Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    546
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Zawartość dodana przez venator

  1. W tym kontekście chciałbym przypomnieć historię Poona Lim: https://zalajkowane.pl/poon-lim-rozbitek/
  2. Zjawisko zmniejszenia mózgu u zwierząt hodowlanych, społecznych, a także u ludzi wiąże się z eksternalizacją, przekształceniem wiedzy ukrytej, osobniczej w tą przekazywaną innnym. Mózg jest bardzo paliwożernym organem. Gdy dane stworzenie żyje w dobrze zorganizowanym społeczeństwie, nie ma potrzeby gromadzenia całej wiedzy, bo ją mogą przekazać inni. Takie zjawisko zachodzi np. u mrówek, ale zaszło także u ludzi, u psów także o ile się nie myle (np. w stosunku do wilków). Współczesny człowiek ma mózg mniejszy niż nasz paleolityczny przodek. Ogromna większość wspólczesnych ludzi żyje w ścisle zestrukturyzowanych zbiorowiskach, gdzie występuje podział pracy, a ludzie przekazują sobie wiedzę i doświadczenia. W paleolitycznych społecznościach, gdzie gęstość zaludnienia była niewyobrażalnie mała, łowca-zbieracz aby przeżyć, musiał niemal całą wiedzę nosić ze sobą, a było tego od groma. Także zdziczały wizon, z powrotem musiał zdobywać całą wiedzę potrzebną do przeżycia. A czy można to łączyć ze zjawiskiem Dehnela? Dr August Dehnel, odkrywca tego zjawiska, prof Uniewersytetu Warszawskiego i wieloletni kierownik Zakładu Badań Ssaków PAN w Białowieży zmiany w wielkości organów u gronostajów i łasic wiązał z sezonowym przystosowaniem się tych zwierząt do zmian środowiskowych. Generalnie konkluzja jest słuszna, wbudowany mechanizm adaptacyjny umożliwił stałe powiększenie mózgu, tyle czy przełożyło się to na wzrost inteligencji u tego futrzaka? August Dehnel:
  3. Jakbyś odwiedził szpitalne SOR-y w szczycie pandemii albo pojeździł w ZRMach byś tak nie lekceważył tego wirusa. Całe morze ludzkich dramatów. Też mógłbym przytoczyć wiele przykładów gierojów, którzy prawie do końca nie wierzyli w śmiertelne zagrożenie. A później midazolam robił robotę, odlot, intubacja, respirator. Niestety, niektórzy już się nie budzili. Na szczescie nauka odeszła od kazustiki. Inna inszość to ogólnopaństwowa niewydolność i chaos, podlana politycznym sosem.
  4. Bardzo ciekawa informacja: https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C97155%2Cwirus-wzw-b-mogl-byc-przyczyna-gluchoty-beethovena.html Chroniczne przewlekłe wirusowe zapalenie wątroby typu B może prowadzić do zespołu polyarteritis nodosa, co wymieniono w artykule. Guzkowe zapalenie tętnic może zaś prowadzić do powstania ziarnakowatości Wegenera czyli zapalenia małych i średnich naczyń krwionośnych, które prowadzą do martwicznych zmian min. w obrębie górnych dróg oddechowych ale nie tylko: Do układowych objawów ziarniniaka Wegenera należą: przewlekłe zapalenie zatok, przewlekłe zapalenie błony śluzowej nosa, owrzodzenia błony śluzowej nosa, krwawienia z nosa, obecność surowiczo-krwistej wydzieliny w górnych drogach oddechowych, surowicze zapalenie ucha środkowego, kaszel z krwiopluciem oraz duszność. Do innych objawów należą: gorączka, utrata masy ciała, brak apetytu i bóle stawów Źródło: https://podyplomie.pl/publish/system/articles/pdfarticles/000/013/670/original/27-36.pdf?1477316731 Wygląda na to, że u kompozytora wystąpiła kompilacja czynników genetycznych i środowiskowych (nadużywanie alkoholu, powszechne w tamtych czasach u elit społecznych), skutkujących patologicznym zapaleniem ucha środkowego, które nieleczone, doprowadziło do utraty słuchu. Bardzo ciekawa hipoteza. Nawet obenie leczenie tego uogólnionego uszkodzenenia organizmu nie jest proste z racji nie dość swoistych objawów.
  5. Ja się wychowałem na klasyku: "Magia i miecz" wydawnictwa Sfery. https://pl.wikipedia.org/wiki/Talisman:_Magia_i_Miecz
  6. Swego czasu telewizja Planete + wyemitowała program Beyonde 2050, gdzie przedstawiono badania, z których wynikało, że ogólnie na świecie, 2 mld ludzi nie ma kulturowych hamulców przed spożywaniem owadów. I jest to bardziej wydajne źródło pozyskiwania białka niż z hodowli zwierząt. A hodowla zwierząt rzeźnych to coraz poważniejszy problem emisjii metanu, gazu cieplarnianego znacznie skuteczniejszego niż CO2. Dokłanie. Królowa suplementów czyli kreatyna, występuje naturalnie w mięśniach wszystkich zwierząt, ale jej stężenie u zwierząt hodowlanych jest wielokrotnie niższe u tych dziko żyjących (to są różnice o ile pamiętam dobrze siegające 100-krotności!). Znamienne jest to, że łowcy paleolityczni cieszyli się średnim wzrostem ponad 10 cm wyższym od społeczeństw rolniczych. I pokaźną muskulaturą uzyskaną nie przez morderczą pracą motyką.
  7. Od I wojny światowej ponad 70% żołnierzy ginie od artylerii. Pierwszym kilerem są masywne krwotoki, drugim odma płucna, trzecim nieudrożnienie dróg oddechowych. W niektórych wypadkach ta kolejność może być inna. Nieodczuwanie bólu, lub bardzo jego wysoki próg, czy też szybsze gojenie ran nie mają znaczenia na współczesnym polu walki. Mogą wręcz zaszkodzić. Stres, zakodowany strach przed bólem, to min wyrzut noradrenaliny który skutkuje zwężeniem naczyń krwionośnych, a więc wyższym ćiśnieniem krwi, lepszym ukrwieniem. To stymulacja glukoenogezy (pobudza rozkład glikogenu np. w naszych mięśniach - większa siła), pobudza astrocyty (bystrość umysłu!), działa na źrenice, wreszcie na mięśnie gładkie oskrzeli umożliwiając bardziej wydajne oddychanie. Idealne dla żołnierza w okopie ( i nie tylko). To starannie zaprojektowany przez ewolucje system umożliwiający przetrwanie w stanie skrajnego zagrożenia. Taka genetyczna aberacja może być wyjściem do badań nad terapiami ale na naszym etapie rozumienia dzialania luzkiego organizmu na pewno nie powinna być podstawą do wyciągania takich projektów. To co może oszczędzić życie żołnierzy, to poza medycyną pola walki, dalsza mechanizacja pola walki i przede wszystkim inteligentny system walki.
  8. Ów jakie paternalistyczne polecenie, feudalizm w pełnym wykwicie i to od "wolnościowca", któremu nie narzuca się szczepień...wyłazi szydło z wora... Masz coś do osób chorych psychicznie? Przypomnieć ci o akcji T4 czy psychiatrii represyjnej w ZSRR (tzw. psychuszkach)? Też tak zaczynano.
  9. W dosyć zamierzchłych dla mnie czasach stanąłem przed okresową komisją lekarską. Wojskowy lekarz, dr C, patrzy na moje nieznacznie przekroczone wyniki wątrobowe, w tym podwyższony AST. Komisja była w grudniu. - panie, sezon grilowy to się dawno skończył! - ależ panie doktorze, wigilia była w plutonie... - tak, tak, i pięć innych imprez po drodze...
  10. Chyba nic, a nic nie zrozumiałeś z owego cytatu.
  11. Zawsze szanowałem to forum za wymianę myśli, lużną bo luźną ale w takim bardaku nie chce mi się uczestniczć. Forum zamiera... Ps. Świetny znwaca husarii, R. Sikora przytoczył kiedyś fragment, z XVII wiecznego przewodnika, jak rozmawiać z róznymi nacjami. Wedle owego przewodnika za takie słowa "od człowieka honoru rząda sie satysfakcji, ale chama bije się [poprostu} w pysk".
  12. Czy to jest zlewanie? Mojego znajomego, oficera jednostki GROM, wykończyła ameba (nabył ją w trakcie misji w Afganistanie), niby dobrze znany pierwotniak. Nie bardzo mogli mu pomóc nawet spece z Kliniki Chorób Tropikalnych z Gdynii. Znam jeszcze dwa przypadki chorób bliskich mi osób, które odbywały podróże do krajów tropikalnych. a które zachorowały na "choroby" których niesklasyfikowano (najbliżej były jako autoimmunologiczne), pomimo konsyliów lekarskich, z udziałem profesorów medycyny. To nie zlewanie, a raczej zaskoczenie. Najnowszy przykład z czołowego ośrodka pediatryczngo w Polsce, Centrum Zdrowia Dziecka. Wraz z napływem ukraińskich dzieciaków, pojawiły się super odporne bakterie. Ukraina, podobnie jak całe południe Europy, przoduje w użyciu antybiotyków. CZD zareagowało utworzeniem speczespołu złożonego z najlepszych naukowców i lekarzy, którzy mają "piecze" nad najsilniejszymi, najlepszymi antybiotykami. Każde wydanie takiego super-antybiotyku musi być obwarowne zgodą tego zespołu. Chyba to działa, jak na razie. Bakterie ewoluują, szybciej niż my. Tu potrzeba rozwiązań systemowych, począwszy od edukacji medyków.
  13. W zasadzie to taki sam schemat jak przy terapii farmakologicznej głębokiej depresji. W dołku pacjent jest całkowicie zrezygnowany, ale też nie ma siły na popłenienie tego ostatniego kroku, wymagającego często jednak sporej mobilizacji. W momencie wzmocnienia farmakologicznego pacjent uzyskuje stopniową poprawę, ale nie na tyle silną aby wyzbyć się myśli "S". Ale jego nastrój poprawia się na tyle, żeby popełnić samobójstwo. To ten niebezpiczny margines, podczas której pacjent powinien być poddany szczególej kontroli. Podobnie jest z porami roku. Statystycznie, o ile mnie pamięc nie myli, najwięcej samobójstw jest wiosną Zima była ujowa, przychodzi wiosna, pora nadzieii, a poprawy nie ma. I jest desperacja. Od dawna, jak pamiętam, mówią o tym terapeuci, którzy zajmują sie tą tematyką.
  14. venator

    Postępy nauki :)

    Hmmm...oficjalnie naukę dzielimy na nauki formalne i empiryczne. W tej klasyfikacji nauką formalną, alfabetem jak to nazwałeś, jest jedynie matematyka i logika. I nic więcej. Fizyka jest taką samą nauką empiryczną jak fizjologia, biochemia czy nauki zwane "humanistycznymi" etc... Oczywiście do poznania działania ludzkiego mózgu niezbędna jest fizyka ale to raczej podróż bardzo interdyscyplinarna...
  15. venator

    Postępy nauki :)

    Czy mało zostało do odkrycia? Śmiem wątpić. Choćby działanie ludzkiego mózgu, dzięki któremu te odkrycia są w ogóle możliwe. Budowa ludzkiego mózgu jest zadziwiająco podobna do budowy Wszechświata. "Jednym z najciekawszych aspektów analiz jest potraktowanie sieci neuronów jak osobnego wszechświata. Sieć ta składa się z około 69 miliardów komórek nerwowych. Dla porównania – wszechświat to sieć co najmniej 100 miliardów galaktyk. W obydwu sieciach znajdziemy węzły i połączenia. Analizując liczbę tych ostatnich przypadającą na jeden węzeł oraz ich klastry, naukowcy stwierdzili, że istnieją wyraźne „poziomy zgodności” w zakresie struktury połączeń. Zdaniem Felettiego świadczy to o tym, że sieć neuronów i sieć galaktyk rozwinęły się za sprawą podobnych reguł fizyki. Można pokusić się również o inne ciekawe porównania. Mózg w około 77% składa się z wody. Tymczasem 70% wszechświata to ciemna energia. W obu przypadkach mamy do czynienia z biernym elementem, który wywiera pośredni wpływ na strukturę całego systemu. Z drugiej strony – za około 30% masy obu systemów odpowiadają galaktyki lub neurony. Frapujące podobieństwa znaleziono też, analizując fluktuacje gęstości materii w mózgu i w sieciach kosmicznych. „Obliczyliśmy gęstość widmową obu systemów. Metodę tę często wykorzystuje się w kosmologii do badania przestrzennego rozmieszczenia galaktyk – tłumaczył Vazza w materiałach prasowych. – Okazało się, że rozkład fluktuacji w sieci neuronowej móżdżku mieści się w przedziale od 1 mikrometra do 0,1 milimetra. Rozkład materii w sieciach kosmicznych jest taki sam, choć oczywiście różni się pod względem skali, i mieści się w przedziale od 5 do 500 milionów lat świetlnych”.[...] https://przekroj.pl/nauka/wszechswiat-jest-zbudowany-jak-wielki-mozg-paul-ratner Jakie to reguły fizyki? Dlaczego akurat móżdżek ma taką strukturę? Tak na marginiesie - tu na tym forum uczestniczyłem w bardzo ciekawej dyskusji dotyczącej min. różnic w budowie mózgów naszych i neandertalczyka. Wrzucałem linki do prac, które wskazywały, że to właśnie możdżek u naszych przodków odpowiadał za rozwój mowy, a za tym za rozwój złożonych społeczeństw i w jakimś stopniu za myślenie fikcjotwórcze, abstrakcyjne, które stało za rozwojem cywilizacji ludzkiej i za tymi wszystkimi odkryciami... Poza tym czy spadek prac o fundamentalnym znaczeniu spowalnia w jakimś stopniu rozwój naszej cywilizacji? My dopiero od jakiś dwustu, trzystu lat na dobrą sprawę odcinami kupony od tego nieustannego rozwoju. Dopiero dwieście lat temu wyrwaliśmy się z pułapki maltuzjańskiej (wg. pracy opublikowanej na stronie Banku Światowego nastąpiło to ogólnie dopiero ok. 1820 r.). Z tymi pracami fundamentalnymi może być jak z rozwojem mierzonym PKB. W krajach bardzo wysoko rozwiniętych ten rozwój mierzalny jest bardzo powolny ale daje często spektakularne efekty. Im wyżej tym wolniej. Nie obawiał bym się jakiegoś też znaczącego spowolnienia. Jestem zwolennikiem teorii zasobu ostatecznego, której twórcą jest Julian Simon. Jest to przede wszystkim teoria dotycząca szeroko pojetej ekonomii, ale da się ekstapolować łatwo na ogół rozowju cywilizacyjnego. Jedynym naszym ograniczeniem jest "pojemność informatycznna" naszego mózgu. Gdy człowiek wyczerpie zdolności intelektualne rozwiązywania problemów, nastąpi regres lub wręcz koniec. Z tym, że stworzylismy już potężne narzędzie wspomagające, AI, o której wspomniany Dragan ostanio mówi w czarnych barwach....
  16. Szkoda strzępienia klawiatury. Związek pomiędzy antyszczepionkowcami, a proputlerowską propagandą atakującą wolny świat jest aż nadto oczywista. Na szczęście dostają w d**e.
  17. Tutaj o dramacie tego wielkiego kompozytora związanego z postepującą utratą słuchu: http://powrotbeethovena.pl/o-beethovenie/ Tutaj próba diagnozy głuchoty Beethovena: https://www.seriniti.fr/blog/pl/a-co-z-gluchota-beethovena/ Niestety ten dosyć wyczerpujący artykuł opatrzony bibliografią, przywołujący także opis oględzin zwłok kompozytora (dość dokładny) wykonany podczas sekcji przeprowadzonej przez trzech lekarzy, nie daje jednoznacznej odpowiedzi na temat przyczyn śmierci. Wskazuje deliktanie na chorobę autoimmunolgiczną Beethovena. A kiła OUN? W pewnych przypadkach daje porażenie nerwu VIII odpowiedzialnego za przewodzenie słchowe: – zmiany w narządzie słuchu – najczęściej występują około 10. roku życia i prowadzą do głuchoty, spowodowanej uszkodzeniem nerwu VIII [1–2, 6]. https://jms.ump.edu.pl/uploads/2009/5-6/335_5-6_78_2009.pdf Powyższe w linkowanym artykule dotyczy kiły wrodzonej, skutkującej gluchotą w dzieciństwie, a głuchota zaczęła dotykać Beethovena już w wieku dorosłym. Przeprowadzona sekcja zwłok nie wskazała na blizny Parota, więc teoretycznie można byłoby to z dużym prawdopodobieństwem wykluczyć. Ale co gdyby był to przypadek nietypowy?
  18. Ubóstwo artefaktów militarnych na polach pobitewnych nie powinno dziwić, a zwłaszcza tych, którzy te pobojowiska badali. W trakcie badań pobojowiska po jednej z największych bitew w historii polskiego oręża, pod Beresteczkiem, gdzie na niewielkiej powierzchni starło się blisko 200 tyś ludzi, nie odnaleziono zbyt wiele. Tak jak i pod Grunwaldem. Pod Beresteczkiem najwięcej artefaktów znaleziono w miejscu gdzie bronił się (już po właściwej bitwie) kozacki tabor pod dowództwem imć panów pułkowników Dziedziały i Bohuna (min. fajna kolekcja glinianych fajek). Brałem udział w badaniach (badania MWP) pobojowiska bitwy pod Maciejowicami, z okresu Insurekcji Kościuszkowskiej. W epicentrum bitwy same kule muszkietowe/kartaczowe. Najwięcej znalezisk było z rejonu Oronnego, gdzie uciekało rozbite polskie wojsko. Bo właśnie w takich miejscach wychodzi najwięcej fantów - bezwładna ucieczka lub chaotyczna obrona to często porzucanie lub gubienie "po szuwarach" broni i elementów uzbrojenia. Względnie "ciekawe" są jeszcze miejsca obozowiska. Z samego pola bitwy zbierano co się da, stąd takie, a nie inne ubogie wyniki. Co więcej - nie mamy chyba w Polsce oryginalnych, zachowanych kopii husarskich, a na pewno nie mamy takich skrzydeł. Skrzydła, które są w zbiorach polskich muzeów, to bez wyjątku (nawet w MWP), to XIX-wieczne falsyfikaty. Jedyne, "pewne" skrzydła husarskie znajdują się na Ukrainie i są to skrzydła ewidentnie (poprzez sposób mocowaania) paradne, używane podczas popisowych przemarszów i ceremoni pogrzebowych, łamania kopii o katafalk. W dodatku, te ukraińskie, pochodzą z końcówki istnienia husarii, naszej chluby (zwłaszcza w obecnych czasach ) bo ile mnie pamięc nie myli, są datowane na końcówkę konfedercji barskiej. Jedyne skrzydło z czasów "świetności" tej jazdy, które się uchowało, jest na Zamku Wrangla w Skokloster w Szwecji. Ma ono pewne datowanie, bo zostało zabrane z pobojowiska bitwy pod Warszawą, gdzie liczba husarii była bliska tysiąca. To skrzydło to właściwie listwa, bez piór. Smaczku dodaje fakt, że na 100% nie wiadomo czy było husarskie. Bo skrzydeł czasami też używała jazda tatarska. A w bitwie brał udział komunik tatarski Suchana Ghazi. A przecież przez husarie przewinęło się dziesiątki tysięcy żołnierzy, i brała ona udział w ogromnej ilości walk na przestrzeni ponad 200 lat. Także militaria w miejscach bitew to temat trudny...
  19. Źródło? Za Gierka też byliśmy potęgą... Czyli zgadzamy się w temacie.
  20. Komunały...chciałbym zmienić, ale mój ogląd na zachodzące w Polsce procesy dziejowe mi na to nie pozwala. Nie bez kozery napisałem o "długim trwaniu". Konstrukt Braudel'a mówi o takich zjawiskach społecznych, które twają całe wieki i nie mają na nie dużego wpływu nawet poważne zmiany geopolityczne, gospodarcze czy technologiczne. W Polsce takim "długim trwaniem" jest model gospodarki oparty na niskich kosztach pracy, wręcz wyzysku. Trwa on już 600 lat, a kluczowy wpływ miała gospodarka folwarczno-pańszyźniana. Folwark był nastawiony na trwanie, a nie maksymalizacje zysków. Dostęp do ograniczone,j ale taniej i przede wszystkim niewolnej siły roboczej powodował, że nikt nie odczuwał potrzeby innowacyjności - wprost przeciwnie, w interesie panów była petryfikacja tego systemu. Ten folwark tkwi niestety w nas do dzisiaj i ma się całkiem dobrze dusząc inowacyjność: https://forsal.pl/artykuly/801867,santorski-kultura-folwarku-przetrwala-w-polskich-firmach.html "Z folwarkiem jest tak, że mamy organizację, której celem jest wytwarzanie czegoś tam - produktu czy usług, ale przede wszystkim - trwanie. Tymczasem w przedsiębiorstwie kapitalistycznym celem jest zysk i wzrost wartości samej organizacji. Metaforyczny folwark osłabia ten drugi cel. A to m.in. z tego powodu, że ośrodek władzy - a więc decyzji, kontroli, restrykcji, moc decydowania o losie podwładnych - jest bardzo mocno scentralizowany, zwykle spoczywa w rękach jednej osoby. Kiedyś właściciela ziemskiego, potem lidera z nadania politycznego albo po prostu właściciela firmy bądź postawionego na jej czele menadżera. To od jego woli, kaprysu, nastroju chwili zależy, co się stanie z firmą i z jej pracownikami. Władza, uprawnienia i odpowiedzialność nie są delegowane. Pan mówi co i jak zrobić. Jak ma dobry humor - pochwali. Jak jest wściekły - zgani, nakrzyczy, wyrzuci z pracy. Zakuje w dyby. Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. A ludzie pokornie to znoszą. Z jednej strony sarkają, buntują się, ale z drugiej jest im wygodnie - bo nie ponoszą odpowiedzialności. Jednak ma to dalece idące konsekwencje - pracownicy pozbawieni odpowiedzialności, za to zajęci wychwytywaniem nastrojów pana, czyli np. prezesa firmy, gubią także swoją kreatywność, tracą inteligencję. Zajmuje ich głównie to, żeby nie podpaść. Niesamowite, jak to działa - nawet w nowoczesnych przedsiębiorstwach, nawet w międzynarodowych korporacjach mających swoje oddziały w Polsce. Zresztą ta infekcja dotyka nie tylko firmy, ale też nasze kliniki, uczelnie, redakcje, kluby sportowe czy szkoły. Wszędzie w szybkim czasie wytwarza się folwark. Informacje przestają przepływać między działami, zamiast tego krążą donosy, fachowcy idą w odstawkę, tworzy się dwór. To jest jak jakaś zakaźna choroba, społeczny wirus ebola." Jest to bardzo trafna analiza Jacka Santorskiego, znanego psychologa biznesu. Tak niestety funkcjonuje gros polskich firm. Co się stało z wielkimi szansami?: polski grafen, kryształy azotku galu (historia firmy Ammono), komputer K-202 - aczkolwiek ten ostarni przykład jest związany z arcyciekawą ,ale kontrowersyjną postacią inżyniera Jacka Karpińskiego. Nadal uważasz, że problem leży tylko po tej stronie?
  21. O czym mówimy? Jest za późno, dużo za późno. Kiedy myśmy się zachłystywali niewidzialną ręką kapitlaizmu i wielkim skokiem w kapitalizm, w Korei Płd realizowany był 6 i 7-y plan pięcioletni (u nas takie plany budziły co najwyżej uśmiech politowania) - za to nasz minister gospodarki w rządzie Mazowieckiego, Syryjczyk, powiedział, że brak polityki gospodarczej rządu to też polityka. Czebole miały się w Korei znakomicie, u nas kotwica walutowa wykańczała te firmy co mogły jeszcze choć ciut powalczyć z zalewem taniej, wówczas nie najwyższej jakości, koreańskiej produkcji. Dzis Samsung jest w pierwszej 50-tce najbardziej wartościowych marek świata, wyżej niż Mercedes czy BMW. W pierwszej setce nie ma żadnej polskiej firmy... Książe francuskich historyków, Ferdynand Braudel, stworzył taki konstrukt jak "długie trwanie". Ekstrapolując to na naszą historie i to co się teraz dzieje to jesteśmy niemalże skazani na prowincjonalizm i bycie co najwyżej średniozamożnym (oby) w skali UE, państwem. Patrząc na obecne wydarzenia obawiam się jednak jednego :
  22. Stela z Gotlandii, która (chyba) jako jedyna może przedstawiać rytuał krwawego orła: Na środkowym planie jest postać mężczyzny wykonującego jakieś czynności nad postacią leżącą na brzuchu. Najczesciej interperetuje się to jako własnie obraz rytuału krwawego orła. Nad ofiarą jest Valknut - splecione trzy trójkaty ,pangermański ( raczej) symbol obrzędów związnych ze śmiercią.
  23. Fajny artykuł. Ciekawie rzecz się miała w Szwecji gdzie ruch lewostronny obowiązywał od 1734 r., przez 230 lat. Szwedzi zmienili ruch na prawostronny w jeden dzień, który nazwano Dagen H, a nastąpiło to 3 września 1967 r.: Decyzja o zmianie organizacji ruchu drogowego została podjęta przez szwedzki parlament 10 maja 1963, stosunkiem głosów 294:50[1]. Była ona jednak bardzo niepopularna wśród obywateli. Wcześniej, w referendum przeprowadzonym 16 października 1955 roku, zdecydowana większość (82,9%) opowiedziała się przeciw takiej zmianie[1]. By przekonać Szwedów, rząd prowadził, przy pomocy psychologów, specjalny program edukacyjny, który trwał 4 lata[1]. Parlament podjął taką decyzję z dwóch powodów: we wszystkich krajach sąsiadujących ze Szwecją obowiązywał ruch prawostronny [...] Jednocześnie wszystkie służby rozpoczęły przygotowania do tej skomplikowanej operacji. Na każdym skrzyżowaniu zamontowano dodatkową sygnalizację świetlną oraz odpowiednie znaki drogowe, które do Dagen H owinięte były czarnym materiałem. Na drogach wymalowano także nowe linie w kolorze białym, które przykryte zostały czarną taśmą. Do Dagen H używano linii w kolorze żółtym. W dniu, w którym nastąpiła zmiana organizacji ruchu, o odpowiedniej godzinie w całym kraju odsłonięto nowe znaki drogowe, zasłaniając jednocześnie stare, które później zlikwidowano. Poza skrzyżowaniami duży problem stanowiły ulice jednokierunkowe, których układ musiał się zmienić wraz ze zmianą organizacji ruchu.[...] Na Dagen H wybrano nieprzypadkowo wczesne godziny poranne weekendu, ponieważ wówczas ruch drogowy jest najmniejszy. Dodatkowo wprowadzono zakaz ruchu na drogach między godziną 1:00 a 6:00 rano, poza niezbędnymi w tym czasie przemieszczeniami. W Sztokholmie ograniczenia w poruszaniu się były jeszcze większe, ponieważ ekipy drogowców musiały poprawić więcej skrzyżowań. Ograniczenia ruchu w stolicy dotyczyły okresu od 10:00 w sobotę do 15:00 w niedzielę. Kierowcy poruszający się wówczas po drogach musieli o godzinie 4:50 w niedzielę się zatrzymać i w ciągu 10 minut przejechać na przeciwny pas ruchu. O godzinie 5:00 mogli ruszyć dalej, ale już zgodnie z nowymi zasadami. Ostatecznie zmiana ruchu z lewostronnego na prawostronny została zakończona powodzeniem. W poniedziałek po dagen H zanotowano jedynie 125 wypadków samochodowych, czyli mniej niż zwykle w ten dzień tygodnia (dotychczas było to od 130 do 198 wypadków). Nie zanotowano żadnego śmiertelnego wypadku, który mógłby być spowodowany tą zmianą. Wydaje się jednak, że wielu starszych kierowców zrezygnowało w ogóle z prowadzenia samochodu, gdyż uznało, że nie poradzą sobie z nowymi zasadami ruchu. Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Dagen_H Dagen H: A tak to wygladało w praktyce:
  24. Ech...w kontekście tego: https://www.scientificamerican.com/article/nasas-james-webb-space-telescope-will-face-29-days-on-the-edge/ gdzie mowa jest o 300 elementach misji JWST "single point failure" - które muszą zadziałać, to brzmi niepokojąco.....
  25. Czemu akurat TEN przykład? Przecież przyczyny takie stanu rzeczy mają swój kontekst historyczny, którym była min. dewiza ówczesnego administratora NASA, Daniela Goldwina - "szybciej, lepiej, taniej". Okazało się po czasie, że lepiej nie da się pogodzić z szybciej, a tym bardziej z taniej. Bo było to oparte na "nadziei". Jeszcze w 1984 r. szacowano koszt NGST na 4 mld, ale później zaczęto wierzyć w szybki postęp w tanim wynoszeniu ładunków w kosmos. Ale takie niedoszacowanie to raczej normalka dla takich bezprecedensowych, niezwykle zaawansowanych programów. W 1972 r. koszty Hubble'a szacowano na 300 mln dolarów (1 mld w cenach z 2007 r.) Koszt wyniósł ostatecznie 4 mld. Było warto? Zgodzę się jak najbardziej w kwestii podróży międzygwiezdnych, ale Mars jest w technicznym zasięgu. Nie ma żadnych fundamentalnych przeszkód technologicznych aby tam nie polecieć i zostać, przynajmniej w ograniczonym zakresie. Nieustannie finansowana? Gdzie i kiedy? Jeszcze kilka lat temu na rozwój nuklearno-termicznego silnika (NTP) NASA przeznaczała...7 mln dolarów rocznie. A to najbliższa realizacji technologia napędu innego niż chemiczny, do sensownej eksploracji załogowej deep space. W budżetowych realiach na + zmieniło się to dopiero w czasie prezydentury Trumpa. Na efekty przyjdzie jednak poczekać Wydaje mi się @Astroże jednak sam sobie zaprzeczasz. Z jednej strony piszesz: Poważniej - to przy obecnej technologii nie mamy, i nie jest to kwestia jakichkolwiek mniejszych czy większych "kroków". To zwyczajnie przepaść do przeskoczenia i nie widać tu żadnego światełka w tunelu. Z drugiej strony piszesz, że wg. Ciebie nic lądowanie na Marsie nam nie przyniesie. A więc to pokonanie technologicznej i mentalnej przepaści (w udanym locie na Marsa i powrocie) nic nie przyniesie, będzie bezowocne? Naprawdę?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...