Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Polski naukowiec dowodzi, że Merit Ptah, pierwsza lekarka w dziejach, nigdy nie istniała

Rekomendowane odpowiedzi

Merit Ptah jest opisywana jako „pierwsza lekarka i naukowiec”. Jej postać możemy spotkać w internecie i w popularnonaukowych książkach historycznych. Miała żyć w starożytnym Egipcie około roku 2700 przed naszą erą, gdzie była głównym lekarzem na dworze faraona. Jednak Merit Ptah nigdy nie istniała.

Jakub Kwieciński z Wydziału Immunologii i Mikrobiologii University of Colorado School of Medicine i Wydziału Historii Medycyny Johns Hopkins University opublikował na łamach Journal of History of Medicine and Allied Sciences artykuł, w którym wyjaśnia, jak doszło do pomyłki i powołania do życia „pierwszej lekarki i naukowca".

Merrit Ptah po raz pierwszy pojawia się w książce z lat 30. ubiegłego wieku autorstwa Kate Campbell Hurd-Mead. Z czasem, niesiona drugą falą feminizmu, Merit Ptah zaczyna pojawiać się w coraz większej liczbie źródeł, w internecie, trafia do Wikipedii i staje się symbolem wyjątkowej (czasem nawet Czarnej) przedstawicielki płci pięknej.

Droga Merit Ptah ku sławie jest dobrym przykładem działania mechanizmu „tworzenia wiedzy” w środowisku amatorów-historyków, działającym w oderwaniu od środowiska naukowego. Sprawa Merit Ptah pokazuje też czynniki, które przyczyniają się do rozpowszechniania fałszywych informacji na temat historii: brak profesjonalnych odbiorców, niejasny system przekazywania i powtarzania informacji, szeroki dostęp do internetu, dopasowywanie rzeczywistości do wcześniej istniejących koncepcji, kierowanie się emocjami i tendencja postrzegania przeszłości poprzez okulary nieprawdziwych wyobrażeń o niej.

Większość profesjonalnych historyków nie słyszała o Merit Ptah, tymczasem jest ona popularną postacią w środowisku feministycznym i odgrywa istotną rolę w jego wyobrażeniu o historii nauki i medycyny.

Większość przekazywanych informacji mówi, że Merit Ptah (Ukochana boga Ptaha) żyła około 2700 roku przed Chrystusem. Jej syn, kapłan, miał – wedle jednej z inskrypcji z Doliny Królów – nazwać ją „główną lekarką”. Jeśli tak, to Merit Ptah byłaby nie tylko pierwszą znaną nam lekarką, ale też pierwszą, która stoi na czele systemu opieki zdrowotnej.

Jednak dokonana przez Kwiecińskiego krytyczna analiza źródeł wykazała, że Merit Ptah jest wspominana w popularnonaukowych książkach zajmujących się kobietami, ale nie ma o niej wzmianki w żadnych pracach egiptologów. Imię Merit Ptah rzeczywiście istnieje w czasach Starego Państwa, ale nie pojawia się na żadnej liście lekarzy czy uzdrowicieli. Brak też tego imienia na jakimkolwiek spisie kobiet zatrudnionych w administracji tego okresu.

W Dolinie Królów, w miejscu, gdzie rzekomo ma znajdować się grób syna Merit Ptah, nie ma w ogóle żadnego grobu. Niewiele grobów z okresu Starego Państwa znajduje się na większym obszarze nekropolii tebańskiej. Znamy jednak stamtąd grób wezyra Ramose. Na ścianach grobowca wspomniana jest Merit Ptah, żona Ramose. Jednak nie pasuje ona do przekazywanej historii, gdyż nie jest lekarką ani uzdrowicielką, a Ramose żył za czasów Nowego Państwa, ponad 1000 lat później niż rzekoma „główna lekarka”. Historyczność lekarki Merit Ptah podważa też fakt, że przekazywane na jej temat historie są ilustrowane malunkami pochodzącymi zwykle ze znacznie późniejszego okresu i wszystkie przedstawiają inne osoby. Brak jest jakiegokolwiek historycznego dowodu na istnienie lekarki Merit Ptah w starożytnym Egipcie.

Jako pierwsza o Merit Ptah wspomina Kate Campbell Hurd-Mead (1867–1941), lekarka i historyk medycyny. To niezwykle interesująca postać, która żyła w czasach prężnie rozwijającego się feminizmu. Oficjalna historia nie zajmowała się wówczas historią kobiet, ale same lekarki na własną ręką badały rolę kobiet w medycynie. Hurd-Mead wykorzystywała historię do promowania swojego ideału kobiety pracującej w medycynie. W latach 20. i 30. ubiegłego wieku publikowała na ten temat na łamach Annals of Medical History, a w 1938 roku wydała książkę. Nie była jednak historykiem, nie miała odpowiedniego zawodowego przygotowania, więc popełniała wiele błędów. Bezkrytycznie podchodziła do źródeł, nakładała współczesne jej idee i struktury społeczne na przeszłość.

Hurd-Mead pisała: pierwsza lekarka w Starym Państwie za czasów V dynastii, czyli około 2730 roku przed Chrystusem praktykowała za rządów królowej Neferirika-ra. Jej syn był wysokim rangą kapłanem, a w jego grobie jest tekst opisujący jego matkę jako 'naczelną lekarkę'. I dalej: w grobowcu w Dolinie Królów znajduje się wizerunek lekarki imieniem Merit Ptah, matki wysokiego rangą kapłana, który nazywa ją 'naczelną lekarką', mimo że ani jej strój, ani inne przedmioty nie wskazują na jej zawód i znaczenie.

Kwieciński zauważa, że istniała kobieta, podobna do Merit Ptah. W 1932 roku Selim Hassan opublikował raport z prac wykopaliskowych, jakie prowadził w Gizie. Opisuje w nim grobowiec Akhethetepa, wysokiego rangą dygnitarza z czasów Starego Państwa. Nosił on, między innymi, tytuł Nadzorcy Kapłanów Domu Pogrzebowego Matki Króla. Wewnątrz jego grobowca znajdowały się fałszywe drzwi, na których wspomniano o Peseshet, prawdopodobnie matce Akhethetepa. Została ona opisana jako Nadzorczyni Uzdrowicielek. Jak widzimy istnieją liczne podobieństwa pomiędzy Merit Ptah a Peseshet. Obie żyły w czasach Starego Państwa, obie wspomniano w grobach synów, którzy byli kapłanami. W końcu obie nadzorowały pracę innych osób tworzących system opieki zdrowotnej. Zatem niewykluczone, że Merit Ptah to w rzeczywistości Peseshet. Taka interpretacja jest tym bardziej prawdopodobna, że w pismach Hurd-Mead pojawia się ona po raz pierwszy w styczniu 1933 roku, dosłownie kilka miesięcy po opublikowaniu raportu Hassana.

Jak jednak Peseshet zmieniła się w Merit Ptah? Kwieciński sądzi, że Hurd-Mead usłyszała o Peseshet z drugiej ręki i samodzielnie wypełniła brakujące luki. Przesunęła przy tym daty o kilka wieków. Nie jest też jasne, dlaczego Hurd-Mead wybrała imię Merit Ptah. Dopiero bowiem w po jej śmierci znaleziono w Egipcie pierwsze takie imię pochodzące z czasów Starego Państwa. Nie można wykluczyć, że inspiracją była dla niej żona Ramose. Jej imię jest bowiem wymienione w bedekerze, który posiadał mąż Hurd-Mead i który prawdopodobnie para wykorzystywała podczas wycieczki do Egiptu w 1922 roku.

Książka Hurd-Mead była pierwszym anglojęzycznym dziełem poświęconym wyłącznie historii kobiet w medycynie. Spotkała się w dobrym przyjęciem wśród publiczności i lekarzy, jednak nie wśród historyków. Już w 1940 roku w jednym z artykułów opisujących tę książkę wspomniano o Merit Ptah. Później nadeszła II wojna światowa i o niej zapomniano. Jednak w latach 60. rozpoczęła się druga fala feminizmu. W 1976 roku Merit Ptah trafia do kolejnej książki. Następnie wymieniana jest w spisach sławnych kobiet, wspomina o niej coraz więcej autorów. W 1994 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna nadaje jej imię jednemu z kraterów na Wenus.

W latach 90. publikuje się coraz więcej książek zajmujących się tematyką kobiecą, Merit Ptah staje się coraz bardziej popularna. Trafia na różne witryny internetowe, w końcu w styczniu 2006 roku pojawia się o niej hasło w Wikipedii. Od tej pory postać tę jest niezwykle łatwo znaleźć w sieci. Wikipedia stała się głównym źródłem informacji o niej, a autorzy kolejnych wpisów dopasowują daty do obecnie uznanej chronologii starożytnego Egiptu. Co interesujące, już w maju 2006 roku jeden z użytkowników Wikipedii zmienia wpis, zaznaczając, że Merit Ptah nie powinna być mylona z Merit Ptah, żoną Ramose. Użytkownik ten uznaje, że grób lekarki Merit Ptah nie mógł znajdować się w Dolinie Królów i stwierdza, że zapewne znajduje się w Sakkarze. Od tej pory Sakkara staje się nowym „kanonicznym” miejscem, w którym rzekomo ma znajdować się grób syna Merit Ptah. Powstaje błędne koło fałszywych informacji. W internecie pojawiają się wpisy, bazujące na nieprawdziwych danych z Wikipedii, które są następnie używane jako źródła dla potwierdzenia informacji z Wikipedii. Po roku 2010 widoczny jest wyraźny wzrost aktywności środowisk feministycznych w internecie. W tym samym czasie coraz bardziej rozpowszechniają się informacje o Merit Ptah. Rzekoma pierwsza lekarka w historii, główna lekarka trafia do powszechnej świadomości.

Przed rozpowszechnieniem się w internecie informacje o Merit Ptah docierały do niewielkiej liczby anglojęzycznych osób. To w tym kręgu językowym toczyła się narracja na jej temat. Co prawda wspomniały o niej źródła francuskie, jednak nie utworzyły osobnej linii narracyjnej. Dopiero po ukazaniu się wpisu w Wikipedii Merit Ptah trafiła do świadomości społecznej, a narracje o niej pojawiły się w kilkudziesięciu innych językach.

Jednak nie tylko feminizm był zainteresowany Merit Ptah. Od kilku dziesięcioleci rozwija się też afrocentryzm zwany panafrykanizmem. Ważnym jego elementem jest historia starożytnego Egiptu. Nie jest więc wielkim zaskoczeniem, że zaczęły pojawiać się informacja, jakoby Merit Ptah, pierwsza lekarka w historii, była Czarna.

Z pracą Kwiecińskiego – Merit Ptah, „The First Woman Physician”: Crafting of a Feminist History with an Ancient Egyptian Setting – można zapoznać się na łamach Journal of the History of Medicine and Allied Sciences.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Była też lesbijką, zapaloną cyklistką, nie jadła mięsa i walczyła z globalnym ociepleniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo przykładną wyznawczynią bogów oraz patriotką niezłomną w walce o ojczyznę, broniła narodu przed niewiernym ludem Mojżeszowym i zawsze stawiała interes państwowy ponad wszystko.

Bogowie Honor Ojczyzna.

  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dla mnie ta historia to fajny przykład pokazujący, jak ludzie nie potrafią weryfikować informacji, jak w internecie łatwo szerzy się dezinformacja.

Ale przede wszystkim pokazuje, jak niebezpiecznym narzędziem może być Wikipedia. Wielokrotnie próbując zweryfikować informację, która budziła moje wątpliwości, miałem olbrzymie problemy, bo widać było, że wszystkie strony, a jakie trafiam korzystały z Wikipedii i powielały tę niepewną informację.

Z jednej strony Wikipedia to świetne narzędzie, z drugiej zaś, gdy trafi do niej nieprawdziwa informacja, jest bardzo niebezpieczna, bo przez jej powszechność trudno jest dotrzeć do alternatywnych informacji.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, dexx napisał:

(...) broniła narodu przed niewiernym ludem Mojżeszowym (...)

O nie, antysemitka :O

18 minut temu, Mariusz Błoński napisał:

A dla mnie ta historia to fajny przykład pokazujący, jak ludzie nie potrafią weryfikować informacji, jak w internecie łatwo szerzy się dezinformacja.

Ale przede wszystkim pokazuje, jak niebezpiecznym narzędziem może być Wikipedia. Wielokrotnie próbując zweryfikować informację, która budziła moje wątpliwości, miałem olbrzymie problemy, bo widać było, że wszystkie strony, a jakie trafiam korzystały z Wikipedii i powielały tę niepewną informację.

Z jednej strony Wikipedia to świetne narzędzie, z drugiej zaś, gdy trafi do niej nieprawdziwa informacja, jest bardzo niebezpieczna, bo przez jej powszechność trudno jest dotrzeć do alternatywnych informacji.

Ale, ale - to nie internet ani wikipedia wymyśliły tę postać. Wikipedia najwyżej ją spopularyzowała, ale artykuł poparty był drukowanymi publikacjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
43 minuty temu, Mariusz Błoński napisał:

A dla mnie ta historia to fajny przykład pokazujący, jak ludzie nie potrafią weryfikować informacji, jak w internecie łatwo szerzy się dezinformacja.

Ale przede wszystkim pokazuje, jak niebezpiecznym narzędziem może być Wikipedia. Wielokrotnie próbując zweryfikować informację, która budziła moje wątpliwości, miałem olbrzymie problemy, bo widać było, że wszystkie strony, a jakie trafiam korzystały z Wikipedii i powielały tę niepewną informację.

Z jednej strony Wikipedia to świetne narzędzie, z drugiej zaś, gdy trafi do niej nieprawdziwa informacja, jest bardzo niebezpieczna, bo przez jej powszechność trudno jest dotrzeć do alternatywnych informacji.

Jak byłem na studiach, kiedy Wikipedia powstawała, to prowadzący zabraniali ją cytować jako źródło, a teraz sami tak robią, może nie Ci sami, ale jednak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi się coś wydaję, że Pan Jakub Kwieciński to już się znudził swoja dotychczasową pracą i chce dostać impuls do znalezienia kolejnej

;)

 

  • Haha 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, radar napisał:

A mi się coś wydaję, że Pan Jakub Kwieciński to już się znudził swoja dotychczasową pracą i chce dostać impuls do znalezienia kolejnej

;)

 

Ale że gender studies? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już parę szowinistycznych świń pożegnało się z pracą za twierdzenie, że Kopernik nie była kobietą (i tu już nie będzie uśmieszków)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, Mariusz Błoński napisał:

Z jednej strony Wikipedia to świetne narzędzie, z drugiej zaś, gdy trafi do niej nieprawdziwa informacja, jest bardzo niebezpieczna, bo przez jej powszechność trudno jest dotrzeć do alternatywnych informacji.

A ze słowem mówionym i pisanym jest inaczej? od zawsze mózg był potrzebny nie tylko do tworzenia wiedzy ale też do sortowania i oddzielania wartościowych danych od plew. SI i inne cuda techniki nikogo w tym nie wyręczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 17.12.2019 o 11:56, KopalniaWiedzy.pl napisał:

myłki i powołania do życia „pierwszej lekarki i naukowca".

Merrit Ptah po raz pierwszy pojawia się w książce z lat 30. ubiegłego wieku autorstwa Kate Campbell Hurd-Mead. Z czasem, niesiona drugą falą feminizmu, Merit Ptah zaczyna pojawiać się w coraz większej liczbie źródeł, w internecie, trafia do Wikipedii i staje się symbolem wy

 

W dniu 17.12.2019 o 15:50, Mariusz Błoński napisał:

A dla mnie ta historia to fajny przykład pokazujący, jak ludzie nie potrafią weryfikować informacji, jak w internecie łatwo szerzy się dezinformacja.

Faktoid bez znaczenia, tego nie warto weryfikować. Każdy wie że masa kobiet zajmowała się leczeniem i zielarstwem w wielu kulturach od dziesiątek jeśli nie setek tysięcy lat.
Problemem jest to, że ludzie z jakiegoś powodu uznają tę informację za ważną.
Ale o inteligencji ludzi w internecie wypowiadał się już m.in. Stanisław Lem.

Problemem ludzi jest to, że nie umieją stawiać ważnych pytań, za to zaczynają wyznawać odpowiedzi.

 

 

Z braku edycji dopiszę pod spodem: Ilu ludzi zastanowiło się co w ogóle naprawdę oznaczają słowa "pierwsza lekarka w dziejach".  Bo to zdanie jest za słabe aby w jakikolwiek sposób jednoznacznie definiować jakąkolwiek jednoznaczną odpowiedź. A świat mentalny większości ludzi składa się ze zbioru takich mapowań textA->textB bez głębszej struktury semantycznej, która jest zasadniczo nietransferowalna pomiędzy mózgami w sposób inny niż aproksymacje. Ludzie komunikują się bez dociekań co ktoś naprawdę miał na myśli, przyjmują że "textA" ma w ich głowach to samo znaczenie co u innych... Tylko języki formalne nie mają tego tego problemu, nauki ścisłe sobie całkiem nieźle radzą.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, peceed napisał:

A świat mentalny większości ludzi składa się ze zbioru takich mapowań textA->textB bez głębszej struktury semantycznej, która jest zasadniczo nietransferowalna pomiędzy mózgami w sposób inny niż aproksymacje.

Wiesz że złożoność tej struktury mocno utrudnia wydobycie jej semantyki? Zacząłem się zastanawiać jak mógłbym to przetlumaczyć. Zbiór skojarzeń bez używania zdań podrzędnie złożonych, zasadniczo niezrozumiały dla nikogo innego? I to wszystko po to by powiedzieć, że ludzie używają słów, których nie rozumieją?

4 godziny temu, peceed napisał:

Każdy wie że masa kobiet zajmowała się leczeniem i zielarstwem w wielu kulturach od dziesiątek jeśli nie setek tysięcy lat.
Problemem jest to, że ludzie z jakiegoś powodu uznają tę informację za ważną

Fakt. Może chodzi o pierwsze pisemne świadectwa?

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, peceed napisał:

Faktoid bez znaczenia, tego nie warto weryfikować. Każdy wie że masa kobiet zajmowała się leczeniem i zielarstwem w wielu kulturach od dziesiątek jeśli nie setek tysięcy lat.
Problemem jest to, że ludzie z jakiegoś powodu uznają tę informację za ważną.

Informacja równie ważna/nieważna, jak (prawie)* każda inna - wszystko zależy dla kogo i po co.
Ale... jest różnica między "zajmowaniem się czymś tam", a funkcją/stanowiskiem w sformalizowanej strukturze społecznej. I o to w sprawie chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ważne jest spostrzeżenie że wszystko to dzieje się z użyciem Wikipedii. Ta "skarbnica wiedzy", mająca tak wyrafinowane obostrzenia co do źródeł encyklopedycznych, prac naukowych, wiarygodności itp - kolejny raz pokazuje, że jest miejscem rozsiewania bzdur. Owe obostrzenia z reguły dotyczą utrudniania nanoszenia poprawek. Dawniej wielokrotnie walczyłam z oczywistymi błędami, ale byłam przez totalnych dyletantów kasowana i blokowana. To się dzieje nieustannie, w szczególności w zakresie haseł humanistycznych.

Edytowane przez Ergo Sum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 godziny temu, Jajcenty napisał:

Wiesz że złożoność tej struktury mocno utrudnia wydobycie jej semantyki? Zacząłem się zastanawiać jak mógłbym to przetlumaczyć.

Nie da się, bo zasadniczo informacja ma neuronalną strukturę. To co jest transferowalne, to struktury matematyczne, ale one mają zupełnie inną reprezentację w naszej mózgowej aksjomatyce, tzn. punkt dla mnie to coś zupełnie innego niż punkt czy linia dla innej osoby. Ale mają te same własności, więc są wstępem do prawidłowej komunikacji.

Im lepsze 2 osoby mają zrozumienie pewnych pojęć formalnych, tym lepiej się dogadają z ich użyciem.

W naukach społecznych i miękkich to nie działa. Tam ludzie nie budują swojej własnej abstrakcji, a używają zewnętrznej. Przekształcenia gramatyczne zastępują myślenie, tzn. te osoby myślą bezpośrednio językiem. I mogą godzinami mówić o (językowo) tym samym mając absolutnie niekompatybilne zrozumienie zagadnień, co napędza jałowe dyskusje. Cechą charakterystyczną jest powstanie ogromnej terminologii (bo ona musi zastąpić naturalne abstrakcje powstające w mózgach osób bardziej ścisłych), zapewniającej dodatkowo hermetyczność wypowiedzi. A gdy człowiek się przez nią przekopie, to zazwyczaj rozkładają się one na banały i nieprawdę.

3 godziny temu, Ergo Sum napisał:

To się dzieje nieustannie, w szczególności w zakresie haseł humanistycznych.

W zakresie nauk ścisłych i inżynierii też. Raz jak powiedziałem że podana wartość jest wielkością funkcyjną kilku innych pozostałych (podanych prawidłowo) to zostałem wezwany do podania źródła i poradzono mi, żebym sobie sprawdził wynik na innych kalkulatorach :P Dlatego odpuściłem sobie jakiekolwiek poprawki w Wikipedii. Większość artykułów jest tam pisana przez osoby nie mające najmniejszego rozeznania w dziedzinie. Co nie zmienia faktu że Wiki może być znakomita a w praktyce i tak jest niezastąpiona. Ale jeszcze ważniejsza jest dobrze sprofilowana wyszukiwarka.

13 godzin temu, ex nihilo napisał:

Informacja równie ważna/nieważna, jak (prawie)* każda inna - wszystko zależy dla kogo i po co.

Zgadza się, można przyjąć że wartościowanie jest sprawą zupełnie subiektywną, ale wciąż można to poddawać krytyce. Że ludzie uznają informację za ważną nie rozumiejąc co tak naprawdę oznacza ta informacja w praktyce. Faktoid do wypełnienia umysłu promowany przez surfażystki.

13 godzin temu, ex nihilo napisał:

Ale... jest różnica między "zajmowaniem się czymś tam", a funkcją/stanowiskiem w sformalizowanej strukturze społecznej.

Co na przykład objawia się tym, że całe życie słyszałem że nie mam prawa wiedzieć X bo nie jestem X-znawcą. To ostateczny argument z którym nie da się już polemizować.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 19.12.2019 o 18:56, peceed napisał:

Większość artykułów jest tam pisana przez osoby nie mające najmniejszego rozeznania w dziedzinie. Co nie zmienia faktu że Wiki może być znakomita a w praktyce i tak jest niezastąpiona. Ale jeszcze ważniejsza jest dobrze sprofilowana wyszukiwarka.

Wikipedia mi osobiście przydaje się tylko w jednym celu. Gdy mam jakąś nazwę własną, idiomatyczną, jaką nazwę instytucji przetłumaczyć na inny język, wtedy szukam polskiej wersji na Wikipedii i klikam np. "język angielski". Wtedy z dużą dozą prawdopodobieństwa mam nazwę po angielsku.  Resztę zawsze mogę znaleźć na innych stronach używając w Google wyszukiwania złożonego.

Miałam też przygody z poprawianiem oczywistości, blokowane przez dyletantów stosujących zagrywki typu "brak encyklopedyczności" - więc dałam sobie spokój. Trzeba jeszcze dodać farmy nieaktywnych linków, fatalne źródła, przerost formalizmów (jeden znajomy polityk nie mógł sobie podmienić starego zdjęcia na nowe portretowe zrobione na rzecz kampanii, bo  jego oświadczenie o prawach uznawali za niewiarygodne. Demokratyzacja znaczy tyle, że motłoch rządzi a eksperci nie mają głosu. Setki innych opowieści.

To wszystko off topic - ale chyba warto zaznaczyć przy okazji tematu. Kopalnia Wiedzy, choć czasem wykorzystuje źródła wątpliwe jest już o niebo lepsza. Uważam że KW powinna lepiej łączyć tematy linkami wewnętrznymi i w ten sposób budować coś w rodzaju własnej Wikipedii.

Edytowane przez Ergo Sum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 19.12.2019 o 18:56, peceed napisał:

Co na przykład objawia się tym, że całe życie słyszałem że nie mam prawa wiedzieć X bo nie jestem X-znawcą. To ostateczny argument z którym nie da się już polemizować.

Polemika w takim przypadku nie ma sensu. Skuteczniejszy jest dowód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na stanowisku Tell el-Fara'in w egipskiej Prowincji Wschodniej brytyjscy archeolodzy odkryli zaginione miasto Imet. Najpierw na zdjęciach wykonanych metodami teledetekcji naukowcy z University of Manchester zauważyli we wschodniej części tellu niezwykłe nagromadzenie cegły mułowej. Gdy przystąpili do wykopalisk odkryli wielopiętrowe budynki, place, spichlerze oraz ceremonialną drogę prowadzącą do świątyni Uadżet.
      Odkryte pozostałości budynków mają niezwykle grube fundamenty. W przeszłości stały tam wielopiętrowe budynki mieszkalne, przeznaczone dla wielu osób. Obok znaleziono spichlerze i budynki dla zwierząt gospodarskich. Wielopiętrowe budynki są znajdowane głównie w Delcie Nilu i pochodzą z czasów od Epoki Późnej do okresu rzymskiego. Ich obecność tutaj to dowód, że Imet było kwitnącym, gęsto zabudowanym miastem o złożonej infrastrukturze, wyjaśnia doktor Nicky Nielsen. Gospodarka Imet oparta była na rolnictwie i handlu.
      Badacze znaleźli też pozostałości dużego budynku, którego podłoga została wyłożona piaskowcem i w którym stały masywne kolumny. Budynek pochodzi z połowy okresu ptolemejskiego. Przecina on drogę do świątyni Uadżet. To wskazuje, że w tym czasie drogi przestano używać, co z kolei dostarcza dodatkowych informacji o zmieniającym się w tym czasie krajobrazie religijnym starożytnego Egiptu.
      Wśród znalezionych dotychczas artefaktów archeolodzy wymieniają wykonane z zielonego fajansu uszebti pochodzące z czasów XXVI Dynastii, stelę boga Harpokratesa z ochronną ikonografią oraz wykonane z brązu sistrum. Uszebti były niewielkimi figurkami, które w dużej liczbie były wkładane do grobów zmarłych. Miały zamiast zmarłego pracować w życiu pozagrobowym.
      Stela z Harpokratesem przedstawia boga stojącego na dwóch krokodylach i trzymającego w dłoniach węże. Towarzyszy mu Bes, bóg chroniący ognisko domowe. Harpokrates był „odmianą” Horusa. Grecy zaadaptowali go z egipskiego Horusa-dziecka, interpretując go jako boga milczenia i tajemnicy. Sistrum zaś to instrument muzyczny używany w Egipcie podczas obrzędów ku czci Hathor. Wykonany w Epoce Późnej instrument jest zresztą ozdobiony głowa tej bogini.
      Świątynia Uadżet w Imet została przebudowana przez Ramzesa II (XIII w. p.n.e.), a następnie przez Ahmose II (VI w. p.n.e.). W czasach Nowego Państwa (1550–1068 p.n.e.) Imet było ważnym miejscem strategicznym, stolicą prowincji. Nazwa miejscowości, prawdopodobnie zaadaptowana ze staroegipskiego, oznacza „miejsce”, „miasto” lub „siedzibę władzy”.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szeroko rozpowszechniona teoria mówi, że nos Wielkiego Sfinksa z Gizy został odstrzelony z dział przez armię Napoleona, która przybyła tam w połowie 1798 roku. Jednak – i jest to jedna z niewielu pewnych rzeczy w tej kwestii – wojska Bonapartego nie mogły pozbawić Sfinksa nosa, gdyż kiedy tam przybyły, nosa już nie było.
      Dowodem na to są rysunki wykonane przez Fredericka Ludviga Nordena, duńskiego kapitana marynarki i kartografa, który w 1732 roku został wysłany za granicę z misją badawczą i w latach 1737–1738 przebył cały Egipt z północy na południe, aż do Sudanu. Norden nie zdążył przed śmiercią – a zmarł w 1742 roku w wieku zaledwie 34 lat – opublikować swojego dziennika z podróży. Jego pierwsze wydanie ukazało się w Kopenhadze w 1755 roku i nosiło tytuł Voyage d'Egypte et de Nubie. Na załączonych rysunkach – jeden z nich umieściliśmy powyżej – wykonanych przez Nordena widzimy, że Sfinks nie ma nosa.
      Od tej pory nie wiadomo niczego pewnego. Wybitny znawca Sfinksa, Mark Lehner, stwierdził, że badania dowodzą, iż nos został celowo odłupany za pomocą dłut. Przypomina przy tym, że twarz posągu i szczególnie jego nos, opisał kronikarz Abd al-Latif al-Baghdadi, który żył w latach 1162–1231. Można więc przyjąć, że za jego życia posąg nos posiadał. Z kolei egipski historyk Al-Makrizi (zm. 1442) pisze, że w roku 1378 niejaki Muhammad Sa’im al-Dahr, oburzony tym, że egipscy chłopi złożyli Sfinksowi ofiarę, odłupał jego nos. Prawdopodobnie zatem Sfinks stracił nos – i to celowo odłupany – pomiędzy XIII a XV wiekiem.
      Po co jednak odłupywać nos posągowi?
      Starożytni Egipcjanie wierzyli, że ludzka dusza może mieszkać w posągu. Zatem posągi nie były dla nich tylko martwymi kamieniami. Reprezentowały one połączenie tego co ludzkie, z tym co ponadnaturalne. Uszkadzając posąg odbierano mu jego moc. Odłamanie nosa powodowało, że duch zamieszkujący posąg nie mógł dłużej oddychać i go opuszczał.
      Dlatego też znamy wiele egipskich rzeźb z uszkodzonymi nosami. Były one odłamywane na przykład z powodów politycznych, by ukarać duszę nielubianego zmarłego władcy czy urzędnika. I jeśli weźmiemy to pod uwagę, prawdopodobny wydaje się opis Al-Makriziego. Niewykluczone bowiem, że egipscy chłopi zachowali wierzenia dotyczące posągów, więc oddali cześć Sfinksowi, a Arabowie, którzy wówczas Egiptem władali, mogli wiedzieć, że pozbawiając posąg nosa spowodują, iż przestanie on odgrywać rolę w wierzeniach religijnych miejscowych chłopów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańscy naukowcy odtworzyli recepturę, a raczej receptury, błękitu egipskiego. Ten najstarszy syntetyczny pigment był niezwykle ceniony w świecie starożytnym. Był używany jako zamiennik kosztownych materiałów jak turkus czy lapis lazuli i używany przez tysiące lat wykorzystywano go do malowania drewna, kamienia czy kartonażu. Do epoki oświecenia wiedza o jego wytwarzaniu zaginęła.
      W dokumentach, które przetrwały, nie znajdziemy dokładnego przepisu na jego wykonanie. Z pewnością jednak nie był to jeden przepis, którego trzymali się wszyscy starożytni producenci. Widzimy bowiem duże zróżnicowanie odcieni błękitu, które muszą wynikać z różnych składników, ich proporcji i metody wytwarzania.
      W ostatnich latach zainteresowanie błękitem egipskim wzrosło. Ma on bowiem interesujące właściwości optyczne, magnetyczne i biologiczne, dzięki którym potencjalnie można go wykorzystać w nowoczesnych technologiach. Barwnik emituje na przykład światło w zakresie podczerwieni, dzięki czemu można go użyć chociażby do zabezpieczeń. Jego skład chemiczny jest zaś podobny do składu chemicznego wysokotemperaturowych nadprzewodników.
      Smithsonian Institution i Carnegie Museum of Natural History poprosiły naukowców z Washington State University o pomoc w odtworzeniu błękitu egipskiego na potrzeby wystawy muzealnej. Uczeni postanowili wykorzystać okazję, by bliżej zająć się materiałem, który ostatnio cieszy się tak dużym zainteresowaniem.
      Chemicy, inżynierowie, mineralodzy i egiptolodzy stworzyli 12 różnych przepisów na błękit, w skład których wchodził tlenek krzemu, miedź, wapń i węglan sodu. Mieszaniny podgrzewali w temperaturach do 1000 stopni Celsjusza od 1 do 11 godzin, uwzględniają możliwości techniczne, jakimi dysponowali starożytni rzemieślnicy. Po chłodzeniu próbek w różnym tempie, uzyskany materiał był badany za pomocą nowoczesną nowoczesnych technik analitycznych i porównywali swoje materiały z próbkami pobranymi z dwóch różnych starożytnych egipskich artefaktów.
      Badacze zauważyli, że pigment jest w wysokim stopniu heterogeniczny, a duże różnice w odcieniu można uzyskać dzięki niewielkim różnicom w procesie wytwarzania. Najbardziej jednak zaskakujący był fakt, że najbardziej intensywny błękit uzyskiwano, gdy w całej mieszaninie niebieskie składniki stanowiły zaledwie około 50%. Nieważne, jaka była reszta składników. To nas naprawdę zaskoczyło. Okazało się, że każda cząstka pigmentu złożona była z całej gamy różnych składników, mówi główny autor badań, profesor John McCloy.
      Źródło: Assessment of process variability and color in synthesized and ancient Egyptian blue pigments

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Paleontolodzy ze Staatliche Naturwissenschaftliche Sammlungen Bayerns (SNSB) oraz Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium (LMU) zidentyfikowali nowy gatunek drapieżnego dinozaura. Zwierzę żyło przed 95 milionami lat na północy Afryki. Tym, co czyni odkrycie absolutnie wyjątkowym jest fakt, że gatunek został rozpoznany... na zdjęciach.
      Odkrycia dokonano podczas analizy nieznanych wcześniej fotografii pochodzących sprzed 1944 roku. Uwieczniono na nich szkielet dużego drapieżnego dinozaura, który w 1914 roku został znaleziony w oazie Bahariya w Egipcie przez Richarda Markgrafa, który pracował jako poszukiwacz skamieniałości dla monachijskiego paleontologa Ernsta Stromera von Reichenbacha. Wielka Brytania i Niemcy nie były wówczas, delikatnie mówiąc, w najlepszych stosunkach, więc znalezisko trafiło do Niemiec dopiero w 1922 roku, a Stormer opisał je w 1931. Kości należały do około 10-metrowej długości zwierzęcia, jednego z największych znanych nam drapieżników lądowych w historii. Uczony uznał go za za nieznany gatunek z rodzaju Carcharodontosaurus.
      Szczątki, wraz z innymi kośćmi dinozaurów z Egiptu były przechowywane w Bawarskich Państwowych Zbiorach Paleontologii i Geologii, w budynku Alte Akademie, który mieścił się w centrum Monachium. Dnia 21 lipca 1944 roku budynek został zbombardowany podczas nalotu i doszczętnie spłonął. Jedyne informacje, jakie pozostały po przechowywanych w Monachium szczątkach egipskich dinozaurów z okresu kredy to notatki Stromera, rysunki kości i kilka fotografii.
      Niedawno student paleontologii Maximilan Kellerman trafił w archiwum na nieznane zdjęcia drapieżnego dinozaura. Na wykonanych podczas wystawy w Alte Akademie fotografiach widać szkielet z Egiptu: fragmenty czaszki, kręgosłupa i tylnych łap.
      Kellerman przeanalizował zdjęcia przy pomocy profesora Olivera Rauhuta z SNSB i dr. Eleny Cuesty z LMU. To, co zobaczyliśmy na historycznych zdjęciach, zaskoczyło nas. Szczątki sfotografowanego dinozaura z Egiptu znacząco różnią się od nowszych znalezisk rodzaju Carcharodontosaurus z Maroko. Sormer źle zidentyfikował rodzaj. To zupełnie inny, nieznany dotychczas gatunek dinozaura, mówi Kellermann. Naukowcy nazwali nowy gatunek Tameryraptor markgrafi. Jest to gatunek holotypowy dla nowego rodzaju Tameryraptor, którego T. markgrafi jest obecnie jedynym znanym przedstawicielem.
      Tameryraptor miał około 10 metrów długości, symetryczne zęby i róg na nosie. Był blisko spokrewniony zarówno z amerykańskim rodzajem Carcharodontosaurus, jak i z azjatyckim Metriacanthosaurs. Prawdopodobnie dinozaury północnej Afryki były bardziej zróżnicowane, niż sądziliśmy. To odkrycie pokazuje, że dla paleontologów wartościowe może być nie tylko kopanie w ziemi, ale też w archiwach. Lepsza ocena drapieżnych dinozaurów z okresu kredy z oazy Bahariya wymagałaby by znalezienia tam większej liczby skamieniałości, dodaje profesor Rauhut.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W świątyni Horusa w Edfu konserwatorzy z Egiptu i Niemiec odkryli pozostałości płatków złota, kolorowych farb i graffiti, które w przeszłości zdobiło ściany. Edfu było stolicą nomu, a w czasach Starego Państwa chroniło jego południową granicę. Znaczenie i bogactwo zapewniało mu położenie na szlaku handlowym. Miasto było ośrodkiem kultu Horusa. W latach 237–57 p.n.e. wybudowano tam nowa świątynię, która jest jedną z najlepiej zachowanych egipskich budowli sakralnych z tego okresu i drugą co do wielkości świątynią starożytnego Egiptu. Egipsko-niemiecki zespół pracował w sanktuarium tej świątyni.
      W starożytnym Egipcie świątynie mieniły się licznymi kolorami. Ściany były malowane farbami i pokryte złotem. Z tekstów wiadomo, że w zdecydowanej większości przypadków wykorzystywano pozłacaną miedzianą folię. Archeologom rzadko zdarza się znaleźć ślady pokrywania ścian złotą folią. Badania pokazują, że właśnie takiego materiału użyto w sanktuarium świątyni Horusa w Edfu.
      Pozłacanie płaskorzeźb służyło nie tylko symbolicznemu nadaniu im nieśmiertelności i rangi boskiej. Przyczyniało się też do zbudowania w pomieszczeniu mistycznej atmosfery. Musiało to robić wielkie wrażenie, szczególnie, gdy wpadało światło słoneczne, mówi doktor Victoria Altmann-Wendling.
      Gdy konserwatorzy usunęli ze ścian kurz, ptasie odchody, sadzę i inne zanieczyszczenia, odkryli pod spodem ślady farby, która w przeszłości pokrywała całe ściany. W większości świątyń Egiptu farba albo w ogóle nie przetrwała, ale zachowały się nieliczne fragmenty. Odkrycie z sanktuarium pozwala nie tylko wyobrazić sobie, jak przed tysiącami lat wyglądała świątynia. Daje też okazję do szczegółowej analizy pozostałości farby i złoceń, a więc lepsze poznania wykorzystywanych wówczas materiałów i technik.
      Kolory pozwalają na dostrzeżenie szczegółów, których nie widać na samych reliefach. Za pomocą farby oddano na przykład szczegóły ubiorów, które nie były rzeźbione. Okazało się też, że farba służyła starożytnym rzemieślnikom do poprawiania błędów w hieroglifach wykutych w kamieniu. Widzimy tutaj starożytne zarządzanie jakością, mówi profesor Martin A. Stadler z Horus Beḥedety Project Würzburg. A Victoria Altmann-Wendling dodaje: Szczególnie interesujący jest fakt, że figury bogów były w całości pokryte złotem. W tekstach znajdujemy bowiem opisy bogów, jako istot, których ciała zawierały złoto.
      Innym interesującym znaleziskiem jest odkrycie epigrafów spisanych tuszem w piśmie demotycznym. Były one nanoszone przez kapłanów, którzy mogli wchodzić do świątyni. Takie osobiste inskrypcje znajdowane są zwykle przy bramach czy zewnętrznych częściach świątyni, ale nie w samych sanktuariach. Zatem osobiste modlitwy, spisane przez kapłanów w najświętszym ze świętych miejsc, dają specjalistom nowy wgląd w zachowania i wierzenia ówczesnych ludzi.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...