Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Asustek i Gigabyte ograniczyły sprzedaż płyt głównych. W pierwszej połowie bieżącego roku obie firmy dostarczyły na rynek około 8 milionów płyt, a w całym roku mają zamiar sprzedać 18 milionów urządzeń. Analitycy przewidywali sprzedaż na poziomie 20 milionów. Ostra rywalizacja pomiędzy Asustekiem i Gigabyte'em, która powoduje spadek cen, odbija się niekorzystnie na wynikach mniejszych graczy, takich jak MSI, ASRock, ECS czy Biostar. Na przykład MSI i ASRock dostarczyły w pierwszej połowie roku około 2 milionów płyt głównych, a w całym roku sprzedaż mniej niż 6 milionów. Na razie MSI utrzymuje wskaźnik zysku na akcję rzędu 4 centów, czyli tylko minimalnie mniej niż przed rokiem. Z kolei ASRock podjął agresywną ofensywę na rynku serwerów i pecetów dla przemysłu, wciąż jednak nie zanotował znaczących zysków. ECS wycofała się z rynku i nie będzie sprzedawała płyt głównych pod własną marką. Biostar ma nadzieję, że w bieżącym roku sprzeda około 3 milionów płyt. « powrót do artykułu
  2. Intel opóźnił o rok premierę konsumenckich procesorów „Broadwell”, a ich serwerowe wersje mogą nigdy nie powstać. Zwykle Intel rozpoczyna sprzedaż serwerowych wersji swoich procesorów długo po premierze ich wersji konsumenckich. Znaczne opóźnienie spowodowane jest koniecznością przeprowadzenia odpowiednich testów przez Intela i producentów serwerów. Zgodnie z oryginalnymi planami Intel miał zamiar odświeżyć swoje serwerowe platformy „Brickland” i „Grantley” oferując współpracujące z nimi układy Xeon E7 v4 „Broadwell-EX” oraz Xeon E5 v4 „Broadwell-EP”. Układy E5 v4 miały korzystać z 22 rdzeni, a E7 v4 z 24 rdzeni, a ich premierę zapowiedziano na przyszły rok. Obie kości zniknęły jednak z najnowszej „mapy drogowej” Intela. Nie wiadomo, dlaczego nie są już w niej uwzględniane. Pojawiły się spekulacje, jakoby Intel miał zamiar przyspieszyć premierę platformy „Purley” wykorzystującej procesory „Skylake-EX” oraz „Skylake-EP”. Wiadomość taka jest jednak o tyle mało prawdopodobna, że „Purley” ma być największym od dekady skokiem technologicznym Intela w dziedzinie platform serwerowych, trudno uwierzyć, że jej premiera zostałaby znacząco przyspieszona. Prawdziwą przyczyną prawdopodobnej rezygnacji z nowych serwerowych chipów z rodziny „Broadwell” może być spadające zapotrzebowanie na tego typu układy. Pojawiły się też pogłoski, jakoby niektórzy klienci odwoływali zamówienia na platformy „Grantley” i „Brickland” oczekując na premierę „Purley”. « powrót do artykułu
  3. Polska fizyka osiągnęła olbrzymi sukces. Uzyskano pierwsze światło w synchrotronie SOLARIS. Polskie urządzenie to kopia synchrotronu z Lund, stąd też ścisła współpraca Polaków ze szwedzkimi naukowcami. Zespołowi Solaris udało się wprowadzić wiązkę elektronów do pierścienia synchrotronu i przy wyjściu do linii badawczych zobaczyć pierwsze światło. Wiązka krążyła w pierścieniu przez ponad 10 minut, a tym samym okrążyła go prawie 2 miliardy razy. Energia wiązki elektronowej to 490 MeV, natomiast zakumulowany prąd to 5.2 mA. Kolejnym zadaniem i wyzwaniem jest uzyskanie pełnej energii wiązki, która będzie trzy razy wyższa i osiągnie 1,5 GeV. Zanim udało się tego dokonać najpierw musieliśmy przeprowadzić wiązkę przez akcelerator liniowy (przyspieszacz cząstek), co było stosunkowo proste, gdyż akcelerator liniowy jak sama nazwa wskazuje znajduje się na linii prostej. Bardziej skomplikowanym zadaniem było przeprowadzenie wiązki elektronów przez 12 magnesów, które znajdują się na okręgu. Wielokrotnie musieliśmy korygować ustawienia różnych parametrów synchrotronu, w szczególności dopasować wartości pól magnetycznych wszystkich magnesów do aktualnej energii wiązki elektronowej, tak aby bez problemów mogła ona wykonać pierwszy i kolejne obroty po pełnym obwodzie, tj. 96 m pierścienia – wyjaśnia Adriana Wawrzyniak – główny fizyk akceleratorowy w Solaris. Kolejnymi etapami było zsynchronizowanie magnesu impulsowego z momentem wstrzykiwania wiązki w taki sposób, aby efektywnie wprowadzał on elektrony na poprawną orbitę oraz dopasowanie parametrów wnęki rezonansowej by umożliwić ich akumulację w pierścieniu synchrotronu – uzupełnia uczona. Zanim wiązka elektronów zacznie emitować światło o stabilnych parametrach, które będzie można wykorzystać do badań na liniach eksperymentalnych, przed naukowcami z Solaris jeszcze wiele godzin pracy i testów. Zależy nam bowiem, aby światło pierwszego polskiego synchrotronu było jak najlepszej jakości i miało jak najlepsze parametry. Synchrotron SOLARIS - to największa multidyscyplinarna infrastruktura badawcza w tej części Europy, pierwsza w Polsce. Projekt realizowany jest przez Narodowe Centrum Promieniowania Synchrotronowego SOLARIS przy Uniwersytecie Jagiellońskim w imieniu polskiego środowiska naukowego. Synchrotron SOLARIS będzie najnowocześniejszym urządzeniem tego typu, generującym promieniowanie elektromagnetyczne (od podczerwieni do promieniowania rentgenowskiego), którego unikalne właściwości pozwalają zajrzeć w głąb materii i dokonać precyzyjnych analiz. SOLARIS jest wyjątkową i bardzo efektywną inwestycją w infrastrukturę badawczą, gdyż umożliwia równoczesne prowadzenie badań kilkunastu grupom przez 24 godziny na dobę. « powrót do artykułu
  4. Księżne Kate i Diana odgrywają tę samą rolę, co ich odpowiedniczki sprzed wieków. Profesor Helen Watanabe-O'Kelly z Wydziału Języków Współczesnych i Średniowiecznych Uniwersytetu Oksfordzkiego zauważa, że role Kate Middleton i Diany Spencer są niezwykle podobne do ról małżonek monarchów z XVI-XVIII wieku. Profesor Watanabe-O'Kelly prowadzi duży międzynarodowy projekt badawczy „Małżeństwo kultury: królowe małżonki i europejskie tożsamości 1500-1800”. To fascynujące, że księżna Cambridge spełnia obecnie te same zadania, jakie spełniały wszystkie małżonki królów od 1500 roku. Jej rola w ogóle się nie zmieniła, mimo iż księżna pochodzi z klasy średniej i jest Brytyjką - mówi profesor Watanabe-O'Kelly. Podstawową powinnością małżonki króla było i jest urodzenie następcy tronu oraz kolejnego dziecka. Angielskie wyrażenie „heir and a spare” oznacza właśnie następcę oraz dziecko „zapasowe”, które obejmie tron, gdyby pierworodnemu coś się stało. Księżna Kate już wywiązała się z obowiązku urodzenia odpowiedniej liczby dzieci. Kolejnym obowiązkiem małżonek było i jest pojawianie się publicznie w pięknych strojach, ze starannie ułożoną fryzurą, by wyglądem podkreślać zamożność i pozycję społeczną męża. Małżonka ma też obowiązek angażowania się w działania charytatywne. Powinna zajmować się osobami starszymi ubogimi czy dziećmi. Jeszcze innym z obowiązków jest chodzenie do kościoła. Obecnie jednak małżonka nie musi tak bardzo jak jej poprzedniczki podkreślać swojej wiary. Jednym z najważniejszych obowiązków małżonki władcy jest skupianie na sobie emocji poddanych. Stąd właśnie bierze się tak wielkie zainteresowanie Brytyjczyków swoją monarchią. Władca może rządzić tylko wówczas, gdy jest wspierany przez podwładnych, a królewska małżonka ma za zadanie związać emocjonalnie naród z koroną. Wszyscy widzieliśmy, jak trudne chwile przeżywała monarchia brytyjska, gdy wydawało się, że królowa nie podziela żałoby ludu po śmierci Diany. Gdy umiera piękna ukochana księżna, naród pogrąża się w żałobie, nawiązuje się emocjonalna więź między poddanymi a całą rodziną królewską. Podobne sceny jak te, które widzieliśmy po śmierci Diany można było oglądać w 1810 roku gdy zmarła Luiza Pruska czy w 1898 roku po zabójstwie pięknej cesarzowej Elżbiety (Sisi). Najważniejszą różnicą pomiędzy Dianą czy Kate, a ich poprzedniczkami jest fakt, że współczesne małżonki nie pochodzą z domów panujących. Wcześniej było to niezwykle ważne. Jeszcze do II wojny światowej król brał za żonę zagraniczną księżniczkę. Kobiety te odgrywały w swoich nowych ojczyznach olbrzymią rolę, wprowadzając doń elementy innych kultur. Często zabierały ze sobą osobistego kapelana, muzyków, książki, biżuterię, stroje, meble. Przynosiły ze sobą nowe idee, także religijne. W ten sposób zmieniały teren na którym się pojawiały. Wystarczy zobaczyć, jakie wpływ na Brytanię miały Anna Duńska, Henrietta Anna Burbon czy Katarzyna Bragança. Wszystkie były patronkami sztuki - stwierdza profesor Watanabe-O'Kelly. Zdaniem uczonej także małżonka dziecka Kate i Williama, George'a, będzie spełniała te same role, jakie od wieków odgrywają żony królów Wielkiej Brytanii. « powrót do artykułu
  5. Depresję można wykrywać, analizując aktywność związaną z telefonem komórkowym. Psycholodzy z Northwestern University odkryli, że należy spojrzeć na liczbę minut oraz lokalizację korzystania z urządzenia. Im więcej czasu spędza się z komórką, tym wyższe prawdopodobieństwo choroby. Średnia czasu korzystania z telefonu dla osób z depresją wynosiła ok. 68 min, a dla zdrowych jedynie ok. 17 min. Na depresję wskazywało także spędzanie większości czasu w domu i w niewielkiej liczbie miejsc (ustalano to za pomocą danych z GPS-a) oraz mniej regularny plan dnia, np. zmienne czasy wychodzenia do pracy. Jak wynika z artykułu opublikowanego na łamach Journal of Medical Internet Research, bazując na danych z telefonu, naukowcy byli w stanie zidentyfikować osoby z objawami depresji aż z 87-proc. trafnością. [...] W ten sposób, nie zadając żadnych pytań, możemy stwierdzić występowanie i nasilenie objawów. Dysponujemy teraz obiektywną miarę zachowania związanego z depresją. Telefon może dostarczać dane dyskretnie, nie angażując użytkownika - wyjaśnia David Mohr. Amerykanie sugerują, że telefoniczną metodę można by wykorzystać do monitorowania grup podwyższonego ryzyka depresji. Pozwoliłoby to na wcześniejszą interwencję. Co ciekawe, wykrywając depresję, bardziej można było polegać na danych z telefonu niż na odpowiedziach na codzienne pytania o samopoczucie (należało je ocenić na skali o 1 do 10). Dr Sohrob Saeb uważa, że powodem mogła być rutyna i odpowiadanie bez namysłu. Dane wskazujące na odwiedzanie niewielu miejsc odzwierciedlają charakterystyczną dla depresji utratę motywacji. Kiedy ludzie cierpią na depresję, mają tendencję do wycofywania się [z życia] i brak im motywacji lub energii, by wychodzić i angażować się w różne czynności - podkreśla Mohr. Mimo że dane z telefonów nie wskazywały na sposób ich wykorzystania, naukowiec podejrzewa, że było to raczej przeglądanie Internetu i gry niż rozmowy z przyjaciółmi. Używając telefonu, ludzie prawdopodobnie unikają myślenia o problemach, bolesnych uczuciach i trudnych relacjach. To widywane w depresji zachowanie unikowe. W ramach studium Saeb analizował lokalizacje GPS i wykorzystanie telefonu przez 28 osób (20 kobiet i 8 mężczyzn w średnim wieku 29 lat). Dane zbierano przez 2 tygodnie. Na początku eksperymentu ochotnicy wypełnili Kwestionariusz Zdrowia Pacjenta 9 (Patient Health Questionnaire 9, PHQ-9). PHQ-9 składa się z 9 pytań (kryteriów depresji według DSM-IV) oraz jednego pytania dodatkowego. Później wyniki testu skorelowano z algorytmami dot. danych GPS i korzystania z telefonu. Okazało się, że połowa grupy nie miała depresji, a połowa objawy o nasileniu od łagodnego po głębokie. W przyszłości chcemy sprawdzić, czy możemy poprawić nastrój, zachęcając ludzi do odwiedzania większej liczby miejsc, wprowadzania bardziej regularnego planu dnia [...] czy ograniczania korzystania z telefonu - podsumowuje Saeb. « powrót do artykułu
  6. Używanie leciwego Windows XP staje się coraz bardziej ryzykowne. Ponad rok temu Microsoft zakończył wsparcie dla tego systemu, a teraz przestaje aktualizować Security Essentials dla Windows XP. Microsoft zdecydował się na dłuższe wsparcie antywirusa, by chronić użytkowników w czasie migracji z Windows XP na nowsze systemy. Wsparcie dla Security Essentials dla Windows XP zakończono wczoraj. Oznacza to, że użytkownicy nie będą otrzymywali ani nowych wersji programu ani nowych sygnatur szkodliwego kodu. Zakończono też wsparcie dla będącego częścią systemu operacyjnego Malicious Software Removal Tool. Decyzja o zaprzestaniu wspierania Security Essential narazi użytkowników Windows XP na dodatkowe niebezpieczeństwo, gdyż program Microsoftu to najpopularniejszy skander antywirusowy. Do Windows XP wciąż należy około 10% rynku, a to oznacza, że system ten jest zainstalowany na setkach milionów urządzeń. Użytkownicy tego OS-u powinni przesiąść się na nowszy system operacyjny, a tam, gdzie jest to niemożliwe należy zainstalować oprogramowanie wirusowe, które jest wspierane przez twórców. « powrót do artykułu
  7. U pacjentów ze schizofrenią wysoki poziom czynnika wzrostu śródbłonka naczyniowego (ang. vascular endothelial growth factor, VEGF) w surowicy krwi koreluje z mniejszymi rozmiarami kory przedczołowej - obszarów mózgu kluczowych dla złożonych procesów myślowych, emocji i zachowania. Wyższe stężenie VEGF koreluje także z wyższym poziomem interleukiny 6 (IL-6) - cytokiny, która jest w stanie pokonać barierę krew-mózg i silnie pobudza stan zapalny. Naukowcy coraz częściej natrafiają na związki stanu zapalnego z różnymi chorobami, w tym ze schizofrenią, a we krwi schizofreników już wcześniej stwierdzano wysokie poziomy IL-6. Jak podkreśla dr Anilkumar Pillai z Georgia Regents University, niewykluczone, że uzyskane wyniki pozwolą odejść od diagnozowania schizofrenii za pomocą kosztownych badań obrazowych i by potwierdzić chorobę, trzeba będzie wykonać zwykły test krwi. Mówimy o cząsteczce znajdującej się we krwi i analizie profilu w laboratorium. Mniejsza kora przedczołowa to jedna z nieprawidłowości stwierdzanych zarówno w ramach badań obrazowych żywych pacjentów, jak i mózgów zmarłych. Identyfikowane wcześniej przez Amerykanów niskie poziomy VEGF w mózgu mogą pomóc w wyjaśnieniu niższego przepływu krwi i mniejszej objętości tkanki. Zmniejszony przepływ krwi prowadzi [bowiem] do obniżonej objętości tkanek mózgu. Mniejsze rozmiary mogą się także wiązać ze stanem zapalnym. Pillai uważa, że wysoki poziom VEGF w surowicy uruchamia zwrotne hamowanie w mózgu. Mózg rozpoznaje, że stężenie krążącego czynnika wzrostu śródbłonka naczyniowego jest duże i decyduje, że sam będzie go wytwarzać mniej. De facto więc wysokie stężenie VEGF we krwi może się przyczyniać do patogenezy schizofrenii. W opisanym studium zespół Pillaia i naukowcy ze Szkoły Psychiatrii Uniwersytetu Nowej Południowej Walii badali 96 schizofreników i 83 zdrowe osoby. Dysponowali skanami mózgu 59 pacjentów i 65 członków grupy kontrolnej. Chorzy zostali zwerbowani przez organizację Neuroscience Research Australia i Szpital im. Alexandra Lyella McEwina. W przyszłości autorzy publikacji z pisma Molecular Biology chcą zwiększyć badaną próbę i sprawdzić, czy korelacja się utrzyma. Celem badań ma być także ustalenie kierunku zależności: czy jako pierwsze występuje wysokie stężenie VEGF we krwi, czy niskie w mózgu. « powrót do artykułu
  8. Na najnowszych zdjęciach Plutona eksperci zauważyli młode góry o wysokości dochodzącej do 3500 metrów. To jedna z najmłodszych powierzchni jaką widzieliśmy w Układzie Słonecznym - mówi Jeff Moore z Ames Research Center. Naukowcy nie wykluczają, że – przynajmniej region w którym występują te góry – jest wciąż aktywny geologicznie. Podobnie zdjęcia Charona ujawniły istnienie zróżnicowanego terenu. Naukowców najbardziej zdziwił brak kraterów. Zauważono też zespół klifów rozciągający się na odległość 1000 kilometrów. To prawdopodobnie dowód na aktywność geologiczną Charona. Widoczny jest również kanion głębokości 7-9 kilometrów. New Horizon przyjrzał się tez innym księżycom Plutona – Niksowi, Hydrze, Styksowi i Kerberosowi. Dzięki sondzie dowiedzieliśmy się, że Hydra ma prawdopodobnie nieregularny kształt, a jego rozmiary wynoszą 43x33 kilometry. « powrót do artykułu
  9. Po obserwacji ponad 20 000 łączących się galaktyk astrofizycy doszli do wniosku, że gdy dochodzi do połączenia się mniej masywnej galaktyki z bardziej masywną, ta bardziej masywna powoduje, że mniej masywna przestaje produkować nowe gwiazdy. Gdy zaś dochodzi do połączenia galaktyk o takich samych masach, obie zaczynają produkować gwiazdy w przyspieszonym tempie. Autor badań, astrofizyk Luke Davies z University of Western Australia, przypomniał przy okazji, że Galaktyka Andromedy zmierza w kierunku Drogi Mlecznej z prędkością około 400 000 km/h. Nie ma co panikować. Te galaktyki nie zderzą się jeszcze przez około 4 miliardy lat. Jednak badanie takich kolizji pozwala nam lepiej zrozumieć jak rosną i ewoluują galaktyki, dodaje uczony. Dotychczas sądzono, że podczas kolizji dwóch galaktyk zawsze dochodzi do znacznego przyspieszenia powstawania gwiazd. Davies odkrył, że to, czy po zderzeniu w galaktyce gwiazdy zaczną powstawać w szybszym tempie lub czy w ogóle zaczną powstawać, zależy od masy galaktyki względem tej, z którą się zderzyła. Gdy zderzają się dwie galaktyki o podobnej masie, w obu wzrasta tempo narodzin gwiazd. Jednak gdy któraś z galaktyk jest znacznie bardziej masywna od drugiej, kolizja również wpływa na tempo powstawania w nich gwiazd, jednak w odmienny sposób. Bardziej masywna galaktyka zaczyna szybciej produkować gwiazdy, podczas gdy w drugiej przestają one powstawać. Może się tak dziać, gdyż bardziej masywna galaktyka zabiera tej drugiej cały gaz albo też dlatego, że uniemożliwia jej nabywanie nowego gazu - mówi Davies. « powrót do artykułu
  10. Naukowcy z Uniwersytetu Missouri zidentyfikowali wpływ cukrzycy typu 2. na naczynia limfatyczne. Główną funkcją układu limfatycznego jest transportowanie limfy [...] do węzłów chłonnych, gdzie aktywowane są odpowiedzi immunologiczne. Dowiedzieliśmy się właśnie, że u pacjentów z cukrzycą typu 2. ściany naczyń są nieprawidłowe i stają się coraz bardziej przepuszczalne [...] - opowiada dr Joshua Scallan. Amerykanin porównuje przepuszczalność zdrowego naczynia limfatycznego do porowatego węża ogrodowego, który jest tak zaprojektowany, by przez drobne otworki wyciekała tylko odrobina wody. Naczynie limfatyczne osoby z cukrzycą typu 2. jest jednak jak wąż ze zbyt dużymi dziurami, przepuszczający zbyt dużo wody. Gdy naczynie jest za bardzo przepuszczalne, chłonka i antygeny nie są transportowane do węzłów chłonnych. Badanie funkcji naczyń limfatycznych jest trudne, bo w odróżnieniu od naczyń krwionośnych są one przezroczyste i niemal niewidoczne, Scallanowi udało się jednak opracować metodę pomiaru ich przepuszczalności. Dzięki temu mógł stwierdzić, że u cukrzyków produkują one o wiele mniej tlenku azotu. Przy cukrzycy typu 2. komórki naczyń limfatycznych nie wytwarzają wystarczającej ilości tlenku azotu, koniecznego do podtrzymania integralności śródbłonka, który warunkuje ich prawidłową funkcję. Odkryliśmy, że podając do naczyń L-argininę, aminokwas występujący w mięsie, m.in. drobiu, czy nabiale, byliśmy w stanie nasilić produkcję tlenku azotu i sprawić, że naczynia na powrót działały jak bariera - podsumowuje Scallan. Wyniki już teraz są zachęcające i zespół ma nadzieję, że kiedyś uda się je przełożyć na nowe metody terapii. « powrót do artykułu
  11. W PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences) ukazał się artykuł, którego autorzy twierdzą, że jeśli ludzkość nie spowolni eksploatacji ziemskiej roślinności utrzymanie obecnej cywilizacji stanie się niemożliwe. Ziemię możemy porównać do akumulatora, który ładował się powoli przez miliardy lat. Energia Słońca jest przechowywana w paliwach kopalnych i roślinach, jednak ludzkość zużywa ją znacznie szybciej niż się ona uzupełnia - mówi główny autor badań, profesor John Schramski z Wydziału Inżynierii University of Georgia. Naukowcy przeprowadzili swoje obliczenia bazując na zasadach termodynamiki, opisującej związek pomiędzy ciepłem a energią mechaniczną. Obliczyli, że przed 2000 lat na Ziemi w żyjącej biomasie znajdowało się bilion ton węgla. To energia przechowywana w formie chemicznej w roślinach. Od tamtej pory ludzkość zmniejszyła ilość tej energii niemal o połowę, z czego ponad 10% biomasy zostało zniszczonych w samym tylko ubiegłym wieku. Biomasy ubywa m.in. z powodu rozrastających się miast i pól uprawnych. Jeśli nie odwrócimy tego trendu, możemy dojść do punktu, w którym ten akumulator biomasy zostanie tak bardzo wyczerpany, iż Ziemia nie będzie w stanie nas utrzymać - mówi Schramski. Uczony wraz z profesorem Davidem Gattie z University of Georgia oraz Jamesem H. Brownem z University of New Mexico wykazali, że większość utraty biomasy spowodowana jest wylesianiem. Lasy zaś wycinane są po to, by zrobić miejsce na pola uprawne. Im więcej biomasy niszczymy, tym mniej energii przechowuje Ziemia. W miarę jak planeta staje się coraz mniej zdolna do podtrzymania życia, a byt coraz większej liczby ludzi zależy od coraz mniejszych dostępnych zasobów energii, ich standard życia i możliwość przeżycia stają się coraz bardziej podatne na zakłócenia, takie jak susze, epidemie czy niepokoje społeczne - zauważa Schramski. Naukowcy twierdzą, że jeśli nadal będziemy postępowali tak, jak obecnie, to w momencie, gdy ilość biomasy spadnie poniżej krytycznej granicy ludzkość – nawet jeśli nie wyginie – zostanie zdziesiątkowana i zmuszona do powrotu do cywilizacji łowców zbieraczy lub prostej cywilizacji rolniczej. Nie jestem zagorzałym obrońcą środowiska, jestem naukowcem zajmującym się termodynamiką. To są prawa niepodważalne i nieodwracalne. Mamy ograniczone zasoby energii zamknięte w biomasie, gdy je wyczerpiemy nie będziemy mieli niczego, co mogłoby je zastąpić - zapewnia uczony. Naukowiec ma nadzieję, że jeśli ludzkość uzna, jak wielkie znaczenie ma biomasa, przestanie ją niszczyć i w coraz większym stopniu będzie korzystała z odnawialnych źródeł energii, uda się spowolnić obecny niekorzystny trend. Jestem realistą. Wielokrotnie sprawdzałem nasze obliczenia, szukając jakiegoś błędu, ale żadnego nie znalazłem - dodaje Schramski. « powrót do artykułu
  12. Biblioteka Bodlejańska udostępniła w Sieci część swoich niezwykłych zbiorów. Teraz każdy może korzystać z dzieł przechowywanych w tej wyjątkowej instytucji. Biblioteka Bodlejańska to jedna z najstarszych europejskich bibliotek. Została założona w 1602 roku i jest główną biblioteką Uniwersytetu w Oksfordzie. W jej zbiorach znajduje się 7 milionów przedmiotów, a na terenie Zjednoczonego Królestwa większa od niej jest jedynie British Library. W Bibliotece Bodlejańskiej znajdziemy m.in. wszystkie książki wydane na terenie Wielkiej Brytanii od roku 1610. Instytucja składa się z Bibliotek: Japońskiej, Prawniczej, Hooke'a (biblioteka popularnonaukowa), Instytutu Indyjskiego, Instytutu Orientalistyki, Filozoficznej, Naukowej Radcliffe'a, Wspólnoty Narodów i Studiów Arykańskich oraz Vere Harmsworth (historii USA). Teraz internauci mogą online korzystać z manuskryptów, oglądać satyryczne rysunki komentujące wojny napoleońskie i karierę samego cesarza Francuzów, zapoznać się z XVIII- i XIX-wiecznymi grami planszowymi oraz materiałami edukacyjnymi i rozrywkowymi dla dzieci, zobaczyć jak przed trzema wiekami wyglądały pokazy magików czy przedmioty używane w cyrkach, obejrzeć XVII-wieczne mapy miejscowości Laxton, podziwiać obrazy z XIX-wiecznej Kalkuty i sceny z życia dworskiego oraz religijnego Birmy w XVIII i XIX wieku. W udostępnionych zbiorach znajdziemy spisaną przez Cobetta historię parlamentu Anglii, zapiski Artura Evansa odkrywcy pałacu w Knossos, komplet zapisków z egipskich wypraw Champolliona – twórcy egiptologii – i jego ucznia Roselliniego, prawdziwą gratkę jest też Gough Map, pochodząca z połowy XIV wieku najstarsza znana mapa dróg w Wielkiej Brytanii. Biblioteka Bodlejańska udostępniła też plakaty wyborcze Partii Konserwatywnej z lat 1909-2007, greckie manuskrypty w tym pochodzące z IX wieku kopie dzieł Platona i Euklidesa, dzieła entomologów, zoologów i paleontologów, drukowane księgi z XV-XVIII wieku oraz SJC MS17 czyli pochodzące z początków XII wieku anonimowe dzieło zawierające teksty dotyczące matematyki, astronomii, czasu, kalendarza, alfabetu, medycyny i przyrody, uznawane za jeden z najważniejszych wczesnych angielskich manuskryptów naukowych. « powrót do artykułu
  13. W ścianie sfosylizowanego kokonu pijawki z Antarktydy odkryto plemniki sprzed ok. 50 mln lat. Mają one 30 mln lat więcej niż poprzedni rekordzista w kategorii "najstarszych plemników na świecie". Jak wyjaśnia dr Steve McLoughlin ze Szwedzkiego Muzeum Historii Naturalnej, porównania wykazały, że w największym stopniu przypominają one gamety współczesnych pijawek raczych. Co ciekawe, dzisiejsze Branchiobdellida występują wyłącznie na półkuli północnej. Jeśli nasza identyfikacja jest poprawna, oznacza to, że w eocenie ta grupa zwierząt miała o wiele większy zasięg geograficzny niż dziś. Po zbadaniu kokonu skaningowym mikroskopem elektronowym naukowcy zauważyli w jego ścianie liczne plemniki. Są one niewielkie - mają ok. 60 µm długości i 500-600 nanometrów średnicy (średnica w części z wicią jest mniejsza). Niektóre są połamane na mniejsze fragmenty. Generalnie można w nich wyróżnić główki z akrosomami, środkową grudkowatą część i wić. Autorzy publikacji z pisma Biology Letters podkreślają, że krótko żyjące, nietrwałe plemniki są rzadkie w zapisie kopalnym. Choć komentatorzy zazwyczaj doceniają wagę odkrycia, niektórzy wspominają, że by potwierdzić, że to naprawdę plemniki, trzeba przeprowadzić badania mikrotomograficzno-synchrotronowe. To mogą być odciski komórek, a nie same komórki - podkreśla prof. Mike Archer z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii. McLoughlin sądzi, że plemniki wpadły w pułapkę twardniejącego kokonu. Jak tłumaczy pracujący obecnie w Szwecji Australijczyk, dżdżownice, pijawki i spokrewnione organizmy tworzą kokony na jaja, które w początkowej fazie mają żelatynowatą konsystencję. Utwardzenie ścian kokonu może zająć parę godzin, a nawet dni [co sprawia, że jak w bursztynie zachowują się w nich różne istoty]. Co istotne, skamieniały kokon jest naprawdę wytrzymały. Przetrwa nawet zanurzenie w najsilniejszych wykorzystywanych w laboratorium kwasach. Naukowiec ma nadzieję, że ustalenia jego zespołu zachęcą innych do bliższego przyjrzenia się fosyliom. Niewykluczone, że okaże się wtedy, że prehistoryczne plemniki nie są wcale aż taką rzadkością. Mamy w kolekcji sfosylizowane kokony z kilku innych części świata, w tym Australii i Szwecji. Będziemy je badać, by stwierdzić, czy nie zawierają plemników i mikroorganizmów. « powrót do artykułu
  14. Z analiz przeprowadzonych przez naukowców ze Stony Brook University wynika, że ludzka dłoń może być bardzie prymitywna od szympansiej. Jak twierdzą Sergio Almecija, Jeroen Smaers i William Jungers, autorzy publikacji z pisma Nature, proporcje ludzkiej dłoni nie różnią się za bardzo od proporcji ostatniego wspólnego przodka ludzi i szympansów. To wskazuje, że nasza dłoń to struktura w dużej mierze prymitywna, a nie powstała w wyniku presji ewolucyjnych związanych z wytwarzaniem narzędzi. Amerykanie przypominają, że w dłoni Homo sapiens kciuk jest długi w stosunku do reszty palców. Choć to jedna z najbardziej unikatowych ludzkich cech, której często przypisuje się sukces odniesiony przez nasz gatunek, istnieją różne teorie nt. ewolucji dłoni. By zrozumieć etapy ewolucji dłoni, zespół ze Stony Brook mierzył proporcje dłoni ludzi, współczesnych małp, a także wymarłych przodków z podrodziny Homininae, m.in. Ardipithecus ramidus i Australopithecus sediba. Naukowcy zauważyli niedawne zmiany konwergencyjne w zakresie wydłużania palców u szympansów i orangutanów. Dla odmiany u goryli czy ludzi nastąpiły stosunkowo nieduże zmiany. Oznacza to, że ludzki i typowy dla australopiteków duży stosunek długości kciuka do reszty palców nie zmienił się za bardzo od czasów ostatniego wspólnego przodka, a cecha ta została nabyta konwergencyjnie przez człowieka i inne zręczne małpy właściwe (antropoidy). « powrót do artykułu
  15. Po 21 godzinach oczekiwania NASA odebrała serię sygnałów od sondy New Horizon. Ich nadejście zwiastowało udaną zasadniczą część misji. Przelot obok Plutona to zwieńczenie złotego wieku misji planetarnych. Rozpoczęła się nowa era eksploracji Układu Słonecznego. W nadchodzących latach NASA odkryje tajemnice Marsa, Jowisza, Europy oraz światów wokół innych gwiazd - powiedział John Grunsfeld, szef Dyrektoriatu Misji Naukowych NASA. Pluton to pierwszy obiekt z Pasa Kuipera, który odwiedza ziemska misja. Przelot New Horizon to zakończenie pierwszej ery rekonesansu planetarnego, która trwała pół wieku i pozostanie tym, co przekażemy przyszłym pokoleniom - stwierdził główny naukowiec misji New Horizon, Alan Stern z Southwest Research Institute. Sonda zbierze tyle danych, że samo ich przesłanie na Ziemię potrwa 16 miesięcy. Tymczasem zapraszamy do oglądania zdjęć Plutona i Charona wykonanych przez New Horizon. « powrót do artykułu
  16. Na University of Wisconsin-Madison powstało urządzenie w skali nano, które emituje światło równie mocne co obiekt 10 000 razy większy. Profesor Zongfu Yu i jego współpracownicy udowodnili tym samym, że możliwe jest takie manipulowanie pojedynczym nanorezonatorem, by otrzymać bardzo silne odbicie. Wspomniany nanorezonator ma niezwykle duże możliwości absorpcji i emisji energii świetlnej. Spowodowanie, by obiekt wyglądał na 10 000 razy większy niż jest w rzeczywistości otwiera przed nami nowe możliwości w dziedzinie technologii wykorzystujących światło - mówi Yu. Osiągnięcie tak niezwykłego wyniku było możliwe dzięki stworzeniu materiału, w którym długość fali światła jest znacznie większa niż w próżni, dzięki czemu znacznie mocniej rezonuje. Urządzenie skupia światło na powierzchni mniejszej niż długość jego fali, a następnie rozprasza je na bardzo dużej przestrzeni. Dzięki temu w przyszłości mogą powstać urządzenie do obrazowania miniaturowych struktur, które zostaną znakomicie powiększone i będzie można im się dobrze przyjrzeć. « powrót do artykułu
  17. W Boeslunde na Zelandii znaleziono prawie 2 tys. złotych spiral z epoki brązu. Archeolodzy z Muzeum Zachodniej Zelandii i Narodowego Muzeum Danii przyznają, że nigdy się z czymś takim nie spotkali i nie mają pojęcia, do czego wykorzystywano te artefakty. Fragmenty spiral mają do 3 cm długości. Jak wyjaśnia Flemming Kaul, sprężynki wykonano ok. 700-900 r. p.n.e. z bardzo cienkiego, spłaszczonego drutu. Może spiralki były mocowane do sznurka i tworzyły coś w rodzaju frędzli na nakryciu głowy czy parasolu. Niewykluczone też, że wplatano je we włosy lub wyszywano nimi ubrania - opowiada Kaul, dodając, że jego zdaniem, sprężyny stanowiły część szaty bądź nakrycia głowy władcy będącego jednocześnie kapłanem. Autorami znaleziska są Kaul i Kirsten Christensen, kurator z Muzeum Zelandii Zachodniej. Parę lat temu dwóch archeologów-amatorów znalazło tu 4 złote artefakty (bransolety). By sprawdzić, czy jest ich więcej, rozpoczęto profesjonalne wykopaliska. Na początku specjaliści z Muzeum Zelandii Zachodniej znaleźli parę spiral. Gdy jedną zawieziono do oceny jubilerowi, okazało się, że jest złota, a nie mosiężna. Gdy do akcji włączyli się również archeolodzy z Narodowego Muzeum Danii, natrafiono na o wiele większą liczbę spiral. Razem ważyły one 200-300 g. Odkryto również dwie pozłacane fibule, które umożliwiły dokładniejsze datowanie. Złote spirale wykopano z terenu o powierzchni paru metrów kwadratowych. Można było wyodrębnić dwa ich skupiska. W jednym leżały w rzędach lub małych 3-4-elementowych wiązkach, a w drugim tworzyły stos. Spirale były ułożone w dużą kupkę, a pod spodem znajdowały się płatki czegoś przypominającego dziegieć [brzozowy], który prawdopodobnie stanowił część drewnianego puzderka z wieczkiem z kory. Ponieważ z jednej jego strony widnieje odcisk drewna, a z drugiej skóry, możliwe, że za jego pomocą przytwierdzono skórzaną wyściółkę do dna. Archeolodzy nie są zaskoczeni, że do odkrycia doszło właśnie tutaj, bo uznają Boeslunde za zagłębie jednych z największych złotych znalezisk z epoki brązu w Europie Północnej. Na dowód Christensen przytacza dane. Poza 4 bransoletami, które zainspirowały wykopaliska, w tym samym rejonie, w Borgbjerg Banke, znaleziono 6 innych dużych bransolet. Poza tym w XIX w. rolnicy odkryli tu sześć złotych naczyń. Łącznie bransolety ważyły 3,5 kg, a misy i dzbany ponad kilogram. Wszystko więc wskazuje, że miejsce miało specjalne znaczenie dla ludzi z epoki brązu, którzy zdecydowali się tu zostawić parę kilogramów złota (prawdopodobnie odprawiając rytuały ku czci sił wyższych). Może władca-kapłan nosił na przegubie bransoletę, a na pelerynie i nakryciu głowy złote spirale. W czasie rytuałów odprawianych ku czci słońca ozdoby same lśniły jak słońce. Słońce to jeden z najświętszych symboli epoki brązu [...]. Złoto je uosabiało: miało ten sam kolor, lśniło, było też niezniszczalne, wieczne i nieśmiertelne. Prehistoryczne społeczeństwa darowały skarby kapłana słońcu lub na okres między ceremoniami chowały je w drewnianej skrzyneczce - sugeruje Kaul. Archeolodzy chcą dalej badać stanowisko w Boeslunde za pomocą wykrywaczy metali. « powrót do artykułu
  18. Naukowcy z CERN-u poinformowali o odkryciu nowej klasy cząstek – pentakwarków. Odkrycia dokonano w ramach eksperymentu LHCb w Wielkim Zderzaczu Hadronów. Pentakwarki to nie są po prostu jakieś tam nowe cząstki. To sposób łączenia kwarków, podstawowych cegiełek materii, we wzorce, jakich nie zauważono w czasie całych 50-letnich badaniach nad tymi cząstkami. Badanie ich właściwości może pomóc nam w zrozumieniu materii, protonów i neutronów, z których jesteśmy stworzeni - mówi Guy Wilkinson, rzecznik prasowy LHCb. W 1964 roku fizyk Murray Gell-Mann stwierdził, że bariony, którymi są np. protony i neutrony, składają się z trzech obiektów, które nazwał kwarkami, a inne cząstki, mezony, składają się z pary kwark-antykwark. Za to odkrycie otrzymał w 1969 roku Nagrodę Nobla z fizyki. Zaproponowany przez Gella-Manna model dopuszcza też istnienie innych połączeń kwarków, jak np. pentakwarki złożone z czterech kwarków i antykwarka. Naukowcy przez lata szukali pentakwarków, ale ich prace nie dały jednoznacznych wyników. Teraz fizycy z LHCb stwierdzili istnienie pentakwarków. Ich następnym celem jest zbadanie, w jaki sposób kwarki i antykwark łączą się ze sobą w pentakwarku. Bardziej szczegółowe informacje o odkryciu opublikowano na stronie eksperymentu LHCb. « powrót do artykułu
  19. Zespół chemików z Rice University poinformował o zsyntetyzowaniu molekuły zwanej z angielska shishijimicin A. To potencjalnie bardzo silny lek przeciwnowotworowy. Molekułę tę odkryto ponad 10 lat temu u rzadkiego gatunku żachw z gatunku Didemnum proliferum. Wówczas to podczas testów laboratoryjnych stwierdzono, że wspomniana molekuła jest dla komórek nowotworowych 1000-krotnie bardziej toksyczna niż przeciwrakowy taxol (paclitaxel). Niestety uzyskana ilość shishijimicin A była zbyt mała, by przeprowadzić szerzej zakrojone testy. Teraz molekuła została zsyntetyzowana przez uczonych pracujących pod kierunkiem K. C. Nicolaou, światowej sławy chemika specjalizującego się w syntezie naturalnych molekuł. Sam uczony wiąże z nową molekułą spore nadzieje. Jest ona tak potężna, że być może wystarczy wprowadzić do komórki jedną lub dwie molekuły, by komórka obumarła. Zsyntetyzowanie shishijimicin A zajęło Nicolaou zaledwie dwa lata. Tak szybki proces był możliwy dzięki temu, że uczony oparł się na swoich własnych pracach z lat 90., kiedy to syntetyzował kalicheamycynę. To, co wówczas zsyntetyzowaliśmy było zbyt toksyczne, by tego używać, ale dzięki naszym pracom doszło do ożywienia całego obszaru badań i teraz możliwe jest precyzyjne branie na celownik poszczególnych komórek. Gdyby nie nasze prace sprzed lat to obecnie syntetyzowanie nowej molekuły zajęłoby nam znacznie więcej czasu - mówi Nicolaou. Uczony mówi, że jego kolejnym krokiem w badaniach nad shishimijicin A będzie uproszczenie metody syntezy oraz taka zmiana molekuły, by można było ją doczepić do przeciwciał i wraz z nimi dostarczyć do komórek nowotworowych. Później uczony i jego grupa będą musieli zainteresować swoimi pracami firmy farmaceutyczne i wspólnie opracować lek, który być może trafi do badań klinicznych. Molekuła, nad którą pracuje Nicolaou jest tak silna, że do fazy klinicznej badań wystarczy zaledwie kilkaset miligramów. Mam nadzieję, że dzięki naszej molekule powstanie efektywny lek przeciwnowotworowy, mówi uczony, dodając, że obecnie firmy farmaceutyczne prowadzą badania nad setkami molekuł potencjalnie zwalczającymi różne rodzaje nowotworów. « powrót do artykułu
  20. W czasie zalotów samce Latrodectus hesperus niszczą duże partie pajęczyny samicy i owijają je swoimi nićmi. Wg kanadyjskich naukowców, zmniejszając atrakcyjność sieci samicy, zachowanie to ma odstraszyć potencjalnych rywali. Co ciekawe, samica nie wydaje się przejmować zniszczeniami. Jak tłumaczą biolodzy z Uniwersytetu Simona Frasera, czarne wdowy tworzą splątane sieci i wykorzystują je do komunikacji za pośrednictwem drgań oraz feromonów. Produkowane przez samice feromony jedwabiu są jak zapachowe reklamy. Jedno "zaciągnięcie się" feromonem może zapewnić samcowi informacje o wieku samicy, historii spółkowania, a nawet poziomie odczuwanego przez nią głodu. [...] Zmniejszanie pajęczyny to fascynujące zachowanie, które pozwala samcowi zaburzać wiadomość samicy - wyjaśnia Catherine Scott. Naukowcy podkreślają, że konkurencja o samicę jest naprawdę duża. Jednej nocy jej sieć może odwiedzić nawet 40 zalotników. Nic więc dziwnego, że w takich okolicznościach samce wyewoluowały strategie odstraszania rywali, takie jak pilnowanie wybranki serca czy stosowanie zatyczek pokopulacyjnych. Kolejnym sposobem okazuje się niszczenie pajęczyny i zmniejszanie w ten sposób atrakcyjności samicy. Kanadyjczycy pozwolili, by na przestrzeni tygodnia samice L. hesperus wykonały w terrariach sieci. Później zabrali je na Wyspę Vancouver, gdzie pająki naturalnie występują. Samice usunięto i sprawdzano, ile dzikich samców przybędzie do 3 rodzajów pajęczyn: 1) nietkniętych, 2) takich, gdzie samiec usunął i owinął ok. połowy sieci i 3) pajęczyn obciętych nożyczkami. W ten sposób biolodzy chcieli sprawdzić, czy tym, co sprawia, że sieć jest mniej atrakcyjna, jest samo jej zniszczenie, czy działa również okręcanie jedwabiem samca. Okazało się, że sieci samic były bardzo atrakcyjne. Niektóre z nietkniętych pajęczyn zwabiły w ciągu 6 pierwszych godzin ponad 10 samców. Ponieważ sieci uszkodzone przez samce przyciągały o 2/3 mniej zalotników, a pajęczyny pocięte przez badaczy tyle samo, co całe pajęczyny, sugeruje to, że nie chodzi wyłącznie o zmniejszenie powierzchni pajęczyny. Skoro to coś więcej, to co? Jedna z możliwości jest taka, że feromon samicy jest bardziej skoncentrowany w pewnych rejonach pajęczyny i owijając je jedwabiem, samce hamują uwalnianie substancji zapachowych. Samce mogą także dodawać własne feromony, które działają na rywali jak repelenty. Podczas eksperymentów nie natrafiliśmy na samczy feromon, ale to zdecydowanie kwestia, którą chcemy dalej badać - opowiada Scott. Kanadyjczycy sądzą, że samica nie protestuje przeciwko niszczeniu sieci, bo sama na tym korzysta. By zapłodnić wszystkie jaja, wystarczy bowiem jedna kopulacja, a nietknięta pajęczyna wysyłałaby w świat komunikat niepotrzebnie reklamujący jej atrakcyjność. « powrót do artykułu
  21. NSA udostępniła w repozytorium GitHub jedno ze swoich narzędzi zabezpieczających dla Linuksa. Zadaniem SIMP (Systems Integrity Management Platform) jest upewnienie się, że systemy sieciowe spełniają określone przez NSA wymogi bezpieczeństwa. Agencja wyjaśnia, że udostępniła SIMP, gdyż wiele agend rządu USA próbowało tworzyć własne, podobne narzędzia by spełnić wymogi bezpieczeństwa. „Udostępniamy SIMP po to, by uniknąć niepotrzebnego dublowania wysiłków oraz by promować współpracę. Każdy urząd z osobna nie musi wynajdować koła na nowo” - czytamy w oświadczeniu NSA. Obecnie SIMP współpracuje z Red Hat Enterprise Linux w wersjach 6.6 i 7.1 oraz CentOS w wersjach 6.6 i 7.1-1503-01. Udostępniając niektóre swoje technologie NSA chce poprawić swój wizerunek zepsuty ujawnieniem informacji o masowej inwigilacji prowadzonej przez Agencję. Dotychczas udostępniono już technologie z zakresu sieci komputerowych, optyki, bezpieczeństwa oraz mikroelektroniki. Działania takie odbywają się w ramach Technology Transfer Program. NSA już wcześniej brała udział w zabezpieczaniu Linuksa. To właśnie eksperci NSA stworzyli SELinuksa, który jest obecnie obsługiwany przez wiele dystrybucji. « powrót do artykułu
  22. Analiza patogenów żyjących w nosogardzieli sugeruje, że ich kształt zmieniał się z czasem, przechodząc od cylindrycznych laseczek (bacilli) do kulistych ziarniaków (cocci). Zespół prof. Frédérika Veyriera z INRS (Institut national de la recherche scientifique) zademonstrował, że zmiana mogła nastąpić, by ułatwić bakteriom wymykanie się układowi odpornościowemu gospodarza. Jak podkreślają autorzy raportu z pisma PLoS Genetics, świetnie przystosowane do nisz ekologicznych przewodów nosowych dwoinki zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych (Neisseria meningitidis) i Moraxella catarrhalis wywołują niekiedy poważne infekcje (zakażenia układu oddechowego to trzecia najczęstsza przyczyna zgonów na świecie). Analizy genetyczne przodków tych bakterii wykazały, że kluczowy jest gen yacF. Jego delecja pozwoliła bowiem na ewolucję kształtu. Meningokoki i M. catarrhalis, które występują dziś u ludzi, są kuliste i nie mają yacF. Przejście od laseczek do sfer umożliwiło transformację peptydoglikanu, czyli rozpoznawanego przez układ odpornościowy gospodarza składnika ściany komórkowej bakterii (nastąpił wzrost zawartości pentapeptydów). Posługując się porównaniami genetycznymi, naukowcy skorelowali pojawienie się nowego kształtu (ziarniaka) z delecją z genomu przodka N. meningitidis tylko jednego genu, wspomnianego yacF. Rekonstrukcja delecji u bakterii wyposażonych w pierwotną wersję locus, którą połączono z analizą struktury peptydoglikanu (PG), sugerowała, że gen ten koordynuje przejście od wydłużania do podziału komórki. Razem z yacF utracony został aparat elongacyjny, co doprowadziło do zmiany budowy PG. Tę samą ewolucję zaobserwowano również u M. catarrhalis. Dobór takiej cechy mógł być podyktowany kilkoma względami, m.in. potrzebą zmniejszenia powierzchni komórki przy zachowaniu pojemności czy polepszenia zdolności przywierania do komórek docelowych. Przez długi czas sądziliśmy, że kształt bakterii to stała cecha. Wykorzystujemy ją nawet do klasyfikacji tych organizmów. Pewną tajemnicą pozostaje, jak różne gatunki regulują swój kształt. Nasze badanie pokazuje, że na morfologię ma wpływ środowisko, w jakim bakteria ewoluuje. To ekscytujące wyniki, bo byliśmy w stanie zidentyfikować tę samą zmianę u 2 różnych gatunków. Możliwe, że to kluczowy aspekt ich przystosowania do ludzkiej nosogardzieli. Wiedza nt. patogenów zmieniających kształt z pokolenia na pokolenie może prowadzić do lepszych sposobów zapobiegania i leczenia chorób. « powrót do artykułu
  23. Dzisiaj krótko przed godziną 14 sonda New Horizon zbliży się do Plutona na najmniejszą odległość, jaka kiedykolwiek dzieliła tę planetę karłowatą od pojazdu wykonanego ludzką ręką. Sonda najpierw przyjrzy się Plutonowi, a następnie zbada Pas Kuipera. To pierwsza tego typu misja w historii ludzkości. New Horizon wystartowała 19 stycznia 2006 roku, a w lutym 2007 skorzystała z asysty grawitacyjnej Jowisza. Narodowa Akademia Nauk uznała badanie Pasa Kuipera, w tym Plutona, za najważniejszą misję w Układzie Słonecznym. Eksperci chcą zrozumieć, jak Pluton „mieści się” do Układzie Słonecznym, w którym wyróżniamy planety skaliste i gazowe olbrzymy. Pluton należy do trzeciej kategorii, plutoidów. To obiekty, które obiegają Słońce w czasie dłuższym niż 200 lat, mają kształt podobny do kuli, nie są gwiazdą ani księżycem. Przedmiotem zainteresowania naukowców są też księżyce Plutona. Największy z nich to Charon, a dzięki Teleskopowi Hubble'a odkryto też mniejsze – Nix, Hydrę, Styx i Kerberosa. Zbadanie tych obiektów da nam wiedzę na temat ewolucji Układu Słonecznego i jego obrzeży. « powrót do artykułu
  24. Chińska państwowa firma Tsinghua Unigroup chce kupić amerykańskiego Microna. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że Chińczycy zaoferowali 23 miliardy dolarów. Tsinghua to największa w Państwie Środka firma zajmująca się projektowaniem układów scalonych. Cena, jaką oferuje za Microna, oznacza, że Chińczycy chcą zapłacić za jedną akcję o około 20% więcej niż jej obecna wycena giełdowa. Oferta to wyraźny sygnał, że chiński rząd dąży do wzmocnienia miejscowego przemysłu półprzewodnikowego. Micron produkuje bowiem układy DRAM oraz NAND. Firma posiada duże fabryki w Azji, w tym w Singapurze i na Tajwanie. Tsinghua Unigroup jest właścicielem kontrolnego pakietu akcji w chińskim oddziale Hewlett-Packarda. Z kolei Intel ogłosił w ubiegłym roku, że za kwotę 1,5 miliarda USD kupi 20% akcji Tsinghua. « powrót do artykułu
  25. W sprzedaży pojawiła się seria wosków do wąsów, które mają sprawić, że Johnnie Walker będzie smakować (jeszcze) lepiej. Linia The Johnnie Walker Boldest Wax składa się z 3 zapachów: Piperine Pepper, Citrus Essence i Ginger Root. Dziesięciomililitrowy słoiczek ręcznie mieszanego naturalnego wosku kosztuje 7,99 GBP (12 dolarów ); serię można kupić taniej, bo za 20 GBP. Seria ma być odpowiedzią na modę na wąsy. Wosk cytrusowy zdecydowanie wzmacnia smak whisky z piwem imbirowym (Johnnie Ginger), zaś jak twierdzi Rich Woods, który doradzał w kwestii łączenia woni, wosk piperynowy delikatniej wydobywa bardziej wyrafinowane aromaty owocowo-karmelowe alkoholu. Korzeń imbiru to ponoć produkt dla amatorów ognistych wrażeń. Prace nad stworzeniem kieszonkowej kolekcji trwały pół roku. Zestaw można kupić wyłącznie w jednym miejscu: salonie fryzjerskim Huckle The Barber we wschodnim Londynie. John Walker sam był dumnym posiadaczem brody, jesteśmy [więc] pewni, że pomysł wąchania wosku, który wzmacnia smak whisky, przypadłby mu do gustu - podsumowuje przedstawiciel producenta alkoholu Oscar Ocaña. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...