Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1275
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Odpowiedzi dodane przez darekp


  1. To było pod publikę. Pasja, czyli CIERPIENIE nie było obliczone na lemingów, ale owszem, popłakali się…

    Mnie w "Pasji" jednak trochę raziło parę szczegółów - nikt po takim - sadystycznym, być może bardziej sadystycznym, niż miało to miejsce realnie 2 tys. lat temu - biczowaniu nie wstaje ot, tak po prostu i nadstawia pleców "bo dam radę znieść więcej". I to przewracanie krzyża z przybitym Jezusem na drugą stronę... Jeżeli to miał być film "na poważnie" to jednak Mel przeholował z tą "hollywoodzkością"... Inna sprawa, że gdyby zrobić stuprocentowy realizm, to może by (prawie) nikt na ten film nie poszedł.

    Tak że jakoś tak dziwnie czasem w tych filmach, gdzie umowność jest od razu widoczna, zdarza mi się wyczuć jakoś więcej realizmu (tak jakby zakodowanego gdzieś "między wierszami") niż w tych "realistycznych". Jakoś tak mam, może jestem wyjątkiem.

     

     

    Astro jest jeszcze "3 filar" - prawo rzymskie. To ono obok filozofii greckiej i chrześcijaństwa (kto wie czy nie najmocnej?) wyryło piętno na Europie.

    Ano, jest, zgoda. I ok, dla części ludzi będzie on najważniejszy, a dla części te dwa pierwsze, nie oceniam tego. 

     

     

    P.S. Dla porządku i żeby nie było wątpliwości:

     

    Jeśli dla Ciebie nie ma znaczenia, czy nasze kościoły będą kościołami Chrystusa, czy też Kebaba, to ja nie łapię…

     

    Oczywiście, ma znaczenie i zdecydowanie jestem po stronie tej chrześcijańskiej :)

     

    P.S. https://www.youtube.com/watch?v=fv6Ne47K3SI

    1) Dostojnicy żydowscy nie byli na miejscu biczowania, to byłoby dla nich "politycznie niekorzystne", bo ich obecność by sugerowała, że biczuje się kogoś ważnego.

    2) Bezpośrednio po takim biczowaniu jak na filmie to na wyczucie myślę - może Glaude potwierdzi - nikt nie przejdzie z belką od krzyża nawet dziesięciu metrów. Nawet po kilku godzinach odpoczynku byłoby b. trudno - pewnie by nie doniósł mimo wszystko.

    3) Czy mi się wydaje, czy w praktyce straciłby prawe oko?

    4) Przy tym naciąganiu powrózkiem ręki byłby chyba wyrwany staw?

    I pewnie by można mnożyć.


  2.  

     

    Niemożliwe, byś nie widział.

    Najwyraźniej jednak możliwe, bo nie oglądałem;) (piszę zupełnie serio - nie oglądałem). Mela Gibsona oglądałem w "Zabójczych broniach", "Braveheart" itd. itp. "Pasję" też oglądałem, chociaż na mnie największe wrażenie wywarł jednak "Braveheart". Tak, że jeśli w Mad Maxie (pierwszym) są jakieś wątki związane z Kościołem Kebada to chyba jestem w domu, tzn. zaczynam się domyślać, że nie załapałem jakichś odniesień do filmu


  3. Darku, biorąc pod uwagę przyszłość (Mad Max )

    Oj, oczywiście, że w niektórych scenariuszach przyszłości (zwłaszcza tych z SF i dotyczących dość odległej przyszłości) mogą zyskać. Tylko że Thikim uważa raczej - o ile dobrze zrozumiałem, - że nie tyle mogą co wręcz muszą / zostaną z dużym prawdopodobieństwem lub tp. Więc potrzebne jest tu jakieś uzupełnienie.

     

    (BTW są też scenariusze - i zdaje się spora część forumowiczów w nie wierzy - że w dostatecznie odległej przyszłości zarówno fortyfikacje jak i wszystkie inne ludzkie formy uzbrojenia staną się dla nas bez znaczenia - bo gatunek homo sapiens wymrze:) - to tak żeby pokazać, że tych scenariuszy jest "od groma" i bardzo się różniących)

     

     

     

    Tymczasem Mad Max jest sedewakantystą.

     

    Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem co masz na myśli, ale chwytam, jaki związek mają przekonania religijne postaci fikcyjnej z tematem - filmu nie oglądałem - aczkolwiek nie wykluczam, że może warto zmienić temat i podyskutować teraz chociażby o sedewakantyzmie ;):). Aha, i dlaczego "tymczasem"? Jakie znaczenie ma ulokowanie w czasie w odniesieniu do fikcyjnej postaci z przyszłości? :)

     

    P.S. Sedewankantystą jest Hutton Gibson, ojciec Mela Gibsona, więc przypuszczalnie i sam Mel - pierwszy odtwórca roli Mad Maxa - też jest. Ale dla mnie to za mało, żeby załapać, co miałeś na myśli.


  4. slam w wersji soft nie istnieje. Tak pisałem. Islam siedzi cicho, gdy nie ma szans na sukces. W momencie, w którym szansa sie pojawia islam wyciąga łapy po władzę.

    vs.

     

    Ja liczę na to, ze kiedyś uda sie islam zlaicyzować

    A może po prostu nie da się zlaicyzować?  Będzie siedział cicho tak długo, jak długo będzie "laicyzowany" a potem podniesie głowę?

    Małpki z gatunku homo sapiens IMHO mają potrzebę "jakiejś" religii wdrukowaną gdzieś w genach, sorry, może są nieliczni "światli" ateiści, ale ateizm nie jest dla mas. Masy nie zrozumieją, poszukają sobie czegoś, nawet zaczną chodzić do wróżki i czytać horoskopy, ale nie odpuszczą, aż czegoś nie znajdą, co zaspokoi ich potrzeby. Więc jest w gruncie rzeczy wybór nie "czy" religia ale "jaka" (czyli pewnie lepsze chrześcijaństwo albo i Potwór Spaghetti niż islam).

     

     

    dziecko sie uczy, matka dostaje zasiłek na nie. Dziecko przestaje sie uczyć, koniec zasiłku.

     

    Polityka imigracyjna powinna być w EU reżimowa.

     

    To powinien być specjalista (np naukowiec),

    Ok może rzeczywiście da się w ten sposób wyselekcjonować nielicznych imigrantów, ci którzy przejdą przez to sito być może rzeczywiście będą szanować naszą kulturę. Ale z drugiej strony, byłem kiedyś na jakimś kursie z angielskiego na którym znalazło się kilku doktorantów z Sudanu i bodajże Iraku (studiowali w Polsce). Ja tam nie wiem, co o tym myśleć, ale gdy ich ktoś pytał o stosunek do kobiet w ich kraju to przedstawiali wszystko w tak pięknych kolorkach, że po prostu nie chciało mi się wierzyć (że mężczyzna może mieć max. 4 żony, że wszystkie musi traktować tak samo, zapewnić takie same mieszkanie, kupować takie same prezenty). No, krótko mówiąc, kojarzy się to z pogłoskami że im wolno kłamać w obronie swojej religii... Więc...

    P.S. Co ciekawe ja z nimi nie potrafiłem znaleźć wspólnego języka, za to zakumplowali się dość dobrze (po początkowych sporach) z takimi dwiema wojującymi feministkami... z którymi ja też nie umiałem się dogadać.

     

    Tak że zgłaszam pewne wątpliwości ;)


  5. jeśli w ciągu kilkunastu sekund dłonie kierowcy nie wrócą na kierownicę, ProPilot zostaje wyłączony.

     

    I co, samochód będzie jechał nie kierowany ani przez ProPilota, ani kierowcę? Ciekawe  ;)


  6. Podlinkowałem już wystarczającą porcję wiedzy , ale jeśli pytasz, proszę bardzo: https://pl.wikipedia...i.C4.99.C5.BCyc

     

    Bo to chyba jest tak, że ludzie rejestrują wiele spraw wg skali logarytmicznej, a nie liniowej. Tak wyczytałem kiedyś w jakiejś książce popularnonaukowej. Np. gdy podnosimy ciężarek o masie 1 kg, to łatwo zauważymy różnicę między 1 kg a 2 kg. Ale gdy podnosimy 10 kg i 11 kg to odczuwalna różnica będzie prawie niezauważalna. Podobnie podwyżka 500 PLN będzie duża dla kogoś, kto zarabia 1000 PLN i niewielka dla kogoś, kto zarabia kilka/kilkanaście tysięcy.

     

    Temu 250 razy więcej jest znacznie bliżej do światła Księżyca niż do światła słonecznego - 400 000 razy więcej -  i przypuszczalnie człowiek na Plutonie odbierze oświetlenie jako "takie jak przy Księżycu w pełni, no może ciutek jaśniej".

     

    BTW Decybele to też skala logarytmiczna, podobna śpiewka;)


  7. Darku, a w czym dziwo?

    Miałem wrażenie, że patrzymy na projekty wypraw w Kosmos z udziałem ludzi z innego punktu widzenia niż ja, jakiegoś bardzo odmiennego. Że nie widzisz sensu w wyprawach ludzi, czy coś w tym rodzaju. Ale to chyba nie tak. Zresztą to wrażenie, że nie do końca dobrze Cię zrozumiałem narastało u mnie już od jakiegoś czasu. Chyba się zasugerowałem "Powrotem z gwiazd", jakąś myślą, że ludzie uznają loty w Kosmos za zupełnie nieracjonalne.


  8. Poważnie Gucio, to zgadzam się z Tobą całkowicie.

    O dziwo - zgadzam się z Astro:)) (i Guciem rzecz jasna). Jeżeli próbować o czymś realnie myśleć to chyba właśnie tylko Księżyc. Na LEO trzeba wszystko wystrzelić z Ziemi, na Księżycu można próbować wykorzystywać miejscową materię do budowy bazy (chociażby korzystać z jaskiń). Poza tym mamy jeszcze za mało technologii opanowanych na tyle, żeby myśleć o czymś więcej. Na Marsie musiałaby wylądować rakieta, która potem - byłaby w stanie wystartować i zawieźć kosmonautów na orbitę, żeby mogli wrócić na Ziemię. System zamkniętego (prawie) obiegu wody na ISS czasem się psuje, a tlen do oddychania wytwarza z elektrolizy wody (https://en.wikipedia.org/wiki/ISS_ECLSS). Do wszystkich prac - czy to przy budowie bazy na orbicie, czy na Księżycu czy Marsie - potrzebne jest jakieś solidne źródło energii - może zamiast baterii słonecznych odpowiedniejszy byłby reaktor atomowy (na Marsie prawie na pewno - tam dociera dużo mniej światła słonecznego)? Ale reaktora jeszcze nie wystrzeliwaliśmy w kosmos, należałoby to przetestować. Lepiej testować na Księżycu niż na niskiej orbicie wokółziemskiej. 

     

    Itd. itp. 

     

    P.S. Żeby nie popadać w zbytni hurraoptymizm - zdaje się, ze koszt wysłania 1 kg na księżyc jest prawie o rząd wielkości większy niż na LEO: http://www.scienceforums.net/topic/26767-sending-something-to-the-moon/ (nie czytałem całości dyskusji, ale "For every pound landed on lunar surface, you need about six to eight pounds of propellant on LEO."). Ciekawe jak to wygląda w przypadku Marsa.


  9. Ale człowiek może samodzielnie podejmować decyzje. Nie musi czekać 20 minut

    Nie wiem, czy to przynosi jakieś wymierne korzyści. Tam jest pustynia, niewiele się dzieje (no, jakiś wiatr sobie dmucha i przesypuje piasek). Więc to, czy jakaś akcja zostanie podjęta od razu, czy po 20 minutach z reguły nie ma większego znaczenia praktycznego. Wydaje mi się, że lot człowieka na Marsa nie da jakiś wymiernych korzyści w sensie odkryć - przynajmniej kilka/kilkanaście pierwszych lotów, - to jest tylko taka próba osiągnięcia pewnego celu ot tak sobie, "dla sportu" czy też raczej zaspokojenia jakiejś wewnętrznej potrzeby.


  10.  

     

    Lekarze non stop wysyłają ludzi całymi stadami na tamten świat i dobrze się mają.

    Pewnie nie powinienem tego pisać, ale jak to przeczytałem, pomyślałem sobie przez chwilę czy Ty przypadkiem nie pracujesz w łódzkim pogotowiu ratunkowym. Przez ułamek sekundy, ale pomyślałem.

     

     

     

    Ja patrzę na całość ludzkości i się nie obrażę jak to będzie Chińczyk skazany na śmierć.
     

    Ja się też nie obrażę, ale uznam to za jakieś "niesportowe" zwycięstwo. Wyobraź sobie, że ktoś publicznie odczytuje listę bohaterów, zdobywców itp.:

    - Pierwszy który doleciał na Marsa to Kowalski

    - Pierwszy, który doleciał i wrócił żywy to Nowak

    Przy słowach "i wrócił żywy" masz murowany wybuch śmiechu na sali.


    @Ergo Sum, przepraszam wcześniej nie zauważyłem Twojego komentarza, oczywiście masz rację, to są kwoty względne, gdyby ludzie byli inni i inaczej wydawali pieniądze to oczywiście nie byłoby problemu w zrobieniu tej misji na Marsa, zgoda.


  11.  

     

    Dlaczego niby miałby wrócić?
     

    Jak dla mnie jest to łamanie pewnych, hm, kanonów naszej cywilizacji (oczywiście pomijam kwestię finansowania z podatków - zgoda, takie rzeczy nie powinny być finansowane z podatków). U nas nie było koncepcji "podróży w jedną stronę", gdy np. Amundsen rywalizował ze Scottem w wyścigu o zdobycie bieguna, to obaj mieli przygotowany plan wyprawy obejmującej powrót - Scott po prostu się przeliczył, zrobił zły "biznes plan" mówiąc językiem współczesnym.

     

    U nas raczej nie było np. żołnierzy kamikadze - a przynajmniej nie cieszyli się taką estymą jak w Japonii.

     

    Można jeszcze sobie wyobrazić kanibalizm podczas wyprawy - po co tachać ze sobą zapasy żywności na drogę powrotną, czy nie prościej/taniej zjeść tego członka wyprawy, który stał się najmniej potrzebny? Potem następnego itd. Wystarczy, że wróci jeden żywy, nieprawdaż?...  

     

    Więcej komentarzy chyba nie trzeba.


  12. To jest do zrobienia - tylko kwestia ile kto sypnie

     

    Pewnie trzeba by się pobawić w jakieś oszacowania liczbowe, w tej chwili nawet nie mam pomysłu jak to oszacować, ale obstawiam, że koszt byłby mniej więcej równy kosztowi utworzenia ISS - ale z 1-2 dodatkowymi zerami na końcu;)

    Czyli w praktyce powiedzmy sobie szczerze, pierwsza połowa XXI wieku jest mało prawdopodobna (nie tylko lata trzydzieste).

     

    P.S. W skrócie już coś zaczynam widzieć:

     

    1)  Masa całkowitego sprzętu, jaki trzeba by wysłać na Marsa jest pewnie co najmniej rzędu ISS (kilkaset ton)

     

    2)

    Zdaniem Woernera warunkiem niezbędnym do przeprowadzenia załogowej misji na Marsa - która trwałaby dwa lata - jest wcześniejsze założenie stałej bazy na Księżycu.

     

    A tu już można poczuć, że się dopiszą zera;)


  13. No chyba,  ze kompletnie inaczej rozumiemy ankietę i statystykę

     

    U mnie w ankiecie widać niezależne opcje "tak", "nie", "pierwsze i drugie równocześnie" i jeszcze dwie inne odpowiedzi. Każdą z nich można wybrać niezależnie, a nawet kilka (różnych) naraz. Więc da się tak zagłosować, aby uzyskać taki wynik.


  14. O czymś innym napisano setki książek s-f

     

    Jak dla mnie to teraz piszemy następną książkę s-f. Przymykamy oczy na to, że pewnych kwestii nie umiemy rozwiązać (napęd anihilacyjny, przegrzewanie się statku, budowa ekosystemu, kwestia "zapchania się" pamięci ludzkiej itd. itp.)
    Tak samo robił Lem czy Verne. Verne wymyślił okręt podwodny z napędem elektrycznym i akumulatorami wystarczającymi na rok pływania. Przemilczał wiele kwestii, których do dzisiaj nie rozwiązaliśmy. Okręt był dostatecznie wytrzymały, żeby zanurzyć się na dno Rowu Mariańskiego, żeby naładować akumulatory wystarczało wypalić dużo węgla w wygasłym wulkanie i energii elektrycznej starczało - jak już napisałem - na rok. 
    PS. Zresztą Verne podobno wiedział co robi - gdy przyniósł swoją pierwszą książkę do wydawcy, ten go uświadomił czego potrzebuje czytelnik i Verne zaczął pisać "pod czytelnika".

  15. Thikim, jak dla mnie to z tego wynika, że nie mamy realnej możliwości odbywania takich lotów, bo tu widać, że w grę wchodzi właściwie jedynie napęd anihilacyjny, którego nie umiemy skonstruować. I co najmniej połowę masy statku musiałoby stanowić paliwo - bo oprócz tej 1/8 na rozpędzanie potrzebna jest druga 1/8 na hamowanie, co daje razem 1/4, a jeszcze potrzebna jest jeszcze jedna 1/4 "żelaznej rezerwy" na wypadek, gdy po przybyciu do jakiegoś układu gwiezdnego statek musi się z niego natychmiast ewakuować (bo np. tubylcy są wrogo nastawieni). A ja bym dorzucił jeszcze trzecią 1/4, bo przy takich długich lotach może się zdarzyć, że statek trafi na nieprzyjazne warunki dwa razy pod rząd. A poza tym nawet jak gdzieś doleci i będzie potrzebował zatankować tę zużytą 1/4 masy, to na miejscu będzie miał do dyspozycji tylko materię, więc jej połowę by musiał przerobić na antymaterię, a tego też nie umiemy robić (a nawet gdybyśmy umieli to pojawia się kwestia kosztów energetycznych przemiany materii na antymaterię, czy tez wyprodukowania antymaterii z czegoś dostępnego na miejscu, trzeba by np. rozłożyć jakieś gigantyczne baterie słoneczne do zasilania procesu, co komplikuje konstrukcję statku itd. itp.).

     

    EDIT1: Przypuszczam, że nawet ci, którzy wyprzedzają nas technologicznie o tysiące lat (o ile takie cywilizacje istnieją) nie korzystają z takich rozwiązań (no, może z wyjątkiem jakichś szczególnych przypadków). Mają co innego, bazującego na fizyce, jakiej my, ludzie, jeszcze nie odkryliśmy (no, może jakieś tunele czasoprzestrzenne albo teleportacja świadomości, ale pewnie coś jeszcze bardziej zaawansowanego, czego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić).

     

    EDIT2: Myślę, że gdybyśmy żyli jakieś 200-300 lat temu i siedzieli w perukach i rozmawiali po francusku o możliwościach odbycia lotu na Księżyc, to byśmy pewnie próbowali obliczyć, ile koni jest potrzebnych, żeby zaciągnąć karocę na Księżyc w jakimś rozsądnym czasie i ile siana będzie potrzebne, żeby je nakarmić, i jak zawieźć to siano na Księżyc i ilu żołnierzy kawalerii potrzeba by nam było do obrony przed Księżycanami itd. Jak to się ma do wiedzy współczesnej, nie muszę tłumaczyć ;)


  16. Na oko to u Jajcentego też jest dobrze, wziął wzór relatywistyczny na energię kinetyczną https://pl.wikipedia.org/wiki/Energia_kinetyczna i potem wyniki są też jakieś takie zgodne z intuicją, przy v=0,5c jest trochę więcej niż jedna ósma, ale tego należało się spodziewać. Oczywiście rozpędzać do jakichś prędkości w rodzaju 0,9 c czy więcej nie ma sensu, bo zysk na prędkości niewielki, a zużycie energii bardzo duże.


  17. Ostatecznie P=ma2t/2, czyli jak powiedziałem wcześniej.

    Cóż, po przemyśleniu wychodzi mi że pewnie masz rację. Czyli gdyby np. napędzać ten statek impulsami laserowymi wysyłanymi z Ziemi, to te impulsy musiałyby być w miarę upływu czasu coraz silniejsze. Intuicyjnie można sobie wyobrazić małe sprężyste kuleczki np. ze stali wystrzeliwane z Ziemi i odbijające się od statku. Z biegiem czasu musiałyby mieć coraz większe prędkości w momencie wystrzelenia, aby odbijając się od statku nadawały mu stały przyrost prędkości delta V. Nie chce mi się liczyć, ale zaczynam wierzyć :)


  18. to implikuje to prosty (choć mało intuicyjny ) wniosek, że moc musi rosnąć liniowo z czasem.

     

    To chyba moja intuicja gdzieś "padła", bo jak dla mnie przy stałym ciągu i stałej masie moc musi być stała. Bo przyrost energii kinetycznej w takich samych przedziałach czasu jest taki sam.

    EDIT: W sumie, gdyby liczyć pracę jako siła razy droga to by wyszło tak jak piszesz, ale to chyba jakaś pomyłka, bo ruch jest względny. Muszę to przemyśleć:)


  19. Rozpędzamy się od zera do 0,5 c, czyli zmiana prędkości to jakieś 1,5*108 m/s. Po kolejnym gimnazjalnym rachunku uzyskujemy, że niezbędny do tego czas to 1,5*107 s, czyli ok. pół roku.

     

    Od siebie dorzucę, że energia kinetyczna takiej rozpędzonej do 0,5c kapsułki (malutka, jak na tysiącletnie loty to o rzędy wielkości za mała) wynosi 1.125×10^21 J. Ponieważ czas jej rozpędzania wynosi 1,5*10^7s, to potrzebna jest moc 1.125×10^21/1.5*10^7 = 75 000 000 000 000 watów, czyli 75 TW. Dla porównania całkowite światowe zapotrzebowanie na energię w 2013 roku wynosiło 12,3 TW (https://en.wikipedia.org/wiki/World_energy_consumption)
     
    Po pierwsze nie wiadomo, jak taką energię wytworzyć, po drugie, jeśli jakiś ułamek procenta tej energii rozproszy się w postaci ciepła, które wchłonie kapsuła, to, kosmonauci wewnątrz będą mieli "gorąco". Poza tym, kapsuła musi być dostatecznie duża, zeby zawrzeć cały ekosystem umożliwiający ludziom życie przez te tysiące lat (a takiego ekosystemu nie umiemy stworzyć), poza tym wszystko co jest potrzebne do naprawy wszystkich możliwych składników kapsuły i silnika (które co jakis czas będą się psuły), poza tym będą zderzenia z jakimiś okruchami materii kosmicznej po drodze, poza tym pamięć ludzka zapełnia się na maksa po przeżyciu coś koło 100 lat (Glaude wie więcej)
     
    Poza tym jest jeszcze pewnie strasznie długa lista innych "poza tym", które mi nawet nie przyszły do głowy  :D
    • Pozytyw (+1) 1

  20. Hm, ma jedną wadę, widoczną na pierwszy rzut oka - wygląda bardzo niepoważnie, jak jakaś zabawka. Przeciwnika będzie korciło - gdy podjedzie do niego takie urządzonko - żeby odrzucić je gdzieś daleko jednym kopniakiem, albo przewrócić "na plecy" (jw., nogą) itd. itp. I takie działania mogą okazać się całkiem skuteczne.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...