Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Wiewiórki pospolite z Anglii, Szkocji oraz Irlandii są nosicielkami 2 gatunków bakterii, które wywołują u ludzi trąd. Po średniowieczu częstość występowania trądu w Europie bardzo spadła (powody są nadal nieznane). Mniej więcej 100 lat temu choroba ta zniknęła na Starym Kontynencie całkowicie, przynajmniej u ludzi. Bazując na tym, że na trąd cierpią też zwierzęta, np. amerykańskie pancerniki dziewięciopaskowe, co ponoć doprowadziło do kilku infekcji odzwierzęcych (zoonoz), Stewart Cole z Politechniki Federalnej w Lozannie (EPFL) i Anna Meredith z Uniwersytetu w Edynburgu przeprowadzili testy DNA 110 wiewiórek z Anglii, Irlandii i Szkocji. Choć niektóre gryzonie wykazywały objawy trądu, a inne nie, okazało się, że większość to nosiciele bakterii trądu Mycobacterium lepromatosis i Mycobacterium leprae. Co zaskakujące, wiewiórki z wyspy Brownsea w południowej Anglii były zarażone szczepem prątków trądu M. leprae, który był blisko spokrewniony ze szczepem znalezionym w szkielecie ofiary tej choroby sprzed 730 lat, pochowanym w Winchester 70 km od Brownsea. Wiewiórki z Irlandii i Szkocji oraz wyspy Wight były z kolei zarażone M. lepromatosis. Warto przypomnieć, że odkryty zaledwie w 2008 r. gatunek powoduje trąd u mieszkańców Meksyku. Zupełnie się nie spodziewaliśmy, że stwierdzimy, że setki lat po wyeliminowaniu u ludzi M. leprae powoduje chorobę u wiewiórek pospolitych - podkreśla Cole. Wykrycie trądu u wiewiórek jest niepokojące z punktu widzenia ich ochrony, ale nie powinno rodzić obaw u mieszkańców Wielkiej Brytanii. By lepiej zarządzać chorobą tego gatunku-ikony, musimy zrozumieć, jak dochodzi do zainfekowania i transmisji między poszczególnymi osobnikami - dodaje Meredith. Jak wyjaśnia Andrej Benjak, kolejnym logicznym krokiem będzie zbadanie populacji wiewiórek spoza Wielkiej Brytanii. Nawet jeśli trąd występuje u kontynentalnych wiewiórek, ryzyko transmisji na ludzi jest generalnie małe, ponieważ kontakt tych gryzoni z ludźmi jest ograniczony, ponadto w większości krajów europejskich polowania na wiewiórki są zakazane. « powrót do artykułu
  2. Norwescy archeolodzy twierdzą, że odkryli kościół, w którym szczątki Olafa II Haraldssona zostały po raz pierwszy umieszczone w relikwiarzu po tym, gdy władcę uznano za świętego. Ze względów religijnych, kulturowych i politycznych jest to unikatowe miejsce w norweskiej historii. Większość tożsamości narodowej Norwegów jest związana z kultem św. Olafa. Tutaj wszystko się zaczęło - mówi dyrektor wykopalisk Anna Petersen. Olaf II Haraldsson był królem Norwegii w latach 1015-1028. Był synem jednego z lokalnych norweskich władców. W latach 1009-1011 walczył przeciwko Anglikom, wspomagał jednak króla Ethelreda II Bezradnego w walce przeciwko Duńczykom. Gdy w 1013 roku król Danii Swen Widłobrody zajął Anglię, Olaf udał się na tereny dzisiejszej Hiszpanii, a następnie Francji, gdzie w 1013 roku w Rouen przyjął chrześcijaństwo. W 1015 roku Olaf powrócił do Norwegii i podbił tereny zajmowane przez Danię, Szwecję i jarla Haakona z Lade. Do 1016 roku podporządkował sobie małych lokalnych władców i skonsolidował władzę nad Norwegią. Przez kolejne lata Olaf budował swoją pozycję, zyskiwał poparcie arystokracji i propagował chrześcijaństwo. W rozprzestrzenianiu nowej wiary pomagali mu przywiezieni z Anglii misjonarze. Kontynuował dzieło Olafa Tryggvasona, który ponoć wybudował pierwszy kościół w Norwegii. Od roku 1024 kiedy to Olaf i jego duchowy przywódca biskup Grimkell opublikowali w Moster kodeks religijny datuje się istnienie kościoła norweskiego, a sam kodeks jest uznawany za pierwszą norweską kodyfikację prawną. Do 1019 roku Olaf II rozwiązał konflikt z Olafem Skötkonungiem, pierwszym chrześcijańskim władcą Szwecji, wnukiem Mieszka I. Gdy Kanut Wielki, król Danii, zagroził Norwegii Olaf II połączył siły z Anundem Jakobem, synem Skötkonunga, i przeciwstawił się polityce Duńczyka. Duńska flota kontrolowała jednak zachodnie szlaki handlowe, a że dodatkowo rządy Kanuta nie byłyby tak bezpośrednio odczuwalne jak rządy Olafa II, najważniejsi norwescy możnowładcy poparli Duńczyka. W wyniku tej zdrady Olaf II został w 1028 roku zmuszony do ucieczki na teren Rosji, gdzie schronił się u szwedzkich krewnych swojej żony. W 1030 roku Olaf, przy pomocy Anunda Jakoba próbował odzyskać tron. Został jednak pokonany podczas bitwy pod Stiklestad (29 lipca 1030 roku), w której poległ. Była to jedna z najbardziej znanych bitew w norweskiej historii, a 29 lipca jest świętem narodowym Norwegii. Bohaterska śmierć króla, jego popularność oraz wysiłki na rzecz krzewienia chrześcijaństwa bardzo szybko przyczyniły się do powstania legendy. Po śmierci ciało władcy przewieziono do Trondheim (wówczas Nidratos), a już wkrótce pojawiły się doniesienia o cudach. Rok później trumna z ciałem Olafa została otwarta w obecności biskupa. Ciało władcy w cudowny sposób zachowało się w świetnym stanie, więc lud natychmiast okrzyknął Olafa świętym Jego ciało przeniesiono na ołtarz w kościele św. Klemensa. Kilka lat później przeniesiono je do katedry. Kult Olafa błyskawicznie się rozprzestrzeniał. Poświęcano mu kościoły w Anglii - to zasługa biskupa Grimkella, który prawdopodobnie na polecenie Kanuta Wielkiego wyjechał do Anglii, skąd zresztą pochodził, gdzie z czasem został biskupem Selsey - Norwegii, Szwecji i Islandii. Ślady jego kultu można spotkać nawet w Finlandii. Święty Olaf, wraz z Matką Boską, byli patronami kaplicy Waregów, którzy służyli w gwardii przybocznej cesarzy Bizancjum. Święty Olaf jest ostatnim świętym kościoła zachodniego, który jest również uznawany przez kościół wschodni. W 1164 roku papież Aleksander III potwierdził wyniesienie Olafa na ołtarze, dzięki czemu został oficjalnie świętym Kościoła Rzymskokatolickiego. Teraz archeolodzy z Norweskiego Instytutu Badań nad Dziedzictwem Kulturalnym odkryli pozostałości kamiennych fundamentów drewnianego kościoła, a datowanie wskazało, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z kościołem św. Klemensa, w którym po raz pierwszy ciało Olafa zostało złożone w relikwiarzu. Na miejscu wykopalisk znaleziono też niewielką prostokątną platformę z kamienia. To prawdopodobnie ołtarz, na którym w 1031 roku stanął relikwiarz. « powrót do artykułu
  3. Od ponad 100 lat archeolodzy odkrywają na terenie Skandynawii groby, w których w okresie wikińskim złożono kobiety z bronią. Czy były to wojowniczki? Odpowiedzi na to pytanie szuka archeolog, dr Leszek Gardeła z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego. Wojownicze wikińskie kobiety zostały w ostatnich latach spopularyzowane w kulturze masowej w cieszącym się dużym zainteresowaniem serialu "Vikings". Do tej pory na obszarze Danii, Szwecji i Norwegii naukowcy odkryli ok. 20 grobów z IX-X w., w których złożono kobiety z bronią. Najczęściej zmarłej towarzyszy topór, rzadziej groty strzał lub włócznie. Czy fakt, że kobiety złożono z bronią świadczy o tym, że jej używały za życia i aktywnie parały się wojaczką? To jest podstawowe pytanie, jakie każdy archeolog zajmujący się śmiercią musi wciąż zadawać - na ile forma grobu i złożone w nim przedmioty świadczą o tym, co dana osoba robiła za życia - opowiada w rozmowie z PAP dr Leszek Gardeła, który przeanalizował wszystkie skandynawskie groby kobiece z okresu wikińskiego, w których odkryto broń. Podkreśla, że groby nie muszą być lustrami życia. Są raczej czymś w rodzaju złożonych miraży, które nawiązują do tego, kim czuła się dana osoba, jak postrzegali ją żałobnicy oraz jak chcieli ją zapamiętać podczas ceremonii pogrzebowych - wyjaśnia dr Gardeła. Dlatego, zdaniem badacza, należy być bardzo ostrożnym przy szybkiej i prostej próbie interpretacji. Niestety, w żadnym ze znanych przypadków nie udało się podać przyczyny zgonu zmarłej - badacze nie przyjrzeli się do tej pory pod takim kątem kobietom pochowanym z bronią. Dlatego nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy np. poległy w czasie walki - dodaje dr Gardeła. W jego ocenie to właśnie w szczątkach kostnych drzemie ogromny potencjał do przyszłych badań. Dzięki nowym analizom osteologicznym można będzie spróbować poznać nie tylko przyczynę zgonu kobiet, ale też ich pochodzenie. To ważne, bo z antycznych źródeł pisanych wynika, że za matecznik archetypowych Amazonek, czyli wojowniczych kobiet, uznać należy okolice Morza Czarnego - Scytię. Co ciekawe, w kilku przypadkach w Skandynawii w kobiecych grobach odkryto broń podobną do tej znanej z Europy Wschodniej - wyjaśnia archeolog. Czy broń złożona wraz z kobietami do grobu była używana? Czy nosi ślady walki? Odpowiedzi na te pytania mogłyby rzucić nowe światło na to, kim były pochowane kobiety. Niestety, do tej pory naukowcy nie wykonali analiz specjalistycznych pod tym kątem. Broń jest silnie skorodowana i tylko analizy mikroskopowe mogłyby dać nam odpowiedź na to pytanie. To wszystko jest nadal przed nami - uważa dr Gardeła. Niewykluczone, że kobiety pochowane z bronią mogły być wieszczkami lub innymi osobami związanymi z magią - to propozycja naukowca na choć częściowe rozwiązanie zagadki. W jednej ze staroislandzkich sag ("Ljósvetninga saga") zachowała się opowieść o kobiecie, która przepowiadała przyszłość. Jako magicznego atrybutu używała... topora. Na prośbę o podanie przyszłych losów jednego z bohaterów sagi, uderzyła toporem w taflę jeziora. Pod wpływem tego działania woda przybrała czerwony kolor, który był zwiastunem złych wydarzeń. Warto dodać, że wieszczka nie tylko używała broni, ale nosiła spodnie i hełm. W tym przypadku topora użyto ewidentnie w kontekście rytualnym. Być może epizod ten wyjaśnia znaczenie niektórych toporów w grobach kobiecych - to najczęściej występująca broń składana wraz z kobietami - przekonuje archeolog. Naukowiec zastrzega jednak, że opowieść ta, podobnie jak inne, w których wspomniano kobiety z bronią pochodzi z czasów o kilkaset lat młodszych niż epoka wikingów, stąd nie wiadomo, na ile jest wiarygodna. W źródłach staroislandzkich, szczególnie w tak zwanych sagach legendarnych, oprócz wojowniczych i pięknych Walkirii występują smoki, trolle czy... latające dywany. Tam kobiet-wojowniczek jest mnóstwo - uczestniczą w pełnym rynsztunku w ekspedycjach, prowadzą nawet całe armie do ataku - opisuje dr Gardeła. Co ciekawe, w wielu sagach legendarnych powtarza się następujących schemat: kobiety od najmłodszych lat preferują towarzystwo i zabawy z mężczyznami. Od siedzenia w domowych pieleszach, przędzenia i tkania - wolą przebywać wśród dzikiej natury. W końcu decydują się opuścić dom rodzinny i dołączyć do grup wikińskich, które plądrują zamorskie krainy. Jedna z nich, słynna Hervor z "Hervarar sagi", zmienia w tym celu wygląd i imię na męskie. Kolejno zyskują sławę, a nawet zaczynają przewodzić wojownikom. Każda historia ma podobne zakończenie. Wojowniczka w pewnym momencie zakochuje się i opuszcza wojaczkę, osiada i zakłada rodzinę - mówi dr Gardeła. Dzieje świata wikińskiego można śledzić też na podstawie nieco bardziej wiarygodnych sag Islandczyków, czyli epickich dzieł opiewających losy skandynawskich osadników na Islandii. W nich naukowcowi nie udało się znaleźć ani jednego przypadku uczestniczenia kobiet-wojowników w ekspedycjach wikińskich. Jest za to relacja dotycząca jednej z pierwszych osadniczek wikińskich w Nowym Świecie, która musi obronić się przed atakiem Indian. Wskazuje ona, że ówczesne Skandynawki używały broni raczej w sytuacjach losowych i incydentalnych - zaznacza dr Gardeła. Na ok. pół miliona odkrytych grobów z okresu od VIII do XI w. na terenie Skandynawii, tylko w około 20 odkryto szczątki kobiet z bronią - było więc to zjawisko marginalne. Naukowiec nie wyklucza jednak, że kobiety-wojowniczki istniały w świecie wczesnośredniowiecznej Skandynawii. Jego zdaniem prawdopodobne jest również, że uzbrojenie umieszczone w grobie oznaczało, że były to osoby parające się magią - świadczyło to, w ocenie dr. Gardeły, o przekraczaniu granic płci w kontekście rytualnym, a broń stanowiła atrybut siły i władzy, zarówno w sensie dosłownym jak i symbolicznym. W określonych okolicznościach mogło być to zjawisko kulturowo usankcjonowane. W świecie wikingów, wbrew pozorom, kobiety odgrywały bardzo ważną rolę - uważa. Co nie zmienia faktu, że ubranie spodni przez kobietę mogło zakończyć się rozwodem - kończy. « powrót do artykułu
  4. Wypicie 1-2 kieliszków wina przed wypaleniem papierosa może przeciwdziałać krótkotrwałemu negatywnemu wpływowi palenia na naczynia krwionośne. Badacze z Uniwersytetu Kraju Saary przypominają, że palenie powoduje ostre uszkodzenie śródbłonka, naczyniowy i układowy stan zapalny, a także starzenie komórkowe. Czerwone wino stymuluje z kolei tworzenie śródbłonkowych czynników rozluźniających naczynia, np. tlenku azotu (NO). Nie ma jednak zbyt wielu danych nt. ewentualnej krótkoterminowej ochrony naczyń przez czerwone wino u palaczy. Celem naszego badania była więc ocena ostrego oddziaływania wina, wypitego przed papierosem wypalanym towarzysko przez zdrowych ludzi. Znaleźliśmy dowody, że spożycie zapobiegało większości uszkodzeń naczyniowych związanych z paleniem - opowiada dr Viktoria Schwarz. Autorzy publikacji z pisma The American Journal of Medicine przyglądali się wpływowi palenia na naczynia i na procesy biochemiczne zachodzące we krwi 20 zdrowych niepalących ochotników, którzy zgodzili się wypalić 3 papierosy. Połowa na godzinę przed zapaleniem piła czerwone wino (ilość wyliczano w taki sposób, by zawartość alkoholu we krwi wynosiła 0,75‰). Przed oraz po piciu i paleniu pobierano próbki krwi i moczu; ostatni raz badania prowadzono 18 godzin od zapalenia. Niemcy wyjaśniają, że palenie powoduje, że do krwiobiegu uwalniane są mikrocząstki. Pochodzą one z komórek śródbłonka, płytek i monocytów i wskazują na uszkodzenie komórek naczyń. Naukowcy zauważyli, że u osób, które przed paleniem piły wino, te zmiany nie wystąpiły. Co ważne, zespół Schwarz stwierdził, że picie wina wpływa na aktywność telomerazy (enzym ten powoduje odtwarzanie się DNA telomeru; jego aktywność spada z wiekiem i pod wpływem palenia). W grupie, która paliła bez uprzedniego picia wina, aktywność telomerazy spadła o 56%, a w grupie pijącej tylko o 20%. Obserwowaliśmy ostre zmiany prozapalne, a konkretnie leukocytozę, neutrofilię, podwyższony poziom interleukiny 6 [iL-6] w surowicy, a także zwiększoną ekspresję mRNA IL-6 i czynnika martwicy nowotworu TNF-α. Nasze studium uzupełnia istniejące dowody [i pokazuje], że prozapalnym skutkom okazjonalnego palenia można zapobiec, pijąc czerwone wino. Niemcy podkreślają, że zdają sobie sprawę z ograniczeń swojego badania. Ponieważ prowadzono je na zdrowych i młodych niepalących, nie wiadomo, czy podobne efekty wystąpią u osób starych, chorych i chronicznych palaczy. Nie prowadzono też porównań wina z innymi alkoholami oraz napojami niealkoholowymi. « powrót do artykułu
  5. Indyjska Rada Badań Medycznych dąży do zablokowania planów rozpoczęcia eksperymentów, których celem było ożywianie ofiar wypadków, u których stwierdzono śmierć mózgu. Program "ReAnima" został usunięty z krajowego rejestru badań klinicznych. W maju bieżącego roku doktor Himanshu Bansal, chirurg-ortopeda ze szpitala Anupam w stanie Uttarakhad ogłosił, że ma zamiar rozpocząć eksperymenty, w ramach których u 20 osób ze stwierdzoną śmiercią mózgu zastosuje różne procedury medyczne, w tym zastrzyki z mezenchymalnych komórek macierzystych i peptydów, przezczaszkową stymulację laserową oraz elektryczną stymulację nerwu biegnącego od karku do ramion. Oba rodzaje stymulacji są z powodzeniem używane podczas poprawy stanu ludzi z mózgiem uszkodzonym po wypadkach. Wspomniane wcześniej peptydy miała dostarczyć do badań firma Bioquark z Filadelfii. Doktor Bansal mówił, że jego zadaniem jest spowodowanie, by ludzie ze stwierdzoną śmiercią mózgu odzyskali minimalną świadomość. Na tyle, by np. byli w stanie wodzić wzrokiem za przedmiotem. Lekarz twierdzi, że istnieją przypadki ludzi, którzy z takiego stanu odzyskali z czasem pełną świadomość. Wielu naukowców wątpiło w obietnice Bansala. W ostatnich latach przekonaliśmy się, że ludzki mózg i system nerwowy nie są tak stałe i niepodatne na naprawę jak sądzono, jednak pomysł odwrócenia stanu śmierci mózgowej jest zbyt daleko idący - stwierdził Dean Burnett, neurolog z Cardiff University. Nawet w pismach medycznych znajdziemy doniesienia o osobach ze stwierdzoną śmiercią mózgu, które całkowicie powróciły do zdrowia, jednak specjaliści zwracają uwagę, że były to przypadki wątpliwe, w których nie przeprowadzono pełnej diagnostyki i zwykle brakuje w nich podstawowego testu, stwierdzającego, czy pień mózgu próbuje oddychać. Poważnym problemem był też fakt, że metoda proponowana przez Bansala nie została wcześniej przetestowana na zwierzętach. Bansal argumentował, że nie ma dobrych zwierzęcych modeli ludzkiego mózgu, zatem prowadzenie tego typu eksperymentów mija się z celem. Projekt budził też poważne zastrzeżenia natury etycznej. Bansal miał problemy ze znalezieniem rodzin, które zgodzą się, by prowadził eksperymenty na ich bliskich. W końcu do akcji wkroczyła Rada Badań Medycznych, która zauważyła wiele naruszeń procedur, w tym brak zgody od Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Taka zgoda jest wymagana przy prowadzeniu wszelkich badań klinicznych w Indiach. Teraz, gdy Rada wyrejestrowała "ReAnima" z listy prób klinicznych, Główny Inspektor Farmaceutyczny ma obowiązek zablokować badania. Przedstawiciel firmy Bioquark stwierdził, że to nie powstrzyma projektu i jeśli będzie trzeba tego typu eksperymenty zostaną przeprowadzone poza Indiami. « powrót do artykułu
  6. Rząd Wybrzeża Kości Słoniowej zakazał produkcji, importu i sprzedaży alkoholu w saszetkach. Torebki z rumem, wódką i innymi trunkami kosztują od 0,35 do 1,65 dol., są więc popularne wśród osób z mniej zasobnym portfelem. Rzecznik rządu Bruno Kone ujawnia, że zakaz ma zmniejszyć wpływ alkoholu na młodych ludzi, a zwłaszcza studentów. Propozycja zakazu wyszła od ministra handlu. Te produkty są w większości szmuglowane do kraju i nie spełniają naszych standardów, są więc groźne nie tylko dla ekonomii, ale i zdrowia konsumentów. Na podobne zakazy dotyczące produkcji i sprzedaży alkoholu w saszetkach zdecydowały się w ostatnich latach Kamerun, Malawi i Senegal. Warto przypomnieć, że wprowadzony 2 lata temu zakaz sprzedaży wody w plastikowych torbach (władze argumentowały to ochroną środowiska) doprowadził do zamieszek. Policja rozpędzała demonstracje gazem łzawiącym i pałkami. « powrót do artykułu
  7. Cząsteczki znajdowane na telefonach komórkowych ujawniają wiele szczegółów na temat stylu życia i stanu zdrowia właściciela, np. zażywanych leków i preferencji kulinarnych. Na 40 badanych aparatach naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego wykryli ślady kofeiny, przypraw, kremów czy antydepresantów. Kalifornijczycy przetestowali za pomocą spektrometrii mas 500 próbek pobranych z 40 telefonów oraz dłoni. Później wyniki porównano z bazą danych cząsteczek i stworzono profil stylu życia użytkowników. Analizując cząsteczki pozostawione na telefonach, potrafiliśmy powiedzieć, jakiej płci może być dana osoba, czy używa highendowych kosmetyków, farbuje włosy, pije kawę, woli piwo czy wino, lubi pikantne potrawy, leczy się na depresję, smaruje się preparatem z filtrem i spryskuje środkiem odstraszającym owady (a więc spędza dużo czasu na dworze) - wyjaśnia dr Amina Bouslimani. Szczególnie długo tak na skórze, jak i na telefonach utrzymywały się środki na komary i filtry słoneczne (wykrywano je nawet po miesiącach nieużywania). Zespół Bouslimani podkreśla, że za pomocą opisanej metody można zidentyfikować właściciela przedmiotu bez śladów palców, sprawdzić, czy pacjent zażywał leki i zebrać dane na temat ekspozycji danej osoby na zanieczyszczenia. Warto przypomnieć, że w ramach wcześniejszego badania ta sama ekipa stwierdziła, że na ludziach, którzy nie myli się przez 3 dni, nadal występowały śladowe ilości produktów higienicznych i kosmetycznych. « powrót do artykułu
  8. Naukowcy z York University opracowali DipTreat - specjalne paski, za pomocą których w mniej niż 2 godziny można zabić w wodzie ok. 90% pałeczek okrężnicy (Escherichia coli). Kanadyjczycy podkreślają, że to ważny etap w pracach nad tanimi przenośnymi urządzeniami nowej generacji. Wcześniej ekipa z Micro and Nano-scale Transport (MNT) Lab zaprezentowała metodę wykrywania E. coli w wodzie za pomocą Mobile Water Kit. Jak tłumaczą autorzy publikacji z pisma Environmental Science Water Research & Technology, na suszce adsorbowano naturalnie występujący cukier - D-glukozę. Pałeczki okrężnicy można było wabić, wykorzystując chemotaksję. Porowaty papier dodatkowo ułatwiał chwytanie E. coli. Naukowcy posłużyli się też bakteriobójczym białkiem kationowym z moringi olejodajnej (MOCP, od ang. Moringa oleifera cationic protein). Końcowy system składa się z 3 pasków: górny i dolny zawierają D-glukozę, a środkowy przeciwbakteryjny MOCP. Kanadyjczycy podkreślają, że DipTreat bazuje wyłącznie na naturalnie występujących substancjach przeciwbakteryjnych i cukrze, co oznacza minimalny wpływ na środowisko. Obecnie popularne systemy uzdatniania zawierają nanocząstki srebra i glinę, których długoterminowy wpływ na ludzkie zdrowie nie jest, wg prof. Sushanty Mitry, dobrze poznany. Co ważne, DipTreat jest skuteczny w przypadku małych ilości wody. Turysta mógłby więc zaczerpnąć kubek wody i łatwo ją oczyścić za pomocą pasków. Doceniając prace Kanadyjczyków, UNICEF zaprosił Mitrę, by zaprezentował ich dokonania na spotkaniu, które odbędzie się 22 listopada w Kopenhadze. « powrót do artykułu
  9. W tureckiej prowincji Sanliurfa znaleziono pięć mozaik podłogowych liczących sobie około 2000 lat. Przed 10 miesiącami w pobliżu Zamku Urfa znaleziono groby wykute w skałach. Gdy archeolodzy zaczęli dokładniej przeczesywać teren odkryli niemal 80 takich grobów. Podczas prac nad nimi znaleziono piękne mozaiki. W grobach i na mozaikach odkryto napisy w języku syryjskim. Wszystko wskazuje na to, że zabytki pochodzą z okresu półautonomicznego królestwa Osroene. Było ono spadkobiercą Syrii Seleucydów i znajdowało się pod wpływami Partów, a następnie Rzymu. Istniało w latach 132 p.n.e - 244 n.e. Kres jego istnieniu położyli Rzymianie, którzy wcielili je do swojego imperium. Państwo, ze stolicą w Edessie, było ważnym ośrodkiem syryjskiego chrześcijaństwa, a legenda głosi, że jego król, Abgar V, wymienił listy z Jezusem Chrystusem. Dotarliśmy do jaskiń, w których ludzie żyli w II i III wieku. Na mozaikach widzimy portrety zmarłych. Gdy skończymy prace, zabytki zostaną udostępnione turystom - zapowiedział burmistrz Sanliurfa. « powrót do artykułu
  10. Inwazyjne europejskie króliki zdewastowały przyrodę Australii, a ostatnio adaptują się do życia tam, gdzie ich dotychczas nie było - w wysokich pokrytych śniegiem partiach gór. W 2011 roku Ken Green z australijskiej National Parks and Wildlife Service zauważył króliki żyjące powyżej linii występowania śniegu w Snowy Mountains w Nowej Południowej Walii. Chcąc dowiedzieć się, jak zwierzęta mogą tam przetrwać, zebrał próbki odchodów i wysłał je do analizy na University of Melbourne. Okazało się, że zimą króliki jedzą głównie liście Eucalyptus pauciflora. To zaskakujące odkrycie, gdyż twarde liście są trudne do strawienia, zawierają niewiele składników odżywczych, są za to bogate w toksyczne taniny, terpeny i fenole. Rodzime zwierzęta Australii, jak koala, żywią się eukaliptusami, gdyż wyewoluowały specjalne mechanizmy trawienia, dzięki którym pozyskują składniki odżywcze i pozbywają się toksyn. Jednak koala prowadzą stacjonarny tryb życia, zachowując energię, którą pozyskały. Króliki są inne, bardzo energetyczne, zadziwiające więc jest to, że po zjedzeniu tych liści nie mają problemów z układem pokarmowym - mówi Green. Co prawda naukowcy nie monitorowali zdrowia królików, jednak wiadomo, że rozmnażają się bez przeszkód, co wskazuje, że eukaliptusowa dieta im służy. Być może dlatego, że muszą przebywać na niej jedynie 3-4 miesiące w roku, kiedy na ziemi leży śnieg. Nie wiadomo, jak to się stało, że króliki przystosowały się do zjadania eukaliptusów. Być może nabyły jakieś bakterie pozwalające im trawić te liście, może pojawiła się u nich adaptacja, a może to jedynie zmiana behawioralna, co sugeruje, że zawsze miały cechy pozwalające na trawienie liści eukaliptusów. « powrót do artykułu
  11. Fizycy unikają prac naukowych ze swojej dziedziny, jeśli znajduje się w nich wiele skomplikowanych wzorów matematycznych. Dzieje się tak, pomimo tego, że fizycy znają wyższą matematykę. Najnowsze badania, których wyniki opublikowano w New Journal of Physics dowodzą, że fizyczne teorie, w których wykorzystano dużo matematyki, nie cieszą się popularnością. To wskazuje na istnienie poważnych barier komunikacyjnych, których istnienie nie ma związku ani z nieznajomością matematyki, ani ze stygmatyzowaniem osób dobrze znających matematykę. Doktor Tim Fawcett i doktor Andrew Higginson z University of Exeter, poddali analizie statystycznej liczbę cytowań 2000 artykułów opublikowanych w prestiżowych pismach fizycznych. Okazało się, że te artykuły, w których na każdej stronie wykorzystano wiele równań, są z mniejszym prawdopodobieństwem cytowane przez innych fizyków. Już wcześniej wykazaliśmy, że równania odrzucają biologów. Ale byliśmy zdumieni, że niechętni są nim też fizycy, którzy - ogólnie rzecz biorąc - są dobrymi matematykami. To poważny problem, gdyż pokazuje, że może istnieć rozdźwięk pomiędzy teoriami matematycznymi a pracami eksperymentalnymi. To potencjalna bariera dla rozwoju naukowego - mówi doktor Higginson. W tym przypadku, zdaniem naukowców, rozwiązaniem nie jest lepsze nauczanie matematyki, gdyż fizycy i tak mają z nią dużo do czynienia. Fawcett i Higginson uważają, że poprawić trzeba komunikację i lepiej wyjaśniać, co w praktyce oznaczają wykorzystane równania. Fizycy muszą bardziej starannie przemyśleć sposób, w jaki prezentują matematyczne aspekty swojej pracy. Powinni tłumaczyć ją w taki sposób, by inni fizycy szybciej mogli to zrozumieć. Nawet najlepszy naukowiec musi poświęcić sporo czasu by zweryfikować wszystkie szczegóły technicznego artykułu. Wielu naukowców, z braku czasu, może pomijać artykuły, których zrozumienie będzie wymagało poświęcenia im dużo czasu - mówi doktor Fawcett. Idealnie byłoby, gdyby praca naukowa była oceniana wyłącznie pod kątem naukowości, a nie stylu prezentacji. Niestety, wydaje się, że cenne prace mogą być ignorowane, jeśli nie są łatwo przyswajalne - dodaje doktor Higginson. « powrót do artykułu
  12. Myszy, których przewód pokarmowy zamieszkują pierwotniaki Tritrichomonas muris, są bardziej zagrożone zapaleniem jelita grubego. W ostatnich latach naukowcy odkryli, że bakterie zamieszkujące przewód pokarmowy mają olbrzymi wpływ na zdrowie. Oddziaływanie innych mikroorganizmów, w tym pierwotniaków, jest mniej znane. Choć niektóre gatunki Protozoa powodują choroby, np. malarię czy leiszmaniozę, generalnie pierwotniaki zamieszkujące jelita są uznawane za nieszkodliwe. Badając mechanizmy leżące u podłoża zapalenia jelita grubego u gryzoni, zespół Dany Philipott i Thierry'ego Mallevaeya z Uniwersytetu w Toronto odkrył, że myszy są bardziej podatne na rozwój choroby, jeśli ich przewód pokarmowy jest skolonizowany przez T. muris. Okazuje się, że obecność tego rozpowszechnionego pierwotniaka zwiększa poziom prozapalnych limfocytów T i cytokin. Czynniki te mogą zaś, wg Kanadyjczyków, "programować" tkankę jelit na stan zapalny (priming), zwiększając podatność na zapalenie jelita grubego. Warto przypomnieć, że inny zespół, którego artykuł ukazał się w październiku w piśmie Cell, wykazał, że spokrewniony Tritrichomonas musculis zwiększa podatność zarówno na zapalenie, jak i raka jelita grubego, ale jednocześnie chroni przed zakażeniem bakteriami z rodzaju Salmonella. To prawdopodobny powód, dla którego takie pierwotniaki jak T. muris są przez zwierzęta tolerowane. Kilka gatunków pierwotniaków występuje w ludzkim przewodzie pokarmowym. Niektóre z nich są częste u pacjentów z chorobami żołądkowo-jelitowymi, co sugeruje, że podobne interakcje gospodarz-mikroorganizm mogą wpływać także na nasze zdrowie. « powrót do artykułu
  13. W formacji Nanxiong w południowych Chinach znaleziono świetnie zachowaną skamieniałość nieznanego gatunku owiraptorozaura. Niewiele brakowało, a Tongtianlong limosus zostałby zniszczony, bo natrafiono na niego w czasie zaminowywania skał w czasie prac budowlanych. Teropod, który osiągał mniej więcej rozmiary owcy, zachował się z uniesioną głową i rozciągniętymi upierzonymi kończynami. Zginął w błocie ok. 72 mln lat temu. Oddaje to zresztą jego nazwa, którą można przetłumaczyć jako "błotnisty smok na drodze do niebios". Znaleźli go robotnicy rozkładający ładunki wybuchowe. Niewiele więc brakowało, a cały stok zostałby wysadzony - opowiada dr Stephen Brusatte z Uniwersytetu w Edynburgu. Niewielkie fragmenty skamieniałości zdążono zresztą wysadzić, ale biorąc pod uwagę okoliczności odkrycia, fosylia i tak są zadziwiająco kompletne. Tongtianlong różni się od innych gatunków owiraptorozaurów m.in. sklepieniem czaszki w kształcie kopuły czy wydatną (wypukłą) kością przedszczękową. Paleontolodzy z Wielkiej Brytanii i Chin zaznaczają, że T. limosus ma duże znaczenie dla zrozumienia ewolucyjnego przejścia od dinozaurów do ptaków. « powrót do artykułu
  14. Na University of Cambridge powstało najmniejsze "szkło powiększające" w dziejach, które skupia światło do skali pojedynczych atomów. Naukowcy z Cambridge i ich koledzy z innych krajów Europy wykorzystali złote nanocząstki, za pomocą których utworzyli najmniejsze na świecie zagłębienie optyczne. Jest ono tak małe, że wewnątrz mieści się pojedyncza molekuła. Zagłębienie skupia światło na przestrzeni mniejszej niż miliardowa część metra. Stworzenie takiego "szkła powiększającego" otwiera nowe możliwości badania interakcji światła i materii. Niewykluczone, że umieszczone wewnątrz zagłębienia molekuły będą doświadczały nowych rodzajów reakcji chemicznych, co pozwoli na stworzenie nowych typów czujników. Stworzenie nanostruktury do kontrolowania pojedynczych atomów nie było łatwe. Musieliśmy schłodzić naszą próbkę do temperatury -260 stopni Celsjusza by unieruchomić atomy złota - stwierdza Felix Benz, główny autor badań. Nasze modele sugerują, że w strukturze tej pojedyncze atomy mogą działać jak niewielkie piorunochrony skupiające światło, a nie energię elektryczną - dodaje profesor Javier Aizpurua z Centrum Fizyki Materiałowej w San Sebastian, który stał na czele zespołu zajmującego się teoretyczną stroną badań. « powrót do artykułu
  15. Przez długi czas w śledzionie myszy poddanych wielokrotnemu stresowi znajduje się "zapas" prozapalnych białych krwinek - monocytów. Najnowsze badania zespołu z Uniwersytetu Stanowego Ohio wiele wnoszą do rozumienia wzajemnych relacji układu odpornościowego i mózgu u osób zmagających się z długoterminowymi skutkami stresu. Odkryliśmy, że komórki odpornościowe ze śledziony mogą się przyczyniać do chronicznego lęku rozwijającego się wskutek stresu. Nasze wyniki uwypuklają możliwość, że układ odpornościowy reprezentuje nowy cel terapeutyczny w terapii chorób psychicznych - podkreśla Daniel McKim. McKim, John Sheridan i Jonathan Godbout próbują rozszyfrować wzajemny wpływ układu odpornościowego i stresu u zwierząt, które doświadczyły wielokrotnej porażki w konfrontacji społecznej (ang. social defeat). W ten sposób chcą m.in. poprawić dobrostan osób z zespołem stresu pourazowego. W ramach najnowszego studium Amerykanie stwierdzili, że u myszy zmiany immunologiczne utrzymywały się prawie miesiąc po stresie. Stres wydaje się uruchamiać uwalnianie komórek macierzystych ze szpiku do śledziony, gdzie rozwijają się one do białych krwinek - monocytów [...]. Śledziona staje się rezerwuarem komórek zapalnych - wyjaśnia Godbout. Sheridan dodaje, że śledzionę można teraz uznawać za ważny element uwrażliwienia (sensytyzacji), które pojawia się u myszy po długotrwałym stresie, prowadząc do lęku i problemów poznawczych. [Śledziona] działa jak pamięć stresu - podsumowuje Godbout. « powrót do artykułu
  16. Rolf Lood z Uniwersytetu w Lund wykazał, że 2. pod względem liczebności bakterie ludzkiej skóry - Propionibacterium acnes - uwalniają białko, które chroni nas przed reaktywnymi formami tlenu (RFT). Nowemu enzymowi nadano nazwę RoxP (od radical oxygenease of Propionibacterium acnes). Jego działanie jest równie silnie, jak znanych przeciwutleniaczy, np. witaminy C czy E. Autorzy publikacji z pisma Nature podkreślają, że nic im nie wiadomo o homologu RoxP u innych bakterii. Nazwa [P. acnes] ma związek z faktem, że pałeczki te odkryto po raz pierwszy u pacjenta z ciężkim trądzikiem. Nie ma jednak pewności, że powodują one trądzik - być może ich obecność ma po prostu związek z rozpowszechnieniem - wyjaśnia Lood. Lood dodaje, że RoxP chroni przed stresem oksydacyjnym, a częstym jego źródłem jest promieniowanie UV. RoxP wiąże hem, redukuje wolne rodniki i chroni cząsteczki przed utlenianiem; generalnie odgrywa kluczową rolę w przeżyciu P. acne w warunkach tlenowych oraz w kolonizacji skóry w warunkach ex vivo. "Białko to jest ważne dla przetrwania pałeczek na naszej skórze. Uwalniając RoxP, P. acne poprawiają sobie warunki życia, ale jednocześnie wyświadczają przysługę ludziom". Opisywany związek ma więc charakter komensalny. Ponieważ P. acne są tak rozpowszechnione, występują zarówno u osób z i bez chorób skóry. Lood podkreśla jednak, że ludzie mają na skórze różne ilości tych bakterii, w dodatku uwalniają one różne ilości ochronnej RoxP. W planach są dalsze badania na zwierzętach i na ludziach. W ramach studium na ludziach porównywane będą 3 grupy: z rakiem podstawnokomórkowym skóry, rogowaceniem słonecznym (stanem przedrakowym) i zdrowa (kontrolna). W ten sposób Szwedzi chcą ustalić, czy istnieje związek między nasileniem choroby a ilością RoxP na skórze człowieka. Badania na zwierzętach mają zaś ocenić zabezpieczającą funkcję RoxP. Część myszy dostanie więc enzym, a część nie. Później naukowcy będą je wystawiać na oddziaływanie UV. Jeśli wyniki okażą się pozytywne, RoxP będzie można uwzględnić w składzie filtrów słonecznych i w leczeniu łuszczycy i atopowego zapalenia skóry. « powrót do artykułu
  17. Archeolodzy z Penn Museum odkryli pozostałości po łodzi pogrzebowej datowanej na panowanie faraona Senwosreta III (1878 - 1839 r. p.n.e.). Z samej łodzi pozostało kilka desek, jednak najbardziej interesujący jest wygląd komory grobowej o wymiarach 21 x 4 metry. Na jej białych ścianach przedstawiono ponad 120 łodzi należących do faraona. W komorze znaleziono też ponad 145 naczyń ceramicznych, które były zwrócone szyjkami w kierunku wyjścia. Kierujący wykopaliskami doktor Josef Wegner ma nadzieję, że dalsze prace pozwolą odpowiedzieć na liczne pytania dotyczące samej łodzi oraz wystroju komory. Komora z łodzią to jedna z wielu podziemnych struktur znajdujących się w pobliżu podziemnego grobowca Senwosreta III. Niewykluczone, że znajdziemy kolejnej łodzie oraz inne przedmioty związane z pochówkiem Senwosreta III lub innych władców, którzy byli chowani w królewskiej nekropolii w Południowym Abydos w latach 1850-1600 przed Chrystusem - stwierdził naukowiec. Niezwykła koncentracja łodzi przedstawionych na ścianach budynku jest czymś wyjątkowym i niespodziewanym. Jasnym też jest, że łodzi było więcej, narysowano je też na suficie.[...] Podstawowe pytanie brzmi, kto i dlaczego namalował te łodzie - dodaje Wegner. « powrót do artykułu
  18. Producent oprogramowania antywirusowego Kaspersky Lab zwrócił się do odpowiednich urzędów Unii Europejskiej i Rosji ze skargą przeciwko Microsoftowi. Koncern z Redmond ma bowiem nadużywać swojej dominującej pozycji. W 2009 roku Microsoft wszedł na rynek oprogramowania antywirusowego i udostępnił bezpłatne narzędzie Microsfot Security Essentials (MSE), będące obecnie częścią Windows Defendera. Zapewnia ono podstawową ochronę wielu komputerom, jednak Kaspersky uważa, że Microsoft nieuczciwie wykorzystuje swoją pozycję, gdyż MSE jest włączone domyślnie na komputerach z Windows 10. Ponadto firma skarży się, że Microsoft nie dał producentom antywirusów wystarczająco dużo czasu na dostosowanie ich oprogramowania do Windows 10. Co więcej, koncern z Redmond miał podjąć pewne działania, które utrudniły firmom antywirusowym konkurowanie z jego oprogramowaniem. Przedstawicielom Kaspersky'ego nie podoba się m.in. fakt, że jeśli użytkownik wyłączy program Microsoftu i korzysta z innego antywirusa, Windows Defender wyświetli ostrzeżenie, w którym doradzi odinstalowanie innego antywirusa i korzystanie z oprogramowania Microsoftu. Zdaniem Kaspersky'ego koncern z Redmond dąży do zmonopolizowania rynku oprogramowania chroniącego komputery. « powrót do artykułu
  19. Eksperci z duńskiej firmy TDC Security Operations Center znaleźli sposób na przeprowadzenie skutecznego ataku DoS przeciwko wielkim serwerom w sytuacji, gdy atakujący dysponuje bardzo ograniczonymi zasobami. Ataku można dokonać na serwery chronione niektórymi firewallami Cisco i innych producentów. Do skutecznego wykorzystania nowej techniki ataku, nazwanej Black Nurse, wystarczy wysyłanie do atakowanego serwera zaledwie 15 Mb/s, czyli 40 000 pakietów na sekundę. Zwykle udany atak wymaga znacznie większych zasobów, pozwalających na wysyłanie setek gigabitów czy terabitów danych. BlackNurse polegana wykorzystania danych ICMP (Internet Control Message Protocol), które są wykorzystywane przez urządzenai sieciowe do wysyłania i odbierania komunikatów o błędach. Okazało się, że wysyłanie pakietów Type 3 ICMP z kodem 3 powoduje, iż procesory niektórych firewalli mają problemy z obsługą połączenia. Przy transferze rzędu 15-18 Mb/s dochodzi całkowitego zablokowania komunikacji pomiędzy atakowanym serwerem a siecią. Eksperci z TDC byli w stanie za pomocą jednego laptopa wygenerować ruch rzędu 180 Mb/s. Nie musisz mieć 1-gigabitowego łącza. Problemem jest tutaj wysokie obciążenie procesora. Gdy prowadzi się atak tego typu użytkownicy atakowanej sieci nie otrzymują danych z internetu i nie są w stanie danych wysyłać. Wszystkie firewalle, które atakowaliśmy, podejmowały normalną pracę po zaprzestaniu ataku - czytamy na witrynie TDC. Obecnie wiadomo, że atak jest skuteczny przeciwko firewallom Cisco, Palo Alto Networks, Zyxel i SonicWall. « powrót do artykułu
  20. W poniedziałek, 14 listopada, będzie można zobaczyć niezwykłą pełnię Księżyca, tzw. Superksiężyc. W tym dniu naturalny satelita Ziemi będzie miał zarówno pełnię, jak i przejście przez najbliższy naszej planecie punkt swojej orbity. „Superksiężyc” lub „superpełnia” to spopularyzowane w ostatnich latach przez media potoczne określenie sytuacji, gdy mamy pełnię Księżyca połączoną z obecnością naszego naturalnego satelity w perygeum, czyli w punkcie orbity najbliższym względem Ziemi (formalna nazwa jest mało medialna i brzmi: syzygijne perygeum orbity, wtedy Księżyc-Ziemia-Słońce są ustawione w jednej linii). Powoduje to, iż jego rozmiary kątowe są większe i jest jaśniejszy niż przy normalnych pełniach. Sam termin "Superksiężyc" nie ma pochodzenia astronomicznego, a został wymyślony w 1979 roku przez astrologa, Richarda Nolle’a, w artykule dla jednego z czasopism astrologicznych. Astronomowie oceniają, iż najbliższy Superksiężyc będzie widoczny 14 listopada br. W tym dniu zbiega się moment pełni o godz. 14.42 i moment przejścia przez perygeum orbity o godz. 12.21. Odległość Księżyca od Ziemi wyniesie w perygeum 356514,9 km. Superksiężyc będzie można podziwiać na wieczornym niebie, o ile tylko zachmurzenie nie będzie całkowite i pozwoli nam na dojrzenie Księżyca. Superksiężyc 14 listopada będzie wyjątkowy: naturalny satelita Ziemi znajdzie się najbliżej nas nie tylko w samym roku 2016, ale od początku całego XXI wieku. Będzie o 14 proc. większy i o 30 proc. jaśniejszy niż w przypadku pełni, która ma miejsce w przypadku, gdy Księżyc jest w najdalszym punkcie swojej orbity. Jak podaje NASA, następnym razem Księżyc znajdzie się tak blisko Ziemi w trakcie pełni dopiero 25 listopada 2034 roku. Skąd się bierze zróżnicowanie pomiędzy pełniami? Orbita Księżyca wokół naszej planety nie jest kołowa, a eliptyczna. Średnia odległość Księżyca od Ziemi wynosi 384400 km, przy czym odległość perygeum (najbliższego punktu orbity) może przebiegać od 356400 do 370400 km, a apogeum (najdalszego punktu orbity) od 404000 do 406700 km. Różnica pomiędzy minimalną, a maksymalną odległością to około 50 tysięcy kilometrów. Dodatkowo okres pomiędzy dwoma pełniami wynosi około 29,5 dnia i jest o ponad dwa dni dłuższy od okresu obiegu Księżyca wokół Ziemi. Dlatego pełnia może wypadać w sytuacjach różnych odległości Księżyca od naszej planety. Warto wspomnieć, iż około dwa tygodnie po Superksiężycu, 27 listopada (na dwa dni przed nowiem), będziemy mieli do czynienia z największym w tym roku oddaleniem Księżyca od Ziemi, w odległości 406560,9 km. Superksiężyca nie należy mylić z innym zjawiskiem, tzw. iluzją księżycową. Gdy Księżyc jest nisko nad horyzontem, wydaje nam się większy, niż gdy jest wysoko na niebie. Jest to efekt pozorny wynikający z interpretacji przez nasz mózg wielkości w stosunku do położenia innych przedmiotów czy obiektów, działający podobnie do tzw. złudzenia Ponzo. (PAP) « powrót do artykułu
  21. Dario Franceschini, minister kultury Włoch, poinformował na Twitterze, że po raz pierwszy w historii liczba osób zwiedzających Pompeje przekroczyła 3 mln. Ponieważ jest dopiero pierwsza połowa listopada, statystyki jeszcze wzrosną. Zeszły rok zakończył się wynikiem 2,9 mln. Dzięki pobitemu właśnie rekordowi Pompeje uplasowały się na pewnej drugiej pozycji listy najczęściej odwiedzanych miejsc we Włoszech; na pierwszym znajduje się Koloseum. Udało się to nie tylko ze względu na zabytkową wartość stanowiska. W tym roku odbyło się tu również wiele imprez kulturalnych, w tym koncerty Davida Gilmoura czy Eltona Johna, przedstawienia teatralne oraz połączone z poczęstunkiem pokazy typowych produktów z czasów rzymskich. Oprócz tego od maja wśród ruin wystawiane są monumentalne rzeźby polskiego artysty Igora Mitoraja, który od 1968 r. tworzył poza granicami kraju, m.in. we Włoszech. Wystawę otworzył sam prezydent Włoch Sergio Mattarella. « powrót do artykułu
  22. Pływające plastikowe odpady emitują siarkowy zapach (siarczek dimetylu, DMS), wykorzystywany od tysięcy lat przez niektóre morskie ptaki do odnajdowania pożywienia. Rurkonose (Procellariiformes), a więc petrele czy albatrosy, mają świetny węch i polegają na nim w czasie polowania. Jednocześnie to na nie najsilniej wpływa zanieczyszczenie wód plastikiem. By dokładnie określić, jak pachną polimerowe odpady, zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis umieścił w zatokach Monterey i Bodega korale z 3 najczęściej występujących typów odpadów: polietylenu dużej gęstości (ang. high-density polyethylene, HDPE), polietylenu małej gęstości (ang. low-density polyethylene, LDPE) i polipropylenu. Dbając o to, by jeszcze bardziej nie zanieczyścić środowiska, biolodzy umieścili korale w specjalnych siatkach przywiązanych do boi. Zebrano je po ok. 3 tygodniach pobytu w wodzie. Enolog Susan Ebeler ustaliła, że plastik śmierdział siarczkiem dimetylu. W ramach wcześniejszych badań prof. Gabrielle Nevitt wykazała z kolei, że DMS zachęca rurkonose do żerowania. Siarczek dimetylu jest uwalniany, gdy glony są zjadane przez takie zwierzęta jak kryl (a to jeden z ulubionych kąsków ptaków). Oznacza to, że choć same algi nie pachną jak pokarm, wydzielają woń świadczącą o jedzeniu, a to wg Kalifornijczyków, odpowiednik dzwonka psa Pawłowa. Autorzy publikacji z pisma Science Advances ujawniają, że ptaki kierujące się podczas namierzania ofiary wonią DMS 6-krotnie częściej zjadają plastik. Studium pokazuje, że zanieczyszczenie plastikiem wpływa na mało dostrzegane gatunki, takie jak petrele czy niektóre burzyki. Mieszkają one w podziemnych norach, które trudno badać, dlatego często się je pomija - podsumowuje Nevitt. « powrót do artykułu
  23. W czasie zakończonej sukcesem kampanii prezydent-elekt Donald Trump zapowiadał, m.in., zablokowanie przejęcia Time Warner przez AT&T, a nawet wspomniał o tym, że zgoda na przejęcie przed 5 laty NBCUniversal przez Comcast była niewłaściwą decyzją. Zdaniem Trumpa oba przejęcia oznaczają zbyt dużą koncentrację władz nad rynkiem. Takie transakcje szkodzą demokracji i postaramy się doprowadzić do zerwania takich umów i uniemożliwić ich zawieranie w przyszłości. Władze nigdy nie powinny się na to zgodzić - mówił Trump. Analitycy zauważają jednak, że nawet jeśli prezydent Trump będzie chciał zrealizować te obietnice wyborcze - co wcale nie jest pewne - nie będzie to łatwe do wykonania. Prezydent nie może zablokować przejęcia dekretem. To Departament Sprawiedliwości musi wnieść sprawę do sądu i ją wygrać. Jeśli zaś kwestię przejęcia będzie rozpatrywała Federalna Komisja Komunikacji, to nominowany przez Trumpa przewodniczący komisji musi wygrać sprawę przed sądem administracyjnym. Może też postawić tak trudne do spełnienia warunki, że zainteresowani sami zrezygnują z transakcji. Tak czy inaczej nie będzie to szybki proces - mówi Doug Brake, analityk specjalizujący się w polityce telekomunikacyjnej. Co prawda Republikanie mają przewagę w Senacie, który zatwierdza zaproponowanych przez prezydenta komisarzy FCC, spośród których prezydent wybiera przewodniczącego, jednak warto przypomnieć, że Partia Republikańska patrzyła dotychczas łaskawym okiem na łączenie się wielkich firm. Jeszcze bardziej skomplikowanym zadaniem byłoby doprowadzenie do unieważnienia przejęcia NBC przez Comcast. Najsłynniejszym rozbiciem wielkiej korporacji było podzielenie AT&T Bell System za prezydenta Reagana. Akcję zainicjował wówczas Departament Sprawiedliwości. Prezydent Trump musiałby znaleźć ludzi, którzy będą w stanie takie działania przeprowadzić. Tymczasem, jak zauważa ekonomista Hal Singer, podczas kampanii wyborczej Trump wynajął Jeffreya Eisenacha z American Enterprise Institute, by ten pomógł mu opracować politykę dotyczącą rynku telekomunikacyjnego. Eisenach jest zaś uważany za wroga rządowych regulacji i sprzeciwia się m.in. zasadom neutralności sieci. Otacza się ludźmi, którzy mają tradycyjne konserwatywne poglądy, ale kampanię prowadził pod hasłami populistycznymi mówiąc, że ma zamiar wziąć się za wielkie koncerny i będzie walczył przeciwko koncentracji mediów - zauważa Singer. Dopiero w przyszłym roku przekonamy się, czy prezydent Trump rzeczywiście będzie sprzeciwiał się koncentracji na rynku mediów i telekomów, a jeśli tak, to czy rzeczywiście uda mu się jej zapobiec. « powrót do artykułu
  24. Pod koniec marca po ulewnych deszczach w Kurdystanie odkryto nowy gatunek ryby. Eidinemacheilus proudlovei żyje w niedostępnych podziemnych strumieniach. Nie ma łusek ani oczu. Autorami odkrycia są naukowcy z Iraku, a także Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Łowisk Śródlądowych Leibniza (IGB) oraz Muzeum Alexandra Koeniga (ZFMK). Po ulewnych deszczach i powodzi w górach Zagros podniosło się zwierciadło wód gruntowych. Większość wymytych na powierzchnię E. proudlovei padła ofiarą ptaków. Korshowi Araratowi, biologowi z University of Sulaimani, udało się jednak zabezpieczyć parę egzemplarzy. Przez parę dni ryby wydostawały się przez otwór w ziemi i spływały do pobliskiego potoku, ale teraz powstałe po powodzi źródło wyschło i do ryb ponownie nie ma dostępu. By dowiedzieć się więcej o tajemniczym zwierzęciu, Ararat skontaktował się z ichtiologiem z IGB - dr. Jörgiem Freyhofem. W czasie gdy Freyhof analizował cechy morfologiczne ryby i porównywał je do odkrytego w 1976 r. E. smithi, dr Matthias Geiger z ZFMK badał DNA zwierzęcia. W oparciu o dane anatomiczne i genetyczne (barkod DNA) stwierdzono, że to nowy gatunek. Oddając hołd ekspertowi od ryb jaskiniowych Grahamowi S. Proudlove'owi, nadano mu nazwę E. proudlovei. E. proudlovei nie ma oczu ani łusek. Jego skóra jest pozbawiona pigmentacji. Ryba żeruje prawdopodobnie na filmach bakteryjnych ze ścian jaskini, ale na razie nic nie wiadomo o biologii tego karpiokształtnego - podkreśla Freyhof. Przez projekty zapór, które zniszczą habitaty, podziemne ryby są zagrożone. Problem istnieje także w Europie, [...] zwłaszcza w Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie. Przez trudny dostęp o podziemnych ekosystemach wiadomo niewiele. « powrót do artykułu
  25. Wtyczka Web of Trust, która ma za zadanie zabezpieczać internautów i uchronić ich przed wejściem na witrynę niegodną zaufania, okazała się narzędziem szpiegującym użytkowników. Web of Trust występuje w wersjach dla Chrome'a, Firefoksa, Opery oraz Internet Explorera i jest używana przez miliony internautów. Jeden z niemieckich nadawców ostrzega, że firma produkująca Web of Trust zbiera i sprzedaje dane użytkowników dotyczące odwiedzanych przez nich stron. Producent WoT twierdzi, że poddaje dane anomimizacji, jednak nie jest to prawda. Wspomniany nadawca mówi, że był w stanie zidentyfikować ponad 50 osób na podstawie takich danych i zdobył o nich tak osobiste informacje, jak o śledztwie toczącym się przeciwko jednej z osób czy o orientacji seksualnej pewnego sędziego. Niemiecki komisarz ds. ochrony danych osobowych zganił WoT za nieuzyskiwanie od użytkowników zgody na zbieranie i sprzedawanie informacji na ich temat. Twórcy WoT szybko wycofali wtyczkę i pracują nad zmianami w jej kodzie. Postanowili też zmienić swoją politykę prywatności. Użytkownicy mają mieć pewność, że dotyczące ich dane nie pozwolą na ich zidentyfikowanie. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...