Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Xenoboty – powstały pierwsze żywe roboty. Tak science-fiction stało się rzeczywistością

Rekomendowane odpowiedzi

Pewnie wiesz jak silny w nauce dowód oparty na naocznym swiadku. My nie mamy tej możliwości ale Ty zawsze możesz  pojechać i wymienić baterię. 

Jeśli godzina śmierci to 6:30 - 6:45 to sa to ulubione godziny słabych baterii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Antylogik napisał:

Nie można więc subiektywnym P się posługiwać

Można. Przecież nikomu nie muszę zeznawać, dlaczego takie, a nie inne. Przeciwnik, teista, będzie miał inne argumenty, związane z wiarą (religią) lub (szczególnie Świadek) będzie próbował racjonalizować ("dowody"). Do licytacji pdp, jaką opisałeś raczej nie dojdzie, bo sama taka licytacja by podważała wiarę teisty - wiara to wiara, a nie pdp.
A niezależnie od metody itd., jeśli komuś uda się odpowiednimi argumentami mnie skutecznie przekonać, to zostanę wyznawcą. Po prostu.
 

1 godzinę temu, Antylogik napisał:

Możesz oczywiście nie wierzyć w to zdarzenie

Nie tylko mogę, ale nawet muszę nie wierzyć, bo wierzyć nie potrafię. Czasem żartuję, że zapomnieli mi wmontować moduł wiary, nie tylko religijnej).
A samo zdarzenie - został wprowadzone do mojego obrazu świata jako "Antylogik napisał, że... itd.". To wszystko. Każdy taki nadzwyczajny przypadek bym musiał sam sprawdzić i to bardzo dokładnie. Kiedyś trochę interesowałem się tematami "para", coś tam sprawdzałem, byłem też obiektem doświadczeń itd., poznałem jakichś ludzi, którzy w tym siedzą... W sumie pozycja neutralna, nie wykluczam niektórych możliwości ale...
 

1 godzinę temu, Antylogik napisał:

Przecież to jest siła nadprzyrodzona, która obala fundamenty twardych racjonalistów.

A dlaczego by musiała być nadprzyrodzona? Różne są kombinacje, też wśród fizyków. Nie ma silnych podstaw co całkowitego wykluczenia takich możliwości.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Antylogik napisał:

Mówisz o subiektywnych i obiektywnych P, ale to pierwsze właśnie teista będzie podwyższał, a ateista obniżał

Oczywiście na odwrót.

 

9 godzin temu, ex nihilo napisał:

A dlaczego by musiała być nadprzyrodzona? Różne są kombinacje, też wśród fizyków. Nie ma silnych podstaw co całkowitego wykluczenia takich możliwości.

Z tego co wiem, to nauka to wyklucza. Bo jeśli miałby być to wpływ podświadomości akurat na zegar, co miałoby sens, to trudno uzasadnić naukowo jak sama podświadomość miałaby popsuć baterie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, wilk napisał:

Nie muszę wierzyć, że na Marsie nie ma tańczących hipopotamów w sukienkach.

W zasadzie to musisz, jedynie prawdopodobieństwo tego jest bardzo niskie, tak niskie że nie ma to w życiu codiznenym sensu żeby to zaznaczać. 

Natomiast to co piszesz odnosi się do rzeczy poznawalnych, a kwestia Boga jest niepoznawalna, metafizyczna, "poza wszechświatem" - więc tutaj prawdopodobieństwo w senise częstości występowania jakiegoś zjawiska nie ma sensu, dlatego moim zdaniem należy założyć wszystkie, logicznie możliwe opcje. 

A dlaczego uważam, że istnienie Boga należy w to włączyć? Ponieważ nie widzę powodu dla którego np. prawa natury/natura która stworzyła czy zawiera w sobie (zalezy jak patrzeć) świadome istoty - sama nie jest świadoma. Może jest, może nie jest <- to jest postawa sceptyczna. Natomiast postawa "NA PEWNO nie jest", jest moim zdaniem mniej sceptyczna, a więc jest formą wiary. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, Antylogik napisał:

Z tego co wiem, to nauka to wyklucza. Bo jeśli miałby być to wpływ podświadomości akurat na zegar, co miałoby sens, to trudno uzasadnić naukowo jak sama podświadomość miałaby popsuć baterie.

Zakładając, że jesteśmy częścią fizycznego świata, świadomość też będzie jego częścią. Problem tylko w tym jaką i w jaki sposób może oddziaływać z innymi. Na obrzeżach fizyki są różne pomysły, włącznie z takimi jak pola świadomości itp. No i ten "świadomy obserwator" w jednym z dosyć popularnych wariantów interpretacji kopenhaskiej QM.
 

19 godzin temu, Warai Otoko napisał:

a kwestia Boga jest niepoznawalna, metafizyczna, "poza wszechświatem" - więc tutaj prawdopodobieństwo w senise częstości występowania jakiegoś zjawiska nie ma sensu, dlatego moim zdaniem należy założyć wszystkie, logicznie możliwe opcje. 

W przypadku bytów nadprzyrodzonych logika, jakakolwiek,  nie musi obowiązywać.
Pdp subiektywne nie wymaga statystyki częstości występowania zjawiska, może być szacowane na podstawie danych pośrednich, w tym przypadku np. takich jak ewolucja pojęć związanych z bytami nadprzyrodzonymi, historia religii itd.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

W przypadku bytów nadprzyrodzonych logika, jakakolwiek,  nie musi obowiązywać.

Dokładnie!

Większość religii przyjmuje, że wiara ( w "tym" znaczeniu) jest łaską od Boga, więc siłą rzeczy poznanie i zrozumienie jej na drodze logiki jest niemożliwe: gdyby były dowody logiczne na istnienie Boga, "uwierzenie " byłoby prościzną. 

Wszelkie dywagacje na temat istnienia Boga, są adekwatne do krowy na pastwisku rozkminiającej co siedzi w głowie ich pastucha. Nie obrażam tutaj dyskutantów, jeno skalę wizualizuję.:)

Ed

Na ten argument Nihilo już kiedyś odparł, że to zamyka dyskusję. Tak, zamyka między wierzącymi, a niedowiarkami. Ja uważam: niech sobie ateiści między sobą niech dalej dyskutują i utwierdzają się swojej racji.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, 3grosze napisał:

Większość religii przyjmuje, że wiara ( w "tym" znaczeniu) jest łaską od Boga, więc siłą rzeczy poznanie i zrozumienie jej na drodze logiki jest niemożliwe: gdyby były dowody logiczne na istnienie Boga, "uwierzenie " byłoby prościzną. 

Prawda, raczej nigdy nie będzie (na drodze logiki) możliwości udowodnienia istnienia Boga (chociaż niektórzy twierdzą, że to zrobili http://ctmucommunity.org/wiki/Cognitive-Theoretic_Model_of_the_Universe). Ingerowałoby to w wolną wolę. Jednak na drodze logiki i obserwacji świata można dojść do pewnych konkluzji. Są obszary rzeczywistości które są niepoznawalne. Człowiek skrzywiony w stronę wiary uzna to za subiektywny dowód na istnienie Boga. Inaczej, uzna to za zakamarki gdzie Bóg może działać ;)  Człowiek bez tego skrzywienia uzna niepoznawalność po prostu za cechę rzeczywistości, i tyle.

Edytowane przez smoczeq

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 godzin temu, 3grosze napisał:

niech sobie ateiści między sobą niech dalej dyskutują i utwierdzają się swojej racji.

Hmm... Długo już żyję, niemal całe życie jako bezbożnik i nigdy nie zdarzyła mi się dyskusja z innym bezbożnikiem o tych sprawach, a tym bardziej jakieś utwierdzanie się. Ateiści & co. nie mają żadnego powodu do utwierdzania się, bo w czym właściwie? Sorki, ale dla ateistów to byłoby jak utwierdzanie się  w przekonaniu o nieistnieniu elfów, krasnoludków i innych podobnych bytów. Dla ateistów, poza filozofią i wiedzą dla wiedzy, ta sprawa istnieje praktycznie tylko kiedy religie ze swoimi nakazami i zakazami wpychają się - często bardzo brutalnie - tam, gdzie nie ich miejsce, czyli do życia tych, którzy wyznawcami danej religii nie są. Mi, jako bezbożnikowi, jest naprawdę obojętne, że Ty wierzysz i w co ty wierzysz, chociaż z powodów czysto poznawczych mogą mnie interesować jakieś sprawy z Twoim wyznaniem związane. Nie będzie mi też przeszkadzało, jeśli do swojej wiary będziesz próbował mnie przekonać, oczywiście warunek, że nie będzie to zbyt namolne. Mam np. wielu zaprzyjaźnionych Świadków - próbowali, pogadaliśmy sobie, teraz już nie próbują, czasem, rzadko coś tam, ale to dla porządku raczej. Próbować przekonać, tak., ok., ale nie przymuszać - bezpośrednio lub pośrednio (prawo itd.) - jak to często się dzieje. A nierzadko też przy użyciu ognia, noża do podrzynania gardła itp., itd.

Ateiści się utwierdzają? To przecież wierzący ciągle w swojej wierze się utwierdzają. Te wszystkie religijne ceremoniały (itp., itd.) de facto nie dla bogów przecież są, a dla wyznawców, żeby ich w wierze utwierdzać, zresztą dla dobra kapłanów na ogół, bo to oni z tego korzyść mają. Czyżby wiara większości wyznawców tak słaba i wątpliwa była, że takimi sposobami trzeba ją wzmacniać? Czy może o korzyść kapłanów przede wszystkim w tym chodzi?

A co do łaski... Znowu sorki, ale wielu doznaje łaski od Napoleona, Einsteina itp., itd. Czyli taka łaska dla mnie dosyć wątpliwa jest.

Ale tu ciekawostka:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Srinivasa_Ramanujan
Hmm...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, ex nihilo napisał:

Mi, jako bezbożnikowi, jest naprawdę obojętne, że Ty wierzysz i w co ty wierzysz, chociaż z powodów czysto poznawczych mogą mnie interesować jakieś sprawy z Twoim wyznaniem związane. Nie będzie mi też przeszkadzało, jeśli do swojej wiary będziesz próbował mnie przekonać, oczywiście warunek, że nie będzie to zbyt namolne.

I vice versa. Dokładnie tak samo ma większość wierzących, ale Ty akcentujesz działania fanatyczne.

 

7 godzin temu, ex nihilo napisał:

A co do łaski... Znowu sorki, ale wielu doznaje łaski od Napoleona, Einsteina itp., itd. Czyli taka łaska dla mnie dosyć wątpliwa jest.

No, ...daltonista kolory próbuje zrozumieć.:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, 3grosze napisał:

Ty akcentujesz działania fanatyczne.

Tak, bo religie i podobne do nich ideologie z natury rzeczy prowadzą do fanatyzmów. To są sprawy pozaracjonalne, które polegają na emocjach, autorytetach itd., a nie na sprawdzalnych dowodach. Co z tego, że faktycznie większość katolików, muzułmanów czy np. komunistów jest ok., zwykli ludzie, którzy nikomu kuku nie chcą zrobić. Ale nad nimi bardzo łatwo przejmują kontrolę ekstremiści, fanatycy, hochsztaplerzy i inni tacy. To oni stają się autorytetami, bo oni są tymi "prawdziwymi", a że z reguły to psychopaci, którzy mają wrodzone zdolności do przejmowania kontroli nad słabszymi psychicznie... efekt jest, jaki jest, tym bardziej, że powołują się przecież na boski autorytet, niepodważalny. No i na wyjątkową łaskę, niesprawdzalną przecież, którą zwykli wyznawcy też chcieliby dostać, zasłużyć sobie na nią i tak dalej.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, ex nihilo napisał:

To są sprawy pozaracjonalne, które polegają na emocjach, autorytetach itd., a nie na sprawdzalnych dowodach. Co z tego, że faktycznie większość katolików, muzułmanów czy np. komunistów jest ok., zwykli ludzie, którzy nikomu kuku nie chcą zrobić. Ale nad nimi bardzo łatwo przejmują kontrolę ekstremiści, fanatycy, hochsztaplerzy i inni tacy.

No nie! Może wojującym ateistą nihilo nie jesteś, ale subiektywnie obraz wierzących masz. Wiarę deklaruje 75% ludzi na świecie, a ilu z tego jest ekstremistów? Dobrze, że jeszcze dorzuciłeś "komunistów" (ja dla równowagi dorzucę  faszystów) , więc widzisz, że podatnych na otumanienie  można znależć w każdej zorganizowane grupie i nie jest to argument na szczególną podatność tego środowiska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 25.01.2020 o 06:51, ex nihilo napisał:

W przypadku bytów nadprzyrodzonych logika, jakakolwiek,  nie musi obowiązywać.

Ale nas ludzi musi obowiązywać jakaś metoda myślenia, więc myśląc o niepoznawalnym pozostaje w zasadzie tylko logika ;P Także ateista odrzucając jakiegokolwiek Boga, jest z punktu widzenia ludzkiego mniej sceptyczny (i mniej logiczny) niż agnostyk, czyli ateista jest tutaj de facto bardziej wierzący (zakładając że wiara to irracjonalna i pozanaukowa metoda poznawania świata). Skoro nie ma żadnego naukowego powodu żeby odrzucić Boga to nie można tego zrobić. Można co najwyżej dyskutować "matematycznie" prawdopodobieństwo istnienia potenjalnych różnych Bogów ze względu na ilość przypisywanych im cech (im więcej cech, tym mniejsze prawdopodobieństwo). 

I to nie jest to samo co "czajniczek Russella", ponieważ czajniczek, tak samo jak elfy, krasnoludki etc. dotyczą naszego, fizycznego świata gdzie obowiązuje metodologia naukowa, częstotliwości występowania etc. I znając pewne prawa natury jestesmy w stanie "prześledzić hipotetczną drogę czajniczka na orbitę/jego historię" i stwierdzić że jego istnienie jest mało prawdopodobne. W przypadku kwestii metafizycznych, niepoznawalnych, dotyczących Boga, który być może jest "poza wszechświatem" - nie możemy, moim zdaniem, stosować tej logiki. Musimy założyć że istnieje lub nie istnieje. Coś w rodzaju ambiwalencji epistemicznej (a być może dokładnie to?). 

Krasnoludek, czy elf istniejący poza wszechświatem i posiadający jakąś władzę nad naszych wszechświatem jest tożsamy z Bogiem z "elfią cechą", także jest mniej prawdpodobny niż Bóg z minimalną ilością cech. 

W dniu 25.01.2020 o 06:51, ex nihilo napisał:

Pdp subiektywne nie wymaga statystyki częstości występowania zjawiska, może być szacowane na podstawie danych pośrednich, w tym przypadku np. takich jak ewolucja pojęć związanych z bytami nadprzyrodzonymi, historia religii itd.

Możesz to rozwinąć? nie bardzo rozumiem. Jak by co, ja piszę o Bogu z minimalną ilością cech, nie o Bogach opisanych przez religie czy sekty. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 hours ago, Warai Otoko said:

Możesz to rozwinąć? nie bardzo rozumiem. Jak by co, ja piszę o Bogu z minimalną ilością cech, nie o Bogach opisanych przez religie czy sekty. 

Tu należało by własnie zdefiniować co rozumiemy pod pojęciem Bóg, a już chyba najważniejsze to określić jego zakres jego ewentualnych możliwości ingerencji w "mierzalny" świat. Czym innym jest dyskusja o Bogu, który "wystartował" a czym innym o Bogu do którego można się modlić wypraszając w ten sposób jaki mierzalne rzeczy ( wyleczenie choroby itd.)

Argument że ateista wierzy w to że Bóg nie istniej jest bardzo często stosowany jako sposób na ucieczkę od rozmowy o tych mierzalnych efektach działalności ewentualnego Boga. Np pytanie na ile wiarygodne są wyniki badań osób cudownie uleczonych, jak często zdarzają się takie przypadki wyzdrowienia mimo zdiagnozowania jako przypadek beznadziejny itd. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
24 minuty temu, dexx napisał:

Np pytanie na ile wiarygodne są wyniki badań osób cudownie uleczonych, jak często zdarzają się takie przypadki wyzdrowienia mimo zdiagnozowania jako przypadek beznadziejny itd.

Cudowne wyleczenie nie jest żadnym dowodem na istnienie boga, bo może być, jak wcześniej opisane, to efekt psychokinezy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ogarniam co rozumiesz jako psychokineza, co jest nośnikiem energii ? Jaki to typ oddziaływania. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem z "Bogami" polega na tym, że są absolutnie skorelowani z religiami. A te są jak najbardziej poznawalne i materialne. Nie muszę się przejmować jakimkolwiek bogiem, po prostu oceniam "komunikaty o bogach". Te mają zerową wiarygodność. Bogowie "spontaniczni" nie istnieją (nie byliby znani pod tym pojęciem). Religianci mają tendencję do mentalnego tworzenia i imputowania ludzkich sfer aktywności i zainteresowań jako "bożków", czyli dla kogoś "bożkiem są pieniądze", "bożkiem jest nauka", itd. czyli nie są w stanie uciec od religijnej percepcji świata, to ona zaczyna nad nimi dominować. Ja po prostu jestem wolny od tego pojęcia, nie ma niczego co musiałbym tak nazwać za wyjątkiem składników wierzeń.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale czym to jest poparte ? jak tu nie być sceptycznym ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, peceed napisał:

Religianci mają tendencję do mentalnego tworzenia i imputowania ludzkich sfer aktywności i zainteresowań jako "bożków", czyli dla kogoś "bożkiem są pieniądze", "bożkiem jest nauka", itd. czyli nie są w stanie uciec od religijnej percepcji świata, to ona zaczyna nad nimi dominować.

Bzdura wykreowana przez ignoranta , który żyje iluzją urojonej  omipotencji swej wiedzy. 

@peceed: fachowiec, który zna się na wszystkim, to d*pa a nie fachowiec (bo jako ateista wiesz, co siedzi w głowie teisty).

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
57 minut temu, dexx napisał:

No ale czym to jest poparte ? jak tu nie być sceptycznym ?

Sceptycznym to należy być wobec wikipedii, w szczególnie w jej wybranych źródłach.

To lepiej wierzyć w boga, trochę konsekwencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 hours ago, Antylogik said:

Cudowne wyleczenie nie jest żadnym dowodem na istnienie boga, bo może być, jak wcześniej opisane, to efekt psychokinezy.

Prościej wytłumaczyć to błędną pierwszą diagnozą lekarza albo przypadkiem losowym.

6 hours ago, Antylogik said:

Sceptycznym to należy być wobec wikipedii, w szczególnie w jej wybranych źródłach.

Chyba żartujesz. Fakty w Wikipedii możesz zweryfikować w przeciwieństwie do fantastycznych tez ludzi żerujących na ludzkiej naiwności i robiących wodę z mózgów. Przykładowo w internecie jest wywiad z breatharianką, która rzekomo odżywia się od lat energią kosmosu. Ma jednak w domu pełną lodówką, robota kuchennego i trochę innego elektrozłomu, rzekomo to na wypadek gości :) A podczas kontrolowanego i monitorowanego eksperymentu, straciła kilka kilogramów w dwa dni.

On 1/23/2020 at 8:44 PM, Antylogik said:

Jeśli odpowiada za to silna emocja wywołująca psychokinezę (czyli w moim przypadku: do rodziny dzwoni ktoś ze szpitala i mówi, że osoba umarła => wywołuje to tak silne emocje, że psychicznie wpływa na zegar, który się zatrzymuje), to jaka siła za tym stoi? Przecież to jest siła nadprzyrodzona, która obala fundamenty twardych racjonalistów.

W książce "Pan raczy żartować, panie Feynman!" Feynman opisał podobny przypadek, a w zasadzie dwa przypadki. Raz, jak zmarła mu babka, zegarek się nie zatrzymał. Drugi raz, jak zmarła mu żona, zegarek, się co prawda zatrzymał, ale często się zatrzymywał, bo miał zacinający się mechanizm. Po fakcie Feynman przypomniał sobie, że pielęgniarka go przestawiła tarczą do światła, bo było ciemno. Osobiście sądzę, że wiele tych historii nadprzyrodzonych jest mocno naciąganych. Ludzie mają tendencje do fantazjowania, a jak zegarek się zatrzyma dzień wcześniej, to potem powiedzą, że to był "znak".

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Osobiście sądzę, że wiele tych historii nadprzyrodzonych jest mocno naciąganych.

Podkreśliłem  Twoje "wiele", które może świadczyć o podświadomym:) dopuszczeniu istnienia  zjawiska. Osobiście zachowuję ostrożność w kategorycznej ocenie tych osobliwości, bo przecież nauka cały czas goni  swój ogon.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, 3grosze said:

Podkreśliłem  Twoje "wiele", które może świadczyć o podświadomym:) dopuszczeniu istnienia  zjawiska. Osobiście zachowuję ostrożność w kategorycznej ocenie tych osobliwości, bo przecież nauka cały czas goni  swój ogon.

Tu raczej chodzi o to, że część historii jest naciągnięta celowo, a drga cześć nie celowo lub miało miejsce zjawisko rzadkie, jeszcze nie opisane lub słabo opisane przez naukę. 

Dokładnie widać to w postawie Antylogika, typowego Boga luk zastąpił sobie jakimś dziwnym omnipotentnym oddziaływaniem.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Prościej wytłumaczyć to błędną pierwszą diagnozą lekarza albo przypadkiem losowym.

O właśnie chodzi o ten "przypadek losowy". Bo to najlepsze wytłumaczenie sceptyków, które jest takim workiem na to co niezrozumiałe. W świecie klasycznym nie istnieje coś takiego przypadek losowy, pomijając teoretyczną wolną wolę. Wystarczy jeden niezrozumiały przez medycynę czy fizykę przypadek, aby postawić hipotezę od nich odbiegającą. Dopóki nauka go nie wyjaśni, hipoteza będzie możliwa.

5 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Chyba żartujesz. Fakty w Wikipedii możesz zweryfikować w przeciwieństwie do fantastycznych tez ludzi żerujących na ludzkiej naiwności i robiących wodę z mózgów.

I co z tego, że możesz te fakty zweryfikować skoro są to wybrane źródła. Ale to przecież już napisałem, a kolega chyba nie zrozumiał. Więc trzeci raz powtórzę: W wikipedii nie ma wszystkich źródeł, są wybrane i to człowiek je wybiera, a na koniec konkluduje, że nie ma podstaw itd. Znajdę ci co najmniej 5 artykułów naukowych, w których autorzy stawiają odmienną konkluzję niż w wikipedii.

W dodatku wikipedii nie piszą specjaliści, a raczej niezweryfikowani amatorzy bez imienia i nazwiska. W ten sposób dowiadujemy się z niej, że uzdrawianie na odległość to pseudo-nauka, bo można to wyjaśnić to przez placebo. A nie zauważa się, że właśnie placebo może stanowić odpowiednik psychokinezy. Medycyna wrzuca wszystko do placebo, a sama nie potrafi wyjaśnić nawet jego mechanizmu.

5 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

W książce "Pan raczy żartować, panie Feynman!"

A kogo obchodzi wybrany przypadek Feynmana? To jest dopiero naukowe podejście, szkoda słów.

6 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Osobiście sądzę, że wiele tych historii nadprzyrodzonych jest mocno naciąganych.

A to z pewnością powinna wikipedia napisać, co ty osobiście sądzisz o przypadku w mojej rodzinie. Nawiasem mówiąc osoba, które się to zdarzyło w mojej rodzinie jest wykształcenia fizykiem i był nauczycielem fizyki, no... ale przecież to nie Feynman.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
36 minut temu, dexx napisał:

a drga cześć nie celowo lub miało miejsce zjawisko rzadkie, jeszcze nie opisane lub słabo opisane przez naukę. 

A jak już zostanie opisane, to zostanie np psychokinezą nazwane?;)

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wszystkie organizmy żywe wykorzystują metale w czasie podstawowych funkcji życiowych, od oddychania po transkrypcję DNA. Już najwcześniejsze organizmy jednokomórkowe korzystały z metali, a metale znajdziemy w niemal połowie enzymów. Często są to metale przejściowe. Naukowcy z University of Michigan, California Institute of Technology oraz University of California, Los Angeles, twierdzą, że żelazo było tym metalem przejściowym, który umożliwił powstanie życia.
      Wysunęliśmy radykalną hipotezę – żelazo było pierwszym i jedynym metalem przejściowym wykorzystywanym przez organizmy żywe. Naszym zdaniem życie oparło się na tych metalach, z którymi mogło wchodzić w interakcje. Obfitość żelaza w pierwotnych oceanach sprawiła, że inne metale przejściowe były praktycznie niewidoczne dla życia, mówi Jena Johnson z University of Michigan.
      Johnson połączyła siły z profesor Joan valentine z UCLA i Tedem Presentem z Caltechu. Profesor Valentine od dawna bada, jakie metale wchodziły w skład enzymów u wczesnych form życia, umożliwiając im przeprowadzanie niezbędnych procesów życiowych. Od innych badaczy wielokrotnie słyszała, że przez połowę historii Ziemi oceany były pełne żelaza. W mojej specjalizacji, biochemii i biochemii nieorganicznej, w medycynie i w procesach życiowych, żelazo jest pierwiastkiem śladowym. Gdy oni mi powiedzieli, że kiedyś nie było pierwiastkiem śladowym, dało mi to do myślenia, mówi uczona.
      Naukowcy postanowili więc sprawdzić, jak ta obfitość żelaza w przeszłości mogła wpłynąć na rozwój życia. Ted Present stworzył model, który pozwolił na sprecyzowanie szacunków dotyczących koncentracji różnych metali w ziemskich oceanach w czasach, gdy rozpoczynało się życie. Najbardziej dramatyczną zmianą, jaka zaszła podczas katastrofy tlenowej, nie była zmiana koncentracji innych metali, a gwałtowny spadek koncentracji żelaza rozpuszczonego w wodzie. Nikt dotychczas nie badał dokładnie, jaki miało to wpływ na życie, stwierdza uczona.
      Badacze postanowili więc sprawdzić, jak przed katastrofą tlenową biomolekuły mogły korzystać z metali. Okazało się, że żelazo spełniało właściwie każdą niezbędną rolę. Ich zdaniem zdaniem, ewolucja może korzystać na interakcjach pomiędzy jonami metali a związkami organicznymi tylko wówczas, gdy do interakcji takich dochodzi odpowiednio często. Obliczyli maksymalną koncentrację jonów metali w dawnym oceanie i stwierdzili, że ilość jonów innych biologiczne istotnych metali była o całe rzędy wielkości mniejsza nią ilość jonów żelaza. I o ile interakcje z innymi metalami w pewnych okolicznościach mogły zapewniać ewolucyjne korzyści, to - ich zdaniem - prymitywne organizmy mogły korzystać wyłącznie z Fe(II) w celu zapewnienia sobie niezbędnych funkcji spełnianych przez metale przejściowe.
      Valentine i Johnson chciały sprawdzić, czy żelazo może spełniać w organizmach żywych te funkcje, które obecnie spełniają inne metale. W tym celu przejrzały literaturę specjalistyczną i stwierdziły, że o ile obecnie życie korzysta z innych metali przejściowych, jak cynk, to nie jest to jedyny metal, który może zostać do tych funkcji wykorzystany. Przykład cynku i żelaza jest naprawdę znaczący, gdyż obecnie cynk jest niezbędny do istnienia życia. Pomysł życia bez cynku był dla mnie trudny do przyjęcia do czasu, aż przekopałyśmy się przez literaturę i zdałyśmy sobie sprawę, że gdy nie ma tlenu, który utleniłby Fe(II) do Fe(III) żelazo często lepiej spełnia swoją rolę w enzymach niż cynk, mówi Valentine. Dopiero po katastrofie tlenowej, gdy żelazo zostało utlenione i nie było tak łatwo biologicznie dostępne, życie musiało znaleźć inne metale, które wykorzystało w enzymach.
      Zdaniem badaczy, życie w sytuacji powszechnej dostępności żelaza korzystało wyłącznie z niego, nie pojawiła się potrzeba ewolucji w kierunku korzystania w innych metali. Dopiero katastrofa tlenowa, która dramatycznie ograniczyła ilość dostępnego żelaza, wymusiła ewolucję. Organizmy żywe, by przetrwać, musiały zacząć korzystać z innych metali. Dzięki temu pojawiły się nowe funkcje, które doprowadziły do znanej nam dzisiaj różnorodności organizmów żywych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wszystkie wyżej zorganizowane formy życia, od roślin i grzybów, po ludzi i zwierzęta, są eukariontami, organizmami zbudowanymi z komórek posiadających jądro komórkowe. To odróżnia je od prokariontów nie posiadających jądra komórkowego. Pochodzenie eukariontów to jedna z największych zagadek biologii.
      Według dominującej obecnie hipotezy w pewnym momencie doszło do połączenia dwóch prokariontów, archeona z nadtypu Asgard i bakterii. Bakteria utworzyła mitochondrium. W ten sposób powstał przodek eukariontów, który miał do dyspozycji na tyle dużo energii, że mógł rozwinąć się w złożoną komórkę, jaką znamy dzisiaj. Jedną z cech definiujących takie złożone komórki eukariotyczne jest ich zdolność do endocytozy, czyli pochłaniania innych komórek.
      Prokarionty nie są w stanie pochłaniać innych komórek. Nie mają wystarczająco dużo energii, by przeprowadzić ten proces. A przynajmniej tak do niedawna uważano. Naukowcy z Uniwersytetu w Jenie poinformowali właśnie o potwierdzeniu „niemożliwego” – prokariotycznej bakterii, zdolnej do pożerania innych komórek.
      Profesor Christian Jogler i jego zespół od ponad 10 lat prowadzą badania mające wyjaśnić powstanie eukariontów. Skupili się na prokariotycznych bakteriach Planctomycetes. To unikatowe organizmy, które ze względu na niezwykłą biologię komórek są uznawane przez niektórych za możliwych przodków eukariontów. Pomysł, że doszło do fuzji dwóch różnych prokariontów w jednego eukarionta nie przekonuje mnie z punktu widzenia biologii komórki. Nikt nigdy czegoś takiego nie zaobserwował, a taka hybryda prawdopodobnie nie mogłaby przetrwać ze względu na różne struktury błony komórkowej i układy molekularne, mówi profesor Jogler.
      W 2014 roku jego zespół znalazł w Morzu Bałtyckim nieznane wcześniej Planctomycetes. Te bakterie zmieniają kształt, potrafią „chodzić” po powierzchni, wyjaśnia uczony. Mają unikatową budowę jak na prokarionty. Ich istnienie wzmocniło hipotezę, że komórki eukariotyczne mogły powstać z Planctomycetes. W 2019 roku profesor Takashi Shiratori i jego zespół z Uniwersytetu w Tsukubie donieśli, że zaobserwowali u Planctomycetes proces pochłaniania innych komórek podobny do endocytozy. Wydawało się więc, że pogląd, jakoby prokarionty nie były zdolne do endocytozy, został obalony.
      Szczerze mówiąc, nie wierzyłem doktorowi Shiratoriemu, przyznaje Jogler. Niemieccy uczeni postanowili podważyć wyniki Japończyków. Po roku intensywnych badań stwierdzili jednak, że Shiratori i jego zespół mieli rację. W opublikowanym właśnie artykule badacze z Jeny nie tylko potwierdzili spostrzeżenia uczonych z Tsukuby, ale poinformowali też, że odkryte przez nich w Morzu Północnym bakterie Uabimicrobium helgolandensis również żywią się innymi bakteriami. A po analizach genetycznych tych bakterii Niemcy doszli do wniosku, że drapieżne Planctomycetes są pomostem pomiędzy prokariontami i eukariontami. Ich zdaniem odegrały one znaczącą rolę w pojawieniu się eukariontów, a może nawet i pojawieniu się życia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedno z ważnych pytań o początki życia brzmi: w jaki sposób cząstki RNA swobodnie przemieszczające się w pierwotnej zupie zostały opakowane w chronione błoną komórki. Odpowiedź na to pytanie zaproponowali właśnie na łamach Science Advances inżynierowie i chemicy z Uniwersytetów w Chicago i w Houston oraz Jack Szostak, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny. W swoim artykule pokazują, jak przed 3,8 miliardami lat krople deszczu mogły ochronić pierwsze protokomórki i umożliwić powstanie złożonych organizmów żywych.
      Uczeni przyjrzeli się koacerwatom, dużym grupom cząstek, samoistnie tworzącym się w układach koloidalnych (niejednorodnych mieszaninach). Zachowanie koacerwatów można porównać do zachowania kropli oleju w wodzie.
      Już dawno pojawiła się hipoteza, że nie posiadające błon mikrokrople koacerwatów mogły być modelowymi protokomórkami, gdyż mogą rosnąć, dzielić się i gromadzić wewnątrz RNA. Jednak błyskawiczna wymiana RNA pomiędzy koacerwatami, ich szybkie łączenie się, zachodzące w ciągu minut oznaczają, że poszczególne krople nie są w stanie utrzymać swojej odrębności genetycznej. To zaś oznacza, że ewolucja darwinowska nie jest możliwa, a populacja takich protokomórek byłaby narażona na błyskawiczne załamanie w wyniku rozprzestrzeniania się pasożytniczego RNA, czytamy w artykule. Innymi słowy każda kropla, która zawierałaby mutację potencjalnie użyteczną na drodze do powstania życia, błyskawicznie wymieniałaby swoje RNA z innymi RNA, nie posiadającymi takich pożytecznych mutacji. W bardzo szybkim tempie wszystkie krople stałyby się takie same. Nie byłoby różnicowania, konkurencji, a zatem nie byłoby ewolucji i nie mogłoby powstać życie.
      Jeśli dochodzi do ciągłej wymiany molekuł czy to między kroplami czy między komórkami i po krótkim czasie wszystkie one wyglądają tak samo, to nie pojawi się ewolucja. Będziemy mieli grupę klonów, wyjaśnia Aman Agrawal z Pritzker School of Molecular Engineering na University of Chicago.
      Nauka od dawna zastanawia się, co było pierwszą molekułą biologiczną. To problem kury i jajka. DNA koduje informacje, ale nie przeprowadza żadnych działań. Białka przeprowadzają działania, ale nie przenoszą informacji. Badacze tacy jak Szostak wysunęli hipotezę, że pierwsze było RNA. To molekuła jak DNA, zdolna do kodowania informacji, ale zawija się jak białko.
      RNA było więc kandydatem na pierwszy materiał biologiczny, a koacerwaty kandydatami na pierwsze protokomórki. Wszystko wydawało się dobrze układać, aż w 2014 roku Szostak opublikował artykuł, w którym informował, że wymiana materiału pomiędzy kroplami koacerwatów zachodzi zbyt szybko. Możesz stworzyć różnego rodzaju krople koacerwatów, ale nie zachowają one swojej unikatowej odrębności. Zbyt szybko będą wymieniały RNA. To był problem z którym przez długi czas nie potrafiono sobie poradzić, mówi Szostak.
      W naszym ostatnim artykule wykazaliśmy, że problem ten można przynajmniej częściowo przezwyciężyć, jeśli koacerwaty zamkniemy w wodzie destylowanej – na przykład wodzie deszczowej czy jakiejś innej słodkiej wodzie. W kroplach takich pojawia się rodzaj wytrzymałej błony, która ogranicza wymianę zawartości, dodaje uczony.
      Na trop tego zjawiska naukowcy wpadli, gdy Aman Agrawal był na studiach doktoranckich. Badał zachowanie koacerwatów poddanych działaniu pola elektrycznego w destylowanej wodzie. Jego badania nie miały nic wspólnego z początkami życia. Interesował go fascynujący materiał z inżynieryjnego punktu widzenia. Manipulował napięciem powierzchniowym, wymianą soli, molekuł itp. Chciał w swojej pracy doktorskiej badać podstawowe właściwości koacerwatów.
      Pewnego dnia Agrawal jadł obiad z promotorem swojej pracy magisterskiej, profesorem Alamgirem Karimem oraz jego starym znajomym, jednym ze światowych ekspertów inżynierii molekularnej, Matthew Tirrellem. Tirrell zaczął się zastanawiać, jak badania Agrawala nad wpływem wody destylowanej na koacerwaty mogą się mieć do początków życia na Ziemi. Zadał swoim rozmówcom pytanie, czy 3,8 miliarda lat temu na naszej planecie mogła istnieć woda destylowana. Spontanicznie odpowiedziałem „deszczówka”! Oczy mu się zaświeciły i od razu było widać, że jest podekscytowany tym pomysłem. Tak połączyły się nasze pomysły, wspomina profesor Karim.
      Tirrell skontaktował Agrawla z Szostakiem, który niedawno rozpoczął na Uniwersytecie Chicagowskim nowy projekt badawczy, nazwany z czasem Origins of Life Initiative. Profesor Tirrel zadał Szostakowi pytanie: Jak sądzisz, skąd na Ziemi przed powstaniem życia mogła wziąć się woda destylowana. I Jack odpowiedział dokładnie to, co już usłyszałem. Że z deszczu.
      Szostak dostarczył Agrawalowi próbki DNA do badań, a ten odkrył, że dzięki wodzie destylowanej transfer RNA pomiędzy kroplami koacerwatów znacząco się wydłużył, z minut do dni. To wystarczająco długo, że mogło dochodzić do mutacji, konkurencji i ewolucji. Gdy mamy populację niestabilnych protokomórek, będą wymieniały materiał genetyczny i staną się klonami. Nie ma tutaj miejsca na ewolucję w rozumieniu Darwina. Jeśli jednak ustabilizujemy te protokomórki tak, by przechowywały swoją unikatową informację wystarczająco długo, co najmniej przez kilka dni, może dojść do mutacji i cała populacja będzie ewoluowała, stwierdza Agrawal.
      Początkowo Agrawal prowadził swoje badania z komercyjnie dostępną laboratoryjną wodą destylowaną. Jest ona wolna od zanieczyszczeń, ma neutralne pH. Jest bardzo odległa od tego, co występuje w naturze. Dlatego recenzenci pisma naukowego, do którego miał trafić artykuł, zapytali Agrawala, co się stanie, jeśli woda będzie miała odczyn kwasowy, będzie bardziej podobna do tego, co w naturze.
      Naukowcy zebrali więc w Houston deszczówkę i zaczęli z nią eksperymentować. Gdy porównali wyniki badań z wykorzystaniem naturalnej deszczówki oraz wody destylowanej laboratoryjnie, okazało się, że są one identyczne. W obu rodzajach wody panowały warunki, które pozwalałyby na ewolucję RNA wewnątrz koacerwatów.
      Oczywiście skład chemiczny deszczu, który pada obecnie w Houston, jest inny, niż deszczu, który padał na Ziemi przed 3,8 miliardami lat. To samo zresztą można powiedzieć o modelowych protokomórkach. Autorzy badań dowiedli jedynie, że taki scenariusz rozwoju życia jest możliwy, ale nie, że miał miejsce.
      Molekuły, których użyliśmy do stworzenia naszych protokomórek to tylko modele do czasu, aż znajdziemy bardziej odpowiednie molekuły. Środowisko chemiczne mogło się nieco różnić, ale zjawiska fizyczne były takie same, mówi Agrawal.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Uczestnicy słynnego eksperymentu Milgrama tak bardzo ulegali autorytetowi prowadzącego, że byli w stanie na jego polecenie zadawać silny ból innemu człowiekowi. Takie bezwzględne bezrefleksyjne posłuszeństwo może prowadzić do zbrodni. Naukowcy z Uniwersytetu SWPS powtórzyli eksperyment Milgrama, ale prowadzącym był robot. Okazało się, że ludzie są skłonni podporządkować się poleceniom robota i na jego rozkaz krzywdzić innych.
      W latach 60. XX wieku amerykański psycholog Stanley Milgram, zastanawiając się nad przyczynami, dla których ludzie w czasie II wojny światowej wykonywali zbrodnicze rozkazy, przeprowadził eksperyment, którego celem było wykazanie, na ile H. sapiens ma skłonność do ulegania autorytetom. Osobom, które brały udział w eksperymencie powiedziano, że jego celem jest zbadanie wpływu kar na skuteczność uczenia się. W eksperymencie brał udział uczestnik-nauczyciel oraz uczeń. Eksperymentator zaś kazał nauczycielowi karać ucznia aplikując mu coraz silniejszy wstrząs elektryczny. Uczeń, którym była podstawiona osoba, w rzeczywistości nie był rażonym prądem (ale uczestnik-nauczyciel o tym nie wiedział), jednak w odpowiedzi na rzekomo podawane napięcie elektryczne, krzyczał z bólu. Eksperyment wykazał, że aż 62% uczestników – ulegając autorytetowi eksperymentatora – nacisnęło w końcu na generatorze przycisk 450 V, czyli najwyższy.
      Naukowcy z Uniwersytetu SWPS postanowili sprawdzić, czy ludzie będą równie posłuszni robotowi, jak innemu człowiekowi. Przeniesienie różnych funkcji nadzoru i podejmowania decyzji na robota budzi jednak szczególnie silne emocje, ponieważ wiąże się z różnymi zagrożeniami etycznymi i moralnymi. Pojawia się pytanie, czy wspomniane wyżej posłuszeństwo wykazywane przez badanych zgodnie z paradygmatem Milgrama nadal występowałoby, gdyby to robot (zamiast człowieka, tj. profesora uczelni) kazał uczestnikom zadać elektrowstrząsy innej osobie? Celem naszego badania było udzielenie odpowiedzi na to pytanie, mówi doktor Konrad Maj.
      Doktor Maj we współpracy z profesorem Dariuszem Dolińskim i doktorem Tomaszem Grzybem, powtórzył eksperyment Milgrama, ale w roli eksperymentatora osadzono robota. W grupie kontrolnej eksperymentatorem był człowiek. W badaniach wzięli udział uczestnicy, którzy nie wiedzieli, na czym polegał eksperyment Milgrama. Okazało się, że ludzie ulegają też autorytetowi robota i na jego polecenie są skłonni krzywdzić innych ludzi. Co więcej, zarejestrowano bardzo wysoki poziom posłuszeństwa. Aż 90% uczestników w obu grupach – badanej i kontrolnej – nacisnęło wszystkie przyciski na generatorze, dochodząc do wartości 150 V. Od kilku dekad z powodów etycznych te 150 V przyjmuje się za górną wartość przy eksperymencie Milgrama.
      O ile nam wiadomo, to pierwsze badanie, które pokazuje, że ludzie są skłonni szkodzić innemu człowiekowi, gdy robot nakazuje im to zrobić. Co więcej, nasz eksperyment pokazał również, że jeśli robot eskaluje żądania, instruując człowieka, aby zadawał coraz większy ból innemu człowiekowi, ludzie też są skłonni to zrobić, dodaje doktor Maj.
      Już wcześniejsze badania wykazały, że ludzie tak mocno uznają autorytet robota, że podążają za jego poleceniami, nawet gdy nie mają one sensu. Tak było np. podczas eksperymentu, w czasie którego osoby ewakuowane z – symulowanego – pożaru, podążały za poleceniami robota, mimo że wskazał im on drogę ewakuacji przez ciemne pomieszczenie bez widocznego wyjścia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Oliwia Raniszewska ze Świecia znalazła się gronie 50 najlepszych uczniów na świecie. Świeżo upieczona maturzystka i przyszła studentka Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego trafiła do finału konkursu Global Student Prize. Jest on organizowany przez Varkey Foundation, a biorą w nim udział uczniowie i studenci, którzy angażują się w inicjatywy społeczne, badawcze oraz rozpoczynają karierę naukową.
      Oliwia od dziecka interesuje się biologią. „Winnymi” jej pasji są w dużej mierze rodzice, z którymi od najmłodszych lat jeździła w Tatry. Dzięki styczności z naturą w coraz większym stopniu interesowała ją przyroda. Gdy w szkole podstawowej zaczęły się zajęcia o człowieku, zauważyłam, że najbardziej interesuje mnie część medyczna, stwierdziła Oliwia. W liceum mogłam się rozwinąć w dużo szerszym stopniu, zaczęłam brać udział w różnych programach, inicjować własne projekty i tak się rozwijała moja medyczna pasja.
      Podczas nauki w Uniwersyteckim LO w Toruniu brała udział w Olimpiadzie Wiedzy Ekologicznej, Programie Adamed StartUp czy Konkursie Naukowym Explory. W ramach Explory w 2020 roku wraz ze swoim zespołem stworzyła Aquacollector, urządzenie do zbierania z wody syntetycznych zanieczyszczeń, w tym mikroplastiku. Zdobyło ono uznanie i 3. miejsce w konkursie.
      Rok później Oliwia wraz z kolegami z liceum, Wiktorią Sadowską i Bogdanem Jabłońskim, opracowali urządzenie o nazwie Skin Preventer, służące do wspomagania diagnostyki zmian skórnych. To proste i tanie urządzenie wykorzystuje system maszynowego uczenia się oparty na sieciach neuronowych. Wynalazek został w ubiegłym roku zakwalifikowany do ogólnopolskiego etapu Olimpiady Innowacji Technicznych i Wynalazczości. W bieżącym zaś roku zakwalifikowano go do Konkursu Naukowego Explory, którego finał będzie miał miejsce w październiku.
      Obecnie trwają prace nad udoskonaleniem urządzenia. Niedawno Oliwia, Wiktora i Bogdan przez podpatrywali pracę dermatologów z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i chodzili na zajęcia wraz ze studentami. Założyli też zrzutkę na rozwój projektu. Zbudowali też prototyp swojego urządzenia. W przyszłości chcą opatentować i skomercjalizować swój wynalazek, zdają sobie jednak sprawę, że w przypadku urządzeń medycznych jest to długa i skomplikowana droga. Oliwia rozpoczyna wraz z wolontariuszami akcję społeczną, której celem jest uświadamianie odnośnie profilaktyki zmian skórnych i zasad zdrowego korzystania ze słońca.
      W październiku Oliwa rozpocznie studia na Uniwersytecie Medycznym w Gdańsku. Jeszcze nie zdecydowała o specjalizacji. Myśli o dermatologii, psychiatrii lub ewentualnie pediatrii. Na pewno chce zostać lekarzem i łączyć ten zawód z pracą naukową.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...