Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Kuan Hon, ekspert ds. ochrony danych w firmie prawniczej Pinsen Masons ostrzega, że dyrektywa unijna GDPR spowoduje, iż mali operatorzy chmur komputerowych wypadną z rynku. General Data Protection Regulation wchodzi w życie 25 maja 2018 roku. Zdaniem Kuan Hon spełnieniu jej wymagań podołają tylko najwięksi - Microsoft, Google czy Amazon. GDPR czyni rozróżnienie pomiędzy instytucjami kontrolującymi dane, a je przetwarzającymi. Odpowiedzialność za dane rośnie w dół całego łańcucha organizacji IT, a wraz z jej wzrostem zwiększają się zadania dotyczące administracji i ochrony, a zatem i związane z tym koszty. Problem w tym, że dyrektywa wchodzi w życie w wyznaczonym terminie niezależnie od obowiązujących wówczas umów. Zatem np. niewielcy operatorzy chmur będą musieli od 25 maja 2018 roku zaoferować odpowiednie warunki wszystkim klientom, z którymi będą mieli obowiązujące w tym dniu umowy. To będzie wielka zmiana dla wszystkich przetwarzających dane po drodze. Będą musieli dysponować wcześniejszymi zgodami, będą zobowiązani powiadomić swoich klientów o zmianach, upewnić się, że te zasady przestrzegane są gdzie indziej. Możesz mieć, na przykład, umowę z firmą dostarczającą software-as-a-service (SaaS), który musi spełnić pewne wymagania GDPR. Jednak ten SaaS może mieć też własny kontrakt z dostawcą usługi infrastructure-as-a-service (IaaS) czy platform-as-a-service (PaaS), a wszyscy muszą posługiwać się tymi samymi zapisami i oferować podobne warunki, bo tak przewiduje GDPR. Tu nie chodzi po prostu o chmurę, ale o cały łańcuch dostarczania usług - mówi pani Hon. Małemu dostawcy usług trudno będzie wymusić na wszystkich partnerach, by przestrzegali tych samych zasad. Co innego giganci, którzy będą w stanie dopilnować mniejszych partnerów, by ci oferowali odpowiednie warunki. Jeśli jesteś małym dostawcą SaaS trudno ci będzie wynegocjować z Amazonem, Google'm czy Microsoftem, by zaakceptowali warunki, które ty przedstawiłeś swoim klientom. Niektórzy z nich mogą się na to zgodzić, ale będzie to trudne. Dlatego też sądzę, że dyrektywa ta podporządkuje cały biznes gigantom zdolnym do kontrolowania całego łańcucha dostaw - ostrzega Hon. « powrót do artykułu
  2. Po raz pierwszy poklatkowo sfilmowano zachowanie komórek naskórka podczas odrastania odnóża dorosłego osobnika po amputacji. Naukowcy z Instytutu Genomiki Funkcjonalnej w Lyonie sfilmowali regenerację odnóża obunoga Parhyale hawaiensis. P. hawaiensis dobrze nadaje się do obrazowania regeneracji odnóży. [Po pierwsze] proces jest stosunkowo szybki; by odnóża się w pełni zregenerowały, młodemu dorosłemu osobnikowi potrzeba zaledwie tygodnia. [Po drugie] drobne odnóża pozwoliły nam obrazować proces odnowy na całej grubości z niespotykaną komórkową dokładnością - wyjaśnia Michalis Averof. By móc nagrać regenerację, Francuzi oznakowali komórki naskórka fluorescencyjnymi białkami. Dzięki mikroskopowi można było na bieżąco filmować pierwsze dni procesu. Za pomocą tej metody zidentyfikowaliśmy specyficzny ciąg zdarzeń i zachowania komórek [...]. Po zamknięciu rany następował okres uspokojenia, kiedy komórki naskórka wolno migrowały w kierunku rany. W miarę nabierania kształtów przez nowe odnóże komórki intensywnie się dzieliły i przemieszczały. Autorzy publikacji z pisma eLife jako pierwsi wykazali, że nie ma wyspecjalizowanych komórek macierzystych do regeneracji naskórka w nowych odnóżach. Zamiast tego komórki naskórka kikuta dzielą i się zmieniają układ, przyczyniając się do tworzenia nowych odcinków przydatków. Tradycyjnie zachowanie komórek w czasie regeneracji opisywano, bazując na zdjęciach próbek i próbując uzupełnić/odgadnąć brakujące elementy. Powodem były trudności ze śledzeniem komórek u aktywnych dorosłych osobników. Mogąc na bieżąco monitorować ruchy i zachowanie indywidualnych komórek, mamy teraz sposoby na zrozumienie dynamiki komórkowej procesu regeneracji [...] - zaznacza Frederike Alwes, dodając, że po komórkach naskórka teraz zespół planuje zająć się innymi komórkami biorącymi udział w odtwarzaniu odnóży/kończyn. « powrót do artykułu
  3. Ekstrakt z żurawiny zaburza komunikację między bakteriami związanymi z uporczywymi zakażeniami. Wcześniejsze badania wykazały, że żurawina wielkoowocowa (Vaccinium macrocarpon) zawiera proantocyjanidyny (ang. proanthocyanidins, PACs), które ze względu na właściwości antyoksydacyjne, przeciwdrobnoustrojowe i przeciwadhezyjne pomagają zapobiec chorobom. Biorąc to pod uwagę, naukowcy z McMaster University i INRS-Institut Armand-Frappier zastanawiali się, czy mogłaby ona pomóc w terapii rozwijających się zakażeń bakteryjnych. Podczas badań na muszkach owocowych okazało się, że owady karmione wyciągiem z żurawiny żyły dłużej od grupy kontrolnej. Dodatkowo ekstrakt ograniczał nasilenie zakażeń bakteryjnych. Jednym słowem: ekstrakt chronił je przed śmiertelnymi infekcjami. Oznacza to, że żurawina mogłaby stanowić część arsenału wykorzystywanego do walki z infekcjami, minimalizując zależność od antybiotyków - podkreśla prof. Nathalie Tufenkji. PACs żurawiny zaburzają zdolność bakterii [pałeczek ropy błękitnej Pseudomonas aeruginosa] do komunikacji, rozprzestrzeniania się i rozwoju zjadliwości, a więc proces zwany quorum sensing - dodaje prof. Eric Déziel. Chromatografia cieczowa ze spektrometrią mas wykazała, że ekstrakt zmniejszał produkcję cząsteczek sygnałowych pałeczek - laktonów N-acylo homoseryny (AHL). Monitoring ekspresji genów wykazał zaś, że doszło m.in. do inhibicji genów syntaz AHL - LasI/RhlI. Dzięki badaniom kanadyjskiego zespołu wiadomo, że żurawina nie tylko zapobiega nawracającym zakażeniom dróg moczowych, blokując zdolność bakterii do przywierania do ścian komórek; jej proantocyjanidyny pomagają dodatkowo kontrolować zjadliwość i rozprzestrzenianie potencjalnie niebezpiecznych zakażeń. « powrót do artykułu
  4. Lądownik Schiparelli Europejskiej Agencji Kosmicznej, który rozbił się przed kilkoma dniami na Marsie, prawdopodobnie nie ukończył swej misji wskutek błędu w komputerze. Najważniejszym zadaniem, jakie stoi obecnie przed specjalistami z ESA jest dokładne określenie przyczyn awarii. Schiparelli miał bowiem posłużyć do testów europejskich technologii lądowania na Marsie. Technologie te zostaną użyte w 2020 roku podczas kolejnej misji z serii ExoMars, jakie prowadzą wspólnie ESA i rosyjska Roskosmos. Wtedy to na Marsie ma wylądować stacja naukowa i łazik. Nic więc dziwnego, że naukowcy chcą się dowiedzieć, co spowodowało awarię. Obecnie wiadomo, że niemal cały, zaplanowany na 6 minut, manewr lądowania przebiegał prawidłowo. Problemy pojawiły się w 4 minucie i 41 sekundzie. Wtedy to lądownik zbyt wcześnie odrzucił osłonę termiczną i rozwinął spadochron. Następnie uruchomione zostały silniki. W zamierzeniu miały one działać przez 30 sekund i spowolnić lądownik do momentu, gdy znajdzie się kilka metrów nad powierzchnią Czerwonej Planety. Zamiast tego wyłączyły się po około 3 sekundach, gdyż komputer pokładowy lądownika stwierdził, że znajduje się blisko gruntu. Bazując na wstępnych ocenach zdjęć miejsca upadku Schiparellego, które wykonał satelita Mars Reconnaissance Orbiter, specjaliści uważają, że lądownik runął na powierzchnię Marsa z wysokości 2-4 kilometrów i uderzył w nią z prędkością ponad 300 km/h. Andrea Accomazzo, odpowiedzialny w ESA z misje planetarne, powiedział, że prawdopodobną przyczyną awarii był błąd w oprogramowaniu lub problemy ze zbieraniem danych napływających z wielu różnych czujników. Jeśli problemem jest oprogramowanie, to błąd powinien być stosunkowo łatwy do usunięcia. Jeśli jednak problem tkwi w sprzęcie, ESA i Roskosmos mają poważny problem. Accomazzo jest jednak dobrej myśli. Nie sądzę, żeby w tym tkwił problem - powiedział. Eksperci pracujący przy misji ExoMars chcą teraz wykorzystać wirtualne symulacje do odtworzenia błędów, które spowodowały katastrofę. Prowadzący misję mają nadzieję, że nie ulegnie ona kolejnemu opóźnieniu. Już wcześniej przełożono ją z 2018 na rok 2020. Obecnie do przeprowadzenia ExoMars potrzeba dodatkowych 300 milionów euro. ESA ma zamiar poprosić o dodatkowe środki podczas grudniowego spotkania ministrów państw członkowskich UE. Zdaniem dyrektora generalnego ESA, Johanna-Dietricha Wörnera, katastrofa lądownika nie naraża całego programu ExoMars na niepowodzenie. Uważa on, że Agencja ma wystarczająco dużo dobrych argumentów, by przekonać państwa członkowskie o konieczności kontynuowania programu. ESA będzie podkreślała, że druga, ważniejsza część misji - umieszczenie pojazdu Trace Gas Orbiter na orbicie Marsa - przebiegła wzorowo. Mars to wyjątkowo trudny teren dla agencji kosmicznych. W historii eksploracji Marsa ludzkość próbowała kilkanaście razy umieścić na jego powierzchni łaziki czy lądowniki. Związek Radziecki podjął 8 takich prób, wszystkie skończyły się porażką. Europejska Agencja Kosmiczna próbowała dwa razy, w tym raz (Schiparelli) z Rosją, i obie próby były nieudane. Jedyne sukcesy ma na swoim koncie NASA. Na 9 podjętych prób aż 8 było udanych. Obecnie na powierzchni Marsa pracują dwa łaziki NASA - Opportunity i Curiosity. « powrót do artykułu
  5. Zespół z Oregon Health and Science University odkrył, że wrażliwość na ból ulega transferowi między myszami. Amerykanie podkreślają, że pierwotnym celem ich badań było zdobycie informacji na temat objawów odstawienia od kokainy i alkoholu (i u myszy, i u ludzi mogą one być bolesne). Naukowcy zaobserwowali, że inne gryzonie trzymane w tym samym laboratorium, które nie uczestniczyły w studium, stały się wrażliwe na ten sam rodzaj bólu, co zwierzęta przechodzące odwyk. Zaintrygowani, zaplanowali eksperymenty, które miały pokazać, czy ból doświadczany przez jedną grupę zwierząt ma rzeczywiście wpływ na inną. Myszy podzielono na 3 grupy. Jedną poddawano różnym rodzajom bólu. Drugą trzymano w tym samym pomieszczeniu (nie powodowano jednak u niej bólu), a trzecią, także bezbólową, trzymano w innym pomieszczeniu (była to grupa kontrolna). Niektóre zwierzęta z 1. grupy przechodziły ból związany z zespołem odstawienia. Pozostałym w łapę wstrzykiwano drażniące związki. Wrażliwość na ból testowano, zanurzając ogon w ciepłej wodzie, łaskocząc łapy włoskami itp. Autorzy publikacji z pisma Science Advance zaobserwowali, że u myszy trzymanych w tym samym pomieszczeniu, co zwierzęta z bolesnymi objawami odstawienia rozwijał się ten sam poziom wrażliwości. W przypadku gryzoni będących współlokatorami myszy z chemikaliami wstrzykiwanymi w łapę poziom nadwrażliwości stanowił mniej więcej połowę poziomu występującego u cierpiących gryzoni. U myszy kontrolnych w żadnym przypadku nie obserwowano wzrostu wrażliwości. Naukowcy podejrzewali, że w transferze pośredniczą wskazówki zapachowe, dlatego przenieśli siano z klatek cierpiących myszy i wyścielili nim dno klatek zwierząt trzymanych w innym pomieszczeniu. Okazało się, że wywołało to pewien wzrost wrażliwości. Gdy przeprowadzono podobne eksperymenty, podczas których myszy stresowano, ale nie wywoływano bólu, nie zaobserwowano transferu. « powrót do artykułu
  6. Zdaniem naukowców z Rice University warstwy grafenu oddzielone od siebie nanorurkami z azotku boru nadają się do przechowywania wodoru i mogą trafić do samochodów przyszłości. Amerykański Departament Energii opracował standardy dla systemów przechowywania wodoru służącego jako paliwo samochodowe. Uczeni z Rice University sądzą, że opracowany przez nich materiał może spełniać opisane warunki. Naukowcy najpierw wykorzystali modele komputerowe, by zbadać, jak wodór będzie wpływał na grafen, następnie dodali do całości nanorurki z azotku boru tworząc wirtualną trójwymiarową strukturę i badając jej właściwości. Symulacje wypadły pomyślnie. Stworzono też rzeczywiste próbki nowego materiału i okazało się, że nanorurki azotku boru bez problemu łączą się z grafenem. Nanorurki te, ustawione pionowo, oddzielają od siebie warstwy grafenu, tworząc miejsce, w którym można przechowywać atomy wodoru. Głównym problemem jest umieszczenie wodoru w takiej strukturze, utrzymanie go w niej i pozyskiwanie na żądanie. Najnowsze symulacje dynamiki wodoru w takiej strukturze wykazały, że nowy materiał ma dużą powierzchnię (ok. 2547 m2 na gram) i dobrze uwalnia wodór. Dodanie tlenu lub litu pozwala na jeszcze lepsze wiązanie wodoru. Symulowanie różnych rodzajów opisanej struktury dowiodło, że w temperaturze pokojowej i przy standardowym ciśnieniu atmosferycznym nowy materiał może przechować 11,6% swojej wagi w postaci wodoru (pojemność grawimetryczna) oraz 60 gramów tego pierwiastka na litr (pojemność wolumetryczna). To znacznie lepszy wynik niż współcześnie używane technologie. Co ważne, materiał spełnia też zalecenia Departamentu Energii, zgodnie z którymi początkowo systemy tego typu powinny charakteryzować się pojemnością grawimetryczną rzędu 5,5% i pojemnością wolumetryczną wynoszącą 40 g/litr. Docelowo ich pojemność grawimetryczna powinna wynieść 7,5%, a wolumetryczna - 70 g/litr. Naukowcy dowiedzieli się też, że atomy wodoru wiążą się ze strukturą azotku boru i grafenu za pomocą sił van der Waalsa. Gdy jednak całość zostaje wzbogacona o tlen, pojawiają się silniejsze wiązania i powstaje lepsza powierzchnia dla wodoru, który najprawdopodobniej byłby do takiego zbiornika wtłaczany pod ciśnieniem, a uwalniany, gdy ciśnienie zostanie zmniejszone. Na razie naukowcy skupili się wyłącznie na symulacjach komputerowych, gdyż można je było przeprowadzić w ciągu kilku dni. Badania prowadzone z systemami fizycznymi zajęłyby wiele miesięcy. Uczeni podkreślają, że opracowna przez nich struktura powinna być na tyle wytrzymała, że bez problemu spełni zalecenie Departamentu Energii, który chce, by zbiorniki na wodór przetrwały 1500 cykli napełniania/opróżniania. « powrót do artykułu
  7. Szesnastego października w Ocean Park w Hongkongu w wieku 38 lat zmarła Jia Jia - panda, która osiągnęła w niewoli rekordowo sędziwy wiek. Samicę uśpiono, bo w ciągu ostatnich 2 tygodni jej stan zdrowia drastycznie się pogorszył i poruszała się z dużą trudnością. Cierpiała na nadciśnienie, zapalenie stawów i zaćmę. Jia Jia urodziła się w 1978 r. w prowincji Syczuan. W wieku ok. 2 lat uratowano ją w powiecie Qingczuan. Później mieszkała w Parku Narodowym Wolong, a w 1999 r., 2 lata po przekazaniu Hongkongu przez Brytyjczyków, trafiła do Ocean Park. Przez pogarszający się stan zdrowia spożycie pokarmu przez Jia Jia zmniejszyło się z ponad 10 kg do mniej niż 3 kg dziennie. Było z nią tak źle, że by zapobiec dalszemu cierpieniu, weterynarze zgodzili się na eutanazję. W lipcu zeszłego roku uczczono 37. urodziny Jia Jia, która stała się nie tylko najstarszą obecnie żyjącą w niewoli pandą, ale i najstarszą pandą, jaka kiedykolwiek żyła w niewoli. Samica dostała piętrowy tort. Podkreślano wtedy, że 37 lat u niedźwiedzi bambusowych to odpowiednik 111 lat u ludzi. Wg władz Ocean Park, Jia Jia (dosł. doskonałość) rodziła 5-krotnie, wydając na świat 6 młodych. Poprzednią najstarszą pandą była Dudu, która urodziła się w 1962 r. i dożyła wieku 36 lat. Samica spędziła większość życia w Wuhan Zoo w Chengdu. « powrót do artykułu
  8. We wrześniu bieżącego roku niemieccy archeolodzy z Uniwersytetu Johannesa Gutenberga w Moguncji wznowili prace wykopaliskowe w Khirbat al-Minya. Wcześniejsze prace były prowadzone tam w latach 1932-1939 i przerwał je wybuch wojny. W Khirbat al-Minya stał wczesny islamski pałac, który został poważnie uszkodzony w czasie trzęsienia ziemi w 749 roku. Naukowcy chcą się dowiedzieć, jak to miejsce wyglądało oraz czy i jak było używane po trzęsieniu. W czasie trzęsienia pałac wciąż znajdował się w trakcie budowy. Najnowsze odkrycia wskazują, że po tym wydarzeniu utracił swoją funkcję pałacową i był używany przez rzemieślników, kupców oraz rolników uprawiających trzcinę cukrową. Podczas wykopalisk znaleziono niewielki szklany odważnik o średnicy zaledwie 12 milimetrów. Wyryta na nim inskrypcja "Chwała Allahowi" wskazuje, że w IX-X wieku operujący tutaj kupcy muzułmańscy mieli do czynienia ze szczególnie cennymi towarami. Innym ważnym odkryciem jest odsłonięcie urządzeń do przetwarzania trzciny cukrowej. To dzięki tej roślinie na początku średniowiecza Ziemia Święta przeżywała rozkwit ekonomiczny. Jednak jej uprawa doprowadziła z czasem do pustynnienia olbrzymich terenów. Archeolodzy z Moguncji odkryli wiele warstw systemu grzewczego wykorzystywanego podczas produkcji melasy. Dzięki temu dowiemy się, w jaki sposób ją pozyskiwano. Prace wykopaliskowe przeprowadzono również pod fundamentami pałacu. Okazało się, że już w epoce po upadku Cesarstwa Rzymskiego w okolicy doszło do co najmniej dwóch katastrof naturalnych spowodowanych gwałtownymi zjawiskami atmosferycznymi. Miały miejsce wielkie osunięcia gleby i skał, pod którymi zostały pogrzebane ślady preislamskiego osadnictwa. Teraz więc naukowcy badają osadnictwo islamskie, w tym strukturę pałacu, z czasów kalifów Walida I (705-715) i Walida II (743-744). Specjaliści przeprowadzają też prace zabezpieczające, gdyż niektóre ze ścian pałacu mogą w każdej chwili się zawalić. « powrót do artykułu
  9. System sztucznej inteligencji opracowany przez specjalistów z University College London, University of Sheffield i University of Pennsylvania prawidłowo przewidział wyroki sądowe, jakie zapadły w setkach spraw. Wspomniany system analizował sprawy toczące się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, a następnie w 79% przypadków prawidłowo przewidział werdykt. To oznacza, że sztuczna inteligencja jest w stanie nauczyć się kwestii związanych z prawem. Nie uważamy, by w najbliższym czasie sztuczna inteligencja mogła zastąpić sędziów i prawników. Sądzimy jednak, że może ona przydać się w poszukiwaniu wzorców, które prowadzą do wydania konkretnych wyroków - mówi doktor Nikolaos Alertas z University College London. Jego zdaniem AI może stać się użytecznym narzędziem do wstępnej analizy potencjalnych naruszeń Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Algorytmy takie mogłyby pomóc zespołom prawnym, które analizują podejrzane czyny w celu podjęcia decyzji, czy powinny być one rozpatrywane przez Trybunał Praw Człowieka. Wspomniany system podczas testów otrzymał do przeanalizowania 584 sprawy, które w przeszłości rozpatrywał Europejski Trybunał Praw Człowieka. Zadaniem systemu było stwierdzenie, czy sąd orzekł, że doszło bądź nie do naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. System popełnił pomyłki na przykład tam, gdzie w dwóch podobnych sprawach zapadły różne wyroki. Może to świadczyć o tym, że nie był w stanie zorientować się w subtelnościach prawnych, możne jednak pokazywać, w system prawny wpisana jest subiektywna ocena. Sztuczna inteligencja miała do wyboru sprawy związane z trzema podstawowymi artykułami Konwencji Praw Człowieka, które dotyczyły stosowania tortur, prawa do uczciwego procesu i poszanowania prywatności. Teraz naukowcy chcą przetestować swój system na szerszym wachlarzu spraw, niewykluczone też, że dołączą do danych dostarczanych maszynie również zeznania świadków czy notatki prawników. « powrót do artykułu
  10. Specjaliści z Black Sea Maritime Archaeology Project przypadkowo odkryli na dnie Morza Czarnego cmentarzysko ponad 40 historycznych statków. Dzięki strefie martwej wody o niskiej zawartości tlenu zachowały się one doskonale. Archeolodzy od dawna podejrzewali, że ciemne wody tutejszej martwej strefy skrywają doskonale zachowane cmentarzysko. Ekspedycja mapująca wykazała, że mieli rację. Odkryto bowiem okręty z okresów osmańskiego i bizantyjskiego. W badaniu dna brały udział dwa zdalnie sterowane pojazdy podwodne (ang. Remotely Operated Vehicle, ROV). Jeden jest zoptymalizowany pod kątem fotogrametrii 3D w wysokiej rozdzielczości i wideofilmowania, a drugi, opracowany przez firmy MMT i Reach Subsea, porusza się 4-krotnie szybciej od zwykłych ROV. Poza tym Surveyor Interceptory wyposażono w nowoczesną aparaturę geofizyczną, światła, kamery HD i skanery laserowe. W ramach Black Sea Maritime Archaeology Project Surveyor Interceptor ustanowił kilka rekordów: głębokości (1800 m), utrzymywanej prędkości (ponad 6 węzłów) i pokonanej odległości (1250 km). Celem naukowców było zbadanie terenów na bułgarskim wybrzeżu, które zostały zalane po ostatniej epoce lodowej. Pracami międzynarodowego zespołu naukowców kierowali specjaliści z Centrum Archeologii Morskiej Uniwersytetu w Southampton. Ich poczynania sfinansowała organizacja charytatywna Expedition and Education Foundation (EEF). Próbujemy odpowiedzieć na pewne szeroko dyskutowane pytania, w tym kiedy poziom wód wzrósł, jak szybko się to stało i jaki to miało wpływ na ludzkie populacje żyjące na tym odcinku bułgarskiego wybrzeża Morza Czarnego. Z tego powodu [...] skupialiśmy się głównie na badaniach geofizycznych, dzięki którym mieliśmy wykryć zakopaną po dzisiejszym dnem morza dawną powierzchnię lądu, pobrać rdzenie [osadów], opisać je i ustalić ich wiek, a także stworzyć paleośrodowiskową rekonstrukcję historii Morza Czarnego - wyjaśnia prof. Jon Adams. Archeolodzy zaokrętowani na pokładzie Stril Explorera podkreślają, że na cmentarzysku zobaczono po raz pierwszy typy statków znane wyłącznie ze źródeł historycznych. Wraki dają wgląd w morską łączność między przybrzeżnymi społecznościami Morza Czarnego. Te wraki to bonus, a zarazem fascynujące odkrycie. Świetnie się zachowały przez warunki beztlenowe panujące w Morzu Czarnym na głębokości poniżej 150 m - wyjaśnia Adams. Za pomocą najnowszych technik nagrywania podwodnych struktur mogliśmy uzyskać wspaniałe zdjęcia, nie naruszając przy tym dna. Badania odbywają się za zgodą bułgarskich Ministerstw Kultury i Spraw Zagranicznych. « powrót do artykułu
  11. Długo zakładano, że gdy konieczna jest transfuzja, najlepiej wykorzystać najświeższą krew. Badanie, któremu przewodniczyli naukowcy z McMaster University, wykazało jednak, że takie postępowanie wcale nie zmniejsza śmiertelności szpitalnej. Międzynarodowe studium objęło 31.497 dorosłych pacjentów z 6 szpitali z 4 krajów (Australii, Kanady, USA oraz Izraela). Jego wyniki ukazały się w New England Journal of Medicine. To była kontrowersyjna kwestia, ale nasze badanie dało ostateczną odpowiedź na pytania, czy przechowywana krew może być gorsza i czy świeża krew jest lepsza. Okazało się, że świeża krew wcale nie poprawia rokowań pacjentów [...] - podkreśla prof. Nancy Heddle, dodając, że to dobre wieści dla dostawców krwi na całym świecie. Akademicy ustalili, że wśród pacjentów dostających najświeższą krew współczynnik umieralności wynosił 9,1%, a w grupie chorych otrzymujących najstarszą krew - 8,7%. Nie zaobserwowano znaczących różnic po wzięciu pod uwagę grupy krwi, diagnozy, szpitala czy państwa. Prof. John Eikelboom zaznacza, że wcześniej ponad 40 opublikowanych badań nie dało adekwatnej odpowiedzi na pytanie, czy najświeższa krew jest najlepsza. Transfuzje są popularną interwencją medyczną. Postępy w zakresie przechowywania pozwalają obecnie na magazynowanie krwi do 42 dni przed przetoczeniem. Zwykle najpierw zużywa się krew, która była przechowywana najdłużej, ale ze względu na zachodzące z czasem zmiany biochemiczne, strukturalne i funkcjonalne, istniały zastrzeżenia dot. tej praktyki. Teraz już wiadomo, że nie ma powodu do obaw. « powrót do artykułu
  12. Wodorowe ogniwa paliwowe wytwarzają prąd, coraz częściej o wodorze myśli się jako o następcy ropy naftowej. Lecz skąd brać wodór? Ekologicznie najczystszym źródłem wodoru mogłyby być przemysłowe (a nawet domowe!) bioreaktory z zielonymi algami. Ich budowa stanie się w przyszłości możliwa dzięki międzynarodowemu zespołowi naukowców, który po raz pierwszy dokładnie opisał przebieg reakcji chemicznych odpowiedzialnych za stabilność wytwarzania wodoru w środowisku tlenowym przez enzymy alg. Wodór, czyli paliwo coraz bliższej przyszłości. Dziś jego ekologicznie najczystszym źródłem jest woda i jej rozkład w procesie fotosyntezy, prowadzony przez glony pracujące w odpowiednich warunkach. Na drodze do skonstruowania wydajnych, a przy tym naprawdę zielonych (w przenośni i dosłownie) bioreaktorów stoi jednak poważna przeszkoda: hydrogenazy, enzymy bezpośrednio odpowiedzialne za produkcję wodoru, w obecności tlenu ulegają zniszczeniu. Czy można byłoby je uodpornić na wpływ atmosfery? Dotychczas nie było to możliwe, bo mechanizm ich degradacji przez tlen nie był dostatecznie dobrze rozumiany. Po raz pierwszy te złożone procesy udało się w pełni opisać dopiero teraz, w publikacji w prestiżowym czasopiśmie Nature Chemistry, przygotowanej przez zespół naukowców z Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych. Wodór to w naszym otoczeniu pierwiastek powszechny. Jednak powszechność wcale nie znaczy, że jest on łatwo dostępny w dużych ilościach i za pomocą metod ekologicznie czystych - zauważa dr Adam Kubas z Instytutu Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk (IChF PAN) w Warszawie, jeden ze współautorów publikacji, po czym podaje następujący przykład: Najprostszą metodą produkcji wodoru wydaje się elektroliza wody, ale ona jest prosta i w miarę ekologiczna tylko wtedy, gdy ma się do dyspozycji czysty prąd. Tymczasem prąd wytwarzany obecnie powstaje w procesach z prawdziwą ekologią mających niewiele wspólnego. Droga do ekologicznie naprawdę czystych zasobów wodoru okazuje się jednak prowadzić właśnie przez wodę - a konkretniej przez to, co w niej pływa. Algi, czyli glony, są obszerną grupą mikroorganizmów, które przetwarzają wodę i dwutlenek węgla w typowym procesie fotosyntezy i w jej wyniku wydzielają do otoczenia tlen. Od końca lat 90. ubiegłego wieku wiadomo jednak, że gdy w otoczeniu alg brakuje siarki, zamiast tlenu zaczynają one produkować... wodór. Powstaje on dzięki enzymom znanym jako hydrogenazy. Reakcje zachodzą w ściśle określonym miejscu we wnętrzu białka: w skomplikowanym centrum aktywnym, w którym kluczową rolę odgrywają dwa atomy żelaza (Fe-Fe) lub atom żelaza i atom niklu (Fe-Ni). Co więcej, szybko się okazało, że w warunkach naturalnych enzymy alg należą do najlepszych katalizatorów wodoru! Niestety, hydrogenazy mają poważną wadę: wystawione na działanie tlenu ulegają degeneracji i przestają działać. Tymczasem zapewnienie im środowiska beztlenowego w urządzeniach przemysłowych czy domowych byłoby bardzo trudne. Autorzy publikacji w Nature Chemistry przyglądali się reakcjom zachodzącym w hydrogenazach żelazowo-żelazowych (Fe-Fe). Naukowcom zależało zwłaszcza na zidentyfikowaniu ścieżek, którymi cząsteczki tlenu migrują z otoczenia do centrum aktywnego wewnątrz struktury białka, oraz zrozumieniu przebiegu reakcji zachodzących tam z ich udziałem. Nasze badania przypominały nieco szukanie dróg prowadzących przez nieznany labirynt, z tą różnicą, że zwykłe labirynty są duże i praktycznie dwuwymiarowe, a nasz był trójwymiarowy i mikroskopijnie mały. Na dodatek nie mogliśmy bezpośrednio zajrzeć do jego wnętrza! Dane eksperymentalne mówiły nam tylko o szybkości pewnych reakcji elektrochemicznych zachodzących w hydrogenazach w określonych warunkach - tłumaczy dr Kubas. Symulacje transportu gazów zrealizowano m.in. w University College London (UCL), University of Cambridge oraz w CIC nanoGUNE w San Sebastián. Obliczenia kwantowe związane z transformacjami tlenu w centrum aktywnym Fe-Fe dr Kubas rozpoczął na UCL, zakończył w IChF PAN. Wyniki teoretyczne skonfrontowano z eksperymentami elektrochemicznymi, w większości wykonanymi w Centre National de la Recherche Scientifique w Marsylii. Zespół badaczy zaproponował i zweryfikował pełny cykl katalityczny związany z reakcjami tlenu w centrum aktywnym hydrogenaz. W strukturze białek zidentyfikowano dwie ścieżki, wzdłuż których cząsteczki tlenu wnikają do centrum, przy czym jedna z nich okazała się szczególnie często uczęszczana. Stwierdzono także kluczową rolę dostępności elektronów w mechanizmie ochronnym. Dlaczego elektrony stały się ważne? Okazało się, że gdy brakuje ich w centrum aktywnym, reakcje z tlenem prowadzą do powstania rodników hydroksylowych, które niszczą białko. Jeśli jednak elektrony są dostępne, tlen może zostać zredukowany do zupełnie niegroźnej wody - wyjaśnia dr Kubas. W celu potwierdzenia poprawności nowego modelu katalitycznego naukowcy zaproponowali wprowadzenie pewnych drobnych modyfikacji w budowie badanych hydrogenaz. Zastępując jeden z małych aminokwasów na ścieżce transportu tlenu znacznie większym spodziewano się utrudnić migrację cząsteczek gazu do centrum aktywnego. Staranne eksperymenty z odpowiednio zmutowaną hydrogenazą potwierdziły te przypuszczenia i uwiarygodniły model. Badania nad hydrogenazami w IChF PAN są obecnie kontynuowane w ramach grantu SONATA Narodowego Centrum Nauki. W najbliższych latach ich celem będzie ustalenie naturalnych mechanizmów regulacji transportu elektronów, co pozwoliłoby zapobiec powstawaniu niszczycielskich rodników hydroksylowych (HO•). Jeśli prace zakończą się sukcesem, pierwszych wydajnych i w pełni ekologicznych bioreaktorów produkujących wodór można się spodziewać nie później niż za kilkanaście lat. « powrót do artykułu
  13. Cisplatyna to jeden z najczęściej wykorzystywanych chemioterapeutyków. Tworzy wiązania krzyżowe między sąsiadującymi nićmi DNA oraz w obrębie tej samej nici, co prowadzi do śmierci (apoptozy) komórek. Dotąd naukowcy nie wiedzieli jednak, na które części genomu wpływa ona mocniej, a na które mniej. Ostatnie badania Chińczyków sporo wyjaśniły w kwestii miejsc wiązania cisplatyny. Wstępne wyniki opublikowane w piśmie Angewandte Chemie pokazują, że jednym z głównych celów cisplatyny jest genom mitochondriów (mtDNA). Komórki nowotworowe intensywnie replikują DNA. Kompleksy platyny hamują zaś replikację DNA, tworząc wiązania z atomami N(7) sąsiadujących guanin. Choć mechanizm działania był jasny, naukowcy dysponowali tylko pośrednimi dowodami dot. tego, jaką część genomu preferencyjnie "wybiera" cisplatyna. By znaleźć odpowiedź na to pytanie, Chengqi Yi i Chuan He z Uniwersytetu Pekińskiego opracowali uniwersalny system testowy "cisplatin-seq". Chińczycy bazowali na wzbogacaniu miejsc ze zmodyfikowanym przez cisplatynę DNA fragmentem pewnego białka (domeną A białka HMGB1; w jądrze komórkowym HMGB1 bierze udział w replikacji, rekombinacji, transkrypcji i naprawie DNA). Później wykonali sekwencjonowanie HTS (od ang. high-throughput sequencing). Jak wyjaśniają autorzy raportu, sekwencjonowanie zatrzymuje się w częściach genomu obranych na cel przez platynę. Dzięki cisplatin-seq wykrywano addukty cisplatyny i DNA w całym genomie. W ten sposób zweryfikowano przypuszczenie, że mtDNA jest szczególnie wrażliwe na działanie chemioterapeutyku. Pozbawione białek histonowych czy systemu NER [mechanizmu naprawy przez wycięcie nukleotydu] mtDNA okazało się głównym celem cisplatyny. W przyszłości naukowcy planują zastosować cisplatin-seq do profilowania adduktów cisplatyna-DNA podczas aplikacji różnych dawek leku. « powrót do artykułu
  14. W 2020 roku w Japonii odbędą się Igrzyska Olimpijskie. Z tej okazji firma Cart!vator pracuje nad... latającym samochodem, którego kierowca ma zapalić znicz olimpijski. SkyDrive to ma być jednoosobowym pojazdem o długości 3,5 metra i szerokości 1,3 metra. Zostanie wyposażony w trzy koła oraz cztery śmigła służące do pionowego startu i lądowania oraz lotu. Pojazd ma zadebiutować w czasie ceremonii otwarcia Igrzysk, ale na tym się jego rola nie skończy. Jego twórca, Tsubasa Nakamura, ma nadzieję, że z czasem trafi on na masowy rynek. Prototypowy SkyDrive został już zaprezentowany w 2014 roku podczas Maker Faire Tokyo. Prototyp był pięciokrotnie mniejszy od oryginału. Inżynierowie z Cart!vator, grupy należącej do Toyoty, twierdza, że wystarczy im 30 milionów jenów (ok. 289 000 USD), by stworzyć prototyp zdolny do uniesienia człowieka. « powrót do artykułu
  15. W jaskini w Parku Narodowym Sekwoi w Kalifornii odkryto krocionoga spokrewnionego z Illacme plenipes, zwierzęciem z największą liczbą odnóży na świecie (rekordzista miał ich aż 750, a średnia wynosi ok. 600). I. tobini, bo o nim mowa, to zaledwie drugi przedstawiciel rodzaju Illacme. Tajemniczy samiec został wysłany do Billa Sheara i Paula Marka, specjalistów od krocionogów, którzy od razu zorientowali się, z jak ważnym odkryciem mają do czynienia. Mimo że I. tobini ma "zaledwie" 414 odnóży, występują u niego podobne nietypowe cechy anatomiczne, co u kuzyna. Mowa m.in. o 200 gruczołach jadowych, długich włoskach wytwarzających jedwab i 4 penisach. Amerykanie podkreślają, że I. tobini ma też dziwny aparat gębowy o nieznanej funkcji. Drugi człon nazwy krocionoga - tobini - pochodzi od nazwiska Bena Tobina, biologa jaskiniowego ze Służby Parków Narodowych. Autorami publikacji z pisma ZooKeys są Jean Krejca, odkrywca I. tobini z Zara Environmental LLC, oraz wspomniani wcześniej Paul Marek z Virginia Tech i Bill Shear z Hampden-Sydney College. Marek podkreśla, że to niesamowite, że drugi gatunek z rodzaju gromadzącego stworzenia z największą liczbą odnóży odkryto tak blisko areału pierwszego (O.F. Cook i H.F. Loomis opisali I. plenipes w 1928 r. na podstawie 7 egzemplarzy znalezionych pod głazami z piaskowca w małej dolinie nieopodal San Juan Bautista; to ok. 240 km od badanej obecnie jaskini). « powrót do artykułu
  16. HBO, CNN, Cartoon Network oraz studia filmowe Warner Bros. oraz New Line Cinema już wkrótce staną się własnością telekomunikacyjnego giganta AT&T. Media potwierdziły bowiem krążące od kilku dni pogłoski o przejęciu Time Warner przez firmę telekomunikacyjną. Transakcja, o wartości 85,4 miliarda USD, będzie jedną z największych w dziejach. Przedstawiciele AT&T poinformowali, że zakup zostanie opłacony częściowo gotówką, a częściowo akcjami. Jeszcze w piątek sesja giełdowa zamknęła się wyceną Time Warner na poziomie 89,48 USD za akcję. Kwota, jaką zapłaci AT&T oznacza wycenę akcji na poziomie 107,50 USD. Akcje AT&T na zamknięciu piątkowej sesji były wyceniane na 37,49 USD. Dzięki przejęciu Time Warner AT&T będzie mogło zaoferować swoim klientom zarówno internet przewodowy jak i bezprzewodowy, sygnał telewizji satelitarnej, będzie też produkowało wiele filmów i seriali, z najbardziej chyba obecnie popularną "Grą o ton". Dla rynków mediów transakcja to kolejny sygnał pokazujący, że media media muszą się konsolidować, by przetrwać. Rozumie to Rupert Murdoch i należące doń 21th Century Fox, które już przed dwoma laty próbowało kupić Time Waner. Obrońcy praw konsumentów obawiają się jednak wzrostu cen. Senator Al Franken już stwierdził, że transakcja to sygnał alarmowy dla rynku. AT&T zdecydowało się na zakup Time Warner idąc w ślady Comcastu, który w 2011 roku przejął NBC Universal, tworząc koncern łączący dostawcę usług i producenta mediów. W najbliższych lata największym wyzwaniem dla AT&T będzie Comcast. Dostawcy telewizji kablowej konkurują z AT&T na rynku internetu szerokopasmowego, płatnej telewizji i rynku biznesowym, wkrótce rzucą wyzwanie na rynku bezprzewodowego internetu - mówi Jonathan Chaplin, analityk z New Street Research. Transakcja pomiędzy AT&T a Time Warner ma zostać zakończona w 2017 roku. Pod warunkiem, że wyrażą na nią zgodę urzędy antymonopolowe. A może nie być to łatwe. Pomysł łączenia w jednym ręku producenta treści i jego dostawcy zyskuje coraz więcej przeciwników, tym bardziej, że proces taki na rynku USA trwa już od pewnego czasu. Inni przypominają, że niedawno AT&T nie pozwolono na przejęcie T-Mobile. Republikański kandydat na prezydenta, Donald Trump, już zapowiedział, że jeśli wygra wybory, zablokuje transakcję. Dyrektor wykonawczy AT&T Randall Sephenson jest jednak dobrej myśli: to nie jest umowa z T-Mobile. Żaden konkurent nie zostanie usunięty z rynku wskutek tego przejęcia. Warto jednak pamiętać, że urzędnicy przez dwa lata analizowali transakcję pomiędzy Comcastem a NBC zanim wyrazili zgodę na jej przeprowadzenie. « powrót do artykułu
  17. Nowe badania wskazują, że - wbrew przyjętemu przez naukę poglądowi - Afryka nie staje się coraz bardziej sucha. Ich autorzy twierdzą, że w ciągu ostatnich 1,3 miliona lat susze na Czarnym Lądzie zmniejszyły swój zasięg, a kontynent jest poddawany cyklom bardziej suchych i bardziej wilgotnych warunków. Cykle takie trwają 100 000 lat. Jeśli naukowcy mają rację, to stawia to pod znakiem zapytania hipotezę, jakoby to coraz bardziej suchy klimat zmusił przodków człowieka do opuszczenia drzew i przeniesienia sie na sawannę. Grupa badawcza, na której czele stał profesor Josef Werne z University of Pittsburgh, a w skład której wchodzili naukowcy z USA, Australii, Chile i Holandii, przeanalizowała rdzenie pobrane z dna jeziora Malawi. Wcześniejsze badania klimatu Afryki skupiały się głównie na północnej części kontynentu, stąd też wzięła się hipoteza o jego pustynnieniu i hipoteza o przyczynach przejścia przodków człowieka z lasów do sawann. Wcześniej nie badano też rdzeni z jeziora Malawi, gdyż jest ono głębokie, co skutecznie uniemożliwiało pobranie odpowiednich próbek. Werne i jego zespół wykorzystali barkę i specjalnie zmodyfikowany sprzęt do poszukiwania ropy naftowej, dzięki czemu mogli pobrać rdzeń o długości 380 metrów. Jego analiza pozwoliła odkryć cykl zmian wilgotności w Afryce. Uczeni mogli też stwierdzić, że południowa część Afryki Wschodniej staje się coraz bardziej wilgotna. Wspomniany projekt badawczy prowadzony jest przez ponad 20 lat. Odpowiednie próbki z dna jeziora Malawi udało się uzyskać dopiero w roku 2005. « powrót do artykułu
  18. Tesla prowadzi coraz bardziej zaawansowane prace nad w pełni autonomicznym samochodem. Technologia nie jest jeszcze gotowa do rynkowego debiutu, jednak Elon Musk twierdzi, że pod koniec 2017 roku jeden z samochodów Tesli będzie w stanie samodzielnie przejechać z Nowego Jorku do Los Angeles. To trasa o długości około 4500 kilometrów. Na razie, jak mówi Musk, samochody nie są w stanie w pełni samodzielnie poruszać się po drogach, a ogranicza je sprzęt, jaki Tesla w nich instaluje. Jednak do pojazdów trafia coraz więcej kamer i czujników, udoskonalane jest oprogramowanie, a w najnowszych modelach Tesla instaluje komputery 40-krotnie szybsze niż dotychczas. To po prostu superkomputer w samochodzie - stwierdził Musk. Paradoksalnie nowe samochody wyposażone w większą ilość sprzętu będą miały początkowo mniejsze możliwości niż stare modele. Miną miesiące, zanim Tesla stworzy i przetestuje oprogramowanie optymalnie wykorzystujące możliwości nowego sprzętu. Sytuacja zmieni się jednak szybko. O ile dzisiejszy Autopilot Tesli jest przeznaczony do samodzielnego prowadzenia pojazdów po autostradach, to nowy system ma działać w miastach, wśród pieszych, rowerzystów i na skrzyżowaniach. Obecni posiadacze pojazdów Tesli nie będą jednak mogli skorzystać z przyszłych udogodnień. Nowe systemy będą tak złożone, że aktualizacja nie jest możliwa. To tak jakby próbować przeszczepić rdzeń kręgowy - mówi Musk. Zanim można będzie skorzystać z nowego oprogramowania, będzie ono testowana na milionach kilometrów dróg. Będzie pracowało w tle i nie będzie podejmowało żadnych działań, jednak zbierane przezeń dane posłużą inżynierom Muska do jego oceny i rozwoju. Elon Musk twierdzi, że autonomiczne samochody będą znacznie bardziej bezpieczne niż pojazdy kierowane przez ludzi. « powrót do artykułu
  19. Skórę żab Lithodytes lineatus pokrywają związki "obłaskawiające" mrówki-liściarki z rodzaju Atta. Dzięki temu mogą spokojnie budować gniazdo i rozmnażać się wśród nich. Substancje te pozwalają żabie wtopić się w otoczenie, bo imitują własne sygnały chemiczne mrówek - wyjaśnia André Barros z Narodowego Instytutu Badania Amazonii. Mrówki nie gryzą L. lineatus, choć w stosunku do innych żab i zwierząt wchodzących im w drogę są naprawdę agresywne. Chemiczna mimikra jest przeważnie wykorzystywana przez pasożytnicze bezkręgowce, które w ten sposób ukrywają się w koloniach owadów społecznych. Zjawisko tego rodzaju jest wśród kręgowców rzadsze, a wśród żab nawet bardzo rzadkie (dotąd opisano je tylko u 2 afrykańskich gatunków). Ponieważ do rozpoznawania i komunikacji z innymi członkami kolonii mrówki wykorzystują feromony, autorzy publikacji z pisma Behavioral Ecology and Sociobiology dywagowali, że skórę L. lineatus musi pokrywać związek tego rodzaju. To dlatego mrówki postrzegają płaza jako przyjazną jednostkę. Brazylijczycy przeprowadzili 2 eksperymenty. W ramach pierwszego w szklanym akwarium umieszczano L. lineatus, 4 podobne gatunki oraz mrówki z rodzaju Atta. Oprócz L. lineatus wszystkie gatunki były atakowane przez owady i próbowały uciec. W drugim sprawdzano, co się stanie, gdy skórę popularnych w Amazonii żab Rhinella major pokryje się wydzieliną L. lineatus lub wodą destylowaną. Płazy wkładano do gniazd mrówek. Żabom z pierwszej grupy nic się nie działo, reszta stawała się obiektem ataków. Wykazaliśmy, że na skórze L. lineatus występują związki, które zapobiegają atakom 2 gatunków liściarek. Po co żabom mieszkanie z mrówkami? Barros sądzi, że chodzi o stabilny mikroklimat i wyższą wilgotność mrowiska. Sprzyjają one rozmnażaniu żab i rozwojowi jaj. « powrót do artykułu
  20. Spadki poziomu tlenu w otoczeniu mogą zresetować zegar biologiczny myszy. Naukowcy upatrują w tym sposobu na zespół nagłej zmiany strefy czasowej (ang. jet lag). Gad Asher i jego współpracownicy z Instytutu Nauki Weizmanna zastanawiali się, czy tlen może wpływać na rytmy biologiczne, ponieważ jego wchłanianie u zwierząt zmienia się równolegle do posiłków czy temperatury. Izraelczycy wykazali, że zmiana stężenia tlenu w komórkach o 3% dwa razy dziennie synchronizuje komórki myszy z rytmem okołodobowym. Podejrzewali, że łącznikiem między tlenem a zegarem biologicznym jest czynnik transkrypcyjny HIF1α, bo odgrywa on ważną rolę w homeostazie tlenu w komórce (jest jednym z najważniejszych czynników odpowiadających za zmiany ekspresji genów indukowane niedotlenieniem). Przypuszczenia naukowców się potwierdziły, bo stwierdzono, że komórki z niskim HIF1α nie synchronizują się w odpowiedzi na zmiany stężenia tlenu. Na razie nie wiadomo jednak, jak dokładnie HIF1α wpasowuje się w "rdzeń" zegara. Niesamowicie było obserwować, że nawet niewielkie zmiany poziomu tlenu wystarczą do skutecznego zresetowania zegara biologicznego - podkreśla Asher. Podczas eksperymentów na myszach, które, tak jak ludzie, są podatne na zespół nagłej zmiany strefy czasowej, zwierzętom najpierw pozwalano jeść, spać i biegać w kołowrotku w klimatyzowanym pomieszczeniu. Sama zmiana poziomu tlenu nie wpływała na rytmy okołodobowe, ale przy 6-godzinnym przesunięciu do przodu godzin z oświetleniem zmiany stężenia O2 pomagały szybciej dostosować zwyczaje związane z odżywianiem, snem i ruchem do nowych realiów. Autorzy publikacji z pisma Cell Metabolism stwierdzili także, że niewielki spadek stężenia tlenu 12 godzin przed lub 2 godziny po przesunięciu dziennego oświetlenia o 6 godzin miał podobny skutek (zjawisko to było zależne od poziomu HIF1α ). Naukowcy podkreślają, że choć pasażerowie mogą się czuć lepiej w kabinach z wyższym ciśnieniem (obecnie dostosowuje się je do ciśnienia panującego na wysokości 2400 m), może to upośledzać zdolność organizmu do radzenia sobie z zespołem nagłej zmiany strefy czasowej. Teraz Izraelczycy zamierzają zbadać, jak na zegar biologiczny oddziałują wyższe stężenia tlenu. Wykazaliśmy, że tlen działa u gryzoni, ale interesująco byłoby zbadać, czy O2 może zresetować zegar biologiczny bakterii, roślin, muszek i innych organizmów, podsumowuje Asher. « powrót do artykułu
  21. W zapisie kopalnym wykryto pierwszy dowód na występowanie dominującej ręki u przedneandertalczyka. W przednich zębach ze skamieniałej szczęki Homo habilis (człowieka zręcznego) sprzed 1,8 mln lat wykryto bowiem nacięcia o charakterystycznym układzie. Dotąd wiedzieliśmy, że lateralizacja mózgu H. habilis bardziej przypominała naszą niż małp. [Jak widać] rozciąga się to na kluczową cechę, jaką jest ręczność - podkreśla prof. David Frayer z Uniwersytetu Kansas. Zespół, którego artykuł ukazał się na łamach Journal of Human Evolution, badał ślady nacięć na powierzchni wargowej przednich zębów szczęki osobnika znanego jako OH-65. Znaleziono ją w kanale strumienia w wąwozie Olduvai w Tanzanii. Jak wyjaśnia Frayer, głębokie nacięcia, które widać tylko na powierzchni wargowej przednich zębów, skręcają od dołu po lewej stronie w prawo. Analiza wykazała, że takie ślady mogły powstać w sytuacji, gdy OH-65 ciął pokarm kamiennym narzędziem trzymanym w prawej ręce, przytrzymując przy tym materiał w ustach i naciągając go ręką lewą. Choć nacięcia widać gołym okiem, by określić ich układ i kąt, posłużono się mikroskopem. Biorąc pod uwagę kierunek nacięć, jest oczywiste, że OH-65 był praworęczny. Teraz naukowcy chcą poszukać podobnych śladów u innych hominidów. Liczne kierunki badań wskazują na prawdopodobieństwo, że reorganizacja mózgu, wykorzystanie narzędzi i dominującej dłoni pojawiły się wcześnie w linii ludzkiej. Choć ręczność i język są kontrolowane przez różne systemy genetyczne, istnieje między nimi słaba zależność, bo obie funkcje mają swoje korzenie w lewej półkuli mózgu. Współcześnie 90% ludzi jest praworęcznych. Dla odmiany u małp ręczność rozkłada się po połowie. « powrót do artykułu
  22. Japońsko-amerykański zespół naukowy odkrył, że jeden z aminokwasów egzogennych - walina - odgrywa kluczową rolę w tworzeniu się komórek macierzystych krwi. Odkrycie to może prowadzić do stworzenia alternatywnych wobec radio- i chemioterapii sposobów leczenia nowotworów krwi. Walina, jako aminokwas egzogenny, musi być dostarczany wraz z pożywieniem. Podczas eksperymentów zauważono, że po 2-4 tygodniach przerwy w dostarczaniu waliny organizmy myszy przestały produkować nowe komórki krwi. Badania laboratoryjne sugerują, że komórki ludzkiej krwi również są uzależnione od waliny. Naukowcy mówią, że jeśli potwierdzi się rola waliny w tworzeniu komórek krwi, to niewykluczone, że u pacjentów, u których z powodu nowotworu konieczny jest przeszczep szpiku kostnego nie trzeba będzie stosować radio- i chemioterapii. Wystarczy na jakiś czas pozbawić ich waliny, a wówczas ich własne komórki ulegną zniszczeniu. Hiromitsu Nakauchi, jeden z autorów badań, nie wyklucza nawet, że pozbawienie pacjentów waliny zabiłoby komórki będące źródłem nowotworu. Byłoby wspaniale, jeśli można byłoby wykorzystać taką prostą i potencjalnie mniej szkodliwą terapię do leczenia białaczki. Mam nadzieję, że tak się stanie - stwierdza uczony. Camilla Forsberg z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, która specjalizuje się w badaniach nad komórkami macierzystymi krwi, jest zachwycona odkryciem swoich kolegów. Jestem podekscytowana tym, jak podstawowe rzeczy potrafią nas zaskakiwać - mów. Jej zdaniem niezwykle ważne jest teraz sprawdzenie, dlaczego komórki macierzyste krwi są tak czułe na obecność waliny. Być może inne komórki w naszym organizmie są w szczególny sposób wrażliwe na pozostałe 19 aminokwasów, z których 9 to aminokwasy egzogenne. Zdaniem Forsberg, należy to zbadać. Z kolei Linheng Li ze Stowers Institute for Medical Research mówi, że znaczenie waliny nie jest dla niego zaskakujące. Zauważa bowiem, że u niektórych wegetarian spożywających dietę ubogą w białko, dochodzi do anemii. Potwierdzenie roli waliny w tworzeniu komórek macierzystych krwi u ludzi nie będzie proste i zajmie sporo czasu. Jednak wysiłek może się opłacić, gdyż terapia z deprywacją waliny mogłaby być potencjalnie bezpieczniejsza np. dla kobiet w ciąży od radio- i chemioterapii. Na razie jednak nie wiadomo nawet, jak organizm człowieka reaguje na pozbawienie go waliny i jak długo trwa, zanim przestanie produkować komórki krwi. W czasie najnowszych badań Nakauchi i koledzy z zespołu z powodzeniem leczyli myszy z białaczką pozbawiając je waliny i przeszczepiając szpik, bez konieczności stosowania chemio-czy radioterapii. Część myszy jednak padła właśnie z powodu braku waliny, która bierze udział w procesach metabolicznych i naprawie komórek. Ludzi dość łatwo można by pozbawić waliny, odżywiając ich specjalną dożylną dietą. Problemy mogłyby się pojawić, gdyby dietę taką trzeba było kontynuować przez tygodnie lub miesiące. Naukowcy odkryli też, że komórki ludzkiej krwi nie namnażają się, gdy nie otrzymują waliny. Już po tym odkryciu naukowcy zauważyli, że już przed 70 laty zjawisko takie opisał w Science laureat Nagrody Nobla Arthur Kronberg. Inne komórki macierzyste, a także komórki nowotworowe, mogą być w podobny sposób uzależnione od innych aminokwasów. Chciałbym to zbadać - mówi Nakauchi. « powrót do artykułu
  23. Ray Tregaskis, dyrektor wydziału sztuki azjatyckiej w australijskim domu aukcyjnym Mossgreen badał XIV-wieczną drewnianą rzeźbę buddyjską, gdy zauważył coś niezwykłego. Wewnątrz rzeźby ukryto kawałek papieru, a gdy Tregaskis go wydobył, okazało się, że trzyma w ręku 700-letni banknot z dynastii Ming - jeden z pierwszych drukowanych chińskich środków płatniczych. O ile wiadomo, to pierwszy przypadek znalezienia banknotu wewnątrz drewnianej rzeźby buddyjskiej. Byliśmy zaskoczeni, a po przetłumaczeniu tekstu, bardzo podekscytowani - mówi odkrywca. Wewnątrz złoconych buddyjskich rzeźb z brązu często znajduje się zwoje z mantrami, relikwie, zboże czy kamienie półszlachetne umieszczone tam przez mnicha. Jednak nigdy wcześniej nie słyszeliśmy o znalezieniu pieniędzy wewnątrz drewnianej rzeźby - mówi Luke Guan, specjalista ds. sztuki azjatyckiej w Mossgreen. Nie wiadomo, kto i dlaczego schował pieniądze w rzeźbie, jednak banknot ułatwił datowanie rzeźby. Specjaliści sądzą, że pieniądze umieścił jej właściciel, który zamówił u rzemieślnika naprawienie rzeźby. Miało to miejsce 40-50 lat po tym, jak rzeźba powstałą. Banknot i styl wykonania rzeźby wskazują, że powstała ona w XIV wieku, w czasie panowania Hongwu (1368-1398), pierwszego cesarza z dynastii Ming. Wspomniana rzeźba to głowa luohana, osoby, która przeszła przez wszystkie etapy oświecenia i osiągnęła nirwanę. Głowa była prawdopodobnie częścią większego zestawu podobnych 16-500 rzeźb będących przedmiotami kultu w buddyjskich świątyniach. Interesujący jest też sam banknot. Za czasów cesarza Hongwu Chiny prowadziły ożywiony handel międzynarodowy i zastępowały złote oraz srebrne monety pieniądzem papierowym. Na banknocie widzimy trzy czerwone pieczęcie oraz napis, który informuje: Banknot ten spełnia tę samą funkcję co monety i został zatwierdzony przez Departament Finansów. Ci, którzy podrabiają banknoty zostaną ścięci, a osoby, która poinformuje o działaniu fałszerzy zostanie wynagrodzona 250 srebrnymi liangami oraz całym majątkiem przestępcy. Widnieje też tam data: Trzeci rok ery Hongwu. Banknot o nominale 1 guana odpowiadał wartością 1 lianga srebra. Miał nominalną wartość około 98 dzisiejszych dolarów. Dom aukcyjny może go sprzedać za 2-4 tysięcy USD. Rzeźba i banknot będą zostaną wystawione w Melbourne (21-23 października), Londynie (3-6 listopada) i Hongkongu (24-27 listopada). W grudniu wrócą do Sydney, gdzie zostaną sprzedane na aukcji. Przedstawiciele Mossgreen spodziewają się, że za sprzedane razem przedmioty osiągną cenę 30-45 tysięcy dolarów. « powrót do artykułu
  24. Brunatna tkanka tłuszczowa (ang. brown adipose tissue, BAT) uwalnia czynniki sygnalizacyjne uruchamiające metabolizm tłuszczów i cukrów. W ramach badania, którego wyniki ukazały się w piśmie Nature Reviews Endocrinology, udowodniono, że BAT nie tylko jest motorem termogenezy, ale i pełni funkcje endokrynne. Tradycyjnie brunatną tkankę tłuszczową postrzega się jako narząd do spalania kalorii, ale my dostrzegliśmy jej rolę endokrynną - podkreśla prof. Francesc Villarroya z Uniwersytetu Barcelońskiego. Jak wyjaśnia Hiszpan, nowa wizja BAT przypomina odkrycia z końca ubiegłego wieku dotyczące białej tkanki tłuszczowej (ang. white adipose tissue, WAT). Do lat 80. ludzie wierzyli, że WAT to zwykły magazyn tłuszczu. Od lat 90., po odkryciu leptyny, hormonu uwalnianego przez WAT, znaleziono jeszcze inne adipokiny. Naukowcy wyjaśniają, że przy nasilonym utlenianiu BAT może wysyłać serie sygnałów do całego organizmu, w tym mózgu, by uruchomić globalny metabolizm oksydacyjny. Teraz specjaliści muszą zidentyfikować wszystkie uwalnianie czynniki (batokiny), a także ustalić mechanizm działania docelowych narządów. Jako punkty regulacji uczucia głodu i pragnienia biała tkanka tłuszczowa, wątroba, serce oraz prawdopodobnie trzustka i serce stanowią docelowe narządy batokin. Czynniki endokrynne uwalniane przez BAT modulują układowy metabolizm niebezpośrednio via ośrodkowy układ nerwowy. Poza tym czynnik wzrostu fibroblastów 21 (ang. fibroblast growth factor 21, FGF21), interleukina 6 (IL-6) i być może białko BMP8b oddziałują na aktywność sympatycznego układu nerwowego oraz zachowania okołodobowe czy żeńskie funkcje endokrynne. Co ważne, wiemy, że niektóre czynniki uwalniane przez WAT, np. FGF21, potrafią pokonywać barierę krew-mózg i oddziałują na [różne] obszary mózgu. Podczas badań na myszach ustalono, że u zwierząt po przeszczepie BAT zmniejsza się cukrzyca. Wg naukowców, BAT uwalnia czynniki sprzyjające wykorzystaniu glukozy i wrażliwości na insulinę. Generalnie profil metaboliczny staje się zdrowszy. Na dalszych etapach studium zespół będzie musiał ocenić, czy wszystkie batokiny uwalniane u zwierząt występują też w brunatnej tkance tłuszczowej ludzi i czy zachowują się w ten sam sposób. W przyszłości batokiny mogłyby posłużyć jako wzór do projektowania leków. W przypadku otyłych pacjentów z niewielką ilością aktywnej BAT i zapewne z mniejszymi ilościami wydzielanych batokin pierwszym krokiem stanie się podanie tych cząsteczek [...]. « powrót do artykułu
  25. Niewielki lodowy obiekt L91 ma nie tylko jedną z najdłuższych orbit wokół Słońca, ale również może wskazywać na istnienie tajemniczej dziewiątej planety Układu Słonecznego. L91 został odkryty za pomocą Canada-France-Hawaii Telescope na Hawajach w ramach Outer Solar System Origins Survey. Nie znamy masy ani rozmiarów obiektu, ale wiemy, że L91 nigdy nie zbliża się do Słońca na odległość mniejszą niż 50 jednostek astronomicznych. Oddala się zaś od naszej gwiazdy na odległość 1430 j.a. Wykonanie pełnego obiegu wokół Słońca zajmuje mu ponad 20 000 lat. Odkrywcy L91 uważają, że do powstania tak wydłużonej orbity mogła przyczynić się gwiazda, która w przeszłości znalazła się niedaleko Układu Słonecznego lub też sama grawitacja Drogi Mlecznej. Ich zdaniem L91 mógł mieć w przeszłości bardziej kołową orbitę, jednak przez miliardy lat ulegał wpływowi grawitacyjnemu Neptuna, wskutek którego jego orbita wydłużyła się poza Obłok Oorta. Wtedy też przelatująca gwiazda lub wpływ grawitacyjny Drogi Mlecznej wydłużyły ją jeszcze bardziej. Nie jest to niemożliwe, ale taki scenariusz nie jest potrzebny - uważa z kolei Konstantin Batygin z California Institute of Technology, który wraz z Mike'em Brownem znalazł pośrednie dowody na istnienie dziewiątej planety. Zdaniem Batygina to właśnie nieznana planeta mogła spowodować tak wydłużoną orbitę L91. Michele Bannister z Queen's University Belfast stojąca na czele zespołu, który odkrył L91, przeprowadziła wraz ze swoimi kolegami symulację wpływu dziewiątej planety na L91, jednak wynika z niej, iż wówczas obiekt miałby inną orbitę. Batygin odpowiada, że scenariusz z galaktycznym holem grawitacyjnym jest mniej prawdopodobny niż wpływ Dziewiątej. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...