Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1259
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Odpowiedzi dodane przez darekp


  1. Grey55, niekoniecznie, istnieje dość przemyślany i z przekonaniem głoszony pogląd, że przy zetknięciu bardziej zaawansowanej i mniej zaawansowanej kultury ta druga praktycznie na pewno musi umrzeć. W teorii szeroko omawiana przez niektórych autorów SF - mam na myśli głównie opowiadanie Lema o altruizynie (i enefercach), ale także jacyś Rosjanie, być może Strugaccy w "Trudno jest być bogiem"(???), a w praktyce potwierdzany chociażby przez przykład Indian amazońskich (Cejrowski posunął się kiedyś nawet do twierdzenia, że żeby rozwalić ich kulturę, wystarczy dać im majtki :))

     

    P.S. OT, Artykuł zrobił na mnie piorunujące wrażenie, bo czytałem go jedząc obiad, który - z racji tego, że wszystkie moje kobiety wyjechały na kila dni i zostałem w domu sam - ugotowałem i zjadłem samodzielnie dokonując przy tym szeregu naruszeń naszej kultury jedzenia - zarówno w fazie przygotowania jak i spożywania  ;)  . Mam nadzieję, że nie okażę się z tego powodu kandydatem do wymarcia - bo akurat w tym przypadku raczej chyba nie chodzi o geny neandertalczyka tylko raczej o tego Y-greka  ;)


  2. Obstawiam, że nie chciał tracić czasu.

    Pewnie tak. Zresztą ja też nie miałbym czasu na te scenariusze i testy. Ale to pokazuje, w jaki sposób różne błędy mogą powstawać. Bo to rzeczywiście wygląda na b. złą specyfikację:

    1) Jeśli usługa dostaje parametry "wstaw do bazy danych kurs dolara rurytańskiego" to posłusznie wstawia, pomimo, że taka waluta nie istnieje.

    2) Jeśli dostaje parametry "wstaw kursy euro, korony czeskiej i dolara rurytańskiego oprócz dolara rurytańskiego", to rzuca błąd "nie ma takiej waluty - dolar rurytański".

    3) Jeśli dostaje parametry "wstaw kursy euro i korony czeskiej oprócz dolara rurytańskiego", to nadal rzuca błąd "nie ma takiej waluty - dolar rurytański", pomimo, że nikt nie kazał jej wstawiać.

     

    Co najmniej jeden z tych przypadków nie pasuje do reszty.

     

    Wiele takich błędów (o ile to rzeczywiście błąd) jest w stanie wykryć jedynie programista, bo pracuje b. niskim poziomie ogólności. Analityk widzi bardziej "z lotu ptaka", nie dostrzega wielu szczegółów. Jeśli analityk będzie za często bezrefleksyjnie powtarzał "rób tak jak zaprojektowałem", albo programista będzie niedostatecznie czuły, to wiadomo czym to się skończy.


  3. przeciętnie debil klepie kod (o zgrozo!, bez nadzoru nieco inteligentniejszej małpy

     

    Mi się wydaje (z perspektywy "przeciętnego klepacza kodu"), że to właśnie ta "inteligentniejsza małpa nad nim" wydała mu takie polecenie. Niedawno miałem przerobić kod pewnej usługi. Przy okazji okazało się, że ta usługa wykonuje dość dziwną walidację danych. Na wejściu dostawała listę kodów walut (EUR, USD, PLN itd.), dla których miała wykonać pewne operacje bazodanowe (inserty) oraz drugą listę kodów wykluczonych, na których nie powinna wykonywać operacji - nawet jeśli znalazły się na pierwszej liście. Przy czym usługa sprawdzała waluty z drugiej listy, jeżeli pojawiała się waluta nieprawidłowa (nieistniejącego kraju), to rzucała błąd. A pierwszej listy nie sprawdzała. Na moje wyczucie powinno być odwrotnie - ma sens sprawdzanie, czy na pierwszej liście są nieistniejące waluty, żeby nie pisać głupot do bazy danych, a jeśli na liście wykluczeń jest jakaś nieistniejąca waluta no to cóż, nic złego się nie stanie, nie powinno być takiej na pierwszej liście. Zadzwoniłem do człowieka (analityka/projektanta czy kogoś tam), który jest nad programistami w hierarchii, wytłumaczyłem o co chodzi, zrozumiał i dał mi wyraźne polecenie, żeby niczego nie zmieniać w sposobie działania. Oczywiście można dyskutować, czy moja interpretacja jest właściwa. Ale widać, że ten przeciętny klepacz niespecjalnie ma możliwość wykazania się własną "kreatywnością".


  4. Też się nie znam, ale Wenus ma chyba gęstą atmosferę, więc łatwiej się tam unosić niż u nas :)

    Hm, dokopałem się do tego artykułu:

    "W wysokości 50 kilometrów nad Wenus ciśnienie atmosferyczne wynosi 1 atmosferę, a siła grawitacji jest tam tylko nieco mniejsza niż na Ziemi."

    http://kopalniawiedzy.pl/HAVOC-Wenus-Mars-misja-zalogowa-NASA,21616

    Czyli wygląda na to, że żaden zysk w stosunku do Ziemi.  :unsure:


  5.  

     

    Powierzchnia Wenus odpada, ale sama planeta już niekoniecznie.
     

    Przy jakim poziomie technologii? Dzisiejszym? Nie mówię, że się na tym znam, ale żeby się wkopać pod powierzchnię, to trzeba najpierw stanąć na powierzchni, a tam jest "nieprzyjemnie". Zatem tunele pod powierzchnia raczej odpadają. Zostają jakieś balony unoszące się w atmosferze Wenus - był kiedyś opisywany taki projekt na KW. Tylko, że na na Ziemi nikt się nie bierze za budowanie latających miast, a na Wenus będzie trudniej, więc można uznać, że przy współczesnym poziomie techniki...


  6. Liczba gwiazd rośnie proporcjonalnie do trzeciej potęgi. Jeśli 100 lat to 2000 gwiazd to: 200 lat to 16 0000 gwiazd.
    To zależy jaki model masz na myśli. Jeśli chcesz, żeby mieszkańcy Ziemi byli w kontakcie ze wszystkimi ludźmi w statkach kosmicznych i na innych planetach, to te statki nie mogą się zbytnio oddalać od Ziemi (ja powyżej przyjąłem limit 50 lat świetlnych). Czyli wtedy funkcja liniowa od czasu.
     
    Jeśli natomiast chcesz eksplorować całą przestrzeń (trzy wymiary), to statki musiałyby co jakiś czas się "rozmnażać", tj. w praktyce zakładać kolonię na jakiejś odkrytej planecie, na niej ludzie budować nowe statki i nimi lecieć dalej (w rejony, których nie penetrował statek macierzysty). Wtedy dostaniesz t^3, ale za cenę utraty łączności między koloniami - po prostu niektóre będą zbyt daleko od siebie, żeby był sens wysyłać między sobą wiadomości. I takich przypadków z biegiem czasu będzie coraz więcej. Oczywiście ludzie też musieliby się rozmnażać ale z tym raczej nie ma problemu - pod warunkiem znalezienia odpowiedniej planety - możliwe jest rozmnażanie nawet wykładnicze, a tu potrzebujemy "zaledwie" t^3. 
     

     

    Ale z drugiej strony. Raz rozpędzony statek będzie sobie leciał.
    Jak wyżej, piszesz o przypadku  t^1, żeby było t^3 potrzebne jest "rozmnażanie". 
     

     

    Czyli w pierwszym znanym dobrze nam układzie mamy nie jedną ale trzy planety nad którymi warto się zastanowić...
    Lekka przesada, Wenus raczej odpada zupełnie, a Mars to b. ciężkie wyzwanie. 

  7. Po pierwsze: komunikacja nie jest alternatywą dla podróży (chyba że komunikacja nie od informacji ale od podróży )

    Użyłem skrótu myślowego, miałem na myśli komunikacja & podróże. Zainspirowały mnie nazwy takie jak "komunikacja miejska" albo Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej (PKS)  :D

     

     

     

    Po drugie: można zbudować wielki statek podróżujący setki lat.

     

    OK, proponuję parę oszacowań. Przyjmijmy dla uproszczenia, że wynaleziono napęd pozwalający rozpędzać się do prędkości podświetlnych i na dodatek odkryto źródło nieograniczonej energii (bardzo optymistyczne założenia :D   ). W takim razie proponuję wybrać sie w podróż kosmiczną całą Ziemią (a co!). Zauważmy, że statek kosmiczny będzie się rozpędzał do prędkości podświetlnej mniej więcej rok. Bo żeby ludziom na jego pokładzie dobrze się żyło, optymalnie byłoby nadać mu przyspieszenie 1g = 9.81 m/s^2. Wtedy nie trzeba by się martwić o wytwarzanie sztucznej grawitacji. Z przyspieszeniem 1g wg dynamiki newtonowskiej żeby rozpędzić się do c trzeba by 300 000 000 / (24 * 60 * 60 *9,81) = 354 dni. Oczywiście należałoby to liczyć w oparciu o teorię względności, ale większość czasu tego przyspieszania będzie z prędkościami nierelatywistycznymi, więc jako oszacowanie może być. Kuli ziemskiej raczej nie da się przyspieszać przyspieszeniem 1g (to oznaczałoby wytworzenie w niektórych miejscach nieważkości) więc raczej trzeba by ją napędzać ciągiem np. 1/100g - przypuszczam że większe przyspieszenie mogłoby wpływać na rozkład naprężeń w skorupie ziemskiej i nie ma co ryzykować jakichś wybuchów wulkanów lub tp. Czyli kulę ziemską trzeba by rozpędzać ostrożnie przez kilka-kilkadziesiąt lat i trzeba pamiętać jeszcze, że drugie tyle potrzeba na wyhamowanie gdy doleci się do jakiegoś ciekawego miejsca. Czyli pewnie w praktyce dałoby się rozpędzić Ziemię do 1/10c, no góra 1/2c.

     

    Można by więc lecieć Ziemią z tą prędkością 1/10c-1/2c i równocześnie zwiedzać szybkimi podświetlnymi statkami mijane po drodze układy gwiezdne - w skrócie będę te statki nazywał rangerami (niedawno oglądałem InterStellar i mi zostało w pamięci:)). Rangery mogłyby podróżować z prędkością bliską 1c, ale potrzebowałyby roku na rozpędzanie i roku na hamowanie - to dawałoby średnią prędkość 1/2 c podczas rozpędzania i hamowania (dalej wg Newtona), więc na przebycie x lat świetlnych (x >= 2) ranger potrzebowałby czasu (x + 1) lat - o rok więcej niż światło.
     
    Gdyby rangery oddalały się max na 50 lat świetlnych od Ziemi, można by penetrować cylinder o promieniu 100 lat świetlnych wokół toru lotu planety. Czyli w ciągu 100 lat lotu dałoby się zbadać obszar przestrzeni o objętości od 100*100*10 do 100*100*50 lat świetlnych sześciennych (przybliżam prostopadłościanami). Czyli od 100 tyś do 500 tyś ly^3. W takiej objętości może być jakieś 800 do 4000 gwiazd - przyjąłem średni odstęp między gwiazdami wynoszący 5 lat świetlnych (to i tak dość korzystne dla Ciebie oszacowanie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwiazdy_po%C5%82o%C5%BCone_najbli%C5%BCej_Ziemi)
     
    Czyli 800-4000 gwiazd w ciągu 100 lat intensywnych badań (wykraczających poza to co proponujesz).
     
    Dalej zależy od tego w co kto wierzy, jakie są szanse, że wśród tych 800-4000 gwiazd znajdzie się jakaś z planetą na której jest obca cywilizacja. Moim zdaniem takie sobie. A przyjąłem założenia bardzo korzystne dla Twojej koncepcji. Czyli szału raczej nie ma, ale na upartego chyba można próbować, ciekawe co by było gdyby np. przyjąć bardziej realistyczne założenia dot. źródeł energii. Oczywiście technika też musiałaby być "ciutek" bardziej zaawansowana niż współczesna. Z tym co mamy obecnie nie ma co próbować.

  8. Dla mnie byłby to dowód nie wprost, że wszechświat ma kształt hiperwacka

    Dla mnie też. Dlatego nie wierzę w jakieś plany komunikowania się z innymi cywilizacjami za pomocą radia, albo latanie gdzieś tam statkami z prędkością podświetlną. Za bardzo toto nieefektywne (delikatnie mówiąc). A więc albo w przyszłości odkryjemy jakieś nowe prawa fizyki, które umożliwią realną komunikację na odległości międzygwiezdne/międzygalaktyczne, albo będziemy siedzieli przykuci do Ziemi na zawsze. Druga opcja IMHO odpada - bo to byłaby 100 %-towa zawartośc wacka w wack.. tj. chciałem powiedzieć we Wszechświecie;) Zostaje pierwsza, czyli klimaty (tak z grubsza przynajmniej) w stylu "Kontaktu" czy "Interstellar".

     

     

    W sensie zawiedzenia nadziei ludzkości?

    Thikim, myślę, że WhizzKidowi chodziło raczej o coś takiego, jak napisałem powyżej.

     

     

    Nie ma bezwzględnej jednoznacznej miary dowodu. Nawet w matematyce poziom skomplikowania jest już przeważnie tak duży, że (..)

     

    No nie wiem, mam wrażenie, że tworzysz jakąś nową matematykę :D . Dowód to dowód, coś twardego i niepodważalnego. Tak zawsze było w matematyce i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nawet w filmach hollywoodzkich gdy sędzia mówi "proszę przedstawić dowód rzeczowy numer 5", to ktoś wyciąga pistolet z odciskami palców zapakowany w foliową torebkę i nie ma dyskusji, że wg jednej interpretacji to jest pistolet, a wg innej nie, albo głosowania czy tam są odciski palców, czy ich nie ma.

    No chyba, że myślisz o tzw. "dowodach" filozoficznych, tam rzeczywiście można uważać za dowód, co tylko się komu żywnie podoba.


  9. Jeśli ktokolwiek prawi o "powszechności"

    Z mojej strony pełna zgoda. Jedyne co wiemy, to że życie na Ziemi pojawiło się stosunkowo szybko po ostygnięciu planet, natomiast później długo ewoluowało i jakoś nie wykształciło więcej gatunków inteligentnych oprócz homo sapiens (plus ew. najbliżsi krewniacy). A długo przed nami żyły dinozaury, w morzach żyły głowonogi, nie tylko bardzo inteligentne ale jeszcze wyposażone w chwytne ramiona, jak znalazł do posługiwania się narzędziami. Delfiny mają pecha, bo budowa anatomiczna nie pozwala im na używanie narzędzi, ale jakieś wydry czy bobry już nie mają tej wady, wydry używają kamieni do rozłupywania małży, a bobry budują tamy. Więc dlaczego ta inteligencja typu ludzkiego pojawiła się tylko raz na naszej planecie? Na wyczucie inteligencja jest ewolucyjnie opłacalna, więc coś tu wymaga wyjaśnienia. Nawet w naszych genach jest coś takiego, że nie bardzo szanujemy uczonych. Władza i pieniądze są sexy, uczony jest w najlepszym radzie postrzegany jako nieszkodliwy dziwak pokroju Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" nie nadający się do celów "rozpłodowych". Ta sprawa wymaga jakiegoś pogłębionego wyjaśnienia. Którego obecnie pewnie nie znamy (nauka nie zna) (?)

    EDIT: I jeszcze w obrębie samego gatunku homo sapiens większość kultur tak jakby zatrzymywała się na różnych etapach rozwoju, np. Indianie amazońscy gdzieś w epoce kamiennej, Chińczycy sporo dalej - ale kompasu, prochu i latawców, które znali, nie umieli wykorzystać, myśmy niby zaszli najdalej (ale nie wiadomo jak będzie w przyszłości).


  10.  

     

    Wciąż jednak jestem przekonany, że już wtedy częściej dochodziło to wymiany genów i technologii niż do mordobicia,
     

    Jest jeszcze taka jakby "opcja pośrednia" - porywanie kobiet z innego plemienia;). Wg Cejrowskiego dość często praktykowana m. in. przez Indian z Amazonii (z tego co pamiętam z jego książek)


  11.  

     

    ale zastanawiam się, jak się mają popupy, laski, ekrany, GPU, Borland C++ (ech, pamiętam pierwsze wydania ) itp. itd. do funkcjonalności tokamaków.
     

    Oj nie mają się, ale skoro już na to zeszłą dyskusja, to jeszcze dorzucę od siebie że insert dużej ilości danych do bazy danych najlepiej robić wielowątkowo, jeśli zależy na wydajności. Z testów nam wychodziło, że optymalna liczba wątków to 4 (czyli więcej niż u Pogo ;)). Przy dwóch wątkach wychodziła niemal dwa razy większa wydajność, później już nie rosła tak szybko, powyżej czterech zysk był już praktycznie niewidoczny. Używaliśmy C#, MS SQL Serwera i SqlBulkCopy. Inna sprawa, że nie w pełni wiadomo na jakim środowisku, bo uruchamialiśmy na maszynach wirtualnych i nie dało się wydobyć od administratorów, czy one siedzą na tym samym serwerze fizycznym, czy na różnych.

    A pod C++ Buliderem, też zdarzyło mi się popełnić kod wielowątkowy, gdy trzeba było wyświetlać wyniki jakiegoś długo wykonującego się zapytania bez blokowania interfejsu użytkownika (w sumie taki jakby Ajax z epoki przedinternetowej) ;))


  12.  

     

    Myślę, że nie posiadamy lepszego określenia niż "żarówka"

    To trochę jest też tak, że nie musimy jakoś rygorystycznie przestrzegać pierwotnego znaczenia, w języku raczej się liczy, żeby nazwa była łatwo rozpoznawalna i wygodna w użyciu. Np. "samochód" to nie test ot co "samo chodzi" tylko "samo jeździ", a polska nazwa "rower" wzięła się od angielskiego producenta pojazdów Rover więc... Gdyby być purystą językowym, to nawet nie dałoby się "zapalić światła" w pokoju. Fotony nie wchodzą w reakcje chemiczne z tlenem ;)


  13.  

     

    lepiej biednym, oni na pewno wydadzą, bo i tak im brakuje

    Radar, problem w tym, że w Polsce  wszyscy są biedni w porównaniu z mieszkańcami Europy Zachodniej czy USA (no, z wyjątkiem jakichś Gudzowatych, Solorzy itd.). Więc biedni będą najpierw wpłacać pieniądze do państwowej kasy po to by je potem odebrać pomniejszone o wynagrodzenie dla tych, którzy "przesuwają". A oprócz tego dojdzie seria trudnych do przewidzenia skutków społecznych. Na przykład może się okazać, że sprzedawcy artykułów dziecięcych podniosą ceny -wiedząc, że kupujący mają o te 500 zł więcej - i ulga trafi w ręce sprzedawców (za minionej epoki zwanych "spekulantami"). Albo część pieniędzy trafi w ręce osób które na to nie zasługują, np. alkoholików, którzy wszystko przepiją (tak, tak przepiją pieniądze zarobione przez tego ciężko pracującego za najniższą krajową uczciwego obywatela). Dokładnie nie potrafię przewidzieć jakie będą konsekwencje, za cienki jestem, ale gdyby było tak jak piszesz, to w ubiegłym wieku wygrałaby któraś z form socjalizmu, których wtedy namiętnie próbowano.

     

     

     

    Podstawowe węglowodany raczej potrafimy wytworzyć sztucznie. Reszta? Szczerze mówiąc nie wiem, ale pewnie da się osiągnąć jakiś postęp.

    Jak dla mnie to kwestia wytworzenia zamkniętego ekosystemu wygląda na jedną z najtrudniejszych. Nie mówię, że się na tym znam, ale czemu nikt nie przeprowadził odpowiedniego doświadczenia na Ziemi? Wziąć jakąś szklarnię (czy też układ szklarni), szczelnie odizolować od otoczenia, żeby nawet wymiany powietrza nie było, żyć z tego co w tej szklarni wyrośnie (plus parę kur itp.), nawozić odchodam? Mars Society przeprowadza różne symulacje, takiej chyba nie robiło. Za czasów "zimnej wojny" budowano podziemne schrony atomowe wykute w skale, zdolne przetrzymać nawet wybuch bomby atomowej bezpośrednio nad schronem (oczywiście były to schrony dla "wybrańców"), stąd tylko krok do pomysłu, żeby tam zrobić szklarnię ze sztucznym oświetleniem i ekosystem pozwalający przetrwać ludziom pod ziemią kilkudziesięcioletni okres skażenia popromiennego po wojnie atomowej., Gdyby takie próby podejmowano, to pewnie dziś wiedzielibyśmy o tym. Najprawdopodobniej nikt nawet nie próbował, bo fachowcy z góry potrafili ocenić, że taki eksperyment nie wypali.

    Inne problemy to CHYBA raczej kwestia wyłożenia dużych pieniędzy (o jeden czy dwa a może i więcej rzędów wielkości większych od tego co obecnie ludzkość wydaje na badania kosmiczne). Przynajmniej tak na wyczucie mi się wydaje.


  14. Nie jest chyba tak źle, mają już są w kosmosie, do tego termogeneratory etc.

    W sumie trudno powiedzieć, za mało się znam. Czegoś tam się używa od czasu do czasu w sondach kosmicznych, ale tutaj byłby potrzebny reaktor o mocy pozwalającej zasilić powiedzmy małe miasteczko. Kilka lat temu były plany produkcji takich małych reaktorów jądrowych http://kopalniawiedzy.pl/reaktor-jadrowy-Hyperion-Hydride-Reactor-4S-Toshiba,6105 (pasowalyby "jak ulał") tylko że jakoś nie słychać, żeby te plany udało się zrealizować w praktyce

     

     

     

    Pewna grupa zapłaci per saldo niższy podatek.

    Ciągle słychać, że władza kombinuje, jakie by tu nowe podatki wprowadzić, żeby sfinansować tę reformę "500 zł". Obawiam się, że to będzie jakoś tak, że żeby Nowak mógł odebrać swoje 500 zł ulgi, będzie musiał zapłacić np. 550 zł  w podatkach i wyższych cenach, a jeszcze dodatkowo nie mający dzieci Kowalski poniesie jakieś drugie 50 zł dodatkowych kosztów (kwoty przykładowe). Przy czym z tej kwoty 50 + 50 zł którą "zeżre" państwo np. 3-4 złote to będą łatwe do policzenia koszty pracy urzędników, przelewów itp. elementów funkcjonowania systemu, a reszta to będą koszty nieuchwytne związane z tym, że przepisy staną się bardziej skomplikowane, ludziom będzie się mniej chciało coś tam robić, więcej osób będzie kombinować zamiast pracować, część wyemigruje itd. itp. ZUS chwali się, że koszty jego funkcjonowania w przeliczeniu na jednego emeryta są b. małe, z tego co pamiętam jakiś niewielki ułamek procenta, ale czy rzeczywiście jego szkodliwość ogranicza się do tego ułamka procenta?


  15. Sceptycyzmu było już sporo w komentarzach ale dorzucę jeszcze trochę od siebie:

     

     

    Energia z paneli słonecznych plus jądrowa.

     

    W praktyce pewnie tylko/głównie jądrowa. Łazik Opportunity przejechał na panelach słonecznych trochę ponad 40 km w ciągu ok. dziesięciu lat. Gdyby panele były naprawdę wydajne, to nie byłoby problemu ze skonstruowaniem pojazdu zdolnego przebyć kilkadziesiąt - kilkaset kilometrów dziennie. A wysłać na Marsa reaktor jądrowy to już pewien problem - reaktory są duże, ciężkie i jeszcze potrzebują wodę w stanie płynnym do swojego działania. Koszt pewnie za duży o jakieś jedno lub dwa zera na końcu w porównaniu z tym co byliby skłonni wyasygnować możni tego świata ;)

     

     

     

    Za lat kilkadziesiąt mamy tam setki ton różnego rodzaju złomu.

     

    Tja, ISS ma masę 400 ton, a Ty, Thikim, myślisz o czymś znacznie większym (pewnie znów lekko licząc 1-2 rzędy wielkości pod względem masy) :)

     

     

     

    A jak wykopiemy system korytarzy to na upartego można tam spędzić nawet i kilkaset lat.

     

    Trzeba by stworzyć cały zamknięty ekosystem w tych korytarzach. Na Ziemi chyba nikt tego nie zrobił w warunkach laboratoryjnych. Wg starego powiedzenia, nawet pszczoły są niezbędne i bez nich ludzkość byłaby "kaput" ;)

    I ciekawe, czy tym kolonistom mieszkającym od kilkuset lat na Marsie chciałoby się kiedykolwiek wracać na Ziemię, gdzie ciążenie jest 3-krotnie większe.


  16. liczba lwów hodowanych na rzeź zwiększyła się dwukrotnie. Bogaci myśliwi chcąc wykazać się swoją męskością zabijają zwierzęta, by móc chwalić się trofeami.

    Ale właściwie co w tym złego? Niech tzw. "myśliwi" (ja bym tu użył innego określenia, ale mniejsza z tym) polują sobie na lwy hodowlane a te żyjące dziko w przyrodzie zostawią w spokoju. Oczywiście można się rozczulać nad tymi zwierzętami hodowlanymi, że są przeznaczone na śmierć z ręki człowieka itd. itp., ale nikt jakoś nie rozczula się nad świniami hodowanymi na rzeź, więc nad lwami chyba też nie ma co(?)


  17. Bardziej mnie interesuje temat główny tj. AI w konstrukcjach wojskowych

    Ja tam co prawda w roku 1970 (rok rozpoczęcia produkcji PDP-11) jeszcze posiadywałem na nocniku, więc może tu zostanę przez niektórych za "smarkacza", ale pozwolę sobie mimo wszystko zauważyć, że ciężko się dyskutuje o czymś czego nie zbudowano (inny przykład to chociażby magnokrafty). A co do AI to jest w gruncie rzeczy tak, że słyszymy głównie zapowiedzi, że niebawem - tj. za jakieś 20-30 lat - cel zostanie osiągnięty. Oczywiście są jakieś "podróbki" czy też "namiastki" AI i one bywają do czegoś tam używane i może nawet kiedyś w przyszłości wystarczą do sprawnego sterowania pojazdami kroczącymi, ale to jest jakby inna sprawa. Ta "prawdziwa" AI zdolna do konkurowania z inteligencją ludzką to jest rzecz trudna nawet do zdefiniowania - nie mamy nawet porządnej definicji inteligencji ludzkiej - a co tu dopiero mówić o implementacji? Może być tak jak uważa R. Penrose, że jej się nie da zaimplementować w oparciu o znane nam prawa fizyczne. Jeśli się bawić we wspominki z ubiegłego wieku, to:

    1) sam się serdecznie ubawiłem, gdy gdzieś koło 1987 roku w pewnej książce o Prologu wyczytałem, że Japończycy zamierzają - przy pomocy tegoż Prologu - stworzyć AI w ciągu nie więcej niż 30 lat (zostały im dwa lata, zdążą?)

    2) pamiętam z czasów studenckich wykład jednego z lepszych polskich specjalistów od sieci neuronowych, na którym on otwarcie powiedział, że jego zdaniem sieci neuronowe nie wystarczą do stworzenia AI, że jak się w to głębiej wejdzie, to się czuje, że brakuje jakiegoś istotnego elementu/elementów

    3) pamiętam salwę śmiechu, gdy na jakimś wykładzie ze złożoności obliczeniowej gdy padł komentarz na temat AI, cytuję "A, to jeszcze bardziej nierozstrzygalne, niż P=NP"

    Więc...

    • Pozytyw (+1) 1

  18. Hm, transporter opancerzony nie poradzi sobie raczej w lesie (musiałby przewracać po kolei wszystkie drzewa na swojej drodze). Albo w górach. Ale ta sytuacja to chyba w gruncie rzeczy jest jeden z przykładów jak mało jeszcze potrafimy. Taki AlphaDog nie dorównuje swojemu biologicznemu odpowiednikowi o nazwie Kóń (podobny udźwig, ale za to cichszy, tańszy w eksploatacji, chodzi na biopaliwo i samonaprawialny w pewnym zakresie ;)). Podniecamy się, że rakieta wylądowała pionowo, a w takiej misji na Marsa trzeba, żeby jeszcze wystartowała - albo wylądowała z drugim członem założonym na czubku. W dziedzinie AI nadal bieda, nawet tutaj widać, że algorytm poruszania nogami AlphaDoga nie dorównuje algorytmowi wyżej wzmiankowanego "Kónia" itd. Tak mi się przynajmniej skojarzyło. I chyba w gruncie rzeczy przyczyny są jakieś głębsze, to nie jest tak, że wystarczy te nasze wynalazki tylko trochę poprawić, ulepszyć. Może w przypadku AlphaDoga tego tak bardzo nie widać, ale w przypadku AI chyba widać. Albo - jeszcze wracając do planów lotu ludzi na Marsa - można sobie uświadomić, że żeby on miał sens, trzeba by najpierw wysłać jakieś roboty, które wykopią w marsjańskiej ziemi/jaskiniach pomieszczenia mieszkalne dla tych ludzi takie, żeby mogli w nich żyć ponad rok. A jak do tej pory udało się wysłać tylko kilka łazików, z których najcięższy ważył zdaje się mniej więcej tyle co nieduży samochód osobowy i które z ledwością pełzały po powierzchni planety. Czyli znów - spora luka między wyobrażeniami i marzeniami, a tym co realnie zrobiono.


  19.  

     

    To zwyczajnie drażniące.

    Wszystko widać na tym świecie jest względne, bo dla mnie nie jest drażniące, a wręcz przeciwnie - pomaga przetrwać najgorszy okres w roku - kiedy jest zimno i ciemno naraz (bardzo nieprzyjemna dla mnie sytuacja). Pozwala chociaż trochę "psychicznie" ocieplić przestrzeń. Jaki z tego wniosek, nie wiem :)


  20. Wiem, że OT, ale zawsze zdumiewała mnie logika tej historii: grupa rebeliantów ZA KARĘ zostaje skazana na WIECZNE ŻYCIE i MŁODOŚĆ z opcją dybania na siebie i wzajemnego ucinania sobie (bynajmniej nie drzemki). Ten, który ZABIJE wszystkich, W NAGRODĘ  będzie mógł się zestarzeć i UMRZEĆ. Ja bym na ich miejscu się zbuntował po raz drugi i dogadał z pozostałymi, że nie będziemy sobie niczego ucinać  :D


  21. Czyli powoli z tej pseudo-religii, a dokładniej parodii religii robi się prawdziwa religia. Widziałem kiedyś w TV, jak reporter zaczepił "wyznawcę" Latającego Potwora Spagetti, wtedy ten człowiek zaczął mówić jakieś ogólniki o pokoju na świecie czy czymś w podobnych klimatach. Prawie jak jakiś kaznodzieja. Ot, psychologia  :D


  22. W ostateczności pozostaje klasyczny proces redukcji węglem

    Ano, racja, bardzo klasyczny, praktykowany od tysięcy lat: http://www.dymarki.com/pl/strona-glowna/badania/tajniki-starozytnego-wytopu,,26.html

    I nawet w trakcie tego procesu powstawało coś, co łatwo dałoby się przerobić na proszek ("Gąbczasta łupka żelazna, tworząca się z mikroskopijnej wielkości krupinek wyredukowanego żelaza...")

    Tylko że z wydajnością jest nie bardzo, żeby uzyskać dwadzieścia parę kilogramów zanieczyszczonej łupki trzeba było spalić 250-300 kg węgla. Proporcja 1:10. 


  23. co do recyklingu to zgoda, no ale najpierw trzeba mieć dużo tego złomu do recyklingu

    Z tego co rozumiem to ta koncepcja zakłada, że metal byłby używany w jakimś takim "obiegu zamkniętym", tj. te silniki o zewnętrznym spalaniu magazynowałyby tlenki powstałe podczas spalania w jakimś zbiorniku i potem w jakiejś elektrowni/fabryce/elektrownio-fabryce byłyby one z powrotem rozkładane na metal i tlen.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...