Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Flaku

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    519
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Zawartość dodana przez Flaku

  1. A to nie wystarczy, że względem jednej z gwiazd będzie noc?
  2. @Astroboy Dobry przykład z tymi obozami pracy. Były skutecznym narzędziem ludzi, którzy je zakładali, ale potępiamy je, bo zmuszały innych ludzi do pracy na rzecz założycieli. Nie widzisz analogii do przymusowego finansowania badań? Ludzie, którzy zakładali obozy pracy również mieliby bardzo utrudnione zadanie, gdyby chcieli osiągnąć taki sam efekt bez obozów. Czy to ich usprawiedliwia? Nie mam nic przeciwko wartościowaniu projektów. Jasne, bierzmy się za rzeczy, które wydają się nam najważniejsze i na które nas stać. Jest to najsłuszniejsza droga. Ale bierzmy pod uwagę też to, że komuś innemu coś innego może wydawać się najważniejsze i nie czyńmy z jego życia narzędzia do osiągania tego, co wybraliśmy. Może tak: Niech ci, którym jakiś projekt wydaje się najważniejszy biorą się za jego realizację o ile mu podołają. Niech nie wliczają w zasoby dostępne dla realizacji tego projektu wysiłku ludzi, którzy zdecydowali się objąć inny kierunek. Koszt alternatywny to nie radosna twórczość bajkopisarzy. Ma on ogromny wpływ na kształtowanie się cen. Ignorowanie kosztu alternatywnego prowadzi do ciekawych wniosków. Na przykład napadłbym Cię, wyciągnął Ci z portfela 100zł i wręczył jajko. Przecież nic nie straciłeś. Wcześniej nie miałeś jajka, a teraz masz jajko. To, że za 100zł mógłbyś dostać coś więcej niż jajko jest kosztem alternatywnym, ale przecież założyliśmy, że koszt alternatywny nie istnieje, więc o co cała awantura? Tak samo przy finansowaniu LHC sytuacja nie jest zero-jedynkowa. Nieuprawniona jest teza, że "jest LHC" jest lepsze od "nie ma LHC" tak samo jak "Jest jajko" nie koniecznie musi być lepsze od "nie ma jajka" dla ludzi, których wysiłki pochłonął dany projekt. @radar Mówimy o sytuacji ceteris paribus. Zakładane ryzyko jest takie samo. Jeśli tak jak napisałeś ryzyko będzie większe dla inwestycji długoterminowej, a roczny zwrot z nich taki sam, to w jakim celu mielibyśmy podejmować się inwestycji bardziej ryzykownej? Wtedy logiczne, że lepiej brać się za krótkoterminową, po co mielibyśmy zachęcać rząd do realizacji długoterminowej? Chyba wolimy mieć większe szanse się rozwijać, niż mniejsze, a więc nie należy się podejmować tych dlugoterminowych jeśli mamy mniej ryzykowną alternatywę. Rozmawiamy o sprzedaży z powodów takich, że wolisz mieć zwrot szybciej, niż czekać na niego cały okres realizacji inwestycji. To chyba dobrze, że w przypadku niepowodzenia inwestycji nikt Ci nie da na niej zarobić. W przeciwnym razie nie byłoby powodu do zastanawiania się nad ryzykiem i każdy robiłby rzeczy, które nie mają większych szans się udać.
  3. @Astroboy "Cywilizacja", czy "ludzkość" nie stawia sobie celów. Cel może obrać tylko umysł, a umysł zbiorowy nie istnieje. Przez cały czas mówiłem o celu jednostki. O tym, że jako ludzie cywilizowani nie możemy wymagać od niej, aby jej wysiłek służył realizacji naszych celów i nie zmienia tego fakt, że czasem jej postępowanie jest błędne z punktu widzenia celu, który sobie obrała, ponieważ nie jesteśmy w stanie wykazać, że zmuszenie jej do wysiłku służącego naszym celom zbliży ją także do jej celów. @thinkim No właśnie o to chodzi, że państwowe może przynosić straty. Pytaniem jest: W jakim celu mielibyśmy ponosić straty? Ponoszenie strat jest z zasady czymś negatywnym. Właśnie o to się rozbija cały mój sprzeciw wobec tezy, że długookresowe inwestycje musi finansować państwo, że przedsiębiorstwa nie mają przynosić jak największego zysku "w rozsądnej perspektywie czasowej". Przedsiębiorstwo ma przynieść jak największy roczny(czy miesięczny, bez znaczenia) zwrot z inwestycji. Jeśli po 20 latach zwrot z inwestycji ma wynieść taką kwotę, że roczny zwrot wyliczony na podstawie procentu składanego jest porównywalny z rocznym zwrotem z inwestycji krótkoterminowych, które radzą sobie na rynku, to ta dwudziestoletnia inwestycja bez problemu sobie na rynku poradzi i nie biorą jej diabli, ani nie idziesz z torbami. Po prostu gdy zaczyna brakować Ci kasy, to ją sprzedajesz innej osobie i masz zwrot z inwestycji w takim samym czasie, jak gdybyś zamiast niej podjął się inwestycji krótkoterminowej. Ten ktoś, kto ją kupi da Ci więcej kasy niż Ty włożyłeś, bo krótszy jest czas oczekiwania na zakończenie inwestycji niż w momencie, w którym Ty inwestowałeś. Rynkowa wartość przedsiębiorstwa może rosnąć, pomimo że nie przynosi żadnych zysków, ani nawet nie sprzedało jeszcze ani jednej sztuki produktu. Nie jest to jakaś niespotykana rzadkość. Na giełdzie jest wiele spółek, zwłaszcza z tak zwanego hi-techu, które jeszcze nic nie sprzedały, a mimo to ich cena rośnie. Ich założyciele zarabiają kasę sprzedając je jeszcze zanim jakikolwiek produkt wypuszczą na rynek, a więc fakt, że przedsiębiorstwo ma zacząć przynosić zyski w odległej przyszłości nie jest w stanie sprawić, że inwestor pójdzie z torbami. Taki inwestor weźmie swoją działkę sprzedając przedsiębiorstwo kolejnemu inwestorowi, a ten następnemu i następnemu i każdy weźmie swoją działkę od następnego inwestora, a ostatni od klientów przedsiębiorstwa. Jeśli pula do podziału jest wystarczająco duża, aby ją rozdzielić na wszystkie te lata, to każdy z nich będzie zadowolony. Jeśli nie jest, to większy zysk osiągniemy robiąc kilka krótkoterminowych niż jedną długoterminową.
  4. @thinkim Nie stawiam dogmatu, że zawsze prywatne jest lepsze. Do Twojej wypowiedzi odniosłem tylko, że to, czy inwestycja jest długo, czy krótkoterminowa nie ma znaczenia i podałem mechanizm, który sprawia, że rynek radzi sobie z długoterminowymi tak samo dobrze, jak z krótkoterminowymi, a następnie podałem powód dla którego część ekonomistów uważa, że badania podstawowe powinny być finansowane przez państwo i że nie ma to nic wspólnego z czasem zwrotu z inwestycji. Czy to jest stawianie dogmatu? Mądry człowiek potrafi też obronić swoje tezy, a nie odpowiadać stwierdzeniem, że nie mam racji, bo nie może być tak, że w 100% przypadków prywatne jest lepsze, co ma być dowodem na to, że przy typie inwestycji, które wymieniłeś lepiej sprawdza się finansowanie państwowe. Pomijam już definiowanie "lepszego", ale argumentowanie, że z faktu istnienia p takiego, że pA i pB wynika, że jeśli qA, to qB jest błędem logicznym. @Astroboy Ja się nie spinam. Tutaj nie chodzi o to, jaka część decyzji jest podejmowana świadomie, a jaka nie. Chodzi o to, że przy założeniu, że nie są podejmowane świadomie nie da się ustalić niczego. Możemy zdyskredytować każdą decyzję argumentując, że nie została podjęta świadomie i wtedy żadna dyskusja nie ma sensu. Jeśli chcemy osiagnąć jakieś cele, musimy opierać się na świadomych decyzjach niezależnie od tego, jaka część do nich należy. Im więcej ich będzie, tym większa szansa, że je osiągniemy, bo świadome decyzje zbliżają nas do celu, a nieświadome w losowym kierunku. Dlatego niezależnie od tego, jaka część decyzji jest podejmowana świadomie, jedynym wyjściem, aby ustalić cokolwiek, jest założenie, że działania ludzi zbliżają ich do założonego przez nich celu. Nie zawsze tak jest, ale nie ma obiektywnej metody, która na podstawie obserwacji ich działań i założenia, że duża ich część jest podejmowana nieświadomie pozwalałaby na ustalenie kierunku, w którym powinni podążać, aby osiągnąć swój cel. Innymi słowy: Nie da się ustalić celu, który obrał drugi człowiek, jeśli jedynym, co możemy obserwować, to jego działania, a jego działania nie zbliżają go do tego celu. Dlatego też położenie kierunku w którym go skierujemy względem kierunku, który prowadziłby go do obranego przez niego celu, jest kompletnie losowe, a skierowanie działań człowieka w losowym kierunku ma taki sam wpływ na osiągnięcie celu, jak sprawienie, że mniejsza część decyzji jest podejmowana świadomie. Czyli po zmianie kierunku ich wysiłku jest jeszcze mniejsza szansa, że będą one prowadziły do obranych przez nich celów, niż bez tej zmiany, niezależnie od tego jaka część decyzji jest podejmowana świadomie.
  5. Sytuacja jest binarna, jeden do zera tylko jeśli nie uwzględnimy kosztu alternatywnego, a na podstawie takiego kryterium można co najwyżej zrobić coś w rodzaju nikomu niepotrzebnej statystyki, ale na pewno nie podejmować decyzje Uważasz, że to, że nie wszystkie działania, które podejmujesz są świadomymi decyzjami oznacza, że można Cię pozbawić możliwości decydowania o sobie? Podejmujemy różne decyzje. Jedne bardziej przemyślane, inne mniej. Wszyscy. Nie ma na tym świecie organu, który byłby wolny od tej wady i dzięki temu mógł uchronić ludzkość od wad spowodowanych nie byciem "ekonomiczną wspólnotą świadomych ludzi podejmujących świadome decyzje". Ktokolwiek by nie decydował za Ziutka, rówież nie będzie wolny od tej wady i decyzje, które podejmie mogą być pochopne. Nie da się naprawić tego stanu rzeczy czyniąc Ziutka własnością innych, bo inni cierpią na tę samą ułomność co Ziutek-bycie człowiekiem. Mamy wybór. Albo Ziutek będzie ponosił odpowiedzialność za swoją lekkomyslność, albo za lekkomyślność swoich panów. Musimy zakładać, że decyzje są podejmowane świadomie, a jeśli nie są, to ten, kto je podjął musi podejmować konsekwencje w postaci nie osiągania swoich celów i nie da się tego poprawić. To po pierwsze daje bodziec do pilnowania się, po drugie nie budzi poczucia niesprawiedliwości, a po trzecie umożliwia jakiekolwiek decyzje w społeczeństwie ludzi. Zakładając, że decyzje ludzi są nieprzemyślane i trzeba je poprawiać nie mamy nikogo zdolnego do poprawiania. Tłumacząc, że Ziutek nie chce się przyłączyć do budowy LHC, bo jest człowiekiem, a nie członkiem "ekonomicznej wspólnoty świadomych ludzi podejmujących świadome decyzje" i dlatego trzeba go do tego przymusić dajemy Ziutkowi możliwość stwierdzenia, że my również nie jesteśmy członkami takiej wspólnoty, a więc nie przemyśleliśmy dobrze pomysłu finansowania LHC i dlatego należy nam zabronić zrzucania się na zderzacz. Wtedy mamy kompletny chaos, nikt nie ma prawa decydować o innych ani o sobie, bo przecież decyzje te nie byłyby świadome. Jeśli nie mamy świadomych ludzi podejmujących świadome decyzje, a przynajmniej nie ma obiektywnej metody wyznaczenia takich ludzi, to musimy opierać sie na tych ludziach, których mamy i pozwolić im się mylić, bo sami jesteśmy omylni i nie uczynimy ich życia lepszm przejmując odpowiedzialność za nie.
  6. Nie wiem ile fundamentalnych odkryć było świadomym projektem, ale nie widzę związku z tematem. Mógłbyś rozwinąć po co to pytanie? Najlepiej na dwóch przypadkach: gdyby wszystkie były świadomymi projektami i gdyby wszystkie były czysto przypadkowe. Która z tych sytuacji według Ciebie sprawia, że finansowanie rządowe wypada w lepszym świetle od prywatnego pod względem ryzyka i dlaczego? Co do przepieprzania, to czy pieniądze zostały przepieprzone, czy nie, zależy od wartościowania celów, które zostały dzięki danemu sposobowi ich wydania osiągnięte i wartościowaniu alternatyw, które osiągnięte być mogły w przypadku innego sposobu ich wydania. Dla niektórych ludzi odkrycie 50 nowych planet może być przepieprzeniem pieniędzy, a nowego środka na pryszcze nie. Również uważam, że jeśli chcemy aby nasza cywilizacja(Będę się upierał przy tej formie. Strasznie mnie razi sformułowanie "cywilizacja chce", Cywilizacja nie posiada woli.) nie skończyła się tak, jak napisałeś, to powinniśmy prowadzić badania podstawowe. Przytoczony pan Ziutek może mieć jednak inne priorytety. My, jako ludzie cywilizowani, nie możemy robić z pana Ziutka narzędzia do osiągania własnych celów i powinniśmy pozwolić mu pracować na rzecz takich celów, które on w swoim życiu wybrał, ponieważ nie jest on naszą własnością i ma prawo nie obrać cel swoich wysiłków odmienny od budowania cywilizacji z naszej wizji. W przeciwnym razie stworzymy coś gorszego od cywilizacji, w której ludzie są pozbawieni zaawansowanej technologii. W naszej "cywilizacji" ludzie nie będą właścicielami samych siebie. Co im po zaawansowanych narzędziach, jeśli nie mogą określać celów, do osiągania których mają one być wykorzystywane? Rozwijajmy się, zmieniajmy świat na lepsze, ale współpracując z ludźmi, którzy mają wizję podobną do nas, a nie poganiając batem niewolników. Jeśli mamy się za ludzi o tyle lepszych od pana Ziutka, to pokażmy siłę naszego umysłu. Jest on na tyle potężny, aby zmieniać rzeczywistość i pchać cywilizacje w kierunku, który obrał? Niech to robi, nie potrzebuje pana Ziutka, który może sobie spokojnie spędzić resztę życia pod budką z piwem. Nie jest? Więc może jednak nie powinniśmy na Ziutka patrzeć z góry i jeśli jest on na tyle produktywny, że jego wysiłek jest w stanie nam pomóc, to powinniśmy go uznać za człowieka, który tak samo jak my na miarę swoich możliwości pracuje nad czymś, co jest w jego mniemaniu lepszym światem. Nie sądzisz?
  7. Ohh Nobelków (które tak na prawdę w dziedzinie ekonomii nie są do końca Nobelkami) to było wiele i za dużo różnych rzeczy. Myślę jednak, że termin "nauka jako taka jest najlepszą inwestycją długofalową" trochę trąci populistycznym hasłem rzucanym w trakcie kampanii wyborczej i jest troche za bardzo ogólne, aby jakkolwiek rozdysponować pieniądze. Znajde masę badań zaliczanych do nauki, których wartość już na pierwszy rzut oka jest wątpliwa dla kogokolwiek. W tym miejscu czas na trochę rozrywki. przykład pierwszy z brzegu, na które poszła gruba kasa za dotacje z UE. Badanie wpływu różnych rodzajów narkotyków na preferencje muzyczne szczurów. Nie trzeba szukać daleko. Jakoś ostatnio był artykuł na KW o naukowcach oglądających Star Treka. Okej, można powiedzieć, że takie absurdy można łatwo zidentyfikować, ale czy jesteśmy w stanie stwierdzić, że każde badania, które nie są aż tak oczywistym absurdem łapią się pod powyższą tezę? Co do badań podstawowych, to w świecie ekonomii faktycznie trwa wielki spór. Gdyby Thikim napisał, że uważa, że badania podstawowe powinny być finansowane przez państwo, to jakoś specjalnie bym się nie wtrącał. Wielu ekonomistów tak uważa. Spór ten jednak nie ma nic wspólnego z tym, kiedy owe badania mogą przynieść zyski. Z długim czasem oczekiwania na zwrot z inwestycji rynek radzi sobie prawidłowo o ile nie ma ryzyka wywłaszczenia. Wielu ekonomistów jest zdania, że badania podstawowe powinny być finansowane przez państwo z powodu efektów zewnętrznych generowanych przez takie inwestycje, tzn tego, że jak ktoś coś odkryje, to korzystają też inni i nie ma on możliwości równowartości tego, co oni dzięki temu osiągnęli. Druga strona argumentuje, że wartość jest zawsze subiektywna i z wyżej wymienionymi zjawiskami mamy do czynienia w każdym rodzaju działalności gospodarczej. Przecież na wprowadzeniu na rynek nowego towaru, czy obniżeniu kosztów produkcji też korzystają ludzie, którzy go pożądają. Na rynku nigdy ludzie nie dążą do wymienienia się rzeczami o tej samej wartości, bo po co mieliby się wymieniać? Dążą do tego, aby zawsze otrzymać w ich mniemaniu więcej niż dają. Wystarczy znaleźć odpowiednią ilość ludzi, która uważa, że zyska na tym, że jakieś badania będą przeprowadzone i mogą się zrzucić. Jeśli nie znajdziemy tak licznej grupy z odpowiednią ilością kasy, to znaczy, że nie istnieją wystarczająco duże efekty zewnętrzne. Pierwsza znów ma na to odpowiedź w postaci wysokich kosztów transakcyjnych. Argumentują, że zainteresowani ludzie chętnie złożyliby się na takie przedsięwzięcie, ale jeśli doliczyć koszty zebrania funduszy od takiej ilości ludzi, to już im się to nie opłaca, a rząd za pomocą podatków jest w stanie zebrać tę kasę taniej. Sprawa dla mnie bardzo wątpliwa, choćby dlatego, że po pierwsze daje pole do nadużyć. Po drugie w jaki sposób ma ocenić, czy ludzie chętnie po zmniejszeniu przez niego kosztów transakcyjnych złożyliby się na dany projekt? Po trzecie rynek ciągle rozwija się i zmniejsza koszty transakcyjne(spójrzmy chociażby na ostatni trend w rozwoju crowdfundingu), a metody działania rządów stoją w miejscu ciągle dużą część kasy przeznaczając na administrację. Tak, jak mówię spór trwa i można stać po którejś jego stronie, ale nie ma żadnego sensownego powodu, aby rozciągać ten spór o badania podstawowe dotyczący efektów zewnętrznych na wszystkie inwestycje dugoterminowe. Głównie do tej części wypowiedzi Thikima się odnosiłem. Dlaczego bagatelizujesz ryzyko? Czy ryzyko według Ciebie nie powinno mieć wpływu na to, czy bierzemy się za jakiś projekt? Uważasz, że pieniądze, które wypracowali inni ludzie należy przepieprzyć, czy jak? Jeśli ludzie wybierają mniej ryzykowne inwestycje, to spełniamy ich preferencje ryzykując bardziej ich pieniędzmi? Kompletnie nie rozumiem tego. Jeśli wolą mniej ryzykowne inwestycje, to na jakiej podstawie wybieramy bardziej ryzykowne za nich? Jeśli masz zamiar odpowiedzieć, że potencjalne zyski rekompensują ryzyko, to napisz jaki istnieje inny sposób ocenienia tego, niż zdanie się na preferecje właścicieli tych pieniędzy. To oni są jedynymi ludźmi, którym zyski mogą rekompensować ryzyko, bo nikt inny ryzyka nie ponosi i preferencje każdego człowieka co do dysponowania pieniędzmi nie należącymi do niego będą szły w kierunku przepieprzenia ich.
  8. Dyskutujecie nad czymś, co już Astroboy wyjaśnił. Jedno się z drugim łączy. Dla stereotypowego urzędnika nie ma powodu, dla którego miałby się troszczyć o rzeczy, za które "jest odpowiedzialny" i samodoskonalić w tym kierunku. Wtedy chciwość prowadzi do lekkomyślności i ignorancji, bo po co miałby się starać? Jeśli chodzi o finansowanie projektów mających przynieść zyski w bliższej i dalszej przyszłości, to takie zagadnienia reguluje na rynku procent pierwotny, który zależy od preferencji czasowej uczestników rynku. Z jakiego powodu uważasz, że inwestycje, które mają przynieść zyski w przyszłości muszą być finansowane państwowo? Ja przy poszanowaniu praw własności nie widzę najmniejszego problemu w zarabianiu na inwestycji, która miałaby przynieść zyski dopiero za kilka pokoleń, o ile byłyby one odpowiednio wysokie. Ja inwestuję w taki projekt, za kilka lat sprzedaje go komuś, ten ktoś za kilka lat znów sprzedaje kolejnej osobie z zyskiem(Ceteris paribus projekt jest wart coraz więcej, bo coraz bliżej do zebrania owoców, a wartość inwestycji można wyliczyć z wartości spodziewanych zysków za pomocą procentu składanego). Oczywiście giełda papierów wartościowych może jeszcze usprawnić ten proces. Nie rozumiem skąd to przekonanie o potrzebie finansowania projektów długoterminowych przez rząd. Ten mechanizm potrafi rozstrzygnąć na przykład czy kilka inwestycji krótkoterminowych finansujących się jedna po drugiej jest w stanie wygenerować większe zyski niż jedna długoterminowa. Jeśli jest, to dlaczego chciałbyś, aby rząd wymusił podjęcie się tej długoterminowej, zamiast kilku krótkoterminowych? Jeśli nie jest, to nie musi tego wymuszać. Gdzie tu sprawność i jak ją rozumiesz? Gdy zamiast inwestycji dających 10% zwrotu po roku mamy inwestycję dającą 250% zwrotu po 20 latach, to sprawnie zarządzamy kapitałem?
  9. @Jajcenty Odbiję trochę od tematu, ale to nie jest do końca tak, że jeśli coś się ma wydarzyć po naszej śmierci, to nie ma to wpływu na nas. Na wartość dóbr ma duży wpływ ich przyszła produktywność. Przypadek skrajny: Jeśli masz gdzieś wszystkich innych ludzi, a świat miałby się skończyć w chwili Twojej śmierci, to zakładając, że wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ten koniec świata byłby również dla Ciebie złą wiadomością. Jeśli nie przejmujesz się przyszłymi pokoleniami, to najchętniej przed śmiercią wszystkie dobra wymienisz na krótkoterminowe dobra konsumpcyjne. Gdy świat ma się kręcić dalej, bez problemu otrzymasz dostaniesz je w zamian za swoje dobra, których konsumpcja będzie odbywała się, gdy Ciebie już nie będzie na ziemi. Możesz nawet zajmować się przez całe życie produkcją takich trwałych dóbr, a pomimo to konsumować duże ilości dóbr przed śmiercią. W momencie, w którym świat ma się skończyć razem z Twoją śmiercią dobra trwałe stają się bezwartościowe, a rośnie popyt na te, których Ty też pożądasz, czyli dzieje się coś bardzo dla Ciebie niepożądanego. Już nie wymienisz pierwszych na drugie. To przypadek skrajny, ale te bardziej wypośrodkowane również mają konsekwencje dla nas(oczywiście mniejsze) Zdaję sobie sprawę z tego, że na walce z G.O. robi się kosmiczne pieniądze i większość projektów brzmi mniej więcej "jest globalne ocieplenie, więc dajcie nam kasę", albo "jest globalne ocieplenie, więc pozbądźcie się naszej konkurencji", ale chciałem tylko przestrzec przed podejściem: "to się wydarzy po czyjejś śmierci, więc nie będzie miało na niego żadnego wpływu"
  10. Jakie znaczenie ma odległość? Sprawia ona tylko, że awaria może mieć miejsce przed zakończeniem pracy w piątek i informacja o niej może nie zdążyć dojść nim skończy się zmiana. Niezależnie od odległości jesteśmy 2 dni w plecy.
  11. Napisałeś dokładnie to, co powstało w mojej głowie po przeczytaniu tego artykułu. Coś, co za ogromną kasę zostało wysłane na inną planetę nie działa, bo pracownicy największej agencji kosmicznej mają wolne weekendy?
  12. Dobra, ale ktoś mi wytłumaczy gdzie w treści artykułu jest coś, co mogłoby obrazić uciskanych mieszkańców Tybetu? Przecież całość jest o walce człowieka z niesprzyjającymi warunkami wysokogórskimi w czasach, gdy zdjęć jeszcze nikt sobie nawet nie wyobrażał. Oczywiste, że ludzie do Tybetu nie przylecieli bezpośrednio sterowcami z Andów i nie izolowali się od reszty świata, ale weszli tam z terenów przylegających. Mówienie o takich czasach z uwzględnieniem dzisiejszego nacjonalistycznego zrycia mózgów jest troche niedorzeczne. W końcu wszyscyśmy wyszli z Afryki. Czy mówiąc to obrażamy każdą grupę ludzi uciskaną przez jakikolwiek reżim, bo przecież są członkami jednego narodu?
  13. Nie wiem skąd wytrzasnąłeś to [m*s-2]. Jeśli "prąd oznacza taki dziwny operatorek różniczkowania po czasie" i przyjmiemy, że ten operatorek jest mnożony razy funkcję i w wyniku otrzymujemy jej różniczkowanie, to prąd ma wymiar [s-1]. W inny sposób trudno byłoby sobie w ogóle wyobrazić wymiar operatora różniczkowania. Jestem ciekawy jakim tokiem myślenia doszedłeś do tego [m*s-2]
  14. Troche jak z pytaniem "jak korzystać z manualnej skrzyni biegów, gdy mam tylko 2 nogi". Kwestia wprawy. Palec jest lekko zaokrąglony. Da się dotnkąć małą powierzchnią.
  15. "skażona" brzmi troche dziwnie biorąc pod uwagę, że tamtejsze warunki nie są dla nas zbyt przyjazne, a właśnie tego typu organizmy powoli przekształcają planetę w coś bardziej użytecznego. Już prędzej bym powiedział, że rozpoczęliśmy terraformowanie, niż skaziliśmy.
  16. Za mało danych. Jakie jest prawdopodobieństwo, że te dwie identyczne są poprawne?
  17. Coś skrobię w mathematice odnośnie ogólnego dowodu. Jak narazie, to mnie pokonała tym, że zapomniałem jej składni, ale jutro o normalniejszej godzinie powinienem skończyć.
  18. @astroboy masz rację. Jakieś zaćmienie miałem i nie zauważyłem, że dokładnie to samo napisaliście wcześniej. A co do mojego pomysłu na ogólny dowód, to może dałoby radę podejść do tego od strony analitycznej? Przyjąć jakieś uogólnione współrzędne wierzchołków, na ich podstawie wyznaczyć środki boków, mając środki boków możemy wyznaczyć równania prostych nas interesujące. Mając proste policzyć współrzędne punktów, w których się przecinają, pole powierzchni ośmiokąta będzie sumą siedmiu całek oznaczonych podwójnych od jednego punktu do drugiego i od jednej prostej do drugiej z 1. Jak ktoś jest bardzo ciekawy, to podsuwam już mój pomysł, jak dziś się szybciej z projektem wyrobię, to sam spróbuję to wieczorem przeliczyć.
  19. Co do MK to w każdym kroku przebywa 1/(π*n*100) obwodu, a powiększanie obwodu nie zmienia stosunku przebytej drogi do drogi całej. Czyli żeby określić, czy kiedyś dojdzie to należałoby zbadać szereg o wyrazach 1/(π*n*100). Szereg 1/n jest rozbiezny, a więc 1/(π*n*100) też jest rozbieżny, czyli MK w końcu okrąży planetę każdą ilość razy. A jak ktoś potrafi policzyć sumę częściową takiego szeregu, aby określić w którym kroku to nastąpi, to chętnie zobaczę. Trzeba przeliczyć przy którym wyrazie przekroczy 1.
  20. Eee problemem dla kogo? Bo problem może mieć tylko twór posiadający cele. Ziemia nie ma problemów. Ograniczenie do osiągania jakich to celów wprowadza sumienie, czy religia? Ja zawsze myślałem, że to pojmowanie tego, co jest dobre, a co złe jest podstawą do wyznaczania przez człowieka celów. Nie znam żadnych bardzej i mniej "racjonalnych" wartości. W jaki sposób rozumiesz racjonalność? Nigdy nie wpadłem na to, że zabijanie innych ludzi jest optymalne dla osiągnięcia moich celów, bo celem nadrzędnym jest dla mnie osiąganie satysfakcji z osiągania wyznaczonych celów dzięki własnej inteligencji i wysiłkowi, a nie odbierania innym prawa do ich wysiłku i życia. Czy to znaczy, że nie jestem inteligentny? W żaden sposób światopogląd(sumienie, religia) nie ogranicza dążenia do celów, a raczej jest ich przyczyną. Jasne, sztucznej inteligencji można wprowadzić za cel osiągnięcie maksymalną wartość jakiegoś parametru, który nie bierze pod uwagę życia ludzi, ale nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że ludzie dzięki inteligencji dochodzą do takich samych wniosków, ale sumienie ogranicza podążanie za tym, co inteligencji uda się osiągnąć. Sumienie to po prostu w określony sposób zdefiniowany parametr.
  21. Flaku

    Światło i jego możliwości

    warto też wspomnieć o efekcie Dopplera. http://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_Dopplera A co do pomiarów promieniowania z poza światła widzialnego, to mierzy się je już w takich celach jak wyznaczanie temperatury w warunkach przemysłowych. Przy badaniach kosmosu oczywiście tym bardziej takie pomiary mają miejsce. Im większy zakres widma zbadamy, tym więcej informacji jesteśmy w stanie wyciągnąć.
  22. Flaku

    Deorbitacja ISS

    A pytanie o rachunek wektorowy to opinia, pogląd, czy ocena? My mamy prawo mieć Cię gdzieś, więc racz nie marnować naszego czasu na używanie Google za Ciebie. My nie wiemy wszystkiego, ale nikt nie pyta w poście o rzeczy, które jest w stanie znaleźć dobrze objaśnione w 2 minuty za pomocą wyszukiwarki. Wyobraź sobie, że ktoś pyta co post o rzeczy, które może znaleźć w tabliczce mnożenia. Siedziałbyś i ją przepisywał, czy za którymś razem kazał sobie sprawdzić samemu? Nikogo tutaj nie irytuje Twoja niewiedza, tylko sposób, w który chcesz się jej pozbyć. Jeśli łatwiej możesz ją zdobyć bez naszego udziału(bo wpisanie czegoś w wyszukiwarkę jest szybsze niż czekanie na odpowiedź na forum), to nie widzimy powodu, abyśmy siedzieli i wpisywali hasła w google za Ciebie. W ten sposób marnujesz czas nasz i swój.
  23. Flaku

    Deorbitacja ISS

    @Godmaker dostałeś bana na Google? O wiele szybciej byś sprawdził niż my damy radę odpisać. A podał adres sklepu, z książką, bo informacje takie jak "co to jest wypadkowa sił" i "co to jest układ inercjalny" powinien mieć każdy, kto idzie do szkoły średniej i nie jest to wiedza tajemna. Po wpisaniu w Google "rachunek wektorowy" masz pierdyliard linków do tego, o co pytasz. Ja rozumiem, że możesz być młody i jeszcze tego nie miałeś, ale to nie znaczy, że będziemy zastępować nauczycieli gimnazjum. Ja jestem w stanie zrozumiec, jak ktoś przerobił materiał i czegoś do końca nie zrozumiał i chce się upewnić/dopytać, ale nie będziemy na tym forum przeprowadzali lekcji z podstaw matematyki od początku, definicja po definicji, bo od tego są podręczniki/strony możliwe do odnalezienia w 30 sekund w wyszukiwarce. Tutaj masz stronę z całą masą materiałów. https://pl.khanacademy.org/ Jak widzisz coś tutaj, albo na pierwszej stronie wyszukiwania Google, to przeczytaj zanim zapytasz. Zwłaszcza przerób dynamikę i wektory(a jak chcesz gadać o astronomii to i grawitacja się przyda), bo te rzeczy to podstawowy język, w którym porozumiewają się ludzie mówiący o nauce. I nie bierz się narazie za Teorię względności. Większosć podstawowych zjawisk takich jak ruch ciał w kosmosie da się z zadowalającą dokładnością opisać dynamiką newtonowską, a jak nie wiesz co to wektor, a pytasz co to Teoria Względności, to trochę jakbyś nie umiał jeszcze chodzić, a chciał, żeby Cię nauczono pilotować odrzutowiec.
  24. Flaku

    Deorbitacja ISS

    Tego słowa mi zabrakło. Dzięki. Nawet bycie poddawanym testowaniu jest lepsze od robienia rysunku obudowy łożyska.
  25. Flaku

    Deorbitacja ISS

    Co rozumiesz przez "spaść"? Właściwie to obecnie ciągle "spada" po spirali i właśnie dlatego mamy to korygowanie orbity, aby nie spadło do końca. Jak się to robi? Statek podlatuje do ISS, łączy się z nią i włącza silniki. Wlatuje na nową orbitę, zostawia co musi, rozłącza się z nią i leci spowrotem. Układ współrzędnich inercjalny, to taki, w którym obowiązują zasady dynamiki Newtona. Nieinercjalny, to poruszający się względem inercjalnego z pewnym przyspieszeniem(lub obracający się w nim.) <Pewnie zaraz Astroboy znajdzie jakiś układ krzywoliniowy, który też nie jest inercjalny żeby pokazać, że moja definicja jest zła, ale tylko takie mi teraz przychodzą do głowy>. Układ nieinercjalny, to na przykład przyspieszający samochód(bo wciska Cię w fotel, a jeśli wziąć układ współrzędnych związany na sztywno z samochodem, to Twoje przyspieszenie jest równe 0, lub karuzela(bo pozorna siła odśrodkowa wypycha Cię na zewnątrz jeśli układ odniesienia zwiążemy z karuzelą) Układ nieinercjalny to taki, w którym nie obowiązują wprost zasady dynamiki Newtona. Aby liczyć dynamikę w nieinercjalnych układach współrzędnych za pomoca równań newtonowskich trzeba dodawać tak zwane siły bezwładności. Więcej znajdziesz na wikipedii, czy każdej książce do fizyki. "Co to znaczy dla astronautów poza tym,że nie przyciąga ich tak mocno siła grawitacji?" Hmm właściwie to dla astronautów nie ma znaczenia jak duża grawitacja tam jest. Jest ona tak, czy tak równoważona przez siłę odśrodkową(a astronauci działają w układzie odniesienia związanym ze stacją-układem nieinercjalnym, więc funkcjonują tak, jakby grawitacji nie było. "Czy któraś z prędkości kosmicznych ma znaczenie dla ISS" Tak, dla ISS ważna jest pierwsza prędkość kosmiczna, tylko że standardowo jest ona liczona przy ziemi, a żeby policzyć wymaganą prędkość ISS trzeba jeszcze raz przeprowadzić obliczenia, z których wychodzi pierwsza prędkość kosmiczna, tylko uwzględnić w nich wysokość na której znajduje się ISS. A co to jest wypadkowa, to znajdzesz w podstawach rachunku wektorowego. Przydatna rzecz, jeśli interesujesz się fizyką.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...