Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Wystarczyło wprowadzenie pilotażowego programu zakazu połowów ryb wokół południowoafrykańskiej Wyspy Robbena, by wzrosły szanse na przetrwanie zagrożonych pingwinów przylądkowych. Okazuje się zatem, że nawet niewielkie strefy ochronne mogą poprawić warunki bytowania zagrożonych gatunków. Populacja pingwinów przylądkowych dramatycznie spada od wielu lat. Wprowadzenie zakazu połowów w promieniu 20 kilometrów od wyspy spowodowało, że szanse młodych na przeżycie zwiększyły się aż o 18% w ciągu trzech lat. Długoterminowe szanse na ocalenie gatunku wciąż jednak nie są najlepsze. Jednym z głównych wyzwań w ochronie przemieszczających się gatunków jest fakt, że gdy tylko opuszczą one teren chroniony, zostają narażone na wiele niebezpieczeństw zewnętrznych, takich jak słaba dostępność źródeł pożywienia - mówi doktor Richard Sherley z University of Exter. Specjaliści oceniają, że połowy sardynek w pobliżu Kapsztadu przyczyniły się do 69% całkowitej redukcji pogłowia pingwinów w latach 2001-2013. Eksperyment z zamknięciem dla połowów obszaru wokół Wyspy Robbena dowiódł, że można w ten sposób zwiększyć szanse pingwinów na przeżycie. Problem jednak w tym, że jeśli w innych regionach sardynki nadal będą odławiane, to populacja pingwinów nigdy się nie odrodzi. Zwierzęta nie będą bowiem w stanie wyżywić się poza niewielkim terenem chronionym. Nie od dzisiaj wiadomo, że prowadzona przez człowieka rabunkowa gospodarka zasobów morskich jest zabójcza dla ptaków. W odpowiedzi na zmniejszające się zasoby pokarmowe ptaki morskie albo w ogóle nie składają jaj po utracie potomstwa, albo też dostarczają młodym mniej pokarmu, co prowadzi do spowolnionego wzrostu, gorszej kondycji oraz śmierci głodowej. « powrót do artykułu
  2. Specjaliści z Uniwersytetu w Warwick opracowali bazujący na osmie lek przeciwnowotworowy (FY26), który działa 49 razy silniej od cisplatyny. Brytyjczycy tłumaczą, że FY26 wykorzystuje naturalną słabość komórek nowotworowych w zakresie wytwarzania energii. Co ważne, w porównaniu do istniejących terapeutyków, jego produkcja jest tańsza, a sam lek mniej szkodliwy dla zdrowych komórek. Naukowcy wykazali, że FY26 jest aktywny wobec komórek nowotworowych, które stały się oporne na leki oparte na platynie. Testy przeprowadzane w Wellcome Trust Sanger Institute na 809 nowotworowych liniach komórkowych wykazały, że FY26 jest 49 razy silniejszy od cisplatyny. Eksperymenty prowadzone w amerykańskim National Cancer Institute na 60 liniach komórkowych dały podobne rezultaty. Generalnie zademonstrowano skuteczność FY26 wobec raków jajnika i jelita grubego. Dodatkowo analizy wskazały na 3 mutacje mtDNA komórek raka jajnika. Pod nieobecność FY26 komórka nowotworowa "przestawiłaby się" z uzyskiwania energii w mitochondriach na wytwarzanie jej z cukru w glikolizie beztlenowej. FY26 zmusza jednak komórki nowotworowe do produkowania energii za pomocą wadliwych mitochondriów, które nie są w stanie zaspokoić zapotrzebowania. Blokując przełączanie, doprowadza ostatecznie do śmierci komórek. Zdrowe komórki generują energię w organellach zwanych mitochondriami, lecz komórki nowotworowe mają wadliwe mitochondria i są zmuszone do pozyskiwania energii za pośrednictwem zachodzącej w cytoplazmie glikolizy. Nasz nowy lek działa, atakując równowagę energetyczną komórek nowotworowych - wyjaśnia prof. Peter Sadler. Blisko 50% schematów chemioterapii wykorzystuje leki z platyną. Działają one, uszkadzając DNA. Nie ma mowy o wybiórczości i rozróżnianiu komórek zdrowych i nowotworowych. To może prowadzić do szerokiej gamy skutków ubocznych, od niewydolności nerek i neurotoksyczności po ototoksyczność, mdłości i wymioty. Sadler dodaje, że po pierwszym cyklu terapii leki bazujące na platynie stają się mniej skuteczne, bo komórki nowotworowe uczą się, w jaki sposób są atakowane. Nasz nowy lek z osmem ma inny mechanizm działania i pozostaje aktywny wobec komórek, które stały się oporne na takie leki, jak cisplatyna. « powrót do artykułu
  3. Wpływowa grupa amerykańskich astronomów przedstawiła projekt budowy największego z dotychczasowych teleskopów kosmicznych. High-Definition Space Telescope (HDST) miałby mieć lustro o średnicy 10-12 metrów. To 5-krotnie więcej niż Teleskop Hubble'a, który zrewolucjonizował astronomię oraz niemal 2-krotnie więcej niż Teleskop Jamesa Webba, który ma rozpocząć pracę w 2018 roku. HDST mógłby odpowiedzieć na pytanie czy jesteśmy sami w kosmosie. Koszt jego budowy oceniono na 10 miliardów dolarów. Pomysł budowy HDST zaprezentowano podczas spotkania Association of Universities for Research in Astronomy (AURA). Na razie jest tylko tylko pobożne życzenie, a sam teleskop może nawet nie trafić na stoły kreślarskie inżynierów. Jednak jego propozycję wysunięto w momencie, gdy agendy rządowe zaczynają zastanawiać się nad priorytetami dla amerykańskiej astronomii w dekadzie lat 20. Niewykluczone, że wpływowi twórcy pomysłu będą w stanie przekonać NASA o potrzebie zbudowania takiego teleskopu. Warto przypomnieć, że historia Teleskopu Jamesa Webba rozpoczęła się w 1996 roku właśnie od raportu AURA. HDST miałby być tym teleskopem, który zastąpi Hubble'a. Trzeba bowiem przypomnieć, że Hubble pracuje w zakresie światła widzialnego, tymczasem Teleskop Jamesa Webba będzie pracował w podczerwieni. NASA planuje też budowę kolejnego wielkiego teleskopu – Wide-Field Infrared Survey Telescope – ale i on będzie działał głównie w podczerwieni. Astronomowie przyznają, że gdy Hubble przestanie pracować powstanie luka, którą trzeba będzie zapełnić. Marc Postman astronom ze Space Telescope Science Institute i współautor raportu AURA mówi, że HDST musi mieć lustro o średnicy co najmniej 10 metrów. Dopiero wówczas możliwe będzie badanie atmosfery egzoplanet. Górną granicę średnicy lustra, 12 metrów, dyktuje jego waga i możliwości wynoszenia systemów rakietowych. Autorzy raportu zakładają, że lustro HDST byłoby składane. Teleskop trafiłby do punktu libracyjnego L2 i dopiero tam zostałby rozłożony. Jednak, w przeciwieństwie do również składanego Teleskopu Webba HDST pracowałby niemal w temperaturze pokojowej, co znacząco obniżyłoby koszty budowy. To właśnie system chłodzący Teleskopu Webba przyczynił się do znacznego zwiększenia tych kosztów i opóźnienia powstania teleskopu. HDST miałby posłużyć zarówno do badania atmosfery egzoplanet jak i do znacznie szerzej zakrojonych badań. Myślimy, że w wielu aspektach byłby to projekt rewolucyjny - mówi Postman. Alan Dressler, astronom z Carnegie Observatories i główny autor raportu, który doprowadził do powstania Teleskopu Webba uważa, że ze względu na przewidywane koszty NASA musiałaby poprosić inne agencje kosmiczne o pomoc w sfinansowaniu HDST. Jednak tak ambitny projekt warto rozważyć. Dressler obawia się, by względy finansowe nie spowodowały, że pojawi się i zostanie zrealizowany pomysł znacznie mniejszego teleskopu niż tego o 12-metrowym lustrze. « powrót do artykułu
  4. Obecnie jako oczywistość przyjmujemy fakt, że kobiety żyją dłużej od mężczyzn. Jednak nie zawsze tak było i, jak się okazuje, jest to stosunkowo nowe zjawisko. Grupa naukowców przeprowadziła badania, z których dowiadujemy się, że różnica w średniej długości życia pomiędzy kobietami a mężczyznami pojawiła się w XIX wieku. Naukowcy przeanalizowali informacje dotyczące osób urodzonych w latach 1800-1935 w 13 krajach rozwiniętych. Odkryli, że w okresie tym długość życia zarówno kobiet i mężczyzn zwiększała się. Jednak okazało się, że w latach 80. XIX wieku śmiertelność kobiet zaczęła spadać szybciej niż śmiertelność mężczyzn w tym samym wieku. W efekcie pojawiła się, widoczna i obecnie, różnica w średniej długości życia. Na przykład dla ludzi urodzonych przed rokiem 1840 śmiertelność w poszczególnych kategoriach wiekowych była taka sama dla kobiet i dla mężczyzn. Jednak już w przypadku ludzi urodzonych w latach 1880-1899 śmiertelność mężczyzn w wieku 50-70 lat była 1,5 raza wyższa niż ich rówieśniczek. Dla mężczyzn urodzonych po roku 1900 śmiertelność w grupie wiekowej 50-70 jest już dwukrotnie wyższa niż dla kobiet. Główną przyczyną krótszego życia mężczyzn są choroby układu krążenia. Udary i choroby serca odpowiadają za o 40% wyższy wzrost śmiertelności mężczyzn niż kobiet w przypadku osób urodzonych w latach 1880-1919. Mężczyźni są z przyczyn naturalnych bardziej niż kobiety narażeni na choroby układu krążenia. Tę różnicę zauważono jednak dopiero, gdy zaczęła spadać śmiertelność z innych przyczyn, np. z powodu infekcji. Bierze się ona z różnic w rozkładzie tkanki tłuszczowej u obu płci, przez co mężczyźni są bardziej narażeni na wzrost wagi z powodu zmiany diety i sposobu życia. « powrót do artykułu
  5. Naukowcy przybliżyli się do ustalenia, w jaki sposób zoptymalizować wpływ enzymu z macierzy mitochondriów mięśni szkieletowych - acetylotransferazy karnitynowej (ang. carnitine acetyltransferase, CAT) - by zwiększyć osobniczą tolerancję na wysiłek fizyczny. Wykorzystując wewnątrzmitochondrialną L-karnitynę, CAT przekształca krótko- i średniołańcuchowe kwasy tłuszczowe do pochodnych L-acylokarnityny. Oprócz tego katalizuje przenoszenie na L-karnitynę grup acetylowych z powstającego w β-oksydacji acetylo-CoA. Choć CAT jest znana od wielu lat, dotąd specjaliści nie mieli pojęcia, w jaki sposób enzym wpływa na tolerancję na wysiłek fizyczny. By uzupełnić tę lukę w wiedzy, wyhodowaliśmy myszy pozbawione genu kodującego CAT zwłaszcza w mięśniach szkieletowych i ocenialiśmy ich zdolność do wykonywania ćwiczeń. Gryzonie z niedoborami CAT porównywano z grupą kontrolną (należące do niej zwierzęta były identyczne genetycznie, miały jednak gen CAT). Odkryliśmy, że podczas różnych testów tolerancji wysiłku zwierzęta z grupy eksperymentalnej męczyły się wcześniej, ponieważ ich mięśnie miały problem ze sprostaniem zapotrzebowaniu energetycznemu - wyjaśnia Deborah Muoio, fizjolog metaboliczny z Instytutu Fizjologii Molekularnej Duke University. W kolejnym etapie studium Amerykanie zwrócili się z prośbą o pomoc do naukowców z Uniwersytetu w Maastricht, którzy opracowali niedawno nieinwazyjną metodę mierzenia aktywności acetylotransferazy karnitynowej w ludzkich mięśniach. Okazało się, że aktywność CAT rośnie u osób trenujących i spada z wiekiem oraz z powodu związanych z wiekiem chorób metabolicznych, np. cukrzycy typu 2. Później specjaliści postanowili sprawdzić, czy można manipulować aktywnością CAT za pomocą karnityny. Choć nasze ciało wytwarza karnitynę, produkowana ilość zmniejsza się z wiekiem i w określonych chorobach, wskazując, że w pewnych przypadkach korzystna będzie suplementacja. W dalszych badaniach na zwierzętach odkryliśmy, że suplemenatacja karnityną poprawiała tolerancję na wysiłek, ale tylko w grupie kontrolnej z normalną aktywnością acetylotransferazy karnitynowej w mięśniach. Wyniki silnie sugerują, że karnityna i CAT współpracują, by zoptymalizować mięśniowy metabolizm energii w czasie ćwiczeń. Nie wiadomo, czy ludziom karnityna zapewni te same korzyści. Nadal nie ustalono także mechanizmu, za pośrednictwem którego aktywność CAT poprawia mięśniowe wykorzystanie energii. Muoio podejrzewa, że enzym dostosowuje wkład energetyczny mitochondriów podczas przejścia mięśni od niskiej do wysokiej aktywności i na odwrót. W najbliższej przyszłości zespół Muoio chce ustalić, czy suplementacja karnityną zwiększa korzyści z treningu u starszych osób z grupy ryzyka chorób metabolicznych. Wyniki nie oznaczają, że wszyscy powinni zażywać karnitynę. Musimy skończyć z podejściem "jedno rozwiązanie pasuje wszystkim" i zamiast tego skupić się na badaniach ukierunkowanych na spersonalizowane techniki uwzględniające genetykę i nabyte schorzenia. « powrót do artykułu
  6. Pod koniec maja 2006 roku część indonezyjskiej wyspy Jawa została zalana przez wulkan błotny. Od tamtej pory wulkan wciąż jest czynny i wyrzuca w powietrze olbrzymie ilości błota. Dotychczas ewakuowano 40 000 osób, a straty spowodowane przez wulkan wynoszą już niemal 3 miliardy dolarów. Pojawienie się wulkanu buło niespodzianką, gdyż dotychczas zjawiska tego typu nie występowały w tej okolicy. Nic zatem dziwnego, że zaczęto się zastanawiać, co było przyczyną uaktywnienia się wulkanu. Dwa dni wcześniej w odległości mniejszej niż 300 kilometrów doszło do trzęsienia ziemi o sile 6,3 stopnia. Życie straciło niemal 6000 osób. Mimo, że dwudniowe opóźnienie pomiędzy oboma wydarzeniami stanowiło zagadkę, pojawiła się hipoteza, że to trzęsienie spowodowało pojawienie się wulkanu. Hipoteza alternatywna mówiła, że przyczyna tkwiła w położonym zaledwie 150 metrów od wulkanu odwiercie, w którym poszukiwano gazu. Większość analiz skłaniało się dotychczas do wskazania odwiertu jako przyczyny wystąpienia niezwykłego zjawiska. Jednak naukowcy z University of Adelaide, kierowani przez Marka Tingaya, postanowili sprawdzić, czy przyczyną nie mogło być jednak trzęsienie ziemi, które teoretycznie mogło spowodować, że warstwy gliny stały się płynne i zaczęły wydobywać się na powierzchnię. W swoich badaniach wykorzystano dane z odwiertu. Jako, że poszukiwano tam gazu, często pobierano i badano próbki. Uczeni z Australii przeanalizowali dane z dwóch dni przed pojawieniem się wulkanu oraz dnia po jego pojawieniu się. Jeśli doszłoby do upłynnienia warstw gliny wskutek trzęsienia ziemi, gaz zostałby ściśnięty i pojawiłaby się jego zwiększona koncentracja w odwiercie. Zjawiska takiego nie stwierdzono. Wręcz przeciwnie, w dzień po pojawieniu się wulkanu koncentracja gazu byłą niższa. Co więcej, jako że odwiert nie był chroniony stalowymi okładzinami, można było zajrzeć do środka. Nie stwierdzono, by znajdujące się tam warstwy uległy upłynnieniu. Wszystko wskazuje więc na to, że wulkan pojawił się z powodu działalności człowieka. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że na krótko przed wspomnianym trzęsieniem ziemi z odwiertu wydobyła się niewielka ilość siarkowodoru, którego obecności nie stwierdzono wcześniej w okolicy. Naukowcy uważają, że podczas wiercenia doszło do przedziurawienia podziemnego zbiornika wody, który znajdował się pod dużym ciśnieniem wywołanym obecnością siarkowodoru. Wydobywająca się woda przebiła cienkie warstwy gliny i powstał błotny wulkan. Do jego pojawienia się mogłoby nie dojść, gdyby odwiert został odpowiednio zabezpieczony stalową wykładziną. « powrót do artykułu
  7. Samsung ogłosił powstanie dwóch dysków SSD o niespotykanej dotąd pojemności. Urządzenia SSD 850 Pro i SSD 850 EVO umożliwiają przechowywanie 2 terabajtów danych. To najbardziej pojemne SSD na rynku. Oba urządzenia korzystają z układów pamięci 3D oraz technologii TurboWrite, która przyspiesza zapisywanie danych poprzez tworzenie bufora. TurboWrite współpracuje tylko w systemem Windows i jest domyślnie wyłączona. Można ją aktywować za pomocą oprogramowania Samsung Magician. Urządzenie z serii Pro działa nieco szybciej niż EVO, jest bardziej wytrzymałe i zostało objęte 10-letnią gwarancją. Na EVO gwarancja wynosi 5 lat. Warto jednak zauważyć, że większość konsumentów nie będzie potrzebowała urządzenia tak wydajnego jak Pro, zatem nie ma powodu, by kupowali dysk o 25% droższy. Oba urządzenia nie są tanie. Za EVO trzeba zapłacić 800 USD, za Pro – 1000 USD. « powrót do artykułu
  8. NASA wybrała siedem koncepcji technologicznych, które wejdą do Fazy II prowadzonego przez programu Agencję Innovative Advanced Concepts (NIAC). Wybór padł na te koncepcje, które dają nadzieję na zrewolucjonizowanie przyszłych misji, poszerzenie możliwości działania oraz znaczne ulepszenie metod tworzenia i wykorzystywania systemów używanych w przestrzeni kosmicznej. Autorzy wybranych koncepcji otrzymają nawet po 500 000 dolarów, a pieniądze te zostaną widane w ciągu najbliższych dwóch lat na dalszy rozwój ich pomysłów. Naukowcy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa zaproponowali „Swarm Flyby Gravimetry”. W opisie projektu czytamy, że jest to metoda badania pól grawitacyjnych i rozkładu masy pod powierzchnią małych ciał Układu Słonecznego, bez potrzeby wysyłania dedykowanych orbiterów lub lądowników. W naszym pomyśle pojazd przelatujący w pobliżu asteroidy lub komety uwalnia grupę niewielkich tanich próbników. Śledząc ich lot możemy oszacować pole grawitacyjne oraz wewnętrzną strukturę asteroidy. Kolejny z projektów nosi tytuł „3D Photocatalytic Air Processor for Dramatic Reduction of Life Support Mass and Complexity”, a jego celem jest stworzenie systemu, który korzystając z obecnej w przestrzeni kosmicznej energii o długości fali nawet 190 nm pozwoli na użycie katalizatora TiO2 do generowania O2. System taki powinien znacząco obniżyć koszty, masę i stopień skomplikowania, a jednocześnie zwiększyć bezpieczeństwo systemów podtrzymujących życie w przestrzeni kosmicznej. Eksperci z firmy Novosanov Consulting zaproponowali natomiast „PERISCOPE: PERIapsis Subsurface Cave Optical Explorer”, czyli urządzenie, które po zamontowaniu na satelicie będzie wysyłało w kierunku księżyca impulsy lasera i wykrywało światło odbite. Analiza danych pozwoli na tworzenie map wnętrza księżycowych jaskiń. Do kolejnej fazy zakwalifikowano też prowadzony w NASA Glenn Research Center projekt „Titan Submarine: Exploring the Depths of Kraken Mare”, czyli opisywany już przez nas pojazd, który ma pływać po metanowym morzu na Tytanie. Następnym interesującym projektem, który zyskał uznanie specjalistów jest „SCEPS in Space – Non-Radioisotope Power Systems for Sunless Solar System Exploration Missions”. Na Pennsylvania State University narodził się pomysł użycia w kosmosie SCEPS (Stored Chemical Energy Power Systems), czyli systemu energii chemicznej, który od dziesiątków lat jest wykorzystywany w torpedach US Navy. System charakteryzuje się wysoką gęstością energetyczną i dostarcza dużo mocy, a jednocześnie pozwala na przechowywanie energii przez lata. Eksperci chcieliby wykorzystać taką energię tam, gdzie nie ma dostępu do energii słonecznej. SCEPS może się przydać np. podczas misji na Wenus. Specjaliści z Jet Propulsion Laboratory proponują natomiast „Trans-Formers for Lunar Extreme Environments: Ensuring Long-Term Operations in Regions of Darkness and Low Temperatures”. W jego ramach proponują wykorzystanie specjalnych modułów kierujących światło słoneczne do głęboko położonych dolin na Marsie, w miejsca, do których nie dociera słońce. Dzięki temu w oświetlonych miejscach mogłyby pracować roboty wykonujące badania naukowe oraz produkujące ciekły wodór i ciekły tlen z materiałów wydobywanych w sąsiadujących, wiecznie zacienionych obszarach. Pozyskane tak tlen i wodór mogłyby służyć za paliwo podczas misji międzyplanetarnych. Ostatnim z zaakceptowanych projektów jest „Heliopause Electrostatic Rapid Transit System (HERTS)” przy którym warz z uczonymi z NASA Marshall Space Flight Center pracuje doktor Pekka Janhunen z fińskiego Instytutu Meteorologicznego. Naukowcy proponują stworzenie elektrycznego żagla napędzającego pojazdy kosmiczne. Dzięki niemu miałyby one przebyć 100 jednostek astronomicznych w czasie krótszym niż 10 lat. Do heliopauzy, położonej w odległości 120-150 j.a. Dotarłyby w czasie krótszym niż 15 lat. « powrót do artykułu
  9. Naukowcy odkryli, że za tajemniczymi przypadkami paraliżu u dzieci z USA może stać pewien szczep enterowirusa - C105. Enterowirus 105 został po raz pierwszy wyizolowany w 2010 r. od pacjentów z Peru i Konga. Późniejsze raporty sugerowały, że krąży po całym świecie. Wydaje się, że C105 należy do niedawno odkrytego podgatunku ludzkiego enterowirusa C. Wg Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (US Centers for Disease Control and Prevention; CDC), od lata 2014 r. na ostre zapalenie rogów rdzenia z niedowładem wiotkim rąk bądź nóg zapadło 118 dzieci z 34 stanów. Typowe dla obrazu choroby jest nie tylko nagłe wystąpienie paraliżu, ale i uszkodzenie rdzenia ograniczone do istoty szarej. Szczegółowa analiza dot. 88 dzieci pokazała, że u większości (81%) wystąpiła wcześniej choroba dróg oddechowych. Choć podejrzewano, że przyczyną zespołu neurologicznego może być enetrowirus EV-D68, EV-D68-pozytywnych było tylko 20% badanych dzieci z paraliżem, a i w tych przypadkach nie było pewności, że to ten wirus odpowiada za schorzenie (nie stwierdzono go bowiem w płynie mózgowo-rdzeniowym). Niedawno u pewnej 6-latki wykryto właśnie szczep C105 (nie stwierdzono za to EV-D68). Choć i w tym przypadku autorzy badania nie wykazali, że za ostrym zapaleniem rdzenia z niedowładem wiotkim na 100% stał ten konkretny enterowirus, wyniki można uznać za sugestię, że nie należy uznawać EV-D68 za jedyną ewentualną przyczynę wybuchu epidemii paraliżu. Sześcioletnią dziewczynkę badano w październiku zeszłego roku w Szpitalu Dziecięcym Uniwersytetu Wirginii. Powodem był postępujący niedowład wiotki prawej kończyny górnej. W 2 tygodniach poprzedzających konsultację pacjentka i jej rodzina byli chorzy - kaszleli i mieli wodnisty katar. Cztery dni przed przyjazdem do szpitala dziewczynka miała gorączkę (38°C) i umiejscowiony z przodu ból głowy. Poza tym czuła się zmęczona, od czasu do czasu bolało ją prawe ucho i dół pachowy. Gorączka minęła po jednym, a zmęczenie i ból głowy po dwóch dniach, ból prawej ręki jednak nie ustępował. Dzień przed hospitalizacją rodzice zaobserwowali, że ręka córki jest bezwładna. Badanie w szpitalu ujawniło niedowład wiotki i brak bądź osłabienie różnych odruchów w prawej ręce. Siła mięśniowa była bardziej osłabiona w części kończyny bliższej osi ciała. Czucie nie uległo zmniejszeniu. Nie stwierdzano zmian w stanie psychicznym, zaburzeń mowy, połykania czy oddychania. Lekarze zauważyli rozproszoną wysypkę grudkową na plecach. U dziecka wykonano m.in. rezonans magnetyczny oraz badania płynu mózgowo-rdzeniowego. Pobrano też wymazy. Do wykrycia C105 doprowadziła analiza sekwencji genu białka VP1 kapsydu. Wg autorów publikacji z październikowego wydania pisma Emerging Infectious Diseases, to pierwszy przypadek C105 w USA. Mimo podawania przez 5 dni kroplówki z immunoglobulinami, nie odnotowano poprawy. Sześciolatka nadal wspominała o nawracających bólach prawej ręki, okolicy lędźwiowo-krzyżowej i dwustronnym bólu ud przy chodzeniu. W czasie pobytu w szpitalu ból się nie zmieniał. Po wypisaniu do domu spontanicznie ustąpił. Na wizycie kontrolnej po 8 miesiącach nie zauważono niedowładu; dziecko niemal odzyskało pełną sprawność dystalnej części kończyny. Dr Ronald Turner z Uniwersytetu Wirginii podkreśla, że stosunkowo nowy C105 nie jest wykrywany przez część testów (problemem jest np. zmienność sekwencji wirusa). Należy pamiętać, że obecność wirusa w drogach oddechowych nie musi mieć żadnych konsekwencji dla układu nerwowego. By sprecyzować związki enterowirusów EV-D68 i C105 z ostrym zapaleniem rogów rdzenia, trzeba je więc wykryć w płynie mózgowo-rdzeniowym. Jak dotąd się to nie udało. « powrót do artykułu
  10. Jak informuje TVN24 włoska firma Hacking Team, która zajmuje się produkcją oprogramowania szpiegowskiego, padła ofiarą hakerów. Cyberprzestępcy ujawnili wiele firmowych dokumentów, z których możemy dowiedzieć się, że jednym z klientów włoskiego przedsiębiorstwa jest Centralne Biuro Antykorupcyjne. Jak się dowiadujemy CBA kukpiło program Remote Control System (RCS) i zapłaciło zań 178 000 euro. Program RCS pozwala na przechwytywanie rozmów z telefonów komórkowych z systemami Android, iOS, Windows Mobile oraz BlackBerry. Umożliwia też nagrywanie rozmów prowadzonych za pomocą Skype'a, przechwytywanie e-maili, haseł i loginów wpisywanych w przeglądarce, przechwytywanie danych z kamer oraz mikrofonów. Warto wspomnieć, że firma Hacking Team jest od lat krytykowana przez organizacje obrońców praw człowieka. Twierdzą one, że przedsiębiorstwo współpracuje z reżimami łamiącymi prawa człowieka. Włosi zaprzeczają, jednak z ujawnionych dokumentów wynika, że sprzedają swoje oprogramowanie m.in. do Sudanu. « powrót do artykułu
  11. Międzynarodowe badanie, którego wyniki ukazały się w piśmie PNAS, wskazują, że proces starzenia da się określić ilościowo u na tyle młodych osób, by zapobiec chorobom związanym z wiekiem, co otwiera drogę nowym terapiom przeciwstarzeniowym. Wg specjalistów, pierwsze oznaki starzenia pojawiają się około połowy trzeciej dekady życia. Większość badań nad starzeniem koncentruje się na seniorach [którzy często mają choroby przewlekłe], ale jeśli chcemy być w stanie zapobiegać chorobom związanym z wiekiem, musimy zacząć badać starzenie u młodych ludzi - podkreśla prof. Dan Belsky, geriatra z Duke University. Zespół śledził do 38. r.ż. 954 Nowozelandczyków, którzy urodzili się w 1972 i 1973 r. W trzech punktach czasowych, w wieku 26, 32 i 38 lat, przyglądano się 18 biomarkerom. Zbierano dane dotyczące pracy nerek, wątroby i płuc, stanu zębów, naczyń krwionośny w siatkówce, metabolizmu oraz układu odpornościowego. Poza tym mierzono poziom cholesterolu, sprawności fizycznej, a także długość telomerów, czyli ochronnych sekwencji z nukleotydów, które zabezpieczają przed "przycinaniem" chromosomów po ich podwojeniu w czasie podziału komórki. Generalnie akademicy opracowali i walidowali dwie metody badania starzenia u młodych dorosłych: jedną przekrojową i jedną podłużną. Ta ostatnia pozwala ocenić ilościowo tempo skoordynowanej fizjologicznej deterioracji wielu układów narządowych (np. oddechowego, sercowo-naczyniowego, nerkowego czy wątrobowego). Oba narzędzia zastosowano u młodych ludzi, niecierpiących na choroby związane z wiekiem. Bazując na 18 biomarkerach, naukowcy określili wiek biologiczny wszystkich ochotników w wieku 38 lat. Okazało się, że niektórzy mieli wtedy mniej niż 30 lat, podczas gdy inni zbliżali się już do sześćdziesiątki (rekordzistom w ciągu roku kalendarzowego przybywały trzy lata biologiczne). Większość starzała się jednak w oczekiwanym tempie jednego roku biologicznego na rok kalendarzowy. Gdy naukowcy przyjrzeli osobom starzejącym się w przyspieszonym tempie, odkryli, że oznaki deterioracji są widoczne już w wieku 26 lat, a więc w momencie dokonania pierwszych pomiarów. Ci, których ciała starzały się szybciej, wypadali gorzej w testach przeprowadzanych zwykle u osób powyżej sześćdziesiątki, w tym w teście na równowagę i koordynację oraz rozwiązywania nieznanych problemów. Kiedy grupie sędziów (studentów) pokazano zdjęcia, systematycznie uznawano ich za starzej wyglądających. Przed połową życia ludzie starzejący się szybciej od reszty byli więc mniej sprawni fizycznie, wykazywali symptomy gorszego funkcjonowania poznawczego i starzenia mózgu, sami wspominali o gorszym stanie zdrowia i wyglądali starzej. Autorzy badania wspominają, że w przyszłości powinny powstać tańsze i łatwiejsze do wdrożenia metody. Ludzie będą mogli ustalić, jak szybko się starzeją w 3. dekadzie życia, kiedy można jeszcze wiele zmienić w kwestii zapobiegania chorobom wieku senioralnego, zwłaszcza że jak wykazali wcześniej naukowcy, geny odpowiadają tylko za 20% starzenia... « powrót do artykułu
  12. Przedstawiciele Uniwersytetu Harvarda poinformowali, że 19 czerwcu doszło do włamania do sieci komputerowej Wydziału Sztuk i Nauk (FAS) oraz Administracji Centralnej. Wiadomo, że przestępcy zdobyli hasła do komputerów oraz systemu pocztowego, w tym to Office'a 365. Studenci i pracownicy FAS, Harvard Divinity School, Radcliffe Institute for Advanced Study oraz Central Administration muszą zmienić hasła dostępowe, natomiast osoby związane z innymi jednostkami, jak np. School of Engineering and Applied Sciences powinni zmienić hasła dostępu do systemu pocztowego. Wszystko wskazuje na to, że dane osobowe, numery PIN czy dane dotyczące badań nie są zagrożone. Od czasu odkrycia włamania Harvard współpracuje z zewnętrznymi ekspertami oraz przedstawicielami organów ścigania w celu ustalenia sprawców i ochrony informacji przechowywanych w naszych systemach - oświadczyli przedstawiciele uczelni. « powrót do artykułu
  13. Microsoft ogłosił projekt, w ramach którego przyzna nagrody za opracowanie nowych sposobów na wykorzystanie urządzenia HoloLens. To okulary, które nakładają wirtualne przedmioty na otaczającą nas rzeczywistość. Firma poszukuje takich rozwiązań, które pozwolą na lepsze zrozumienie roli i możliwych zastosowań przetwarzania holograficznego. Microsoft obiecuje, że autorzy „około pięciu” najbardziej interesujących projektów otrzymają granty w wysokości 100 000 dolarów każda oraz dwa zestawy HoloLens wraz z oprogramowaniem developerskim. Koncern wymienił też cały szereg pól badawczych, na których wyobraża sobie używanie HoloLens. To między innymi na nich powinni skupić się autorzy projektów. Te pola to m.in. wizualizacja danych, szkolenia medyczne, wirtualne konferencje, zarządzanie sytuacjami awaryjnymi, dziennikarstwo interaktywne oraz psychologia. Koncern szczególnie zachęca do eksplorowania nowych potencjalnych pól zastosowań. Zgłoszenia będą przyjmowanie do 6 września, a zwycięskie projekty zostaną wybrane 6 października. Swoje pomysły mogą zgłaszać wyłącznie instytucje badawcze z USA. Mogą być to uczelnie wyższe oraz instytuty badawcze działające na zasadach non-profit. « powrót do artykułu
  14. Amerykański Sąd Apelacyjny dla Dziewiątego Okręgu uznał, że prezentowanie przez Amazona wyników wyszukiwania produktów, których firma nie sprzedaje może zostać uznane za naruszenie znaku handlowego. Sprawa rozpoczęła się od pozwu niewielkiej firmy Multi Time Machine, która produkuje zegarki. Jej przedstawiciele odkryli, że jeśli w wyszukiwarce wpiszemy frazę „Special Ops watch” lub podobną, to wśród wyników znajdziemy odnośniki do Amazona. Problem w tym, że Amazon nie sprzedaje zegarków tej marki. To rodzi przypuszczenia, że firma prezentuje użytkownikom fałszywe wyniki wyszukiwania po to, by skierować ruch z wyszukiwarki na swoją witrynę i zaoferować tam podobne produkty. Firma MTM twierdzi, że przez postępowanie Amazona traci klientów, którzy za pomocą wyszukiwarki trafiają na witrynę koncernu Bezosa i ostatecznie kupują jeden z sugerowanych tam zegarków. Jako, że firma zarejestrowała dla zegarków nazwę „Special Ops” uważa, że Amazon narusza jej prawa, gdyż używa tej nazwy w odniesieniu do zegarków. Przed dwoma laty firma przegrała sprawę przed sądem okręgowym. Teraz stosunkiem głosów 2:1 wygrała w sądzie apelacyjnym. Zdanie odrębne wyraził sędzia Barry Silverman, który stwierdził, że żaden rozsądny konsument przyzwyczajony do robienia zakupów online nie zostanie wprowadzony w błąd co do źródła produktów. Teraz Amazon albo zawrze ugodę z MTM albo czeka go pozew przed sądem federalnym. « powrót do artykułu
  15. W najbliższym czasie ma ukazać się nowa wersja jądra Linuksa. Opublikowana właśnie edycja Release Candidate (4.2-rc2) została określona przez Linusa Torvaldsa mianem jednej z największych aktualizacji. Nie ma się czemu dziwić. Gdy jądro w wersji 4.2 trafi do rąk użytkowników będzie ono zawierało ponad milion linii kodu więcej niż wcześniejsze edycje. Ten dodatkowy kod to przede wszystkim sterowniki dla procesorów graficznych firmy AMD oraz dla architektury ARM. W jądrze znajdą się też inne interesujące zmiany, które będą dotyczyły niskopoziomowego kodu dla architektury x86. „To dość niezwykłe, gdyż niskopoziomowy kod x86 jest stabilny” - stwierdził Torvalds. « powrót do artykułu
  16. W marcu br. wystartowała witryna MostExclusiveWebsite.com, stanowiąca zaprzeczenie idei ogólnodostępności, która stała za powstaniem Internetu. Może ją bowiem odwiedzać tylko jedna osoba naraz. By zyskać minutowy dostęp, trzeba kliknięciem ustawić się w kolejce. Autorem strony jest deweloper Justin Foley, który postanowił w ten nietypowy sposób przetestować opanowany niedawno szkielet programistyczny. Ruch na witrynie był ponoć niewielki, aż popularny bloger Johnny Webber umieścił ją na pierwszym miejscu listy najbardziej bezużytecznych stron. Dzięki temu informacja o niej znalazła się wysoko na stronie głównej Reddita. Obecnie w kolejce stoi ok. 2800 osób. Bilet jest tracony, gdy strona się odświeży lub gdy użytkownik zamknie okno. Wg Foleya, minutę na wyłączność zyskuje tylko jedna osoba na dziewięć. Co zobaczy, gdy nadejdzie jej kolej? Tło zmienia się na niebieskie i pojawia się prośba o zostawienie komentarza. Rozpoczyna się też wyświetlanie slajdów z kotami. « powrót do artykułu
  17. Pomimo tego, że koty domowe – szczególnie w miastach - sieją poważne spustoszenie w populacji ptaków i innych zwierząt, to ich właściciele nie mają zamiaru zrobić niczego, by chronić środowisko przyrodnicze. W piśmie Ecology and Evolution ukazały się wyniki badań przeprowadzonych przez uczonych z University of Exeter dotyczących postaw właścicieli kotów. Uczeni skupili się na badaniu kociej populacji i jej właścicieli w dwóch brytyjskich wsiach – Mawnan Smith oraz Thornhill. Z badań wynika, że mimo iż właściciele kotów wiedzą, który z nich poluje, a który nie, to nie mają pojęcia, jak wiele zwierząt zabijają ich koty. Niezależnie też od tego, ile ofiar przynosi kot do domu, właściciele kotów zaprzeczają, jakoby ich pupil szkodził środowisku naturalnemu i odmawiają trzymania zwierzęcia w domu. Zgadzali się jednak z sugestią, że warto kota wykastrować. Działanie takie jest uważane za dobre dla kociego zdrowia. Naukowcy doszli zatem do wniosku, że jeśli chcemy zmniejszyć spustoszenie, jakie w środowisku przyrodniczym czynią koty domowe, powinniśmy wykorzystać argument o działaniu dla dobra kota. Współautor badań, profesor Matthew Evans z Queen Mary University zauważa, że przed obrońcami przyrody stoi trudne zadanie. Właściciele kotów zaprzeczają bowiem faktom i odmawiają współpracy w celu ograniczenia ofiar ich pupili. Działania na rzecz zmniejszenia liczby zwierząt zabijanych przez koty są szczególnie istotne na terenach cennych przyrodniczo. Koty są oczywiście częścią środowiska naturalnego, jednak na obszarach zamieszkanych przez ludzi występuje ich nienaturalnie duże zagęszczenie, przez co czynią szkody w habitacie. Szacuje się, że w obywatele samej tylko Wielkiej Brytanii trzymają w domach ponad 10 milionów kotów. « powrót do artykułu
  18. Wśród mężczyzn z niższym poziomem testosteronu częściej występuje depresja. Zespół dr. Michaela S. Irwinga z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona zauważył, że u mężczyzn skierowanych do szpitala z powodu granicznego stężenia testosteronu odsetek depresji i objawów depresyjnych był o wiele wyższy niż w populacji generalnej. W czasach, gdy coraz więcej mężczyzn jest badanych pod kątem niskiego poziomu testosteronu, zgromadzono bardzo mało danych nt. grupy z granicznym stężeniem androgenu. Czuliśmy się zobowiązani zbadać zdrowie psychicznej tej populacji. W studium uwzględniono 200 mężczyzn w wieku 20-77 lat (średnia wieku wynosiła 48 lat) z całkowitym poziomem testosteronu rzędu 200-350 ng/dl (6,9-12 nmol/l). Zbierano dane demograficzne i dotyczące historii medycznej, zażywania leków czy objawów hipogonadyzmu. Prowadzono też ocenę pod kątem występowania objawów depresji i/lub diagnozy depresji lub zażywania antydepresantów. Jako narzędzie przesiewowe wykorzystani kwestionariusz Patient Health Questionnaire 9 (PHQ-9); za wynik znaczący uznawano punktację ≥10. Okazało się, że depresja i/lub objawy depresyjne występowały u 56% badanych (w populacjach generalnych ich odsetek sięgał zaledwie 6-23%). Jedna czwarta ochotników przyjmowała leki przeciwdepresyjne. U mężczyzn ten występował wysoki wskaźnik nadwagi/otyłości i braku aktywności fizycznej. Do najczęstszych objawów należały zaburzenia erekcji, obniżony popęd seksualny, mniejsza liczba porannych erekcji, niski poziom energii i zaburzenia snu. « powrót do artykułu
  19. Częste spożywanie cytrusów, a konkretnie całych grejpfrutów i soku pomarańczowego, wiąże się z podwyższonym ryzykiem czerniaka złośliwego. Naukowcy wyliczyli, że w porównaniu do ludzi sięgających po cytrusy mniej niż 2 razy w tygodniu, wśród osób spożywających cytrusy co najmniej 1,6 razy dziennie ryzyko czerniaka było aż 36% wyższe. Wg autorów publikacji z Journal of Clinical Oncology, konsumpcja cytrusów nie wiązała się z podwyższonym ryzykiem nowotworów narządów innych niż skóra. Akademicy sądzą, że zaobserwowany związek można wyjaśnić tym, że cytrusy zawierają dużo furanokumaryn, a wcześniejsze badania sugerowały, że związki te sprawiają, że skóra staje się wrażliwsza na światło słoneczne, w tym na ultrafiolet. Dr Shaowei Wu z Wydziału Dermatologii Szkoły Medycznej Warrena Alperta Brown University podkreśla, że by sformułować konkretne zalecenia, potrzeba dalszych badań. Na razie nie zalecamy wyeliminowania cytrusów, ale osoby, które jedzą dużo grejpfrutów i piją dużo soku pomarańczowego, powinny zachować szczególną ostrożność i unikać długiej ekspozycji słonecznej. Naukowcy analizowali dane 63.810 kobiet z Nurses' Health Study i 41.622 mężczyzn z Health Professionals Follow-Up Study. W różnych odstępach czasu (co najmniej co 4 lata) ochotnikom wysyłano kwestionariusze dietetyczne. Co dwa lata zbierano też dane nt. historii medycznej i trybu życia. Za porcję cytrusów uznawano połowę grejpfruta, jedną pomarańczę lub małą (ok. 177-ml) szklankę soku grejpfrutowego/pomarańczowego. Z analizy wykluczono osoby z nowotworem w wywiadzie. W uwzględnionym okresie, którego długość wynosiła maksymalnie od 24 do 26 lat, czerniaka zdiagnozowano u 1840 osób (1,7%). Większe ogólne spożycie cytrusów (większa liczba porcji) i u kobiet, i u mężczyzn wiązało się z podwyższonym ryzykiem czerniaka złośliwego. Korelacja była najsilniejsza dla grejpfrutów, za nimi uplasował się sok pomarańczowy. Co ciekawe, spożycie soku grejpfrutowego czy całych pomarańczy nie wiązało się z ryzykiem czerniaka. Amerykanie stwierdzili, że związek między jedzeniem grejpfrutów i czerniakiem był niezależny od wieku i czynników dot. trybu życia, np. aktywności fizycznej, palenia papierosów, picia alkoholu i kawy, a także zażywania suplementów witaminy C. Korelacja była najbardziej widoczna u osób najbardziej podatnych na oparzenia słoneczne w wieku dziecięcym i młodzieńczym, a także spędzających więcej czasu w bezpośrednim słońcu. Naukowcy spekulują, że zawartość furanokumaryn może być większa w całych owocach niż sokach. Wg nich, znaczący wpływ soku pomarańczowego na ryzyko czerniaka można wyjaśnić poziomem spożycia (kilka razy wyższym niż w przypadku innych produktów cytrusowych). Nie zaobserwowano znaczącego związku między ryzykiem czerniaka i spożyciem innych pokarmów obfitujących w furanokumaryny, np. marchwi czy selera. Ludzie często gotują te warzywa, a obróbka cieplna zmniejsza stężenie furanokumaryn. By potwierdzić hipotezę furanokumarynową, planowane są badania stężenia tych związków w cytrusach i sokach cytrusowych oraz próbkach krwi ochotników. Akademicy podkreślają, że zgodnie z ich wiedzą, to pierwsze studium dot. związków furanokumaryn z diety i ryzyka czerniaka. Wcześniejsze badanie pokazało, że ryzyko czerniaka zwiększają balsamy do opalania z psoralenami (naturalną grupą furanokumaryn). « powrót do artykułu
  20. Mozilla opublikowała nową wersję Firefoksa, w której załatano 22 dziury bezpieczeństwa. Wprowadzono też nowe mechanizmy zabezpieczające, w tym skanowanie pod kątem bezpieczeństwa plików pobieranych na komputery z systemami Mac OS X oraz Linux. Spośród 22 wspomnianych dziur aż 13 zostało uznanych za krytyczne, co oznacza, że napastnik mógł przejąć kontrolę nad maszyną internauty, gdy tylko połączył się on ze zmanipulowaną witryną. Jedną z dziur, którą załatano w Firefoksie 39, był błąd pozwalający na przeprowadzenie ataku Logjam. Polegał on na tym, że napastnik mógł manipulować połączeniem TLS tak, że korzystało ono z 512-bitowego szyfrowania, które jest stosunkowo łatwe do złamania. Innym poprawionym błędem, występującym tylko w systemie Mac OS X, było dodawanie poufnych informacji do raportów o błędach. Wiele z dziur, które występowały w Firefoksie jest też obecnych w Thunderbirdzie. Mozilla przygotowała zatem kolejną wersję swojego klienta poczty, Tunderbird 38.1. « powrót do artykułu
  21. Naukowcy odkryli ostatnio, że osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ang. autism spectrum disorder, ASD) nie dostosowują węszenia do tego, czy zapach jest miły, czy odstręczający (zdrowe osoby silniej wdychają przyjemną woń, a przy nieprzyjemnych starają się wciągać powietrze rzadziej i bardziej płytko). Autorzy publikacji z pisma Current Biology uważają, że niewerbalny test węchowy można by wykorzystać w roli wczesnego wskaźnika zaburzeń ze spektrum autyzmu. Różnice we wzorcu węszenia między dziećmi rozwijającymi się prawidłowo i dzieci z autyzmem były wręcz przytłaczające - twierdzi Noam Sobel z Instytutu Nauki Weizmanna. Wcześniej zdobyte dowody wskazywały, że u ludzi z autyzmem występują nieprawidłowości dotyczące wewnętrznych modeli działania, które pozwalają koordynować dane ze zmysłów i zachowanie, nie było jednak wiadomo, czy ujawnią się one również w testach odpowiedzi węchowej. Dzieciom z ASD i zdrowym (każda grupa składała się z 17 chłopców i 1 dziewczynki; średnia wieku wynosiła 7 lat) demonstrowano przyjemne i nieprzyjemne zapachy. W czasie 10-min eksperymentu dziecko sadzano przed ekranem komputera i wyświetlano bajkę. Zapachy prezentowano i pomiarów dokonywano za pomocą zmodyfikowanej kaniuli nosowej i olfaktometru. Stwierdzono, że o ile zdrowi badani dostosowywali węszenie w ciągu zaledwie 305 milisekund, o tyle u osób z ASD nic takiego nie następowało. Różnica w węszeniu była tak duża, że pozwalała poprawnie zakwalifikować dziecko jako mające lub niemające ASD aż w 81% przypadków. Okazało się także, że im bardziej nieprawidłowa odpowiedź węchowa, tym silniejsze objawy autyzmu w sferze społecznej, lecz nie ruchowej. W najbliższej przyszłości Izraelczycy zamierzają sprawdzić, czy nieprawidłowości w węszeniu są typowe tylko dla autyzmu, czy występują również w innych zaburzeniach neurorozwojowych. Chcą też ustalić, na jak wczesnym etapie życia można by zastosować test zapachowy. Wg Sobla, najważniejszym pytaniem jest jednak, czy niepełnosprawność zapachowa stanowi rdzeń niepełnosprawności społecznej w autyzmie. « powrót do artykułu
  22. Pierwotnie rybie skrzela wyewoluowały nie do oddychania, lecz by równoważyć pH organizmu. Jak podkreślają autorzy publikacji ze Scientific Reports, ustalenia badań na śluzicach przeczą popularnemu założeniu (tzw. hipotezie tlenowej), że motorem ewolucji skrzeli było pobieranie większych ilości tlenu, by sprostać wymogom wyższego metabolizmu. Gdy myślimy o skrzelach, automatycznie kojarzymy je z ludzkimi płucami, dlatego zawsze sądzono, że być może pierwotną przyczyną, dla której stworzenia oddychające w wodzie musiały wyewoluować skrzela, było pobieranie tlenu - wyjaśnia dr Jodie Rummer, fizjolog z Uniwersytetu Jamesa Cooka. Śluzice to stara gromada prymitywnych zwierząt morskich. Jak wyjaśniają naukowcy, to najbliżsi żyjący przodkowie pierwszych ryb. Najważniejsze, że nie są aktywnymi i gruboskórnymi dużymi rybami, ale przypominającymi pokrojem węgorze padlinożercami, którzy przeważnie leżą i ożywiają się tylko w obecności truchła. Kształt ciała, typ skóry i niski metabolizm sprawiają, że przez skórę wchłaniają od 80 do 90% potrzebnego tlenu. Biolodzy i fizjolodzy postawili bardzo zasadne w tej sytuacji pytanie: po im więc skrzela? W ramach badań nad metodami radzenia sobie przez zwierzęta ze wzrostem zakwaszenia wód, zespół Rummer sprawdzał, co się stanie, gdy śluzice zostaną umieszczone w bardzo kwaśnym środowisku. Okazało się, że wytrzymywały one o wiele wyższą kwasowość niż wszystkie testowane dotąd ryby, a główną funkcją ich skrzeli było regulowanie kwasowości ciała. Naukowcy schwytali śluzice z okolic zachodniego wybrzeża Wyspy Vancouver. Pompując do wody dwutlenek węgla, manipulowali jej pH. Po upływie różnego czasu od wzrostu kwasowości badano krew i próbki tkanek śluzic. O ile wcześniejsze badania wykazywały, że poziom zakwaszenia wód, który wg prognoz, ma być osiągnięty do 2100 r., wpływa na zachowanie i fizjologię wielu ryb, o tyle przy poziomie 50-60-krotnie wyższym śluzice radziły sobie całkiem nieźle. Początkowo pH śluzic spadało o 1,2, ale po kilku godzinach skrzela były w stanie to skorygować, pobierając z wody aniony wodorowęglanowe. « powrót do artykułu
  23. Już za 8 dni sonda New Horizon dotrze do Plutona i stanie się pierwszym w historii pojazdem wysłanym przez człowieka, który przeleci w pobliżu tej planety karłowatej. Nagle przedwczoraj NASA straciła łączność z New Horizon. Dzięki DSN (deep space network) udało się ją szybko ponownie odzyskać. Okazało się, że autopilot, zgodnie z instrukcją, wprowadził sondę z tryb bezpieczny, włączył komputer zapasowy i kazał mu się skomunikować z Ziemią. New Horizon zaczął wysyłanie danych, które mają pomóc inżynierom w zdiagnozowaniu problemu. Wczoraj NASA ogłosiła, że „nie stwierdzono błędu w sprzęcie ani oprogramowaniu. Przyczyną wystąpienia problemów był trudny do wykrycia błąd timingu w sekwencji komend, które sonda wykonywała podczas przygotowywania się do przelotu w pobliżu Plutona”. Na jutro zaplanowano wybudzenie New Horizon z trybu bezpiecznego. Jak przyznaje NASA misja New Horizon to jedno z trudniejszych zadań w dziejach Agencji. Sonda ma za zadanie wykonanie pierwszych w historii obserwacji Plutona z niewielkiej odległości, będzie obserwowała też jego księżyce oraz Pas Kuipera. Sonda leci w kierunku Plutona już od 9 lat. Projekt New Frontiers, w ramach którego powstała, został zatwierdzony w czerwcu 2001 roku. Są w nią zaangażowani eksperci z NASA, Southwest Research Institute w Boulder oraz Laboratorium Fizyki Stosowanej z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Zaprojektowanie misji było trudniejsze, niż normalnie. Zwykle przy projektowaniu misji pracuje 30-40 osób. Tutaj pracowało 50-60, a czasem wzywaliśmy pomoc i nasze grono zwiększało się do 100 osób - mówi jeden z inzynierów. Ekspertom zależało na czasie, gdyż okienko startowe dla misji było otwarte pomiędzy 11 stycznia a 14 lutego 2006 roku. Optymalny okres wystrzelenia New Horizon był jeszcze krótszy i zawierał się pomiędzy 11 stycznia a 4 lutego. Tylko wówczas sonda mogła bowiem skorzystać z asysty grawitacyjnej Jowisza. Bez niej dotarcie do Plutona zajęło by 5-6 lat dłużej. New Horizon wystartował z Przylądka Canaveral 19 stycznia 2006 roku, a w 2007 roku skorzystał z asysty grawitacyjnej Jowisza, dzięki której został przyspieszony o 14 500 km/h. Już 14 lipca New Horizon znajdzie się w najmniejszej odległości od Plutona. « powrót do artykułu
  24. Vincent Lynch, profesor genetyki z University of Chicago mówi, że w przewidywalnej przyszłości ludzkość będzie w stanie sklonować mamuta. Jednak, dodaje, nie powinniśmy tego robić. Uczony prowadził badania na temat różnic genetycznych pomiędzy mamutami a obecnie żyjącymi słoniami. To najszerzej zakrojone z dotychczasowych badań nad zmianami genetycznymi, dzięki którym powstały mamuty. Badania te to wspaniały model do zrozumienia, w jaki sposób działa ewolucja morfologiczna, gdyż mamuty są bardzo blisko spokrewnione ze słoniami” - mówi uczony. Z przeprowadzonych przezeń badań wynika, że mamuty zyskały więcej tłuszczu i bogate owłosienie dzięki genowi TRPV3. Po wprowadzeniu tego genu do hodowli ludzkich komórek gen zaczął produkować proteinę, która jest mniej wrażliwa na ciepło niż TRPV3 u słoni. To samo zjawisko zaobserwowano u myszy, u której sztucznie wygaszono TRPV3. Takie myszy wolały niższe temperatury i miały bogatsze owłosienie. Profesor Lynch zauważa jednak, że badania laboratoryjne nie pozwolą odkryć całej prawdy. Nie będziemy mogli z całkowitą pewnością wyrokować o roli tego genu, dopóki nie sklonujemy mamuta. W przyszłości będziemy w stanie to zrobić. Jednak powstaje pytanie, czy jeśli możemy coś zrobić, czy powinniśmy to robić? Moim zdaniem nie. Mamuty wyginęły, a środowisko, w którym żyły, uległo zmianom. Obecnie na skraju wyginięcia jest bardzo wiele gatunków, którym powinniśmy pomóc - stwierdza uczony. « powrót do artykułu
  25. U myszy, a prawdopodobnie i u innych ssaków, długotrwałe wspomnienia są podtrzymywane przez prionopodobne białka CPEB. Gdy tworzą się nowe wspomnienia, powstają połączenia między neuronami. By z czasem nie uległy dezintegracji, potrzebne są utrwalające cząsteczki. Przez długi czas nie znano ich tożsamości, teraz wykazano, że należą do nich prawidłowe białka prionowe (PrP-C). Dr Eric Kandel i Kausik Si z Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbii zidentyfikowali po raz pierwszy funkcjonalne priony u ślimaków morskich z rodzaju Aplysia. Ostatnio Amerykanie wykazali, że podobne białko - CPEB3 - występuje też u myszy. W jednym z wielu eksperymentów opisanych przez Luanę Fioriti naukowcy wielokrotnie wpuszczali myszy do labiryntu. Dzięki temu mogły one wykształcić długotrwałe wspomnienia. Kiedy jednak 2 tygodnie po uformowaniu wspomnienia zespół przeprowadzał knock-out genowy, usuwając sekwencje kodujące CPEB3, pamięć dotycząca labiryntu zanikała. Później akademicy odkryli, na czym polega działanie CPEB3 w neuronie. Tak jak chorobotwórcze priony, funkcjonalne priony występują w dwóch odmianach: rozpuszczalnej i tworzącej agregaty. Gdy uczymy się czegoś, powstają nowe połączenia synaptyczne i rozpuszczalne priony z tych synaps przekształcają się w priony zagregowane. Te ostatnie uruchamiają produkcję białek koniecznych do podtrzymania wspomnień - wyjaśnia Kandel. Dopóki skupiska istnieją, dopóty utrzymują się długoterminowe wspomnienia. Agregaty się odnawiają, stale rekrutując i prowadząc do przekształcenia nowo powstałych rozpuszczalnych prionów. Podobne białko występuje u ludzi, co sugeruje, że taki sam mechanizm działa również w naszym mózgu. Prawdopodobnie istnieją inne regulacyjne składowe. Pamięć długotrwała to skomplikowany proces, wątpię więc, że w grę wchodzi tylko jeden ważny czynnik - podsumowuje Kandel. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...