Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Flaku

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    519
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Zawartość dodana przez Flaku

  1. Flaku

    Przydatny troll

    Oczywiście, że płacisz. Tyle, że w podatkach i w dodatku także za innych.
  2. Flaku

    Przydatny troll

    Wtedy płacisz nawet jeśli nie chcesz jej uzyskać. Świetne rozwiązanie.
  3. Jeśli wypiłeś określoną dawkę alkoholu i masz określoną zawartość we krwi, to możesz zachowywać się jak pijany lub jak trzeźwy, w zależności od tego, jaki masz dzień, czy jesteś wyspany, co jadłeś. Jeśli nie dysponujemy alkomatem i musimy oceniać Twoją trzeźwość na podstawie obserwacji zachowania, to przy tej samej dawce czasem stwierdzimy, że jesteś pijany, a czasem, że jesteś trzeźwy. Nie oznacza to, że zawartość alkoholu w Twojej krwi nie jest obiektywna.
  4. Też nie do końca rozumiem. W dodatku to, że raz foton zachowuje się jak cząstka, a raz jak fala wcale nie kłóci się z "obiektywizmem". Może foton obiektywnie jest jakimś bytem, zawsze takim samym, różnym zarówno od tego, jak rozumiemy cząstkę oraz od tego, jak rozumiemy falę, ale te 2 modele pozwalają nam jakoś przybliżyć sobie jego właściwości, z tym, że każdy z nich jest bliższy obiektywnemu modelowi fotonu w określonych warunkach?
  5. Ktoś zaplanował trzymanie się prawa Moore'a?
  6. Biorąc pod uwagę, że właściwości magnetyczne żelaza zależą od jego odmiany alotropowej, która z kolei dla czystego żelaza zmienia się skokowo ze zmianą warunków, wydaje się to spójną koncepcją.
  7. Ciekawe jakie mogą być przyczyny takiego ułożenia kryształów. Z tego, co pamiętam ze studiów, to odlewanie odśrodkowe daje raczej strukturę izotropową niż tak zorientowaną(pewny nie jestem), wikipedia też mówi o strukturze bardziej jednorodnej, milcząc o tym w którą stronę ta "bardziej jednorodna" jest zorientowana, więc zastanawiam się, czy sam obrót może być przyczyną takiego stanu rzeczy. Ciekawe czy odtworzenie tych warunków wniosłoby jakiś postęp w odlewnictwie. Czy jest na sali jakiś odlewnik?
  8. Ktoś ma pomysł jak kryształy w jądrze ziemi mogą być zorientowane w kierunku wschód-zachód? Chodzi tutaj o orientację po okręgach?
  9. Ten artykuł to chyba faktycznie jakiś gniot. "Goryl chce mi przyłożyć, zrobie zdjęcie jak pięść leci prosto we mnie" Polecam skonfrontować go z artykułem, który ukazał się tutaj trochę ponad dwa lata temu. http://kopalniawiedzy.pl/dlon-parametry-zrecznosc-narzedzia-walka-piesc-David-Carrier-Michael-H-Morgan,17208 Dla leniwych cytat: "Poza człowiekiem żadna małpa nie uderza zaciśniętą pięścią." Czyżby alkohol czynił aż takie cuda i sprawiał, że małpy zaczynają walczyć jak ludzie? A może chodzi tutaj o goryla z lokalnej dyskoteki i to nie goryl był pijany, a pobitemu się z tego wszystkiego coś w zeznaniach pomieszało?
  10. Pracodawca to tylko i wyłącznie osoba uznająca owoce pracy swoich pracowników za ich własność. Ktoś, kto działa nie uznając tego, to właściciel niewolników, a nie pracodawca. Pracownicy wymieniają swoje usługi za płacę, a jeśli pracodawca musi zdobyć ich zgodę(zwaną umową o pracę, zlecenie, bez znaczenia) na tę wymianę, to znaczy, że pierwotnie są ich właścicielami. No tak, zapewne przy ochładzającym się klimacie zwierzętom nie gęstniałoby futro. Nie wiem jaki konflikt interesów będący przyczyną ewolucji zauwazasz w tym przypadku.
  11. Flaku

    Skandale pomagają

    Nikt nie wpadł na teorię spiskową? Może sami CEO puszczają w świat informację o skandalu, by w danym momencie kupić duże udziały w firmie po niższej cenie. To by tłumaczyło takie zachowanie się kursu.
  12. Wartość jak najbardziej jest subiektywna, nie oznacza to na przykład, że należy uznać, że pogląd drugiego człowieka o tym, że morderstwa są spoko uznać jako równorzędny temu, że morderstwo jest zbrodnią. Właśnie po to powstały prawa własności, aby w ich obrębie każdy mógł decydować o rzeczach, które do niego należą według swojego systemu wartości. Podstawą praw własności jest to, że każdy jest włascicielem samego siebie i co za tym idzie owoców swojej pracy. Bez ich poszanowania różnica w systemach wartości zmienia się z okazji do współpracy w konflikt interesów. Zawsze najpierw jest idea, a potem jej realizacja. To, że idea nie została jeszcze zrealizowana, nie znaczy, że należy ją porzucić, bo w historii każdej idei jest taki czas, w którym ona istniała, ale nie była realizowana na szeroka skalę. Masz rację, nie ostudzisz. Jeśli nie ma niszy dla niczego, co nie jest obecnie obowiązującym stanem(co według mnie jest nadużyciem, ale niech Ci będzie), to brak niszy nie jest powodem, aby niczego nie zmieniać. W ekonomii istnieje pogląd tożsamy z tym, co nazwałeś sposobem rozumowania ewolucjonisty. Nazywa się to "Hipoteza rynku efektywnego". Miałem gdzieś przełożenie tego poglądu na relacje damsko-męskie, ale niestety rysuneczek mi umknął. Była na nim kobieta tłumacząca mężczyźnie: "zgodnie z hipotezą rynku efektywnego nie powinniśmy ze sobą sypiac, bo gdybyśmy tego chcieli, to już sypialibyśmy ze sobą".
  13. Nie jestem w stanie wykazać niekompetencji, powód tego podałem kilka wypowiedzi wcześniej. Coś takiego, jak kompetencja w ocenianiu wartości nie istnieje obiektywnie, ponieważ sama wartość jest pojęciem subiektywnym, więc nie podlega żadnym dowodom. Pracownicy mogą być co najwyżej kompetentni w przewidywaniu tego, jakie skutki przyniosą jakie badania. W żaden sposób nie czyni ich to kompetentnym w ocenianiu tego, które skutki są najbardziej wartościowe. Rozwiązanie tego problemu mogłaby opisać teoria imputacji wartości, ale w przypadku finansowania publicznego nie ma czego imputować. Dlatego jestem ciekawy jaka to magiczna siła wyrzuca niekompetentnych i zastępuje ich kompetentnymi, w jaki sposób wyznacza kompetentność i dlaczego zależy jej na tym, aby tam niekompetentnych nie było.
  14. Właśnie pytam o te mechanizmy ewolucji, które powodowałyby selekcję członków KBN. Nie widzę żadnej siły, która wyrzucałaby niekompetentnych na rzecz kompetentnych. Jeśli taką znasz, to byłbym wdzięczny, gdybyś się podzielił. Właśnie dlatego trzeba przekonywać, a nie rzucać koktajlami samemu. To przekonanie większej ilości osób zwiększa skalę. Hmm no tak, bo właściwa ilość kasy, która się komuś należy zależy od tego ile jest w stanie wywalczyć za pomocą bojówkarzy. Podejrzewam, że nawet na Lodowcu Szelfowym Rossa w chwili, w której coś udałoby się zacząć jakoś prężniej rozwijać, to zaraz by się jacyś poborcy haraczu znaleźli. Obstawiam, że wspierani przez greenpeace.
  15. Nie rozumiem dlaczego ostatnio w szeroko pojętej nauce nastała moda na utożsamianie korelacji z przyczynowością.
  16. @Pogo Nie obrzucę Cię niczym. Być może i piramidy wybudowano dobrowolnie, w takim razie przykład nie jest najlepszy. Chodziło mi raczej o symbol pracy niewolniczej, a piramidy jako taki w społeczeństwie funkcjonują(być może niesłusznie, nie jestem historykiem i nigdy sie za znawcę w tej dziedzinie nie uważałem). W takim razie możecie podstawić sobie do poprzedniej wypowiedzi dowolne dzieło, które kojarzy Wam się z niewolnikami. A dyskusji na ten temat przeprowadziłem już zbyt dużo, aby się ekscytować. @thikim Wybacz, to faktycznie nie była literówka, ale źle przeczytałem za pierwszym razem i potem już nie analizowałem nicka. Najpierw była potrzeba, ale posiadania niewolnika. Potem dopiero zastraszenie drugiego człowieka i uczynienie go nim. Dopóki ludzie podążali za swoim przywódcą z własnej woli, to nie była to władza w dzisiejszym znaczeniu, bo mogła ona robić tylko to, na co godzili się jego zwolennicy. Jeśli tego nie robili z własnej woli, to nie ma mowy o współpracy. Wynika to z samej natury działania. @KBN Ale w jaki sposób chcesz umieścić ten promil społeczeństwa na odpowiednim stanowisku? Jak go wyselekcjonować? Oczywiście, że przegiąłem, myślałem, że już na samym początku gdy po raz pierwszy użyłeś argumentu "ad hitlerum" to ustaliliśmy, że używając porównania do tego przeginamy, aby pokazać jedynie naturę pewnych działań, a nie stopień ich radykalności. Poza tym nie ma żadnego kraju, do któego możnaby emigrować. Ta zaraza rozpanoszyła się na całym świecie i wszędzie jest obowiązującym dogmatem. Właśnie dlatego, że zdecydowanie nie ten kraj i że Kopacz to nie Thatcher mówię, że jest tak beznadziejnie. A co mi da wyjście na ulicę z koktajlami mołotowa? Nic tym na lepsze nie zmienię. Sam porzucam trochę, dostanę kulkę, albo w najlepszym wypadku mnie zamkną, budynki odremontują i dalej będzie po staremu, jedynie ja będę miał gorzej. Do tego trzeba poparcia społecznego. Najlepiej tak dużego, żeby obyło się bez rozrób, bo jednak szkoda kapitału zarówno w ludziach jak i w majątku. Co do kodeksu, to polecam samemu zostać autorem. Oczywiście plagiaty są dozwolone i czerpać z innych autorów tak bardzo, jak uznamy za słuszne. Właśnie dlatego, że nie organizują bojówkarzy, to nie są oni dużym problemem. Są problemem jedynie w tym względzie, że popierają dawanie im kasy z kieszeni innych, ale tak ma jakieś 98% społeczeństwa, więc zdecydowanie są większe priorytety.. To już większym są ci, którzy tą kasę przydzielają. Hmm ja też najmniej kwestionuję haracz pobierany na Naukę, ale jednak kwestionuję.
  17. @thinkim. Nie mieszaj tutaj zwyczajów z władzą. Robić rzeczy wspólnie można bez władzy. Władza powstała nie po to, aby robić rzeczy wspólnie, tylko po to, aby zmusić ludzi do służenia. Czy w danym przypadku słusznie(bo zapobiegło to na przykład ich zamordowaniu przez innego), czy nie, to kwestia do rozpatrzenia w konkretnych sprawach, ale nie ma to nic wspólnego z współpracą, chyba, że uważasz, ze niewolnicy współpracowali aby wybudować piramidy. Trudno uznać odpowiedzi "mądrego" i "pewne rzeczy robić wspólnie - wspólnym wysiłkiem i funduszami. Wszystko inne należy robić indywidualnie." za niosące jakąkolwiek treść. Mądry jest ten, który ma takie same preferencje jak Ty, a należy zmuszać innych do finansowania rzeczy, bo są "pewnymi rzeczami", albo dlatego, że do tej pory tak było. Argument "powinniśmy to robić, bo po to stworzyliśmy władzę" też nie jest dobry. Stworzenie narzędzia służącego do jakiejś czynności nie oznacza, że powinniśmy ją robić. Wyobraźmy sobie człowieka z bólem zęba, który stwierdził, że gdy popełni samobójstwo, to ząb przestanie go boleć. Zawiązał już nawet sznur, ale zaczyna się zastanawiać, czy to najlepszy pomysł i czy faktycznie powinien się powiesić. Zgodnie z argumentacją "bo po to stworzyliśmy władzę" oczywiście kazalibyśmy mu się nie zastanawiać nad tym, tylko wieszać. Po to zawiązał sznur. Argument "bo po to stworzyliśmy władzę" jest nawet bardziej absurdalny, bo to nie my stworzyliśmy, tylko inni ludzie, gdy nas jeszcze nie było. @Astro Jaki profit byłby z transparentności KBN, gdyby nie opinia publiczna? Kto by miał odwołać jej członków i wstawić nowych i dlaczego miałby woleć bardziej kompetentnych od mniej? Pochwalić się? Z ostatnich to crowdfungingowo udział w finansowaniu podręcznika do podstaw przedsiębiorczości, ale nie była to kwota, która mogłaby wpłynąć na mój standard życia. Szukałem kiedyś możliwości wspomagania LHC, ale znalazłem tylko możliwość składania datków na inne projekty CERN, które niezbyt mi odpowiadały. Jeśli wiesz coś na temat możlwiości wspierania LHC przez osoby prywatne, to będę bardzo wdzięczny, jeśli się tą wiedzą podzielisz. Nie rozumiem jaki to ma związek z tematem, a na moje oko to zwykłe ad hominem. Jak idziesz do sklepu, to wypadałoby się przejmować opinią właściciela na temat tego, czy możesz sobie wymienić swoje pieniądze za jakiś jego towar. Jak nie finansujesz nauki z kieszeni innych, to faktycznie nie musisz się tym przejmować, co innego, gdy ktoś finansuje. Co da zgłaszanie do służb, jeśli one kierują się zasadami, które za kradzież nie nakazują karać? Poszedłbyś w państwie hitlerowskim zgłosić, że niewinni Żydzi są więzieni? Rozumiem, że rozmawiamy o finansowaniu badań podstawowych, które cenisz bardziej niż codzienną Coca-Colę. Też tak mam, ale co w związku z tym? Mamy do tego prawo. Poza tym napisałem "równie dobrze", a więc porównałem główny temat rozmowy do czegoś INNEGO, nie ma więc potrzeby pytania, czy rozumiem o czym rozmawiamy. Gdyby "wyszli drugie grupki", które by im "dali" po czapkach i "przetłumaczyli", że namawianie państwa do wkładania rączek do kieszeni innych ludzi, żeby dać im jest be, to faktycznie byłyby dobre warunki do rewolucji. Dlaczego czuć wewnętrzną winę miałby KAŻDY naukowiec? To nie naukowiec zabiera ludziom pieniądze i nie ma żadnego wpływu na to, czy zostaną zabrane. Jak pisałem, widzę większe przekręty, ale ta zasada jest ich wspólnym fundamentem. Nie da się pozbyć tych większych przekrętów ciągle się nia kierując. A ja polecam wszystkim ludziom oprócz skupiania się na skuteczności także zastanowić sie nad ich kodeksem moralnym, który podpowiada im w czym powinni być skuteczni. Naukowcy też narzekaja na brak kasy i to będąc w położeniu o wiele dalej niż nie pobieranie od nich podatków. W tym aspekcie nie są lepsi od panów Z. Jak panowie Z chcą, żeby nauka o nich myślała, to niech się dorzucą. Jak nie, to lepiej niech się nie troszczy o niewdzięczników, niż jakby mieli być przymusowo wdzięczni. A dobry stolarz robi dobre meble, a nie przekonuje do nich ludzi? Właściwie to tak, ale nie domaga się też państwowego ich finansowania. Niech naukowcy sobie organizują pracę jak chcą, niech mają ludzi od tego, żeby przekonywali innych, a potem zbierali kasę OD TYCH, KRÓRYCH UDAŁO SIĘ PRZEKONAĆ. Nikt im nie każe przekonywać osobiście, ale aby dokonać jakiegoś odkrycia, potrzebujemy kapitału. Nie ważne, czy tym kapitałem jest wiedza z poprzednich odkryć, czy pieniądze. Chcąc, czy nie chcąc naukowiec do prowadzenia badań go potrzebuje. Tak samo, jak nie można nasyłać zbirów na kogoś, kto dokonał odkrycia, a nie chce się nim podzielić, aby wyciągnęli z niego potrzebną do badań wiedzę, nie można nasyłać państwa na kogoś, kto zarobił pieniądze, aby finansować badania.
  18. I to ja tutaj wylewam pomyje? Jaki interes ma KBN w tym, żeby nagradzać fachowość i kompetencję? Żaden. Skąd się zatem bierze ich fachowość? Fachowość w czym? W wybieraniu nalepszych projektów naukowych? Pod jakim względem najlepszych? Wylicza się obiektywny wskaźnik ważności badania naukowego na podstawie jakiejś funkcji, czy po prostu takich, które będą jej się najbardziej podobały? Skonstruowanie pierwszego jest niemożliwe, w drugim każdy jest kompetentny. KBN bardziej lub mniej pośrednio podlega opinii publicznej. Przy finansowaniu państwowym od tego nie uciekniesz. Jedynym sposobem na to, aby nie przejmować się w nauce opinią innych jest finansowanie jej samemu. W przeciwnym razie zawsze musisz się przejmować opinią ludzi, z których pieniędzy ją finansujesz, albo po prostu je ukraść. Argumentacja pasowałaby równie dobrze do wcześniej przywoływanej Coca-Coli. Po co generować sztucznie koszty przekonywania do niej, jak można to ominąć ustawiając fachową i kompetentną komisję, która będzie decydowała o tym, co ludzie piją. Może właśnie dlatego, że to nie fachowa i kompetentna komisja tyra na te pieniążki i to nie celom fachowej komisji powinny służyć, a jej fachowość nie ma tu nic do rzeczy? Właśnie dlatego, że "grupki ludzi ugrali" twierdzę, że warunki są beznadziejne, bo wszystko idzie kompletnie w inną stronę. "Jadu i pierdologii" tyle, bo przyczyna zarówno tego o czym rozmawiamy, jak i tych spraw, w których zmiany są najpilniejsze jest taka sama. Przyzwolenie na używanie człowieka jako narzędzia w ręku innych. Właśnie po to tyle "jadu i pierdologii" żeby pokazać, że to nie jest kwestia kilku interwencji w miejscu, w którym się wali, tylko złych fundamentów, na podstawie których opiera się każdy fragment społeczeństwa, nawet ten, który na pierwszy rzut oka działa dobrze. Ja mogę rozmawiać z kimkolwiek, ale chodzi właśnie o to, żeby to właśnie nauka(a właściwie ludzie, z którymi ją utożsamiasz) nie mieszała do siebie panów Z i wszystkich, którzy nie chcą być jej wyznawcami. Jak nauka i panowie Z przestaną mieszać w swoje sprawy drugich wzajemnie, to będę wniebowzięty. Rewolucja w momencie, w którym 90% ludzi nie wie po co się ją przeprowadza nie prowadzi do założonych celów. Zmienić sytuację da się tylko w 1 sposób. Ludzie musieliby się do tego przekonać. Ten cel natomiast można osiągnąć na 2 sposoby. Albo przemówić do ich rozumu, albo pozwolić im się poparzyć, coby drugi raz łap do ognia nie wkładali. Pierwsze jest trudne, drugie czasochłonne i kosztowne. Wyrażam je, ponieważ uważam je za słuszne. Głupie pytanie. To już nie można robić czegoś, czemu nie chcemy poświęcać całego swojego życia? Doceniam to, gdzie żyję, wiem o tym, że sa miejsca na ziemi, gdzie jest o wiele gorzej. Nie uważam natomiast, że jest to jakikolwiek powód do tego, żeby nie było jeszcze lepiej. Tym bardziej, że porządni ludzie w miejscach o których piszesz również mogliby skorzystać na tym, że nie muszą budować piramid. Historia historią, ale mentalność na przestrzeni lat się zmienia. Pytam o dzisiejsze warunki. Z tego, że jestem "jakiś obcy" dla większości ludzi zdaje sobie sprawę. Martwiłbym się, gdybym przy takim powszechnie wyznawanym kodeksie moralnym był uznany za swojego. Jasne, że doceniam. Każda rozmowa daje mi jakieś szanse na to, że zrozumiem dlaczego inni się ze mna nie zgadzają.
  19. Ty nie musisz, ale ktoś, kto chce organizować badania, musi. Więc może inaczej, niech będzie "zamiast ludzi przekonywać trzeba władzę", albo tak zwaną "opinię publiczną". Problem marketingu występuje w obu przypadkach i to chciałem napisać. Żyjemy w kraju demokratycznym, a więc politycy ustalając prawo szukają kompromisu pomiędzy przypodobaniu się wyborcom, a innymi interesami. Jako że jest ta cząstka o przypodobaniu się wyborcom, to każdy ma jakiś wpływ na to, w jakim kierunku prawo jest zmieniane. Nie można oczywiście wszystkich po równo posądzać o to, co się dzieje aktualnie z prawem, ale można o zmiany w kierunku, którego broni. Co do rewolucji, to nastroje społeczne są do niej beznadziejne. Jeśli komuś zależy zrobić "nie ważne jaką rewolucję", która skończy się jedynie chaosem, to może faktycznie są dobre, ale grupki ludzi, których jedynym poglądem jest "dajcie nam więcej" nie są dobrym fundamentem do wybudowania żadnego ładu. Są ludzie myślący podobnie jak ja, którzy robią projekty obywatelskie w sprawie najpilniejszych zmian(którymi zdecydowanie nie są badania podstawowe). Ja wole działanie bardziej oddolne, którego celem ma być oddziaływanie na całą doktrynę polityczną obowiązującą w społeczeństwie. Jej nie da się zmienić projektem obywatelskim, jedynie rozmową(ewentualnie skuteczność można zwiększyć poprzez kontrolę nad mediami, ale aż takim działaczem społecznym żeby poświęcić się zdobyciu nad nimi kontroli nie jestem. To, że poglądy polityczne są radykalne nie oznacza jeszcze, że ich realizacji poświęcę dużą częśc swojego życia). Właśnie zastanawiałem sie sam nad tym, czy łatwiej by było zrobić rewolucję w Polsce, czy gdzieś indziej. Z jednej strony gdzieś indziej mentalność może być bardziej odpowiadająca takim zmianom, z drugiej większość ludzi nie patrzy na obcokrajowca chcącego zmieniać ich społeczeństwo przychylnie. Na całym świecie panuje mniejszy czy wiekszy nacjonalizm rodzaju "jest tutaj gościem, powinien się dostosować, to my jesteśmy gospodarzami", co jest powodem kompletnego braku możliwości podjęcia dyskusji na takie tematy.
  20. Nigdzie się nie poplątałem. Być może sie skończy. To, że lubię czytać o pewnych rzeczach jeszcze nie oznacza, że mam uważać, że ktoś inny mi je będzie finansował. Chciałbyś mieć domek na Karaibach i jeździć tam na wakacje? Być może byś chciał(jeśli byś nie chciał wybierz inny region świata), ale czy uważasz, że inni powinni Ci to finansować? Jeśli nie będą finansować, to zapewne Karaiby nie dojdą do realizacji, ale czy to jest argument za tym, aby inni płacili za Twoje Karaiby? Co jest złego w marketingu? Gruba kasa idzie na reklamowanie coca-coli. Czy to jest powód, żeby dokonywać zakupu coca-coli za ludzi? Marketing jest potrzebny tak, czy tak. Zamiast ludzi przekonać musisz władzę. Nie wiem skąd wziąłeś przykład miedzi i drutu i co w nim jest debilnego. To jak najbardziej normalne, że istnieje podział pracy i każdy zajmuje się czymś, w czym się wyspecjalizował. Chyba nie uważasz, ze rolnik powinien zajmować sie wypiekiem chleba, a drwal produkcją mebli. Naukowcy nie są jedynymi wysoko wykwalifikowanymi pracownikami. Jeśli jesteś pewny, że ludzie najpierw nie bedą chcieli płacić, ale potem uznają to za debilny pomysł i będą szukali naukowców, to po prostu użyj tego do zrobienia kasy, a nie zabraniaj im tego. Skrzyknij sie z chłopakami i naukowcami, którzy myślą podobnie i dajcie tylu dobrym naukowcom ilu dacie radę pożyczkę na utrzymanie swoich kwalifikacji przez ten czas. Jak zaczną być poszukiwani, a będzie ich mało, to będą Wam mieli z czego spłacić i zarobicie trochę pieniążków za swoją dalekowzroczność i ocalenie społeczeństwa przed brakiem naukowców, gdy będzie ich szukało, ale nie wciągaj w taką spekulację wszystkich wbrew ich woli. Czy to, że komuś trudno jest się przebranżowić jest jakimkolwiek argumentem za tym, żeby ktoś drugi musiał płacić za brak wymogu przebranżowienia? @thinkim niezbędne dla kogo?
  21. Gdzie napisałem, że rozwiązanie zapewni co najmniej obecne finansowanie? Wyraźnie zaznaczyłem "lub nie finansuje nikt, jeśli nikt jeśli każdy uzna je za bezwartościowe lub że nikt nie jest wystarczająco kompetentny i godny zaufania, by mu to zadanie powierzyć. Niech ich rozwój zależy od zdolności ludzi, którzy chcą je rozwijać.", a nie że niech będzie większy lub co najmniej taki sam, jak obecnie. Wydawało mi się dość oczywiste, że 0 jest mniejsze od obecnego finansowania. Poza tym pan Z., który żyje z renty i tak nie finansuje badań. W zasadzie nie finansuje niczego, nawet budka z piwem działa dzięki pieniądzom wypracowanym przez kogoś innego. Nie wpadłeś nigdy na to, że jeśli chciałbyś polskiego LHC, to może wypadałoby skrzyknąć się z ludźmi, którzy też go chcą, a jak Wam nie starczy umiejętności, sił i chęci, to po prostu go nie wybudować i wziąć się za realizację czegoś, co dasz radę zrobić, zamiast zakładać, że reszta ma pracować wbrew sobie na to, co Ty uważasz za słuszne? Mi na przykład jest kompletnie obojętne czy badania są realizowane w Polsce, czy poza jej granicami, dlatego nie chciałbym, aby moją energię pochłaniały Twoje(czy kogokolwiek innego) plany budowy POLSKIEGO LHC i wolałbym zwiększyć możliwości obecnego LHC, lub skupić się na obiekcie zupełnie różnym od LHC niż dublować coś, co już istnieje tylko po to, aby było polskie.
  22. Być może coś zrozumiałem nie tak, ale mniej więcej taki sens ma negowanie potrzeby posiadania wizji idealnego porządku społecznego tylko dlatego, że wprowadzanie niektórych z nich w życie doprowadziło do ludobójstwa. Wizja jest prosta. Aby finansował każdy, kto będzie chciał, ale nikt, kto nie chce. Aby każdy mógł wybrać jaki cel pochłonie owoce jego pracy. Aby środki przeznaczane na badania podstawowe zależały od tego, jaką część swojej produktywności ludzie są gotowi na nie przeznaczyć czy to w formie pieniędzy, czy pracy w roli naukowca, w zależności od ich zdolności i wartościowania tych badań. Niech będą finansowane przez ludzi chcących postępu dla ludzkości, biznesmenów chcących się pokazać w dobrym świetle, studentów uważających, że współpraca z naukowcami prowadzącymi badania podstawowe ma dla ich kariery znaczenie, poprzez opłacanie czesnych w uniwersytetach, które takie badania prowadzą. Niech finansują je firmy potrzebujące w swoich strukturach ludzi dobrze rozumiejących te zagadnienia. Niech finansuje każdy, dla kogo mają one jakąkolwiek wartość, lub nie finansuje nikt, jeśli nikt jeśli każdy uzna je za bezwartościowe, lub że nikt nie jest wystarczająco kompetentny i godny zaufania, by mu to zadanie powierzyć. Niech ich rozwój zależy od zdolności ludzi, którzy chcą je rozwijać.
  23. Nie kupuję hasła "Najwięcej cierpienia wyniknęło z tego, że ludzie próbowali coś zmienić. Stójmy w miejscu i nawet nie dyskutujmy o tym, w którym kierunku zmierzać, bo to niebezpieczne.". To jest mentalnośc jakichś plemion w których rządzą szamani wierzący w złe duchy, które zsyłają kary za sprzeciwianie się ich woli. Z takim podejściem nigdy nie ujarzmilibyśmy elektryczności, bo przeciez tyle osób ona zabiła, więc nawet nie rozmawiajmy o jej potencjalnych zastosowaniach. Albo najlepiej wprowadźmy od zaraz anarchię, bo za najwięcej rzezi w historii ludzkości odpowiedzialne są państwa, zaprzeczysz? To, że podążanie za pewnymi rodzajami światopoglądu doprowadziło do wielu okrucieństw nie oznacza, że mamy porzucić wszystkie, bo utopią ludzie nazywają wszystko, co nie jest obecnie obowiązującym trendem. Właśnie po to potrzebne są dyskusje na temat utopii, aby spróbować przewidzieć konsekwencje podążania w danym kierunku i aby ludobójstwa się nie powtórzyły, a w jakimś kierunku zawsze podażamy. Nie jestem przeciwko. Wprost przeciwnie, uwielbiam badania podstawowe i rozumiem ich znaczenie, zapewne po części dlatego, że mam trochę inny mechanizm uczenia się niż większość. Mam w porównaniu z innymi duże trudności z nauczeniem się jakiegoś schematu postępowania. Dopiero, gdy prześledzę wyprowadzenie danej metody z podstawowych zależności fizycznych, to ją zapamiętuję i bez problemu mogę stosować. Nieodkryte sekrety astronomii i fizyki jak najbardziej mnie interesują(inne dziedziny nauki troche mniej, może jeszcze matematyka, ale na KW wszystkie wpisy na ten temat obowiązkowo czytam), mój komputer nawet przez długi czas pracował przez platformę boinc między innymi w projekcie LHC. Teraz jest już starym gratem i zwiesza się, jak ma odpalić inventora, więc zdecydowałem staruszka bardziej nie męczyć, bo i tak za dużego pożytku by z niego nie było, a musi mi jeszcze trochę posłużyć, ale jak się zaopatrzę w coś mocniejszego, to pewnie tam wrócę. Z niecierpliwością czekam na powstanie komputera kwantowego, kolonizację kosmosu, opanowanie pozyskiwania energii za pomocą fuzji jądrowej, tylko jakoś sztuczna inteligencja nigdy mnie nie kręciła. Nie mam pojęcia dlaczego.
  24. Spokojnie. Przy dzisiejszych trendach nawet w przypadku kompletnego upadku raczej nie zaznasz tego "raju na ziemi". Prędzej za upadek ludzie obwinią brak solidarności i będą głosić konieczność jeszcze większego poświęcenia. Tak to przeważnie bywa w przypadku kryzysów, że jedni krzyczą, że to przez zmiany w jakimś kierunku, drudzy, że przez fakt, że zmiany były zbyt małe. W tym przypadku, o ile nie zdarzy się jakiś cud, drudzy będą mieli większą siłę przebicia. A co do utopii, to nigdy nie bałem się tego słowa. Utopia, chociaż najprawdopodobniej nigdy jej nie osiągniemy, wyznacza kierunek. Mówienie, że nie powinniśmy dążyć do utopii to jak mówienie, że nie powinniśmy w życiu rozwiązywać problemów, bo wszystkich nie rozwiążemy, że nie powinniśmy walczyć o przeżycie, bo w końcu i tak umrzemy. Rozmawianie o tym, jak utopia powinna wyglądać również jest ważne, ponieważ każdy ma w głowie jakąś utopię. Komuś w końcu uda sie zacząć wprowadzać swoją w życie. Być może po skonfrontowaniu ją z naszą uzna, że jego koncepcja nie jest tak dobra, jak mu się wcześniej wydawało i zbliży świat do czegoś bliższego temu, co oboje uznajemy za lepsze, albo zmienimy swój kierunek na bardziej bliższy jemu, jeśli uznamy go za rozsądniejszy. @radar Nie mam co do Twojej analizy ryzyka badań fundamentalnych żadnych zastrzeżeń. Czepiam się tego, jakie wnioski z niej wyciągasz. Dlaczego zakładasz, że im ryzyko wieksze, tym bardziej powinniśmy je podejmować? Dlaczego duże ryzyko jest argumentem za podjęciem jakiejś inwestycji, a nie przeciwko? Sam mówisz, że ktoś, kto spodziewa się z niej zwrotu jest naiwny, bo najprawdopodobniej straci i są lepsze metody zainwestowania pieniędzy. Nie zamierzam tutaj dyskutować o tym, czy tak jest. Problem w tym, że jeśli są lepsze, to dlaczego nie realizować tych lepszych? Finansowanie badań przez państwa nie jest przymusowe? A skąd kasę na to biorą? Jeśli wyciągnę Ci pieniądze z portfela, i kupie sobie coś za nie, to też mogę powiedzieć, że finansowanie tego nie było przymusowe i sam postanowiłeś mi coś zafundować? Co do największych skoków podczas zbrojeń, to jak stwierdził Friedrich Hayek "Podczas wojny jest masa pracy, ale nie manic do jedzenia". Te "największe skoki" są wynikiem przyjętej metodologii. Metody pomiaru pkb nie oceniają tego, ile nam bogactw przybyło, tylko ile jest konsumowane. Co prawda podczas wojny konsumpcja jest ogromna, ale odbywa sie to kosztem konsumpcji przyszłej. Chyba nie muszę nikogo przekonywać jak rozwinęły się kraje, które wojny uniknęły, a jak biedni są ludzie w zakątkach świata, gdzie wojna trwa nieustannie.
  25. @radar Moim zdaniem założenie o takim samym poziomie ryzyka dla inwestycji długo i krótkoterminowej nie jest odrealnione. Istnieją bardzo ryzykowne inwestycje krótkoterminowe, które są realizowane. Chodziło mi o to, że nie można mówić, że finansowanie państwowe jest lepsze dla długoterminowych inwestycji, bo są one ryzykowne i prywatny przedsiębiorca się ich nie podejmie. W ocenie inwestycji trzeba brać pod uwagę ryzyko i jeśli możemy ten sam zysk osiągnąć kilkoma małoryzykownymi inwestycjami krótkoterminowymi, to nie ma powodu, aby podejmować się długoterminowych inwestycji o wysokim stopniu ryzyka. Ryzykowne, długoterminowe inwestycje mają sens tylko, jeśli spodziewany zysk to ryzyko rekompensuje. Jeśli ludzie się ich nie podejmują, to znaczy, że ich zdaniem nie rekompensuje. Ogólnie finansowanie projektów z własnego portfela nie jest łatwe. Trzeba na przykład, o zgrozo, znaleźć odpowiednio dużo ludzi, którzy uznają to, co realizujemy za wartościowe dla nich. @Astro Nigdzie nie sprowadzam człowieczeństwa do wymiaru ekonomicznego, wręcz przeciwnie. Bronię cały czas tezy, że człowiek może wybrać cel swoich zmagań(na przykład broniąc Ziutka nie pragnącego zysku ekonomicznego mogącego wynikać z badań podstawowych, ale przesiadywania pod budką z piwem). Obozy pracy poświęcały(i wciąż na świecie poświęcają) ludzi, by ich założyciele osiągali swoje cele. Kwestia tego, czy ludzie umierali tam z przepracowania i głodu, bo trzeba było wyrobić niemożliwe normy, czy zostali uśmiercani w celu pozbycia się pewnej grupy społecznej, czy tylko nie mogli odmówić pracowania na rzecz założycieli i nikt nie umierał jest drugorzędna. Na potępienie zasługują w kazdym przypadku. Dyskutować można jedynie o wysokości kary, którą należałoby za takie postępowanie wymierzyć w zależności od tego jakie warunki tam panowały. Tak postawienie sprawy uśmierca współczesny model demokracji. Moim zdaniem okcydent upada. Dzisiejsza filozofia wyznawana przez ludzi uznawanych za elity zakłada, że człowiek jest narzędziem do realizacji celów innych ludzi. W dyskusjach nad rozwiązaniami prawnymi w mediach mało kto pyta jak dane rozwiązanie wpłynie na korzyści, które człowiek będzie mógł czerpać ze swojej własności, ale wszyscy rozmawiają o tym jak to wpłynie na wpływy do budżetu. Zamiast pytań los jedynej osoby, której dobro powinno być uwzględniane przy podejmowani decyzji dotyczących fabryki, czyli jej właściciela, dyskutuje się ciągle na temat wpływu różnych rozwiązań dotyczących fabryk na bezrobocie. Zamiast pytań o to, czy nie uniemożliwiamy ludziom pchania świata w kierynku, który uznają za sluszny, pytamy o to, do powstania ilu wynalazków by się dane rozwiązanie przyczyniło. I nie chodzi tutaj o porównywanie kosztów. Chodzi o złamanie zasady. Jeśli się jej nie trzymamy, można usprawiedliwić dowolne okrucieństwo. Wystarczy tylko wmówić ludziom, że istnieje jakiś cel ludzkości, któremu ma to służyć, a ludzie przyzwyczajeni do takich celów ustalanych dekada po dekadzie nie będą protestować. Przecież nie ma żadnej metody wykazania, że inny cel jest dla ludzkości ważniejszy. Zainteresowanym polecę tutaj książkę o wymownym tytule "Powrót człowieka pierwotnego" Ayn Rand. Ze zbrojeniami jest mały problem. Bez nich ciężko sprawić, aby ludzie nie zostali zmuszeni do służenia innym. Oczywiście nie usprawiedliwia to w żaden sposób rabunkowych inwazji na inne kraje.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...