Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Uniwersytetu w Udine jako pierwsi powiązali wybiórcze uszkodzenie mózgu z nasileniem uczucia transcendencji. Testy prowadzono przed i po operacji osób z guzami mózgu.

Badania wykorzystujące neuroobrazowanie połączyły aktywność w obrębie dużej sieci, obejmującej korę czołową, ciemieniową i skroniową, z doświadczeniami duchowymi. Brakowało jednak informacji, czy w grę wchodzi zależność przyczynowo-skutkowa – podkreśla dr Cosimo Urgesi. Jego zespół postanowił to ustalić. Z tego powodu Włosi skupili się na cesze osobowościowej zwanej samotranscendecją (ST). ST odzwierciedla osłabione poczucie siebie oraz uznawanie się za część uniwersum.

Psycholodzy zestawili wyniki w skali ST, które chorzy uzyskali przed i po operacji usunięcia guza mózgu, z lokalizacją miejsca lezji (posłużono się zaawansowanymi technikami obrazowania). Takie podejście pozwoliło nam eksplorować możliwe zmiany ST wywołane przez usunięcie specyficznych obszarów, a także przyjrzeć się sprawczej roli struktur czołowych, skroniowych i ciemieniowych w zakresie międzyosobniczych różnic samotranscendentnych – wyjaśnia dr Franco Fabbro.

Włosi zauważyli, że wybiórcze uszkodzenia lewej i prawej tylnej okolicy ciemieniowej powodowały wzrost ST. Następowały wtedy niezwykle szybkie zmiany stabilnego wymiaru osobowości, dotyczącego świadomości samoodnoszącej. Oznacza to więc, że dysfunkcjonalna aktywność ciemieniowa może leżeć u podłoża przekształconych postaw i zachowań religijnych oraz duchowych – podsumowuje Urgesi.

Badacze uważają, że w ten sposób zasugerowano, że w przyszłości będzie się dało leczyć zaburzenia osobowości, modulując aktywność neuronalną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

<p>Naukowcy z Uniwersytetu w Udine jako pierwsi powiązali <strong>wybiórcze uszkodzenie mózgu z nasileniem uczucia transcendencji</strong>. Testy prowadzono przed i po operacji osób z guzami mózgu.</p><p><em>Badania wykorzystujące neuroobrazowanie połączyły aktywność w obrębie dużej sieci, obejmującej korę czołową, ciemieniową i skroniową, z doświadczeniami duchowymi. Brakowało jednak informacji, czy w grę wchodzi zależność przyczynowo-skutkowa</em> – podkreśla dr Cosimo Urgesi. Jego zespół postanowił to ustalić. Z tego powodu Włosi skupili się na cesze osobowościowej zwanej samotranscendecją (ST). ST odzwierciedla osłabione poczucie siebie oraz uznawanie się za część uniwersum.</p><p>Psycholodzy zestawili wyniki w skali ST, które chorzy uzyskali przed i po operacji usunięcia guza mózgu, z lokalizacją miejsca lezji (posłużono się zaawansowanymi technikami obrazowania). <em>Takie podejście pozwoliło nam eksplorować możliwe zmiany ST wywołane przez usunięcie specyficznych obszarów, a także przyjrzeć się sprawczej roli struktur czołowych, skroniowych i ciemieniowych w zakresie międzyosobniczych różnic samotranscendentnych</em> – wyjaśnia dr Franco Fabbro.</p><p>Włosi zauważyli, że wybiórcze uszkodzenia lewej i prawej tylnej okolicy ciemieniowej powodowały wzrost ST. <em>Następowały wtedy niezwykle szybkie zmiany stabilnego wymiaru osobowości, dotyczącego świadomości samoodnoszącej. Oznacza to więc, że dysfunkcjonalna aktywność ciemieniowa może leżeć u podłoża przekształconych postaw i zachowań religijnych oraz duchowych</em> – podsumowuje Urgesi.</p><p>Badacze uważają, że w ten sposób zasugerowano, że w przyszłości będzie się dało leczyć zaburzenia osobowości, modulując aktywność neuronalną.</p>

Ludzie Wschodu i Zachodu inaczej postrzegają otaczającą ich rzeczywistość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proton50 - wcale nie. To jedynie różnice kulturowe sprawiają, że wzajemnie inaczej się postrzegamy. Ale tak naprawdę jesteśmy tacy sami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta teza nie jest bynajmniej udowodniona - to bardziej pobożne życzenie, niż fakt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@@inhet, a co boisz się, że religijne uniesienie to tylko uszkodzenie mózgu ? ;)

Przyznaję, że za mało danych, aby coś takiego ustalić jednoznacznie, poza tym sfera tzw. religijna, to całe spektrum zachowań i stanów - nie wystarczy pewnie tylko fragment mózgu "wyciąć" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie z tym bardziej "wschodnim" nastawieniem całkowicie nie miałbym obaw. Nawet byłbym za tym, aby "uniesienia" można było likwidować operacyjnie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak neuroprzekażniki szaleją ( narkotyki, alko, guzy w mózgu), to nam się wiele wydaje. Ale właśnie wydaje ( ułuda).

Bóg, komunikując się z nami, użyje tych samych neuroprzekażników, bo inaczej nie wywoła wrażenia transcendencji. Skutek w obrazie mózgu identyczny, ale przyczyna całkiem odmienna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro skutek ten sam (narkotyki, guzy, Bóg, Szatan), to chyba nie powiesz, że posiadasz jakieś receptory, które pozwalają Ci odróżniać przyczynę? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha, gdyby te receptory były, nie byłoby wiary, tylko pewność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha, gdyby te receptory były, nie byłoby wiary, tylko pewność.

 

No właśnie - dlaczego bóg (dowolny), zakładając jego istnienie jako bytu realnego, obiektywnego, "wymusza" wiarę, zamiast dać pewność, chociażby tylko taką jak E=mc^2?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A kto z maluczkich pojmie Jego intencje?

Sądze, że w intelektualnej ścieżce poznania, "każdemu głupiemu" wypadałoby wierzyć, więc może chodzi o jakąś selekcję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A kto z maluczkich pojmie Jego intencje? Sądze, że w intelektualnej ścieżce poznania, "każdemu głupiemu" wypadałoby wierzyć, więc może chodzi o jakąś selekcję.

 

:) :) :) Czyli w sumie: wierz i nie marudź... albo piekło (takie czy inne) zaliczysz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ooo, skoro sam dobrze wieSZ, więc po co marudzisz.

Nie oczekuj, że jakiś forumowy usher, rozwieje Twoje rozterki w tym temacie.

Ja rozterek nie mam, więc mam święty spokój.

EOT

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ooo, skoro sam dobrze wieSZ, więc po co marudzisz. Nie oczekuj, że jakiś forumowy usher, rozwieje Twoje rozterki w tym temacie. Ja rozterek nie mam, więc mam święty spokój. EOT

 

Ze spokojem czekam na nicość. Prawdopodobieństwo innego rozwiązania tej "rozterki" oceniam na nieskończenie bliskie zera.

 

pozdrawiam

marek

PS - jeśli Cię uraziłem w jakiś sposób, to wybacz jeśli możesz, chodziło mi tylko o poznanie argumentów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to nic nowego w neuronauce/psychiatrii.

Jeśli zaś chodzi o korę ciemieniową to od dawna wiadomo, że odpowiada ona za (tak najogólniej) tzw. schemat ciała- chociaż szczegółowo to na razie za trudne zadanie do sprecyzowania.

 

Do podobnych zespołów (z zaburzonym schematem) należą: z. obcej ręki (nie mylić z z. anarchicznej ręki), transseksualizm, z. pomijania stronnego, z. Alicji w krainie czarów (mikropsja/makropsja) itp.Objawy tutaj opisane przypominają te z zespołu Cotarda.

 

 

Tu, w tym artykule, mamy dodatkowo jeszcze komponentę religijno-uniesieniową, za którą kiedyś 'winiono' płat skroniowy (w tym przyśrodkowy- tzw padaczka Dostojewskiego):

http://vetulani.wordpress.com/2011/07/17/wejscie-w-swiat-ducha/

 

Obecnie zaś winą obarcza się korę płata wyspowego:

http://vetulani.wordpress.com/2011/07/28/wyspa-ekstazy/

 

Tak więc nie sam płat ciemieniowy jest w tym przypadku winowajcą, działa prawdopodobnie w kooperacji z wyspą, a może jeszcze innymi strukturami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie jest to nic nowego w neuronauce/psychiatrii. Jeśli zaś chodzi o korę ciemieniową to od dawna wiadomo, że odpowiada ona za (tak najogólniej) tzw. schemat ciała- chociaż szczegółowo to na razie za trudne zadanie do sprecyzowania. Do podobnych zespołów (z zaburzonym schematem) należą: z. obcej ręki (nie mylić z z. anarchicznej ręki), transseksualizm, z. pomijania stronnego, z. Alicji w krainie czarów (mikropsja/makropsja) itp.Objawy tutaj opisane przypominają te z zespołu Cotarda. Tu, w tym artykule, mamy dodatkowo jeszcze komponentę religijno-uniesieniową, za którą kiedyś 'winiono' płat skroniowy (w tym przyśrodkowy- tzw padaczka Dostojewskiego): http://vetulani.wordpress.com/2011/07/17/wejscie-w-swiat-ducha/ Obecnie zaś winą obarcza się korę płata wyspowego: http://vetulani.wordpress.com/2011/07/28/wyspa-ekstazy/ Tak więc nie sam płat ciemieniowy jest w tym przypadku winowajcą, działa prawdopodobnie w kooperacji z wyspą, a może jeszcze innymi strukturami.

 

Ciekawe czy ma to jakiś sens biologiczny/ewolucyjny, czy jest tylko "produktem ubocznym" innych działań mózgu. Podejrzewam raczej to drugie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co napisałeś w pierwszym zdaniu, jest jednym i tym samym.

Ewolucja nie działa według planu, dążeń, założonych celów. To ciąg reakcji biochemicznych, przebiegających według określonego klucza, który sam nie daje gwarancji bezbłędności.

Tak więc wszystko jest 'produktem ubocznym' i jeśli sprawdza się jako proces wydajny, zyskuje swój ewolucyjny sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tak więc wszystko jest 'produktem ubocznym' i jeśli sprawdza się jako proces wydajny, zyskuje swój ewolucyjny sens.

I to jest świetne podsumowanie... pytanie dlaczego religia sprawdza się przez tak długi czas (niezależnie od tego jaka) ? Bo to ma sens. Inaczej ludzie "stają się" (w pewnym uproszczeniu) zwierzętami, wystarczy popatrzeć co się dzieje przy katastrofach naturalnych kiedy Państwo nie realizuje swoich funkcji nadzoru (Policja). Grabieże, gwałty itd. Ludzie muszą się czegoś bać, w związku z czym "wymyślono" kiedyś religię (jakby nie było Boga to by została wymyślona przez ludzi :) ). Kiedyś nie można było pokryć całego kraju nadzorem policji (teraz można?), więc potrzebne było coś żeby trzymać ludzi w ryzach bez zewnętrznego nadzoru ("Bóg jest wszędzie i wszystko widzi..."). Nawet teraz na kopalni był artykuł, że w miejscach, gdzie ludzie wierzą w istnienie raju i piekła jest stosunkowo mniej przestępstw. Zresztą, czy ateiści chcą czy nie chcą, większość "prawd wiary" pokrywa się z "normami społecznymi" niezależnie od wiary. Ba, nawet ateiści wierzą, tylko, że Oni akurat wierzą w to, że Boga nie ma ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

manipulacja zwykla ... nic sie nie sprawdza - poak to mowila pobozne zyczenia :P

 

tzn. sprawdza sie ale wsrod "motlochu" i "zwierzat", ktore musza sie bac, zeby jak to mowila moja babcia: "prosto chodzic" :P

 

najnizsza przestepczosc nie jest wcale wsrod ludzi gleboko "wierzacych" i religijnych (do tego nalezy zdefiniowac co jest a co nie jest przestepstwem)..

 

faktem jest a nie mrzonka jak powyzsze, ze najlepiej normom i zasadom spolecznym podporzadkowuja sie, sa im posluszni, ludzie glupi i bezmyslni, wsrod ktorych dominuje konformizm - oczywiscie musimy wtedy za sklonnosci przestepcze uznac sklonnosci do przekraczania norm ustalonych przez prawo i grupe...

 

czym innym jest w ogole sklonnosc ludzka do zla - nie ma ona nic wspolnego ze zdolnoscia do przestrzegania prawa i jak ludzie konformistyczni, glupi itd. sa najbardziej posluszni sa tez najbardziej slonni do zla i krzywdzenia innych w imie "zasad spolecznych" i w ramach istneijacego prawa - zemsta, neinawisc, zazdrosc - to jest ich sila :P

 

najnizsza przestepczosc rozumiana jako sklonnosc do zla jest nie wsrod wierzacych ale bardzo dobrze wyksztalconych ateistów, np. w spolecznosci zamknietych osiedli pracowników CERN, KRZEMOWEJ DOLINY itp. itd.

 

wiara predystynuje jedynie do przestrzegania prawa a nei do bycia dobrym czlowiekiem, do odroznienia dobra od zla predystynuje jedynie zdolnosc d osamodzielnego myslenia i krytyczny stosunek do wszystkeigo - takze norm i zasad i praw spoleczych....

 

ateisci w nic nie wierza, zaden ateista nie wierzy w nieistnienie boga (zreszta to jest blad logiczny i nonsens) - ateisci w nic nie wierza bo im wiara w cokolwiek nie jest potrzebna - ateisci albo wiedza cos albo nie :P

 

i tyle ....

 

wiara jest potrzebna tam gdie brak wiedzy i niedostatek informacji lub niedostatcznie sprawny aparat myslowy aby z informacji wnioski wyciagac...

 

wiara jest zaprzeczeniem czlowieczenstwa i "uosobieniem" zezwierzecenia ... "jestem posluszny bo tak choc nie wiem czemu" - to tak jak pies, tez nei wie czemu jest posluszny Panu, dla jakichs tam korzysci pewnia, np. dostepu do ogrzewanej jaskini, resztek ze stolu itp. ale posluszny jest :P

 

tzn. wszyscy wiemy czemu jest posluszny - z czystego wyrachowania :P jest zwylym oportunista i egoistycznym, interesownym cwaniakiem :P chce za swa "wiare w Pana" i "sluzbe mu" dostgac kosc a czasem kawalek miesa :P

 

wierzacy chce zycie wieczne :P tzn. 99% wierzacych chce :P

 

a jakby wierzacym powiedziec tak: "nic ode mnie nei dostaniesz, przyniose Ci byc moze tylko cierpienie, zadnego wiecznego zycia nie ma..." nadal bedzie wierzyl?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To co napisałeś w pierwszym zdaniu, jest jednym i tym samym. Ewolucja nie działa według planu, dążeń, założonych celów. To ciąg reakcji biochemicznych, przebiegających według określonego klucza, który sam nie daje gwarancji bezbłędności. Tak więc wszystko jest 'produktem ubocznym' i jeśli sprawdza się jako proces wydajny, zyskuje swój ewolucyjny sens.

 

Pozornie to, co napisałeś jest oczywiste, ale... przynajmniej w przypadku gatunku Homo sapiens (chociaż co do tego "sapiens" mam zasadnicze wątpliwości) ewolucja jest w znacznym stopniu sterowana, m.in. kulturowo - w skrajnych przypadkach (nazizm itp.) pojawiają się jednoznacznie określone plany, dążenia i zakładane cele. Skutecznośc takiej ewolucji sterowanej może być wątpliwa, ale takie działania są, i to w różnych skalach, od indywidualnej do masowej.

 

Natomiast odchodząc od H. s. doprecyzuję swoje pytanie: można podejrzewać, że te procesy mózgowe, o których rozmawiamy nie są "wynalazkiem" gatunku H. s., czyli że w zbliżony sposób działały mózgi naszych przodków, a pewnie i wielu gatynków współczesnych. Mamy w takim przypadku następujące możliwości:

- takie działanie mózgu dawało jakieś korzyści, zatem było w danych warunkach utrwalane i wzmacniane ("ewolucyjny sens");

- jest nieszkodliwym odpadem jakichś procesów lub struktur;

- w jest ewolucyjnym śmieciem, który nie zdążył trafić na ewolucyny śmietnik.

Oczywiście jest też możliwość "recyklingu" itp.

Patrzę na swoje psiury... i szkoda, że nie mogą mi powiedzieć, czy np. czują "boga", i to bez przyćpania zielska :) Wcale tego nie wykluczam. Być może podobne odczucia są u zwierząt, przynajmniej niektórych, nawet silniejsze niż u ludzi i do czegoś im przydatne. Tylko jak to sprawdzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
a jakby wierzacym powiedziec tak: "nic ode mnie nei dostaniesz, przyniose Ci byc moze tylko cierpienie, zadnego wiecznego zycia nie ma..." nadal bedzie wierzyl?

 

Stalin, Mao, Kimów trójca... i wielu innych. Wmawiaj komuś coś tysiąc razy, to pewnie w to uwierzy :)

Wiara jest prostsza niż myślenie, a często też bezpieczniejsza. Nie zmienia to faktu, że "zakład Pascala" (logicznie błędny zresztą) jest istotną motywacją, a często i podstawą wiary w takiego czy innego boga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że natura budując nasze mózgi nie miała ciśnienia na unikanie skutków ubocznych uszkodzeń i ćpania.

Mózgi mamy zaprojektowane do prawidłowego działania tylko gdy są zdrowe i wolne od substancji na nie wpływających.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Mózgi mamy zaprojektowane do prawidłowego działania tylko gdy są zdrowe i wolne od substancji na nie wpływających.

 

Jakoś podejrzewam, że za strukturą naszego mózgu (mimo wielu niezłych rozwiązań) nie stoi jakikolwiek "projektant". ;)

No i mózg bez substancji, które nań wpływają jest martwym mózgiem (niekoniecznie myślę o narkotykach). ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewolucje można poniekąd uznać za projektanta. W końcu dobór naturalny faworyzuje dobre rozwiązania i usuwa złe... z większą lub mniejszą skutecznością.

 

Mi chodziło tylko o narkotyki i inne używki. Wiadomo, że bez hormonów, paliwa i innych neuroprzekaźników nie działa :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewolucji nie można uznać za projektanta. Projektant ma jakąś "wizję" ku której zmierza; ewolucja takiej "wizji" kompletnie nie ma. :) Dobór nie "usuwa", bo nie ma takiej intencji. ;)

 

Co do hormonów, paliwa itp. dorzuciłbym jednak niezbędne piwo lub wino. :D

 

Edit: w takich dywagacjach trudno pozbyć się antropocentryzmu, ale on nie pomaga. :)

 

Edit2: już z zupełnie innej beczki. Czy ktoś badał wpływ produkcji i spożywania alkoholu (wszak to w każdej kulturze ludzkiej) na ewolucję tak zwanego człowieka myślącego? ;)

 

Edit3: zapomniałem (głowa do pozłoty!); skąd wiesz jakie rozwiązanie jest "złe" lub "dobre". Masz jakieś kryterium? Ewolucja raczej nie "myśli" kategoriami zła i dobra. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Lekarze z Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka zoperowali 55-letniej pacjentce dwa tętniaki i guza mózgu w czasie jednego zabiegu. Jeden z tętniaków znajdował się na tętnicy móżdżkowej górnej. Jak podkreślono w komunikacie szpitala, to bardzo rzadko operowany typ tętniaka, bardzo głęboko położony i trudno dostępny.
      Podczas trwającego ponad 4 godziny zabiegu stwierdzono, że chora ma także oponiaka. Niewielki guz został usunięty. Przez lokalizację w badaniach obrazowych nie było go widać.
      Neurochirurg, dr n. med. Dariusz Szarek, podkreśla, że przy wszystkich operacjach tętniaków należy zachować szczególną ostrożność i uważność. Im głębiej w głowie położona jest choroba, tym liczniejsze i krytycznie ważne struktury układu nerwowego z nią sąsiadują. Dlatego dokładna wizualizacja zwiększa skuteczność zabiegu i redukuje jego ryzyko. Tętniaki w tętnicy móżdżkowej górnej są właśnie jedną z takich lokalizacji - tłumaczy.
      Po operacji 55-letnia pani Anna czuje się dobrze, została już wypisana do domu. Wcześniej przez rok cierpiała na bardzo silne bóle głowy z towarzyszącymi mdłościami i osłabieniem. W ramach diagnostyki stwierdzono obecność tętniaków w mózgu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osiemnastego sierpnia doszło do niebezpiecznej sytuacji. Gdy matka 5-letniego chłopca kosiła trawę, kosiarka trafiła na przeszkodę, a znajdujące się w odległości kilku metrów dziecko się rozpłakało. Na jego koszulce widać było ślad krwi. Okazało się, że ma ranę po lewej stronie w okolicach żeber.
      Ponieważ stan chłopca się nagle pogorszył [dziecko czuło kłucie, zaczęło też słabnąć i sinieć], została wezwana pomoc. Po szybkiej diagnozie okazało się, że w sercu chłopca tkwi drut - napisano na profilu Fundacji Rozwoju Kardiologii i Kardiochirurgii Wad Wrodzonych Serca Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi „Mamy Serce” na Facebooku.
      Chłopca przetransportowano helikopterem do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi (ICZMP). Pięciolatek miał dużo szczęścia, bo mimo późnej pory w pracy byli jeszcze wszyscy kardiochirurdzy; właśnie skończyli bowiem wielogodzinną operację.
      Z lewej komory serca dziecka usunięto ok. 5-6-cm kawałek drutu. Na szczęście ciało obce nie zniszczyło aorty czy zastawki. Po zabiegu chłopcu zapobiegawczo podawano antybiotyk.
      Prawdopodobnie przeszkodą, na którą trafiła kosiarka, była siatka ogrodzenia. Po wypadku matka nakleiła na ranę plaster. Gdy stan chłopca się pogorszył, wezwała pogotowie. Dziecko trafiło do Szpitala Powiatowego w Opocznie. Tam lekarka SOR-u skierowała chłopca na badania obrazowe brzucha i płuc.
      Jak podkreśla Paweł Banaszek, radiolog z 30-letnim doświadczeniem, zlecone USG brzucha wykazało płyn w osierdziu, a na rtg. w rzucie lewej komory widać było cień metaliczny o długości ponad 4 cm.
      Doświadczona lekarka ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, z którą porozmawiał radiolog, skontaktowała się niezwłocznie z ICZMP i zamówiła przelot śmigłowcem medycznym.
      W ICZMP wykonano USG i echo serca. Badania potwierdziły diagnozę postawioną w Opocznie. Podczas operacji z serca chłopca wyjęto kilkucentymetrowy kawałek drutu.
      Drut wystrzelił jak pocisk i jak grot strzały przebił lewą komorę serca w dwóch miejscach na wylot. Przeszył serce i oparł się na przeponie. Gdy się rozwali komorę serca, to kilka uderzeń serca i koniec. Na szczęście u tego chłopca ten drut nie wbił się pod dużym kątem i nie zrobił dużych otworów. Z jednej strony mięsień się obkurczył, a z drugiej wokół drutu zgromadził się skrzep, który był jakby korkiem i blokował wypływ krwi do worka osierdziowego - wyjaśnił cytowany przez TVN24.pl kierownik Kliniki Kardiochirurgii w ICZMP dr n. med. Marek Kopala.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Trzydziestego pierwszego marca br. zespół Kliniki Kardiochirurgii i Chirurgii Ogólnej Dzieci Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (UCK WUM) przeprowadził u 2-miesięcznego dziecka operację wszczepienia najmniejszej dostępnej na świecie mechanicznej zastawki serca.
      Dziecko urodziło się z wrodzoną wadą serca w postaci wspólnego kanału przedsionkowo-komorowego oraz z nieprawidłowym aparatem podzastawkowym (postać spadochronowa). Jak podkreślono w komunikacie uczelni, małą pacjentkę poddano złożonej korekcji wewnątrzsercowej, która ze względu na nasilone zaburzenia morfologii zastawek nie przyniosła oczekiwanego efektu funkcjonalnego. W kolejnych dobach pooperacyjnych dziecko rozwinęło ciężką niewydolność serca i zostało zakwalifikowane do operacji wszczepienia mechanicznej zastawki serca ze wskazań życiowych.
      Głównym operatorem był dr n. med. Michał Buczyński. W procesie diagnostyczno-terapeutycznym wzięli również udział dr Michał Zawadzki, Paulina Kopacz, dr Wojciech Mądry i dr Jacek Kuźma z Kliniki Kardiochirurgii, anestezjolog dr Monika Sobieraj, a także zespół pielęgniarek i perfuzji bloku operacyjnego Dziecięcego Szpitala Klinicznego UCK WUM.
      Podczas operacji użyto najmniejszej dostępnej na świecie zastawki Abott's Masters (St. Jude) HP 15 mm; warto dodać, że jest ona dostępna od niedawna i została specjalnie sprowadzona na potrzeby operacji.
      W dniu operacji dziecko ważyło 3,8 kg. Operacje wymiany zastawki mitralnej u pacjentów poniżej 1. roku życia należą do niezwykłej rzadkości, a w przypadku masy pacjenta poniżej 4 kg można śmiało mówić o jednym z najmniejszych na świecie.
      Operacja przebiegła bez powikłań. Funkcja serca poprawiała się z każdym dniem. Obecnie niemowlę przebywa w Klinice Kardiochirurgii i Chirurgii Ogólnej Dzieci UCK WUM; jego stan ogólny jest dobry (dziecko oddycha samodzielnie).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Politechniki Opolskiej (PO) opracowali i wydrukowali model 3D żyły z guzem w środku. Zrobili to doskonale. Rzeczywisty model był nam potrzebny do dokładnego zwizualizowania guza, co pozwoliło prawidłowo zaplanować operację i jej zakres [patologiczna struktura ciągnęła się wewnątrz dużej żyły od serca aż po miednicę] – wyjaśnia prof. Grzegorz Oszkinis z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu.
      Nieoczywista diagnoza
      Prof. Marek Gierlotka, kierownik Oddziału Kardiologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu i Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Opolskiego, opowiada, że pacjentka została przyjęta do szpitala, bo w badaniu ultrasonograficznym stwierdzono obecność dużej, nieprawidłowej struktury wewnątrz serca, która sięgała daleko w dół, wewnątrz dużej żyły, aż na wysokość miednicy. Wstępna diagnoza w tomografii komputerowej wskazywała na zakrzep, tym bardziej że chora rok wcześniej miała zator tętnicy płucnej.
      Ostatecznie przypadek okazał się o wiele bardziej skomplikowany, dlatego żeby wszystko ustalić i zaplanować leczenie, nawiązano współpracę z licznymi specjalistami: radiologami, patomorfologami, kardiochirurgami, chirurgami naczyniowymi, ginekologami i specjalistami od modelowania 3D z PO.
      Wykonaliśmy dodatkowo rezonans magnetyczny i obraz, który zobaczyłam, okazał się bardziej skomplikowany. Okazało się, że mamy do czynienia z rozległym nowotworem rozpoczynającym się od narządów rodnych, który rozrastając się wewnątrz dużej żyły, sięgał aż do serca – wyjaśnia dr n. med. Katarzyna Sznajder, kierownik Zakładu Klinicznego Diagnostyki Obrazowej USK UO w Opolu.
      Guz był tak duży, że odpowiednia objętość krwi nie dopływała do serca, przez co pacjentka nie tolerowała wysiłku i mdlała. Najpierw operatorzy zajęli się fragmentem guza od strony serca, a później usunięto przeważającą część nowotworu z miednicy i jamy brzusznej, czyli [z] narządów rodnych i żyły. W trakcie zabiegu chirurdzy wypreparowali żyłę główną dolną od żył biodrowych i nerkowych. Nacięli ją i usunęli całego guza.
      Pomoc specjalistów od modelowania 3D
      Pod względem merytorycznym pracami zespołu z PO kierowali prof. Jarosław Zygarlicki i prof. Mirosław Szmajda. Wobec wątpliwości co do dokładnej lokalizacji guza w żyle w oparciu o przeprowadzone w naszym zakładzie badania obrazowe, poprosiliśmy ich o opracowanie i wydrukowanie modelu 3D żyły z guzem w jej wnętrzu – wyjaśnia dr Sznajder.
      Prof. Andrzej Cichoń (również z PO) tłumaczy, że prace składały się z 3 zasadniczych faz: 1) detekcji obrysów żyły i zmiany patologicznej na podstawie przekrojów TK, 2) komputerowego modelowania żyły i zmiany oraz 3) ostatecznego wydruku 3D.
      Analiza ponad 1,5 tys. obrazów z tomografii komputerowej
      Ponieważ planowany czas prac był bardzo krótki, zadania należało podzielić. Analizą ponad 1500 obrazów tomografii komputerowej zajęła się ekipa studentów inżynierii biomedycznej (Anna Wieczorek, Karolina Nowak, Wiktoria Krak, Aleksandra Kawiak i Szymon Nieckarz), doktorantów (mgr inż. Anna Froń i mgr inż. Mirosław Chyliński) i naukowców PO (dr inż. Łukasz Nagi i prof. Mirosław Szmajda).
      Ze względu na złożoność zagadnienia i trudność interpretacji obrazów TK, szczególnie w przypadku badania zakontrastowanych żył, cały zespół został przeszkolony przez lek. med. Andrzeja Falbę, członka ekipy radiologów z USK, po czym w ciągu 3 dni (i nocy) zespół dokonał stosownych obrysów, zweryfikowanych finalnie przez dr. Falbę – relacjonuje prof. Szmajda.
      Modelowanie komputerowe i ostateczny wydruk 3D
      W drugiej fazie prac należało stworzyć wirtualny model przestrzenny żyły i patologicznej zmiany i zapisać w postaci umożliwiającej druk 3D (dla żyły, dla zmiany i dla całości). Zastosowaliśmy metody maszerujących sześcianów oraz triangulacji. Dzięki tym metodom zostały wygenerowane siatki trójkątów, które ostatecznie odwzorowały z zadaną dokładnością modele żyły oraz zmiany patologicznej. Następnie modele te posłużyły do przygotowania plików wejściowych do drukarki 3D - opowiada prof. Zygarlicki.
      W 3. fazie drukowano fizyczny model, dobierając najpierw odpowiednie surowce do uzyskania nieprzezroczystej zmiany i przezroczystych ścian żyły.
      Prof. Oszkinis podsumowuje, że po zabiegu nie wystąpiły żadne komplikacje. Stan pacjentki szybko się poprawiał. Została już wypisana do domu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas operacji guza mózgu 53-letnia Dagmar Turner grała na skrzypcach. W ten sposób neurochirurdzy z King's College London (KCL) upewniali się, że nie zostaną uszkodzone tak ważne dla muzyka obszary odpowiedzialne za drobne ruchy dłoni i koordynację.
      Po napadzie padaczkowym w 2013 r. u kobiety zdiagnozowano wolno rosnącego glejaka. Była specjalistka ds. zarządzania z Isle of Wight, która gra w Isle of Wight Symphony Orchestra i udziela się w różnych towarzystwach chóralnych, przeszła biopsję i poddała się radioterapii w lokalnym szpitalu specjalistycznym. Gdy jesienią 2019 r. stało się jasne, że guz urósł i stał się bardziej agresywny, Dagmar zaczęła się skłaniać ku operacji. By omówić dostępne opcje, umówiła się na wizytę u polecanego specjalisty - prof. Keyoumarsa Ashkana z KCL.
      Guz Dagmar był zlokalizowany w prawym płacie czołowym, blisko obszaru kontrolującego drobne ruchy lewej dłoni. Dagmar opowiedziała o swojej miłości do skrzypiec profesorowi, który również jest pasjonatem muzyki (Ashkan ma wykształcenie nie tylko medyczne, ale i muzyczne i jest wytrawnym pianistą).
      By wyjść naprzeciw oczekiwaniom pacjentki, zespół z King's College London opracował plan. Przed operacją przez 2 godziny opracowywano szczegółową mapę jej mózgu, by dokładnie określić obszary aktywne w czasie gry na skrzypcach oraz regiony odpowiedzialne za motorykę i funkcje językowe. Kobieta wyraziła też zgodę na wybudzenie w trakcie zabiegu, by mogła zagrać na instrumencie. W ten sposób można się było upewnić, że nie ulegną uszkodzeniu rejony kluczowe dla kontroli delikatnych ruchów dłoni.
      King's to jeden z największych ośrodków leczenia guzów mózgu w Wielkiej Brytanii. Każdego roku przeprowadzamy około 400 resekcji, które często wiążą się z wybudzaniem chorych, by przeprowadzić testy językowe. To jednak pierwszy raz, gdy miałem pacjenta grającego na instrumencie. Wiedzieliśmy, że gra na skrzypcach jest ważna dla Dagmar, dlatego tak istotne było zachowanie funkcji delikatnych obszarów mózgu, które na to pozwalają. Udało nam się usunąć ponad 90% guza [...] i zachować pełną sprawność lewej dłoni.
      Skrzypce to moja pasja. Gram, odkąd skończyłam 10 lat. Na myśl o tym, że mogłabym stracić tę zdolność, pękało mi serce, ale będący muzykiem profesor Ashkan rozumiał moje obawy. Zaplanowano wszystko, od mapowania mózgu po ułożenie w czasie operacji, tak by pacjentka mogła grać na skrzypcach. Dzięki nim mam nadzieję, że bardzo szybko wrócę do mojej orkiestry.
      Trzy dni po operacji Dagmar czuła się na tyle dobrze, że można ją było wypisać do domu. Będzie się znajdować pod opieką lokalnego szpitala.
      W tym miejscu warto przypomnieć o przypadku Roberta Alvareza, który podczas operacji usuwania gwiaździaka w 2018 r. w MD Anderson Cancer Center grał z kolei na gitarze. Także w USA, tym razem w Mayo Clinic, odbyła się operacja, podczas której do wzgórza cierpiącego na drżenie samoistne Rogera Frischa z Minnesota Orchestra wszczepiano elektrody do głębokiej stymulacji mózgu. Ponieważ drżenia były delikatne, lekarzom trudno byłoby stwierdzić, czy elektrody znajdują się w najlepszym możliwym miejscu. Rozwiązaniem okazało się uwzględnienie gry na skrzypcach w planie operacji. Zespół inżyniera Kevina Benneta opracował instrument, na którym Frisch mógłby wtedy grać (zaprojektowano mocowany do smyczka akcelerometr).
       

       

       


      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...