-
Liczba zawartości
37631 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Zażenowanie: emocja o dwóch obliczach, publicznym i prywatnym
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Kupując wstydliwy towar w Sieci, ludzie nadal odczuwają zażenowanie. Wbrew powszechnemu przekonaniu, okazuje się, że zażenowanie nie jest emocją doświadczaną wyłącznie w obecności innych. Prof. Kelly Herd z Uniwersytetu Indiany wykazała bowiem, że ludzie są często zakłopotani, gdy kupują tzw. wrażliwe produkty zdrowotne, takie jak domowe testy oraz leki na nietrzymanie moczu i zaburzenia seksualne, online. To nieporozumienie, że kupowanie w Sieci chroni przed byciem zażenowanym. Choć dyskretnie opakowany produkt może być dostarczony praktycznie pod drzwi domu, zażenowanie wyzwala sam akt zakupu. Nie chodzi nawet o myślenie o ocenach innych, czujemy się zakłopotani, bo oceniamy sami siebie - wyjaśnia Herd. Najpierw amerykańsko-turecki zespół przeprowadził losowe badanie internetowe 177 osób. Proszono je o opisanie zażenowania doświadczanego na osobności i publicznie. W późniejszym eksperymencie 124 osobom zaprezentowano scenariusz zakupu leku na nietrzymanie moczu bez recepty. Okazało się, że intensywność zażenowania nie była wcale mniejsza, gdy zakupy miały być robione w Internecie, na osobności. Często bywało nawet gorzej. Pragnienie ucieczki w kontekście publicznym sugeruje, że wystarczy się oddalić, by negatywne emocje zniknęły. W przypadku żenujących sytuacji doświadczanych w pojedynkę nie da się jednak uciec. W 3. z serii eksperymentów 304 mężczyzn w wieku powyżej 35 lat proszono o zakup viagry na impotencję albo dla zwiększenia przyjemności. Natężenie zakłopotania było wyższe, gdy zakup miał być podyktowany zaburzeniami erekcji niż pragnieniem przyjemności, a także w przypadku zakupu publicznego. Zażenowanie było znacznie mniejsze, gdy chodziło o zakupy internetowe z przyczyn niemedycznych. Kiedy kupujesz viagrę w obecności innych, nieważne, z jakiego powodu to robisz, ponieważ uważasz, że ludzie będą cię oceniać za sam fakt zakupu. Na osobności sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana... Kelly podkreśla, że uzyskane wyniki pokazują, że online'owe zakupy nie są dobrą metodą na zachęcanie ludzi do szukania pomocy medycznej i ograniczanie rozprzestrzeniania chorób przenoszonych drogą płciową. Wg Amerykanki, producenci i autorzy uregulowań prawnych powinni się raczej skupić na zmianie kulturowych i społecznych norm dot. postępowania w sytuacji zarażenia chorobami wenerycznymi i osobistych przekonań na temat produktów, których zakup uchodzi za coś wstydliwego, np. prezerwatyw. Zażenowanie to ważna emocja, którą należy poznać. Ma podobne konsekwencje do stresu i ludzie wiele zrobią, by go uniknąć, a radząc sobie z nim, mogą się angażować w zachowanie kompensacyjne. Zażenowanie może nie dopuszczać do zakupu potrzebnych leków, uprawiania bezpiecznego seksu czy wyrażania opinii na temat różnych produktów. « powrót do artykułu -
Sonda Voyager 1 podróżuje w przestrzeni kosmicznej od 1977 roku. Na jej pokładzie znajduje się komputer z czasów Atari. Ostatnim człowiekiem, który dokładnie rozumie jego oprogramowanie jest 80-letni Larry Zottarelli. Sędziwy inżynier odchodzi właśnie na emeryturę. Zotarelli pracuje przy misji Voyagera od samego początku. Zarządza systemem lotu sondy. I jest jedynym pracownikiem NASA, który potrafi udoskonalić stare systemy. Voyager 1 to pierwszy zbudowany przez człowieka pojazd, który opuścił Układ Słoneczny. Bo stwierdzić ten fakt trzeba było odsłuchać dźwięki nagrane na 8-ścieżkowej taśmie magnetycznej. Jednak Voyager został zaprogramowany tak, by ogrywał dźwięki jedynie przez 45 sekund, dwa razy w roku. Gdy Suzy Dodd, zarządzająca misją sondy, chciała to zmienić, musiała zwrócić się właśnie do Zottarellego. Tylko on potrafił bowiem poradzić sobie z tym zadaniem. Problem leży nie tylko w fakcie, że Voyager korzysta z bardzo starego sprzętu i języka programowania. Na przeszkodzie stoją też braki w dokumentacji. Cała wiedza na temat Voyager była spisywana na papierze. W ciągu ostatnich 40 lat zespół zarządzający misją niejednokrotnie przeprowadzał się, część papierów więc zgubiono. Ponadto przez te dekady nie wszyscy inżynierowie robili wystarczająco szczegółowe notatki. Niektórzy z nich już nie żyją i ich wiedza przepadła. Przykładem niech będzie sytuacja z poprzedniej dekady, gdy nagle zdano sobie sprawę, że część oprogramowania sterującego lotem ma wyłączyć się w roku 2010. Dodd musiała odszukać możliwie jak najwięcej emerytowanych inżynierów, którzy w przeszłości pracowali przy Voyagerze i poprosić ich o pomoc. Niestety, nikt nie potrafił sobie przypomnieć, z jakiego powodu pojazd został zaprogramowany tak, a nie inaczej. Dodd przypuszcza, że nie sądzono, by misja Voyagera trwała tak długo, więc w przeszłości zdecydowano o wyłączeniu części oprogramowania, by nie zabrakło energii innym elementom sondy. Dodd podjęła decyzję o odpowiedniej zmianie kodu. Gdy z pracy odejdzie Zottarelli zarządzanie sondą stanie się trudniejsze. Nikt go nie zastąpi - mówi Dodd. « powrót do artykułu
-
Wiązka przyciągająca (tractor beam), znana z filmów i literatury science-fiction, staje się rzeczywistością. W filmach takich jak Star Trek czy Star Wars taka wiązka służy do przechwycenia na odległość pojazdu kosmicznego czy innych przedmiotów. Asier Marzo z brytyjskiego Uniwersytetu w Bristolu i hiszpańskiego Publicznego Uniwersytetu Navarry, poinformował, że jego zespół opracował urządzenie, które pozwala na lewitowanie, poruszanie i obracanie małych obiektów. Wykorzystuje ono fale dźwiękowe o wysokiej częstotliwości. Wynalazcy sądzą, że ich urządzenie znajdzie zastosowane m.in. w naukach medycznych. Marzo mówi, że w tej chwili urządzenie pozwala na manipulowanie obiektami o średnicy do 4 milimetrów. Umożliwia ich lewitowanie, kontrolowanie pozycji i orientacji. Wykorzystuje przy tym ultradźwięki o częstotliwości 40 kHz. Są one więc niesłyszalne dla człowieka. Nowe urządzenie składa się z 64 miniaturowych głośników (przetworników), które tworzą coś, co uczeni nazywali "akustycznym hologramem" i pozwalają na manipulowanie obiektem na odległość. Pojedyncza fala popchnie obiekt w kierunku, w którym się rozprzestrzenia. Wiele fal nakłada się na siebie i tworzą złożoną, trójwymiarową dźwiękową strukturę, działającą w wielu kierunkach i pozwalającą na manipulowanie obiektem - mówi Marzo. Jeśli mielibyśmy odpowiednio silne przetworniki, to moglibyśmy lewitować stalowe kule - mówi Marzo. Uczony zarysowuje też potencjalne zastosowania medyczne. Dźwięk nie rozprzestrzenia się w próżni, ale rozchodzi się w wodzie czy ludzkich tkankach. To potencjalnie pozwala na manipulowanie zatorami, kamieniami nerkowymi, lekami w kapsułkach, narzędziami mikrochirurgicznymi czy komórkami - mówi Marzo. « powrót do artykułu
-
Joy Milne - kobieta, która potrafi wywąchać parkinsona
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Sześćdziesięciopięcioletnia Joy Milne z Perth w Szkocji potrafi wyczuć zapach choroby Parkinsona. Zawsze wyczuwałam rzeczy, których inni nie mogli wywąchać - opowiada Milne. Pewnego dnia kobieta zauważyła, że jej pracujący wiele godzin dziennie mąż Les, z zawodu anestezjolog, pachnie inaczej niż zwykle, jakby piżmowo. Milne stwierdziła, że to pewnie pot. Sześć lat później u Lesa zdiagnozowano chorobę Parkinsona. Joy nadal nie skojarzyła tych dwóch faktów. Przełomem było uczestnictwo w spotkaniu organizacji charytatywnej Parkinson's UK, gdzie zauważyła, że inni pacjenci wydzielają tę samą piżmową woń co Les. Kobieta wspomniała o tym naukowcom, którzy postanowili poddać jej umiejętności próbie. Badania przeprowadzono na Uniwersytecie w Edynburgu. Dwanaście osób - sześć zdrowych i sześć z parkinsonizmem - nosiło przez jeden dzień T-shirty. Milne miała potem stwierdzić, które pochodziły od kogo. Okazało się, że Szkotka poprawnie zidentyfikowała 11 na 12 koszulek; T-shirt jednej ze zdrowych osób zaklasyfikowała jako ubiór kogoś chorego i upierała się, że jego zapach jest niepokojący. Po ośmiu miesiącach akademicy musieli przyznać jej rację, bo i u tego kogoś zdiagnozowano parkinsona. Naprawdę byliśmy pod wrażeniem - opowiada Tilo Kunath. Musieliśmy się zagłębić w ten fenomen. Obecnie naukowcy z Uniwersytetów w Manchesterze, Edynburgu i Londynie prowadzą nowe eksperymenty, które mają wykazać, czy skóra osób z chorobą Parkinsona wydziela inne związki zapachowe. Na tej podstawie można by opracować test diagnostyczny, który wykaże, czy ktoś jest chory, po zbadaniu zwykłego wymazu ze skóry. Wg Arthura Roacha, dyrektora Parkinson's UK, ułatwiłoby to identyfikację osób do testów leków spowalniających lub nawet zatrzymujących parkinsona. « powrót do artykułu -
Oglądanie TV wiąże się z wiodącymi przyczynami zgonu w USA
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Długi czas oglądania telewizji wiąże się z 8 wiodącymi przyczynami zgonu w USA. Telewizor ma w domu 92% Amerykanów, a oglądanie telewizji pochłania ponad połowę wolnego czasu. Autorzy wcześniejszych badań wspominali o związku między oglądaniem TV a podwyższonym ryzykiem zgonu z powodu nowotworu i chorób sercowo-naczyniowych. W ramach najnowszego studium naukowcy z National Cancer Institute (NCI) przyglądali się ponad 221 tys. osób w wieku 50-71 lat (na początku badania żadna z nich nie miała przewlekłych chorób). Zespół potwierdził istnienie związku z nowotworami i chorobami sercowo-naczyniowymi. Dodatkowo natrafił na związki z wyższym ryzykiem zgonu z powodu cukrzycy, grypy/zapalenia płuc, choroby Parkinsona czy chorób wątroby. Wiemy, że oglądanie telewizji to najbardziej rozpowszechniona forma siedzącego spędzania wolnego czasu. Nasza hipoteza robocza jest taka, że to wskaźnik ogólnej fizycznej nieaktywności. W tym kontekście nasze wyniki pasują do coraz większej liczby badań, które wskazują, że zbyt dużo siedzenia może prowadzić do wielu niekorzystnych dla zdrowia skutków - wyjaśnia dr Sarah K. Keadle. Dr Keadle dodaje, że choć wiele zaobserwowanych korelacji można wyjaśnić za pomocą znanych mechanizmów biologicznych, sporo z nich zauważono 1. raz i trzeba przeprowadzić dalsze badania, które potwierdzą ich istnienie i pozwolą je lepiej zrozumieć. Ważne jest, by określić, czy te same związki występują przy siedzeniu w innych sytuacjach, np. w pracy czy za kierownicą. Amerykanie stwierdzili, że w porównaniu do ludzi oglądających telewizję przez mniej niż godzinę dziennie, dla osób spędzających przed ekranem TV 3-4 godz. dziennie ryzyko zgonu z jakiegokolwiek powodu jest o 15% wyższe. Ustalono także, że w przypadku ochotników poświęcających na oglądanie telewizji 7 lub więcej godzin dziennie prawdopodobieństwo zgonu w trakcie trwania studium było aż o 47% wyższe. Ryzyko dla większości badanych przyczyn zaczynało rosnąć przy 3-4 godz. telewizji dziennie. Zaobserwowana zależność utrzymywała się nawet po wzięciu poprawki na inne potencjalnie istotne czynniki, takie jak liczba spożywanych kalorii, picie czy palenie. Naukowcy zauważyli, że telewizja wpływała szkodliwie zarówno na osoby aktywne i nieaktywne. Dr Keadle sugeruje jednak, że [...] ćwiczenia powinny być pierwszym wyborem dla tych, którzy chcą skrócić czas bezruchu. « powrót do artykułu -
Analiza przeprowadzona przez firmę Recorded Future pokazała, że irańscy hakerzy są szczególnie zainteresowani oprogramowaniem atakującym Androida. Recorded Future specjalizuje się m.in. w monitorowaniu hakerskich forów i grup dyskusyjnych, na których szuka wskazówek dotyczących przyszłych ataków. Przez ostatnich sześć miesięcy analitycy odnotowywali zwiększenie zainteresowanie użytkowników irańskich forów hakerskich takimi narzędziami jak AndroRAT i DroidJack. Pierwszy z nich to darmowy szkodliwy kod, który jest wykorzystywany od czterech lat. DroidJack pojawił się w ubiegłym roku, kosztuje 210 dolarów i pozwala na przejęci kontroli nad urządzeniami z Androidem. DroidJack i AndroRAT nie wymagają od użytkownika dużej wiedzy, są łatwo dostępne, można liczyć na wsparcie skupionych wokół nich społeczności, dlatego też są i będą popularne - stwierdzają specjaliści Recorded Future. « powrót do artykułu
-
Uczenie się tras (tworzenie map mentalnych) zmienia tkankę hipokampa i poprawia jego komunikację z innymi strukturami mózgu biorącymi udział w nawigacji przestrzennej. Piętnaście lat temu przeprowadzono badania, z których wynikało, że londyńscy taksówkarze mają większe hipokampy. Nie było jednak wiadomo, czy większy hipokamp to skutek bycia taksówkarzem, czy też raczej tylko osoby z dużymi hipokampami mogą zostać taksówkarzami. W najnowszym studium Tim Keller i Marcel Just z Carnegie Mellon University wykazali jednak, że uczenie się szczegółowych danych nawigacyjnych zmienia hipokamp. Panowie zademonstrowali, że krótki trening zmienia jego tkankę i poprawia komunikację z innymi rejonami mózgu związanymi z nawigacją. Hipokamp od dawna był wiązany z uczeniem przestrzennym, ale dopiero ostatnio możliwe stało się mierzenie zmian zachodzących w ludzkiej tkance mózgu podczas modyfikowania synaps w wyniku uczenia. Nasze ustalenia prowadzą do lepszego zrozumienia przyczyn zmian w hipokampie oraz ich znaczenia dla komunikacji sieci obszarów biorących udział w uczeniu i tworzeniu map mentalnych otaczającego świata - podkreśla Keller. Amerykanie zebrali grupę 28 młodych dorosłych, którzy nie mieli wielu doświadczeń z grami akcji. Ochotnicy grali przez 45 min na symulatorze samochodu. Jedna grupa 20-krotnie ćwiczyła manewrowanie na tej samej trasie, a grupa kontrolna pokonywała 20 różnych tras. Przed i po każdej sesji treningowej mózg uczestników eksperymentu badano za pomocą obrazowania dyfuzji rezonansu magnetycznego (ang. diffusion-weighted imaging, DWI) i funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Okazało się, że w grupie, która w kółko ćwiczyła tę samą trasę, prędkość ukończenia zadania wzrosła bardziej niż w grupie kontrolnej, co oznacza, że ochotnicy nauczyli się czegoś o właściwościach przestrzennych wirtualnego środowiska. W grupie eksperymentalnej poprawiła się także zdolność do porządkowania sekwencji losowych "zdjęć" zrobionych wzdłuż trasy i rysowania map 2D trasy. Tylko w tej grupie zaszły strukturalne zmiany w części formacji hipokampa kluczowej dla uczenia przestrzennego - w lewym tylnym zakręcie zębatym. Zaobserwowano także zwiększenie synchronizacji aktywności (połączeń funkcjonalnych) między tym rejonem a innymi obszarami istotnymi dla uczenia przestrzennego. Co ważne, ilość zmian strukturalnych bezpośrednio przekładała się na poprawę wyników w jeździe na symulatorze. Nową rzeczą jest ustalenie, że mikroskopijnym zmianom w budowie hipokampa towarzyszą szybkie zmiany jego komunikowania z resztą mózgu. Teraz wiemy, przynajmniej dla tego rodzaju uczenia przestrzennego, jaki rejon zmienia swoją strukturę i jak się to ma do komunikacji z pozostałą częścią mózgu - podsumowuje Just. « powrót do artykułu
-
Ekstremalne burze słoneczne częstsze niż sądzono
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Na Grenlandii i w Antarktyce znaleziono kolejne dowody potwierdzające, że przed 1300 laty Ziemia doznała skutków potężnej burzy słonecznej. Wydaje się, że ekstremalnie silne burze mają miejsce częściej niż sądzono. Zjawiska takie mogą poważnie zagrozić naszej cywilizacji, która w wysokim stopniu polega na elektronice. W 2012 roku zespół japońskich uczonych pracujących pod kierunkiem profesora Fusy Miyake znalazł w pierścieniach drzew dowody, że w latach 774-775 doszło nagle do 20-krotnego wzrostu poziomu promieniowania kosmicznego. Kilka miesięcy później dwóch amerykańskich uczonych stwierdziło, że przyczyną wzrostu był niezwykle silny rozbłysk słoneczny. Amerykanie obliczyli, że musiał być 10-20 razy silniejszy od rozbłysku Carringtona, najpotężniejszego znanego nam zjawiska tego typu. Zjawisko to miało miejsce w 1859 roku, zorza polarna była wówczas widziana na całym świecie, w Górach Skalistych w środku nocy zrobiło się tak jasno, że poszukiwacze złota zaczęli szykować się do pracy. Doszło do awarii sieci telegraficznych i pożarów. Od czasu, gdy profesor Miyake poinformował o swoim odkryciu, w pierścieniach drzew na całym świecie również zauważono nagły wzrost poziomu węgla-14. Kolejnym dowodem na pojawienie się niezwykłego zjawiska są zapiski w Kronice anglosaskiej, które wspominają o pojawieniu się na niebie czerwonego krzyża w roku 774. Teraz uczeni kierowani przez geologa Raimunda Muschelera ze szwedzkiego Uniwersytetu w Lund mówią, że znaleźli ostateczne wyjaśnienie nagłego wzrostu poziomu węgla zarówno w pierścieniach z lat 774-775 jak i 993-994. Szwedzi odkryli też beryl, co bardzo silnie łączy wzrost promieniowania z nagłym wzrostem aktywności słonecznej. Potężne rozbłyski słoneczne i koronalne wyrzuty masy mają więc miejsce częściej niż się wydaje. Zjawisko o sile rozbłysku Carringtona lub większej - a rozbłyski z lat 774-775 i 993-994 były znacznie potężniejsze - może doprowadzić do uszkodzenia satelitów, sprzętu elektronicznego i zniszczenia sieci energetycznych. Warto przypomnieć sobie opracowanie amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk, dotyczące potencjalnych katastroficznych skutków potężnego koronalnego wyrzutu masy. « powrót do artykułu -
Wywiadu udzieliła nam doktor habilitowana Bożena Muszyńska, adiunkt w Katedrze i Zakładzie Botaniki Farmaceutycznej Collegium Medicum UJ 1. Czy grzyby hodowlane (pieczarki, boczniaki) różnią się zasadniczo właściwościami odżywczymi od grzybów leśnych? Każdy z gatunków grzybów jadalnych wykazuje właściwości dietetyczne i lecznicze ze względu na obecność typowych składników (witaminy, biopierwiastki, nienasycone kwasy tłuszczowe, aminokwasy), ale są i takie, które są charakterystyczne dla danego gatunku. Nie ma znaczenia w tym przypadku pochodzenie, tzn. uprawy czy pochodzenie ze zbiorów leśnych. I tak np. pieczarka dwuzarodnikowa jest gatunkiem, który, tak jak grzyby leśne, posiada właściwości przeciwutleniające (czyli przeciwdziała czynnikom, które mogą uszkadzać komórki i prowadzić do rozwoju chorób nowotworowych) ze względu na obecność w owocnikach związków fenolowych, indolowych, steroli, witamin, a przede wszystkim pochodnej histydyny - ergotioneiny (to związek, który nadaje wartość prozdrowotną kiełkom roślinnym, a w pieczarce występujący w znacznie wyższych zawartościach). Ergotioneina nie jest syntetyzowana przez zwierzęta, a ponieważ jest dla nich niezbędna, to jest przyswajana z żywności i magazynowana w komórkach i tkankach szczególnie wrażliwych na stres oksydacyjny (np. erytrocyty, wątroba, nerki, soczewka oka, płyn nasienny). Związek ten w komórkach spełnia nie tylko funkcję antyoksydacyjną, ale też antymutagenną, chemo- i radioprotekcyjną. Z tego względu ergotioneina jest ceniona w lecznictwie za zdolność zmniejszania uszkodzeń powstałych w wyniku napromieniowania, niedotlenienia narządów np. po udarach oraz eliminowania działań ubocznych cytostatyków. Sugeruje się jej zastosowanie w leczeniu malarii, schorzeń krwinek czerwonych uszkodzonych przez związki utleniające. W przypadku chorych z zespołem Downa łagodzi objawy choroby. Stwierdzone zostało działanie prewencyjne i hamujące rozwój nowotworów prostaty i piersi przez ekstrakty z owocników pieczarki. Związkiem odpowiedzialnym za te efekty jest między innymi obecny w owocnikach kwas linolowy, palmitynowy i związki fenolowe. Gatunek ten jest cennym źródłem witamin, zwłaszcza ryboflawiny i ergo- kalcyferolu oraz składników mineralnych: selenu, magnezu, miedzi, żelaza, wapnia, cynku, potasu i srebra. Naukowcy z Kalifornii prowadzili badania nad możliwością wzbogacenia tego gatunku w witaminę D2 i dokonali tego przez naświetlanie pieczarki promieniami UV-B. Kolejny gatunek pochodzący z upraw to boczniak ostrygowaty (Pleurotus ostreatus) - cenny ze względów dietetycznych, gdyż zawiera bowiem łatwo przyswajalne białko, kwas foliowy oraz sole mineralne. Występują w nim też duże ilości kwasu olejowego, kwasu linolenowego oraz składniki obniżające poziom cholesterolu we krwi. Jednym z najważniejszych składników P. ostreatus jest lowastatyna - inhibitor głównego enzymu uczestniczącego w biosyntezie endogennego cholesterolu. Jako jeden z obecnie podstawowych leków hipolipemicznych stosowana jest w terapii schorzeń układu krwionośnego, serca i udarach mózgu. Związek ten efektywnie zmniejsza akumulację cholesterolu w surowicy krwi i wątrobie. U ludzi chorych na cukrzycę długotrwałe spożywanie boczniaków obniża poziom cukru we krwi i reguluje poziom cholesterolu. W Czechach stosuje się wyciągi z boczniaków w dietach mających na celu obniżenie poziomu cholesterolu. U pacjentów cierpiących na arteriosklerozę spożywanie boczniaków zmniejsza zmiany degeneratywne (degenerujące) w naczyniach i przeciwdziała występowaniu łożysk arteriosklerotycznych, co zmniejsza ryzyko uszkodzenia naczyń wieńcowych i mięśnia sercowego. Naukowcy japońscy wykazali, że ekstrakt z boczniaka zawierający aktywną substancję – pleuran (β-glukan), może powodować zmniejszanie guzów nowotworowych. 2. Czy za pomocą grzybów można wspomóc układ odpornościowy? A jeśli tak, spożywanie jakich grzybów zalecałaby Pani przed zbliżającym się sezonem przeziębień? Wszystkie gatunki grzybów jadalnych są źródłem antyoksydantów (związki indolowe, fenolowe, sterole, flawonoidy), witamin, minerałów, a przede wszystkim polisacharydów o właściwościach immunostymulujących i przeciwnowotworowych. Zainteresowanie substancjami cytotoksycznymi zawartymi w grzybach przypada na początek lat 40. ubiegłego stulecia. Wyodrębniono wtedy kompleks polisacharydowy ze ściany komórkowej drożdży piekarskich Saccharomyces cerevisiae o właściwościach immunostymulujących. Po podaniu doustnym zaobserwowano aktywację układu odpornościowego. Po raz pierwszy właściwości przeciwnowotworowe ekstraktów pochodzących z owocników borowika szlachetnego wykazano w 1957 roku. Pierwsze leki przeciwnowotworowe, będące polisacharydami pochodzącymi z grzybów, wprowadzili do terapii Japończycy. Są to m.in. lentinan (wyizolowany z owocników twardziaka jadalnego). Związek ten uznany jest za najbardziej aktywną substancję wśród poznanych polisacharydów o działaniu przeciwnowotworowym. Zapobiega powstawaniu zmian nowotworowych wywołanych przez karcynogeny chemiczne i poprzez wirusy, a także hamuje rozwój guzów. Polisacharyd ten stosowany jest najczęściej w leczeniu guzów litych żołądka, jelita grubego, piersi, płuc i białaczce złośliwej. Stosowany jest w skojarzonym leczeniu łącznie z chemio- i radioterapią. Istotne jest to, że lentinan ma niewielkie działania uboczne, takie jak lokalne podrażnienia po wstrzyknięciu, na ogół jest dobrze tolerowany przez organizm chorego. Ponadto w przypadku skojarzonego zastosowania w terapii chorób nowotworowych znosi objawy uboczne chemio- i radioterapii takich jak osłabienie, anemia, nudności. Wniosek jest więc prosty, aby skorzystać z dobrodziejstwa działania grzybów na podniesienie kondycji układu odpornościowego należy je jeść. Z tego względu, że polisacharydy grzybowe podczas gotowania przedostają się do wody (co łatwo zauważyć, bo powodują pienienie wody i z tego powodu tak łatwo podczas gotowania zupa grzybowa „kipi”), najlepiej przygotowywać grzyby w postaci zup czy sosów, aby uzyskać potrawy działające wspomagająco na układ odpornościowy. « powrót do artykułu
-
Lwy wyginęły już w Mali, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, Ghanie i Kongo. Nie ma ich też w większości Zachodniej Afryki. Takie wnioski płyną z trzyletnich badań prowadzonych przez Philippa Henschela z nowojorskiej organizacji Panthera. Pierwszy lew w Zachodniej Afryce, jakiego zauważył Henschel znajdował się... w Nigerii. To było zaskoczenie, gdyż Nigeria to najbardziej zaludniony kraj kontynentu, a jej parki narodowe są stosunkowo małe w porównaniu z parkami w innych krajach Zachodniej Afryki, w których lwy wyginęły - mówi Henschel. Wszyscy byli podekscytowani, nawet strażnicy z nigeryjskiej Służby Parku Narodowego - po raz pierwszy widzieli tam lwa. W 2009 roku liczenie lwów w Nigerii ujawniło tragiczny obraz - w Parku Narodowym Jeziora Kainji zostało 25-30 lwów, około 5 zwierząt żyło w Narodowym Parku Yankari. Jeszcze trzy lata wcześniej lwy widziano na sześciu obszarach chronionych. W ciągu trzech lat wyginęły one na czterech z nich. Henschel przez ostatnie lata przeprowadzał liczenie lwów we wszystkich 21 obszarach Afryki Zachodniej, o których sądzono, że lwy tam przetrwały. Okazuje się, że człowiek skutecznie wyniszcza gatunek. Zauważono jedynie dziewięć lwów w czterech rezerwatach w Senegalu, Beninie i Burkina Faso. Sytuacja jest tragiczna. Lwy zajmują w Zachodniej Afryce zaledwie 1% swojego historycznego zasięgu. Z tego też powodu zachodnioafrykańskie lwy uznano za krytycznie zagrożone. Niewiele lepiej wygląda sytuacja w reszcie kontynentu. Od roku 1990 we wszystkich populacjach Afryki Zachodniej i Centralnej nastąpił gwałtowny spadek liczby lwów. W ciągu dwóch dekad istniejące populacje mogą się skurczyć o połowę. W tym samym czasie w Afryce Zachodniej może dojść do 37-procentowego spadku liczby tych wielkich kotów. Populacje lwów rosną jedynie w Botswanie, Namibii, RPA i Zimbabwe, gdzie większość zwierząt żyje w rezerwatach otoczonych płotami. Jeszcze około 11 000 lat temu lwy powszechnie występowały w Afryce, Europie, Azji i Ameryce Północnej. Obecnie występują w niewielkiej części Afryki i Indiach. Czarny Ląd zamieszkuje około 20 000 lwów, a w Indiach jest ich około 500. Liczebność lwów zachodnioafrykańskich oszacowano na około 400, co oznacza, że jest to obecnie najbardziej zagrożony podgatunek. Lwy giną przez ludzi. Są zabijane przez kłusowników i myśliwych, ich tereny są zabierane pod uprawy, myśliwi wybijają zwierzynę, która stanowi podstawę wyżywienia lwów. Lwy i ludzie przez tysiące lat mieszkali obok siebie w Afryce. Teraz jeden z gatunków przegrywa walkę o przetrwanie, mówi prezes organizacji Panthera, Luke Hunter. « powrót do artykułu
-
Hydrożel z enzymem z jadu węża błyskawicznie hamuje krwawienie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Hydrożel SLac z batroksobiną - enzymem występującym w jadzie południowoamerykańskich żararak, w tym żararaki lancetowatej (Bothrops atrox) - może być najlepszym materiałem do szybkiego zahamowania krwawienia. Po wstrzyknięciu ciecz szybko zamienia się w żel, który dostosowuje się do rany i ją zasklepia. W ciągu paru sekund uruchamia też tworzenie skrzepu. Jeffrey Hartgerink i Vivek Kumar z Rice University podkreślają, że hydrożel SB50, bo tak nazwano połączenie nanowłókien z toksyną, może być użyteczny w czasie operacji, zwłaszcza u pacjentów, którzy zażywają antykoagulanty. To interesujące, że można wziąć coś tak zabójczego i zamienić w coś, co potencjalnie ocali czyjeś życie - podkreśla Hartgerink. Koagulacyjne właściwości batroksobiny rozpoznano w 1936 r. Powoduje ona odłączenie monomeru fibryny od fibrynogenu. Monomer aktywuje plazminogen i się rozkłada. Dotąd batroksobinę wykorzystywano m.in. jako narzędzie diagnostyczne do oceny czasu krzepnięcia krwi w obecności heparyny. Wiele rzeczy może uruchamiać krzepnięcie krwi, ale kiedy jesteś na heparynie, większość z nich nie działa albo działa powoli/słabo. To, oczywiście, rodzi problemy w przypadku krwawienia. Heparyna blokuje działanie trombiny, enzymu zapoczątkowującego kaskadę reakcji związanych z krzepliwością. Batroksobina to enzym o funkcji podobnej do trombiny, ale jego działanie nie jest blokowane przez heparynę [...]. Łączona z hydrożelem SLac batroksobina nie jest pozyskiwana bezpośrednio od węży, ale produkowana przez genetycznie zmodyfikowane bakterie i oczyszczana, co eliminuje ryzyko skażenia groźnymi toksynami. Zespół z Rice połączył batroksobinę (50 μg/mL) z syntetycznymi, samoorganizującymi się nanowłóknami, które można zassać do strzykawki i wprowadzić do rany, gdzie przekształcą się w żel. Testy pokazały, że nowy materiał hamował krwawienie w ciągu zaledwie 6 sekund. Drażnienie rany parę minut później nie prowadziło do jej otwarcia. Amerykanie oceniali skuteczność innych wariantów: hydrożelu bez batroksobiny, samej batroksobiny, środka zatrzymującego krwawienie GelFoam oraz samoorganizującego się hemostatu o nazwie Puramatrix. Żadna opcja nie była tak skuteczna jak połączenie hydrożelu i batroksobiny, zwłaszcza w obecności czynnika zapobiegającego krzepnięciu krwi. Hartgerink dodaje, że zlokalizowany hydrożel nie dopuszcza do niepożądanych układowych skutków zastosowania samej batroksobiny. Przed zastosowaniem klinicznym SB50 będzie musiał uzyskać zgodę Agencji Żywności i Leków (FDA). Batroksobina dawno ją już otrzymała, ale drugi z elementów - hydrożel z Rice - musi jeszcze zostać udoskonalony. « powrót do artykułu -
Szybko rozwijające się miasta, takie jak Abu Zabi, Doha czy Dubaj już wkrótce mogą paść ofiarami globalnego ocieplenia. Z badań, których wyniki opublikowano w Nature Climate Change wynika, że jeśli temperatury będą rosły w obecnym tempie to nad Zatoką Perską mogą zapanować temperatury zbyt wysokie, by człowiek mógł w nich przetrwać. Zagrożona jest też Mekka, do której co roku przybywają miliony pielgrzymów. Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology i Loyola Marymount University ostrzegają, że w wymienionych miastach w najcieplejsze dni może pojawiać się taka kombinacja temperatury i wilgotności, że ludzkie ciało nie będzie w stanie się chłodzić za pomocą wydalania potu. Naukowcy badali różne scenariusze zmian klimatycznych w nadchodzących dekadach, skupiają się na tzw. temperaturze mokrego termometru. Jak już informowaliśmy, wyliczono, że dla większości ssaków śmiertelna jest sześciogodzinna ekspozycja na temperaturę mokrego termometru przekraczającą 35 stopni Celsjusza. Już teraz nad Zatoką Perską zdarzają się znacznie wyższe temperatury i dochodzi do licznych udarów wśród osób pracujących na zewnątrz, jednak wraz z ocieplającym się klimatem fale upałów będą poważniejsze i długotrwałe. Te 35 stopni Celsjusza to granica adaptacji, mówi Elfatih Eltahir z MIT-u. Zdaniem uczonych, planiści miast zagrożonych falami upałów już teraz powinni brać pod uwagę wysokie temperatury i starać się dostosowywać do nich rozwój miast. Problem znany jest od dawna, jednak nie sądzono, że przyjdzie się nam mierzyć z nim tak szybko. Jednym z najbardziej przerażających skutków globalnego ocieplenia może być pojawienie się warunków, jakich jeszcze ludzkość nie doświadczyła. Jeśli nie będziemy walczyli ze zmianami klimatu by uniknąć ekstremalnych temperatur i wilgotności, to ludzie zamieszkujący te tereny będą musieli znaleźć sobie inne miejsce do życia - mówi Chris Field z Carnegie Institution for Science. « powrót do artykułu
-
Grupa fizyków pracujących pod kierunkiem Davida Hsieha z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (Caltech) odkryła nieznaną fazę materii. Nowa faza charakteryzuje się niezwykłym sposobem uporządkowania elektronów i być może zostanie w przyszłości wykorzystana do budowy urządzeń elektronicznych. Nie spodziewaliśmy się takiego odkrycia, żadna wcześniejsza teoria tego nie przewiduje, mówi Hsieh. W przeszłości pracował on w zespole, który odkrył izolatory topologiczne. Cały postęp elektroniki jest napędzany odkryciami nowych faz materiałów, w których odnajdujemy nowe makroskopowe właściwości fizyczne. Odkrycia dokonano podczas testowania laserowej techniki pomiaru tzw. porządku wielobiegunowego. Aby uświadomić sobie, czym jest ten porządek, możemy wyobrazić sobie kryształ, w którym poruszają się elektrony. W pewnych okolicznościach mogą pojawić się warunki, w których najbardziej korzystne dla elektronów z energetycznego punktu widzenia jest tworzenie regularnych wzorców i pojawianie się przemiany fazowej. Takie uporządkowanie ładunków można opisać za pomocą wartości liczbowych. Elektrony posiadają jednak pewien stopień swobody (spin). Jeśli spiny ułożą się równolegle pojawia się ferromagnetyzm. Fazy z uporządkowanym spinem opisuje się za pomocą wektorów. Przez dziesięciolecia nauka rozwinęła różne techniki opisu obu typów faz. Co jednak, jeśli elektrony nie zostają uporządkowane w żaden z opisanych sposobów, gdy ich porządek nie może zostać opisany za pomocą wektora czy liczby, a tworzą bardziej przestrzenny wzorzec, jak matryca. Tak dzieje się gdy w uporządkowanej fazie mamy pary elektronów ze spinami zwróconymi w przeciwnych kierunkach. To jest właśnie tzw. porządek wielobiegunowy. Jest on trudny do wykrycia za pomocą tradycyjnych metod. Grupa Hsieha postanowiła zbadać porządek wielobiegunowy za pomocą generacji drugiej harmonicznej. Uczeni chcieli wykorzystać fakt, że zmiany w symetrii kryształu w różny sposób wpływają na każdą z harmonicznych. Mieli bowiem nadzieję, że w ten sposób uzyskają unikatowy "odcisk palca" danego porządku wielobiegunowego. Odkryliśmy, że światło odbite w częstotliwości drugiej harmonicznej ujawnia obecność symetrii zupełnie innej od wszystkich znanych struktur krystalicznych. Efekt ten zupełnie nie występował w składowej podstawowej. To oczywisty dowód występowania szczególnego typu porządku wielobiegunowego - mówi Hsieh. Niezwykły porządek zauważono w tlenku strontowo-irydowym (Sr2IrO4). To interesujący materiał wykazujący niektóre cechy miedzianów. Z kolei miedziany to jedyna klasa materiałów, w których pojawia się nadprzewodnictwo wysokotemperaturowe (powyżej 100 kelwinów, czyli -173 stopni Celsjusza). Gdy miedziany przechodzą z fazy izolatora do nadprzewodnika pojawia się w nich niezupełna przerwa energetyczna (pseudoprzerwa). Od dziesięcioleci zastanawiano się nad jej pochodzeniem i rolą w pojawieniu się nadprzewodnictwa. Naukowcy starają się zrozumieć to zjawisko, gdyż mają nadzieję, że dzięki temu będą w stanie tworzyć nadprzewodniki działające w temperaturze pokojowej. Niedawno pseudoprzerwę zaobserwowano też w Sr2IrO4, a grupa Hsieha zauważyła, że obecność odkrytego przez nią porządku wielobiegunowego jest związana z takim samym wzbogacaniem materiału oraz z temperaturą, w której obecna jest pseudoprzerwa. Uczeni wciąż badają, czy pojawianie się pseudoprzerwy i porządku wielobiegunowego dokładnie się ze sobą pokrywają, jednak wstępne wyniki wskazują, że istnieje związek pomiędzy oboma zjawiskami. Uczony sądzi też, że nowo odkryty porządek może występować w wielu innych materiałach. Sr2IrO4 to pierwszy materiał, który badaliśmy i warto byłoby przyjrzeć się też innym materiałom. Mamy zamiar zrobić to w następnym etapie badań. « powrót do artykułu
-
Odkryto sygnał świadczący o rozpoczynającym się porodzie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Amerykańscy naukowcy odkryli w wodach płodowych sygnał komórkowy, który pokazuje, że kobieta zaczyna rodzić. Sprawdzaliśmy, czy obecność starzejących się telomerów w wodach płodowych wiąże się ze statusem porodu, wiemy bowiem, że w miarę trwania ciąży telomery się skracają - opowiada prof. Ramkumar Menon z The University of Texas Medical Branch w Galveston. Naukowcy wykorzystali próbki wód płodowych z Nashville Birth Cohort Biobank; 50 pochodziło od rodzących, a 51 od kobiet w ciąży, które jeszcze nie zaczęły rodzić. Zespół dysponował danymi demograficznymi z wywiadu oraz informacjami z dokumentacji medycznej. Po porodzie w terminie zbadano także błony płodowe. Rozpoczęliśmy studium, podejrzewając, że starzejące się komórki powodują stres oksydacyjny błon płodowych, co skutkuje stanem zapalnym łożyska. Wiemy z wcześniejszych badań, że zapalenie może zmienić równowagę matczynych hormonów w macicy, wyzwalając akcję porodową. W ramach eksperymentów uczeni posłużyli się replikami telomerów z wód płodowych i przeprowadzili analizy komórkowe. Okazało się, że u rodzących było więcej fragmentów telomerów niż u nierodzących ciężarnych. Koniec końców ekipa Menona uważa, że gdy płód rozwija się i zbliża do terminu porodu, łożysko i powiązane tkanki starzeją się wskutek fragmentacji i utraty telomerów. Fragmenty telomerów nasilają zapalenie sterylne (nieinfekcyjne), sygnalizując dojrzałość płodu i uruchamiając poród. Lepiej rozumiejąc szlaki aktywowane przez fragmenty telomerów oraz ich przyczynek do starzenia błon płodowych, możemy spróbować zaprojektować skuteczniejsze metody oceny porodu, w tym np. porodu przedwczesnego, oraz interwencji, m.in. w celu indukcji bądź zatrzymania porodu. « powrót do artykułu -
Większość narzędzi do cyfrowego nauczania daje niesatysfakcjonujące wyniki i sprawdza jedynie tę wiedzę, którą uczniowie już mają - mówi Björn Sjödén, autor pracy doktorskiej pod tytułem "Co czyni oprogramowanie edukacyjne dobrym?". W ramach swoich badań Sjödén przyjrzał się 100 najpopularniejszym aplikacjom do nauki matematyki i języka szwedzkiego. Odkrył, że tylko nieco ponad połowa z nich spełnia kryteria, jakie jego zdaniem powinno spełniać oprogramowanie do nauki, a z tej połowy tylko 17% dostarczało jakiegoś rodzaju informacji zwrotnej. Niektóre z tych programów były tak słabe, że nigdy nie powinno się ich używać w szkole - mówi Sjödén. Prawdopodobnie ponad 90% dostępnych w sieci programów do nauczania to proste oprogramowanie testowe. Nie dostarcza ono żadnego komentarza do dobrej odpowiedzi. Zadaniem uczniów jest jak najszybsze udzielenie odpowiedzi, a nie jak najlepsze zrozumienie materiału - stwierdza uczony. Sjödén ma doświadczenie w przemyśle gier komputerowych i pracuje w interdyscyplinarnej grupie badawczej, która na uniwersytetach w Lund i Linköping zajmuje się technologiami edukacyjnymi. Szwecja od 15 lat inwestuje w tablety i laptopy dla uczniów. Szkoły w tym kraju są znacznie bardziej nasycone technologią niż w pozostałych państwach Europy. Jednak ostatnie testy PISA (Programme for International Student Assessment) wykazały, że im intensywniej uczniowe korzystają z internetu - zarówno w szkole jak i poza nią - tym gorsze wyniki osiągają. Nauczanie cyfrowe może przynieść olbrzymie korzyści. Pod warunkiem, że wykorzystujemy jego możliwości, a nie po prostu wyświetlamy podręczniki na ekranie komputera. Oznacza to, że musimy dostarczyć dobą informację zwrotną, że ten sam problem można rozwiązać na wiele różnych sposobów i zaprezentować rzeczy, których nie można pokazać w książce - mówi Sjödén. Na przykład ucząc chemii możemy pokazać na ekranie komputera, że wymieszanie złych substancji doprowadzi do kipienia czy eksplozji. Ucząc matematyki - że złe obliczenie czasu przyjazdu pociągu powoduje, iż się na niego spóźnimy lub będziemy musieli długo czekać. Sjödén przeprowadził tez własny eksperyment. Brały w nim udział dwie grupy uczniów, którzy przez osiem tygodni grali w tę samą matematyczną grę, pomagając wirtualnemu koledze w rozwiązaniu zadań. Po ośmiu tygodniach obie grupy rozwiązywały test. Jedna z nich otrzymała test, w którym brał również udział wirtualny przyjaciel, w teście drugiej grupy przyjaciela nie było. Uczniowie, którzy pomagali wirtualnemu przyjacielowi byli bardziej zaangażowani. Chcieli rozwiązać więcej zadań i mierzyli się z trudniejszymi problemami. Szczególnie zmotywowani byli słabi uczniowie. Tę wiedzę powinniśmy wykorzystywać projektując oprogramowanie edukacyjne - mówi Sjödén. « powrót do artykułu
-
Poranna ekspozycja na światło prowadzi do tycia dzieci
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Dzieci, które są wystawione na oddziaływanie światła wcześniej w ciągu dnia, ważą więcej od dzieci, które największą dawkę światła - w pomieszczeniach bądź na dworze - otrzymują dopiero po południu - twierdzą australijscy naukowcy. Doktorantka Cassandra Pattinson z Uniwersytetu Technologicznego Queensland i jej koledzy przez 2 tygodnie badali czterdzieścioro ośmioro 3-5-latków z 6 ośrodków opieki w Brisbane. Mierzyli długość snu maluchów, aktywność, ekspozycję na światło, a także wzrost i wagę (dwie ostatnie wartości były potrzebne do wyliczenia wskaźnika masy ciała, BMI). Odkryliśmy, że światło o umiarkowanym nasileniu na wcześniejszych etapach dnia wiąże się z podwyższonym BMI. Dzieci otrzymujące największą jego dawkę, tak w pomieszczeniu, jak i na dworze, po południu okazały się szczuplejsze. Co zaskakujące, aktywność fizyczna nie była związana z wagą. Zauważono za to jej związek z czasowaniem snu i ekspozycją na światło. To pierwsze badanie, które wykazało, że światło przyczynia się do wagi dzieci. Zważywszy, że szacuje się, że na świecie ok. 42 mln dzieci poniżej 5 lat ma nadwagę bądź otyłość, to prawdziwy przełom [...]. Przez sztuczne światło, także to emitowane przez tablety, telefony komórkowe [...] czy telewizory, współczesne dzieci są wystawione na oddziaływanie większej ilości światła środowiskowego niż jakiekolwiek wcześniejsze pokolenie. Zjawiskiem równoległym do wzrostu ekspozycji na światło jest epidemia otyłości. Pattinson przypomina, że nie od dziś wiadomo, że czasowanie, intensywność i czas trwania ekspozycji na światło sztuczne i naturalne oddziałują na zegar biologiczny ssaków, a ten z kolei wpływa na wzorce snu i czuwania, tycie i chudnięcie, zmiany hormonalne, a także nastrój. Ostatnie badania na dorosłych pokazują, że ekspozycja na światło później w ciągu dnia wiąże się ze zwiększoną masą ciała, ale dotąd żadne badania nie oceniały takich zjawisk u dzieci. Okazuje się, że tu zależność ma odwrotny charakter. O ile dorośli, którzy korzystają z porannego światła, są szczuplejsi, o tyle przedszkolaki wystawiane na jego oddziaływanie są cięższe. W niedalekiej przyszłości naukowcy zamierzają sprawdzić, jak wykorzystać uzyskane wyniki w walce z otyłością. Planowane są dalsze badania z przedszkolakami i niemowlętami. « powrót do artykułu -
Dzisiaj Komisja Europejska będzie głosowała nowe przepisy dotyczące tzw. "neutralności sieci". Wielu ekspertów jest przeciwnych regulacjom. Sam Tim Berners-Lee, jeden z "ojców internetu" nazywa je słabymi i mylącymi. Projekt nowych przepisów został złożony w czerwcu. Mają one zapewniać każdemu dostęp do internetu, bez obawy o to, że będzie on blokowany lub ograniczany. Z drugiej jednak strony znajdują się tam zapisy mówiące, że dostawcy internetu mają prawo nadawać priorytet "wyspecjalizowanym usługom", takim jak IPTV, konferencje wideo HD czy konsultacje medyczne za pośrednictwem internetu. To ważne, by istniały przepisy, które w pełni zapewnią dostęp do internetu, a jednocześnie pozwolą operatorom na bezpieczne dostarczanie wyspecjalizowanych usług o szczególnych wymaganiach co do ich jakości, pisali wówczas przedstawiciele Komisji Europejskiej. To nie jest kwestia szybszych czy wolniejszych kanałów przesyłu, gdyż nie dopuszczamy płatnego nadawania priorytetu danym. Chcemy upewnić się, że wszystkie potrzeby zostaną spełnione, wszystkie szanse wykorzystane i nikt nie będzie zmuszony do płacenia za coś, czego nie potrzebuje. Przepisy pozwalają też ISP na zarządzanie ruchem w obliczu "nadciągającego" zatkania się sieci oraz wybrania usług, które nie będą liczone do miesięcznych transferów wykupionych przez użytkownika. Przeciwnicy tych zapisów obawiają się, że pozwolą one wielkim firmom na płacenie dostawcom sieci w zamian za nadanie priorytetu ruchowi z ich serwisów. Zapisy takie krytykuje Tim Berners-Lee, który napisał, że jeśli przepisy zostaną przyjęte w obecnym kształcie, zagrożą innowacyjności, wolności wypowiedzi i prywatności oraz zmniejszą zdolność Europy do przewodzenia w cyfrowej ekonomii. Podobnego zdania są eksperci z USA. Profesor Barbara van Schewick dyrektor Centrum Internetu i Społeczeństwa Wydziału Prawa Uniwersytetu Stanforda uważa, że tego typu zapisy zagrażają wzrostowi gospodarczemu, innowacyjności i wolności słowa w Unii Europejskiej. Bez dobrego prawa nowo powstałe europejskie firmy nie będą w stanie konkurować na globalnym rynku - mówi uczona. Unia Europejska przyjęła inną postawę niż USA. W lutym bieżącego roku amerykańska Federalna Komisja Komunikacji przyjęła przepisy, które zakazują jakiegokolwiek nadawania priorytetów ruchowi w sieci. « powrót do artykułu
-
Blokowanie enzymów z mieszków sprzyja wzrostowi włosów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Podczas eksperymentów na ludzkich i mysich mieszkach włosowych w stanie spoczynku okazało się, że leki hamujące kinazy Janusowe (kinazy JAK) sprzyjały szybkiemu wzrostowi włosów. Studium naukowców z Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbii zasugerowało, że inhibitory JAK mogą znaleźć zastosowanie w leczeniu rodzajów łysienia, które cechuje zatrzymanie mieszków włosowych w stanie spoczynku. Amerykańska Agencja Żywności i Leków (ang. U.S. Food and Drug Administration, FDA) zaaprobowała 2 inhibitory JAK: ruksolitynib do leczenia czerwienicy prawdziwej i tofacitinib na reumatoidalne zapalenie stawów. Oba przechodzą testy kliniczne pod kątem terapii łuszczycy plackowatej i łysienia plackowatego. Podkreślając, że uzyskane wyniki są obiecujące, dr Angela M. Christiano dodaje, że potrzeba dalszych badań, podczas których, stosując preparaty przygotowane specjalnie do skóry głowy, trzeba sprawdzić, czy inhibitory JAK mogą wywołać wzrost włosów. Zespół Christiano przypadkowo odkrył wpływ inhibitorów JAK na mieszki włosowe, badając łysienie plackowate. W zeszłym roku Amerykanie opublikowali na łamach Nature Medicine raport, z którego wynikało, że inhibitory JAK wyłączają sygnał prowokujący atak autoimmunologiczny. Podkreślano wtedy, że leki doustne odnawiają wzrost włosów u pewnych ludzi z zaburzeniem. W czasie eksperymentów Christiano i inni zauważyli, że gdy lek był podawany miejscowo, odrastało więcej włosów niż przy leczeniu systemowym, w dodatku były one sporo grubsze i ciemniejsze. To sugerowało, że poza powstrzymywaniem ataków układu odpornościowego inhibitory kinaz Janusowych robią coś jeszcze w mieszkach włosowych. Kiedy uczeni przyjrzeli się zdrowym mysim mieszkom, zauważyli, że inhibitory JAK szybko wybudzają je ze stanu uśpienia. Gryzonie, które przez 5 dni traktowano jednym z inhibitorów JAK, w ciągu 10 dni "wypuszczały" nowe włosy. Zabieg znacznie przyspieszał początek wzrostu włosów; generalnie w ciągu 3 tygodni zwierzętom leczonym miejscowo ruksolitynibem odrosły niemal wszystkie włosy. W tym samym okresie nie obserwowano wzrostu włosów w grupie kontrolnej. Nie ma wielu związków, które mogłyby tak szybko popchnąć mieszki do fazy wzrostu. Dzięki [...] stosowanym miejscowo środkom kępki włosów odrastają tu i ówdzie [raczej] po kilku tygodniach [...]. Ponadto pod wpływem inhibitorów JAK włosy rozwijające się w hodowlach ludzkich mieszków włosowych i na skórze przeszczepionej myszom są dłuższe. W ludzkich i mysich mieszkach leki oddziałują prawdopodobnie na te same szlaki, co sugeruje, że u ludzi mogłyby one wywołać wzrost nowych włosów i wydłużyć wzrost już istniejących włosów. Nie wiadomo, czy inhibitory JAK mogą wybudzić włosy zatrzymane w fazie spoczynku przez różne postaci łysienia, w tym łysienie androgenowe. Dotąd eksperymenty prowadzono bowiem tylko na normalnych mysich i ludzkich mieszkach. Obecnie trwają badania na mieszkach dotkniętych chorobą. « powrót do artykułu -
Podczas produkcji ubrań wykorzystuje się tysiące związków chemicznych. Doktorantka z Uniwersytetu Sztokholmskiego sprawdzała, czy znajdują się one nadal w towarach kupowanych w sklepie. Zidentyfikowano kilka substancji stanowiących zagrożenie dla zdrowia i nawet ekologiczna bawełna nie stanowiła gwarancji nietoksyczności. Chemiczka zbadała 60 ubiorów ze szwedzkich i międzynarodowych sieci handlowych. Analiza wykazała obecność tysięcy związków. Wstępnie zidentyfikowano ok. 100 z nich. Kilku nie było na liście producentów i autorka pracy pt. Chemicals in textiles. A potential source for human exposure and environmental pollution podejrzewa, że to produkty uboczne, resztki lub związki dodane w czasie transportu. Ekspozycja na te substancje zwiększa ryzyko wyprysku [kontaktowego] alergicznego. Można im także prawdopodobnie przypisać poważniejsze skutki zdrowotne. I to zarówno dla ludzi, jak i środowiska. Część związków podejrzewa się o działanie rakotwórcze, inne są znanymi karcinogenami, a jeszcze inne są toksyczne dla środowiska wodnego - wyjaśnia Giovanna Luongo, która zajęła się tym zagadnieniem w ramach doktoratu. W oparciu o występowanie, ilość, toksyczność i łatwość penetrowania skóry do dalszych analiz wybrano 4 grupy związków. Największe stężenie dwóch z nich, chinoliny i amin aromatycznych, wykryto w poliestrze. Ubrania z bawełny, nawet tej organicznej, zawierały duże stężenia benzotiazolu. Szwedka uprała ubrania i ponownie zmierzyła stężenia różnych związków. Część udało się wypłukać, co z kolei zwiększa ryzyko, że skończą one w rzekach, inne w dużym stopniu pozostały w tkaninie. Trudno powiedzieć, czy stężenia tych związków są niebezpieczne i jaki wpływ mogą wywierać na dłuższą metę. Zaledwie zbliżyliśmy się do tego zagadnienia. To coś, z czym należy się zmierzyć. Ubrania są noszone dzień i noc przez całe życie. Trzeba określić, czy chemikalia z tkanin dostają się do naszej skóry i co to oznacza dla naszego zdrowia [...] - podsumowuje prof. Conny Östman. « powrót do artykułu
-
Jeśli emisja dwutlenku węgla będzie wzrastała tak, jak obecnie, to do końca wieku światowy wzrost gospodarczy będzie o 23% mniejszy, niż byłby bez globalnego ocieplenia, czytamy w najnowszym numerze Nature. Dla niektórych krajów, jak Rosja, Mongolia i Kanada, globalne ocieplenie będzie oznaczało spore korzyści ekonomiczne. Większość Europy odniesie niewielkie korzyści. USA i Chiny poniosą niewielkie straty. Bardzo ucierpią gospodarki Afryki, Ameryki Południowej, Bliskiego Wschodu i pozostałej części Azji. Globalne ocieplenie spowoduje spadek wartości nieruchomości na południu USA i uczyni całą Ziemię mniej produktywną. Z ekonomicznego punktu widzenia ocieplenie oznacza transfer wartości z gorących części planety do części chłodniejszych. To tak, jakbyśmy zabrali biednym i dali bogatym - mówi współautor badań, profesor Solomon Hsiang z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Autorzy badań przeanalizowali dane ekonomiczne ze 160 krajów z ostatnich 50 lat, szczególnie zajęli się Stanami Zjednoczonymi, gdzie analizie poddano dane z poszczególnych hrabstw. Odkryli coś, co główny autor badań, Marshall Burke z Uniwersytetu Stanforda, nazwał ekosferą globalnej temperatury, w której ludzie najbardziej wydajnie produkują dobra. Ekosfera ta to średnioroczna globalna temperatura wynosząca 13 stopni Celsjusza ±1 stopień. Dla obszarów znajdujących się poniżej tej ekosfery każdy dodatkowy stopień oznacza zwiększenie produktywności. Średnia globalna roczna temperatura wynosiła w XX wieku 13,9 stopnia Celsjusza. Na rozwój ekonomiczny ma wpływ bardzo wiele czynników, a globalne ocieplenie jest jednym z nich. Jego negatywny wpływ jest niewielki, ale kumuluje się w czasie. Nie od dzisiaj znany jest negatywny wpływ zbyt wysokich temperatur na produkcję rolną, ale wiele wcześniejszych badań wykazało np. że w upalne dni zmniejsza się produkcja samochodów. Obecnie Stany Zjednoczone są blisko globalnego optimum, mówi Burke. Im będzie cieplej, tym sytuacja gospodarcza w USA będzie gorsza. Zdaniem naukowców, w roku 2100 amerykańskie PKB na głowę mieszkańca będzie o 36% niższe, niże mogłoby być bez globalnego ocieplenia. Jednak, jak zauważa Hsiang, jako że USA są blisko optimum, to obliczenia dotyczące tego kraju obarczone są większym ryzykiem błędu niż w przypadku krajów takich jak Indie, Pakistan, Nigeria czy Wietnam, gdzie już jest gorąco i z większą pewnością można wyliczyć straty spowodowane ocieplającym się klimatem. W swoich badaniach autorzy założyli, że światowy przyrost emisji CO2 nie ulegnie zmianie. Jeśli jednak zostaną dotrzymane - podjęte ostatnio w Paryżu - zobowiązania dotyczące redukcji emisji, to światowe PKB w roku 2100 powinno być mniejsze nie o 23, a o 15 procent niż bez globalnego ocieplenia. Opinia innych ekonomistów na temat powyższych badań jest mocno podzielona. Jedni je chwalą, inni twierdza, że nie są warte publikacji. « powrót do artykułu
-
W tygodniach poprzedzających śmierć ludzie mają często sny i wizje (ang. end-of-life dreams and visions, ELDVs). Dotąd nie były one naukowo badane, ale ostatnio zespół prof. Jamesa P. Donnelly'ego z Canisius College odkrył, że stanowią one nieodłączną i działającą uspokajająco część procesu umierania. Amerykańskie studium objęło 66 pacjentów z Centrum Opieki Hospicyjnej i Paliatywnej w Cheektowaga. Donnelly i zespół (doktorzy Christopher Kerr i Pei Grant oraz doktorant Scott Wright) prowadzili codziennie wywiady dot. treści, częstotliwości oraz stopnia nasilenia uspokajającego wpływu ELDVs. Autorzy artykułu z Journal of Palliative Medicine podkreślają, że to pierwsze studium polegające na przeprowadzaniu wywiadów z terminalnie chorymi. Wcześniejsze badania sprowadzały się do informacji dostarczanych po czasie przez zespół medyczny lub członków rodziny. Okazało się, że najczęstsze sny i wizje przedstawiały zmarłych krewnych bądź przyjaciół. Sny i wizje tego rodzaju były bardziej uspokajające od innych rodzajów ELDVs i stawały się coraz częstsze w miarę zbliżania się momentu zgonu. Studium demonstruje, że ELDVs są czymś powszechnym i cechuje je stały wzorzec realizmu i znaczenia emocjonalnego - opowiada Donnelly. Naukowcy podkreślają, że niektórzy specjaliści lekceważą przedśmiertne sny i wizje. Jeśli są one traktowane jak złudzenia i halucynacje, uznaje się je za problem do opanowania, jednak wg akademików, ELDVs i majaczenie istotnie się od siebie różnią. W stanie majaczenia człowiek traci kontakt z rzeczywistością i zdolność racjonalnej komunikacji. Majaczenie jest niepokojące, niebezpieczne i wymaga leczenia. Dla odmiany nasze studium pokazuje, że ELDVs mają zazwyczaj charakter uspokajający, realistyczny i często niosą za sobą ważne znaczenia [...]. « powrót do artykułu
-
Naukowcy z John Innes Centre zmodyfikowali genetycznie pomidory tak, że produkują przemysłowe ilości naturalnych związków korzystnych dla zdrowia. Związki te to flawonoidy - resweratrol i genisteina. Resweratrol naturalnie występuje w czerwonym winie, a badania wiążą jego spożycie z wydłużeniem życia u zwierząt. Z kolei obecna w soi genisteina prawdopodobnie pomaga zapobiegać nowotworom związanym z hormonami steroidowymi, szczególnie nowotworowi piersi. Teraz, w wyniku badań prowdzonych przez doktorów Yanga Zhanga i Eugenio Butellego powstały pomidory, z których każdy zawiera tyle resweratrolu co w 50 butelkach czerwonego wina i tyle genisteiny co w 2,5 kilogramach tofu. Zhang i Butelli badali proteinę AtMYB12, która występuje w rzodkiewniku pospolitym. Aktywuje ona bardzo wiele genów związanych z metabolizmem rośliny i produkcją różnych naturalnych składników użytecznych dla samej rośliny. Okazało się, że po wprowadzeniu tego białka do pomidorów u roślin doszło do aktywacji produkcji fenylopropanoidów oraz wpłynęło to na ilość energii i węgla, jakie rośliny przeznaczyły na wytwarzanie tych związków. Po wprowadzeniu AtMYB12 oraz genów kodujących enzymy odpowiedzialne za produkcję resweratrolu i genisteiny pomidory zaczęły wytwarzać te związki w ilości aż 80 miligramów na gram suchej masy. To oznacza możliwość produkcji obu pożytecznych związków w ilościach przemysłowych, gdyż plony pomidorów z hektara sięgają nawet 500 ton. Wytwarzanie resweratrolu i genisteiny z genetycznie zmodyfikowanych pomidorów może być tańsze niż ich sztuczna synteza w laboratoriach czy pozyskiwanie z winogron lub soi. « powrót do artykułu
-
Przeglądarka Edge wciąż nie pozwala na instalację wtyczek i jest to jeden z głównych powodów, dla którego użytkownicy Firefoksa czy Chrome'a nie korzystają z nowego produktu Microsoftu. Sytuacja prawdopodobnie szybko nie ulegnie zmianie. Co prawda Microsoft obiecał, że wsparcie dla wtyczek pojawi się jeszcze w bieżącym roku, ale z nieoficjalnych doniesień wynika, że po zainstalowaniu w przyszłym miesiącu aktualizacji Threshold 2 nadal nie będzie można korzystać z wtyczek. Serwis WinBeta donosi, że Microsoft planuje dodać obsługę wtyczek dopiero w aktualizacji Redstone. A ta planowana jest na... lato przyszłego roku. Z wtyczek będą mogły wcześniej korzystać osoby biorące udział w testowaniu produktów Microsfotu. Do nich Redstone trafi na długo przed publicznym udostępnieniem wersji RTM aktualizacji. Microsoft pracuje na tym, by na Edge można było - po minimalnych zmianach kodu lub nawet bez zmian - instalować rozszerzenia dla Chrome'a. « powrót do artykułu
-
Dziurawe oprogramowanie pozwala zaatakować samochód
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Bezpieczeństwo IT
Trzech ekspertów ds. bezpieczeństwa IT wykorzystało dziurę typu zero-day i wyłączyło poduszki powietrzne w samochodzie Audi TT. Błąd znaleziono w oprogramowaniu firmy trzeciej, które jest szeroko stosowane w komputerach diagnostycznych używanych w warsztatach samochodowych. Andras Szijj, Levente Buttyan z firmy CrySyS Lab oraz Zsolt Szalay z Budapesztańskiego Uniwersytetu Technologii i Ekonomii informują, że do przeprowadzenia skutecznego ataku na samochód konieczne jest albo wcześniejsze zmanipulowanie komputera diagnostycznego w warsztacie samochodowym albo podłączenie do samochodu klipsu USB. Atakujący może przejąć kontrolę nad systemem diagnostycznym pojazdu i włączać lub wyłączać poszczególne elementy bez wiedzy właściciela. Buttyan podkreśla, że błąd nie tkwi w oprogramowaniu Audi, ale w programie kompatybilnym z pojazdami. Podobne problemy znajdowano już w innych programach wykorzystywanych np. przez sprzedawców samochodów. « powrót do artykułu -
Amy Hood, dyrektor ds. finansowych Microsoftu, poinformowała, że wyszukiwarka Bing w końcu zaczęła przynosić zyski. W zakończonym właśnie I kwartale roku podatkowego 2016 Microsoft zanotował przychód rzędu 20,4 miliarda USA (to o 12% mniej niż w analogicznym kwartale roku ubiegłego), z czego ponad miliard dolarów zapewnił Bing. Bing zadebiutował w 2011 roku i przez cztery lata wyszukiwarka przynosiła straty. Wielu ekspertów zastanawiało się, po co Microsoft dokłada do wyszukiwarki. Okazuje się jednak, że była to skuteczna strategia. Przychody Microsoftu z wyszukiwania zwiększyły się o 29%. Znaczna część wyszukiwań za pomocą Binga odbywa się bez wizyty na witrynie wyszukiwarki. Około 51% wyszukiwań na portalu Yahoo! korzysta z silnika Binga, z wyszukiwarki tej korzysta też wirtualny asystent Apple'a - Siri. Bing powoli zdobywa rynek w USA. Po raz pierwszy granicę 20% udziałów wyszukiwarka przekroczyła w marcu bieżącego roku. Obecnie należy do niej 20,7% amerykańskiego rynku. To wciąż znacznie mniej niż Google (63,9%), jednak Bing jest obecnie drugą co do wielkości wyszukiwarką w USA. « powrót do artykułu