Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'NASA' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 194 wyników

  1. NASA i Biuro Badań Naukowych Sił Powietrznych (AFOSR) przeprowadziły udany test niewielkiej rakiety napędzanej bezpiecznym, przyjaznym dla środowiska paliwem. Składało się ono ze sproszkowanego aluminium (AL) i lodu (ICE), stąd jego nazwa - ALICE. Z farmy doświadczalnej Purdue University wystrzelono 2,5 metrową rakietę, która wzbiła się na wysokość 400 metrów. Udany eksperyment bardzo ucieszył naukowców, gdyż paliwo ALICE może w przyszłości zastąpić niektóre rodzaje ciekłego i stałego paliwa do silników rakietowych. Ponadto po odpowiednim zoptymalizowaniu może ono mieć większą wydajność niż obecnie stosowane paliwa. Paliwo po połączeniu obu składników ma konsystencję pasty do zębów. Na 24 godziny przed użyciem musi być schłodzone do temperatury -30 stopni Celsjusza.
  2. Naukowcy z należącego do NASA Centrum Astrobiologii rzucili nowe światło na ewolucję. Z ich badań wynika, że o rozwoju życia na Ziemi zadecydowało przypadkowe łączenie się przedstawicieli dwóch linii prokariotów przed 2,5 miliardami lat. Biolog molekularny James A. Lake porównał proteiny występujące u ponad 3000 różnych prokariotów - jednokomórkowych organizmów niezawierających jądra komórkowego - i wykazał, że 2,5 miliarda lat temu doszło do łączenia się prokariotów z dwóch linii. To z kolei pozwoliło na powstanie bardziej stabilnego organizmu, który był w stanie czerpać energię z fotosyntezy. W wyniku dalszej ewolucji powstały organizmy, u których ubocznym produktem fotosyntezy był tlen. Pierwiastek ten wzbogacił atmosferę Ziemi, umożliwiając powstanie organizmów, które wykorzystywały tlen w procesach życiowych. Wyższe formy życia nie powstałyby, gdyby to się nie zdarzyło. [Prokarioty - red.] to bardzo ważne organizmy. W czasie, gdy ewoluowały pierwsze prokarioty, w atmosferze Ziemi nie było tlenu - mówi Lake. Dzięki połączeniu dwóch klas prokariotów, powstały nowe organizmy z podwójną błoną komórkową. Później z niego wyewoluowały sinice - pierwsi producenci tlenu na naszej planecie. Zmieniły one skład chemiczny atmosfery i umożliwiły pojawienie się kolejnych, bardziej złożonych form życia.
  3. Niewykluczone, że NASA ponownie uruchomi zamknięty w 2007 roku Instytut Zaawansowanych Koncepcji (NIAC - NASA Institute of Advanced Concepts), którego celem było finansowanie pomysłów o bardzo odległym czasie realizacji. NIAC został utworzony w 1998, a jego zadaniem było wspomaganie rozwoju pomysłów i produktów, które uznano za rewolucyjne w dalszej przyszłości. Na pieniądze z NIAC mogły liczyć te idee, które nie były możliwe do zrealizowania wcześniej niż za 10 lat, ale nie później niż za lat 40. NIAC działał niemal wyłącznie za pośrednictwem Internetu. To w Sieci składano wnioski o finansowanie, dyskutowano o nich, nadzorowano prace, przydzielano pieniądze. W ciągu dziewięciu lat swojej działalności NIAC udzielił wsparcia w wysokości 27,3 miliona dolarów. W roku 2007 Instytut został zamknięty, gdyż uznano, że ewentualne korzyści z finansowanych prac są zbyt niepewne i odległe. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek komukolwiek się przydadzą. Co jednak ważne, nie stwierdzono, że istnienie NIAC jest pozbawione sensu. Większość pomysłów finansowanych przez NIAC dotyczyło technologii eksploracji odleglejszych obszarów przestrzeni kosmicznej, chociaż były też i takie, które miały być wykorzystane na Ziemi, jak np. użycie systemów elektromagnetycznych do lotów w formacjach. W roku 2008 Narodowa Rada Badań (NRC) dokonała przeglądu działań NIAC, a obecnie zarekomendowała NASA ponowne uruchomienie programu. NIAC2 nie miałby tak szerokich horyzontów czasowych jak oryginalny NIAC, ale jego zadaniem byłoby finansowanie projektów, które nie są bezpośrednio związane z głównym kierunkiem prac NASA, jednak zaspokajałyby potrzeby Agencji. Zalecono też, by NIAC2 skupiał się na projektach, które mogą być zrealizowane w ciągu najbliższych 10 lat.
  4. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) nie została jeszcze ukończona, a NASA już planuje jej likwidację. Ostatni moduł ISS trafi na orbitę w przyszłym roku, a już sześć lat później stacja zostanie skierowana w stronę Ziemi i zatopiona w oceanie. Brak chętnych do długoterminowego finansowania ISS oznacza koniec projektu, na który dotychczas wydano około 100 miliardów dolarów. Koszty poniosły przede wszystkim Stany Zjednoczone i, być może, staną się one argumentem za... uratowaniem stacji. Senator Bill Nelson już teraz mówi, że nie byłoby rozsądne marnować taką kwotę i kończyć służbę ISS już w 2015 roku, by w 2016 rozbić ją o Ziemię. Tym bardziej, że wówczas USA mogłyby stracić pozycję lidera w badaniach kosmosu. Obecnie nie jest prowadzony żaden lobbing na rzecz przedłużenia pracy Stacji, jednak NASA zastanawia się, czy nie mogłaby ona posłużyć do drugiej połowy lat 20. XXI wieku.
  5. Nie tylko badanie krwi czy inne techniki diagnostyczne pozwalają stwierdzić, czy ktoś jest chory. Podobnych informacji mogą dostarczyć ludzkie oczy. Wśród astronautów przebywających w przestrzeni kosmicznej przez dłuższy czas powinien znajdować się lekarz. Być może wkrótce będą go wspomagały specjalne okulary diagnostyczne. Rafat Ansari, naukowiec pracujący dla NASA, zbudował już prototyp takich okularów i jeśli znajdą się fundusze na dalsze badania, to pierwszy model będzie gotowy za kilka lat. Do hełmu astronauty przytwierdzony byłby skaner oczu, który po wykonaniu badania analizowałby choroby oraz sygnalizował wszelkie nieprawidłowości, na przykład podwyższony poziom cukru we krwi. W ten sam sposób można byłoby rozpoznawać wczesne stadium takich chorób jak cukrzyca czy stwardnienie rozsiane. Coraz większa liczba lekarzy stwierdza, iż oczy są idealnymi organami wspomagającymi stawianie diagnozy. Nowoczesne skanery laserowe dostarczają dokładnych obrazów siatkówki, na której takie schorzenia jak na przykład stwardnienie rozsiane pozostawiają typowe ślady. Neurolodzy mają nadzieję, że pewnego dnia będą mogli rozpoznawać już wczesne stadia chorób. Ponieważ siatkówka potrzebuje sporo tlenu, tworzy ją duża ilości drobnych arterii. Cukrzyca czy choroby wieńcowe pozostawiają na siatkówce widoczne ślady. Stwardnienie rozsiane sprawia, że warstwa włókien nerwowych w oku chorego pacjenta jest cieńsza niż u zdrowego. Jest to odbiciem zaniku nerwów w mózgu chorej osoby. Rafat Ansari wyjaśnia również, że każda tkanka i płyn w oku reprezentuje tkanki i płyny w całym ciele. Wynalezienie skanera, który na podstawie badania oczu dawałby informacje o chorobie, miałoby wiele zalet. Badanie pacjenta byłoby bezbolesne, trwałoby około 10 minut i byłoby znacznie tańsze niż np. obrazowanie mózgu.
  6. Eksploracja kosmosu wydaje się przedsięwzięciem, które musi być finansowane z budżetów państw. Jednak, jak dowiadujemy się ze Space Report 2009 przygotowanego przez Space Foundation, pogląd ten jest wyjątkowo błędny. Zdecydowaną większość wydatków związanych z przestrzenią kosmiczną ponosi kapitał prywatny. W ubiegłym roku na ten cel wydano na całym świecie 257 miliardów dolarów. Z tego jedynie 83 miliardy pochodziły z kasy 13 krajów. Reszta to pieniądze prywatnych przedsiębiorców. Ze wspomnianych 83 miliardów USD najwięcej, bo aż 80% wydały Stany Zjednoczone. Najbardziej znana z amerykańskich agencji, czyli NASA wydała więcej niż wszystkie kraje poza USA. Jej budżet na badania wyniósł 17,31 miliarda USD. Jednak, jak się okazuje, NASA nie jest rekordzistką. Najwięcej pieniędzy, 25,95 miliarda USD, przeznaczył Departament Obrony. Kolejne na liście największych sponsorów badań kosmicznych jest amerykańskie Narodowe Biuro Wywiadu (10 miliardów), a następnie również amerykańska Agencja Obrony Rakietowej (8,9 mld). Dopiero na piątej pozycji wśród przedsięwzięć budżetowych znalazła się Europejska Agencja Kosmiczna (4,27 mld), a następna jest Japonia (3,5 mld). Aż 3 miliardy dolarów wydała amerykańska Narodowa Agencja Wywiadu Geokosmicznego, której budżet był większy niż wydatki Chin (1,7 miliarda), Rosji (1,54 mld) oraz innych, nieamerykańskich, agend wojskowych (1,47 mld). Pozostałe kraje wydały w sumie 3,97 miliarda dolarów. Wśród amerykańskich agend inwestujących w kosmos znalazły się też Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (0,95 mld), Narodowa Fundacja Nauki (0,48 mld) oraz Departament Energii (0,03 mld). Bardzo interesująco wygląda zestawienie wydatków firm prywatnych. Przedsiębiorstwa prywatne przeznaczyły ponad 80 miliardów dolarów na infrastrukturę. Najwięcej, bo 74,4 miliarda USD wydano na stacje naziemne i ich wyposażenie. Aż 5,6 mld kosztowało wyprodukowanie komercyjnych satelitów, a 1,97 miliarda wyniosły inwestycje sektora zajmującego się komercyjnym wystrzeliwaniem satelitów. Kolejne 1,14 mld przeznaczono na infrastrukturę pomocniczą, a 40 milionów USD na komercyjne usługi transportowe. Usługi dostarczenia telewizji satelitarnej kosztowały firmy 69,61 miliarda USD, a na usługi stacjonarne wydały 16,79 miliarda. Kolejne 2,4 miliarda przeznaczyły na rozwój satelitarnego radia, a 2,2 na usługi mobilne. Jeszcze niedawno kosmos był wyłączną domeną państw. Obecnie kapitał prywatny inwestuje w przestrzeni pozaziemskiej dwukrotnie więcej niż podatnicy.
  7. Aerożel, o którym pisaliśmy przed dwoma laty, może posłużyć do zbudowania niezwykle silnych mięśni dla robotów. Materiał ten jest niewiele gęstszy od powietrza (1,5 miligrama/cm3), a jednocześnie wzdłuż osi nanorurek, z których jest zbudowany, jest bardziej wytrzymały od stali. Okazuje się, że gdy do aerożelu przyłożymy napięcie elektryczne, siły działające pomiędzy nanorurkami odepchną je od siebie, trzykrotnie zwiększając szerokość materiału z prędkością 37 000 procent na sekundę. Rozciągliwość materiału jest 10-krotnie większa niż naturalnych mięśni i jego ruch odbywa się z 1000-krotnie szybciej. Siła rozciągania jest 30-krotnie większa niż siła mięśni. Co więcej, aerożel może pracować w temperaturach, w jakich nie sprawdzają się żadne inne sztuczne mięśnie. Większość z nich działa przedziale od kilkunastu do 100 stopni Celsjusza. Istnieje jeden, który pracuje przy 500 stopniach. Tymczasem aerożelowe mięśnie działają pomiędzy -190 a 1600 stopni. Aerożelowe mięśnie zbudowano z węglowych nanorurek o średnicy około 12 nanometrów, z których każda składała się z około 9 koncentrycznie ułożonych warstw. Za pomocą techniki osadzania z fazy gazowej nanorurki umieszczono na podłożu tak, by większość z nich była ułożona w tym samym kierunku. Podłoże wraz z nanorurkami umieszczono w etanolu, który następnie odparowano. To spowodowało 400-krotne zagęszczenie nanorurek, których warstwa liczyła 50 nanometrów grubości. Możliwe jest układanie kolejnych warstw w celu uzyskania większej wytrzymałości materiału. Z prac naukowców z University of Texas cieszy się Yoseph Bar-Cohen, menedżer z należącego do NASA Jet Propulsion Laboratory, którego zadaniem jest stworzenie siłowników nadających się do zastosowania w kosmosie. Aerożelowe mięśnie sprawdzą się zarówno na gorącej powierzchni Wenus, jak i na zimnych księżycach Jowisza. Są ponadto lekkie, co jest niezwykle ważne przy wynoszeniu urządzeń w przestrzeń kosmiczną.
  8. Chińscy naukowcy twierdzą, że potwierdzili teorię, która ma umożliwiać zbudowanie "niemożliwego" relatywistycznego silnika elektromagnetycznego dla pojazdów kosmicznych. Jeśli im się to uda, mogą zdobyć olbrzymią przewagę w badaniach i militaryzacji kosmosu. Brytyjski naukowiec, Roger Shawyer, zaproponował teorię napędu elektromagnetycznego, który wykorzystuje mikrofale do przetworzenia energii elektrycznej w ciąg. Uczony opublikował w New Scientist artykuł na temat Emdrive'a (od electromagnetic drive - napęd elektromagnetyczny). Jego teoria została szeroko skrytykowana przez naukowców. John Costella, australijski fizyk, napisał: Powszechnie wiadomo, że relatywistyczny napęd elektromagnetyczny Rogera Shawyera narusza prawo zachowania pędu, jest więc kolejnym z całej rzeszy 'perpetum mobile', które pojawiały się przez setki lat i które nie działały. Jego analizy są nic niewarte, a jego silnik nie może istnieć. Trzeba tutaj zauważyć, że Shawyer nie jest przypadkową osobą. Pracował on nad rozwojem radarów i systemów komunikacyjnych, był jednym z menedżerów w europejskiej firmie kosmicznej EADS Astrium. Mimo to, wielu z góry odrzuciło jego teorię, a brytyjski rząd wstrzymał finansowanie jego prac. Bo też i niełatwo uwierzyć, że może istnieć silnik działający bez paliwa. Jednak, jak czytamy w udostępnionych przez Shawyera dokumentach, jego pomysł polega na wykorzystaniu dwóch praw fizyki. Pierwsze z nich do dobrze znany fenomen ciśnienia promieniowania. Jest to ciśnienie wywierane na powierzchnię przez promieniowanie elektromagnetyczne. Jeśli teraz przypomnimy sobie II zasadę dynamiki Newtona (zmiana ruchu jest proporcjonalna do przyłożonej siły poruszającej i odbywa się w kierunku prostej, wzdłuż której siła jest przyłożona) to możemy stwierdzić, że fala elektromagnetyczna poruszająca się z prędkością światła ma pewien pęd, który może przekazać urządzeniu. Jeśli ta sama fala wędruje z prędkością, która jest jedynie ułamkiem prędkości światła, to jej pęd będzie odpowiednio mniejszy. Shawyer zauważa, że już w latach 50. ubiegłego wieku dowiedziono, że prędkość i siła wywierana przez falę elektromagnetyczną mogą być różne, w zależności od geometrii falowodu. Doszedł on w ten sposób do wniosku, że jeśli fala elektromagnetyczna będzie wędrowała po stożkowym falowodzie umieszczonym pomiędzy dwoma odbijającymi ją lustrami i będzie charakteryzowała się dużą różnicą prędkości na obu końcach falowodu, to różnica sił wywieranych przez nią na oba lustra spowoduje pojawienie się siły ciągu. Siłę tę można z kolei zwielokrotnić umieszczając lustra w odpowiedniej odległości, która musi stanowić wielokrotność połowy długości fali elektromagnetycznej. Shawyer wyjaśnia dalej, że - jak widać na diagramie - jego system jest zamknięty, więc można dojść do wniosku, że ciąg się nie pojawi. Jednak, zauważa, powinniśmy wziąć pod uwagę szczególną teorię względności, zgodnie z którą przy prędkościach dochodzących do prędkości światła musimy używać osobnych układów odniesienia. Tym samym jego system należy rozważać jako otwarty, z falą elektromagnetyczną i falowodem posiadającymi różne układy odniesienia. Obecnie chińska Politechnika Północnozachodnia w Xi'an pracuje nad prototypową wersją silnika Shawyera. Pracami kieruje profesor Yang Juan, który wcześniej pracował nad mikrofalowymi przyspieszaczami plazmowymi. Shawyer porównuje swój C-Band Emdrive do już istniejącego silnika jonowego NSTAR, używanego przez NASA. Siła ciągu Emdrive'a ma wynosić 85 mN, podczas gdy maksymalna siła ciągu NSTAR to 92 mN. Jednak Emdrive ma ważyć mniej niż 7 kilogramów, czyli znacznie mniej niż 30-kilogramowy NSTAR. Ponadto NSTAR zużywa 10 gramów paliwa na godzinę, a Emdrive w ogóle nie potrzebuje paliwa. Wystarczy mu dostawa energii elektrycznej. Jeśli Emdrive naprawdę będzie działał, to czeka nas przełom w badaniach kosmosu. Dzięki takiemu silnikowi satelity i pojazdy kosmiczne będą poruszały się szybciej i dłużej. Nie będzie niebezpieczeństwa skażenia toksycznym paliwem. Sondy kosmiczne polecą dalej i dotrą do celu szybciej. Co więcej, będą mogły się zatrzymać, by go zbadać. Jak twierdzi Shawyer, załogowy pojazd kosmiczny wyposażony w Emdrive dotarłby na Marsa w ciągu 41 dni.
  9. Mimo początkowych sporów z NASA, administracja prezydenta Obamy nie będzie szczędziła pieniędzy na eksplorację kosmosu. Tegoroczny budżet Agencji wyniesie 18,7 miliarda dolarów, czyli o 6% więcej niż było obiecane przez prezydenta Busha. Prezydent Obama chce, by NASA bardziej skupiła się na badaniu zmian klimatycznych i eksploracji kosmosu. Ma też nadzieję, że dojdzie do załogowej misji na Księżyc i bezzałogowych na Marsa. Za to los rakiet Ares jest wciąż niepewny. Większe pieniądze otrzymała też NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration). Jej budżet wyniesie 13 miliardów dolarów. Część z tych pieniędzy zostanie przeznaczonych na budowę satelitów pogodowych.
  10. Orbiting Carbon Observatory (OCO), pierwszy satelita NASA, który został skonstruowany z myślą o badaniu dwutlenku węgla w atmosferze, spadł do oceanu w trzy minuty po starcie. Warte 273 miliony dolarów urządzenie miało dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie czy CO2 powoduje globalne ocieplenie. OCO miał badać różne źródła CO2 oraz sprawdzać, w jakim stopniu jest on absorbowany przez wodę czy rośliny. Satelitę wystrzelono z bazy lotniczej Vandenberg w Kalifornii. Niedługo potem zauważono, że z nieznanej jeszcze przyczyny, satelita po wejściu w przestrzeń okołoziemską nie był w stanie odłączyć się od rakiety nośnej i wraz z nią spadł do oceanu niedaleko Antarktydy. Budowa OCO trwała osiem lat.
  11. Komputery mądrzejsze od ludzi to pomysł rodem z literatury science fiction. Jednak NASA i Google już postanowiły przygotować się na dzień, w którym stanie się on rzeczywistością. Wiosną bieżącego roku na terenie kampusu NASA w Dolinie Krzemowej ruszy Singularity University - uczelnia, której zadaniem będzie przygotowanie naukowców do epoki, w której inteligencja maszyn przewyższy ludzką. Nazwa uniwersytetu została zaczerpnięta z koncepcji futurologa Raya Kurzweila, który mianem Singularity określił czekającą nas wkrótce epokę gwałtownego rozwoju technologicznego. Jego zdaniem w przyszłości technologia będzie miliony razy bardziej zaawansowana niż obecnie, co nieuchronnie doprowadzi do głębokich zmian. Maszyny mogą wykorzystać sztuczną inteligencję do zwiększenia własnych możliwości, doskonalenia się i w końcu, prześcignięcia ludzkiej inteligencji. Sam Kurzweil zostanie pierwszym rektorem nowej uczelni. Głównym zadaniem uniwersytetu będzie przewidywanie zmian, które mogą zajść w przyszłości i przygotowanie się na nie. Jeśli je przewidzimy, możemy tak pokierować rozwojem technologii, by nie zaszkodził on ludzkości. Studenci nowej uczelni będą poszukiwali sposobów na tworzenie takich maszyn, które pomogą nam rozwiązać trapiące ludzkość problemy - ubóstwo, głód, globalne ocieplenie czy wyczerpywanie się surowców energetycznych. NASA udostępni na potrzeby uczelni pomieszczenia w Ames Research Centre, a Google przeznaczy na jej działalność ponad milion dolarów. Inne firmy zadeklarowały już wpłaty w wysokości co najmniej 250 000 USD.
  12. NASA wydało oświadczenie dotyczące pochodzenia marsjańskiego metanu. Wbrew wcześniejszym spekulacjom mediów, Agencja nie potwierdziła źródła pochodzenia gazu. Wiadomo jedynie, że Mars "żyje". Najważniejsze pytanie brzmi: czy jest to "życie" w sensie geologicznym czy biologicznym. Dotychczasowe badania wykazały, że na Czerwonej Planecie występuje metan oraz że ulega on szybkiej degradacji w marsjańskiej atmosferze. Musi więc istnieć jakieś źródło, z którego jest on odnawiany. I rzeczywiście, na północnej półkuli znaleziono źródła, z których wydobywa się metan. Jedno z nich dostarcza nawet 19 000 ton rocznie. Naukowcy z NASA zastrzegają, że obecnie nie mają żadnych danych, które pozwoliłyby stwierdzić, jakie jest pochodzenie marsjańskiego metanu. Na Ziemi aż 90% tego gazu jest produkowanych przez organizmy żywe. Jednak może on też powstawać podczas procesów geologicznych. Mars więc w jakimś sensie żyje. I niewykluczone, że jest to życie biologiczne. Na Ziemi mikroorganizmy znajdowane są na głębokości nawet 3 kilometrów pod powierzchnią planety. Występujące na takich głębokościach promieniowanie jonizujące rozbija wodę na wodór i tlen. Mikroorganizmy korzystają z wodoru jako źródła energii. Niewykluczone, że podobne organizmy przeżyły miliardy lat pod zamrożoną powierzchnią Marsa, na głębokościach, na których woda jest w stanie ciekłym, promieniowanie zapewnia energię, a dwutlenek węgla dostarcza węgiel - mówi doktor Michael Mumma z NASA. Gazy, takie jak metan, mogą wydobywać się spod powierzchni właśnie w miesiącach letnich, gdy otwierają się szczeliny w powierzchni planety - dodaje. Doktor Carl Pilcher, dyrektor Instytutu Astrobiologii NASA zauważa: Mikroorganizmy, które produkują metan z wodoru i dwutlenku węgla były jednymi z pierwszych form życia na Ziemi. Jeśli życie kiedykolwiek istniało na Marsie, to logiczne staje się przypuszczenie, że wyewoluowały tak, by wytwarzać metan z tlenku węgla obecnego w atmosferze planety. Niewykluczone jednak, że źródłem metanu są współczesne lub wygasłe procesy geologiczne. Dopiero w przyszłości, podczas kolejnych misji na Marsa, mamy szansę na poznanie źródła metanu. Jednym ze sposobów jego zbadania jest przeprowadzenie badań na obecność izotopów. Jeśli okaże się, że w metanie występuje mniej deuteru, niż w wodzie, która się wraz z nim uwalnia spod powierzchni planety, będzie to dowód na biologiczne pochodzenie gazu.
  13. Ważą się losy przyszłych załogowych wypraw kosmicznych. Przygotowująca się do przejęcia władzy administracja prezydenta-elekta Baracka Obamy chce zmusić NASA do rezygnacji z rozwoju rakiet Ares. O ich wstępnym zatwierdzeniu informowaliśmy przed trzema miesiącami. Administracja Obamy żąda, by Agencja obcięła budżet Projektu Constellation, w ramach którego powstają pojazdy mające zastąpić obecnie wykorzystywane wahadłowce. Pracownicy nowego rządu zastanawiają się, czy zamiast rozwijać rakiety Ares, NASA nie mogłaby wykorzystać już istniejących wojskowych rakiet Delta IV czy Atlas V. Rakiety te liczą już sobie ponad 20 lat, a ich wykorzystanie zostało przed laty odrzucone przez NASA, gdyż nie są wystarczająco bezpieczne, by brać udział w lotach załogowych. Steve Cook, odpowiedzialny za program Ares, mówi, że pomysły nowej administracji oznaczają cofnięcie NASA w rozwoju, gdyż pierwsze testy Aresa są przewidziane na wiosnę 2009 roku. Stanowisko samego Obamy jest dość jednoznaczne. Podczas kampanii wyborczej mówił on o konieczności obcięciu budżetu NASA i przeznaczenia zaoszczędzonych pieniędzy na edukację. Inny pogląd wyrażał tylko na Florydzie i w Teksasie, gdzie twierdził, że budżet Agencji należy zwiększyć. W dwóch wymienionych stanach NASA ma swoje główne bazy. Andrew Chaikin, specjalizujący się w historii podboju kosmosu, mówi, że NASA jest szczególnie podatna na manipulacje polityków. W NASA można utopić dużo pieniędzy w poszukiwaniu nowych rozwiązań i nie zawsze można osiągnąć coś konkretnego. Priorytetem Obamy powinno być umożliwienie NASA stworzenia czegoś, co zastąpi wahadłowce i pozwoli latać dalej niż tylko do stacji kosmicznej.
  14. NASA chce rozdać swoje wahadłowce, które do końca 2010 roku zostaną wycofane ze służby. Jeden z nich zostanie przekazany Smithsonian Institution. O dwa pojazdy będą mogły ubiegać się muzea, centra naukowe, instytucje i inne organizacje edukacyjne. Agencja chce rozdać też sześć silników, które napędzają wahadłowce. Podania o przekazanie pojazdów i silników można składać do 17 marca 2009 roku. Instytucje, które zyskają akceptację, będą musiały opłacić koszty przygotowania i transportu. Za dostarczenie promu NASA wystawi rachunek w wysokości 42 milionów dolarów, a za silniki - od 400 do 800 tysięcy USD. Oczywiście o pojazdy i silniki mogą ubiegać się tylko te instytucje, którym odpowiednie ustawy nie zakazują otrzymania wysoko zaawansowanych technologii.
  15. NASA informuje o podpisaniu aneksu do umowy o współpracy z Rosyjską Federalną Agencją Kosmiczną, dotyczącej wykorzystywania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Na mocy aneksu NASA zapłaci Rosjanom 141 milionów dolarów w zamian za możliwość wykorzystywania pojazdów Sojuz w latach 2010-2012. Przypomnijmy, że do roku 2010 Amerykanie wycofają z użycia wszystkie wahadłowce, a ich nowa seria rozpocznie pracę dopiero w roku 2012. USA pozostanie więc bez środków technicznych pozwalających wynieść człowieka w przestrzeń kosmiczną. Dlatego też USA zdecydowały się na wydanie 141 milionów dolarów, za które będą mogli przeszkolić załogi do używania rosyjskich pojazdów, przygotować scenariusze ewentualnych misji ratunkowych oraz wysłać na pokładzie Sojuzów swoich astronautów. NASA przewiduje, że jesienią 2011 roku dojdzie do dwóch startów z wykorzystaniem Sojuzów. Astronauci powrócą na Ziemię wiosną 2012 roku.
  16. NASA informuje o prowadzonych z powodzeniem testach pierwszego kosmicznego protokołu telekomunikacyjnego. W pracach nad Disruption-Tolerant Networking (DTN) brał udział Vint Cerf, jeden z twórców protokołu TCP/IP. To pierwszy krok do stworzenia międzyplanetarnego Internetu - powiedział Adrian Hooke z NASA. Prace nad DTN trwają od 10 lat. Nowy protokół znacząco różni się od TCP/IP. Przede wszystkim musi być odporny na przerwy, opóźnienia transmisji i przypadki jej zerwania. Do problemów może dojść gdy, np. pojazd kosmiczny z którym chcemy się porozumieć, ukryje się za jakąś planetą lub też gdy wiatr słoneczny spowoduje zakłócenia. Specjaliści oceniają, że np. podczas wysyłania z prędkością światła danych pomiędzy Marsem a Ziemią powinniśmy się liczyć z opóźnieniami transmisji rzędu 3,5 do nawet 20 minut. W przeciwieństwie do TCP/IP protokół DTN nie wymaga, by adres końcowy był osiągalny. Jeśli nie można się z nim połączyć, pakiety nie są usuwane. Każdy z poszczególnych węzłów komunikacyjnych przechowuje je wówczas tak długo, aż będzie mógł bezpiecznie wysłać je do kolejnego węzła. W efekcie informacja powinna zawsze dotrzeć do odbiorcy, chociaż mogą nastąpić spore opóźnienia. Dzisiaj, gdy przesyłamy dane w przestrzeni kosmicznej, zespół operatorów musi ręcznie decydować o priorytetach danych oraz wygenerować cały zestaw komend określających, które dane, kiedy i gdzie należy wysłać. Dzięki DTN zadania te będą wykonywane automatycznie - zapewnia Leigh Torgerson z DTN Experiment Operations Center. Od października trwają testy nowego protokołu. NASA wykorzystuje podczas nich swój Deep Space Network. Dwa razy w tygodniu wysyłane są informacje, które odbiera sonda Epoxi (jej prawdziwym zadaniem jest spotkanie się za dwa lata z kometą Hartleya), krążąca obecnie wokół Marsa. Eksperymentalny kosmiczny Internet składa się obecnie z 10 węzłów. Jednym z nich jest Epoxi, a 9 kolejnych znajduje się na Ziemi. "Udają" one marsjańskie lądowniki, centra zarządzania misją na samej planecie i pojazdy krążące po jej orbicie. NASA zaplanowała testy DTS na kolejne długie miesiące. Latem przyszłego roku jeden z węzłów kosmicznego Internetu zostanie zainstalowany na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Agencja ma nadzieję, że w ciągu najbliższych lat dzięki DTS możliwe stanie się przeprowadzenie wielu skomplikowanych misji kosmicznych, w których będą brały udział całe zespoły różnych pojazdów, koordynowane za pomocą nowego protokołu komunikacyjnego.
  17. NASA planuje udostępnić w Sieci zdjęcia powierzchni Księżyca wykonane w latach 60. w ramach misji Apollo. Historyczne fotografie będą mogli zobaczyć nie tylko ciekawscy z całego świata. Staną się one źródłem olbrzymiej ilości danych dla naukowców, którzy po raz pierwszy zobaczą te zdjęcia w wysokiej rozdzielczości i będą mogli porównać, jak w ciągu ponad 40 lat zmieniła się powierzchnia Srebrnego Globu. Fotografie zostały wykonane przez aparaty umieszczone na pokładach pięciu różnych pojazdów Lunar Orbiter. Pojazd księżycowy zapisywał dane na taśmach magnetycznych, a dopiero później specjaliści przenosili je na błony fotograficzne. Nie byli jednak w stanie odzyskać wszystkich informacj. Ówczesna technika nie pozwalała zatem na uzyskanie zdjęć w wysokiej rozdzielczości. Taśmy magnetyczne spoczęły więc w magazynach w oczekiwaniu na decyzję, co z nimi zrobić. Obecnie w ramach Lunar Orbiter Image Recovery Project (LOIRP) prowadzonego w NASA Ames Research Center, możliwe stało się przełożenie danych magnetyczych na zdjęcia wysokiej jakości. Dane z 1500 taśm są przekładane na obrazy, które ostatecznie trafią do Internetu. Zdjęcia z lat 60. to najdokładniejsze fotografie ziemskiego satelity, jakimi dysponujemy. W przyszłym roku ruszy projekt, którego celem będzie wykonanie co najmniej równie dokładnych zdjęć. To przygotowanie do powrotu człowieka na Księżyc. Przy okazji zaś naukowcy będą mogli porównać zmiany na powierzchni, wywołane np. uderzeniami niewielkich meteorytów, których nie widać z większych odległości.
  18. IBM otrzymał z NASA zamówienie na zbudowanie kolejnego superkomputera dla Agencji. Klaster iDataPlex będzie składał się z 1024 czterordzeniowych procesorów Xeon i zostanie połączony z już istniejącym klastrem Discover, trzykrotnie zwiększając jego moc obliczeniową. Wydajność całego systemu wyniesie 67 teraflopsów. Oznacza to, że maszyna znalazłaby się na 25. miejscu najnowszej listy najpotężniejszych komputerów na świecie. Nowy system powstanie w ramach IBM-owskiej inicjatywy "Big Green". Zgodnie z założeniami koncernu, superkomputery mają zużywać o 40% mniej energii, a jednocześnie zapewniać pięciokrotnie więcej mocy obliczeniowej. Nowy klaster będzie używany głownie do modelowania klimatu. Zajmie się też analizowaniem aktywności Słońca i danych z kosmosu. Jego pierwszym zadaniem będzie zaś stworzenie modeli klimatycznych dla obecnego wieku, ponowna analiza obecnie wykorzystywanych modeli oraz zbadanie wpływu aktywności słonecznej na naszą planetę.
  19. Już wkrótce astronauci będą mogli skorzystać z interaktywnego programu multimedialnego, który pozwoli im wykryć i sprawnie poradzić sobie z depresją oraz innymi problemami natury psychologicznej. Pracują nad nim specjaliści z National Space Biomedical Research Institute (NSBRI). Program Wirtualna Stacja Kosmiczna (ang. Virtual Space Station) powstaje dla NASA, ale szef projektu, dr James Cartreine, wyraźnie zaznacza, że na pewno będą mogli z niego skorzystać ludzie spoza branży, czyli ci, którzy nigdy nie polecieli w kosmos ani się tam nie wybierają. Depresja podczas załogowego lotu stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa ekipy, a na Ziemi generuje tzw. prezenteizm. Pracownicy pojawiają się wtedy w firmie, ale nie są w stanie nic zrobić. Z Wirtualnej Stacji można skorzystać w ramach treningu przed misją oraz gdy jakieś problemy, nie tylko depresja, ale i konflikt interpersonalny, lęk czy silny stres, pojawią się w jej trakcie. Jeden z członków zespołu badawczego, były astronauta dr Jay Buckey, tłumaczy, że długie loty w przestrzeni kosmicznej są dla ludzi sporym wyzwaniem. Mimo że astronauci nie są szczególnie podatni na problemy psychologiczne, otoczenie jest bardzo wymagające. W trakcie misji zmagają się z wieloma zadaniami, a to może prowadzić do depresji. Wszystkie moduły programu, nie tylko ten do samoleczenia depresji, bazują na sprawdzonych metodach terapii. Nowością jest ich twórcze połączenie, a także brak asysty żywego specjalisty i obsługa za pomocą klikania myszą. Gdy u pracownika Międzynarodowej Stacji Kosmicznej pojawiają się objawy wskazujące na depresję, multimedialny program prezentuje mu m.in. grafiki i wideo z udziałem psychologów, którzy kierują jego poczynaniami. Chory uzyskuje też informacje zwrotne. Najpierw musi jednak odpowiedzieć na szereg pytań. Na początku należy wybrać z listy swój problem. Krok drugi i trzeci to ustalenie celów i burza mózgu, jak je osiągnąć. Krok czwarty to sporządzenie listy argumentów przemawiających "za" i "przeciwko" konkretnym rozwiązaniom. Krok piąty i ostatni to przygotowanie planu, który zostanie wprowadzony w życie. Poza tym Wirtualna Stacja Kosmiczna zaproponuje różne sposoby przyjemnego spędzania czasu wolnego, o czym często zapominają ludzie z depresją. Program zawiera też moduł encyklopedyczny z opisem symptomów zaburzeń psychicznych itp. Cartreine i Buckey współpracowali z 29 czynnymi i byłymi astronautami, którzy docenili przenośność urządzenia i zapewnianą przez nie prywatność. Program można bowiem wystartować ze zwykłego klipsa USB i tam przechowywać swoje poufne dane. Wersję beta testowano na naukowcach z antarktycznych stacji badawczych. Nad modułem zarządzania stresem i lękiem pracuje dr Raphael Rose z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.
  20. Dwudziestu czterech inżynierów NASA podpisało się pod planami rakiety Ares I, wstępnie dopuszczając je do realizacji. To najważniejszy krok w rozwoju Ares I - stwierdził Rick Gilbrech z Exploration Systems Mission Directorate. Ostatnie podobne wydarzenie w historii NASA miało miejsce w 1973 roku, kiedy to zatwierdzano wstępne plany budowy obecnie używanych promów kosmicznych. Rakiety Ares zostaną wykorzystane do wyniesienia w przestrzeń kosmiczną pojazdu Orion, następcy promów. Kolejne ważne testy planowane są na połowę roku 2009 (lot bezzałogowy) i na marzec 2011. Ares i Orion mają polecieć w pierwszą załogową misję w roku 2015, a do roku 2020 trafią wraz z astronautami na Księżyc. Ares I to dwuczłonowa rakieta o wysokości około 93 metrów. Będzie ona w stanie wynieść w przestrzeń kosmiczną ładunek o wadze 25 ton. Jej pierwszy człon stanowi rakieta na paliwo stałe, zbudowana w oparciu o już istniejące rakiety wykorzystywane przy starcie wahadłowców. Drugi człon wyposażono w silnik J-2X zasilany ciekłym wodorem i tlenem. W ramach projektu Ares powstanie też większy pojazd Ares V. Będzie on w stanie wynieść na orbitę 130 ton ładunku, a za pomocą modułu Earth Departure Stage i pojazdu Orion na orbitę Księżyca wyniesie 65-tonowy ładunek. Niewykluczone, że Ares V zostanie użyty również podczas załogowych lotów na Marsa.
  21. Gary McKinnon, Brytyjczyk, który włamał się do serwerów NASA i Pentagonu przegrał swoją ostatnią szansę. Europejski Trybunał Praw Człowieka podtrzymał decyzję brytyjskich sądów. McKinnon może w ciągu dwóch tygodni trafić do USA, gdzie będzie sądzony za swoje czyny. Grozi mu kilkadziesiąt lat więzienia, co dla 42-letniego mężczyzny oznacza dożywotni wyrok. Władze USA nazwały czyn McKinnona największym w historii włamaniem do systemów wojskowych. McKinnon mówi, że w komputerach Pentagonu i NASA szukał informacji o UFO. Z kolei oskarżyciele przypominają, że pomiędzy lutym 2001 a marcem 2002 włamał się on do 97 maszyn należących do amerykańskiej armii, marynarki wojennej, lotnictwa wojskowego, Departamentu Obrony i NASA. Amerykańscy prokuratorzy mówią, że wkrótce po atakach z września 2001 roku McKinnon wykasował ważne pliki z komputerów należących do lotnictwa marynarki wojennej, przez co istotne systemy nie działały tak, jak należy. Podobno wkrótce po aresztowaniu Amerykanie oferowali McKinnonowi ugodę - w zamian za dobrowolne poddanie się karze miał spędzić w więzieniu 4 lata. McKinnon nie wyraził zgody.
  22. Rosyjski atak na Gruzję może mieć poważne konsekwencje dla... eksploracji kosmosu. Jedną z najważniejszych instytucji zajmujących się badaniem przestrzeni pozaziemskiej jest NASA. Jednak w roku 2010 Agencja chce wycofać ze służby swoje wahadłowce. Kolejna generacja amerykańskich pojazdów zdolnych wynieść człowieka w kosmos ma rozpocząć pracę nie wcześniej niż w roku 2014. Tak więc co najmniej przez 4 lata astronauci NASA nie będą mogli wykonać żadnych lotów. Nie będą w stanie dostać się np. na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Amerykanie liczyli dotychczas na Rosjan i ich rakiety Sojuz. Jednak w obecnej sytuacji międzynarodowej poleganie na Rosjanach nie jest dla Ameryki korzystne. Federacja Rosyjska może bowiem odmówić udostępnienia swojej infrastruktury jeśli USA będzie prowadziła politykę niezgodną z interesami Rosji. Problem zauważył republikański kandydat na prezydenta, John McCain. Wraz z dwoma innymi senatorami napisał on do prezydenta Busha list, w którym domaga się, by wahadłowce latały po roku 2010. Pisze w nim, że finansowanie rosyjskiego programu kosmicznego przez USA (za wynajęcie Sojuzów Amerykanie musieliby płacić), jest niekorzystne dla interesów Stanów Zjednoczonych. Rosjanie otrzymują bowiem dodatkowe środki na rozwój technologii rakietowych, a później sprzedają te technologie krajom takim jak np. Iran. Niestety, na razie nowa generacja amerykańskich wahadłowców klasy Constellation jest dopiero w planach, a Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) nie chce stworzyć załogowego statku kosmicznego bazującego na pojeździe "Juliusz Verne". ESA woli tańszą współpracę z Rosją, co oznacza, że w latach 2010-2014 państwa zachodnie nie będą dysponowały pojazdem zdolnym wynieść człowieka w przestrzeń kosmiczną. Technologią taką będą za to dysponowały Rosja i Chiny. NASA informuje, że musi przerwać program lotów wahadłowców, by za zaoszczędzone pieniądze zbudować Constellation. Na apel McCaina i podobne propozycje Baracka Obamy szefostwo Agencji odpowiada, że jeśli nie dostanie dodatkowych funduszy to przez kilka lat nie będzie mogła organizować lotów załogowych. Tym bardziej, że przedłużenie służby obecnych wahadłowców wymagałoby wdrożenie niezwykle kosztownego programu ponownej certyfikacji tych pojazdów. A to mogłoby spowodować, że zabraknie pieniędzy na Constellation.
  23. Gary McKinnon, Brytyjczyk, który włamał się do Pentagonu i NASA, nie zostanie na razie wydany Stanom Zjednoczonym. Na jego ekstradycję zgodziła się co prawda Izba Lordów, jednak została ona wstrzymana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. W USA McKinnonowi groziło nawet 70 lat więzienia. "Przewodniczący Europejskiego Trybunały Praw Człowieka wstrzymali ekstradycję McKinnona na dwa tygodnie, do 28 sierpnia, kiedy to jego wniosek przeciwko ekstradycji zostanie rozpatrzony przez Trybunał" - mówi Karen Todner, adwokat oskarżonego. Amerykańscy prokuratorzy początkowo proponowali McKinnonowi, by przyznał się do winy w zamian za 4-letni wyrok więzienia. McKinnon odmówił, a Amerykanie chcą żądać 70 lat.
  24. Jak donosi serwis Flightglobal, szef NASA, Michael Griffin, poinformował, że Agencja chce wkrótce podpisać porozumienie, na podstawie którego na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej będzie testowany nowy typ napędu dla pojazdów kosmicznych. Mowa tutaj o wykorzystującym plazmę systemie VASIMR (Variable Specific Impulse Magnetoplasma Rocket). Składa się on ze źródła energii elektrycznej, która jonizuje paliwo w plazmę. Pole elektryczne podgrzewa i nadaje jej przyspieszenia, a generowane przez elektromagnesy pole magnetyczne - kierunek. Strumień wydobywającej się z dysz plazmy nada pęd pojazdowi kosmicznemu. Paliwem plazmowego silnika może być wodór, hel lub deuter. Jak zauważa Franklin Chang-Diaz, niezwykle doświadczony astronauta, a obecnie szef Advanced Space Propulsion Laboratory, wykorzystanie wodoru niesie ze sobą liczne korzyści. Pierwiastek ten jest bardzo rozpowszechniony w kosmosie, a to oznacza, że pojazd zabierałby tylko paliwo potrzebne np. na dolecenie do Marsa. Ponowne "tankowanie" odbyłoby się przed ruszeniem w drogę powrotną. Kolejna korzyść z wykorzystania wodoru to fakt, że stanowi on świetną ochronę przed promieniowaniem, więc zbiorniki z paliwem jednocześnie chroniłyby załogę pojazdu. Z kolei źródłem energii elektrycznej byłby reaktor atomowy lub panele słoneczne. Chang-Diaz mówi, że do długotrwałych podróży najlepiej nadaje się reaktor atomowy. A to z kolei znaczy, że projekt VASIMR musi współpracować z projektem Prometeusz, którego zadaniem jest opracowanie nuklearnych generatorów mocy na potrzeby lotów kosmicznych. Podczas testów na ISS silnik plazmowy będzie odpowiedzialny za utrzymanie stacji na orbicie. Obecnie zadanie to wykonują bardziej konwencjonalne silniki, co oznacza, że na stację trzeba dostarczać paliwo do nich. Projekt VASMIR ma tę przewagę, że wodór powstaje na ISS jako materiał odpadowy. Można go więc wykorzystać do silnika plazmowego, a energię elektryczną czerpać z paneli słonecznych wykorzystywanych przez ISS. Dzięki temu na Stację nie trzeba będzie wozić paliwa. Podczas testów VASIMR-a na Ziemi uzyskano bardzo obiecujące wyniki. NASA myśli więc o przetestowanie napędu w kosmosie.
  25. Gary McKinnon, który włamał się do 97 maszyn Pentagonu i NASA, przegrał apelację przed Izbą Lordów. Była to ostatnia szansa McKinnona na uniknięcie ekstradycji do USA. Brytyjczyk jest oskarżany przez Amerykanów o dokonanie największego w historii włamania do sieci wojskowych. Tłumaczy on, że nie miał złych zamiarów, a jedynie szukał informacji o UFO. Oskarżyciele twierdzą jednak, że uszkodził on systemy komputerowe i ukradł ważne informacje. McKinnon od kilku lat walczy z wiszącą nad nim groźbą ekstradycji. Jego prawnik ujawnił, że początkowo Amerykanie oferowali mu układ: w zamian za dobrowolne poddanie się karze, miał zostać w USA skazany na kilka lat więzienia, a większość wyroku odsiedziałby w Wielkiej Brytanii. Propozycja została odrzucona. Wówczas jeden z amerykańskich senatorów miał ponoć powiedzieć McKinnonowi, że Amerykanie go "usmażą". Haker przegrywał kolejne apelacje przed brytyjskimi sądami. Izba Lordow była jego ostatnią deską ratunku. McKinnon obawia się, że w USA może zostać oskarżony na podstawie przepisów o zwalczaniu terroryzmu, skazany nawet na 60 lat więzienia i osadzony w bazie Guantanamo. Z tego powodu jego prawnik rozważa obecnie odwołanie się do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...