Antylogik
Użytkownicy-
Liczba zawartości
983 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
15
Zawartość dodana przez Antylogik
-
Nie wszyscy też ogarniają teorię względności, no trudno. Te dane niewiele mówią, bo dotyczą zmian q/q a nie r/r. Jak PKB wzrosłoby w 1 q o 10%, a w 2 spadło o 9%, to znaczy, że wzrosło r/r o 1%. Jak sobie poszukasz danych r/r, to zobaczysz, że Finladia miała spadek r/r o 6,5% w 2q, a 1,3% w 1q. Procentowo skumulowane to 7,9%. Szwecja miała w 2q spadek o 7,7% r/r, a w 1q wzrost o 0,7%. Skumulowane to -7%. Czyli Szwecja mniej spadła niż Finladia. Dania analogicznie -0,1% w 1q i -8,2% w 2q, razem 8,3%. Czyli wbrew pozorom Szwecja wypada lepiej. Dodatkowo trzeba pod uwagę brać przyszłość, Szwecja miała zwiększoną śmiertelność, ale teraz ma obniżoną i być może będzie pokonywac inne kraje, które miały mniejsze straty w 2q.
-
Jeszcze niedawno PISowski rząd mówił o "drodze środka" a dziś widzi, że to nic nie daje, dlatego się wycofuje. Ich starania będą mieć odwrotny skutek od zamierzonego. Katastrofa gosp już jest, a teraz przychodzi na służbę zdrowia, może nawet w ofiarach ludzkich. To co teraz robią, nic dobrego nie da, a dokonają masakry na starszych osobach. Oto co należy zrobić NATYCHMIAST, aby kraj przywrócić do w miarę normalnego stanu - po paru miesiącach. (1) Ludziom starszym i chorym zakazać wychodzić z domu, a bezwzględnie zakazać wychodzić tam gdzie są inni ludzie. Oni nie powinni pracować, ani chodzić do sklepu. (2) Wojsko i tak nie ma nic teraz do roboty, więc można je wykorzystać, powinni przynosić seniorom posiłki. Jeśli zabraknie ludzi - wykorzystać bezrobotnych, których ostatnio przybyło. Kwestia co kupić, za ile - jest wtórna. (3) Otworzyć wszystkie siłownie, baseny, restauracje, szkoły itd. Niech gospodarka w miarę normalnie pracuje (bez osób starszych) (4) Wszystkim młodszym ZAKAZAĆ zakrywania ust i nosa, polecać zmniejszenie dystansu społecznego, niech się wzajemnie zarażają. Ponieważ znakomita większość z nich przejdzie chorobę bez hospitalizacji, ich organizmy szybko wytworzą przeciwciała i zwalczą wirusa, a więc po paru tygodniach / miesiącach, nie będą zarażać osób wystawionych na ryzyko. (5) Nie poddawać się krytyce mediów, politykom czy innych krajów, nawet w sytuacji gdy dojdzie do gwałtownego wzrostu zachorowań i zgonów. Efekty nie przyjdą po 2 tygodniach. (6) Skrupulatnie przygotowywać miejsca w szpitalach, respiratory itp. Wprowadzając w życie ten program, uzyskalibyśmy co najmniej tak dobre efekty jak Szwecja. Uniknąłby kraj katastrofy, jaka dotknęła UK, która miotała się między wolną amerykanką a całkowitym lockdownem, co przyniosło bezsensowne straty ludzkie i gospodarcze jednocześnie. Obecnie jesteśmy na tej samej ścieżce co UK, miotamy się od jednej "strategii" do drugiej, bez ładu i składu. Oto do jakiej recesji PIS doprowadził (https://www.statista.com/statistics/1117532/poland-change-in-gdp-during-the-covid-19-pandemic/) Warto też obserwować zmiany w liczbie hospitalizowanych pacjentów: https://www.statista.com/statistics/1103743/poland-growth-in-number-of-people-hospitalized-of-a-suspicion-of-coronavirus/ Te zmiany odnoszą do dnia poprzedniego. Dopiero od października średnia z zera wzrosła do ok. 7%. Myślę, że będzie gorzej. Najgorsze jest to, że PISowski rząd jest za głupi za to, by zrozumieć, że ich polityka tylko pogarsza sytuację, więc zamiast uwalniać gospodarkę, będą ją coraz bardziej zamykać. Zrobią godziny policyjne, zakazy wyjścia z domu i mandaty za wyjście na spacer. Kupienie bułki będzie problemem. Na chwilę zdusi to wirusa, aby potem się z większą siłą uderzył. A z gospodarki nie będzie co zbierać.
-
Bardzo wątpliwe. A to widać, gdy porównamy obydwa wykresy i okres czerwiec (gdy była pierwsza fala szczytu zachorowań) z ostatnimi tygodniami:
-
Cóż za niekonsekwencja. To albo jest koszt, albo nie ma. Skoro ciągle ludzie u nas umierają na to, to coś ten koszt spada. Czyli jak dojdzie do tych 20 tys., to będzie zerowy. Taka logika? Jeżeli jednak działa ta odporność stadna, to się całkowicie mylisz. Widać nie rozumiesz strategii szwedzkiej. Bo teoria odporności stadnej mówi - co całkiem racjonalne - że gdy większość, szczególnie młodzi, się zarażą nawzajem, aby wytworzyć przeciwciała, to po wytworzeniu odporności nie będą mieć już wirusa w organizmie, a zatem, gdy będą spotykać osoby starsze, które wcześniej były chowane (strategia Szwedów polega na tym, aby starsi minimalizowali kontakt z resztą populacji), nie będą mogli ich zarazić i w ten sposób zmniejszą ogólną śmiertelność, która dotyka właśnie głównie osób starszych. Obnażyłem niewiedzę kolegi? No, ale przynajmniej się czegoś nauczył. Jeżeli strategia szwedzka jest najlepsza, to w Polsce powinniśmy mieć znacznie większą śmiertelność niż te 20 tys. Szwedzi zastosowali zimną logikę, która dała efekty po pewnym czasie, a nie kierowali się krótkowzrocznością jak reszta. Oczywiście ta odporność stadna była ryzykowna, bo nie było pewności, że ludzie potrafią wytworzyć te przeciwciała w dużej masie. Ale, widocznie zrobili swoje badania, tak im wyszło, i wygrali. Kosztem było najwyżej ryzyko. To u nas kosztem będą właśnie ofiary ludzkie.
-
Ja mówię o fali epidemii, a nie jakichś tam przeziębień. Obecnie społeczeństwo szwedzkie uodporniło się na ten wirus: Jeżeli to jest dla was niebezpieczne, to faktycznie radzę zostać w domu, nie wychodzić z łóżka i posłuchać Mateuszka Kłamczuszka! Trochę rzetelności. W Szwecji nie ma żadnej już epidemii. Jesteś naiwny. Tam zastosowano twarde środki właśnie dlatego, że życie jednostki jest nic niewarte, a dokładniej nie liczy się wolność jednostki, wszyscy mają być posłuszni, jak przystało na dyktaturę. Niektórzy ciągną do światła.
-
"Opozycja" to sama sobie przynosi wstyd, głosując ręka w rękę z PISem za ustawami anty-rolniczymi czy podwyżkami dla siebie w obecnych warunkach. Chyba że mówimy o Konfederacji, ale oni by mnie poparli raczej. Jak najbardziej prawda. Mówiłem o tym, że choroba ma ciężki przebieg, z tego fragmentu wynika, że z 20% kolejne 10% wymaga hospitalizacji i stąd 200 nowych osób dziennie trafi do łóżka szpitalnego. A wyżej napisałem, że jeśli mierzyć epidemię liczbą zajętych łóżek, to jest w Polsce epidemia. Więc jaki problem, wstyd? Jaka niekonsekwencja? Wszystko spójne, wszystko się zgadza. To ciekawe spostrzeżenie przyznaję, ale poprosiłbym o źródło. Pewnie też poszukam żeby to sprawdzić, choć tutaj napisano, ze chodzi tylko powikłania pogrypowe. Bo nawet jeśli tak jest, to do końca września, różnice były znikome albo żadne (chyba że śmiertelność zmniejszyła się w innych obszarach). Ponadto stawiałbym tezę, że jednak próbuje się teraz wręcz na siłę wszelkie zgony wcisnąć pod COVID.
-
To jest właśnie ta histeria, której wszyscy się bezkrytycznie poddajecie bez żadnej refleksji. I to nawet w sytuacji, gdy cała ta narracja została obalona przez Szwecję, która dokładnie to zrobiła, czego nie jesteś w stanie zrozumieć, pozwoliła na zarażenie milionów ludzi, nie zamknęła gospodarki, nie zamknęła granic i jakoś nie została sparaliżowana i jakoś nie słychać, żeby kraj był nad przepaścią, a ludzie padali jak muchy na ulicach. Jest na odwrót - drugiej fali tam nie ma, a liczba zgonów spada poniżej normalnego poziomu. Jak nie dostrzegam, a to co napisałem wcześniej to co to jest? Tak, odbija się na pacjentach innych chorób, do czego rząd doprowadził. Ile razy można powtarzać. Pisałem wyraźnie, że rząd PISowski jest odpowiedzialny za zniszczenie służby zdrowia. Trzeba też wyraźnie jedno powiedzieć: każdy kto zrzuca całą winę za paraliż służby zdrowia i gospodarki na epidemię, ten broni bandytów PISowskich i uwalnia ich od odpowiedzialności.
-
Szczerze mówiąc nie rozumiem tego. Na jakiej podstawie? Pokazałem wykres zgonów w Polsce. Dla informacji - na obrazku nie widać, ale ostatni tydzień nie kończy się na 27 września, ale 4.10.2020. Przynajmniej do 4.10 nie można było odróżnić COVID od innych chorób na samej podstawie liczby zgonów. Ile razy można to powtarzać, że tak trudno uwierzyć w liczby? A co za różnica skoro sumarycznie nic się nie zmieniło? Widzisz dziwne drzewo, a nie widzisz lasu. Ale nie na tyle by robić tyle zamieszania, zamykać cały kraj i panikować.
-
To nieprawda. Są tu dwie manipulacje. Pierwsza taka, zmieniono metodologię i teraz nawet jeśli są choroby współistniejące, to podaje się, że powodem był covid. To oczywista bzdura - czyli jeśli ktoś miałby jednocześnie grypę i covid, to trzeba powiedzieć, że zmarł na covid. A to zaniża statystyki zgonów na grypę, a zawyża na koronawirusa. Żeby mieć prawidłowe porównanie z grypą trzeba spojrzeć na dane sprzed ostatnich lat. I tak oficjalne dane rządowe (https://rcb.gov.pl/grypa-w-sezonie-epidemicznym-2018-2019-w-polsce-i-europie/) są takie że: Czyli średnio w Polsce jest 200 tys zachorowań na grypę i nikogo to nie dziwi, nikt nie robi z tego paniki. To a propo tej "rosnącej zachorowalności", którą tak niektórzy straszą. Ale idźmy dalej: To dotyczy 2019, kiedy było mniej przypadków, więc łatwo policzymy dla roku 2018: 108 / 158 tys * 265 tys = 180 osób, tj. blisko 200. A teraz sobie wejdźmy przykładowo na https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/polska/news-ile-osob-zmarlo-w-polsce-na-covid-19-bez-chorob-wspolistniej,nId,4732794 gdzie mamy informację o 300 osobach zmarłych na COVID bez chorób dodatkowych, a wszystkich gdzie między innymi był COVID było 2200. Spora różnica? Spora. Z tej statystyki wynika, że liczbę zgonów trzeba zawsze podzielić co najmniej przez 7,3, aby uzyskać rzetelny obraz śmiertelności. Jak widać 300 ofiar to nie dużo więcej niż 200. Oczywiście teraz jest więcej, bo z 4170 dostalibyśmy 570 ofiar covidowych, ale czy to rzeczywiście oznacza, że to znacząco przekracza siłę rażenia grypy? Nie, dlatego że jak czytamy dane dotyczące grypy ograniczają się do określonego przedziału czasu, a dokładnie zatrzymano czas na 15.03 - i również dla porównywalności do poprzedniego roku dane dotyczyły 2018. A to nie oznacza przecież, że jak zatrzymano rejestrację, to ludzie przestali umierać. Należy zwrócić uwagę, że druga fala koronawirusa działa trochę jak drugi sezon epidemiczny grypy. Zauważmy, że teraz jest październik i to właśnie już jest kolejny sezon grypy. Co to oznacza? Że do porównania z grypą nie możemy brać października, bo dotyczy drugiego sezonu. Musimy zatrzymać się na wrześniu. A właśnie artykuł, który podałem, z RMF, z ponad 2200 zakażeń, pochodzi z połowy września. Tak więc prawidłowe porównanie to: 200 osób vs 300. Zatem tak jak napisałem, COVID jest tylko nieco bardziej śmiertelny od grypy. To czysta nauka, a nie emocje i każdy kto ma rozum musi przyznać mi rację. Zamiast manipulować i podawać dane niewspółmierne. Widać, że oglądasz reżimową, czerpiąc z niej wzorce. Epidemia głupoty?
-
Nie zaczynam w nic wątpić, tylko jestem obiektywny jak zawsze. Jeżeli liczby zaczynają rosnąć jak ostatnio, to coś jest na rzeczy. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że jest coraz zimniej i zbliża się okres grypowy, więc normalne, że więcej jest zgonów. Śmieszy mnie oczywiście dalej robienie paniki z tego wszystkiego. Nie ma najmniejszego znaczenia liczba zachorowań, a tylko liczba zajętych łóżek szpitalnych. P. S. "Pandemia" mnie śmieszy, a nie rozwalenie służby zdrowia.
-
To zależy czym będziemy mierzyć epidemię. Jeśli liczbą zajętych łóżek szpitalnych - to jest od jakiegoś czasu. Jeśli śmiertelnością - to jeszcze nie. Gdyby nasz kraj był brany na poważnie, to Euromomo by uwzględniła go i moglibyśmy obiektywnie ocenić a nie tylko szacować, ale w dzisiejszych czasach nawet GUSowi nie można wierzyć, więc nie chcą ryzykować. Wolą nawet mniejsze kraje kojarzone z quasi-dyktaturą jak Węgry, czyli nawet ich statystykom bardziej ufają niż naszym i nikt nie powinien się dziwić. Zdanie odnosiło się do sytuacji w szpitalach i ogólnie służby zdrowia, którą doprowadza się do ruiny w ekspresowym tempie. Jesteśmy tego świadkami.
-
Kiedy eksperci głośno radzili, żeby zamiast na patologię 500+ przeznaczyć pieniądze na ochronę, służbę zdrowia i leki, to PISowcy odwracali się i udawali, że nie słyszą. Więc mamy tego efekty. Przecież wszyscy ci, którzy dostają te pieniądze i sobie odkładają na lokaty (na szczęście zżera im je inflacja), powinni sami opłacać teraz służbę zdrowia, bo mają z czego. Obecnie ich kasa leży i ulega deprecjacji, jest nieefektywnie wykorzystywana, przecież można za to kupić nowe leki czy te szczepionki. Przypomnieć tylko, że 80 mld zł w ciągu 5 lat zostało tak zmarnowanych. Za coś takiego należy się kara śmierci.
-
Kolejne dane o śmiertelności w Europie nie pozostawiają złudzeń - pandemia istnieje tylko w głowach ludzi i mediach. Popatrzmy na ostatnie tygodnie: https://www.euromomo.eu/graphs-and-maps/ Z przytoczonych krajów tylko Francja miała okres podwyższonej śmiertelności, jednak w 2017 także było podobnie, nie aż tak drastycznie, ale czy ktoś w ogóle pamięta by w 2017 miała być jakaś epidemia? Teraz szczyt nie był nawet 2 razy taki jak wtedy, a jaki raban zrobiono, to wszyscy wiemy. I mój ulubiony przykład: Szwecja - wzór dla reszty Europy. Nie zamknięto gospodarki, czego kosztem była podwyższona śmiertelność przez parę miesięcy, jednak obecnie kraj wchodzi w fazę obniżonej wręcz liczebności zgonów, tak jakby natura wyrównała poprzednie "żniwo". Zachowano gospodarkę, zachowano stoicki spokój, wdrożono strategię i są efekty. U nas jest odwrotnie - panika w mediach, panika wśród polityków, kompletny chaos i brak strategii i przygotowania. Nie wiedzą czy zamykać, czy otwierać, co zamykać, co otwierać. Z dnia na dzień wprowadzają zakazy, które rujnują gospodarkę. W dodatku w takich czasach chciano jeszcze dobić rolników. Jestem szczęśliwy, że przyszła ta śmieszna "epidemia" w czasach rządów PISowskich, bo okrutnie uwypukliła nieudacznictwo tych ludzi. Mam nadzieję, że ten chaos nie tylko doprowadzi do totalnego zniszczenia kraju, bo tylko taki scenariusz pozwoli obalić to Zjednoczone Lewactwo, ale również, że będziemy mieć scenariusz hiszpański: Trzymam za to kciuki.
-
O ile z poniższym zdaniem trudno się nie zgodzić: O tyle poniższe jest bardziej dyskusyjne: Przeanalizowałem tę kwestię i doszedłem do wniosku, że niektóre aspekty dziedzin życia są częściowo prywatne, częściowo publiczne i wtedy należy dokonywać optymalizacji, ale z punktu widzenia dobrobytu całego społeczeństwa, a nie jednostki. Przykładowo, wszystkie wybory w Polsce, które dotyczą życia publicznego, tj. parlamentarne, prezydenckie i samorządowe - powinny być rzeczywiście całkowicie jawne. Każdy powinien mieć wgląd w to, kto na kogo głosował. Przychody z tego tytułu są co najmniej 3: 1) nie można okłamać nikogo z otoczenia 2) zwiększa to presję na leniwych albo niechętnych do głosowania, aby wzięli udział w wyborach, bo inaczej zostaną przez społeczeństwo uznani za ignorantów 3) zmniejsza się koszt asymetrii informacji - potencjalni pracodawcy, którzy wybierają spośród kandydatów na dane stanowisko i inne organizacje, do których dana osoba chciałaby wstąpić, ale potrzebne są do tego odpowiednie wymagania. Trzeci punkt jest najważniejszy. W świecie, w którym wykształcenie można sobie kupić, niewiele mówi o osobie, dlatego pracodawca powinien oceniać kandydata na podstawie innych przesłanek, takich jak poparcie dla danej partii. W ostatnich wyborach 44% przedsiębiorców głosowało na Trzaskowskiego i tylko 25% na Dudę, 16% na Hołownię. W 2 turze 67% osób z własną działalnością wybrałoby kandydata KO. Jasne więc, że zatrudniając do swojej firmy przedsiębiorcy mogliby szybciej odsiać złych kandydatów, czyli popierających PIS. Zmniejszyliby ryzyko zatrudnienia ludzi o ujemnych zdolnościach umysłowych, czyli takich którzy prędzej coś zniszczą niż naprawią. Każdy normalny przedsiębiorca albo menadżer w korporacji nie dałby przecież PISowcowi wyprowadzić psa, a co dopiero dać mu pracę. Pełna jawność głosowania miałaby inne, choć powiązane zalety. Prywaciarz byłby skłonny zapewne zatrudnić PISowca, ale za niskie wynagrodzenie, co nie byłoby żadną dyskryminacją, gdyż PISowiec powinien gorzej zarabiać, bo jest głupszy od anty-PISowca (głupota = inteligencja + wiedza, a łatwo sprawdzić, że wyborcy PIS nie grzeszą ani jednym, ani drugim). Ktoś powie, że w ten sposób PISowcy nauczyliby się oszukiwać system i głosować na anty-PIS. Jest to wątpliwe, gdyż PISowiec jest za głupi, żeby działać wbrew sobie. Co najwyżej przestaliby głosować w ogóle, aby nie mieć problemów z pracą. To by mu trochę pomogło, ale tylko trochę, gdyż, jak wyżej wskazałem, byłaby negatywnie oceniana jego ignorancja. W zawodach fizycznych to może byłoby rozwiązanie dla tych "mądrzejszych" PISowców, co dla społeczeństwa przyniosłoby pozytywny skutek, gdyż partie PISowskie zawsze by przegrywały - to kolejna zaleta. Jeszcze inną, choć bardziej subtelnym walorem wynikającym z tej jawności byłby wzrost wartości kapitału społecznego, gdyż ludzie na wyższym poziomie umysłowym trzymaliby się razem, nie musieliby rozmawiać z plebsem, a więc w zakładach pracy rzadziej dochodziłoby do tarć, kłótni, co przekładałoby się na mniejszy stres pracowników i lepsze zintegrowanie grupy. Innym przykładem są organizacje, do których wstępują ludzie - ich nabór zawsze byłby poprzedzony analizą politycznych wyborów, co zmniejszyłoby ryzyko zwerbowania szpiega.
-
Na WHO są tabele ze średnimi BMI wg lat: https://www.who.int/data/gho/data/indicators/indicator-details/GHO/mean-bmi-(kg-m-)-(crude-estimate) w USA jest 29,1. W Polsce 27. Ten wskaźnik od lat rośnie, a 26,5 osiągał w latach 90. Szczegółowy opis metody estymacji przez WHO jest tutaj: https://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736(17)32129-3/fulltext Może być tak, że obydwie instytucje (NCHS vs WHO) inaczej liczą te średnie i stąd różnice, ale może być też tak, że Google jako dość słaba wyszukiwarka naukowa wypluła stare publikacje. Wniosek: Podane średnie w pracy Haywarda są prawidłowe - religijnych jest najwięcej i oni mieli średnią BMI populacji, zaś ateiści mają poniżej średniej. Oczywiście dowodzi to nie tylko tego, że ateiści są inteligentniejsi, ale też hipokryzji np. katolików, co to mają niby 10 przykazań i 7 grzechów głównych, jak obżarstwo, a nie potrafią się najprostszych zasad trzymać.
-
Czyli większość Amerykanów ma nadwagę: https://www.cdc.gov/nchs/data/nhanes/databriefs/adultweight.pdf Ponadto trzeba zwrócić uwagę, że większość badanych miało powyżej 47 lat i wszyscy byli między 42 a 49 lat. Obliczona średnia dla danej grupy to średnia krańcowa uwzględniająca te nadwyżki wieku, ale skoro była to grupa 40-latków, to wyniki mogą być trochę wyższe. W badaniu tym nie chodziło o precyzyjną średnią BMI, tylko o różnice międzygrupowe. Żeby przetestować różnice w wymiarze zdrowia, trzeba wziąć osoby powyżej 40 lat.
-
Nie manipuluję, no preference zaliczam do tej samej grupy co agnostycy. Oni wierzą w jakiegoś boga, może duchy, ale nie są religijni. Już na samym początku tego wątku powiedziałem, że interesuje mnie zależność religijni vs niereligijni, bo sama wiara to mgliste i mało klarowne pojęcie. Dodatkowo bez preferencji głównie stanowili Czarni i Hiszpanie, a rasa ma jednak pewne znaczenie. Zaś ateiści to byli głównie biali. Pff, chciałbyś.
-
Zdrowie fizyczne jest dość subiektywną sprawą, choć można je zobiektywizować, jeśli się podzieli je na kilka czynników, takich jak BMI, schorzenia przewlekłe i symptomy chorobowe. Jak się nimi różnią ateiści, agnostycy i teiści? Sprawdzili to R. D. Hayward et al. ("Health and Well-Being Among the Non-religious: Atheists, Agnostics, and No Preference Compared with Religious Group Members", 2016) na próbie 3010 dorosłych Amerykanów. Oto tabela: W każdym z 3 wymiarów ateiści osiągnęli najlepsze wyniki: najniższe BMI, chroniczne schorzenia i najmniejsze / najmniej ostre symptomy chorób. Badanie objęło także różne wymiary zdrowia psychicznego, np. lęk przed śmiercią: Jak się okazuje ateiści odczuwają paradoksalnie najmniejszy ten lęk. Agnostycy boją się najbardziej, co może wynikać z tego, że mają najwięcej wątpliwości, a wątpliwości zawsze stresują. W innych aspektach jak np. optymizm czy poczucie szczęścia/zadowolenie, teiści uzyskiwali wyższe wyniki. Nic dziwnego, bo przecież są głupsi od pozostałych, a w takim wiele do szczęścia nie trzeba. To że są głupsi to obiektywny fakt, gdyż głupota składa się z dwóch elementów: inteligencji oraz wiedzy. Jak wiadomo, ateiści mają wyższe IQ, a także są lepiej wykształceni, zatem tu nie ma żadnej dyskusji. Ciekawe, że autorzy tego badania nie są zbyt obiektywni, gdyż stwierdzają, że ateiści ogólnie osiągają gorsze wyniki od reszty. Oczywiście, tylko w tych najważniejszych uzyskują najlepsze. Gorsze mają tam, gdzie można można łatwo zakłamać statystyki albo po prostu mieć urojenia. A o tym, że religijni mają większe urojenia, było już wcześniej.
-
Powinieneś też wziąć pod uwagę możliwość, że ludzie, którzy są ze swojej natury czy wychowania religijni, mogą bardziej wierzyć, że jakiś bóg ich uchroni przed chorobami. Mogą myśleć, że chorują jacyś grzesznicy etc. Przez takie myślenie nie robią sobie badań i nie podejmują działań prewencyjnych (zarówno operacje jak i dieta itp.) i częściej potem mają diagnozę raka.
-
https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-polacy-marnuja-mniej-zywnosci-to-efekt-pandemii,nId,4784861 GUS: zgony: 2019 I-XII: 243,8 tys. , 2020 I-XII: 242,3 tys. Źródło: https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/inne-opracowania/informacje-o-sytuacji-spoleczno-gospodarczej/biuletyn-statystyczny-nr-82020,4,103.html Biuletyn Statystyczny Nr 8/2020. Publikacja w formacie PDF - str. 44 Wniosek: nie ma i nie było w Polsce żadnej pandemii. Co więcej, w czasie koronaparanoi mniej ludzi zmarło niż w roku poprzednim.
-
Badanie, które pokazałem bezpośrednio nie dowodziło, że ateiści są zdrowsi fizycznie. Jednak praca, którą teraz przedstawię tym się właśnie zajęła. Co więcej, zajęła się także sprawdzeniem czy ateiści są zdrowsi psychicznie. Baker et al. ("Secularity, Religiosity, and Health: Physical and Mental Health Differences between Atheists, Agnostics, and Nonaffiliated Theists Compared to Religiously Affiliated Individuals", 2018) przeanalizowali związek między religijnością dorosłych Amerykanów (podobnie jak poprzednie badanie) z ich zdrowiem fizycznym i psychicznym. Wyniki dla zdrowia fizycznego pokazuje wykres: Białe pola oznaczają procent dni bycia zdrowym. Ateiści mieli najwyższy udział tych dni, zatem cieszyli się najlepszym zdrowiem. Ciekawostką jest, że biali protestanci okazali się zdrowsi od katolików i Żydów. Zastanawiającą kwestią jest zdrowie agnostyków, które zamiast być między ateistami a protestantami, było jakąś średnią ze wszystkich grup. Wyniki dla zdrowia psychicznego pokazuje wykres: Gdyby pominąć czarnych protestantów, ateiści byliby na wyższym poziomie zdrowia psychicznego co średnia z protestantów, znacznie wyższym niż katolicy i Żydzi. Znów agnostycy nie pasują do logiki, czyli odstają od ateistów. Na obronę agnostyków może przemawiać fakt, że ze względu na swój obiektywizm, nie mają urojeń, wobec czego nie kłamią. Katolicy i pozostali teiści mogą mieć większe urojenia, które ukrywają ich faktyczny stan. Tak samo można wytłumaczyć odstawanie czarnej społeczności - ponieważ ich IQ jest zazwyczaj niższe od białej, są bardziej świadomi swojego stanu. To że mam rację wskazuje poniższa tabela: Spójrzmy na paranoję: u ateistów współczynnik jest najniższy ze wszystkich pozostałych grup. Na to również zwracają autorzy: Dowodzi to silnie dodatniego związku pomiędzy religijnością a paranoją. Podsumowując - ateiści cieszą się najlepszym zdrowiem zarówno fizycznym jak i psychicznym. Mają wysoki poziom energii (zapewne to koktail wysokiego IQ i dobrego zdrowia), niższy poziom lęku, paranoiczności i obsesyjności od reszty.
-
Jest ogromna liczba dowodów na to, że ateiści są zdrowsi intelektualnie (znaczy są bardziej inteligentni) od ludzi religijnych (celowo nie używam słowa "wierzących", bo jest niejednoznaczne). Ale okazuje się także, że ateiści rzadziej chorują na raka. McFarland et al. ("Does a cancer diagnosis influence religiosity? Integrating a life course perspective, 2013) zbadali czy większa religijność wpływa na diagnozę raka. I tak Oto statystyki modelu Były sprawdzane dwa rodzaje wpływu religijności: komfort religijności oraz religijne decyzje. Pierwsze z nich mierzono pytaniem: „Kiedy masz problemy lub trudności w rodzinie, pracy lub życiu osobistym, jak często szukasz pocieszenia za pomocą środków religijnych lub duchowych, takich jak modlitwa, medytacja, uczestnictwo w nabożeństwach religijnych lub duchowych, czy rozmawiasz z duchowym doradcą? ” Drugie mierzono pytaniem „Kiedy podejmujesz decyzje w życiu codziennym, jak często zadajesz sobie pytanie, co sugerują Twoje przekonania religijne lub duchowe?” Odpowiedzi wahały się od (1) „nigdy” do (4) „często”. Komfort religijny jest bardziej emocjonalny, decyzje religijne bardziej intelektualne. Ponieważ intelekt jest sprzeczny z religijnością, nic dziwnego, że drugi wymiar nie korelował na poziomie istotnym. Natomiast pierwszy wymiar okazał się bardzo istotnie korelować z diagnozą raka. Wnioski oczywiste: warto być ateistą.
-
To zdanie mi się podoba. To właśnie nieracjonalność jest motorem rozwoju innowacji i cywilizacji. To zupełnie jak darwinowska walka przypadkowych mutacji genetycznych o lepszą przyszłość. Gdybym ja miał centralnie planować wątek tego forum, to usunąłbym wiele wpisów, jak np. te ostatnie bzdury darkap (czy darekp'a?), które obniżają jego merytoryczność i wartość, a więc są nieracjonalne. Ale ktoś (nie będący takim laikiem ekonomicznym jak on, a tacy jak wiemy najwięcej mówią o tym, o czym nie mają pojęcia), może przeczyta te dyrdymały i go to zainspiruje do jakichś głębszych przemyśleń, które z czasem wyewoulują w coś innowacyjnego dla świata. Zupełnie przez przypadek.
-
Kryzysy i boomy mogą mieć podłoże wewnętrzne, czyli rynkowe jak i zewnętrzne, czyli regulacyjne. Przyczyny wewnętrzne najlepiej wyjaśnia teoria Keynesa, która pokazuje, jak gospodarka jest samonakręcającą się spiralą (mnożnik inwestycyjny), i w której powstaje dysproporcja między popytem a podażą, tj. luka czasowa - jedno nie nadąża za drugim (zasada akceleracji). Przez te dwa nakładające się efekty (mnożnik + opóźniona akceleracja), to PKB rośnie lub spada, ale coraz wolniej. Czyli Keynes wprowadził dynamikę do modelu ekon. Powyższa teoria dotyczy cykli koniunkturalnych, które jakby z nazwy mają charakter rynkowy, samoistny. Natomiast zaburzenia w tych naturalnych przebiegach gosp, a więc ściśle właśnie to co nazywamy kryzysami lub boomami, a nie tylko osłabieniem lub ożywieniem, są wyjaśniane także przez teorie przyczyn zewnętrznych, gdzie to państwo swoimi regulacjami wpływa na rynek. Kryzys 2007-2010 - gwarancje spłat kredytów przez rząd USA (poprzez Fannie Mae, Freddie Mac). Wcześniej za kryzys 1929-1933 monetaryści obwiniali złą politykę pieniężną rządu, m.in. zmniejszenie o 1/3 podaży pieniądza w 1929 czy podniesienie stóp proc. Teorię tę przetesowali L. Christiano et. al ("The great depression and the Friedman-Schwartz hypothesis", 2004) w swoim modelu i konkludują i oceniają ją pozytywnie: Jeżeli samemu się je wywołuje, to oczywiście, że nie. Jeżeli z kolei powód leży w wewnętrznych mechanizmach, to po to jest właśnie polityka fiskalna i monetarna, aby negatywne zjawiska ograniczać. Problemem nie jest brak narzędzi, a stochastyczność cykli.
-
Mylisz się. Znowu można odnieść wrażenie, że nie rozumiesz jak działa świat, który jedynie znasz z książek albo publikacji naukowych. Co więcej masz bezkrytyczne spojrzenie do tego co ktoś z tytułem naukowym coś napisał. Wiesz ile bzdur naukowcy wypisują? Wystarczy zapoznać się z pracami spychologów udających mądrych statystyków (napisałem o tym sporo komentarzy, poszukaj sobie). Wystarczy wziąć za przykład rodzinę, która umawia się między sobą jak będzie wymieniać się usługami lub towarami. Mama będzie sprzątać dom, a tata zrobi zakupy, albo na odwrót. Kto powiedział, że wolny rynek musi być oparty na pieniądzu? Ale teraz niech będzie. Matka zajmuje się dzieckiem, ojciec pracuje i zarabia pieniądze - część oddaje matce, która ma na swoje utrzymanie. To taki prosty przykład z ŻYCIA, a ty twierdzisz, że to mit, że to nie istnieje. Co więcej, powiedziałem o rodzinie, co oznacza, że można do tego układu zaprząc swoje dzieci, wnuki, ciocię, wujka. Wolny rynek istnieje też w szarej strefie. Że kto się umawia? jednostki między? Znaczy chyba sam już sobie zaprzeczasz, bo regulowany rynek z definicji oznacza regulację zewnętrzną, a nie wewnętrzną. Znowu mówisz o czymś, czego nie rozumiesz. O jakiej regulacji tu mowa? Nie o regulacji między stronami, tylko regulacji, które ustala prawo, państwo, coś z góry. Dziwne, że muszę takie rzeczy tłumaczyć jak dziecku, bo zaraz dojdziemy do tego, że nie wiesz co to znaczy państwo.
