Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Facebook i Google grożą ograniczeniem i wycofaniem swoich usług, jeśli Australia uchwali nowe prawo

Rekomendowane odpowiedzi

Google zagroził zbanowaniem całej Australii, a Facebook zapowiada, że usunie ze swojego news feeda treści z australijskich mediów. Wszystko dlatego, że parlament Australii toczy debatę na temat ustawy, zgodnie z którą firmy takie jak Google i Facebook zostałyby zobowiązane do zapłaty autorom za treści, które wykorzystują. Ustawa przewiduje, że jeśli strony nie doszłyby do porozumienia ws. stawek, koncerny internetowe musiałyby płacić stawki określone w ustawie.

Dyrektor Google Australia, Mel Silva, poinformowała, że ustawa taka stanowiłaby „niebezpieczny precedens”, a sama firma przedstawiła rządowi ultimatum, w którym grozi, że przestanie świadczyć swoje usługi na terenie Australii.

Prawo do nieograniczonego linkowania pomiędzy witrynami to podstawa działania wyszukiwarki, jeśli nowe przepisy weszłyby w życie działanie wyszukiwarki byłoby związane z olbrzymim ryzykiem finansowym i operacyjnym i nie mielibyśmy innego wyjścia, niż zaprzestanie oferowania usług Google Search na terenie Australii, stwierdziła Silva podczas przesłuchań przed Senatem. Dodała przy tym, że firma jest skłonna do płacenia mediom za tworzone przez nich treści i podała przykład około 450 tego typu umów, jakie Google podpisało z firmami na całym świecie.

Premier Australii Scott Morrison oświadczył, ze jego rząd nie będzie reagował na groźby. Niech wszystko będzie jasne. To Australia określa, co można robić na terenie Australii. Takie decyzje są podejmowane przez nasz parlament i przez nasz rząd. Tak to działa w Australii. Ci, którzy się z tym zgadzają, są przez nas chętnie widziani.

Najlepszym dowodem na to, że sprawy zaszły za daleko jest fakt, że prywatna firma, korzystając ze swojej monopolistycznej decyzji, próbuje zastraszać suwerenne państwo, mówi Chris Cooper, dyrektor organizacji Reset Australia, która stara się o uregulowanie działalności koncernów technologicznych.

Z kolei przedstawiciele australijskiego Facebooka stwierdzili, że jeśli nowe przepisy zostaną uchwalone, to nie tylko media, ale również zwykli Australijczycy nie będą mogli umieszczać w news feedzie odnośników do australijskich mediów. Josh Machin, dyrektor ds. polityki w Facebook Australia powiedział podczas przesłuchania przed parlamentem, że w feedzie przeciętnego użytkownika informacje z mediów stanowią jedynie 5% treści i Facebook nie odnosi z nich zbyt dużych korzyści finansowych.

Słowa te skomentował Dan Stinton dyrektor australijskiej wersji Guardiana, który stwierdził, że informacje prasowe angażują użytkowników Facebooka, powodują, że ci dłużej w serwisie pozostają, klikają, więc dziwić mogą słowa Machina twierdzącego, że nie przynosi to serwisowi korzyści materialnych.

Niezależny senator Rex Patrick porównał odpowiedź Google'a z reakcją Chin, które zagroziły Australii wojną handlową, gdyby australijskie władze prowadziły śledztwo ws. wybuchu pandemii COVID-19. Wy nie usiłujecie chronić praw użytkowników do wyszukiwania. Wy usiłujecie chronić swoje konto bankowe, stwierdził Patrick.

Przeciwnicy narzucenia regulacji twierdzą, że bronią wolnego internetu. Jednak Dan Stinton zwraca uwagę, że wolny internet, o którym mówią, przestał istnieć wiele lat temu i obecnie jest zdominowany przez kilka wielkich amerykańskich korporacji. Sinton dodaje, że z Facebooka korzysta 17 milionów Australijczyków, a z Google'a – 19 milionów. O tym, co Australijczycy robią w internecie decydują algorytmy tych firm, stwierdza Stinton. Smaczku całemu sporowi dodaje fakt, że przedstawiciele Google'a przyznali, iż w ramach eksperymentu celowo ukrywali w wyszukiwarce pewne treści. Zapewnili jednak, że to nie problem, gdyż były one ukrywane przed 1% australijskiej populacji.

Nowa ustawa trafiła do parlamentu po 18-miesięcznym przeglądzie dokonanym przez Australijską Komisję ds. Konkurencji i Konsumentów. Urząd stwierdził, że monopolistyczna pozycja gigantów IT, jaką ci mają w stosunku do mediów, jest groźna dla demokracji.

W spór włączył się rząd USA. Jego przedstawiciele wyrazili zaniepokojenie próbą regulowania na drodze ustawowej pozycji graczy rynkowych.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie by było jakby uchwalili, szybko by się pewnie przekonali, że mają rację, i ani jedni ani drudzy by się nie wycofali, bo pewnie zamiast 1mld zarobiliby 700mln....

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatecznie rząd wygra. 
Google taki był wyrywny do walki z Chinami kiedyś. Wyrwał się, stracił rynek i wrócił na kolanach obiecując że w razie potrzeby to nawet będzie promował chińskie obozy koncentracyjne.
To samo będzie w Australii.

Wielkie korpo mają duże możliwości, ale w ostatecznym rachunku z państwami dalej wygrać nie mogą.

Bo firmy muszą liczyć pieniądze a państwa nie muszą.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo Australia! Firmy takie jak Facebook zarabiają miliardy dzięki aktywności użytkowników, a ci nie mają z tego nic, albo bardzo mało. Za treści publikowane na "Fejsie" użytkownicy powinni dostawać kasę zależną od oglądalności takiej strony i zysków z reklam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, thikim napisał:

Google taki był wyrywny do walki z Chinami kiedyś

Nie porównywałbym jednak 1,3 mld potencjalnych użytkowników w Chinach z Australią...

6 godzin temu, thikim napisał:

Bo firmy muszą liczyć pieniądze a państwa nie muszą.

Państwa nie, ale politycy muszą liczyć głosy... głosy potencjalnie zbanowanych użytkowników, niestety :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 24.01.2021 o 00:19, Sławko napisał:

Brawo Australia! Firmy takie jak Facebook zarabiają miliardy dzięki aktywności użytkowników, a ci nie mają z tego nic, albo bardzo mało. Za treści publikowane na "Fejsie" użytkownicy powinni dostawać kasę zależną od oglądalności takiej strony i zysków z reklam

Mam zupełnie inne zadanie. Prawie każdy prowadzący nawet najmniejszą działalność gospodarczą ma profil na FB i na tym zarabia.

I najważniejsze: nakładanie kolejnego podatku ZAWSZE prowadzi do przerzucenia jego na końcowego odbiorcę. Nieważne czy to podatek bankowy, wyższa akcyza na alkohol, podatek cukrowy, podatek drogowy i milion innych, końcowym płatnikiem jest Kowalski a nie korporacja x czy y

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, tempik napisał:

Prawie każdy prowadzący nawet najmniejszą działalność gospodarczą ma profil na FB i na tym zarabia.

Młodzi ludzie odchodzą od FB, a ostatnie skandale z blokowaniem Trumpa, który rzekomo nakłaniał ludzi do terroryzmu, tylko przyspieszą ten proces. Ktoś fajnie napisał, że Facebook musiał zablokować prezydenta USA, żeby ludzie zobaczyli, że tam istnieje cenzura.

2 godziny temu, tempik napisał:

I najważniejsze: nakładanie kolejnego podatku ZAWSZE prowadzi do przerzucenia jego na końcowego odbiorcę. Nieważne czy to podatek bankowy, wyższa akcyza na alkohol, podatek cukrowy, podatek drogowy i milion innych, końcowym płatnikiem jest Kowalski a nie korporacja x czy y

Nieprawda. Nikt nie będzie płacił za założenie konta na Szajsbooku, takie są fakty. Firma przerzuci podatek na odbiorcę tylko wtedy gdy będzie jej się to opłacało. Jeśli nie będzie, to albo przestanie prowadzić firmę, albo zacznie ciąć koszty - zmniejszy poziom inwestycji, zredukuje dywidendę dla akcjonariuszy, zwolni część pracowników itd.

Poczytaj sobie historię podatku od niektórych kopalin, który został nałożony przez PO. Podatek ten specjalnie został utworzony dla KGHM, który był kurą znoszącą złote jaja. Wprowadzenie tego podatku spowodowało, że firma straciła rentowność na kilka lat.

Podatek bankowy został stopniowo i różnymi drogami nałożony na klienta, jednak od czasu rządów PIS, który go wprowadził, sektor bankowy ma trudną sytuację i musi kombinować, by utrzymać rentowność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Antylogik said:

a ostatnie skandale z blokowaniem Trumpa, który rzekomo nakłaniał ludzi do terroryzmu

Słyszałem, że Trump już się przeniósł na polski, narodowy, dumny a zarazem bezpieczny portal bez cenzury (kasują tylko lewaków) - Albicla :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, tempik napisał:

Prawie każdy prowadzący nawet najmniejszą działalność gospodarczą ma profil na FB i na tym zarabia.

Po pierwsze to często na zasadzie "wymuszenia"... bo "wszyscy tam są", co nie jest prawdą, a dodatkowo, to jest właśnie wykorzystywanie dominującej pozycji na rynku. W ramach tego, np. płacenie za organizowanie konkursów tylko na FB, itd. Do tego, nie zarabia "na FB" tylko dzięki sprzedaży naszych danych/profilowania. Na dokładkę FB działa bardzo agresywnie jeśli chodzi o konkurencję, kasuje mniejsze firmy, "kradnie" funkcjonalności, a jeszcze można wspomnieć niedawny artykuł o komunikatorach. Generalnie, w ogóle mi ich nie szkoda i nie mam potrzeby na istnienie takiego bytu, a często jestem zmuszony (!), bo inaczej nie da się skontaktować (szczyt wszystkiego).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 24.01.2021 o 00:19, Sławko napisał:

Brawo Australia! Firmy takie jak Facebook zarabiają miliardy dzięki aktywności użytkowników, a ci nie mają z tego nic, albo bardzo mało. Za treści publikowane na "Fejsie" użytkownicy powinni dostawać kasę zależną od oglądalności takiej strony i zysków z reklam.

 

Mają darmową usługę. Tak to działa, albo płacisz i wymagasz, albo masz za darmo i sam jesteś towarem.
Ludzie przyzwyczaili się do "za darmo" i gdyby była wersja płatna na której serwis nie zarabia (reklamami itp.) to obstawiam, że wybraliby darmową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

(kasują tylko lewaków)

Na tym polega nasz problem. Nie chcemy słyszeć drugiej strony. Dysonans poznawczy swędzi w mózg, a tam się nie da podrapać. Jedyne czego potrzebujemy to nieustannego potwierdzenia, że jesteśmy mądrzy, piękni i bogaci, oraz czy wspominałem: najmądrzejsi? Dlatego z mocy prawa delegalizowałbym wszelkie próby cenzury. Jeśli ktoś się czuje pomówiony czy okłamany,  to do sądu. Cenzura jak rewolucja, prędzej czy później pożre prawaków, lewaków, centraków, białych, czarnych, nieortodoksyjnych płciowo, itd. itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno tak jest, ale ja wolę trzymać z osobami myślącymi racjonalnie. Mózg to mnie swędzi, jak widzę kolejną oblężoną twierdzę prawicową rodem z misia, która istnieje po to by przeprać państwowe pieniądze, a potem zrobić protokół zniszczenia. W sieci już tworzą mit, że atakują ich zorganizowane grupy przestępcze opłacane przez siły zewnętrzne. A błędy w wykonaniu takie, jakby klepali to nawet nie studenci pierwszego roku tylko ministranci od Czarnka :) Nawet proste rzeczy spieprzyli, bo regulamin jest skopiowany z FB, nawet linków nie podmienili. Finezja w ściemnianiu rodem z PRL.

To najnowszy przykład, pomijając zupełnie poglądy rodem ze średniowiecza, które są po ludzku szkodliwe. Z płaskoziemcami tez nie trzymam, chociaż nie proponuje cenzury, bo wychodzę z założenia, że dobrze jest mieć czubków zdiagnozowanych :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
53 minuty temu, Jajcenty napisał:

Jeśli ktoś się czuje pomówiony czy okłamany,  to do sądu.

Tylko z tymi naszymi sądami to jakoś tak. W USA to działa, bo dostajesz/ryzykujesz "milionami USD" więc jest inaczej. U nas "przeprosiny i 5k na cele społeczne", więc i ryzyko pomawiania duuużo mniejsze.

3 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

W sieci już tworzą mit, że atakują ich zorganizowane grupy przestępcze opłacane przez siły zewnętrzne.

Prawdopodobnie mit, ale jak to ostatnio rozmawialiśmy o teoriach spiskowcych, nawet w najnowszej historii Polski mieliśmy takie, które... okazały się prawdziwe. Dlatego ja się tam naśmiewał nie będę, żeby potem nie wyjść na głupka.

56 minut temu, Jajcenty napisał:

Na tym polega nasz problem. Nie chcemy słyszeć drugiej strony.

Na tym polega problem wszystkich społeczeństw, bo chyba (?) wszędzie idiokracja postępuje, nie ma innej opcji jak "opinia publiczna" jest sterowana przez algorytmy i wyszukaną cenzurę (FB, Google, etc.), a do tego kilka innych ogólnoświatowych koncernów. Brak zdrowego pluralizmu.

 

Godzinę temu, Afordancja napisał:

Mają darmową usługę. Tak to działa, albo płacisz i wymagasz, albo masz za darmo i sam jesteś towarem.
Ludzie przyzwyczaili się do "za darmo" i gdyby była wersja płatna na której serwis nie zarabia (reklamami itp.) to obstawiam, że wybraliby darmową.

Prawda, problem jest w tym, że ludzie sobie z tego nie zdają sprawy, mam na myśli, że i czym płacą, a te koncerny to ukrywają. Jak długo ciężko było znaleźć informacje ile warte są nasze dane? To jest problem. Weźmy na przykład komunikatory jak WA, który wymaga dostępu do listy kontaktów. Normalny człowiek zanim da komuś czyjść numer to mówi, że spoko, ale "najpierw musi zapytać właściciela numeru czy może", ale jak WA albo coś innego mówi daj mi swoją (!!!) listę kontaktów to "spoko". Takie FB i inne wykorzystują po prostu niewiedzę ludzi (albo i tumiwisizm), a takimi rzeczami z reguły zajmuje się UOKiK itp. I tak powinno być i pomału w końcu się dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, radar napisał:

Brak zdrowego pluralizmu.

Jak widzę przymiotnik to mi się zapala. Jak wygląda 'niezdrowy' pluralizm? Demokracja i demokracja ludowa - przykłady można mnożyć. 

 

30 minut temu, cyjanobakteria napisał:

To najnowszy przykład, pomijając zupełnie poglądy rodem ze średniowiecza, które są po ludzku szkodliwe.

Tylko co jest bardziej szkodliwe? Poglądy czy cenzura? Nie da się zadekretować jedynie słusznych poglądów. Dyskusja i swoboda wypowiedzi pozwoli przekonać co mądrzejsze i otwarte na argumentację jednostki, że Ziemia jest płaska i grono wyznawców teorii okrągłej Ziemi będzie topniało w ogniu racjonalnej argumentacji. Jak ktoś chce być , to będzie. i nic nas nie przekona że białe jest białe. A skoro niektórych ludzi nie da się przekonać, to nie warto samemu sobie zakładać kagańca cenzury, bo to nie zwiększa szans na przekonanie kogokolwiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, radar said:

Prawdopodobnie mit, ale jak to ostatnio rozmawialiśmy o teoriach spiskowcych, nawet w najnowszej historii Polski mieliśmy takie, które... okazały się prawdziwe. Dlatego ja się tam naśmiewał nie będę, żeby potem nie wyjść na głupka.

Może 1 na 100 teorii spiskowych jest prawdziwa :) Aktualnie jest w sieci ponad pół tysiąca teorii spiskowych, których zdecydowana większość uwłacza ludzkiej inteligencji. Nie ma obawy, że wyjdziesz na głupka, jak postępujesz racjonalnie i nie ufasz osobom niewiarygodnym albo niekompetentnym. Nawet jak się pomylisz, to jest właściwa decyzja. Żyjemy w takich czasach, że nawet 15 latek może wklepać stronę w necie i opublikować banialuki, w które uwierzy kilkadziesiąt tysięcy osób. Kiedy w tak zwanym realu nikt rozsądny nie brał by nawet małolata pod uwagę w dyskusji, a przez internet wydaje się niektórym ekspertem.

Co do nowego narodowego skarbu, to co spłodzili bardziej przypomina projekt treningowy z bezpieczeństwa web aplikacji pokroju DVWA (Damn Vulnerable Web Application), więc ciężko brać na poważnie jakiekolwiek teorie spiskowe chyba, że mieli sabotażystę w teamie. Ale to można znacznie łatwiej wytłumaczyć niekompetencją, jak zwykle z resztą. Programiści podobno pracowali za darmo i "jeszcze nie poprosili o wynagrodzenie" :)

Edit: tak jeszcze mi się przypomniało, że podobno projekt kosztował 100k PLN. Skoro prawicowe czopki znalazły kilku naiwniaków pracujących dla idei, a domena i serwer kosztują kilka stów na rok, to gdzie podziała się reszta? :)

 

1 hour ago, Jajcenty said:

Tylko co jest bardziej szkodliwe? Poglądy czy cenzura? Nie da się zadekretować jedynie słusznych poglądów.

Cenzura na pewno nie jest dobra, szczególnie w błahych przypadkach. Ale są też sprawy, które mają duże znaczenie, jak na przykład dezinformacja odnośnie szczepionek. Trendy są takie, że odsetek zaszczepionych dzieciaków regularnie z roku na rok spada. Ignorowanie problemu nie działa, o czym już wiemy, a platformy social media zaczęły działać w tej materii kilka lat temu. Szturm na kongres to też jest efekt teorii spiskowych, które przez lata tliły się na różnych podrzędnych platformach w darkwebie, o których pewnie nawet nie słyszeliście, po czym przeniknęły do mainstreamowych mediów i portali oraz stopniowo do polityki, by na końcu wyjść na ulice i to w jakim stylu! W tym momencie nie da się tego już dłużej ignorować.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
41 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Trendy są takie, że odsetek zaszczepionych dzieciaków regularnie z roku na rok spada. Ignorowanie problemu nie działa, o czym już wiemy, a platformy social media zaczęły działać w tej materii kilka lat temu. Szturm na kongres to też jest efekt teorii spiskowych, które przez lata tliły się na różnych podrzędnych platformach w darkwebie, o których pewnie nawet nie słyszeliście, po czym przeniknęły do mainstreamowych mediów i portali oraz stopniowo do polityki, by na końcu wyjść na ulice i to w jakim stylu! W tym momencie nie da się tego już dłużej ignorować.

Za PRL za nieprawomyślność można było pójść siedzieć. A mimo to cały właściwie naród był nieprawomyślny. Nie da się zakazać teorii spiskowej. Co proponujesz? I weź pod uwagę, że jak prawem demokratycznego wyboru antyszczepionkowcy dojdą do władzy, to pierwsze czego zabronią, to mówić dobrze o szczepieniach: "kto szczepi lub podżega do szczepień podlega karze od 5 do ....". Możesz się zżymać, ale jeśli odbierzesz prawo głosu idiotom, to oni kiedyś odbiorą je Tobie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Jajcenty napisał:

Jak widzę przymiotnik to mi się zapala. Jak wygląda 'niezdrowy' pluralizm? Demokracja i demokracja ludowa - przykłady można mnożyć. 

Z jednej strony racja, ale miałem na myśli jedynie skupienie "władzy medialnej" w jednych rękach. Brak konkurencji. To raczej też nie jest dobre.

59 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Może 1 na 100 teorii spiskowych jest prawdziwa

Tego przecież nie wiemy ;)

59 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Nie ma obawy, że wyjdziesz na głupka, jak postępujesz racjonalnie i nie ufasz osobom niewiarygodnym albo niekompetentnym. Nawet jak się pomylisz, to jest właściwa decyzja

Nie zgodzę się, że właściwa, może racjonalna, ale nie właściwa. TO jest jeden z problemów w komunikacji, nie słuchamy CO ktoś ma do powiedzenia, ale już z góry oceniamy KTO mówi.  Że tak zacytuję Winstona: "Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupiec ma czasami rację".

59 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Cenzura na pewno nie jest dobra, szczególnie w błahych przypadkach. Ale są też sprawy, które mają duże znaczenie,

A kto decyduje o tym, kto będzie decydował o tym, co jest błąhą sprawą, a co mającą duże znaczenie? :) Już wprowadzasz cenzurę.

59 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Szturm na kongres to też jest efekt teorii spiskowych,

Pomijając osobę byłego prezydenta, słusznośc jego poglądów, decyzji, styl etc. to może ja jestem jakiś dziwny, ale demokratyczne (!!!) głosowanie, które umożliwia liczenie głosów bez weryfikacji oddającego głos to jakoś jest tak mało "sprawiedliwe". No, ale... ponieważ nie lubimy "pana prezydenta" (patrzy wyżej, kto mówi, a nie co mówi) to przymykamy na to oko. Serio, nie trudno znaleźć w sieci filmiki z wyrzuconymi głosami do kosza. U nas afery z dopisywaniem, zakreślaniem grafitem ołówka pod paznokciami, pilnowanie przez mężów zaufania etc. etc. a tam spoko, jest karta, jest głos :)

Tak samo zrobiono chyba Gore'a w kampanii z Bushem. Był kiedyś taki fajny dokument jak usa obala dyktatury, z ciekawym opisem jak wykorzystują media, polityków, korupcję, oirganizują "demonstrantów", prowokatorów, etc. Generalnie destabilizacja. Jeśli myślisz, że to teorie spiskowe z darkweba to wejdź sobie jakiś portal związany z bezpieczeństwem i cyberbezpieczeństwiem i sprawdź ilu ludzi rocznie służby mordują (tak, w cywilizowanych krajach, Europa), ktoś by uwierzył, że usa podsłuchuje Merkel? Na G20 wszystkich? "Jak to, sojuszników!?! Teoria spiskowa!" :) Obudź się chłopie, życie nie jest takie cukierkowe jak Ci się wydaje, tylko nie masz do wszystkiego infomacji. Myśli, że doniesienia o "grupach hakerskich powiązanych z" to jakieś bajki? Że nie wykorzystuje się mediów, fakenewsów, exploitów, phishingu etc. żeby dostać informacje albo zdobyć przewagę? EDIT: Ile byś się śmiał z "teorii spiskowych" gdy by nie Snowden chociażby albo akcja z Cambridge Analytica.

59 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Co do nowego narodowego skarbu

Nie wiem o co chodzi, więc się nie wypowiadam.

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Jajcenty said:

Nie da się zakazać teorii spiskowej. Co proponujesz?

Nie wiem, to trudny problem. Sam często raportowałem fałszywe konta na FB, które rozpowszechniały dezinformację. Niektóre wyraźnie fejkowe, ale zawsze były odrzucane. Z drugiej strony FB automatycznie oznacza wiele materiałów jako dezinformacje.

"kto szczepi lub podżega do szczepień podlega karze...", podoba mi się! :) W sensie, pasuje do obecnych surrealistycznych czasów. Nie chcę odbierać prawo głosu idiotom, ale z drugiej strony nie można ich ignorować. “Never underestimate the power of stupid people in large groups.” (George Carlin)

 

1 hour ago, radar said:

Tego przecież nie wiemy ;)

Masz wątpliwości co do aktualnego miejsca pobytu Elvisa Presley? Jest taka teoria spiskowa :)

 

1 hour ago, radar said:

Że tak zacytuję Winstona: "Najtrudniej nauczyć się tego, że nawet głupiec ma czasami rację".

To również "crying wolf problem". Kiedy ktoś gada na ogół głupoty, trudno brać poważnie pod uwagę co sensowniejsze treści. Przykłady są nawet na tym forum.

 

1 hour ago, radar said:

A kto decyduje o tym, kto będzie decydował o tym, co jest błąhą sprawą, a co mającą duże znaczenie? :) Już wprowadzasz cenzurę.

Osobiście za szkodliwe uważam wszystko, co jest dosłownie szkodliwe. Płaskoziemcy nie są szkodliwi, są żrący dla intelektu, ale generalnie nieszkodliwi. Co najwyżej spotkasz w parku dziwnego typa, co robi podejrzane eksperymenty z kątomierzem albo bramą (nawet nie pytaj!). Antyszczepionkowcy są szkodliwi z medycznego punktu widzenia i stwarzają realne zagrożenie.

Edit: Dodam jeszcze, że czasami ciężko przewidzieć co jest szkodliwe albo będzie w najbliższej przyszłości. Większość teorii spiskowych jest irracjonalna i nie wiadomo co wyznawcom przyjdzie do głowy. Dobry przykład to jest niedawny atak bombowy w Nashville albo wykolejenie lokomotywy i próba uderzenia w statek szpitalny marynarki wojennej w Los Angeles, gdzie czubek próbował zdekonspirować rzekomy spisek.

 

1 hour ago, radar said:

Serio, nie trudno znaleźć w sieci filmiki z wyrzuconymi głosami do kosza.

No i co te filmiki udowadniają? I jaką masz gwarancje, że są prawdziwe albo, że były chociażby nagrane w tym roku? Statystycznie można sprawdzić czy wybory zostały sfałszowane czy nie, chociaż w USA jest to trochę bardziej skomplikowane. Na Białorusi wyszło czarno na białym, że rozkłady głosów się nie zgadzają.

 

1 hour ago, radar said:

Jeśli myślisz, że to teorie spiskowe z darkweba to wejdź sobie jakiś portal związany z bezpieczeństwem i cyberbezpieczeństwiem

Siedzę w cyberbezpieczeństwie po uszy, że tak powiem, ale po dobrej stronie. Jak mówi popularny dowcip: Czym się różni USA od USB? Jeden łączy się do wszystkich Twoich urządzeń i danych, a drugi to standard komunikacji sprzętowej :)

NSA ma takie możliwości, że zamieniają firewalle CISCO w access pointy. Ale o grupach hakerskich pisałem w kontekście Albicli od Sakiewicza. Jak poszperasz, to znajdziesz Tweeta, gdzie się chwali, że dołączył do nich Macierewicz. Więc rekomendacja od czubka, a może nawet ruskiego szpiona, już jest.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

“Never underestimate the power of stupid people in large groups.” (George Carlin)

Witamy w demokracji ;)

2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Masz wątpliwości co do aktualnego miejsca pobytu Elvisa Presley? Jest taka teoria spiskowa

Ja nie mam, mimo wszystko nie twierdzę też, że znam miarę, np. 1 na 100. Zresztą jeden ze sposobów dezinformacji to właśnie ośmieszenie przeciwnika, wtedy nikt go nie będzie brał pod uwagę. Książkowa technika, prawda? Dodając fakenewsy, wyrywanie z kontekstu, przeinaczanie słów i gotowe. Weźmy tego wspomnianego Leppera, ileż to kabaretów się śmiało z niego, sam się śmiałem, bo kto by go brał na poważnie? I co? I głupio, że się dało sobą zmanipulować. Jak dla mnie "mądrość stadna" (patrz Carlin) nie istnieje, dlatego nie wyrywam się ze śmieszkowaniem nawet z dość głupich pomysłów. Nie oznacza to, że w nie wierzę, ale nie muszę się dokładać do, potencjalnej, manipulacji. Wierzysz? Wierz sobie.

2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

I jaką masz gwarancje, że są prawdziwe albo, że były chociażby nagrane w tym roku?

Te co mają datę na kartach to raczej w tym. Zresztą, Ci co wierzą, że walka (!) o władzę nad najpotężniejszym mocarstwem na świecie, w pewnym sensie o władzę nad najbliższymi losami świata odbywa się w pełni demokratycznie, i że wszyscy zdają się na głosy "of stupid people in large groups." to.. cóż. :) Winston powiedział też: "Najlepszym argumentem przeciwko demokracji jest 5 minutowa rozmowa z przeciętnym wyborcą". 50 lat temu, a teraz?

2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Ale o grupach hakerskich pisałem w kontekście Albicli

Jak mówiłem, nie znam tematu, odnosiłem się tylko do kwestii teorii spiskowych i _bezrefleksyjnego_ naśmiewania się z nich (czy ludzi, którzy je głoszą).

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 hours ago, radar said:

Zresztą jeden ze sposobów dezinformacji to właśnie ośmieszenie przeciwnika, wtedy nikt go nie będzie brał pod uwagę.

Na pewno służby ostro mieszają. Rosja przykładowo miesza po obu stronach, nakręcają ludzi do udziałów w protestach BLM, ale z drugiej strony działają kierunku organizacji kontr manifestacji. Dziel i zwyciężaj.

 

5 hours ago, radar said:

Te co mają datę na kartach to raczej w tym.

Bo sfałszować na potrzeby filmu z telefonu ich nie można było? Zwłaszcza, że liczenie się ciągnęło chyba przez 2 tygodnie. Po występach na kapitolu widać z jakimi osobnikami mamy do czynienia. Draka z foliarzami z QAnon zaczęła się kilka lat temu od pizza gate, teorii spiskowej, że sztab wyborczy Clinton rzekomo zwoził dzieci na małe co nieco z okolicznych pizzerii po godzinach podczas kampanii wyborczej. Ktoś zauważył, że zamawiali dużo pizzy, po godzinach i to wystarczyło, żeby próbować nakręcić z tego aferę pedofilską. Z takimi ludźmi masz do czynienia!

Przypomniała mi się zabawna historia sprzed kilku dni. Widziałem serial kilka razy jako małolat. Nie specjalnie moja bajka, ale po latach okazało się, że to Xena ma jajca i rozum, a nie Hercules :)

https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,127222,26674776,xena-zbesztala-herkulesa-lucy-lawless-reaguje-na-wpisy-kevina.html

Quote

Znany z roli Herkulesa w popularnym serialu z lat 90. Kevin Sorbo nie ukrywa swoich prawicowych i konserwatywnych poglądów. Na Twitterze zasugerował ostatnio, że uczestnicy szturmu na Kapitol nie są prawdziwymi stronnikami Donalda Trumpa i zostali nasłani przez "lewactwo". Grająca wojowniczą księżniczkę Xenę aktorka Lucy Lawless odpisała mu na ten komentarz w dosadnych słowach.

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Bo sfałszować na potrzeby filmu z telefonu ich nie można było? Zwłaszcza, że liczenie się ciągnęło chyba przez 2 tygodnie.

Oh można, ale zobacz na następne zdanie. A jak liczenie się ciągnęło przez 2 tygodnie, a dodatkowo w niektórych stanach nie weryfikowano w ogóle nadawcy, to nie mogli fałszować? Jaka jest na to szansa?

Jeszcze raz, nie śledziłem wydarzeń na Kapitolu w ogóle, nie popieram ani sposobu, ani celu, jednocześnie jednak nie przesądzam, że tamte wybory odbyły się tak jak powinny ( że tak to politycznie ujmę :D ). Kumasz? :) To, że na Kapitolu byli foliarze (może i tak), nie przesądza, że wyborów nie fałszowano. Jeszcze raz, uważam, że twiedzenie iż wybory w stanach mają szansę odbyć się uczciwie (w sensie głosów uprawnionych ludzi, bez manipulacji, sztuczek, kłamstw, a i pewnie fałszerstw) jest "teorią spiskową", patrz post wyżej.

EDIT: Proponuję Ci taki eksperyment, odetchnij sobie i przeczytaj tekst poniżej, a następnie powiedz go sobie głośno:

"- Czy wierzysz politykom?

- Absolutnie! Przecież każdy wie, że kto kłamcy, którzy zrobią wszystko żeby utrzymać się przy władzy, jedną ręką coś dają, a drugą kradną dziecku cukierka, HAHAHA!"

- Czy wybory w stanach odbyły się uczciwie?

- Oczywiście! W końcu rywalizowali w nich uczciwi politycy, ich sztaby i całe grupy interesów walczące o pierdyliardy dolarów. To musiało być uczciwe!"

:)

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardziej chodzi o zaufanie do rządu, a nie do polityków. Trump jako prezydent miał większą władzę niż Biden, więc miał większe możliwości fałszerstw. Żaden z sądów nie przychylił się do oskarżeń Trumpa. Zdaje się, że tylko ugrali przeliczenie głosów w jednym stanie to na pewno, może w kilku. Nie mają żadnych dowodów, ale foliarze sądzą inaczej. Mają już mit założycielski, przegrane wybory, kult jednostki, niezdrową wyobraźnię, no i kilku męczenników, co to poległo o świcie pod Kapitolem. Dodatkowym bonusem jest, że teraz każdy satrapa na świecie będzie podważał demokracje.

W kłamaniu Trump jest akurat bezkonkurencyjny. Pamiętam, że WSJ to kiedyś liczył. Kłamstwo powtórzone 1000 staje się prawdą i tak urobione można wykorzystać do uwiarygadniania kolejnych. To z poradnika pewnego ministra propagandy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Papużka żółtobrzucha (Pezoporus occidentalis) to krytycznie zagrożony, niezwykły ptak. Prowadzi nocny tryb życia, a ma słaby wzrok. Papużka zamieszkuje Australię i przez długi czas nie rejestrowano jej obecności. Obecnie występuje tak rzadko, że o jej znaczeniu kulturowym zapomnieli nawet Aborygeni. Dawniej jej  zawołania służyły rodzicom do ostrzegania dzieci, by nocą nie oddalały się zbytnio od obozu. Dzieciom mówiono, że dźwięki, które słyszą, to odgłosy wydawane przez złe duchy. Papużki odgrywały więc ważną rolę w uczeniu dzieci ostrożności i odpowiedniego postępowania, które umożliwiały im przetrwanie.
      Teraz dzięki wysiłkom badaczy udało się odnaleźć prawdopodobnie największą na świecie kolonię papużek żółtobrzuchych. Na wschodzie regionu Pilbara, jednego z najsłabiej zaludnionych miejsc na Ziemi, naukowcy rozstawili kilkadziesiąt mikrofonów. Siedemnaście z nich nagrało odgłosy wydawane przez Pezoporus occidentalis. Podczas poszukiwań najbardziej obiecujących miejsc uczeni znaleźli stare gniazdo, kilka piór, czasem sami słyszeli nawoływania papużek, udało im się jedną sfotografować dzięki fotopułapce. Wstępnie ocenia się, że odkryta populacja co najmniej 50 osobników i jest rozproszona na obszarze około 14,5 tysiąca kilometrów kwadratowych.
      O Pezoporus occidentalis niewiele wiadomo. Ptaki przemieszczają się głównie po ziemi. Za dnia kryją się przed upałem wśród roślinności, nocą wychodzą się pożywić.
      Gdy w XIX wieku Europejczycy po raz pierwszy odnotowali obecność tego gatunku, powszechnie występował on w całej Australii. Jednak koloniści przywieźli ze sobą koty. I papugi zaczęły szybko znikać z krajobrazu. Przez dziesięciolecia ich nie widziano. Pierwsze od 67 lat doniesienia o tym, że gatunek mógł przetrwać, pojawiły się w roku 1979. W 1990 ostatecznie potwierdzono te doniesienia. Znaleziono wówczas martwą papugę. Pierwszą żywą populację odkryto w 2013. Niestety, znane obecnie populacje są rozrzucone na olbrzymich terenach. Papużki muszą latać dziesiątki kilometrów, by znaleźć wodę lub partnera. A poszczególne populacje dzielą setki i tysiące kilometrów, co rodzi olbrzymie ryzyko chowu wsobnego.
      Naukowcy stwierdzili, że kluczowym elementem do przetrwania papużek żółtobrzuchych są psy dingo. Nie znaleziono żadnych dowodów, by polowały one na papużki, wiadomo jednak, że polują na koty, które doprowadziły ptaki na skraj zagłady. Być może rolę w przetrwaniu papużek odgrywa też kontrolowanie przez dingo populacji lisów. Utrzymanie populacji dingo na terenach, gdzie papużki występują, jest niezbędne do ich przetrwania. Innym zagrożeniem jest wypijanie wody, która jest deficytowym zasobem w regionach występowania gatunku, przez zdziczałe wielbłądy.
      Nowo odkrytej populacji zagrażają też pożary. Żyje ona bowiem na obszarze, na którym dość często do nich dochodzi. Dlatego uczeni rekomendują kontrolowane wypalanie roślinności, ale przeprowadzane z uwzględnieniem obecności papug. Nie wiadomo, jak na ptaki może wpłynąć globalne ocieplenie. Jednak fakt, że żyją one w jednym z najgorętszych miejsc na Ziemi nie napawa optymizmem. Być może właśnie wysokie temperatury panujące za dnia skłoniły papużki żółtobrzuche do prowadzenia nocnego trybu życia. Jednak, w przeciwieństwie do znacznie bardziej znanych nocnych papug – kakapo – Pezoporus occidentalis mają niewielkie oczy, co sugeruje, że słabo widzą w nocy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Australijski Dingo Fence to najdłuższy płot na świecie. Budowany od drugiej połowy XIX wieku i ukończony w latach 50. XX wieku ma długość ponad 5600 kilometrów, a jego zadaniem jest ochrona owiec wypasanych na południowo-wschodnich obszarach Australii przed psami dingo. Olbrzymi płot rozciąga się od południowo-wschodniego Queensland po południowo-zachodnią Australię Południową i stał się niezamierzonym eksperymentem pokazującym, jak wykluczenie drapieżnika wpływa na ekosystem.
      Płot prowadzi do pofragmentowania habitatów, wpływa na wzorce rozprzestrzeniania się gatunków, zakłóca procesy zachodzące w ekosystemie. Wiele badań prowadzonych w ostatniej dekadzie pokazało, że płot wpływa na równowagę w przyrodzie, prowadzi do zmniejszania się liczebności jednych gatunków, a wzrostu liczebności innych, w wyniku czego zachodzą m.in. zmiany w szacie roślinnej, obiegu substancji odżywczych w glebie czy samej morfologii krajobrazu. Na chronionym obszarze rozrosła się populacja kangurów i królików, które konkurują z owcami o trawę. Ponadto utrzymanie płotu kosztuje rocznie ponad 10 milionów dolarów australijskich. Te i inne zjawiska powodują, że coraz częściej pojawiają się głosy o konieczności likwidacji bariery.
      Autorzy najnowszych badań zauważają, że płot istnieje od ponad 100 lat, mógł więc znacząco wpłynąć na rozwój biologiczny gatunków, na które polują psy dingo.Jest to temat bardzo słabo poznany, dlatego też australijscy naukowcy postanowili zbadać tę kwestię. Przyjrzeli się więc populacjom ulubionej ofiary dingo – kangura rudego – po obu stronach płotu.
      Naukowcy spodziewali się, że kangury na północ od płotu, narażone na ataki dingo, będą różniły się od tych z południa. Szczególnie samice i młode, które częściej niż dorosłe samce padają ofiarą dingo.
      Rzeczywiście uczeni zauważyli różnice. Okazało się, że młode kangury na południu, do wieku około 4 lat, rozwijają się wolniej niż młode z północy. Te z południa były mniejsze i lżejsze, niż ich pobratymcy narażeni na ataki dingo. Naukowcy zaczęli się więc zastanawiać, czy brak dingo nie spowodował spowolnienia rozwoju kangurów. Postanowili jednak sprawdzić, czy przyczyną takiego stanu rzeczy nie jest mniejszy dostęp do żywności na południu. Okazało się jednak, że jest wręcz przeciwnie. To kangury z północy, na które dingo mogą polować, miały prawdopodobnie mniejszy dostęp do pożywienia. To zaś silna sugestia wskazująca, że różne tempo rozwoju przedstawicieli tego samego gatunku było spowodowane obecnością lub nieobecnością drapieżnika, a nie dostępem do żywności.
      Co więcej, badań dokonano na obszarze, na którym płot aż do roku 1975 był w fatalnym stanie i najprawdopodobniej do tego czasu dingo i kangury mogły swobodnie go przekraczać. A skoro tak, to zaobserwowane zmiany zaszły w ciągu zaledwie 17 pokoleń kangurów. To oznaczałoby błyskawiczną ewolucyjną adaptację do nowych warunków. Być może zmiany zaszły tak szybko przez mniejsze wydzielanie hormonów stresu u kangurów, żyjących na obszarach chronionych przed dingo. Wiemy, że hormony stresu wpływają na stan zdrowia ssaków, tutaj zaś mogły wpłynąć na tempo wzrostu zwierząt.
      Uczeni zaobserwowali jeszcze jedno zjawisko. Po przekroczeniu 4. roku życia, kangury z południa, które były dotychczas mniejsze i lżejsze, doganiały pod względem rozmiarów i masy kangury z północy. To zaś oznacza, że musiały w tym czasie zainwestować więcej zasobów w zmianę rozmiarów ciała. Zjawisko takie może mieć dwie, przeciwne konsekwencje. Ten szybszy rozwój rozmiarów i masy może powodować, że mniej energii jest przeznaczanych na rozwój innych ważnych funkcji, jak układ odpornościowy lub rozrodczy. Być może kangury te gromadzą mniejsze zapasy tłuszczu. Z drugiej jednak strony, wolniejszy przyrost masy ciała przez pierwsze 4 lata życia może powodować, że kangury na południu są zdrowsze lub bardziej płodne.
      Autorzy badań mówią, że zaobserwowane zjawiska i postawione hipotezy wymagają dalszych badań. Nie dotyczy to zresztą kangurów, bo warto przyjrzeć się, jak płot wpłynął na ewolucję innych zwierząt. Jeśli zaś zostanie usunięty, warto będzie sprawdzić, jaki będzie to miało wpływ na południowe populacje zwierząt, które nagle zetkną się z dingo.
      Zbadanie tych kwestii pomoże nam w zrozumieniu, w jaki sposób zwierzęta radzą sobie z szybkimi zmianami w środowisku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy naukowcy z University Corporation for Atmopheric Research (NCAR) rozpoczęli analizę wydarzeń, które wpłynęły na klimat w 2020 roku, byli przekonani, że najważniejszym z nich okaże się lockdown. Zamknięcie ludzi w domach spowodowało i mniejszą emisję spalin z transportu i zmniejszenie aktywności gospodarczej. Jednak okazało się inny czynnik w większym stopniu wpłynął na klimat w roku 2020.
      Badania wykazały, że większy wpływ od lockdownu miały wielkie pożary buszu w Australii z lat 2019–2020. W ich wyniku olbrzymie ilości dymu dostały się do stratosfery i krążyły nad większością półkuli południowej.
      John Fasullo i jego koledzy wykorzystali techniki modelowania komputerowego, by ocenić wpływ zmniejszenia ruchu samochodowego i aktywności przemysłowej na klimat. Oceniali też, jaki wpływ miały dymy z australijskich pożarów.
      Z analiz wynika, że zmniejszenie ruchu samochodowego oraz aktywności przemysłowej, które wpłynęły na oczyszczenie atmosfery, przyczyniły się do zwiększenia średniej globalnej temperatury o 0,05 stopnia Celsjusza do końca 2020 roku.
      Tymczasem australijskie pożary, emitując olbrzymie ilości dymu, spowodowały, że w ciągu zaledwie miesięcy doszło do spadku średniej globalnej temperatury o 0,06 stopnia Celsjusza. Dymy z pożarów zablokowały promieniom słonecznym dostęp do powierzchni Ziemi i zmieniły układ chmur.
      Dotychczas przeprowadzono wiele badań na temat wpływu rosnących temperatur na częstotliwość i zasięg pożarów czy też na temat wpływu pożarów na lokalną pogodę. Znacznie mniej uwagi poświęcano za to wpływowi pożarów na temperatury i opady w skalach większych niż lokalne.
      Badania prowadzone przez NCAAR wykazały, że duże pożary emitują tak dużo związków siarki i innych, że mogą zaburzyć klimat, w wynikku czego tropikalne burze znad równika przesuwają się na północ i mogą wpłynąć na zjawiska El Niño i La Niña, ogrzewające i ochładzające wody Pacyfiku. Nasze badania pokazują, że regionalny pożar może mieć widoczny wpływ na globalny klimat. Pożary takie pozostawiają ślady na wielką skalę, wpływając i na atmosferę, i na ocean. Reakcja klimatu jest równie silna jak w przypadku dużych erupcji wulkanicznych, wyjaśnia Fasullo.
      Autorzy badań zastrzegają, ze musieli dokonać pewnych założeń, związanych głównie z niepewnością co do redukcji emisji w wyniku lockdownu i dokładnego wpływu dymów z pożarów. Musieli tutaj opierać się na szacunkach dotyczących emisji ze wspomnianych źródeł. Następnie wykorzystali model komputerowy do przeprowadzenia licznych symulacji klimatu dla lat 2015–2024 dla różnych wartości emisji i różnych warunków pogodowych.
      Za pomocą superkomputera stworzono ponad 100 różnych scenariuszy. Tak jak się spodziewano, lockdown spowodował niewielkie ocieplenie klimatu. Zmniejszona emisja z motoryzacji i przemysłu, o czym wiemy z innych badań, spowodowała, że do powierzchni planety docierało więcej energii ze Słońca. Jednak, co zaskoczyło naukowców, australijskie pożary buszu miały jeszcze silniejszy wpływ. A że pożary, związane z emisją, blokują promieniom słonecznym dostęp do Ziemi, mają one efekt chłodzący.
      Z dokładnych obliczeń wynika, że w szczycie lockdownu doszło do zwiększenia ilości energii słonecznej docierającej do górnych partii atmosfery o 0,23 W na metr kwadratowy. Natomiast pożary tymczasowo zmniejszyły ilość energii ze Słońca niemal o 1 W/m2. Dla porównania warto dodać, że średnio do górnych partii atmosfery dociera około 1360 W/m2.
      Dym z pożarów buszu przez wiele miesięcy krążył nad Półkulą Południową, nieproporcjonalnie ją ochładzając. w Wyniku tych różnic temperatur tropikalne burze przesunęły się bardziej na północ. Do zbadania pozostaje kwestia czy i w jakim stopniu pożary mogą wpłynąć na zjawiska El Niño i La Niña.
      Uważamy, że klimat w podobny sposób reaguje na duże erupcje wulkaniczne. Jednak takie zjawiska mają miejsce co 30 lat lub rzadziej. Duże pożary mogą zdarzać się co kilka lat i przez to mają większy wpływ. Chcemy się dowiedzieć, jak klimat na nie reaguje, stwierdza Fasullo.
      Artykuł Coupled Climate Responses to Recent Australian Wildfire and COVID-19 Emissions Anomalies Estimated in CESM2 został opublikowany na łamach Geophysical Research Letters.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Australijski ssak, o którym sądzono, że wyginął ponad 150 lat temu, wciąż istnieje. Pseudomysz rodzinną (Pseudomys gouldii) znaleziono na niewielkich wyspach u wybrzeży Australii Zachodniej. Główna autorka badań, doktor Emily Roycrosft z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego mówi, że odkrycie rzekomo wymarłego gatunku to ekscytująca wiadomość, która jednak prowadzi do smutnych wniosków.
      Naukowcy pracujący pod kierunkiem Roycroft postanowili porównać DNA 8 wymarłych australijskich gryzoni z 42 gatunkami ich krewniaków. Chcieli w ten sposób oszacować tempo zanikania rodzimych gatunków gryzoni od czasu przybycia Europejczyków. Okazało się, że Pseudomysz rodzinna przetrwała na kilku niewielkich wyspach. Zamieszkująca je Pseudomysz wydmowa (Pseudomys fieldi) to bowiem nie inny gatunek, a właśnie uważana za wymarłą Pseudomys gouldii.
      Odnalezienie tego gatunku to dobra wiadomość w obliczu niezwykle szybkiego wymierania rodzimych gryzoni. Zanikanie gryzoni odpowiada aż za 41% całego wymierania australijskich ssaków od przybycia Europejczyków w 1788 roku, mówi Roycroft.
      Na podstawie badań zarówno Pseudomys gouldii jak i innych, wymarłych oraz istniejących, gatunków gryzoni, naukowcy odtworzyli drzewo genetyczne na przestrzeni ostatnich 5,2 miliona lat. Okazało się, że populacja gryzoni była przez ten czas bardzo zróżnicowana genetycznie i bardzo zdrowa. Wiele gatunków było rozpowszechnionych na całym kontynencie. Dopiero od około 150 lat dochodzi do gwałtownego wymierania i zaniku różnorodności rodzimych gryzoni Australii. Co więcej, bardziej na wymieranie narażone są większe gryzonie. To wskazuje, że przyczyną załamania populacji jest przybycie Europejczyków, wprowadzenie przez nich inwazyjnych drapieżników oraz niszczenie habitatów gryzoni np. poprzez oczyszczanie olbrzymich połaci terenu pod uprawę.
      Od czasów europejskiej kolonizacji Australia traci nie tylko gryzonie. Od 1788 roku na kontynencie wyginęły 34 gatunki ssaków. To więcej niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie.
      Roycroft mówi, że wymieranie gryzoni odbyło się błyskawicznie. Przed przybyciem Europejczyków występowały one powszechnie, w dużych populacjach. Jednak wprowadzenie kotów, lisów i innych gatunków inwazyjnych, oczyszczanie ziemi pod rolnictwo oraz nowe choroby zdziesiątkowały rodzime gatunki. W Australii wciąż mamy sporą bioróżnorodność, którą możemy stracić, gdyż nie robimy wystarczająco dużo, by ją zachować.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Posłowie obu największych partii z amerykańskiej Izby Reprezentantów przygotowali pakiet ustaw antymonopolowych, które biorą na cel gigantów rynku IT. Jeśli ustawy zostaną przegłosowane, będą największą zmianą amerykańskiego prawa antymonopolowego od dziesięcioleci.
      Pięć ustaw to wynik trwającego ponad rok śledztwa i analiz nad konkurencyjnością rynku cyfrowego. Na cel biorą one "nieuregulowane wpływy Big Tech", stwierdzili ich autorzy.
      Amazon, Apple, Facebook i Google to cztery potężne koncerny, które mają wpływ na niemal każdy aspekt tego, co dzieje się w internecie. Ich wartość rynkowa przekracza 6 bilionów dolarów, a potęga i wpływy, jakie mają, pokazują, że tradycyjne prawo antymonopolowe nie działa w ich przypadku. Facebook to największy serwis społecznościowy na świecie, z którego korzysta tyle osób ile łącznie mieszka w Chinach i Indiach. Amazon kontroluje 38% amerykańskiego rynku sprzedaży online, a jego największy konkurent – Walmart – ma zaledwie 6% rynku. Ponadto Amazon, za pośrednictwem swojej platformy, zbiera olbrzymią ilość informacji o innych sprzedawcach. Od Apple App Store zależy los wielu deweloperów, dla których platforma ta jest jedynym sposobem dotarcia do olbrzymiej liczby klientów. Z kolei Google przetwarza około 90% wszystkich zapytań w internecie.
      Demokrata David N. Ciciline, przewodniczący Podkomitetu Antymonoplowego Izby Reprezentantów, w którym ostatnio szefowie gigantów zostali poddani wielogodzinnym publicznym przesłuchaniom, stwierdził: Obecnie nieuregulowane monopole technologiczne mają zbyt duży wpływ na naszą gospodarkę. Ich pozycja pozwala im decydować, kto wygra a kto przegra w grze rynkowej, mogą niszczyć małe firmy, podnosić ceny i pozbawiać ludzi pracy.
      Stronnicy wielkich korporacji mówią, że dzięki skali jaką osiągnęły Apple, Amazon, Facebook i Google firmy te mogły dokonać niespotykanych wcześniej innowacji i dostarczyć konsumentom tanich produktów technologicznych. Krytycy zaś twierdzą, że wpływy wielkich korporacji są szkodliwe dla pracowników, niszczą małe firmy i obciążają konsumentów innymi kosztami niż tyko finansowe.
      W proponowanych ustawach znalazły się przepisy, które zakazują dominującym platformom – jak App Store Apple'a czy Play Store Google'a – dyskryminowania sprzedawców, wybierania tych, którzy mogą z nich korzystać czy zapewniania im lepszych miejsc na platformach. Koncerny nie będą mogły decydować, kto wygra a kto przegra. Zakazane mają być akwizycje mające na celu zduszenie rodzącej się konkurencji lub takie, których celem będzie rozszerzenie lub wzmocnienie rynkowej pozycji online'owych platform. W ustawach przewidziano też ograniczenie dominującym platformom możliwości kontrolowania firm z różnych rynków. Znalazły się w nich również zapisy dotyczące obniżenia barier wejścia na rynek oraz zmniejszenia kosztów dla firm i konsumentów chcących zrezygnować z jednej platformy na rzecz innej. Ustawodawcy proponują też pierwszą od 2 dekad podwyżkę opłat za łączenie firm. Z opłat takich finansowane są działania antymonopolowe Departamentu Sprawiedliwości i Federalnej Komisji Handlu.
      Proponowane nowe przepisy to jednak nie wszystko. Wszystkie wymienione firmy mają na głowie procesy antymonopolowe wytoczone im zarówno przez Departament Sprawiedliwości, Federalną Komisją Handlu jak i prywatną konkurencję.
      Wspomniane 6-godzinne przesłuchania przed Izbą Reprezentantów, których owocem jest omawiany tutaj pakiet ustaw, miały miejsce w lipcu ubiegłego roku. Były one kulminacją trwającego kilkanaście miesięcy śledztwa, w czasie którego zgromadzono ponad 1,3 miliona dokumentów zarówno od wymienionych gigantów IT, ich konkurencji, jak i agencji antymonopolowych. Po przesłuchaniu powstał 449-stronicowy raport, w którym Apple'a, Amazona, Google'a i Facebooka oskarżono o naruszenie pozycji rynkowej.
      Inicjatywa ustawodawcza spotkała się już z krytyką. Proponowane ustawy spowodują, że rząd będzie zarządzał organizacjami przemysłowymi. Lekceważą one podstawy amerykańskiej gospodarki rynkowej i spowodują, że działające z powodzeniem firmy technologiczne nie będą mogły dostarczać konsumentom produktów i usług poprawiających ich życie, mówi Matthew Schruers, prezes organizacji Computer & Communications Industry Association.
      Głosy takie nie znajdują jednak zrozumienia u członków komitetu antymonpolowego. Republikanin Ken Buck stwierdził: Firmy Big Tech wykorzystują swoją dominującą pozycję do niszczenia konkurencji, cenzurowania swobody wypowiedzi i kontrolowania tego, w jaki sposób postrzegamy i rozumiemy świat. Nic nierobienie nie jest rozwiązaniem. Musimy działać teraz.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...