Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1320
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Zawartość dodana przez darekp

  1. P.S. Oczywiście zgoda. Ludzie będą żyć i głosować na AfD, Konfę etc. (rano leciała w telewizji rozmowa z Wiplerem więc mi się skojarzyło).
  2. OK, to wyjaśnia mi jakieś 49 % moich wątpliwości, jakie wytłumaczenie świata trzeba mieć w głowie, żeby uważać, że nie ma powodu przejmować się deficytem handlowym i ogólniej tym, z czym wojuje Trump. Drugie 49 % to czy na pewno to dobry pomysł mieć kraj, który nie produkuje niczego materialnego (samochodów, śrubek, czołgów, silników itd. itp.) tylko się utrzymuje z usług/eksportu dolara. W kontekście tego, że prędzej czy później może dojść do konfrontacji z Chinami (które akurat prowadzą odmienną politykę, chronią swój przemysł, przygotowują się do możliwości funkcjonowania w trybie powiedzmy "izolacjonistycznym"/"samowystarczalnym"). Albo chociażby takiej kwestii, że za jakieś np. 20 lat efekty globalnego ocieplenia mogą być już na tyle silne, że łańcuchy dostaw się w jakimś stopniu "posypią" i nie wszystko będzie można łatwo importować z zagranicy. (Pozostałe 2 % zostawiam sobie na samokształcenie w zakresie ekonomii, bo jednak mam poczucie, że warto by to zrozumieć na bardziej dogłębnym poziomie niż taki powierzchowny - z konieczności - jaki jest na forum).
  3. Z drugiej strony nie dzieje się nic, czego nie można by się było spodziewać (obojętnie czy się Trumpa lubi czy nie), więc o czym tu gadać? Gdy u nich dojdzie do strugania patyczków to u nas (w Europie) będzie taka bieda, że nawet na patyczki nie wszystkich będzie stać
  4. Nie bardzo rozumiem, w sensie, że Trumpek ma syndrom mesjasza? On jest po prostu bufonem IMHO i tyle. Być może nie ma predyspozycji do bycia politykiem i nawet nigdy by mu to nie przyszło do głowy, gdyby go nie "inspirowali" do tego jego "znajomi" z Rosji. A cel działań (nie tylko Trumpa, ale całej trójki Trump, Musk i J.D. Vance) jest (dość prawdopodobnie, a przynajmniej nie można takiej możliwości wykluczyć) czysto ekonomiczny. Wygląda na to, że bogaty kraj traci na "otwarciu się" na inne gospodarki mówiąc najprościej. Pieniądze, które Amerykanin zapłaciłby drugiemu Amerykaninowi pozwalając utrzymać całe państwo w zamożności wypływają poza granicę do Chińczyków itp. Zresztą szczerze mówiąc nie bardzo czuję, jak to się bardziej szczegółowo odbywa, ale chętnych do podyskutowania na ten temat na tym forum raczej nie ma, więc sobie odpuszczam.
  5. Wyręczyli mnie ci dwaj ekonomiści, których podlinkowałem w przedpoprzednim komentarzu. Chyba sam się zgodzisz, że gdybym spisał ich wypowiedzi własnymi słowami, to byłby elaborat. A tak naprawdę to oni wiele kwestii ledwie powierzchownie "musnęli" (chociażby te dwa słówka, na które jakoś dziwnie często trafiam, gdy chcę coś zrozumieć z dzisiejszego świata: Bretton Woods).
  6. Myślę, że nie ma sensu ciągnąć dalej tej dyskusji, bo wszystko wskazuje na to, że doszliśmy do "ściany" i niczyje tłumaczenie nie pozwoli lepiej zrozumieć temu drugiemu (trzeciemu, czwartemu,...) i pewnie nie zrozumiesz tego, co teraz napiszę, ale zapewniam Cię, że nie, że w przypadku powiedzmy pożądania władzy (a i pieniędzy również, skoro poruszyłeś kwestię "ile zarobił pomarańczowy") apetyt nie musi rosnąć w miarę jedzenia, można mieć do tego stosunek "użytkowy" (tak bym to określił) a i sytuacja "nażarł się i więcej nie potrzebuje" też w przyrodzie występuje.
  7. Ale - na Boga - na co komu tak beznadziejnie mało użyteczna rola, jak dyktator najpotężniejszego państwa na świecie? W sytuacji gdy już jestem miliarderem, co z tego będę miał? Panienek więcej, niż już mam obecnie, nie dostanę. Finansowo jest duże ryzyko, że stracę na przejściu z biznesu do polityki (Trump co prawda zarobił, ale już Muskowi akcje poleciały, Kukiz np. też stracił). Istnieje co prawda pewne niewielkie ryzyko typu "jeśli Ty nie zostaniesz, to zostanie ktoś, kto bardzo Ciebie nie lubi, i zrobi Ci z tyłka jesień średniowiecza", tylko że motywowanie się na poważnie takimi możliwościami to już się łapie pod "idź do psychoterapeuty i to dobrego". Zresztą z drugiej strony zostanie dyktatorem, to też zwiększanie sobie ryzyka przedwczesnego zgonu i to zdecydowanie. Miliarderzy-biznesmeni są o wiele bardziej "anonimowi", nie skupiają na sobie takiej uwagi i ludzkich emocji. Tisze jediesz, dalsze budiesz. Można wymyślać jeszcze jakieś inne przykłady, ale to wszystko jest raczej stosunkowo akademickie i widać, że nieszczególnie się spina (np. jest możliwość, że Tobie nie zależy, ale Twojej kobiecie zależy, tylko że taka kobieta, jeżeli jest realnie zdolna do osiągnięcia takich celów, to ma dostatecznie dużo oleju w głowie, żeby nie wybierać jako życiowego partnera takiego Trumpa, bo nie będzie w stanie nim sterować, tylko wybierze kogoś bardziej "ofermowatego", jak Bill Clinton przykładowo). Mówiąc bardziej poważnie, jeżeli ktoś ma jakieś "konkretne" umiejętności (np. jest dobry w biznesie albo jest dobrym specjalistą w swojej dziedzinie), to jest sprawą naprawdę wartą rozważenia, żeby odpuścić sobie ew. aspiracje w kwestii władzy/polityki i zająć się tą swoją "działką". Ma się w niej o wiele mniejszą konkurencję, niż w polityce, jeśli się w niej realizuję i mam z tego pieniądze, to czego więcej potrzeba? Oczywiście przy takim wyborze trzeba cały czas uważać na tych, którzy siedzą w polityce, bo mogą podjąć decyzje dla mnie niekorzystne. Dla części ludzi władza nie jest najważniejszym celem w życiu (bardziej liczą się pieniądze, seks itp.), jeżeli nawet interesują się władzą/wchodzą w nią to traktują ją tylko jako środek do osiągnięcia innych celów. Dlatego wydaje mi się stosunkowo prawdopodobna hipoteza (oczywiście 100 % pewności nie ma), że Trump z Muskiem na tej zasadzie weszli w politykę, tzn. robią to "pro publico bono" (niezależnie od tego, czy ktoś się zgadza z ich oceną, że to czy tamto jest "złe" i trzeba z tym walczyć za pomocą ceł, w ich ocenie tak właśnie jest). Dwugłos ekonomistów na temat tego, co gryzie Trumpa: https://www.money.pl/gospodarka/trump-naprawde-wierzy-w-cla-ekonomista-mowi-jaki-moze-byc-skutek-wojny-handlowej-7123774530583328a.html https://www.youtube.com/watch?v=1ts5wJ6OfzA W b. dużym skrócie, podwójny status dolara jako środka płatniczego w USA i równocześnie waluty rezerwowej dla całego świata powoduje zawyżenie jego wartości i czyni produkcję w USA coraz bardziej nieopłacalną. Pierwszy ekonomista mówi, że to nic nie szkodzi (sic!) i radzi Amerykanom, żeby - skoro dolar jest ich "hitem eksportowym" - eksportowali go nadal ile wlezie, bo jakikolwiek ruch w innym kierunku spowoduje, że stracą/mniej zarobią. Czyli niczym nie przejmujcie się, Amerykanie, Allejuja i do przodu, zawsze będzie was stać, żeby kupować wszystko za granicą. (Czy także surowce strategiczne albo rzeczy potrzebne do np. prowadzenia wojny, albo czy zawsze będą działać łańcuchy dostaw - podczas pandemii przestały - itd. itp. autor jakoś się nie wypowiada.) Druga możliwość, dla tych, którzy nie wierzą w "allelujowanie" powyżej, oznacza, że coś musisz z tym zrobić, a jak musisz, to masz "konieczność", o której pisałem.
  8. Wiedziałem o myśleniu Rosjan o Rosji "od Władywostoka do Kalisza", czy w wersji bardziej (turbo?)patriotycznej "do Lizbony". Nie mieściło mi się w głowie, że w czasie gdy sypie mu się imperium, ponosi gospodarczą klęskę, władyka tego imperium (czyli Jelcyn w tym przypadku) myśli o dzieleniu się światem na pół z Ameryką. Że ten upadek gospodarczy, to nieistotny szczegół, który nie przeszkadza w takich planach. Najwyraźniej to zależy (zgaduję) od typu osobowości, ci, dla których najważniejsza jest władza, tak mają. Więc wracam do wątku primaprilisowego i coś Ci napiszę o innym typie osobowości, gdy władza liczy się mało. Po co mi BTW jako prezydentowi Lizbona w moim kraju, zawsze kiedy będę chciał, będzie mnie stać na lot samolotem i obejrzenie zachodu słońca nad Atlantykiem i zjedzenie potem kolacji w jakiejś lizbońskiej knajpce, a gospodarka jest ważna, jeśli u nich będzie tak "kijowa", jak u mnie, to i standardy w tej knajpce będą kiepskie. Więc nie, nie zrozumiałem takich ludzi i prawdopodobnie nie jestem w stanie.
  9. Szczerze mówiąc, 2 kwietnia Trump zrobił dokładnie to, czego można się było po nim spodziewać 31 marca (czy w ub. tygodniu), więc jakie zaskoczenie? W jakimś sensie działania "konieczne". Na tym może poprzestanę, do Trumpa mam stosunek tak bardzo niezerojedynkowy, że cokolwiek bym chciał do tego dodać (choćby nawet doprecyzować co mam na myśli w powyższym słowie "konieczne"), to musiałby to być tak wielki elaborat, że nie czuję się na siłach tego pisać Bo kryterium wyznaczania ceł był deficyt handlowy w obrocie z danym krajem, a tego USA w stosunku do Rosji nie mają.
  10. Tylko że, Astro, przypomnij sobie może, jaki dzisiaj mamy dzień roku i że zawsze tego dnia na KW jedna wiadomość była „zfejkowana” :) Ja bawiłem się świetnie czytając tę historię:)
  11. 1. Jeśli warstwa abstrakcji spowalnia niechby nawet i 2-krotnie liczenie w godzinę czegoś, co na klasycznym komputerze trwałoby tysiąc lat, to i tak nie jest źle 2. Ale dawno, dawno temu tak się jakoś pracowało, że był tylko Unix i język C (nawet jeszcze nie ANSI) i gdy użytkownik potrzebował czegoś szybko działającego, to sobie pisał w tym C, albo przynajmniej najbardziej krytyczne fragmenty w C (albo i nawet w asemblerze jeśli była potrzeba) a niekrytyczną resztę już niekoniecznie
  12. Ano właśnie jakoś tak mi zawsze wychodzi, kiedy próbuję to zrozumieć. Że przyjmowano, że pompowanie kasy w "złych" (nie stosujących się do naszych zachodnich standardów), sprawi, że z automatu po tym jak trochę zarobią, staną się "dobrzy" (staną się zwolennikami zachodniej demoliberalnej demokracji). O czym myślano w Europie, gdy pozwalano na nieograniczony napływ muzułmańskich imigrantów? Albo po prostu w ogóle nie myślano o długoterminowych konsekwencjach, tylko patrzono na krótkoterminowy zysk ekonomiczny, wtedy takie właśnie wnioski wychodzą: https://www.money.pl/gospodarka/trump-naprawde-wierzy-w-cla-ekonomista-mowi-jaki-moze-byc-skutek-wojny-handlowej-7123774530583328a.html https://www.money.pl/gospodarka/ekonomiczny-absurd-ekspert-komentuje-cla-trumpa-7131538015087104a.html Przy czym nawet nie wiem, czy te trumpowskie cła itp. wystarczą/są najlepszym sposobem itp., żeby zawrócić to zjawisko, nie mam zdania. Krótkoterminowo cła pogorszą sytuację ekonomiczną samych Amerykanów, tu zgoda z ekspertami, a co będzie długoterminowo to już bardzo niepewne.
  13. Jak jest większość, to musi być mniejszość, na której chcę się wzorować ! A gdyby napisał "wszystkich", to byś pytał, w jaki sposób sprawdził, że na pewno wszystkich (bo być może jest jakiś chlubny wyjątek)? Używamy mowy potocznej, która jest nieprecyzyjna i nie ma co podchodzić do tego z zerojedynkową logiką.
  14. Zaguglowałem i wygląda, że nie bardzo tak jak myślisz, znalazłem taki artykuł, który wygląda naukowo: https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S1040260823000199 Japońska nazwa: okozukai Ale też nie mam czasu, żeby się zbadać temat bardziej dogłębnie.
  15. Może prościej i bez wulgaryzmów - także w dzisiejszych czasach, gdy mężczyźni zarabiają (zazwyczaj) więcej, to jednak z reguły panie wydają więcej (to co one zarobiły + większość, tego co zarobili mężowie) A - przypadek skrajny - w takiej np. (wydawałoby się dość konserwatywnej i jakby patriarchalnej) Japonii normą (ponoć) jest, że mąż oddaje żonie całe swoje wynagrodzenie, a ona mu z tego wydziela tylko "kieszonkowe" na jego potrzeby Czyli po prostu taka jest ludzka natura Coś koło tego, co miałeś na myśli Astro? Bo się gubię w tym co napisałeś https://youtu.be/FyinD6ZDqeg?si=1LDclNuJVFnxevSu&t=40
  16. przyciskany przez 3Grosze, bo już dużo wcześniej chciałem skończyć tę dyskusję, a on ciągnął dalej.... Oczywiście, że miałem świadomość, że pomijam centrystów, ale 3Grosze robi(ł) wrażenie takiego, któremu wygodniej operować na jak najprostszych podziałach, więc sobie odpuściłem, mniej tekstu do pisania, krótszy tekst to łatwiejsza treść do zrozumienia itd. itp. A centryści/symetryści są na moje wyczucie bardzo pożyteczni, bo IMHO jest bardzo prawdopodobne, że ktoś mocniej wychylony w stronę którejś ćwiartki może i jest lepiej rozwinięty w jakiejś kwestii (np. libertarianie mogą mieć lepsze wyczucie ekonomii/gospodarki), ale za to w innych może być nawet wręcz słabszy od przeciętnej. I w ogóle spodziewałbym się, że nie ma jakiegoś "postępu" czy czegoś tam, ale jest "wahadło" i im bardziej ktoś ciągnie np. w lewo, to tym silniejsze wywoła wychylenie w prawo za jakiś czas. Oczywiście, 3Grosze zaraz się tym strasznie zbulwersuje , ale jakoś mam nadzieję, że uda mi się uniknąć pisania następnej odpowiedzi
  17. Nie łapię Twojego porównania, ale... co masz przeciwko wegańskim makaronom? Zamiast wchodzić w mistyczne porównania z udziałem makaronu czy cóś, skomentuję prosto po informatycznemu, że dwa bity informacji (czyli w której ktoś jest ćwiartce) to za mało, żeby cokolwiek sensownego powiedzieć o konkretnym człowieku. I jeśli to Ci, 3Grosze, mało (a z poprzednich Twoich komentarzy wnoszę, że będzie mało), to tylko przypomnę, że parę tygodni temu jako jedyny na tym forum uczulałem Venatora (lewak cytujący "Naszą szkapę"), że oprócz żyjącej w dobrobycie UE są Chińczycy pracujący 6-7 dni w tygodniu i ludzie w Afryce, którym można by pomóc. Gdy snuł rozważania o wprowadzeniu 5-dniowego tygodniu pracy (w UE oczywiście).
  18. Ale to pytanie jest nadal tak ogólnikowe, że możliwe są dziesiątki/setki różnych odpowiedzi: 1) Portal naukowy, więc moim zdaniem nieodpowiednie miejsce do "agitacji" politycznej ("za" czy "przeciw" komuś). 2) Portal dla ludzi myślących, więc mam poczucie, że to byłby pewien "brak kultury" gdybym kogoś przekonywał do "lepszości" moich przekonań. Gdy ludzie potrafią myśleć, to wolałbym, żeby sami podjęli decyzję, albo skomentowali to, co ja myślę (np. uświadamiając mi, że przeoczyłem jakąś możliwość). 3) Z punktu widzenia wyborcy jest wybór między PiS-em, który ma bardzo wysoką sprawczość/skuteczność w robieniu wielu rzeczy, z których duża część to jest nie to, co by mi się podobało, a Koalicją 15 października, która "robi" więcej rzeczy, które by mi się podobały, ale "robi" z zerową sprawczością (czyli nie robi). Więc nic dziwnego, że wyborca ma obie strony "gdzieś" podczas głosowania. 4) W stylu Sroczyńskiego, że nie można być tylko anty-PiS-em, trzeba mieć jakiś własny pozytywny program. 5) Mniej więcej to samo, co w pkt. 3 i 4, ale bardziej dosadnie, że obie strony po prostu znalazły taką "oś podziału" społeczeństwa, żeby wszyscy czuli potrzebę opowiedzenia się po którejś stronie i w ten sposób podzielić tort na pół między siebie nie dopuszczając konkurencji ze strony trzecich partii. Czyli ta sytuacja jest korzystna dla partii, dla społeczeństwa szkodliwa (polaryzuje je). 6) Nie jestem ani prawicowcem, ani lewicowcem, ani populistą w sensie podziału dwuosiowego (https://pl.wikipedia.org/wiki/Podział_dwuosiowy), tylko libertarianinem, więc się nie dogadam z lewicowcem, zawsze będą wychodziły na wierzch różnice w myśleniu i ta dyskusja o "symetryzmie" nie ma sensu (PiS to górna ćwiartka na diagramie, Koalicja 15.10 to lewa ćwiartka, libertarianie dolna i w gruncie rzeczy sprawia mi największą satysfakcję trzymać się jak najdalej od jednych i drugich). I wiele, wiele innych.
  19. Chyba nie (nie do końca rozumiem, co masz na myśli). Ale w praktyce to jest tak, że ja bardziej sumiennie chodzę na wybory niż moja żona, lewicowa ateistka. Prawda może być pośrodku, lewica też czegoś "nie dowozi", a raczej bierze się za realizację wizji "świetlanych przyszłości", które są zbyt (hurra)optymistyczne. Z drugiej strony, możliwe, że ja do czegoś podchodzę zbyt sceptycznie.
  20. OK, przyjmując, że całkowicie się mylę (w końcu wszystko co myślę to tylko spekulacje), czy dobrze Was zrozumiałem, że jedyną opcją jaka wg Was wchodzi w grę, żeby "było dobrze" to zwycięstwo Demokratów zamiast Trumpa i kontynuowanie polityki Bidena, pomoc Ukrainie w taki sam sposób i ogólnie coś chyba jednak odrobinę z tego "globalnego policjanta", tzn. USA w roli jakiegoś "światowego lidera", który równocześnie miałby prawo/obowiązek ingerowania wszędzie na świecie, gdzie dzieje się źle? Coś w tym rodzaju? (Wątpię, żeby USA technicznie dały radę ciągnąć taką rolę przez dłuższy czas, ale zdaję sobie sprawę, że takie powątpiewanie od razu może być zakwalifikowane jako "ruski trolling", więc się nie rozwodzę i nie czuję potrzeby rozwodzenia się). Tzn. skoro to co ja myślę jest "do bani"/niezamierzony ruski trolling, to jakie są konstruktywne kontrpropozycje?
  21. No właśnie ja cały czas nie mam poczucia, że te tłumy "głupio" oceniły sytuację (Trumpa i Muska itp. odstawiam na bok, nie jestem ich fanem, ale debilami też bym nie nazwał). Więc: Z tego choćby prostego faktu, że bez "drugiego końca świata" USA nie istnieją. Zanim do nich ew. dotrą negatywne skutki zmian na "drugim końcu świata", jeszcze trochę sobie pożyją (a może i nigdy ich nie odczują). Przecież my tak samo niezbyt się przejmujemy, tym co się dzieje np. w Afryce (wojny, głód itd.). Gdyby Rosja zamiast atakować Ukrainę wzięła się za podbój któregoś kraju w Azji Środkowej (Kazachstan/Uzbekistan/Turkmenistan itd., niewielu nawet potrafi wymienić te wszystkie *stany z pamięci) to też byśmy traktowali sprawę o wiele mniej poważnie niż w przypadku UA. Tak po prostu działa ludzka psychika. Więc skoro Wy (bo 3Grosze też) dajecie sobie pozwolenie na to, żeby nie myśleć przez większość czasu o głodnych dzieciach z Afryki, to dlaczego nie dajecie Amerykanom prawa do czegoś analogicznego? ... i w powyższym argumencie pomięte słowo "debt" z wypowiedzi Wesa na YT oraz liczba mnoga przy "all these other countries"*). Potrzebujących jest b. wielu, a Amerykanie mają ograniczone zasoby (tak samo jak i wszyscy inni ludzie mają ograniczone). I już teraz kłopoty ekonomiczne (zresztą reszta "rozwiniętego" świata też od czasu mniej więcej epidemii Covid). Nie pomogą wszystkim, a nawet gdyby mieli możliwości/zasoby pomóc wszystkim, to i tak nie muszą (dobry uczynek, żeby był dobry, musi być dobrowolny i sytuacje, gdy ktoś, kto ma możliwość pomóc - albo wygląda na to że ma - a nie pomaga, to niekoniecznie są sytuacje, że możemy go od razu oceniać, że jest "zły" (np. gdy jest organizowana zbiórka pieniędzy na jakiś szlachetny cel i nie wszyscy wpłacą)) **) *) Tak że ten "otwarty umysł" został otwarty nie do końca hm... profesjonalnie, część rzeczy, które do niego trafia, zaraz wypada na zewnątrz i gdzieś ginie **) A poza tym nawet gdy są środki i chęć pomocy to (sorry - skrzywienie zawodowe programisty, żeby obsłużyć wszystkie możliwości;) ): (S. Lem Altruizyna czyli opowieść prawdziwa o tym, jak pustelnik Dobrycy kosmos uszczęśliwić zapragnął i co z tego wynikło) To chyba @3Grosze napisałeś bez przemyślenia, bo co, sugerujesz, że USA mają jakieś "zobowiązania" wobec reszty świata i gdziekolwiek się coś złego dzieje, powinien zjawiać się jakiś "kapitan Ameryka" i skopać tyłek złolom? Czyli USA powinny być takim "globalnym policjantem" (z ogromnymi zasobami/możliwościami/uprawnieniami)? No to wtedy opowiadanie Lema o Altruizynie i nie muszę kończyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...