzionych ze specjalizującego się w problemach bezpieczeństwa think tanku Straford. Przestępcy ukradli wówczas około 200 gigabajtów danych. Prokuratorzy argumentowali, że pomimo iż sam Brown nie potrafi włamywać się do komputerów, to przekazując dalej odnośnik do ukradzionych danych stał się częścią grupy przestępczej. Sprawa Browna była dokładnie obserwowana przez dziennikarzy i obrońców praw obywatelskich, którzy obawiali się, że powstanie precedens w wyniku którego tworzenie odnośników w internecie będzie mogło podlegać karze. Warto wspomnieć, że Brown pisał w przeszłości do takich tytułów jak The Guardian, Vanity Fair czy Huffington Post. Prawo dziennikarza – czy kogokolwiek innego – do linkowania do już upublicznionej informacji, w tym informacji tajnej, będzie poważnie zagrożone, jeśli Brown zostanie skazany - powiedział Hanni Fakhoury, prawnik z Electronic Frontier Foundation. Prokuratura ostatecznie wycofała oskarżenie o udostępnienie odnośnika, stwierdziła jednak, że sąd, wydając wyrok, powinien wziąć pod uwagę jego niewłaściwe zachowanie w tej sprawie. Browna skazano na 63 miesiące więzienia i 900 000 dolarów odszkodowań i grzywien. Początkowo groziły mu 102 miesiące więzienia. W poczet kary zostanie mu zaliczone 30 miesięcy, które już spędził w areszcie. « powrót do artykułu
  6. Naukowcy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii odkryli zjawisko, które może pomóc w wyjaśnieniu etiologii choroby Alzheimera. Zauważyli, że z wiekiem bariera krew-mózg (BKM) zaczyna przeciekać, a wszystko zaczyna się od hipokampa, czyli obszaru kluczowego dla pamięci i uczenia. Studium sugeruje, że zmiany w naczyniach krwionośnych hipokampa można by wykrywać za pomocą badań obrazowych jeszcze przed wystąpieniem nieodwracalnych uszkodzeń prowadzących do demencji. To znaczący krok na drodze do zrozumienia wpływu układu naczyniowego na zdrowie naszego mózgu. Aby zapobiegać demencjom, w tym alzheimerowi, musimy wypracować sposoby uszczelniania bariery krew-mózg, tak by nie dochodziło do zalewania mózgu toksycznymi związkami z krwi. Strażnikami bariery są perycyty i to one mogą być ważnym celem działań prewencyjnych - twierdzi dr Berislav V. Zloković. W ramach studium Amerykanie analizowali zdjęcia 64 osób w różnym wieku; wykonano MRI dynamiczny ze wzmocnieniem kontrastowym (ang. dynamic, contrast-enhanced magnetic resonance imaging, DCE-MRI). Okazało się, że w normalnie starzejącym się mózgu wczesne przeciekanie naczyń zachodziło w hipokampie, który w porównaniu do innych regionów jest najsilniej zabezpieczony. Po wzięciu poprawki na wiek stwierdzono, że BKM rejonów hipokampa jest bardziej uszkodzona u ludzi z demencją niż zdrowych. Aby zweryfikować metodę badawczą, naukowcy przyjrzeli się skanom mózgu młodych ludzi ze stwardnieniem rozsianym bez upośledzenia poznawczego. Nie znaleźli różnic dot. integralności BKM hipokampa między nimi a zdrowymi rówieśnikami. Kiedy autorzy raportu z pisma Neuron zbadali płyn mózgowo-rdzeniowy, zauważyli, że w tym pozyskanym od chorych z łagodną demencją występowało o 30% więcej białka osocza krwi - albuminy. Wg nich, to kolejny dowód na nieszczelność BKM. Co istotne, w płynie mózgowo-rdzeniowym osób z demencją występował także 115-proc. wzrost stężenia białka powiązanego z uszkodzeniem perycytów. « powrót do artykułu
  7. The Information, online'owy magazyn poruszający problemy Doliny Krzemowej, twierdzi, że Google chce zostać operatorem telefonii komórkowej. Reporterzy donoszą, że wyszukiwarkowy koncern w ramach „Project Nova” prowadzi testy własnej wirtualnej sieci komórkowej (MVNO – Mobile Virtual Network Operator). Podobno firma ma zamiar kupić miejsce na łączach trzeciego i czwartego co do wielkości operatora w USA, czyli T-Mobile i Sprinta. Jeśli Google zostanie MVNO może mieć to duże znaczenie dla amerykańskiego rynku. Tylko z pozoru jest to rynek konkurencyjny. Jeśli jednak przyjrzeć się strukturze własności, to zauważymy, że działa na nim czterech wielkich dostawców fizycznych (Verizon Wireless, AT&T Mobility, Sprint, T-Mobile) i wielu dostawców wirtualnych, jednak z dużych dostawców wirtualnych tylko jedna firma – StraightTalk – nie jest własnością któregoś z czterech wielkich operatorów fizycznych. Google mógłby zatem zostać piątym lub szóstym największym amerykańskim dostawcą telefonii komórkowej. The Information donosi, że koncern Page'a i Brina miał uruchomić swoją sieć już jesienią ubiegłego roku. Na razie wciąż trwają wewnętrzne testy. « powrót do artykułu
  8. BlackBerry, walczący o przetrwanie kanadyjski producent smartfonów, poprawił ostatnio swoją pozycję dzięki pracy nowego szefa, Johna S. Chena, specjalisty od ratowania korporacji. Teraz Chen uruchomił swój blog, na którym znajdziemy bardzo kontrowersyjne pomysły. Chen uważa bowiem, że developerzy naruszają zasadę neutralności sieci (net neutrality) nie tworząc aplikacji na wszystkie dostępne platformy. Menedżer stwierdził np. że Netflix tylko pozornie popiera net neutrality, gdyż wciąż nie przygotował aplikacji klienckiej dla BlackBerry 10. Podobnie postępuje Apple, gdyż nie ma wersji iMessage dla BlackBerry czy Androida. Chen próbuje rozszerzyć pojęcie neutralności sieci również na aplikacje i treści. Jego zdaniem „prawodawcy powinni skupić się nie tylko na dostawcach internetu, którzy odgrywają jedynie pewną rolę w całym ekosystemie. Dostawcy są jak koleje, budują tory zapewniające ruch. Jednak pociągi na tych torach nie są kontrolowane przez dostawców internetu, ale dostawców treści i aplikacji. Jeśli zatem chcemy prawdziwie otwartego internetu, prawodawcy powinni domagać się nie tylko pełnej otwartości warstwy transportowej, ale również warstwy treści i aplikacji. Nie rozwiązujemy żadnego problemu, jeśli tylko i wyłącznie dostawcom zabraniamy dyskryminować dostawców treści i aplikacji. Powinniśmy zakazać dyskryminacji także twórcom treści i aplikacji”. « powrót do artykułu
  9. Dla niektórych baribali bogate w białko mrówki Formica obscuripes stanowią podstawę diety. Zjadając je, niedźwiedzie wpływają na inne owady (zgarby Publilia modesta) oraz wyświadczają przysługę roślinom - krzewom Chrysothamnus viscidiflorus. Baribale wpływają na nie wszystkie, bo oddziałują na jeden ważny gatunek - mrówki - podkreśla dr Josh Grinath z Uniwersytetu Stanowego Florydy. Grinath spędził kilka lat, monitorując mrowiska na górskiej łące w Almont w Kolorado. Gdy podczas jednej z jego wizyt okazało się, że niedźwiedź zniszczył gniazda, Amerykanin zaczął się zastanawiać, w jaki sposób wpływa to na tutejsze rośliny i zwierzęta. Od 2009 do 2012 r. Grinath oraz profesorzy Nora Underwood i Brian Inouye zbierali dane nt. niszczenia mrowisk przez baribale. Zauważyli wtedy, że w pobliżu uszkodzonych kopców lepiej rosła i silniej się rozmnażała dominująca roślina tego rejonu Ch. viscidiflorus. Po jakimś czasie trio zidentyfikowało przyczynę tego zjawiska. Okazało się, że brakującym ogniwem był P. modesta, który wysysa sok mleczny z roślin. Grinath badał wcześniej zależności między mrówkami a zgarbem i wiedział, że oba gatunki łączy mutualizm. Autorzy publikacji z Ecology Letters rozpoczęli kontrolowane eksperymenty terenowe. Chcieli w ten sposób sprawdzić, co się stanie z P. modesta, gdy w okolicy będzie 1) więcej i 2) mniej F. obscuripes. Okazało się, że mrówki nie czyhały na zgarby ani na Ch. viscidiflorus, a zamiast tego odstraszały np. chrząszcze, które zwykle polują na zgarby. Gdy do gry wkraczały baribale i zjadały mrówki, pozostałe owady mogły swobodnie polować na P. modesta oraz inne żerujące na roślinach szkodniki, dlatego krzewy Ch. viscidiflorus rozkwitały. Studium stanowi przypomnienie, jak bardzo różne gatunki są ze sobą połączone w ekosystemie. To jednak również ostrzeżenie na przyszłość, inne badania pokazują bowiem, że dieta niedźwiedzi się zmienia i teraz regularnie jedzą one ludzkie śmiecie, nie korzystając z tradycyjnych źródeł pokarmu. Jeśli baribale jedzą odpadki zamiast mrówek, może to zmniejszyć odnoszone przez Ch. viscidiflorus korzyści - podsumowuje Grinath. « powrót do artykułu
  10. System autofagocytujący organizmu pozwala uderzyć na alarm, informując układ odpornościowy o ataku grzybów. Naukowcy porównują to działanie do stłuczenia szybki przed wciśnięciem guzika dzwonka. Prawdziwymi zabójcami grzybów z pierwszej linii frontu są białe krwinki zwane neutrofilami, ale są one trzymane na dystans przez cząsteczkę zwaną A20 [białko z motywami palca cynkowego]. Odkryliśmy, że w przypadku zakażenia grzybami strażnicy - [...] makrofagi rezydujące w tkance - wykorzystują autofagię, by wyeliminować A20 i szybko wysłać sygnał alarmowy - wyjaśnia dr Mari L. Shinohara ze Szkoły Medycznej Duke University. Skutkiem autofagii jest degradacja uszkodzonych lub zbędnych białek cytoplazmatycznych, a nawet całych organelli. Białka są zamykane w autofagosomie, a później trafiają do lizosomów. W powstałym w ten sposób autofagolizosomie zachodzi hydroliza zawartości przez enzymy. Autofagocytoza uruchamia się też w sytuacji, gdy rośnie zapotrzebowanie energetyczne komórki, a energia nie może być uzyskana. Wówczas konieczne staje się wychwytywanie własnych komponentów i ich rozkład. Oprócz tego w ostatnich latach naukowcy odkryli, że ta sama maszyneria niszczy wirusy, bakterie i pasożyty. By sprawdzić, czy dotyczy to również grzybów, Amerykanie wyhodowali myszy niezdolne do tworzenia autofagosomu. Później zakazili gryzonie bielnikiem białym (Candida albicans). Okazało się, że w porównaniu do normalnych myszy, zwierzęta niezdolne do autofagocytozy były bardziej podatne na grzybice. Doktorant Masashi Kanayama postanowił prześledzić przebieg zdarzeń na poziomie komórkowym. Zauważył, że podczas infekcji rekrutowało się mniej neutrofili. Zwykle makrofagi i neutrofile są wzywane do walki przez czynnik transkrypcyjny NF-κB. Ponieważ wiadomo, że autofagia sekwestruje pewne białka, zespół Shinohary zastanawiał się, czy usunięcie blokującego NF-κB A20 nie będzie przypadkiem okrężną drogą do uruchomienia odpowiedzi immunologicznej. Podczas eksperymentów zauważono, że autofagia rzeczywiście eliminowała będące inhibitorem NF-κB białko A20. Pokazując, co dzieje się w dalszej kolejności, Amerykanie tłumaczą, że po rozpadzie kompleksu IκB/NF-κB w cytoplazmie aktywny NF-κB ulega translokacji do jądra komórkowego. Tam uruchamia ekspresję genów; wśród nich znajdują się m.in. geny cytokin prozapalnych. Warto dodać, że aktywacja NF-κB prowadzi do transkrypcji ponad 100 genów. Sądzimy, że autofagia jest skutecznym sposobem zwalczania zakażeń grzybami. Po pierwsze, istnienie negatywnego regulatora w postaci A20 gwarantuje mniejszą liczbę fałszywych alarmów. Po drugie, usuwanie A20 to skuteczna metoda indukowania odpowiedzi immunologicznej, bo uruchamia gotowy już łańcuch reakcji. Tworzenie białka od postaw zajęłoby [przecież] więcej czasu - podsumowuje Shinohara. « powrót do artykułu
  11. Microsoft ogłosił, że legalni użytkownicy systemów Windows 7 oraz Windows 8.1 będą mogli bezpłatnie zaktualizować swój system do wersji 10. Dotyczy to również posiadaczy systemu Windows Phone 8.1. To, co było dotychczas jedynie przedmiotem plotek i domysłów stało się oficjalnie potwierdzonym faktem. Windows 10 ma być jednym systemem dla wielu różnych urządzeń, od pecetów i notebooków po tablety i smartfony. Z nazwy systemu zniknie zatem wyraz Phone. Bezpłatna przesiadka na nowy system będzie możliwa przez rok od jego oficjalnej premiery. Po roku za Windows 10 trzeba będzie zapłacić. Na razie nie wiadomo jeszcze, jakie będą oficjalne wymaganie sprzętowe Windows 10, trzeba się jednak liczyć z tym, że niektóre komputery nie będą ich spełniały. Posiadacze Windows 8 przed zainstalowaniem Windows 10 będą musieli zaktualizować swój OS do wersji 8.1. « powrót do artykułu
  12. Organizacja obrońców wolności obywatelskich informuje, że unijny Koordynator ds. Antyterroryzmu Gilles de Kerchove zasugerował, iż Komisja Europejska powinna wprowadzić przepisy nakazujące prywatnym firmom dostarczenie odpowiednim służbom kluczy szyfrujących komunikację w ich sieciach. Jeśli postulat ten zostałby spełniony, służby specjalne państw UE mogłyby bez problemu podsłuchiwać serwery Google'a czy Facebooka. Warto tutaj przypomnieć, że firmy internetowe od stosunkowo niedawna wdrażają szyfrowanie komunikacji. Robią to pod wpływem dokumentów ujawnionych przez Edwarda Snowdena, z których poznaliśmy skalę inwigilacji w internecie. Sugestie Kerchove'a mogą jednak trafić na podatny grunt. Po masakrze w redakcji Charlie Hebdon wielu ministrów spraw wewnętrznych krajów UE chce zwiększenia cenzury w internecie. « powrót do artykułu
  13. Podczas nieudanej renowacji w Muzeum Egipskim w Kairze miało dojść do oderwania brody od maski pośmiertnej Tutanchamonona. Chcący zachować anonimowość pracownik instytucji streścił przebieg feralnych zdarzeń dziennikarzom z witryny Al Araby Al Jadeed. Na trop domniemanego zaniedbania naprowadził dociekliwych sposób wystawienia artefaktu. Choć maska to ozdoba i chluba Muzeum, pomieszczenie, w którym się znajduje, jest słabiej oświetlone od reszty sal. Po przyjrzeniu z bliska widać ponoć, że broda, symbol władzy faraona, została doklejona, a po lewej stronie doszło do zniszczenia. Pracownik Muzeum twierdzi, że gdy w październiku ubiegłego roku podczas renowacji obiektu zespół tamtejszych konserwatorów zabrał się za oczyszczanie maski, przez przypadek oderwano brodę. Teoretycznie taki przypadek powinno się obowiązkowo zgłosić Ministerstwu Starożytności, ale tym razem procedury nie wdrożono, bo spanikowana szefowa ekipy Elham Abdelrahman zadzwoniła do swojego męża, także konserwatora z Muzeum, który zdecydował się na naprawę we własnym zakresie. Wykorzystał klej epoksydowy, ale nałożył go za dużo, więc doszło do wycieku. By usunąć dowody majstrowania przy masce, zespół ponoć szlifował resztki, stąd uszkodzenia po lewej stronie brody. Chętnie rozmawiający z mediami anonimowy konserwator powiedział portalowi Ahram Online, że klej epoksydowy nie nadawał się do odtworzenia maski, chociaż to dobry materiał konserwacyjny [...] do łączenia metalu i kamienia. Ponadto żywica wyschła, pozostawiając szparę między twarzą a brodą. Dyrektor generalny Muzeum Egipskiego Mahmoud El-Halwagi odparł zarzuty i w rozmowie telefonicznej z dziennikarzami Ahram Online powiedział, że maska jest bezpieczna i nic jej się nie stało, odkąd objął urząd w październiku 2014 r. Wg niego, broda znajduje się w swej oryginalnej pozycji. Zlecono, by komitet archeologiczny zbadał maskę i brodę, a następnie [w ciągu 2 dni] sporządził szczegółowy raport nt. artefaktu. Jak wyjaśnia El-Halwagi, maska jest okresowo czyszczona i gdyby rzeczywiście była jakaś szpara, konserwatorzy Muzeum wykryliby ją i naprawili. Minister starożytności Mamdouh Eldamaty także sądzi, że doniesienia mediów są nieuzasadnione. Jak tłumaczy, broda jest mocowana w masce na kołek. By mocno się trzymała, używa się materiału konserwacyjnego, którego nadmiar usuwa się po wysuszeniu. To właśnie miało się zdarzyć w zeszłym roku podczas konserwacji. « powrót do artykułu
  14. Microsoft zaprezentował HoloLens – okulary, które nakładają hologramy na otaczającą nas rzeczywistość i pozwalają użytkownikowi na wchodzenie w interakcje z wirtualnymi obiektami. Tym razem to nie jest li tylko projekt badawczy, HoloLens mają zadebiutować na rynku równocześnie z systemem Windows 10. Obecnie to my zanurzamy się w świecie wirtualnej rzeczywistości. A co by było, gdybyśmy mogli wirtualną rzeczywistość zaprosić do naszego świata? - mówił podczas prezentacji Alex Kipman z Microsoftu. HoloLens działają w oprogramowaniem Windows Holographic, dzięki któremu użytkownik za pomocą gestów może manipulować wirtualnymi przedmiotami w swoim otoczeniu. Oprogramowanie rozpoznaje, gdzie użytkownik patrzy i odczytuje ruchy jego dłoni oraz palców. To wielki dzień dla Windows. Chcemy, by więcej ludzi potrzebowało naszego systemu, wybierało go i go polubiło. To nasz cel - mówi szef Microsoftu, Satya Nadella. Analitycy przewidują, że HoloLens mogą spotkać się z olbrzymim zainteresowaniem klientów, a podobne technologie – nazwane przez nich mixed-reality computing – trafią do głównego nurtu przed rokiem 2020. Można być niemal pewnym, że Apple i Google podążą w ślady Microsoftu. HoloLens mogą znaleźć niezwykle wiele zastosowań, od domowej rozrywki po prace inżynieryjne, podczas których będą ze sobą współpracowali ludzie znajdujący się na różnych kontynentach. Poniżej przedstawiamy materiał z oficjalnej prezentacji HoloLens. « powrót do artykułu
  15. Pod 740-metrową pokrywą lodową Antarktyki, w zimnych ciemnych wodach o głębokości zaledwie 10 metrów naukowcy spodziewali się znaleźć jedynie ślady mikroorganizmów. Tymczasem ku ich zdumieniu okazało się, że żyją tam ryby i inne stworzenia morskie. Odkrycia dokonano po przewierceniu się przez Lodowiec Szelfowy Rossa i opuszczeniu do otworu niewielkiego robota. Miejsce, w którym wywiercono otwór znajduje się 850 kilometrów od krawędzi lodowca, a zatem 850 kilometrów od najbliższego miejsca, w którym do wody docierają promienie słoneczne pozwalające na rozwój planktonu. Okazało się, że tam gdzie panują bardzo niekorzystne warunki, gdzie nie docierają promienie słoneczne, a pomiędzy pokrywą lodową a dnem pozostało zaledwie 10 metrów prześwitu, żyją ryby. Jestem zaskoczony, mówi 63-letni glacjolog Ross Powell z Northern Illinois University, który specjalizuje się w badaniu dolnej części lodowców szelfowych. Pracuję na tym obszarze przez całą moją karierę naukową. Człowiek ma wyobrażenie odizolowanych obszarów, w których nie ma zbyt wiele pożywienia ani rozwiniętego życia. Naukowców zaskoczył fakt, że zwierzęta jakoś radzą sobie bez promieni słonecznych, które jest źródłem energii dla większości ziemskiego życia. Odkrycie jest tym bardziej fascynujące, że spodnia część lodowców szelfowych Anatarktyki to niezbadany obszar o powierzchni ponad miliona kilometrów kwadratowych. Głównym celem ekspedycji Powella jest zbadanie historii i długoterminowej stabilności lodowca Whillans Ice Stream. Na początku stycznia rozpoczęto wiercenia, których celem było dostanie się do miejsca, w którym lodowiec przestaje opierać się na skałach, a zaczyna unosić się na wodzie. Dotychczas nikt nie badał takich obszarów dużego lodowca Antarktyki. Gdy do otworu opuszczono kamerę ujrzano pusty księżycowy krajobraz, na dnie nie było żadnych śladów przesuwania się zwierząt, a w pobranym mule nie znaleziono organizmów żywych. Sama woda była krystalicznie czysta, co sugerowało, że może być ewentualnie zamieszkana przez rzadkie populacje mikroorganizmów. Niezwykle czysta woda oznacza m.in. małe ilości pożywienia. Jakby tego było mało, w osadach na dnie znaleziono dużo kwarcu, który ma niewielką wartość odżywczą dla mikroorganizmów. Alex Michaud, doktorant mikrobiologii odpowiedzialny za badanie osadów mówi, że zwykle gdy pobiera się próbki i się je poruszy, czuć zapach różnych gazów produkowanych przez bakterie, np. siarkowodoru. Nos to bardzo dobry wykrywacz obecności mikroorganizmów. Ale w tych próbkach nie można niczego wyczuć. Sensacyjnego odkrycia dokonano 15 stycznia, osiem dni po wywierceniu otworu, gdy wpuszczono doń cienkiego 1,5-metrowego robota Deep-SCINI. To zdalnie sterowane urządzenie, zbudowane specjalnie z myślą, by mieściło się w dziurach wywierconych w lodzie i mogło poruszać się pod nim. To właśnie dzięki robotowi zauważono rybę. Zwierzę miało kilkanaście centymetrów długości i przezroczyste ciało, przez które było widać organy wewnętrzne. Ryba bała się robota, jednak gdy przestano nim poruszać, powoli doń podpłynęła i po około 20 minutach znalazła się w niewielkiej odległości. W sumie przez 6 godzin pobytu pod wodą robot zauważył 20-30 ryb. Ta pierwsza, przezroczysta była największa. Odnotowano jednak obecność co najmniej dwóch innych gatunków, jednego czarnego i jednego pomarańczowego oraz wielu czerwonych skorupiaków i innych bezkręgowców. Jasnym stało się, że pod lodem istnieje cały ekosystem. Brent Christner, mikrobiolog z Louisiana State University, który od lat bada pokryte lodem jeziora Antarktyki, zgadza się z opinią, że w miejscu odkrycia należałoby się raczej spodziewać nielicznych mikroorganizmów. Musimy zadać sobie pytanie, co one jedzą. Tam jest bardzo mało żywności i trudno o dostęp do energii. Tam są bardzo trudne warunki do życia - stwierdza. Jednym ze źródeł pożywienia może być plankton przyniesiony z otwartych wód oceanicznych. Jednak symulacje komputerowe sugerują, że jego podróż do musiałaby trwać 6-7 lat, a w tym czasie znakomita jego większość zostałaby zjedzona po drodze przez inne zwierzęta. Być może jednak podlodowy ekosystem jest zasilany energią z wnętrza Ziemi. To pozwoliłoby na rozwój mikroorganizmów. Nie wiadomo jednak, czym miałyby się żywić organizmy wyższe. W głębokich partiach oceanów, gdzie również panują bardzo trudne warunki, żywność jest dostarczana przez opadające na dno szczątki. Nimi mogą pożywiać się żyjące na dnie i w mule zwierzęta, które z kolei mogą stanowić pożywienie dla innych organizmów. Pod lodem jednak nie ma co liczyć na dostawę pożywienia z góry. Osady spod lodu nie zawierają śladów żadnych organizmów. Mikrobiolodzy zajmą się szczegółową analizą osadów i samej wody, dzięki czemu powinniśmy poznać odpowiedź na pytanie, co stanowi źródło energii odkrytego ekosystemu. Czy jest to metan, amoniak czy jeszcze inny rodzaj energii chemicznej. To będzie bardzo interesujące odkrycie, mówi Christner. « powrót do artykułu
  16. Jedzenie orzechów włoskich może poprawiać wyniki uzyskiwane w testach poznawczych, w tym pamięciowych, na koncentrację uwagi i szybkość przetwarzania informacji. Zespół dr Lenore Arab z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles zauważył, że bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie etniczne dorośli ochotnicy, którzy jedli orzechy włoskie, funkcjonowali poznawczo lepiej. Amerykańskie badanie przekrojowe korzystało z danych zgromadzonych w ramach studiów NHANES (National Health and Nutrition Examination Survey). Naukowcy zebrali ważoną próbę dorosłych w wieku 20-90 lat. Doktorzy Arab i Alfonso Ang stwierdzili, że badani z wyższym spożyciem orzechów włoskich wypadali znacznie lepiej w serii 5 testów poznawczych; wykorzystano m.in. test czasu reakcji prostej (Simple Reaction Time Test, SRTT), test dopasowania symboli do cyfr DSST (Digit Symbol Substitution Test) i test przypominania (Story Recall Test, SRT). Ekscytująco jest widzieć siłę dowodów wypływających z analiz dla przekroju społeczeństwa USA. Stanowią one poparcie dla wcześniejszych badań na zwierzętach, które zademonstrowały neuroochronny wpływ jedzenia orzechów włoskich. Co istotne, chodzi o realistyczną ich ilość - mniej niż garść dziennie (13 g). Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania wskazywały na korzystny wpływ orzechów włoskich na ogólne zdrowie mózgu i ograniczenie zaburzeń poznawczych, w tym na możliwe spowalnianie bądź zapobieganie postępom choroby Alzheimera w modelu mysim. Naukowcy uważają, że zabezpieczać funkcje poznawcze mogą różne składniki orzechów. Powołują się m.in. na wysoką zawartość składników przeciwutleniających oraz występowanie licznych witamin i minerałów. Przypominają także, że to jedyne orzechy, które stanowią istotne źródło kwasu α-linolenowego. « powrót do artykułu
  17. Naukowcy badający osady z dna oceanu dokonali zaskakującego odkrycia, które może zmienić naszą wiedzę o supernowych. Specjaliści badali pozaziemski pył, który znajduje się na dnie oceanu, pod kątem obecności ciężkich pierwiastków powstających podczas olbrzymich eksplozji. Analizowaliśmy pył pochodzący z ostatnich 25 milionów lat, który osiadł na dnie oceanu. Okazało się, że zawiera on znacznie mniej uranu i plutonu niż się spodziewaliśmy - mówi doktor Anton Wallner z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego (ANU). Odkrycie to stoi w sprzeczności z obecnie obowiązującymi teoriami o supernowych. To właśnie eksplodujące gwiazdy wypełniły wszechświat ciężkimi pierwiastkami i umożliwiły powstanie życia. Doktor Wallner i jego zespół badali pluton-244. Okres połowicznego tego pierwiastka wynosi 81 milionów lat. Pluton-244, który istniał w czasie, gdy formowała się Ziemia, już dawno się rozpadł. Zatem pluton-244, który znajdujemy na naszej planecie, musiał powstać stosunkowo niedawno, w czasie ostatnich kilkuset milionów lat - wyjaśnia uczony. Australijczycy analizowali próbkę o grubości 10 centymetrów, co odpowiada 25 milionom lat osadzania się materiału oraz próbki z dna Pacyfiku, z obszaru bardzo stabilnego pod względem tektonicznym. Odkryliśmy, że plutonu-244 jest stukrotnie mniej niż się spodziewaliśmy. Wydaje się zatem, że najcięższe pierwiastki nie powstają w standardowych supernowych. Ich źródłem mogą być rzadsze zjawiska związane z eksplozjami, takie jak np. połączenie się dwóch gwiazd neutronowych - stwierdza Wallner. « powrót do artykułu
  18. Już czwarty rok z rzędu Samsung i Apple są największymi na świecie odbiorcami układów scalonych. W ubiegłym roku obie firmy kupiły chipy i łącznej wartości 57,9 miliarda USD. Wydały zatem o 3,1 miliarda USD więcej niż rok wcześniej. Wartość zakupów układów scalonych dokonana przez Samsunga wzrosła o 5.1%, a wartość zakupów Apple'a zwiększyła się o 9,8%. Do obu firm należy, odpowiednio, 9,4% i 7,6% rynku zakupów układów scalonych. Na kolejnych miejscach znajdziemy HP, Lenovo, Della, Sony, Huawei, Cisco, LG Electronics i Toshibę. Tych 10 firm kupiły 37% wszystkich układów scalonych sprzedanych w 2014 roku. „Samsung Electronics i Apple już po raz czwarty z rzędu znajdują się na szczycie tabeli zakupów półprzewodników, a podejmowane przez te firmy decyzje mają znaczny wpływ na technologię i ceny w całym przemyśle półprzewodnikowym” - mówi Masatsune Yamaji z firmy analitycznej Gartner. „Samsung pozostaje największym klientem przemysłu półprzewodnikowego, jednak tempo wzrostu jego zakupów było mniejsze niż tempo wzrostu światowego przemysłu półprzewodników. Stało się tak częściowo dlatego, że firma musi mierzyć się z coraz silniejszą konkurencją na rynku smartfonów, a częściowo dlatego, że wycofała się z niektórych części rynku PC” - dodaje analityk. « powrót do artykułu
  19. FBI informuje o rosnącej liczbie infekcji oprogramowaniem typu ransomware. Ofiarami cyberprzestępców padają zarówno użytkownicy indywidualni jak i przedsiębiorstwa. Biuro zaleca instalowanie oprogramowania blokującego wyskakujące okienka. Ransomware to złośliwy kod, który po zainfekowaniu komputera szyfruje znajdujące się tam pliki i domaga pieniędzy w zamian za ich odszyfrowanie. Eksperci FBI zauważyli, że przestępcy rozpowszechniający ransomware zrezygnowali z prób infekcji za pomocą załączników do e-maili, a zaczęli wykorzystywać technikę „drive-by downloads”. W technice tej przestępcy wykorzystują witryny, które wcześniej zaatakowali, a do odwiedzenia których zachęcili użytkownika np. za pomocą poczty elektronicznej czy wyskakujących okienek. Gdy internauta odwiedzi taką witrynę, szkodliwe oprogramowanie wyszukuje na jego komputerze niezałatane dziury i próbuje się zainstalować. Inną zmianą odnotowaną przez FBI jest wykorzystywanie bitcoinów przez przestępców. Dotychczas chcieli oni, by za odszyfrowanie plików płacić im za pomocą przedpłaconych kart kredytowych. Teraz wolą bitcoiny, gdyż wirtualna waluta zapewnia większą anonimowość. FBI odkryło też ransomware infekujące smartfony. Przedstawiciele Biura mówią, że aby ochronić się przed atakiem, należy dbać o to, by system operacyjny i przeglądarka smartfona były na bieżąco aktualizowane, zainstalować oprogramowanie blokujące wyskakujące okienka, pobierać oprogramowanie tylko z zaufanych witryn i nie otwierać załączników znajdujących się w niechcianych e-mailach. « powrót do artykułu
  20. Modulując wokalizacje, zachodnioafrykańskie szympansy Pan troglodytes verus przekazują sobie informacje na temat ulubionych owoców, a konkretnie wielkości drzewa, na którym rosną oraz dostępnej ich ilości. Szympansy dysponują rozbudowanym systemem komunikacyjnym, który obejmuje nie tylko cały wachlarz wokalizacji, ale i wyrazy twarzy oraz gesty. Nadal debatuje się, do jakiego stopnia przypomina on ludzki język, ale [...] nasze ostatnie badanie pokazuje, że zawołania szympansów mają złożony charakter i bazują na wskazówkach z otoczenia społecznego i habitatu - podkreśla szefowa projektu Ammie Kalan z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka. Między lipcem 2011 a majem 2012 r. Kalan, Roger Mundry i Christophe Boesch pracowali w Parku Narodowym Taï w południowo-zachodnim Wybrzeżu Kości Słoniowej. Śledzili dorosłe samice (4) i samce (5) z przyzwyczajonego do ich obecności stada, tzw. Grupy Południowej. Zebrali ponad 750 h nagrań i przeanalizowali 379 zawołań pokarmowych dotyczących 5 roślin jedzonych przez szympansy na ziemi (wtedy łatwiej było nagrywać wokalizacje): Nauclea diderrichii, Coula edulis, Klainedoxa gabonensis, Parinari excelsa i Sacoglottis gabonensis. By gatunek trafił na listę uwzględnianych pokarmów, małpy musiały, po pierwsze, zebrać dojrzałe owoce/orzechy, a po drugie, usiąść w odległości co najmniej 1 m od drugiego osobnika, jedząc spokojnie ze swojej sterty. Szympansy jadły co prawda na ziemi inne rośliny, ale do analizy wzięto tylko te, w przypadku których odnotowano i nagrano z wysoką jakością przynajmniej 10 posiłków. Nie tylko nagrywano wokalizacje, ale i zbierano dane nt. żerowania: mierzono obwód pnia na poziomie piersi wszystkich drzew ze średnicą powyżej 20 cm oraz zliczano owoce leżące na ziemi. Poza tym naukowcy obserwowali, które z nich szympansy zjadały, a które odrzucały (w ten sposób zyskiwano pojęcie, jak wyglądają jadalne owoce). Okazało się, że natknąwszy się na owoce drzewa Nauclea diderrichii, zwierzęta wydawały wyższe dźwięki; w porównaniu do czterech pozostałych roślin z zestawienia, wyższa była zarówno dominująca, jak i najwyższa częstotliwość. Poza tym małpy dalej różnicowały akustyczną strukturę zawołań, przekazując w ten sposób informacje o wielkości zasobów ulubionego owocu: mniejsze drzewa "opisywały" stale wysokim dźwiękiem, a duże z dużą liczbą owoców niższym. Biolodzy twierdzą, że zmienności w strukturze zawołań nie można wyjaśnić samym podnieceniem. Nigdy nie próbowałam tych owoców, ale w lesie czuć ich bardzo ładny zapach. Są również dość duże i łatwe do zjedzenia. Poza tym wiemy, że są kaloryczne, co ma duże znaczenie dla dzikich zwierząt. Wielkość korony pozwala wnioskować o rozmiarach terenu, gdzie można znaleźć i zjeść dojrzałe owoce. Kiedy jest on duży, wyżywi większą liczbę osobników. Co istotne, nasze studium wykazało, że jeśli w przypadku żerowania na Nauclea pierwsze nagrane zawołanie było niskie, co stanowiło sygnał wskazujący na większy teren pokryty owocami, do jedzenia dołączało więcej szympansów znajdujących się poza zasięgiem wzroku. W przyszłości naukowcy chcieliby się przyjrzeć innym równie cennym jak owoce Nauclea diderrichii pokarmom. Wg nich, warto byłoby również przeprowadzić podobne badania na innych populacjach, by ustalić, czy wyniki są specyficzne dla Grupy Południowej, czy to szerzej występujący fenomen wokalny - podsumowuje Kalan. « powrót do artykułu
  21. Dzięki pracom naukowców z University of Illinois maszyny mogą nauczyć się rozumienia pojęć matematycznych ukrytych w języku naturalnym. Profesor Dan Roth i jego student Subhro Roy pracują nad oprogramowaniem, które pozwoli komputerowi zrozumieć zdanie Jaś ma pięć jabłek i siedem pomarańczy. Chciałby podzielić je po równo pomiędzy trzech przyjaciół. Ile części każdego owocu otrzyma każdy z nich?. Naukowcy zaprezentowali wyniki swoich badań w piśmie Transactions of the Association of Computational Linguistics i stwierdzili, że gdyby maszyny potrafiły zrozumieć tego typu sformułowania, znakomicie uprościłoby to wyszukiwarki, ułatwiło dostęp do olbrzymich zbiorów danych czy ulepszyło jakość edukacji matematycznej. W archiwach serwisów prasowych i innych publicznych zbiorach informacji, znajdują się olbrzymie ilości danych. Obecnie nie mamy prostego sposobu na uzyskanie dostępu do tych danych. Na przykład jeśli ktoś chciałby wiedzieć, jaki procent swojego budżetu wydał konkretny stan na edukację w ciągu ostatnich 20 lat, to takie zapytanie zadane wyszukiwarce nie dałoby prawdopodobnie żądanych wyników. Jeśli jednak komputery rozumiałyby wyrażenia ilościowe, to wiedziałyby, czego użytkownik szuka. Mogłyby znaleźć odpowiednie liczby i przeprowadzić obliczenia - mówi Roth. Uczony zauważa, że największym wyzwaniem jest nauczenie maszyny identyfikowanie ilości i jednostek, bez względu na to, w jaki sposób zostały w tekście wyrażone. Ludzie potrafią robić to podświadomie. Następnie oprogramowanie musiałoby zdecydować, co należy zrobić ze znalezionymi liczbami. W zdaniu o Jasiu komputer musi rozumieć, że jabłka i pomarańcze to owoce, że wyrazy pięć, siedem i trzy to odpowiedniki liczb, musi w końcu wiedzieć, jakie operacje matematyczne i w jakiej kolejności powinien wykonać. Problemem jest zatem zrozumienie i przełożenie zdania na odpowiednie równanie. Gdy to zostanie zrobione, maszyna nie będzie miała najmniejszych problemów z rozwiązaniem równania. Komputer musi rozumieć też operacje, jakie Jaś chce wykonać. Inaczej bowiem trzeba podejść do problemu, gdy chłopiec chce podzielić owoce tylko między przyjaciół, a inaczej, gdy też chce zachować swoją część. Maszyna musi rozumieć też kontekst. Jeśli szukalibyśmy informacji np. o wynagrodzeniach, to komputer przeszukujący bazę danych musiałby wiedzieć, w jakim kontekście zostały użyte zawarte w nich liczby, czy to wynagrodzenie średnie, mediana, wynagrodzenie wyrażone w stosunku do innej wartości, zakres wynagrodzeń itp. itd. Gdy komputer trafi na informację 'dwa funty', musi wiedzieć, o funty czego chodzi. A może chodzi o walutę. Trzeba więc przeprowadzić konwersje. Jeszcze trudniej jest, gdy mówimy o datach. Dla nas wyrażenie 'tydzień po Święcie Dziękczynienia', 'w pierwszym tygodniu grudnia' czy 'tydzień z 3 grudnia' są równoważne. Dla komputera nie - wyjaśnia Roth. Naukowcy poinformowali, że przetestowali swoje oprogramowanie na różnych tekstach, w których wyszukiwało ono informacji dotyczących wartości walutowych i na ich podstawie rozwiązywało zadania na poziomie szkoły podstawowej. Chwalą się przy tym, że w zadaniach słownych program radził sobie lepiej niż przeciętny uczeń szkoły podstawowej, rozwiązując dobrze 87% z nich. « powrót do artykułu
  22. Obecność partnera w czasie bolesnych procedur medycznych może sprawić, że pewne kobiety będą się czuć gorzej, a nie lepiej - twierdzą naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, King's College London i University of Hertfordshire. W ramach eksperymentu palce 39 kobiet drażniono pulsami lasera w obecności i pod nieobecność chłopaka lub męża. Okazało się, że odczuwany przez nie ból nie tylko nie zmalał w obecności partnerów, ale i w wielu przypadkach wzrósł. Wzrost odczuwanego bólu był wyższy dla kobiet, które w największym stopniu unikały w swych związkach bliskości. Byliśmy zainteresowani rolą indywidualnych wzorców poszukiwania i unikania bliskości w związku. Chcieliśmy sprawdzić, czy konstrukt zwany stylem przywiązania może determinować, czy wsparcie partnera zmniejsza, czy nasila odczuwanie bólu - wyjaśnia dr Charlotte Krahé z Instytutu Psychiatrii, Psychologii i Neuronauki King's College London. W czasie każdej z prób jeden z palców kobiety traktowano umiarkowanie bolesnym pulsem lasera. Później proszono o ocenę intensywności bólu. Naukowcy mierzyli też aktywność mózgu wzbudzaną przez podrażnienie skóry. Dzięki temu mogli zbadać zależność między subiektywną oceną bólu a rzeczywistą reakcją mózgu. Oprócz tego wszystkie ochotniczki wypełniały kwestionariusz dot. stopnia poszukiwania lub unikania bliskości czy emocjonalnej intymności w związku. Okazało się, że w im większym stopniu kobieta unikała bliskości w związku, tym większego bólu doświadczała, gdy jej partner był obecny przy zabiegu. Było to widoczne zarówno w subiektywnych ocenach, jak i zapisie EEG. Obecność partnera nie miała znaczącego wpływu na ból odczuwany przez kobiety poszukujące w związku bliskości. Wg dr Kateriny Fotopoulou, generalnie studium sugeruje, że wsparcie partnera podczas bólu powinno być dostosowane do cech osobowości i preferencji w zakresie radzenia sobie [z trudnymi sytuacjami]. Osoby, które unikają bliskości w związku, mogą odbierać obecność innych jako zakłócenie preferowanych metod radzenia sobie z zagrożeniami na własną rękę. Może to podtrzymać wartość zagrożenia i ostatecznie nasilić doświadczenia bólowe. Brytyjczycy podkreślają, że hipotezę tę mógłby potwierdzić fakt, że obecność partnera wpływała w ten sam sposób zarówno na raport o odczuwaniu bólu, jak i aktywność mózgu, a zwłaszcza rejonów przetwarzających zagrożenia dot. ciała. Wcześniejsze badanie pokazało, że kobiety wolą, by ich partner był obecny w czasie porodu i już po nim zażywają mniej środków przeciwbólowych. Odmienne wyniki najnowszego kontrolowanego eksperymentu sugerują, że [....] fizyczna i psychologiczna natura bólu porodowego może być inna od pozostałych rodzajów bólu. Przyszłe studia powinny ustalić, jak obecność partnera w czasie porodu oddziałuje na ból odczuwany przez kobiety unikające bliskości w związkach. « powrót do artykułu
  23. SpaceX informuje, że zdobyła dwóch nowych inwestorów. Firmy Google i Fidelity dofinansowały przedsiębiorstwo Muska kwotą około miliarda dolarów i objęły nieco poniżej 10% udziałów w firmie. Dodatkowe środki pozwolą SpaceX na kontynuowanie badań nad transportem w przestrzeni kosmicznej, satelitami oraz systemami wielokrotnego użytku. Koncern Page'a i Brina już od pewnego czasu interesuje się przestrzenią kosmiczną. W ubiegłym roku Google przejął dwie firmy działające w sektorze kosmicznym. Google i Fidelity dołączyły do grona inwestorów SpaceX, wśród których znajdują się Draper Fisher Jurvetson, Founders Fund, Valor Equity Partners oraz Capricorn. « powrót do artykułu
  24. Izolowane z pępowiny mezenchymalne komórki zrębu (ang. mesenchymal stromal cells, hUC-MSCs) dają nadzieję na leczenie wielu chorób, gdyż w warunkach in vitro różnicują się do adipocytów, osteoblastów i chondrocytów. Dowody pokazują jednak, że te pozyskiwane od kobiet z cukrzycą ciążową przedwcześnie się starzeją, słabiej rosną i wykazują zmienione działanie metaboliczne. Zespół Jooyeon Kim porównywał wzrost, starzenie, ekspresję genów powiązanych z działaniem mitochondriów oraz zdolność różnicowania do różnych rodzajów komórek hUC-MSCs z galarety Whartona sznurów pępowinowych kobiet z i bez cukrzycy ciążowej. Bazując na nazwach angielskich, komórki z pierwszej grupy oznaczano jako GDM-UC-MSCs (od gestational diabetes mellitus MSCs), a drugie jako N-UC-MSCs (od normal pregnant MSCs). Okazało się, że w porównaniu do N-UC-MSCs komórki GDM-UC-MSCs gorzej rosły i wcześniej się starzały; następowała akumulacja białek p16 - inhibitora kinaz cyklinozależnych - oraz p53, czyli czynnika transkrypcyjnego o własnościach supresora nowotworowego, choć nie zaobserwowano zmiany poziomu ekspresji markerów CD90 czy CD105. Co więcej, GDM-UC-MSCs wykazywały niższy potencjał w zakresie różnicowania do adipocytów i osteoblastów, a także niską aktywność mitochondrialną i ograniczoną ekspresję 5 genów regulujących funkcję mitochondriów. Artykuł podsumowujący wyniki ukazał się w piśmie Stem Cells and Development. « powrót do artykułu
  25. Michele Williams z University of Maryland, jest współautorką prezentacji opisującej „inteligentny szalik”, nad którym pracowała podczas stażu w Microsoft Research. Prezentacja została przedstawiona podczas Conference on Tangible, Embedded and Embodied Interaction odbywającej się na Uniwersytecie Stanforda. Williams zdradza, że szalik o nazwie Swarm (Sensing Whether Affect Requires Mediation) to część badań nad ubieralną elektroniką, której zadaniem ma być dostosowywanie się do stanu emocjonalnego człowieka. Niektóre fragmenty szalika mogą się podgrzewać, a inne wibrować. Wszystkim steruje smartfon, który decyduje o włączaniu poszczególnych funkcji w odpowiedzi na nastrój człowieka. Tego typu urządzenia mogą być szczególnie przydatne np. autykom, którzy mają problemy z radzeniem sobie z uczuciami. Wszystkie elementy szalika są kontrolowane przez jeden moduł, który odpowiada też za komunikację ze smartfonem. Szalik, jako że jest strojem bardzo elastycznym, można ułożyć np. tak, by element grzewczy znajdował się przy brzuchu, a element wibrujący, przy szyi. Williams chciałaby do szalika dodać kolejne funkcje. Jej zdaniem ubiór mógłby też chłodzić oraz odtwarzać muzykę. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...